Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Alfred SZKLARSKI

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> W salonie Ponderosy / Biblioteka przy schodach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:38, 28 Maj 2021    Temat postu: Alfred SZKLARSKI

Tomek na Alasce – Alfred Szklarski, Maciej J. Dudziak

Jako zagorzała wielbicielka serii powieści o Tomku Wilmowskim z nadzieją sięgnęłam po kolejną odsłonę przygód dzielnego podróżnika. Prawdę mówiąc to nie wiem, skąd wzięła mi się ta nadzieja. Może to sentyment, jaki mam do bohaterów stworzonych przez Alfreda Szklarskiego, a może chęć przywołania tej ekscytacji z dzieciństwa, jaką przeżywałam czytając książki o Tomku. Co by to nie było, przyznać muszę, że nadzieja trwała przez pierwszy rozdział. Potem zaczęła znikać, aż wreszcie zniknęła jak sen jakiś złoty. Pozostała irytacja i pytanie, po co właściwie powstała kontynuacja Tomka.
Ale po kolei: powieść została wydana, podobnie, jak i wcześniejsze powieści o Tomku przez wydawnictwo Muza. Książka liczy sobie zaledwie 269 stron i można ją przeczytać w jeden wieczór. Ja nie mogłam, ale o tym później.
Nie wiem kto wpadł na pomysł kontynuowania przygód Tomka, ale stwierdzam, jak kto woli, obiektywnie lub nieobiektywnie, że to nie był dobry pomysł. Maciej J. Dudziak, autor książki, opierając się na materiałach zgromadzonych przez Alfreda Szklarskiego przedstawił nam powieść nijaką. Owszem, pełną wiedzy encyklopedycznej, ale bez pomysłu na akcję powieści. Do tego w książce roi się od różnych, różnistych błędów. Nie będę tu analizować całej wiedzy, jaką starał się przekazać nam autor. Jest antropologiem kultury, etnografem i kulturoznawcą, więc zakładam, że wiedział o czym pisał. I tu dochodzimy do wyjaśnienia, dlaczego trudno mi było przeczytać tę książkę „jednym ciągiem”. Otóż jest to brak dbałości o szczegóły, a wszak diabeł w nich tkwi. Nie można na początku książki przedstawiać jednego z bohaterów, jako kapitana Nowickiego, by na jej końcu pisać o nim: bosman Nowicki. Ciekawe czym zasłużył sobie poczciwy marynarz na taką degradację? Mruga Nie lepiej, moim zdaniem został potraktowany główny bohater. Tu jest dopiero pomylenie z poplątaniem. Otóż akcja powieści rozpoczyna się w 1912 roku. Tomek Wilmowski ma już 24 lata i o dwa lata młodszą żonę, Sally. Jednak zdaniem autora nasz bohatera nadal jest młodzieńcem (s. 24-24, 75). Nie wiem, może się czepiam, ale jak dla mnie młodzieńcem jest młodziutki mężczyzna, tak mniej więcej do 19 roku życia, ale nie 24-latek, który ma żonę. Idąc dalej: w powieści pojawia się postać Czerwonego Orła, którą poznaliśmy w trzeciej części cyklu, czyli „Tomek na wojennej ścieżce”. Autor informuje nas, że przyjaciele nie widzieli się kilka lat, to znaczy ile, bo mnie wychodzi, że najmarniej nie widzieli się 10 lat. Kilka – z tego, co wiem to nieokreślona liczba większa od dwóch, a mniejsza od dziesięciu. Z kolei na stronie 200 mamy kolejny „kwiatek”. Autor przywołuje wspomnienia Tomka z Warszawy, gdy ten był mały: „ Czasem po szkole, a zdarzało się, że i w trakcie, urywał się na spacer w okolice placu Tłomackie, tam gdzie stała Wielka Synagoga. Okazała świątynia była dość niedawno oddana do użytku i robiła na nim ogromne wrażenie.” Nie przeczę, że mogła robić wrażenie, bowiem była wspaniałą budowlą (można ją sobie wygooglować; niestety została wysadzona w 1943 r. przez Niemców), tyle tylko, że Tomek Wilmowski urodził się w 1888 r. a Synagoga powstała w 1878 r. Tak więc w żaden sposób nie mógł podziwiać tej perły architektury, krótko po jej otwarciu. Idąc jednak tokiem rozumowania autora, chłopak musiałby mieć ok. 10-12 lat, żeby zachwycać się świątynią, a skoro tak, to w 1912 roku nie mógł być „młodzieńcem” liczącym sobie 24 lata, tylko około czterdziestu.
Kolejna kwestia: Tomek, którego poznajemy, gdy ma lat 14 jest niezwykle inteligentnym i błyskotliwym chłopcem. Świetnie się uczy i wraz z upływem czasu uczestnicząc w kolejnych wyprawach (szczególnie w końcowych tomach cyklu) często pełni rolę przywódczą. Tak też miało być w czasie wyprawy na Alaskę, ale czy było? Na stronie 171 możemy przeczytać, że Tomek obudził się jako ostatni z całej ekspedycji. Nawet jego żona była gotowa do drogi, a on odpowiadający za pomyślny przebieg wyprawy śpi sobie w najlepsze. Czepiam się? Być może. Very Happy Jednak wszystko to przebił fragment dialogu ze strony 259:

„ - Najgorsze minęło. Kula otarła się o komorę serca, ale jej nie uszkodziła, przechodząc na wylot. Na szczęście nie widzę żadnych wewnętrznych obrażeń.”

W sprawach medycznych jestem laikiem, ale jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że lekarz w warunkach polowych, bez odpowiedniego sprzętu jest w stanie postawić taką diagnozę. Z tą komorą serca po prostu coś mi tu zgrzyta.

Na koniec dodam jeszcze, że w książce było sporo literówek. Szczególnie jedna z nich mnie rozbawiła, zamiast „odparł” było „doparł”. Wiele do życzenia pozostawia sposób numerowania przypisów zaczynający się od nowa na każdej stronie. Wiem, że jest to dopuszczalne, ale ja po raz pierwszy z czymś takim się spotkałam i powiem Wam, że jest to bardzo irytujące.

Jeśli miałabym polecić tę książkę to nie, nie polecam. Dlaczego? Bo nie ma tego ducha, którego potrafił tchnąć w swoich bohaterów Alfred Szklarski. I powiem wam, coś jeszcze: tak nudnego, młodego mężczyzny, jakim został przedstawiony Tomek w życiu nie widziałam. To jedynie kalka tego bohatera, którego stworzył Szklarski. Dlatego też zdecydowanie mówię: NIE, wszelkim kontynuacjom tworzonym na siłę.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 15:49, 28 Maj 2021    Temat postu:

Ja biję się po rękach, kiedy mi się wyciągają po jakąś kontynuację ... wiele razy się zawiodłam. Nieraz to były niezłe powieści, ale niewiele miały wspólnego z pierwowzorem. Ostatnio przeczytałam Sanditon. Ostatnia, niedokończona powieść Jane Austen. Zdaje się, że autorka zdołała napisać około 60 stron i przeniosła się na tamten świat. Niestety kogoś swędziało pióro i dokończył dzieło. Zgodnie z poprawnością polityczną oczywiście. Stąd i bardzo bogata mu ... pardon ... Arfroeuropejka przyjmowana w towarzystwie, jest i podejrzany związek, facet wychodzi z wody golusieńki prosto na główną bohaterkę ... czyli jest to, czego u Austen na pewno nie było. Ale nie szkodzi. Poprawność obowiązuje! ... Cykl Szklarskiego przeczytałam, ale po kontynuację nie sięgnę ... tak jak i po kontynuację przygód Pana Samochodzika. Nie ten klimat, nie to pióro ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4083
Przeczytał: 31 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:36, 28 Maj 2021    Temat postu:

Ciebie zastanowił ten fragment:
Cytat:
„ - Najgorsze minęło. Kula otarła się o komorę serca, ale jej nie uszkodziła, przechodząc na wylot. Na szczęście nie widzę żadnych wewnętrznych obrażeń.”

a mnie zastanowiło dodatkowo zdanie pojawiające się wcześniej
"udało mu się wydobyć pocisk tkwiący dość głęboko pod ostatnim lewym żebrem Tomka"

Jak kula przeszła na wylot to po diabła w człowieku grzebali?!

Ale od początku.
Dostałam książkę na imieniny. Dopiero wczoraj miałam okazję ją przejrzeć - nie czytałam dokładnie, jedynie po łebkach. I to, co mogę powiedzieć, również nie ocieka optymizmem.
Tomka czytałam chętnie jako dziecko i równie chętnie, jako osoba już prawie dorosła. I wtedy to, wraz z moją współpisarką postanowiłyśmy stworzyć swojego własnego Tomka. Nie pisałyśmy na poważnie, tylko dla zabawy. I wspólnie (doskonale się bawiąc) napisałyśmy dwie części. Jedna z nich opisywała przygody Tomka na Alasce właśnie.
Porównałam sobie wczoraj dzieło pana Dudziaka z własnym i doszłam do wniosku, że pan Dudziak się raczej nie wysilił. Nie chce umniejszać wiedzy pana Dudziaka, ale wiem, że znalezienie obecnie, w dobie Internetu, informacji potrzebnej do napisania encyklopedycznych wywodów nie jest trudne. A jeśli usunie się z książki wiedzę encyklopedyczną co w niej pozostaje? Mało oryginalne zwroty akcji, dosyć dziwną intrygę. A postacie? Niby Tomek, niby bosman, niby Sally... ale prawie robi różnicę.
Do tego jeszcze jedna rzecz - autor miał chyba problem z określeniem, w jakim języku wszyscy rozmawiają. jakoś mnie razi, że Tomek (rozmawiając na pewno po angielsku) w głębokiej Alasce przedstawia się komuś jako Tomasz.

Zachwycona nie jestem i na pewno też nie będę. Mój był lepszy



A i jeszcze jedno. Słabe ilustracje. Co prawda w Tomku ilustracje zwykle były słabe, ale tutaj są szczególnie miałkie. Zwierzątka są fajne, ale można je lepiej narysować.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Senszen dnia Pią 16:40, 28 Maj 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> W salonie Ponderosy / Biblioteka przy schodach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin