|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5336
Przeczytał: 15 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 22:47, 31 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
O MALOWANIU. ROZMYŚLANIA WIECZOROWĄ PORĄ.
Po przebrnięciu przez aspekt techniczny aktu tworzenia można się głęboko zastanowić nad celowością tej czynności. Sztuka stanowi wartość coraz bardziej abstrakcyjną. Trudno jest nam zdefiniować czym jest sztuka, kim jest artysta. Kiedyś malarstwo miało wartość bardziej użytkową; do pewnego stopnia przecież służyło zachowaniu naszych wizerunków dla potomnych. Z początkiem rozwoju fotografii zmiany w sztuce zachodziły coraz bardziej dynamicznie. Coraz bardziej gorączkowo poszukiwano celu i przekazu. Wiek XX to czas tworzenia się wielu nowych kierunków w sztuce. To nie tylko impresjonizm, to także surrealizm, fowizm, kubizm i wiele innych coraz to dziwniejszych form.
Jaki cel ma sztuka? Nie jest to pytanie proste, nie jest też prosta odpowiedź. Najczęściej się chyba mówi o tym, że sztuka jest formą wyrażenia swojej indywidualności, zobrazowania swojej wyobraźni Sposobem na przekazanie swojego buntu.
A czasem to po prostu sposób na umilenie i oswojenie rzeczywistości, która nas otacza.
Fakt, że mamy coraz więcej wolnego czasu sprawia, że coraz więcej osób sięga po ołówek czy inne narzędzie. Dostępne są liczne podręczniki z cyklu „jak rysować” i „jak malować”. Dostępne są filmiki, na których zobaczyć możemy, krok po kroku, jak uzyskać pożądany efekt. Rysowanie jest przyjemnym sposobem na spędzanie wolnego czasu, przyjemnym ćwiczeniem pozwalającym na wykształcenie czasem potrzebnej nam gibkości dłoni i delikatnego dotyku. Inspiracji możemy szukać po Internecie i na pewno znajdziemy ich porażającą ilość. Czy to zdjęcia prac innych, bardziej utalentowanych osób, czy to zdjęcia innych, pięknych ludzi
A z czasem pewnie zapragniemy stworzyć coś własnego.
Sztuka… to jest coś tajemniczego. Nie wiem, w którym momencie możemy mówić o tym, że ktoś ma talent. Jak rozgraniczyć talent od niezwykłej biegłości technicznej. Kiedy określić, że mamy do czynienia ze sztuką właśnie?
Nie wszyscy możemy stworzyć coś niezwykłego. Ale pierwszym korkiem ku temu jest, jak przynajmniej mi się wydaję, poszukiwanie. Chwila, w której przestaje nam wystarczać odwzorowywanie innych i pragniemy pokazać coś od siebie. Poszukujemy wtedy najlepszego na to sposobu. Poszukujemy nie tylko inspiracji, ale i sposobu na przekazanie naszych myśli.
Każdy z nas ma nieco inne postrzeganie rzeczywistości, inną wrażliwość na świat, inne wymagania. Dla jednego sztuką musi mieć określony przekaz, powinna szokować. Dla innych ważny będzie jej wymiar estetyczny. Nie sposób powiedzieć, czyja perspektywa jest lepsza. Nie sposób powiedzieć, czy impresjonizm stoi wyżej od realizmu a kubizm wyżej od impresjonizmu.
Pisząc o poszukiwaniu inspiracji można przedstawić jedynie swój punkt widzenia i im dłużej staram się to ująć to w słowa, tym bardziej przekonana jestem, że mój punkt widzenia na niewiele się komuś innemu przyda. To, jak postrzegamy sztukę, to, co chcemy uchwycić, jest rzeczą subiektywną.
Tak na dobrą sprawę to zajmowałam się jedynie czterema – pięcioma gatunkami malarskimi. Komiks (o czym nie będę pisała), martwa natura, pejzaż i portret. Bardzo klasycznie, bez większego polotu.
W przypadku martwej natury zauważyłam, że jest to gatunek bardzo wygodny. Martwą naturą może być wszystko. Stara skarpetka na zgrzybiałym stołeczku, garść orzeszków, nóż wbity w jabłko, kwiatek zerwany po drodze. Martwa natura była dla mnie znakomitym ćwiczeniem perspektywy, światłocienia, malowania z natury. Martwa natura jest przyjazna. Martwa natura nie krzywi się, gdy nie wychodzi. Martwa natura jest wdzięczna i stanowi zawsze miły i dosyć neutralny element dekoracyjny. Martwa natura uczy kompozycji i umiaru (bo łatwo jest popaść w kicz i przesadę).
Malując pejzaże bardzo rzadko wychodzę na dwór, by malować w plenerze. Najczęściej maluję ze zdjęć. Zdjęcia robię na spacerach. Zostawiam je sobie i potem w zdjęciach szukam inspiracji. Samo zdjęcie jest dla mnie czymś w rodzaju podstawy. Pozwala mi zapamiętać w jaki sposób padać może światło, jak układać się mogą drzewa. Ale pejzaże to nie tylko jelenie na rykowisku. W pejzażach jest delikatność, jest urok, nastrój i życie – malujemy w końcu coś, co żyje. Dlatego właśnie lubię impresjonizm. Bo w impresjonizmie pokazano, że rośliny to coś więcej niż tylko symboliczne listki zwijające się w określonym kierunku. Impresjonizm to próba pokazania całości, próba uchwycenia czegoś, co trudno jest nam sprecyzować.
Portrety to dla mnie gatunek najbardziej magiczny. Portret… to coś więcej niż tylko uchwycenie z fotograficzną precyzją kształtów twarzy (i nie piszę tak dlatego, że tego nie potrafię). By stworzyć udany portret należy uchwycić nie tylko podobieństwo. Należy uchwycić osobowość. Zauważyłam, że by stworzyć portret danej osoby to muszę mieć do niej jakiś stosunek. Nie może być mi ona obca (i lepiej bym ja lubiła).
Portrety maluję również na podstawie zdjęcia. Ale wybór zdjęcia jest już bardzo staranny. Nie chodzi tu o to, by znaleźć jak najładniejsze. Szukam zdjęcia, na którym uchwycona została jakaś cecha charakterystyczna. Czy to uśmiech, czy to sposób pochylenia głowy. Do tego jednak lepiej bym znała mimikę twarzy, miała wyobrażenie o charakterze tej osoby. Zdjęcie pomaga mi w ustaleniu sposobu, w jaki kładą się cienie na twarzy, tego jak układają się włosy.
Nie chcę powiedzieć, że jestem artystką, że mam talent. To, co napisałam może brzmieć bardzo górnolotnie, choć jest bardzo proste.
Lubię rysować, lubię malować. Staram się, by to, co robię było estetyczne. Zdaję sobie sprawę z tego, że pod względem technicznym brakuje mi bardzo wiele.
Ale jakkolwiek moim obrazom daleko jest do doskonałości, to zauważyłam, że je po prostu lubię. Zaprzyjaźniam się z nimi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 12:44, 01 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Senszen napisał: | Sztuka… to jest coś tajemniczego. Nie wiem, w którym momencie możemy mówić o tym, że ktoś ma talent. Jak rozgraniczyć talent od niezwykłej biegłości technicznej. Kiedy określić, że mamy do czynienia ze sztuką właśnie? |
Tak, sztuka ma w sobie coś z tajemnicy i magii. Czasem czarną kropkę na białym tle uznajemy za genialny obraz. I tu powstaje pytanie: ile w takim dziele jest talentu, a ile biegłości technicznej? Każdy pewnie odpowiedziałby co innego. Nie ma prostej definicji sztuki. Talent jest oczywiście bardzo ważny, ale moim zdaniem to zaledwie 10% całości. Resztę to ciężka praca, łut szczęścia i to "coś" nazywane iskrą bożą. Vincent van Gogh cierpiał na chorobę psychiczną. To, że był utalentowany nie podlega dyskusji, ale czy byłyby równie świetnym malarzem, gdyby nie chorował? Nie chcę przez to powiedzieć, że za "Słonecznikami", jego martwymi naturami, czy głowami wieśniaków stoi choroba psychiczna. Co to, to nie, ale tak myślę sobie, że dzięki niej być może inaczej postrzegał świat, widział nieco więcej niż zdrowy człowiek. Był bardziej wrażliwy... po prostu inny. Nie znaczy to, że tylko ludzie z problemami psychicznymi mogą tworzyć prawdziwą sztukę. Jeśli coś w duszy gra, to trzeba tworzyć, czy miałby to być obraz, rzeźba, powieść, gra sceniczna, czy jakakolwiek inna forma przekazu, ale czy to będzie prawdziwa sztuka? Uważam, że tak z jednym "ale" - musi być choć jeden odbiorca. Tam, gdzie nawiązuje się magiczny kontakt twórca - odbiorca tam zaczyna się prawdziwa sztuka. I nie ważne, że obraz przedstawia śnieżnobiałe łabądki, czy jelenie na rykowsku. Być może się mylę, ale sztuka jest wtedy, gdy ma swego odbiorcę. Tworzenie do szuflady pozbawia nas możliwości konfrontacji i uzyskania odpowiedzi, czy to, co stworzyliśmy jest już dziełem, czy tylko o to dzieło się otarło.
Senszen, Twój tekst jest bardzo ciekawy i inspirujący. Prawdę mówiąc nigdy nie zastanawiałam się czy to, co uznane jest przez krytyków za sztukę, sztuką faktycznie jest. Cóż, ja jestem pozbawiona zdolności malarskich W odbiorze tego typu sztuki kieruję się tym, co mi się podoba. Jeśli uznam, że obraz do mnie przemawia to może być to nawet wspomniana czarna kropka na białym tle, a nawet łabądki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5336
Przeczytał: 15 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 12:58, 01 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Ja również zawsze mam problem z określeniem tego, co jest sztuką. Im więcej oglądam, tym większy. Ja tylko mogę powiedzieć, że są obrazy, które robią na mnie wrażenie: El Greco, niektóre obrazy Picassa, surrealiści. Ale nie są to obrazy, z którymi jestem w stanie się zaprzyjaźnić. I są też takie obrazy, które robią na mnie wrażenie i mogę na nie patrzeć.
A talent to jest dla mnie własnie owo "coś". Coś, co sprawia, że dany obraz/rzeźba zapada nam w pamięć. Mnie niezmiernie podoba się obraz Maneta "Bar w Folies-Bergere". Twarz tej kobiety, głębia lustra... to coś niezwykłego. Podobnie jak olbrzymie wrażenie robią na mnie rzeźby Michała Anioła, zwłaszcza "Mojżesz".
Na pewno nasz stan psychiczny bardzo się odbija w kolorystyce. W tematach. Ale wydaje mi się, ze raczej przypadkiem jest gdy choroba łączy się z talentem. Choroba raczej sprawia, że ludzie są nieszczęśliwi, skupieni na swoim cierpieniu. Czy są bardziej wrażliwi niż inni? Trudno mi powiedzieć. Może raczej choroba pomaga wykraczać poza schematy, poza konwenanse, jako że takie osoby i tak często czują się wykluczone.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Senszen dnia Nie 13:05, 01 Kwi 2018, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|