Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dziewczyna z Georgii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 55, 56, 57  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:21, 02 Cze 2020    Temat postu:

Senszen, znając temperament Holly, Joe będzie musiał zrobić sobie okład. Mruga Skąd Adam wziął się u Toliverów zaraz się wyjaśni. Very Happy


***

• Już po lekcji? Tak szybko? - spytała Emily na widok Holly – A Cartwrightowie, gdzie? Zaparzyłam kawę.
• Wypijemy same – odparła Holly i ciężko usiadła przy stole kuchennym.
• Co się stało? - Emily znieruchomiała.
• Matti wsiadł na konia, gdy Joe i ja rozmawialiśmy. Bliss chyba nieco się spłoszyła, bo zaczęła kłusować i Matthew omal nie spadł na ziemię. Gdyby nie jego ojciec, który złapał go w ostatniej chwili, to nie wiem czym by się to skończyło.
• Jak znam Adama, to był wściekły – stwierdziła Emily.
• Mało powiedziane. Ostatkiem sił powstrzymał się, żeby nie przyłożyć bratu. Mnie się też dostało.
• Z tego, co mówisz to Matti jest cały.
• Tak, ale nie zmienia to faktu, że nie dopilnowaliśmy chłopca i jego ojciec może mieć uzasadnione pretensje.
• Och, Holly - Emily westchnęła - Matthew to prawie siedmioletni chłopiec. W tym wieku dzieci miewają bardzo różne pomysły. Odwrócisz się na moment i nieszczęście gotowe. A w ogóle to, jak on znalazł się na Bliss?
• Siedział na ogrodzeniu i przypatrywał się, jak ćwiczyłam. W pewnym momencie Joe kazał mi zsiąść z klaczy. Zaczęliśmy rozmawiać…
• Rozmawiać?
• No, dobrze, sprzeczaliśmy się. W tym czasie Bliss trochę odeszła. Musiała na moment przystanąć przy Mattim. On na tym ogrodzeniu był na równi z nią. Wystarczyło, że przytrzymał się rogu i już był w siodle. A potem wszystko tak szybko się potoczyło. Jak sobie pomyślę, że mógł spaść i coś sobie zrobić, to wcale się nie dziwię, że jego ojciec był wściekły. Mam tylko nadzieję, że Matt nie dostanie lania.
• O to się nie martw. Adam nigdy nie podniósłby ręki na synka. Zdarzało się, że pobił się ze swoimi braćmi, ale nigdy nie uderzył żadnego dziecka.
• To mnie ciocia trochę uspokoiła – Holly odetchnęła z ulgą. - Myślę jednak, że przez jakiś czas Matti nie będzie do nas przychodził. Zresztą nie tylko on.
• A kogo masz na myśli? Adama?
• A ciocia znów o tym Cartwrightcie – fuknęła Holly.
• Strasznie jesteś na jego punkcie wyczulona. Gdybym nie znała twojego do niego stosunku, pomyślałabym, że coś do niego czujesz.
• Wcale nie jestem wyczulona, a ten pan guzik mnie obchodzi.
• Już dobrze, nie denerwuj się tak. Skoro nie chodzi o Adama, to pewnie o Joe. Co tym razem zmalował?
• Co? Nie uwierzy ciocia! Wyznał mi miłość, a potem mnie pocałował.
• To do niego podobne.
• Nie wygląda mi ciocia na zaskoczoną – rzekła Holly.
• Cóż, Joe jest bardzo kochliwy. Pamiętasz? Uprzedzałam ciebie. Powiedziałaś, że dasz sobie z nim radę.
• I dałam. Spoliczkowałam go. Dlatego i on nie będzie się u nas pojawiał. Przynajmniej przez jakiś czas.
• No, pięknie - Emily z niedowierzaniem popatrzyła na bratanicę. - Jeszcze trochę, a żaden z Cartwrightów nie będzie miał odwagi do nas zajrzeć.
• Tak źle to chyba nie będzie. A poza tym Małemu Joe się należało. Nie lubię takich zalotów i nie lubię mężczyzn, którzy uważają, że jedno wyznanie miłości wśród końskiego łajna oczaruje dziewczynę.
Na te słowa Emily zaniosła się śmiechem. Holly zdziwiona spoglądała na ciotkę. Wreszcie nie wytrzymała i spytała:
• Ciocię to śmieszy?
• Owszem. To musiało bardzo romantycznie wyglądać.
• Dajmy temu spokój – rzekła Holly. - Joe niech sobie obściskuje inne panny, a ode mnie niech się trzyma z daleka. Lepiej ciocia by powiedziała, skąd tu się wziął ojciec Matta? Nie jest za słaby na składanie wizyt?
• Od jego choroby minęły już trzy tygodnie. To młody, silny mężczyzna. Szybko dochodzi do siebie.
• Zauważyłam. Jak na rekonwalescenta jest niezwykle szybki i skoczny.
• Co takiego?
• Przeskoczył przez ogrodzenie, żeby ratować synka.
• Widzę, że jednak zrobił na tobie wrażenie – Emily nieznacznie się uśmiechnęła. - Musiał nieźle wyglądać.
• Nie przeczę – odparła Holly. - Widok dla oka był całkiem interesujący.
• A jednak! - wykrzyknęła z triumfem Emily.
• Żartowałam. Byłam nazbyt przerażona, żeby podziwiać tego pana.
• Oj, Holly, teraz to sama sobie zaprzeczasz – Emily pokręciła z politowaniem głową.
• Ciociu, daj mi już spokój – dziewczyna próbowała nieudolnie się bronić. - Lepiej powiedz mi, po co on właściwie przyjechał?
• Przywiózł listy.
• Listy z Savannah?
• Tak.
• Gdzie są? Tak długo na nie czekałam – gorączkowała się Holly.
• Leżą na kredensie, ale tylko jeden z nich zaadresowany jest do ciebie.
Holly poderwała się z krzesła i jednym skokiem znalazła się przy kredensie. List adresowany do Emily odsunęła na bok. Wziąwszy ten przeznaczony dla niej przez chwilę mu się przyglądała. Zmarszczyła czoło, bo coś jej nie pasowało w wyglądzie koperty. Stwierdziwszy jednak, że nadawcą był doktor Harry Simpson gwałtownie rozdarła kopertę i szybko przeczytała treść listu. Widać wieści były pomyślne, bo dziewczyna odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się. Podeszła do stołu i usiadła na krześle, po czym jeszcze raz, ale dużo wolniej przeczytała słowa Simpsona.
• Ciociu, doktorostwo są cali i zdrowi. – Rzekła rozradowana, po czym przejętym głosem dodała: – unioniści są już w Savannah. Dwudziestego pierwszego grudnia miasto poddało się bez walki*), a Sherman obiecał, że go nie spali i obietnicy dotrzymał. Doktor Simpson napisał, że to zasługa burmistrza Arnolda**), jego przyjaciela.
• To chyba dobrze.
• Och ciociu, sama nie wiem. Unioniści panoszący się w moim mieście. To dla wielu musi być straszne. Wiedziałam, że prędzej czy później dojdzie do tego, ale to okropne uczucie, gdy ma się świadomość, że na ulicach rodzinnego miasta panoszą się żołdacy Unii. Co Braxton by na to powiedział? Nawet nie chcę o tym myśleć. Pomijając wszystko jest jeden plus tej sytuacji: będę mogła wrócić do Savannah i zrobię to najszybciej, jak będzie to możliwe.
• Holly, nie powinnaś się aż tak ekscytować – rzekła powoli Emily.
• Ależ, ciociu doktorostwo Simpson potrzebują mojej pomocy. Poza tym dobrze wiesz, że tam jest...
• Wiem – przerwała jej Emily – ale to wszystko nie jest warte twojego życia. Pamiętaj, że wojna nadal trwa i nie wiadomo kiedy się skończy.
• Dam sobie radę. Przecież sama tu przyjechałam, to sama mogę wrócić.
• Nie możesz, uwierz mi. Nie możesz.
• Ciociu, rozmawiałyśmy już o tym. Jeśli myślisz, że mnie zatrzymasz, to się mylisz.
• To ty się mylisz, kochanie. Zaszły pewne okoliczności, które uniemożliwiają twój powrót do Savannah – powiedziała Emily i podeszła do kredensu, skąd wzięła drugi z listów.
• To znaczy? - Holly popatrzyła ze zdziwieniem na ciotkę.
• Masz, czytaj – rzekła podając Holly kopertę.
• Nie mogę, to przecież list do ciebie, ciociu.
• Czytaj.
Holly przełknęła ślinę i powoli wyjęła z koperty kartkę złożoną na pół.
• Czytaj na głos – poleciła Emily. - Początek możesz pominąć. Najważniejszy jest ostatni akapit. Czytaj.
• Droga Pani Toliver – zaczęła dziewczyna, drżącym głosem – tak więc w świetle powyższego proszę zrobić wszystko, co w Pani mocy, żeby zatrzymać Holly u siebie. Wiem, że będzie to trudne zadanie, zwłaszcza, że nasza Holly jest niezwykle upartą osobą, ale musi Pani to zrobić. W przeciwnym razie grozi jej śmierć. Już cztery razy pytano o nią i nie byli to żołnierze Unii. W Savannah są wciąż ludzie, którzy wiążą ją z tym czym zajmował się jej ojciec, a Pani brat, nasz nieodżałowany Edward. Nie mam wątpliwości, że jej powrót do Savannah może skończyć się tragicznie. Ci ludzie są bardzo niebezpieczni i bardzo pamiętliwi. Holly, nie może tu wrócić. Tylko tak może ocalić głowę. Dopóki będą żyli ludzie, którzy chcą odebrać jej życie nie może przyjechać do Savannah. Wszelką korespondencję proszę kierować na adres mojego przyjaciela Otisa Mortona, który jest prawnikiem w Baltimore. On jest o wszystkim poinformowany i bezpiecznie przekaże mi listy od Pani i Holly. Z wyrazami głębokiego szacunku, dr Harry Simpson.
Gdy dziewczyna skończyła czytać, zapadła cisza. Holly zacisnęła wargi i trzęsącymi się rękoma złożyła list, i wsunęła go do koperty. Nic nie mówiąc położyła go przed sobą na stole i tępym wzrokiem zaczęła wpatrywać się w ścianę. Emily chciała przytulić i pocieszyć bratanicę, ale nie miała odwagi ruszyć się z miejsca. Po twarzy Holly popłynęły łzy. Po chwili otarła je wierzchem dłoni i cicho rzekła:
• Nie wierzę w to wszystko. To jakiś obłęd. Przecież nikomu nie zrobiłam nic złego.
• Holly, nie wiem, co mam ci powiedzieć. Jedno jest pewne: tylko tu możesz czuć się bezpiecznie. Musisz mi przysiąc, że nie zrobisz nic głupiego.
• Ciociu...
• Masz mi przysiąc na pamięć swego ojca, że nie wrócisz do Savannah, dopóty dopóki nie będzie tam bezpiecznie. Mówię poważnie, Holly. To już nie są żarty.
• Dobrze, przysięgam - rzekła dziewczyna, ciężko westchnąwszy. - Jednak będzie to znaczyło, że mogę już nigdy nie zobaczyć Simpsonów. Oni bardzo dużo dla mnie znaczą. Bez ich pomocy nie przeżyłabym najgorszego okresu w moim życiu.
• Wiem, skarbie. Przykro mi.
• Pozostaną nam tylko listy – Holly przełknęła łzy.
• Owszem, ale nie możesz pisać bezpośrednio do Simpsonów. Ktoś mógłby zdradzić twoje miejsce pobytu. Korespondencję do nich będziesz wysyłać do prawnika, o którym wspominał twój opiekun. Zauważyłaś chyba, że na obu listach nie ma stempli pocztowych.
• Miałam cię właśnie o to zapytać – odparła Holly.
• Oba listy zostały nadane przez pana Mortona w Baltimore, jako jedna przesyłka.
• Dasz mi ciociu jego adres?
• Oczywiście. Holly, proszę nie martw się. Będzie dobrze, a Nevada to całkiem niezłe miejsce do życia. Przekonasz się sama.
• Skoro ciocia tak twierdzi – odparła zrezygnowana dziewczyna. - A tak w ogóle to skąd się wzięły te listy? Przecież nikt, ani wczoraj, ani dzisiaj nie jeździł do Virginia City.
• Korespondencję przywiózł Adam. Mamy z Cartwrightami taką umowę, że w zależności kto akurat jest w mieście ten odbiera pocztę. Wczoraj akurat był Hoss.
• Nie mógł zajrzeć do nas w drodze powrotnej?
• Było bardzo późno, a Hoss był zmęczony. Uznał, że skoro Joe bywa u nas codziennie to dostarczy nam list. Tylko, że Joe zapomniał go zabrać.
• Dlatego ojciec Matta pojawił się u nas. – Holly ze zrozumieniem kiwnęła głową.
• Tak. Zauważył, że nadawcą przesyłki jest kancelaria prawna i uznał, że musi to być coś pilnego, dlatego przyjechał.
• Powinnam mu podziękować. Specjalnie fatygował się do nas z tym listem.
• Nie martw się, ja to zrobiłam. Szkoda tylko, że wizyta Adama zakończyła się zgrzytem.
• Chyba powinnam wyjaśnić mu, jak doszło do tego, że Matt znalazł się na grzbiecie Bliss.
• To, moja droga, zostaw Małemu Joe. Na pewno wszystko wytłumaczy bratu, a ciebie weźmie w obronę.
• Myśli ciocia, że tak zrobi? Po tym, jak go spoliczkowałam, nie byłabym tego pewna.
• Joseph’a można nazwać lekkoduchem i nawet kobieciarzem, ale odwagi i uczciwości nikt nie może mu odmówić. A skoro, jak twierdzisz, wyznał ci miłość, to na pewno winę przyjmie na siebie.
• No, tak, ale ja też trochę przyłożyłam się do tej całej sytuacji.
• Czy ty aby nie przesadzasz? - Emily z politowaniem pokręciła głową. - Nie martw się nie pozabijają się, choć jestem pewna, że dziś w Ponderosie będzie gorąco.

***

_________________________________________________________
*) W XIX w. Savannah było dobrze prosperującym portem morskim i szóstym najbardziej zaludnionym miastem Południa, głównym celem marszu wojsk generała Shermana do morza. 21 grudnia 1864 r. władze miasta z burmistrzem Richardem Arnoldem wynegocjowały pokojowe poddanie Savannah, tym samym udało się ocalić miasto przed losem, jaki unioniści zgotowali Atlancie.

**) Richard Dennis Arnold (1808-1876) pochodził z Savannah. Był lekarzem, pedagogiem oraz prawodawcą stanu Georgia. W 1830 r., gdy w mieście wybuchła epidemia ospy przeforsował szczepienia ludności, co wówczas nie było, aż tak popularne. Rząd USA wprowadził w poszczególnych stanach nakaz szczepień przeciwko ospie w latach 1843 – 1855, tak więc Arnold był prekursorem w tej dziedzinie. Był unijnym demokratą oraz zasiadał w Izbie Reprezentantów stanu Georgia. Przez wiele lat był radnym Savannah. Przez cztery kadencje był burmistrzem miasta: 1842-1843, 1851-1852, 1859-1860, 1863-1865.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:46, 02 Cze 2020    Temat postu:

Cytat:
• To mnie ciocia trochę uspokoiła – Holly odetchnęła z ulgą. - Myślę jednak, że przez jakiś czas Matti nie będzie do nas przychodził. Zresztą nie tylko on.
• A kogo masz na myśli? Adama?
• A ciocia znów o tym Cartwrightcie – fuknęła Holly.
• Strasznie jesteś na jego punkcie wyczulona. Gdybym nie znała twojego do niego stosunku, pomyślałabym, że coś do niego czujesz.

Coś w tym jest
Cytat:
• Wcale nie jestem wyczulona, a ten pan guzik mnie obchodzi.
• Już dobrze, nie denerwuj się tak. Skoro nie chodzi o Adama, to pewnie o Joe. Co tym razem zmalował?

Akurat. Ciocia chyba nie uwierzyła
Cytat:
Powiedziałaś, że dasz sobie z nim radę.
• I dałam. Spoliczkowałam go. Dlatego i on nie będzie się u nas pojawiał. Przynajmniej przez jakiś czas.
• No, pięknie - Emily z niedowierzaniem popatrzyła na bratanicę. - Jeszcze trochę, a żaden z Cartwrightów nie będzie miał odwagi do nas zajrzeć.

Fakt, na razie to tylko Hoss jej nie podpadł
Cytat:
Wiedziałam, że prędzej czy później dojdzie do tego, ale to okropne uczucie, gdy ma się świadomość, że na ulicach rodzinnego miasta panoszą się żołdacy Unii. Co Braxton by na to powiedział? Nawet nie chcę o tym myśleć. Pomijając wszystko jest jeden plus tej sytuacji: będę mogła wrócić do Savannah i zrobię to najszybciej, jak będzie to możliwe.

Czyżby Holly rzeczywiście cieszyła się z możliwości powrotu do Savannah?
Cytat:
...proszę zrobić wszystko, co w Pani mocy, żeby zatrzymać Holly u siebie. Wiem, że będzie to trudne zadanie, zwłaszcza, że nasza Holly jest niezwykle upartą osobą, ale musi Pani to zrobić. W przeciwnym razie grozi jej śmierć. Już cztery razy pytano o nią i nie byli to żołnierze Unii. W Savannah są wciąż ludzie, którzy wiążą ją z tym czym zajmował się jej ojciec, a Pani brat, nasz nieodżałowany Edward. Nie mam wątpliwości, że jej powrót do Savannah może skończyć się tragicznie.

No i okazało się, że nie powinna wracać do swojego rodzinnego miasta
Cytat:
• Było bardzo późno, a Hoss był zmęczony. Uznał, że skoro Joe bywa u nas codziennie to dostarczy nam list. Tylko, że Joe zapomniał go zabrać.
• Dlatego ojciec Matta pojawił się u nas. – Holly ze zrozumieniem kiwnęła głową.
• Tak. Zauważył, że nadawcą przesyłki jest kancelaria prawna i uznał, że musi to być coś pilnego, dlatego przyjechał.

Jak zwykle ... Hoss jest usprawiedliwiony, ale Joe znów zawiódł ... zapomniał
Cytat:
• Powinnam mu podziękować. Specjalnie fatygował się do nas z tym listem.
• Nie martw się, ja to zrobiłam. Szkoda tylko, że wizyta Adama zakończyła się zgrzytem.
• Chyba powinnam wyjaśnić mu, jak doszło do tego, że Matt znalazł się na grzbiecie Bliss.
• To, moja droga, zostaw Małemu Joe. Na pewno wszystko wytłumaczy bratu, a ciebie weźmie w obronę.
• Myśli ciocia, że tak zrobi? Po tym, jak go spoliczkowałam, nie byłabym tego pewna.
• Joseph’a można nazwać lekkoduchem i nawet kobieciarzem, ale odwagi i uczciwości nikt nie może mu odmówić.

No tak, powód do wdzięczności jest, ale co robić, kiedy obiekt wdzięczności jest bardzo zły na odwdzięczającą się?

Kolejny, bardzo dobry rozdział. Trafne oceny braci C. No i sporo dowiedziałam się z listów. Holly jest "zablokowana" w Nevadzie. Niestety, nie może, a raczej nie powinna wracać do Savannah, gdyż grozi jej śmierć. Możliwe, że w męczarniach i to nie z rąk żołnierzy Północy, ale zadana przez Południowców, którym nie podoba się stosunek jej i jej rodziny do Murzynów.
Chyba nie ma sensu pytać, czy Holly zostanie u Cioci Emily, ona musi tu zostać. No i dobrze. Może przekona się do braci C. a szczególnie do tego jednego. Holly chce wytłumaczyć się z incydentu z Mattem i Bliss ... może jej się to uda. Joe będzie miał gorzej, ale bracie niejeden raz się pobili, pokłócili i jakoś wszyscy żyją Very Happy Czekam cierpliwie/niecierpliwie na dalszy ciąg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:18, 02 Cze 2020    Temat postu:

Dziękuje za miłe słowa. Very Happy Holly oczywiście będzie chciała porozmawiać z Adamem, li tylko i jedynie z powodu wyrzutów sumienia, jakie ma w związku z niedopilnowaniem Matta. Czy jej się to uda? Zobaczymy. Adaś, jak na razie jest wściekły i nic nie wskazuje, żeby miało to ulec zmianie. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:05, 08 Cze 2020    Temat postu:

A tutaj na razie nic się nie dzieje ...Może ta emotka nieco wzruszy autorkę?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 0:18, 09 Cze 2020    Temat postu:

Aderato dopadła niemoc twórcza. Smutny Utknęłam w połowie odcinka. Wiem, co powinno być, ale zaplątałam się w "zeznaniach".

Fajna emotka. Wkleiłam pod 2.

Po namyśle wklejam to, co mam...



***

• Tato, nie gniewaj się na mnie. Ja naprawdę nie chciałem - zapewnił Matthew, pociągając nosem. Siedział w siodle wraz z ojcem. Wracali do Ponderosy i im bliżej byli domu tym chłopiec miał coraz większe obawy, że kara go nie minie.
• Matti, nie gniewam się na ciebie, ale musisz mi przyrzec, że nigdy więcej czegoś tak głupiego nie zrobisz – odparł Adam. - Gdybyś spadł z konia mógłbyś zrobić sobie krzywdę, a wtedy nie wiem, co bym zrobił. Jesteś jeszcze mały i czasem dobrze jest zapytać dorosłych o zdanie. To jak będzie? Będziesz już grzeczny?
• Będę tato. Przyrzekam. Ale nauczysz mnie jeździć?
• Cóż, teraz będę musiał – Adam westchnął i uśmiechnął się pod nosem.
• Tato?
• Tak, synku?
• A gniewasz się na stryjka Joe?
• Trochę.
• Ale to przecież moja wina, a nie jego. Powinienem go zapytać.
• Owszem, ale mimo wszystko stryj Joe miał ciebie pilnować. Obiecał mi to i nie wywiązał się z obietnicy.
• Przecież nie wiedział, że ja wsiądę na Bliss. Ona jest bardzo spokojna, tato.
• Właśnie widziałem – mruknął Adam.
• Tato?
• Co znowu?
• A Holly? Na nią też jesteś zły?
• Na pannę McCulligen?
• No…
• Nie, nie jestem zły. A dlaczego pytasz?
• Bo nakrzyczałeś na Holly i było jej przykro.
• Myślisz, że naprawdę było jej przykro?
• Mhhm.
• To w takim razie, chyba powinienem ją przeprosić. Jak myślisz?
• Przydałoby się. Możemy wrócić i przeprosisz Holly. - zaproponował Matt.
• Nie rozpędzaj się tak. Przeprosić, przeproszę… kiedyś – odparł Adam wjeżdżając na podwórze Ponderosy. Gdy zatrzymał konia najpierw sam zsiadł, a następnie zsadził Matta z siodła. Poluzował popręgi i miał już zaprowadzić swojego wierzchowca do stajni, gdy synek ciągnąc go za rękaw powiedział:
• Tato, zobacz dziadek na nas kiwa. Chyba chce ci coś powiedzieć.
Adam spojrzał zdziwiony w kierunku zbliżającego się ojca. Ben był wyraźnie czymś zaintrygowany, a nawet zdenerwowany.
• Dobrze, że jesteście. Miałem właśnie kogoś posłać do Toliverów – rzekł Ben.
• Co się stało? - spytał Adam.
• Mamy niespodziewanego gościa.
• Gościa?
• Pamiętasz, przed świętami, gdy byłeś chory odwiedził nas detektyw.
• Pamiętam – odparł Adam.
• Powiedział wtedy, że jeszcze wróci. I wrócił.
• Nie wiem po co. Nie chcę z nim rozmawiać. Trzeba było się go jakoś pozbyć.
• To nic by nie dało. Facet jest wyjątkowo uparty. Pogadaj z nim i dowiedz się, o co tak naprawdę mu chodzi.
• Chyba raczej, o co chodzi Goldblumowi – rzucił ze złością Adam. - Dobrze, pójdę do niego i jeśli nie spodoba mi się to, co ma mi do przekazania, to wyrzucę go z domu.
• Spokojnie, Adamie. Nerwy nic nie pomogą.
• Jasne – westchnął z rezygnacją Adam. - Zaprowadzisz mojego konia do stajni?
• Oczywiście – Ben wyciągnął dłoń i schwycił uzdę.
• Tato, zabierz ze sobą Matthew. Nie chcę, żeby ten detektyw go widział.
• Dobrze. – Odparł Ben i dodał: - słyszałeś Matti? Chodź, pomożesz mi oporządzić wierzchowca twojego taty, a potem wyszczotkujemy razem Karmelka. Co ty na to?
• Wspaniale, dziadku! – rozpromienił się chłopiec, po czym posmutniał i niepewnie spojrzawszy na ojca spytał: - mogę, tato?
• Tak, możesz. Przecież sam poprosiłem dziadka, żeby zabrał ciebie do stajni.
• Wolałem się spytać – odparł chłopiec – przecież obiecałem ci tato, że będę pytać.
• Coś się stało? - zainteresował się Ben.
• A stało się, stało – Adam pokiwał głową. – Niech Matt ci sam opowie.
• To co tym razem zbroiłeś, wnuku? - spytał z powagą Ben.
• Bo widzisz, dziadziu, to było tak... – zaczął z przejęciem Matt. Adam uśmiechnął się, gdy usłyszał z jakim przejęciem jego synek opowiada dziadkowi, o tym, co zaszło na ranczu Toliverów. Wreszcie westchnął cicho i ruszył do domu.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 0:23, 09 Cze 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4082
Przeczytał: 31 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 7:53, 09 Cze 2020    Temat postu:

Och, wspaniałe Wesoly pojawi się zaraz mój ulubiony detektyw Wesoly
Mam nadzieję, że nie będę musiała zmieniać o nim zdania? Mruga
Fragment bardzo przyjemny, dobrze, że Adam i Matt sobie wyjaśnili to i owo. Komunikacja to ważna rzecz w rodzinie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4082
Przeczytał: 31 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 8:02, 09 Cze 2020    Temat postu:

Właśnie przeczytałam poprzedni fragment. Opis działań wojennych jest bardzo dokładny i budzi podziw Twoje zaangażowanie w temat Wesoly
Holly się średnio podoba, jak wszyscy jej narzucają Adama, a przyznam, że osobiście też mam wrażenie, że to jakieś niesmaczne. No, ile można? Na każdym kroku ktoś jej przypomina, że Adam jest wspaniałym człowiekiem, wspaniałym ojcem... i nieustannie uświadamiają Holly, że ona powinna tak też uważać. A ponieważ Adam nie zachowuje się wcale jak wzór cnót wszelakich, to efekt końcowy jest dość nieszczególny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:20, 09 Cze 2020    Temat postu:

Cóż, muszę dodać, że na szczęście Adam nie zachowuje się tutaj jako wzór cnót wszelakich, w przeciwnym wypadku (to jest, jakby zachowywał się bardzo poprawnie) nie mielibyśmy fajnego opowiadaniaWedług mnie to ten efekt końcowy jest ... bardzo interesujący

Cytat:
• Tato, nie gniewaj się na mnie. Ja naprawdę nie chciałem - zapewnił Matthew, pociągając nosem. Siedział w siodle wraz z ojcem. Wracali do Ponderosy i im bliżej byli domu tym chłopiec miał coraz większe obawy, że kara go nie minie.

Matt jest bardzo skruszony i żałuje
Cytat:
• Tato?
• Tak, synku?
• A gniewasz się na stryjka Joe?
• Trochę.
• Ale to przecież moja wina, a nie jego. Powinienem go zapytać.
• Owszem, ale mimo wszystko stryj Joe miał ciebie pilnować. Obiecał mi to i nie wywiązał się z obietnicy.
• Przecież nie wiedział, że ja wsiądę na Bliss.

Mały spryciarz ... chyba domyślam się, dokąd zmierzają jego pytania
Cytat:
• Tato?
• Co znowu?
• A Holly? Na nią też jesteś zły?
• Na pannę McCulligen?
• No…
• Nie, nie jestem zły. A dlaczego pytasz?
• Bo nakrzyczałeś na Holly i było jej przykro.
• Myślisz, że naprawdę było jej przykro?
• Mhhm.
• To w takim razie, chyba powinienem ją przeprosić. Jak myślisz?
• Przydałoby się. Możemy wrócić i przeprosisz Holly. - zaproponował Matt.

Wiedziałam! Wiedziałam!
Cytat:
• Nie rozpędzaj się tak. Przeprosić, przeproszę… kiedyś – odparł Adam wjeżdżając na podwórze Ponderosy

Dlaczego kiedyś? Matt wolałby od razu
Cytat:
• Pamiętasz, przed świętami, gdy byłeś chory odwiedził nas detektyw.
• Pamiętam – odparł Adam.
• Powiedział wtedy, że jeszcze wróci. I wrócił.
• Nie wiem po co. Nie chcę z nim rozmawiać. Trzeba było się go jakoś pozbyć.
• To nic by nie dało. Facet jest wyjątkowo uparty. Pogadaj z nim i dowiedz się, o co tak naprawdę mu chodzi.

O! detektyw wrócił! Ciekawe, czego teraz chce?

Kolejna, interesująca część opowiadania. Adam jako odpowiedzialny ojciec, który nie tylko gani syna za złe postępowanie, ale i tłumaczy mu, dlaczego nie powinien tak postępować. Z drugiej strony sam dostaje lekką nauczkę od synkaw kwestii przeproszenia Holly. Adam owszem, przyznaje, że powinien ją przeprosić, ale ... odkłada przeprosiny na czas nieokreślony. Podejrzewam, że niewiele mu to pomoże. Matt bardzo lubi Holly i z pewnością dopilnuje, żeby tata zrobił co należy. I tu nie pomoże Adamowi odkładanie na później, ani tzw. chowanie głowy w piasek
Do Ponderosy wrócił detektyw. Zapowiada to ciekawy rozwój wydarzeń. Sam detektyw sprawił wrażenie uczciwego człowieka. Być może pan Goldblum wmanewrował go w jakieś intrygi, ale sądzę, że młody człowiek jest na tyle bystry, że nie dał z siebie zrobić marionetki. Może już wypowiedział posłuszeństwo Goldblumowi? Zobaczymy. Mam nadzieję, że autorka niebawem nas powiadomi o kolejnych wydarzeniach w Ponderosie. Niebawem! Niedługo! Wkrótce!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:41, 09 Cze 2020    Temat postu:

Serdecznie dziękuję Koleżankom za miłe komentarze. Very Happy Adam będzie zmuszony odłożyć na później przeproszenie Holly. Za sprawą detektywa Cartera będzie miał na głowie poważniejsze kłopoty. Pyskaty rudzielec musi zejść na dalszy plan, jednak Matt już się postara, żeby jego drogi tatuś nie zapomniał o ich sąsiadce. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 16:42, 11 Cze 2020    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:35, 11 Cze 2020    Temat postu:

Uroczej biedroneczce trudno odmówić. Very Happy Biorę się więc do pracy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:14, 13 Cze 2020    Temat postu:

W tym odcinku za sprawą Senszen przedstawiłam bliżej postać detektywa Logana Cartera. Starałam się żeby jego rozmowa z Adamem była w miarę prawdopodobna. Czy mi się to udało, oceńcie same. Wesoly

***

Logan Carter przyglądał się z zainteresowaniem Adamowi, który nie zamierzał ukrywać swego niezadowolenia z wizyty detektywa. Carter nie był z tych, co dawali się łatwo zrazić lub wystraszyć. Gdyby tak było nie mógłby przecież pracować, jako prywatny detektyw z krótkim wojskowym epizodem. Minęły właśnie trzy lata od chwili, gdy Carter kierując się patriotycznym odruchem serca zaciągnął się do armii Konfederatów. Niestety, po półrocznej służbie został ciężko ranny, gdy jego pododdział wpadł w zasadzkę. Ponad miesiąc ważyły się jego losy. W tym nieszczęściu miał jednak sporo szczęścia, bowiem dość szybko trafił w ręce świetnego chirurga. Wtedy jeszcze polowe szpitale były odpowiednio wyposażone i nie przypominały rzeźni, jak te spod Gettysburga. Carter długo dochodził do siebie. Oczywiście, jak większość młodych, pełnych zapału ludzi, chciał wrócić do służby. Okazało się to jednak niemożliwe, a to z powodu wykrytej u niego choroby serca. Gdy leżał jeszcze w szpitalu zaczął odczuwać kłujący ból w klatce piersiowej, kołatanie serca i duszności. Do tego doszło ciągłe uczucie niepokoju i zmęczenie. Lekarze nie mieli wątpliwości, że Carter w takim stanie nie byłby przydatny armii. Logan nie potrafił się z tym pogodzić, zwłaszcza, że przed wojną nigdy nie miał problemów z sercem. Na rekonwalescencję udał się do domu rodzinnego w Lexington, w stanie Kentucky.*) Pod troskliwą opieką rodziców szybko wracał do zdrowia i nawet bóle serca zdarzały mu się rzadziej.**) Dawało mu to nieśmiałą nadzieję na powrót do wojska. Tu jednak wkroczył ojciec Cartera, który uznał, że jego jedyny syn, ponosząc ofiarę krwi, wypełnił obowiązek obywatelski i najlepiej będzie dla niego, gdy znajdzie się jak najdalej od działań wojennych. Także matka Logana, zalewając się łzami, wymogła na na nim wyjazd do Nevady, pod opiekuńcze skrzydła jej brata, George’a Talberta. I tak Carter trafił do Carson City, a konkretnie do agencji detektywistycznej prowadzonej przez jego wuja o nazwie Talbert Detective Service Company. George Talbert, który przepadał za siostrzeńcem i już kilka razy zapraszał go do współpracy, ucieszył się z takiego obrotu sprawy. Jego agencja, działająca prężnie na terytorium Nevady, miała charakter rodzinny. Razem z George’em pracowali jego dwaj synowie oraz szwagier. Carter został przyjęty ciepło i szybko odnalazł się w nowej rzeczywistości. Był błyskotliwy, spostrzegawczy i zachowujący w każdej sytuacji nienaganne maniery, co w kilku sprawach bardzo mu pomogło. Nic więc dziwnego, że gdy pewnego grudniowego dnia w Talbert Detective Service Company pojawił się brodaty mężczyzna z pejsami i w czarnej kapocie, to właśnie Loganowi powierzono jego sprawę. Nowy klient, którym okazał się Aaron Goldblum do najmilszych nie należał. Widać było, że wynajęcie detektywa uważał za coś uwłaczającego jego osobie, ale niestety koniecznego. Carter nie przejął się opryskliwością klienta. Sprawa Goldbluma wydawała się prosta i detektyw miał niemal pewność, że zakończy ją przed Świętami Bożego Narodzenia. Logan uznał, że ustalenie miejsca pobytu wnuka Goldbluma oraz umówienie z nim spotkania nie wymaga nie wiadomo jakich zabiegów. Wkrótce okazało się, że choroba Adama Cartwrighta stanęła na drodze szybkiego załatwienia sprawy. Logan musiał, czy mu się to podobało, czy nie, poczekać, aż ojciec chłopca wyzdrowieje. Tymczasem postanowił dowiedzieć się możliwie, jak najwięcej o rodzinie Cartwrightów. W połowie stycznia wybrał się ponownie do Virginia City. Miał nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie jak z płatka. W mieście dowiedział się, że Adam jest już zdrowy. Ta wiadomości bardzo go ucieszyła i jeszcze tego samego dnia wybrał się do Ponderosy. Jak łatwo było przewidzieć Adam Cartwright, podobnie jak jego ojciec Ben, nie był zachwycony wizytą Cartera i dał temu wyraz chmurnym, nieprzyjaznym spojrzeniem. Logan czekał cierpliwie, aż mężczyzna rozbierze się i zdejmie pas z bronią. Gdy Adam podszedł do niego, detektyw uśmiechnął się serdecznie mówiąc:
• Dzień dobry, panie Cartwright. Nazywam się Logan Carter i jestem…
• Wiem kim pan jest i kto pana wynajął – Adam przerwał bezceremonialnie detektywowi.
• To świetnie – odparł niezrażony odpowiedzią Carter. - Pozwoli pan więc, że przejdę do sedna sprawy.
• Proszę – rzekł Adam, jednocześnie wskazując Loganowi miejsce na kanapie. Sam usiadł w fotelu przy schodach, z którego miał świetną widoczność na cały salon.
• Mój klient, a pana teść Aaron Goldblum chciałby poznać swojego wnuka i o ile to możliwe spotkać się z nim.
• Pan żartuje? - prychnął Adam.
• W sprawach moich klientów nie zwykłem żartować – odparł z uprzejmym wyrazem twarzy detektyw. - Panu Goldblumowi bardzo zależy na poznaniu dziecka jego zmarłej córki. Jak pan wie to jego jedyny wnuk i naturalnym jest, że chce nawiązać z nim kontakt.
• Nie, panie Carter to nie jest naturalne.
• Nie rozumiem, co ma pan na myśli?
• Czyżby? - spytał z kpiną w głosie Adam.
• Panie Cartwright, Matthew ma prawo poznać swojego dziadka.
• Dziadka? Mój syn ma już dziadka. Kochającego i wspaniałego. Jest nim mój ojciec.
• Jest nim również pan Goldblum.
• Nie, nie jest nim. Tak, jak nigdy nie był moim teściem. Tak, jak nie był ojcem mojej żony, bo po prostu jej się wyrzekł.
• Rozumiem, że przemawia przez pana ból i rozgoryczenie – rzekł powoli Logan.
• Nic pan nie rozumie! Kompletnie nic! Goldblum, to okrutny człowiek, który ponad wszystko stawia swoją religię i tradycję. Nie obchodziło go, że jego córka chciała żyć inaczej. Nawet nie próbował jej zrozumieć. Po prostu odwrócił się do niej plecami. A teraz, jakby nigdy nic, chce poznać Matthew. Pytam: po co? Nagle po tylu latach przypomniał sobie, że ma wnuka? Jeśli udzieli mi pan sensownej odpowiedzi być może zastanowię się nad pana propozycją.
• Nie wystarczy panu, że obaj są spokrewnieni. Matka chłopca była Żydówką, chyba nie muszę panu mówić, co to oznacza dla chłopca?
• Nie musi mi pan tego mówić. Po matce Matthew mógłby być Żydem, ale tylko wtedy, gdybym ja przeszedł konwersję.***) Rozumie pan, co oznacza to słowo? - spytał z kpiącym uśmiechem Adam.
• Rozumiem. I wiem, że pana żona nie wyrzekła się wiary ojców.
• Co za bzdury pan opowiada!
• Pewna osoba z Virginia City opowiedziała mi, jak wyglądał wasz ślub. Był bardzo skromny i cichy. Oprócz pana najbliższej rodziny nie było nikogo. Ani znajomych, ani sąsiadów. Ślub to zazwyczaj powód do radości i okazja do podzielenia się z innymi swoim szczęściem.
• Nic panu do tego! - Adam zatrząsł się ze złości.
• A może chodziło o to, że ten ślub był jednostronny, bo panna młoda nie zdecydowała się przyjąć wiary męża?
• Jak pan śmie?! To nie pana sprawa, jak wyglądał mój ślub!
• Proszę wybaczyć, nie chciałem pana zdenerwować. I ma pan rację to nie moja sprawa – przyznał Logan.
• Panie Carter, nie chcę być niegrzeczny, ale niech pan powie, czego tak naprawdę pan ode mnie oczekuje.
• To nie tyle ja, co mój klient ma oczekiwania. Przedstawiłem je panu, ale jeśli ma pan życzenie, chętnie przypomnę. Pan Goldblum pragnie poznać swojego wnuka i oczekuje, że wyrazi pan zgodę, aby Matthew odwiedził go w Carson City.
• W żadnym wypadku! Mój syn ma zaledwie sześć lat i nie pozwolę, aby ktoś taki, jak Goldblum zrobił mu wodę z mózgu.
• Dlaczego pan zakłada złą wolę swojego byłego teścia.
• Bo znam go lepiej niż ktokolwiek inny. I niech pan się nie łudzi, że Goldblum chce poznać Matta, bo nagle zapałał do niego miłością. On musi mieć w tym jakiś interes. Tylko pytanie, jaki?
• Nie mnie to rozsądzać. Zostałem wynajęty do odszukania chłopca i przekazania panu oczekiwań mojego klienta. Jeśli nie wyraża pan zgody na kontakt swojego syna z dziadkiem, nie będę naciskał, bowiem nie leży to w zakresie moich działań. Na pewno jednak skontaktuje się z panem prawnik pana Goldbluma.
• Usłyszy to samo, co pan.
• Cóż, to już nie moja sprawa – rzekł detektyw – jednak zupełnie prywatnie radziłbym panu dogadać się z Goldblumem i to przede wszystkim ze względu na dobro dziecka. Goldblum nie odpuści. On ma swoje zasady i może wystąpić do sądu. Pana syn to przemiły chłopczyk i nie zasługuje na stres, związany z awanturą, do jakiej niewątpliwie dojdzie, gdy Goldblum zdecyduje się na sądowe dochodzenie swoich praw.
• On nie ma żadnych praw! - krzyknął Adam.
• Doprawdy?! Pan nawet nie wyobraża sobie, o co ludzie potrafią się sądzić. Do tego w sądach panuje korupcja. Dobrze opłacony sędzia zasądzi najmniej prawdopodobny wyrok. To kwestia ceny. Nie zgodzi się pan na kontakty syna z jego dziadkiem, to może się okazać, że Goldblum wystąpi o odebranie panu dziecka. Jest pan wdowcem, a w dzisiejszych czasach nie jest trudno znaleźć świadków, którzy pod przysięgą zeznają, że źle opiekuje się pan synem i że pan oraz pana rodzina jesteście dla chłopca zagrożeniem.
• Pan mi grozi? - Adam wstał z fotela.
• Uchowaj Boże! Tylko ostrzegam, bo może to dziwne, ale polubiłem pana i pana rodzinę. Okazało się, że jesteście inni niż przedstawił to Goldblum. I tak, ma pan rację to zły człowiek.
• Czyżby dał panu do zrozumienia, co sądzi o gojach?
• Nie.
• Jeśli nie, to na pewno już wkrótce pan się tego dowie.
• Niewykluczone.
• I mówi pan to z takim spokojem? - Adam spojrzał zdziwiony na Cartera.
• A dlaczego miałbym się denerwować. Goldblum to Żyd z krwi i kości, przeświadczony o swojej wyższości. Obawiam się, że nikt, ani nic nie zmieni jego nastawienia do świata, szczególnie tego, który nie jest jego. Owszem on wie, że taki świat istnieje, ale go nie akceptuje.
• Po co więc chce poznać mojego syna? Nie wierzę, że chodzi tu o więzy krwi.
• Myślę, że tego dowie się pan, gdy skontaktuje się z panem prawnik Goldbluma. I jeśli mogę radzić, niech pan wynajmie prawnika i to najlepszego na jakiego pana stać.

***

_________________________________________________________
*) Kentucky i Missouri, to były dwa stany, w których doszło do rozłamu. Powstały tam jednocześnie rządy prokonfederackie, jak i prounijne. Oficjalnie jednak stany te należały do Konfederacji.

**) Carter najprawdopodobniej cierpiał na nerwicę serca, czyli tzw. „serce żołnierskie”. Ten psychogenny zespół chorobowy opisał amerykański lekarz z XIX wieku – Jacob Mendes Da Costa – podczas wojny secesyjnej (1861-1865). Pierwotnie chorobę określano właśnie jako „serce żołnierskie”, podkreślając, że dolegliwości pojawiają się u osób uczestniczących w walkach.

***) Konwersja na judaizm (hebr. gijur) – proces przejścia na judaizm i przyjęcia człowieka do narodu żydowskiego. Możliwa jest ona we wszystkich nurtach judaizmu dla wszystkich ludzi, niezależnie od pochodzenia i rasy, dlatego za Żydów uważa się także konwertytów i potomków dawnych konwertytów rasy czarnej, żółtej oraz Indian. Konwersja na judaizm jest czymś w rodzaju naturalizacji. Osoba, która przyjmuje judaizm, jest według Talmudu, najwyższego autorytetu judaizmu rabinicznego, takim samym Żydem jak osoba urodzona jako Żyd, chociaż często błędnie uważa się, że taka osoba nie jest Żydem, tylko przyjęła judaizm. Konwertyta może zostać rabinem, czytać publicznie w synagodze, sprawować wysokie funkcje w synagodze. Konwertyci na judaizm ortodoksyjny, konserwatywny i reformowany objęci są prawem imigracji do Izraela – za Wikipedią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:11, 14 Cze 2020    Temat postu:

Cytat:
Minęły właśnie trzy lata od chwili, gdy Carter kierując się patriotycznym odruchem serca zaciągnął się do armii Konfederatów. Niestety, po półrocznej służbie został ciężko ranny, gdy jego pododdział wpadł w zasadzkę. Ponad miesiąc ważyły się jego losy.

Detektyw ma interesującą przeszłość
Cytat:
Nowy klient, którym okazał się Aaron Goldblum do najmilszych nie należał. Widać było, że wynajęcie detektywa uważał za coś uwłaczającego jego osobie, ale niestety koniecznego. Carter nie przejął się opryskliwością klienta.

Cóż, Goldblum zdecydowanie nie jest sympatycznym człowiekiem
Cytat:
• W sprawach moich klientów nie zwykłem żartować – odparł z uprzejmym wyrazem twarzy detektyw. - Panu Goldblumowi bardzo zależy na poznaniu dziecka jego zmarłej córki. Jak pan wie to jego jedyny wnuk i naturalnym jest, że chce nawiązać z nim kontakt.
• Nie, panie Carter to nie jest naturalne.

Zgadza się! To nie jest naturalne! Goldblum coś knuje
Cytat:
• Panie Cartwright, Matthew ma prawo poznać swojego dziadka.
• Dziadka? Mój syn ma już dziadka. Kochającego i wspaniałego. Jest nim mój ojciec.
• Jest nim również pan Goldblum.
• Nie, nie jest nim. Tak, jak nigdy nie był moim teściem. Tak, jak nie był ojcem mojej żony, bo po prostu jej się wyrzekł.

Oczywiście, że nie jest dziadkiem Matta! Przecież wyrzekł się córki
Cytat:
. Po matce Matthew mógłby być Żydem, ale tylko wtedy, gdybym ja przeszedł konwersję. Rozumie pan, co oznacza to słowo? - spytał z kpiącym uśmiechem Adam.
• Rozumiem. I wiem, że pana żona nie wyrzekła się wiary ojców.

No właśnie. Jakiego wyznania jest Matt?
Cytat:
Ślub to zazwyczaj powód do radości i okazja do podzielenia się z innymi swoim szczęściem.
• Nic panu do tego! - Adam zatrząsł się ze złości.
• A może chodziło o to, że ten ślub był jednostronny, bo panna młoda nie zdecydowała się przyjąć wiary męża?

Tak, to chyba dość istotne, czy żona Adama zmieniła religię?
Cytat:
• Dlaczego pan zakłada złą wolę swojego byłego teścia.
• Bo znam go lepiej niż ktokolwiek inny. I niech pan się nie łudzi, że Goldblum chce poznać Matta, bo nagle zapałał do niego miłością. On musi mieć w tym jakiś interes. Tylko pytanie, jaki?

Adam bardzo dobrze ocenił swojego teścia
Cytat:
Na pewno jednak skontaktuje się z panem prawnik pana Goldbluma.
• Usłyszy to samo, co pan.
• Cóż, to już nie moja sprawa – rzekł detektyw – jednak zupełnie prywatnie radziłbym panu dogadać się z Goldblumem i to przede wszystkim ze względu na dobro dziecka. Goldblum nie odpuści. On ma swoje zasady i może wystąpić do sądu. Pana syn to przemiły chłopczyk i nie zasługuje na stres, związany z awanturą, do jakiej niewątpliwie dojdzie, gdy Goldblum zdecyduje się na sądowe dochodzenie swoich praw.

Chyba Goldblum sprawi im sporo kłopotów
Cytat:
• On nie ma żadnych praw! - krzyknął Adam.
• Doprawdy?! Pan nawet nie wyobraża sobie, o co ludzie potrafią się sądzić. Do tego w sądach panuje korupcja. Dobrze opłacony sędzia zasądzi najmniej prawdopodobny wyrok. To kwestia ceny. Nie zgodzi się pan na kontakty syna z jego dziadkiem, to może się okazać, że Goldblum wystąpi o odebranie panu dziecka. Jest pan wdowcem, a w dzisiejszych czasach nie jest trudno znaleźć świadków, którzy pod przysięgą zeznają, że źle opiekuje się pan synem i że pan oraz pana rodzina jesteście dla chłopca zagrożeniem.
• Pan mi grozi? - Adam wstał z fotela.
• Uchowaj Boże! Tylko ostrzegam, bo może to dziwne, ale polubiłem pana i pana rodzinę. Okazało się, że jesteście inni niż przedstawił to Goldblum. I tak, ma pan rację to zły człowiek.

Pan Carter jest życzliwie sposobiony do Cartwrightów. Zrobili na nim dobre wrażenie, przeciwnie niż jego klient
Cytat:
• Po co więc chce poznać mojego syna? Nie wierzę, że chodzi tu o więzy krwi.
• Myślę, że tego dowie się pan, gdy skontaktuje się z panem prawnik Goldbluma. I jeśli mogę radzić, niech pan wynajmie prawnika i to najlepszego na jakiego pana stać.

Kolejna dobra rada detektywa

Kolejna część opowiadania. Spokojna, bo to właściwie rozmowa dwóch mężczyzn, ale sporo wnosi informacji. Detektyw, mimo, że Adam nie jest jego klientem chyba chce mu pomóc. Dał parę dobrych rad i ostrzegł przed ewentualnymi działaniami Goldbluma. Na razie nie wiadomo, co ten facet knuje, ale chyba nic dobrego dla Adama. Czy dla Matta? Trudno powiedzieć, ale ten chłopczyk jest mu do czegoś potrzebny. Sądzę, że nie do tego, by go otoczyć troskliwą opieką i miłością. Coś się za tym kryje. Ale co? Czekam niecierpliwie na kontynuację


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:08, 14 Cze 2020    Temat postu:

Bardzo dziękuję za komentarz. Very Happy Goldblum faktycznie trochę namiesza w życiu Adama i jego synka. Detektyw Carter jest dobrym, młodym człowiekiem, który doskonale wypełnia swoje obowiązki zawodowe. Oczywiście powinien być całkowicie lojalny w stosunku do Goldbluma, bądź co bądź klienta agencji detektywistycznej, jednak cała ta sprawa nie daje mu spokoju. Ma dziwne przeczucie, że Goldblum chce skrzywdzić Cartwrightów, dlatego decyduje się ostrzec Adama (być może nie jest to w pełni profesjonalne zachowanie, jednak Carter stawia ponad wszystko uczciwość i przyzwoitość). Niewykluczone, że w tej sprawie Carter rozpocznie śledztwo na własną rękę. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4082
Przeczytał: 31 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:09, 16 Cze 2020    Temat postu:

Przeczytałam odcinek i jestem zachwycona widząc tyle wiadomości o moim ulubionym detektywie Wesoly Bardzo mnie cieszy, że jest to odważny, uczciwy mężczyzna, świadom swoich obowiązków, ale i praw Wyłania się postać naprawdę sympatycznego człowieka, którego żołnierskim sercem ktoś się powinien czule zaopiekować Wesoly
Ciekawa jestem, jak to się wszystko rozwinie Wesoly


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Senszen dnia Wto 17:13, 16 Cze 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 55, 56, 57  Następny
Strona 8 z 57

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin