|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 16:48, 08 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 17:54, 10 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
***
Dochodziła jedenasta, gdy Adam zapukał do drzwi okazałej rezydencji będącej własnością Richarda LaMarr. Czekał dłuższą chwilę zanim mu otworzono. W progu przywitał go młody mężczyzna, lat około trzydziestu. Szczupły, niemal tak wysoki, jak Adam, miał czarne, krótkie włosy, a po bokach twarzy, okolonej brodą wiły się długie pejsy. Spod czarnego chałatu widać było białą koszulę. Stroju dopełniał czarny kapelusz.
• Pan Cartwright, jak mniemam – rzekł na widok Adama mężczyzna i obojętnym, wyzutym z wszelkich emocji głosem, stwierdził: - jest pan trzy minuty przed czasem. Musi pan poczekać.
• Poczekam. - Adam skinął głową.
• Doskonale. Za trzy minuty po pana przyjdę – odparł mężczyzna i zatrzasnął drzwi. Adam nawet się nie zdziwił. Zbyt dobrze wiedział, czego może spodziewać się po ojcu Naomi. Był niemal pewien, że stary drań nie odmówi sobie żadnej okazji, aby go upokorzyć. Pamiętając, o co toczy się gra, Adam nie miał zamiaru dać się sprowokować. Skoro ma czekać, to będzie czekał. Stanął tyłem do drzwi i objąwszy się ramionami spojrzał w niebo. Było bezchmurne i niezwykle niebieskie. Słońce świeciło jasno i robiło się coraz cieplej. Pomyślał, że zamiast stać tu i czekać na „audiencję” u Goldbluma powinien być ze swoim synkiem. Przymknął oczy i nagle ujrzał twarz zmarłej żony. Uśmiechała się łagodnie do niego, tak jakby chciała dodać mu otuchy. Widzenie pierzchło wraz z gwałtownym otwarciem drzwi frontowych.
• Wybiła jedenasta. Pan Goldblum oczekuje pana – powiedział ten sam mężczyzna, co trzy minuty wcześniej i odkręciwszy się na pięcie ruszył w głąb ciemnego korytarza. Adam nic nie odpowiedziawszy, udał się za mężczyzną. Po chwili weszli do dużego, jasnego salonu, z którego czworo drzwi prowadziło do dalszych pomieszczeń. Tu, mężczyzną ruchem dłoni kazał Adamowi zaczekać, a sam podszedł do pierwszych z prawej drzwi i niemal z nabożeństwem do nich zapukał. Po chwili dało się słyszeć donośny i ostry głos Goldbluma:
• Wejść!
Mężczyzna, jakby skulił się w sobie i nacisnął klamkę. Otworzywszy cicho drzwi zakomunikował:
• Panie Goldblum, ten goj, Cartwright już jest.
• Punktualnie – stwierdził Goldblum i z niedowierzaniem kręcąc głową, dodał: - coś takiego. No, dobrze. Powiedz mu, Mosze, niech wejdzie i zostaw nas samych.
• Jak pan sobie życzy, panie Goldblum – odparł mężczyzna kłaniając się nisko, po czym spojrzawszy na Adama rzekł głośno: - szanowny pan Goldblum oczekuje.
Gdy Adam wszedł do gabinetu byłego teścia, ten zauważył:
• Nic się nie zmieniłeś od naszego ostatniego spotkania, Cartwright.
• Nie mogę tego samego powiedzieć o panu – odparł Adam, zdejmując kapelusz. Nie doczekawszy się zaproszenia, żeby spoczął, podszedł do krzesła ustawionego na wprost ogromnego biurka, za którym siedział Aaron Goldblum i usiadł na nim.
• To, co mam do powiedzenia nie wymaga rozsiadania się – zauważył kąśliwie Aaron.
• W moim środowisku, gdy ktoś kogoś zaprasza, to nawet jeśli nie darzy go sympatią, to okazuje mu się choć minimum szacunku.
• Szacunku? Na to trzeba sobie zasłużyć.
• Akurat w tym zgadzam się z panem.
• Aż dziwne, że w czymkolwiek się zgadzamy – mruknął Goldblum. - Nie zaprosiłem ciebie, Cartwright, żeby przerzucać się słowami. Sprawa jest prosta. Jutro w południe chcę widzieć tu mojego wnuka.
• Pan ma wnuka? - spytał ze zdziwieniem Adam.
• To miał być żart?
• Nie, tylko pytanie.
• Chcesz mnie sprowokować? Uważaj, bo możesz pożałować – zagroził Aaron podniesionym głosem.
• Nie jest to moim zamiarem – odparł Adam. – Po prostu wyraziłem swoje zdziwienie. Mówi pan o wnuku. A gdzie pan był siedem lat temu, gdy urodził się Matthew?
• Nie bądź bezczelny, Cartwright! Zhańbiłeś, ukradłeś mi córkę! Moje jedyne dziecko!
• Pana córka, czy to się panu podoba, czy nie, była moją żoną. Byliśmy małżeństwem, tak w obliczu Boga, jak i prawa.
• Prawa?! Czyjego prawa?! Dla mnie jedynym prawem jest Halacha!*)
• A dla mnie Konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki. Dla pana też powinna być, bo żyje pan tu, w Ameryce, a nie w Rosji – odparł z całym spokojem Adam.
• Co takiego?! – wrzasnął poczerwieniały na twarzy Goldblum i z trudem panując nad sobą, rzekł: - nie zamierzam dyskutować z kimś takim, jak ty. To, co miałem do powiedzenia, powiedziałem. Chłopak ma być tu jutro, o dwunastej.
• A jeśli, nie?
• To wtedy przekonasz się, czym jest to twoje prawo – Aaron z ironią spojrzał na Adama. - A teraz idź już. I tak wystarczająco dużo czasu przez ciebie zmarnowałem.
• Już wychodzę – powiedział Adam. – Mam tylko jedno pytanie: dlaczego tak nagle zainteresował się pan moim synem?
• Nie rozumiem tego pytania. To mój wnuk i mam prawo go poznać.
• A jeśli on tego nie chce?
• Od kiedy to dzieci, o czymkolwiek decydują?! Dosyć tego! – Goldblum uderzył pięścią w biurko i rzucił: - dobrze ci radzę, nie zadzieraj ze mną. Czy to jasne?!
• Tak. Bardzo jasne. – Odparł z przekąsem Adam, po czym wstając z krzesła, powiedział: - nie przyprowadzę tu Matthew. Jeżeli faktycznie chce pan poznać wnuka, to zapraszam do Ponderosy. To niedaleko stąd. Myślę, że dwunasta w południe będzie idealną porą.
• Mosze!!! - wrzasnął Aaron.
• Tak, panie Goldblum – mężczyzna, pojawił się bezszelestnie, niczym zjawa.
• Wyprowadź gościa.
• Nie ma takiej potrzeby – rzekł Adam zakładając kapelusz na głowę. - Trafię do drzwi.
***
Opuściwszy niegościnne progi rezydencji LaMarra, Adam, jednym szarpnięciem dłoni uwolnił się od tasiemki perfekcyjnie zawiązanej pod brodą. Rozpiął kołnierzyk koszuli i głęboko odetchnął raz i drugi, próbując uspokoić nerwy. Rozmowa z Goldblumem nie przebiegła po jego myśli. Jadąc na to spotkanie gdzieś w głębi duszy miał nadzieję na porozumienie. Wbrew faktom łudził się, że Goldblum zaskoczy go i powie, że przyjechał jedynie po to, aby poznać swego jedynego wnuka. Zamiast tego wydał beznamiętny rozkaz dostarczenia Matta przed jego oblicze. Adam nie był w stanie zrozumieć, jak można być tak nieczułym i okrutnym człowiekiem. Zapragnął natychmiast znaleźć się w domu. Szybkim krokiem ruszył podjazdem wyłożonym tłuczonym kamieniem, u którego końca, czekał jego wierzchowiec przywiązany do wyjątkowo ozdobnego koniowiązu, przypominającego rzeźbieniami indiański totem. Był to spadek po poprzednich właścicielach, którzy dorobiwszy się ogromnego majątku, niestety, nie grzeszyli dobrym smakiem. Adam podszedł do swojego konia i sprawdziwszy dopięcie popręgu, mruknął:
• Zabierajmy się stąd, Frost. Nic tu po nas.
Gdy miał już dosiąść konia nagle spomiędzy rosnących tuż obok krzewów różanecznika usłyszał czyjś cichy, drżący głos:
• Panie Cartwright… panie Cartwright, proszę zaczekać. Muszę z panem porozmawiać, ale proszę niech pan udaje, że robi pan coś przy siodle.
Adam znieruchomiał, gdy zobaczył wśród krzewów ubraną na czarno z chustką na głowie młodą jeszcze kobietę. Zanim zorientował się, że była to matka Naomi, doznał złudzenia, że stoi przed nim jego zmarła żona. Po chwili, gdy jeszcze raz poprosiła go o chwilę rozmowy, rozejrzał się dyskretnie wokół i obszedłszy konia, stanął przy nim z drugiej strony udając, że coś sprawdza przy siodle.
• Pani Goldblum, czym mogę pani służyć? - spytał ledwie poruszając ustami.
• Nie mam za dużo czasu. Nam, żydowskim kobietom nie wolno sam na sam rozmawiać z mężczyzną, ale ja musiałam. Panie Cartwright, niech pan nie ulega mojemu mężowi i w żadnym wypadku nie oddaje mu Matthew.
• Nie ma o tym mowy – zapewnił Adam. - Dlaczego pani sądzi, że mógłbym zrobić coś takiego?
• Proszę wybaczyć, ale mój mąż jest zdolny do wszystkiego. On jest owładnięty chęcią zemsty. Do tego w ostatnich latach stał się jeszcze bardziej radykalny w wierze. We wszystkim słucha naszego rabina, a cadyk jest dla niego wyrocznią. Mój mąż chce odebrać panu dziecko i oddać je do chederu, a potem po jesziwie**) cadykowi. Wie pan, czym jest cheder?
• To żydowska szkoła.
• W której chłopcy pozbawieni kontaktu z rodziną, siłą zmuszani są do posłuszeństwa. Nie chcę takiego losu dla mojego jedynego wnuka. Rozumie pan?
• Rozumiem – odparł Adam spoglądając ponad siodłem w okna rezydencji. Chciał upewnić się, że nikt im się nie przygląda. - Zapewniam panią, pani Goldblum, że tak się nie stanie.
• Proszę nie lekceważyć mojego męża – rzekła Estera Goldblum. - On może nawet posunąć się do porwania dziecka. Błagam pana, pilnujcie Matthew. Nie zostawiajcie go ani na minutę samego.
• Czy pani coś wie? Coś o planach pani męża w stosunku do Matta.
• Wiem, że ma nakaz. Rozmawiał o tym ze swoimi asystentami. Podsłuchałam ich.
• Co za nakaz? Przez kogo podpisany? - spytał zdumiony Adam.
• Tego nie wiem, ale wszyscy oni byli niezwykle zadowoleni. Mosze, jeden z asystentów męża, powiedział, że z takim dokumentem będzie pan musiał oddać im chłopca. Błagam niech pan zrobi wszystko, żeby tak się nie stało.
• Niech pani się nie obawia. Prawo jest po mojej stronie – zapewnił Adam.
• Widać, że nie zna pan mojego męża. On gotów jest porwać Matthew, a pana zniszczyć. Nigdy nie odpuszcza, zwłaszcza, jeśli kogoś nienawidzi. Muszę już iść. W każdej chwili mogą spostrzec moją nieobecność. Żegnam pana, panie Cartrwight. - Estera spojrzała na Adama wzrokiem pełnym smutku i jakby niemej prośby, ale zaraz spuściła oczy i odwróciła się plecami z zamiarem odejścia. Wtedy Adam rzekł:
• Pani Goldblum, dziękuję pani. Jeśli mógłbym pani jakoś pomóc, lub coś zrobić, to proszę powiedzieć.
• Chce mi pan pomóc? - spytała zdziwiona Estera i uśmiechnąwszy się smutno powiedziała: - mnie już nie da się pomóc. Zawiodłam własną córkę i nigdy sobie tego nie wybaczę. Muszę z tym żyć, ale wnuka nie pozwolę skrzywdzić. Właściwie, to jest coś, co mógłby pan dla mnie zrobić.
• Słucham.
• Proszę powiedzieć Matthew, że jego bobe***) bardzo go kocha i cały czas o nim myśli, i że ma nadzieję, że może kiedyś zobaczy go i uściska. Proszę mu to powiedzieć – Estera uśmiechnęła się przez łzy.
• Powiem – zapewnił wzruszony Adam – na pewno mu powiem.
Po chwili został sam. Stał, jak ogłuszony. Informacje, które przekazała mu Estera nie pozostawiały żadnych złudzeń, co do intencji Goldbluma. Nie pozostawało więc nic innego, jak szybko wrócić do domu i zastanowić się nad dalszym działaniem. Ciche rżenie konia i chrzęst kamieni na podjeździe, ostrzegły go że ktoś się zbliża. Tym kimś był Mosze. Adam nie zważając na asystenta Goldbluma odwiązał wierzchowca i miał zamiar go dosiąść, gdy mężczyzna rzucając mu przenikliwe spojrzenie, spytał:
• Co pan tu jeszcze robi?
• Sprawdzałem popręgi. Nie chciałbym w drodze do domu mieć niemiłej niespodzianki – odparł Adam.
• Sugeruje pan, że ktoś z nas majstrował przy siodle? - spytał z oburzeniem Mosze.
• Tego nie powiedziałem.
• W takim razie proszę już jechać. Chyba zdążył się pan zorientować, że nie jest pan tu mile widziany.
• Co do tego nie mam żadnych wątpliwości – odparł Adam i nie spoglądając na mężczyznę, spiął konia i ruszył galopem. Mosze stał przez chwilę nieruchomo, jakby chciał upewnić się, że jeździec nie zawróci, po czym rozejrzawszy się po rozległym dziedzińcu ruszył w stronę domu mrucząc pod nosem:
• Stary, jak zwykle ma jakieś omamy.
***
_________________________________________________________
*) Halacha – (hebr. droga, prawo, sposób postępowania), całość przepisów prawnych i religijnych oraz reguł postępowania normujących życie wyznawców judaizmu. W węższym znaczeniu Halacha to tradycyjne prawo żydowskie przekazywane ustnie, podstawa Miszny, czyli najstarszej części Talmudu, będącego uporządkowanym zbiorem prawa ustnego uzupełniający prawo pisane, czyli Torę.
**) Jesziwa - rodzaj wyższej szkoły talmudycznej dla nieżonatych studentów. Dawniej pobierali w niej nauki chłopcy w wieku od 13 lub 14 do dwudziestu kilku lat, absolwenci chederu lub szkoły zwanej talmud tora. Po ukończeniu jesziwy niektórzy otrzymywali smichę, która uprawniała do objęcia stanowiska rabina.
***) Bobe - to w jidysz babcia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 16:10, 11 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | • Pan Cartwright, jak mniemam – rzekł na widok Adama mężczyzna i obojętnym, wyzutym z wszelkich emocji głosem, stwierdził: - jest pan trzy minuty przed czasem. Musi pan poczekać.
• Poczekam. - Adam skinął głową.
• Doskonale. Za trzy minuty po pana przyjdę – odparł mężczyzna i zatrzasnął drzwi. |
A co on się tak wygłupia z tą punktualnością?
Cytat: | Nie doczekawszy się zaproszenia, żeby spoczął, podszedł do krzesła ustawionego na wprost ogromnego biurka, za którym siedział Aaron Goldblum i usiadł na nim.
• To, co mam do powiedzenia nie wymaga rozsiadania się – zauważył kąśliwie Aaron.
• W moim środowisku, gdy ktoś kogoś zaprasza, to nawet jeśli nie darzy go sympatią, to okazuje mu się choć minimum szacunku. |
Goldblum nie grzeszy uprzejmością
Cytat: | Mówi pan o wnuku. A gdzie pan był siedem lat temu, gdy urodził się Matthew?
• Nie bądź bezczelny, Cartwright! Zhańbiłeś, ukradłeś mi córkę! Moje jedyne dziecko!
• Pana córka, czy to się panu podoba, czy nie, była moją żoną. Byliśmy małżeństwem, tak w obliczu Boga, jak i prawa. |
Właśnie! Była jego legalną żoną
Cytat: | • Prawa?! Czyjego prawa?! Dla mnie jedynym prawem jest Halacha!*)
• A dla mnie Konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki. Dla pana też powinna być, bo żyje pan tu, w Ameryce, a nie w Rosji – odparł z całym spokojem Adam.
• Co takiego?! – wrzasnął poczerwieniały na twarzy Goldblum ... |
Oczywiście! Jeśli mieszka i jest obywatelem Stanów Zjednoczonych Ameryki, to dla niego też konstytucja powinna być obowiązującym prawem
Cytat: | ...- nie przyprowadzę tu Matthew. Jeżeli faktycznie chce pan poznać wnuka, to zapraszam do Ponderosy. To niedaleko stąd. Myślę, że dwunasta w południe będzie idealną porą.
• Mosze!!! - wrzasnął Aaron.
• Tak, panie Goldblum – mężczyzna, pojawił się bezszelestnie, niczym zjawa.
• Wyprowadź gościa.
• Nie ma takiej potrzeby – rzekł Adam zakładając kapelusz na głowę. - Trafię do drzwi. |
No to sobie porozmawiali
Cytat: | Muszę z panem porozmawiać, ale proszę niech pan udaje, że robi pan coś przy siodle.
Adam znieruchomiał, gdy zobaczył wśród krzewów ubraną na czarno z chustką na głowie młodą jeszcze kobietę. Zanim zorientował się, że była to matka Naomi, doznał złudzenia, że stoi przed nim jego zmarła żona. Po chwili, gdy jeszcze raz poprosiła go o chwilę rozmowy, rozejrzał się dyskretnie wokół i obszedłszy konia, stanął przy nim z drugiej strony udając, że coś sprawdza przy siodle.
• Pani Goldblum, czym mogę pani służyć? - spytał ledwie poruszając ustami. |
Matka Naomi chce z nim porozmawiać. Chyba jednak nie we wszystkim zgadza się z mężem
Cytat: | Panie Cartwright, niech pan nie ulega mojemu mężowi i w żadnym wypadku nie oddaje mu Matthew.
• Nie ma o tym mowy – zapewnił Adam. - Dlaczego pani sądzi, że mógłbym zrobić coś takiego? |
Zdecydowanie nie zgadza się z mężem. Jest chasydką, więc musi mieć bardzo ważny powód
Cytat: | Proszę wybaczyć, ale mój mąż jest zdolny do wszystkiego. On jest owładnięty chęcią zemsty. Do tego w ostatnich latach stał się jeszcze bardziej radykalny w wierze. We wszystkim słucha naszego rabina, a cadyk jest dla niego wyrocznią. Mój mąż chce odebrać panu dziecko i oddać je do chederu, a potem po jesziwie**) cadykowi. Wie pan, czym jest cheder?
• To żydowska szkoła.
• W której chłopcy pozbawieni kontaktu z rodziną, siłą zmuszani są do posłuszeństwa. Nie chcę takiego losu dla mojego jedynego wnuka. Rozumie pan? |
A! Łotr kosztem Matta chce wkupić się w łaski cadyka
Cytat: | - Zapewniam panią, pani Goldblum, że tak się nie stanie.
• Proszę nie lekceważyć mojego męża – rzekła Estera Goldblum. - On może nawet posunąć się do porwania dziecka. Błagam pana, pilnujcie Matthew. Nie zostawiajcie go ani na minutę samego.
• Czy pani coś wie? Coś o planach pani męża w stosunku do Matta.
• Wiem, że ma nakaz. Rozmawiał o tym ze swoimi asystentami. Podsłuchałam ich.
• Co za nakaz? Przez kogo podpisany? - spytał zdumiony Adam.
• Tego nie wiem, ale wszyscy oni byli niezwykle zadowoleni. Mosze, jeden z asystentów męża, powiedział, że z takim dokumentem będzie pan musiał oddać im chłopca. Błagam niech pan zrobi wszystko, żeby tak się nie stało. |
Czyli Goldblum chce skorzystać z tego pogardzanego przez siebie prawa państwa w którym żyje? Jeśli to nie poskutkuje to może posunąć się do porwania wnuka
Cytat: | • Chce mi pan pomóc? - spytała zdziwiona Estera i uśmiechnąwszy się smutno powiedziała: - mnie już nie da się pomóc. Zawiodłam własną córkę i nigdy sobie tego nie wybaczę. Muszę z tym żyć, ale wnuka nie pozwolę skrzywdzić. Właściwie, to jest coś, co mógłby pan dla mnie zrobić.
• Słucham.
• Proszę powiedzieć Matthew, że jego bobe***) bardzo go kocha i cały czas o nim myśli, i że ma nadzieję, że może kiedyś zobaczy go i uściska. Proszę mu to powiedzieć – Estera uśmiechnęła się przez łzy. |
Na pomoc Naomi jest już za późno, może uda się jej pomóc wnukowi. Dobrze, że Matt ma kochającą babcię
Kolejna część opowiadania. Już z Goldblumami. Cóż, Goldblum mnie nie zawiódł - okazał się małostkowym, okrutnym i bezdusznym człowiekiem. Nic ująć, nic dodać. Mile mnie zaskoczyła jego żona. Dla niej rozmowa z Adamem to chyba był akt odwagi. Ostrzegła go i przekazała wyrazy miłości dla wnuka. Dodam, że jedynego wnuka. Goldblum pogardza prawami gojów, ale, kiedy tego potrzebuje - korzysta z nich. Ciekawe, czy uda mu się wykonać nakaz odebrania chłopca rodzinie Cartwrightów? Może spróbuje go porwać? Jak postąpi Adam? Czy będzie trzymał ię prawa? Czy może ukryje Matta? No i problem z Mattem, który podsłuchał gadaninę plotkarskiego kowboja i zinterpretował po swojemu. Czy chłopiec zamierza uciec z dom? Na wiernym Karmelku? Adama pewnie czeka jeszcze jedna rozmowa. Trudniejsza, bo z rozżalonym synkiem ... jak dalej potoczą się losy rodziny? Autorka pewnie wie i oby jak najprędzej podzieliła się z nami tą wiedzą ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 16:11, 11 Sty 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 19:36, 11 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Aaron Goldblum to, jak zauważyłaś okrutny i bezduszny człowiek. Mówiąc kolokwialnie, ma nierówno pod dekielkiem. Zastanawiam się, co musiałoby się stać, żeby Aaron opamiętał się. Estera, jego żona zdobyła się na ogromny akt odwagi. Boi się go, ale miłość do wnuka jest silniejsza niż strach.
Dziękuję bardzo za komentarz. Biorę się do pisania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 16:38, 14 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 0:24, 16 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
***
Tymczasem Matthew był w boksie Karmelka i tulił się do niego. Kucyk z wyjątkową cierpliwością znosił trochę dziwne zachowanie swojego małego właściciela. Stał bez ruchu, tak jakby wyczuwał smutek chłopca. Matthew, zrozumiawszy na opak podsłuchaną rozmowę dwóch kowboi, poczuł niesamowite rozżalenie. Cóż tu dużo mówić, był w stu procentach przekonany, że ojciec go odda temu nieznanemu dziadkowi, którego on Matt, nie znał i szczerze nienawidził. Czuł się tak bardzo samotny. Nie wiedział komu mógłby się zwierzyć ze swych obaw. Pomyślał o Holly, ale zaraz odrzucił tę myśl, tłumacząc sobie, że skoro dziewczyna nie chciała zostać jego mamą, to znaczy, że już wcześniej wiedziała, że jego tata chce go oddać, a właściwie sprzedać. Jak to mówił jeden z kowboi: „Goldblum gotów jest zapłacić sto tysięcy dolarów. Pokaż mi takiego, który pogardziłby taką sumką. Mówię ci, Adam pojechał, żeby dogadać się z tym Żydem...”. Sto tysięcy dolarów to bardzo dużo. Nawet Matthew to wiedział, ale myślał, że tata naprawdę go kocha. Mówił mu przecież o tym kilka razy. Czyżby kłamał? Chyba tak, skoro teraz chciał go sprzedać. Oczy chłopca zaszkliły się łzami. Przytulił się mocniej do kucyka, który zastrzygł uszami i ostrzegawczo parsknął. Ktoś wszedł do stajni. Matthew otarł łzy grzbietem dłoni i wyjrzał z boksu. W drzwiach stajni stała Holly i rozglądała się. W innej sytuacji Matt powitałby ją z radością, teraz jednak cofnął się mając nadzieję, że kobieta go nie zauważy.
• Matti, nie chowaj się. Wiem, że tu jesteś – rzekła pogodnie Holly. - Pan Monroe powiedział mi, gdzie cię znaleźć.
Gdy odpowiedziała jej cisza uśmiechnęła się tylko i podeszła do boksu Karmelka. Chłopiec, udając, że nie widzi Holly, szczotkował energicznie swojego rumaka.
• Dzień dobry, Matti. Wołałam ciebie.
• Nie słyszałem – mruknął chłopiec.
• Zdarza się, zwłaszcza gdy człowiek jest bardzo zajęty pracą. Lubisz opiekować się swoim kucykiem?
• Lubię, przecież wiesz – Matt wzruszył drobnymi ramionami.
• Wiem – Holly kiwnęła głową i uśmiechnęła się do chłopca.
• To, po co pytasz – rzucił niemal wrogo.
• O, zdaje się, że nie masz dzisiaj najlepszego nastroju. Powiesz mi, co się stało?
• Nie.
• Jesteśmy przyjaciółmi. Pamiętasz? Możesz mi wszystko powiedzieć.
• Nie mam nic do powiedzenia.
• Matti, czy zrobiłam coś, lub coś powiedziałam, co cię uraziło? - spytała Holly głaszcząc po szyi Karmelka, który rozpoznawszy ją z ufnością poddawał się pieszczotom.
• Nie – odparł chłopczyk uciekając spojrzeniem w bok.
• To dlaczego tak dziwnie się zachowujesz?
• Bo tak chcę – odparł z zaciętą miną Matt. Holly zaskoczona reakcją chłopca po dobrej chwili stwierdziła:
• To było niegrzeczne z twojej strony. Chłopiec, którego znam nigdy tak by się nie zachował, ale rozumiem, że obawiasz się spotkania z nowymi dziadkami.
• Wcale nie – mruknął chłopiec i wróciwszy do szczotkowania kucyka, dodał: - daj mi spokój.
• Skoro nie chcesz ze mną rozmawiać, to trudno. Choć prawdę mówiąc miałam nadzieję, że miło spędzę z tobą czas. Może jutro będziesz miał lepszy nastrój. Do zobaczenia, Matti – rzekła kobieta, a wtedy Matthew spytał:
• Holly, odpowiesz mi na jedno pytanie?
• Oczywiście. Słucham?
• Czy można sprzedać człowieka?
• A skąd ci to przyszło do głowy? - Holly nie potrafiła ukryć zaskoczenia.
• Odpowiedz.
• Wiesz, to jest bardzo trudne pytanie. Kiedyś handlowano ludźmi, teraz to też się zdarza, ale... dlaczego pytasz?
• Czytałem o tym – odparł Matthew.
• A, co to była za książka? Podasz mi tytuł?
• Nie pamiętam, a poza tym to wcale nie była książka, tylko pisali o tym w gazecie.
• Rozumiem – Holly pokiwała głową. - Bardzo cię to interesuje?
• Nie tak bardzo. Po prostu chciałem wiedzieć – odparł Matthew i wrócił do przerwanego zajęcia, dając tym samym kobiecie do zrozumienia, że nie chce już dłużej rozmawiać.
• Oczywiście – mruknęła Holly i wyszła ze stajni.
***
• Jedzie. Coś szybko mu poszło. - Joe na widok galopującego Adama podniósł się z ziemi. Razem z Loganem Carterem czekał na niego w umówionym wcześniej miejscu.
• To nie wróży najlepiej – zauważył Logan stanąwszy obok swojego wierzchowca.
• Myślisz, że pokłócili się?
• Zaraz się przekonamy – odparł Carter i osłaniając dłonią oczy przed słońcem przyglądał się nadjeżdżającemu Adamowi. Gdy ten osadził ostro konia tuż przed nim, Logan spytał: - jak poszło?
• A, jak myślisz?! Ten bydlak chce moje dziecko!
• To było do przewidzenia – wtrącił Joe.
• Co ty powiesz?! - warknął z sarkazmem Adam.
• Czego się wściekasz? Już nic nie można powiedzieć?
• Można, byle z sensem.
• Panowie, spokojnie – rzekł Carter. - Najlepiej zrobimy, jak teraz pojedziemy do was. Adam opowie nam, jak przebiegła rozmowa z Goldblumem i wtedy zastanowimy się, co dalej.
• Wreszcie, jakieś rozsądne słowa – stwierdził Adam. - Na, co czekacie? Wsiadajcie na konie.
W niecałą godzinę później mężczyźni byli już w Ponderosie. Na podwórzu zastali Bena rozmawiającego z Fredem Berensem, zarządcą Ponderosy. Na ławeczce tuż przy stajni siedział Speed Monroe, a pod drewutnią stało trzech pracowników rancza. Zaraz też w drzwiach domu pojawił się zaciekawiony Hoss. Adam zeskoczył z konia i podprowadził go do koryta z wodą. Ben nie musiał pytać syna, jak poszła rozmowa z Goldblumem, bowiem jego mina mówiła wszystko. Tymczasem Adam spojrzawszy na ojca spytał:
• Gdzie Matthew?
• Jest w stajni u Karmelka.
• Holly jest z nim?
• Nie. Była krótko, a potem poszła do domu.
• Coś się stało? Miała spędzić z Mattem całe popołudnie.
• Zdaje się, że musiała nagle wrócić do domu. Wyjaśnicie to sobie później, a teraz powiedz, jak poszło z Goldblumem?
• Nie tak jak bym chciał – odparł Adam i zwróciwszy się do Speeda, poprosił: - mógłbyś zająć się końmi?
• Jasne – mężczyzna poderwał się z ławeczki i wziął wodze Frosta z rąk Adama. Wyglądał przy tym tak jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował.
W kilka minut później Adam, z trudem unikając przekleństw, zdał relację ze spotkania z Goldblumem. Jego ojciec i bracia, podobnie, jak detektyw Carter uważnie przysłuchiwali się relacji. Rozumieli doskonale, co przeżywał Adam. Im również pchały się na usta słowa uważane powszechnie za nieparlamentarne.
***
• Cóż mogę powiedzieć – Logan Carter potoczył wzrokiem po poważnych twarzach mężczyzn zgromadzonych w salonie domu Cartwrightów – postawa Goldbluma wcale mnie nie zaskoczyła. Spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Zastanawia mnie natomiast coś innego.
• A mianowicie? - Ben wyczekująco spojrzał na detektywa.
• Chodzi mi o panią Goldblum – odparł Carter. - To trochę niezwykłe, że z tobą rozmawiała, Adamie.
• A, co może być w tym niezwykłego? - Adam wzruszył ramionami.
• Nie zapominaj, że pani Goldblum to chasydka. Takie kobiety, jak ona nie zrobią nic bez woli mężczyzny, pod którego władzą się znajdują.
• O czym ty mówisz? To zabrzmiało jakby były trzymane w niewoli - Joe zdziwiony popatrzył na Logana, podobnie, jak jego brat, Hoss.
• Z naszego punktu widzenia tak to wygląda, ale przyznaj Joe, że w naszej kulturze kobiety też są ograniczane i to na różne sposoby.
• To chyba nie najlepsze porównanie – zauważył Joe. - Nasze kobiety mają sporo swobody.
• Czyżby? - spytał z kpiną Logan. - Możesz podać przykład.
• No… choćby… czy ja wiem… - Joe skonsternowany podrapał się po głowie, a Hoss robiąc dziwną minę spoglądał w sufit.
• Otóż to właśnie – rzekł Carter.
• Chyba nie będziemy teraz rozmawiać o swobodach naszych kobiet – zauważył Ben. - Proponuję, żebyśmy wrócili do kwestii nas interesującej. Domyślam się, co pana zaskoczyło w zachowaniu pani Goldbum, ale chyba można to łatwo wyjaśnić.
• I tak i nie. Widzi pan, pani Estera, jaką znam to kobieta zamknięta w sobie, bezwarunkowo podporządkowana mężowi. Widziałem ją może dwa razy, a i to przelotnie. Wydawała się bardzo zawstydzona i zdenerwowana tym faktem, a musicie pamiętać, że chasydki, aż do czasu ślubu pozostają po wyłączną władzą ojca, a potem męża. Taka kobieta nigdy nie powinna znaleźć się sam na sam z obcym mężczyzną. To mogłoby być nawet podstawą do rozwodu. Rozumiecie więc, że pani Estera kontaktując się, z Adamem, podjęła ogromne ryzyko. A skoro tak, to albo zrobiła to albo na wyraźne polecenie męża, albo...
• Z własnej inicjatywy – dokończył Ben.
• To całkiem możliwe – przytaknął Logan. - Rozmawiałem z nią tylko przez chwilę i wiecie o kogo mnie zapytała?
• O Matthew – powiedział cicho Adam.
• Owszem. Dlatego myślę, że pani Goldblum przedkłada miłość do wnuka ponad lojalność małżeńską. I w tym upatruję szansę dla nas.
• To znaczy? - zainteresował się Hoss.
• Tylko ona może odwieść męża od szaleńczego pomysłu odebrania dziecka twojemu bratu.
• Ale jak? Sam powiedziałeś, że pani Estera we wszystkim musi słuchać męża i jest pod jego ogromnym wpływem.
• Masz rację, ale czasem nawet ktoś taki, jak pani Goldblum ma po prostu dość. Długie lata znosiła despotyzm męża, uznając, że to normalne. Wyrzekła się córki, jedynego dziecka, bo tak kazał jej mąż. Myślę, że w głębi serca bardzo z tego powodu cierpi, dlatego jest ogromne prawdopodobieństwo, że dla Matthew, choć go nie zna, będzie w stanie dużo zaryzykować. Już to, że powiedziała ci, Adamie o tym nakazie, świadczy o jej desperacji i odwadze.
• Też tak uważam – Adam skinął głową. - Gdy ze mną rozmawiała była naprawdę przerażona, ale też pełna determinacji. Nie musiała mnie ostrzegać przed swoim mężem, ale to zrobiła. Zrobiła to z miłości do Matthew.
• To znaczyłoby, że Goldblum jest pewny swego. Jeśli faktycznie ma nakaz to sprawa znacznie się skomplikuje – stwierdził Logan.
• Nie oddam syna! - krzyknął Adam. - Goldblum go nie dostanie, chyba, że po moim trupie!
• Spokojnie. Nie unoś się, synu. – Rzekł stanowczo Ben i dodał: - najpierw zobaczymy, czy Goldblum pojawi się jutro w Ponderosie.
• Szybciej przyśle jednego ze swoich asystentów.
• Lub swoją żonę – powiedział Carter.
• To akurat niemożliwe – prychnął Adam.
• Czyżby? Stary Goldblum to szczwany lis. Posunie się do wszystkiego, żeby osiągnąć cel.
• To samo powiedziała mi pani Estera – rzekł, po chwili zastanowienia, Adam.
• A widzisz. Myślisz, że po co Goldblum ciągnął tu ze sobą żonę? Stary cwaniak dobrze wie, że tylko ona może zdobyć zaufanie dziecka. Nakaz nakazem, ale babcia, która przypomni chłopcu utraconą mamę może wiele zdziałać. Rozumiecie?
• Tak, tylko, że Goldblum może się przeliczyć, o ile jego żona znajdzie się po naszej stronie – stwierdził Joe.
• Sądzę, że ona już jest po naszej stronie – powiedział Adam. - Musimy tylko utwierdzić ją w przekonaniu, że dobrze robi.
• To nie będzie łatwe, ale nie niemożliwe - zauważył Ben. - Tymczasem powinieneś porozmawiać z Mattem i przygotować go na ewentualne spotkanie z dziadkami.
• Jeśli, to z babcią. Nie sądzę, żeby Goldblum pofatygował się do nas. To przyniosłoby mu ujmę.
• Tak czy tak, porozmawiaj z synem. On dzisiaj jest jakiś nieswój. Właściwie to nie chciał rozmawiać z Holly i wciąż siedzi w stajni.
• Zaraz pójdę do niego – rzekł westchnąwszy Adam i zwracając się do Logana bardziej stwierdził niż spytał: - zostaniesz na obiedzie.
• Chciałbym, ale muszę odmówić – odparł Carter. - Mam jeszcze coś do załatwienia, ale jutro będę tu. Najpóźniej o jedenastej.
• W takim razie pozwól, że cię odprowadzę – rzekł Adam idąc z Loganem do drzwi. Gdy byli na podwórzu Adam skinął na wciąż siedzącego przy stajni Speeda i poprosił go, żeby przyprowadził wierzchowca Logana.
• Nie martw się – powiedział tymczasem Carter. - Nawet jeśli Goldblum ma nakaz, o którym mówiła pani Estera, to i tak nie zwycięży. Już moja w tym głowa.
• Dziękuję, przyjacielu – powiedział zmęczonym głosem Adam, a gdy Speed podprowadził konia Cartera, dodał: - uważaj na siebie.
• Jasne. – Logan uśmiechnął się dotykając ronda kapelusza, po czym już z siodła zapytał: - do Toliverów to w prawo od was?
• Tak. Jedziesz do Toliverów? - Adam zaskoczony spojrzał na detektywa.
• Nie tyle do nich, co do panny McCulligen. Miałem nadzieję, że spotkam ją tu w Ponderosie. Może nie wiesz, ale mamy wspólnego znajomego. Chciałem złożyć jej wyrazy szacunku. To piękna i niezwykle intrygująca kobieta – odparł Carter, uśmiechając się ponownie. Ten uśmiech jakoś nie spodobał się Adamowi. Przez ułamek sekundy poczuł ukłucie zazdrości. Potem jednak, gdy Logan zniknął mu z pola widzenia, wzruszył ramionami i z ciężkim sercem poszedł do stajni. Doprawdy, nie wiedział, co miałby powiedzieć własnemu synowi.
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Sob 0:30, 16 Sty 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 19:17, 16 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Cóż tu dużo mówić, był w stu procentach przekonany, że ojciec go odda temu nieznanemu dziadkowi, którego on Matt, nie znał i szczerze nienawidził. Czuł się tak bardzo samotny. Nie wiedział komu mógłby się zwierzyć ze swych obaw. Pomyślał o Holly, ale zaraz odrzucił tę myśl, tłumacząc sobie, że skoro dziewczyna nie chciała zostać jego mamą, to znaczy, że już wcześniej wiedziała, że jego tata chce go oddać, a właściwie sprzedać. |
Przyszłość Matta nie rysuje się w różowych barwach ... według niego oczywiście
Cytat: | Sto tysięcy dolarów to bardzo dużo. Nawet Matthew to wiedział, ale myślał, że tata naprawdę go kocha. Mówił mu przecież o tym kilka razy. Czyżby kłamał? Chyba tak, skoro teraz chciał go sprzedać. Oczy chłopca zaszkliły się łzami. Przytulił się mocniej do kucyka, który zastrzygł uszami i ostrzegawczo parsknął. Ktoś wszedł do stajni. Matthew otarł łzy grzbietem dłoni i wyjrzał z boksu. |
Tak, to spora suma, ale czy Adam sprzedałby Matta za nią? Zdecydowanie nie, ale Matt o tym jeszcze nie wie
Cytat: | Gdy odpowiedziała jej cisza uśmiechnęła się tylko i podeszła do boksu Karmelka. Chłopiec, udając, że nie widzi Holly, szczotkował energicznie swojego rumaka.
• Dzień dobry, Matti. Wołałam ciebie.
• Nie słyszałem – mruknął chłopiec.
• Zdarza się, zwłaszcza gdy człowiek jest bardzo zajęty pracą. Lubisz opiekować się swoim kucykiem?
• Lubię, przecież wiesz – Matt wzruszył drobnymi ramionami.
• Wiem – Holly kiwnęła głową i uśmiechnęła się do chłopca.
• To, po co pytasz – rzucił niemal wrogo. |
Chłopczyk czuje się zdradzony również przez Holly, więc i z nią nie chce rozmawiać
Cytat: | • Matti, czy zrobiłam coś, lub coś powiedziałam, co cię uraziło? - spytała Holly głaszcząc po szyi Karmelka, który rozpoznawszy ją z ufnością poddawał się pieszczotom.
• Nie – odparł chłopczyk uciekając spojrzeniem w bok.
• To dlaczego tak dziwnie się zachowujesz?
• Bo tak chcę – odparł z zaciętą miną Matt. Holly zaskoczona reakcją chłopca po dobrej chwili stwierdziła:
• To było niegrzeczne z twojej strony. Chłopiec, którego znam nigdy tak by się nie zachował, ale rozumiem, że obawiasz się spotkania z nowymi dziadkami.
• Wcale nie – mruknął chłopiec i wróciwszy do szczotkowania kucyka, dodał: - daj mi spokój. |
Jak na Matta, to wyjątkowo niegrzeczny tekst
Cytat: | Gdy ten osadził ostro konia tuż przed nim, Logan spytał: - jak poszło?
• A, jak myślisz?! Ten bydlak chce moje dziecko!
• To było do przewidzenia – wtrącił Joe.
• Co ty powiesz?! - warknął z sarkazmem Adam.
• Czego się wściekasz? Już nic nie można powiedzieć?
• Można, byle z sensem. |
Ale ... to, co powiedział Joe miało sens. Adam chyba chce na nim wyładować swój zły humor
Cytat: | W kilka minut później Adam, z trudem unikając przekleństw, zdał relację ze spotkania z Goldblumem. Jego ojciec i bracia, podobnie, jak detektyw Carter uważnie przysłuchiwali się relacji. Rozumieli doskonale, co przeżywał Adam. Im również pchały się na usta słowa uważane powszechnie za nieparlamentarne. |
Widać Goldblum popsuł humor wszystkim Cartwrightom i ich przyjaciołom
Cytat: | - To trochę niezwykłe, że z tobą rozmawiała, Adamie.
• A, co może być w tym niezwykłego? - Adam wzruszył ramionami.
• Nie zapominaj, że pani Goldblum to chasydka. Takie kobiety, jak ona nie zrobią nic bez woli mężczyzny, pod którego władzą się znajdują.
• O czym ty mówisz? To zabrzmiało jakby były trzymane w niewoli - Joe zdziwiony popatrzył na Logana, podobnie, jak jego brat, Hoss.
• Z naszego punktu widzenia tak to wygląda, ale przyznaj Joe, że w naszej kulturze kobiety też są ograniczane i to na różne sposoby.
• To chyba nie najlepsze porównanie – zauważył Joe. - Nasze kobiety mają sporo swobody.
• Czyżby? - spytał z kpiną Logan. - Możesz podać przykład.
• No… choćby… czy ja wiem… - Joe skonsternowany podrapał się po głowie, a Hoss robiąc dziwną minę spoglądał w sufit. |
Z tymi prawami kobiet to jednak różnie bywało. Nawet w Ameryce
Cytat: | - Rozmawiałem z nią tylko przez chwilę i wiecie o kogo mnie zapytała?
• O Matthew – powiedział cicho Adam.
• Owszem. Dlatego myślę, że pani Goldblum przedkłada miłość do wnuka ponad lojalność małżeńską. I w tym upatruję szansę dla nas.
• To znaczy? - zainteresował się Hoss.
• Tylko ona może odwieść męża od szaleńczego pomysłu odebrania dziecka twojemu bratu. |
Ciekawe co przeważy? Lojalność wobec męża, czy miłość do wnuka?
Cytat: | Stary Goldblum to szczwany lis. Posunie się do wszystkiego, żeby osiągnąć cel.
• To samo powiedziała mi pani Estera – rzekł, po chwili zastanowienia, Adam.
• A widzisz. Myślisz, że po co Goldblum ciągnął tu ze sobą żonę? Stary cwaniak dobrze wie, że tylko ona może zdobyć zaufanie dziecka. Nakaz nakazem, ale babcia, która przypomni chłopcu utraconą mamę może wiele zdziałać. Rozumiecie?
• Tak, tylko, że Goldblum może się przeliczyć, o ile jego żona znajdzie się po naszej stronie – stwierdził Joe.
• Sądzę, że ona już jest po naszej stronie – powiedział Adam. - Musimy tylko utwierdzić ją w przekonaniu, że dobrze robi. |
Tak, z panią Goldblum po swojej stronie mają szansę ... nawet jeśli Goldblum ma ten nakaz
Cytat: | – Logan uśmiechnął się dotykając ronda kapelusza, po czym już z siodła zapytał: - do Toliverów to w prawo od was?
• Tak. Jedziesz do Toliverów? - Adam zaskoczony spojrzał na detektywa.
• Nie tyle do nich, co do panny McCulligen. Miałem nadzieję, że spotkam ją tu w Ponderosie. Może nie wiesz, ale mamy wspólnego znajomego. Chciałem złożyć jej wyrazy szacunku. To piękna i niezwykle intrygująca kobieta – odparł Carter, uśmiechając się ponownie. Ten uśmiech jakoś nie spodobał się Adamowi. Przez ułamek sekundy poczuł ukłucie zazdrości. Potem jednak, gdy Logan zniknął mu z pola widzenia, wzruszył ramionami i z ciężkim sercem poszedł do stajni. Doprawdy, nie wiedział, co miałby powiedzieć własnemu synowi. |
Jednak poczuł ukłucie zazdrości, cóż ... wszystko odeszło na drugi plan wobec rozmowy z synem. Bardzo trudnej rozmowy
Kolejna część opowieści. Już z udziałem, a raczej wspomnieniem Goldblumów. Cały czas czają się w tle zagrażając spokojowi mieszkańców Ponderosy. Złowrogi pan Goldblum i jego posłuszna, cicha żona, która jednak ma swoje zdanie. Zupełnie inne niż mąż. Zobaczymy, czyje zdanie przeważy? Pan Goldblum ma za sobą pieniądze, prawo (jakiś nakaz), ludzi gotowych wykonywać jego polecenia ... jego żona ma za sobą ... no właśnie niewiele - przeświadczenie o słuszności postępowania, wyrzuty, ponieważ w odpowiedniej chwili nie sprzeciwiła się mężowi i ogromną miłość do wnuka. Dodam, że wnuka, którego nigdy nie wiedziała. Może to zdeterminuje ją do energiczniejszego działania i skutecznej pomocy. Zobaczymy. No i jeszcze to ukłucie zazdrości - przystojny detektyw wybierał się z wizytą do Holly. Podobnież ma z nią porozmawiać o wspólnym znajomym. Co na to Adam? Właściwie teraz powinien zająć się Mattem i Goldblumami, ale może znajdzie chwilę, żeby poprawić swoje notowania u Holly. Właściwie to oni się bardzo lubią ... a nawet więcej. Zobaczymy jak to wszystko dalej się potoczy. Oby jak najprędzej ... Czekam na kontynuację ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 12:19, 17 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Serdecznie dziękuję za komentarz.
Cytat: | Z tymi prawami kobiet to jednak różnie bywało. Nawet w Ameryce |
I tu masz rację. To jak postrzegamy kobiety te z XIX w., a i z XX również większość z nas wynosi z np. z seriali, filmów, czy literatury. Rzadko kiedy mówi się o losie kobiet biednych. Interesuje nas życie prawdziwych dam. Stąd pewnie taka poczytność np. "Przeminęło z wiatrem". Nawet w dzisiejszych czasach bardzo chcemy wierzyć, że ówczesne kobiety były prawdziwymi damami, a mężczyźni dżentelmenami. Oczywiście jest to ogromne uproszczenie. Czytam teraz "Ludową historię Stanów Zjednoczonych" Howarda Zinna. Autor poświęcił sporo uwagi roli kobiet w historii Ameryki. Zwrócił uwagę m.in. na to, że w standardowych opracowaniach o dziejach Ameryki właściwie nie mówi się o kobietach. Wygląda to tak, jakby ten kraj (i nie tylko) tworzyli jedynie mężczyźni. Kobiety w Ameryce były traktowane jak niewidzialne i można zaryzykować stwierdzenie, że po dzień dzisiejszy w wielu dziedzinach życia tak właśnie są traktowane. W naszym kraju również.
To tak na marginesie a wracając do opowiadania Adam faktycznie będzie miał ciężką przeprawę z Mattem. Chłopczyk jest zdezorientowany i przerażony. Czy zaufa ojcu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aga
Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 14:37, 18 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ktoś inny na miejscu Adama pewnie by się wystraszył, ale nie on. Postanowił, że pokaże Goldblumowi, co znaczy zadzierać z Cartwrightem. |
Tak trzymać!
Cytat: | Skinął więc głową i z trudem przełykając gulę, która nie wiadomo dlaczego pojawiła się w jego gardle, mruknął:
• Dobrze. Idź do Speeda. |
Już my wiemy skąd ta gula…. „Trza” się wygodnie usadowić i czekać na rozwój wypadków.
Cytat: | • Dobry wieczór – powiedział Adam, a dziewczyna aż podskoczyła. Odwróciła się szybko wpadając w jego ramiona. Przytrzymał ją przez chwilę. Wyglądało to tak, jakby chciał ją pocałować. Holly zrobiła unik i schwyciwszy leżącą na stole ściereczkę do naczyń zaczęła ją gwałtownie wygładzać. |
Ledwie się zbliżył a ile piruetów i emocji „się wydarzyło’
Cytat: | • Tak jakoś – wzruszyła ramionami. - Pomyślałam sobie, że nie lubisz mądrych kobiet.
• Nie lubię przemądrzałych, natomiast bardzo cenię te mądre. |
Jak to trzeba zawsze wszystko dokładnie i na głos powiedzieć.
Cytat: | • Oczywiście, że nie. Jedyne, czym się martwię to Matt. Tyle już przeszedł. On tak bardzo boi się tego spotkania z dziadkami. Zrobiłbym wszystko, żeby go przed tym uchronić.
• Może jednak uda ci się dogadać z Goldblumem?
• O, nie. On nie cofnie się przed niczym. |
Zgadzam się.
Cytat: | Zapamiętali się w tym pocałunku, dlatego nie zwrócili uwagi na ciche skrzypnięcie drzwi i zaciekawione spojrzenie Emily Toliver, która uśmiechnąwszy się na ten widok szybko wycofała się do korytarzyka łączącego kuchnię z salonem. Tu zderzyła się z własnym mężem. |
No patrzcie…gadka-szmatka i proszę….
Cytat: | • To cios poniżej pasa. – Odparł obrażony Ralph i kąśliwe dodał: - jakoś dzisiejszej nocy nie miałaś w tym zakresie żadnych uwag.
• Już dobrze, nie bocz się – rzekła chcąc ugłaskać wzburzonego małżonka. - Lepiej przynieś z piwniczki czerwone wino. Będzie w sam raz do pieczeni. |
Cała rozmowa pokazuje, jak bardzo dobrani są Emily i Ralph. Potrafią żartować, mają wspólne cele (chociaż cel mądrej baaardziej domyślnej w pewnych sprawach żony staje się celem męża). Mimo długiego stażu wciąż są „aktywni” w sypialni, a co najważniejsze czerpią z tego przyjemność.
Cytat: | • W takim razie ruszamy za kwadrans. Najpierw ty, a potem Joseph i ja. Będziemy czekać na twój powrót przy rozwidleniu dróg.
• Właściwie to, po co ze mną jedziecie? - spytał Adam. - Nie sądzę, żeby Goldblum chciał mi coś zrobić.
• Być może masz rację, ale lepiej być przygotowanym na każdą okoliczność.
• A, co on może mi zrobić? – Adam wzruszył ramionami.
• Synu – Ben wstał z fotela i podszedł do Adama – detektyw Carter ma rację. Proszę cię, nie szarżuj. Tak naprawdę nie wiemy, kim są ci dwaj młodzi ludzie, którzy z nim przyjechali. Pamiętaj, że będziesz tam sam. |
Adam jest nastawiony negatywnie i nie myśli logicznie co jest naturalne w przypadku uczucia zagrożenia najbliższych. Na szczęście Logan i Ben trzymają rękę na pulsie. •
Cytat: | Adamie, rozumiem twoje obawy, ale on jest pod opieką Speeda. |
Ja tez mam obawy. Speed to jednak jest sam jeden na dwóch ewentualnych drabów, z którymi przyjechał Goldblum. Ostrożność nie zawadzi….nawet przesadna.
Cytat: | • To, po co obstawili Ponderosę niczym jakiś fort? |
Czyli jest szansa, że mysz się nie prześlizgnie.
Cytat: | • Akurat – prychnął John. - Niby za co? Wszyscy w Virginia City mówią, że ten Żyd gotów jest dużo zapłacić za chłopaka. To wielki bogacz i chce mieć wnuka przy sobie. |
Odczuwam dziwny niepokój…..John wygląda mi na osobnika, w którym może zakluć się szybka chęć zarobku. Jest jakiś taki „śliski”.
Cytat: | Matthew, który, niezauważony, przysłuchiwał się tej rozmowie, upuścił kwiatki. To, co usłyszał bardzo go przeraziło. Nie chciał być sprzedany, a wszystko wskazywało na to, że tak właśnie się stanie. |
Rozmowa Berna z Johnem przeszła na niewłaściwe tory. Swoja drogą John operuje kwotami od których kogoś może na coś skusić… Matt, który dopiero buduje swoje relacje z ojcem miał prawo tak pomyśleć. Jak to dziecko. Mam wrażenie, że będą z tego kłopoty.
Cytat: | • Pan Cartwright, jak mniemam – rzekł na widok Adama mężczyzna i obojętnym, wyzutym z wszelkich emocji głosem, stwierdził: - jest pan trzy minuty przed czasem. Musi pan poczekać. |
Nóż w kieszeni się otwiera…..
Cytat: | • To, co mam do powiedzenia nie wymaga rozsiadania się – zauważył kąśliwie Aaron.
• W moim środowisku, gdy ktoś kogoś zaprasza, to nawet jeśli nie darzy go sympatią, to okazuje mu się choć minimum szacunku. |
Adam mimo, wewnętrznego zdenerwowania nie daje się zapędzić w kozi róg.
Cytat: | Rozpiął kołnierzyk koszuli i głęboko odetchnął raz i drugi, próbując uspokoić nerwy. Rozmowa z Goldblumem nie przebiegła po jego myśli. Jadąc na to spotkanie gdzieś w głębi duszy miał nadzieję na porozumienie. |
W sumie rozmowa przebiegła tak jak się spodziewałam. Adam jako rodzic- dziecka będącego w niebezpieczeństwie- szukał rozwiązania pokojowego choćby ze względu na Matta. Może czuł, a może tylko się łudził. Fakt jest faktem….szykuje się wojna.
Cytat: | • Proszę nie lekceważyć mojego męża – rzekła Estera Goldblum. - On może nawet posunąć się do porwania dziecka. Błagam pana, pilnujcie Matthew. Nie zostawiajcie go ani na minutę samego. |
Estera wykazała się dużą odwagą by ostrzec Adama. Mam nadzieję, że Adam nie zlekceważy ostrzeżeń. Mam wrażenie, że myśli iż jest w stanie chronić synka tylko chyba naprawdę do końca nie zdaje sobie sprawy z władzy Goldbluma.
Cytat: | • Zaraz się przekonamy – odparł Carter i osłaniając dłonią oczy przed słońcem przyglądał się nadjeżdżającemu Adamowi. Gdy ten osadził ostro konia tuż przed nim, Logan spytał: - jak poszło?
• A, jak myślisz?! Ten bydlak chce moje dziecko!
• To było do przewidzenia – wtrącił Joe.
• Co ty powiesz?! - warknął z sarkazmem Adam.
• Czego się wściekasz? Już nic nie można powiedzieć?
• Można, byle z sensem. |
Adam wyżywa się na Joe chociaż ten naprawdę Bogu ducha winny…..przynajmniej w tym przypadku. Ale usprawiedliwiam Adama…połowicznie.
Cytat: | • Chodzi mi o panią Goldblum – odparł Carter. - To trochę niezwykłe, że z tobą rozmawiała, Adamie.
• A, co może być w tym niezwykłego? - Adam wzruszył ramionami.
• Nie zapominaj, że pani Goldblum to chasydka. Takie kobiety, jak ona nie zrobią nic bez woli mężczyzny, pod którego władzą się znajdują. |
Mam wrażenie, że Logan podejrzewa iż Estera wykonuje rozkazy męża. Nie wierzę w to aczkolwiek rozumiem... Rozumowanie Cartera.
Cytat: | • Sądzę, że ona już jest po naszej stronie – powiedział Adam. |
Ja też tak uważam.
Cytat: | • Nie martw się – powiedział tymczasem Carter. - Nawet jeśli Goldblum ma nakaz, o którym mówiła pani Estera, to i tak nie zwycięży. Już moja w tym głowa.
• Dziękuję, przyjacielu – powiedział zmęczonym głosem Adam, a gdy Speed podprowadził konia Cartera, dodał: - uważaj na siebie. |
Logan jest cudownym człowiekiem…..takich ze świecą szukać.
Cytat: | • Nie tyle do nich, co do panny McCulligen. Miałem nadzieję, że spotkam ją tu w Ponderosie. Może nie wiesz, ale mamy wspólnego znajomego. Chciałem złożyć jej wyrazy szacunku. To piękna i niezwykle intrygująca kobieta – odparł Carter, uśmiechając się ponownie. |
Życzę mu jak najlepiej….. czekam z niecierpliwością na rozwijanie tegoż wątku
ADA jesteśmy tuż "PRZED" jestem podekscytowana w oczekiwaniu NA TO
Czytając fragment byłam ciekawa czy Ewelina stanęła w obronie małego Joe
kiedy Adam wybuchł i własnie przeczytałam, że tak...olaboga świat się zmienia...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 6:31, 19 Sty 2021, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 19:18, 18 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Aga, dziękuję za komentarz. Miło mi, że znalazłaś czas, aby zajrzeć do Dziewczyny z Georgii
Cytat: | Mam wrażenie, że Logan podejrzewa iż Estera wykonuje rozkazy męża. Nie wierzę w to aczkolwiek rozumiem. Rozumowanie Cartera. |
Podobnie, jak Logan mam wrażenie, że Estera jest powolną wykonawczynią poleceń męża. Czy tak będzie? Zobaczymy.
Adaś oczywiście będzie walczył o synka, ale czy przy tym nie przeoczy uczucia, które w nim coraz mocniej kiełkuje? Logan jest przecież atrakcyjnym mężczyzną. Może Holly, która sam nie wie, co tak naprawdę czuje do Adama, da się oczarować miłemu detektywowi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aga
Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 6:33, 19 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Miłemu detektywowi? To co zostanie Adasiowi? raczej serduszko nie piknie mu do panny LaMaar...... zresztą Carterowi pika to by mogło oznaczać wojnę uczuciową pomiędzy Adamem i Carterem.... nieeee to niedorzeczne
ADA podpuszczasz mnie...nie dam się tym razem....
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 6:34, 19 Sty 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 11:13, 19 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
No i nie udało mi się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 21:17, 20 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
***
Matthew wciąż jeszcze był w boksie Karmelka. Słyszał, jak ojciec wrócił do domu, ale nie ruszył się. W innym przypadku z radością wybiegłby mu na spotkanie, ale nie tego dnia. Bał się, bardzo bał się, że ojciec odda go nieznanym ludziom. Nie mógł sobie wyobrazić, jak mógłby żyć z daleka od Ponderosy i do tego bez Karmelka. Bo przecież nikt nie pozwoliłby mu zabrać ze sobą kucyka. Tego był pewien. Chciał wierzyć, że wszystko będzie dobrze, ale słowa kowboi bardzo go przeraziły. Tak bardzo, że nie przyszło mu do głowy, aby zapytać o to na przykład dziadka Bena, Holly lub choćby Speeda Monroe. Nic więc dziwnego, że chłopiec był zupełnie zdezorientowany.
• Matthew – usłyszał głos ojca i skurczył się w sobie. Tak bardzo pragnął stać się niewidzialny. - Dziadek powiedział, że tu cię znajdę. Coś się stało synku? Jesteś taki smutny.
Chłopiec nic nie odpowiedział, tylko siedział nieruchomo starając się nie patrzeć na ojca. Znowu zaczął się go bać. Adam zaskoczony zachowaniem dziecka przykucnął obok niego i dotknąwszy jego ramienia, spytał:
• Matti, dobrze się czujesz?
• Dobrze – wyszeptał chłopiec.
• To dlaczego jesteś taki osowiały? Czy ktoś zrobił ci jakąś przykrość?
• Tak – odparł ledwo dosłyszalnie.
• Kto? - Adam uniósł podbródek Matta ku sobie.
• Ty!!! - krzyknął chłopczyk i rozszlochał się zasłaniając twarzyczkę ramieniem.
• Ja? A, co ja takiego zrobiłem? - spytał zszokowany Adam.
• Chcesz mnie sprzedać, bo już mnie nie kochasz! A jak mnie sprzedasz, to znajdziesz sobie żonę!
• Matthew, synku to nieprawda! Kto naopowiadał ci takich bzdur?
• Kowboje mówili, że dostaniesz za mnie dużo pieniędzy – odparł chlipiąc chłopiec. Adam otoczył go ramionami i przytulił mocno do siebie. Po chwili powiedział:
• Posłuchaj mnie, jesteś dla mnie najważniejszy. Mam tylko ciebie i nikomu cię nie oddam. Nie ma takiej możliwości. Matthew, jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć?
• No, bo John i Bern mówili, że pan Goldblum chce za mnie zapłacić sto tysięcy dolarów, a Holly powiedziała, że ludzi można sprzedawać i kupować – Matt pociągnął głośno nosem, a potem wytarł go rączką. Adam uśmiechnął się nieznacznie po czym wyjął z kieszeni dużą kraciastą chustkę i najpierw otarł mu łzy z policzków, a potem łagodnie nakłonił go do wydmuchania nosa. Gdy chłopiec wreszcie uspokoił się, Adam pogłaskał go po włosach i rzekł:
• Synku, posłuchaj mnie uważnie. Nie możesz wierzyć we wszystko, co usłyszysz. Ludzie są bardzo różni i opowiadają różne rzeczy. Czasem z głupoty, czasem, żeby komuś wyrządzić przykrość. A część z nich po prostu lubi plotkować i czasem mówią, co im ślina na język przyniesie. Jeśli to, co powiedział John i Bern zaniepokoiło ciebie, powinieneś przyjść z tym do mnie, a nie zamartwiać się. A swoją drogą porozmawiam sobie z nimi.
• Ale ciebie nie było – powiedział głosem pełnym skargi Matt.
• To prawda – przyznał Adam – był jednak dziadek Ben i twój stryj Hoss, a potem przecież przyszła Holly.
• Nie chciałem z nią o tym rozmawiać. Pomyślałem, że Holly jest taka sama, jak wszyscy dorośli.
• To znaczy?
• Dorośli tylko tak udają, że przejmują się dziećmi, a naprawdę to chcą mieć spokój i w ogóle ich nie słuchają.
• Ja staram się ciebie słuchać – zapewnił Adam.
• Ale nie zawsze tak robiłeś – Matt wygiął usta w podkówkę.
• Masz rację i bardzo cię za to przepraszam. Teraz, gdy będziesz chciał o coś mnie zapytać lub porozmawiać po prostu przyjdź do mnie. Dobrze?
• Dobrze, tato. Ale mnie nie sprzedasz?
• A kto ciebie by kupił? Wiesz ile taki ktoś musiałby mieć pieniędzy?
• Ile? - spytał wyraźnie zaciekawiony chłopczyk i pociągnął nosem.
• No, cóż… nie ma takich pieniędzy. - Adam parsknął cichym śmiechem i przytulił syna do piersi.
• Tato?
• Tak?
• Chyba muszę przeprosić Holly.
• Co zrobiłeś?
• Niegrzecznie się do niej odezwałem i teraz pewnie jest na mnie zła.
• Na ciebie? Holly? Nie sądzę. Może być zasmucona, a nie zła.
• Tato, a mogę teraz do niej iść?
• Sam? Nie. Poza tym zaraz będzie obiad.
• Ale ja muszę przeprosić Holly.
• Rozumiem, ale sam nie pójdziesz.
• Możemy iść razem – zaproponował Matt.
• To doskonały pomysł, ale wizytę u Holly musimy odłożyć na jutrzejsze popołudnie.
• Dlaczego?
• Jutro w południe możemy mieć gości – rzekł Adam. - Pewnie domyślasz się o kim mówię? - Matt skinął tylko głową. - Rozmawiałem z twoim dziadkiem...
• To nie jest mój dziadek – chłopiec zdecydowanie przerwał ojcu.
• W porządku. Rozmawiałem więc z panem Goldblumem i zaprosiłem go do nas.
• Nie chcę go widzieć – odparł z uporem Matt, zamknąwszy przy tym mocno oczy.
• Jeśli nie będziesz chciał, nie musisz. Jest jednak ktoś kto bardzo za tobą tęskni. To pani Goldblum, twoja babcia – rzekł Adam uważnie przyglądając się reakcji synka. Ten przez dłuższą chwilę zastanawiał się i wyglądał tak, jakby się ze sobą mocował. Wreszcie ciekawość wygrała i Matthew spytał:
• Jaka ona jest?
• Ładna i bardzo miła. Prosiła, żebym ci przekazał, że bardzo ciebie kocha i ma nadzieję, że kiedyś się spotkacie.
• Może... kiedyś – odparł powoli chłopiec i westchnął.
***
W tym samym czasie babcia Matthew Cartwrighta podjęła najważniejszą w swoim życiu decyzję. Estera Goldblum postanowiła postawić wszystko na jedną kartę. Ryzykowała dużo, ale nic sobie z tego nie robiła. Życie u boku męża tylko z pozoru wydawało się wygodne. Estera, jak każda chasydka nie miała właściwie nic do powiedzenia. Była, jak wszystkie kobiety w jej gminie, niewidzialna. Ale teraz w obliczu niebezpieczeństwa, jakie zawisło nad jej wnukiem postanowiła działać. Była zdenerwowana, gdy stanęła pod drzwiami gabinetu, w którym jej mąż pracował ze swoimi asystentami. Serce biło jej, jak szalone. Przyłożyła dłonie do piersi próbując się uspokoić. Niewiele to jednak dało. Zrobiła dwa kroki w tył i przymknęła oczy. Wzięła głęboki wdech, raz i drugi. Wreszcie wyciągnęła dłoń w kierunku klamki i nie namyślając się długo, nacisnęła ją. Gdy stanęła w otwartych drzwiach czuła się tak jakby za chwilę miała wskoczyć w przepaść. Tymczasem Aaron i towarzyszący mu mężczyźni przerwali prowadzoną z ożywieniem rozmowę. Asystenci Goldbluma z trudem ukrywali zaskoczenie na widok Estery. Nigdy dotąd nie zdarzyło się, żeby żona pryncypała w tak bezceremonialny sposób przerwała im pracę. Aaron w przeciwieństwie do swoich podwładnych nie dał po sobie poznać, jak bardzo wstrząsnął nim widok Estery. Co, za karygodny wybryk z jej strony. Jak w ogóle śmiała tu wejść i to nie pukając.
• Czy coś się stało, moja droga? - spytał siląc się na spokój.
• Owszem – odparła drżącym głosem.
• Mów.
• Wolałabym z tobą mężu porozmawiać na osobności.
• Mosze i Abram to prawie rodzina.
• Są słowa, których nie wypowiada się nawet przy rodzinie – zauważyła Estera. Ten zawoalowany sprzeciw zaintrygował Aarona. Ruchem dłoni odprawił mężczyzn, a ci bezszelestnie opuścili pokój.
• Siadaj i mów, o co chodzi – Aaron spojrzał na żonę niczym ojciec na niesforne dziecko. Tymczasem Estera poczuła przypływ ogarniającej ją paniki, mimo to usiadła wyprostowana na brzegu krzesła i rzekła:
• Nie rób tego.
• Czego?
• Nie krzywdź naszego wnuka.
• Co takiego?! Jak śmiesz do mnie tak mówić! - Aaron poczerwieniał na twarzy. - Czy nie rozumiesz, że robię to dla dobra rodziny?
• Ona tego by nie chciała.
• A, co ty tam możesz wiedzieć – warknął rozzłoszczony Aaron. - Dzieciak powinien być z nami i wiesz to doskonale.
• Z nami? To już nie chcesz go oddać do chederu?
• Skąd wiesz o chederze? - zmierzył ją zimnym spojrzeniem.
• Wiem i wiem, kto podsunął ci pomysł odebrania dziecka jego ojcu. Dlatego błagam cię mężu, nie rób tego.
• Ależ z ciebie głupia kobieta, Estero. Cadyk Lurie wyświadczył mi ogromną łaskę, a rabinowi Apfelbaumowi nigdy się nie wywdzięczę. To dzięki nim zrozumiałem, że jest dla nas szansa na zbawienie i oczyszczenie nazwiska. A dla chłopaka to ostatnia możliwość zdobycia i przyswojenia najważniejszych zasad dotyczących życia w naszej społeczności. Doskonale wiesz, że to rodzina jest pierwszą szkołą, w której dzieci poznają piękno i wyjątkowość naszej religii. To rodzina uczy właściwych odniesień do siebie, innych ludzi i całego świata. Skoro chłopak tego nie ma, to ja, jego dziadek, muszę to zmienić.
• Matthew ma ojca.
• Nie wspominaj mi tego aroganckiego goja. A chłopak ma na imię Azariasz. Zapamiętaj to sobie raz na zawsze.
• Dzieci to dar boży – rzekła niezrażona Estera. - Nie można ich krzywdzić.
• Zarzucasz mi, że krzywdzę dzieci?! - huknął Aaron tak, że jego żona aż podskoczyła. Mimo to odparła:
• Nie dzieci, a jedno dziecko. Jak ty się Boga nie boisz?
• Co takiego?! - Aaron wytrzeszczył oczy. - No, nie. Takiej bezczelności nie zniosę. Co w ciebie wstąpiło, kobieto?! Chyba zapomniałaś kim jesteś!
• Nie zapomniałam. Jestem twoją żoną.
• Z mojej woli. Dobrze wiesz, że gdybym chciał już dawno bym cię oddalił.
• Może trzeba było to zrobić – rzekła niewyraźnie Estera. Aaron jednak tego nie usłyszał i oburzony tym z jaką otwartością żona śmiała przemawiać do niego, mówił:
• Wziąłem za ciebie odpowiedzialność. Obiecałem twojemu ojcu, że będę się tobą opiekował i słowa dotrzymuję. Z pokorą znoszę to, że nie mam dzieci i to nie z mojej winy. Dałem ci dobre, dostatnie życie. W zamian oczekuję tylko szacunku. A, co od ciebie dostaję? Nieposłuszeństwo i zwątpienie. Powinnaś mi ufać, a nie mnie krytykować. Tym, co powiedziałaś zadałaś mi cios prosto w serce, jednak wybaczam ci, bo jesteś kobietą. Rozumiem twoją słabość. Kobiety nie są stworzone do podejmowania rozsądnych decyzji. Ich egzaltowanie, napady histerii, a nawet ograniczenia umysłowe czynią to wręcz niemożliwe. Jesteście, jak dzieci we mgle. Jeśli Jahwe chciałby, żebyście były takie, jak my, mężczyźni, to by was takimi uczynił. A skoro tego nie zrobił, to z pokorą powinnyście to przyjąć. Ty, moja żono, przede wszystkim. A teraz wyjdź stąd i zajmij się swoimi obowiązkami. Moje, pozostaw mnie.
• Proszę, przez pamięć naszej córki, nie krzywdź jej dziecka – rzekła Estera, tak jakby nic nie usłyszała z przemowy męża.
• Wyjdź! - Aaron gwałtownie wstał od biurka. - Natychmiast zejdź mi z oczu!
• Aaronie…
• Wyjdź, pókim dobry! - Wrzasnął Goldblum, po czym nie zwracając już uwagi na żonę zawołał: - Mosze, Abram! Wracać do pracy! Za, co wam płacę?!
Mężczyźni zjawili się niemal natychmiast. Było to widomym znakiem, że musieli stać pod drzwiami i zapewne podsłuchiwać rozmowę małżonków. Ich miny najlepiej o tym świadczyły. Z ledwo ukrywaną pogardą spoglądali na Esterę, która dumnie wyprostowana, opuszczała właśnie gabinet męża. Podobnie, jak Goldblum, oburzeni byli jej słowami. Sporo mogli zarzucić staremu, ale w jednym się z nim zgadzali: kobiety, jako takie ze względu na swój kurzy móżdżek nie są zdolne do samodzielnego życia.
• No, co tak patrzycie? Do roboty! Wystarczająco dużo czasu już zmarnowałem. Abram, twierdzisz, że ta firma Rockefeller, Andrews & Flagler*) ma przyszłość?
• Ogromną, panie Goldblum – młody mężczyzna niemal zgiął się w pół. - Gdybym mógł coś zasugerować…
• Konkrety – przerwał mu zniecierpliwiony Aaron.
• Otóż, Rockefeller twierdzi, że już wkrótce gospodarka tego kraju nie obędzie się bez ropy naftowej. Kolej i nafta to prawdziwa żyła złota, dlatego warto udzielić mu pożyczki. To będzie doskonały interes i pewny zysk.
• To inwestuj. Pamiętaj, ty mi za wszystko odpowiadasz.
• Jeszcze dzisiaj wyślę do niego telegram – zapewnił Abram. - Czy ma pan dla mnie jeszcze jakieś polecenia?
• Dlaczego pytasz?
• Bo od razu pojechałbym do Virginia City. Im szybciej zawiadomimy Rockefellera o pana decyzji tym lepiej dla pana.
• Masz rację – przyznał Goldblum. - Dobrze, jedź. Albo, nie. Zaczekaj – rzekł i spojrzawszy na drugiego z asystentów powiedział: - Mosze, pojedziesz z Abramem. W drodze powrotnej zahaczycie o Ponderosę i wręczycie temu gojowi Cartwrightowi nakaz. Powiesz mu, że żądam, aby mój wnuk jak najszybciej został mi przekazany.
• Podać mu konkretną datę, panie Goldblum?
• Tak. Jutro w południe.
***
_________________________________________________________
*) Firmę Rockefeller, Andrews & Flagler, wydobywającą ropę naftową założono w 1867 r. Przedsiębiorstwo to było właścicielem dwóch rafinerii w Cleveland oraz posiadało przedstawicielstwo handlowe w Nowym Jorku. W tamtym czasie było już największym przedsiębiorstwem naftowym na świecie. Przedsiębiorstwo Rockefeller, Andrews & Flagler było poprzednikiem mającego pojawić się już niebawem Standard Oil Company.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 13:01, 21 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | W innym przypadku z radością wybiegłby mu na spotkanie, ale nie tego dnia. Bał się, bardzo bał się, że ojciec odda go nieznanym ludziom. Nie mógł sobie wyobrazić, jak mógłby żyć z daleka od Ponderosy i do tego bez Karmelka. Bo przecież nikt nie pozwoliłby mu zabrać ze sobą kucyka. |
Jak tu żyć bez ukochanego Karmelka?
Cytat: | • Matti, dobrze się czujesz?
• Dobrze – wyszeptał chłopiec.
• To dlaczego jesteś taki osowiały? Czy ktoś zrobił ci jakąś przykrość?
• Tak – odparł ledwo dosłyszalnie.
• Kto? - Adam uniósł podbródek Matta ku sobie.
• Ty!!! - krzyknął chłopczyk i rozszlochał się zasłaniając twarzyczkę ramieniem.
• Ja? A, co ja takiego zrobiłem? - spytał zszokowany Adam.
• Chcesz mnie sprzedać, bo już mnie nie kochasz! A jak mnie sprzedasz, to znajdziesz sobie żonę!
• Matthew, synku to nieprawda! Kto naopowiadał ci takich bzdur?
• Kowboje mówili, że dostaniesz za mnie dużo pieniędzy – odparł chlipiąc chłopiec. Adam otoczył go ramionami i przytulił mocno do siebie. Po chwili powiedział:
• Posłuchaj mnie, jesteś dla mnie najważniejszy. Mam tylko ciebie i nikomu cię nie oddam. |
No i wyjaśniło się co gnębi Matta
Cytat: | Jeśli to, co powiedział John i Bern zaniepokoiło ciebie, powinieneś przyjść z tym do mnie, a nie zamartwiać się. A swoją drogą porozmawiam sobie z nimi.
• Ale ciebie nie było – powiedział głosem pełnym skargi Matt.
• To prawda – przyznał Adam – był jednak dziadek Ben i twój stryj Hoss, a potem przecież przyszła Holly. |
Tak, Matt powinien wtedy zwrócić się z tym problemem do dziadka, lub wujka. Cóż, jest tylko małym, wystraszonym dzieckiem
Cytat: | • Nie chciałem z nią o tym rozmawiać. Pomyślałem, że Holly jest taka sama, jak wszyscy dorośli.
• To znaczy?
• Dorośli tylko tak udają, że przejmują się dziećmi, a naprawdę to chcą mieć spokój i w ogóle ich nie słuchają.
• Ja staram się ciebie słuchać – zapewnił Adam.
• Ale nie zawsze tak robiłeś – Matt wygiął usta w podkówkę.
• Masz rację i bardzo cię za to przepraszam. |
To się nazywa męskie przyznanie do winy
Cytat: | • Tato?
• Tak?
• Chyba muszę przeprosić Holly.
• Co zrobiłeś?
• Niegrzecznie się do niej odezwałem i teraz pewnie jest na mnie zła.
• Na ciebie? Holly? Nie sądzę. Może być zasmucona, a nie zła.
• Tato, a mogę teraz do niej iść? |
Jak widać męskie przyznanie się do winy jest dziedziczne
Cytat: | Jest jednak ktoś kto bardzo za tobą tęskni. To pani Goldblum, twoja babcia – rzekł Adam uważnie przyglądając się reakcji synka. Ten przez dłuższą chwilę zastanawiał się i wyglądał tak, jakby się ze sobą mocował. Wreszcie ciekawość wygrała i Matthew spytał:
• Jaka ona jest?
• Ładna i bardzo miła. Prosiła, żebym ci przekazał, że bardzo ciebie kocha i ma nadzieję, że kiedyś się spotkacie.
• Może... kiedyś – odparł powoli chłopiec i westchnął. |
Babcia ... chyba Matt ją polubi
Cytat: | Estera Goldblum postanowiła postawić wszystko na jedną kartę. Ryzykowała dużo, ale nic sobie z tego nie robiła. Życie u boku męża tylko z pozoru wydawało się wygodne. Estera, jak każda chasydka nie miała właściwie nic do powiedzenia. Była, jak wszystkie kobiety w jej gminie, niewidzialna. Ale teraz w obliczu niebezpieczeństwa, jakie zawisło nad jej wnukiem postanowiła działać. |
W babci Esterze budzi się lwica
Cytat: | Cadyk Lurie wyświadczył mi ogromną łaskę, a rabinowi Apfelbaumowi nigdy się nie wywdzięczę. To dzięki nim zrozumiałem, że jest dla nas szansa na zbawienie i oczyszczenie nazwiska. A dla chłopaka to ostatnia możliwość zdobycia i przyswojenia najważniejszych zasad dotyczących życia w naszej społeczności. Doskonale wiesz, że to rodzina jest pierwszą szkołą, w której dzieci poznają piękno i wyjątkowość naszej religii. |
No tak, ale dlaczego dopiero teraz zaczął dbać o dobro wnuka?
Cytat: | • Dzieci to dar boży – rzekła niezrażona Estera. - Nie można ich krzywdzić.
• Zarzucasz mi, że krzywdzę dzieci?! - huknął Aaron tak, że jego żona aż podskoczyła. Mimo to odparła:
• Nie dzieci, a jedno dziecko. Jak ty się Boga nie boisz?
• Co takiego?! - Aaron wytrzeszczył oczy. - No, nie. Takiej bezczelności nie zniosę. Co w ciebie wstąpiło, kobieto?! Chyba zapomniałaś kim jesteś!
• Nie zapomniałam. Jestem twoją żoną. |
Jak na żonę chasyda, to wykazała niesamowitą odwagę ... dla dobra Matta
Cytat: | Powinnaś mi ufać, a nie mnie krytykować. Tym, co powiedziałaś zadałaś mi cios prosto w serce, jednak wybaczam ci, bo jesteś kobietą. Rozumiem twoją słabość. Kobiety nie są stworzone do podejmowania rozsądnych decyzji. Ich egzaltowanie, napady histerii, a nawet ograniczenia umysłowe czynią to wręcz niemożliwe. Jesteście, jak dzieci we mgle. Jeśli Jahwe chciałby, żebyście były takie, jak my, mężczyźni, to by was takimi uczynił. A skoro tego nie zrobił, to z pokorą powinnyście to przyjąć. |
To ... to jest męski szowinizm! Niczym nieumotywowany!
Cytat: | Sporo mogli zarzucić staremu, ale w jednym się z nim zgadzali: kobiety, jako takie ze względu na swój kurzy móżdżek nie są zdolne do samodzielnego życia. |
Następni "wybrańcy boga"
Cytat: | • Otóż, Rockefeller twierdzi, że już wkrótce gospodarka tego kraju nie obędzie się bez ropy naftowej. Kolej i nafta to prawdziwa żyła złota, dlatego warto udzielić mu pożyczki. To będzie doskonały interes i pewny zysk.
• To inwestuj. Pamiętaj, ty mi za wszystko odpowiadasz.
• Jeszcze dzisiaj wyślę do niego telegram – zapewnił Abram. |
A z tym to akurat ma rację
Cytat: | - Mosze, pojedziesz z Abramem. W drodze powrotnej zahaczycie o Ponderosę i wręczycie temu gojowi Cartwrightowi nakaz. Powiesz mu, że żądam, aby mój wnuk jak najszybciej został mi przekazany.
• Podać mu konkretną datę, panie Goldblum?
• Tak. Jutro w południe. |
On traktuje Matta jak towar, nawet nie pofatyguje się, żeby osobiście odebrać ... zobaczyć wnuka
Trudna rozmowa z Mattem na szczęście dobrze się skończyła. Panowie sobie wszystko wyjaśnili, a Matt doszedł nawet do samodzielnych wniosków. No znów lubi Holly Niestety, nad rodziną wisi złowrogi cień Goldbluma. Na szczęście tylko bankiera, bo jego żona jest po stronie Cartwrightów, co zwiększa ich szanse. Goldblum potwierdza opinię wrednego, okrutnego faceta. Szkoda byłoby, jakby Matt dostał się w jego ręce. Ten człowiek nie ma serca - ani dla córki, ani dla żony, ani dla jedynego wnuka. Mam nadzieję, że Cartwrightowie wspierani przez przyjaciół zwyciężą w tym starciu. Czekam niecierpliwie na kontynuację ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 21:04, 21 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Dziękuję bardzo za komentarz Goldblum to wyrachowany facet. On faktycznie wszystkich i wszystko traktuje jak towar. Najważniejszy jest dla niego geszeft. Z uczuciami innych nie liczy się, nawet jeśli jest to najbliższa mu osoba. Cóż więcej można powiedzieć? Atmosfera się zagęszcza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|