|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 11:38, 31 Gru 2020 Temat postu: |
|
|
Cytat: | • Dziwne – rzekł nie kryjąc zaskoczenia Adam. - Wydaje się uczciwym, sympatycznym człowiekiem. W Virginia City jest od trzech miesięcy, a już zjednał sobie większość mieszkańców. |
Adam zaskoczony, ale bada teren….
Cytat: | • To o niczym jeszcze nie świadczy. Ten człowiek może być na przykład przestępcą.
• A jest?
• Cóż… - Logan zawahał się. Napiwszy się brandy stwierdził: - dobra. Długo leżakowała?
• Sześć lat, ale nie zmieniaj tematu. Jeśli nie chcesz mi powiedzieć, to nie mów.
• Wybacz, ale informacje, które dostałem muszę jeszcze zweryfikować i to z panem LaMarr. |
Barwo Logan! Mimo iż zna Adama i wie, że ten będzie dyskretny to i tak nie chce wysuwać teorii bez rzetelnego pokrycia.
Cytat: | • Ty naprawdę myślisz, że Matthew coś grozi.
• Byłbym kiepskim detektywem, gdybym tego nie zakładał. Adamie, nie chcę ciebie straszyć, ale uważam, że dopóki nie dowiesz się, o co chodzi Goldblumowi, twój synek powinien być otoczony szczególną opieką. |
Zgadzam się.
Cytat: | • Stary chasyd, jakaś kobieta, możliwe, że jego żona i dwóch młodszych mężczyzn, też chasydów.
• A pan LaMarr?
• Przyjechał tuż przed nimi i zachowywał się tak, jakby podejmował szczególnych gości. Takiej czołobitności dawno nie widziałem. – Rzekł Speed i dodał: - ten bankier wyglądał tak, jakby czegoś się bał. (…) myślę, że pan LaMarr nie ma czystych intencji.(…) Pan LaMarr wyglądał mi na człowieka, który ujrzał diabła. Był najzwyczajniej w świecie przerażony. |
Kurczę…..Speed jest mega inteligentnym i spostrzegawczym człowiekiem. Mało tego zrobił na własną rękę rozeznanie i wyciągnął poprawne wnioski. Niepokoi mnie liczba „gości” u LaMaara.
Cytat: | • Tak, na łące pani Naomi – odparł Speed. Adam spojrzał zdziwiony na mężczyznę.
• Słucham?
• To pan nie wie? Wszyscy ją tak nazywają.
• Nie wiedziałem. – Rzekł cicho Adam i chrząknąwszy, tak jakby chciał ukryć nagłe wzruszenie |
A jednak Adama można zaskoczyć…
Cytat: | Ale też rozpoznał w nim jeszcze kogoś. Kilka miesięcy wcześniej w Carson City, minął się z nim w biurze Aarona Goldbluma, który wspomniał coś o zatrudnieniu detektywa. Tak więc ten młody człowiek musiał pracować dla Goldbluma, tylko, co robił w domu Cartwrighta? |
Ciekawe czy Richard doniesie Goldblumowi o tym fakcie?
Cytat: | • Panie LaMarr, zagrajmy w otwarte karty. Wiemy z czyjego polecenia zjawił się pan w Ponderosie, dlatego ułatwię panu sprawę i zapytam: czego chce ode mnie Aaron Goldblum? |
Prosto z mostu…jak to Adam… Nie jest „pierdołą” …
Cytat: | • Pan się go boi, LaMarr - zauważył bez ogródek Logan. |
W sumie gdyby Logan powiedział co wie na temat grzechów LaMaara….. życie wszystkich byłoby prostsze
Cytat: | • Co on takiego ma na pana? |
Widzę, że Adam gra z Loganem w te same tony…kują żelazo póki gorące i z dala od Goldbluma pytanie czy coś z tego wyniknie?
Cytat: | • Doprawdy panie LaMarr? – spytał Carter. - A może Gottlieb, Haim Gottlieb? Bo tak pan naprawdę się nazywa.
LaMarr wyglądał, jak człowiek bliski zawału serca. Całym ciężarem ciała osunął się na krzesło i cicho jęknął. |
Mam nadzieję, że Logan i Adam wycisną z niego wszystko….lepszej okazji może nie będzie!
Cytat: | • To już pana sprawa, panie Cartwright. Ze swej strony mogę tylko pana prosić, nie, błagać, żeby jutro o jedenastej stawił się pan u Goldbluma. W przeciwnym razie będzie pan miał na sumieniu nie tylko swojego syna, ale jeszcze cztery osoby.
• Te cztery osoby to pan i pana rodzina? - spytał Carter. |
Wyszło szydło z worka. Adam i Logan pięknie wzięli Richarda w krzyżowy ogień pytań i przypuszczeń, które doprowadziły ich do słusznych podejrzeń o charakter „znajomości” z Goldblumem. Richard wije się niczym piskorz. Moim zdaniem Richarda uratuje już tylko prawda.
Cytat: | • Tak, zanim zostałem Richardem LaMarr nazywałem się Haim Gottlieb. (…)Któregoś dnia, miałem wtedy jakieś osiemnaście lat, pojawił się w kantorze bardzo dystyngowany człowiek. (…)Marzyłem o jednym, wyrwać się z sieci lombardów mojego ojca i rozpocząć pracę w New York Stock & Exchange Board.*) (…) To był jakiś przekręt? - zaciekawił się Adam.(…) Rodzice i Rachela zginęli w pożarze naszego domu. Ktoś podłożył ogień. Mówiło się, że to jakiś niezadowolony klient ojca. Prawda była jednak inna. Podpalaczem okazał się Abram Sztejn. (…)Wrobił Sztejna – rzekł Logan. (…)W jakimś czas potem na świat przyszedł nasz synek, Matthew…(…) Gdy dzieje się coś złego, w którymś z oddziałów Banku Kalifornijskiego, jadę tam i doprowadzam wszystko do porządku. Goldblum potrzebował kogoś zaufanego i... zastraszonego.(…) Goldblum kazał mi tu przyjechać. Miałem kupić dom, wyremontować go i czekać na jego przyjazd.(…) |
Nareszcie!!! Cała rozmowa wyśmienita. Adam i Logan w pięknym stylu spowodowali wydobycie zwierzeń z Richarda. Z kolei historia Richarda jest pełna zrozumienia w moich oczach. Próby wyrwania się młodych ludzi ze swojego środowiska, chęć dorobku, lepszego życia są typowe dla pewnego wieku. Można w skrócie powiedzieć, że Richard „swoje” przeszedł. Wpadł w pułapkę własnej naiwności, ambicji dał się wciągnąć bardzo złemu człowiekowi. Bo Goldblum jest złym człowiekiem do szpiku kości i nie tłumaczy go fakt, że wszystko co czyni jest robi zgodnie z wolą cadyka w gminie. Goldblum niejednokrotnie podkreśla chęć zemsty wobec Adama używając również „przykrywek” jako powinności odbioru wnuka.
Cytat: | • Goldblum chce porwać mojego syna?! - Adam zerwał się od stołu. |
No to już karty wszystkie na stole…. Kiedy Adam otrząśnie się z szoku mam nadzieję, że zakasa ręce z Loganem i coś wymyślą.
Cytat: | • Powiedziałem, usiądź! – głos Logana zabrzmiał rozkazująco. Pod jego wpływem Adam zamilkł i usiadł na krześle. - Gdybyś tam teraz pojechał, to okazałbyś Goldblumowi swoją słabość. |
Głos rozsądku…punkt dla Logana.
Cytat: | • Trzymasz jego stronę? - spytał Adam nie zważając na obecność bankiera. |
Adam nie myśli rozsądnie. Ale to typowe dla ludzi, których bliscy są w niebezpieczeństwie.
Cytat: | • Posłuchaj, ja nie trzymam niczyjej strony. Jestem detektywem i jeśli mogę pomóc to pomagam. Nie da się ukryć, że Pan LaMarr ma, co nieco na sumieniu, ale myślę, że był z nami szczery. Podobnie, jak ty, ma dużo do stracenia. Teraz, zamiast przerzucać się słowami, powinniśmy wszyscy zastanowić się, jak raz na zawsze pozbyć się Goldbluma. |
Kocham, kocham, uwielbiam Logana Cartera….. ADA nie waż mi się go tknąć. Możesz nogę haratnąć, rękę uciąć, oko wybić ale na wszystkie świętości niech przeżyje do końca Twojego opowiadania. Mam nieodparte wrażenie, że chcesz go ubić. Wyprowadź mnie błagam z mojego błędnego podejrzenia.
ADA ja żądam, nalegam, proszę..... mnie tu odpowiedzieć na piśmie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 12:11, 31 Gru 2020, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 19:07, 31 Gru 2020 Temat postu: |
|
|
Aga, no i cóż mam Ci odpowiedzieć? Dobrze, nie będę szarpać, ani niczego urywać detektywowi Loganowi Carterowi. Widzę, że Logan wyrasta nam na mistrza drugiego planu. Przyrzekam, więc, że będę obchodzić się z nim niezwykle delikatnie. Oki?
Serdeczne dzięki za interesujące komentarze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 13 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 20:09, 31 Gru 2020 Temat postu: |
|
|
Och wspaniałe z Panem detektywem należy postępować ostrożnie, już się biedak nacierpiał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aga
Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 8:29, 02 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Senszen Carter się nacierpiał, ale to było daaaawnoooo temu
Troszku potarmosić nie zawadzi
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 13:23, 03 Sty 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 11:07, 02 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Ot i mam zagwozdkę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 20:04, 02 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
A ja cały czas czekam na kontynuację ... cierpliwie czekam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aga
Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 13:24, 03 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Taaak Ewelina...słyszę cierpliwe, miarowe tuptanie aż we Wrocławiu.
zresztą dołączam się do tupotu....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 20:54, 03 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Tupanie słychać i u mnie, ale wena odmówiła współpracy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 19:25, 04 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Udało się.
***
Był wczesny wieczór, gdy Adam pożegnał Cartera i LaMarra. Zaraz też postanowił iść do Toliverów po synka. Nastrój miał nie najlepszy. Czuł się zmęczony i jak nigdy dotąd pragnął znaleźć się w jakimś spokojnym, nikomu nieznanym miejscu. Oczywiście zabrałby tam Matthew i może jeszcze Holly, gdyby tego zechciała. Tymczasem jednak czekało go starcie z Goldblumem. To, że jego były teść był złym, wyzutym z sumienia człowiekiem, wiedział, ale nie przypuszczał, że do takiego stopnia. Ktoś inny na miejscu Adama pewnie by się wystraszył, ale nie on. Postanowił, że pokaże Goldblumowi, co znaczy zadzierać z Cartwrightem.
Adam spojrzał na zegar. Dochodziła szósta. Schwycił kapelusz i szybko wyszedł z domu. Idąc do Toliverów rozglądał się wokół. Co prawda nie podejrzewał, żeby Goldblum już teraz nasłał na niego swoich ludzi, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże. Gdy wszedł na podwórze Toliverów, widok Matthew bawiącego się ze Speedem niemal natychmiast poprawił mu się humor. Monroe dostrzegłszy Adama w napięciu spojrzał na niego. Cartwright bezgłośnie powiedział: „w porządku” i wtedy Speed odetchnął z ulgą. Tymczasem Matt, który przykucnąwszy, coś pracowicie kreślił na piasku trzymanym w rączce patykiem, zorientował się, że ktoś stoi za jego plecami. Spojrzał przez ramię i na widok ojca natychmiast porzucił zabawę. Poderwał się do góry i podbiegł do niego wołając:
• Tata! Tata przyszedł!
Adam uśmiechnął się szeroko, gdy synek przytulił się do niego. Całe zmęczenia minęło mu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tymczasem Matt mówił:
• Już myślałem, że będę nocował u Holly. Pan Monroe powiedział nam, że masz jakichś ważnych gości. To nie byli oni, prawda?
• Nie. To nie byli twoi dziadkowie.
• I dobrze. – Mruknął z zaciętą miną Matt, po czym zapytał: - a czy jednym z tych gości był tata Susan?
• Tak. Pan LaMarr mnie odwiedził – przyznał Adam, głaszcząc synka po włosach. - Dlaczego pytasz?
• Gdy byliśmy z Holly na łące zatrzymał się niedaleko nas. Wołałem do niego, ale chyba mnie nie zauważył.
• Być może – rzekł Adam i uśmiechając się zagadnął: - miło spędziłeś dzień?
• Bardzo miło. A wiesz, że Holly nie potrafi łowić ryb?
• Doprawdy?
• No – Matt z powagą skinął głową – ale chce się nauczyć. Powiedziałem jej, że stryjcio Hoss ją nauczy, ale może ty, tato pokażesz jej, jak to się robi.
• Tak to sobie wymyśliłeś? - Adam z ledwością ukrywał rozbawienie. Doskonale wiedział do czego zmierza jego synek. Musiał przyznać, że Matthew był niezwykle sprytnym chłopcem.
• Przecież lubisz Holly. W górach było fajnie, prawda?
• Bardzo fajnie – odparł pośpiesznie Adam i wziąwszy synka za rękę odciągnął go od Speeda na bezpieczną odległość. - Jeśli Holly będzie chciała to obaj ją nauczymy, ale na razie powiedz mi, gdzie ją znajdę.
• Jest w domu i szykuje dla nas kolację.
• Matthew, muszę z nią porozmawiać. Zostaniesz tu pod opieką Speeda, dobrze?
• Dobrze, tato – chłopczyk kiwnął głową – ale zawołasz nas na kolację?
• Nie chciałbyś jej zjeść w domu?
• Wolałbym tu z Holly, ciocią i wujkiem… no i ze Speedem. Holly go zaprosiła. Ciebie pewnie też zaprosi. Proszę, zostańmy. - Matt utkwił w ojcu niewinne spojrzenie. Czarne oczy chłopca wyrażały nadzieję i były tak samo wielkie i błyszczące, jak oczy jego matki. Adam nie mógł odmówić prośbie syna. Skinął więc głową i z trudem przełykając gulę, która nie wiadomo dlaczego pojawiła się w jego gardle, mruknął:
• Dobrze. Idź do Speeda.
***
Holly krzątała się po kuchni. Stół w jadalni był już nakryty, a w piecu dochodziła pieczeń wieprzowa. Wystarczyło tylko zaparzyć kawę i kolacja była właściwie gotowa. Dziewczyna nalała do czajnika wody i ustawiła go na średniej fajerce płyty kuchennej. Na moment zamyśliła się i zapewne dlatego nie usłyszała, że ktoś stanął za jej plecami.
• Dobry wieczór – powiedział Adam, a dziewczyna aż podskoczyła. Odwróciła się szybko wpadając w jego ramiona. Przytrzymał ją przez chwilę. Wyglądało to tak, jakby chciał ją pocałować. Holly zrobiła unik i schwyciwszy leżącą na stole ściereczkę do naczyń zaczęła ją gwałtownie wygładzać.
• Jesteś – powiedziała wreszcie. - Już zaczęłam się niepokoić. Pan Monroe powiedział mi, że miałeś gości.
• To prawda. Odwiedził mnie detektyw Logan Carter, ale jego przecież znasz.
• Owszem.
• Odwiedził mnie też bankier.
• Pan LaMarr? - spytała Holly.
• Tak.
• Widzieliśmy go z Mattem. Przyglądał się nam, ale nie odezwał się. Potem pojechał sobie. Pomyślałam, że może do ciebie.
• I miałaś rację. LaMarr okazał się posłańcem dziadków Matta.
• Coś takiego. On i Goldblum – Holly z niedowierzaniem pokręciła głową. - Ich coś łączy?
• Łączy. I to więcej niż by ci się wydawało – odparł Adam.
• Zaskoczyłeś mnie. Pan LaMarr, jego żona i córki, to tacy mili ludzie. Nigdy nie uwierzyłaby, że on może być zamieszany w knucie przeciwko twojemu synkowi.
• A jednak. Tyle tylko, że Richard LaMarr został w całą tę historię wmanewrowany.
• Ale jak?
• Długo by o tym opowiadać. Dość rzec, że nasz bankier nie miał wyjścia i musiał zostać posłańcem Goldbluma.
• Domyślam się, że zrobił to w dowód wdzięczności, albo w wyniku szantażu.
• To drugie – odparł Adam i z uznaniem spojrzawszy na Holly, dodał: - jesteś bardzo domyślna.
• Czyżby to był zarzut, panie Cartwright? - spytała trochę zaczepnie.
• Nie. Skąd przyszło ci to do głowy?
• Tak jakoś – wzruszyła ramionami. - Pomyślałam sobie, że nie lubisz mądrych kobiet.
• Nie lubię przemądrzałych, natomiast bardzo cenię te mądre.
• Dobrze wiedzieć – rzekła uśmiechnąwszy się kącikiem ust Holly.
• Co to niby ma znaczyć? - spytał Adam, uważnie przyglądając się dziewczynie.
• Nic takiego. Lepiej powiedz mi czego chce Goldblum.
• Zażądał, żebym jutro o jedenastej stawił się przed nim.
• Co takiego?! Zażądał?! I, co ty na to?
• Cóż… pojadę.
• I ty, to mówisz z takim spokojem?! - Holly z niedowierzaniem popatrzyła na Adama.
• A, co innego mi pozostało? Muszę zachować spokój, jeśli chcę dowiedzieć się, co tak naprawdę knuje Goldblum.
• Matthew pojedzie z tobą?
• Na szczęście, Goldblum chce widzieć tylko mnie. Przynajmniej na razie – odparł Adam.
• Co zrobisz, gdy zażąda spotkania z dzieckiem?
• Prawdę mówiąc, nie wiem. Wolałbym, żeby do tego nie doszło.
• To pobożne życzenie – stwierdziła Holly.
• Niestety – Adam westchnął i cicho rzekł: - boję się, że Goldblum będzie chciał odebrać mi syna.
Holly podeszła do Adama i stanąwszy z nim twarzą w twarz powiedziała:
• Przecież nie może. Matthew nie jest sierotą. Ma ciebie. Swojego ojca.
• Goldblum to podły, pozbawiony wyższych uczuć typ.
• Chyba się go nie boisz?
• Oczywiście, że nie. Jedyne, czym się martwię to Matt. Tyle już przeszedł. On tak bardzo boi się tego spotkania z dziadkami. Zrobiłbym wszystko, żeby go przed tym uchronić.
• Może jednak uda ci się dogadać z Goldblumem?
• O, nie. On nie cofnie się przed niczym.
• Ale prawo jest po twojej stronie. Żaden sąd nie wydałby tak idiotycznego wyroku. Nikt nie może ci nic zarzucić. Dbasz o Matthew, a najważniejsze, że kochasz go i on kocha ciebie. Tylko ślepy nie zauważyłby więzi jaka was łączy – odparła żarliwie. Adam spojrzał na zaróżowioną z emocji Holly i objął ją ramionami.
• Z takim adwokatem, jak ty wygrałbym każdą sprawę – powiedział tuż przy jej uchu.
• Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Goldblum was nie rozdzieli.
• Nawet nie wiesz, jak bardzo potrzebowałem takiego pocieszenia – rzekł Adam i pocałował dziewczynę. Zapamiętali się w tym pocałunku, dlatego nie zwrócili uwagi na ciche skrzypnięcie drzwi i zaciekawione spojrzenie Emily Toliver, która uśmiechnąwszy się na ten widok szybko wycofała się do korytarzyka łączącego kuchnię z salonem. Tu zderzyła się z własnym mężem.
• A ty, gdzie? - syknęła cicho.
• Do kuchni – odparł zdziwiony Ralph – chce mi się pić.
• Teraz?
• Tak, teraz.
• To idź do studni.
• Może od razu do wodopoju – odgryzł się Ralph. - Co w ciebie wstąpiło, kobieto?
• Ciszej – rzekła Emily. - Nie wejdziesz tam.
• Ale dlaczego?
• Tam jest Holly i Adam.
• I z tego powodu mam iść po wodę do studni?
• Nie możesz tam wejść i już – odparła stanowczo Emily.
• Ale dlaczego? - Ralph pomału tracił cierpliwość.
Emily westchnęła ciężko i wycedziła przez zęby:
• Jaki ty jesteś niedomyślny. Oni tam się całują.
• Tak? Muszę to zobaczyć.
• Zgłupiałeś? – Emily z dezaprobatą spojrzała na męża. - To nie cyrk.
• Pozwól, zerknę tylko.
• Mowy nie ma. – Emily zagrodziła mu drogę. Po chwili dodała: - nie wiedziałam, że jesteś taki wścibski.
• Nie mniej niż ty.
• Co takiego? - spytała oburzona Emily.
• No, co? Kto z kim przestaje takim się staje – Ralph wzruszył ramionami.
• No, pięknie – Emily pokiwała głową – po tylu latach wspólnego życia dowiedziałam się, że jestem wścibska.
• Oj, nie czepiaj się słów – rzekł zniecierpliwiony Ralph – lepiej powiedz, czy oni całowali się tak naprawdę… no wiesz – tu mężczyzna mrugnął znacząco okiem.
• A jak mieli się całować? Na niby?
• Ale, ja…
• Co ty? Chcesz mi powiedzieć, że taki stary byk, jak ty nie wie na czym polega prawdziwy pocałunek?
• To cios poniżej pasa. – Odparł obrażony Ralph i kąśliwe dodał: - jakoś dzisiejszej nocy nie miałaś w tym zakresie żadnych uwag.
• Już dobrze, nie bocz się – rzekła chcąc ugłaskać wzburzonego małżonka. - Lepiej przynieś z piwniczki czerwone wino. Będzie w sam raz do pieczeni.
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 21:07, 04 Sty 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 0:11, 05 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | A wiesz, że Holly nie potrafi łowić ryb?
• Doprawdy?
• No – Matt z powagą skinął głową – ale chce się nauczyć. Powiedziałem jej, że stryjcio Hoss ją nauczy, ale może ty, tato pokażesz jej, jak to się robi.
• Tak to sobie wymyśliłeś? - Adam z ledwością ukrywał rozbawienie. Doskonale wiedział do czego zmierza jego synek. Musiał przyznać, że Matthew był niezwykle sprytnym chłopcem. |
Dla Matta każda okazja dobra, żeby jego tata spędził czas z Holly
Cytat: | Tyle tylko, że Richard LaMarr został w całą tę historię wmanewrowany.
• Ale jak?
• Długo by o tym opowiadać. Dość rzec, że nasz bankier nie miał wyjścia i musiał zostać posłańcem Goldbluma.
• Domyślam się, że zrobił to w dowód wdzięczności, albo w wyniku szantażu.
• To drugie – odparł Adam i z uznaniem spojrzawszy na Holly, dodał: - jesteś bardzo domyślna. |
Kolejny punkt dla Holly
Cytat: | - Pomyślałam sobie, że nie lubisz mądrych kobiet.
• Nie lubię przemądrzałych, natomiast bardzo cenię te mądre.
• Dobrze wiedzieć – rzekła uśmiechnąwszy się kącikiem ust Holly.
• Co to niby ma znaczyć? - spytał Adam, uważnie przyglądając się dziewczynie. |
No tak, mądre a przemądrzałe to duża różnica
Cytat: | – Adam westchnął i cicho rzekł: - boję się, że Goldblum będzie chciał odebrać mi syna.
Holly podeszła do Adama i stanąwszy z nim twarzą w twarz powiedziała:
• Przecież nie może. Matthew nie jest sierotą. Ma ciebie. Swojego ojca.
• Goldblum to podły, pozbawiony wyższych uczuć typ.
• Chyba się go nie boisz?
• Oczywiście, że nie. Jedyne, czym się martwię to Matt. Tyle już przeszedł. On tak bardzo boi się tego spotkania z dziadkami. Zrobiłbym wszystko, żeby go przed tym uchronić. |
Tak, Goldblumowie są bardzo groźni
Cytat: | Zapamiętali się w tym pocałunku, dlatego nie zwrócili uwagi na ciche skrzypnięcie drzwi i zaciekawione spojrzenie Emily Toliver, która uśmiechnąwszy się na ten widok szybko wycofała się do korytarzyka łączącego kuchnię z salonem. Tu zderzyła się z własnym mężem.
• A ty, gdzie? - syknęła cicho.
• Do kuchni – odparł zdziwiony Ralph – chce mi się pić.
• Teraz?
• Tak, teraz.
• To idź do studni.
• Może od razu do wodopoju – odgryzł się Ralph. |
DobreEmily szczęśliwa, bo Holly jak widać polubiła Adama, ale Ralph biedny, bo nie może zaspokoić pragnienia
Cytat: | • Ciszej – rzekła Emily. - Nie wejdziesz tam.
• Ale dlaczego?
• Tam jest Holly i Adam.
• I z tego powodu mam iść po wodę do studni?
• Nie możesz tam wejść i już – odparła stanowczo Emily.
• Ale dlaczego? - Ralph pomału tracił cierpliwość.
Emily westchnęła ciężko i wycedziła przez zęby:
• Jaki ty jesteś niedomyślny. Oni tam się całują.
• Tak? Muszę to zobaczyć.
• Zgłupiałeś? – Emily z dezaprobatą spojrzała na męża. - To nie cyrk.
• Pozwól, zerknę tylko. |
Skoro dowiedział się co robią, to po co chce tam wejść? Po instrukcje?
Kolejna część opowiadania. Bardzo ciekawa, jak zwykle, z elementami humoru. Adam kolejny raz przekonuje się o inteligencji Holly, Matt jak zwykle kombinuje, żeby Holly spędzała więcej czasu j ego ojcem, Emily kibicuje im, przy okazji przekomarzając się żartobliwie ze swoim mężem. Już widzę oczami wyobraźni jak wypędzony z domu Ralph raźno zmierza do studni lub wodopoju, żeby ugasić nękające go pragnienie. Kochające się małżeństwo zostawiło w kuchni całujących się Holly i Adama. Mam nadzieję, że nie zdążą się przy tym pokłócić W dali, ale coraz bliżej, realnie blisko nawet ... czają się Goldblumowie ze złymi zamiarami, wobec Matta, Adama, Cartwrightów i Ponderosy. Czy im się uda? Zobaczymy. Mam nadzieję, że rodzina i Ponderosa i tę burzę przetrwa ... Czekam więc na kontynuację ... cierpliwie ... e tam. I tak nikt mi nie uwierzy! Niecierpliwie czekam ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 11:58, 05 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Bardzo dziękuję za komentarz. Czytałam go, gdy w radiu akurat "leciał" Chopin i biedroneczki fantastycznie się z nim zsynchronizowały. Widok bezcenny.
Element humorystyczny musiał się pojawić... to tak przed spotkaniem z Goldblumem. Po południu siadam do pisania. Deszcz pada. Jest szaro, buro i nieprzyjemnie. Idealne warunki do spotkania Adasia z byłym teściem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 18:44, 07 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
***
Dom Cartwrightów. Dzień później.
• To wszystko mamy ustalone – rzekł Logan Carter, który z samego rana przyjechał do Ponderosy. Spoglądając na zdenerwowanego Adama, dodał: - wiem, ile będzie ciebie to kosztowało, ale nie możesz dać się sprowokować. Goldblum będzie tylko na to czekał. Pamiętaj, co to za człowiek.
• Pamiętam – odparł przez zaciśnięte zęby Adam. – Pamiętam i nigdy nie zapomnę.
• W takim razie ruszamy za kwadrans. Najpierw ty, a potem Joseph i ja. Będziemy czekać na twój powrót przy rozwidleniu dróg.
• Właściwie to, po co ze mną jedziecie? - spytał Adam. - Nie sądzę, żeby Goldblum chciał mi coś zrobić.
• Być może masz rację, ale lepiej być przygotowanym na każdą okoliczność.
• A, co on może mi zrobić? – Adam wzruszył ramionami.
• Synu – Ben wstał z fotela i podszedł do Adama – detektyw Carter ma rację. Proszę cię, nie szarżuj. Tak naprawdę nie wiemy, kim są ci dwaj młodzi ludzie, którzy z nim przyjechali. Pamiętaj, że będziesz tam sam.
• Myślisz tato, że nie wiem? Nie zamierzam prowokować Goldbluma, o ile on mnie nie sprowokuje.
• Z tobą zawsze są takie problemy? – zagadnął spokojnie Logan.
• O, co ci chodzi? - Adam zdziwiony spojrzał na detektywa.
• Od godziny tłumaczę ci, że nerwy masz trzymać na wodzy.
• A, co ja innego robię?
• Adamie, Logan ma rację – Hoss wtrącił się do rozmowy. - Goldbluma stać na wszystko.
• Co, ty powiesz, olbrzymie?! - Adam pokręcił ze zniecierpliwieniem głową. Westchnął ciężko i rzekł: - nie martwcie się o mnie. Wiecie, przecież, że potrafię zachować zimną krew… przynajmniej przez pierwszą minutę.
• Synu, nie żartuj sobie – Ben spojrzał z powagą na Adama.
• Nie robię tego, tato i naprawdę nie lekceważę przeciwnika – odparł mężczyzna. - No, dość tego gadania, jak mamy jechać to jedźmy. Tato – tu ponownie zwrócił się do Bena – pilnuj Matta. Najlepiej byłoby, gdyby do mojego powrotu został w domu.
• Przy takiej pogodzie trudno go będzie utrzymać w domu, ale nie martw się przez cały czas ktoś z nim będzie.
• A i jeszcze jedno – rzekł Adam zakładając kapelusz na głowę – w południe przyjdzie panna McCulligen. Przypomnij o tym Mattowi.
• Myślę, że nie muszę tego robić. Matthew od rana o niej mówi. Teraz na tyłach drewutni razem ze Speedem zbierają dla niej kwiatki.
• Jak to?! Przecież mówiłem mu, żeby został w swoim pokoju.
• Adamie, rozumiem twoje obawy, ale on jest pod opieką Speeda.
• Tato, powiedziałem wyraźnie: ma siedzieć w domu i już. Zamiast zbierać kwiatki niech sobie poczyta. Całkiem nieźle mu to już wychodzi.
• Dobrze – odparł uspokajająco Ben i zwróciwszy się do Hossa, polecił: - idź po nich. Niech zaraz wracają. – Następnie spojrzawszy na Adama, spytał: - nie pożegnasz się z synem?
• Nie. Nie chcę, żeby niepotrzebnie się denerwował. – Rzekł mężczyzna i zwróciwszy się do Logana i Małego Joe, rzucił: - jedziecie?
***
Matt, przykucnąwszy w trawie, zerwał kolejne dwa kwiatki. Miał ich już wystarczająco dużo. Okiem znawcy spojrzał na trzymany w rączce bukiet. Ocenił, że prezentował się doskonale. Brakowało tylko, czegoś czym mógłby go przewiązać. Sznurkiem, nie wypadało, bo to przecież były kwiatki dla Holly. Matt rozejrzał się i tuż przy ścianie drewutni zobaczył roślinę, której długie liście mogły idealnie zastąpić wstążkę, a na pewno sznurek. Podszedł więc bliżej i wtedy usłyszał czyjeś głosy. Jak się okazało należały one do dwóch mężczyzn, pracowników rancza.
• No, to dzisiaj mamy wolne – rzekł jeden przeciągłym głosem.
• Jakie tam wolne. Słyszałeś przecież, co powiedział Berens. mamy siedzieć na tyłku i pilnować małego.
• I, co? To dla ciebie problem?
• W zasadzie nie, ale nie pogardziłbym jakąś małą potyczką.
• Zapomnij, John. Nikt tu nie zamierza walczyć.
• To, po co obstawili Ponderosę niczym jakiś fort?
• Na wszelki wypadek.
• Ale jaki? - dopytywał się John. - Skoro jesteś taki cwany, Bern, to powiedz, czego obawia się Adam Cartwright?
• Aleś ty głupi – westchnął mężczyzna nazwany Bernem. - Nie pomyślałeś, że może ten jego teść chce porwać chłopaka.
• No, co ty? – w głosie Johna zabrzmiało szczere zdziwienie – przecież ten Goldblum to bogaty Żyd. Nie musi porywać własnego wnuka, może sobie go kupić.
• Co ty za głupoty wygadujesz? Lepiej zamknij się, bo jeszcze ktoś cię usłyszy.
• A kto mam mnie usłyszeć?
• A choćby Adam, albo któryś z Cartwrightów – odparł Bern.
• I, co mi zrobią?
• Wywalą na zbity pysk.
• Akurat – prychnął John. - Niby za co? Wszyscy w Virginia City mówią, że ten Żyd gotów jest dużo zapłacić za chłopaka. To wielki bogacz i chce mieć wnuka przy sobie.
• Cartwrightowie też są bogaci i nie sądzę, żeby Adam oddał syna za pieniądze.
• A, co jeśli to będą bardzo duże pieniądze? - spytał John. – Na przykład całe góry pieniędzy, a nawet złota.
• Nie wygłupiaj się – odparł ze zniecierpliwieniem Bern. – Nikt przy zdrowych zmysłach nie kupowałby ani nie sprzedawał dzieciaka. Niby, po co?
• No, przecież mówię, dla pieniędzy. – Rzekł John i zaraz dodał: - a jak myślisz, dlaczego Adam tak chyłkiem wyjechał z domu? Żeby dzieciak się nie zorientował. Zobaczysz dobije targu. Byłby głupi, gdyby nie pozbył się chłopaka. Po co mu taki kłopot? Przez tego Matta, to nie może znaleźć sobie porządnej kobiety. Zresztą baby teraz są wygodne. Niby, która chciałaby wychowywać obcego bachora?
• John, zamknij się! Matt, to dobry dzieciak i nikt, go nie będzie sprzedawał.
• A założysz się? Podobno ten Goldblum gotów jest zapłacić sto tysięcy dolarów. Pokaż mi takiego, który pogardziłby taką sumką. Mówię ci, Adam pojechał, żeby dogadać się z tym Żydem, a jutro fiuu… i dzieciaka nie będzie. Trochę szkoda, bo ucieszny z niego smyk.
• Adam tego nie zrobi – stwierdził Bern.
• To się okaże. Każdego można kupić. To tylko kwestia ceny.
Matthew, który, niezauważony, przysłuchiwał się tej rozmowie, upuścił kwiatki. To, co usłyszał bardzo go przeraziło. Nie chciał być sprzedany, a wszystko wskazywało na to, że tak właśnie się stanie. Do tego tata pojechał do tego strasznego pana Goldbluma, nie żegnając się z nim. To by znaczyło, że naprawdę chce go sprzedać i ożenić się z jakąś inną panią niż Holly. To dlatego, gdy pytał Holly, czy zostanie jego mamą, odpowiadała, że nie. Matt w jednej chwili wszystko zrozumiał. Tak, John miał rację. Tata, któremu zaczął ufać, sprzeda go. Chłopczyk poczuł się zdradzony i niekochany. Łzy zakręciły mu się w oczach i ze złością rozdeptał leżące u jego stóp kwiatki. Tak, nikt go nie kochał. Ani Holly, ani tata.
• Matthew! – usłyszał wołanie Speeda Monroe, który siedział na kamieniu z książką w ręku – jak uzbierałeś wystarczająco dużo kwiatków, to może pójdziemy już do domu?! Chciałeś uczyć się pisać.
• Już nie chcę – mruknął Matt przechodząc obok Speeda z naburmuszoną miną.
• A tobie, co się stało kolego? - Monroe zaintrygowany poderwał się z kamienia. - Gdzie masz kwiatki?
• Nie mam, a co ci do tego? Nie będę się uczył pisać! Chcę iść do Karmelka!
• Dobrze, jak sobie życzysz – rzekł zaskoczony Speed i ruszył w ślad za chłopcem.
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 12:54, 08 Sty 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 0:38, 08 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | • W takim razie ruszamy za kwadrans. Najpierw ty, a potem Joseph i ja. Będziemy czekać na twój powrót przy rozwidleniu dróg.
• Właściwie to, po co ze mną jedziecie? - spytał Adam. - Nie sądzę, żeby Goldblum chciał mi coś zrobić.
• Być może masz rację, ale lepiej być przygotowanym na każdą okoliczność. |
Logan dobrze mówi, Goldblumowi ie można ufać
Cytat: | Matt, przykucnąwszy w trawie, zerwał kolejne dwa kwiatki. Miał ich już wystarczająco dużo. Okiem znawcy spojrzał na trzymany w rączce bukiet. Ocenił, że prezentował się doskonale. Brakowało tylko, czegoś czym mógłby go przewiązać. Sznurkiem, nie wypadało, bo to przecież były kwiatki dla Holly. |
I słusznie. Matt potrafi się elegancko zachować
Cytat: | • Akurat – prychnął John. - Niby za co? Wszyscy w Virginia City mówią, że ten Żyd gotów jest dużo zapłacić za chłopaka. To wielki bogacz i chce mieć wnuka przy sobie.
• Cartwrightowie też są bogaci i nie sądzę, żeby Adam oddał syna za pieniądze.
• A, co jeśli to będą bardzo duże pieniądze? - spytał John. – Na przykład całe góry pieniędzy, a nawet złota. |
Widać, że John nigdy nie miał okazji, żeby poznać Goldbluma. Ten gad wcale nie chce mieć wnuka przy sobie. On chce oddać go cadykowi na naukę. Nie sądzę też, żeby za Matta chciał sporo zapłacić
Cytat: | • No, przecież mówię, dla pieniędzy. – Rzekł John i zaraz dodał: - a jak myślisz, dlaczego Adam tak chyłkiem wyjechał z domu? Żeby dzieciak się nie zorientował. Zobaczysz dobije targu. Byłby głupi, gdyby nie pozbył się chłopaka. Po co mu taki kłopot? Przez tego Matta, to nie może znaleźć sobie porządnej kobiety. Zresztą baby teraz są wygodne. Niby, która chciałaby wychowywać obcego bachora? |
Żeby mu tak język pokręciło
Cytat: | Matthew, który, niezauważony, przysłuchiwał się tej rozmowie, upuścił kwiatki. To, co usłyszał bardzo go przeraziło. Nie chciał być sprzedany, a wszystko wskazywało na to, że tak właśnie się stanie. Do tego tata pojechał do tego strasznego pana Goldbluma, nie żegnając się z nim. To by znaczyło, że naprawdę chce go sprzedać i ożenić się z jakąś inną panią niż Holly. To dlatego, gdy pytał Holly, czy zostanie jego mamą, odpowiadała, że nie. Matt w jednej chwili wszystko zrozumiał. Tak, John miał rację. Tata, któremu zaczął ufać, sprzeda go. Chłopczyk poczuł się zdradzony i niekochany. |
No tak, dziecko wyciągnęło z podsłuchanej rozmowy, słuszne jego zdaniem wnioski
Cytat: | Tak, nikt go nie kochał. Ani Holly, ani tata.
• Matthew! – usłyszał wołanie Speeda Monroe, który siedział na kamieniu z książką w ręku – jak uzbierałeś wystarczająco dużo kwiatków, to może pójdziemy już do domu?! Chciałeś uczyć się pisać.
• Już nie chcę – mruknął Matt przechodząc obok Speeda z naburmuszoną miną.
• A tobie, co się stało kolego? - Monroe zaintrygowany poderwał się z kamienia. - Gdzie masz kwiatki?
• Nie mam, a co ci do tego? Nie będę się uczył pisać! Chcę iść do Karmelka! |
Biedak, został mu tylko Karmelek
Adam wraz z przyjaciółmi i rodziną szykuje się do rozmowy z teściem. Zdaje sobie sprawę z zagrożenia. Niestety nie porozmawiał przed spotkaniem z synkiem i Matt źle zrozumiał tekst niezbyt rozgarniętego kowboja. Cóż, teraz chłopiec jest rozgoryczony, zrozpaczony i zdradzony przez tych których kochał i którym ufał. Trudno przewidzieć co teraz zrobi. Czy obrazi się na najbliższych? Czy może ucieknie na rączym Karmelku? Jedynym przyjacielu jaki mu pozostał Bo zdaje się i Bena oraz wujków też skreślił jako tych, którzy podtrzymywali kłamstwo. Myślę, że jednak Adam powinien wcześniej poważnie porozmawiać z Mattem. Chłopiec jest bystry, rozsądny i na pewno można by mu przekazać i trochę wiedzy o dziadkach i uświadomić zagrożenie, jakie z ich strony czyha na niego. Nie zawsze ochrona dziecka przed strachem daje dobre rezultaty ... jak widać. Teraz i Holly i Adam muszą się mocno starać, żeby odzyskać miłość i zaufanie Matta. I pomyśleć, że to wszystko przez niewyparzony język głupawego kowboja. Czekam na dalszy ciąg. Bardzo niecierpliwie ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 12:53, 08 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Masz rację, Adam powinien porozmawiać z Mattem. Dzieci często coś podsłuchają, a potem pojawia się problem. Trudno jest bowiem je przekonać, że to, co usłyszały mija się z prawdą. Tak więc przed Adamem jest nie tylko rozmowa z Goldblumem, ale też rozmowa z synkiem, która do przyjemnych zapewne nie będzie należała.
Dziękuję za przeczytanie odcinka i ciekawy komentarz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 13:14, 08 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|