Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dziewczyna z Georgii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 55, 56, 57  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:32, 12 Lis 2020    Temat postu:

Dzięki Aga, za komentarz. Very Happy Joe, jak to Joe na razie jest wściekły. Wszak obiekt jego westchnień został "sprzątnięty" przez Adama. Cartwrightów czeka obiad u Toliverów. Zobaczymy, czy kuchnia Emily złagodzi nastrój Perły Ponderosy. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:35, 19 Lis 2020    Temat postu:

W tym odcinku będzie dużo Adama i dużo Holly Cool

***

Zaraz po tym, jak zakończyło się nabożeństwo, a wierni żegnani przez pastora Farella zaczęli pomału rozchodzić się do domów, Mały Joe podszedł z ponurym wzrokiem do Adama. Mężczyzna akurat pomagał Holly wsiąść do bryczki, ale Joseph nie zważając na to, dość obcesowo powiedział:
• Musimy porozmawiać. Teraz.
• Teraz? - Adam zdziwiony spojrzał na brata.
• Tak, teraz. To pilne. Panna McCulligen może chwilkę zaczekać, prawda?
• Owszem, panna McCulligen może zaczekać – powiedziała Holly, która usłyszała słowa Małego Joe. - Nie przeszkadzajcie sobie. My z Mattem poczekamy.
• Wybacz, Holly to nie potrwa długo – obiecał Adam i schwyciwszy Małego Joe za łokieć odciągnął go na bok. - Jak ty się zachowujesz? Co cię, do licha, ugryzło?
• Jeszcze pytasz? A nie sądzisz, że należą mi się słowa wyjaśnienia i przeprosiny.
• Niby za co miałbym ciebie przepraszać?
• Nie domyślasz się? - warknął Joe. - Ukradłeś mi bryczkę i konie.
• To ty masz jakąś bryczkę? Jakieś konie? - zakpił Adam.
• Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. To wszystko to twoja sprawka. Twoja i twojego dzieciaka.
• Posłuchaj Joe – Adam, starając się opanować narastający gniew, zaczerpnął głęboko powietrza i powiedział: - ukraść można coś, co do nas nie należy. A z tego, co się orientuję tak konie, jak i bryczka są własnością rodziny, czyli naszą. Trudno więc ukraść coś co jest nasze. Chyba przyznasz mi rację?
• Nie będę słuchał tych twoich idiotycznych wynurzeń. Wiedziałeś, że chcę zabrać Holly do kościoła. Specjalnie to zrobiłeś!
• Głośniej – rzekł Adam – tak, aby wszyscy cię usłyszeli.
• Nie pogrywaj sobie ze mną – ostrzegł Joe.
• Bo, co mi zrobisz? - Adam z kpiącą miną spojrzał na brata. - A nie pomyślałeś, że panna McCulligen nie zechciałaby z tobą pojechać. - Joe nic nie odpowiedział tylko mocno zacisnął usta. Widząc to Adam stwierdził: - nie pomyślałeś. Do głowy ci nie przyszło, że twój urok na nią nie działa.
• Za to twój, jak widać podziałał.
• Być może – Adam uśmiechnął się i poklepał brata po piersi, po czym zupełnie nieoczekiwanie schwycił go za połę marynarki i z ogromnym spokojem, w którym jednak pobrzmiewała groźba powiedział: - posłuchaj, braciszku dość tej zabawy. Spróbuj tylko, powiedzieć lub zrobić coś, co zmartwi pannę McCulligen, a nie wrócisz do domu o własnych siłach. A, i jeszcze jedno, od mojego syna wara. Czy to jasne?
Joe, czując się, jak schwytany w pułapkę, milczał.
• Twoje milczenie uznaję za dobrą monetę. To, co? Widzimy się na obiedzie u Toliverów? – spytał Adam i jakby nic się nie stało, wygładził połę marynarki brata i poklepawszy go po ramieniu z uśmiechem podszedł do bryczki, w której czekała Holly i Matt.
• Wszystko w porządku? - spytała.
• W jak najlepszym – odparł, siadając obok niej i biorąc lejce w dłonie. - Możemy jechać.
Holly spojrzała uważnie na Adama i mimo że nie słyszała o czym rozmawiał z bratem, miała niemal pewność, że w tej rozmowie pojawiła się i ona. Co prawda uśmiechał się do niej, ale Holly już go trochę poznała i wiedziała, że za tym pogodnym wyrazem twarzy kryje się irytacja. Gdy wyjechali z Virginia City, mimowolnie głośno westchnął.
• To znaczy, że nie wszystko było w porządku – zauważyła cicho.
• Widzę, że nic przed tobą się nie ukryje, rudzielcu – odparł spojrzawszy na nią z sympatią.
• Pokłóciliście się z Joe?
• Coś w tym rodzaju, ale nie chcę o tym mówić – odparł zerknąwszy przez ramię. Nie zamierzał o swojej sprzeczce z Małym Joe rozmawiać przy Matthew. Holly zauważyła spojrzenie Adama i rzekła:
• Zasnął zanim zdążyliśmy wyjechać z miasta. Musiał być zmęczony.
• Na pewno. Wstał bardzo wcześnie. Nie mógł doczekać się spotkania z tobą.
• To miłe.
• Ja też – szepnął Adam, unikając wzroku dziewczyny. Holly przez ułamek sekundy pomyślała, że się przesłyszała, Nie dowierzając temu, spytała:
• Co, ty też?
• Też nie mogłem się doczekać spotkania z tobą.
• Adamie, rozmawialiśmy już o tym i coś ustaliliśmy.
• Mówisz mi to kolejny raz, a ja kolejny raz odpowiadam, że nic z tobą nie ustalałem i nic nie obiecywałem.
• Szkoda – stwierdziła. – Może wtedy wszystko byłoby prostsze.
• Może – przyznał i obrzucił ją czułym spojrzeniem.
• Proszę, nie chcę o tym rozmawiać.
• Dobrze. Porozmawiajmy o czymś innym lub w ogóle nie rozmawiajmy.
• Zatrzymaj konie – rzekła.
• Co się stało? – spytał zaniepokojony – Jesteś na mnie zła?
• Nie, ale zatrzymaj się.
• Skoro chcesz – ściągnął lejce i konie stanęły. Zaciągnął hamulec i spojrzawszy na Matta stwierdził, że chłopczyk wciąż śpi. Tymczasem Holly wysiadła z bryczki, przeszła parę kroków i stanęła, jak wryta. Nieopodal rosło dziwne drzewo, którego pień był nienaturalnie poskręcany, tak, że trudno było stwierdzić, czy na pewno jest on tylko jeden. Do tego kora drzewa była cienka, czerwonobrązowa i łuszcząca się u podstawy pnia. Gałęzie, podobnie, jak pień były poskręcane i gdzieniegdzie zwisające. Holly nigdy dotąd nie widziała takiego drzewa.
• Co to za dziwoląg? - spytała, gdy Adam stanął obok niej.
• To sosna długowieczna.*) Piękna, prawda?
• O, tak – przyznała Holly. - Wiesz, gdy tu przyjechałam, myślałam, że nie ma ziemi piękniejszej niż Georgia. Myliłam się.
• Miło mi to słyszeć. Myślę, że Nevada jeszcze nie raz cię zaskoczy. A teraz powiedz mi dlaczego kazałaś zatrzymać konie?
• Sama nie wiem – wzruszyła ramionami. - Tu jest tak pięknie, a mnie jakoś nie chce się wracać do domu.
• To kusząca perspektywa - przyznał Adam - ale wzbudzilibyśmy niezdrowe zainteresowanie naszych krewnych.
• To możliwe – Holly zaśmiał się cicho. Po chwili spytała: - powiesz mi wreszcie o co pokłóciłeś się z Joe?
• O bryczkę i konie – odparł Adam bawiąc się dopiero co zerwaną trawką.
• Co takiego? - spytała zdziwiona, podczas gdy on głęboko odetchnąwszy powiedział:
• A właściwie o ciebie.
• Chyba sobie żartujesz?
• Nie. Mówię całkiem poważnie. Joe miał zamiar zrobić ci niespodziankę i zabrać do kościoła. Matti to wyśledził i powiedział mi, co knuje jego stryjek. A że mój synek bardzo cieszył się na przejażdżkę z tobą nie mogłem dopuścić, żeby poczuł się rozczarowany. Bryczka była wypucowana, konie też. Tylko wsiąść i jechać.
• To znaczy, że wy obaj, Matti i ty podprowadziliście Josephowi bryczkę?
• Cóż… po prostu skorzystaliśmy z nadarzającej się okazji – odparł Adam z szelmowskim błyskiem w oku.
• Jak zwał tak zwał, ale nie było to w porządku – zauważyła rozbawiona Holly – Twój brat mógł się poczuć dotknięty.
• Być może, ale pewne osoby warte są niekonwencjonalnych działań – odparł spojrzawszy na nią w sposób wiele mówiący. W jednej sekundzie Holly zrozumiała, że między nimi nigdy nie będzie mowy o przyjaźni. Trudno bowiem jest przyjaźnić się z mężczyzną, który ma takie nieodgadnione oczy, zniewalający głos i dłonie potrafiące wyczarować najdelikatniejszy z dotyków, jakiego kiedykolwiek zaznała. Nie, zdecydowanie z takim mężczyzną nie można się przyjaźnić. Takiego mężczyznę można tylko kochać. Tyle tylko, że ona, Holly, nie była jeszcze na to gotowa. Ignorując spojrzenie Adama, uśmiechnęła się i powiedziała:
• A może te osoby wcale nie wymagają takich działań.
• Tego nie wiem. Muszę sprawdzić – odparł i rzuciwszy trawkę, którą trzymał w dłoni, przyciągnął Holly do siebie i nim zdążyła się zorientować pocałował ją mocno i zachłannie. Początkowo chciała z nim walczyć, ale pocałunek był zbyt podniecający, zbyt zniewalający, aby mogła mu się przeciwstawić. W jego ramionach czuła się tak bezpiecznie, jak wtedy w jaskini. Pragnęła tylko jednego, aby ten pocałunek trwał. Musiała mieć zawiedzioną minę, bo gdy przestał ją całować i spojrzał na nią, roześmiał się radośnie. Poczuła, że się czerwieni.
• Sprawdziłeś i do jakich wniosków doszedłeś? - spytała, aby ukryć swoje zmieszanie.
• Do bardzo ciekawych – powiedział powoli – chyba jednak będę musiał jeszcze raz to sprawdzić – co powiedziawszy pochylił się nad Holly, a wtedy to ona go pocałowała.
• Wow – wykrztusił z siebie i uśmiechnął się szeroko, po czym mocno przytulił dziewczynę do siebie i kołysząc się razem z nią cicho powtarzał: - Holly, Holly.
Czuł się tak wspaniale mając ją przy sobie. Jej słodki zapach drażnił jego wszystkie zmysły. Żałował, że nie może być z nią tak blisko, jak tamtej, pamiętnej nocy. Nagle dziewczyna zesztywniała. Zdziwiony spojrzał na nią, a ona rzekła:
• Co my robimy?
• Okazujemy sobie… przyjaźń – odparł żartem.
• To według ciebie tak ma wyglądać przyjaźń? Dobre sobie! - fuknęła.
• O, dawna Holly wróciła – zauważył z rozbawieniem.
• Czy ty choć przez chwilę możesz być poważny?
• Nawet przez dwie.
• Jesteś nie do wytrzymania – stwierdziła. - Nie pomyślałeś, że ktoś mógł nas zobaczyć.
• Tu? Na tym pustkowiu? Chyba żartujesz.
• A Matti? Zapomniałeś o nim?
• Matthew śpi.
• Tak myślisz? To spójrz – Holly wskazał bryczkę, z której przyglądała się im rozradowana twarzyczka chłopca.
• To teraz będę musiał się z tobą ożenić – rzekł niemal dramatycznym głosem Adam i ciężko westchnął.
• Twoje niedoczekanie – wycedziła przez zęby i dała mu kuksańca w bok. Roześmiał się, czym niemal doprowadził ją do furii.
• Popamiętasz mnie – zagroziła.
• Już nie mogę się doczekać – mruknął uszczęśliwiony i wziął ją za rękę – a teraz chodźmy do tego wścibskiego kawalera. Jakbyś nie wiedziała to mój syn.
• Jesteś niemożliwy – jęknęła i wyrwała swoją dłoń z jego ręki. Zaśmiał się pełną piersią. Po raz pierwszy odkąd odeszła Naomi.

***

_________________________________________________________
*) Sosna długowieczna występuje na zachodnich obszarach Ameryki Północnej na terenie stanów Utah, Nevada oraz Kalifornii. Sosny tego gatunku uważane są za jedne z najbardziej długowiecznych drzew na świecie. Szacuje się, że niektóre okazy znalezione w Górach Białych we wschodniej Kalifornii osiągnęły wiek 3000–5000 lat.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 22:22, 19 Lis 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:57, 19 Lis 2020    Temat postu:

Fajne Very Happy Jutro wstawię komentarz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:23, 19 Lis 2020    Temat postu:

Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:08, 20 Lis 2020    Temat postu:

Cytat:
...Mały Joe podszedł z ponurym wzrokiem do Adama. Mężczyzna akurat pomagał Holly wsiąść do bryczki, ale Joseph nie zważając na to, dość obcesowo powiedział:
• Musimy porozmawiać. Teraz.

Mały Joe chyba jest bardzo zły
Cytat:
A nie sądzisz, że należą mi się słowa wyjaśnienia i przeprosiny.
• Niby za co miałbym ciebie przepraszać?
• Nie domyślasz się? - warknął Joe. - Ukradłeś mi bryczkę i konie.
• To ty masz jakąś bryczkę? Jakieś konie? - zakpił Adam.
• Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. To wszystko to twoja sprawka. Twoja i twojego dzieciaka.

Zaraz "ukradłeś" ... bryczka jest tak samo Adama, jak i Joe, tyle, że to Joe ją tak pięknie wyszykował na niedzielęAdam nie tyle "ukradł", co zaopiekował się pojazdem Very Happy
Cytat:
– Adam uśmiechnął się i poklepał brata po piersi, po czym zupełnie nieoczekiwanie schwycił go za połę marynarki i z ogromnym spokojem, w którym jednak pobrzmiewała groźba powiedział: - posłuchaj, braciszku dość tej zabawy. Spróbuj tylko, powiedzieć lub zrobić coś, co zmartwi pannę McCulligen, a nie wrócisz do domu o własnych siłach. A, i jeszcze jedno, od mojego syna wara. Czy to jasne?
Joe, czując się, jak schwytany w pułapkę, milczał.

Ostro pojechał, ale miał rację
Cytat:
Nie zamierzał o swojej sprzeczce z Małym Joe rozmawiać przy Matthew. Holly zauważyła spojrzenie Adama i rzekła:
• Zasnął zanim zdążyliśmy wyjechać z miasta. Musiał być zmęczony.
• Na pewno. Wstał bardzo wcześnie. Nie mógł doczekać się spotkania z tobą.
• To miłe.
• Ja też – szepnął Adam, unikając wzroku dziewczyny.

Jestem pewna, że Matt tylko udaje, że śpi. Na pewno uważnie słucha rozmowy
Cytat:
Nieopodal rosło dziwne drzewo, którego pień był nienaturalnie poskręcany, tak, że trudno było stwierdzić, czy na pewno jest on tylko jeden. Do tego kora drzewa była cienka, czerwonobrązowa i łuszcząca się u podstawy pnia. Gałęzie, podobnie, jak pień były poskręcane i gdzieniegdzie zwisające. Holly nigdy dotąd nie widziała takiego drzewa.
• Co to za dziwoląg? - spytała, gdy Adam stanął obok niej.
• To sosna długowieczna.*) Piękna, prawda?

A co ona taką miłośniczką drzew nagle się stała?
Cytat:
- Tu jest tak pięknie, a mnie jakoś nie chce się wracać do domu.
• To kusząca perspektywa - przyznał Adam - ale wzbudzilibyśmy niezdrowe zainteresowanie naszych krewnych.

Z pewnością, przy czym krewni udawaliby, że nic nie zauważyli
Cytat:
Joe miał zamiar zrobić ci niespodziankę i zabrać do kościoła. Matti to wyśledził i powiedział mi, co knuje jego stryjek. A że mój synek bardzo cieszył się na przejażdżkę z tobą nie mogłem dopuścić, żeby poczuł się rozczarowany. Bryczka była wypucowana, konie też. Tylko wsiąść i jechać.
• To znaczy, że wy obaj, Matti i ty podprowadziliście Josephowi bryczkę?
• Cóż… po prostu skorzystaliśmy z nadarzającej się okazji – odparł Adam z szelmowskim błyskiem w oku.

I on się do tego przyznaje. Cały Adam
Cytat:
W jednej sekundzie Holly zrozumiała, że między nimi nigdy nie będzie mowy o przyjaźni. Trudno bowiem jest przyjaźnić się z mężczyzną, który ma takie nieodgadnione oczy, zniewalający głos i dłonie potrafiące wyczarować najdelikatniejszy z dotyków, jakiego kiedykolwiek zaznała. Nie, zdecydowanie z takim mężczyzną nie można się przyjaźnić. Takiego mężczyznę można tylko kochać.

Prawidłowy wniosek
Cytat:
• Jesteś nie do wytrzymania – stwierdziła. - Nie pomyślałeś, że ktoś mógł nas zobaczyć.
• Tu? Na tym pustkowiu? Chyba żartujesz.
• A Matti? Zapomniałeś o nim?
• Matthew śpi.
• Tak myślisz? To spójrz – Holly wskazał bryczkę, z której przyglądała się im rozradowana twarzyczka chłopca.
• To teraz będę musiał się z tobą ożenić – rzekł niemal dramatycznym głosem Adam i ciężko westchnął.

Podejrzewam, że Matti planował taki finał już na początku swej znajomości z Holly

Kolejna dobra część opowiadania. Co prawda, oprócz sceny kłótni braci nie ma większej akcji, ale za to są ciekawe dialogi. Joe nadal jest obrażony i niepocieszony. Czuje się skrzywdzony przez los i przez starszego brata. Nie wiem, czy dobry obiad złagodzi jego wojownicze nastawienie do życia. Holly i Adam przewartościowują swoje poglądy na życie. Są zmuszeni? Właściwie już chcą wrócić do rzeczywistości, zakończyć żałobę po tych, którzy odeszli. To dobrze dla Matta, który chce żyć, chce mieć pełną rodzinę, w dodatku bardzo lubi Holly i to ją właśnie "upatrzył" sobie na zastępczą mamusię. Sprytny chłopiec. Ten odcinek jest taki rodzinny, idylliczny, ale ja cały czas pamiętam o czającym się gdzieś tam złowrogim Goldbergu, który na pewno nie ma dobrych zamiarów. No i jak się okazało sympatyczna Valerie ... co z nią? Czy pojawi się jakieś lekarstwo na jej nadłamane serce? Czekam na kontynuację ... bardzo niecierpliwie czekam
Jest jesień, są i grzyby Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:16, 20 Lis 2020    Temat postu:

Serdecznie dziękuję za interesujący komentarz. Ten odcinek faktycznie jest idylliczny, ale to tylko cisza przed burzą. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:22, 24 Lis 2020    Temat postu:

Po miłej niedzieli z Holly, Adama czeka starcie z Małym Joe Cool


***

Ponderosa. Tego samego dnia, tuż przed północą.

Adam siedział na ganku przed domem i sączył z kieliszka brandy. Nie mógł spać, bowiem myśli, czy tego chciał czy nie, zajmował mu pyskaty rudzielec. Gdyby miesiąc wcześniej ktoś powiedział mu, że sprawy między Holly a nim tak się potoczą, nie uwierzyłby. Ta młoda kobieta była mieszanką wszystkich możliwych uczuć i emocji. Była najbardziej denerwującą i nieokiełznaną istotą, jaka stanęła na jego drodze. W jednej chwili z prawdziwej damy potrafiła się przeistoczyć się w wyzwoloną kobietę, która nie obawiała się głośno i dobitnie mówić o tym czego chce i, co jej się nie podoba. To Adama na równi fascynowało i irytowało. Uważał się za nowoczesnego człowieka, ale z taką samodzielnością, jaką reprezentowała Holly, momentami trudno było mu się pogodzić. Mimo to, a może dlatego był pod wielkim urokiem panny McCulligen, a właściwie pani Taylor. Co prawda, nie był jeszcze w stanie określić czym tak naprawdę są jego uczucia do dziewczyny, ale wiedział, że stanu w jakim teraz się znalazł nie chciałby zamienić na inny.
Uśmiechnął się na wspomnienie mijającej niedzieli. Czas spędzony z synkiem i Holly był nad wyraz udany. Nawet utarczka z Joe tego nie przyćmiła. Miał, co prawda obawy, że najmłodszy braciszek da popis swoich możliwości na obiedzie u Toliverów, ale ten miło go zaskoczył. Zachowywał się nienagannie. Był niezwykle miły i dowcipny, tak, jak tylko on to potrafił. Adama trochę to zaskoczyło. Pomyślał nawet, że za tą grzecznością musi coś się kryć. Kilka razy dostrzegł, jak Joe przypatruje się uważnie to jemu, to Holly. Potem zupełnie nieoczekiwanie pożegnał się ze wszystkimi i wymawiając się umówionym spotkaniem, opuścił gościnny dom Toliverów. Adam, musiał przyznać, że było mu to na rękę. Wizyta u miłych sąsiadów przeciągnęła się aż do kolacji z czego, jak się okazało, wszyscy byli bardzo zadowoleni. Na koniec spotkania pojawił się pyszny tort. To był kolejny prezent Emily dla bratanicy, choć tak, jak Holly sobie życzyła, nikt ani słowem nie wspomniał o jej urodzinach. Towarzystwo wypróbowanych przyjaciół, dobra kuchnia i ciekawe dyskusje, to wszystko złożyło się na sympatyczne niedzielne popołudnie i wieczór. Wreszcie wizyta u Toliverów dobiegła końca. Matthew, który doskonale czuł się w towarzystwie Holly trochę marudził i próbował wymóc na ojcu pozwolenie na nocleg u Toliverów. Chłopczyk był na tyle zdeterminowany, że odciągnąwszy go na bok, konspiracyjnym głosikiem wyszeptał, że jeśli nie pozwoli mu na to, to on powie wszystkim, że widział, jak jego tata całował Holly. Adam, nie dając ponieść się nerwom, z kamiennym wyrazem twarzy zapytał swojego rezolutnego synka, czy koniecznie chce mieć przetrzepane spodnie. Chłopczyk pojąwszy w mig, co mu groziło szybko zaprzeczył i posłusznie wsiadł do bryczki. Adam na wspomnienie determinacji synka i jego słów, które były najzwyklejszym szantażem, obiecał sobie poważnie z nim porozmawiać. Matthew był kochanym dzieckiem, ale czasami potrafił być niezwykle uparty w tym do czego dążył. Chłopczyk nie wyobrażał sobie życia bez Holly. Adam zdawał sobie z tego sprawę, ale prawdę mówiąc niewiele mógł z tym zrobić. Chyba, że ożeniłby się z tym pyskatym rudzielcem. Myśl ta rozbawiła go, bo jego zdaniem, bardziej niedobranej pary niż on i Holly ze świecą byłoby szukać. A jednak coś przyciągało go do niej, coś czego w żaden sposób nie potrafił określić. I gdy tak siedział roztrząsając swoje uczucia do Holly, nagle spochmurniał. Przypomniał sobie bowiem coś, co od długiego czasu spędzało mu sen z powiek. W błyskawicznym tempie zbliżała się wizyta Goldblumów. Adam jeszcze nie powiedział synkowi, kto do nich przyjedzie. Gdyby mógł, oszczędziłby chłopcu tego spotkania, a byłym teściom zakazałby zbliżania się do Matta. Niestety, wiedząc, że Goldblum wobec jego sprzeciwu może wystąpić na drogę sądową, wolał nie zaogniać i tak ciężkiej sytuacji. Postanowił zobaczyć, co przyniesie los. Teraz jednak najważniejszym, co musiał zrobić, było poinformowanie Matthew, że ma dziadków, którzy zupełnie nieoczekiwanie zapragnęli poznać swego jedynego wnuka. Adam, chciał wierzyć, że w rodzicach Naomi odezwały się wyższe uczucia. Niestety, znając starego Goldbluma musiał stwierdzić, że było to tak mało prawdopodobne, jak to, że krowa zacznie latać.

***

Ciche parskanie konia przerwało mu rozmyślania. Dochodziła północ, gdy do domu wrócił Mały Joe. Nic nie mówiąc, zsiadł z konia i poluzował popręg, a potem podprowadził zwierzę do poidła. Gdy koń ugasił pragnienie, Joe zaprowadził go do stajni i błyskawicznie oporządził, po czym szeroko ziewając, ruszył przez podwórze do domu. Mijając Adama udał, że go nie widzi, ale ten zagadnął:
• Późno wracasz, braciszku.
• Nie twoja sprawa – warknął Joe.
• Masz rację. Nie moja, ale powiedz chociaż, czy spotkanie było udane?
• Owszem. Wygrałem czterdzieści dolarów.
• Całkiem nieźle. Warto za to wypić – zasugerował Adam.
• To propozycja?
• Tak, tylko przynieść sobie kieliszek.
Joe zmierzył brata badawczym wzrokiem. Nie zauważył, żeby sobie z niego kpił, skinął więc głową i wszedł do domu. Po chwili wrócił z kieliszkiem w dłoni.
• Odrobina brandy przed snem nie zaszkodzi – stwierdził, po tym, jak Adam nalał mu trunku.
• Joe, przepraszam za to, co było rano, ale chcę żebyś wiedział, że niczego nie żałuję.
• Wiem.
• Doprawdy?
• Zakochanym sporo się wybacza.
• O czym ty mówisz?
• Nie udawaj. Na milę widać, że ciebie i Holly coś łączy – odparł Joe.
• Daj spokój – Adam, zaskoczony przenikliwością brata, machnął ręką.
• Myślę, że pasujecie do siebie. Nawet różnica wieku w tym nie przeszkadza. A poza tym Matt ja uwielbia.
• I, co z tego?
• Powinieneś się z nią ożenić dla dobra dziecka i swojego.
• Coś takiego! - Adam zaśmiał się sztucznie. - Wszystkiego mógłbym się spodziewać, ale nie takich rad i to od mojego najmłodszego brata.
• To, że jestem najmłodszy, to nie znaczy, że jestem najgłupszy.
• Tego nie powiedziałem.
• Fakt. Wypijmy – rzekł Joe i przechylił kieliszek.
• Piękna noc – zauważył Adam spoglądając w niebo.
• Piękna – przyznał Joe. - A z Holly nie zwlekaj zbyt długo, bo ktoś może ci ją sprzątnąć sprzed nosa.
• Może ty? - spytał Adam spoglądając z ukosa na brata.
• Nie – Joe pokręcił głową. - Dałem sobie spokój. To dziewczyna dynamit. Nie dla mnie.
• Coś takiego – rzekł z niedowierzaniem Adam. - Czyżbyś wycofał się na z góry upatrzoną pozycję.
• Niewykluczone – mruknął Joe.
• Panna LaMarr?
• Gdyby nie zadurzyła się w tobie, to kto wie.
• Czy ja dobrze usłyszałem? - spytał zdziwiony Adam.
• Bardzo dobrze. Valerie zadurzyła się w tobie, ale dziś w kościele zdaje się zrozumiała, że nie ma u ciebie szans. Tak, jak ja u niej.
• Joe… nie wiem, co powiedzieć. Przykro mi.
• Niepotrzebnie. Wiesz, jak to ze mną jest, szybko się zakochuję i szybko odkochuję – zażartował Joe. Adam, zaskoczony nieoczekiwaną szczerością brata, nic nie odpowiedział. Ta rozmowa, coraz bardziej go intrygowała. Nie miał pojęcia do czego zmierzał Joe. Sięgnął więc po butelkę brandy i nalał trunku do kieliszków. Alkohol sączyli w zupełnej niemal ciszy. Tylko gdzieś w oddali słychać był śpiew przedrzeźniacza.*) Wreszcie Adam rzekł:
• Zupełnie cię nie rozumiem, Joe. Prawdę mówiąc spodziewałem się kolejnej awantury, a nie przyjacielskiej rozmowy.
• Czasem i ja potrafię zaskoczyć – odparł chełpliwe Joseph.
• To prawda – Adam zaśmiał się.
• W takim razie zaskoczę cię jeszcze raz.
• Czym?
• Rozmawiałem z panną LaMarr.
• I mam tym faktem być zaskoczony?
• Zaczekaj, zaraz przejdę do sedna – odparł Joe. - Najpierw powiedz mi kiedy spodziewasz się Goldblumów?
• Za dziesięć dni.
• Wiesz już gdzie się zatrzymają?
• Nie wiem i prawdę mówiąc nic mnie to nie obchodzi – odrzekł Adam i twarz mu sposępniała.
• A może powinno?
• Do czego zmierzasz?
• Goldblumowie będą gośćmi państwa LaMarr.
• No, to teraz naprawdę mnie zaskoczyłeś - przyznał Adam. - Ta rewelacja to od Valerie.
• Tak.
• Ciekawy jestem, gdzie ich ugoszczą, bo chyba nie w hotelu?
• Oczywiście, że nie. Oni mają dużą rezydencję.
• Co takiego? Gdzie?
• Pamiętasz ten biały, piętrowy dom przy drodze do Reno?
• Dom Annie O’Toole – rzekł Adam i dodał: - od dawna niezamieszkały.
• Niedługo to się zmieni, ale zanim to nastąpi zatrzymają się tam Goldblumowie. Jak powiedziała mi Valerie, wszystko jest tam koszerne. Nawet pokój dla dziecka. Zdaje się, że twoi teściowe będą chcieli, aby na czas ich bytności u LaMarrów, Matthew zamieszkał z nimi.
• Nigdy na to nie pozwolę – odparł Adam. - Już samo to, że będzie musiał ich poznać, stanie się dla niego wystarczającym wstrząsem.
• Powiedziałeś mu już o nich?
• Jeszcze nie.
• To na co czekasz? Aż staną przed nim i powiedzą mu kim są.
• Joe, to nie takie proste, jak ci się wydaje. Muszę wybrać odpowiedni moment, tak, żeby Matthew niepotrzebnie się nie denerwował. Zrozum, to nie tylko kwestia poinformowania go, że oprócz dziadka Bena, ma jeszcze innego dziadka, a nawet babcię. On będzie zadawał pytania. Dlaczego wcześniej się nie odzywali, dlaczego tak długo zwlekali z poznaniem go. Co, mam mu odpowiedzieć? Wiesz przecież, jaka jest prawda. Bez względu na to, jakiej udzielę odpowiedzi, sprawię mojemu synowi ból. I to mnie właśnie przeraża.
• Masz rację. To ciężka sytuacja – przyznał Joe – ale nie masz wyjścia, musisz mu powiedzieć.
• Tylko jak?
• Może łatwiej ci będzie, gdy zabierzesz Matthew na wycieczkę w góry. Wiem, że marzy o takiej wycieczce. Mówił mi o tym na pikniku.
• Naprawdę? Mnie nigdy o tym nie wspominał – rzekł Adam i westchnął.
• To zabierz go teraz – zaproponował Joe.
• Jak to teraz? - Adam zdziwiony spojrzał na brata.
• Oj, nie dosłownie teraz, ale za tydzień. Spędzisz z synem dwa dni w górach. Będziesz mógł mu w spokoju o wszystkim powiedzieć.
• Zaraz, zaraz… masz rację – przyznał Adam. - To może złagodzić mu wstrząs. Tak, zabiorę go w góry.
• Na twoim miejscu zabrałbym jeszcze kogoś – rzekł z zagadkowym uśmiechem Joe.
• Ciebie?
• Nie, ale myślę, że Holly byłaby niezłym wsparciem.
• Myślisz, że go potrzebuję?
• Myślę, że tak – odparł Joe i stuknął swoim kieliszkiem w kieliszek brata.

***

_________________________________________________________
*) Mowa tu o przedrzeźniaczu północnym (Mimus polyglottos) – gatunku ptaka z rodziny przedrzeźniaczy. Jest to jedyny przedstawiciel przedrzeźniaczy w Ameryce Północnej. Pora lęgowa tych ptaków zaczyna się wczesną wiosną. Przedrzeźniacz północny tworzy dość stałe związki – jedna para zazwyczaj gniazduje wspólnie przez kilka lat. Śpiew przedrzeźniacza północnego składa się ze zmiennych lub wciąż powtarzających się melodii. Ulubione pasaże powtarzane są czasami tak długo, aż znudzą się ptakowi, dlatego na zawsze wyrzuca je ze swego repertuaru. Samce śpiewają o każdej porze. Śpiew przedrzeźniacza północnego zawiera, obok własnych melodii, także przejęte dźwięki, zazwyczaj odgłosy innych ptaków, najczęściej z najbliższego sąsiedztwa, które potrafi naśladować po mistrzowsku. Obca pieśń, przejęta do repertuaru przedrzeźniacza brzmi identycznie jak wykonanie pierwotne – na podstawie Wikipedii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:38, 24 Lis 2020    Temat postu:

Cytat:
Miał, co prawda obawy, że najmłodszy braciszek da popis swoich możliwości na obiedzie u Toliverów, ale ten miło go zaskoczył. Zachowywał się nienagannie. Był niezwykle miły i dowcipny, tak, jak tylko on to potrafił.

Istotnie, to niepodobne do Joe
Cytat:
Matthew, który doskonale czuł się w towarzystwie Holly trochę marudził i próbował wymóc na ojcu pozwolenie na nocleg u Toliverów. Chłopczyk był na tyle zdeterminowany, że odciągnąwszy go na bok, konspiracyjnym głosikiem wyszeptał, że jeśli nie pozwoli mu na to, to on powie wszystkim, że widział, jak jego tata całował Holly.

A to spryciula. Każdy sposób dobry, żeby dłużej pobyć z Holly
Cytat:
Adam, nie dając ponieść się nerwom, z kamiennym wyrazem twarzy zapytał swojego rezolutnego synka, czy koniecznie chce mieć przetrzepane spodnie. Chłopczyk pojąwszy w mig, co mu groziło szybko zaprzeczył i posłusznie wsiadł do bryczki. Adam na wspomnienie determinacji synka i jego słów, które były najzwyklejszym szantażem, obiecał sobie poważnie z nim porozmawiać.

Na szczęście Adam zachował przytomność umysłu i poskromił małego szantażystę
Cytat:
Chłopczyk nie wyobrażał sobie życia bez Holly. Adam zdawał sobie z tego sprawę, ale prawdę mówiąc niewiele mógł z tym zrobić. Chyba, że ożeniłby się z tym pyskatym rudzielcem. Myśl ta rozbawiła go, bo jego zdaniem, bardziej niedobranej pary niż on i Holly ze świecą byłoby szukać. A jednak coś przyciągało go do niej, coś czego w żaden sposób nie potrafił określić.

Przeciwieństwa się przyciągają! To stara prawda
Cytat:
Warto za to wypić – zasugerował Adam.
• To propozycja?
• Tak, tylko przynieść sobie kieliszek.
Joe zmierzył brata badawczym wzrokiem. Nie zauważył, żeby sobie z niego kpił, skinął więc głową i wszedł do domu. Po chwili wrócił z kieliszkiem w dłoni.
• Odrobina brandy przed snem nie zaszkodzi – stwierdził, po tym, jak Adam nalał mu trunku.

Zanosi się na interesującą rozmowę
Cytat:
Na milę widać, że ciebie i Holly coś łączy – odparł Joe.
• Daj spokój – Adam, zaskoczony przenikliwością brata, machnął ręką.
• Myślę, że pasujecie do siebie. Nawet różnica wieku w tym nie przeszkadza. A poza tym Matt ja uwielbia.

Nareszcie to zauważył ... lepiej późno, niż wcale
Cytat:
• Powinieneś się z nią ożenić dla dobra dziecka i swojego.
• Coś takiego! - Adam zaśmiał się sztucznie. - Wszystkiego mógłbym się spodziewać, ale nie takich rad i to od mojego najmłodszego brata.
• To, że jestem najmłodszy, to nie znaczy, że jestem najgłupszy.

Też prawda
Cytat:
- Najpierw powiedz mi kiedy spodziewasz się Goldblumów?
• Za dziesięć dni.
• Wiesz już gdzie się zatrzymają?
• Nie wiem i prawdę mówiąc nic mnie to nie obchodzi – odrzekł Adam i twarz mu sposępniała.
• A może powinno?
• Do czego zmierzasz?
• Goldblumowie będą gośćmi państwa LaMarr.

A tu go zaskoczył
Cytat:
• Powiedziałeś mu już o nich?
• Jeszcze nie.
• To na co czekasz? Aż staną przed nim i powiedzą mu kim są.
• Joe, to nie takie proste, jak ci się wydaje. Muszę wybrać odpowiedni moment, tak, żeby Matthew niepotrzebnie się nie denerwował. Zrozum, to nie tylko kwestia poinformowania go, że oprócz dziadka Bena, ma jeszcze innego dziadka, a nawet babcię. On będzie zadawał pytania. Dlaczego wcześniej się nie odzywali, dlaczego tak długo zwlekali z poznaniem go. Co, mam mu odpowiedzieć?

Tak, to z pewnością nie będzie proste. Pan Goldblum nie jest miłym człowiekiem
Cytat:
- To może złagodzić mu wstrząs. Tak, zabiorę go w góry.
• Na twoim miejscu zabrałbym jeszcze kogoś – rzekł z zagadkowym uśmiechem Joe.
• Ciebie?
• Nie, ale myślę, że Holly byłaby niezłym wsparciem.
• Myślisz, że go potrzebuję?
• Myślę, że tak – odparł Joe i stuknął swoim kieliszkiem w kieliszek brata.

Cóż, bardzo dobra rada. Wsparcie się przyda, a i Adamowi będzie przyjemniej, jeśli będzie z nimi Holly. O synku nie wspomnę

Ciekawy fragment. Krótki, ale treściwy. Joe okazuje się zupełnie rozsądnym facetem. Zupełnie nie jak Joe. Rozmowa braci, to rozmowa dwóch dojrzałych mężczyzn, sobie życzliwychNie ma śladu wcześniejszej kłótni. Joe daje Adamowi bardzo dobre rady. Ciekawe, czy ten posłucha? Pewnie tak, bo zbiegają się one i z jego pragnieniami, choć trudno mu się do tego przyznać. Myślę, że ta wyprawa w góry będzie bardzo udana ... dla wszystkich Very Happy Wreszcie pojawili się Goldblumowie. Na razie jest tylko wzmianka o ich przybyciu i miejscu pobytu, ale ... jak widać Joe już zorganizował wywiad Very Happy To dobrze, że wspiera brata. To bardzo istotna wiadomość, że będą mieszkać w domu państwa LaMarr. Teść Adama na pewno coś knuje ... może porwanie Matta? Kto wie? Nie wiem, jakie jest stanowisko pani Goldblum, ale do tej pory we wszystkim ulegała mężowi. Nie wiem, czy jakiekolwiek okoliczności to zmienią. Dodam, że dobrze się stało, że panna LaMarr jest taka życzliwa dla Cartwrightów. Liczę, że może jeszcze będzie mogła im pomóc, ostrzec, czy co tam wypadnie? Czekam na kontynuacjęBardzo niecierpliwie czekam Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 0:18, 25 Lis 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:54, 25 Lis 2020    Temat postu:

Dziękuję za sympatyczny i ciekawy komentarz. Very Happy Kolejny odcinek jest w pisaniu. Tym razem Adam posłucha Małego Joe i poprosi Holly, aby wraz z nim i jego synem pojechała w góry. Czy Holly się zgodzi? To okaże się wkrótce. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga




Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:12, 26 Lis 2020    Temat postu:

Cytat:
• Niby za co miałbym ciebie przepraszać?
• Nie domyślasz się? - warknął Joe. - Ukradłeś mi bryczkę i konie.

Na pewno chodziło tyyylko o bryczkę? Rolling Eyes
Cytat:
A z tego, co się orientuję tak konie, jak i bryczka są własnością rodziny, czyli naszą. Trudno więc ukraść coś co jest nasze. Chyba przyznasz mi rację?

W sumie wywód logiczny w stylu Adasia. Very Happy:
Cytat:
• Też nie mogłem się doczekać spotkania z tobą.
• Adamie, rozmawialiśmy już o tym i coś ustaliliśmy.
• Mówisz mi to kolejny raz, a ja kolejny raz odpowiadam, że nic z tobą nie ustalałem i nic nie obiecywałem.

Adam (mężczyzna) mówi o uczuciach…. To spora rzecz Rolling Eyes tymczasem Holly za bardzo próbuje grać osobę obojętną jakby TA sytuacja nie miała miejsca lub niewiele znaczyła….. trochę mnie drażni jej upór.
Cytat:

A teraz powiedz mi dlaczego kazałaś zatrzymać konie?

Ja też chętnie się dowiem. Rolling Eyes
Cytat:
• Sama nie wiem – wzruszyła ramionami. - Tu jest tak pięknie, a mnie jakoś nie chce się wracać do domu.
• To kusząca perspektywa - przyznał Adam - ale wzbudzilibyśmy niezdrowe zainteresowanie naszych krewnych.

Raczej Ben i ciotka Holly nie będą mieć nic przeciwko temu….. Rolling Eyes
Cytat:
Trudno bowiem jest przyjaźnić się z mężczyzną, który ma takie nieodgadnione oczy, zniewalający głos i dłonie potrafiące wyczarować najdelikatniejszy z dotyków, jakiego kiedykolwiek zaznała. Nie, zdecydowanie z takim mężczyzną nie można się przyjaźnić. Takiego mężczyznę można tylko kochać.

Zgadzam się w stu procentach!
Cytat:
Musiała mieć zawiedzioną minę, bo gdy przestał ją całować i spojrzał na nią, roześmiał się radośnie. Poczuła, że się czerwieni.
• Sprawdziłeś i do jakich wniosków doszedłeś? - spytała, aby ukryć swoje zmieszanie.
• Do bardzo ciekawych – powiedział powoli – chyba jednak będę musiał jeszcze raz to sprawdzić – co powiedziawszy pochylił się nad Holly, a wtedy to ona go pocałowała.

I po co się bronić przed takimi uczuciami?
Cytat:
• Matthew śpi.
• Tak myślisz? To spójrz – Holly wskazał bryczkę, z której przyglądała się im rozradowana twarzyczka chłopca.

Dzieci zawsze wiedzą kiedy otworzyć oczy….. Very Happy
Cytat:
Gdyby miesiąc wcześniej ktoś powiedział mu, że sprawy między Holly a nim tak się potoczą, nie uwierzyłby. Ta młoda kobieta była mieszanką wszystkich możliwych uczuć i emocji. Była najbardziej denerwującą i nieokiełznaną istotą, jaka stanęła na jego drodze. W jednej chwili z prawdziwej damy potrafiła się przeistoczyć się w wyzwoloną kobietę, która nie obawiała się głośno i dobitnie mówić o tym czego chce i, co jej się nie podoba.

Adama zawsze interesowały kobiety z charakterem, silne nietuzinkowe. Nigdy nie szedł na łatwiznę (jak Joe). Nic dziwnego, że Holly wzbudza w nim takie emocje.
Cytat:
Zachowywał się nienagannie. Był niezwykle miły i dowcipny, tak, jak tylko on to potrafił. Adama trochę to zaskoczyło. Pomyślał nawet, że za tą grzecznością musi coś się kryć.

Adam zna swojego brata doskonale. Ja również mam takie podejrzenia. Rolling Eyes
Cytat:
Matthew, który doskonale czuł się w towarzystwie Holly trochę marudził i próbował wymóc na ojcu pozwolenie na nocleg u Toliverów. Chłopczyk był na tyle zdeterminowany, że odciągnąwszy go na bok, konspiracyjnym głosikiem wyszeptał, że jeśli nie pozwoli mu na to, to on powie wszystkim, że widział, jak jego tata całował Holly.

No patrzcie! Matt jest nieodrodnym synem Adama…..trybiki pracują. Umie przekuć posiadaną wiedzę na swoją korzyść.
Cytat:
Adam, nie dając ponieść się nerwom, z kamiennym wyrazem twarzy zapytał swojego rezolutnego synka, czy koniecznie chce mieć przetrzepane spodnie.

Prawo silniejszego zwyciężyło….
Cytat:
W błyskawicznym tempie zbliżała się wizyta Goldblumów. Adam jeszcze nie powiedział synkowi, kto do nich przyjedzie.

No tak…..na horyzoncie gromadzą się chmury…..
Cytat:
• Joe, przepraszam za to, co było rano, ale chcę żebyś wiedział, że niczego nie żałuję.

Adam wyciągnął rękę na zgodę nieco połowicznie…..dobre i to.
Cytat:
• Zakochanym sporo się wybacza.
• O czym ty mówisz?

Joe okazał się spostrzegawczym obserwatorem, a Adam zaprzecza niczym Holly. Rolling Eyes
Cytat:
• Powinieneś się z nią ożenić dla dobra dziecka i swojego.

No patrzcie go….kolejny kibic. Aż miło posłuchać.
Cytat:
• Panna LaMarr?
• Gdyby nie zadurzyła się w tobie, to kto wie.
• Czy ja dobrze usłyszałem? - spytał zdziwiony Adam.

No tak…. W Adamie kochają się okoliczne panny i pech chce, że te które wpadły w oko małemu Joe.
Cytat:
• Niedługo to się zmieni, ale zanim to nastąpi zatrzymają się tam Goldblumowie. Jak powiedziała mi Valerie, wszystko jest tam koszerne. Nawet pokój dla dziecka. Zdaje się, że twoi teściowe będą chcieli, aby na czas ich bytności u LaMarrów, Matthew zamieszkał z nimi.

No to Joe zastrzelił tą informacją Adama. Bracia sprzeczają się i mają odmienne zdania na wiele spraw ale obaj kochają Matthew i nie pozwolą by coś mu się stało.
Cytat:
• Może łatwiej ci będzie, gdy zabierzesz Matthew na wycieczkę w góry. Wiem, że marzy o takiej wycieczce. Mówił mi o tym na pikniku.

Wujek Joe czasami jednak jest przydatny. Może nawet wpadł właśnie na dobry pomysł.
Cytat:
• Na twoim miejscu zabrałbym jeszcze kogoś – rzekł z zagadkowym uśmiechem Joe.
• Ciebie?
• Nie, ale myślę, że Holly byłaby niezłym wsparciem.
• Myślisz, że go potrzebuję?
• Myślę, że tak – odparł Joe i stuknął swoim kieliszkiem w kieliszek brata.

O mateńko! Mały Joe przeszedł sam siebie. Jestem pod wrażeniem. Adam jako rodzic czuje się nieco zagubiony…..dobrze jest wysłuchać czasami kogoś „z zewnątrz” nawet jeśli to tylko Joe.
Bardzo fajne fragmenty. Pętla się zaciska…. Tuż, tuż czają się Goldblumowie. Ciekawe co wymyślą.
Mały Joe zaskoczył mnie pozytywnie. Przejrzał na oczy i przyjął na klatę niewygodne spostrzeżenia. Co prawda trochę to trwało i omal nie udusił się z wściekłości, ale….. pogodził się z porażką. Brawo ON! Very Happy
No cóż ADA.....czekamy...z drżeniem, niepokojem.... ale czekamy Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 23:13, 26 Lis 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 0:48, 27 Lis 2020    Temat postu:

Aga, dziękuję bardzo za komentarz. Very Happy Postanowiłam, że Joe wreszcie trochę spoważnieje. Masz rację, pisząc, że Joseph kocha swego bratanka, wszak, póki co ma go tylko jednego. Poza tym chyba dotarło do niego, że ze starszym bratem nie ma się co mierzyć. Oczywiście, od czasu do czasu będzie o tym zapominać. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:22, 28 Lis 2020    Temat postu:

Adam, po głębokim, nocnym Mruga namyśle postanowił zaprosić Holly na wycieczkę w góry. Jeśli jesteście ciekawe, jak mu poszło, zapraszam Very Happy

***

Adam, po rozmowie z bratem, długo nie mógł zasnąć. Pomysł Joego uznał za doskonały i gdyby nie noc, natychmiast poszedłby do Holly, żeby zaprosić ją na wspólną wycieczkę. Musiał przyznać, że Joe zaskoczył go pozytywnie swoją postawą. Tak, jego najmłodszy brat potrafił od czasu do czasu sprawić miłą niespodziankę. Wreszcie, tuż nad ranem zmorzył go płytki, niespokojny sen. Tuż przed wschodem słońca był już na nogach i tylko wczesna pora powstrzymywała go przed złożeniem wizyty Toliverom. Jednak długo nie mógł usiedzieć na miejscu. Zajrzał więc do pokoju synka. Matthew, zmęczony niedzielnymi atrakcjami, spał w najlepsze i nie zanosiło się, żeby szybko się obudził. Adam uśmiechnął się na ten widok i powoli zamknął drzwi, po czym zszedł nad dół, do salonu. Dom był jeszcze pogrążony w ciszy, tylko z kuchni dochodziły ciche odgłosy krzątaniny. Adam zajrzał tam i jak się spodziewał, zastał Hop Singa zajętego szykowaniem śniadania. Kucharz pozdrowił go i zaproponował mu kubek kawy. Adam przystał na to z chęcią i przez jakiś czas obaj mężczyźni rozmawiali o różnych problemach dnia codziennego. Jednak gdy Hop Sing, po raz kolejny nawiązał do konieczności wymiany pieca kuchennego, Adam uśmiechnął się przepraszająco i mówiąc, że o tym kucharz powinien porozmawiać z jego ojcem, wyszedł szybko przed dom. Było ciepło. Pierwsze promienie słońca oświetliły mu twarz. Pomyślał, że przejdzie się trochę i tak nie wiadomo kiedy znalazł się na podwórzu Toliverów. Ralph, który szedł właśnie do wygódki, ziewając przy tym szeroko, stanął jak wryty na widok sąsiada. Chwilę potem błysnęło mu w głowie, że coś musiało się wydarzyć, skoro Adam pojawił się przed nim o tak wczesnej godzinie.
• Co się stało? - spytał Ralph, przetarłszy zaspane oczy.
• Nic takiego. – Odparł Adam i z przepraszającym uśmiechem powiedział: - wybacz, że nachodzę was bladym świtem, ale chciałbym porozmawiać z Holly. Wiesz może, czy już wstała?
• Z Holly? - Ralph spojrzał na Adam, jak na wariata.
• Tak, z Holly.
• To może spytaj Emily, ja muszę – tu machnął ręką w nieokreślonym kierunku – no, wiesz.
• Jasne, ale to naprawdę pilna sprawa.
• Tak, tak, ja to wszystko rozumiem, ale będzie lepiej, gdy spytasz Emily. Jest w kuchni i szykuje śniadanie – odparł Ralph, po czym, spoglądając dziwnie na Adama, oddalił się do wygódki. Nim jednak tam wszedł przystanął za węgłem domu i jeszcze raz rzucił okiem na Cartwrighta. - Albo zgłupiał, albo naprawdę się zakochał. To i to ciężka choroba – mruknął i czując, że za chwilę przegrywa z naturą ruszył drobnymi kroczkami do świątyni dumania.
Tymczasem Adam, po chwili wahania wszedł bocznymi drzwiami do kuchni Toliverów. Emily akurat stała przy kuchni. Słysząc ruch za plecami rzuciła tylko:
• Nieźle cię przypiliło, skoro tak szybko ci poszło. Siadaj zaraz naleję ci kawy.
• W pewnym sensie faktycznie mnie przypiliło – rzekł Adam rozbawiony uwagą gospodyni i usiadł przy stole. Na jego głos Emily znieruchomiała. Kogo, jak kogo, ale tego Cartwrighta to zupełnie się nie spodziewała. Odwróciła się, odruchowo poprawiając włosy i nie dając po sobie poznać zaskoczenia, powiedziała:
• Co za miła niespodzianka. Domyślam się, że przyszedłeś do Holly.
• W rzeczy samej. Wiem, że to nieodpowiednia pora na odwiedziny, ale mam do twojej bratanicy ważną sprawę. Mówiłem o tym Ralphowi, a on przysłał mnie do ciebie.
• Jak zwykle. Cały Ralph – Emily wzniosła oczy ku górze. - Holly jeszcze śpi, ale zaraz ją obudzę. Zaczekaj tu i napij się kawy.
• Dziękuję. I dziękuję za wyrozumiałość – Adam uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach. Kobieta pokręciła głową. Od dawna wiedziała, że jej ulubieniec chętnie korzysta ze swej tajnej broni i zawsze dzięki temu osiąga cel. Była pewna, że ów cel w postaci jej upartej bratanicy, został już namierzony, a nawet odpowiednio urobiony. Ten mężczyzna wie, jaką ma moc– pomyślała Emily i westchnąwszy, miała już wyjść z kuchni, gdy nagle w drzwiach pojawił się ów wspomniany „cel”. Holly z racji pory dnia miała na sobie szlafrok ciasno przepasany w talii i włosy w nieładzie. Wyglądała przy tym, tak jakby dopiero co z jej powiek spłynął sen. Adam uznał, że było to urocze i niewinne. Tymczasem Holly z niejakim zdziwieniem popatrzyła na siedzącego przy stole Adama. Widząc to, Emily podeszła do niej i wziąwszy ją pod rękę rzekła:
• Mamy gościa, kochanie.
• Zauważyłam. – Odparła i cicho mruknęła: - dlaczego, ciocia mnie nie uprzedziła?
• Właśnie zamierzałam, ale byłaś szybsza. Adam ma do ciebie jakąś pilną sprawę.
• Doprawdy?
• Owszem. – Adam wstał od stołu i niemal pożerając wzrokiem dziewczynę rzekł: - witaj Holly.
• Może ubierzesz się – zasugerowała cicho Emily widząc jakim spojrzeniem Adam obrzucił jej bratanicę.
• Dzień dobry. – Odparła, nie reagując na uwagę ciotki i z niepokojem zapytała: - z Mattem wszystko w porządku?
• W jak najlepszym.
• To, o co chodzi?
• Chciałbym z tobą porozmawiać.
• To mów – rzekła Holly.
• Ale… - zaczął Adam i spojrzał na Emily, która w ułamku sekundy zrozumiała, że wolałby zostać z Holly sam na sam.
• To ja zobaczę, co porabia Ralph – rzekła i wyszła z kuchni. Cieszyła się, że Adam i Holly zbliżyli się do siebie, jednak martwiło ją, że dziewczyna nie przykłada odpowiedniej wagi do etykiety. Nie powinna go przyjmować w negliżu. Zdecydowanie nie powinna.
• Skoro już jesteśmy sami, to może wreszcie powiesz mi czemu zawdzięczam twoją obecność i to o tak wczesnej godzinie? Czyżbyś chciał mi się oświadczyć? - zażartowała Holly, a w jej oczach pojawiły się wesołe chochliki.
• Nie obawiaj się – odparł. - Nie o to chodzi.
• To, o co? - zrobiła przesadnie zasmuconą minę.
• Zapraszam cię na wycieczkę w góry.
• Słucham? - Holly spojrzała na mężczyznę z z niedowierzaniem, ale i z ogromną radością. - Ty, zapraszasz mnie na wycieczkę?
• W najbliższą sobotę - rzekł. - Jeśli masz jakieś plany, to proszę, odwołaj je, bo odmowy nie przyjmuję.
• Zaraz, zaraz, czy ja dobrze słyszę – rzekła przekomarzając się. - Zapraszasz mnie na wycieczkę i robisz to niemal bladym świtem? Strasznie jesteś zdesperowany.
• Wiem, jak to wygląda, ale nie zawracałbym ci głowy, gdyby nie chodziło o Matta.
• Ach tak – Holly wyprostowała się i cała radość zgasła w jej oczach. - Pytałam przecież, czy z nim wszystko w porządku.
• Jak najbardziej. Widzisz, muszę z nim porozmawiać i potrzebuję twojej pomocy.
• Czekaj, bo czegoś tu nie rozumiem. Co takiego musisz powiedzieć Matthew, że nie możesz zrobić tego sam? Skoro mam z wami jechać, to chyba powinnam wiedzieć dlaczego?
• Masz rację. Chodzi o to, że w przyszłym tygodniu, w środę przyjeżdżają jego dziadkowie, o których nie ma pojęcia.
• Chcesz mi powiedzieć, że Matt nic o nich nie wie?
• Tak jakoś się złożyło – odparł Adam.
• Chciałabym to zrozumieć, ale zdaje się, że nie potrafię – rzekła powoli Holly.
• To wszystko jest bardzo zawiłe. Mogę ci tylko powiedzieć, że ta wiadomość może być dla Matta wstrząsem. Twoja obecność pomogłaby mu z nią się oswoić.
• A ty?
• Co, ja?
• Jesteś ojcem Matta, więc chyba nie potrzebujesz takich wybiegów, żeby porozmawiać z synem. Chyba, że się go boisz?
Adam popatrzył z konsternacją na Holly. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Był pewien, że dziewczyna bez zastrzeżeń, a może nawet z entuzjazmem przyjmie jego propozycję. Tymczasem ona jakoś tego entuzjazmu nie przejawiała. Mało tego, zaczęła go przepytywać, co niezbyt mu się spodobało. Przez myśl przebiegło mu, że pomysł Małego Joe, nie był taki idealny, jak początkowo się wydawało. Westchnął i starając się nadać swojemu głosowi pozory spokoju, rzekł:
• Nie, nie boję się syna. Chodzi mi tylko o jego dobro. Skoro, nie chcesz, lub nie możesz z nami jechać to powiedz mi. Zrozumiem.
• Pojadę. – Odparła krótko Holly, po czym wpatrując się w Adama spytała: - czy, gdyby nie Matt, zaprosiłbyś mnie na tę wycieczkę?

***

Tymczasem Emily kręciła się niespokojnie po podwórzu. Wiele dałaby, żeby dowiedzieć się o czym Adam Cartwright rozmawia z jej bratanicą. Miała cichą nadzieję, że chodzi o oświadczyny. Gdyby faktycznie tak miało być, byłaby najszczęśliwszą osobą na świecie. Wreszcie Emily stwierdziła, że dłużej nie wytrzyma tej niepewności i koniecznie musi porozmawiać z Ralphem. Zajrzała do stajni – nie było go tam. Potem do składziku – również tam go nie było. Wtedy błysnęło jej w głowie, że jej małżonek wciąż jeszcze siedzi w wygódce. Ruszyła więc szybkim krokiem, zastanawiając się, jak długo może korzystać z takiego miejsca. Stanąwszy przed wygódką, załomotała w jej drzwi z wyciętym w nich serduszkiem i podekscytowanym głosem krzyknęła:
• Ralph, wyłaź stamtąd!
• To ty? - dobiegło z wewnątrz.
• A kogo się spodziewasz? Królowej angielskiej! No, wyłaź!
• Już, już – odpowiedź poprzedzona była głębokim niemal bolesnym westchnieniem. Po chwili drzwi uchyliły się, a w nich pojawiła się głowa ukochanego małżonka Emily.
• Ile można tam siedzieć? - psioczyła.
• A, jak myślisz? - spytał Ralph i mrucząc pod nosem przeszedł obok żony.
• Zaczekaj. Dokąd idziesz? - złapała go za ramię.
• A, jak myślisz?
• Jeżeli jeszcze raz zadasz mi to głupie pytanie, to nie ręczę za siebie – Emily z groźbą w oczach spojrzała na męża.
• W porządku – westchnął. - To, o co tym razem chodzi?
• I ty jeszcze pytasz? - kobieta zrobiła wielkie oczy i wskazując dłonią okno kuchni, rzekła: - tam w naszym domu siedzi Adam Cartwright i być może oświadcza się Holly.
• I, co z tego? – Ralph wzruszył ramionami.
• Jak to, co z tego? – spojrzała na niego z irytacją w oczach.
• Przecież, chciałaś, żeby byli parą. Skoro, faktycznie chce się oświadczyć, to chyba dobrze, prawda?
• Po pierwsze, nie ja chciałam, tylko my.
• Skoro tak twierdzisz – rzekł z rezygnacją Ralph.
• Po drugie, to trochę mnie to niepokoi.
• Co?
• Och, Ralph, jak ty nic nie rozumiesz – syknęła Emily. - Oświadczyny w taki sposób.
• A, co uważasz, że to mało romantyczne?
• Żebyś wiedział. Nasza Holly, po tym co przeszła, zasługuje na to, co najlepsze.
• Masz rację – przyznał Ralph – ale wiesz, co? Zostawmy, to młodym.
• Łatwo ci powiedzieć.
• Kochanie – rzekł, obejmując Emily ramieniem – wiem, że dobro tych dwojga leży ci na sercu, ale nie wtrącaj się.
• Przecież chcę dobrze.
• To oczywiste, ale dobrymi chęciami, to piekło jest wybrukowane. – Powiedział Ralph i cmoknąwszy żonę w policzek, dodał: - no, chodźmy do domu. Muszę się ubrać. Nie chcę usłyszeć nowin, jakie by nie były, w tak niestosownym stroju, jak koszula nocna.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Sob 17:50, 28 Lis 2020, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:15, 29 Lis 2020    Temat postu:

Cytat:
Pomysł Joego uznał za doskonały i gdyby nie noc, natychmiast poszedłby do Holly, żeby zaprosić ją na wspólną wycieczkę. Musiał przyznać, że Joe zaskoczył go pozytywnie swoją postawą. Tak, jego najmłodszy brat potrafił od czasu do czasu sprawić miłą niespodziankę.

Tak, Joe potrafi zaskoczyć ... czasem nawet pozytywnie
Cytat:
Ralph, który szedł właśnie do wygódki, ziewając przy tym szeroko, stanął jak wryty na widok sąsiada. Chwilę potem błysnęło mu w głowie, że coś musiało się wydarzyć, skoro Adam pojawił się przed nim o tak wczesnej godzinie.

Wizyta u sąsiadów o tak wczesnej porze jest nietaktem, ludzie są jeszcze zaspani
Cytat:
• Tak, tak, ja to wszystko rozumiem, ale będzie lepiej, gdy spytasz Emily. Jest w kuchni i szykuje śniadanie – odparł Ralph, po czym, spoglądając dziwnie na Adama, oddalił się do wygódki. Nim jednak tam wszedł przystanął za węgłem domu i jeszcze raz rzucił okiem na Cartwrighta. - Albo zgłupiał, albo naprawdę się zakochał. To i to ciężka choroba – mruknął i czując, że za chwilę przegrywa z naturą ruszył drobnymi kroczkami do świątyni dumania.

Trafna ocena Adama ... rozbawiły mnie te drobne kroczki Ralpha
Cytat:
Emily akurat stała przy kuchni. Słysząc ruch za plecami rzuciła tylko:
• Nieźle cię przypiliło, skoro tak szybko ci poszło. Siadaj zaraz naleję ci kawy.
• W pewnym sensie faktycznie mnie przypiliło – rzekł Adam rozbawiony uwagą gospodyni i usiadł przy stole. Na jego głos Emily znieruchomiała. Kogo, jak kogo, ale tego Cartwrighta to zupełnie się nie spodziewała.

Ach! Te żarty z męża
Cytat:
– Adam uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach. Kobieta pokręciła głową. Od dawna wiedziała, że jej ulubieniec chętnie korzysta ze swej tajnej broni i zawsze dzięki temu osiąga cel. Była pewna, że ów cel w postaci jej upartej bratanicy, został już namierzony, a nawet odpowiednio urobiony.

Tak! Dołeczki są wyjątkowo groźne dla płci przeciwnej
Cytat:
– Adam wstał od stołu i niemal pożerając wzrokiem dziewczynę rzekł: - witaj Holly.
• Może ubierzesz się – zasugerowała cicho Emily widząc jakim spojrzeniem Adam obrzucił jej bratanicę.

E tam! Lepiej niech sobie patrzy
Cytat:
Widzisz, muszę z nim porozmawiać i potrzebuję twojej pomocy.
• Czekaj, bo czegoś tu nie rozumiem. Co takiego musisz powiedzieć Matthew, że nie możesz zrobić tego sam? Skoro mam z wami jechać, to chyba powinnam wiedzieć dlaczego?
• Masz rację. Chodzi o to, że w przyszłym tygodniu, w środę przyjeżdżają jego dziadkowie, o których nie ma pojęcia

Koniec świata, Adam C. prosi Holly o pomoc
Cytat:
• Nie, nie boję się syna. Chodzi mi tylko o jego dobro. Skoro, nie chcesz, lub nie możesz z nami jechać to powiedz mi. Zrozumiem.
• Pojadę. – Odparła krótko Holly, po czym wpatrując się w Adama spytała: - czy, gdyby nie Matt, zaprosiłbyś mnie na tę wycieczkę?

Zadała bardzo istotne pytanie
Cytat:
Wtedy błysnęło jej w głowie, że jej małżonek wciąż jeszcze siedzi w wygódce. Ruszyła więc szybkim krokiem, zastanawiając się, jak długo może korzystać z takiego miejsca. Stanąwszy przed wygódką, załomotała w jej drzwi z wyciętym w nich serduszkiem i podekscytowanym głosem krzyknęła:
• Ralph, wyłaź stamtąd!
• To ty? - dobiegło z wewnątrz.
• A kogo się spodziewasz? Królowej angielskiej! No, wyłaź!
• Już, już – odpowiedź poprzedzona była głębokim niemal bolesnym westchnieniem. Po chwili drzwi uchyliły się, a w nich pojawiła się głowa ukochanego małżonka Emily.

Nawet w wygódce nie dają człowiekowi spokoju
Cytat:
• Przecież, chciałaś, żeby byli parą. Skoro, faktycznie chce się oświadczyć, to chyba dobrze, prawda?
• Po pierwsze, nie ja chciałam, tylko my.
• Skoro tak twierdzisz – rzekł z rezygnacją Ralph.
• Po drugie, to trochę mnie to niepokoi.
• Co?
• Och, Ralph, jak ty nic nie rozumiesz – syknęła Emily. - Oświadczyny w taki sposób.
• A, co uważasz, że to mało romantyczne?

Słusznie! To co uważa Emily uważają Toliver'owie jako całość

Bardzo zabawny fragment Very Happy Toliver'owie są bardzo dobrym małżeństwem. Mąż podziela poglądy żony ... bez sprzeciwu podziela, choć przyznaję, czasem potrafi się postawić. Podejrzewam, że rzadko, ale zawsze to coś Very Happy
Adam coraz bardziej przywiązuje się do Holly. Nawet prosi ją o pomoc i dzielnie znosi sugestię, że boi się własnego syna. Bez nieodzownych krzyków i złośliwych docinków (jak to dawniej bywało) To dobrze wróży ich wspólnej przyszłości. Może przyczyniło się do tego zagrożenie ze strony Goldblumów? A może zaczął cenić w Holly nie tylko urodziwą kobietę, ale i rozsądnego człowieka? Zobaczymy. Oby jak najprędzej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:11, 29 Lis 2020    Temat postu:

Serdecznie dziękuję za ciekawy komentarz. Very Happy

Cytat:
Cytat:
• Nie, nie boję się syna. Chodzi mi tylko o jego dobro. Skoro, nie chcesz, lub nie możesz z nami jechać to powiedz mi. Zrozumiem.
• Pojadę. – Odparła krótko Holly, po czym wpatrując się w Adama spytała: - czy, gdyby nie Matt, zaprosiłbyś mnie na tę wycieczkę?

Zadała bardzo istotne pytanie


Zgadza się. Na razie jednak nie dowiemy się, czy odpowiedź Adama usatysfakcjonowała Holly. Fakt, że oboje zaczęli rozmawiać, jak normalni ludzie, ale jak długo to potrwa to nie wiem. Neutral


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 17:11, 29 Lis 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:51, 04 Gru 2020    Temat postu:

Dom Aarona i Estery Goldblumów. Carson City. Tego samego dnia.

• Lepiej spalić przepowiednie Tory niż dać je kobietom!*1 – grzmiał Aaron Goldblum. - Co w ciebie wstąpiło?! Chyba jasno wyraziłem swoją wolę. Pojedziesz ze mną do Virginia City i koniec dyskusji. Do czego to podobne, żeby żona sprzeciwiała się mężowi. Twoim obowiązkiem jest mnie słuchać.
• Nigdy ci się nie sprzeciwiałam, ale to, co chcesz zrobić jest okrutne. Okrutne i podłe – rzekła cicho Estera, siedząca z opuszczoną głową przy stole.
• Jak śmiesz tak do mnie mówić?! I za co? Za to, że dbam o ciebie, że znoszę twoje fumy. Za to, że choć nie dałaś mi więcej dzieci jestem dla ciebie dobrym i wiernym mężem. Inny na moim miejscu dawno postarałby się o rozwód. - Aaron gwałtownie wstał od stołu i zaczął nerwowym krokiem przechadzać się po salonie.
• To trzeba było tak uczynić – odparła Estera i podniosła głowę. W jej wzroku był bezbrzeżny smutek. - Mnie i tak już nie ma.
• O czym ty mówisz kobieto?! - Aaron przystanął nie dowierzając własnym uszom. - Jak to ciebie nie ma? To przy stole siedzi twój duch?
• Dobrze wiesz, o czym mówię.
• Myślisz, że ja nie cierpię po stracie naszego jedynego dziecka – powiedział niemal z naganą w głosie. - Cierpię. Ten chłopiec to namiastka naszej córki. Powinien być z nami.
• Przecież chcesz go oddać do chederu, a potem cadykowi.
• Mówiąc „z nami” miałem na myśli naszą gminę. On powinien wiedzieć kim jest i kim byli jego przodkowie, a nie wychowywać się wśród ludzi, którzy za nic mają naszą religię, nasze tradycje. Poza tym tylko w ten sposób można zmazać hańbę, jaką sprowadziła na naszą rodzinę Noemi.
• Myślisz, że to cokolwiek zmieni? Myślisz, że ludzie nie będą szemrać po kątach? Okazują nam szacunek tylko dlatego, że jesteś blisko z rabinem Apfelbaumem, a cadyk Lurie jest ci przychylny. To fałszywy szacunek. Gdybyś nie był tak bogaty i ustosunkowany, jak jesteś dawno musielibyśmy opuścić Carson City.
• Tak więc myśli moja żona – Aaron pokiwał głową. - Po dwudziestu pięciu latach od zaślubin dowiedziałem się wreszcie z jaką kobietą przyszło mi żyć pod jednym dachem. Mówisz o szacunku, a jaki szacunek mnie okazujesz?
• Zawsze postępowałam zgodnie z nakazami naszej wiary. Nigdy źle o tobie nie mówiłam, nawet nie myślałam. Zawsze okazywałam ci szacunek, choć z niektórymi twoimi decyzjami nie potrafiłam się pogodzić. To bolało, jednak trwałam przy twoim boku, strzegłam progu naszego domu. Nigdy na nic się nie skarżyłam, bo doskonale wiem, co należy do moich obowiązków, ale teraz gdy chcesz zrobić rzecz tak straszną, nie zamierzam milczeć.
• I co? Komu chcesz o tym opowiedzieć?
• Komuś ważnemu, komuś kto jest ponad tobą, mną, a nawet ponad cadykiem Lurie.
• Myślisz, że Jahwe cię wysłucha? - Aaron z politowaniem popatrzył na żonę. - Miałby przemawiać ustami cadyka, gdyby nie chciał, żeby Azariasz był z nami? Och doprawdy, głupota kobiet jest głębsza niż Morze Czerwone.
• Cadyk to święty mąż, ale nie przypisuj mu mocy większej niż faktycznie posiada – rzekła spokojnie Estera. - A chłopiec ma na imię Matthew.
• Dla mnie to Azariasz i przyjmij to wreszcie do wiadomości.
• Mężu – zaczęła z pokorą Estera podnosząc się z krzesła – jest jeszcze czas, żeby odstąpić od tego, co zamierzasz. Nie można budować życia na czyjejś krzywdzie.
• A on mógł?
• Kto?
• Jeszcze pytasz? Ten goj parszywy, który, jak wąż wśliznął się do naszej rodziny, który omotał i ogłupił naszą córkę, a wreszcie wykradł ją z domu rodzinnego. On musi, powtarzam, musi ponieść karę. To, że zabiorę mu dziecko będzie tylko wyrównaniem naszych krzywd. Niczym więcej.
• To grzech mężu, grzech ciężki. Chcesz z nim kiedyś stanąć przed Bogiem? I, co powiesz Jahwe?
• Zapominasz o pewnej zasadzie: “oko za oko, ząb za ząb, rękę za rękę, nogę za nogę”?*2 Czyż grzechem jest, że odbieram to, co mnie odebrano? Sam Jahwe nakłada na nas ten obowiązek i w ten sposób uczy nas, aby prawo były respektowane poprzez nakładanie kar nie większych i nie mniejszych od popełnionego czynu.
• Pamiętam o tej zasadzie. Lecz wspomnij, mężu na przykazania, jakie Jahwe dał Mojżeszowi na górze Synaj.
• No, proszę! Czyżbyś zaczęła studiować Torę?
• Nie. Te przykazania zna każdy.
• Dosyć! Dosyć, mówię! Nie interesuje mnie twoja opinia i nie masz prawa mnie pouczać! - krzyczał wzburzony Aaron.
• Ja tylko…
• Powiedziałem, dosyć! – Aaron zdecydowanie przerwał rozmowę i oznajmił: - za tydzień wyjeżdżamy. Do tego czasu masz przygotować wszystko, co niezbędne do podróży. A teraz zostaw mnie samego. Ten twój nieodpowiedzialny wybryk bardzo mnie zdenerwował. Idź już.
Estera na tak kategoryczne słowa nic nie odpowiedziała. Pośpiesznie wyszła z salonu i cicho zamknęła za sobą drzwi. Ogarnął ją półmrok panujący w przedpokoju. Poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Oparła się plecami o ścianę i zapłakała.
Tymczasem Aaron wzburzony rozmową z żoną chodził niespokojnie po salonie. Na chwilę przysiadł w fotelu, ale zaraz wstał podejmując wędrówkę od drzwi do okna i z powrotem. Mruczał przy tym coś niewyraźnie. Wreszcie przystanął i powiedział:
• Nie mieć żony, źle, ale mieć taką, co zaczyna się wtrącać w nie swoje sprawy to jeszcze gorzej. – Następnie wzniósłszy oczy i dłonie ku górze rozpoczął modlitwę: dzięki Boże, że nie uczyniłeś mnie kobietą...*3

***

Ranczo Toliverów. Pięć dni później.

• Jesteś tak samo uparta, jak twoja ciotka – stwierdził Ralph przyglądając się, jak Holly siodłała swoją klacz. - Dlaczego nie pozwolisz sobie pomóc?
• A, cóż trudnego jest w siodłaniu konia? Przecież już tyle razy to robiłam, a poza tym w górach nikt tego za mnie nie zrobi.
• Adam jest dżentelmenem… - zaczął Ralph.
• Skoro wujaszek tak twierdzi – mruknęła Holly dociągając popręg.
• I na pewno ci we wszystkim pomoże – dokończył niezrażony uwagą dziewczyny.
• Tyle tylko, że ja nie chcę jego pomocy.
• Co cię znowu ugryzło? Myślałem, że zakopaliście topór wojenny. Zaczęliście przecież się dogadywać. A może się mylę?
• Nie, nie myli się wujaszek. Mnie też tak się wydawało.
• To, o co tym razem poszło? - spytał Ralph, przyglądając się Holly spod oka.
• Właściwie to o nic. Po prostu trochę, co do niego się przeliczyłam.
• Wyrządził ci jakąś przykrość?
• Nie. Skąd taki pomysł? - Holly ze zdziwieniem popatrzyła na Ralpha.
• To w takim razie ja już nic z tego nie rozumiem. - Mężczyzna rozłożył dłonie i zdezorientowany dodał: - wy, kobiety jesteście jednak bardzo skomplikowane.
Holly, widząc minę wujka, uśmiechnęła się. Bardzo polubiła Ralpha, człowieka ze wszech miar szlachetnego. Była wdzięczna, jemu i swej ciotce, za to, że przygarnęli ją pod swój dach. Minęło pół roku od jej przyjazdu do Nevady. Myślała, że uschnie z tęsknoty za dawnym życiem. Jednak dobroć Toliverów pozwoliła jej szybko poczuć się u nich, jak w domu. O powrocie do Georgii prawie nie myślała. Nawet gdyby chciała tam wrócić, było to przynajmniej teraz, niemożliwe. Listy od doktora Simpsona nie pozostawiały co do tego złudzeń.
• Oj, wujaszku, gdyby tak ciocia cię teraz usłyszała.
• Miałbym się z pyszna – przyznał Ralph i też się uśmiechnął. - No, dobrze, skoro nie chcesz mi nic powiedzieć, to trudno. Zastanów się jednak, czy naprawdę chcesz jechać na tę wycieczkę? Wypad w góry ma być przyjemnością, a tymczasem coś mi się widzi, że to może być droga przez mękę, tak dla ciebie, jak i dla Adama.
• Ja to robię tylko dla Matthew – odparła Holly. - Przecież już mówiłam z jakiego powodu przyjęłam zaproszenie Adama.
• Tak, tak, mówiłaś.
• A tak przy okazji, mam pytanie.
• Pytaj.
• Czy Adam bywał dla swojej żony obcesowy?
• Adam dla Naomi? - Ralph z osłupieniem popatrzył na Holly. - Co też przyszło ci do głowy? Oni stanowili idealną parę. Świata poza sobą nie widzieli. Aż miło było na nich patrzeć. Adam obcesowym? Dobre sobie. Przecież on ją wielbił. Zresztą wszyscy za nią przepadali. Dla każdego miała miłe słowo i w każdym starała się dostrzec dobro. Trudno było jej nie lubić. Matthew jest do niej w tym podobny. Naomi była uosobieniem spokoju i słodyczy, a Adam, jakby mógł to nieba by jej przychylił.
• Rozumiem, że była mu też zupełnie podporządkowana.
• I tu cię zaskoczę. Naomi mimo całej swej słodyczy potrafiła być stanowcza i miała swoje zdanie. Z tego, co wiem Adam nie podejmował żadnej decyzji zanim nie przedyskutował jej z żoną. To była bardzo mądra kobieta.
• Wnoszę z tego, że pani Cartwright była lokalną gwiazdą – stwierdziła kąśliwie Holly. Dziwne, ale poczuła się zazdrosna o zmarłą żonę Adama. Pomyślała, że skoro Naomi była takim chodzącym ideałem to ona nigdy jej nie dorówna.
• Holly, to nie w twoim stylu – rzekł po chwili ciszy Ralph.
• Niby co? - spytała dziewczyna, lekko klepnąwszy w zad przygotowaną do drogi klacz.
• Tak mówić, o osobie, której nie znałaś.
• Przepraszam – mruknęła.
• Holly, jeśli Adam powiedział coś, co cię zabolało porozmawiaj z nim. Szukanie wyjaśnienia na własną rękę może tylko pogorszyć sprawę. Jeśli faktycznie był dla ciebie niemiły, powiedz mu, że nie życzysz sobie takiego traktowania, ale nigdy nie próbuj odegrać się na nim stawiając jego zmarłą żonę w złym świetle.
• Rozumiem, że pani Cartwright to temat tabu.
• W pewnym sensie, tak. Adam, jeśli zechce to opowie ci o niej, ale nie próbuj wyciągać z niego niczego na siłę. I nie próbuj dokuczyć mu uchybiając dobremu imieniu Naomi. Już trochę cię znam i wiem, że jesteś nieodrodną córką rodu McCulligenów, którzy szybciej mówią niż myślą.
• Wujku, źle mnie oceniasz. Nigdy nie posunęłaby się do takiej podłości. Po prostu… - zaczęła Holly i umilkła.
• Czyli jednak Adam powiedział coś, czego nie powinien – rzekł Ralph i pokiwał głową.
• Mhmm.
• A ty postanowiłaś sprawdzić, czy w stosunku do innych kobiet bywa niemiły.
• Mhmm.
• Holly, przestań wreszcie kręcić. Co on takiego powiedział?
• Zadałam mu pewne pytanie.
• Tak…
• Spytałam, czy gdyby nie Matti, to zaprosiłby mnie na tę wycieczkę.
• I, co odpowiedział?
• Początkowo nic, ale gdy spytałam jeszcze raz zrobił się zły i burknął, że nie.
• Holly – Ralph westchnął i otoczył dziewczynę ramieniem – żaden mężczyzna, a zwłaszcza taki, jak Adam, nie lubi czuć się przyparty do muru.
• Przecież ja tego nie zrobiłam.
• Tobie, tak tylko się wydaje, ale powiem ci coś na ucho: zakochane kobiety, a i zakochani mężczyźni już tak mają. Doszukują się nie wiadomo czego w najprostszych sprawach.
• No, wie wujek! - Holly, aż poczerwieniała z oburzenia – ja nie jestem zakochana w panu Cartwrightcie.
• Czyżby?
Holly niepewnie spojrzała na Ralpha, który przyglądał się jej z dobrotliwym uśmiechem. Zaczęła myślała gorączkowo, co by mu odpowiedzieć, gdy nagle usłyszała tętent koni i radosny głosik Matthew:
• Holly, Holly już jesteśmy!
Odetchnęła z ulgą. Była wybawiona z rozmowy, w którą sama się wmanewrowała. Tymczasem Ralph rzekł:
• Kochasz go, żebyś nie wiadomo, jak zaprzeczała. I on ciebie kocha. Pasujecie do siebie. Nie zniszcz tego.
• Ja już kochałam – odparła z zaciętym wyrazem twarzy. - Taka miłość dwa razy się nie zdarza.
• Jesteś tego pewna?
• Jestem.
• A może warto byłoby się przekonać, czy tak naprawdę jest?

***

_________________________________________________________
*1 Przysłowie żydowskie.
*2 Księga Wyjścia [Wj 21,22]
*3 Tymi słowami Żydzi modlą się do samego Jahwe. Rola kobiety w judaizmie jest ściśle określona i polega przede wszystkim na opiekowaniu się ogniskiem domowym. W domach ortodoksyjnych Żydów kobieta traktowana jest bardziej podmiotowo. Mąż większość swojego czasu poświęca studiowaniu Tory, a jego małżonka zajmuje się domem i dziećmi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 55, 56, 57  Następny
Strona 22 z 57

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin