Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dziewczyna z Georgii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 55, 56, 57  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:25, 30 Lip 2020    Temat postu:

Cytat:
Po śmierci Naomi, Adam zamknął się w sobie. Stał się małomówny, wręcz opryskliwy. Stronił od ludzi, nawet od własnej rodziny i przyjaciół. To właśnie wtedy jego synek zaczął przychodzić do Toliverów. Potrzebował ciepła i pocieszenia. Potrzebował zapewnienia, że jeszcze wszystko będzie dobrze. Tego nie znajdował u swojego ojca, dlatego poszukał sobie kogoś, kto uważnie go słuchał. I tak stał się niemal domownikiem w rodzinie Toliverów, a gdy w ich domu pojawiła się Holly, to ją właśnie wybrał sobie na powierniczkę dziecięcych sekretów.

Musiał bardzo rozpaczać po stracie żony, skoro nawet o synku prawie zapomniał
Cytat:
Emily widząc relacje, jakie w krótkim czasie nawiązały się między Mattem a jej bratanicą była niemal pewna, że chłopiec wybrał ją sobie na drugą mamę. I wtedy Emily pomyślała, że nie byłoby źle, gdyby Holly i Adam byli razem.

Jasne, że nie byłoby źle ... byłoby bardzo dobrze nawet
Cytat:
...zwierzyła się ze wszystkiego Benowi. Sama nie wiedziała, dlaczego to zrobiła, bowiem była przekonana, że ojciec Adama zareaguje tak samo jak jej mąż. I tu przeżyła spore zaskoczenie. Ben nie miał nic przeciwko ewentualnemu małżeństwu Holly z jego synem. Sam od jakiegoś czasu zastanawiał się, jak pomóc Adamowi wyjść z traumy po śmierci Naomi i doszedł do podobnych, co Emily wniosków. Jednak znając charakter własnego syna, nie miał śmiałości, czegokolwiek narzucać Adamowi.

Ben po raz kolejny okazuje się być rozsądnym facetem
Cytat:
Ben polubił dziewczynę i nie miałby nic przeciwko temu, żeby została jego synową. Ogromną rolę odgrywał tu fakt, że jego wnuczek bardzo przylgnął do Holly i na każdym kroku nią się zachwycał, co oczywiście denerwowało Adama. Emily zawsze powtarzała, że kto się lubi, ten się czubi. I zdaje się, że miała rację. Tylko, jak przekonać tych dwoje uparciuchów, że są dla siebie przeznaczeni?

Tak, to jest pewien problem, ale wierzę, że ciotka Emily (przy wsparciu Bena) upora się z nim
Cytat:
• Matti, jaki wspaniały z ciebie kowboj! - zawołała Emily na widok synka Adama i aż klasnęła w dłonie. Chłopczyka rozpierała duma, a gdy i Holly go pochwaliła był niemal w siódmym niebie.
• Masz piękny kapelusz – zauważyła. - Takiego jeszcze nie widziałam.
• Dziękuję Holly. Mnie też się bardzo podoba. Dostałem go od dziadka – odparł Matthew. - Specjalnie dla mnie kupił go w Reno.

Matt jak każdy facet jest łasy na komplementy
Cytat:
- Chyba wiesz, co teraz powinieneś zrobić?
• Wiem, tato. Prawdziwy ranczer najpierw dba o konia, a potem o siebie. – Odparł z powagą malec i zsiadł z kucyka. Zwracając się do Emily, spytał: - ciociu, czy mogę wprowadzić Karmelka do stajni?
• Oczywiście. Akurat jest tam wujek Ralph i na pewno chętnie obejrzy twojego kucyka. Przecież jeszcze go nie widział.

Słodkie
Cytat:
• Ależ ja doceniam, nawet ciocia nie wie, jak bardzo – Holly złapała Emily w talii i cmoknęła ją w policzek.
• Akurat ci uwierzę – prychnęła Emily - przecież widzę, że wciąż drzecie ze sobą koty.
• Cioteczka nie przesadza? - spytała z błyskiem w oku Holly. - No, dobrze, może i trochę sobie dokuczamy, ale teraz mamy zawieszenie broni.

Cóż, dobre i zawieszenie broni ... ciekawe, na jak długo?
Cytat:
Boję się tylko, że zbytnio przywiążę się do niego.
• Co mam przez to rozumieć?
• Sama nie wiem, ale wydaje mi się, że pokochałam to dziecko.
• Wydaje ci się? - Emily zdziwiona spojrzała na dziewczynę. - Holly, to bardzo poważna sprawa.
• Myśli ciocia, że nie wiem. Wczoraj Matthew zadał mi pytanie, czy mogłabym być jego mamą.

Wydaje mi się, że Matt ma jasno sprecyzowany plan i wytrwale dąży do jego zrealizowania
Cytat:
• Że bycie mamą wiąże się z ogromną odpowiedzialnością i bez zgody jego ojca jest to niemożliwe.
• Co na to Matthew?
• Posmutniał, ale gdy obiecałam mu, że już na zawsze będę jego przyjaciółką humor mu się poprawił.
• Może to nie byłoby takie złe – rzekła powoli Emily.
• Niby, co? Przyjaźń?
• Raczej, to żebyś została jego mamą.

To bardzo interesująca wymiana zdań
Cytat:
• Ciocia, żartuje. Żeby tak się miało stać musiałabym wyjść za jego ojca.
• To wyjdź – odparła jakby od niechcenia Emily.
• Nigdy! Mowy nie ma! - krzyknęła zbulwersowana Holly.
• Tak bardzo go nie lubisz?
• Bardziej irytującego człowieka niż Adam Cartwright w życiu nie widziałam – odparła z pasją Holly.
• On mógłby to samo powiedzieć o tobie – zauważyła Emily.

Istotnie, punkt widzenia zależy jednak od punktu siedzenia

Kolejna część opowiadania, sporo rozmów, planów, do tego Matt zachowujący się jak odpowiedzialny, dorosły farmer. Ciocia Emily ma bardzo interesujący plan, do tego ma sojuszników - Bena i Matta ... ciekawe, czy postawią na swoim? Byłoby dobrze, bo Matt bardzo potrzebuje matczynej opieki, Holly również mogłaby związać się z kimś odpowiedzialnym i poważnym. Oczywiście pożądane byłoby i uczucie łączące tę trójkę w rodzinę. Czy to jest możliwe? Do tej pory Holly i Adam kłócili się, i to ostro ... może istotnie sprawdzi się powiedzenie "kto się czubi, ten się lubi" Poczekamy (cierpliwie Smutny) zobaczymy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:04, 30 Lip 2020    Temat postu:

Dziękuję za miły komentarz. Na razie nic nie wskazuje na to żeby Adam i Holly byli razem. Wiele ich dzieli. Oboje są uparci i mają niezłe charakterki. Zastanawiam się, co mogłoby takiego się stać, żeby życzliwie spojrzeli na siebie. Cóż, zobaczymy, jak potoczy się akcja. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:14, 02 Sie 2020    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:28, 03 Sie 2020    Temat postu:

Pobytu Matthew i Adama u Toliverów ciąg dalszy. Very Happy

***

Mały Matthew, mając naprzeciwko siebie ojca i Holly, siedział przy stole w salonie Toliverów i z apetytem pałaszował maślane bułeczki, popijając je ciepłą, aromatyczną czekoladą. Usatysfakcjonowany pochwałami dorosłych nie mówił nic, tylko przysłuchiwał się ich rozmowom dotyczącym wiosennego spędu. Teraz, gdy miał już własnego wierzchowca i potrafił na nim jeździć, marzył o takiej właśnie przygodzie. Postanowił, że jeśli będzie bardzo grzeczny, to wtedy łatwiej mu będzie przekonać tatę, że powinien go zabrać na spęd bydła. Siedział więc spokojnie, popijał czekoladę i nudził się przy tym niesamowicie, bowiem rozmowa zeszła na temat zupełnie go nieinteresujący. Wreszcie znudzenie malujące się na jego twarzyczce zwróciło uwagę cioci Emily, która nagle przypomniała sobie, że w pokoju na piętrze ma dla niego małą niespodziankę. Matthew natychmiast się ożywił i już miał zeskoczyć z krzesła, ale przypomniawszy sobie wcześniejsze postanowienie, grzecznie zapytał ojca, czy może iść z ciocią. Zachowanie chłopca wywołało u dorosłych rozbawienie. Adam próbując zachować powagę, oczywiście wyraził swoją zgodę, a gdy Matt wraz z Emily wyszli z salonu stwierdził, że zachowanie jego syna daje mu sporo do myślenia i jest pewien, że niedługo dowie się, co za tym się kryje. Ralph zauważył natomiast, że Matthew, jak na swoje sześć lat jest bardzo sprytnym chłopcem i na ogół osiąga to co sobie zaplanuje. Gdy Adam odparł, że nie wie czy powinien się tym cieszyć, czy raczej martwić, Holly stwierdziła, że nie widzi powodów do zmartwienia i dodała, że Matt to najgrzeczniejsze dziecko pod słońcem. Adam miał nieco odmienne zdanie w tej kwestii. Holly, która z nim się nie zgadzała, otwierała już usta, żeby zabrać głos, ale zupełnie nieoczekiwanie w salonie pojawił się zarządca Toliverów, prosząc Ralpha na słówko. Gdy Adam i Holly zostali sami, zapadła między nimi dziwna cisza. Jakoś obojgu zabrakło tematu do dalszej rozmowy. Ktoś obserwujący ich z boku, mógłby odnieść wrażenie, że są skrępowani swoim towarzystwem. Cisza przedłużała się. Wreszcie Adam uniósł do ust pustą filiżankę i gdy spostrzegł, że nic w niej nie ma, parsknąwszy cichym śmiechem, odstawił ją na spodeczek. Holly widząc to, uśmiechnęła się nieznacznie, sięgnęła po dzbanek i spytała:
• Może jeszcze kawy?
• Dziękuję – Adam przecząco pokręcił głową.
• Myślałam, że ma pan jeszcze ochotę.
• Nie, po prostu wydawało mi się, że na dnie filiżanki jest jeszcze trochę kawy.
• Wiem, że bardzo pan lubi kawę – rzekła Holly.
• Owszem, ale w rozsądnych ilościach.
• Mówił pan o nieprzespanej nocy. Kawa potrafi pobudzić do działania.
• To prawda, ale najlepszym sposobem jest odespanie takiej nocy, co mam zamiar zrobić, zaraz po powrocie do domu.
Tymczasem z pokoju na piętrze dochodziły pełne zachwytu okrzyki małego Matthew.
• Ciekawe, czym tym razem Emily obdarowała mojego syna?
• A dlaczego tak pan uważa?
• Radosny głos Matta o tym świadczy – odparł wzruszywszy ramionami Adam. - Cóż za ojciec byłby ze mnie, gdybym tego nie wiedział. To się wie i już.
• Tak, to naturalne – powiedziała dziwnym głosem Holly. - Może jednak życzy pan sobie trochę kawy?
• Nie, dziękuję.
• Czyżby panu nie smakowała?
• Jest jak zawsze przepyszna, ale nie mam już ochoty. – Rzekł Adam i spojrzawszy z ukosa na Holly, żartem spytał: - czyżby dopominała się pani pochwał?
• Od pana? - Holly natychmiast się zjeżyła. – O nie, panie Cartwright.
• Kobiety lubią, gdy się je chwali – zauważył z lekką ironią.
• Widocznie jestem nietypową kobietą, bowiem mnie nie zależy na pustych, nic nieznaczących powałach, czy komplementach.
• Jeśli uraziłem panią moimi słowami, to przepraszam.
• Zbytek łaski – rzuciła Holly. - Trzeba czegoś więcej, żeby mnie urazić.
• Na przykład? - spytał zaczepnie Adam.
• Tego panu nie powiem.
• Cóż – westchnął – będę musiał to jakoś przeboleć.
• A to już pańska sprawa.
• Tak pani myśli? Zapewniam, że ta kwestia nie będzie mi spędzać snu z powiek.
• I bardzo dobrze. Nie chciałabym narażać pana na kolejną bezsenną noc – odparła Holly z udawaną troską.
• Doceniam, że tak bardzo troszczy się pani o mnie – rzekł niemal jadowicie Adam.
• Zawsze troszczę o gości.
• O wszystkich?
• O, co panu chodzi?
• Zdaje się, że wczoraj odwiedził państwa detektyw Carter.
• Tak, dobrze się panu zdaje, ale to kto nas odwiedza, nie powinno pana interesować – odparła gniewnym głosem Holly.
• Wydawało mi się, że pani obawiała się tego człowieka.
• To było zwykłe nieporozumienie.
• Rozumiem przez to, że pani zna detektywa Cartera?
• W pewnym sensie, tak. Okazało się, że mamy wspólnych znajomych.
• Cóż za niesamowity zbieg okoliczności – zauważył Adam, uśmiechając się kącikiem ust. Holly, nie wiedząc do czego zmierza mężczyzna, pomału traciła cierpliwość. Postanowiła jednak nie dać się sprowokować i z uśmiechem na twarzy rzekła:
• Ma pan rację, to był niesłychany wręcz zbieg okoliczności, ale z mojej znajomości z detektywem Carterem nie zamierzam się panu tłumaczyć.
• Przecież nie żądam tego od pani. Po prostu martwiłem się, że ten człowiek mógłby pani zagrażać.
• Jak widać zupełnie niepotrzebnie. Skończmy na tym tę rozmowę, bo i tak więcej nie dowie się pan ode mnie.
• Dobrze. Zmieńmy więc temat – Adam skinął głową.
• Dobrze. – Przytaknęła Holly i rzekła: - skoro jesteśmy sami, chciałabym porozmawiać z panem o Matthew.
• O Matthew? - mężczyzna zrobił zdziwioną minę. - Czyżby był niegrzeczny? Jeśli tak, to obiecuję, wyjaśnię to z nim.
• To nie o to chodzi. Matti jest kochanym dzieckiem.
• Cieszę się, że co do tego jesteśmy zgodni. Tak, jest kochany i rozpieszczany przez wszystkich.
• Pan nie rozumie – powiedziała Holly. - Słowa „kochany” użyłam w sensie: „dobry”, „grzeczny”.
• Czy mam przez to rozumieć, że nie kocham syna – Adam wyprostował się i zimnym wzrokiem zmierzył dziewczynę.
• Wierzę, że pan go kocha, ale poświęca mu pan za mało czasu.
• Nie wierzę własnym uszom! Jakim prawem mówi mi pani, że nie mam czasu dla własnego dziecka!
• Ja nie powiedziałam, że nie ma pan dla Matta czasu, tylko, że ma pan go za mało. Chłopiec potrzebuje dużo czułości, ciągłej opieki, zainteresowania. On bardzo cierpi po stracie matki.
Po tych słowach zapadła krótka chwila. Adam pochylił głowę, po czym podparł dłonią brodę. Wyglądał tak jakby nad czymś intensywnie się zastanawiał. Wreszcie zmierzywszy Holly niemal wrogim wzrokiem, rzekł:
• Wiem o tym. Jeśli chce mi pani przez to powiedzieć, że jestem złym ojcem, to proszę bardzo. Pani opinia nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Lepiej będzie, jak zajmie się pani swoimi sprawami. Nie sądzę, żeby miała pani wystarczająco dużo doświadczenia, żeby zwracać mi uwagę. A teraz, pozwoli pani, pójdę po mojego syna. Czas już na nas – co mówiąc Adam wstał od stołu.
• Proszę zaczekać. Nie jest moim zamiarem robienie panu uwag, zwłaszcza takich dotyczące pana synka. To, co powiedziałam ma związek z tym, co Matt wczoraj mi powiedział, a właściwie o, co zapytał – powiedziała spokojnie Holly.
• To, o cóż takiego zapytał?
• Proszę usiąść. To potrwa chwilkę. - Gdy Adam ponownie zajął miejsce przy stole, Holly rzekła: - pan syn zapytał mnie, czy zostanę jego mamą.
• O, co zapytał?!
• Jest pan głuchy? - Holly wzruszyła ramionami.
• Nie. Póki, co nie mam problemów ze słuchem – odparł Adam przebierając palcami po blacie stołu. - Co mu pani odpowiedziała?
• Że mogę być tylko jego przyjaciółką.
• I bardzo dobrze. – Odparł i gwałtownie wstając od stołu, dodał: - zapewniam panią, że więcej to się nie powtórzy. Po powrocie do domu wytłumaczę Matthew, jak niestosownie się zachował i postaram się, żeby mój syn już więcej nie narzucał się pani.
• Panie Cartwright – Holly podniosła się z krzesła i podeszła do Adama – pan nie rozumie. Mnie nie przeszkadza, to że Matti co rano przybiega do nas. Bardzo go lubię i chciałabym, żeby był naprawdę szczęśliwym i radosnym dzieckiem. To, że zabroni mu pan bywania u nas nie zmieni faktu, że chłopczyk tęskni za mamą. W pana domu są sami mężczyźni. To trochę za mało dla sześciolatka, który pragnie czułości, kobiecej ręki, całusów i tulenia. Może pan być najlepszym ojcem pod słońcem, ale nie zastąpi pan synowi matki.
• I dlatego, pani zdaniem powinienem się ożenić. Może z panią – rzucił z sarkazmem Adam.
• I znowu pan mnie nie słucha – rzekła z westchnieniem Holly – nie to miałam na myśli. I powiem panu coś jeszcze: gdyby był pan jedynym mężczyzną na bezludnej wyspie, to i tak za pana by nie wyszła.
• Bezludna wyspa z samej swojej nazwy jest bezludna – odparł z drwiącym uśmiechem Adam – tak więc nie miałaby pani szans, aby mnie złowić.
• Złowić?! Uważa mnie pan za kobietę szukającą bogatych wdowców! To z pana strony po prostu podłość! Jak pan śmie tak do mnie mówić! Tak mi pan odpłaca za troskę o pana syna!
• Nie prosiłem o to, ani tego nie oczekuję – wycedził przez zęby Adam.
• Jest pan… jest pan… impertynentem! - krzyknęła Holly zupełnie wytrącona z równowagi. - Właściwie, czego niby miałabym się spodziewać po wiejskim filozofie!
Adam ugodzony do żywego podszedł do Holly na wyciągnięcie ręki. Spojrzał na nią mrocznym wzrokiem, pod wpływem którego dziewczyna cofnęła się o krok, dzielnie jednak przy tym patrząc mu w oczy.
• Ma pani szczęście, że jestem takim „wiejskim filozofem”, w przeciwnym razie nie zważałbym na to, że jest pani, kobietą… o przepraszam, panną… rozwydrzoną i bezczelną. Mój brat Joe, tam w sklepie, miał rację: przydałoby się pannie porządne lanie.
• Cóż za przemowa! Jestem pod wrażeniem! - Holly parsknęła śmiechem. - O tak! To do pana podobne, rozwiązywać problemy siłą! Swoją żonę też tak pan traktował?!
W tej chwili Adam doskoczył do dziewczyny i zacisnąwszy dłonie na jej przedramionach cichym, głosem, w którym pobrzmiewała groźba, powiedział:
• Od mojej żony wara. To była święta kobieta. Nigdy jej pani nie dorówna. Nie ten poziom. I powiem pani coś jeszcze: ten, który ożeniłby się z panią musiałby być samobójcą.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 20:50, 03 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:55, 03 Sie 2020    Temat postu:

Oj! Ostro poszło ... bardzo ostro .... jutro skomentuję.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:32, 04 Sie 2020    Temat postu:

Cytat:
Teraz, gdy miał już własnego wierzchowca i potrafił na nim jeździć, marzył o takiej właśnie przygodzie. Postanowił, że jeśli będzie bardzo grzeczny, to wtedy łatwiej mu będzie przekonać tatę, że powinien go zabrać na spęd bydła.

Mały spryciarz. Ciekawe, czy tata mu na to pozwoli?
Cytat:
Gdy Adam i Holly zostali sami, zapadła między nimi dziwna cisza. Jakoś obojgu zabrakło tematu do dalszej rozmowy. Ktoś obserwujący ich z boku, mógłby odnieść wrażenie, że są skrępowani swoim towarzystwem.

No tak, jak tu rozmawiać nie kłócąc się przy tym?
Cytat:
Tymczasem z pokoju na piętrze dochodziły pełne zachwytu okrzyki małego Matthew.
• Ciekawe, czym tym razem Emily obdarowała mojego syna?
• A dlaczego tak pan uważa?
• Radosny głos Matta o tym świadczy – odparł wzruszywszy ramionami Adam. - Cóż za ojciec byłby ze mnie, gdybym tego nie wiedział. To się wie i już.

Adam uważa się za wzorowego ojca
Cytat:
• Czyżby panu nie smakowała?
• Jest jak zawsze przepyszna, ale nie mam już ochoty. – Rzekł Adam i spojrzawszy z ukosa na Holly, żartem spytał: - czyżby dopominała się pani pochwał?
• Od pana? - Holly natychmiast się zjeżyła. – O nie, panie Cartwright.
• Kobiety lubią, gdy się je chwali – zauważył z lekką ironią.
• Widocznie jestem nietypową kobietą, bowiem mnie nie zależy na pustych, nic nieznaczących powałach, czy komplementach.
• Jeśli uraziłem panią moimi słowami, to przepraszam.
• Zbytek łaski – rzuciła Holly. - Trzeba czegoś więcej, żeby mnie urazić.

O! Już zaczynają się sprzeczać ... najpierw aluzje, docinki ... potem ...
Cytat:
• Tego panu nie powiem.
• Cóż – westchnął – będę musiał to jakoś przeboleć.
• A to już pańska sprawa.
• Tak pani myśli? Zapewniam, że ta kwestia nie będzie mi spędzać snu z powiek.
• I bardzo dobrze. Nie chciałabym narażać pana na kolejną bezsenną noc – odparła Holly z udawaną troską.
• Doceniam, że tak bardzo troszczy się pani o mnie – rzekł niemal jadowicie Adam.

Atmosfera "gęstnieje", docinki coraz ostrzejsze
Cytat:
• Zawsze troszczę o gości.
• O wszystkich?
• O, co panu chodzi?
• Zdaje się, że wczoraj odwiedził państwa detektyw Carter.
• Tak, dobrze się panu zdaje, ale to kto nas odwiedza, nie powinno pana interesować – odparła gniewnym głosem Holly.
• Wydawało mi się, że pani obawiała się tego człowieka.
• To było zwykłe nieporozumienie.
• Rozumiem przez to, że pani zna detektywa Cartera?

Może o to chodzi? Może jakaś podświadoma? Zazdrość?
Cytat:
• To nie o to chodzi. Matti jest kochanym dzieckiem.
• Cieszę się, że co do tego jesteśmy zgodni. Tak, jest kochany i rozpieszczany przez wszystkich.
• Pan nie rozumie – powiedziała Holly. - Słowa „kochany” użyłam w sensie: „dobry”, „grzeczny”.
• Czy mam przez to rozumieć, że nie kocham syna – Adam wyprostował się i zimnym wzrokiem zmierzył dziewczynę.
• Wierzę, że pan go kocha, ale poświęca mu pan za mało czasu.

O! Adam - wzorowy tata poczuł się urażony
Cytat:
• Ja nie powiedziałam, że nie ma pan dla Matta czasu, tylko, że ma pan go za mało. Chłopiec potrzebuje dużo czułości, ciągłej opieki, zainteresowania. On bardzo cierpi po stracie matki.
Po tych słowach zapadła krótka chwila. Adam pochylił głowę, po czym podparł dłonią brodę. Wyglądał tak jakby nad czymś intensywnie się zastanawiał. Wreszcie zmierzywszy Holly niemal wrogim wzrokiem, rzekł:
• Wiem o tym. Jeśli chce mi pani przez to powiedzieć, że jestem złym ojcem, to proszę bardzo. Pani opinia nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Lepiej będzie, jak zajmie się pani swoimi sprawami. Nie sądzę, żeby miała pani wystarczająco dużo doświadczenia, żeby zwracać mi uwagę. A teraz, pozwoli pani, pójdę po mojego syna.

Tak, obraził się
Cytat:
Nie jest moim zamiarem robienie panu uwag, zwłaszcza takich dotyczące pana synka. To, co powiedziałam ma związek z tym, co Matt wczoraj mi powiedział, a właściwie o, co zapytał – powiedziała spokojnie Holly.
• To, o cóż takiego zapytał?
• Proszę usiąść. To potrwa chwilkę. - Gdy Adam ponownie zajął miejsce przy stole, Holly rzekła: - pan syn zapytał mnie, czy zostanę jego mamą.

Nie wiem, czy to jest odpowiednia chwila, żeby o tym opowiadać odartemu z nimbu idealnego ojca Adamowi?
Cytat:
• O, co zapytał?!
• Jest pan głuchy? - Holly wzruszyła ramionami.
• Nie. Póki, co nie mam problemów ze słuchem – odparł Adam przebierając palcami po blacie stołu. - Co mu pani odpowiedziała?
• Że mogę być tylko jego przyjaciółką.

Czyżby odetchnął z ulgą?
Cytat:
Po powrocie do domu wytłumaczę Matthew, jak niestosownie się zachował i postaram się, żeby mój syn już więcej nie narzucał się pani.
• Panie Cartwright – Holly podniosła się z krzesła i podeszła do Adama – pan nie rozumie. Mnie nie przeszkadza, to że Matti co rano przybiega do nas. Bardzo go lubię i chciałabym, żeby był naprawdę szczęśliwym i radosnym dzieckiem. To, że zabroni mu pan bywania u nas nie zmieni faktu, że chłopczyk tęskni za mamą. W pana domu są sami mężczyźni. To trochę za mało dla sześciolatka, który pragnie czułości, kobiecej ręki, całusów i tulenia. Może pan być najlepszym ojcem pod słońcem, ale nie zastąpi pan synowi matki.

I w tej kwestii Holly ma rację!
Cytat:
• I dlatego, pani zdaniem powinienem się ożenić. Może z panią – rzucił z sarkazmem Adam.
• I znowu pan mnie nie słucha – rzekła z westchnieniem Holly – nie to miałam na myśli. I powiem panu coś jeszcze: gdyby był pan jedynym mężczyzną na bezludnej wyspie, to i tak za pana by nie wyszła.
• Bezludna wyspa z samej swojej nazwy jest bezludna – odparł z drwiącym uśmiechem Adam – tak więc nie miałaby pani szans, aby mnie złowić.

On to wziął za ofertę matrymonialną?Jednak jego logika co do tej bezludnej wyspy jest bezbłędna.
Cytat:
• Złowić?! Uważa mnie pan za kobietę szukającą bogatych wdowców! To z pana strony po prostu podłość! Jak pan śmie tak do mnie mówić! Tak mi pan odpłaca za troskę o pana syna!
• Nie prosiłem o to, ani tego nie oczekuję – wycedził przez zęby Adam.

I poszło teraz na ostro
Cytat:
• Jest pan… jest pan… impertynentem! - krzyknęła Holly zupełnie wytrącona z równowagi. - Właściwie, czego niby miałabym się spodziewać po wiejskim filozofie!

Teraz mu "dołożyła" jeszcze mocniej
Cytat:
• Ma pani szczęście, że jestem takim „wiejskim filozofem”, w przeciwnym razie nie zważałbym na to, że jest pani, kobietą… o przepraszam, panną… rozwydrzoną i bezczelną. Mój brat Joe, tam w sklepie, miał rację: przydałoby się pannie porządne lanie.

Bardzo go dotknęła tym określeniem
Cytat:
- O tak! To do pana podobne, rozwiązywać problemy siłą! Swoją żonę też tak pan traktował?!
W tej chwili Adam doskoczył do dziewczyny i zacisnąwszy dłonie na jej przedramionach cichym, głosem, w którym pobrzmiewała groźba, powiedział:
• Od mojej żony wara. To była święta kobieta. Nigdy jej pani nie dorówna. Nie ten poziom. I powiem pani coś jeszcze: ten, który ożeniłby się z panią musiałby być samobójcą.

To już prawie rękoczyny ... Adam bardzo się zdenerwował

Bardzo interesujące rozwinięcie akcji. Najpierw spokojna sąsiedzka wizyty, wzorowe zachowanie Matthew, spokojna rozmowa Holly i Adama ... spokojna na początku, potem rozwinęła się w raczej niepożądanym przez Emily i Bena kierunku. Zaczęło się spokojnie, potem pojawiły się nieco złośliwe aluzje, docinki ... a potem to już istne tornado emocjiZarzekanie się, że rozmówca/rozmówczyni są ostatnimi ludźmi na świecie! ... Z którymi chcieliby się związać. Najbardziej Adama dotknęło wspomnienie o jego zmarłej żonie, doprowadziło go to prawie do rękoczynu ... Holly właściwie nic złego nie powiedziała o Naomi, zasugerowała jedynie, że Adam mógł stosować wobec niej przemoc. Ta sugestia rozwścieczyła Adama, który obraził słownie Holly, może bez przekleństw, ale jednak negatywnie się o niej wyraził. Odcinek kończy się na tej wymianie zdań i ... zaciśnięciu przez Adama rąk na przedramionach Holly. Teraz nie wiem ... czy Adam uspokoi się i puści dziewczynę, czy posunie się dalej i przyłoży jej, czy ... przejdzie do innego typu akcji?Są trzy możliwości ... tak mniej więcej, bo wyobraźnia autorki może pogalopować daleko ... Czekam więc na kolejną część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:04, 04 Sie 2020    Temat postu:

Sugestie, co do tego co zrobi Adam bardzo ciekawe Very Happy Muszę się nad nimi zastanowić. Jak na razie wydaje się, że Holly i Adama łączy jedno: ciągoty do sprzeczek i kłótni. Ta ostatnia faktycznie była ostra. Oboje powiedzieli zbyt dużo i prędzej czy później przyjdzie im tego żałować.

Dziękuję bardzo za ciekawy i inspirujący komentarz. Idę za ciosem i biorę się do pisania. Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 8:28, 07 Sie 2020    Temat postu:

Akcję w domu Goldblumów przedstawiłam intuicyjnie. Nie wiem, czy w rzeczywistości byłby to możliwe. Przypomniałam sobie "Skrzypka na dachu" i nieco się nim inspirując, uznałam, że bez woli cadyka nic ważnego nie może się wydarzyć. Tak więc dla potrzeb opowiadania wymyśliłam poniższe rozwiązanie. A swoją drogą ciekawe, czy w życiu byłoby to możliwe. Nigdzie nie znalazłam na ten temat informacji. Sad

***

Dom Aarona i Estery Goldblumów. Carson City. Tego samego dnia.

• Skoro tak powiedział cadyk Lurie to należy to przyjąć jako największą łaskę. Świadczy to o jego współczuciu dla ciebie, Aaronie, ale także o zaufaniu, jakim ciebie darzy. Jego nabożne słowa zdejmą z ciebie i twojej rodziny niesławę.
• Jednak mam wątpliwości, Rabbi – odparł głęboko westchnąwszy Aaron Goldblum.
• Mieć wątpliwości, to nie grzech, ale mieć je, gdy sam cadyk Elimelech Lurie wszystko ci wytłumaczył, to niewdzięczność.
• Myślisz Rabbi, że tego nie wiem. Jeśli mam wątpliwości to związane są one z ludźmi, którzy pamiętają moją niesławę. Mogą szemrać, że cadyk specjalnie dla mnie nagina nasze prawa i zasady.
• Uważasz, że cadyk Lurie to zrobił? - rabin Apfelbaum z uwagą spoglądał na Goldbluma.
• Nie – odparł bez wahania Aaron.
• Skoro tak, to skąd te wątpliwości. Cadyk Lurie zdjął z twojego serca i duszy siedmioletni ciężar. Sam mówiłeś, że córka twoja Noemi nie wyrzekła się wiary ojców.
• Jeśli wierzyć raportowi tego goja Cartera, to nie wyrzekła się.
• Agencja detektywistyczna, w której pracuje ten Carter godna jest najwyższego zaufania. Sprawdziliśmy to. Tak więc nie ma podstaw, żeby nie ufać w jego sprawozdanie – rzekł rabin. - Córka twoja Noemi nie przeszła konwersji to znaczy, że przez cały czas była Żydówką. Skoro więc nią była, to jej syn jest Żydem.
• Tyle, że to mamzer*) – jęknął Aaron.
• A ty swoje! - rabin ze zniecierpliwieniem pokiwał głową, a potem wzniósł oczy ku górze. - Aaronie, bracie, czyż cadyk Lurie nie zapewnił cię, że gdy przyjmie chłopca pod swoje skrzydła nikt nie ośmieli się złego słowa wyrzec przeciw niemu.
• Zawsze to jednak mamzer – upierał się Aaron – i nigdy nie zawrze pełnoprawnego małżeństwa.
• A kto mówi o małżeństwie? Czyż cadyk nie powiedział ci, że inaczej widzi przyszłość chłopca.
• Mówił, mówił, ale pamiętam też słowa Księgi: Nie wejdzie syn nieprawego łoża do zgromadzenia Pana, nawet w dziesiątym pokoleniu nie wejdzie do zgromadzenia Pana.**)
• Aaronie, nie twoja głowa martwić się o to. Na wszystko znaleźć można wyjaśnienie i takie wyjaśnienie wskazał ci cadyk. Czegóż więcej chcesz, człowieku? Zachowujesz się tak, jakbyś nie ufał słowom największego z naszych mędrców. To grzech, Aaronie.
• Masz rację, Rabbi. Sam już nie wiem, co wygaduję. Chyba za dużo o tym wszystkim myślę.
• Nie chyba, tylko na pewno – stwierdził z całą stanowczością rabin Apfelbaum. - Nie ma co przelewać z pustego w próżne. Wszystko jest już przygotowane, a chłopiec im szybciej trafi do Chederu*3) w ręce dardeke mełameda*4) tym lepiej.
• I znowu masz rację, Rabbi. Tylko jednego się obawiam. Ten goj Cartwright to mocny przeciwnik.
• Czyżbyś chciał się wycofać, Aaronie? Nie możesz tego zrobić. To twój nekhed*5), a jego miejsce jest w naszej gminie. Każdy ci to powie.
• Wiem i pragnę tego, jak nikt inny, ale ten goj nie odda chłopca po dobroci.
• Byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby to zrobił – zauważył rabin Apfelbaum. - Rozgłos nie posłuży żadnej ze stron.
• Jednak on ma swoje prawa.
• Które łatwo można obalić w sądzie. Czym ty się przejmujesz? Mądrzejsze od twojej głowy nad tym myślały. Sam się żaliłeś jaką to wielką stratę poniosłeś, gdy córka twoja Noemi odeszła z twojego domu, a potem i z tego świata. Czyż tak nie było?
• Było – odparł z pokorą Aaron.
• No, widzisz. Pamiętasz, co mi powiedziałeś, po jej śmierci? Że jej syn, choć mamzer byłby zadośćuczynieniem krzywd i zniewag jakich wobec ciebie i żony twojej Estery dopuściła się Noemi. Prosiłeś mnie, abym znalazł najlepsze z możliwych wyjść. Mam przypomnieć ci, kto szepnął odpowiednie słowa cadykowi Lurie.
• Nie ma takiej potrzeby, Rabbi. Za to, co dla mnie zrobiłeś będę ci dozgonnie wdzięczny.
• Nie na wdzięczności mi zależy, Aaronie, a na sprawiedliwości. Ten chłopiec to krew z krwi swojej matki. Twój nekhed. I powinien być wychowywany zgodnie z naszą tradycją w wierze swoich przodków. No, dość tych wątpliwości i skrupułów. Powiedz mi, kiedy zamierzasz po niego jechać?
• W maju. Najpierw jednak, chcę spróbować pokojowo załatwić sprawę. Zresztą tak nakazał mi postąpić cadyk Lurie.
• I tego się trzymaj, Aaronie. Słowa cadyka są święte.
• Od jego słów nie odstąpię ani na krok – zapewnił z żarliwością Goldblum. - Tak, jak kazał wysłałem list do tego goja, w którym oznajmiłem mu, że chcę poznać mojego nekheda, i że w tym celu przybędę do tej jego Ponderosy.
• Bardzo dobrze. Jeżeli Cartwright będzie na tyle głupi, że nie przyjmie twojej propozycji, wtedy do gry wkroczą nasi prawnicy i rozniosą go na strzępy.
• On też może mieć dobrych prawników. To przecież bogacz.
• Ale nie tak dobrych, jak naszych – odparł chełpliwie rabin. - Chociaż, wiesz... na początek nie zawadzi uśpić jego czujność. Musisz utwierdzić, go w przekonaniu, że chcesz jedynie poznać swojego nekheda. Niech twoja Estera pojedzie z tobą.
• A ona tam po co?
• Mądrość kobiety w takiej sytuacji jest nieoceniona. Jeśli chłopiec pozna swoją sawtę*6) zapragnie jej miłości, tak, jak miłości matki. Twoja żona musi z tobą jechać. Chłopiec w stosunku do ciebie może być nieufny, a ona tę nieufność może przełamać.
• Masz rację, Rabbi. Tak właśnie zrobię. To dobry pomysł. Przy okazji będzie miała pieczę nad koszernością podróży.
• Sam widzisz, że z każdej sytuacji można wyciągnąć jakieś korzyści. A i jeszcze jedno. Zastanowiłeś się już, jakie imię będzie nosił twój nekhed?
• Myślę, że Azariasz – odparł Goldblum.
• Azariasz, to inaczej „Jahwe wspomaga” - Rabin Apfelbaum z akceptacją pokiwał głową. - To dobre imię, bowiem w tym dziele sam Pan nas wspomaga.

***

Ponderosa. Dzień później.


Odgłosy rąbania drewna niosły się po całym obejściu. Głośnie i miarowe, dochodzące z drewutni świadczyły o tym, że ktoś kto to robił znał się na rzeczy. Mały Joe wyszedł ze stajni trzymając w dłoniach uprzęże konne, które postanowił przejrzeć w świetle dnia. Na hałas dochodzący z drewutni, trwający już blisko dwie godziny, wzruszył ramionami i z politowaniem pokręcił głową. Dobrze, że nikt nie mógł czytać w jego myślach, bo to, co sobie pomyślał nie było zbyt pochlebne dla pracowitego drwala. Nie zamierzał mu jednak przeszkadzać w pracy, wychodząc z założenia, że każdemu od czasu do czasu potrzebny był porządny wysiłek fizyczny. Joe rozumiał to doskonale, choć on frustracje wolał rozładowywać w inny sposób. Na przykład w saloonie przy partyjce pokera, ze szklaneczką whiskey w dłoni, lub – co bardziej mu odpowiadało – trzymając w ramionach jakąś piękną i niezbyt pruderyjną pannę.
Joe podszedł do stołu stojącego na ganku przed domem. Rozłożył na nim uprzęże i zaczął uważnie je przeglądać. Te, które wymagały naprawy odłożył na bok. Pozostałe zaczął rozkładać na drobne elementy. Porozpinał wszystkie paski, które następnie umył w przygotowanej wcześniej ciepłej wodzie z mydlinami. Po wysuszeniu zaczął je natłuszczać. Tymczasem odgłosy z drewutni przybrały na sile. Wreszcie Joe nie wytrzymał i trzymanym w dłoni rzemieniem z pasją uderzył o stół. Miał już dosyć tego hałasu. Ruszył, żeby powiedzieć drwalowi, co o nim myśli i wtedy właśnie na podwórze wjechał konno jego ojciec.
• Tato, ty już z powrotem? - spytał zdziwiony Joe. - Miałeś pojechać do Virginia City.
• Ale za sprawą twojego brata, Adama musiałem zmienić plany – odparł Ben zsiadając z konia.
• Co się stało?
• Po drodze do miasta spotkałem Emily, od której dowiedziałem się, że wczoraj Adam pokłócił się z Holly.
• Nic nowego – rzucił Joe. - U nich to normalne. Ciągle się sprzeczają.
• Tylko wczoraj to nie była sprzeczka, ale awantura.
• Aż tak? - Joe gwizdnął zaskoczony.
• Niestety – mruknął Ben. - Muszę porozmawiać z twoim bratem. Widziałeś go?
• Od śniadania jeszcze nie, ale słyszeć to go słyszę. Ty też go słyszysz, tato.
• Mówisz o tym hałasie dochodzącym z drewutni?
• Owszem. - Joe skinął głową. - Od dwóch godzin rąbie drwa. Jak tak dalej pójdzie będziemy mieć zapas na najbliższy rok.
• Mówił coś?
• Ani słowa. Odzywa się tylko do Matta i to wtedy, gdy mały o coś go zapyta.
• To i tak dobrze.
• Czy ja wiem? Matti od wczoraj wydaje mi się jakiś taki przygaszony, czy wystraszony. Teraz, jak powiedziałeś o tej kłótni, to pomyślałem, że może był jej świadkiem.
• Na szczęście był wtedy z Emily, ale widział, jak jego ojciec potrząsnął Holly – odparł Ben.
• Czyżby Adam posunął się do rękoczynów? - Joe z niedowierzaniem spojrzał na Adama.
• Niezupełnie, ale wyglądało to groźnie. Tak przynajmniej twierdzi Emily.
• Holly musiała mu nieźle dopiec – zauważył Joe. - Adam raczej nie posuwa się do rękoczynów.
• Kiedyś to zrobił. Pamiętasz Margaritę? - spytał Ben.
• Kto by nie pamiętał – Mały Joe parsknął śmiechem. - Porządnie go wtedy wkurzyła.
• Tak, ale to była zupełnie inna sytuacja. Wczoraj podobno poszło o Naomi, a przy okazji też o Matta.
• Niemożliwe?! Holly jest dość bezpośrednia, ale żeby aż tak?
• To właśnie muszę wyjaśnić z Adamem. Te ich ciągłe spięcia zaczynają mi działać na nerwy. – Rzekł Ben i spojrzawszy w kierunku drewutni, dodał: - pójdę do niego.
• Tato, powinieneś o czymś wiedzieć – zaczął Joe.
• Co znowu się stało? - Ben westchnął ciężko.
• Po twoim wyjeździe Matti zapytał Adama, czy gniewa się na niego? I wiesz, co mu odpowiedział?
• A niby skąd mam to wiedzieć? Nie pytaj, tylko mów – rzekł poirytowany Ben.
• Otóż Adam powiedział Matthew, że nie ma za co się na niego gniewać, ale powinien zapamiętać jedno, że żadna kobieta nie zastąpi mu prawdziwej matki.
• Czy on zwariował?! - wykrzyknął Ben. - Dość tego. Najwyższa pora zrobić z tym porządek.

***
_________________________________________________________
*) Mamzer – inaczej bastard. Określenie odnoszące się do potomka nieślubnego bądź pochodzącego z nieprawego łoża, które w żydowskim prawie religijnym ma własną i swoistą siatkę pojęć, związanych z tym zagadnieniem. Więcej na: [link widoczny dla zalogowanych]
**) Księga Powtórzonego Prawa 23.3, Biblia Tysiąclecia.
*3) Cheder – szkoła żydowska o charakterze religijnym utrzymywana przez gminę religijną, do której posyła się chłopców w wieku trzech lub pięciu lat.
*4) Dardeke mełamed - nauczyciel małych dzieci; pedagog nauczający najmłodszych uczniów chederu czytania i pisania.
*5) Nekhed - wnuk
*6) Sawta – babcia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:34, 07 Sie 2020    Temat postu:

Cytat:
- Córka twoja Noemi nie przeszła konwersji to znaczy, że przez cały czas była Żydówką. Skoro więc nią była, to jej syn jest Żydem.
• Tyle, że to mamzer*) – jęknął Aaron.

Ojciec Naomi znów mąci
Cytat:
• Nie chyba, tylko na pewno – stwierdził z całą stanowczością rabin Apfelbaum. - Nie ma co przelewać z pustego w próżne. Wszystko jest już przygotowane, a chłopiec im szybciej trafi do Chederu*3) w ręce dardeke mełameda*4) tym lepiej.

Niedobrze. W chederze stosowano kary cielesne
Cytat:
To twój nekhed*5), a jego miejsce jest w naszej gminie. Każdy ci to powie.
• Wiem i pragnę tego, jak nikt inny, ale ten goj nie odda chłopca po dobroci.
• Byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby to zrobił – zauważył rabin Apfelbaum. - Rozgłos nie posłuży żadnej ze stron.

Nagle sobie przypomniał, że to jego wnuk! Po tylu latach!
Cytat:
Powiedz mi, kiedy zamierzasz po niego jechać?
• W maju. Najpierw jednak, chcę spróbować pokojowo załatwić sprawę. Zresztą tak nakazał mi postąpić cadyk Lurie.
• I tego się trzymaj, Aaronie. Słowa cadyka są święte.
• Od jego słów nie odstąpię ani na krok – zapewnił z żarliwością Goldblum. - Tak, jak kazał wysłałem list do tego goja, w którym oznajmiłem mu, że chcę poznać mojego nekheda, i że w tym celu przybędę do tej jego Ponderosy.

Ale się Cartwrightowie ucieszą
Cytat:
Jeżeli Cartwright będzie na tyle głupi, że nie przyjmie twojej propozycji, wtedy do gry wkroczą nasi prawnicy i rozniosą go na strzępy.
• On też może mieć dobrych prawników. To przecież bogacz.
• Ale nie tak dobrych, jak naszych – odparł chełpliwie rabin. - Chociaż, wiesz... na początek nie zawadzi uśpić jego czujność. Musisz utwierdzić, go w przekonaniu, że chcesz jedynie poznać swojego nekheda.

Ten Rabbi to bardzo podstępny jest
Cytat:
... każdemu od czasu do czasu potrzebny był porządny wysiłek fizyczny. Joe rozumiał to doskonale, choć on frustracje wolał rozładowywać w inny sposób. Na przykład w saloonie przy partyjce pokera, ze szklaneczką whiskey w dłoni, lub – co bardziej mu odpowiadało – trzymając w ramionach jakąś piękną i niezbyt pruderyjną pannę.

To cały Joe
Cytat:
- Miałeś pojechać do Virginia City.
• Ale za sprawą twojego brata, Adama musiałem zmienić plany – odparł Ben zsiadając z konia.
• Co się stało?
• Po drodze do miasta spotkałem Emily, od której dowiedziałem się, że wczoraj Adam pokłócił się z Holly.
• Nic nowego – rzucił Joe. - U nich to normalne. Ciągle się sprzeczają.
• Tylko wczoraj to nie była sprzeczka, ale awantura.

Spora awantura, nawet Ben zmienił swoje plany
Cytat:
Widziałeś go?
• Od śniadania jeszcze nie, ale słyszeć to go słyszę. Ty też go słyszysz, tato.
• Mówisz o tym hałasie dochodzącym z drewutni?
• Owszem. - Joe skinął głową. - Od dwóch godzin rąbie drwa. Jak tak dalej pójdzie będziemy mieć zapas na najbliższy rok.

Czyżby to był jego sposób na wyładowanie złości?
Cytat:
Matti od wczoraj wydaje mi się jakiś taki przygaszony, czy wystraszony. Teraz, jak powiedziałeś o tej kłótni, to pomyślałem, że może był jej świadkiem.
• Na szczęście był wtedy z Emily, ale widział, jak jego ojciec potrząsnął Holly – odparł Ben.
• Czyżby Adam posunął się do rękoczynów? - Joe z niedowierzaniem spojrzał na Adama.
• Niezupełnie, ale wyglądało to groźnie. Tak przynajmniej twierdzi Emily.
• Holly musiała mu nieźle dopiec – zauważył Joe. - Adam raczej nie posuwa się do rękoczynów.

Raczej nie posuwa się
Cytat:
• To właśnie muszę wyjaśnić z Adamem. Te ich ciągłe spięcia zaczynają mi działać na nerwy. – Rzekł Ben i spojrzawszy w kierunku drewutni, dodał: - pójdę do niego.
• Tato, powinieneś o czymś wiedzieć – zaczął Joe.
• Co znowu się stało? - Ben westchnął ciężko.
• Po twoim wyjeździe Matti zapytał Adama, czy gniewa się na niego? I wiesz, co mu odpowiedział?
• A niby skąd mam to wiedzieć? Nie pytaj, tylko mów – rzekł poirytowany Ben.
• Otóż Adam powiedział Matthew, że nie ma za co się na niego gniewać, ale powinien zapamiętać jedno, że żadna kobieta nie zastąpi mu prawdziwej matki.

Z pewnością prawdziwej matki m nie zastąpi, ale ... malec potrzebuje jednak kobiecego ciepła, czułości, a tego nie ma

Kolejna część opowiadania. Bardzo dobra, bogata w rozmaite szczegóły. Sporo jest o zwyczajach chasydów. Pan Goldblum nadal knuje, przy wsparciu członków swojej wspólnoty. Kiepsko to wróży dla Matta, bo czy chciałby, czy nie trafiłby do obcych ludzi (dziadków przecież nie zna), do szkoły i poddano by go surowej dyscyplinie. Do tego sporo nauki plus język, którego musiałby się dopiero uczyć. Mam nadzieję, że Cartwrightowie dadzą sobie radę z podstępnymi adwokatami i chłopiec zostanie wśród tych, których zna od pierwszych chwil swojego życie i którzy go kochają.
Adam jest bardzo zdenerwowany, pewnie dlatego rąbie drewno, żeby rozładować emocje. Może żałuje swoich słów, a może żałuje, że nie potrząsnął mocniej Holly. Wszak z Margaritą postąpił bardziej bezceremonialnie. Zobaczymy, może autorka "dołoży" nam nieco Adamowych przemyśleń, takich po uspokojeniu i wyciszeniu. No i zobaczymy jak będzie wyglądało spotkanie Matta z dziadkami. Pan Goldblum jest wrednym typem, ale jego żona sprawia wrażenie miłej, ciepłej kobiety. Niestety, jako chasydka jest całkowicie podporządkowana mężowi, więc nie sądzę, żeby pomogła Cartwrightom.
Czekam niecierpliwie na kontynuację


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:07, 07 Sie 2020    Temat postu:

Zapewniam, że w następnym odcinku pojawią się przemyślenia Adama, ale czy będą spokojne i wyważone, to nie mogę za to ręczyć. Mruga Jedno, co pewne, to, to że Ben porozmawia sobie z pierworodnym i jak zwykle da mu kilka rad. Czy Adam z nich skorzysta? Trudno powiedzieć. Wszystko będzie zależeć od tego w jakim kierunku potoczy się rozmowa ojca z synem.

Przejazd Goldblumów do Ponderosy musi tymczasem zejść na dalszy plan, bowiem na horyzoncie pojawią się pewne wydarzenia, które mogą wpłynąć dość znacząco na losy bohaterów.

Bardzo dziękuję za miły komentarz i ciekawe podsumowanie odcinka. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:28, 09 Sie 2020    Temat postu:

Ben wkracza do akcji...


***
Ben wcisnąwszy wodze swojego konia w ręce Małego Joe, ruszył energicznym krokiem w kierunku drewutni. Odgłosy rąbanego drewna nie ustawały i gdy Ben wszedł do środka zobaczył najstarszego syna, który wyglądał tak, jakby walczył z jakimś nieustępliwym, ogromnym potworem. Widać było, że mężczyzna próbuje wyładować całą swoją złość na kolejnych kawałkach drewna. Ta szaleńcza praca miała przynieść Adamowi ulgę i uspokojenie. Niestety, z każdym uderzeniem siekiery był coraz bardziej sfrustrowany. Ben przez chwilę przyglądał się synowi, a potem, gdy ten wreszcie spostrzegł obecność ojca, podniósł z ziemi małe drewienko i spytał:
• Co to ma być?
• Drewno do kominka – padła odpowiedź.
• Ta drzazga?
• Czego chcesz, tato? Nie miałeś być w Virginia City? - spytał Adam i wrócił do przerwanej pracy.
• Zmuszony byłem zmienić plany.
• Przykro mi.
• Przez ciebie.
• Tym bardziej mi przykro – odparł Adam wziąwszy kolejny zamach.
• Przestań – rzekł Ben, a ponieważ jego syn nie reagował, krzyknął: - przestań, do licha! Głuchy jesteś?!
• O, co ci chodzi, tato? Nie widzisz, że pracuję?
• To nazywasz pracą?! - Ben wskazał rozrzucone w nieładzie większe i mniejsze kawałki drewna.
• Dobrze, słucham, co masz mi do powiedzenia – rzekł Adam i wbił ostrze siekiery w pieniek.
• Co mam ci do powiedzenia?
• To teraz będziemy rozmawiać zadając sobie pytania? - spytał z sarkazmem Adam.
• Oszczędź sobie tych swoich błyskotliwych uwag. Nie jestem w nastroju, żeby ich wysłuchiwać. Powiem wprost: w drodze do miasta spotkałem Emily, która opowiedziała mi ciekawą historię.
• Doprawdy? - Adam udał zaciekawienie.
• Nie kpij sobie – upomniał go Ben. - Jak mogłeś tak się zachować! Wszcząć awanturę w domu Toliverów!
• A czy Emily powiedziała tobie, tato, co, a właściwie kto był powodem tej, jak nazwałeś, awantury?
• Nie wierzę, że ktoś taki, jak Holly, mógłby wyprowadzić cię na tyle z równowagi, żebyś posunął się niemal do rękoczynów.
• Nie przeceniaj mnie. Rękoczyny! Dobre sobie – Adam wzruszył ramionami – tylko nią potrząsnąłem.
• Co takiego?! Tylko nią potrząsnąłeś! Emily twierdzi, że gdyby akurat nie wróciła do salonu nie wiadomo na czym by się skończyło. I do tego to wszystko widział Matthew!
• Fakt, Matt, nie powinien być tego świadkiem – przyznał Adam. - A powiedziała ci nasza miła sąsiadka, czym sprowokowała mnie ta jej upiorna bratanica?
• Nie. Próbowała wypytać Holly, co się stało, ale ta tylko rozpłakała się i nie chciała nic powiedzieć.
• Łzy nie zaszkodzą pannie McCulligen – stwierdził lodowatym głosem Adam.
• Synu, Emily bardzo nam pomogła po śmierci Marie, a ciebie i twoich braci zawsze traktowała, jak własnych synów. Od lat jest naszą oddaną przyjaciółką. Z Toliverami łączy nas prawdziwa, głęboka przyjaźń, którą ty teraz wystawiłeś na próbę. Emily jest zszokowana tym, co zaszło między tobą, a Holly. Zawsze uważała ciebie, za wzór kulturalnego mężczyzny.
• Cóż, przeliczyła się – Adam wzruszył ramionami.
• Nie udawaj cynika, bo kiepsko ci to wychodzi – stwierdził Ben. - Dowiem się wreszcie, o co wam poszło?
• O całokształt – odparł Adam – po prostu nie znosimy się i byle iskra wystarczy, żeby doszło do sprzeczki.
• Tylko, że to nie była sprzeczka – zauważył Ben.
• Masz rację – Adam skinął głową – nie była.
• Cieszę się, że przynajmniej, co do tego jesteśmy zgodni. Nadal jednak nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
• Nie odpuścisz, prawda?
• Przecież mnie znasz.
• Dobrze, powiem ci. Panna McCulligen, która pozjadała wszystkie rozumy, zaczęła robić mi uwagi na temat mojego stosunku do Matthew.
• To znaczy?
• Zrobiła mi wykład na temat tego, co niezbędne jest sześciolatkowi do szczęścia.
• I tym tak cię zdenerwowała?
• Nie miała prawa mnie pouczać. Nie ona, która nic nie wie o życiu – odparł Adam. - Ten jej irytujący, nieznoszący sprzeciwu głos, którym mnie łajała, każdego mógłby doprowadzić do szału.
• Nie wyolbrzymiasz tego, przypadkiem?
• Nie. Do tego, powiedziała mi, że mój syn, mój Matthew zaproponował jej, żeby została jego mamą.
• I, cóż takiego się stało? Dzieci w jego wieku, po stracie jednego z rodziców, szukają sobie takiego „zastępstwa”. I to tak bardzo cię oburzyło? – Ben z niedowierzaniem pokręcił głową, po czym zażartował: - chyba Holly nie zaproponowała ci małżeństwa.
• Jeszcze tego by brakowało – żachnął się Adam.
• Może nie byłoby to takie złe – rzekł Ben, obserwując z uwagą reakcję syna.
• Jak możesz, tato – odparł z wyrzutem Adam. - Nie minęły jeszcze dwa lata, a ty sugerujesz mi, żebym się ożenił. I to z kim?!
• Holly, to bardzo roztropna i inteligentna panna. Do tego jest miła i Matt za nią przepada.
• O, tak – Adam pokiwał głową i uśmiechnąwszy się z ironią stwierdził: - jest bardzo miła, niczym puma rozszarpująca swoją ofiarę.
• Nie przesadzaj – Ben machnął ręką. - Kiedyś przyjdzie czas, że pogodzisz się ze stratą Naomi.
• Nigdy to nie nastąpi.
• Bez żony ciężko wychowywać dziecko, wiem coś o tym - kontynuował Ben nie zważając na uwagę Adama. - Poza tym Matt jest jeszcze mały i opieka kobiety jest dla niego bardzo ważna.
• I dlatego mam się ożenić?!
• Chcesz sam iść przez życie?
• Nie powiedziałem, że nie dopuszczam w ogóle ożenku. Na pewno jednak nie ożenię się, bo mój synek coś sobie ubzdurał. A gdy spodobała mu się Myrna Chump, największa w okolicy plotkara, to co? Też zachęcałbyś mnie do małżeństwa?
• Myrny Chump nawet Matti nie lubi. Więc jesteś w zupełności bezpieczny – Ben zaśmiał się, lecz po chwili spoważniał i ryzykując wybuch syna rzekł: - z Holly tworzycie piękną parę.
• Co to ma znaczyć? - spytał powoli Adam.
• Dokładnie to, co powiedziałem.
• To brzmi, jakbyś chciał wepchnąć pannę McCulligen w moje ramiona. O, nie, nic z tego nie będzie. Z kimś takim, jak ona nie wytrzymałbym pięciu minut pod jednym dachem.
• Teraz to przesadziłeś – zauważył Ben. - A może Holly, tak cię zdenerwowała, bo uświadomiłeś sobie, że co do Matta może mieć rację.
• Nie o Matta tu chodzi – wycedził przez zęby Adam. - To znaczy nie zupełnie o niego.
• Rozumiem przez to, że powiedziała coś, co dotyczyło twojej zmarłej żony i co ciebie zabolało.
• Owszem. Miała czelność powiedzieć, że używałem w stosunku do Naomi siły.
• Naprawdę tak powiedziała? Przecież to bzdura.
• Kontekst był nieco inny – mruknął Adam.
• Wytłumaczysz mi?
• A, co tu tłumaczyć. Ona doprowadziła mnie do pasji, dlatego powiedziałem jej, że należy jej się lanie. Wtedy rzuciła tę uwagę o Naomi, a ja, no wiesz...
• Niestety, wiem – odparł Ben i ciężko westchnął. - Musisz ją przeprosić.
• Co to, to nie – Adam uniósł dłonie w obronnym odruchu.
• To w takim razie, jak zamierzasz wyjaśnić całą tę sytuację? Bo, chyba nie zaprzeczysz, że, jakoś trzeba ją załatwić.
• Myślisz, że nie wiem? Tak, poniosły mnie nerwy i miałem wielką ochotę ją uderzyć i być może zrobiłbym to gdyby nie weszła Emily. Rozpatrywałem też nieco inny wariant, powiedzmy, bardziej pokojowy.
• Ciekawe, jaki?
• To pozostanie moją tajemnicą – odparł stanowczo Adam.
• W porządku. Nie chcesz to nie mów, ale masz załatwić sprawę, jak na Cartwrighta przystało. Za trzy tygodnie będzie piknik wiosenny. Nie wyobrażam sobie, że nie spędzimy go z Toliverami. Chciałbym, żeby do tego czasu wszystko wróciło do normy.
• Cóż, tego nie mogę ci zagwarantować.
• To jeszcze zobaczymy – w głosie Bena zabrzmiała groźba.
• Tato, przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś ty, Matt i moi bracia bawili się na pikniku w towarzystwie Toliverów.
• Jak to sobie wyobrażasz?
• Po prostu mnie na nim nie będzie i wszyscy będę szczęśliwi.
• Z wyjątkiem twojego syna. Zapomniałeś o nim?
• To nie fair, tato.
• Adamie, wystarczy jedno słowo: przepraszam.
• Dla mnie to o jedno słowo za dużo – odparł Adam i chwyciwszy za stylisko siekiery wyrwał ją z pieńka. Następnie ułożył na nim spory klocek drewna i jednym, mocnym uderzeniem rozłupał go na pół. Ben wiedział, że to koniec rozmowy, i że nic więcej nie wskóra. Znał upór syna i wiedział, że jeśli Adam sam nie zechce, to żadna siła nie zmusi go do przeproszenia Holly. Emily, jednak myliła się sądząc, że Adam i jej bratanica są sobie przeznaczeni. Połączenie tych dwojga wcale nie było łatwą sprawą, a po rozmowie z synem, Ben musiał przyznać, że było to właściwie niewykonalne.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 13:28, 10 Sie 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 6:52, 10 Sie 2020    Temat postu:

Fajnie Very Happy Kolejna ciekawa część opowiadania. Skomentuję jutro ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:44, 11 Sie 2020    Temat postu:

***
Przez kolejne dni Adam chodził, niczym chmura gradowa. Wszyscy, nie wyłączając małego Matta schodzili mu z drogi. Chłopczyk wyczuwając nastrój ojca przestał zaglądać rano do Toliverów. Nie trwało to jednak długo, bowiem tęsknota za Holly i bułeczkami cioci Emily szybko dały o sobie znać i Matt wrócił do codziennych odwiedzin u obu pań.
Holly po kłótni z Adamem też nie miała najlepszego nastroju. Zwykle energiczna i pogodna snuła się po domu przygaszona i zamyślona. Potyczka z upartym Cartwrightem odbiła się na niej bardziej niż by chciała się do tego przyznać. Emily z troską spoglądała na bratanicę, ale o nic jej nie wypytywała. Raz, zaraz po awanturze z Adamem, spytała o co się pokłócili, ale Holly nabrała wody w usta. Emily wiedziała, że nic z dziewczyny nie wydobędzie. Mogła się tylko domyślać o co im poszło i tymi swoimi domysłami podzieliła się z Benem Cartwrightem, prosząc go jednocześnie, aby porozmawiał z Adamem. Rozmowa ojca z synem odbyła się, ale nie przyniosła oczekiwanych efektów. Cóż więcej mówić. Sytuacja była patowa, a Holly coraz bardziej smutniejsza. Dopiero, gdy kilka dni później w drzwiach kuchni stanął Matthew i po krótkiej chwili wahania, rzucił się w ramiona Holly, szepcząc jak bardzo się stęsknił, humor dziewczyny znacznie się poprawił. Holly nie mogła już dłużej ukrywać, że chłopiec całkowicie skradł jej serce. Ten mały człowieczek sprawił, że inaczej spoglądała na świat. Już nie przez pryzmat nieszczęść, jakie w krótkim czasie na nią spadły, ale z pewną nadzieją na lepszą przyszłość. Trochę, co prawda dziwiła się, że po tym co zaszło, Adam nie zabronił Mattowi jego porannych wycieczek, ale wkrótce przestała sobie tym zawracać głowę, ciesząc się towarzystwem chłopca.
Tymczasem Adam doskonale wiedział, że jego synek nie zaprzestał swoich odwiedzin u Toliverów. Nie zamierzał mu w tym przeszkadzać. Mimo głębokiej awersji do panny McCulligen nie mógł zabronić Matthew kontaktów z nią, zwłaszcza, że miała ona na chłopca dobroczynny wpływ. Z niechęcią musiał przyznać, że jego syn w obecności Holly stawał się radośniejszy i bardziej skory do figli, podczas gdy w jego towarzystwie bywał onieśmielony, a nawet skrępowany. Co tu dużo mówić, dziecko lgnęło do niej, a on musiałby być ślepy, żeby nie zauważyć, że w ten sposób rekompensowało sobie stratę matki. Nie zmieniało to jednak faktu, że na dźwięk imienia dziewczyny Adam dostawał wysypki. Prawdę mówiąc to sam nie wiedział, co się z nim działo. To, że nie znosił pyskatego rudzielca nie ulegało żadnej dyskusji, tylko dlaczego gdy zamykał oczy obraz słodkiej Naomi przesłaniał zgoła inny obraz, wypełniony rudymi, jak ogień włosami i przenikliwym, zielonym spojrzeniem.

***

Virginia City. Dziesięć dni później.

Dochodziło południe, gdy Adam kończył załadunek drutu kolczastego*), który zamierzał wykorzystać do grodzenia pastwisk, zastępując nim tradycyjne drewniane płoty. Co prawda Ben, jego ojciec, podchodził sceptycznie do pomysłu syna, ale w końcu zgodził się na ogrodzenie drutem najbardziej odległego pastwiska, leżącego w północnej części Ponderosy. Adam, jako jedyny z rodziny, zawsze otwarty był na wszelkie techniczne nowiny. Pomysł z drutem kolczastym udało mu się dość szybko przeforsować i teraz właśnie odebrał pierwszą partię zamówionego towaru. Załadowawszy go na wóz jeszcze raz dokładnie sprawdził, czy ładunek jest dobrze zabezpieczony. Przez chwilę rozmawiał z panem Bauschem, właścicielem sklepu żelaznego, po czym potwierdziwszy zamówienie kolejnych czterech rolek drutu, miał już wracać do domu, gdy przypomniał sobie, że obiecał synkowi przywieźć niespodziankę. Wóz z towarem zostawił pod sklepem Bauscha, a sam ruszył do pobliskiej księgarni znajdującej się naprzeciwko Hotelu International, gdzie zamierzał kupić Mattowi książeczkę oraz drewniany model dyliżansu, o którym jakiś czas temu chłopiec mu opowiadał. Idąc ulicą wyobraził sobie zachwyt w oczach Matta i uśmiechnął się. Tak, widok szczęśliwego dziecka wart jest każdych pieniędzy. Wchodząc do księgarni wydawało mu się, że mignęła mu postać panny McCulligen i aż go zmroziło. Wolał uniknąć spotkania z nią, dlatego też sprawunki załatwił w iście błyskawicznym tempie i już w dziesięć minut później chował prezent dla syna w skrytce znajdującej się na wozie pod kozłem, na którym usiadł wyraźnie zadowolony. Teraz mógł już wracać do domu. Brał właśnie lejce do rąk, gdy u wylotu ulicy pojawił się rozpędzony furgon, którym powoził na stojąco Speed Monroe. Na pierwszy rzut oka widać było, że mężczyzna jest pijany, co wcale nie zdziwiło Adama, bowiem Monroe znany był ze swojej nadmiernej słabości do whiskey. Szybkość z jaką jechał, spłoszyła konia Adama, który musiał się nieźle nagimnastykować, aby uspokoić spłoszone zwierzę. Tymczasem niedaleko księgarni, w której Adam dopiero co robił zakupy zebrała się gromada ludzi. Coś wykrzykiwali i wygrażali, spoglądając w ślad za znikającym w oddali wozem Monroe. Kilku mężczyzn dosiadło koni i rzuciło się za nim w pościg. Ktoś zaczął głośno wołać lekarza, ktoś inny pobiegł po szeryfa. Adam zaciekawiony sytuacją zeskoczył z wozu i ruszył w stronę zbiegowiska. Jakiś wyrostek rozpychając się łokciami krzyczał:
• Z drogi! Biegnę po doktora Martina!
• Hej, młody człowieku – Adam schwycił chłopaka za ramię – co tam się stało?
• Pan puści! - wrzasnął wyrostek – Dziewczyna potrzebuje pomocy! Ten pijak ją przejechał! Na śmierć ją przejechał!
• To może powinieneś biec po grabarza – zauważył Adam.
• No, co pan! - wrzasnął chłopak – przecież ona żyje, ale jest przejechana! To ta dziewczyna od Toliverów!
Adam usłyszawszy to, zmartwiał, po czym pchnąwszy chłopaka, wydobył z siebie jedno słowo: „Biegnij!”. Tymczasem tłum gęstniał. Adam nerwowo zaczął przepychać się do przodu. Raz czy dwa musiał użyć siły i wreszcie udało mu się dotrzeć do miejsca, w którym leżała dziewczyna. Przez krótką chwilę miał nadzieję, że to nie była Holly, ale niestety, to była ona. Leżała na boku z nienaturalnie wygiętą ręką, oczy miała zamknięte, a z rany na czole spływała strużka krwi. Adam przyklęknął przy niej i z niepokojem wypatrywał oznak życia. Nagle dziewczyna cicho jęknęła, ale wciąż miała zamknięte oczy.
• Holly! Holly! - Adam dotknął delikatnie ramienia rannej – słyszysz mnie?!
• Adam… to ty? - wyszeptała i spróbowała się poruszyć.
• Tak. Spokojnie. Zaraz tu będzie doktor Martin – odparł. - Proszę, nie ruszaj się.
• Adamie… - powiedziała cichutko, tak, że mężczyzna musiał się nad nią pochylić – przepraszam… przepraszam za to, co ci powiedziałam.
• Już dobrze – rzekł wzruszonym głosem. - Nic nie mów. Wszystko będzie dobrze.
• Adamie, ja… - zaczęła Holly, ale nie dokończyła, bowiem silny ból ręki, którą próbowała poruszyć, pozbawił ją przytomności. Adam widząc to poczuł ogarniające go przerażenie. Rozejrzał się po zgromadzonych wokół ludziach i krzyknął:
• Co tak stoicie?! Gdzie jest doktor?! Sprowadźcie doktora Martina!
• Jestem! - rzekł Martin, dając Adamowi dłonią znak, aby odsunął się od rannej. - Co się stało?
• To pijane bydlę, Speed Monroe ją potrącił – krzyknął ktoś z tłumu.
• Takiego to od razu na suchej gałęzi powiesić! - wrzasnął ktoś inny.
• Nikt nikogo nie będzie wieszał! - zagrzmiał szeryf Coffee. - Rozejść się, ale już! Nie przeszkadzajcie doktorowi. No, już! Przedstawienie skończone! Dwa razy nie będę powtarzał!
Ludzie żądni wrażeń z pomrukiem niezadowolenia zaczęli pomału się rozchodzić. Tymczasem doktor Martin zbadał rannej puls i dokonał pobieżnych oględzin. Gdy dotknął jej ręki, dziewczyna na chwilę odzyskała przytomność, by w następnej znowu zemdleć. Zafrasowany Martin pokręcił głową i polecił przenieść ją do swojego gabinetu. Adam pochylił się nad Holly i ostrożnie uniósł ją z ziemi. Gdy jej policzek dotknął jego torsu, poczuł jakieś dziwne ciepło. W tej chwili pragnął jednego: aby rany, które odniosła nie były groźne. Półprzytomna Holly nie wiedziała za bardzo, co się z nią dzieje. Czuła jedynie, jak ktoś ją niesie. Ktoś, kogo ramiona były, jak bezpieczna przystań.

***

_________________________________________________________
*) Drut kolczasty - pomysł odpowiednio skręconych drutów stalowych pochodzi z roku 1865. Francuski wynalazca Louis Jannin użył też jako pierwszy określenia drut kolczasty (fr. fil de fer barbelé). Pierwszym natomiast, kto wynalazek opatentował był Amerykanin Joseph F. Glidden w 1874 roku. Pierwsze zastosowanie dla nowego wynalazku znaleźli hodowcy bydła na zachodzie Stanów Zjednoczonych, gdzie wypasano wielkie stada na ogromnych obszarach, których nie sposób było grodzić w sposób tradycyjny, tzn. drewnianymi płotami. W 1876 r. drut kolczasty zaprezentowano w San Antonio w Teksasie. Prezentacja, która wywołała zrozumiałe zainteresowanie hodowców, zakończyła się zaproszeniem do składania zamówień. Kompania Southern Wire Company stała się w krótkim czasie największym producentem drutu kolczastego. W odcinku „Bonanzy” pt. The Lady from Baltimore w jednej ze scen przedmiotem rozmowy pomiędzy Adamem a Melindą był drut kolczasty. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że akcja odcinka toczyła się w 1862 r., czyli że o drucie kolczastym nikomu się wówczas nie śniło. Akcja opowiadania „Dziewczyna z Georgii” rozpoczyna się w 1864 r., tak więc na rok przed wynalezieniem przedmiotowego drutu. Na potrzeby opowiadania przyjęłam jednak, że jako nowinka techniczna zaczął pojawiać się na ranczach Dzikiego Zachodu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:35, 11 Sie 2020    Temat postu:

Cytat:
Widać było, że mężczyzna próbuje wyładować całą swoją złość na kolejnych kawałkach drewna. Ta szaleńcza praca miała przynieść Adamowi ulgę i uspokojenie. Niestety, z każdym uderzeniem siekiery był coraz bardziej sfrustrowany. Ben przez chwilę przyglądał się synowi, a potem, gdy ten wreszcie spostrzegł obecność ojca, podniósł z ziemi małe drewienko i spytał:
• Co to ma być?
• Drewno do kominka – padła odpowiedź.
• Ta drzazga?

Ben zawsze narzeka, nie dość, ze ma zapas drewna na zimę, to jeszcze jego rozmiar mu nie odpowiada. Jeśli do kominka za małe, to jest jeszcze piec, do którego można to sporne drewienko wrzucić i Hop Sing się ucieszy
Cytat:
• Nie kpij sobie – upomniał go Ben. - Jak mogłeś tak się zachować! Wszcząć awanturę w domu Toliverów!
• A czy Emily powiedziała tobie, tato, co, a właściwie kto był powodem tej, jak nazwałeś, awantury?
• Nie wierzę, że ktoś taki, jak Holly, mógłby wyprowadzić cię na tyle z równowagi, żebyś posunął się niemal do rękoczynów.

Czyli Ben uwierzył wybiórczo - na tak, w awanturę, na nie, w rękoczyny Adama ... ciekawe podejście do problemu
Cytat:
• Nie przeceniaj mnie. Rękoczyny! Dobre sobie – Adam wzruszył ramionami – tylko nią potrząsnąłem.
• Co takiego?! Tylko nią potrząsnąłeś! Emily twierdzi, że gdyby akurat nie wróciła do salonu nie wiadomo na czym by się skończyło. I do tego to wszystko widział Matthew!
• Fakt, Matt, nie powinien być tego świadkiem – przyznał Adam.

Na szczęście w kwestii Matta ojciec i syn zgadzają się
Cytat:
- A powiedziała ci nasza miła sąsiadka, czym sprowokowała mnie ta jej upiorna bratanica?
• Nie. Próbowała wypytać Holly, co się stało, ale ta tylko rozpłakała się i nie chciała nic powiedzieć.
• Łzy nie zaszkodzą pannie McCulligen – stwierdził lodowatym głosem Adam.

Adam cały czas jest urażony? Tak ciężko go obraziła?
Cytat:
Emily jest zszokowana tym, co zaszło między tobą, a Holly. Zawsze uważała ciebie, za wzór kulturalnego mężczyzny.
• Cóż, przeliczyła się – Adam wzruszył ramionami.
• Nie udawaj cynika, bo kiepsko ci to wychodzi – stwierdził Ben. - Dowiem się wreszcie, o co wam poszło?
• O całokształt – odparł Adam – po prostu nie znosimy się i byle iskra wystarczy, żeby doszło do sprzeczki.

Emily bardzo pomogła Cartwrightom (oni jej również sporo pomogli), Adam powinien jeszcze pamiętać, że to Holly wyciągnęła go z choroby, ale jak widać jego wdzięczność krótko trwała
Cytat:
Panna McCulligen, która pozjadała wszystkie rozumy, zaczęła robić mi uwagi na temat mojego stosunku do Matthew.
• To znaczy?
• Zrobiła mi wykład na temat tego, co niezbędne jest sześciolatkowi do szczęścia.
• I tym tak cię zdenerwowała?
• Nie miała prawa mnie pouczać. Nie ona, która nic nie wie o życiu – odparł Adam. - Ten jej irytujący, nieznoszący sprzeciwu głos, którym mnie łajała, każdego mógłby doprowadzić do szału.

A skąd on ma wiedzę o tym, że Holly nic nie wie o życiu, przecież niewiele o niej wie
Cytat:
Do tego, powiedziała mi, że mój syn, mój Matthew zaproponował jej, żeby została jego mamą.
• I, cóż takiego się stało? Dzieci w jego wieku, po stracie jednego z rodziców, szukają sobie takiego „zastępstwa”. I to tak bardzo cię oburzyło? – Ben z niedowierzaniem pokręcił głową, po czym zażartował: - chyba Holly nie zaproponowała ci małżeństwa.
• Jeszcze tego by brakowało – żachnął się Adam.
• Może nie byłoby to takie złe – rzekł Ben, obserwując z uwagą reakcję syna.
• Jak możesz, tato – odparł z wyrzutem Adam. - Nie minęły jeszcze dwa lata, a ty sugerujesz mi, żebym się ożenił. I to z kim?!

Te dwa lata inaczej biegną dla Adama i inaczej dla Matta. Chłopiec potrzebuje kobiecej opieki i nie może długo czekać, bo ... po prostu dorośnie, niestety z poczuciem krzywdy, braku czegoś ważnego, może wzorca kobiecych zachowań. Poza tym czego Adam chce od Holly? dziewczyna dobra, niegłupia ładna, z dobrego domu ... a on jakoś jest do niej agresywnie nastawiony

Cytat:
• Holly, to bardzo roztropna i inteligentna panna. Do tego jest miła i Matt za nią przepada.
• O, tak – Adam pokiwał głową i uśmiechnąwszy się z ironią stwierdził: - jest bardzo miła, niczym puma rozszarpująca swoją ofiarę.

No ... mieli trochę nieporozumień, nie wszystkie z winy Adama, Holly też tu nabroiła, ale żeby jak puma? Adam przesadził
Cytat:
- Kiedyś przyjdzie czas, że pogodzisz się ze stratą Naomi.
• Nigdy to nie nastąpi.
• Bez żony ciężko wychowywać dziecko, wiem coś o tym - kontynuował Ben nie zważając na uwagę Adama. - Poza tym Matt jest jeszcze mały i opieka kobiety jest dla niego bardzo ważna.
• I dlatego mam się ożenić?!

Matt, to nie jest jedyny powód
Cytat:
• Chcesz sam iść przez życie?
• Nie powiedziałem, że nie dopuszczam w ogóle ożenku. Na pewno jednak nie ożenię się, bo mój synek coś sobie ubzdurał. A gdy spodobała mu się Myrna Chump, największa w okolicy plotkara, to co? Też zachęcałbyś mnie do małżeństwa?
• Myrny Chump nawet Matti nie lubi. Więc jesteś w zupełności bezpieczny

Tu zapewne Adam z ulgą odetchnął
Cytat:
- z Holly tworzycie piękną parę.
• Co to ma znaczyć? - spytał powoli Adam.
• Dokładnie to, co powiedziałem.
• To brzmi, jakbyś chciał wepchnąć pannę McCulligen w moje ramiona. O, nie, nic z tego nie będzie. Z kimś takim, jak ona nie wytrzymałbym pięciu minut pod jednym dachem.
• Teraz to przesadziłeś – zauważył Ben. - A może Holly, tak cię zdenerwowała, bo uświadomiłeś sobie, że co do Matta może mieć rację.

Właśnie, może czasem warto posłuchać
co dziecko ma do piwedzenia. Matt instynktownie wybrał najlepszą kandydatkę!
Cytat:
Miała czelność powiedzieć, że używałem w stosunku do Naomi siły.
• Naprawdę tak powiedziała? Przecież to bzdura.
• Kontekst był nieco inny – mruknął Adam.

Oj tam, oj tam ... teraz czepia się kontekstu
Cytat:
• A, co tu tłumaczyć. Ona doprowadziła mnie do pasji, dlatego powiedziałem jej, że należy jej się lanie. Wtedy rzuciła tę uwagę o Naomi, a ja, no wiesz...
• Niestety, wiem – odparł Ben i ciężko westchnął. - Musisz ją przeprosić.
• Co to, to nie – Adam uniósł dłonie w obronnym odruchu.
• To w takim razie, jak zamierzasz wyjaśnić całą tę sytuację? Bo, chyba nie zaprzeczysz, że, jakoś trzeba ją załatwić.

Może ta uwaga Holly nie była zbyt taktowna, ale Adam przesadził. Powinien przeprosić!
Cytat:
Nie chcesz to nie mów, ale masz załatwić sprawę, jak na Cartwrighta przystało. Za trzy tygodnie będzie piknik wiosenny. Nie wyobrażam sobie, że nie spędzimy go z Toliverami. Chciałbym, żeby do tego czasu wszystko wróciło do normy.
• Cóż, tego nie mogę ci zagwarantować.

Ciekawe który z nich postawi na swoim. Zwykle w takich pojedynkach zwyciężał Adam, ale Ben teraz twardo obstaje przy swojej propozycji
Cytat:
• Po prostu mnie na nim nie będzie i wszyscy będę szczęśliwi.
• Z wyjątkiem twojego syna. Zapomniałeś o nim?
• To nie fair, tato.
• Adamie, wystarczy jedno słowo: przepraszam.
• Dla mnie to o jedno słowo za dużo – odparł Adam i chwyciwszy za stylisko siekiery wyrwał ją z pieńka.

Czyli każdy został przy swoim - Adam przy rąbaniu drewna, a Ben przy swoim zdaniu
Cytat:
Ben wiedział, że to koniec rozmowy, i że nic więcej nie wskóra. Znał upór syna i wiedział, że jeśli Adam sam nie zechce, to żadna siła nie zmusi go do przeproszenia Holly. Emily, jednak myliła się sądząc, że Adam i jej bratanica są sobie przeznaczeni. Połączenie tych dwojga wcale nie było łatwą sprawą, a po rozmowie z synem, Ben musiał przyznać, że było to właściwie niewykonalne.

Dlaczego niewykonalne? - Emily się uparła, Matt też jest uparty i zdecydowany, Ben przekonany do kandydatury Holly ... Adam, choć uparty ma niewiele szans

Kolejna, bardzo interesująca część opowieści. Wyeksponowano w nim czynności odstresowujące Adama, choć zdaje się niewiele mu to pomoże. Tak mniemam. Jak mówi przysłowie siła złego na jednego Very Happy Choć w tym wypadku wszyscy kierują się raczej dobrem Adama i dobrem Matta, który uwielbia Holly. Właściwie Holly lubią wszyscy, jedynie z Adamem są problemy. Nadmierna uszczypliwość, złośliwość i skłonność do kłótni występująca zarówno u niego jak i Holly utrudniają połączenie tych dwojga ... stworzonych dla siebie zdaniem Matta, Emily i Bena
Zobaczymy, jak się sprawy dalej potoczą. Oby niedługo, na co bardzo liczę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:11, 11 Sie 2020    Temat postu:

Na szczęście i ku swojej radości nie czekałam długo

Cytat:
Przez kolejne dni Adam chodził, niczym chmura gradowa. Wszyscy, nie wyłączając małego Matta schodzili mu z drogi. Chłopczyk wyczuwając nastrój ojca przestał zaglądać rano do Toliverów. Nie trwało to jednak długo, bowiem tęsknota za Holly i bułeczkami cioci Emily szybko dały o sobie znać i Matt wrócił do codziennych odwiedzin u obu pań.

I bardzo dobrze! Oczywiście mam na myśli Matta i jego wizyty u Tolliverów
Cytat:
Potyczka z upartym Cartwrightem odbiła się na niej bardziej niż by chciała się do tego przyznać. Emily z troską spoglądała na bratanicę, ale o nic jej nie wypytywała. Raz, zaraz po awanturze z Adamem, spytała o co się pokłócili, ale Holly nabrała wody w usta.

Dziewczyna bardzo przeżyła tę kłótnię
Cytat:
Sytuacja była patowa, a Holly coraz bardziej smutniejsza. Dopiero, gdy kilka dni później w drzwiach kuchni stanął Matthew i po krótkiej chwili wahania, rzucił się w ramiona Holly, szepcząc jak bardzo się stęsknił, humor dziewczyny znacznie się poprawił. Holly nie mogła już dłużej ukrywać, że chłopiec całkowicie skradł jej serce. Ten mały człowieczek sprawił, że inaczej spoglądała na świat. Już nie przez pryzmat nieszczęść, jakie w krótkim czasie na nią spadły, ale z pewną nadzieją na lepszą przyszłość.

Dobrze, że Matt może odwiedzać Tolliverów
Cytat:
... Adam doskonale wiedział, że jego synek nie zaprzestał swoich odwiedzin u Toliverów. Nie zamierzał mu w tym przeszkadzać. Mimo głębokiej awersji do panny McCulligen nie mógł zabronić Matthew kontaktów z nią, zwłaszcza, że miała ona na chłopca dobroczynny wpływ. Z niechęcią musiał przyznać, że jego syn w obecności Holly stawał się radośniejszy i bardziej skory do figli, podczas gdy w jego towarzystwie bywał onieśmielony, a nawet skrępowany. Co tu dużo mówić, dziecko lgnęło do niej, a on musiałby być ślepy, żeby nie zauważyć, że w ten sposób rekompensowało sobie stratę matki.

Adamowi braku spostrzegawczości z pewnością nie można zarzucić. Przynajmniej w tym przypadku
Cytat:
Nie zmieniało to jednak faktu, że na dźwięk imienia dziewczyny Adam dostawał wysypki. Prawdę mówiąc to sam nie wiedział, co się z nim działo. To, że nie znosił pyskatego rudzielca nie ulegało żadnej dyskusji, tylko dlaczego gdy zamykał oczy obraz słodkiej Naomi przesłaniał zgoła inny obraz, wypełniony rudymi, jak ogień włosami i przenikliwym, zielonym spojrzeniem.

No właśnie, może wysypka spowodowana jest podświadomą fascynacją tymże rudzielcem?
Cytat:
Adam, jako jedyny z rodziny, zawsze otwarty był na wszelkie techniczne nowiny. Pomysł z drutem kolczastym udało mu się dość szybko przeforsować i teraz właśnie odebrał pierwszą partię zamówionego towaru. Załadowawszy go na wóz jeszcze raz dokładnie sprawdził, czy ładunek jest dobrze zabezpieczony.

Adam - wzorowy ranczer - pracowity, otwarty na nowinki techniczne ... żeby jeszcze był mniej kłótliwy
Cytat:
... a sam ruszył do pobliskiej księgarni znajdującej się naprzeciwko Hotelu International, gdzie zamierzał kupić Mattowi książeczkę oraz drewniany model dyliżansu, o którym jakiś czas temu chłopiec mu opowiadał. Idąc ulicą wyobraził sobie zachwyt w oczach Matta i uśmiechnął się. Tak, widok szczęśliwego dziecka wart jest każdych pieniędzy.

To wzruszające, jak Adam się stara, żeby dać radość synkowi ... jednak będzie musiał bardziej się postarać, bo Matt pragnie jeszcze czegoś oprócz książeczek i zabawek
Cytat:
Coś wykrzykiwali i wygrażali, spoglądając w ślad za znikającym w oddali wozem Monroe. Kilku mężczyzn dosiadło koni i rzuciło się za nim w pościg. Ktoś zaczął głośno wołać lekarza, ktoś inny pobiegł po szeryfa. Adam zaciekawiony sytuacją zeskoczył z wozu i ruszył w stronę zbiegowiska. Jakiś wyrostek rozpychając się łokciami krzyczał:
• Z drogi! Biegnę po doktora Martina!
• Hej, młody człowieku – Adam schwycił chłopaka za ramię – co tam się stało?
• Pan puści! - wrzasnął wyrostek – Dziewczyna potrzebuje pomocy! Ten pijak ją przejechał! Na śmierć ją przejechał!
• To może powinieneś biec po grabarza – zauważył Adam.

Pijani kierowcy zawsze byli postrachem przechodniów, niezależnie czym kierowali - samochodem, czy konnym zaprzęgiema sarkazm Adama jest idealnie oddany Very Happy
Cytat:
• No, co pan! - wrzasnął chłopak – przecież ona żyje, ale jest przejechana! To ta dziewczyna od Toliverów!
Adam usłyszawszy to, zmartwiał, po czym pchnąwszy chłopaka, wydobył z siebie jedno słowo: „Biegnij!”.

Teoretycznie to nie powinno go tak wzruszyć ... zapomniał, że jej nie cierpi?
Cytat:
Przez krótką chwilę miał nadzieję, że to nie była Holly, ale niestety, to była ona. Leżała na boku z nienaturalnie wygiętą ręką, oczy miała zamknięte, a z rany na czole spływała strużka krwi. Adam przyklęknął przy niej i z niepokojem wypatrywał oznak życia. Nagle dziewczyna cicho jęknęła, ale wciąż miała zamknięte oczy.
• Holly! Holly! - Adam dotknął delikatnie ramienia rannej – słyszysz mnie?!

Chyba jest coraz bardziej przejęty
Cytat:
• Adamie… - powiedziała cichutko, tak, że mężczyzna musiał się nad nią pochylić – przepraszam… przepraszam za to, co ci powiedziałam.
• Już dobrze – rzekł wzruszonym głosem. - Nic nie mów. Wszystko będzie dobrze.
• Adamie, ja… - zaczęła Holly, ale nie dokończyła, bowiem silny ból ręki, którą próbowała poruszyć, pozbawił ją przytomności. Adam widząc to poczuł ogarniające go przerażenie.

Ona go przeprosiła!Może i słusznie, bo jej uwaga nie była zbyt taktowna, ale ...
Cytat:
Adam pochylił się nad Holly i ostrożnie uniósł ją z ziemi. Gdy jej policzek dotknął jego torsu, poczuł jakieś dziwne ciepło. W tej chwili pragnął jednego: aby rany, które odniosła nie były groźne. Półprzytomna Holly nie wiedziała za bardzo, co się z nią dzieje. Czuła jedynie, jak ktoś ją niesie. Ktoś, kogo ramiona były, jak bezpieczna przystań.

Czyli ... pozytywne wrażenia z tego spotkania oboje odnieśli ... można rzec nawet, że są zadowoleni. W pewnym sensie, bo to jednak wypadek, długa kuracja, ból ...

Bardzo interesujące rozwinięcie tematu. Wzmianka o szaleńcach za kierownicą ... przepraszam, wzmianka o pijanych woźnicach siedzących na kozłach swoich furgonów, w dodatku poruszających się z dużą prędkością. Problem niestety wciąż aktualny Smutny No i zmiana? stosunku Adama do Holly, zaniepokojenie, strach o nią, chęć niesienia pomocy(wszak to Cartwright!) i to ciepło, jakie poczuł, kiedy wziął ją na ręce. Holly również zachowała się rozsądnie - przeprosiła go za tę uwagę o przemocy ... czyli, na razie idzie ku dobremu, czyli do spełnienia marzeń i planów Matta, Emily i Bena. Czekam na kontynuację z nadzieją, że nie będzie to długie czekanie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 13:22, 11 Sie 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 55, 56, 57  Następny
Strona 12 z 57

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin