Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Już nic nas nie łączy...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 86, 87, 88 ... 91, 92, 93  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6518
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:08, 29 Mar 2025    Temat postu:

A wyobraź sobie do tego, że nie było antybiotyków...i ogólnie leków. Już nie mówiąc o tym, jak ciężko było żyć samotnym kobietom.
Oj, nie. Nie i nie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8699
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:11, 29 Mar 2025    Temat postu:

Leków nie było, ale ludzie jakoś sobie radzili. Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6518
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:35, 29 Mar 2025    Temat postu:

A wiesz że z tym bym dyskutowała Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8699
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:14, 07 Kwi 2025    Temat postu:

Aderato powróciła. Na jak długo, to nie wiem. Mruga


58.

Dochodziła piąta rano, gdy doktor Paul McCoy przetarł dłonią czoło i odetchnął z ulgą. Małemu Rianowi już nic nie zagrażało. Po nocnym przesileniu chłopczyk wreszcie spokojnie zasnął. Jego rodzice, trwający w ciągłym napięciu i niepokoju, również mogli już odpocząć. Doktor McCoy, owszem czuł się zmęczonym, ale rozmowa, jaką przeprowadził z panią Cecile Wilkins i tak nie pozwoliłabym zmrużyć oka. Zresztą nie mając pewności, że stan Riana naprawdę się poprawił, wolał noc spędzić w ambulatorium, jak zaczął nazywać gabinet wraz z dodatkowymi pomieszczeniami przeznaczonymi dla chorych. Rory, od kiedy zainstalowali się w Virginia City i zaczęli leczyć mieszkańców miasta i okolic, namawiał go na zmianę nazwy właśnie na „ambulatorium”. Nawet sugerował, żeby Paul porozmawiał z Radą Miasta w sprawie utworzenia szpitala z prawdziwego zdarzenia. Twierdził, że jest on niezwykle potrzebny, zwłaszcza, iż w okolicy funkcjonowało kilka dużych kopalni srebra, w których co i raz dochodziło do różnego rodzaju wypadków. Niejednokrotnie ich efektem była niepotrzebna śmierć, często też przeróżne okaleczenia. Wszystko to w dużej mierze spowodowane było brakiem fachowej placówki, w której można by było leczyć najcięższe przypadki. Tej argumentacji nie sposób było odmówić słuszności. Zresztą wystarczyło popatrzeć, jaką ogromną wygodą dla pacjentów okazało się wyremontowane wspólnymi siłami ambulatorium. Tak, Rory ma rację. Muszę koniecznie porozmawiać z tymi z Rady Miasta. Virginia City zasługuje na szpital z prawdziwego zdarzenia – pomyślał.
- A pan doktor wciąż na nogach – przywitał go niemal radosny głos pielęgniarki, Betty Midler.
- A co ty tu robi? Umówiliśmy się, że przyjdziesz o siódmej.
- Nie mogłam spać. Obudziłam się nad ranem i upiekłam miodownik. – Betty podsunęła McCoy’owi pod nos blachę z ciastem.
- Co za zapach – doktor jęknął z zachwytu i poczuł głód.
- Zaraz panu ukroję kawałek i zrobię świeżej kawy, bo ta - tu wskazała na kubek zimnego już napoju – nadaje się co najwyżej do wylania.
- Nie rób sobie kłopotu – odparł Paul i zupełnie nieświadomie przełknął głośno ślinę. Zapach ciasta był zniewalający.
- To żaden kłopot. Ja też chętnie się napiję.
Betty szybko zakrzątnęła się i w kilka chwil później przed obojgiem stały talerzyki z ciastem i kubki z gorącą kawą.
- I jak nasz mały pacjent? – spytała Betty.
- Całkiem nieźle. Duża w tym zasługa doktora Rehna. Zabieg, który przeprowadził pomógł szybciej zwalczyć gorączkę. Tak więc wszystko idzie ku dobremu. Rian wyzdrowieje. Myślę, że nawet dzisiaj, jeśli państwo Wilkins będą się bardzo upierać, mogą zabrać synka do domu.
- Do domu? – pielęgniarka zdziwiła się. – To nie za szybko? Oni przecież mieszkają w Sacramento, to jednak kawałek drogi, a do tego pogoda jest nie najlepsza.
- Dlatego też powiedziałem „jeśli będą się upierać”.
- Nie rozumiem… dlaczego mieliby to robić?
- Mogą mieć swojej powody – zauważył McCoy – ale nie martw się, odradzę im to. Dobro chłopca jest najważniejsze. Najbliższe dwa dni mogą spędzić tu w ambulatorium, a potem, o ile będzie ich stać, mogą wynająć pokój w hotelu lub w pensjonacie u pani Hoesick.
- To świetny pomysł. Pan Wilkins nawet coś wspominał o hotelu, ale uważam, że z uwagi na stan chłopca lepiej będzie im w pensjonacie.
- Masz rację. Poinformuj ich o takiej możliwości. Ja będę się już zbierał. Jak znam moją żonę pewnie oka nie zmrużyła. Zapisałem ci na kartce wszystkie zalecenia. Koniecznie zmierz Rianowi temperaturę i przypomnij matce, żeby przygotowała mu płynny posiłek. Gardło ma jeszcze obolałe, więc niech je płucze wywarem z szałwii… powiedzmy co dwie, trzy godziny. Gdyby coś niepokojącego się działo natychmiast mnie zawiadom. Ja przyjdę około czwartej po południu i wtedy ciebie zmienię.
- Może pan przyjść później. Nie mam dzisiaj żadnych planów, więc mogę podyżurować przy pacjencie. I proszę chwilkę zaczekać, ukroję panu ciasta do domu.
- Wspaniale – McCoy uśmiechnął się zakładając surdut. – Dziękuję. Doktor Rehn też chętnie spróbuje twoich wypieków, zwłaszcza, że miodownik to jego ulubione ciasto.
- Cieszy mnie to – odparła Betty i lekko się zarumieniła.
W chwilę później doktor McCoy, zaopatrzony w dużą porcję ciasta, szedł do domu. Dzień mimo że chłodny, zapowiadał się dość ładnie. Słońce już wzeszło i swymi promieniami otulało miasto, które wciąż jeszcze spało. Była sobota, więc większość mieszkańców mogła pozwolić sobie na dłuższy sen. Jedynie bywalcy saloonów i domów rozkoszy nie zamierzali odpoczywać. Szczególny prym wiedli tu górnicy i kowboje, którzy mając tygodniówki w kieszeniach mogli zabawić się na całego.
Doktor McCoy przechodził właśnie obok saloonu „Silver Dollar”, gdy przez wahadłowe drzwi wyleciał jakiś pijany mężczyzna. Upadł przed McCoy’em i popatrzywszy na niego przekrwionym wzrokiem, wybełkotał:
- Miałem właśnie iść po pana doktora, a pan tu – czknął.
- Cieszę się, że zaoszczędziłem ci czasu, Jumper – odparł z sarkazmem McCoy. – Co się stało?
- Larry Stick, mój kumpel trochę świruje – mężczyzna z trudem podniósł się z ziemi.
- Nie jestem psychiatrą.
- Ależ jemu nie potrzebny doktor od głupków, tylko chirurg. Bo widzi pan doktor, Stick założył się z takim jednym, że wbije sobie widelec w dłoń i nie popłynie ani kropla krwi.
- Ciekawe. I co?
- Popłynęła… gdy sobie ten widelec wyciągnął – odparł Jumper i pozieleniał. - Chyba rzygnę. Bo wie pan doktor, ja jestem taki bardziej wrażliwy. Pan tam idzie… ja nie mogę… muszę… - mężczyzna nie dokończył, bowiem alkohol, jaki spożył tej nocy, zapragnął właśnie znaleźć ujście. I znalazł. Biedny Jumper przewieszony przez koniowiąz, ze łzami w oczach oddawał to, co w siebie wlał. Paul McCoy z dezaprobatą pokręcił głową, a potem westchnąwszy pchnął drzwi do saloonu.
- Podobno ktoś tu potrzebuje pomocy – rzucił od progu.
- Szybko pan przyszedł – zauważył barman. – Stickowi zupełnie odbiło. Zachlapał mi krwią pół saloonu, a teraz jeszcze szuka zaczepki.
- Jumper mówił coś o widelcu.
- Łobuz złamał mi aż cztery – poskarżył się barman.
- Współczuję – odparł ze śmiechem McCoy, po czym odłożywszy na blat baru torbę lekarską i pakunek z ciastem, zbliżył się do Sticka, mówiąc: - hej, Larry pokażesz mi swoją dłoń?
- O doktorek – Stick spojrzał na Paula zamglonym wzrokiem – chcesz się z nami napić? Barman whiskey dla doktorka!
- Dziękuję, ale ja nie piję – odparł stanowczo McCoy.
- Tylko troki od kalesonów nie piją – zarechotał Larry. Paul puściwszy tę niezbyt błyskotliwą uwagę mimo uszu, rzekł:
– Podobno skaleczyłeś się w dłoń. Chcę ją zobaczyć.
- A co ja jestem małpa z cyrku, żeby ci pokazywać moją rękę?
- Chcę ci pomóc.
- Taa? To spraw, żeby ta moja zołza wróciła do mnie. Co tak się gapisz? Miałem żonę, a ona wypięła się na mnie. Sucz jedna. Puściła się i wszystko mi ukradła. Małego mojego syneczka też – załkał.
- Stick daj spokój. Po co rozdrapywać rany – jeden z kompanów Larry’ego próbował go uspokoić. To tylko rozwścieczyło mężczyznę, który niemal z pianą na ustach zaczął wrzeszczeć:
- Wszystkie baby to czarownice, to zło wcielone. Nic niewarte szmaty. Myślisz, że twoja jest inna?
- Zamknij się! Od mojej Megan wara, chyba, że chcesz w zęby – mężczyzna zacisnął dłoń w pięść i uniósł ją do góry.
- Wszystkie one po jednych pieniądzach – mruknął Stick - niby takie świętoszkowate… cukierek przez papierek... i tak dalej, a w sumie każda z nich to dziwka. No, co tak ślepisz doktorku? – tu spojrzał wyzywająco na McCoy’a. – Wszystkie one takie są. Nawet ta twoja anielica, co to niby chodzi cztery cale nad ziemią, też jest…
Larry nie dokończył swojego wywodu, bowiem Paul błyskawicznie wyprowadziwszy prawy sierpowy ściął go z nóg. Mężczyźni zgromadzeni wokół odsunęli się o dwa może trzy kroki robiąc tym samym miejsce do ewentualnej bijatyki. Niektórzy już zacierali ręce i zastanawiali się czy aby nie zacząć przyjmować zakładów. Tymczasem McCoy, nie mający zamiaru bić się z pijanym człowiekiem, podał Stickowi rękę, chcąc mu pomóc wstać. Ten rozwścieczony gestem doktora kopnął go w klatkę piersiową, a gdy zaskoczony Paul upadł na plecy, rzucił się na niego, okładając go pięściami. Rozpoczęła się regularna bijatyka. Jakoś nikt nie rzucił się na pomoc McCoy’owi. Jedynie barman próbował uspokoić towarzystwo, jednak dał sobie spokój, gdy okazało się, że publika zaczęła dopingować bijących się mężczyzn. Równocześnie jeden z kowboi już przyjmował zakłady. Mimo, że Stick był pijany to całkiem nieźle dawał sobie radę. McCoy początkowo zaskoczony atakiem wkrótce przypomniał sobie stare czasy w Long Pike. Pierwsze uderzenia może nie były precyzyjne, ale już następne dosięgnęły celu. Paul nagle uwolnił całą swoją złość i frustrację, jaka skumulowała się w nim przez ostanie miesiące. Bił bez opamiętania. Przerwał, gdy Stick opadł przed nim na kolana. Radosne wycie zebranych mężczyzn jednoznacznie wskazało kto został zwycięzcą. McCoy skinął głową i otarł krew z rozciętych warg. Tak, był zwycięzcą. Nikt nigdy już nie obrazi jego ukochanej kobiety. W każdym innym przypadku pewnie wstydziłby się braku opanowania, ale teraz czuł jakąś taką pierwotną satysfakcję, jak wtedy przed laty, gdy takie bijatyki były jego codziennością.
- Ale doktorek ma cios – Stick splunął krwią na podłogę, po czym wpakowawszy sobie paluch do ust, stwierdził: – chyba ząb mi się rusza… o drugi też. No, no pięści to masz McCoy ze stali. Powinieneś walczyć w ringu, a nie być doktorkiem.
- Dziękuję za sugestię, ale wolę leczyć ludzi, nawet takich durnych, jak ty – odparł Paul i dodał: - a to zmusza mnie, żeby cię opatrzeć, choć wcale nie mam na to ochoty.
- A zęby?
- Co zęby?
- No ruszają się.
- To trzeba je wyrwać.
- A będzie bolało?
- Jak diabli.
- To może jednak nie – zasugerował z obawą Stick.
- A co, boisz się? – spytał z kpiącym uśmiechem McCoy.
- Jak diabli.
- Bez obaw. W usuwaniu zębów jestem mistrzem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6518
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:24, 07 Kwi 2025    Temat postu:

Och, niewątpliwie, w usuwaniu zębów McCoy jest mistrzem Mruga Zresztą... w czym nie jest?

Odcinek bardzo, ale to bardzo ciekawy Mruga Skomentuję obszerniej nieco później, ale na razie składam Aderato gratulację i uprzejmie proszę, by nie uciekała Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8699
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:28, 07 Kwi 2025    Temat postu:

Aderato dziękuję i jak mi szepnęła, na razie nigdzie się nie wybiera. Mruga Zobaczymy, czy dotrzyma słowa. Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6518
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:30, 07 Kwi 2025    Temat postu:

Oby Wesoly Bo będzie trzeba na nią nasłać jakiegoś tropiciela wen.

Przy okazji, to czytając ten fragment odniosłam wrażenie, że Betty jest w jakimś romantycznym nastroju... czyżby obserwowanie poczynań Rory'ego ją tak nastroiło?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8699
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:49, 07 Kwi 2025    Temat postu:

Zapewne tak. Betty przecież podkochuje się w Rory'm. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6518
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:53, 07 Kwi 2025    Temat postu:

No tak Embarassed

Jakieś serce zostanie złamane... pytanie tylko, czy tylko jedno?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8699
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:56, 07 Kwi 2025    Temat postu:

A tego to jeszcze nie wiem, ale trzask łamanych serc będzie się niósł po całej Nevadzie. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6518
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:59, 07 Kwi 2025    Temat postu:

Nie wiem, czy brzmi to bardziej przerażająco, czy zachęcająco Mruga Mam tylko nadzieję, że Aderato nie będzie chciała trzymać czytelnika w niepewności Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8699
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:00, 07 Kwi 2025    Temat postu:

Cóż... Aderato ma kilka pomysłów poprzedzających łamanie serc. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6518
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:01, 07 Kwi 2025    Temat postu:

Nie mogę się doczekać Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8699
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:04, 07 Kwi 2025    Temat postu:

To w takim razie Aderato nie pozostaje nic innego, jak wziąć się do pracy. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6518
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:04, 07 Kwi 2025    Temat postu:

znakomity wniosek Wesoly Czyta mi najwidoczniej w myślach Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 86, 87, 88 ... 91, 92, 93  Następny
Strona 87 z 93

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin