ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 0:18, 22 Paź 2024 Temat postu: 1. Karminowe piwonie |
|
|
Karminowe piwonie
- I to ma być ten tron? - śliczna, zwiewna i eteryczna dziewczyna z dezaprobatą popatrzyła na starszą od siebie kobietę, która w maseczce i okularach ochronnych skrobała zawzięcie oparcie krzesła. Kobieta na chwilę przerwała pracę i spoglądając z irytacją na dziewczynę, odparła:
- To jest krzesło. Zwykłe, najzwyklejsze krzesło.
- Jeśli już, to dopiero będzie krzesło – zauważyła dziewczyna i uśmiechając się ironicznie, dodała: - o ile oczywiście coś ci z niego wyjdzie.
- Aderato, ty chyba chcesz dostać w nos?
- Doprawdy z tobą to trudno ostatnio się dogadać. Zrobiłaś się taka drażliwa – westchnęła teatralnie dziewczyna.
- Za to ty jesteś uosobieniem wszelkiego spokoju... spokoju i lenistwa. Wiesz co? Spadaj stąd! Dobrze ci radzę!
- No i po co te nerwy? – Aderato wzruszyła ramionami i wydęła usta, po czym pochyliwszy lekko, acz dystyngowanie głowę, stwierdziła: - myślę, że to jednak będzie tron i to dla mnie.
- Mhm – mruknęła kobieta nie przerywając pracy. - Tron to możesz mieć... w kibelku.
- Doprawdy, jak ty już coś powiesz to klękajcie narody – Aderato usiadła na blacie szafki. Zrobiła to tak wdzięcznie i czarownie, że najlepszy malarz od razu schwyciłby za pędzel chcąc uwiecznić ten zachwycający obrazek.
- A ty to już nie masz gdzie sadzać tych swoich chudych czterech liter, czyli dupy? - kobieta jakoś nie była zachwycona powyższym widokiem.
- Oj źle z tobą, źle – Aderato pokręciła ze współczuciem głową. - Inspiration mi mówiła, że to do niczego dobrego nie prowadzi.
- A kiedy ty się widziałaś z Inspiration?
- W zeszły weekend.
- Nie ściemniaj. Nie mogłaś się z nią widzieć, bo Senszen miała babski wypad z koleżankami.
- Owszem miała – przyznała Aderato – ale co ma piernik do wiatraka? Jeśli chcesz wiedzieć, pojechała sama. – Tu zrobiła oburzoną minę, która w chwilę później wyrażała głębokie współczucie. - Inspiration, Allegoria i Rationality, bidulki, zostały w domu, no i postanowiłam je odwiedzić. Nawiasem mówiąc świetnie się bawiłyśmy.
- A, to teraz wiem gdzie polazłaś, gdy tak bardzo ciebie potrzebowałam.
- Po pierwsze, nie polazłam, tylko poleciałam...
- Chyba na miotle – wtrąciła z nieukrywanym sarkazmem kobieta, oczywiście wciąż pracując. Aderato demonstracyjnie zakaszlała, udając, że przeszkadza jej kurz unoszący się z oczyszczanego krzesła. Uwagę o miotle pominęła milczeniem i jak gdyby nigdy nic, kontynuowała:
- Otóż mylisz się. Podróżowałam nad wyraz wygodnie Polskimi Liniami Lotniczymi „LOT” i to w pierwszej klasie. Wyobraź sobie, że miałam do swojej dyspozycji osobną lożę...
- Co miałaś? - kobieta znieruchomiała niczym żona Lota.
- O mateńko! - westchnęła Aderato – ty chyba naprawdę ogłuchłaś? Inspiration mówiła mi, że w twoim wieku to możliwe.
- W jakim wieku?! - wysyczała przez zęby kobieta.
- Nie musisz się tak złościć. Wiesz moja Ado, złość piękności szkodzi. A wracając do przerwanego wątku. Otóż, po drugie, musiałam wyrwać się z tej twojej Warszawy. Poczułam się taka przytłoczona, stłamszona tym wielkomiejskim ruchem, korkami, ciągłymi remontami ulic, ludźmi pędzącymi nie wiadomo dokąd, mrukliwymi, z nosami utkwionymi w telefonach. Po prostu musiałam zmienić klimat i odetchnąć świeżym, ożywczym powietrzem.
- W Szczecinie?
- A żebyś wiedziała. Tam inaczej się oddycha... lżej... było tak romantycznie, wręcz bajkowo...
- Dobra, dobra, to ile wypiłyście?
- O czym ty mówisz? - Aderato z oburzeniem spojrzała na Adę, która przeszywała ją ostrym, jak brzytwa, wzrokiem. - Dwanaście flaszek wina – odparła bez mrugnięcia okiem.
- Ile?!
- Dwanaście. To wcale nie tak dużo – zapewniła dziewczyna – po trzy na głowę. Weź pod uwagę czas spożycia tego szlachetnego trunku. Dwa i pół dnia.
- Mam wenę alkoholiczkę – Ada pokręciła z niedowierzaniem głową. - Ciekawe, czy Senszen wie, że pod jej nieobecność te trzy gracje urządzają popijawy? A chociaż po sobie posprzątałyście?
- Nie rozumiem, o czym mówisz? - Aderato niewinnie zamrugała powiekami.
- Po takiej ilości wina musiałyście rzygać, jak koty – zauważyła Ada, wracając do czyszczenia krzesła.
- A fuj! - wzdrygnęła się Aderato – jak możesz tak mówić o moich przyjaciółkach i o mnie. My nie rzygałyśmy, jak raczyłaś zauważyć, tylko...
- Pojechałyście do Rygi... w tę i z powrotem – Ada zaśmiała się ironicznie.
- Mylisz się. Na krok nie ruszyłyśmy się ze Szczecina – odparła Aderato układając wokół siebie fałdy sukni.
- Nie to miałam na myśli.
- A co?
- To był taki eufemizm. To tak, żeby dosadnie nie powiedzieć, że rzygałyście.
- Wiem, co to eufemizm – Aderato podniosła głos – a dosadnie to już mi powiedziałaś. I do twojej wiadomości, nie robiłyśmy tego, o co nas podejrzewasz.
- To macie tęgie głowy i mocne żołądki.
- A żebyś wiedziała. Tylko wtedy przychodzą do nas najlepsze pomysły. Już wcześniej, nasz serdeczny przyjaciel, Bachus mówił nam o tym i miał rację. Wino naprawdę ma dobroczynny wpływ. Rozjaśnia umysł, a wtedy...
- A to ciekawe? - przerwała jej Ada. - Dziś jest czwartek i jakoś nie zabłysnęłaś żadnym pomysłem. Przez ciebie nie mogę ruszyć z opowiadaniem. Rory i McCoy, nie mówiąc o innych bohaterach zawisnęli w próżni. Ty natomiast nie dość, że świetnie się bawiłaś, to jeszcze robisz mi jakieś durne uwagi. Powiem ci, że rozpuściłaś się, jak dziadowski bicz, a do tego chlejesz, jak menel spod budki z piwem.
- Zapytałam tylko, czy robisz dla mnie tron – zauważyła płaczliwym głosem Aderato – a ty mnie obrażasz – tu rozpłakała się rzewnie.
- Chlap tymi łzami na bok, a nie na papier ścierny – poleciła Ada, co wywołało zduszone łkanie i prawdziwą kaskadę łez Aderato. Kobiecie zrobiło się trochę głupio i zdjąwszy maseczkę i okulary, pojednawczym głosem, powiedziała: - no, już nie płacz. Przepraszam. Przykro mi, że tak odebrałaś moje słowa. - Odpowiedzią na to było głośnie, żałosne pochlipywanie. Ada poczuła, że tym razem Aderato tak łatwo nie da się przeprosić. Westchnęła ciężko i wbrew sobie, powiedziała: - Masz rację to krzesło to tron dla ciebie. To miała być niespodzianka.
W ułamku sekundy Aderato przestała płakać, a na jej ślicznej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Wiedziałam – stwierdziła radośnie. - Inspiration mi mówiła, że Senszen mówiła, że tron ma być właśnie dla mnie. Inspiration chce poprosić Senszen o taki sam.
- Życzę powodzenia.
- A powiedz mi, czym pokryjesz tron? - zainteresowała się Aderato.
- Lakierobejcą w kolorze tek.
- O nie, moja droga. Tylko złoto.
- Chcesz, żebym pomalowała to krzesło pozłotą?
- Nie krzesło, tylko tron i nie pozłotą, a prawdziwym złotem płatkowym w kolorze dukatowym, ewentualnie rosenoble... choć nie, jednak kolor dukatowy będzie tym właściwym. Będzie idealnie współgrał z bordowym aksamitem. Żaden tam żakard, sztruks, czy inne badziewie, tylko aksamit, gruby, mięsisty aksamit. Oparcie pikowane i dodatkowo zdobione prawdziwymi szlachetnymi kamieniami... jeszcze nie wiem jakimi. Zastanowię się i ci później powiem. A z tyłu oparcia chcę mieć złoty chwost z dużym diamentem. Nie notujesz? - Aderato zdziwiona spojrzała na Adę.
- Zapamiętam. Mów dalej.
- To na razie byłoby wszystko, ale tak sobie pomyślałam, że skoro mam mieć tron, to powinnam mieć koronę i te wszystkie akcesoria świadczące, że jestem królową. Bo jestem, prawda?
- No, jeśli ma ci to sprawić radość to tak, jesteś królową... biurka w kąciku twórczym. I dobrze ci radzę, nie przeginaj.
- To znaczy, że nie mogę liczyć na koronę?
- Na papierową z Burger Kinga, tak, na złotą nie.
- A może z jakiegoś innego szlachetnego metalu?
- Czyżbyś miała na myśli stal? Też jest szlachetna.
- Wypchaj się – fuknęła Aderato. Ada wzruszyła ramionami. Nie zamierzała mitrężyć czasu na jałowe pogaduszki. Już miała wrócić do przerwanej pracy, gdy Aderato, powiedziała:
- Wiesz, co Ado? Tak naprawdę to nie chcę tronu. Może być krzesło, ale takie z charakterem.
- Jest z charakterem – odparła kobieta – przecież to antyk z dziewięćdziesiątych lat...
- XX wieku – Aderato puściła oczko i obie kobiety zaczęły się śmiać. Po chwili dziewczyna bardziej stwierdziła niż spytała: - to nie ma szans, żeby krzesło było złote.
- Żadnych – odparła stanowczo Ada. - Tylko tek.
- A jaką wybrałaś tapicerkę?
- Jeszcze nie wybrałam. Mam dwa materiały: gładki beżowy i żakard w pastelowe, duże kwiaty.
- Kwiaty? Och, ja bardzo lubię kwiaty. Pokaż – zażądała Aderato.
Po chwili obie kobiety pochylały się nad materiałem. Na beżowym tle pyszniły się mniejsze i większe kolorowe kwiaty. Jednak wzrok przyciągały te największe o rozchylonych karminowych płatkach z środkami w kolorze starego złota.
- To przecież piwonie! - krzyknęła Aderato. - Kocham karminowe piwonie!
- Mam przez to rozumieć, że akceptujesz ten materiał?
- Oczywiście. Jest taki... taki inspirujący i pobudzający wyobraźnię – odparła dziewczyna.
- W ten sposób bym o tym nie pomyślała – Ada z podziwem pokiwała głową.
- To zrozumiałe. Jesteś przecież tylko człowiekiem.
- W rzeczy samej masz... rację.
- Jak zwykle zresztą, ale w tej chwili nie jest to istotne – odparła Aderato. -Ty widzisz w tej tkaninie materiał obiciowy, a ja widzę żywe kwiaty dopiero, co przyniesione z ogrodu i położone na stole, na beżowym obrusie. Leżą i czekają na ułożenie w wazonie.
- Pięknie powiedziane – rzekła, uśmiechnąwszy się, Ada.
- Och, to nic takiego – Aderato machnęła dłonią. - To kiedy zrobisz mi to krzesło? Dziś?
- Oszalałaś?! Najpierw muszę dokończyć czyszczenie drewnianych elementów, potem muszę je odtłuścić i dopiero wtedy położę pierwszą warstwę lakierobejcy. Po dobie drugą. A jeszcze do siedziska trzeba przykleić nową gąbkę, potem równo naciągnąć materiał i od spodu dodać podbitkę. Nie mówię już o oparciu i podkładkach filcowych.
- To znaczy, że dziś nie będę miała tego antycznego krzesła?
- Nie, nie będziesz miała – odparła zdecydowanie Ada.
- To ty nie dostaniesz pomysłu na ciąg dalszy opowiadania – stwierdziła z mocą Aderato i dodała: - krzesło za pomysł w przeciwnym razie McCoy i spółka będą sobie dyndać w próżni.
- To jest szantaż?
- Cóż, jeśli tak chcesz to nazwać, to proszę bardzo. Ja uważam, że to raczej subtelna perswazja.
- Raczej manipulacja.
- Oj tak, oj tam – Aderato z lekceważeniem machnęła dłonią – wszak cel uświęca środki. Pomyśl tylko ile wspaniałych pomysłów przyjdzie mi do głowy, gdy usiądę na tym kwiecistym krześle. A ty będziesz mogła z nich skorzystać, oczywiście o ile ci pozwolę. To taki żarcik – zaśmiała się
- Żarcik? Dobre - Ada głęboko zaczerpnęła powietrza. Miała wielką ochotę palnąć w łeb tę przemądrzałą wenę, ale gdy pomyślała sobie o doktorze McCoy'u i jego rodzinie, o Cartwrightach i Canaday'ach, zdusiła w sobie morderczy instynkt. Co się odwlecze to nie uciecze – pomyślała i z serdecznym uśmiechem, zaproponowała: - może napijemy się po kieliszku wina?
- Chętnie, ale tobie bym nie radziła. Masz przed sobą dużo pracy, a poza tym nie chciałabym żebyś wbiła sobie zszywkę w palec.
Ada z trudem powstrzymała się od komentarza, jednocześnie myśląc, że kiedyś na pewno przyjdzie taki moment, w którym nie zawaha się i unicestwi Aderato na dobre. Gładząc materiał w karminowe piwonie wiedziała, że jest do tego zdolna.
Koniec
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 21:46, 04 Lis 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|