Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dziewczyna z Georgii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 55, 56, 57  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:42, 04 Lis 2020    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:33, 05 Lis 2020    Temat postu:

Fragment miał być obszerniejszy, ale wklejam to, co mam, czyli pierwszą część śniadania na trawie. Mruga Tak prawdę mówiąc niewiele się dzieje, ale to taka cisza przed burzą...

***

Słońce było już wysoko na niebie, gdy skończyli śniadanie. Uszczęśliwiony Matthew zbierał kwiaty dla Holly. Łąka, która tak bardzo spodobała się dziewczynie, wydała się jej jeszcze piękniejsza niż poprzednio. Niczym wielki, miękki dywan spływała łagodnie na skraj lasu, gdzie rosła stara sosna, której jeden z konarów był uschnięty. Stamtąd właśnie dało się słyszeć ostry, metaliczny, dzwoniący dźwięk.
• Co to za hałas? - spytała zaintrygowana Holly.
• To tylko lasówka*) - odparł Adam. - Taki szary, niepozorny ptaszek, ale niezwykle hałaśliwy.
• Faktycznie. Śpiewa donośnie.
• Chce zwabić samiczkę. To pora ich lęgów.
• Znasz się na ptakach?
• Tyle o ile. Lasówek tu pełno. Lubią lasy i zarośla nad rzeką lub strumieniem – odparł Adam. - Popatrz tam w prawo. Widzisz strumyk?
• Tak. Dziwne, że wcześniej go nie zauważyłam. Sugerujesz, że one tam mają swoje gniazda?
• Owszem.
• To niemożliwe – Holly pokręciła z niedowierzaniem głową. - W trawie? Ptaki budują gniazda na drzewach.
• Nie zawsze. Lasówki budują je na ziemi pod liśćmi, albo pod kępą trawy. Na pierwszy rzut oka ich gniazda wcale gniazd nie przypominają. To raczej taka mała plątanina trawy, mchu i kory, ale jakbyś uważnie się przyjrzała to na pewno znalazłabyś ich gniazdo.
• Aż nieprawdopodobne, że budują je na ziemi – zauważyła Holly. - Wiesz dlaczego tak robią?
• Nie mam pojęcia, ale widocznie mają ku temu powód.
• Nie sądzisz, że to dziwne? Dziwne i zdaje się, niebezpieczne dla piskląt.
• Sądzisz, że lasówki narażają w ten sposób swoje młode?
• Czy ja wiem? - Holly wzruszyła ramionami. – Może chodzi o to, żeby przetrwały te najsilniejsze. W każdym razie ich zachowanie jest, jak dla mnie jakieś dziwne.
• Dziwne? My, ludzie też często zachowujemy się w sposób niewytłumaczalny - odparł Adam.
• Co masz na myśli? - spojrzała na niego osłaniając dłonią oczy przed słońcem.
• Tylko to, że nie wszystko można wyjaśnić w sposób racjonalny.
• Co na przykład?
• A choćby miłość – rzekł Adam przyglądając się synkowi zrywającemu kwiaty. Holly podążyła za jego spojrzeniem i uśmiechnąwszy się powiedziała:
• Masz rację. Nie sposób powiedzieć za co kocha się drugiego człowieka. To przychodzi i już.
• Owszem. Przychodzi i już.
• Tak był z twoją żoną, prawda? - spytała cicho Holly. Adam skinął tylko głową i posmutniał. Przez jakiś czas milczeli, pogrążeni w swoich myślach. Wreszcie dziewczyna powiedziała:
• Przepraszam, nie chciałam przywoływać smutnych wspomnień.
• Nic się nie stało – zapewnił Adam kładąc swoją dłoń na dłoni Holly. Uśmiechnąwszy się do niej powiedział: - piękny dzień dziś mamy.
• To prawda – przyznała Holly i z ulgą odetchnęła, bowiem była przekonana, że Adam wziął jej za złe wzmiankę o zmarłej żonie. Tymczasem on nie przestając się uśmiechać i wciąż trzymając jej dłoń w swojej mówił:
• Tak, piękny i szczególny. Szczególny dla ciebie.
• Słucham? - Holly wyrwała rękę z uścisku Adama.
• Masz dzisiaj urodziny - odparł.
• Ciocia Emily – rzekła ciężko westchnąwszy dziewczyna. - A tak ją prosiłam o dyskrecję.
• To nie Emily – Adam przecząco pokręcił głową.
• To kto?
• Matthew usłyszał waszą rozmowę.
• Pięknie! Kto jeszcze wie?
• Tylko Matt i ja.
• I niech tak pozostanie – rzekła Holly.
• Będzie tak, jak sobie życzysz – odparł Adam. – Powiedz mi tylko, dlaczego nie chcesz obchodzić urodzin?
• Bo bardzo źle mi się kojarzą. Nie pytaj dlaczego.
• Dobrze. W każdym razie życzę ci, żebyś kiedyś mogła świętować ten dzień, tak jak powinno świętować się dzień urodzin.
• Dnia urodzin w ogóle nie powinno się obchodzić.
• Nie zgodzę się z tobą. Taki dzień powinno się celebrować. To jednak radosne święto.
• Zależy dla kogo. Dla mnie to nie jest powód do radości – rzekła Holly.
• A gdyby ktoś to zmienił? - spytał Adam i zupełnie nieoczekiwanie pochylił się nad dziewczyną i najpierw, jakby mimochodem musnął wargami jej usta, a potem pocałował ją w policzek.
• Nie powinniśmy – Holly wydusiła z siebie lekko schrypniętym głosem, czując jak robi się jej gorąco.
• To był tylko przyjacielski pocałunek. Nic więcej – Adam spojrzał jej prosto w oczy i Holly zrozumiała, że prawda było zupełnie inna. Chciała zarzucić mu kłamstwo, ale właśnie podbiegł do nich Matt i podając jej bukiet polnych kwiatów powiedział:
• Te kwiatki to z okazji twoich urodzin. Wiem, że to tajemnica, ale nikomu nie powiem. Tata też nie powie. Obiecał mi. Holly… bardzo… bardzo ciebie lubię – rzekł Matthew i przytulił się mocno do dziewczyny. Ona, czując nagłe wzruszenie, przymknęła oczy i tuląc go do siebie wyszeptała:
• Ja też bardzo ciebie lubię. Jesteś wspaniałym chłopcem i pamiętaj: nigdy się nie zmieniaj.
• Postaram się, ale to może być trudne – odparł Matt, gdy Holly wypuściła go ze swych objęć.
• A to dlaczego? - spytała zaciekawiona.
• No, bo ja rosnę i będę się zmieniał.
• Słuszna uwaga, ale mnie chodziło o coś innego.
• A, o co?
• Żebyś – położył dłoń na piersi dziecka – tu w serduszku, zawsze był takim dobrym, miłym i ufnym chłopcem, a potem, gdy dorośniesz, mężczyzną. Obiecasz mi to?
• Tak. Obiecuję! - wykrzyknął Matt i znowu przytulił się do Holly, a ona uśmiechnąwszy się powiedziała:
• To najpiękniejszy prezent, jaki w życiu dostałam.

***

_________________________________________________________
*) Lasówka wirginijska – gatunek małego ptaka z rodziny lasówek. Jest gatunkiem wędrownym. Gniazduje w południowo-zachodnich stanach USA, od południowego Idaho i Wyoming na południe przez Kalifornię, Nevadę, Utah po Arizonę, Nowy Meksyk i południowo-wschodni Teksas. Migruje do zachodniego i południowego Meksyku. Środowiskiem życia gatunku są w większości lasy sosnowo-jałowcowe i zarośla nad brzegami rzek czy strumieni. Oprócz tego można w porze lęgów napotkać je w porośniętych dębami wąwozach, na zakrzewionych stokach. Ptaki przybywają na tereny lęgowe w kwietniu i wczesnym majem. Samce zaczynają wówczas śpiewać z wyeksponowanego miejsca – martwego konaru. Utworzone pary rozpoczynają lęgi na początku czerwca. Gniazdo znajduje się na ziemi, ukryte w ściółce, pod kępą traw lub liśćmi w zakrzewieniu. Prawdopodobnie buduje je samica. Ma ono formę niechlujnego kubeczka z trawy, kory, korzeni i mchu, zaś wyściółkę stanowi sierść i mchy. W zniesieniu 3-5 jaj, przeważnie 4. Przypuszczalnie wysiaduje samica, dokładny okres inkubacji i losy młodych po wykluciu są nieznane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:08, 05 Lis 2020    Temat postu:

Cytat:
• Tak, piękny i szczególny. Szczególny dla ciebie.
• Słucham? - Holly wyrwała rękę z uścisku Adama.
• Masz dzisiaj urodziny - odparł.

I wydało się ... chociaż może i dobrze, że Adam jej nie okłamuje, że nic nie wie o urodzinach, skoro wie
Cytat:
• Matthew usłyszał waszą rozmowę.
• Pięknie! Kto jeszcze wie?
• Tylko Matt i ja.
• I niech tak pozostanie – rzekła Holly.
• Będzie tak, jak sobie życzysz – odparł Adam. – Powiedz mi tylko, dlaczego nie chcesz obchodzić urodzin?

A dlaczego ona tak ukrywa datę urodzin?
Cytat:
• A gdyby ktoś to zmienił? - spytał Adam i zupełnie nieoczekiwanie pochylił się nad dziewczyną i najpierw, jakby mimochodem musnął wargami jej usta, a potem pocałował ją w policzek.
• Nie powinniśmy – Holly wydusiła z siebie lekko schrypniętym głosem, czując jak robi się jej gorąco.
• To był tylko przyjacielski pocałunek. Nic więcej – Adam spojrzał jej prosto w oczy i Holly zrozumiała, że prawda było zupełnie inna.

Zdecydowanie, to nie był przyjacielski pocałunek, li i jedynie
Cytat:
...podbiegł do nich Matt i podając jej bukiet polnych kwiatów powiedział:
• Te kwiatki to z okazji twoich urodzin. Wiem, że to tajemnica, ale nikomu nie powiem. Tata też nie powie. Obiecał mi. Holly… bardzo… bardzo ciebie lubię – rzekł Matthew i przytulił się mocno do dziewczyny. Ona, czując nagłe wzruszenie, przymknęła oczy i tuląc go do siebie wyszeptała:
• Ja też bardzo ciebie lubię.

Uroczy gest Matta

Istotnie krótki fragment, akcji również w nim nie ma, ale za to pełen ciepła, sympatii i może rodzącego i rozwijającego się uczucia między Holly i Adamem. Kibicuje im Matti, który uwielbia Holly od pierwszego z nią spotkania. Zupełnie inaczej niż Adam, który ... raczej kiepsko wspomina pierwsze spotkanie z dziewczyną Very Happy W każdym razie, na razie Very Happy wszystko zmierza ku pozytywnemu rozwiązaniu, chociaż ... gdzieś tam daleko, w tle czyhają Goldblumowie i być może zdeterminowana Valerie? Zobaczymy, jak autorka rozwinie te wątki. Niecierpliwie czekam na wieści


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:52, 05 Lis 2020    Temat postu:

Dziękuję za komentarz. Masz rację, Ewelino, uczucie pomiędzy Adasiem a Holly zaczyna się tlić. Czy buchnie płomieniem, to się okaże. Mruga Na razie opowiadanie przegrywa z dzierganiem, Laughing

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 23:52, 05 Lis 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:03, 09 Lis 2020    Temat postu:

Dziś opowiadanie wygrało z dzierganiem. Mruga

***

W jednym z trzech najlepszych apartamentów International Hotel zegar stojący na kominku wybił właśnie godzinę jedenastą przed południem. Richard LaMarr, nowy dyrektor banku w Virginia City siedział w fotelu i po raz kolejny analizował raport swojego poprzednika. Wszystko wskazywało, że bank był w dobrej kondycji. To mogło tylko cieszyć. LaMarr, prawdę mówiąc, liczył, że nowa posada pozwoli mu odpocząć po wielu latach ciężkiej pracy. Gdy zaproponowano mu wyjazd do Virginia City długo się nie namyślał. Wysoka pensja, duży dom za miastem, a przede wszystkim spokój, to było to, o czym marzył od jakiegoś już czasu. Co prawda sen z powiek spędzała mu zbliżająca się wizyta pewnego człowieka, której wolałby uniknąć, ale cóż, długi sprzed lat trzeba spłacać. LaMarr był szczerze zaskoczony, gdy któregoś dnia otrzymał list z nietypową prośbą, jednak zerknąwszy na nazwisko nadawcy zrozumiał wszystko. Stary Goldblum odezwał się i oczekiwał rewanżu. LaMarr westchnął ciężko. Wiedział, że nie ma wyjścia. Jeśli jego tajemnica sprzed lat ujrzałby światło dzienne byłby skończony. Ciche pukanie do drzwi wyrwało go z rozmyślań.
• Proszę – powiedział, przybierając pogodny wraz twarzy. Ujrzawszy w progu córkę, uśmiechnął się ciepło. - A to, ty Valerie. Czy coś się stało?
• Nie, papo – odparła dziewczyna – tylko maman przypomina, że już po jedenastej i powinniśmy szykować się do kościoła. Obawia się, że możemy się spóźnić.
• To raczej niemożliwe. Tu wszędzie jest blisko. Zresztą pod hotelem czeka już na nas powóz. Powiedz swojej matce, że za pół godziny wychodzimy.
• Oczywiście – Valerie skinęła głową i zerknąwszy na dokumenty leżące na kolanach ojca z troską rzekła: - przepracowujesz się, papo.
• Skarbie, przecież wiesz, że zarządzanie bankiem to nie przelewki.
• Owszem, wiem. Ale martwię się twoim zdrowiem. Musisz odpocząć – rzekła Valerie. - Dokumenty przecież mogą poczekać, prawda?
• To miłe, że tak martwisz się o mnie. – Odparł pan LaMarr i odłożywszy papiery na stolik kawowy dodał: - masz rację, przyda mi się odpoczynek. Na dzisiaj koniec z pracą.
• Papo?
• Słucham.
• Jak długo będziemy tu mieszkać?
• Tyle ile trzeba. Już to mówiłem. Dlaczego pytasz?
• Słyszałam, że nasz dom gotowy jest już do zamieszkania.
• Niezupełnie. Jeszcze parę rzeczy zostało do wykonania. Poza tym trzeba zatrudnić służbę, a wiesz, jak trudno o dobrych pracowników.
• Maman już się tym zajęła. Powiedziała, że choćby jutro moglibyśmy przenieść się do naszego domu. Tyle tylko, że nadal tam są jacyś robotnicy.
• Mówiłem ci, że nie wszystko jest zrobione, jak należy. Twoja matka, jak zwykle przesadza. - Pan LaMarr machnął lekceważąco dłonią, po czym zerknąwszy na córkę łagodnie spytał: - naprawdę, tak ci źle w tym hotelu? Trzyma całkiem wysoki poziom. Pokoje, które zajmujemy mają wszystko, co potrzebne do życia na najwyższym poziomie.
• To prawda – przyznała Valerie – ale nasz dom ma ogromny ogród, do którego w każdej chwili można wyjść, a tu zbyt wielu atrakcji nie ma. Chyba, że za atrakcję uznamy awanturujących się wieczorami kowboi i górników z pobliskich kopalń.
• Moja słodka Valerie – zaczął protekcjonalnym tonem pan LaMarr – już niedługo będziesz mogła cieszyć się tym swoim ogrodem, tymi kwiatkami, rabatkami, i tym wszystkim, co każesz zasadzić. Doprawdy nie wiem skąd u ciebie takie zamiłowanie do ogrodnictwa?
• Po twojej matce, a mojej babci – wtrąciła Valerie.
• Tak, tak. Moja matka zawsze była ekscentryczką.
• Papo, odbiegasz od tematu. Maman powiedziała mi, że spodziewasz się wizyty kogoś ważnego, dlatego nie możemy wprowadzić się do naszego domu.
• Twoja maman jest bardzo gadatliwa – stwierdził pan LaMarr.
• Czyli to prawda. - Valerie pokiwała z dezaprobatą głową. - Nie rozumiem tylko jednego, skoro ten hotel jest dobry dla nas, to dlaczego nie może być dobry dla twojego tajemniczego gościa.
• Dziecko, to tylko interesy. Nie pojmiesz tego.
• Papo, nie jestem już dzieckiem i widzę, jak bardzo denerwuje cię ta wizyta. Kim jest ten człowiek?
• To ktoś z mojej przeszłość.
• Tego się domyśliłam. Papo…
• Jesteś bardziej wścibska niż twoja matka. No, dobrze, powiem ci. Byłem młodym, początkującym bankierem. Szybko piąłem się w górę. Czego bym się nie dotknął, to zmieniało się w sukces. Mówiono, że mam wrodzony talent do robienia pieniędzy. Uwierzyłem. Szczęście mi dopisywało, ale do czasu. Popełniłem poważny błąd. Wszyscy się ode mnie odwrócili. Groziło mi więzienie i niesława. Tylko jeden człowiek stanął w mojej obronie. Jemu zawdzięczam, to kim jestem dzisiaj.
• I to jest właśnie twój gość?
• Owszem.
• Nadal jednak nie rozumiem dlaczego nie może zamieszkać w hotelu?
• Nie pozwala mu na to jego religia.
• Czyżby był…
• Tak, jest Żydem i to ortodoksyjnym. Wiesz, co to znaczy „koszerność”?
• Oczywiście, że wiem.
• To powinnaś zrozumieć, dlaczego mój gość nie może zamieszkać w hotelu. W naszym domu będzie dwa, góra trzy dni.
• Przyjedzie w interesach? Kiedy?
• Za dziesięć dni i nie w interesach, a w sprawach prywatnych. Podobno tu niedaleko ma wnuka, z którym chce się spotkać.
• Podobno? Nie wiesz, kim jest ten chłopiec?
• Nie i nie chcę wiedzieć.
• Papo, czy to wiąże się ze złamaniem prawa? - spytała drżącym głosem Valerie.
• Mam nadzieję, że nie – odparł pan LaMarr i ciężko westchnął.
• A maman? Czy ona wie, o tym, co przed chwilą mi powiedziałeś?
• Wie, tylko, że odwiedzi nas niezwykle wymagający gość, który nie życzy sobie spotkań towarzyskich.
• A może po prostu chce uniknąć rozgłosu? Może jego intencje nie są czyste i dlatego chce swój przyjazd utrzymać w tajemnicy.
• Valerie, za daleko się posuwasz – ostrzegł pan LaMarr. - Temu człowiekowi bardzo dużo zawdzięczam i nie pozwolę, żeby moja córka snuła takie insynuację.
• Ależ, papo…
• Koniec rozmowy. I tak powiedziałem zbyt dużo. Nie muszę ci chyba mówić, że to, co usłyszałaś, jest przeznaczone tylko dla ciebie. Pamiętaj, nie zawiedź mnie – rzekł pan LaMarr wstając z fotela.
• Nie musiałeś tego mówić, papo. Nie jestem idiotką – odparła, dotknięta do żywego, Valerie.
• Przepraszam, córeczko. Nie chciałem cię urazić. A teraz proszę, idź już do matki i powiedz jej, że za kwadrans ruszamy. A i jeszcze jedno, nie zrażaj do siebie Josepha Cartwrighta. To porządny, młody człowiek. Jego rodzina jest tu bardzo szanowana. A do tego Cartwrightowie to jedni z najlepszych klientów naszego banku.
• Naszego? - Valerie zdziwiona spojrzała na ojca – chyba twojego, papo.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:55, 09 Lis 2020    Temat postu:

Cytat:
Richard LaMarr, nowy dyrektor banku w Virginia City siedział w fotelu i po raz kolejny analizował raport swojego poprzednika. Wszystko wskazywało, że bank był w dobrej kondycji. To mogło tylko cieszyć. LaMarr, prawdę mówiąc, liczył, że nowa posada pozwoli mu odpocząć po wielu latach ciężkiej pracy. Gdy zaproponowano mu wyjazd do Virginia City długo się nie namyślał. Wysoka pensja, duży dom za miastem, a przede wszystkim spokój, to było to, o czym marzył od jakiegoś już czasu.

Marzenia się spełniają ... być może
Cytat:
...sen z powiek spędzała mu zbliżająca się wizyta pewnego człowieka, której wolałby uniknąć, ale cóż, długi sprzed lat trzeba spłacać. LaMarr był szczerze zaskoczony, gdy któregoś dnia otrzymał list z nietypową prośbą, jednak zerknąwszy na nazwisko nadawcy zrozumiał wszystko. Stary Goldblum odezwał się i oczekiwał rewanżu. LaMarr westchnął ciężko. Wiedział, że nie ma wyjścia. Jeśli jego tajemnica sprzed lat ujrzałby światło dzienne byłby skończony.

Jakaś tajemnica z przeszłości?
Cytat:
• Moja słodka Valerie – zaczął protekcjonalnym tonem pan LaMarr – już niedługo będziesz mogła cieszyć się tym swoim ogrodem, tymi kwiatkami, rabatkami, i tym wszystkim, co każesz zasadzić. Doprawdy nie wiem skąd u ciebie takie zamiłowanie do ogrodnictwa?
• Po twojej matce, a mojej babci – wtrąciła Valerie.
• Tak, tak. Moja matka zawsze była ekscentryczką.

A cóż w tym ekscentrycznego? Ogrodnictwo to fajne hobby!
Cytat:
Maman powiedziała mi, że spodziewasz się wizyty kogoś ważnego, dlatego nie możemy wprowadzić się do naszego domu.
• Twoja maman jest bardzo gadatliwa – stwierdził pan LaMarr.
• Czyli to prawda. - Valerie pokiwała z dezaprobatą głową. - Nie rozumiem tylko jednego, skoro ten hotel jest dobry dla nas, to dlaczego nie może być dobry dla twojego tajemniczego gościa.

No właśnie! Dlaczego?
Cytat:
Byłem młodym, początkującym bankierem. Szybko piąłem się w górę. Czego bym się nie dotknął, to zmieniało się w sukces. Mówiono, że mam wrodzony talent do robienia pieniędzy. Uwierzyłem. Szczęście mi dopisywało, ale do czasu. Popełniłem poważny błąd. Wszyscy się ode mnie odwrócili. Groziło mi więzienie i niesława. Tylko jeden człowiek stanął w mojej obronie. Jemu zawdzięczam, to kim jestem dzisiaj.
• I to jest właśnie twój gość?

Jeśli to dobry człowiek, który mu bezinteresownie pomógł, to dlaczego tak się denerwuje?
Cytat:
• Nadal jednak nie rozumiem dlaczego nie może zamieszkać w hotelu?
• Nie pozwala mu na to jego religia.
• Czyżby był…
• Tak, jest Żydem i to ortodoksyjnym. Wiesz, co to znaczy „koszerność”?
• Oczywiście, że wiem.
• To powinnaś zrozumieć, dlaczego mój gość nie może zamieszkać w hotelu. W naszym domu będzie dwa, góra trzy dni.

Czyżby pan Goldblum? Jemu z pewnością zależy na koszernej kuchni
Cytat:
• Przyjedzie w interesach? Kiedy?
• Za dziesięć dni i nie w interesach, a w sprawach prywatnych. Podobno tu niedaleko ma wnuka, z którym chce się spotkać.
• Podobno? Nie wiesz, kim jest ten chłopiec?
• Nie i nie chcę wiedzieć.
• Papo, czy to wiąże się ze złamaniem prawa? - spytała drżącym głosem Valerie.
• Mam nadzieję, że nie – odparł pan LaMarr i ciężko westchnął.

Jeśli to Goldblum, to ... różnie może być z prawem ... on nie uznaje prawa obowiązującego w kraju, w którym mieszka
Cytat:
• A może po prostu chce uniknąć rozgłosu? Może jego intencje nie są czyste i dlatego chce swój przyjazd utrzymać w tajemnicy.
• Valerie, za daleko się posuwasz – ostrzegł pan LaMarr. - Temu człowiekowi bardzo dużo zawdzięczam i nie pozwolę, żeby moja córka snuła takie insynuację.
• Ależ, papo…
• Koniec rozmowy. I tak powiedziałem zbyt dużo. Nie muszę ci chyba mówić, że to, co usłyszałaś, jest przeznaczone tylko dla ciebie. Pamiętaj, nie zawiedź mnie – rzekł pan LaMarr wstając z fotela.
• Nie musiałeś tego mówić, papo. Nie jestem idiotką – odparła, dotknięta do żywego, Valerie.

Zdaje się, że Valerie jest mądrą dziewczyną i do tego uczciwą

Kolejna część opowieści. Akcja na razie powoli się toczy, ale być może pojawią się w niej elementy dramatyczne. Jest zapowiedź przybycia złowrogiego pana Goldbluma (z żoną, raczej mniej złowrogą). Teść Adama nie krył złych zamiarów w stosunku do niego i swojego wnuka, a raczej ... Adam dla niego nie istnieje, z Matta natomiast chyba chce uczynić religijnego Izraelitę. Co niekoniecznie musi być dobre dla wrażliwego chłopczyka. Valerie mile mnie zaskoczyła. Z jej słów wynika, że doskonale odróżnia dobro od zła i ma wysokie poczucie moralności. Czyli nie jest pustą, bezmyślną lalką myślącą jedynie o strojach i zabawie. Ciekawa postać. Jej ojciec też wydaje się być dobrym człowiekiem, choć nieco wyrachowanym. Jak to bankier Very Happy Chętnie widziałby Joe Cartwrighta jako swojego zięcia, dostrzega w nim porządnego człowieka, choć przyznaje, że Cartwrightowie to najlepsi klienci jego banku. Ciekawe, jak dalej potoczy się akcja? Jak postąpi Valerie? Czy ostrzeże Adama? Co zrobią Goldblumowie? Czy uda im się odebrać Matta? Czekam niecierpliwie na kontynuację ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 0:47, 10 Lis 2020    Temat postu:

Cieszę się, że jesteś zaskoczona postacią Valerie. Ona tylko na pozór wydaje się pustą lalką. Goldblum szykuje się już do podróży. Tymczasem Adama czeka bardzo ważne zadanie.
Serdecznie dziękuję za komentarz. Ciąg dalszy wkrótce. Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga




Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:04, 11 Lis 2020    Temat postu:

ADA dotarłam do końca opowiadania. Czytałam z wypiekami na twarzy i uśmiechem na ustach Very Happy Na początku powaliła mnie niezwykła dbałość o szczegóły i realia historyczne. Informacje z tamtych czasów są podane w sposób przyjemny, zwarty i bardzo fajnie wplecione w poszczególne fragmenty bez zbędnego przynudzania. Boo hoo! Boo hoo! Boo hoo! po prostu muzyka gra. Chyba nawet się nieco dokształciłam....Będę pisać nieco chaotycznie, bo komentuję od razu wszystko co do tej pory przeczytałam więc .... Embarassed
Miejscami kręciłam się niecierpliwie na stołeczku czekając na TO! Nie ukrywam, że jak tylko bliżej "poznałam Holly od razu w myślach przeznaczyłam ją dla Adasia W międzyczasie wpadały mi w oko życzenia Eweliny, Twoje przekomarzanki, walkę z weną i pierwotnym zamysłem, który z zasady nie wypala przy udziale gorliwych, rozmarzonych czytelniczek. Laughing Laughing Kiedy Holly dotarła do Virginia City z niecierpliwością sięgającą zenitu czekałam na pierwsze spotkanie z Adamem, które....mocno odbiegło od rzeczywistości . Cóż Adam i rudy wyrostek to nie było spotkanie marzeń. Kolejne spotkania okazywały się małymi katastrofami. Sama nie wiem...w pewnym momencie pomyślałam, że może za dużo tych utarczek i może jednak Holly i Adam nie są sobie pisani? Ale nie....wytrwale wierzyłam, że nie przeznaczysz go małemu Joe czym złamałabyś niejednej z nas serce[-o< Pray Pray Potem....pojawił się Logan Carter Embarassed Przez chwilę traktowałam go jako rolę drugoplanową i nawet mnie rozpraszał bo wątek Holly i Adama jednak dominował w mojej głowie. Mr. Green A tu niespodzianka! Logan okazał się cudownym człowiekiem.
Very Happy Very Happy Very Happy Obiektywnym, dobrym, mądrym i potrafił zmienić przekonania, a nie ślepo iść w zaparte.(mam na myśli również jego przekonania polityczne). Bardzo rzetelnie zebrał o Adamie informacje i wyrobił sobie własne zdanie na temat wiadomych spraw. Cała ta przyjaźń z Braxtonem i dotrzymanie słowa przyjacielowi..... Przez chwilę się zawahałam i nawet zastanawiałam się czy aby nie będziesz ADA próbowała wepchnąć Holly w ramiona Cartera. Kiedy zaczęłam myśleć o Adamie i Loganie to tak naprawdę uznałam, że obiektywnie rzecz ujmując Adam to istotnie irytujący, apodyktyczny, 'bostoński sztywniak" Rolling Eyes Rolling Eyes a Logan porządny, sympatyczny, dobry człowiek Rolling Eyes Rolling Eyes no ale na szczęście nie jestem obiektywna Jednak mam ogromne życzenie ....jakbyś tak Cartera jakoś tak uszczęśliwiła? tu dołączam do Senszen i Eweliny.....Jakaś babeczka? jakieś jeszcze sploty z Adasiem? Nie tylko pomoc na odległość za pomocą listów? Cio? Rolling Eyes Chociaż oczywiście doceniam wkład Logana...mimo iż w sumie zakończył pracę dla Goldbluma usiłuje pomóc Adamowi ....chwała mu za to.... Applause Applause Applause Applause Wracając do opowiadania.....rzuciło mi się w oczy, że wszyscy chcą zeswatać Adama i Holly powołując się na dobra wyższe jak dobro dziecka. Od razu przypomniał mi się wątek Laury, Peggy i Adama i jak to Ewelina pięknie podkreślała rosnące umiejętności w składaniu pościelówki Surprised na szczęście "scena" w jaskini podczas burzy dobitnie wykazała również inne talenty Adama... Rolling Eyes Bardzo podobała mi się cała noc....Adam i Holly bardzo się zbliżyli do siebie nie tylko fizycznie, ale szczerze rozmawiali. Jednak widać jak trudno im odsłonić uczucia i jak zachowawczo działają. Holly na wszelki wypadek uznała, że to nic poważnego są dorośli ble, ble, ble..... Confused jak tak dalej pójdzie to baaaardzo długo będzie to trwało.... Laughing Od początku pojawienia się zainteresowania Golbluma wnukiem założyłam, że będzie kombinował jak go porwać zwłaszcza, że wiemy jak potraktował Adama. Na początku pomyślałam, że ludzie się zmieniają i Goldblum wreszcie dojrzał by poznać Matta ale kiedy przeczytałam, że nawet w tak trudnym momencie tuż po śmierci córki zmusił Adama do klękania .... dla mnie ten człowiek przestał istnieć. Szkoda mi jego żony podporządkowanej całkowicie.....na pewno mimo wszystko kochała córkę nawet mimo ślubu z Adamem. Mały Joe i Hoss są jak w serialu. Joe wiecznie poszukujący, Hoss wiecznie głodny. Oczywiście spłyciłam wypowiedź bo nie tylko tyle można o nich napisać. Joe i Hoss są świetnymi stryjkami - bez dwóch zdań. Mimo to nie dziwi mnie, że w otoczeniu samych mężczyzn Matt szuka matczynego ciepła i doszukał się go Very Happy
Zaskoczyło mnie pojemne serce Holly kiedy wywalczyła szansę dla "swojego sprawcy, który złamał jej rękę" Holly jest bardzo spostrzegawcza i potrafi zgłębić ludzko naturę....poza Adasiem rzecz jasna Wątek kiedy Mały Joe usiłuje odciągnąć Valerie LaMarr od Adama nieco żenujący dla Joe Laughing Laughing Laughing Laughing Adam był po prostu uprzejmy, ale Mały Joe zawsze musi doszukiwać się drugiego dna....niestety musi zrozumieć, że zawsze będzie drugi.... Very Happy Very Happy Very Happy
Przez chwilę myślałam, że Valerie to pusta lala, ale po rozmowie z ojcem zyskała bardzo w moich oczach. Niestety spełniają się powoli czarne wizje. Goldblumowi wszystko sprzyja....ma gdzie się zaczepić, będzie krótko.....jednym słowem knuje na całego....jestem pełna obaw Shocked Shocked Shocked Bardzo podoba mi się od początku Emily....jest wyrazistą postacią, przesympatyczna kobieta bez podłości i knowań, a jej zmysł obserwacyjny! mam wrażenie, że byłaby niezłą konkurencją dla Logana. Pewnie wiele mi umknęło.... ot Adam wdowiec i ojciec również mnie zaskoczył na początku. A może bardziej jego mega szorstkie podejście do własnego synka..... nieco go usprawiedliwiłam po wyjaśnieniu, ale tylko nieco.....wszak Adam jest dorosły, wszyscy dookoła tłukli mu do głowy, że dziecko potrzebuje miłości i ciepła a ten nic....na szczęście coś w Adamie pękło bo juz miał u mnie kreskę. Wsciekly ale dopiero zmiana Adasiowego zachowania w stosunku do Matta usatysfakcjonowały mnie. Surprised To, że Holly miała męża, straciła dziecko pokazało jak bardzo doświadczoną osobą przez los była Holly mimo tak młodego wieku. (jej teściowa to diabeł wcielony). Adam i Holly zostali okrutnie doświadczeni przez los i oboje muszą wyjść ze swoich skorupek.
Czekam na dalszy ciąg....nie wiem skąd Ewelina wzięła tuptające biedronki, ale wyobraź sobie je w tym miejscu ADA.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:06, 11 Lis 2020    Temat postu:

Aga, zaskoczyłaś mnie tak długim i wnikliwym komentarzem. Serdecznie Ci dziękuję, za przeczytanie opowiadania i poświęcony czas. Kolejny fragment mam już skończony i jeszcze dzisiaj go wkleję. Muszę tylko przeczytać go jeszcze raz i sprawdzić, czy trzyma się tzw. "kupy". Zauważyłam, że bardzo sekundujesz Carterowi. Chyba będę musiała zmusić go do przyjazdu do Ponderosy i załatwić mu jakąś sensowną dziewczynę, która może zostanie panią Carter. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga




Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:22, 11 Lis 2020    Temat postu:

Tak, tak....Carter bardzo mi się spodobał.... napracowałaś się nad jego postacią, bardzo fajnie go przedstawiłaś, jest świetnym facetem, szkoda byłoby zmarnować taaaką postać Rolling Eyes jest detektywem....na coś musi się jeszcze przydać Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy ADA wierzę w Ciebie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:51, 11 Lis 2020    Temat postu:

Laughing Ale mi weszłaś na ambicję. Pogadam z Aderato i zobaczymy, co uda nam się wydumać. Mruga Tymczasem zapraszam na ciąg dalszy opowiadania o dziewczynie z Georgii. Smile


***

Dochodziło południe. Pogoda była wspaniała. Słońce świeciło wesoło, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Do rozpoczęcia nabożeństwa był jeszcze kwadrans. Ludzie, ubrani odświętnie, schodzili się ze wszystkich stron. Część z nich od razu zmierzała do świątyni. Inni, przystawali na moment, żeby wymienić pozdrowienia ze znajomymi i sąsiadami. Ben Cartwright i Toliverowie stali nieopodal wejścia do kościoła i rozmawiali z doktorem Martinem i szeryfem Coffee. Nieco dalej stał Mały Joe, wyraźnie nie w humorze, któremu towarzyszył Hoss rozbawiony miną malującą się na twarzy młodszego brata. Od wyjazdu z domu, Joe nie powiedział ani słowa. Wszystko go drażniło, a myśl, że Adam i to przy współudziale Matta tak paskudnie go podszedł, wzbudzała w nim chęć zemsty. Spojrzał na Hossa, który nie spuszczał z niego oka i najwyraźniej świetnie się bawił „cierpieniem” brata. Mały Joe głęboko wciągnął powietrze i ze złością spytał:
• Co ci tak wesoło?
• A dlaczego ma mi nie być? - odparł pytaniem na pytanie Hoss i wsadziwszy dłonie w kieszenie spodni powiedział: - mamy piękną i słoneczną niedzielę. Czeka nas wspaniała uczta u Toliverów. Czego chcieć więcej?
• Jasne – mruknął Joe. – Tobie tylko jedzenie w głowie.
• Lubię jeść. Co w tym złego?
• Nic.
• To, co się czepiasz?
• Nie czepiam się – odparł przez zaciśnięte zęby Joe.
• Ale jesteś wściekły.
• Nie jestem.
• Jesteś, jesteś. Adam wyciął ci niezły numer. Twoja mina warta jest każdych pieniędzy – rzekł radośnie Hoss.
• Widzę, że świetnie się bawisz.
• Daj spokój, Joe. Przecież to było jasne, że Adam i Matt pojadą po Holly. Od tej przygody na pastwisku nasz brat codziennie zaglądał do Toliverów.
• Odwiedzał Matta.
• Tak, tak – rzekł Hoss – oszukuj się.
• Chcesz powiedzieć, że między nimi coś jest?
• Tego nie wiem, ale są dla siebie mili. To rzuca się w oczy.
• Sugerujesz, że Holly mogła coś poczuć do tego sztywniaka? – Joe z oburzeniem spojrzał na brata.
• Cóż braciszku… bywają kobiety odporne na twój urok. Zdaje się, że panna McCulligen zalicza się do nich.
• To się jeszcze zobaczy – rzekł buńczucznie mężczyzna. - A Adam mnie popamięta. Zobaczysz.
• Strasznie mściwy ostatnio się zrobiłeś – zauważył Hoss.
• Mściwy? Ja po prostu zamierzam utrzeć mu nosa.
• Uważaj, żeby on ci nie utarł – Hoss parsknął śmiechem.
• Ty też jesteś przeciwko mnie?! - Joe nie wierzył własnym uszom.
• Daj spokój.
• Tyle wysiłku, tyle pracy, tylko po to, żeby Adam zdmuchnął mi Holly. I twoim zdaniem mam mu odpuścić? Nigdy!
• Jak tam sobie chcesz, ale uważaj. Holly to nie przedmiot, którym można bezkarnie się zabawiać. Ta dziewczyna ma charakterek i wie czego chce.
• To właśnie mi się w niej podoba – przyznał Joe.
• Kilka dni temu podobnie mówiłeś o pannie LaMarr – zauważył Hoss.
• Sugerujesz, że nie wiem, którą z nich wybrać?
• Mniej więcej.
• Zaczynasz gadać, jak nasz wszystkowiedzący brat, Adam – rzekł z przekąsem Joe.
• Gdybyś czasem go posłuchał to nie robiłbyś z siebie głupka – rzucił Hoss, spoglądając przy tym w niebo.
• Głupka? Głupka? Uważaj Hoss, bo się doigrasz – warknął Joe.
• Grozisz mi? - Hoss zmarszczył brwi i przysunął się do brata.
• Nie, tylko ostrzegam – odparł Joe straciwszy nieco ze swej bojowości. Starając się odwrócić od siebie uwagę Hossa, powiedział: - o, zobacz, właśnie przyjechali państwo LaMarr. Pójdę się przywitać.

***

• Jak miło państwa widzieć! - zawołał Joseph podchodząc do powozu państwa LaMarr.
• Ciebie również, mój chłopcze – Odparł pan LaMarr i pomagając wysiąść z powozu swojej żonie, poprosił: - zechcesz towarzyszyć mojej córce.
• Oczywiście. To będzie dla mnie zaszczyt – Joe z szerokim uśmiechem podał dłoń Valerie.
• A ja? - pisnęła młodsza siostra dziewczyny. – O mnie to już nikt nie pamięta.
• Susan, chętnie ci pomogę. Pozwolisz? – spytał Joe, a gdy dziewczynka skinęła głową, ujął ją dłońmi w tali i postawił na ziemi. Mała, dziesięcioletnia panienka, aż zaniemówiła z zachwytu. Wpatrzona w Josepha postanowiła nie odstępować go ani na krok.
• To teraz masz małą adoratorkę – zauważyła z lekkim uśmiechem Valerie.
• Cóż, kobiety mnie lubią – zażartował Joseph podając ramię pannie LaMarr.
• Jesteś bardzo pewny siebie. Co prawda słyszałam to i owo o twoich podbojach, ale jakoś nie widać na horyzoncie przyszłej pani Cartwright.
• Ach te ploteczki. Nie wierz we wszystko, co o mnie mówią – Joe lekceważąco machnął ręką.
• Doprawdy? Podobno bardzo interesujesz się panną McCulligen.
• Ja? To bliska krewna naszych przyjaciół. Dziwne byłoby, gdybym nie utrzymywał z nią serdecznych kontaktów.
• No, tak. To wszystko wyjaśnia. Zdaje się, że nie tylko ty lubisz pannę McCulligen.
• Nie rozumiem – Joe ze zdziwieniem spojrzał na dziewczynę.
• To spójrz tam – wskazała w kierunku nadjeżdżającej bryczki. - Piękna z nich para, a chłopczyk, jak widać jest prawdziwie szczęśliwy. Gdyby ktoś nie wiedział, to pomyślałaby, że to rodzina.

***

• Jeśli liczyłeś na to, że przyjeżdżając w ostatniej chwili nie wzbudzimy zainteresowania, to myliłeś się – powiedziała Holly, skinąwszy głową pani Myrnie Chump i dodała: - będzie miała teraz używanie.
• Mówisz o Myrnie? Nie przejmuj się nią – rzekł Adam. - Ona potrzebuje plotek do życia, tak, jak my potrzebujemy powietrza do oddychania. Nikt przy zdrowych zmysłach nie weźmie jej gadania na poważnie.
• Też mi pocieszenie. Nie lubię być pod obstrzałem wścibskich spojrzeń.
• Nie przesadzaj. Jedna Chump to nie całe miasto – zażartował Adam.
• Ale wystarczy, żeby popsuć mi humor.
• To przypomnij sobie, jak miło było na łące – szepnął zatrzymując bryczkę. Holly uśmiechnęła się.
• Fakt. Było bardzo miło. Dałabym dużo, żeby tam teraz być – przyznała.
• Jak chcesz, możemy zawrócić – zaproponował Adam.
• No, co ty. Dopiero by było.
• Ale z ciebie hipokrytka – Adam parsknął cichym śmiechem. - Myślałem, że nie przykładasz wagi do pozorów. Miałem ciebie za odważną kobietę.
• Jestem odważna – żachnęła się Holly – ale nie głupia. Prowokacje mnie nie interesują. A poza tym muszę myśleć o cioci i wujku. Jestem u nich w gościnie, a to do czegoś zobowiązuje, panie Cartwright.
• To znaczy, że hołdujesz pozorom – stwierdził Adam.
• Chcesz się kłócić? - syknęła.
• Przed nabożeństwem? Nie, ale potem chętnie – odparł i zeskoczył z bryczki, którą obszedł wkoło i udając, że nie widzi wyciągniętej do siebie dłoni, schwycił Holly mocno w tali, uniósł do góry, a potem postawił tuż obok siebie. Holly przez moment poczuła jego oddech na swojej szyi i fala gorąca zalała ją od stóp do głów. Wiedziała, że on to zauważył. Przyglądał się jej bezczelnie, czym wprowadził ją w zakłopotanie. Starała się bardzo, żeby nie okazywać mu żadnych uczuć, lecz prawda była taka, że przychodziło jej to z coraz większym trudem. Do tego wspomnienia z jaskini wciąż ją prześladowały. I, co najgorsze, chciała z nim przebywać, bo dobrze czuła się w jego towarzystwie. Lubiła z nim rozmawiać. Lubiła nawet z nim się kłócić. A poza tym był szalenie przystojny i niezwykle męski. Musiałaby być ślepa, żeby tego nie zauważyć.
• Holly? Idziemy? - głosik Matthew przywrócił ją do rzeczywistości.
• Tak, oczywiście – odparła i ujęła rączkę chłopca. Ten schwyciwszy dłoń ojca, spojrzał to na jedno, to na drugie i zadowolony powiedział:
• Wyglądamy, jak rodzina.
Spojrzenia Adama i Holly skrzyżowały się. Nie chcieli przyznać tego głośno, ale oboje tak właśnie się poczuli. Dla Adama było to wstrząsające odkrycie. Dawno już nie czuł się tak wspaniale. Musiał przyznać, że ten irytujący rudzielec trzymający za rączkę jego synka przywrócił mu chęć do życia. Tymczasem zbliżało się południe i wszyscy zaczęli wchodzić do kościoła. Holly z daleka posłała ciotce uśmiech. Emily nie posiadała się z radości. Teraz miała już pewność, że tych dwoje łączy więcej niż innym się wydaje. Mocno ścisnęła ramię męża. Ralph spojrzał na nią zdumiony, jednak nic nie powiedział przyzwyczajony do dziwnych zachowań małżonki. Gdy zobaczył, że Holly, Matt i Adam usiedli w jednej ławce zrozumiał reakcję Emily i poczuł zadowolenie. On też w skrytości ducha sekundował tym dwojgu. Zgoła inne uczucia szarpały Małym Joe. Tylko szczególne miejsce, w którym się znajdował powstrzymywało go od starcia radosnego uśmiechu z twarzy najstarszego brata. Czuł się upokorzony. Upokorzony i wściekły. Obiecał sobie jednak, że jeszcze tego samego dnia policzy się z Adamem. I tak zamiast słuchać słów pastora, który właśnie rozpoczął nabożeństwo, zaczął obmyślać plan zemsty. Oprócz Małego Joe jeszcze kilka osób nie mogło skupić myśli na podniosłej przemowie wielebnego Farella. Wśród nich była panna Valerie LaMarr. Smutnym wzrokiem spoglądała na Adama Cartwrighta i instynktownie czuła, że nie ma u niego żadnych szans.
***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 23:54, 11 Lis 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:26, 11 Lis 2020    Temat postu:

Super! Jutro wstawię komentarz Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:32, 12 Lis 2020    Temat postu:

Cytat:
Nieco dalej stał Mały Joe, wyraźnie nie w humorze, któremu towarzyszył Hoss rozbawiony miną malującą się na twarzy młodszego brata. Od wyjazdu z domu, Joe nie powiedział ani słowa. Wszystko go drażniło, a myśl, że Adam i to przy współudziale Matta tak paskudnie go podszedł, wzbudzała w nim chęć zemsty.

Biedny Mały Joe, znów zazdrość go zżera
Cytat:
• Ale jesteś wściekły.
• Nie jestem.
• Jesteś, jesteś. Adam wyciął ci niezły numer. Twoja mina warta jest każdych pieniędzy – rzekł radośnie Hoss.
• Widzę, że świetnie się bawisz.
• Daj spokój, Joe. Przecież to było jasne, że Adam i Matt pojadą po Holly. Od tej przygody na pastwisku nasz brat codziennie zaglądał do Toliverów.
• Odwiedzał Matta.
• Tak, tak – rzekł Hoss – oszukuj się.
• Chcesz powiedzieć, że między nimi coś jest?
• Tego nie wiem, ale są dla siebie mili. To rzuca się w oczy.

To byłby cios w jestestwo Pasikonika
Cytat:
• Cóż braciszku… bywają kobiety odporne na twój urok. Zdaje się, że panna McCulligen zalicza się do nich.
• To się jeszcze zobaczy – rzekł buńczucznie mężczyzna. - A Adam mnie popamięta. Zobaczysz.
• Strasznie mściwy ostatnio się zrobiłeś – zauważył Hoss.
• Mściwy? Ja po prostu zamierzam utrzeć mu nosa.
• Uważaj, żeby on ci nie utarł – Hoss parsknął śmiechem.

Joe pała chęcią zemsty, a Hoss ... chyba się znalazł między młotem i kowadłem
Cytat:
• To właśnie mi się w niej podoba – przyznał Joe.
• Kilka dni temu podobnie mówiłeś o pannie LaMarr – zauważył Hoss.
• Sugerujesz, że nie wiem, którą z nich wybrać?
• Mniej więcej.
• Zaczynasz gadać, jak nasz wszystkowiedzący brat, Adam – rzekł z przekąsem Joe.
• Gdybyś czasem go posłuchał to nie robiłbyś z siebie głupka – rzucił Hoss, spoglądając przy tym w niebo.
• Głupka? Głupka? Uważaj Hoss, bo się doigrasz – warknął Joe.
• Grozisz mi? - Hoss zmarszczył brwi i przysunął się do brata.

Joe, chociaż facet, to zmiennym jest, niczym kobieta Very Happy ale Hossowi nie podskoczy
Cytat:
• A ja? - pisnęła młodsza siostra dziewczyny. – O mnie to już nikt nie pamięta.
• Susan, chętnie ci pomogę. Pozwolisz? – spytał Joe, a gdy dziewczynka skinęła głową, ujął ją dłońmi w tali i postawił na ziemi. Mała, dziesięcioletnia panienka, aż zaniemówiła z zachwytu. Wpatrzona w Josepha postanowiła nie odstępować go ani na krok.
• To teraz masz małą adoratorkę – zauważyła z lekkim uśmiechem Valerie.
• Cóż, kobiety mnie lubią – zażartował Joseph podając ramię pannie LaMarr.

Może to jest jakieś wyjście ... Joe poczeka kilka lat i będzie miał atrakcyjną, zakochaną w nim dziewczynę
Cytat:
• To przypomnij sobie, jak miło było na łące – szepnął zatrzymując bryczkę. Holly uśmiechnęła się.
• Fakt. Było bardzo miło. Dałabym dużo, żeby tam teraz być – przyznała.
• Jak chcesz, możemy zawrócić – zaproponował Adam.
• No, co ty. Dopiero by było.

Cóż, i tak źle i tak niedobrze
Cytat:
Starała się bardzo, żeby nie okazywać mu żadnych uczuć, lecz prawda była taka, że przychodziło jej to z coraz większym trudem. Do tego wspomnienia z jaskini wciąż ją prześladowały. I, co najgorsze, chciała z nim przebywać, bo dobrze czuła się w jego towarzystwie. Lubiła z nim rozmawiać. Lubiła nawet z nim się kłócić. A poza tym był szalenie przystojny i niezwykle męski. Musiałaby być ślepa, żeby tego nie zauważyć.

Tak, wspomnienia atakują, Holly jest wobec nich bezradna
Cytat:
• Holly? Idziemy? - głosik Matthew przywrócił ją do rzeczywistości.
• Tak, oczywiście – odparła i ujęła rączkę chłopca. Ten schwyciwszy dłoń ojca, spojrzał to na jedno, to na drugie i zadowolony powiedział:
• Wyglądamy, jak rodzina.

Tak właśnie wyglądają, powinno to dać im do myślenia
Cytat:
Nie chcieli przyznać tego głośno, ale oboje tak właśnie się poczuli. Dla Adama było to wstrząsające odkrycie. Dawno już nie czuł się tak wspaniale. Musiał przyznać, że ten irytujący rudzielec trzymający za rączkę jego synka przywrócił mu chęć do życia. Tymczasem zbliżało się południe i wszyscy zaczęli wchodzić do kościoła. Holly z daleka posłała ciotce uśmiech. Emily nie posiadała się z radości. Teraz miała już pewność, że tych dwoje łączy więcej niż innym się wydaje.

Dobrze, że to do nich dotarło, a i ciocia Emily się ucieszyła
Cytat:
Zgoła inne uczucia szarpały Małym Joe. Tylko szczególne miejsce, w którym się znajdował powstrzymywało go od starcia radosnego uśmiechu z twarzy najstarszego brata. Czuł się upokorzony. Upokorzony i wściekły. Obiecał sobie jednak, że jeszcze tego samego dnia policzy się z Adamem. I tak zamiast słuchać słów pastora, który właśnie rozpoczął nabożeństwo, zaczął obmyślać plan zemsty.

Biedny Joe, ciekawe, czy zrealizuje zemstę?
Cytat:
Oprócz Małego Joe jeszcze kilka osób nie mogło skupić myśli na podniosłej przemowie wielebnego Farella. Wśród nich była panna Valerie LaMarr. Smutnym wzrokiem spoglądała na Adama Cartwrighta i instynktownie czuła, że nie ma u niego żadnych szans.

Valerie nie ma szans u Adama ... ale ... chyba detektyw Carter jest do wzięcia?

Kolejna dobra część opowieści. Refleksyjna, rodzinna i romantyczna. Do Holly i Adama coraz wyraźniej dociera, że są dla siebie stworzeni i powinni stworzyć rodzinę - dla siebie i Matta. Plotkarki w Wirginia City mają doskonałą pożywkę dla swoich domysłów, ale oni zapewne nie będą przejmować się plotkami. Najważniejsze, że ciocia Emily, (która od początku uważała ich za idealną parę) i Ben będą zadowoleni. Hoss też im kibicuje, ale Joe zdecydowanie jest w opozycji. Jest zawiedziony, wściekły i pała chęcią zemsty na podstępnym? bracie. Również Valerie związek między Holly i Adamem nie uszczęśliwia, ale ona chyba nie będzie przeciw nim intrygowała. Z pewnością tego nie zrobi, choć Adam jej się bardzo podoba. Cichutko przypominam, że przystojny i sympatyczny detektyw Carter jest do wzięcia ... Valerie jest piękna i rozsądna, więc?Cały czas gdzieś tam czają się Goldblmowie, którzy z pewnością nie mają dobrych zamiarów względem Cartwrightów. Przynajmniej złowrogi pan Goldblum, bo jego żona jakoś tkwi w cieniu. Właściwie nie wiadomo, co ona o tym sądzi? Zobaczymy.
Niecierpliwie więc czekam na rozwinięcie akcji Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:17, 12 Lis 2020    Temat postu:

Bardzo dziękuję za ciekawy komentarz. Very Happy Postać Valerie postaram się odpowiednio "zagospodarować". Mały Joe, faktycznie sam nie wie, która panna tak naprawdę go interesuje. Zachowuje się, jak osiołek hr. Fredry. Całkiem możliwe, że gdy wreszcie spoważnieje, mała Susan dorośnie i stanie się młodą, godną uwagi panną. Tylko, czy jej uwielbienie dla Josepha przetrwa? Wszak różnica wieku jest tam spora.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga




Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:15, 12 Lis 2020    Temat postu:

Cytat:
Nieco dalej stał Mały Joe, wyraźnie nie w humorze, któremu towarzyszył Hoss rozbawiony miną malującą się na twarzy młodszego brata. Od wyjazdu z domu, Joe nie powiedział ani słowa. Wszystko go drażniło, a myśl, że Adam i to przy współudziale Matta tak paskudnie go podszedł, wzbudzała w nim chęć zemsty. Spojrzał na Hossa, który nie spuszczał z niego oka i najwyraźniej świetnie się bawił „cierpieniem” brata.

Mały Joe chyba przesadza....mam nadzieję, że jego chęć zemsty jest równie ulotna jak jego zakochiwanie się....

Cytat:
• Jesteś, jesteś. Adam wyciął ci niezły numer. Twoja mina warta jest każdych pieniędzy – rzekł radośnie Hoss.
• Widzę, że świetnie się bawisz.

nio..... Very Happy

Cytat:
• Sugerujesz, że Holly mogła coś poczuć do tego sztywniaka? – Joe z oburzeniem spojrzał na brata.
• Cóż braciszku… bywają kobiety odporne na twój urok. Zdaje się, że panna McCulligen zalicza się do nich.

Mały Joe chyba naprawdę cierpi? Czy to możliwe? Shocked Czyżby tym razem jednak naprawdę się zakochał?
Cytat:

• To się jeszcze zobaczy – rzekł buńczucznie mężczyzna. - A Adam mnie popamięta. Zobaczysz.
• Strasznie mściwy ostatnio się zrobiłeś – zauważył Hoss.
• Mściwy? Ja po prostu zamierzam utrzeć mu nosa.

Czekamy zatem..... Very Happy Very Happy Very Happy

Cytat:
• A ja? - pisnęła młodsza siostra dziewczyny. – O mnie to już nikt nie pamięta.
• Susan, chętnie ci pomogę. Pozwolisz? – spytał Joe, a gdy dziewczynka skinęła głową, ujął ją dłońmi w tali i postawił na ziemi. Mała, dziesięcioletnia panienka, aż zaniemówiła z zachwytu. Wpatrzona w Josepha postanowiła nie odstępować go ani na krok.

Laughing Laughing tak... biedny Joe może za osiem lat? W sumie to nie tak długo... Laughing

Cytat:
• Jestem odważna – żachnęła się Holly – ale nie głupia. Prowokacje mnie nie interesują. A poza tym muszę myśleć o cioci i wujku. Jestem u nich w gościnie, a to do czegoś zobowiązuje, panie Cartwright.
• To znaczy, że hołdujesz pozorom – stwierdził Adam.

I tu się zgodzę z Holly. Nawet dziś różne reakcje wzbudza podchmielony facet i podchmielona babeczka. Faceta zawsze się wytłumaczy....Adam mógłby bardziej być wyrozumiały w tej kwestii. Surprised

Cytat:
Starała się bardzo, żeby nie okazywać mu żadnych uczuć, lecz prawda była taka, że przychodziło jej to z coraz większym trudem. Do tego wspomnienia z jaskini wciąż ją prześladowały. I, co najgorsze, chciała z nim przebywać, bo dobrze czuła się w jego towarzystwie. Lubiła z nim rozmawiać. Lubiła nawet z nim się kłócić. A poza tym był szalenie przystojny i niezwykle męski. Musiałaby być ślepa, żeby tego nie zauważyć.

I to mi się podoba...studium uczuć własnych, a to juz krok do Adasiowych ramion na stałe Very Happy

Cytat:
• Wyglądamy, jak rodzina.


Tak.... Very Happy

Cytat:
Emily nie posiadała się z radości. Teraz miała już pewność, że tych dwoje łączy więcej niż innym się wydaje. Mocno ścisnęła ramię męża.

Ja również nie posiadam się z radości

Cytat:
Oprócz Małego Joe jeszcze kilka osób nie mogło skupić myśli na podniosłej przemowie wielebnego Farella. Wśród nich była panna Valerie LaMarr. Smutnym wzrokiem spoglądała na Adama Cartwrighta i instynktownie czuła, że nie ma u niego żadnych szans.

Szkoda mi Valerie. Nikt nie lubi " kiedy obiekt zainteresowania interesuje się inną. Smutny Widzę, że w przeciwieństwie do małego Joe nie pała chęcią zemsty...oby Very Happy

Valerie też mi się podoba.... ADA bardzo fajny fragment pełen gamy uczuć od przyjemnych doznań do chęci zemsty Rotfl Joe moze ewentualnie Brick wall Ciekawe czy Joe cos wymyśli czy przejdzie mu "za pięć minut" ? Relacja Adama i Holly choć drobnymi kroczkami usiana cieszy Emily i nas Very Happy Very Happy Very Happy Czekam na dalszy rozwój wypadków. Surprised Surprised Surprised


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 21:17, 12 Lis 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 55, 56, 57  Następny
Strona 21 z 57

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin