Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dziewczyna z Georgii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 55, 56, 57  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:28, 23 Cze 2020    Temat postu:

Tydzień pracy na jedno mydełko ... kojarzy mi się powiedzenie "Wyjść jak Zabłocki na mydle" Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:33, 24 Cze 2020    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 0:14, 26 Cze 2020    Temat postu:

***

Przez krótką chwilę detektyw Logan Carter stał bez ruchu na ulicy, po czym pokręciwszy z niedowierzaniem głową ruszył w ślad za Holly. Gdy wszedł do hotelu swoje kroki skierował do recepcji, a ponieważ nikogo w niej nie zastał podszedł do oszklonych drzwi restauracji i zajrzał do środka. Zauważył, że przy stoliku stojącym tuż przy oknie siedzą dwie rudowłose kobiety. Jedną z nich była dziewczyna, z którą dopiero co rozmawiał. Uśmiechnął się i pokiwał głową. Takiego koloru włosów się nie zapomina. Nie, nie mógł się mylić. Ta młoda kobieta była tą, której szukał od dłuższego czasu. W recepcji nadal nikogo nie było. Wszedł więc za dębową, długą ladę i z wiszącej na ścianie szafki, zwanej potocznie klucznicą, wziął klucz do swojego pokoju. Gdy znalazł się w nim, sięgnął do leżącego na łóżku podróżnego nesesera i wyciągnął z niego skórzaną teczkę na dokumenty. Otworzył ją i z bocznej kieszeni wydobył trochę podniszczone zdjęcie. Podszedł do okna, gdzie było lepsze światło, i wpatrując się w fotografię powiedział:
• Mów, co chcesz moja pani, ale mnie nie oszukasz. Jesteś nią. Tyle lat. – Uśmiechnął się i pokiwał głową - kto by pomyślał, że właśnie tu cię spotkam.
Kilka minut później Logan zbiegł po schodach i podszedł do lady recepcyjnej. Recepcjonista zdążył już wrócić i na widok detektywa uśmiechnął się serdecznie, mówiąc:
• Dyliżans do Carson City już podjechał. Odjazd za pół godziny.
• Dziękuję – odparł Logan wyjmując portfel z bocznej kieszeni marynarki.
• Mam nadzieję, że jest pan zadowolony z pobytu w naszym hotelu? - spytał recepcjonista.
• Owszem. Dlatego chciałbym zarezerwować do końca przyszłego tygodnia pokój, który dotychczas zajmowałem – rzekł detektyw.
• Ale przecież pan wyjeżdża – recepcjonista nie krył zdziwienia.
• Tak, ale tylko na trzy dni. Muszę załatwić pewną sprawę i wrócę do Virginia City.
• Sprawy służbowe – rzekł domyślnie recepcjonista, przyjmując zapłatę od Cartera.
• Tak. Myślałem, że szybciej się z nimi uporam, ale niespodziewanie pojawiły się tak zwane nowe okoliczności.
• Rozumiem doskonale, panie Carter. Pana praca na pewno jest niezwykle ekscytująca.
• Czasami bywa – odparł Logan – ale tak naprawdę to ciężka, żmudna praca wymagająca ogromnej cierpliwości.
• Mimo to zdarzają się pogonie, strzelaniny i nagłe zwroty akcji – rzekł recepcjonista, a oczy aż mu zabłyszczały z ekscytacji.
• Cóż, muszę pana rozczarować. Takie, jak pan raczył zauważyć, „zwroty akcji” możliwe są jedynie w westernach za dziesięć centów.*) Moja praca jest o wiele bardziej spokojna – odparł Carter uśmiechnąwszy się przyjaźnie.
• Jednak, co detektyw to detektyw, a nie jakiś tam recepcjonista – mężczyzna westchnął z nieukrywanym żalem.
• A ja uważam, że wykonuje pan bardzo przydatny zawód.
• Tak pan uważa?
• Owszem. Na pewno zna pan tutaj wszystkich i wszyscy pana znają – zaczął Logan i wyglądał przy tym, jak wędkarz zarzucający wędkę z grubą, dorodną rosówką, której nie mogłaby oprzeć się żadna ryba.
• A tak – recepcjonista napuszył się niczym paw. - Nie żebym się chwalił…
• To oczywiste – Logan z powagą skinął głową.
• … ale faktycznie znam tu każdego. Niektórzy mają sporo za uszami. Aż dziw, że jeszcze szeryf się nimi nie zainteresował. Na przykład taki Bausch, Niemiec, prowadzi sklep z żelastwem i starymi gratami, co to nikt ich nie chce. W tygodniu chodzi, jak ostatnia łachudra, a jak przychodzi niedziela to pod kościół zajeżdża niczym najbogatszy ranczer. Zaprzęg ma nie byle jaki, a i konie piękne. Nawet tacy Cartwrightowie by się nie powstydzili.
• To faktycznie, podejrzane – mruknął Carter z trudem opanowując rozbawienie. - A, co może pan powiedzieć o dwóch rudych damach, które na pewno widział pan, gdy wchodziły do restauracji.
• Rude? Są tylko dwie: Emily Toliver i jej bratanica Holly. Dziewczyna niedawno przyjechała z Georgii. Podobno straciła tam wszystkich bliskich. Wie pan ta okropna wojna...
• Tak wiem – Logan przerwał szybko mężczyźnie. - A ta dziewczyna, jak ma na nazwisko?
• Takie trochę dziwnie. Zdaje się, że McCulligen. To Irlandka, dlatego ma takie rude niczym ogień włosy. Mówią, że rude to wredne – recepcjonista podrapał się po brodzie – ale te dwie panie są tego zaprzeczeniem. Emily Toliver to prawdziwa dama o bardzo dobrym sercu, a ta Holly.. cóż nie ma mężczyzny, który by za nią nie wodził oczami. Mówią, że najmłodszy Cartwright smali do niej cholewki.
• Co robi? - Logan zrobił wielkie oczy.
• No, zaleca się. Ale nie ma u niej szans – odparł recepcjonista, a w jego głosie pobrzmiewała stuprocentowa pewność. - Ta dziewczyna ma charakterek. Szybciej wdeptałaby Małego Joe w ziemię niż za niego wyszła.
• A mówił pan, że ta panna McCulligen to dama.
• Tak, ale ognista dama – recepcjonista zaśmiał się cicho.
• To niezwykle ciekawe – mruknął Logan.
• Żeby pan wiedział.
• A gdzie mieszkają te panie?
• Chciałby pan złożyć im wizytę?
• Niewykluczone, że po powrocie do Virginia City będę chciał poznać te urocze i jakże intrygujące damy. Mieszkają gdzieś niedaleko?
• Pani Toliver to sąsiadka Cartwrightów – zaczął recepcjonista.
• Ma ranczo?
• Owszem i to całkiem duże. Oczywiście nie dorównuje Cartwrightom, ale jej ziemie i stada bydła należą do jednych z najlepszych.
• To znaczy, że jest osobą zamożną.
• A jakże, ale do wszystkie doszła ciężką pracą. Wie pan, że ona razem z mężem jeździła na spędy bydła?
• Co pan mówi? To nieprawdopodobne! - wykrzyknął Logan udając zdziwienie.
• A tak. Podobno bez problemu potrafi schwytać i obalić na ziemię młodą krowę, o cielakach nie mówiąc. Nawet sama je znakuje. Mówię panu, co to za kobieta. Jej mąż jest w czepku urodzony. Mieć taką jak ona żonę, to jak los wygrany na loterii.
• Zapewne. Gdzie, więc mieszkają te panie? - spytał trochę zniecierpliwiony detektyw.
• Wie pan, gdzie leży Ponderosa?
• Wiem.
• No, to może milę lub półtorej na zachód od rancza Cartwrightów. Dom Toliverów pozna pan z łatwością. Jest dość duży, bielony z dwoma kolumnami na froncie. Tylko jeden taki jest w naszej okolicy. Bez problemu pan go znajdzie.
• Dziękuję za informację – rzekł Logan, dotykając palcami ronda kapelusza. - Zostawiam w pokoju moje rzeczy. Czy mógłby mieć pan na nie baczenie?
• Oczywiście. Może być pan spokojny. Nikt nie zajrzy do pana pokoju – zapewnił recepcjonista.
• To świetnie – rzekł Logan i dyskretnie podając mu złożony na czworo banknot, dodał: - i proszę, całą tę rozmowę zachować dla siebie. Nie chcę, żeby panie posądziły mnie o wścibstwo.
• To rozumie się samo przez się. – Rzekł mężczyzna i porozumiewawczo mrugnął do Cartera, po czym lekko się skłoniwszy powiedział: - Miłej podróży, panie detektywie. Będziemy na pana czekać z niecierpliwością.

***

Tymczasem Holly blada, jak płótno, łapczywie piła wodę podaną przez kelnera. Emily z troską przyglądała się bratanicy, a gdy ta nieco się uspokoiła, rzekła:
• Holly, to może być pomyłka, zwykłe nieporozumienie. Ten człowiek mógł cię z kimś pomylić.
• Tak też mu powiedziałam, ale nie wydawał się co do tego przekonany – odparła dziewczyna drżącym głosem. - Boję się ciociu, że ktoś nasłał go na mnie.
• Spokojnie – Emily położyła dłoń do ręce Holly – przecież nikt, oprócz doktorostwa nie wie dokąd wyjechałaś.
• A nie pomyślałaś ciociu, że mogli zmusić doktora Simpsona lub jego żonę do wyjawienia mojego miejsca pobytu.
• Nawet jeśli, to ostrzegłby nas.
• A jak go zabili, tak jak mojego tatę? - Holly bliska histerii z trudem oddychała.
• Uspokój się i to natychmiast. Po pierwsze, gdyby ten detektyw naprawdę ciebie szukał, to nie zaczepiałby cię w biały dzień na środku głównej ulicy Virginia City. Raczej przyjechałby do nas na ranczo. Po drugie, nie sądzę, żeby ktoś z Georgii wynajął detektywa. Odkąd do Savannah wkroczyły wojska Unii ludzie tam mają inne problemy niż szukanie córki doktora McCulligena.
• To dlaczego mnie zaczepił? Mówię cioci, on chciał się upewnić, że ja to ja.
• Dziecko, bzdury opowiadasz.
• Ciociu, ja po prostu zaczęłam się bać. Nagle do mnie dotarło, że być może, ktoś czyha na moje życie. Tam na ulicy ogarnęła mnie panika. Po raz pierwszy w życiu nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Stałam tylko i wygadywałam jakieś głupoty, wypierając się wszystkiego. Co ja mam teraz zrobić?
• Moim zdaniem, najlepszym wyjściem z sytuacji jest konfrontacja – rzekła Emily.
• O nie. Tylko nie to.
• Wolisz żyć w ciągłym niepokoju?
• Oczywiście, że nie.
• To w taki razie pozostaje tylko jedno wyjście: porozmawiać z tym panem. Szeryf Coffee mówił, że to bardzo kulturalny człowiek.
• Myśli ciocia, że to powstrzyma go przed zrobieniem mi krzywdy.
• Nie przesadzaj, moja droga. Nie będziesz przecież sama. Ralph i ja będziemy ci towarzyszyć, a jak trzeba, to możemy poprosić o pomoc szeryfa lub któregoś z Cartwrightów.
• Tak, zwłaszcza Cartwrightów – mruknęła z ironią Holly. - Po zajściu z Mattem, żaden z nich nie ruszy palcem, żeby mi pomóc.
• Jesteś w błędzie – zapewniła Emily. - Wystarczy, że dam im znać, a staną za tobą murem.
• Nawet ojciec Matta? - spytała z niedowierzaniem dziewczyna.
• A dlaczego nie? Mówiłam ci już, że Adam długo nie chowa urazy – odparła Emily. - Zaraz, zaraz, a po co ich wszystkich zwoływać. Ten detektyw na pewno wynajął pokój w hotelu. Wystarczy spytać recepcjonisty.
• Akurat cioci powie – rzekła z powątpiewaniem Holly.
• Powie. Frank winien mi jest przysługę – odparła z szelmowskim uśmiechem kobieta – a poza tym wystarczy mała gratyfikacja pieniężna i będziemy wiedziały wszystko o ciekawskim panu detektywie. Nawet to jaką nosi bieliznę.
• Mnie to zupełnie nie interesuje – Holly wzruszyła ramionami.
• Jest jeszcze jedno wyjście – powiedziała powoli Emily.
• Jakie?
• Sprawdzić, czy ten detektyw jest w hotelu i zmusić go do konfrontacji. Tu w restauracji możemy czuć się bezpiecznie. Wśród ludzi nie zrobi nam krzywdy.
• Nie, ciociu – odparła Holly – i wiesz co? Wolałbym pojechać już do domu.
• Ty naprawdę się boisz – stwierdziła Emily. - O nie. Nie pozwolę, żebyś umierała ze strachu. Garçon – przywołała kelnera – co z naszym zamówieniem?
• Proszę wybaczyć, ale czy zechcą panie poczekać jeszcze pięć minut? Sam mistrz Arnaud przygotowuje dla pań soupe à l’oignon i casserole z kurczaka.
• Skoro tak, to chętnie zaczekamy. Tymczasem proszę podać nam dwa kieliszki burbona.
• Służę szanownej pani – młody mężczyzna zgiął się w pół i pobiegł zrealizować życzenie Emily, która spojrzawszy na bratanicę rzekła:
• Nie martw się Holly, poradzimy sobie z tym detektywem. Kobiety z naszej rodziny nie z takimi dawały sobie radę. No, głowa do góry. Łyk burbona i od razu inaczej spojrzysz na świat.
• Nie sądzę – odparła z posępnym wyrazem twarzy dziewczyna. - Ciociu, on wie. Jestem tego pewna.

***

_________________________________________________________
*) W XIX w. w Stanach Zjednoczonych wydawano za dziesięć centów tzw. „westerny” (western dime nowvels), które kształtowały masowe wyobrażenia o Dzikim Zachodzie. Wydawane był od 1860 r. przez Erastus Beadle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:32, 26 Cze 2020    Temat postu:

Cytat:
Takiego koloru włosów się nie zapomina. Nie, nie mógł się mylić. Ta młoda kobieta była tą, której szukał od dłuższego czasu. W recepcji nadal nikogo nie było. (...) sięgnął do leżącego na łóżku podróżnego nesesera i wyciągnął z niego skórzaną teczkę na dokumenty. Otworzył ją i z bocznej kieszeni wydobył trochę podniszczone zdjęcie. Podszedł do okna, gdzie było lepsze światło, i wpatrując się w fotografię powiedział:
• Mów, co chcesz moja pani, ale mnie nie oszukasz. Jesteś nią. Tyle lat. – Uśmiechnął się i pokiwał głową - kto by pomyślał, że właśnie tu cię spotkam.

Czyli to jest sprawa sprzed kilku lat? Holly musiała być bardzo młoda. Ciekawe, co to za sprawa?
Cytat:
• Rozumiem doskonale, panie Carter. Pana praca na pewno jest niezwykle ekscytująca.
• Czasami bywa – odparł Logan – ale tak naprawdę to ciężka, żmudna praca wymagająca ogromnej cierpliwości.
• Mimo to zdarzają się pogonie, strzelaniny i nagłe zwroty akcji – rzekł recepcjonista, a oczy aż mu zabłyszczały z ekscytacji.

Detektyw Carter umie prowadzić rozmowę ... tak sprytnie, że sporo wiadomości wyciągnie od rozmówcy
Cytat:
Moja praca jest o wiele bardziej spokojna – odparł Carter uśmiechnąwszy się przyjaźnie.
• Jednak, co detektyw to detektyw, a nie jakiś tam recepcjonista – mężczyzna westchnął z nieukrywanym żalem.
• A ja uważam, że wykonuje pan bardzo przydatny zawód.
• Tak pan uważa?
• Owszem. Na pewno zna pan tutaj wszystkich i wszyscy pana znają – zaczął Logan i wyglądał przy tym, jak wędkarz zarzucający wędkę z grubą, dorodną rosówką, której nie mogłaby oprzeć się żadna ryba.

Spryciula
Cytat:
• To znaczy, że jest osobą zamożną.
• A jakże, ale do wszystkie doszła ciężką pracą. Wie pan, że ona razem z mężem jeździła na spędy bydła?
• Co pan mówi? To nieprawdopodobne! - wykrzyknął Logan udając zdziwienie.
• A tak. Podobno bez problemu potrafi schwytać i obalić na ziemię młodą krowę, o cielakach nie mówiąc. Nawet sama je znakuje. Mówię panu, co to za kobieta. Jej mąż jest w czepku urodzony. Mieć taką jak ona żonę, to jak los wygrany na loterii.

Jak widać ciocia Emily jest tu popularna i ceniona
Cytat:
Tymczasem Holly blada, jak płótno, łapczywie piła wodę podaną przez kelnera. Emily z troską przyglądała się bratanicy, a gdy ta nieco się uspokoiła, rzekła:
• Holly, to może być pomyłka, zwykłe nieporozumienie. Ten człowiek mógł cię z kimś pomylić.
• Tak też mu powiedziałam, ale nie wydawał się co do tego przekonany – odparła dziewczyna drżącym głosem. - Boję się ciociu, że ktoś nasłał go na mnie.

Holly jest bardzo wystraszona, ma powody, by myśleć, że znaleźli ją ci, którzy zamordowali jej
ojca
Cytat:
• Uspokój się i to natychmiast. Po pierwsze, gdyby ten detektyw naprawdę ciebie szukał, to nie zaczepiałby cię w biały dzień na środku głównej ulicy Virginia City. Raczej przyjechałby do nas na ranczo. Po drugie, nie sądzę, żeby ktoś z Georgii wynajął detektywa. Odkąd do Savannah wkroczyły wojska Unii ludzie tam mają inne problemy niż szukanie córki doktora McCulligena.

To też racja, ale dlaczego Carter zwracał się do Holly jako do pani Carter?
Cytat:
• Ciociu, ja po prostu zaczęłam się bać. Nagle do mnie dotarło, że być może, ktoś czyha na moje życie. Tam na ulicy ogarnęła mnie panika. Po raz pierwszy w życiu nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Stałam tylko i wygadywałam jakieś głupoty, wypierając się wszystkiego. Co ja mam teraz zrobić?

Tak, dziewczyna ma powody, żeby się bać
Cytat:
• To w taki razie pozostaje tylko jedno wyjście: porozmawiać z tym panem. Szeryf Coffee mówił, że to bardzo kulturalny człowiek.
• Myśli ciocia, że to powstrzyma go przed zrobieniem mi krzywdy.
• Nie przesadzaj, moja droga. Nie będziesz przecież sama. Ralph i ja będziemy ci towarzyszyć, a jak trzeba, to możemy poprosić o pomoc szeryfa lub któregoś z Cartwrightów.
• Tak, zwłaszcza Cartwrightów – mruknęła z ironią Holly. - Po zajściu z Mattem, żaden z nich nie ruszy palcem, żeby mi pomóc.
Carter sprawił wrażenie spokojnego, kompetentnego człowieka, nie wygląda na to, żeby chciał zrobić krzywdę Holly, ale dlaczego jej poszukuje?
Cytat:
- Wystarczy, że dam im znać, a staną za tobą murem.
• Nawet ojciec Matta? - spytała z niedowierzaniem dziewczyna.
• A dlaczego nie? Mówiłam ci już, że Adam długo nie chowa urazy – odparła Emily.

Tak, dama w potrzebie zawsze może liczyć na ich wsparcie

Kolejny, bardzo ciekawy rozdział. Na razie niewiele jest wyjaśnione. Wiemy tylko, że Carter ma fotografię Holly i zna ją pod innym nazwiskiem. Może jako pani Taylor działała w ruchu abolicjonistycznym? Może podróżowała z narzeczonym podając się za jego żonę? No i ciekawe, kto jej szuka? Były narzeczony? Wrogowie? Ktoś z jej przeszłości, z kim kiedyś miała do czynienia? Ale w jakiej sprawie? Bardzo ciekawe. W każdym razie dziewczyna bardzo się boi. Może w następnym, lub kolejnym odcinku sprawa się wyjaśni. Carter sprawił bardzo dobre wrażenie, ale to od autorki zależy jak poprowadzi tę postać. Ja tam go polubiłam. Ciekawe jest to, że Holly nie chce konfrontacji z detektywem w bezpiecznym miejscu, w obecności cioci? To też daje do myślenia. Czekam na kontynuację. Bardzo niecierpliwie czekam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 20:33, 26 Cze 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:44, 26 Cze 2020    Temat postu:

Serdecznie dziękuję za ciekawy komentarz. Na wszystkie pytania postaram się odpowiedzieć w kolejnym odcinku, o ile oczywiście Aderato nie wpadnie na jakiś dziwny pomysł. Mruga Właśnie zabieram się do pisania. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:58, 30 Cze 2020    Temat postu:

Ponderosa. Stajnia Cartwrightów. Dzień później.


• Tato, dobrze mi dziś poszło z Karmelkiem, prawda? - spytał Matt, który podobnie, jak jego ojciec siedział przed drewnianym koziołkiem i czyścił siodło. Stojaki ustawione był naprzeciw siebie, tak że chłopiec mógł podglądać i naśladować każdy ruch ojca. Tak jak on, nabierał na szmatkę odrobinę specjalnego mazidła, które nie tylko pięknie nabłyszczało siodło, ale także zabezpieczało je przed wilgocią, a potem okrężnymi ruchami raz obok razu wcierał specyfik w siedzisko.
• Bardzo dobrze, synku. – Odparł Adam, uśmiechnął się i mrugnąwszy okiem, dodał: - jestem z ciebie dumny. Jak tak dalej będzie ci szła nauka to już wkrótce staniesz się najlepszym jeźdźcem w Nevadzie.
• Lepszym niż stryjek Joe?
• Być może – roześmiał się Adam. - Uważasz, że twój stryj dobrze jeździ konno?
• Bardzo dobrze – Matt kiwnął z przekonaniem głową.
• Lepiej niż ja?
• Lepiej – wypalił chłopiec, a zorientowawszy się, co powiedział poczerwieniał na buzi i szybko spuścił wzrok, koncentrując się na energicznym czyszczeniu siodła.
• Nie tak mocno, bo zrobisz dziurę – rzekł rozbawiony Adam. - Skoro uważasz, że twój stryj tak wspaniale jeździ konno, to może powiesz mi, co ja źle robię? Wiesz, też chciałbym trzymać się w siodle tak jak Joe.
• Ale ty tato jeździsz dobrze, bardzo dobrze – zapewnił Matt. - Wszystkie konie się ciebie słuchają, no i jak nikt potrafisz je ujeżdżać.
• Skąd wiesz, skoro nigdy nie widziałeś, jak to robię?
• Dziadek mi mówił i stryjcio Hoss też.
• Ale nie jeżdżę tak jak twój drugi stryjcio – rzekł z westchnieniem Adam.
• Ty, tato po prostu nie wsiadasz na konia tak jak stryjek Joe.
• To znaczy?
• On… on tak z miejsca się odbija i już siedzi na Cochisie.
• I uważasz, że takie dosiadanie konia świadczy o tym, że ktoś świetnie jeździ konno?
• Nie, ale to fajnie wygląda i w ogóle – odparł Matt – a stryjek Joe to nie jest żaden stryjcio.
• A to dlaczego? - tu Adam zrobił wielkie oczy.
• Oj, tato, przecież stryjciem jest stryjcio Hoss.
• A Joe jest tylko stryjkiem. Rozumiem. To w końcu całkiem logiczne.
• Prawda? - zachichotał Matt. - Tato, a co to znaczy „logiczne”.
• To tyle, co… - zaczął Adam, ale nie dane u było dokończyć bowiem do stajni wszedł jego ojciec Ben i rzekł:
• Widzę, że panowie ciężko pracują.
• Tak dziadziu, bardzo ciężko – odparł Matt.
• A, jak ci idzie czyszczenie siodła, chłopcze?
• Dobrze. Nawet to lubię.
• Co ty powiesz? - Ben zrobił pełną podziwu minę. - Ja za tym nie przepadam.
• To ja ci mogę pomóc.
• Dziękuję, wnuku – odparł Ben i lekko skinął głową. - Będę o tym pamiętał. A jak ci się dzisiaj jeździło.
• Też dobrze. Karmelek to najmądrzejszy kucyk na całym świecie. Tata obiecał mi, że za jakiś czas będę mógł pojechać na nim do Holly.
• Chyba nie sam?
• No pewnie, że nie sam. Obiecałem tacie, że będę o wszystko pytał dorosłych.
• To mądre z twojej strony – odparł z powagą Ben, a Adam z uśmiechem przysłuchiwał się rozmowie dziadka z wnukiem – nie chcemy, żeby powtórzyła się historia taka jak z Bliss, prawda?
• Prawda, dziadziu. A wiesz, dlaczego Bliss tak się zdenerwowała?
• Nie wiem. A ty wiesz? - spytał Ben.
• Tak. Tato mi powiedział, że to przez to, że ją zaskoczyłem. Ona nie spodziewała się, że ktoś na nią wsiądzie i to z prawej strony. Bo, wiesz, dziadziu na konia wsiada się z lewej strony, tak, żeby konik widział, że go dosiadasz. Słyszałeś o tym?
• Coś obiło mi się o uszy, ale dobrze, że mi o tym powiedziałeś. Nie chciałbym zdenerwować mojego Bucka – odparł Ben mrugnąwszy do Matta, na co chłopiec uśmiechnął się od ucha do ucha ukazując w całej okazałości brak ząbka w górnej szczęce.
• A tobie, co się przytrafiło?
• Rano była u mnie wróżka zębuszka.
• Tak? Musiałem ją przegapić – stwierdził Ben.
• Ale ona przychodzi tylko do dzieci i to takich którym ruszają się ząbki.
• Rozumiem, że rozmawiałeś z nią.
• No, właśnie nie. Ząbek wypadł mi wieczorem, gdy tato czytał bajkę. Powiedział, żebym go włożył pod poduszkę, bo rano przyjdzie wróżka zębuszka i zabierze ząbek ze sobą, i zostawi mi prezent.
• I, co? Zostawiła? - spytał zaciekawiony Ben, spoglądając przy tym na Adama, który kiwnął twierdząco głową.
• Tak. Nową książeczkę - odparł Matt. - Ciekawe, skąd wiedziała, że lubię książeczki?
• Takie wróżki wiedzą wszystko.
• Masz rację, dziadziu – Matt pokiwał z powagą głową. - Może też wiedzą, kiedy tato pójdzie ze mną do Holly. Obiecał mi to. I to, że ją przeprosi.
• Skoro ci obiecał, to na pewno dotrzyma słowa – odparł Ben znacząco spoglądając na syna, który tylko wzruszył ramionami. Widać było, że ten temat drażnił Adama.
• Tak, wróżki wiedzą wszystko – stwierdził chłopiec spoglądając podobnie, jak jego dziadek na wyraźnie niezadowolonego takim obrotem sprawy ojca.
• Coś w tym jest – mruknął Ben – bo w przeciwnym razie Hop Sing nie upiekłby całej góry muffinek.
• Naprawdę?! - Matt aż podskoczył z radości.
• Naprawdę – odparł Ben i dodał: - Hop Sing dowiedział się, że straciłeś ząbek i chciał osłodzić ci tę stratę.
• To fajnie. – Odparł Matt i spojrzawszy na ojca, spytał: - Tato, mogę już iść?
• A skończyłeś czyścić siodło?
• Skończyłem. Zobacz sam – rzekł chłopiec.
• Faktycznie. Dobrze ci poszło, synu – odparł Adam. - Możesz biec do Hop Singa, ale najpierw umyj ręce.
• Dobrze, tato! - odkrzyknął Matt i już był w drzwiach stajni.
• Matthew!
• Tak, tato?!
• Tylko nie zjedz wszystkich muffinek. Zostaw, coś dla nas – rzekł rozbawionym głosem Adam.
• Dobrze… trochę zostawię – odparł Matt i wypadł ze stajni.
• Kochany chłopak. Naomi byłaby z niego dumna. – Powiedział Ben i zaraz dodał: - przepraszam, nie chciałem ci o niej przypominać.
• Nic się nie stało – mruknął, posmutniały Adam. - Muszę wreszcie nauczyć się o niej mówić.
• To nie jest łatwe – stwierdził Ben.
• Nie jest, ale może kiedyś przyjdzie czas, że nie będzie to tak bolało. Przyjdzie, prawda, tato?
• Tak, przyjdzie. - Zapewnił Ben i nie chcąc ciągnąć tego smutnego dla syna tematu spytał: - Adamie, czy detektyw Carter lub prawnik Goldbluma odzywał się do ciebie?
• Nie. To jeszcze za wcześnie. Carter, co miał załatwić, załatwił. Teraz czekam na ruch Goldbluma.
• No, tak – Ben pokiwał głową. - A powiedz mi, czy ten detektyw, jak z tobą rozmawiał, to przypadkiem nie pytał o Toliverów lub... Holly?
• Nie. A, co Carter może mieć do Toliverów, o pannie McCulligen nie wspominając? - Adam nie krył zdziwienia. - Czyżby wpadła mu oko? Życzę mu powodzenia. Mnie nic do tego.
• Nie żartuj – odparł Ben. - Sprawa jest poważna i być może Holly grozi niebezpieczeństwo.
• Ze strony Cartera? Mało prawdopodobne. Poza tym on przyjechał w jednej konkretnej sprawie i na pewno nie jest nią panna McCulligen.
• To, jak wyjaśnisz jego zainteresowanie Holly. Emily powiedziała mi, że dziewczyna jest przerażona.
• Czy Emily przypadkiem nie przesadza? Panna McCulligen to ładna dziewczyna. Ładna, choć narwana. Mogła spodobać się detektywowi. Miłość bywa ślepa – zakpił Adam.
• Dałbyś spokój – żachnął się Ben, a następnie opowiedział synowi o zajściu do jakiego doszło w Virginia City pomiędzy Carterem, a Holly. Kończąc powiedział: - rozumiesz teraz, że Emily boi się, że ktoś z Georgii wynajął tego detektywa, żeby ustalił, gdzie przebywa jej bratanica.
• Czyżby nasz rudzielec, aż tak komuś się naraził? - Adam z niedowierzaniem pokręcił głową.
• Jej ojciec działał w Kolei Podziemnej, a ona mu trochę pomagała.
• Coś takiego! - Adam gwizdnął z uznaniem. - Niezłe z niej ziółko.
• Pomagała ojcu, który swoją działalność przypłacił życiem.
• I myślisz, że ktoś stamtąd wydał na nią wyrok i przysłał po nią detektywa? Nie sądzę.
• Któż to może wiedzieć – Ben wzruszył ramionami. - W każdym razie miej oczy szeroko otwarte.
• Chcesz, żebym ją pilnował?
• Nie. Po prostu zwracaj uwagę, czy w okolicy nie kręcą się jacyś obcy. O to samo prosiłem już twoich braci i naszych pracowników.
• Dobrze. Będę przyglądał się z uwagą każdemu, obcemu mężczyźnie – Adam westchnął z rezygnacją. - A, czy teraz możemy już iść do domu? Chciałbym i ja spróbować muffinek Hop Singa.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:51, 01 Lip 2020    Temat postu:

Co za radość! Kolejna część
Cytat:
Stojaki ustawione był naprzeciw siebie, tak że chłopiec mógł podglądać i naśladować każdy ruch ojca. Tak jak on, nabierał na szmatkę odrobinę specjalnego mazidła, które nie tylko pięknie nabłyszczało siodło, ale także zabezpieczało je przed wilgocią, a potem okrężnymi ruchami raz obok razu wcierał specyfik w siedzisko.

Ach! To czyszczenie siodła. Kultowe wręcz
Cytat:
Jak tak dalej będzie ci szła nauka to już wkrótce staniesz się najlepszym jeźdźcem w Nevadzie.
• Lepszym niż stryjek Joe?
• Być może – roześmiał się Adam. - Uważasz, że twój stryj dobrze jeździ konno?
• Bardzo dobrze – Matt kiwnął z przekonaniem głową.
• Lepiej niż ja?
• Lepiej – wypalił chłopiec, a zorientowawszy się, co powiedział poczerwieniał na buzi i szybko spuścił wzrok, koncentrując się na energicznym czyszczeniu siodła.

Chyba Adama nieco zabolała ... ambicja
Cytat:
- Skoro uważasz, że twój stryj tak wspaniale jeździ konno, to może powiesz mi, co ja źle robię? Wiesz, też chciałbym trzymać się w siodle tak jak Joe.
• Ale ty tato jeździsz dobrze, bardzo dobrze – zapewnił Matt. - Wszystkie konie się ciebie słuchają, no i jak nikt potrafisz je ujeżdżać.
• Skąd wiesz, skoro nigdy nie widziałeś, jak to robię?
• Dziadek mi mówił i stryjcio Hoss też.

Na szczęście nie stracił opanowania, ale ... drąży temat
Cytat:
• Ale nie jeżdżę tak jak twój drugi stryjcio – rzekł z westchnieniem Adam.
• Ty, tato po prostu nie wsiadasz na konia tak jak stryjek Joe.
• To znaczy?
• On… on tak z miejsca się odbija i już siedzi na Cochisie.
• I uważasz, że takie dosiadanie konia świadczy o tym, że ktoś świetnie jeździ konno?
• Nie, ale to fajnie wygląda i w ogóle – odparł Matt

No tak, to jednak bardzo efektowny sposób dosiadania konia, ale co na to koń?
Cytat:
• Oj, tato, przecież stryjciem jest stryjcio Hoss.
• A Joe jest tylko stryjkiem. Rozumiem. To w końcu całkiem logiczne.
• Prawda? - zachichotał Matt. - Tato, a co to znaczy „logiczne”.

Właśnie to stwierdzenie jest logiczne, ale jak Adam ma wytłumaczyć to małemu chłopcu?
Cytat:
• A, jak ci idzie czyszczenie siodła, chłopcze?
• Dobrze. Nawet to lubię.
• Co ty powiesz? - Ben zrobił pełną podziwu minę. - Ja za tym nie przepadam.
• To ja ci mogę pomóc.
• Dziękuję, wnuku – odparł Ben i lekko skinął głową. - Będę o tym pamiętał.

Ben umie rozmawiać z wnukiem
Cytat:
Bo, wiesz, dziadziu na konia wsiada się z lewej strony, tak, żeby konik widział, że go dosiadasz. Słyszałeś o tym?
• Coś obiło mi się o uszy, ale dobrze, że mi o tym powiedziałeś. Nie chciałbym zdenerwować mojego Bucka – odparł Ben mrugnąwszy do Matta, na co chłopiec uśmiechnął się od ucha do ucha ukazując w całej okazałości brak ząbka w górnej szczęce.

Urocze
Cytat:
• Tak. Nową książeczkę - odparł Matt. - Ciekawe, skąd wiedziała, że lubię książeczki?
• Takie wróżki wiedzą wszystko.
• Masz rację, dziadziu – Matt pokiwał z powagą głową. - Może też wiedzą, kiedy tato pójdzie ze mną do Holly. Obiecał mi to. I to, że ją przeprosi.
• Skoro ci obiecał, to na pewno dotrzyma słowa – odparł Ben znacząco spoglądając na syna, który tylko wzruszył ramionami. Widać było, że ten temat drażnił Adama.

Coś mi się wydaje, że Matt chyba niezbyt wierzy w tę wróżkę, ale sprytnie wykorzystuje ufność dorosłych, żeby przeprowadzić swój plan
Cytat:
• Nie. A, co Carter może mieć do Toliverów, o pannie McCulligen nie wspominając? - Adam nie krył zdziwienia. - Czyżby wpadła mu oko? Życzę mu powodzenia. Mnie nic do tego.

A to zobaczymy, zobaczymy
Cytat:
• Ze strony Cartera? Mało prawdopodobne. Poza tym on przyjechał w jednej konkretnej sprawie i na pewno nie jest nią panna McCulligen.
• To, jak wyjaśnisz jego zainteresowanie Holly. Emily powiedziała mi, że dziewczyna jest przerażona.
• Czy Emily przypadkiem nie przesadza? Panna McCulligen to ładna dziewczyna. Ładna, choć narwana. Mogła spodobać się detektywowi. Miłość bywa ślepa – zakpił Adam.

Ben traktuje poważnie obawy Holly
Cytat:
...Emily boi się, że ktoś z Georgii wynajął tego detektywa, żeby ustalił, gdzie przebywa jej bratanica.
• Czyżby nasz rudzielec, aż tak komuś się naraził? - Adam z niedowierzaniem pokręcił głową.
• Jej ojciec działał w Kolei Podziemnej, a ona mu trochę pomagała.
• Coś takiego! - Adam gwizdnął z uznaniem. - Niezłe z niej ziółko.
• Pomagała ojcu, który swoją działalność przypłacił życiem.

Tak, to brzmi bardzo poważnie

Kolejny ciekawy rozdział. Bez specjalnych emocji, bo z akcji to tylko czyszczenie siodeł było ... ale za to jakie rozmowy?między ojcem i synem ,między dziadkiem i wnukiem, bardzo ciekawe i sporo z nich wynika. Adamowi coraz bardziej zależy na uczuciu synka, na tym, by stać się dla niego autorytetem w najważniejszych sprawach. W drobiazgach również. To dobrze. Matt chyba jest sprytniejszy niż sądzą dorośli. Może Ben coś podejrzewa, ale na razie nie daje znać tego po sobie. Mały spryciula dobrze sobie radzi w świecie dorosłych. Cóż, musi bo na razie jest jedynym dzieckiem w Ponderosie ... u Tolliverów również Very Happy Bardzo ciekawa jestem, dlaczego Carter poszukuje Holly? Czyżby jednak się kiedyś spotkali? A może ktoś mu zlecił poszukiwania? Cóż, chyba muszę poczekać do kolejnego odcinka ... muszę ... bardzo niecierpliwie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:42, 01 Lip 2020    Temat postu:

Dziękuję za bardzo miły komentarz. Very Happy Matt jest bardzo inteligentnym dzieckiem. Zresztą nie może być inaczej, skoro jego ojcem jest Adam. Mruga Do tego chłopiec bardzo polubił Holly i nie miałby nic przeciwko temu, żeby dziewczyna zamieszkała z nimi w Ponderosie. Co innego jego ojciec, któremu, póki co, miłosne podboje nie są w głowie.

Mam nadzieję, że w kolejnym odcinku dojdzie do spotkania Cartera z Holly, o ile oczywiście Aderato nie namiesza. Laughing W każdym razie pomysł na ciąg dalszy zaczyna się kluć. Mam cichą nadzieję, że znajdę dzisiaj trochę czasu i zacznę pisać. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 15:15, 04 Lip 2020    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:48, 07 Lip 2020    Temat postu:

Trochę ostatnio nie byłam w formie Smutny , ale już wklejam ciąg dalszy i uprzedzam, że za wiele akcji to tu nie będzie.



Ranczo Toliverów. Trzy dni później. Wczesnym rankiem.

Holly nie spała przez większość nocy. Spotkanie z detektywem Carterem przywołało wspomnienia, które były wciąż otwartą raną. Przed jej oczyma stanęło życie, jakie prowadziła w Savannah. Ujrzała dobrotliwą twarz swojego ojca i wesołe, niebieskie oczy Braxtona. Poczuła ogromną tęsknotę, a zaraz potem dziwny niepokój. Siedziała w oknie, w zupełnym bezruchu, patrząc w ciemność nocy. Gdyby wówczas ktoś mógł ją zobaczyć, nie rozpoznałby w niej tej rezolutnej i pewnej siebie rudowłosej dziewczyny.
Gdy niebo na horyzoncie zaczęło jaśnieć, Holly umyła się szybko, ubrała i zeszła do kuchni. Tam nałożyła na suknię fartuch, rozpaliła ogień i wstawiła wodę na kawę. Mając dużo czasu do śniadania, postanowiła upiec maślane bułeczki. Z kredensu, oprócz niezbędnych do tego składników, wyjęła też kakao oraz niebieski kubeczek Matthew. Miała nadzieję, że chłopiec wreszcie do nich zajrzy. Od czterech dni, to znaczy od niefortunnego wydarzenia z Bliss, Matt nie pojawił się u Toliverów. Holly przyzwyczaiła się to tych porannych odwiedzin małego Cartwrighta i co tu kryć, bardzo go polubiła. Zastanawiała się czy nie powinna wybrać się do Ponderosy i porozmawiać z ojcem chłopca. Co prawda nie przepadała za Adamem, ale doskonale rozumiała jego wzburzenie. Czuła się odpowiedzialna za niebezpieczną sytuację w jakiej znalazł się Matthew, dlatego postanowiła wyjść z inicjatywą i wszystko wyjaśnić Adamowi. W trakcie tych rozmyślań przygotowała ciasto, z którego uformowała zgrabne bułeczki. Ułożyła je na blasze, którą wsunęła do rozgrzanego pieca. Zadowolona z wykonanej pracy wytarła dłonie w ściereczkę, do filiżanki nalała sobie kawy, po czym usiadła z nią przy stole. Wtedy do kuchni zajrzała Emily. Nie była zdziwiona tak wczesną obecnością bratanicy. Trochę ją już znała i wiedziała, że spotkanie z detektywem musiało nią wstrząsnąć. O nic jej nie pytała. Napiła się tylko kawy, a czując zapach świeżych bułeczek wyraziła swoje zadowolenie, po czym biorąc koszyk na jajka ruszyła do kurnika. W pół godziny później drzwi do kuchni skrzypnęły i dało się słyszeć nieśmiałe pytanie:
• Holly, mogę wejść?
• Matti, kochanie oczywiście, wchodź! - krzyknęła radośnie dziewczyna zrywając się od stołu. - Dlaczego pytasz?
• Bo ja nie jestem sam – rzekł chłopczyk.
• Tak? A kto z tobą przyszedł?
• Ja – w drzwiach tuż za Matthew pojawił się jego ojciec. - Mam nadzieję, że nie przegoni mnie pani na cztery wiatry.
• Nie, nie przegonię – odparła Holly – i zapraszam. Właśnie zaparzyłam kawę. Proszę siadajcie.
• Ale ja jeszcze nie piję kawy – rzekł Matti siadając przy stole.
• Wiem, mój mały mądralo – Holly zmierzwiła chłopcu włosy. - Zaraz dostaniesz swoje kakao.
• A bułeczkę?
• Matt, jak ty się zachowujesz? - Adam zgromił syna wzrokiem. - Nie ładnie tak dopominać się poczęstunku.
• Przepraszam – powiedział zawstydzony Matthew.
• Panie Cartwright nic się nie stało. Musi pan wiedzieć, że bułeczki, kakao i pogaduszki to taki nasz z Matthew poranny rytuał. – Rzekła Holly i uśmiechając się do chłopca dodała: - proszę, skarbie, twoje kakao.
• Piękny kubeczek – zauważył Adam, chcąc załagodzić swoją niefortunną uwagę.
• To mój – odparł dumnie Matt. - Dostałem go od cioci Emily.
• To bardzo miłe. – stwierdził Adam. - Widzę, że wszyscy cię tu rozpieszczają.
W odpowiedzi chłopczyk tylko zachichotał, spoglądając to na ojca to na Holly. Potem zadowolony wypił kakao i majtając nogami spytał:
• A ciocia Emily już wstała?
• Oczywiście i to na długo przed waszym przybyciem.
• A gdzie teraz jest?
• W kurniku. Zbiera jajka.
• A nowe pisklaczki już są?
• Są. Przedwczoraj się wykluły.
• Naprawdę?! - oczy Matta zabłyszczały z ekscytacji. - A mogę je zobaczyć?
• Pewnie.
• Tato, pójdziemy obejrzeć malutkie kurczaczki?
• Jeżeli chcesz, to idź sam. Ja chciałbym porozmawiać z panną McCulligen – odparł Adam.
• A, rozumiem – Matt kiwnął głową. - Chcesz przeprosić Holly.
• Matthew, zmykaj – Adam zrobił srogą minę, po czym dodał: - i nie zapomnij kurtki.
Chłopiec uśmiechnął się, pomachał dorosłym rączką i pognał ile sił w nogach do kurnika. Tymczasem w kuchni zaległo niezręczne milczenie. Adam siedział przy stole wyraźnie zakłopotany. Holly, czując się podobnie, jak Cartwright zaczęła myć kubeczek, z którego dopiero co pił Matthew. Ponieważ cisza coraz bardziej się przedłużała, a dziewczyna nie zamierzała rozpoczynać rozmowy, Adam chrząknął raz i drugi, po czym powiedział:
• Panno McCulligen, chciałbym panią przeprosić za moje zachowanie cztery dni temu. Nie powinienem na panią krzyczeć. To nie była pani wina. Nikt nie mógł przewidzieć, co zrobi Matthew. Gdy go zobaczyłem na grzbiecie Bliss, niemal oszalałem ze strachu.
• To naturalne. Każdy rodzic tak by zareagował.
• Być może, ale moja reakcja w stosunku do pani była po prostu niegrzeczna. Przepraszam.
• Panie Cartwright, na pana miejscu zachowałabym się podobnie. Proszę nie robić sobie wyrzutów. Każdy tu po części ponosi winę. Pana brat i ja zamiast kłócić się, powinniśmy mieć Matta na oku. Poniosły nas emocje, a mały z tego skorzystał. To bardzo sprytny chłopczyk, a przy tym bardzo kochany. Taka słodka z niego przylepa.
• Owszem – westchnął Adam. - Obawiam się, że w ten sposób rekompensuje sobie brak matki, a i mój w pewnym stopniu również.
• Może pan mieć rację. Matthew bardzo pana kocha.
• Mam taką nadzieję. – Rzekł Adam i nie chcąc kontynuować wątku zmienił temat mówiąc: - panno McCulligen, czy może mi pani powiedzieć czego od pani chciał detektyw Carter? Proszę wybaczyć moją ciekawość, ale słyszałem, że narzucał się pani.
• Nic podobnego – zaprzeczyła Holly. - To było zwykłe nieporozumienie.
• Doprawdy? - Adam wydawał się zdziwiony.
• Zapewniam, że tak właśnie było. A w ogóle to skąd pan wie o Carterze?
• Powiedział mi mój ojciec, a jemu pani ciotka, która jest bardzo zaniepokojona całą tą sytuacją.
• Kochana ciocia Emily – westchnęła Holly uśmiechając się przy tym – wszystkim tak bardzo się przejmuje. Zupełnie niepotrzebnie, bo detektyw Carter po prostu pomylił mnie z jakąś inną kobietą.
• Twierdzi pani, że Emily wyolbrzymia sprawę? - spytał Adam przyglądając się uważnie dziewczynie, która unikała jego wzroku. - Wiem, co robił pani ojciec, i wiem że pani mu pomagała.
• Z tą pomocą to bez przesady – rzekła Holly, a w jej głosie dało się słyszeć nutki zawstydzenia.
• Skromność to piękna cecha, ale nie w sytuacji gdy może pani zagrażać niebezpieczeństwo – zauważył Adam, bawiąc się filiżanką.
• Cóż – dziewczyna wzruszyła ramionami – prawdą jest, że musiałam dość szybko opuścić rodzinne strony, jednak nie chciałabym o tym rozmawiać. Nie sądzi pan chyba, że detektywa Cartera wynajął ktoś z Georgii?
• Raczej nie, choć mogłoby to tak wyglądać. Być może ma pani rację i była to zwykła pomyłka. Carter przyjechał tu do kogoś innego.
• Do kogo, jeśli to nie tajemnica?
• Do mnie. Wynajął go mój teść, Aaron Goldblum.
• Pana teść? A czymże mu się pan naraził? - zażartowała Holly.
• Tym, że jestem – odparł z powagą Adam.
• Przepraszam, to było głupie pytanie i zupełnie nie na miejscu – odparła ze skruchą dziewczyna.
• Nic się nie stało – mruknął Adam. - Co do Cartera, to faktycznie musiał z kimś panią pomylić. Był u nas w Ponderosie. Trochę sobie porozmawialiśmy i pomijając to z czym do mnie przyjechał, muszę stwierdzić, że to porządny człowiek. Poza tym, to detektyw z klasą i nie sądzę, żeby zechciał pracować dla kogoś z Georgii.
• A jednak pracuje dla pana teścia – zauważyła Holly.
• To zupełnie inna historia.
• Opowie mi pan ją?
• Tylko, jeśli dostanę tę smakowicie pachnącą bułeczkę, a najlepiej dwie i jeszcze jedną filiżankę kawy – odparł Adam uśmiechając się zniewalająco. Na widok dołeczków w jego policzkach Holly poczuła, jak prąd przeszedł jej po plecach.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:59, 07 Lip 2020    Temat postu:

Cytat:
Mając dużo czasu do śniadania, postanowiła upiec maślane bułeczki. Z kredensu, oprócz niezbędnych do tego składników, wyjęła też kakao oraz niebieski kubeczek Matthew. Miała nadzieję, że chłopiec wreszcie do nich zajrzy.

Holly bardzo lubi Matta. Z wzajemnością
Cytat:
...drzwi do kuchni skrzypnęły i dało się słyszeć nieśmiałe pytanie:
• Holly, mogę wejść?
• Matti, kochanie oczywiście, wchodź! - krzyknęła radośnie dziewczyna zrywając się od stołu. - Dlaczego pytasz?
• Bo ja nie jestem sam – rzekł chłopczyk.
• Tak? A kto z tobą przyszedł?

No właśnie. Któż to mógł przyjść z Mattem?
Cytat:
• Ja – w drzwiach tuż za Matthew pojawił się jego ojciec. - Mam nadzieję, że nie przegoni mnie pani na cztery wiatry.
• Nie, nie przegonię – odparła Holly – i zapraszam. Właśnie zaparzyłam kawę. Proszę siadajcie.
• Ale ja jeszcze nie piję kawy – rzekł Matti siadając przy stole.
• Wiem, mój mały mądralo – Holly zmierzwiła chłopcu włosy. - Zaraz dostaniesz swoje kakao.
• A bułeczkę?
• Matt, jak ty się zachowujesz? - Adam zgromił syna wzrokiem. - Nie ładnie tak dopominać się poczęstunku.

No proszę! Sam A.C. osobiście się pofatygowałi niestety znów zaczyna marudzić, pouczać, wytykać ... na szczęście krótko.
Cytat:
uśmiechając się do chłopca dodała: - proszę, skarbie, twoje kakao.
• Piękny kubeczek – zauważył Adam, chcąc załagodzić swoją niefortunną uwagę.
• To mój – odparł dumnie Matt. - Dostałem go od cioci Emily.
• To bardzo miłe. – stwierdził Adam. - Widzę, że wszyscy cię tu rozpieszczają.
W odpowiedzi chłopczyk tylko zachichotał, spoglądając to na ojca to na Holly.

Czyżby mały spryciula coś kombinował?
Cytat:
• A gdzie teraz jest?
• W kurniku. Zbiera jajka.
• A nowe pisklaczki już są?
• Są. Przedwczoraj się wykluły.
• Naprawdę?! - oczy Matta zabłyszczały z ekscytacji. - A mogę je zobaczyć?
• Pewnie.
• Tato, pójdziemy obejrzeć malutkie kurczaczki?
• Jeżeli chcesz, to idź sam. Ja chciałbym porozmawiać z panną McCulligen – odparł Adam.

No tak, kurczaczki, to jest wielka atrakcja. Warto obejrzeć
Cytat:
• A, rozumiem – Matt kiwnął głową. - Chcesz przeprosić Holly.
• Matthew, zmykaj – Adam zrobił srogą minę, po czym dodał: - i nie zapomnij kurtki.

Matt osiągnął swój cel
Cytat:
Adam siedział przy stole wyraźnie zakłopotany. Holly, czując się podobnie, jak Cartwright zaczęła myć kubeczek, z którego dopiero co pił Matthew. Ponieważ cisza coraz bardziej się przedłużała, a dziewczyna nie zamierzała rozpoczynać rozmowy, Adam chrząknął raz i drugi, po czym powiedział:
• Panno McCulligen, chciałbym panią przeprosić za moje zachowanie cztery dni temu. Nie powinienem na panią krzyczeć. To nie była pani wina. Nikt nie mógł przewidzieć, co zrobi Matthew. Gdy go zobaczyłem na grzbiecie Bliss, niemal oszalałem ze strachu.
• To naturalne. Każdy rodzic tak by zareagował.
• Być może, ale moja reakcja w stosunku do pani była po prostu niegrzeczna. Przepraszam.
• Panie Cartwright, na pana miejscu zachowałabym się podobnie. Proszę nie robić sobie wyrzutów. Każdy tu po części ponosi winę. Pana brat i ja zamiast kłócić się, powinniśmy mieć Matta na oku. Poniosły nas emocje, a mały z tego skorzystał. To bardzo sprytny chłopczyk, a przy tym bardzo kochany. Taka słodka z niego przylepa.

Istny Wersal. Adamowi przeprosiny z trudem przeszły przez gardło, ale jakoś je wypowiedział. Holly zachowała się bardzo wspaniałomyślnie, biorąc winę na siebie. Oby tak dalej
Cytat:
- panno McCulligen, czy może mi pani powiedzieć czego od pani chciał detektyw Carter? Proszę wybaczyć moją ciekawość, ale słyszałem, że narzucał się pani.
• Nic podobnego – zaprzeczyła Holly. - To było zwykłe nieporozumienie.
• Doprawdy? - Adam wydawał się zdziwiony.
• Zapewniam, że tak właśnie było.

Oj! Niedobrze. Holly kłamie
Cytat:
Zupełnie niepotrzebnie, bo detektyw Carter po prostu pomylił mnie z jakąś inną kobietą.
• Twierdzi pani, że Emily wyolbrzymia sprawę? - spytał Adam przyglądając się uważnie dziewczynie, która unikała jego wzroku. - Wiem, co robił pani ojciec, i wiem że pani mu pomagała.
• Z tą pomocą to bez przesady – rzekła Holly, a w jej głosie dało się słyszeć nutki zawstydzenia.
• Skromność to piękna cecha, ale nie w sytuacji gdy może pani zagrażać niebezpieczeństwo – zauważył Adam, bawiąc się filiżanką.

Adam chyba wyczuwa nieprawdę, ale udaje że wszystko jest w porządku, do tego podziwia ją za skromność. Dobry początek? Może rozwinięcie znajomości?
Cytat:
• Opowie mi pan ją?
• Tylko, jeśli dostanę tę smakowicie pachnącą bułeczkę, a najlepiej dwie i jeszcze jedną filiżankę kawy – odparł Adam uśmiechając się zniewalająco. Na widok dołeczków w jego policzkach Holly poczuła, jak prąd przeszedł jej po plecach.

Tak, interesująca reakcja na dołeczki w policzkach, choć raczej typowa

Istotnie, wiele akcji tutaj nie było, nikt nikogo nie gonił, nie pobił, ostrej kłótni też nie było. Była za to ciepła, rodzinna atmosfera panująca w kuchni cioci Emily, kakao i ciepłe bułeczki. Do tego rozmowa z dwoma uroczymi facetami - Mattem i jego tatąZarówno Holly jak i Adam sporo sobie wyjaśnili, przeprosili za swoje zachowanie, a co najzabawniejsze usprawiedliwiali reakcję drugiej strony. Holly przyznała, że Adam miał prawo do nerwowej reakcji, Adam natomiast kajał się za swoje krzyki. RozczulająceNadal nie wiadomo, skąd Carter kojarzy dziewczynę? Kto i dlaczego zlecił mu jej poszukiwanie? No i jakie plany ma teść Adama? To też ciekawa sprawa. Czekam więc na kontynuację. Bardzo niecierpliwie czekam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:02, 08 Lip 2020    Temat postu:

Dziękuję za sympatyczny komentarz. Very Happy Wszystko wskazuje na to, że Matt na swój dziecięcy sposób próbuje zbliżyć do siebie swojego tatę i Holly, którą bardzo polubił. Czy coś z tego wyjdzie? Zobaczymy. Adam i Holly to ludzie o bardzo "dynamicznych" charakterach. Na razie między nimi nastąpiło zawieszenie broni, ale w każdej chwili może to ulec zmianie, zwłaszcza, że detektyw Carter wraca na scenę. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:06, 08 Lip 2020    Temat postu:

Detektyw Carter wydaje się bardzo sympatycznym człowiekiem. Adam, jak to Adam ma i swoje "mroczne" strony Very Happy Myślę, że kupienie i ofiarowanie wybrance swego serca owego mydełka za 5 dolarów byłoby jednym z jego sennych koszmarów Very Happy Ale w fanfiku wszystko może się zdarzyć, wszystko, co wyobraźnia autorki podpowie. Podejrzewam, że Holly i Adam jeszcze niejeden raz pokłócą się, zanim dojdą do jakiegoś porozumienia ... jakiegoś? Ciocia Emily chyba uważa, że są dla siebie stworzeni. Oby, oczywiście dla dobra Matta.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:24, 08 Lip 2020    Temat postu:

Nie sądzę, żeby Adam szarpnął się na taki wydatek. Laughing No, chyba, że w pijackim zwidzie, albo pod wpływem szaleńczej miłości. Choć i w takim stanie na pewno zacząłby kalkulować. Mruga
Co do cioci Emily to masz rację. Adam jest jej ulubieńcem, do tego wolnym ulubieńcem. Dlatego nie można się dziwić, że Emily pragnie, aby dwie bliskie jej sercu osoby zbliżyły się do siebie. Tyle tylko, że jeśli to nastąpi relacje tych dwojga do najłatwiejszych nie będą należeć. Na razie niewiele wskazuje, aby Adam i Holly mieli się ku sobie. Ten dreszcz, który Holly miała na widok dołeczków Adama, to był tylko taki nic nie znaczący szczególik. Niedługo pojawi się pan detektyw i nieźle zamiesza. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:53, 08 Lip 2020    Temat postu:

Ponderosa. Dwa dni później.

Dwóch mężczyzn jechało konno poprzez rozległy teren Ponderosy, sięgający aż do doliny Sacramento. Wielkimi krokami zbliżała się wiosna i był już najwyższy czas aby rozpocząć coroczny przegląd pastwisk i ich ogrodzeń. Ben wraz z Adamem korzystając z pięknego, słonecznego dnia od rana objeżdżali ziemie leżące na wschód od ich domu.
• Robi się coraz cieplej. Po tej zimie będzie nas czekać dużo pracy – stwierdził Ben wstrzymując wierzchowca. Stanąwszy w strzemionach starał się objąć wzrokiem jak największą połać ziemi. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystko jest w porządku.
• Nie powiedziałeś nic nowego, tato – rzekł Adam i lekko ściągnął wodze zmuszając konia do zatrzymania się. - Na północnym, górnym pastwisku większość ogrodzeń trzeba będzie naprawić. Tu też jest nie najlepiej. Do tego przydałoby się postawić dwie nowe chaty dla kowboi.
• A starych nie dałoby rady naprawić?
• Hoss wczoraj je oglądał i twierdzi, że do niczego się nie nadają. Gdy z początkiem wiosny wypędzimy bydło na górne pastwiska nasi pracownicy muszą mieć porządny dach nad głową.
• Masz zupełną rację, Adamie – stwierdził Ben. - Zajmiesz się tym?
• Jak zwykle. Nie musisz o nic się martwić.
• Świetnie. Teraz chciałbym jeszcze obejrzeć ten kawałek ziemi pod lasem, wiesz, obok farmy Williamsów. I na dziś byłby to koniec – rzekł Ben ścisnąwszy łydkami konia, który posłusznie ruszył z miejsca. Adam poszedł w ślady ojca.
• Myślałem, że zajrzymy do Toliverów? - rzekł.
• Możesz to zrobić sam.
• Masz jakieś plany na drugą cześć dnia?
• A i owszem. Muszę pojechać do miasta.
• To coś ważnego?
• Nawet bardzo. – Odparł Ben i mrugnąwszy okiem dodał: - partyjka szachów z Roy’em. Już dawno mu to obiecałem.
• A tak naprawdę?
• Muszę z nim porozmawiać, o tym w jaki sposób można byłoby zapewnić naszej młodej sąsiadce bezpieczeństwo.
• Mówisz o pannie McCulligen.
• Oczywiście.
• A nie sądzisz, że to ona sama powinna zgłosić się do szeryfa?
• Powinna, ale tego nie zrobi.
• Skąd wiesz?
• Od Emily i Ralpha, którzy naprawdę są mocno zaniepokojeni całą tą sytuacją.
• To może oni powinni porozmawiać z szeryfem Coffee? To wreszcie ich krewna.
• I, co z tego? Obiecałem im, że porozmawiam z szeryfem i słowa zamierzam dotrzymać.
• Skoro twierdzisz, że tylko ty jesteś w stanie załatwić tę sprawę to…
• Przestań, Adamie – Ben ze zniecierpliwieniem przerwał synowi. - Dobrze wiesz, jakimi zasadami się tu kierujemy. Od zawsze sobie pomagamy. I jeśli sąsiad prosi mnie o pomoc nie zamierzam mu jej odmawiać. Dziwię się, że akurat tobie muszę to tłumaczyć.
• Nie denerwuj się, tato. Mnie się wydaje, że całe to niebezpieczeństwo jest wyolbrzymione.
• A niby skąd możesz to wiedzieć?
• Rozmawiałem z panną McCulligen.
• Słyszałem, że się pogodziliście – rzucił Ben spoglądając badawczo na syna.
• Matt ci wypaplał – Adam uśmiechnął się. - Tak, wyjaśniliśmy sobie to i owo.
• Dobrze, bardzo dobrze – Ben z aprobatą pokiwał głową. - Rozumiem, że rozmawialiście o detektywie Carterze?
• Też. Panna McCulligen uważa, że było to zwykłe nieporozumienie.
• A ty, co o tym sądzisz?
• Sam nie wiem – Adam wzruszył ramionami. - Mam jakieś niejasne przeczucie, że panna McCulligen nie była ze mną do końca szczera.
• Czyli jednak, czegoś się obawia – stwierdził Ben.
• Być może. I wcale nie muszą to być goście z Georgii.
• Bez względu na to kto ją niepokoi, warto porozmawiać z szeryfem.
• Cóż, rozmowa nie zaszkodzi – przyznał Adam.
Po obiedzie Ben, tak jak wcześniej zapowiedział, wybrał się do Virginia City. Adam natomiast postanowił pojechać do tartaku, aby zamówić deski na nowe chaty dla kowboi. Miał zamiar, jak najszybciej wrócić do domu, ponieważ obiecał Matthew, że spędzi z nim cały wieczór na zabawie i czytaniu bajek. Nie zamierzał zawieść synka, z którym coraz lepiej się dogadywał. Sprawę w tartaku załatwił w iście błyskawicznym tempie i zadowolony z siebie wracał właśnie do domu, gdy w oddali zauważył galopującego jeźdźca. Adam zatrzymał wierzchowca, uchylił połę kurtki i odpiąwszy kaburę rewolweru sprawdził, czy broń lekko wychodzi. Tymczasem jeździec zauważył go i zwolnił. Gdy był bliżej na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, które przeszło w uprzejmy uśmiech. Podobnie zareagował Adam.
• Detektyw Carter! - wykrzyknął. - Co pana sprowadza do Ponderosy? Czyżby nowe żądania mojego byłego teścia?
• Nic mi o tym nie wiadomo – odparł Carter. - Z mojej strony pana sprawa została zamknięta. Złożyłem panu Goldblumowi raport, a co on z nim zrobi, tego doprawdy nie wiem.
• Czyżby?
• Podejrzewam, że w najbliższym czasie pojawi się u pana jego prawnik, ale o tym już panu mówiłem. Poza tym myślę, że pana teść użyje wszystkich sposobów, aby spotkać się ze swoim wnukiem.
• Chyba, po moim trupie – rzekł z zacięciem Adam.
• Nie dramatyzowałbym tak.
• Doprawdy?! Twierdzi pan, że obrona własnego dziecka to dramatyzowanie?!
• Nie o tym mówiłem – odparł spokojnie Logan.
• A o czym?!
• O pana stosunku do całej tej sprawy.
• Dobre sobie! Może jeszcze zechce mnie pan pouczać!
• Nie zamierzam. Panie Cartwright, nie sprowokuje mnie pan do awantury. Powiem panu tylko, że w starciu z Goldblumem upór i źle pojęty honor mogą tylko zaszkodzić. A teraz pozwoli pan, że go pożegnam. Trochę się spieszę – rzekł Carter próbując wyminąć konia Adama. Ten jednak mu na to nie pozwolił ustawiając bokiem swojego wierzchowca i napierając nim na konia Logana.
• Jeszcze chwileczkę, detektywie. Mam do pana pytanie.
• Słucham – powiedział ze spokojem Carter.
• Może mi pan powiedzieć, czego pan chce od panny McCulligen?
• Nie rozumiem, o co panu chodzi.
• O to dziwne spotkanie w Virginia City, po którym panna McCulligen była porządnie wystraszona – odparł Adam z groźnym błyskiem w oczach. – Dlatego pytam jeszcze raz: czego pan od niej chce?
• Dlaczego to pana tak bardzo interesuje?
• To krewna moich dobrych znajomych i sąsiadów. A my tutaj bardzo o siebie dbamy. A poza tym jakoś nie wierzę, że to spotkanie było przypadkowe.
• To już pana problem – rzekł uśmiechając się kpiąco Carter. - A to, że dbacie tu o siebie to godne jest pochwały. Serdeczne stosunki sąsiedzkie to wartość sama w sobie.
• Carter, oszczędź mi tych swoich złotych myśli. Czekam na twoją odpowiedź.
• A jeśli nie odpowiem? - spytał zaczepnie detektyw.
Adam pochylił się w siodle i schwycił Cartera za poły kurtki, po czym wycedził przez zęby:
• Są sposoby, żeby to wyegzekwować.
• Pięścią czy rewolwerem? - spytał Logan patrząc Adamowi prosto w oczy.
• Wybór pozostawiam panu.
• Zbytek łaski. Zechce pan puścić moją kurtkę. Gniecie pan ją.
Adam uniósł dłonie w górę i odsunął się od detektywa, który wygładził poły kurtki i poprawiwszy się w siodle powiedział:
• Mam ważną sprawę do pana znajomej i nikt, a w szczególności pan nie przeszkodzi mi w tym.
• To jeszcze się zobaczy – zagroził Adam.
• Panie Cartwright, nie chcę z panem zwady…
• To niech mi pan chociaż powie, czy wynajął pana ktoś z Georgii?
• Z Georgii? Oszalał pan?!
• Mam powody, żeby tak myśleć.
• Jakie?
• Nie wiem, czy mogę panu zaufać?
• Panie Cartwright ta rozmowa zaczyna mnie irytować. Albo pan powie, o co w tym wszystkim chodzi, albo zejdzie mi z drogi.
• Dobrze, powiem. Pannie McCulligen grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
• Ze strony kogoś z Georgii?
• Tak.
• To dlatego tu przyjechała – stwierdził Carter.
• Jest pan niezwykle domyślny – zauważył z lekkim sarkazmem Adam.
• Jestem. Gdybym nie był, nie mógłbym być detektywem.
• Z tym akurat muszę się zgodzić.
• Panie Cartwright, z mojej strony tej pani nic nie grozi. I nikt mnie nie wynajął.
• To dlaczego była taka wystraszona? A może jednak pan ją zna?
• Osobiście - nie. A teraz pan wybaczy, nie mogę panu poświęcić więcej czasu. Do zobaczenia. - Rzekł Carter i jak gdyby nigdy nic wyminął Adama i ruszył przed siebie ku rozwidleniu dróg. Tam skręcił w prawo i po niecałej mili ujrzał biały dom z kolumienkami. Był to dom Toliverów.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 55, 56, 57  Następny
Strona 10 z 57

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin