|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 11:15, 04 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Poczuła na swym ramieniu, czyjąś dłoń i… przypomniała sobie wszystko: upartego Cartwrighta, za którym udała się w pogoń, nieprzyjemną z nim rozmowę, upadek z konia, a potem… potem… jego niecierpliwe usta i ręce, i jej reakcje, o które nigdy by się nie podejrzewała. To niemożliwe, żebym mu się oddała – pomyślała i aż jęknęła przerażona. |
Skąd to przerażenie? Przecież chyba dobrze pamięta co się działo. Raczej wykazywała entuzjazm, niż oburzenie
Cytat: | Pomyślała, że powinna mu powiedzieć, wytłumaczyć, że nie jest dziewczyną, która rzuca się w ramiona pierwszego lepszego mężczyzny.
• Na pewno jesteś zaskoczony – zaczęła.
• Nie, skąd… no, może trochę – odparł spoglądając w twarz dziewczyny okolonej półdługimi rudymi włosami, które w świetle ogniska nadawały jej delikatny i niewinny wygląd. |
Teraz jej się zebrało na tłumaczenie?
Cytat: | Widzisz, przed tobą miałam tylko jednego mężczyznę, którego kochałam nad życie.
• Kim był ten szczęśliwiec? - spytał bez cienia ironii Adam.
• Mój mąż.
• Jesteś mężatką?! - Adam aż usiadł z wrażenia.
• Byłam – odparła Holly. - Braxton Taylor zginął na wojnie. |
A! Tu go zaskoczyła
Cytat: | Bo widzisz, Adamie, gdy przyszła wiadomość, o śmierci mojego męża byłam przy nadziei. To miała być niespodzianka świąteczna dla Braxtona. Tak bardzo się cieszyłam na samą myśl, jaki będzie szczęśliwy. Bardzo pragnął dziecka. Ja też. Niestety, straciłam je – zaszlochała, a Adam otoczył ją ramionami. Przytulona do niego, poprzez łzy mówiła: - to był szósty miesiąc. Mój maleńki chłopczyk nie chciał zostać ze mną. Wybrał swojego ojca. W krótkim czasie zabrano mi moje największe skarby. Nie chciałam żyć. |
Faktycznie, Holly jest ciężko doświadczona przez los - mąż, dziecko, ojciec ... to bardzo dużo jak na młodą kobietę
Cytat: | ... - moja teściowa była oburzona. Oburzona i zła na mnie.
• Bo dałaś dziecku imię jego ojca? Niemożliwe.
• Nie chodziło tylko o to. Powiedziała, że jestem nic nie warta, bo nie potrafiłam donosić jej jedynego wnuka. Krzyczała, że nigdy mi nie wybaczy, tego, że jej syn zginął nie mając pojęcia o dziecku. Posunęła się nawet do stwierdzenia, że maleństwo nie jest jego, skoro tak zależało mi na ukryciu tego faktu. Żadne argumenty do niej nie docierały. Wreszcie zażądała żebym przyznała się do zdrady. Dopiero mój ojciec i teść ją uspokoili. Na pogrzebie wszystkim dała ostentacyjnie do zrozumienia, co o mnie myśli. |
Teściowa jest złą kobietą, choć trochę usprawiedliwia ją ból po śmierci syna
Cytat: | Miała tam na mnie czekać ciocia z wujkiem. Okazało się jednak, że wujek Ralph złamał nogę, a ciocia Emily musiała się nim opiekować. Dlatego też do wiosny miałam mieszkać u znajomej cioci, ale była to niezwykle irytująca osoba, więc postanowiłam po raz drugi skorzystać z męskiego przebrania i tak dotarłam do Virginia City. Tam pewien kowboj chciał przetrzepać mi siedzenie, a inny doprowadził do szewskiej pasji. Ale o tym nie muszę ci chyba opowiadać.
• Nie musisz – przyznał Adam. - Świetnie pamiętam tego rozzłoszczonego smarkacza. |
Tak, w drodze do cioci przygód jej nie brakowało
Cytat: | • Holly – rzekł Adam, trzymając wciąż w ramionach dziewczynę – życie ciężko ciebie doświadczyło. Żadne słowa nie są w stanie wyrazić, jak bardzo mi przykro. Chcę, żebyś wiedziała, że bez względu na to, jak potoczą się nasze losy zawsze będziesz miała we mnie oddanego przyjaciela. We wszystkim możesz na mnie polegać.
• Dziękuję – szepnęła i wtuliła się w mężczyznę. Adam pocałował ją w czubek głowy, a potem długo kołysał w objęciach, aż wreszcie usnęła. |
Teraz Holly czuje się bezpiecznie, ale ... czy długo wytrzyma bez kłótni?
Cytat: | I bardzo się cieszę, że to byłeś właśnie ty. To było niesamowite przeżycie. Z Braxtonem było mi dobrze, ale nie tak jak z tobą. Nie myślałam, że może być, aż tak wspaniale.
• Chcesz mnie zawstydzić? - spytał trochę przewrotnie.
• Nie. Nie mam takiego zamiaru.
• Dla mnie to też było niesamowite przeżycie - przyznał. |
Na razie "obrzucają" się komplementami
Cytat: | • Cieszę się, bo będzie to dla mnie piękne wspomnienie. Mam nadzieję, że dla ciebie również.
• Wspomnienie? - Adam spojrzał zupełnie zaskoczony na Holly.
• Tak, bo więcej to się już nie powtórzy. |
Czyżbym wyczuła rozczarowanie w tym słowie "wspomnienie"?
Cytat: | Przecież tak naprawdę, my do siebie nic nie czujemy. Prawda?
• Prawda – odparł i pokiwał ze smutkiem głową.
• Mam ochotę na kawę – rzekła Holly. - Napijesz się?
• Może później. Postoję tu jeszcze trochę.
• Jesteś na mnie zły?
• Cóż ci przyszło do głowy? Nie mogę być zły na tak wspaniałą dziewczynę, jak ty.
• Jak zawsze dżentelmen – stwierdziła dziwnie drżącym głosem i szybko wróciła do jaskini. |
Zdaje się, że choć są zgodni w ocenie swoich relacji, to ... są też zgodni w tym, czego nie dopowiedzieli
Ciekawa byłam, jak rozwiążą sytuację po tej upojnej nocy w jaskini. Okazało się, że dla obojga to było piękne, niezapomniane przeżycie. Do tego zwierzenia - Holly wiele o sobie opowiedziała, o bólu po stracie męża, synka, o zamordowaniu ojca, o toksycznej teściowej. To bardzo wiele, jak na młodą kobietę. Adam rycersko wysłuchał, pocieszył i chyba zmienił swój stosunek do rudzielca. Być może na długo, może na zawsze. Nie wiem, czy liczył na rozwinięcie bliskiej relacji ... chyba był zaskoczony intensywnością przeżycia. Tak jak i Holly. Dobrze, że udało im się spokojnie porozmawiać, bez docinków, złośliwych aluzji itd. Chyba i Holly nie podoba się wizja braku powtórzenia tych "jaskiniowych" chwil, bo jakoś głos jej drży, gdy to mówi. Cóż, sama zaproponowała, a Adam nie protestował, choć ... pewnie też go to nie cieszy. Jak to wszystko dalej się potoczy? Zobaczymy, bo tam gdzieś błąka się piękna Valerie, której chyba bardziej podoba się Adam, niż Joe. Podejrzewam, że autorka przewidziała tu sporo zawirowań. Może Holly pozna uczucie zazdrości? Adam też podejrzewa przystojnego detektywa o zainteresowanie rudzielcem, więc może ta zazdrość wystąpi w duecie? Kto wie? Pewnie autorka i może nam to niebawem opisze? A! I jeszcze złowrodzy Goldblumowie, którzy cały czas czyhają ... może niedługo się pojawią? Może później? W każdym razie Adam, będzie chyba miał sporo problemów, bo i Joe takiej obrazy, jak odwrócenie od niego uwagi pięknej kobiety płazem nie puści
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 11:16, 04 Paź 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 10 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 17:23, 04 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Bardzo dziękuję za wnikliwy i ciekawy komentarz.
To przerażenie Holly wzięło się z zetknięcia się jawy ze snem. Dziewczyna zwierzyła się Adamowi ze swoich największych tajemnic. Być może będzie tego żałować. Adam oczywiście o niczym nie piśnie słówka, ale i tak Holly będzie miała wątpliwości. Co do ich relacji to oboje będą próbowali "jaskiniową przygodę" potraktować, jako nic nieznaczący epizod. Czy to im się uda? Zobaczymy, być może za dwa dni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 18:57, 04 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Tak, z pewnością będą chcieli zaliczyć to do niewiele znaczącego epizodu ... ale w duszy pewnie będą często wspominać Ciekawe, czy w to uwierzą, że to był epizod bez znaczenia?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 10 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 20:53, 05 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
W każdym razie będą bardzo strać się zapomnieć o tym jaskiniowym epizodzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 11:31, 06 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Pewnie będą usiłowali zapomnieć - ale ... choć nie chciałabym niczego sugerować albo domniemywać, tu mogą być konsekwencje (Adam planując samotny pobyt w dziczy zapewne nie wziął stosownych zabezpieczeń, choć bardzo przewidującym kowbojem był ) ... być może ta sprawa za jakiś czas powróci ... natura ma swoje prawa i niewiele ją obchodzi ich pragnienie zatarcia tego epizodu, który może mieć jednak wpływ na ich życie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 15:59, 06 Paź 2020, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 10 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 18:36, 06 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Jak na razie to Holly dąży do zatarcia jaskiniowego epizodu. Bociek super! I do tego taszczy bliźnięta. Adam mógłby temu nie podołać.
***
Jechali strzemię w strzemię. Nie odzywali się do siebie, każde pogrążone w swoich myślach. Słońce przeświecało przez drzewa. Dzień, tak jak przewidział Adam, wstał piękny i słoneczny. Powietrze pachniało wręcz oszałamiająco. Delikatne powiewy wiatru niosły ze sobą zapachy drzew, ściółki leśnej, jeziora i gór. Prawie nic nie wskazywało, że nocą nad Tahoe przeszła burza. Gdzieniegdzie tylko leżały połamane drobne gałęzie. Adam spojrzał na Holly. Od blisko godziny, czyli od opuszczenia jaskini nie odezwała się ani słowem. Było to w jej przypadku naprawdę dziwne, bowiem zwykle miała sporo do powiedzenia.
• Wszystko w porządku? - spytał nie bardzo wiedząc, jak zagaić rozmowę.
• Tak, a dlaczego pytasz?
• Jesteś taka cicha…
• To źle? Powinieneś się cieszyć. Pyskatemu rudzielcowi odjęło mowę. - Rzekła nie patrząc na Adama. On cicho chrząknął, a ona uśmiechnąwszy się dodała: - zaskoczony, że wiem?
• Owszem. Ciekawe, kto ci powiedział?
• Czy to ważne? - wzruszyła ramionami. - Zobacz, jak tu ładnie.
• Tak, bardzo ładnie – Adam pokiwał głową i czując, że rozmowa się nie klei, o nic więcej jej nie pytał. W ciszy dojechali do miejsca, gdzie poprzedniego dnia wieczorem Holly dogoniła Adama. Dziewczyna ściągnęła wodze i zatrzymała konia.
• Co się stało? - spytał i również wstrzymał swego wierzchowca.
• Stąd już sama trafię do domu. Nie musisz dalej ze mną jechać – rzekła. - Zepsułam ci samotny wypad. Szkoda, żebyś jeszcze zmarnował przeze mnie tak piękną niedzielę.
• Powiedziałem, że odprowadzę cię do domu i tak zrobię – odparł stanowczo.
• Ale…
• Nie ma żadnego „ale”. Zresztą ta moja wycieczka wydaje mi się teraz kiepskim pomysłem. Pomyślałem, że taki dzień, jak ten w całości powinienem poświęcić swojemu synowi. Matthew tak szybko rośnie. Za kilka lat stanie nie młodzieńcem, a wtedy nie będzie chciał słuchać swojego starego ojca.
• Nie przesadzaj. Do starości ci daleko – rzekła Holly, lekko uśmiechając się – ale faktycznie, co do Matta masz rację. Chłopiec naprawdę potrzebuje twojej uwagi. Ma tylko ciebie i bardzo cię kocha.
• Ja jego też.
• To dlaczego mu tego nie okazujesz?
• Ja? Nie okazuję? - zdumiał się Adam. - Co ty mówisz?
• Wybacz, to, co powiem, ale twoja rozpacz po stracie żony zaburzyła ci jasność widzenia. I uwierz mi wiem, co mówię. Rozmawiałam dużo z twoim synkiem. On tak bardzo potrzebuje twojej czułości i poczucia bezpieczeństwa.
• Zwierzył ci się z tego?
• Nie musiał. To widać po tym, jak lgnie do innych, jak próbuje zbudować sobie na nowo swój mały świat. Ty mu w tym nie pomagasz – stwierdziła ze smutkiem Holly. Była pewna, że jej słowa urażą Adama, ale nic sobie z tego nie robiła, bowiem kochała Matta, tak jakby był jej dzieckiem.
• Masz rację – przyznał po chwili milczenia Adam. - Postaram się to zmienić.
• Obu wyjdzie to wam na dobre. – Rzekła, a zmieniając temat spytała: - Wybierzesz się z Mattem na dzisiejsze nabożeństwo?
• Tak. Pojadę z nim, a potem zabiorę go do restauracji hotelowej. Może poszłabyś z nami? Matt byłby bardzo zadowolony.
• Dziękuję za zaproszenie, ale tę niedzielę powinieneś poświęcić synkowi.
• Holly, chyba nie będziemy udawać, że między nami nic nie zaszło?
• Rozmawialiśmy już o tym. Naprawdę będzie lepiej, jeśli to, co wydarzyło się minionej nocy nigdy już się nie powtórzy. Niech to będzie wspomnieniem, pięknym wspomnieniem.
• Rozumiem – odparł cicho. - I rozumiem też, że powinniśmy zwracać się do siebie po nazwisku.
• Chyba tak będzie lepiej.
• Tak, zdecydowanie tak będzie lepiej, panno McCulligen.
• Dziękuję panie Cartwright – odparła Holly i gdyby była sama rozpłakałaby się w głos.
***
Niedzielne nabożeństwo ciągnęło się dla Emily Toliver w nieskończoność. Pastor mówił płomiennie, ale zupełnie, przynajmniej dla niej, niezrozumiale. Do tego była niewyspana, zdenerwowana i bardzo zaintrygowana, a wszystko to za sprawą Holly i Adama. Najpierw odchodziła od zmysłów, gdy rozpętała się burza. Wyobrażała sobie, że Holly leży gdzieś w lesie przygnieciona przez drzewo, a pioruny latają we wszystkich możliwych kierunkach. Chciała natychmiast zorganizować wyprawę ratunkową i miała zamiar stanąć na jej czele. Oprzytomniała dopiero wtedy, gdy spolegliwy zazwyczaj Ralph wrzasnął na nią, a potem po raz setny tłumaczył jak dziecku, że skoro Holly jest z Adamem to nie może nic złego się stać. Nie zmieniło to jednak faktu, że do rana nie mogła zmrużyć oka. Wreszcie około piątej, wstała z łóżka, starając się nie obudzić Ralph’a. W kuchni wzięła się za szykownie śniadania i nastawiła wodę na kawę. Z kubkiem gorącego napoju stanęła w oknie wypatrując bratanicy. Obiecała sobie, że poczeka do siódmej. Jeśli Holly nie wróci do tej pory, to żadna siła nie powstrzyma jej przed szukaniem dziewczyny. Gdy pół godziny później na podwórze wjechała najpierw Holly, a tuż za nią Adam, z serca Emily spadł ogromny ciężar. Byli cali i zdrowi, i tylko to się liczyło. Adam po tym, jak pomógł Holly zsiąść z konia, zaraz się pożegnał i ruszył do Ponderosy. Emily była tym trochę zaskoczona, bowiem liczyła na rzetelną relację i to właśnie z jego ust. Skoro więc Adam tak szybko uciekł do swojego domu, przypuściła atak na Holly. Ta wymawiając się zmęczeniem i koniecznością wzięcia gorącej kąpieli, niemal uciekła do swojego pokoju. Emily, stała jak wryta na środku podwórza. Chwilę się zastanawiała, dodała dwa do dwóch i wyszło jej, że między młodymi musiało do czegoś dojść. Z radości klasnęła w ręce i natychmiast pobiegła do pokoju Holly. Pod pretekstem pomocy w przygotowaniu kąpieli, próbowała wyciągnąć z dziewczyny, cokolwiek na temat minionej nocy. Niestety, bez większych rezultatów. Holly na każde jej pytanie odpowiadała wymijająco. Wreszcie Emily uznała, że więcej wyciągnęłaby z sosny stojącej na podwórzu niż ze swojej bratanicy. Holly uśmiechnęła się tylko, mając wciąż nieprzenikniony wyraz twarzy. Emily nie pozostało nic innego, jak zostawić ją samą. Zaraz też pobiegła do śpiącego męża i szarpiąc go za ramię szeptem wykrzyczała:
• Ralph! Ralph, obudź się wreszcie! Słyszysz mnie!
• Trudno nie słyszeć, jak wrzeszczysz mi prosto do ucha – jęknął przebudzony mężczyzna.
• Wstawiaj, marudo – Emily ściągnęła z męża kołdrę.
• Co się stało? - spytał Ralph siadając na łóżku i szeroko ziewając.
• Holly wróciła!
• I dlatego tak brutalnie mnie budzisz. Kobieto, czy ty nie masz serca? Jest piąta rano…
• Szósta – przerwała mu Emily.
• Niech ci będzie, szósta – jęknął Ralph – do tego niedziela. Dałabyś mi trochę pospać.
• Później sobie pośpisz.
• No, dobrze, Holly jest cała?
• Cała – potwierdziła Emily.
• Doskonale.
• A wiesz, że Adam ją odprowadził?
• I, co w tym dziwnego? Zaskoczony to byłbym dopiero, gdyby tego nie zrobił. Idę spać i do siódmej masz mi dać spokój – to mówiąc Ralph wyrwał z ręki Emily brzeg kołdry, który wciąż trzymała. Poprawił poduszkę, położył się i przykrywszy się kołdrą zamknął oczy. Emily westchnęła głośno i powiedziała:
• Ralffi, a jeśli między nimi do czegoś doszło?
• A niby do czego? - spytał Ralph.
• No, wiesz – rzekła z pretensją w głosie. - Nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię. Adam jest mężczyzną, a Holly jest kobietą.
• Nic nowego nie odkryłaś – zakpił Ralph.
• Byli zupełnie sami. On, jak tylko mnie zobaczył to zaraz uciekł, a ona nic mi nie chciała powiedzieć.
• Emily, na litość boską, co w ciebie wstąpiło? Chcesz na siłę zrobić z nich romantycznych kochanków, a oni przecież działają na siebie, jak czerwona płachta na byka. Daj mi wreszcie spokój i pozwól jeszcze trochę się przespać, a jak nie masz, co robić to zajmij się śniadaniem. Mam ochotę na jajecznicę i chrupiący bekon.
• Już dobrze. Będziesz miał tę swoją jajecznicę – odparła nieco urażona - ale jeszcze wspomnisz moje słowa. Dam sobie uciąć głowę, że między nimi do czegoś doszło. Słyszysz? Ralph, słyszysz mnie?
Odpowiedzią były dwa krótkie chrapnięcia. Mąż Emily spał w najlepsze, a przynajmniej tak wyglądał. Kobieta, kręcąc z niedowierzaniem głową, wyszła z sypialni z trudem powstrzymując się przed trzaśnięciem drzwiami.
• Skoro nie chcecie ze mną rozmawiać, to wiem kto zechce mnie wysłuchać – mruknęła do siebie. - Ben Cartwright na pewno będzie bardziej rozmowny niż wy.
Jak postanowiła, tak zrobiła. Niestety, musiała uzbroić się w ogromną cierpliwość, gdyż, jak już wspomniano, nabożeństwo tej niedzieli było wyjątkowo długie. Oczywiście tylko dla Emily, która przez cały czas wierciła się, badawczo spoglądając to na Adama, to na Holly. Im dłużej się im przyglądała, tym bardziej była pewna swego. Musiała koniecznie to wszystko przedyskutować z Benem. Zaraz po nabożeństwie przypuściła na niego atak. Schwyciwszy go pod ramię, odciągnęła na bok i konspiracyjnym szeptem powiedziała:
• Musimy porozmawiać. Sytuacja jest poważna.
***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 12:08, 07 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Cytat: | I do tego taszczy bliźnięta. Adam mógłby temu nie podołać |
Adam podoła wszystkim problemom
Cytat: | • Jesteś taka cicha…
• To źle? Powinieneś się cieszyć. Pyskatemu rudzielcowi odjęło mowę. - Rzekła nie patrząc na Adama. On cicho chrząknął, a ona uśmiechnąwszy się dodała: - zaskoczony, że wiem?
• Owszem. Ciekawe, kto ci powiedział?
• Czy to ważne? - wzruszyła ramionami. |
Czyżby znów zaczęły się docinki?
Cytat: | I uwierz mi wiem, co mówię. Rozmawiałam dużo z twoim synkiem. On tak bardzo potrzebuje twojej czułości i poczucia bezpieczeństwa.
• Zwierzył ci się z tego?
• Nie musiał. To widać po tym, jak lgnie do innych, jak próbuje zbudować sobie na nowo swój mały świat. Ty mu w tym nie pomagasz – stwierdziła ze smutkiem Holly. Była pewna, że jej słowa urażą Adama, ale nic sobie z tego nie robiła, bowiem kochała Matta, tak jakby był jej dzieckiem.
• Masz rację – przyznał po chwili milczenia Adam. - Postaram się to zmienić. |
Jednak nie ... Adam spokojnie wysłuchał Holly i przyznał jej racjęNiesamowite!
Cytat: | Może poszłabyś z nami? Matt byłby bardzo zadowolony.
• Dziękuję za zaproszenie, ale tę niedzielę powinieneś poświęcić synkowi.
• Holly, chyba nie będziemy udawać, że między nami nic nie zaszło?
• Rozmawialiśmy już o tym. Naprawdę będzie lepiej, jeśli to, co wydarzyło się minionej nocy nigdy już się nie powtórzy. Niech to będzie wspomnieniem, pięknym wspomnieniem. |
Adam próbuje nawiązać bliższe kontakty z Holly, ta jednak broni się przed tym
Cytat: | • Rozumiem – odparł cicho. - I rozumiem też, że powinniśmy zwracać się do siebie po nazwisku.
• Chyba tak będzie lepiej.
• Tak, zdecydowanie tak będzie lepiej, panno McCulligen.
• Dziękuję panie Cartwright – odparła Holly i gdyby była sama rozpłakałaby się w głos. |
Dlaczego się broni?
Cytat: | Niedzielne nabożeństwo ciągnęło się dla Emily Toliver w nieskończoność. Pastor mówił płomiennie, ale zupełnie, przynajmniej dla niej, niezrozumiale. Do tego była niewyspana, zdenerwowana i bardzo zaintrygowana, a wszystko to za sprawą Holly i Adama. Najpierw odchodziła od zmysłów, gdy rozpętała się burza. Wyobrażała sobie, że Holly leży gdzieś w lesie przygnieciona przez drzewo, a pioruny latają we wszystkich możliwych kierunkach. Chciała natychmiast zorganizować wyprawę ratunkową i miała zamiar stanąć na jej czele. Oprzytomniała dopiero wtedy, gdy spolegliwy zazwyczaj Ralph wrzasnął na nią, a potem po raz setny tłumaczył jak dziecku, że skoro Holly jest z Adamem to nie może nic złego się stać. |
Emily się denerwuje, ale jeśli Holly jest z Adamem, to pewnie nic jej nie grozi
Cytat: | Adam po tym, jak pomógł Holly zsiąść z konia, zaraz się pożegnał i ruszył do Ponderosy. Emily była tym trochę zaskoczona, bowiem liczyła na rzetelną relację i to właśnie z jego ust. Skoro więc Adam tak szybko uciekł do swojego domu, przypuściła atak na Holly. Ta wymawiając się zmęczeniem i koniecznością wzięcia gorącej kąpieli, niemal uciekła do swojego pokoju. Emily, stała jak wryta na środku podwórza. Chwilę się zastanawiała, dodała dwa do dwóch i wyszło jej, że między młodymi musiało do czegoś dojść. |
Emily jest bardzo spostrzegawcza wyciąga prawidłowe wnioski. Cóż, i Holly i Adam kategorycznie odmówili wyjaśnień
Cytat: | Emily nie pozostało nic innego, jak zostawić ją samą. Zaraz też pobiegła do śpiącego męża i szarpiąc go za ramię szeptem wykrzyczała:
• Ralph! Ralph, obudź się wreszcie! Słyszysz mnie!
• Trudno nie słyszeć, jak wrzeszczysz mi prosto do ucha – jęknął przebudzony mężczyzna.
• Wstawiaj, marudo – Emily ściągnęła z męża kołdrę.
• Co się stało? - spytał Ralph siadając na łóżku i szeroko ziewając.
• Holly wróciła!
• I dlatego tak brutalnie mnie budzisz. Kobieto, czy ty nie masz serca? Jest piąta rano…
• Szósta – przerwała mu Emily.
• Niech ci będzie, szósta – jęknął Ralph – do tego niedziela. Dałabyś mi trochę pospać.
• Później sobie pośpisz. |
Dobudzić w niedzielny poranek zaspanego męża to bardzo trudna sztuka
Cytat: | • No, dobrze, Holly jest cała?
• Cała – potwierdziła Emily.
• Doskonale.
• A wiesz, że Adam ją odprowadził?
• I, co w tym dziwnego? Zaskoczony to byłbym dopiero, gdyby tego nie zrobił. Idę spać i do siódmej masz mi dać spokój – to mówiąc Ralph wyrwał z ręki Emily brzeg kołdry, który wciąż trzymała. Poprawił poduszkę, położył się i przykrywszy się kołdrą zamknął oczy. Emily westchnęła głośno i powiedziała:
• Ralffi, a jeśli między nimi do czegoś doszło?
• A niby do czego? - spytał Ralph.
• No, wiesz – rzekła z pretensją w głosie. - Nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię. Adam jest mężczyzną, a Holly jest kobietą.
• Nic nowego nie odkryłaś – zakpił Ralph.
• Byli zupełnie sami. On, jak tylko mnie zobaczył to zaraz uciekł, a ona nic mi nie chciała powiedzieć.
• Emily, na litość boską, co w ciebie wstąpiło? Chcesz na siłę zrobić z nich romantycznych kochanków, a oni przecież działają na siebie, jak czerwona płachta na byka. Daj mi wreszcie spokój i pozwól jeszcze trochę się przespać, a jak nie masz, co robić to zajmij się śniadaniem. Mam ochotę na jajecznicę i chrupiący bekon. |
Nawiązanie kontaktu werbalnego z zaspanym mężem jest chyba ponad siły Emily
Cytat: | ... nabożeństwo tej niedzieli było wyjątkowo długie. Oczywiście tylko dla Emily, która przez cały czas wierciła się, badawczo spoglądając to na Adama, to na Holly. Im dłużej się im przyglądała, tym bardziej była pewna swego. Musiała koniecznie to wszystko przedyskutować z Benem. Zaraz po nabożeństwie przypuściła na niego atak. Schwyciwszy go pod ramię, odciągnęła na bok i konspiracyjnym szeptem powiedziała:
• Musimy porozmawiać. Sytuacja jest poważna. |
Tu Emily ma rację. Sprawa zrobiła się poważna
Kolejny ciekawy rozdział opowieści. Holly i Adam jak ognia unikają rozmowy o tym, co między nimi zaszło. Adam jako dżentelmen odprowadził Holly do domu wujostwa, ale umknął przed Emily i jej pytaniami. Zaspany pan Tolliver odmówił udziału w rozważaniach o Holly i Adamie. Na szczęście w odwodzie jest jeszcze Ben, równie jak Emily zainteresowany w połączeniu syna z Holly.
Po niedzielnym nabożeństwie szykuje się narada spiskowców - Emily i Bena. Kolejnymi uczestnikami tej intrygi są Hoss (być może nieświadomie) oraz Chubb, który idealnie się przyczynił do bliższych kontaktów Holly i Adama, celnie zrzucając Holly w chaszcze, tak, że dziewczynie nic się stałoale potrzebowała jednak pomocnej dłoni, która ją wydobyła z opresji
Czy połączone siły spiskowców (świadomych i nieświadomych) osiągną pożądane rezultaty? Czy Valerie wyraźnie bardzo zainteresowana przystojnym wdowcem narobi zamieszania? Czy może przyczyni się do zbliżenia naszych ulubieńców. A co z zazdrosnym Joe? No i jeszcze nadal pamiętam o przystojnym detektywie i teściach Adama, czających się gdzieś tam ... w oddali, ale mogących w każdej chwili wkroczyć do akcji i narobić kolejnego zamieszania. Zobaczymy. Oby jak najprędzej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 10 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 19:07, 07 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Czy spisek Emily i Bena uda się? Chyba nie. Ben w jednym z odcinków obiecał sobie, że nie będzie wtrącał się w sprawy najstarszego syna. Valerie na pewno wkroczy na scenę i zamiesza. Golblumowie również.
Serdecznie dziękuję za komentarz. Chubb, jako intrygant? Czemu nie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 10 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 12:47, 10 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
***
• Emily, co się stało? - zdumiony Ben spoglądał na niezwykle podekscytowaną sąsiadkę.
• Czy Adam coś ci mówił? No, wiesz, o tym, co zaszło w nocy między nim a moją Holly? - kobieta przypuściła atak na wciąż zdumionego Bena.
• A niby, co miało zajść?
• Nie udawaj, że nie wiesz?
• Emily, nie mam pojęcia, o co ci chodzi? Adam powiedział mi tylko, że burzę przeczekali w jaskini...
• Byli sami – wtrąciła Emily.
• Rankiem odwiózł ją do domu i tyle.
• I tyle? - Emily zmarszczyła czoło – i ty to mówisz tak spokojnie?
• Nie rozumiem tych twoich pytań. Czyżbyś miała coś do zarzucenia mojemu synowi? Wiesz doskonale, że Adam nie zrobiłby krzywdy żadnej kobiecie.
• Tego jestem pewna. Zresztą Holly to nie jest panna, która pozwoliłoby na coś, na co nie miałaby ochoty.
• Co to ma znaczyć?
• Tylko tyle, co powiedziałam.
• No, dobrze – westchnął Ben i poprosił: - Emily, czy mogłabyś spokojnie powiedzieć mi cóż to za poważna sytuacja, o której chciałaś ze mną rozmawiać?
• Myślę, że między twoim Adamem, a moją Holly zaszło coś, co ich do siebie zbliżyło. Bardzo zbliżyło. Rozumiesz? - kobieta spojrzała na niego przenikliwym i znaczącym wzrokiem.
• Sugerujesz, że oni… - tu Ben zrobił dziwną minę i z niedowierzaniem pokręcił głową – nie, to niemożliwe. Przecież oni się nie znoszą, a poza tym Holly jest taka młoda, a Adam jest od niej sporo starszy.
• Tak, tak – rzuciła ze zniecierpliwieniem Emily. - Tylko, jak dobrze wiesz, wiek nie ma tu znaczenia. Mam ci przypomnieć różnicę wieku pomiędzy tobą a Marie?
• W porządku. Wygrałaś – przyznał z rezygnacją Ben. - Ale skąd wiesz, że oni zbliżyli się do siebie? Holly ci powiedziała?
• Nie. Milczy, jak grób, ale nie martw się prędzej czy później powie mi.
• To skąd wiesz? - Ben czuł się prawdziwie skołowany.
• Oj, mężczyźni, mężczyźni, jacy wy jesteście niedomyślni – Emily wzniosła oczy ku górze. - Posłuchaj: po pierwsze, gdy Adam odprowadził Holly, to oboje zachowywali się dziwnie. Nie patrzyli na siebie, wyraźnie udając, że nic się nie stało. Do tego twój syn nie chciał mi nic powiedzieć i natychmiast uciekł.
• Był zmęczony. Miał ciężką, burzową noc.
• Raczej burzliwą i to nie za sprawą pogody - Emily mrugnęła do Bena, a ten rozejrzał się wokół, chcąc upewnić się, że nikt tego nie widział. Nie potrzebował, żeby zaczęto mówić, że flirtuje z żoną najlepszego przyjaciela. Tymczasem Emily mówiła: - po drugie, Holly od powrotu do domu jest jakby nieobecna, po trzecie, w kościele ani Adam, ani ona nie słuchali kazania, tylko wciąż na siebie spoglądali i zapewniam cię, to były wiele mówiące spojrzenia.
• Emily, wiem, że bardzo chcesz, aby tych dwoje było ze sobą, ale chyba twoja wyobraźnia za bardzo cię poniosła.
• Nie wierzysz mi – sarknęła kobieta i dodała: - tak samo, jak ten mój Ralph. Ale jeszcze obaj się przekonacie, że mam rację.
• Podaj mi jeden, ale konkretny dowód na to, że jest tak, jak mówisz.
• Proszę bardzo: twój Adam jest dziwnie zadowolony, uśmiechnięty i odprężony, a Holly, wygląda, jak zadowolona kotka wygrzewająca się na słońcu.
• Emily, jak możesz insynuować takie rzeczy - rzekł z oburzeniem Ben.
• Nie udawaj, że nie znasz życia.
• Nawet gdyby do tego doszło, to nie nasza sprawa.
• Tak myślisz? Oboje chcemy, żeby Adam i Holly byli razem. Są dla siebie stworzeni. Musimy im tylko to uświadomić.
• Skoro mówisz, że pewne sprawy już zaszły, to może oni sobie już to uświadomili.
• Że zaszły to jestem pewna, ale czy oni są świadomi tego, że mogą być wspaniałą parą, to już nie. Oboje są tacy uparci. Ben, musimy im pomóc.
• Ale jak ty sobie to wyobrażasz?
• No, właśnie nie wiem – westchnęła zafrasowana Emily. - Liczyłam, że ty coś wymyślisz.
• O nie, droga przyjaciółko. Mnie w to nie mieszaj. Ja miałem już spięcie z Adamem na wiadomy temat.
• To znaczy, że mi nie pomożesz?
• Emily, będzie, co ma być. A teraz chodźmy do naszych przyjaciół zanim wzbudzimy ich zainteresowanie – rzekł Ben wskazując na przyglądających się im Raplhowi, szeryfowi i kilku innym osobom.
Tymczasem Adam będący w znakomitym humorze żartował ze swoim synkiem kątem oka obserwując Holly, która wyglądała naprawdę prześlicznie. Rozmawiała właśnie z panną Valerie La Marr, której towarzyszył wpatrzony w nią Mały Joe.
• Tato, podejdziemy do Holly? - spytał Matthew, który zauważył, że jego ojciec co i raz spogląda w kierunku dziewczyny. - Ładnie wygląda, prawda?
• Bardzo ładnie – przyznał Adam.
• Jak wiosna – stwierdził chłopiec, a zauważywszy zaskoczenie na twarzy ojca wyjaśnił: - dziadek tak powiedział.
• Tak, masz rację. Twoja przyjaciółka faktycznie wygląda, jak wiosna.
• To chodźmy do niej – Matthew pociągnął ojca za rękę – chodźmy!
• Skoro chcesz.
• Bardzo i wiesz, co? Cieszę się, że tak szybko wróciłeś do domu.
• Ja też. To, co? Idziemy do nich? - spytał Adam wskazując grupkę osób wśród których stała Holly przysłuchująca się z życzliwością słowom panny LaMarr.
***
• Adamie, jak miło cię widzieć – rzekła na widok Cartwrighta panna LaMarr. - Myślałam, że jesteś na samotnej wędrówce wysoko w górach.
• Mnie również ciebie miło widzieć, Valerie – odparł Adam skinąwszy lekko głową – a plany pokrzyżowała mi pogoda.
• Na pewno jesteś rozczarowany?
• Nie. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – odparł mężczyzna jednocześnie nieznacznie spoglądając na Holly stojącą obok panny LaMarr. Ta tymczasem zwróciła się do synka Adama, który trzymał mocno dłoń ojca, tak jakby chciał odciągnąć go od Valerie.
• Witaj Matthew – powiedziała.
• Dzień dobry panno LaMarr – mruknął chłopiec.
• Jesteś bardzo elegancki. Tak, jak twój tata – rzekła Valerie uśmiechając się serdecznie.
• Dziękuję – rzekł cicho onieśmielony Matt i utkwił wzrok w ziemi.
• Chyba cię zawstydziłam. Przepraszam.
• Matt nie jest z tych, którzy tak łatwo dają się zawstydzić – Holly przyszła chłopcu w sukurs.
• O, na pewno – przyznała Valerie i zwracając się do Adama, stwierdziła: - Matthew jest tak bardzo do ciebie podobny.
• Raczej do swojej matki – odparł mężczyzna.
• Musiała być piękną kobietą.
• Bardzo piękną – rzekł Adam i zapadła cisza.
• Przepraszam, nie powinna była tego mówić. Joseph opowiedział mi o twojej stracie.
• Nic się nie stało. – Zapewnił Adam i zmieniając temat spytał: - mam nadzieję, że wczorajszy piknik przypadł ci do gustu?
• O, tak! Było cudownie. Naprawdę wspaniale – odparła nieco egzaltowanie panna LaMarr, co u Małego Joe wywołało zachwyt, a u Holly lekkie skrzywienie ust. Oczywiście to wszystko nie uszło uwadze Adama, który powiedział:
• Miło mi to słyszeć.
• Świetnie się bawiłam. Co prawda pogoda nie do końca dopisała, ale zabawa była przednia. Moja kuzynka, Blanche, na wskroś francuska*), twierdzi, że coś takiego, jak biesiada pod chmurką nie przystoi damie.
• A dlaczegóż to? Czyżby było coś uwłaczającego w tej formie zabawy? - spytała zaciekawiona Holly, a w jej głosie pobrzmiewała lekka kpina.
• Cóż, dla mnie osobiście nie, ale Blanche uzurpuje sobie prawo do bycia autorytetem w sprawach savoir-vivre’u. Twierdzi, że należy unikać wszelkich pikników. Według niej swoboda, która na nich zwykle panuje, jest powodem do uchybiania konwenansom światowym.
• Takie stwierdzenie świadczy, że pani kuzynka musi być wiekową damą – stwierdziła Holly.
• I tu panią zaskoczę. Jest niewiele od nas starsza. Ma dwadzieścia cztery lata, ale odkąd pamiętam wszystkim mówiła, co wypada, a co nie, o czym można mówić, a co powinnyśmy zachować dla siebie. Mój papa twierdzi, że Blanche jest taka dziwna bo brakuje jej radości życia i nakazami oraz zakazami próbuje sobie to zrekompensować.
• Etykieta, to nic złego – zauważyła Holly. - Stosowana w granicach rozsądku jest, jak najbardziej wskazana.
• Zgadzam się z panią. Trzeba uważać, żeby nie popaść w przesadę – odparła Valerie, uśmiechając się uroczo, na co Joe aż jęknął z zachwytu. - A ty Josephie sądzisz inaczej? – spytała panna LaMarr utkwiwszy w nim roześmiane spojrzenia.
• Tak… to znaczy nie… - bąknął Joe, a reszta towarzystwa wybuchnęła śmiechem. Joe wzruszył ramionami i przyznał: - nie wiem. Przy tobie trudno jest logicznie myśleć.
• Doprawdy? Nie wierzę, że aż tak cię onieśmielam – Valerie z niedowierzaniem pokręciła głową i zwracając się do Adama spytała: - a wracając do twojego wypadu w góry, to zastanawiam się, jak dałeś sobie radę w tę okropną burzę? To było takie straszne.
• Nie dla mojego brata – wtrącił Joe siląc się na swobodę i zaproponował: - może przejdziemy się kawałek.
• Och, Josephie, jesteś niemożliwy – syknęła Valerie. - Pospacerujemy później. Teraz chcę dowiedzieć się, jak Adam spędził tę burzową noc. To na pewno wymagało ogromnej odwagi.
• O, tak na pewno wymagało odwagi. I ja chętnie dowiedziałabym się, jak pan Cartwright poradził sobie w aż tak niesprzyjających warunkach – Holly utkwiła w Adamie spojrzenie, z którego mężczyzna niewiele mógł wyczytać, ale równie dobrze mógł je potraktować, jak swego rodzaju wyzwanie.
• Nie ma o czym mówić – odparł.
• Dla niego to nie pierwszyzna – rzucił Joe. - Adam, jest przecież kowbojem, a dla kowboja zła, czy dobra pogoda jest bez znaczenia.
• Czyżby? - Valerie nie wydawała się przekonana.
• Zapewniam cię, że praca na ranczo sprawia, że nic nie jest nam straszne.
• Jednak chciałabym, żeby Adam…
• A ja chciałbym pospacerować. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
• Ale…
• Będziesz jeszcze miała okazję, żeby porozmawiać z Adamem – stwierdził Joe i podając Valerie ramię, powiedział: - chodźmy. Szkoda tak pięknego dnia.
• Zaczekaj, muszę się pożegnać – rzekła panna LaMarr i nie zważając na skwaszoną minę Małego Joe, zwróciła się do Holly: - bardzo chciałabym z panią się zaprzyjaźnić. Właściwie nie znam tu nikogo. Będzie mi miło, jeśli któregoś dnia zjemy podwieczorek.
• Chętnie – Holly skinęła głową.
• A może teraz pójdziemy na kawę do hotelowej restauracji. Będziemy mogli porozmawiać i lepiej się poznać – zaproponowała Valerie.
• To nie jest dobry pomysł – zauważył Joe.
• Och, daj spokój – rzuciła ze zniecierpliwieniem Valerie. - Panno McCulligen, Adamie i oczywiście ty Matthew czujcie się zaproszeni. Odmowy w żadnym wypadku nie przyjmuję.
***
_________________________________________________________
*) Mowa tu o baronowej Staffe (wł. Blanche Augustine Angèle Soyer), pisarki i dziennikarki francuskiej, która żyła w latach 1843-1911. Staffe było panieńskim nazwiskiem jej babki. Tytuł, który sama sobie nadała, był zabiegiem marketingowym, aby uwiarygodnić pozycję autorki wypowiadającej się w kwestii etykiety, wnętrzarstwa („Przyjemności zamków i dużych domów – upiększanie domu”), mody, urody, kuchni, wychowania i zdrowia. Soyer pochodziła z rodziny wojskowych, urodziła się w belgijskich Ardenach. Przez wiele lat utrzymywała regularne relacje ze światem dziennikarstwa paryskiego, współpracowała zróżnymi popularnymi periodykami i ilustrowanymi magazynami. Jej najbardziej znane „Zasady etykiety we współczesnym społeczeństwie” ukazały się w Paryżu w 1889 roku.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Sob 16:01, 10 Paź 2020, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 14:19, 10 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Adam powiedział mi tylko, że burzę przeczekali w jaskini...
• Byli sami – wtrąciła Emily.
• Rankiem odwiózł ją do domu i tyle.
• I tyle? - Emily zmarszczyła czoło – i ty to mówisz tak spokojnie? |
A czym tu się denerwować? Byli, wrócili cali i zdrowi ... mniej więcej
Cytat: | • Myślę, że między twoim Adamem, a moją Holly zaszło coś, co ich do siebie zbliżyło. Bardzo zbliżyło. Rozumiesz? - kobieta spojrzała na niego przenikliwym i znaczącym wzrokiem.
• Sugerujesz, że oni… - tu Ben zrobił dziwną minę i z niedowierzaniem pokręcił głową – nie, to niemożliwe. Przecież oni się nie znoszą ... |
Emily ma rację, poza tym, kto się czubi, ten się lubi, jak powiada stare, mądre przysłowie
Cytat: | Nie patrzyli na siebie, wyraźnie udając, że nic się nie stało. Do tego twój syn nie chciał mi nic powiedzieć i natychmiast uciekł.
• Był zmęczony. Miał ciężką, burzową noc.
• Raczej burzliwą i to nie za sprawą pogody - Emily mrugnęła do Bena, a ten rozejrzał się wokół, chcąc upewnić się, że nikt tego nie widział. Nie potrzebował, żeby zaczęto mówić, że flirtuje z żoną najlepszego przyjaciela. |
Ben jakoś mało spostrzegawczy ... do tego boi się plotek
Cytat: | ...po trzecie, w kościele ani Adam, ani ona nie słuchali kazania, tylko wciąż na siebie spoglądali i zapewniam cię, to były wiele mówiące spojrzenia.
• Emily, wiem, że bardzo chcesz, aby tych dwoje było ze sobą, ale chyba twoja wyobraźnia za bardzo cię poniosła. |
Tak, w tym z pewnością coś jest
Cytat: | • Podaj mi jeden, ale konkretny dowód na to, że jest tak, jak mówisz.
• Proszę bardzo: twój Adam jest dziwnie zadowolony, uśmiechnięty i odprężony, a Holly, wygląda, jak zadowolona kotka wygrzewająca się na słońcu.
• Emily, jak możesz insynuować takie rzeczy - rzekł z oburzeniem Ben.
• Nie udawaj, że nie znasz życia. |
A tutaj skojarzyło mi się inne stare przysłowie: "zapomniał wół, jak cielęciem był"
Cytat: | ...Adam będący w znakomitym humorze żartował ze swoim synkiem kątem oka obserwując Holly, która wyglądała naprawdę prześlicznie. Rozmawiała właśnie z panną Valerie La Marr, której towarzyszył wpatrzony w nią Mały Joe.
• Tato, podejdziemy do Holly? - spytał Matthew, który zauważył, że jego ojciec co i raz spogląda w kierunku dziewczyny. - Ładnie wygląda, prawda?
• Bardzo ładnie – przyznał Adam. |
Przynajmniej ma to samo zdanie, co jego syn
Cytat: | • Adamie, jak miło cię widzieć – rzekła na widok Cartwrighta panna LaMarr. - Myślałam, że jesteś na samotnej wędrówce wysoko w górach.
• Mnie również ciebie miło widzieć, Valerie – odparł Adam skinąwszy lekko głową – a plany pokrzyżowała mi pogoda.
• Na pewno jesteś rozczarowany?
• Nie. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – odparł mężczyzna jednocześnie nieznacznie spoglądając na Holly stojącą obok panny LaMarr. |
Valerie z entuzjazmem powitała Adama, on chyba jednak ogląda się za Holly
Cytat: | ...- mam nadzieję, że wczorajszy piknik przypadł ci do gustu?
• O, tak! Było cudownie. Naprawdę wspaniale – odparła nieco egzaltowanie panna LaMarr, co u Małego Joe wywołało zachwyt, a u Holly lekkie skrzywienie ust. Oczywiście to wszystko nie uszło uwadze Adama, który powiedział:
• Miło mi to słyszeć. |
Czyli Mały Joe musiał się nieźle popisać na owym pikniku, skoro jest taki zadowolony
Cytat: | ...Blanche uzurpuje sobie prawo do bycia autorytetem w sprawach savoir-vivre’u. Twierdzi, że należy unikać wszelkich pikników. Według niej swoboda, która na nich zwykle panuje, jest powodem do uchybiania konwenansom światowym.
• Takie stwierdzenie świadczy, że pani kuzynka musi być wiekową damą – stwierdziła Holly.
• I tu panią zaskoczę. Jest niewiele od nas starsza. Ma dwadzieścia cztery lata, ale odkąd pamiętam wszystkim mówiła, co wypada, a co nie, o czym można mówić, a co powinnyśmy zachować dla siebie. Mój papa twierdzi, że Blanche jest taka dziwna bo brakuje jej radości życia i nakazami oraz zakazami próbuje sobie to zrekompensować. |
Coś w tym jest!
Cytat: | - a wracając do twojego wypadu w góry, to zastanawiam się, jak dałeś sobie radę w tę okropną burzę? To było takie straszne.
• Nie dla mojego brata – wtrącił Joe siląc się na swobodę i zaproponował: - może przejdziemy się kawałek.
• Och, Josephie, jesteś niemożliwy – syknęła Valerie. - Pospacerujemy później. Teraz chcę dowiedzieć się, jak Adam spędził tę burzową noc. To na pewno wymagało ogromnej odwagi. |
Wyraźnie interesuje się Adamem ... Mały Joe nie jest z tego zadowolony
Cytat: | • O, tak na pewno wymagało odwagi. I ja chętnie dowiedziałabym się, jak pan Cartwright poradził sobie w aż tak niesprzyjających warunkach – Holly utkwiła w Adamie spojrzenie, z którego mężczyzna niewiele mógł wyczytać, ale równie dobrze mógł je potraktować, jak swego rodzaju wyzwanie.
• Nie ma o czym mówić – odparł. |
Czyżby Holly rzuciła wyzwanie Adamowi?
Cytat: | • Zapewniam cię, że praca na ranczo sprawia, że nic nie jest nam straszne.
• Jednak chciałabym, żeby Adam…
• A ja chciałbym pospacerować. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
• Ale…
• Będziesz jeszcze miała okazję, żeby porozmawiać z Adamem – stwierdził Joe i podając Valerie ramię, powiedział: - chodźmy. Szkoda tak pięknego dnia. |
Mały Joe bardzo stara się odciągnąć Valerie od Adama
Cytat: | • A może teraz pójdziemy na kawę do hotelowej restauracji. Będziemy mogli porozmawiać i lepiej się poznać – zaproponowała Valerie.
• To nie jest dobry pomysł – zauważył Joe.
• Och, daj spokój – rzuciła ze zniecierpliwieniem Valerie. - Panno McCulligen, Adamie i oczywiście ty Matthew czujcie się zaproszeni. Odmowy w żadnym wypadku nie przyjmuję. |
Jednak Valerie postawiła na swoim - przeciągnęła rozmowę z Adamem proponując wypicie kawy w hotelowej restauracji
Kolejna dobra część opowieści. Holly i Adam cały czas grają w ciuciubabkę, udając, że nic między nimi nie zaszło i nic ich nie połączyło. Na szczęście ciocia Emily nie dała się na to nabrać. Zgromiony wcześniej przez Adama Ben niczego nie zauważył, ale ... chętnie zaakceptuje ich ewentualny związek. Do Adama dociera wreszcie fakt, że Holly jest piękną i rozumną kobietą, do tego ma wielkie serce i z wzajemnością lubi jego synka. Zastanawia mnie piękna i wyrafinowana Valerie. Joe jest nią oczarowany, Adam chyba mniej, ale kto rozszyfruje faceta? Może akurat te jej cechy wzbudzają zachwyt u płci przeciwnej. Jednak ona różni się od typowych dam Dzikiego Zachodu. Dodam, że Valerie bardzo (za bardzo jak na odczucia Małego Joe) interesuje się przystojnym wdowcem. To nie podoba się i jego bratu i synkowi Ciekawe, jak upłynie im to spotkanie przy kawie? Czy padną na nim jakieś słowa, których sens będzie jasny tylko dla Holly i Adama? Wszak tylko oni wiedzą, co naprawdę zaszło w jaskini. Chyba jednak to zdarzenie odcisnęło na nich co nieco i ... oboje zmienili swój stosunek do niedawnego wroga. Być może na długo, być może na zawsze. Kto wie? Chociaż ta niebezpieczna Valerie, czająca się na Adama? Znów Mały Joe poczuje się odstawiony na boczny tor ... ale on chyba szybko dojdzie do siebie. W takich przypadkach bardziej cierpi jego urażona ambicja, niż zranione serce. Jego serduszko ma już tyle blizn, co weteran kilku wojen Czekam niecierpliwie na kontynuację.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 10 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 15:59, 10 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Serdecznie dziękuję za bardzo miłe słowa i wnikliwy, ciekawy komentarz.
Wszystko wskazuje na to, że Valerie faktycznie zainteresowana jest Adamem. Przed Małym Joe prawdziwe wyzwanie. Nie wiadomo na ile jest zakochany w pannie LaMarr, a na ile traktuje ją, jako kolejne trofeum. Adam, przynajmniej na razie, nie jest zainteresowany Valerie. Ma zupełnie inne problemy na głowie. Przede wszystkim Goldblumowie spędzają mu sen z powiek. Do tego jeszcze Holly, która przestała być "wrogiem", też trochę mu namieszała. Bidulek sam nie wie, co ma robić, choć niewątpliwie nocą w jaskini jest zachwycony.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 10 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 19:06, 11 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Będzie trochę dłużej.
***
Holly z westchnieniem ulgi wsiadła do bryczki. Było wczesne niedzielne popołudnie, a ona czuła się dziwnie zmęczona. Sama nie wiedziała, czy to nocna przygoda dawała o sobie znać, czy też towarzystwo panny LaMarr tak bardzo ją zmęczyło. Bez względu na to, co było przyczyną jej zmęczenia była zadowolona, że wraca do domu. Przymknęła oczy i wystawiła twarz do słońca. Było niemal bezwietrznie. Bryczka toczyła się wolno. Na tylnym siedzeniu drzemał Matthew, a ona siedziała z przodu obok Adama. Gdy niechcący dotknął jej uda swoim poczuła, jak przeszył ją nagły dreszcz. Odsunęła się od niego mając nadzieję, że nie zauważył jej reakcji.
• Zmęczona? - spytał.
• Trochę. Pannie LaMarr nie zamykały się usta. Bardzo przejęła się pana „przygodą”.
• Była po prostu miła – odparł wzruszając ramionami Adam.
• Mnie to wyglądało na flirt. Mały Joe nie był z tego powodu szczęśliwy – stwierdziła Holly.
• Nie zauważyłem, ale spostrzegłem, że pani całkiem nieźle się bawiła.
• Cóż, zainteresowanie Valerie pana osobą, aż biło po oczach.
• Czyżbym słyszał w pani głosie odrobinę zazdrości?
• Proszę sobie nie pochlebiać – odparła obojętnym tonem.
• Zazdrość to ludzkie uczucie – zauważył Adam.
• Ma pan rację, ale ja nie mam o kogo być zazdrosną.
• To jeszcze może się zmienić – odparł z dziwnym wyrazem twarzy.
• Co może się zmienić, tato? - dobiegł ich z tyłu głosik Matta, który właśnie obudził się i jak to dziecko zaraz zainteresował się rozmową dorosłych.
• Nic, co mogłoby cię zaciekawić, synku. – Odparł głośniej Adam, a zerknąwszy przez ramię na chłopca zmienił temat mówiąc: - zaraz będziemy w domu.
• To dobrze, bo jestem już głodny.
• Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej – Adam uśmiechnął się.
• Tato, a Holly zje z nami?
• A może zamiast mnie, wypadałoby zapytać o to pannę McCulligen?
• Holly - Matthew położył rączkę na ramieniu dziewczyny – zjesz z nami obiad?
• Matti, skarbie bardzo bym chciała, ale może innym razem. Jestem bardzo zmęczona, a poza tym ciocia Emily i wujek Ralph czekają na mnie. Nie mogę ich zawiść. Rozumiesz mnie?
• Tak – chłopczyk kiwnął głową i posmutniał.
• Ale wiesz, co? Może umówimy się na przyszłą niedzielę i ty, i twój tata przyjdziecie do nas na obiad? – rzekła Holly, której zrobiło się szkoda chłopca.
• To byłoby wspaniale! - wykrzyknął Matt. - Tato, tato, pójdziemy do Holly, prawda?!
• Nie odmawia się zaproszeniu tak pięknej panny – rzekł Adam.
• Jest pan dla mnie niezwykle miły, panie Cartwright – zauważyła Holly, lekko uśmiechając się.
• Staram się – odparł, skinąwszy głową.
• Tato, zatrzymaj się! - krzyknął Matthew.
• Coś się stało?
• Zatrzymaj się!
Adam ściągnął lejce i po chwili bryczka stanęła. Chłopiec zeskoczył na ziemię, po czym pobiegł, w kierunku łagodnie opadającej łąki.
• Wiesz, o co mu chodzi? - spytała Holly.
• To teraz mówimy sobie po imieniu? - Adam nie mógł powstrzymać się od złośliwości.
• Nie byłby pan sobą, panie Cartwright gdyby mi nie dokuczył, prawda?
• Przepraszam – mruknął. - Podoba się pani to miejsce?
• Owszem, urokliwe.
• To część Ponderosy, a ta łąka, tam w dole jest szczególna.
• A w czym ta jej szczególność się objawia? - Holly ze zdziwieniem spojrzała na Adama.
• To było ulubione miejsce mamy Matthew – odparł Adam i odwrócił twarz od dziewczyny, chcąc w ten sposób ukryć nagłe wzruszenie.
• Nie miałam pojęcia. Wie pan, co Matti zamierza?
• Chyba się domyślam. Chce pani zobaczyć?
• Pewnie.
Adam zeskoczył z bryczki i obszedł ją w koło. Holly w tym czasie chciała również zsiąść, ale Adam stanąwszy na wprost niej wyciągnął do niej ramiona. Nie potrafiła mu odmówić. Gdy stawiał ją na ziemi oparła się o jego tors. Przytrzymał ją i wtedy poczuła, jak policzek mężczyzny dotyka jej policzka, a jego oddech owiewa jej szyję. Zalała ją fala gorąca. Na chwilę odjęło jej mowę i poczuła się zdezorientowana. Trwało to tylko chwilę, ale wystarczająco długo, żeby to zmieszanie dostrzegł i on. Nie powiedział nic, tylko odsunął się od niej i podał jej dłoń. Przyjęła ją. Szli w ciszy przez soczyście zieloną trawę. Weszli na niewielki pagórek skąd roztaczał się widok na ranczo Toliverów. Nieco dalej widać było zabudowania Ponderosy.
• Co za widok – szepnęła Holly. - Tu jest prześlicznie i tak spokojnie.
• Proszę zobaczyć – Adam wskazał na podnóże pagórka, gdzie Matthew zrywał polne kwiatki.
• Myśli pan, że to dla mnie?
• Przecież nie dla mnie – Adam mimo woli parsknął śmiechem. Zaraz jednak spoważniał i powiedział: - to samo robił dla swojej mamy.
Holly poczuła nagłe wzruszenie. Łzy napłynęły jej do oczu. Przypomniała sobie, jak Matthew prosił ją, żeby została jego mamą i teraz patrząc na chłopczyka zbierającego dla niej kwiaty, zrozumiała, że on na swój dziecięcy sposób po prostu o nią walczył.
***
• Tato, myślisz, że Holly spodobały się kwiatki, które jej dałem? - spytał Matthew, gdy wieczorem Adam układał go do snu.
• Jest pewien, że tak – odparł mężczyzna otulając synka kołdrą.
• Długo nic nie mówiła.
• Może była trochę zaskoczona twoim prezentem. Nie zawsze mali chłopcy dają pięknym dziewczynom równie piękne bukiety kwiatów.
• To znaczy, że uważasz Holly za piękną.
• Owszem. Jest ładna – przyznał Adam.
• Jesteś pewien? - spytał z powagą Matt.
• Jestem.
• To ożeń się z nią.
• Co takiego?! - zdumiał się Adam.
• Ożeń się z Holly. Będziesz miał żonę, a ja mamę.
• Ale synku… to nie takie proste, jakby ci się wydawało – Adam z trudem przełknął ślinę.
• A, co w tym trudnego? - Matti wzruszył ramionami. - Ja już zapytałem Holly.
• Czy zostanie moją żoną?! - spytał przerażony Adam.
• Nie. O to musisz sam zapytać. Ja tylko poprosiłem, żeby Holly została moją mamą.
• I, co? Zgodziła się?
• Jeszcze nie, ale pracuję na tym – odparł z powagą Matt.
• Dobrze wiedzieć – stwierdził Adam. - W porządku mój mądralo. Śpij już.
• A poczytasz mi?
• Poczytam – westchnął Adam i sięgnął po książkę leżącą na nocnej szafeczce stojącej przy łóżku chłopca.
***
Gdy Matthew wreszcie zasnął Adam zszedł na dół do salonu i usiadł w fotelu przy kominku. Jakoś nie mógł spać. Chciał zastanowić się nad tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Nieoczekiwana i zupełnie zaskakująca, a jakże miła bliskość z Holly zamąciła mu w głowie. O niczym innym nie potrafił myśleć, tylko o jej włosach, oczach i aksamitnej skórze o zapachu delikatnych róż. Gdy po południu wracali z Virginia City miał wielką ochotę wziąć ją w ramiona. Tylko obecność Matta powstrzymała go od tego szaleństwa. Wiedział jednak, że i ona ma podobne odczucia. Widział i czuł jej reakcje, gdy przypadkowo dotknął jej uda i potem, gdy pomagał jej zsiąść z bryczki, i wreszcie na podwórzu Toliverów, gdy się żegnali, a ona uścisnęła mu dłoń dłużej niż by to wypadało. Najdziwniejsze, że o ile nocą w jaskini dał się ponieść czystemu instynktowi, o tyle z każdą godziną, po prostu do niej tęsknił. Było to dla niego zaskakujące i zupełnie niewytłumaczalne. Przecież nie kochał jej. Nawet zbytnio nie lubił, choć musiał przyznać, że jak nie pyskuje to jest całkiem znośna i ładna. Naprawdę ładna. Do tej pory, zbytnio pochłonięty żałobą, obywał się bez kobiet. Nie chciał w żaden sposób uwłaczyć pamięci żony. Uważał, że, gdyby zainteresował się inną kobietą to zdradziłby Naomi. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że odkąd został wdowcem był dla wielu pań obiektem pożądania. Jednak nic sobie z tego nie robił. Naomi była miłością jego życia i nie wyobrażał sobie, żeby jakaś inna kobieta miała zająć jej miejsce. Był tego pewien. Do teraz. Holly zburzyła mu cały spokój, jaki udało mu się z takim trudem zbudować. Do tego Matt, też nie ułatwiał mu sprawy. Gdy chłopiec wręczył Holly bukiet polnych kwiatów, Adam poczuł w sercu ukłucie żalu. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego synek tak szybko zapomniał o swojej mamie, obdarzając, bądź co bądź, obcą kobietę tak wielkim zaufaniem i dziecięcą miłością. Potem jednak zrozumiał, że Matti w ten właśnie sposób bronił się przed dojmującą tęsknotą. Może i on powinien wziąć przykład z syna i zacząć żyć na nowo.
Była prawie północ, gdy odgłos cicho otwieranych drzwi przerwał Adamowi rozmyślania. Mały Joe, bo to on wrócił o tak późnej porze, stanął zaskoczony w progu. Był pewien, że wszyscy już śpią, dlatego widok Adama siedzącego przy ledwie żarzącej się lampie tak go zaskoczył. Po chwili jednak, nic nie mówiąc zamknął drzwi, odwiesił kapelusz na wieszak, a pas z bronią schował do szuflady komody.
• Późno wróciłeś – zauważył od niechcenia Adam.
• Nie twoja sprawa – warknął Joseph.
• Masz rację, nie moja, ale ojca już tak. Martwił się o ciebie. Zresztą wszyscy się martwiliśmy.
• Mam uwierzyć, że ty również? I dlatego siedzisz tu po nocy?
• Nie, nie dlatego. Po prostu nie mogę spać – odparł spokojnie Adam.
• Po tym, jak flirtowałeś z moją dziewczyną, to wcale się nie dziwię – wycedził przez zęby Joe.
• Chyba za dużo wypiłeś, braciszku.
• Owszem sporo wypiłem, ale nie jestem pijany. I wiem, co widziałem.
• A, co takiego widziałeś? - Adam westchnął z irytacją.
• Robiłeś wszystko, żeby skupić całe zainteresowanie Valerie na sobie – wypalił Joe.
• Chyba żartujesz – prychnął Adam.
• A jak wyjaśnisz te wasze uśmieszki, spojrzenia, półsłówka. Właściwie towarzystwo było wam niepotrzebne – rzekł ze złością Joseph. - Słucham, co masz mi do powiedzenia?
• Nic – odparł Adam, wstając z fotela. - Idę spać i tobie radzę to samo.
• Tak łatwo się nie wyłgasz. Myślisz, że to mi wystarczy? Przez ciebie straciłem dziewczynę, którą kocham.
• Joe, daj spokój. Valerie mnie nie interesuje. A skoro, jak rozumiem, ona ciebie odrzuciła, to znaczy, że nie przypadłeś jej do gustu. Cóż, powinieneś z tym się pogodzić. Im szybciej tym lepiej.
• Wiesz, dlaczego ona mnie nie chce? - Joe zagrodził bratu drogę.
• Nie interesuje mnie to.
• Ona chce ciebie. Powiedziała mi, że mnie lubi, ale w tobie jest zakochana.
• I ty jej w to uwierzyłeś? - spytał znużonym głosem Adam.
• Tak. Wierzę jej, bo wiem, jak działasz na kobiety. Znów mi to zrobiłeś! Tak, jak wtedy z Melindą. Pamiętasz?!
• Nie bądź śmieszny.
• Tym razem jednak nie pozwolę odebrać sobie Valerie.
• Tak? Zwracam ci uwagę, że ona ciebie nie chce, więc ma tu nic do odbierania. Dorośnij Joe. Twoje zachowanie w stosunku do kobiet jest infantylne i śmieszne. A teraz zejdź mi z drogi.
• Co powiedziałeś?! - Joe wyraźnie nie panował nad sobą.
• To, co słyszałeś. I przymknij się wreszcie. Może nie zauważyłeś, ale wszyscy śpią.
• Z wyjątkiem ciebie. Przyznaj się rozmyślałeś o niej?
• Ty naprawdę jesteś pijany. Pijany, albo umysłowo chory – rzekł z pełnym wyższości uśmieszkiem Adam.
• Ty sukinsynu! - wrzasnął rozzłoszczony Joe i uderzył pięścią Adama, rozcinając mu dolną wargę. Ból wziął górę na początkowym zaskoczeniem i Adam oddał bratu. Szybki, mocny cios wyprowadzony od dołu dosięgnął brody Josepha. Głowa mężczyzny odskoczyła do tyłu, ale nie upadł. Cofnął się o dwa może trzy kroki, aby ponownie zaatakować. Tym razem Adam wiedział, czego oczekiwać i gdy Joe zadał cios zrobił unik. Siła z jaką zamachnął się Joseph zwaliła go z nóg. Zaraz jednak zerwał się i przypuścił na brata kolejny atak. Jego pięść wylądowała na brodzie Adama, który nie pozostał mu dłużny. Nie wiadomo, czym skończyłaby się ta bójka, gdyby nie otrzeźwił ich ostry głos ojca:
• Co tu się, u licha, dzieje?! Czy wy postradaliście rozum?! Adam, o co poszło?!
• Spytaj swojego beniaminka – odparł mężczyzna ciężko dysząc i ocierając usta z krwi.
• Joe?! – Ben stanął na wprost syna.
• To sprawa między mną a Adamem.
• Nie, jeśli budzicie cały dom. Słucham, co mi masz do powiedzenia.
• Adam mnie zdenerwował i nie wytrzymałem.
• Nie pierwszy raz, ale to nie powód, żeby się bić. Czy wy macie po piętnaście lat? - spytał retorycznie Ben. - Zapomnieliście, że w domu jest dziecko.
• Tato, poniosło ich, ale czy warto to teraz roztrząsać? - zapytał ugodowo Hoss, który podobnie, jak Ben zjawił się na odgłos toczonej walki.
• Masz rację. Zabierz mi tego gagatka sprzed oczu i przyłóż mu stek na to puchnące oko.
• Szkoda dobrego mięsa. Wystarczy zimny kompres. – Stwierdził Hoss i dodał: - chodź braciszku, opatrzę ci rany, choć na wiele i tak ci to nie pomoże. Śliwę masz, jak się patrzy.
• Hoss nie mędrkuj. Zaprowadź, go do kuchni. Jeszcze tego by brakowało, żeby Matthew się obudził i was zobaczył – rzekł wciąż wściekły Ben.
• Ale ja nie śpię, dziadziu – rzekł Matt stojący u szczytu schodów i z ciekawością przypatrując się mężczyznom.
• No, pięknie. – Jęknął Ben i spojrzawszy na synów zapytał: - zadowoleni?
• Synku, dlaczego wstałeś? – spytał Adam zdając sobie sprawę, że zadał najgłupsze pytanie, jakie mógł. Niestety w tej sytuacji nic lepszego nie przyszło mu do głowy.
• Jak to dlaczego? - Matt zrobił zdziwioną minę – przecież wszyscy wstali.
• No, tak, ale teraz możesz już iść do łóżka – rzekł Adam.
• Tato, a dlaczego biłeś się ze stryjkiem?
• Matti, jest bardzo późno. To nie czas na takie rozmowy. Chodź, odprowadzę cię do pokoju.
• Dobrze, ale nieźle przywaliłeś stryjkowi. Ma dużą śliwę – stwierdził chłopiec.
• Matthew – Adam spojrzał srogo na syna.
• No, co, przecież stryjcio Hoss tak powiedział.
• Do łóżka, ale już – rzekł Adam i mimo całej sytuacji z trudem powstrzymywał rozbawienie.
***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 11:44, 12 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Na tylnym siedzeniu drzemał Matthew, a ona siedziała z przodu obok Adama. Gdy niechcący dotknął jej uda swoim poczuła, jak przeszył ją nagły dreszcz. Odsunęła się od niego mając nadzieję, że nie zauważył jej reakcji.
• Zmęczona? - spytał.
• Trochę. Pannie LaMarr nie zamykały się usta. Bardzo przejęła się pana „przygodą”.
• Była po prostu miła – odparł wzruszając ramionami Adam.
• Mnie to wyglądało na flirt. Mały Joe nie był z tego powodu szczęśliwy – stwierdziła Holly. |
Ciekawe spostrzeżenia, i trafione i ten dreszczyk emocji i niezadowolenie Małego Joe
Cytat: | • Cóż, zainteresowanie Valerie pana osobą, aż biło po oczach.
• Czyżbym słyszał w pani głosie odrobinę zazdrości?
• Proszę sobie nie pochlebiać – odparła obojętnym tonem.
• Zazdrość to ludzkie uczucie – zauważył Adam.
• Ma pan rację, ale ja nie mam o kogo być zazdrosną.
• To jeszcze może się zmienić – odparł z dziwnym wyrazem twarzy. |
Wydaje mi się, że i spostrzeżenie Adama (to o zazdrości) było "trafione"
Cytat: | • Tato, a Holly zje z nami?
• A może zamiast mnie, wypadałoby zapytać o to pannę McCulligen?
• Holly - Matthew położył rączkę na ramieniu dziewczyny – zjesz z nami obiad?
• Matti, skarbie bardzo bym chciała, ale może innym razem. Jestem bardzo zmęczona, a poza tym ciocia Emily i wujek Ralph czekają na mnie. Nie mogę ich zawiść. Rozumiesz mnie?
• Tak – chłopczyk kiwnął głową i posmutniał.
• Ale wiesz, co? Może umówimy się na przyszłą niedzielę i ty, i twój tata przyjdziecie do nas na obiad? – rzekła Holly, której zrobiło się szkoda chłopca.
• To byłoby wspaniale! - wykrzyknął Matt. - Tato, tato, pójdziemy do Holly, prawda?!
• Nie odmawia się zaproszeniu tak pięknej panny – rzekł Adam. |
Matt zawsze czujny
Cytat: | Gdy stawiał ją na ziemi oparła się o jego tors. Przytrzymał ją i wtedy poczuła, jak policzek mężczyzny dotyka jej policzka, a jego oddech owiewa jej szyję. Zalała ją fala gorąca. Na chwilę odjęło jej mowę i poczuła się zdezorientowana. Trwało to tylko chwilę, ale wystarczająco długo, żeby to zmieszanie dostrzegł i on. Nie powiedział nic, tylko odsunął się od niej i podał jej dłoń. Przyjęła ją. |
Powoli przyzwyczajają się do siebie, a raczej do zmienionej relacji między nimi. Nie jest to łatwe
Cytat: | • Proszę zobaczyć – Adam wskazał na podnóże pagórka, gdzie Matthew zrywał polne kwiatki.
• Myśli pan, że to dla mnie?
• Przecież nie dla mnie – Adam mimo woli parsknął śmiechem. Zaraz jednak spoważniał i powiedział: - to samo robił dla swojej mamy.
Holly poczuła nagłe wzruszenie. Łzy napłynęły jej do oczu. Przypomniała sobie, jak Matthew prosił ją, żeby została jego mamą i teraz patrząc na chłopczyka zbierającego dla niej kwiaty, zrozumiała, że on na swój dziecięcy sposób po prostu o nią walczył. |
Tak, Matt instynktownie robi ... to, co może mu pomóc
Cytat: | • Tato, myślisz, że Holly spodobały się kwiatki, które jej dałem? - spytał Matthew, gdy wieczorem Adam układał go do snu.
• Jest pewien, że tak – odparł mężczyzna ... |
Jasne, że się podobały
Cytat: | • Długo nic nie mówiła.
• Może była trochę zaskoczona twoim prezentem. Nie zawsze mali chłopcy dają pięknym dziewczynom równie piękne bukiety kwiatów.
• To znaczy, że uważasz Holly za piękną.
• Owszem. Jest ładna – przyznał Adam.
• Jesteś pewien? - spytał z powagą Matt.
• Jestem. |
W tej kwestii obaj są zgodni
Cytat: | • To ożeń się z nią.
• Co takiego?! - zdumiał się Adam.
• Ożeń się z Holly. Będziesz miał żonę, a ja mamę.
• Ale synku… to nie takie proste, jakby ci się wydawało – Adam z trudem przełknął ślinę.
• A, co w tym trudnego? - Matti wzruszył ramionami. |
Jasne, co w tym trudnego? Doskonały pomysł
Cytat: | - Ja już zapytałem Holly.
• Czy zostanie moją żoną?! - spytał przerażony Adam.
• Nie. O to musisz sam zapytać. Ja tylko poprosiłem, żeby Holly została moją mamą.
• I, co? Zgodziła się?
• Jeszcze nie, ale pracuję na tym – odparł z powagą Matt.
• Dobrze wiedzieć – stwierdził Adam. - W porządku mój mądralo. Śpij już. |
Dlaczego Adam tak się przeraził? Przecież Matt miałby mamę, Adam żonę, Ben synową i nadzieję na kolejne wnuki - czyli wszyscy byliby szczęśliwi
Cytat: | Nieoczekiwana i zupełnie zaskakująca, a jakże miła bliskość z Holly zamąciła mu w głowie. O niczym innym nie potrafił myśleć, tylko o jej włosach, oczach i aksamitnej skórze o zapachu delikatnych róż. Gdy po południu wracali z Virginia City miał wielką ochotę wziąć ją w ramiona. Tylko obecność Matta powstrzymała go od tego szaleństwa. Wiedział jednak, że i ona ma podobne odczucia. |
A to ciekawe! I chciałby i boi się
Cytat: | Najdziwniejsze, że o ile nocą w jaskini dał się ponieść czystemu instynktowi, o tyle z każdą godziną, po prostu do niej tęsknił. Było to dla niego zaskakujące i zupełnie niewytłumaczalne. Przecież nie kochał jej. Nawet zbytnio nie lubił, choć musiał przyznać, że jak nie pyskuje to jest całkiem znośna i ładna. Naprawdę ładna. |
Ale się bidulek pogubił
Cytat: | Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego synek tak szybko zapomniał o swojej mamie, obdarzając, bądź co bądź, obcą kobietę tak wielkim zaufaniem i dziecięcą miłością. Potem jednak zrozumiał, że Matti w ten właśnie sposób bronił się przed dojmującą tęsknotą. Może i on powinien wziąć przykład z syna i zacząć żyć na nowo. |
Chyba to jest najlepszy sposób, aby znów żyć normalnie
Cytat: | Po prostu nie mogę spać – odparł spokojnie Adam.
• Po tym, jak flirtowałeś z moją dziewczyną, to wcale się nie dziwię – wycedził przez zęby Joe.
• Chyba za dużo wypiłeś, braciszku.
• Owszem sporo wypiłem, ale nie jestem pijany. I wiem, co widziałem.
• A, co takiego widziałeś? - Adam westchnął z irytacją.
• Robiłeś wszystko, żeby skupić całe zainteresowanie Valerie na sobie – wypalił Joe. |
Scena zazdrości wywołana przez Małego Joe
Cytat: | • Tak łatwo się nie wyłgasz. Myślisz, że to mi wystarczy? Przez ciebie straciłem dziewczynę, którą kocham.
• Joe, daj spokój. Valerie mnie nie interesuje. A skoro, jak rozumiem, ona ciebie odrzuciła, to znaczy, że nie przypadłeś jej do gustu. Cóż, powinieneś z tym się pogodzić. Im szybciej tym lepiej.
• Wiesz, dlaczego ona mnie nie chce? - Joe zagrodził bratu drogę.
• Nie interesuje mnie to.
• Ona chce ciebie. Powiedziała mi, że mnie lubi, ale w tobie jest zakochana. |
Biedny Joekolejna wybranka, która woli jego starszego brata
Cytat: | Dorośnij Joe. Twoje zachowanie w stosunku do kobiet jest infantylne i śmieszne. A teraz zejdź mi z drogi.
• Co powiedziałeś?! - Joe wyraźnie nie panował nad sobą.
• To, co słyszałeś. I przymknij się wreszcie. Może nie zauważyłeś, ale wszyscy śpią.
• Z wyjątkiem ciebie. Przyznaj się rozmyślałeś o niej?
• Ty naprawdę jesteś pijany. Pijany, albo umysłowo chory – rzekł z pełnym wyższości uśmieszkiem Adam. |
Cóż, Adam jednak "leje oliwę na ogień", czyli jego tekst raczej rozwścieczy, niż uspokoi rozżalonego braciszka
Cytat: | • Ty sukinsynu! - wrzasnął rozzłoszczony Joe i uderzył pięścią Adama, rozcinając mu dolną wargę. Ból wziął górę na początkowym zaskoczeniem i Adam oddał bratu. Szybki, mocny cios wyprowadzony od dołu dosięgnął brody Josepha. Głowa mężczyzny odskoczyła do tyłu, ale nie upadł. Cofnął się o dwa może trzy kroki, aby ponownie zaatakować. Tym razem Adam wiedział, czego oczekiwać i gdy Joe zadał cios zrobił unik. Siła z jaką zamachnął się Joseph zwaliła go z nóg. Zaraz jednak zerwał się i przypuścił na brata kolejny atak. Jego pięść wylądowała na brodzie Adama, który nie pozostał mu dłużny. Nie wiadomo, czym skończyłaby się ta bójka, gdyby nie otrzeźwił ich ostry głos ojca:
• Co tu się, u licha, dzieje?! Czy wy postradaliście rozum?! Adam, o co poszło?! |
Co tak zadziwiło Bena? Przecież bracia często się bili
Cytat: | Jeszcze tego by brakowało, żeby Matthew się obudził i was zobaczył – rzekł wciąż wściekły Ben.
• Ale ja nie śpię, dziadziu – rzekł Matt stojący u szczytu schodów i z ciekawością przypatrując się mężczyznom.
• No, pięknie. – Jęknął Ben i spojrzawszy na synów zapytał: - zadowoleni?
• Synku, dlaczego wstałeś? – spytał Adam zdając sobie sprawę, że zadał najgłupsze pytanie, jakie mógł. Niestety w tej sytuacji nic lepszego nie przyszło mu do głowy.
• Jak to dlaczego? - Matt zrobił zdziwioną minę – przecież wszyscy wstali. |
Fakt, pytanie było głupie ... ale o co innego mógłby zapytać Adam w tej sytuacji?
Kolejna część, bardzo emocjonująca. Holly i Adam chyba dochodzą do przekonania, że jednak coś pozostało w nich po "epizodzie" w jaskini. Może nie są jeszcze pewni swoich uczuć, ale są na najlepszej drodze do ich rozpoznania. Myślę, że odrobina zazdrości o Valerie lub przystojnego detektywa może im pomóc. Jak wiemy, jeśli ktoś interesuje się kimś, co do którego nie jesteśmy pewni, że i my się nim interesujemy, to ... nasze zainteresowanie wyraźnie zwyżkuje Mały Joe jak zwykle rozżalony odrzuceniem przez wybrankę, w dodatku dama (chwilowa) jego serca oświadczyła mu, że jest zakochana w jego bracie. To powód do upicia się z rozpaczy oraz próby obicia dzioba wybrańcowi jego damy. Kuracja wybrana przez Joe przynosi jedynie chwilową ulgę. Serca damy mu nie wróci, a i starszy brat nie dość, że nie da sobie obić facjaty, to i sam nieźle potrafi przyłożyć. Cóż, Joe zostało podbite oko ... li i jedynie, do tego nieodzowna pedagogiczna pogadanka tatusia. Na drugi dzień, żeby słowa seniora lepiej dotarły. Czy będą skuteczne? Nie sądzę. Joe słucha, potakuje, obiecuje poprawę i ... wraca do starych przyzwyczajeń i nowych podbojów sercowych Zobaczymy, jak dalej sprawy się potoczą. Bracia zapewne po jakimś czasie pogodzą się. Do następnej kłótni oczywiście. Czy Holly i Adam dojdą do porozumienia? Możliwe, że dojdą, ale nie wiem, czy w najbliższym czasie, choć sam Matthew nad tym usilnie pracuje. Czekam na rozwinięcie opowieści i dalsze wydarzenia w Ponderosie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 10 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 17:11, 12 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Joe na pewno będzie boczył się na Adama. Będzie też pielęgnował swój żal do całego świata. Z czasem zapewne mu przejdzie.
Adam, podobnie, jak Holly jest zdezorientowany i nieco oszołomiony tym co się stało. Na pewno Holly go intryguje, a po tym, co się stało zobaczył w niej prawdziwą kobietę, a nie tylko pyskatego szczeniaka
Dziękuję bardzo za obszerny i bardzo interesujący komentarz. Biorę się za pisanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 11:19, 18 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|