Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Księżniczka Sara
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Mgiełki z myśli Scarlet
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
scarlet13




Dołączył: 06 Wrz 2019
Posty: 224
Przeczytał: 12 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Esbobar

PostWysłany: Wto 10:58, 10 Sty 2023    Temat postu: Księżniczka Sara

-Trudno Aniu -rzekła Maryla następnego dnia. Musimy ściąć ci włosy, bo na razie nic nie pomaga. Nie mogę zmyć tej farby.
-Nie przeżyje tego -odparła Ania, przybierając swój ulubiony tragiczny ton. Wszyscy się będą ze mnie śmiali.
-Przestań dramatyzować -odparła Maryla.
-Wyglądasz jak strach na wróble -rzekł Jerry oceniając nową fryzurę Ani, po tym, jak Maryla obcięła jej włosy na krótko.
-Słyszysz Marylo. Skoro Jerry tak mówi, to inni też będą tak mówić. Ja tego nie przeżyje. O nie, Diana, Gilbert i Sara idą tutaj. Powiedz Marylo, że umarłam albo pojechałam do Timbuktu gdziekolwiek to jest.
-Gdzie jest Ania -spytała Sara. Czekamy już na nią od pół godziny.
-Chowa się w swoim pokoju byście nie widzieli jak okropnie teraz wygląda -rzekł Jerry. Ufarbowała sobie włosy na zielono i trzeba było jej włosy obciąć. Wygląda jak duży zaniedbany chłopak.
-Pójdziemy ją pocieszyć -rzekła Diana. Albo ja pójdę sama.
Zapukała do pokoju Ani.
-Kto tam -spytała Ania.
-To ja Diana. Chciałam cię zobaczyć.
-Nigdy się nie pokaże publicznie -odparła Ania.
-Dobrze -rzekła Diana spokojnie. Szkoda, że cię ominie koncert w szkole, ale skoro tak wolisz.
Diana poczekała chwilę, a potem drzwi same się otworzyły i Ania stanęła w drzwiach.
-Jak ty ładnie wyglądasz Aniu -rzekła lojalna jak zawsze Diana.
-Jak ty ładnie kłamiesz -odparła Ania, uśmiechając się do swojej najlepszej przyjaciółki.
-Czemu farbowałaś włosy -spytała Sara, podchodząc do nich.
-Bo chciałam wyglądać tak jak ty -wyznała Ania.
-Ależ zupełnie niepotrzebnie -rzekła Sara. Jesteś niepowtarzalna taka, jaka jesteś i nie musisz mnie naśladować. Zresztą chciałam specjalnie dla ciebie ułożyć bajkę o księżniczce o rudych włosach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scarlet13 dnia Wto 13:16, 10 Sty 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:30, 10 Sty 2023    Temat postu:

Cóż, Ania ponosi konsekwencje swojej nierozwagi. Dobrze, że przyjaciółki ją wspierają i pocieszają.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
scarlet13




Dołączył: 06 Wrz 2019
Posty: 224
Przeczytał: 12 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Esbobar

PostWysłany: Pią 9:10, 13 Sty 2023    Temat postu: Księżniczka Sara

-Wolałem cię w dłuższych włosach -rzekł Gilbert zwracając się do Ani.
-Ale dodał po chwili w tych też wyglądasz ślicznie.
-To miłe, że chcesz mnie podnieść na duchu -odparła Ania, uśmiechając się blado.
-Iście na dwór się pobawić, dzieciństwem cieszyć -rzekła Maryla
-Czy mogę zadać ci jedno pytanie Marylo ?
-O co chodzi Gilbercie ?
-Czy wyjdziesz za mąż za mojego ojca ?
-Nie -odparła Maryla. Iście się już pobawić, a nie wymyślajcie bzdur dobrze ?
Zimą na Wyspie Księcia Edwarda było tak spokojnie. Cisza aż kluła w uszach, przyroda śpi. Trudno uwierzyć, że za kilkanaście tygodni zapanuje tu rwetes nie do opisania. Niebo zaroi się tysiącami ptaków wracających z odległych ciepłych zimowisk. Stali i nowi mieszkańcy zaczną budować gniazda.
Na niebie jednak pojawiają się ptaki. Zataczają w parach kręgi, niebezpiecznie z naszego punktu widzenia zbliżają się do siebie. Niesamowity widok. Jeśli pojawi się konkurent, może dojść do walki o samice.
-Pięknie tu jest -rzekła Sara.
-Czy opowiesz nam jakoś bajkę Baśniowa Dziewczynko księżniczko Saro -spytał Gilbert.
-Dobrze -rzekła Sara.
-Córki króla Aren delle, księżniczki ELSA i Anna od małego wychowywały się razem. Wszystko zmieniło się za sprawą nieszczęśliwego wypadku. Obdarzona mocą panowania nad mrozem i śniegiem ELSA w trakcie zabaw z siostrą o mało nie spowodowała jej śmierci. Dziewczynkę udało się uratować dzięki magii mieszkających w pobliżu trolli, ale dla jej bezpieczeństwa wymazane zostały wszystkie wspomnienia związane z niebezpieczną mocą siostry. Od tej pory siostry oddaliły się od siebie, a Elza została zamknięta w odosobnieniu, by nauczyć się panować nad posiadaną mocą. Mijają lata. Rodzice sióstr nie wracają z jednej z morskich wypraw, na którą wyruszyli, a w królestwie Aren delle nadchodzi moment koronacji Elsy na królową. Na ten dzień, w którym do zamkniętego do tej pory przed postronnymi Aren delle przybędą piękni kawalerowie z okolicznych królestw, czeka stęskniona miłości Anna. Rezolutna i zwariowana dziewczyna przypadkowo poznaje księcia Hansa, w którym z miejsca się zakochuje. Nim nadchodzi wieczór młodzi postanawiają się pobrać. Na tę niespodziewaną wieść ze złością reaguje Elsa, której moc znów daje znać o sobie, a spontanicznie rzucone zaklęcie powoduje, że Aren delle zostaje skute wiecznym lodem. Wzięta przez przerażonych rodaków za wiedźmę ELSA postanawia uciec w odległe góry i tam zbudować swój zimowy zamek. Tropem siostry rusza Anna, która chciałaby, aby ELSA odwróciła moc swojego zaklęcia. W wyprawie towarzyszy jej poznany po drodze handlarz lodu Christofie oraz jego nieodłączny przyjaciel renifer Sven. Pomocą służyć im będzie również bałwan Olaf.
-Czy ta postrzelona księżniczka to nie była Anna Shirley -spytał dowcipnie Gilbert.
-Nie sądzę -rzekła Sara. Chyba powinnam już iść, tatuś na mnie czeka.
-Odprowadzę cię -rzekł Jerry. Chciałem cię spytać, ale nie to nieważne.
-O co chodzi Jerry -spytała Sara, uśmiechając się do niego słodkim uśmiechem.
Jerry chciał zaprosić Sarę na zabawę, ale słowa nagle uwięzły mu w gardle.
Wrócił na Zielone Wzgórze i zobaczył Mateusza.
-Mateuszu czy chciałeś kiedyś zaprosić dziewczynkę na zabawę ?
-Tak -odparł Mateusz. Byłem wtedy mniej więcej w twoim wieku.
-I co zaprosiłeś ją -spytał zaciekawiony Jerry.
-Nie -odparł Mateusz.
-Dlaczego ?
-Bo musiałabym się wtedy odezwać -rzekł Mateusz. Zabrakło mi odwagi i ona poszła na zabawę z kimś innym.
Tymczasem ojciec Sary zabrał doktor Marigold na spacer w świetle księżyca.
-Sara się zaprzyjaźniła z miejscowymi dziećmi -zauważyła Marigold.
-Cieszy mnie to -rzekł Ralf Crewe. Wcześniej miała mało przyjaciół i siedziała cały czas w książkach.
-Martwiłam się tym czy nie za bardzo siedzi w książkach i izoluje się tym samym od swoich rówieśników.
-Bardzo pan kocha swoją córkę -rzekła doktor Marigold.
-Mam tylko ją -oparł Ralph. Eloidi moja żona zmarła przy porodzie naszego drugiego dziecka. Dziecko chłopiec żył zaledwie cztery dni.
-Bardzo mi przykro -odparła doktor Marigold ze współczuciem. To straszna tragedia. Elodi niezwykle imię jak na Angielkę.
-Była Francuzką -rzekł mężczyzna.
-Rozumiem -odparła kobieta.
Zapadła cisza. Marigold przypatrywała się mężczyźnie, który miał w sobie jakoś fajną dojrzałą męskość, ale nie był typem maczo.
-Ale nie o tym chciałem z panią rozmawiać -rzekł po chwili mężczyzna zupełnie innym tonem. Czy uczyni mi pani zaszczyt pani doktor Marigold i pójdzie ze mną na zabawę ?
-Z przyjemnością -odparła doktor Marigold z uśmiechem.
-Saro czy chciałabyś, czy mogłabyś iść ze mną na zabawę -mówił Jerry do siebie powtarzając ciągle ten sam tekst.
-Chętnie z tobą pójdę -rzekła Sara.
Jerry odwrócił i zdumiony zobaczył dziewczynkę.
-Nawet nie zauważyłeś, że idę za tobą, tak byłeś zajęty zapraszaniem mnie -dziewczynka uśmiechnęła się do niego uśmiechem przypominającym promień słońca.
Jerry nigdy nie widział piękniejszego uśmiechu, choć oczy Sary były jak zawsze poważne i myślące. Gdyby umiał czytać i znał poetyckie metafory powiedziałaby, że są zielone jak wzgórza Irlandii.
Wyglądała przeuroczo w białej muślinowej sukience. Podobało mu się to jej myślące poważne spojrzenie, bo inne dziewczynki, które znał wydawały mu się płoche i podobne do kur.
Odpowiedział uśmiechem na jej uśmiech nie umiejąc znaleźć odpowiednich słów, by wyrazić swoją radość. Przypomniał sobie jak Maryla powiedziała kiedyś, że Sara widzi i rozumie więcej niż inne dzieci w jej wieku.
-Sara chyba pójdzie na zabawę z Jerrym -rzekła Diana, obserwując ich z daleka z pewną jakby nutką zazdrości. Ja pewnie jak zwykle będę tylko tańczyć z moją małą siostrzyczką.
-Ja nie zamierzam iść -oświadczyła Ania. Józia jak tylko mnie zobaczy zacznie komentować mój wygląd. I Janka Andreas i Ruby do niej dołączą. Moja dusza nie przeżyje tego publicznego upokorzenia.
-A jak cię Gilbert ładnie poprosi o to byś z nim poszła na zabawę -spytała Diana znaczącym tonem.
-Porozmawiamy, wtedy gdy to zrobi -oświadczyła dumnie Ania. Patrz ojciec Gilberta przyszedł z wizytą do Maryli. Podsłuchamy pod oknem, o czym rozmawiają.
-Chyba nie powinno się podsłuchiwać prywatnych rozmów -rzekła Diana. Mama mówi, że to nieładnie.
-Nie jesteś ciekawa, o czym rozmawiają ?
-Jestem -przyznała Diana.
Jan Blythe mimo zmarszczek, lekkiej nadwagi i siwych włosów ciągle był przystojnym mężczyzną o błękitnych oczach jak niebo nad Avonela i nieco łobuzerskim uśmiechu małego psotnego chłopca.
Ubrał się w swój najlepszy niedzielny garnitur i wypastował buty.
-Marylko ja chciałem cię prosić o coś -rzekł niepewnym tonem. Ostatnio cię o to prosiłem trzydzieści pięć lat temu, ale wtedy odmówiłaś.
-O co chodzi u licha -spytała zdumiona Maryla.
-Pójdziesz ze mną na zabawę ? Dla mnie ciągle jesteś tą samą uroczą szesnastoletnią dziewczyną, jaką byłaś wtedy.
-Nie tylko jesteś stary, ale też i ślepy -odparła Maryla w typowym dla siebie zgryźliwym stylu, ale wypowiadając te słowa mimowolnie uśmiechnęła się do Jana.
Gdy się uśmiechnęła jej poważna, chuda, wręcz koścista twarz zrobiła się prawie ładna.
-Czyli się zgadasz -spytał Jan, patrząc na nią z dziwną czułością.
-Tak -odparła Maryla.
Po czym wyjrzała przez okno i zobaczyła Anię i Dianę.
-A wy co moje panny podsłuchujecie ? Powiem zaraz o tym twojej matce Diano Barry.
-Marylo to ja ją do tego namówiłam -wyznała Ania.
-No tak, mogłam się do tego domyślić. Nie pójdziesz za karę na zabawę.
-I tak nie chciałam tam iść -rzekła panna Shirley.
-Szkoda -rzekł Jan Blythe. Bo Gilbert chciał cię zaprosić.
-Naprawdę -ucieszyła się Ania. To pozwól mi tam iść Marylo. Mogę zmywać w ramach kary cały tydzień naczynia, tylko bym mogła iść z Gilbertem.
-Dobrze -rzekła Maryla. Tylko ci później o tym zmywaniu przypomnę bądź pewna. Może to cię oduczy podsłuchiwania.
Na wieczornej zabawie pojawili się prawie wszyscy mieszkańcy i przyjezdni w mieście.
Diana tańczyła ze swoją młodszą siostrzyczką, Ania z Gilbertem, a Sara z Jerrym, Maryla z Janem. A doktor Marigold z ojcem Sary a w tańcu nie mogli oderwać od siebie wzroku. Wysoki szczupły w mundurze kapitana armii brytyjskiej Ralf Crewe o twarzy subtelnej i pysznej z małym ciemnym wąsikiem nad zmysłowymi subtelnie wykrojonymi wargami zwracał na siebie powszechną uwagę.
Muzyka przestała grać i nagle rozległ się krzyk.
-Co się stało pani Linde ?
-Mateusz upadł i nie wstaje -rzekła wstrząśnięta kobieta.
-Gilbercie przynieść mi szybko moją walizkę z lekami -rzekła doktor Marigold. Proszę się rozejść, muszę go zbadać.
Spokój i opanowanie lekarki na wszystkich zrobiły wielkie wrażenie.
Minęło kilka dni. Wszyscy mieszkańcy miasteczka byli poruszeni tym, że Mateusz miał atak serca i tłumnie odwiedzali Zielone Wzgórze pytając o jego samopoczucie lub oferując pomoc Maryli i Ani. Sam Mateusz, gdy zaczął dochodzić do siebie, był zdziwiony i nieco skrepowany tym, bo nigdy nie chciał kłopotać innych swoją osobą.
Doktor Marigold była w swoim gabinecie, gdy usłyszała pukanie. Otworzyła i zobaczyła panią Linde.
-Mogę wejść -spytała Małgorzata.
-Proszę -rzekła lekarka. Proszę usiąść.
Małgorzata Linde usiadła na krześle.
-Co pani dolega ?
-Czuję się dobrze dzięki Bogu -odparła Małgorzata. Ja przyszłam panią przeprosić pani doktor. Mam swoje wady, ale wszyscy wiedzą, że umiem przyznać się do błędu. Myślałam, że kobieta nie powinna być lekarzem, bo nigdy wcześniej nie znałam żadnej kobiety lekarza. To dzięki pani Mateusz żyje. I jeśli ktoś teraz spróbuję w mojej obecności krytykować panią doktor, to pierwsza takiej osobie dam do zrozumienia by przestała gadać głupoty.
-Dziękuje pani Linde -odparła Marigold.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scarlet13 dnia Pią 17:48, 13 Sty 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:18, 13 Sty 2023    Temat postu:

Ania powoli przyzwyczaja się do nowej fryzury. Gilbert ją wspiera mówiąc, że w krótkich włosach ślicznie wygląda. Jerry chyba zakochał się w Sarze. Ojciec Sary bardzo lubi doktor Marigold. Pasją do siebie. Maryla z Janem chyba również odświeżą starą przyjaźń ... a może coś więcej? A agresywna pani Linde zmienia zdanie na temat kobiet lekarzy i przeprasza doktor Marigold, kiedy ta uratowała Mateusza. Biedak miał atak serca i tylko dzięki fachowej pomocy tej lekarki przeżył.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
scarlet13




Dołączył: 06 Wrz 2019
Posty: 224
Przeczytał: 12 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Esbobar

PostWysłany: Nie 14:53, 15 Sty 2023    Temat postu: Księżniczka Sara

Diana Barry wyszła ze szkoły w bardzo złym nastroju.
Nauczyciel kazał jej na następny dzień przygotować się na temat Mari Antoniny królowej Francji. Diana nie lubiła historii i jej nie rozumiała i czuła, że nie da rady.
Poszła poradzić się przyjaciół co mam zrobić.
-Musisz nauczyć się po prostu tych dat i wydarzeń na pamięć -rzekł rozsądny jak zwykle Gilbert.
-Wyobraź sobie, jakie to były wspaniałe czasy królów i królowych -stwierdziła rozmarzona Ania.
-Czy ta Maria Antonina mieszka gdzieś tutaj w okolicy -spytał Jerry.
Diana spojrzała na nich z rozpaczą, czując, że za chwilę zacznie krzyczeć.
I wtedy pomoc przyszła z nieoczekiwanej strony.
-Ja ci mogę opowiedzieć o Mari Antonie -rzekła milcząca do tej pory Sara swoim słodkim cichym głosem. Gdy było mi ciężko często o niej myślałam, jak z godnością znosiła upokorzenia.
Sara zaczęła opowiadać i wszyscy się zasłuchali a historyczne wydarzenia stanęły im jak żywo przed oczami, tak wielka była siła i magia jej głosu.
-Koła opryskanego błotem dwukołowego wózka skrzypiały, gdy wolno posuwał się wśród tłumu wypełniającego wąskie ulice Paryża. Obdarci Paryżanie, którzy przypięli sobie trójkolorowe kokardy rewolucji francuskiej, symbolizujące wolność, równość i braterstwo wykrzykiwali obelgi pod adresem siedzącej na wózku osoby i rzucali w nią zgniłymi warzywami.
Była to wymizerowana kobieta o związanych z tyłu rękach i krótko przyciętych siwych włosach, przykrytych prostym białym czepkiem. Gdy wózek podjechał pod szafot, na którym stała gilotyna, narzędzie rewolucji francuskiej, z tysięcy gardeł wyrwał się krzyk nienawiści. Ostrze gilotyny opadło i odcięło głowę skazanej na śmierć kobiecie.
Następnego dnia zadowolony z siebie jak zwykle pan Perkins wywołał Dianę do odpowiedzi.
-Nauczyłaś się czegoś moje złotko ? Chociaż w twoim przypadku edukacja jest zbędna, jesteś na tyle śliczna, że za parę lat jak dorośniesz bez trudu znajdziesz męża -rzekł mężczyzna, patrząc na ładniutką pulchniutką Dianę.
Że na żaden temat z tobą nie porozmawia, to inna kwestia, ale w sumie żona nie powinna za dużo wiedzieć i mówić. Bo jak kobieta zacznie gadać to nigdy nie przestanie. Co wiesz na temat Marii Antoniny ?
-Była królową Francji -rzekła Diana.
-I co dalej ?
Diana przez chwilę milczała czując pustkę i badawcze spojrzenia wszystkich dzieci w klasie i nauczyciela.
I nagle przypomniała sobie opowieść Sary i zaczęła mówić. Maria Antonina już nie była odległą postacią z nudnego podręcznika, stała się dla Diany kimś realnym, kogo los szczerze nas obchodzi.
Pan Perkins słuchał zdziwiony, a gdy Diana skończyła mówić przez chwilę milczał.
-Bardzo ładnie -rzekł w końcu z trudem poznając własny głos. Jednak cię nie doceniałem. Postawię ci piątkę.
-Dziękuje panie profesorze -odparła Diana Barry.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:44, 15 Sty 2023    Temat postu:

Ania zachwycała się czasami, w których żyli królowie i królowe, ale chyba zapomniała jak skończyła Maria Antonina i jej mąż. Dobrze, że Sara pięknie opisała ostatnie chwile królowej i dzięki temu Diana mogła "zabłysnąć" na lekcji historii.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:11, 17 Sty 2023    Temat postu:

Szkoda, że Diana nie lubi historii, ale czasem tak bywa, że nie wszystkie przedmioty przypadają nam do gustu i nie do wszystkich mamy zdolności. Dobrze, że Diana potrafi słuchać, dzięki temu mogła zaskoczyć nauczyciela. Swoją drogą powinna podziękować Sarze za piękną opowieść, bo to dzięki niej dostała dobrą ocenę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
scarlet13




Dołączył: 06 Wrz 2019
Posty: 224
Przeczytał: 12 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Esbobar

PostWysłany: Pon 10:13, 23 Sty 2023    Temat postu: Księżniczka Sara

-Marylo czy wiesz, że młode dziewczyny w Avonela nie noszą gorsetów -spytała zbulwersowana pani Linde.
-Tak -odparła spokojnie Maryla. Doktor Marigold powiedziała, że to było bardzo niezdrowe i dla kręgosłupa i dla ich narządów wewnętrznych.
I poza tym nie chcą już żadnych więzów, żadnych klatek.
-Skoro doktor Marigold tak mówi -Małgorzata straciła rezon.
-Czy nie uważasz jednak Marylo, że te zmiany następują za szybko ?
-Rożnie z tym bywa -rzekła Maryla po chwili namysłu. Osobiście się cieszę, że teraz młode kobiety mają większy wybór. Ania pójdzie na studia i spełni wszystkie swoje marzenia.
-Bardzo ją kochasz prawda -spytała Małgorzata, przyglądając się bacznie swojej przyjaciółce.
-Tak to prawda -rzekła Maryla. Bardzo ją kocham, choć nie ja ją urodziłam. Jest naszym domowym słoneczkiem, ale nie zamierzam jej o tym mówić, wystarczy, że Mateusz ją psuję.
-Cała ty -rzekła Małgorzata Linde. Nigdy nie mówisz miłych rzeczy. A moim zdaniem powinnaś Ani to powiedzieć i ją pochwalić jak bardzo wydoroślała. Zachowuję się teraz jak prawdziwa mała dama. Ta Sara, którą dzieci nazywają księżniczką ma na nią dobry wpływ.
-I ty to mówisz Małgorzato Linde -spytała zdumiona Maryla. Przecież niedawno twierdziłaś, że Ania nie powinna się bawić z dziewczynką, która mieszkała w Indiach i której ojciec ma w domach rzeźby indyjskich bogów, że ją to zdemoralizuję. Bo te dalekie zamorskie kraje to nie to samo co nasza wyspa księcia Edwarda.
-Ja niby tak mówiłam -Małgorzata Linde zrobiła dziwny grymas. Może i tak mówiłam, nie pamiętam. Widzisz miałaś rację, wszystko się zmienia. Nawet ja.
Maryla roześmiała się i Małgorzata roześmiała się także i zrobiło się między nimi z powrotem bardzo miło i swojsko.
Tymczasem Sara z dziećmi siedziała w sadzie przykrytym białym śniegiem.
Dla Ani, Diany, Gilberta dziewczynka, która mieszkała w Indiach, a potem w Londynie była cudem, zjawiskiem, osobą z innej planety. Podróż do Europy wydawała im się tak abstrakcyjna, jak podróż na Księżyc.
Sara była bardzo ładną dziewczynką, ale jej urok nie polegał wcale na urodzie. Znały małe dziewczynki dużo ładniejsze od niej. Cały urok Sary był w jej głosie. Powiedzieć, że był cichy i słodki to jakby nic nie powiedzieć.
Przypominał zaczarowane dzwoneczki lub barwę, barwę szczęścia. Jej głos był jak tęcza, która pojawia się po burzy. A przecież było w niej też coś zwyczajnie miłego i ciepłego.
Była pewna siebie, a zarazem skromna, przyjacielska, ale staranie wybierająca sobie przyjaciół. Umiejąca widzieć zaczarowane duszki padającego deszczu, a zarazem zapamiętująca wszystkie ważne fakty i daty historyczne.
Wysoka jak na swój wiek, ale poruszająca się jak świetlisty elf z uśmiechem psotnego małego skrzata, ale z poważnymi myślącymi oczami.
Tak poważnymi, że nie pasowały do tak młodej osoby. Jakby wszystkie niuanse, szczegóły umiała wychwycić bardziej niż inne starsze nawet dzieci. A zarazem wszystkie marzenia jak z baśni opowiedzieć tak pięknie by wydawały się słuchaczom doskonałą rzeczywistością. Realna, a zarazem magiczna dzięki głosowi i darowi opowiadania.
-Co myślisz Saro o doktor Marigold -spytała Diana.
-Że jest wyjątkowa jak biała orchidea -odparła Sara.
-Dziwne, że nie ma tutaj narzeczonego -rzekła Ania. Pani Linde mówi też, że z nikim też nie koresponduje.
-Kawalerowie z okolicy mówią, że za bardzo zadziera nosa -rzekł Gilbert.
-Tu nie ma nikogo kto byłby jej godny -stwierdziła Sara. Z wyjątkiem.
-Z wyjątkiem kogo -spytała Ania.
-A tego ci nie powiem -odparła Sara, uśmiechając się tajemniczo.
W tym samym czasie doktor Marigold spacerowała z ojcem Sary i rozmawiali o książkach, planach i marzeniach.
-Chyba powinnam już wracać do domu -rzekła młoda lekarka. Rozmawiamy ze sobą już pięć godzin.
-Naprawdę -zdziwił się Ralph Crewe. Nawet nie zauważyłem, że tyle czasu minęło, tak dobrze mi z panią rozmawia.
-Mnie z panem również -odparła kobieta, uśmiechając się do niego uśmiechem jasnym jak promień wiosennego słońca.
Pomyślał zdumiony, że nigdy nie widział piękniejszego uśmiechu, tak pełnego ciepła i słodyczy.
-Może moglibyśmy sobie mówić po imieniu -spytał. To byłoby mniej formalne. Dobrze -odparła kobieta. Dziękuje za ten miły dzień.
Podeszła do niego i pocałowała go w policzek.
Ralph wrócił do hotelu myśląc o Marigold. O tym, że od śmierci Eloidi nigdy się tak dobrze nie bawił. O Marigold w zielonej sukience, która nie była tak pełna wigoru, jak Eloidi, ale przypominała mu wiosnę, wiosnę szaleńczych słodkich i kuszących pragnień. Zaczął się zastanawiać jak smakują usta Marigold, które przypominały wodzące na pokuszenie każdego mężczyzny słodkie i soczyste maliny. Po chwili ogarnęło go jednak coś w rodzaju wyrzutów sumienia jakby tymi myślami zdradził pamięć swojej ukochanej żony. Wyjął z kieszeni medalionik z jej fotografią chcąc zagłuszyć te swoje myśli.
Nagle przed oczami stanęło mu jak żywe pewne wspomnienie.
Dźwięki łagodnej muzyki i śmiechy młodych ludzi tańczących na werandzie mieszały się z bzyczeniem owadów krążących w parnym letnim powietrzu. Dołączył do towarzystwa kilku swoich wyższych oficerów i rozejrzał wśród zebranych. Na widok ciemnowłosej dziewczyny otoczonej przez młodych wielbicieli rozbłysły mu oczy. Zaintrygowany nie odrywał od niej wzroku. Nagle odwróciła głowę i zobaczył w pełni jej twarz Madonny z porteru.
Eloidi córka bogatych Francuzów od dzieciństwa znała styl życia, który cechuje obfitość wolnego czasu i elegancja. Była błyskotliwa i żywa inna od wszystkich kobiet. Pomyślał o tym, że Sara ma wyobraźnie i inteligencję matki. Od śmierci żony córka była jego całym światem, małą księżniczką tatusia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scarlet13 dnia Pon 16:33, 23 Sty 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:45, 23 Sty 2023    Temat postu:

Dobrze, że młode dziewczęta nie chcą nosić gorsetów. To było bardzo niezdrowe i dla kręgosłupa i dla ich narządów wewnętrznych. Ralph'owi bardzo podoba się Marigold, ale cały czas wspomina swoją zmarłą żonę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:15, 23 Sty 2023    Temat postu:

Widzę, że i w Twoim opowiadaniu pojawia się wątek gorsetów. Fajnie. W dzisiejszych czasach dziwimy się, jak kobiety np. w XIX w. mogły znosić takie tortury i to w imię czego, mody? Ale, jak tak spojrzymy na współczesną modę, to okazuje się, że wciąż jeszcze jest cała rzesza tzw. niewolnic modowych. Pamiętacie modę na odkryte brzuchy? Czasem trafiały się takie modnisie, gdy było już naprawdę zimno. Zapalenie nerek murowane. Na szczęście to "niewolnictwo" przechodzi z wiekiem... chyba, że nie przechodzi... ale to już inna kwestia. Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
scarlet13




Dołączył: 06 Wrz 2019
Posty: 224
Przeczytał: 12 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Esbobar

PostWysłany: Wto 11:33, 24 Sty 2023    Temat postu: Księżniczka Sara

Józefina Barry, cioteczna babcia Diany przypominała wielki balon z wianuszkiem siwych włosów. Miała też haczykowaty nos i wąskie usta. Rzadko się uśmiechała i mimo że mieszkała w pięknym domu i miała dużo pieniędzy nie umiała się tym specjalnie cieszyć. Jak szczerze wyznała mamie Diany większość ludzi i rzeczy ją drażni i się śmiertelnie nudzi.
-Dziewczynki rzekła mama Diany zwracając się do Diany Ani i Sary spróbujcie jakoś moją ciocię rozweselić.
-Próbowaliśmy -rzekła Diana. Jak zwykle bawi ją paplanina Ani to dziś powiedziała, że to ją nudzi wysłuchiwanie opowieści o tym, że Ania ufarbowała włosy na zielono i dlatego je obcięła. A ja się jej śmiertelnie boję. Ma wzrok jak bazyliszek. Nie chce jej podpaść, bo wtedy nie da pieniędzy na moje lekcje muzyki, mimo że wie, jak marzę o tym, by grać na fortepianie.
-To może ty Saro spróbujesz -spytała mama Diany.
-Dobrze proszę pani -zgodziła się Sara uprzejmym tonem.
Sara weszła do pokoju gdzie siedziała ciocia Józefina.
-Dzień dobry -rzekła Sara swoim czystym dźwięcznym głosikiem.
-Dla kogo dobry dla tego dobry -odburknęła Józefina Barry. Kazali ci tu przyjść moje dziecko i mnie rozbawiać prawda ? Daremny trud. Idź już sobie i daj mi spokój. Mnie nic już kompletnie nie interesuje.
Zapadła cisza.
-Jeszcze nie wyszłaś -rzekła z irytacją po chwili Józefina. Co tak stoisz i się gapisz na mnie jak na ciele na obraz.
-Myślałam o tym, jak pani podobna do królowej Wiktorii -odparła dziewczynka.
-Niby znasz królową Wiktorie -Józefina roześmiała się kpiąco. To nieładnie tak kłamać moje dziecko.
-Mówię prawdę -odparła spokojnie Sara. Poznałam królową Wiktorię, gdy wizytowała szpital i kazała ludziom w szpitalu mi pomóc w szukaniu tatusia. I go znalazłam, choć wszyscy mówili, że on nie żyje.
-Doprawdy -rzekła Józefina z ironią. Niezła bajeczka. Jednak ja się na nią nie nabiorę.
-Może się pani spytać o to mojego tatusia i on potwierdzi, że to wszystko prawda -odparła Sara.
-A jak się nazywa twój ojciec moje drogie dziecko ?
-Ralp Crewe proszę pani.
-Zaraz chcesz mi powiedzieć, że ten Ralp Crewe kapitan armii brytyjskiej, który znalazł w Indiach kopalnie diamentów to twój ojciec ? Czytałam o nim w gazecie. Gdyby to była prawda, byłabyś bogatsza od wielu europejskich księżniczek.
-Tak mówią -odparła Sara. Dla mnie najważniejsze jest to, że tatuś się znalazł. Niezbyt przyjemnie być biednym, ale ważniejsze od pieniędzy jest mieć kogoś bliskiego. A to, że tatuś żyje i wrócił do mnie jest chyba ważniejsze od pieniędzy jak pani myśl?
-Tak moje dziecko -rzekła Józefina Barry patrząc ze zdumieniem na dziewczynkę. Jak masz na imię moje dziecko ?
-Sara. Sara Crewe.
-Dobrze Saro zawołaj mamę Diany i zostaw nas na osobności. Chce z nią pomówić.
-Dobrze proszę pani.
Józefina zamknęła się w pokoju z mamą Diany.
-O co chodzi ciociu -spytała mama Diany.
-Kim jest ta dziewczynka, która opowiada o sobie i swoim życiu niestworzone historie -spytała ciocia Józefina. Ty pozwalasz jej się bawić z Dianą ?
-Oczywiście -odparła matka Diany. To Sara Crewe. Przyjechała tu z ojcem na wakacje, ale zostali trochę dłużej, bo Sara zaprzyjaźniła się z miejscowymi dziećmi. Jej ojciec jest bajecznie bogaty i nieziemsko przystojny. Gdybym nie była szczęśliwą mężatką, ale jestem szczęśliwą mężatką.
-I ta Sara bawi się z twoją Dianą tak -przerwała jej ciotka Józefina.
-Tak ciociu. Sara pomaga też Dianie w nauce historii. Jest dużo lepsza od tego głupiego nauczyciela z miejscowej szkoły. Dzięki niej Diana zrobiła bardzo duże postępy.
-To wszystko jest niesamowicie ciekawe -rzekła ciocia Józefina z niezwykłym jak u niej ożywieniem. Chętnie poznam bliżej tą małą. I skoro Diana zna dziewczynkę z odpowiedniej sfery zasłużyła jak najbardziej na te lekcje muzyki. Opłacę to z przyjemnością.
-Dziękuje ciociu -rzekła mama Diany.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:10, 24 Sty 2023    Temat postu:

Sara podbiła swoim rokiem kapryśną Józefinę Barry. Ciotka pod jej wpływem złagodniała i obiecała zapłacić za lekcje muzyki Diany. Uważa Sarę za bardzo odpowiednią koleżankę dla bratanicy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
scarlet13




Dołączył: 06 Wrz 2019
Posty: 224
Przeczytał: 12 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Esbobar

PostWysłany: Wto 11:48, 31 Sty 2023    Temat postu: Księżniczka Sara

Dzień dobry Ralp -rzekła Marigold. Przychodzisz do mnie jako pacjent ?
-Nie -odparł mężczyzna. Chciałem porozmawiać.
-Czy coś się stało -spytała kobieta, patrząc na niego uważnie. Ostatnio miałam wrażenie, że mnie unikasz.
-Jak się czuję Mateusz Cutberth ?
-Dochodzi do siebie -odparła kobieta. Wszyscy w miasteczku się bardzo przejęli jego zawałem. Chyba nie o tym chciałeś ze mną porozmawiać ?
-Nie -rzekł Ralp po chwili namysłu. Czasem dręczy mnie przeszłość. Nie chce byś mnie źle zrozumiała. Jesteś wspaniała, ale myślę ciągle o Eloidi.
-To naturalne -rzekła doktor Marigold. Bardzo ją kochałeś i jest matką twojego dziecka. Zawsze będzie dla ciebie ważna. Ja też często myślę o moim tacie. Zmarł nagle na udar.
-To dlatego zostałaś lekarzem ?
-Powodów było znacznie więcej -rzekła kobieta. Medycyna mnie już wcześniej fascynowała a po śmierci taty musiałam iść do przodu.
-Też był lekarzem -spytał Ralp.
-Zgadłeś -kobieta uśmiechnęła się ciepło w jego stronę. Chciał mieć bardzo syna, a urodziło mu się pięć córek. Ja byłam najmłodsza.
-A twoja mama ?
-Bardzo ją kocham, ale różnimy się mocno od siebie -rzekła Marigold. Chciała, żeby tak jak moje starsze siostry były damą, mieszkała w Montrealu i wyszła wcześnie za mąż.
-A ty się uparciuszka zrobiłaś wszystko inaczej -Ralp uśmiechnął się a w spojrzeniu, jakim obdarzył lekarkę była szczypta podziwu.
Przyjechałaś tu na do takiej dziury, zamiast prowadzić wygodne życie w mieście.
-Na początku było mi ciężko, ale teraz czuję, że tu jest moje miejsce na ziemi -odparła kobieta.
-Ale nie dziw się, że możesz odstraszać wielu mężczyzn -rzekł mężczyzna.
-Czemu tak myślisz -spytała zdumiona tymi słowami kobieta.
-Bo jesteś niezwykła jak na standardy Avonlea -zauważył mężczyzna.
Nie nosisz gorsetu, sama prowadzisz automobil i nie masz narzeczonego.
Chłopcy nazywają cię dziewiczą królową.
-Nie jestem królową -odparła Marigold ze śmiechem.
-Odpowiedziałaś tylko częściowo na to pytanie -zauważył Ralp patrząc na kobietę z coraz większym zainteresowaniem.
-Chyba powinieneś już iść -rzekła kobieta, zmieniając temat. Za chwilę ma przyjść pani Linde.
Ralp wyszedł z gabinetu Marigold i był już na ulicy, gdy nagle zaczepiła go jakaś gruba starsza pani.
-Czy pan jest ojcem tej dziewczynki, którą miejscowe dzieci nazywają księżniczką Sarą ?
-Tak proszę pani -odparł mężczyzna. A pani kim jest ?
-Józefina Barry -przedstawiła się kobieta. Czy to prawda, że poznał pan królową Wiktorie ?
-Owszem, widziałem ją przez chwilę w szpitalu -potwierdził Ralp.
-To naprawdę niezwykle -stwierdziła Józefina Barry. Pańska córeczka opowiadała mi o tym, ale ciężko mi było w to wszystko uwierzyć.
-A czemu panią tak to interesuje ?
-Jestem krewną Diany Barry, która jest koleżanką pańskiej córeczki. Ostatnio pańska córeczka starała się poprawić mi humor.
-Tak Sara to prawdziwe słoneczko -rzekł Ralp z czułą dumą. Jej matka też była takim promykiem słońca w moim życiu.
-Pańska żona nie żyje ?
-Zmarła kilka lat temu, gdy Sara była jeszcze malutka -odparł mężczyzna.
-Przykro mi -rzekła ciocia Józefina. Rozumiem co pan musiał wtedy czuć.
-Rozumie pani ?
-Wiem, że nie wyglądam, ale kiedyś też byłam młoda i zakochana -rzekła Józefina. Mój narzeczony był marynarzem i zginął na morzu. Później nie chciałam się się już nigdy z nikim wiązać. Rodzina mi mówi, że za bardzo zgorzkniałam i straciłam 50 lat na życie samymi wspomnieniami.
Może mają rację. Zazdroszczę panu, że ma w domu dziecko i nie czuję się samotny.
-Dzieci to połowa szczęścia.
-Połowa ?
-Dzieci to nie wszystko -odparł mężczyzna w zamyśleniu.
-Jest pan jest jeszcze młody i może się jeszcze po raz drugi ożenić -rzekła ciocia Józefina.
-Czy to nie byłaby zdrada Eloidi ?
-A ona by chciałaby by pan był szczęśliwy -spytała ciocia Józefina.
Niech pan nie popełniam moich błędów. Jestem starą babą i w sumie nie powinnam się wtrącać w sprawy obcych ludzi, ale bardzo polubiłam pańską córeczkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scarlet13 dnia Wto 14:25, 31 Sty 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:43, 31 Sty 2023    Temat postu:

Ralp'owi podoba się doktor Marigold, ale wciąż pamięta swoją żonę Elodie. Chyba jeszcze nie jest gotowy na nowy związek. Zastanawia się, czy to byłaby zdrada. Na szczęście Józefina Barry rozwiewa jego wątpliwości.
Jak właściwie na imię ma pan Crewe? Na początku opowiadania występuje jako Ralf, a teraz jako Ralp...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:16, 01 Lut 2023    Temat postu:

Często tak bywa, że pamięć o kimś nie pozwala związać się z kimś innym. Ciekawe, czy Ralph i Marigold zostaną parą?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Mgiełki z myśli Scarlet Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin