Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zdrowy rozsądek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27, 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:05, 13 Lis 2019    Temat postu:

Ja też mam wątpliwości jeśli chodzi o Dellę. Adam jest trochę więźniem swoich zasad, co czyni go bezbronnym wobec takich osób jak Della. Jego bracia i ojciec również. Musi być jakiś sposób, żeby uciszyć żmiję ... może jakaś energiczna ciotka bez skrupułów? Della ją znokautowała ... nie wiem, czy to przyniosło jakiś skutek, ale dało jej ogromną satysfakcję ...
Co może jeszcze znokautować Dellę? Jakieś plotki o niej? Ale któż by je rozsiewał? Przecież nie kryształowi Cartwrightowie? Jakaś głośna awantura na ulicy? Do tego też się nie nadają Smutny Kolejny nokaut? Ale kto? Przecież nie mężczyźni z tej rodziny Myślę, że wiedźmę da się zwalczyć jedynie jej własną bronią ... więc ... może ktoś w rodzaju tej energicznej babki z odcinka z Candy'm Very Happy "Mrs. Wharton and the Lesser Breeds"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 21:26, 13 Lis 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:32, 13 Lis 2019    Temat postu:

To całkiem fajny pomysł. Wiedźmę zwalczaj wiedźmą! Zaraz rzucę okiem na odcinek z Candy'm. Nie oglądałam go jeszcze. Smile Adam mimo najszczerszych chęci wiedźmy nie ujarzmi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5039
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:34, 13 Lis 2019    Temat postu:

Ja protestuje. Ta pani nie była wiedźmą, li tylko starszą panią, obdarzoną żelazną wolą, stalowym charakterem i sokolim okiem Mruga No i jeszcze należy do tego dodać odrobinę czarnego humoru Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:36, 13 Lis 2019    Temat postu:

I właśnie taka babeczka jest potrzebna - o stalowym charakterze i sokolim oku. Ona może więcej niż Cartwrightowie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:42, 13 Lis 2019    Temat postu:

O, to tym bardziej obejrzę wzmiankowany odcinek. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 21:42, 13 Lis 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 9:57, 15 Lis 2019    Temat postu:

Zakończenie rozdziału 8 Wesoly

***
Mowa Adama na wszystkich wywarła wrażenie. Jedni siedzieli w milczeniu ze wzrokiem wbitym w podłogę, drudzy z poczuciem winy rozglądali się wokół, tak jakby chcieli powiedzieć: „ja nie miałem z tym nic wspólnego”, inni jeszcze robili zniecierpliwione miny, wzruszali ramionami i szeptali między sobą. Tymczasem Adam zajął swoje miejsce obok wyraźnie poruszonej Melindy, która z trudem przełykając łzy uśmiechnęła się do niego. On położył dłoń na jej dłoni i lekką ją uścisnął. W jego oczach było tyle miłości, że jeśli Melinda miała do tej pory wątpliwości, co do jego uczuć, teraz zupełnie się one rozwiały. Ben, siedzący w tej samej ławce, również był poruszony. Wystąpienie Adama tak pełne pokory zaskoczyło go. Nie spodziewał się, że jego najstarszy syn, tak zwykle dumny i uparty, w obronie żony potrafił ukorzyć się i prosić. Prosić bez wskazywania winnego palcem. Trzeba było być człowiekiem niezwykle silnym, żeby wznieść się ponad wszystkie uprzedzenia, pretensje i żale. Teraz i Ben nie miał już żadnych wątpliwości, że tych dwoje naprawdę się kocha. Gdyby był zupełnie sam pewnie rozpłakałby się ze szczęścia. Po chwili już całkiem spokojnie przysłuchiwał się słowom pastora, który jeszcze raz odwołał się do Pisma Świętego mówiąc:
• W Biblii jest napisane: „Będziesz miłował bliźniego swego, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela swego. A Ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują”.1 Miłość, bowiem, moi drodzy nie jest tylko dla przyjaciół. Miarą dobrego człowieka jest to czy potrafi wybaczyć wrogowi, czy potrafi wznieść się ponad wyrządzoną mu krzywdę. Rzucanie potwarzy na niewinnego jest grzechem ciężkim, ale grzechem też jest powtarzanie owej potwarzy, a jeszcze większym jest zaniechanie. Nie możecie spać spokojnie wiedząc, że niewinny cierpi przez rzucane na niego oszczerstwa. Zastanówcie się nad tym siadając dziś z rodzinami do stołów. Wszyscy: winni i skrzywdzeni. A teraz odśpiewajmy psalm o tym, jak wielka jest miłość Pana.
Nim jednak zabrzmiały dźwięki fisharmonii, ktoś z tyłu kościoła krzyknął:
• Pastorze, wszyscy jesteśmy winni, ale ta osoba, która pierwsza rzuciła kamieniem w panią Adamową Cartwrightową powinna wstać, przyznać się i ją przeprosić. Znacie mnie, jestem Sam Mitchell, barman i jestem winny, winny zaniechania, bo słyszałem plotki rzucane na tę kobietę, a nie zrobiłem nic, żeby niegodziwym zamknąć usta. Przepraszam.
I stało się coś dziwnego, bo nagle ludzie zebrani w świątyni wstawali, jeden po drugim, mówiąc: „przepraszam”. Melinda siedziała, jak sparaliżowana. Nie wierzyła w to, co się działo. Oprócz niej tylko jedna osoba siedziała i nie mogła uwierzyć, że oto jej misterny plan zemsty na Adamie Cartwrightcie legł w gruzach. Della Jenkins z trudem powstrzymywała wybuch gniewu. Gdyby nie miejsce, w którym się znajdowała już ona pokazałaby tym wszystkim kmiotkom, co o nich myśli. Choć nikt nie wymienił jej nazwiska czuła się poniżona. Twarz piekła ją tak, jak wtedy, gdy Sheila Braun ją spoliczkowała. Naraz usłyszała jej głos.
• A ty Dello? Nie słyszałam, żebyś powiedziała: „przepraszam”.
W kościele zaległa cisza. Della pomału wstała z ławki i z dumnie uniesioną głową rzekła:
• Nie wiem, dlaczego miałabym przepraszać panią Cartwright.
• Doprawdy, nie wiesz? - Sheila z niedowierzaniem pokręciła głową.
• Nie mam pojęcia, o co ci chodzi – wycedziła przez zęby Della, po czym spoglądając w kierunku ołtarza spytała: - Pastorze, pan pozwala na takie zachowanie w kościele?
• Nie ma nic złego w tym, że ludzie przyznają się, że zbłądzili. Każdy może to zrobić i każdy może poprosić o wybaczenie. Każdy. - Pastor McGregor ostatni wyraz wypowiedział z naciskiem i uśmiechnął się niczym wyrozumiały ojciec. Della zrozumiała, że duchowny wie, a skoro on wie, to wiedzą wszyscy. Zrozumiała też czego od niej oczekują. Nie zamierzała jednak dać im satysfakcji. Odwróciła się na pięcie i wyszła z kościoła niepomna na wołanie zdumionej matki. Cecilia Jenkins przerażona i bliska płaczu spojrzała na stojącego obok męża, który wyglądał na zupełnie zdruzgotanego. Kobieta przyłożywszy drżącą dłoń do ust powiedziała:
• Nie rozumiem. Moja córka? Ted, dlaczego ona to zrobiła?
• Nie wiem, ale się dowiem. A teraz chodź moja droga, pojedziemy do domu – odparł pan Jenkins i objął żonę ramieniem. Szli do wyjścia wśród milczących sąsiadów i przyjaciół i była to najdłuższa i najtrudniejsza droga w ich życiu.
• Drodzy moi, nie zbadane są wyroki Pana i drogi, które dla nas przygotował. To, czego dziś byliśmy świadkami jest dla nas wszystkich nauką i mam nadzieję, że zdołacie z niej wyciągnąć właściwe wnioski. Pamiętajcie tylko: „nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. A teraz odśpiewajmy psalm dwudziesty trzeci.
Żona pastora zaintonowała pieśń. Po chwili dołączyli do niej wszyscy wierni. Nie skończono jeszcze śpiewać, gdy Adam poczuł na swym ramieniu zaciskające się palce Melindy. Jeden rzut oka wystarczył mu, żeby wiedzieć, że jego żona mdleje.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:54, 15 Lis 2019    Temat postu:

Cytat:
Mowa Adama na wszystkich wywarła wrażenie. Jedni siedzieli w milczeniu ze wzrokiem wbitym w podłogę, drudzy z poczuciem winy rozglądali się wokół, tak jakby chcieli powiedzieć: „ja nie miałem z tym nic wspólnego”, inni jeszcze robili zniecierpliwione miny, wzruszali ramionami i szeptali między sobą.
Jednak ta mowa dotarła do większości wiernych zgromadzonych w kościele
Cytat:
ktoś z tyłu kościoła krzyknął:
• Pastorze, wszyscy jesteśmy winni, ale ta osoba, która pierwsza rzuciła kamieniem w panią Adamową Cartwrightową powinna wstać, przyznać się i ją przeprosić. Znacie mnie, jestem Sam Mitchell, barman i jestem winny, winny zaniechania, bo słyszałem plotki rzucane na tę kobietę, a nie zrobiłem nic, żeby niegodziwym zamknąć usta. Przepraszam.

Pierwszy , który przyznał się do grzechu zaniechania ... za nim pewnie pójdą następni ...
Cytat:
I stało się coś dziwnego, bo nagle ludzie zebrani w świątyni wstawali, jeden po drugim, mówiąc: „przepraszam”. Melinda siedziała, jak sparaliżowana. Nie wierzyła w to, co się działo.

I poszli, a Melinda nie wierzyła własnym uszom
Cytat:
tylko jedna osoba siedziała i nie mogła uwierzyć, że oto jej misterny plan zemsty na Adamie Cartwrightcie legł w gruzach. Della Jenkins z trudem powstrzymywała wybuch gniewu. Gdyby nie miejsce, w którym się znajdowała już ona pokazałaby tym wszystkim kmiotkom, co o nich myśli. Choć nikt nie wymienił jej nazwiska czuła się poniżona. Twarz piekła ją tak, jak wtedy, gdy Sheila Braun ją spoliczkowała. Naraz usłyszała jej głos.
• A ty Dello? Nie słyszałam, żebyś powiedziała: „przepraszam”.

Właśnie! Ja też zapytam co na to Della? Nie wygląda na skruszoną
Cytat:
• Nie ma nic złego w tym, że ludzie przyznają się, że zbłądzili. Każdy może to zrobić i każdy może poprosić o wybaczenie. Każdy. - Pastor McGregor ostatni wyraz wypowiedział z naciskiem i uśmiechnął się niczym wyrozumiały ojciec. Della zrozumiała, że duchowny wie, a skoro on wie, to wiedzą wszyscy. Zrozumiała też czego od niej oczekują. Nie zamierzała jednak dać im satysfakcji. Odwróciła się na pięcie i wyszła z kościoła niepomna na wołanie zdumionej matki.

Della nie poddaje się, ciągle jest wściekła na cały świat i pełna żądzy odwetu
Cytat:
Nie skończono jeszcze śpiewać, gdy Adam poczuł na swym ramieniu zaciskające się palce Melindy. Jeden rzut oka wystarczył mu, żeby wiedzieć, że jego żona mdleje.

A to już zabrzmiało wyjątkowo groźnie ... choć w ciąży omdlenia często się zdarzają. Tyle emocji było ...

To było zakończenie rozdziału 8, jak zapowiedziała autorka. Krótkie, ale treściwe. Ciekawa reakcja ludzi na przemowę Adama, z reguły taka, jaką powinni mieć przyzwoici ludzie, którym zdarzyło się niechcący wyrządzić komuś krzywdę. Della jednak nie okazała skruchy. Podejrzewam, że ona tak łatwo nie odpuści. Nadal będzie knuć, plotkować, mścić się ... tyle, że jest pozbawiona swojej największej broni - wdzięcznych słuchaczy, a i rodzice są zniesmaczeni jej postawą. Sheila kolejny raz wspiera Cartwrightów. Mam nadzieję, że Joe to doceni. O Adamie nie wspomnę. Pastor też zachował się tu jak prawdziwy duszpasterz, surowy, ale wyrozumiały i pełen miłości do Boga i ludzi. Nie wiem, jak Melinda wytrzymała to napięcie i emocje. Dobrze się stało, że tam była, bo przekonała się do uczucia, jakim darzył ją mąż, z drugiej strony, w jej stanie takie emocje nie są wskazane ... choć jednak uważam, że dobrze, że była na tym nabożeństwie. Mam nadzieję, że to omdlenie to nic poważnego i szybko dojdzie do zdrowia. ku radości Cartwrightów i czytelników. Czekam na kolejny rozdział. Bardzo niecierpliwie, bo jeszcze tyle może się wydarzyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:57, 15 Lis 2019    Temat postu:

Della znalazła się w nieciekawym położeniu. Czy coś wymyśli? Czas pokaże. Smile Sheila Braun przeszła prawdziwą przemianę i zaskarbiła sobie wdzięczność rodziny Cartwrightów. Czy między nią a Joe coś zaiskrzy jeszcze nie wiem, ponieważ Pasikonik największym kobieciarzem jest. Mruga

Dziękuję za miły i interesujący komentarz Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:48, 18 Lis 2019    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 1:23, 19 Lis 2019    Temat postu:

Postaram się wkleić odcinek jutro wieczorem. Dziś już nie dałam rady. Czy dobrze rozpoznałam, że ta skacząca emotka to dżdżownica? Śliczna Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 1:24, 19 Lis 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 2:19, 20 Lis 2019    Temat postu:

Rozdział 9


Omdlenie Melindy stało się mocnym zakończeniem niedzielnego nabożeństwa. Na szczęście w kościele obecny był doktor Martin, który od razu udzielił jej pierwszej. Melinda dość szybko doszła do siebie i jak to ona zaczęła wszystkich przepraszać za zamieszanie, zrzucając winę za swoją niedyspozycję na panujący upał. Jednak to nie przekonało ani doktora Martina, ani tym bardziej Adama, który niemal siłą zaciągnął małżonkę do gabinetu lekarza. Teraz siedział w małej poczekalni wpatrując się z natężeniem w drzwi gabinetu. Razem z nim byli: ojciec trzymający cichutką Kathy na rękach i Hoss z Clarissą. Przy drzwiach wyjściowych oparty plecami o ścianę stał Joe. Oczekiwanie, jak to zwykle bywa w takich przypadkach przedłużało się. Adam cicho westchnął i nie patrząc na nikogo powiedział:
• Nie wytrzymam tego. Jak długo to jeszcze potrwa?
• Uspokój się, synu – rzekł łagodnym głosem Ben. - Melinda jest w dobrych rękach, a badanie musi potrwać tyle ile musi.
• Jasne – mruknął nieprzekonany Adam. - Bardzo odkrywcze stwierdzenie.
Wszyscy popatrzyli znacząco na siebie nic przy tym nie mówiąc. Ben już miał odpowiednio zripostowałby słowa syna, ale widząc jego zdenerwowanie pokiwał ze zrozumieniem głową i poklepał go po ramieniu. Badanie Melindy przedłużało się. Nic więc dziwnego, że niepokój Adama zaczął udzielać się wszystkim. Clarissa nachyliła się do ucha Hossa i wyszeptała:
• Mówię ci, to na pewno to.
• Naprawdę? To byłoby fantastyczna wiadomość.
• Też tak myślę – odparła podekscytowana Clarissa. - Wiesz, Hoss ja…
W tym momencie kobieta przerwała bowiem drzwi gabinetu stanęły otworem i pojawił się w nich doktor Martin.
• I, co?! - krzyknął na jego widok Adam, podrywając się gwałtownie z krzesła.
• Nie ma powodów do niepokoju – odparł uspokajająco doktor, a zebrani w poczekalni odetchnęli z ulgą. - Adamie pozwól ze mną. Musimy porozmawiać.
Gdy Adam znalazł się w gabinecie jego spojrzenie natychmiast pobiegło w kierunku Melindy, która siedziała na leżance. Była jeszcze, co prawda blada, ale biła od niej ogromna radość. Na widok męża chciała się podnieść, ale doktor Martin łagodnie powiedział:
• Proszę siedzieć, a najlepiej jeszcze trochę poleżeć. Nie może pani się tak gwałtownie zrywać, bo to grozi ponownym omdleniem.
• Melindo, słuchaj, co mówi pan doktor – Adam w ułamku sekundy znalazł się przy żonie i wziąwszy jej dłoń w swoją, lekko ją uścisnął. Chciał w ten sposób dodać jej otuchy. Prawdą jednak było, że z tych dwojga to on bardziej potrzebował wsparcia. Melinda, nic nie odrzekła, jedynie wymieniła z doktorem Martinem porozumiewawcze spojrzenia. Adam oczywiście nie zauważył tego i starając się nadać swojemu głosowi naturalne brzmienie zapytał: - doktorze, co właściwie jest mojej żonie?
• Jeszcze się nie domyślasz?
• To od upału?
• Nie sądzę. To raczej efekt zupełnie innych działań.
• Słucham? - Adam przez chwilę wyglądał, jak człowiek ogarnięty otępieniem umysłowym.
• Widzę, że muszę powiedzieć wprost: zostaniesz ojcem. Gratuluję.
• Co?… co takiego? - spytał Adam z wciąż otępiałym wyrazem twarzy. Tu nadmienić należy, że doktor Martin świetnie się bawił chwilowym ograniczeniem funkcji poznawczych młodego Cartwrighta, człowieka niezwykle inteligentnego i bystrego. Jego reakcja na wieść o dziecku, tak charakterystyczna dla większości mężczyzn, potwierdziła wnioski płynące z długoletnich obserwacji doktora, które niezbyt dobrze świadczyły o przyszłych ojcach. Okazało się bowiem, że kojarzenie pewnych faktów nie było ich mocną stroną. Dziwiło to doktora zwłaszcza w przypadku mężczyzn żonatych, bo przecież ci z założenia powinni być przygotowani na pojawienie się potomstwa i nie reagować na ów fakt, jak na jakieś zjawisko nadprzyrodzone.
• Dziecko? Dziecko. - Adam uśmiechnął się szeroko, przyklęknął przy żonie i ucałował jej dłonie. Po chwili spojrzał na doktora i powiedział: - dziękuję, bardzo dziękuję. To wspaniałe wieści. Nawet tak myślałem, czy Melinda przypadkiem nie jest przy nadziei.
Gdy Adam to mówił widać było, że wcześniejsze otępienie ustąpiło ogromnej, prawdziwej radości. Teraz znowu był sobą, dumnym i pewnym siebie Cartwrightem.
• To nie dzieje się przypadkiem, Adamie - zauważył nieco sarkastycznie doktor Martin.
• Wiem, wiem doktorze – roześmiał się Cartwright i wreszcie swobodnie odetchnął.
• A teraz zanim zaczniecie świętować, muszę przekazać wam zalecenia, do których przyszła mama musi się bezwzględnie stosować.
• Zapewniam, że tak będzie – odparł Adam. - Już ja się o to postaram.
• Ale… - Melinda chciała coś powiedzieć.
• Doktorze, jakie to zalecenia? - spytał Adam nie zwracając uwagi na żonę.
• Pani Melinda powinna się oszczędzać. To po pierwsze – zaczął doktor – po drugie musi dobrze się odżywiać, po trzecie unikać wszelkiego zdenerwowania. Teraz jest niezwykle gorąco, tak więc nie powinna przebywać na słońcu, ale też nie powinna siedzieć w domu, bo może jej tam być za duszno. Najlepiej byłoby, gdyby mogła wypoczywać na zacienionej przewiewnej werandzie. Jak ciebie znam to na pewno coś wymyślisz – doktor poklepał Adama po ramieniu. - Oczywiście powinna dużo pić, najlepiej ziółka.
• Halo, ja tu jestem – Melinda próbowała zwrócić na siebie uwagę. Niestety, bezskutecznie.
• Doktorze, czy byłby tak dobry i zapisał mi, co moja żona powinna przyjmować – poprosił Adam.
• Oczywiście. Przepiszę jej również coś na mdłości.
• A, co ma mdłości? - Adam przez chwilę wyglądał tak, jakby znowu miało go ogarnąć otępienie. - No, tak to przecież naturalne – zaraz się zreflektował.
• No, właśnie. Naturalne – doktor Martin z trudem powstrzymywał śmiech. - Zostawię was teraz samych. Myślę, że zanim ogłosicie rodzinie tę szczęśliwą nowinę powinniście przez chwilę pobyć sami. Ja w tym czasie wypiszę recepty. Jeszcze raz obojgu wam gratuluję.

***

Gdy doktor przeszedł do pomieszczenia obok, Melinda nieśmiało, jakby z obawą popatrzyła na Adama, do którego wreszcie zaczęło docierać, że zostanie tatą. Poczuł ogromne wzruszenie, które odebrało mu mowę. Uśmiechnął się więc tylko i pocałował żonę. Musiał przyznać, że szczęście na wieść o dziecku było z niczym nieporównywalne. Jedyne w swoim rodzaju i to takie, które dodaje człowiekowi skrzydeł.
• Wiedziałaś wcześniej i nic mi nie powiedziałaś - rzekł z lekką przyganą w głosie.
• Miałam to zrobić na pikniku – odparła robiąc smutną minę. - Chciałam, żeby to była niespodziankę. No, ale teraz z niespodzianki i pikniku nici – westchnęła.
• Bardzo mnie przestraszyłaś, tam w kościele – powiedział Adam.
• Wybacz, ale było bardzo duszno, do tego te niesamowite emocje. Nie spodziewałam się, że ludzie tak wspaniale zareagują. Koniecznie trzeba podziękować Samowi Mitchellowi i oczywiście Sheilli Braun. To naprawdę dobra dziewczyna.
• Samowi na pewno podziękuję, a Sheilli już podziękował Mały Joe i jak go znam nie tylko podziękował – powiedział Adam mrużąc znacząco oko.
• Jesteś okropny, wiesz? - Melinda żartobliwie uderzyła dłonią w ramię siedzącego przy niej męża.
• Ale i tak mnie kochasz - zaśmiał się głośno, całym sobą.
• Adamie, chciałbyś chłopca, czy dziewczynkę? - spytała przyglądając mu się uważnie.
• Poczekaj, niech się zastanowię – zrobił minę, jakby faktycznie głęboko rozważał płeć dziecka. – To bardzo trudne pytanie. Chłopiec to prawdziwy dziedzic, następca, a dziewczynka – cmoknął z udawaną dezaprobatą i zmarszczył nos.
• Ty naprawdę jesteś okropny. Co masz przeciw dziewczynkom? Nie pamiętasz już, jak walczyłeś o Kathy? Wciąż o nią walczysz.
• Melindo, tylko żartowałem – zaśmiał się. - Mnie jest wszystko jedno. Najważniejsze żebyście ty i dziecko byli zdrowi. A czy będzie chłopak, czy dziewczyna to nie jest istotne. Wiesz, co tak naprawdę jest ważne?
• Co?
• To, że zostaniemy rodzicami. Ty nosisz w sobie owoc naszej miłości. Na całym świecie nie ma dla mnie nic ważniejszego niż moja piękna, brzemienna żona – rzekł i pocałował ją.

***

• Widzę, że pani Cartwright ma się dużo, dużo lepiej. To świetnie. – Rzekł uśmiechając się doktor Martin, a zwracając się do Adama dodał: - proszę, tu masz receptę i zalecenia na najbliższe dni. W połowie tygodnia zajrzę do Ponderosy.
• Czyżby coś budziło pana niepokój?
• Spokojnie, Adamie. Nic złego się nie dzieje. Po prostu będę u waszych sąsiadów Palmerów, to zajrzę i do was. Tak jak powiedziałem: pani Cartwright ma się oszczędzać i wtedy wszystko będzie dobrze. A teraz możesz zabrać żonę na dobry obiad do hotelowej restauracji.
• Ja wolałabym piknik – rzekła Melinda.
• Kochanie, pojedziemy do domu, położysz się…
• Ale ja wolałabym piknik – powtórzyła żałośnie.
• I, co pan na to doktorze? - spytał Adam.
Martin w pierwszym odruchu przecząco pokręcił głową, ale potem zmierzył Melindzie puls i powiedział:
• Dobrze, jedźcie na ten piknik, ale powoli i bez wstrząsów. Odpoczynek tylko w cieniu. Gdyby, coś was zaniepokoiło natychmiast proszę po mnie posłać.
• Oczywiście, doktorze. Otoczę Melindę, jak najlepszą opieką. – Zapewnił Adam i pomógł kobiecie wstać z leżanki.
Tymczasem reszta rodziny, wciąż czekająca w poczekalni o mało, co nie wyszła z siebie. Gdy więc szczęśliwi małżonkowie opuścili wreszcie gabinet doktora Martina, niemal natychmiast zaczęły padać pytania o samopoczucie Melindy. Adam nie miał zamiaru wszem i wobec ogłaszać, że zostaną rodzicami, zwłaszcza, że do poczekalni zajrzała żona pastora oraz kilka pań z kółka parafialnego. Niewiasty zaniepokojone zajściem w kościele koniecznie chciały dowiedzieć się, jak czuje się miła pani Cartwright. Adam zapewnił, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i oboje dziękują za troskę. Jednocześnie niezwykle kulturalnie acz zdecydowanie wyprosił panie na zewnątrz.
• Myślałem, że już nie wyjdą – zaśmiał się Ben. - Skoro, moja synowa ma się dobrze, to trzeba to uczcić. Zapraszam do restauracji.
• Wspaniały pomysł, tato – Hoss z radości aż klasnął w dłonie. - Jestem pewien, że wszyscy są głodni.
• Zwłaszcza ty, olbrzymie. – Zauważył Adam, ale o dziwo bez tak charakterystycznego dla niego sarkazmu, po czym zwrócił się do ojca: - tato, wybacz, ale bez nas. Chcę zabrać Melindę na piknik. Nad jeziorem i w cieniu będzie mogła odpocząć. Tu w mieście jest dla niej stanowczo za gorąco.
• Oczywiście, rozumiem. Ale, co z Kathy? Weźmiecie ją ze sobą?
• Właśnie tato, mam do ciebie taką małą prośbę. Czy byłbyś tak dobry i zaopiekował się małą? Melinda musi mieć kilka godzin spokoju.
• Adamie, przecież możemy wziąć ze sobą Kathy. Ja naprawdę dobrze się czuję - zapewniła Melinda.
• Mowy nie ma – powiedział stanowczo Adam. - To, co tato mogę na ciebie liczyć?
• No, dobrze jedźcie, ale uważajcie na siebie.
• Będziemy – zapewnił Adam i biorąc Melindę pod ramię rzekł, jakby od niechcenia: - a tak w ogóle, tato to będziesz dziadkiem.
Zanim sens tych słów dotarł do Bena i reszty rodziny po Adamie i Melindzie nie było już śladu.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:30, 20 Lis 2019    Temat postu:

Cytat:
Teraz siedział w małej poczekalni wpatrując się z natężeniem w drzwi gabinetu. Razem z nim byli: ojciec trzymający cichutką Kathy na rękach i Hoss z Clarissą. Przy drzwiach wyjściowych oparty plecami o ścianę stał Joe. Oczekiwanie, jak to zwykle bywa w takich przypadkach przedłużało się.

Cała rodzinka Cartwrightów w komplecie
Cytat:
Adam oczywiście nie zauważył tego i starając się nadać swojemu głosowi naturalne brzmienie zapytał: - doktorze, co właściwie jest mojej żonie?
• Jeszcze się nie domyślasz?
• To od upału?
• Nie sądzę. To raczej efekt zupełnie innych działań.
• Słucham? - Adam przez chwilę wyglądał, jak człowiek ogarnięty otępieniem umysłowym.
• Widzę, że muszę powiedzieć wprost: zostaniesz ojcem. Gratuluję.
• Co?… co takiego? - spytał Adam z wciąż otępiałym wyrazem twarzy. Tu nadmienić należy, że doktor Martin świetnie się bawił chwilowym ograniczeniem funkcji poznawczych młodego Cartwrighta, człowieka niezwykle inteligentnego i bystrego.

Odnoszę wrażenie, że dr Martin świetnie się bawił w czasie tej rozmowy
Cytat:
Dziwiło to doktora zwłaszcza w przypadku mężczyzn żonatych, bo przecież ci z założenia powinni być przygotowani na pojawienie się potomstwa i nie reagować na ów fakt, jak na jakieś zjawisko nadprzyrodzone.

Tak, powinni być przygotowani, a zwykle są zaskoczeni
Cytat:
To wspaniałe wieści. Nawet tak myślałem, czy Melinda przypadkiem nie jest przy nadziei.
Gdy Adam to mówił widać było, że wcześniejsze otępienie ustąpiło ogromnej, prawdziwej radości. Teraz znowu był sobą, dumnym i pewnym siebie Cartwrightem.
• To nie dzieje się przypadkiem, Adamie - zauważył nieco sarkastycznie doktor Martin.
• Wiem, wiem doktorze – roześmiał się Cartwright i wreszcie swobodnie odetchnął.

I doktora stać na sarkazm ... a co? Nie może?
Cytat:
Uśmiechnął się więc tylko i pocałował żonę. Musiał przyznać, że szczęście na wieść o dziecku było z niczym nieporównywalne. Jedyne w swoim rodzaju i to takie, które dodaje człowiekowi skrzydeł.
• Wiedziałaś wcześniej i nic mi nie powiedziałaś - rzekł z lekką przyganą w głosie.
• Miałam to zrobić na pikniku – odparła robiąc smutną minę. - Chciałam, żeby to była niespodziankę. No, ale teraz z niespodzianki i pikniku nici – westchnęła.

O tak! To wielkie szczęście
Cytat:
• Adamie, chciałbyś chłopca, czy dziewczynkę? - spytała przyglądając mu się uważnie.
• Poczekaj, niech się zastanowię – zrobił minę, jakby faktycznie głęboko rozważał płeć dziecka. – To bardzo trudne pytanie. Chłopiec to prawdziwy dziedzic, następca, a dziewczynka – cmoknął z udawaną dezaprobatą i zmarszczył nos.
• Ty naprawdę jesteś okropny. Co masz przeciw dziewczynkom? Nie pamiętasz już, jak walczyłeś o Kathy? Wciąż o nią walczysz.
• Melindo, tylko żartowałem – zaśmiał się. - Mnie jest wszystko jedno. Najważniejsze żebyście ty i dziecko byli zdrowi. A czy będzie chłopak, czy dziewczyna to nie jest istotne.

Adam już doszedł do siebie i żartuje z Melindy
Cytat:
Wiesz, co tak naprawdę jest ważne?
• Co?
• To, że zostaniemy rodzicami. Ty nosisz w sobie owoc naszej miłości. Na całym świecie nie ma dla mnie nic ważniejszego niż moja piękna, brzemienna żona – rzekł i pocałował ją.

Tak, to jest piękne
Cytat:
Czy byłbyś tak dobry i zaopiekował się małą? Melinda musi mieć kilka godzin spokoju.
• Adamie, przecież możemy wziąć ze sobą Kathy. Ja naprawdę dobrze się czuję - zapewniła Melinda.
• Mowy nie ma – powiedział stanowczo Adam. - To, co tato mogę na ciebie liczyć?
• No, dobrze jedźcie, ale uważajcie na siebie.
• Będziemy – zapewnił Adam i biorąc Melindę pod ramię rzekł, jakby od niechcenia: - a tak w ogóle, tato to będziesz dziadkiem.
Zanim sens tych słów dotarł do Bena i reszty rodziny po Adamie i Melindzie nie było już śladu.

Szkoda, że nie poczekał ... tam na pewno rozpętała się burza ... radości

Bardzo fajny rozdział, pełen ciepła, uczuć rodzinnych i ... przekomarzania się. Melinda spodziewa się dziecka. To jest bardzo radosna nowina dla Cartwrightów, wszystkich! Najszczęśliwszy jest chyba jednak Adam. No i Kathy będzie miała rodzeństwo Very Happy To też jest ważne. Ciekawa jestem reakcji Bena na tę radosną wiadomość ... czy był zaszokowany? Zaskoczony? Bo szczęśliwy to na pewno był. Aż przykro wspomnieć, że gdzieś w tle czai się wredna, pałająca chęcią zemsty Della i podstępni, równie wredni Langfordowie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:15, 21 Lis 2019    Temat postu:

Adam tak szybko uciekł, bo nie chciał pytań i całej tej rodzinnej euforii. On po prostu chciał w spokoju spędzić z żoną niedzielne popołudnie nad Tahoe. Very Happy

Niestety o Langfordzie i wrednej Delli jeszcze usłyszymy. Cool

Serdecznie dziękuję za przeczytanie odcinka i komentarz Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:31, 27 Lis 2019    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:17, 28 Lis 2019    Temat postu:

Embarassed po dłuższej przerwie wklejam kolejny odcinek. Za dużo emocji i akcji w nim nie będzie...


Rozdział 10


Późnym wieczorem w trzy dni po wypadkach, jakie rozegrały się podczas niedzielnego nabożeństwa w kościele, w Virginia City, Ben Cartwright siedział w fotelu, w salonie własnego domu i próbował czytać gazetę. Nie szło mu to najlepiej, bowiem od chwili, gdy jego najstarszy syn przekazał mu niezwykle radosną wiadomość, nie mógł o niczym innym myśleć, jak tylko o tym, że wreszcie doczeka wnuka. Odkąd jego chłopcy stali się dorosłymi mężczyznami marzył jedynie o ich szczęśliwych ożenkach i dużej gromadce wnucząt. Chciał być dziadkiem i to jego marzenie właśnie się spełniało. Trochę, co prawda było mu smutno, że Adam z rodziną tak szybko chciał przenieść się do jeszcze nie w pełni wykończonego domu. Zdaniem Bena, ze względu na stan Melindy nie powinien aż tak się spieszyć. Ale, cóż to była decyzja Adama i on musiał ją uszanować.
Ben uśmiechnął się sam do siebie i wrócił do czytania gazety. Nic ciekawego w niej nie znalazł, no, może z wyjątkiem reportażu o jakimś przekręcie diamentowym, który wyglądał mu na całkowicie zmyśloną dziennikarską fantazję. Wreszcie złożył gazetę i odłożył ją na stół. Oparłszy głowę o zagłówek fotela przymknął oczy i od razu jego myśli powędrowały do nienarodzonego jeszcze wnuka. Był bowiem święcie przekonany, że będzie to chłopiec. Miłe rozmyślania przerwał mu odgłos kroków na schodach. W chwilę potem usłyszał głos Adama:
• Wygodniej, byłoby ci w łóżku, tato.
• Nie śpię. Tak tylko przymknąłem oczy. A ty, co tu robisz?
• Moje dziewczyny usnęły. Nie chciałem im przeszkadzać – odparł Adam siadając na kanapie.
• Melinda dzisiaj lepiej wyglądała -stwierdził Ben.
• I lepiej się czuła. Rano nie miała torsji, a i apetyt jej wrócił.
• Dobrze, że ta sprawa z plotkami się wyjaśniła. Na dłuższą metę mogłoby to jej zaszkodzić.
• To prawda, choć wciąż jestem zszokowany zachowaniem Delli. Sheila niemal przyparła ją do muru, a ona szła w zaparte – rzekł Adam.
• Wczoraj w mieście spotkałem Teda Jenkinsa. Udał, że mnie nie widzi. Wyglądał okropnie. W ciągu tych kilku dni postarzał się o dziesięć lat. Mogę tylko wyobrazić sobie, co on teraz przeżywa.
• Lubię Teda i mogę mu tylko współczuć. Ludzie nie zostawią na nim i jego rodzinie suchej nitki – westchnął Adam.
• To prawda. Barman z „Silver dollar” mówił mi, że gdy Ted wszedł do saloonu zapanowała wymowna cisza. Nawet nie zamówił sobie drinka. Od razu wyszedł – rzekł Ben.
• Teraz to Jenkinsowie stali się obiektem plotek.
• Gdybym ciebie nie znał, pomyślałbym, że masz z tego satysfakcję.
• A nie powinienem mieć? To, co nam zrobiła Della było podłe - Adam spojrzał na ojca i westchnąwszy powiedział: - nie tato, nie mam najmniejszej satysfakcji. I dajmy już temu spokój. Teraz na głowie mam inne sprawy. Czeka mnie przeprowadzka, a jeszcze chciałbym dla Melindy zbudować pergolę.
• Pergolę? Przecież macie werandę.
• Tak, ale pomyślałem, że z drugiej strony domu jest świetne miejsce właśnie na pergolę. To byłoby takie przedłużenie domu. Melinda mogłaby tam odpoczywać, a Kathy bezpiecznie się bawić.
• To całkiem niezły pomysł, ale może lepiej byłoby, żeby na czas budowy Melinda i Kathy jeszcze trochę tu pomieszkały.
• Tato, przecież to tylko pergola – zaśmiał się Adam. - Przyznaj się, chcesz nas jeszcze zatrzymać?
• Rozszyfrowałeś mnie. Będzie mi brakować szczebiotu małej i obecności Melindy. Przekonałem się, że to dobra dziewczyna. Na początku nie dawałem wam szans. Uważałem, że nie pasujecie do siebie. Myliłem się. I wiesz, co? Jestem z tego powodu bardzo zadowolony.
• Miło mi to słyszeć, zwłaszcza, że ja sam miałem, co do tego mojego małżeństwa ogromne wątpliwości. A teraz jestem po prostu szczęśliwy.
• Czyżby Melinda okazała się ideałem? - spytał żartobliwie Ben.
• Może nie ideałem, ale kimś z kim chciałbym spędzić resztę mojego życia – odparł z powagą w głosie Adam.
• Cieszę się, że tak dobrze wam się układa – rzekł Ben i wzruszony zamilkł. Po chwili z zupełnie inną miną powiedział: - ale tego, jak poinformowałeś mnie o tym, że zostanę dziadkiem, nie daruję ci. Jak można powiedzieć sobie, ot tak: „będziesz dziadkiem” i uciec.
• Nie uciekłem. Chodziło mi tylko o Melindę. Nadmiar wzruszeń mógłby jej zaszkodzić, a poza tym najpierw sami chcieliśmy nacieszyć się tą informacją.
• Że będę dziadkiem? – zakpił Ben.
• No, nie zupełnie. Inne kwestie też nas bardzo ucieszyły – odparł z łobuzerskim błyskiem w oku Adam.
• Wiesz, czasami jesteś niemożliwy – westchnął Ben.
• Cóż, niedaleko pada jabłko od jabłoni.
• Niby ja jestem taki niemożliwy? - spytał Ben spoglądając spod oka na syna.
• Zależy, jak na to spojrzeć – rzekł wymijająco Adam.
• To teraz okaże się, że wszystkie wady twoje i twoich braci, to moja wina.
• Może nie wszystkie, ale krwi nie oszukasz.
• Tak – Ben pokiwał głową. - Więzy krwi są mocniejsze niż miałoby się to nam wydawać. A powracając do tej waszej przeprowadzki, to zostańcie jeszcze kilka dni. Melinda nabierze sił, a ty w spokoju zbudujesz jej tę pergolę. Będzie miała niespodziankę.
• Dobrze, pomyślę o tym – odparł uśmiechnąwszy się Adam.
• Teraz tylko, oby sprawa z Kathy się wyjaśniła i byłby spokój. Ten twój prawnik się nie odzywał się?
• A wyobraź sobie, że właśnie dziś przysłał telegram. Dlatego chciałem z tobą porozmawiać.
• Jeśli musisz jechać do San Francisco na sprawę to niczym się nie martw. Melinda i Kathy będą miały dobrą opiekę -zapewnił Ben.
• Wiem, ale nie o to chodzi.
• A, o co? Co było w tym telegramie?
• Przede wszystkim nie było ani słowa o procesie. Daniel Taylor za dwa tygodnie będzie w Ponderosie.
• Jak to?
• Po prostu przyjedzie nas odwiedzić. I to nie sam, a z narzeczoną i jej siostrą, jako przyzwoitką. Poprosił o zarezerwowanie pokoi w hotelu i pilną odpowiedź.
• I naprawdę ani słowa o sprawie?
• Mówiłem już, ani słowa.
• Ciekawe, co go do nas sprowadza?
• Może chce zobaczyć nasze ranczo. Jeszcze w styczniu zaprosiłem go do Ponderosy. A może to taki wypoczynek przedślubny. W końcu we wrześniu żeni się.
• To chyba raczej powinien przygotowywać się do ślubu, a nie robić sobie wakacje.
• Jak znam rodziców Daniela, to na pewno wszystkim się już zajęli. Nie tato, tu chodzi o coś innego. Boję się, że Evans i Langford znowu coś wymyślili. Tyle tylko, że ja im nie oddam dziecka. Nawet, gdybym miał za to ponieść karę, to nie oddam Kathy i już – odparł zdecydowanie Adam.
• Spokojnie, synu. Jeśli ten twój prawnik chce tu przyjechać, to może ma dla ciebie dobre wieści.
• Ciekawe jakie? Termin sprawy wciąż jest przesuwany. To wszystko trwa w nieskończoność.
• Wiem, ale nie martw się na zapas.
• Łatwo powiedzieć – westchnął ciężko Adam.
• Myślę, że ten twój prawnik trzyma coś w zanadrzu. Powtarzam: nie martw się. Co ma być to będzie, a teraz idź już spać.
• Może i masz rację. Na zamartwianie się przyjdzie jeszcze czas. To dobrej nocy, tato – powiedział Adam wstając z kanapy.
• Dobranoc. – Ben uśmiechnął się, po czym spytał: - zarezerwowałeś już hotel dla Taylora i towarzyszących mu pań?
• Nie – Adam przystanął przy schodach – a dlaczego pytasz?
• Bo zamiast w hotelu mogą zamieszkać tu w Ponderosie. To żaden problem. Miejsca mamy przecież dużo.
• To świetny pomysł, tato. Jutro rano wyślę do Daniela telegram.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 12:18, 28 Lis 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27, 28, 29, 30  Następny
Strona 26 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin