|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7585
Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 10:20, 26 Lip 2017 Temat postu: Wakacje Bena |
|
|
Zainspirowana osławioną panią Blaze oraz idąc śladem Senszen, wklejam, po drobnej korekcie, jedno z moich starszych opowiadań
* Wakacje Bena *
- To przechodzi ludzkie pojęcie!!! Czy wam już zupełnie odjęło rozum?! Dorośli mężczyźni, a zachowujecie się jak dzieci! – krzyczał na swoich synów Ben.
- Ależ, pa to wszystko wina … - zaczął Adam.
- Nie interesuje mnie, czyja to wina i co masz mi do powiedzenia. Jesteś najstarszy
i powinieneś przemówić swoim braciom do rozumu. Zdemolowaliście pół Virginia City. Saloon, sklep Mike, stajnię starego Todda. Nic was nie usprawiedliwia. Gdy wróciłem
z Sacramento własnym oczom nie wierzyłem, a gdy Roy powiedział mi, kto tak się zabawiał myślałem, że ze wstydu zapadnę się pod ziemię. Milcz – krzyknął Ben, celując palcem wskazującym w najmłodszego syna Małego Joe, który próbował coś powiedzieć - już raz w mieście urządziliście corridę i dużo mnie to kosztowało, ale teraz nie zamierzam płacić. Nie wiem, jak to załatwicie, ale załatwicie. Ja wyjeżdżam, a wy naprawicie szkody, jakie zrobiliście w mieście i zajmiecie się ranczem.
- Jak to wyjeżdżasz? Dokąd? – spytał zaniepokojony Adam.
- To nie wasz zakichany interes. Robię sobie wakacje. Chcę od was odpocząć, od moich trzech upiornych synów. Może gdybyście mieli własne rodziny to nie przychodziłyby wam do głowy aż tak idiotyczne pomysły.
- To nie był taki głupi pomysł – powiedział cicho Joe – przynajmniej na początku. Potem faktycznie trochę się wszystko wymknęło spod kontroli.
- Trochę? Spod kontroli? Zejdź mi z oczu padalcu, bo nie ręczę za siebie – grzmiał Ben.
- Pa, ale Joe chciał powiedzieć, że to nie była tylko nasza wina – Hoss wtrącił się do rozmowy.
- A niby, kogo? Tej biednej kobiety, którą wystawiliście na pośmiewisko. I ty śmiesz się jeszcze odzywać? Lepiej zamilcz. Faktycznie waszej winy w tym nie było – odparł
z ironią Ben.
- Przyznasz jednak, że to jej się należało – powiedział Adam.
- Nie mnie to oceniać. Owszem ta kobieta wszystkim zalazła za skórę. Jątrzy, podpuszcza jednych ludzi na drugich, opowiada niestworzone rzeczy, ale to jeszcze nie powód żeby wymazać ją smołą, obtoczyć w pierzach i prawie nagą przegonić przez całe miasto.
A potem jeszcze urządziliście sobie prawdziwy festyn. Pojedynek na kufle piwa, popisy strzeleckie, a już wyścig na koniach siedząc tyłem do kierunku jazdy przeszedł moje najśmielsze wyobrażenie.
- Jeden z górników powiedział, że to niemożliwe – zaczął Joe, ale umilkł pociągnięty
z tyłu przez Adama za koszulę.
- Dość. Nie chcę was słuchać, nie chcę was widzieć. Wczesnym rankiem wyjeżdżam, a gdy wrócę wszystko ma chodzić jak w zegarku. Zrozumiano?! – krzyknął Ben, i wściekłym wzrokiem zmierzył swoich synów.
- Pa, ale czy mógłbyś powiedzieć nam, dokąd jedziesz? – spytał wyraźnie zaniepokojony Adam.
- Nie – odparł krótko Ben.
- Jednakowoż, pa powinniśmy wiedzieć, gdzie cię szukać, gdyby zaszła taka potrzeba – Adam nie ustępował próbując poczucie winy zastąpić troską o ojca.
- Zapewniam cię, że takiej potrzeby nie będzie. W przeciwieństwie do was rozum mnie jeszcze nie opuścił. Idę spać, a wy może zastanówcie się nad swoim postępowaniem – Ben zakończył rozmowę i wciąż wściekły poszedł do swojego pokoju.
W salonie zapanowała cisza. Bracia patrzyli na siebie z rezygnacją w oczach.
I wtedy Adam z nieukrywaną satysfakcją i radością w głosie powiedział:
- Mimo wszystko opłacało się. Widok pani Blaze w pierzach, pędzącej główną ulicą Virginia City bezcenny.
- To prawda – powiedział z uśmiechem na twarzy i rozmarzeniem w swych błękitnych oczach Hoss.
- Ciekawy jestem jak ona to z siebie zmyła? – spytał z miną niewiniątka Joe.
***
Nazajutrz wczesnym rankiem tuż po wschodzie słońca Ben wyruszył w samotną podróż. Nadal był wściekły na swoich trzech chłopców, jak zwykł nazywać dorosłych już synów. Po godzinnej jeździe i bliskim kontakcie z naturą Ben wreszcie uspokoił się, a gdy przypomniał sobie barwny opis wyglądu panie Blaze parsknął głośno śmiechem.
- Co ci tak wesoło? – dobiegł go z tyłu głos szeryfa Roya Coffe.
- Witaj Roy. Przypomniałem sobie „pierzastą”damę – odparł Ben.
- To faktycznie był niezły widok – Roy uśmiechnął się szeroko.
- A, ty przyjacielu, dokąd się wybierasz?
- Zrobiłem sobie małe wakacje. Ta Blaze przyleciała do mnie ze skargą na twoich synów. Krzyczała, że chcieli ją zamordować, że to zwyrodnialcy tacy sami jak ich ojciec – powiedział, ocierając czoło z potu Roy.
- Co? A to babsztyl. Prawdę mówiąc sam chętnie obtoczyłbym ją w pierzach. – Odparł wzruszając ramionami Ben, po czym jakby usprawiedliwiając się dodał: - nie pochwalam takich metod, ale w jej przypadku może to coś da.
- Tak myślisz? Ja uważam, że będzie wręcz przeciwnie. Dopiero teraz pokaże, na co ją stać. Ja, przynajmniej na razie postanowiłem usunąć się sprzed oblicza „pierzastej damy”. Bądź, co bądź mam zastępcę, niech się do czegoś przyda. Ciekawe jak sobie z nią poradzi, zwłaszcza, że damulka dostała ataku regularnej histerii – powiedział chichocząc niczym młodzieniaszek Roy.
- Regularnej to ona dostała biegunki – doszedł ich znajomy głos.
Ben i Roy wstrzymali konie. Tuż za nimi zatrzymał się nie, kto inny, jak doktor Paul Martin.
- Paul, co ty tu robisz? – spytał ze zdziwieniem Ben.
- Jedziesz do pacjenta. – Stwierdził Roy.
- Nie, nie zgadliście – odparł wesoło Paul – zrobiłem sobie krótkie wakacje.
- Ty też? – spytali równocześnie Ben i Roy.
- Co tak się dziwicie? Dużo i ciężko pracuję, to odpoczynek mi się należy – powiedział
z dziwnym uśmiechem na ustach doktor.
- Paul przecież ty nie lubisz odpoczywać – rzekł niepewnie Roy.
- Mylisz się przyjacielu. Od wczoraj bardzo lubię wypoczywać – odparł z zagadkowym uśmiechem na ustach Martin.
- Chwila, chwila czy z tym ma coś wspólnego regularna biegunka pani Blaze? – spytał domyślając się wszystkiego Ben.
- A jakże – odparł dumny z siebie Martin i dodał – może to nieetyczne, ale gorzka sól czyni cuda.
- O, tak to dobre lekarstwo – Roy wybuchnął głośnym, radosnym śmiechem.
- No, dobrze Paul, ale przecież jesteś lekarzem – powiedział zaśmiewając się Ben.
- Cóż, mój drogi, pani Blaze stanowi ciężki przypadek. Przyszła do mnie żądając specyfiku, który pozwoliłby jej usunąć resztkę smoły i pierza, które zaaplikowali jej twoi dzielni synowie. Była przy tym wyjątkowa niemiła. Posunęła się nawet do podważenia moich umiejętności lekarskich. Tego było dla mnie za wiele. Podałem jej podwójną dawkę. Na pewno nie zdążyła do domu – odparł robiąc niewinną minę Paul.
- No, panowie jesteśmy siebie warci! – zakrzyknął Ben i zapytał – to, co? Robimy sobie wakacje?
- Jasne – potwierdzili z zapałem Roy i Paul.
- To, dokąd jedziemy?
- Gdziekolwiek! Byle dalej od „pierzastej damy” – odrzekł Roy.
- A co powiecie na kilka dni nad Tahoe od strony Kalifornii? – spytał Ben.
- Brzmi świetnie – odparł Paul – Tahoe, ryby i doborowe towarzystwo, czego więcej trzeba, żeby spędzić wspaniałe wakacje?
- To, co panowie w drogę? – Ben z uśmiechem popatrzył na starych, wypróbowanych przyjaciół.
- W drogę! – krzyknęli – i niech rybki mają się na baczności!
* Koniec *
Powyższy tekst jest własnością autorki. Rozpowszechnianie, przetwarzanie i kopiowanie całości lub części powyższego tekstu bez zgody autorki jest niezgodne z prawem. (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994 r. Dz.U. Nr 24, poz. 83).
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 11:22, 26 Lip 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5361
Przeczytał: 14 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 10:33, 26 Lip 2017 Temat postu: |
|
|
Opowiadano jest wspaniałe, ociekające humorem, złośliwością... i odrobiną smoły cieszę się, że wkleiłaś je na forum, bo warte jest ono podziwu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7585
Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 11:26, 26 Lip 2017 Temat postu: |
|
|
Dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 15:12, 26 Lip 2017 Temat postu: |
|
|
Bardzo wesołe opowiadanie z nutką sarkazmu. Trzej poważni, dostojni panowie zrobili sobie wakacje ... właściwie wagary od szarej codzienności. Cóż, synowie Bena starali się ubarwić nieco tę codzienność, ale ich inicjatywa nie spotkała się z aprobatą. O dziwo, poza oczami małych dziatek (nieco wyrośniętych) starsi panowie zaśmiewali się z ich wyczynów. Ciekawe
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 15:14, 26 Lip 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7585
Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 22:54, 26 Lip 2017 Temat postu: |
|
|
Dostojni panowie mają w sobie sporo z młodzieniaszków. Jedno jest pewne - na wakacjach zaszaleją
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|