Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dziewczyna z Georgii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29 ... 55, 56, 57  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:29, 12 Lut 2021    Temat postu:

Cytat:
• Na razie to cud będzie potrzebny, żeby go odnaleźć – zauważył cicho Adam. - Słyszałeś, co powiedział Fred. Razem z pracownikami rancza przeszukali najbliższe otoczenie. Objechali wszystkich naszych sąsiadów. I jak kamień w wodę. Nikt nic nie widział. Matthew nie mógł przecież, ot tak zniknąć. Gdzie ja mam go szukać?! Pewnie wyszedł kuchennymi drzwiami i przemknął na tyły domu, ale po co to zrobił? Trzeba to sprawdzić.
• Sprawdziliśmy. Żadnych śladów nie było – rzekł posępnym głosem Hoss.
• To, co? Zapadł się pod ziemię?!

Gdzie się podział Matthew? Oto jest pytanie
Cytat:
- Wspominałeś, że Matt podsłuchał rozmowę dwóch waszych kowboi. No, wiesz o tym, że Goldblum gotów byłby sięgnąć do kieszeni, żeby tylko dostać chłopca.
• Owszem, tak było. Matthew bardzo się tym przejął. Do tego niemal uwierzył, że mógłbym za niego wziąć pieniądze. Podobno, aż sto tysięcy dolarów. To niewyobrażalna kwota. Dla wielu ludzi nawet sto dolarów, to prawdziwy majątek.

Porwanie dla okupu? To jest możliwe
Cytat:
- A gdzie są teraz ci dwaj kowboje?
• John i Bern zbierają krowie łajno na północnym pastwisku – rzekł Joe.
• Ciekawe zajęcie – stwierdził Logan – takie na świeżym powietrzu.
• Mają szczęście, że w ogóle zachowali pracę. Na miejscu Adama wyrzuciłbym ich na zbity pysk. Dlaczego o nich pytasz?
• Skoro rozmawiali o tym, że Goldblum gotów jest zapłacić za wnuka, to musieli od kogoś o tym usłyszeć. Nie pomyśleliście, że to oni mogli porwać chłopca? Nawet gdyby dostali jedną czwartą tej sumy to i tak by im się opłacało.

To może być jedna z hipotez ... niekoniecznie prawdziwa
Cytat:
- Doskonale wiesz, że ten człowiek ma węża w kieszeni.
• To prawda, ale nie wszyscy o tym wiedzą. Ktoś mógł faktycznie w to uwierzyć i porwać Matta. Myślę, że trzeba, jak najszybciej ściągnąć tu tego Berna i Johna, i trochę ich przycisnąć. Skoro oni rozmawiali o sprzedaniu chłopca, to inni też mogli. Tego trzeba się dowiedzieć – rzekł Logan.

Sporo osób więc wiedziało, że Matt jest cenny i dla Cartwrightów i dla Goldbluma
Cytat:
• A ty, co tu robisz? - spytał Adam. - Miałeś jechać po Berna i Johna.
• Już jadę, ale chciałem ci powiedzieć, że na podwórzu ktoś na ciebie czeka – odparł z dziwnym wyrazem twarzy.
• Kto?
• Matka Naomi.

Być może pani Goldblum ma do przekazania jakieś wieści dotyczące zaginionego wnuczka?

Kolejna część opowiadania. Matt nadal się nie odnalazł, co gorsza nawet nie wiadomo, gdzie poszedł. Jedna z hipotez zakłada, że do Tolliverów ... niestety nie dotarł tam. Gdzie więc jest? Na razie nie wiadomo. Poszukujący rozważają różne możliwości, łącznie z porwaniem dla okupu wypłaconego przez Goldbluma. W końcowym fragmencie pojawia się matka Naomi, która ma do powiedzenia coś ważnego zięciowi. Ciekawe co? Może wie, gdzie jest Matt? Czyżby jednak Goldblum jakoś dotarł do wnuka i uwięził go? Zobaczymy, a raczej przeczytamy w kontynuacji. Oby jak najprędzej ... Czekam ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 12:29, 12 Lut 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:22, 12 Lut 2021    Temat postu:

Dziękuję bardzo za komentarz. Very Happy Myślę, że jak dobrze pójdzie jutro wkleję kolejny fragment.
Pani Goldblum przychodząc do Adama zdecydowała się na bardzo radykalny krok, który w nieodwracalny sposób może wpłynąć na jej dalsze życie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 1:03, 16 Lut 2021    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:54, 16 Lut 2021    Temat postu:

Z opóźnieniem, ale jest trochę dłuższy Very Happy Zapraszam Very Happy

***
• Pani Goldblum? – Adam z niedowierzaniem spoglądał na stojącą przed nim kobietę.
• Matthew… odnalazł się? - spytała drżącym głosem Estera.
• Wciąż szukamy – odparł Adam, a wówczas w oczach kobiety pojawiły się łzy. Widząc to Adam zapewnił: – znajdziemy go, pani Goldblum. Wierzę, że tak właśnie będzie. Musi być. Może zechce pani wejść do środka. Odpocząć. Na pewno jest pani zmęczona.
• Nie chcę sprawiać kłopotu. Przyszłam tu, bo bardzo niepokoję się o Matthew. Straciłam już córkę, nie mogę teraz stracić wnuka – rzekła pobladła Estera i zachwiała się.
• Dobrze pani się czuje? - spytał zaniepokojony Adam.
• To nic takiego… przepraszam... dzisiaj jest tak gorąco… - Estera przymknęła oczy, i o ile to w ogóle możliwie, zbladła jeszcze bardziej. Adam widząc, co się dzieje podtrzymał kobietę, po czym, poprzedzany przez Logana, wprowadził ją do domu. Pomógł jej usiąść w fotelu, a Cartera wysłał do kuchni po szklankę wody. Tymczasem Estera pomału dochodziła do siebie. Wciąż jeszcze była bardzo blada i oddychała z trudem. Mimo to uśmiechnęła się przepraszająco i z ogromnym zawstydzeniem powiedziała:
• Bardzo pana przepraszam, ale dzisiejsze wydarzenia i ten upał zrobiły swoje.
• Rozumiem doskonale. Nie musi pani za nic przepraszać - zapewnił Adam.
• Tyle tylko, że przysporzyłam panu dodatkowego kłopotu.
• Żebym tylko takie miał kłopoty – rzekł Adam, biorąc z rąk Logana szklankę z zimną wodą. - Proszę, niech się pani napije.
• Ależ, doprawdy nie trzeba. Ja nie powinnam…
• To tylko woda, pani Goldblum – Adam uspokoił kobietę podając jej szklankę. Estera skinęła głową i zwilżyła usta.
• Dziękuję, już mi lepiej – powiedziała. - Myślałam, że jestem silniejsza. Nie powinnam tu przychodzić, ale… - łzy zakręciły się w jej oczach.
• Spokojnie. W tej ciężkiej chwili, pani obecność tutaj jest niezwykle ważna, bo to znaczy, że kocha pani Matthew. Kocha tak, jak tylko potrafi kochać babcia. Chcę, żeby pani wreszcie poznała wnuka i sama oceniła, gdzie jest jego miejsce. Mam pewną propozycję: proszę przyjąć moje zaproszenie i zostać z nami dopóki Matt się nie odnajdzie. Wiem, że zbyt dużo od pani oczekuję. Zrozumiem, jeśli pani odmówi.
• Dobrze, zostanę – zgodziła się po chwili Estera. - Teraz i tak nie ma dokąd wrócić. Kobiety w naszej społeczności są w wyłącznej władzy mężczyzn, najpierw ojców, a potem mężów. Przyszłam tutaj bez wiedzy mojego małżonka, a do tego jestem w towarzystwie obcych mężczyzn. To ciężkie wykroczenie, grzech. Za to i tak będę wykluczona z gminy, a mąż na pewno zażąda rozwodu, ale dla mojego wnuka jestem gotowa na wszystko. Żałuję tylko, że osiem lat temu nie miałam tyle odwagi i determinacji, co dzisiaj.
• Będę zaszczycony, goszcząc panią w Ponderosie – rzekł Adam.
• To miłe, tylko, że moja wiara może skomplikować niełatwą już i tak sytuację.
• Wiem jakie wymogi nakłada na panią religia, ale proszę być spokojną. To wszystko da się zorganizować.
• Dziękuję panie Cartwright. Ja dużo nie potrzebuję – zapewniła Estera z zawstydzeniem pochylając głowę. Po chwili dodała: - chciałabym w zamian pomóc, ale nie wiem jak. Gdybym mogła go z wami szukać to...
• Proszę wybaczyć, pani Goldblum – Logan, który do tej pory z uwagą przysłuchiwał się rozmowie Adama i Estery, przerwał kobiecie – ale nie zna pani okolicy. Gdyby pani się zgubiła mielibyśmy dodatkowy kłopot.
• Nie pomyślałam – Estera skurczyła się w sobie – przepraszam.
• Logan, daj spokój – Adam spojrzał z naganą na detektywa. Ten uśmiechnąwszy się łagodnie do Estery, powiedział:
• Nie chciałem pani urazić.
• Nie uraził pan – odparła kobieta. - To raczej ja nie powinnam narzucać się ze swoją pomocą.
• Proszę tak nie mówić – rzekł Adam. - Każdy, kto chce pomóc w poszukiwaniach mojego syna zaskarbi sobie moją wdzięczność.
• Tak, każdy – powiedział Logan – ale myślę, że pani mogłaby nam pomóc w inny sposób.
• Co masz na myśli? - Adam spojrzał uważnie na detektywa. Tymczasem Estera wyprostowała się i uniosła dumnie głowę, a następnie utkwiwszy wzrok w Loganie powiedziała:
• Domyślam się, o co panu chodzi. Mój mąż jest człowiekiem bezwzględnym w interesach, ale nigdy nie skrzywdziłby małego dziecka. Gdyby wiedział, gdzie jest Matthew, powiedziałby.
• Jest pani tego pewna? - spytał Carter.
• Logan, daj spokój – poprosił Adam.
• Jestem pewna, że mój mąż nie porwał Matthew. Po co miałby to robić mając nakaz? A poza tym nie mógłby tego przede mną ukryć.
• Doprawdy?
• Logan! - Adam podniósł głos.
• Poczekaj. – Carter uniósł dłoń w górę i zwrócił się do Estery: - wiemy, że w posiadłości, w której się zatrzymaliście jest sekretny pokój, wręcz idealny, żeby kogoś w nim uwięzić.
• Sekretny pokój, to za dużo powiedziane – odparła spokojnie kobieta – to raczej coś w rodzaju schowka, w którym mój mąż na czas popytu tutaj trzyma ważne dokumenty, pieniądze oraz paczkę, którą cadyk Lurie polecił mężowi przekazać rabinowi z Reno. To jakaś niezwykle cenna przesyłka.
• Jest pani tego pewna?
• Tak. Tuż przed waszym przyjazdem rozmawiałam z mężem w pomieszczeniu, w którym, jak pan powiedział, jest sekretny pokój. Drzwiczki do niego były otwarte. Tam są tylko półki i niewielki sejf. Nic ponadto.
• No, dobrze. A proszę nam powiedzieć skąd pani wiedziała, jak tu dotrzeć?
• Widziałam, w którym kierunku pojechaliście. Początkowo szłam pieszo, a potem podwiozła mnie taka bardzo miła kobieta. Zdaje się wasza sąsiadka – odparła Estera. - Pokazała mi, gdzie mieszkacie.
• Jak się nazywała?
• Chyba Toliver. Tak, na pewno Toliver, Emily Toliver.
• Rozumiem. Proszę odpoczywać. – Rzekł Logan i pociągnąwszy Adama za ramię szepnął: - pozwól ze mną na chwilę.
Gdy znaleźli się przed domem Adam ze złością spytał:
• Co ty wyprawiasz?
• Nic – odparł spokojnie Carter.
• To miało być „nic”? Przecież ty ją przesłuchiwałeś, jak podejrzaną, o jakieś przestępstwo.
• Nie przesadzaj. Teraz przynajmniej mamy pewność, że Goldblum nie ma nic wspólnego ze zniknięciem twojego syna.
• Nie podobają mi się twoje metody, Logan. Ona przyszła do nas, bo martwi się o wnuka. W przeciwieństwie do Goldbluma to pełna ciepła i współczucia osoba.
• Tak myślisz?
• Tak. Tak właśnie myślę. A wiesz dlaczego? Bo to matka Naomi.
• I, co z tego?
• Naomi wiele razy opowiadała mi o niej. Nie uwierzę, że przyjechała, a właściwie przyszła tu z innego powodu, niż troska o jedynego wnuka – rzekł Adam, kręcąc przy tym głową.
• A, co jeśli Goldblum ją do tego zmusił? – Logan spojrzał znacząco na Adama.
• Łatwo to można sprawdzić.
• Jak? Zapytasz ją?
• Mogę zapytać – odparł Adam, któremu coraz mniej podobał się kierunek, w którym zmierzała ta rozmowa.
• Nie musi mnie pan o to pytać – doszedł ich głos Estery. Kobieta stała w progu drzwi i ze smutkiem spoglądała to na jednego to na drugiego mężczyznę. - Mąż do niczego mnie nie zmuszał. On nie wie, że przyszłam tutaj. To była tylko i wyłącznie moja decyzja.
• Podobno obowiązkiem żony jest słuchać męża, szczególnie w takiej społeczności, jak wasza – zauważył Logan.
• Ma pan rację, ale tylko wtedy, gdy jest to zgodne z boskimi przykazaniami. Od początku byłam przeciwna pomysłowi męża. Odebranie Matthew ojcu jest grzechem. Ja nie zamierzam przykładać do tego ręki. Może pan wierzyć lub nie, ale to prawda – odparła Estera. - Przychodząc tu skazałam się na odrzucenie, ale uznałam, że mój wnuk jest tego wart, ale jeśli wzbudza to panów nieufność, to nie będę się narzucać. Panowie wybaczą, pójdę już.
• Pani Goldblum – Adam podszedł do kobiety – proszę zostać. Wiem, że podejrzenia detektywa Cartera mogły panią zranić, ale musieliśmy wyjaśnić wszystkie wątpliwości. Gra toczy się o życie Matthew.
• Myśli pan, że przyszłabym tu i to tuż przed szabatem, gdybym o tym nie wiedziała?

***

• Jeszcze mnie popamiętacie. Myślicie, że jak nosicie portki, to wam wszystko wolno?! Oj, popamiętacie mnie. Wszyscy. A najbardziej ten nadęty, zapatrzony w siebie Cartwright. Jak w ogóle mogłam pomyśleć, że z kimś takim można się dogadać. Gbur i arogant – mruczała ze złością Holly, co i raz poprawiając się w siodle. To, że jeszcze nie wylądowała na ziemi było zasługą jej niezwykle spokojnej i cierpliwej klaczy, która nie zważając na swoją wyjątkowo gadatliwą panią, szła równym tempem. Tymczasem nienawiść, jaką Holly czuła do rodzaju męskiego, a w szczególności do Adama, nie pozwalała jej przestać mówić: - a ja głupia, myślałam, że on potrafi być czuły. Podstępna gadzina. Zmylił mnie. Te jego spojrzenia, pocałunki, nie przeczę bardzo zmysłowe, ale co z tego?! Łotr! Najpierw się przymilał, a jak przyszło, co do czego i chciałam z nim szukać Matthew, to zaczął na mnie wrzeszczeć. I za co? Za to, że chciałam pomóc. Przecież wie, jak bardzo kocham chłopca. No, powiedz Bliss, czy tak się zachowuje normalny mężczyzna? - Klacz, jakby rozumiejąc zdenerwowanie dziewczyny cicho zarżała. Holly była pewna, że z dezaprobatą dla Adama. - No, właśnie - rzekła. - Widzę, że podzielasz moje zdanie. Moja ty kochana przyjaciółko. Tak, tylko na tobie mogę polegać – stwierdziła dziewczyna, ciężko westchnęła i wreszcie zamilkła. Dzień chylił się ku zachodowi. Holly wracała do domu zmęczona i pełna niepokoju o małego Matta. Nadal nikt nie wiedział, co się z nim stało. Jego ojciec, stryjowie i pracownicy Ponderosy od blisko ośmiu godzin szukali chłopca. Niestety, bez rezultatu. Holly bardzo chciała pomóc w poszukiwaniach Matthew, ale wszyscy ją przeganiali, twierdząc, że tylko utrudniałaby im działanie. Postanowiła więc rozpocząć poszukiwania na własną rękę. Jedyną osobą, która okazała jej zrozumienie był Speed Monroe, który towarzyszył jej w przeszukiwaniu niewielkiego zagajnika w pobliżu domu Toliverów. Nie trwało, to jednak długo, bo mężczyzna musiał dołączyć do grupy poszukiwawczej, zamierzającej przetrząsnąć teren wzdłuż drogi prowadzącej do Virginia City. Holly pomyślała, więc, że dołączy do wujka Ralpha, również zaangażowanego w poszukiwania dziecka, ale ten zdecydowanie jej odmówił i nakazał pozostanie w domu, aż do powrotu Emily. Holly była tak zszokowana stanowczością wuja, że w ogóle z nim nie dyskutowała. Mało tego przyrzekła, że nie ruszy się z domu. Przez jakąś godzinę udało jej się dotrzymać danego wujkowi słowa. Jednak chęć działania była silniejsza od obietnicy. Holly zostawiła więc na stole w kuchni kartkę z informacją dla Emily i ruszyła na poszukiwania chłopca. Z oddali widziała, jak Adam, jego bracia i Logan wracali galopem do Ponderosy. Skręcało ją z ciekawości, co też spowodowało taki ich pośpiech. Wkrótce spotkała Małego Joe jadącego po Johna i Berna i od niego dowiedziała się, że nadal nie wiadomo, co stało się z Mattem. Joe nie omieszkał wspomnieć jej o awanturze u Goldbluma. Holly stwierdziła, że Adam popełnił błąd, tak jawnie atakując byłego teścia. Joseph oczywiście przyznał jej rację, próbując jednocześnie usprawiedliwić zachowanie brata jego wzburzeniem. Gdy dziewczyna niemal wykrzyczała, co myśli o Adamie, skonsternowany Joe uśmiechnął się przepraszająco, spiął konia i już go nie było. Tymczasem Holly, zdana na własne siły, postanowiła jeszcze pojeździć po okolicy. Słońce chyliło się ku zachodowi i był już najwyższy czas, żeby wracać do domu. Dziewczyna miała to zrobić, ale postanowiła jeszcze sprawdzić jedno miejsce. Była to, tak ulubiona przez Matta, łąka. Łąka, na której zbierał dla niej kwiaty. Oczywiście Holly zdawała sobie sprawę, że jest to ostatnie miejsce, w którym należało szukać dziecka, ale pomyślała, że nie zawadzi tam się rozejrzeć. Zsiadła z Bliss i mamrocząc po nosem niepochlebne dla mężczyzn, a w szczególności dla Adama słowa rozglądała się wokół. Nagle przypomniała sobie, że któregoś dnia Matthew zaprowadził ją na skraj łąki i pokazał ukryty w trawie strumień. Powiedział wtedy: „Lubię tu przychodzić, bo to tak, jakbym był z mamą”. Nie wiadomo dlaczego Holly poczuła nagły niepokój.
• To niemożliwe – powiedziała półgłosem, ale mimo to ruszyła przed siebie. Po niespełna dziesięciu minutach dotarła do strumienia. Wokół panował niesamowity spokój, tak bardzo kontrastujący z nastrojem dziewczyny. - A niech to szlag! - zaklęła, gdy brzeg jej sukni zahaczył o kolczasty krzew, a materiał rozdarł się z charakterystycznym odgłosem. Holly nachyliła się, żeby uwolnić się od nieprzyjaznej rośliny. Niestety, musiała oderwać kawałek materiału. Obejrzała dół sukni. Nie wyglądał najlepiej. Dziura była, jak się patrzy, ale można było ją załatać. Całe szczęście, że miała w zapasie trochę materiału, z którego uszyto suknię. Dłonią wygładziła materiał i wtedy ujrzała, o dwa, trzy kroki od siebie, wyraźny odcisk buta, na tyle małego, że mógł należeć do dziecka. Podekscytowana tym odkryciem, nie zważając, że ciernisty krzak znowu wyrwał z jej sukni kawałek materiału stanęła na brzegu strumienia. Tu znalazła kolejne dwa ślady, ale tym razem małych, gołych stóp. Kimkolwiek był ich właściciel musiał zdjąć buty, aby przeprawić się na drugi brzeg. Na myśl, że mógł to być Matt, Holly zrobiło się gorąco. Przez chwilę zastanawiała się, czy aby kogoś nie powiadomić o tym odkryciu, ale uznała, że szkoda czasu, zwłaszcza, że robiło się coraz ciemniej. Szybko, więc zdjęła trzewiki, jedną dłonią podkasała suknię, a drugą mocno ująwszy wodze swojej klaczy, weszła do strumienia. Bliss posłusznie poszła za swoją panią. Strumień nie był głęboki, sięgał Holly raptem do połowy łydek, ale miał kamieniste dno. Dziewczyna poślizgnęła się raz i drugi. Próbując zachować równowagę wypuściła wodze z dłoni. Na niewiele jej to pomogło, bowiem z rozmachem siadła pośrodku strumienia. Zaklęła przy tym, jak stary kowboj. Klacz zdziwiona nieoczekiwaną wolnością przystanęła obok Holly, a gdy ta wyciągnęła dłonie w kierunku luźno wiszących wodzy, Bliss nagle odskoczyła i jak oparzona ruszyła przed siebie. Na nic zdały się nawoływania dziewczyny. Spłoszona klacz była daleko. Holly miała jedynie nadzieję, że zwierzę bezpiecznie wróci do domu. Cóż, musiała przyznać, że wszystko tego dnia sprzysięgło się przeciwko niej. Mokra, ubłocona i potargana wyglądała żałośnie. Jakby tego było mało, podczas upadku zgubiła trzewiki, które teraz płynęły sobie środkiem wartkiego strumienia. Początkowo była wściekła sama na siebie, ale gdy pomyślała, jak jej upadek musiał wyglądać, wybuchnęła głośnym śmiechem. I wtedy w ostatnich promieniach zachodzącego słońca na granicy łąki i lasu ujrzała krzew z niezwykłej urody kwiatami. Pomyślała, że jeszcze nigdy nie widziała tak pięknych. Gdzieś w oddali usłyszała, jakby zduszony pisk lub krzyk przelatującego ptaka, a może jakiegoś zwierzątka wracającego na noc do swojej nory. Ruszyła w stronę krzewu. Bardzo chciała z bliska obejrzeć wspaniałe, jaskrawe, żółte kwiaty.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:45, 17 Lut 2021    Temat postu:

Cytat:
Przyszłam tu, bo bardzo niepokoję się o Matthew. Straciłam już córkę, nie mogę teraz stracić wnuka – rzekła pobladła Estera i zachwiała się.
• Dobrze pani się czuje? - spytał zaniepokojony Adam.

Nic dziwnego, że się niepokoi, kiedyś uległa żądaniom męża i straciła kontakt z córką
Cytat:
- Każdy, kto chce pomóc w poszukiwaniach mojego syna zaskarbi sobie moją wdzięczność.
• Tak, każdy – powiedział Logan – ale myślę, że pani mogłaby nam pomóc w inny sposób.
• Co masz na myśli? - Adam spojrzał uważnie na detektywa. Tymczasem Estera wyprostowała się i uniosła dumnie głowę, a następnie utkwiwszy wzrok w Loganie powiedziała:
• Domyślam się, o co panu chodzi. Mój mąż jest człowiekiem bezwzględnym w interesach, ale nigdy nie skrzywdziłby małego dziecka. Gdyby wiedział, gdzie jest Matthew, powiedziałby.
• Jest pani tego pewna? - spytał Carter.

Ach! Ten Carter, wyjątkowo dociekliwy jest
Cytat:
• Jestem pewna, że mój mąż nie porwał Matthew. Po co miałby to robić mając nakaz? A poza tym nie mógłby tego przede mną ukryć.
• Doprawdy?
• Logan! - Adam podniósł głos.

Fakt, wyrachowany Goldblum nie ryzykowałby porwania mając nakaz ... a przynajmniej próbowałby najpierw wykorzystać środki prawne
Cytat:
• Jeszcze mnie popamiętacie. Myślicie, że jak nosicie portki, to wam wszystko wolno?! Oj, popamiętacie mnie. Wszyscy. A najbardziej ten nadęty, zapatrzony w siebie Cartwright. Jak w ogóle mogłam pomyśleć, że z kimś takim można się dogadać. Gbur i arogant – mruczała ze złością Holly, co i raz poprawiając się w siodle.

Adamowi udało się rozzłościć Holly
Cytat:
Tymczasem nienawiść, jaką Holly czuła do rodzaju męskiego, a w szczególności do Adama, nie pozwalała jej przestać mówić: - a ja głupia, myślałam, że on potrafi być czuły. Podstępna gadzina. Zmylił mnie. Te jego spojrzenia, pocałunki, nie przeczę bardzo zmysłowe, ale co z tego?! Łotr! Najpierw się przymilał, a jak przyszło, co do czego i chciałam z nim szukać Matthew, to zaczął na mnie wrzeszczeć. I za co? Za to, że chciałam pomóc. Przecież wie, jak bardzo kocham chłopca. No, powiedz Bliss, czy tak się zachowuje normalny mężczyzna? - Klacz, jakby rozumiejąc zdenerwowanie dziewczyny cicho zarżała. Holly była pewna, że z dezaprobatą dla Adama.

Z pewnością Bliss podziela jej opinię o Adamie
Cytat:
Holly bardzo chciała pomóc w poszukiwaniach Matthew, ale wszyscy ją przeganiali, twierdząc, że tylko utrudniałaby im działanie. Postanowiła więc rozpocząć poszukiwania na własną rękę. Jedyną osobą, która okazała jej zrozumienie był Speed Monroe, który towarzyszył jej w przeszukiwaniu niewielkiego zagajnika w pobliżu domu Toliverów.

Ach! Ci faceci, zupełnie nie doceniają Holly
Cytat:
Holly pomyślała, więc, że dołączy do wujka Ralpha, również zaangażowanego w poszukiwania dziecka, ale ten zdecydowanie jej odmówił i nakazał pozostanie w domu, aż do powrotu Emily. Holly była tak zszokowana stanowczością wuja, że w ogóle z nim nie dyskutowała. Mało tego przyrzekła, że nie ruszy się z domu. Przez jakąś godzinę udało jej się dotrzymać danego wujkowi słowa. Jednak chęć działania była silniejsza od obietnicy.

Nawet wujek Ralph jest przeciwko
Cytat:
Holly stwierdziła, że Adam popełnił błąd, tak jawnie atakując byłego teścia. Joseph oczywiście przyznał jej rację, próbując jednocześnie usprawiedliwić zachowanie brata jego wzburzeniem. Gdy dziewczyna niemal wykrzyczała, co myśli o Adamie, skonsternowany Joe uśmiechnął się przepraszająco, spiął konia i już go nie było.

Joe choć często się sprzecza z Adamem, to jednak solidaryzuje się z nim. Nie wiem, czy jako brat, czy jako facet?
Cytat:
Była to, tak ulubiona przez Matta, łąka. Łąka, na której zbierał dla niej kwiaty. Oczywiście Holly zdawała sobie sprawę, że jest to ostatnie miejsce, w którym należało szukać dziecka, ale pomyślała, że nie zawadzi tam się rozejrzeć. Zsiadła z Bliss i mamrocząc po nosem niepochlebne dla mężczyzn, a w szczególności dla Adama słowa rozglądała się wokół.

Pomysł z łąką niezły, ale Holly cały czas przeżywa rozmowę z Adamem
Cytat:
I wtedy w ostatnich promieniach zachodzącego słońca na granicy łąki i lasu ujrzała krzew z niezwykłej urody kwiatami. Pomyślała, że jeszcze nigdy nie widziała tak pięknych. Gdzieś w oddali usłyszała, jakby zduszony pisk lub krzyk przelatującego ptaka, a może jakiegoś zwierzątka wracającego na noc do swojej nory. Ruszyła w stronę krzewu. Bardzo chciała z bliska obejrzeć wspaniałe, jaskrawe, żółte kwiaty.

Łąka, piękne kwiaty, tajemniczy zduszony pisk ... może to Holly miała szczęście odnaleźć zgubę?

Kolejna część opowiadania. Nieco dramatyczna, przepełniona emocjami. Pojawia się pani Goldblum. Zmęczona, zdesperowana, zrozpaczona. Bardzo niepokoi się o wnuka. Zapewnia, że jej mąż nie ma nic wspólnego z porwaniem dziecka. Sceptyczny jak zwykle detektyw zadaje trudne pytania. Wyjaśnia się też sprawa tajnego pokoju. I dobrze. Chłopca poszukuje duża grupa mężczyzn. Odważnych, silnych, przekonanych o swoich możliwościach, zdolnościach i orientacji w terenie. Oczywiście każdy z nich jest pewien, że kobieta przeszkadzałaby im w poszukiwaniach, zwalniała tempo, sprawiałaby kłopoty itp. Cóż, okazało się, że to rozżalona Holly chyba natrafiła na jakiś ślad - ślad małych, bosych stópek. Chciałabym zobaczyć opadającą szczękę Adama, jakby to właśnie Holly odnalazła jego synka. Bezcenny widokCzekam bardzo niecierpliwie na kontynuację.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:11, 17 Lut 2021    Temat postu:

Dziękuję bardzo za komentarz. Very Happy Holly faktycznie jest wściekła na Adama i jeszcze da mu z tego powodu popalić. Mruga Jednak nim to nastąpi akcja musi się trochę "zagęścić". Obiecuję, że Adam będzie bliski apopleksji. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 13:12, 17 Lut 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:40, 17 Lut 2021    Temat postu:

Biedulka Smutny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:46, 19 Lut 2021    Temat postu:

Bidulek? Adam za to, jak traktuje Holly powinien pocierpieć. Wsciekly


***

Krzew okazał się rośliną o aksamitnych, lekko wciętych liściach przypominających w dotyku miękką flanelę. Kwiaty, duże i efektowne, obsypywały niemal cały krzak przesłaniając większość liści.*) Holly nigdy w życiu nie widziała podobnej rośliny. Przez chwilę z uwagą jej się przyglądała, próbując zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Pomyślała też, że w ogródku cioci Emily jest wręcz idealne miejsce dla tak dekoracyjnego krzewu. Przypomniała sobie, że panna Valerie LaMarr interesuje się ogrodnictwem, może więc będzie wiedziała coś więcej o tej ciekawej roślinie. Tymczasem, korzystając z bladego, nikłego światła, jakie jeszcze pozostało po zachodzie słońca obeszła wokół krzew. Nic szczególnego nie zwróciło jej uwagi. Miała już wracać, gdy jej wzrok padł na nadłamaną gałązkę. Przez głowę przebiegła jej myśl, że być może zrobił to Matt. Zaczęła się gorączkowo zastanawiać i doszła do wniosku, że chłopiec mógł tu być. Adam mówił, a właściwie wykrzyczał, że Matthew chciał dla niej zerwać kwiaty. Jeśli faktycznie tak było, mógł dostrzec obsypany kwieciem krzew. To wyjaśniałoby odcisk bucika na jednym brzegu strumienia i ślady bosych stópek na drugim. No, dobrze, ale co dalej – pomyślała – gdzie on mógł pójść? A może ktoś go porwał, albo co gorsze napadło go jakieś zwierzę. Na samą myśl o tym dreszcz przeszedł jej przez plecy. Postanowiła, jak najszybciej wracać do domu i ściągnąć tutaj kogokolwiek, żeby dokładnie móc przeczesać cały ten teren. Choć nie uśmiechała się jej ponowna przeprawa przez strumień ruszyła szybko w jego kierunku. I wtedy znowu usłyszała dziwny odgłos, jakby zduszony krzyk. Przystanęła i zaczęła nasłuchiwać. Dziwny odgłos powtórzył się. W ciszy szybko zapadającego zmroku usłyszała go wyraźnie. Tknięta przeczuciem zawróciła.
• Matthew, skarbie, gdzie jesteś?! - wołała głośno, próbując ustalić kierunek skąd dochodził krzyk. Odpowiedziała jej cisza. Gdzieś nad jej głową przeleciał nietoperz. Wzdrygnęła się i żeby dodać sobie odwagi zawołała: - Matti, Matti odezwij się! To ja Holly!
• ...ocy, pomocy… - cichy głos dochodził, jakby spod ziemi.
• Matthew, to ty?! Odezwij się, bo nie wiem gdzie ciebie szukać!
• Holly?!
• Tak, to ja! - krzyknęła cała w nerwach dziewczyna. - Gdzie jesteś?!!!
• Tutaj.
• Co to znaczy tutaj?! - Holly próbowała zorientować się skąd dochodzi głos dziecka. Naraz potknęła się o wystający korzeń i upadła tłukąc boleśnie kolana. Jęknęła, ale zaraz podźwignęła się i ruszyła przed siebie krzycząc: - Matt gdzie jesteś?!
• Tutaj w…
Holly niestety nie usłyszała odpowiedzi chłopca, bowiem nagle ziemia zapadła się pod jej stopami i z zawrotną szybkością zaczęła zsuwać się w dół.

***

Dochodziła północ, gdy kolejna grupa poszukiwawcza wróciła do Ponderosy. Podobnie, jak inne i ta nie natknęła się na żaden ślad dziecka. Nikt jeszcze nie śmiał powiedzieć tego głośno, ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że z każdą godziną szanse na odnalezienie żywego Matta malały. Początkowo jego ojciec był przekonany, że chłopczyk został porwany, ale gdy po kilku godzinach nikt nie zażądał okupu, jasnym stało się, że dziecku musiało przytrafić się coś złego.
• Adamie, to nie ma sensu. Trzeba przerwać poszukiwania – rzekł szeryf Roy Coffee, przecierając dłońmi twarz.
• Jeszcze nie – odparł z uporem mężczyzna. - Możemy pojechać w kierunku rancza Albrightów. Tam jeszcze nie byliśmy.
• Posłuchaj mnie, jest już bardzo późno. Ludzie są zmęczeni…
• Mogą tu odpocząć. Hop Sing przygotował dla każdego jedzenie. Znajdzie się i posłanie. Za godzinę możemy ruszać.
• Adamie, szeryf Coffee ma rację – rzekł Logan Carter, kładąc przyjacielowi dłoń na ramieniu. - Musimy odpocząć. Nasze konie również. Poza tym jest za ciemno. Będziemy kręcić się w kółko.
• Można wziąć lampy.
• Nie masz ich aż tyle. Chyba nie chcesz, żeby ktoś po ciemku skręcił kark. Musimy zaczekać do świtu.
• Ale…
• Wszyscy potrzebujemy odpoczynku – przerwał mu zdecydowanie Logan. - Ty też.
• Tak, ja też – odparł Adam i usiadł w fotelu ze spuszczoną głową. W salonie, w którym zebrało się kilkunastu mężczyzn zapadła grobowa cisza. Wreszcie Adam, nie patrząc na nikogo, powiedział: - macie rację. Szukanie Matthew po ciemku nie ma sensu. Kto chce, niech zostanie. Jak powiedziałem, jest dość jedzenia i miejsca do spania. Poszukiwania wznowimy o brzasku.
• Słuszna decyzja – pochwalił Roy i dodał: - ja wrócę do miasta. Muszę przygotować treść telegramu do szeryfów z pobliskich miasteczek. Mimo wszystko nie można wykluczyć, że Matthew został uprowadzony. Adamie, powiedz mi, jak chłopiec był ubrany?
• Po obiedzie mieliśmy iść do Toliverów – zaczął, jakby nie słyszał pytania szeryfa. - Wysłałem go na górę. Miał się umyć i przebrać, ale nie zrobił tego. Wyjął tylko z szafy świeżą koszulę i niedzielne spodnie. Chciał być elegancki – Adam uśmiechnął się, a w jego oczach błysnęły łzy. Szybko opuścił głowę, mówiąc: - gdy widziałem go po raz ostatni miał na sobie płócienną koszulę. Niebieską w czarną kratkę, trochę przydużą. Lubił takie. Spodenki ciemnoszare na szelkach. Czarne trzewiki. Oczy ma swojej matki, czarne i czarne włosy.
• Dobrze – rzekł, chrząknąwszy szeryf. I czując w gardle rosnącą gulę spytał: - a czy miał jakieś znaki szczególne… blizny, znamiona?
• Ma! Nie „miał” a „ma”! Rozumiesz?! Ma! - Adam podniósł głos i wrogo spojrzał na szeryfa.
• Masz rację – przytaknął Roy. - Źle się wyraziłem. Przepraszam. To jakie ma te znaki szczególne?
• Znamion nie ma, a blizny... Naomi bardzo go pilnowała… Dopiero po jej odejściu skaleczył się w rękę. Pamiętasz Joe? - zwrócił się do brata.
• Tak, pamiętam. To było na pastwisku, gdy rozciągaliśmy drut kolczasty. Biegł do ciebie, potknął się i przewrócił. Rączką zahaczył o drut, który wbił mu się głęboko. Mimo to prawie nie płakał. Był bardzo dzielny.
• Prawa ręka, poniżej łokcia. Blizna ma kształt zygzaka. To jedyna blizna, którą ma mój syn rzekł Adam.
• To mi wystarczy - odparł Roy i wstając z krzesła dodał: - na mnie czas. Będę o świcie.
Adam nic nie odpowiedział i wyglądał tak, jakby myślami był gdzieś daleko. Widząc to, Joe podziękował szeryfowi za pomoc i odprowadził go do wierzchowca stojącego na podwórzu. Przez chwilę cicho rozmawiali. Wreszcie szeryf dosiadł konia i zniknął w ciemności nocy. Joe spojrzał w niebo i wyszeptał:
• Gdzie jesteś dzieciaku? Gdzie jesteś?
Nagle usłyszał tętent koni i na podwórze wjechała ostania grupa poszukiwawcza pod kierunkiem Ralpha Tolivera. Joe spojrzał wyczekująco na mężczyznę, ten tylko ze smutkiem pokręcił głową. Niemal w tej samej chwili z domu wybiegł Adam. Jego twarz wyrażała nadzieję, która natychmiast zgasła, gdy ujrzał Ralpha i jego towarzyszy.
• Przykro mi – rzekł Toliver, podchodząc do Adama – ani śladu. Rano wznowimy poszukiwania.
• Tak, wznowimy – Adam z ledwością wydusił z siebie odpowiedź. Po chwili głęboko westchnąwszy powiedział: - zapraszam do środka. Hop Sing przygotował dużo jedzenia. Posilcie się.
• Ja dziękuję. Muszę wracać na ranczo. Emily i Holly na pewno nie mogą doczekać się wieści. Szkoda tylko, że…
• Wiem Ralph, wiem – rzekł cicho Adam i poklepał Tolivera po ramieniu. - Jedź do domu. Panie czekają. Ralph skinął tylko głową i gdy miał już dosiąść konia, nagle na podwórze wbiegła zdyszana Emily. Z trudem łapiąc oddech krzyknęła:
• Holly... coś stało się z Holly!
• Co ty mówisz, kobieto?! - Ralph schwycił żonę za ramiona.
• Jej klacz przyszła sama.

***

_________________________________________________________
*) Mowa tu o Fremontodendronie kalifornijskim. Roślina ta pochodzi z południowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych i północno-zachodniego Meksyku. Rodzime krzewy Ameryki Północnej nazwę zawdzięczają swojemu odkrywcy. John C. Fremont, oficer wojskowy i eksplorator, odnalazł roślinę w 1846 r. Badacze nie są pewni, co do klasyfikacji krzewu, umieszczając go w rodzinie ślazowatych lub zatwarowatych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:20, 19 Lut 2021    Temat postu:

Cytat:
I wtedy znowu usłyszała dziwny odgłos, jakby zduszony krzyk. Przystanęła i zaczęła nasłuchiwać. Dziwny odgłos powtórzył się. W ciszy szybko zapadającego zmroku usłyszała go wyraźnie. Tknięta przeczuciem zawróciła.
• Matthew, skarbie, gdzie jesteś?! - wołała głośno, próbując ustalić kierunek skąd dochodził krzyk. Odpowiedziała jej cisza. Gdzieś nad jej głową przeleciał nietoperz. Wzdrygnęła się i żeby dodać sobie odwagi zawołała: - Matti, Matti odezwij się! To ja Holly!
• ...ocy, pomocy… - cichy głos dochodził, jakby spod ziemi.
• Matthew, to ty?! Odezwij się, bo nie wiem gdzie ciebie szukać!
• Holly?!
• Tak, to ja! - krzyknęła cała w nerwach dziewczyna.

Znalazła Matta! Holly! Chłopiec potrzebuje jednak pomocy, chyba gdzieś wpadł
Cytat:
...- Gdzie jesteś?!!!
• Tutaj.
• Co to znaczy tutaj?! - Holly próbowała zorientować się skąd dochodzi głos dziecka. Naraz potknęła się o wystający korzeń i upadła tłukąc boleśnie kolana. Jęknęła, ale zaraz podźwignęła się i ruszyła przed siebie krzycząc: - Matt gdzie jesteś?!
• Tutaj w…
Holly niestety nie usłyszała odpowiedzi chłopca, bowiem nagle ziemia zapadła się pod jej stopami i z zawrotną szybkością zaczęła zsuwać się w dół.

Chyba dołączyła do Matta, nie wiadomo jednak, czy będzie w stanie wydostać się razem z nim z pułapki?
Cytat:
Dochodziła północ, gdy kolejna grupa poszukiwawcza wróciła do Ponderosy. Podobnie, jak inne i ta nie natknęła się na żaden ślad dziecka. Nikt jeszcze nie śmiał powiedzieć tego głośno, ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że z każdą godziną szanse na odnalezienie żywego Matta malały. Początkowo jego ojciec był przekonany, że chłopczyk został porwany, ale gdy po kilku godzinach nikt nie zażądał okupu, jasnym stało się, że dziecku musiało przytrafić się coś złego.

A ci szukają i szukają i nic ... a Holly prawie od razu natrafiła na ślad dziecka
Cytat:
Ralph skinął tylko głową i gdy miał już dosiąść konia, nagle na podwórze wbiegła zdyszana Emily. Z trudem łapiąc oddech krzyknęła:
• Holly... coś stało się z Holly!
• Co ty mówisz, kobieto?! - Ralph schwycił żonę za ramiona.
• Jej klacz przyszła sama.

To teraz muszą szukać i Matta i Holly. I dobrze, może wreszcie odnajdą przy okazji chłopca

Raczej spokojna, ale zawierająca elementy sensacyjne część opowiadania. Holly znalazła ślady Matta, potem, zwabiona krzewem obsypanym pięknymi kwiatami usłyszała głos wzywający pomocy. Chłopiec wpadł w jakieś zagłębienie i nie mógł zapewne sam się wydostać. Niestety, Holly również wpadła w tę samą pułapkę. Mam nadzieję, że trafiła w to samo miejsce co Matt. Razem będzie im raźniej. Silne męskie grupy poszukujące synka Adama nie natrafiły na żaden ślad chłopca. Teraz będą zapewne szukać i Matta i Holly. Mam nadzieję, że idąc po śladach klaczy Holly natrafia na jej ślad, a co za tym idzie i na ślad Matta i uratują ich. Adam bardzo przeżywa zaginięcie synka, ale cały czas wierzy, że go odnajdzie. Ciekawe, jaką będzie miał minę, gdy w pakiecie odnajdzie też Holly? Czy pogodzą się? Czy Holly wybaczy Adamowi ostre słowa? No i co z Goldblumami? Z Benem i gubernatorem? Tyle pytań ... Oby odpowiedź na nie nadeszła w kolejnych częściach opowiadania. Oby jak najprędzej ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:13, 20 Lut 2021    Temat postu:

Holly sprzyjało wyjątkowe szczęście, choć trochę bolesne zważywszy na potłuczone kolana. Mruga Najważniejsze, że przynajmniej ona wie, gdzie podział się Matt. Jak na to zareaguje Adam? Jestem pewna, że na początku będzie wściekły, ale pewnie na wieść, że znalazła Matta, złość mu przejdzie. Mruga Pytanie, czy Holly przejdzie złość na Adama? Confused

Dziękuję bardzo za komentarz. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:29, 23 Lut 2021    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:18, 24 Lut 2021    Temat postu:

***

Na chwilę musiała stracić przytomność, bo gdy otworzyła oczy leżała na prawym boku. Spróbowała poruszyć się, ale wtedy poczuła osypującą się ziemię. Znieruchomiała. Otaczała ją zupełna ciemność i chłód. Nagle usłyszała cichy płacz. Wyciągnęła przed siebie ręce, macając powoli miejsce wokół siebie. Bała się gwałtownie poruszyć, bo to mogło grozić zasypaniem.
• Matthew, skarbie jesteś tu? - spytała drżącym głosem.
• Tak – chlipnęło dziecko i musiało się gwałtownie poruszyć, bo słychać było cichy odgłos osuwającej się ziemi.
• Matti, nie ruszaj się. Zaraz spróbuję do ciebie się przysunąć, tylko mów do mnie, żebym wiedziała, skąd dochodzi twój głos – rzekła Holly.
• Ale, co mam mówić?
• Po prostu mów… cokolwiek – Holly zaczęła ostrożnie przesuwać się w kierunku skąd dobiegał do niej głosik dziecka. Macając przestrzeń przed sobą, czołgała się powoli, aż wreszcie namacała wysuniętą rączkę Matta. W następnej sekundzie chłopiec znalazł się w jej ramionach. Czuła jego mokrą od łez buzię na swoim policzku. Przytuliła go mocno i szepnęła:
• Bogu dzięki, jesteś.
• Tak bardzo się bałem, że nikt mnie tu nie znajdzie – zaszlochał chłopiec.
• Teraz już nie musisz się bać. Jestem z tobą i wszystko będzie dobrze – dłonią otarła mu twarzyczkę z łez. - A teraz powiedz mi jak się czujesz?
• Noga mnie boli. Prawa.
• Nóżka? A w którym miejscu?
• W kostce.
• Możesz poruszyć stopą?
• Mogę, ale bardzo mnie boli – odparł i żałośnie dodał: - pić mi się chce i głodny jestem, i zimno mi.
• Wiem, kochanie, ale niestety nie mam ze sobą nic do jedzenia. - Holly mocniej przytuliła chłopca do siebie.
• Nie szkodzi – odparł Matt – ważne, że nie jestem już sam. Wyjdziemy stąd, prawda?
• Tak, wyjdziemy, ale musimy zaczekać do rana – rzekła Holly.
• Ale dlaczego?
• Jest noc, ciemno. Nie wiemy, jak tu jest głęboko.
• Jest bardzo głęboko – powiedział Matt – wiem, bo chciałem się stąd wydostać, ale nie dałem rady.
• To znaczy, że musimy czekać. Jeśli zaczniemy cokolwiek robić ziemia może zacząć się obsypywać, a poza tym moglibyśmy jeszcze bardziej zsunąć się w dół. Rozumiesz?
• Tak, Holly.
• Musimy tu zostać do świtu. Nowy dzień na pewno przyniesie nam jakieś rozwiązanie.
• Ale mnie to się nie podoba – odparł Matt, głośno pociągnąwszy nosem.
• Mnie też kochanie - zapewniła dziewczyna – ale nie martw się, skoro ja tu trafiłam, to może ktoś inny też tu trafi.
• Myślisz, że ktoś tak, jak my wpadnie do tego dołu? Chyba już by się nie zmieścił.
• Masz rację – Holly, mimo ciężkiej sytuacji, zaśmiała się cicho. - Nie o to mi jednak chodziło. Bliss mi uciekła i pewnie jest już w domu, a skoro tak, to mamy szansę, że ktoś powiąże twoje i moje zniknięcie i domyśli się, że trzeba nas szukać w pobliżu łąki.
• Może tata wpadnie na ten pomysł – rzekł z nadzieją w głosie chłopiec.
• No, nie wiem – odparła z powątpiewaniem Holly, ale zaraz zreflektowawszy się, że nie powinna w obecności dziecka mówić niczego niepochlebnego o jego ojcu, dodała: - być może tak będzie, ale nie wiadomo, czy akurat twój tata nas znajdzie. Dużo ludzi cię szuka, skarbie. Gdy rozniosło się, że nigdzie ciebie nie ma, wszyscy sąsiedzi i znajomi ruszyli na poszukiwania.
• Ojej, to narobiłem kłopotu – zatrwożył się Matt. - Tata na pewno da mi lanie.
• A, co, uderzył cię kiedyś?
• Nie, nigdy, ale teraz to zrobi. Nie posłuchałem go. Słyszałem kiedyś, jak dziadek Ben mówił do stryjka Joe, że jak jest wina to musi być kara, a tato powiedział, że to święte słowa.
• Mogę sobie wyobrazić z jaką satysfakcją to powiedział – mruknęła Holly.
• No i teraz mi się dostanie, bo skoro go nie posłuchałem, to będzie musiał mnie ukarać – kontynuował Matt nie usłyszawszy słów dziewczyny.
• Nie martw się na zapas. Myślę, że aż tak źle nie będzie.
• Naprawdę? - spytał z nadzieją chłopczyk.
• Naprawdę – odparła Holly i pocałowała Matta w czoło. - A teraz sprawdzimy, jak się ma twoja kostka. Może trzeba będzie ją usztywnić.
• Będzie bolało? - Matt zaniepokoił się.
• Troszeczkę pewnie tak, ale postaram się delikatnie zbadać twoją nóżkę.
Holly, ograniczona miejscem, w którym się znajdowali, po omacku zbadała stopę dziecka. Na szczęście Matt nie miał na nóżkach obuwia i to ułatwiło dziewczynie sprawę. Okazało się, że chłopiec w wyniku upadku zwichnął prawą nogę w kostce. Opuchlizna była już spora, a każde dotknięcie sprawiało dziecku ból. Holly wiedziała, że powinna, jak najszybciej usztywnić mu stopę, jednak w warunkach, w jakich się znajdowali nie było to takie proste. Mimo to, Holly świetnie dała sobie radę. Suknię i tak miała już podartą, więc czemu nie wykorzystać jej na bandaże dla Matta. Nie zastanawiając się długo, mocnymi szarpnięciami oddarła trzy pasy jeszcze mokrego materiału i tak jak mogła usztywniła obolałą stopę dziecka. Teraz cieszyła się ze swojej przymusowej kąpieli, bo dzięki temu mokry materiał stał się nie tylko usztywnieniem, ale i chłodnym okładem. Matthew, jak na Cartwrighta przystało, był bardzo dzielny. Co prawda łzy płynęły mu ciurkiem po buzi, ale przecież było ciemno i Holly tego nie widziała. Gdy pochwaliła go, że zachował się, jak prawdziwy mężczyzna był bardzo dumny. Przez jakiś czas rozmawiali cicho. Matt opowiedział, jak wymknął się z domu, żeby nazrywać dla niej kwiatów i jak zobaczył piękny krzew o żółtych, dużych kwiatach, i jak ziemia pod nim się osunęła. I wreszcie, jak bardzo bał się, że nikt go nie odnajdzie i jak ucieszył się, gdy Holly wpadła do tej samej dziury, co on. Dziewczyna łagodnym głosem spytała, czy ma świadomość, jak bardzo swym zniknięciem przeraził ojca. Matt odparł, że teraz już to wie. Zapewnił też, że nie miał pojęcia, czym może zakończyć się jego nieposłuszeństwo. Obiecał, że już zawsze będzie słuchał swojego taty. Potem chłopczyk usnął wtulony w ramiona swej przyjaciółki. Holly tymczasem zastanawiała się, co będzie dalej. Miała nadzieję, że Bliss dotarła do domu. Jeśli tak, to ciocia Emily poruszy niebo i ziemię, żeby ją odnaleźć. W nadziei, że cokolwiek dojrzy, uniosła głowę próbując przebić wzrokiem ciemność. Trochę ziemi obsypało się jej na ramię. Poczuła ogarniający ją strach.
• Boże – szepnęła – ocal chociaż to dziecko. Nie pozwól mu zginąć.
Tymczasem śpiący chłopczyk poruszył się niespokojnie i mocniej wtulił się w Holly.
• Mamo – powiedział płaczliwie, zaciskając rączki na jej ramionach – nie zostawiaj mnie.

***

• Musimy szukać Holly! - krzyknęła Emily. - Co tak patrzycie?! Ruszcie się!
• To nie takie proste, jak się wydaje – rzekł Ralph. - Jest ciemno, ludzie są zmęczeni, a przede wszystkim nie wiemy, gdzie znajdowała się Holly, gdy Bliss jej uciekła.
• I to ma być wytłumaczenie?! Wiesz, co Toliver, po tobie spodziewałam się czegoś więcej.
• Wybacz, że cię rozczarowałem.
• Daruj sobie ten sarkazm. Holly potrzebuje naszej pomocy, tak samo, jak Matthew.
• Pani Toliver – zaczął Logan Carter – wiem, że jest pani zdenerwowana. Wszyscy jesteśmy, ale pani mąż ma rację. Poczekajmy do rana. Wtedy ruszymy w kilka grup. Przyjedzie też szeryf i ludzie z miasta.
• Może Holly tymczasem wróci – wtrącił Joe, ale zgromiony spojrzeniem Emily zamilkł z dziwnym wyrazem twarzy. Tymczasem kobieta stanąwszy przed Loganem głosem ociekającym kpiną zapytała:
• I to niby ma mnie uspokoić?! Taką wspaniałą radę ma dla mnie pan detektyw? A ty Adamie, też tak myślisz, jak ci pożal się Boże mężczyźni? - Emily spojrzała na milczącego, siedzącego w fotelu, mężczyznę. - Co z wami się dzieje? Holly i Matt potrzebują naszej pomocy, więc zamiast tu siedzieć ruszcie te swoje leniwe tyłki i w drogę!
• Emily, jak ty się wyrażasz? - Ralph z niedowierzaniem pokręcił głową.
• A, co? Coś ci nie pasuje?
• Nie, skąd. Ale uważam, że powinniśmy zaczekać do rana.
• To czekajcie sobie! - krzyknęła - jak nie chcecie ze mną jechać, to nie. Sama zbiorę ludzi, którzy zechcą mi pomóc.
• Ciekawe skąd ich weźmiesz, skoro…
• Czy ty nie rozumiesz Ralph, że każda przegadana tu chwila może być na wagę ich życia.
• Moja droga, proszę, zachowaj spokój. Rano…
• Rano, to może być za późno – rzekła Emily i potoczyła wściekłym wzrokiem po zgromadzonych w salonie Ponderosy mężczyznach. - Chcecie to odpoczywajcie sobie. Ja ruszam na poszukiwania. Czy ktoś z was chce mi towarzyszyć?
• Ja chętnie pani pomogę – padła cicha deklaracja i wszyscy odwrócili się w kierunku części jadalnianej salonu. Przy stole stała Estera Goldblum trochę zmieszana zainteresowaniem, jakie wzbudziła, ale pełna determinacji.
• To pani? - Emily podeszła do Estery – pytała mnie pani o Ponderosę, a potem kawałek panią podwiozłam.
• Za co jestem bardzo wdzięczna.
• Czy pani jest… - Emily badawczo spoglądała na stojącą przed nią kobietę.
• Tak. Jestem babcią Matthew.
• Ale… - zaczęła Emily.
• Na wyjaśnienia przyjdzie czas. Teraz liczy się tylko mój wnuk i panna Holly. Zdaje się, że tak ma na imię?
• Tak – uśmiechnęła się Emily - Joanna Holly McCulligen i jest mi droga, jak rodzona córka.
• Rozumiem panią.
• Jestem Emily – rzekła wyciągnąwszy dłoń do kobiety.
• Estera.
• To, co? Zabieramy się do pracy?
• Jak najszybciej – rzekła uśmiechnąwszy się nieśmiało pani Goldblum. Ten uśmiech był uśmiechem Naomi i Emily poczuła się tak, jakby jej zmarła przyjaciółka wciąż z nimi była. Wzruszenie ścisnęło jej gardło. Skinęła więc tylko głową.
• Same nie pojedziecie – powiedział Adam, który tymczasem podszedł do kobiet.
• Ty nam zabronisz? - spytała wyzywająco Emily.
• Nie. Jadę z wami.
• No, nareszcie znalazł się prawdziwy mężczyzna.
Adam nie komentując uwagi Emily, zwrócił się do przyglądającym się im mężczyzn:
• Za pół godziny ruszamy. Kto nie czuje się na siłach niech zostanie. Dołączy do nas rano. Teraz zbierzmy wszystkie dostępne lampy. Potrzebne będą też koce, liny. Na wszelki wypadek weźmy łopaty i kilofy.
• Nie przesadzasz? - spytał Ralph.
• Musimy być przygotowani na wszelkie ewentualności. Emily, ty razem z panią Goldblum s+pakujcie jedzenie i picie. Gdy ich znajdziemy, na pewno będą głodni.
W pół godziny później dwie grupy poszukiwawcze, jedna pod dowództwem Adama, druga kierowana przez Małego Joe wyruszyły z Ponderosy.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:54, 25 Lut 2021    Temat postu:

Cytat:
• Matthew, skarbie jesteś tu? - spytała drżącym głosem.
• Tak – chlipnęło dziecko i musiało się gwałtownie poruszyć, bo słychać było cichy odgłos osuwającej się ziemi.

Holly znalazła Matta ... tyle tylko, że oboje są w pułapce
Cytat:
• Tak bardzo się bałem, że nikt mnie tu nie znajdzie – zaszlochał chłopiec.
• Teraz już nie musisz się bać. Jestem z tobą i wszystko będzie dobrze – dłonią otarła mu twarzyczkę z łez. - A teraz powiedz mi jak się czujesz?

Każdy na jego miejscu by się bał
Cytat:
• Możesz poruszyć stopą?
• Mogę, ale bardzo mnie boli – odparł i żałośnie dodał: - pić mi się chce i głodny jestem, i zimno mi.
• Wiem, kochanie, ale niestety nie mam ze sobą nic do jedzenia. - Holly mocniej przytuliła chłopca do siebie.
• Nie szkodzi – odparł Matt – ważne, że nie jestem już sam.

Jeśli cierpieć, to w miłym towarzystwie
Cytat:
Nowy dzień na pewno przyniesie nam jakieś rozwiązanie.
• Ale mnie to się nie podoba – odparł Matt, głośno pociągnąwszy nosem.
• Mnie też kochanie - zapewniła dziewczyna – ale nie martw się, skoro ja tu trafiłam, to może ktoś inny też tu trafi.
• Myślisz, że ktoś tak, jak my wpadnie do tego dołu? Chyba już by się nie zmieścił.

Albo to dziecięca logika, albo Matt żartuje
Cytat:
Bliss mi uciekła i pewnie jest już w domu, a skoro tak, to mamy szansę, że ktoś powiąże twoje i moje zniknięcie i domyśli się, że trzeba nas szukać w pobliżu łąki.
• Może tata wpadnie na ten pomysł – rzekł z nadzieją w głosie chłopiec.
• No, nie wiem – odparła z powątpiewaniem Holly, ale zaraz zreflektowawszy się, że nie powinna w obecności dziecka mówić niczego niepochlebnego o jego ojcu, dodała: - być może tak będzie, ale nie wiadomo, czy akurat twój tata nas znajdzie.

Jeśli klacz sama wróci do domu, to pewnie zaczną szukać i Matta i Holly
Cytat:
Słyszałem kiedyś, jak dziadek Ben mówił do stryjka Joe, że jak jest wina to musi być kara, a tato powiedział, że to święte słowa.
• Mogę sobie wyobrazić z jaką satysfakcją to powiedział – mruknęła Holly.
• No i teraz mi się dostanie, bo skoro go nie posłuchałem, to będzie musiał mnie ukarać – kontynuował Matt nie usłyszawszy słów dziewczyny.
• Nie martw się na zapas. Myślę, że aż tak źle nie będzie.
• Naprawdę? - spytał z nadzieją chłopczyk.

Holly chyba znów się uprzedziła do Adama
Cytat:
• Musimy szukać Holly! - krzyknęła Emily. - Co tak patrzycie?! Ruszcie się!
• To nie takie proste, jak się wydaje – rzekł Ralph. - Jest ciemno, ludzie są zmęczeni, a przede wszystkim nie wiemy, gdzie znajdowała się Holly, gdy Bliss jej uciekła.
• I to ma być wytłumaczenie?! Wiesz, co Toliver, po tobie spodziewałam się czegoś więcej.
• Wybacz, że cię rozczarowałem.

Ciocia Emily jest pełna energii
Cytat:
Poczekajmy do rana. Wtedy ruszymy w kilka grup. Przyjedzie też szeryf i ludzie z miasta.
• Może Holly tymczasem wróci – wtrącił Joe, ale zgromiony spojrzeniem Emily zamilkł z dziwnym wyrazem twarzy. Tymczasem kobieta stanąwszy przed Loganem głosem ociekającym kpiną zapytała:
• I to niby ma mnie uspokoić?! Taką wspaniałą radę ma dla mnie pan detektyw? A ty Adamie, też tak myślisz, jak ci pożal się Boże mężczyźni?

Panowie jak zwykle nie są zbyt wyrywni
Cytat:
Ale uważam, że powinniśmy zaczekać do rana.
• To czekajcie sobie! - krzyknęła - jak nie chcecie ze mną jechać, to nie. Sama zbiorę ludzi, którzy zechcą mi pomóc.
• Ciekawe skąd ich weźmiesz, skoro…
• Czy ty nie rozumiesz Ralph, że każda przegadana tu chwila może być na wagę ich życia.
• Moja droga, proszę, zachowaj spokój. Rano…
• Rano, to może być za późno – rzekła Emily i potoczyła wściekłym wzrokiem po zgromadzonych w salonie Ponderosy mężczyznach.

Emily ma rację, każda godzina może być zabójcza dla poszukiwanych
Cytat:
• Same nie pojedziecie – powiedział Adam, który tymczasem podszedł do kobiet.
• Ty nam zabronisz? - spytała wyzywająco Emily.
• Nie. Jadę z wami.
• No, nareszcie znalazł się prawdziwy mężczyzna.
Adam nie komentując uwagi Emily, zwrócił się do przyglądającym się im mężczyzn:
• Za pół godziny ruszamy. Kto nie czuje się na siłach niech zostanie. Dołączy do nas rano. Teraz zbierzmy wszystkie dostępne lampy. Potrzebne będą też koce, liny. Na wszelki wypadek weźmy łopaty i kilofy.

No i zabrała się grupka ochotników, a Adam
doskonale wie, co może przydać się w poszukiwaniach

Kolejna ciekawa część opowiadania. Holly odnalazła Matta, przypadkowo, ale liczy się, że go znalazła. Niestety oboje wpadli w tę samą pułapkę, na razie bez wyjścia. Klacz sama wróciła do stajni i teraz grupa ratowników szykuje się do poszukiwania. Mam nadzieję, że tym razem odnajdą Holly i Matta. Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:17, 25 Lut 2021    Temat postu:

Bardzo dziękuję za komentarz. Very Happy Mam nadzieję, że w kolejnym odcinku Adam znajdzie i Matta, i Holly. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. Mruga Pomysł jest i pomału zabieram się do pisania. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga




Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 8:56, 01 Mar 2021    Temat postu:

Cytat:
• Sam chciałbym wiedzieć! - krzyknął Adam i dodał: - jak go znajdę, to przez tydzień nie będzie mógł usiąść na tyłku! Już on mnie popamięta. Dość pobłażania. Dziecko jest dzieckiem i powinno wiedzieć, co mu wolno, a czego nie. Miał siedzieć w domu. Nie posłuchał mnie i poniesie tego konsekwencje.

To chyba taktyka obronna….Adam woli być zły na synka…mając nadzieję, że go nie posłuchał.
Cytat:
• Jak na razie wrzeszczysz na mnie, tak jakby to była moja wina – rzekła Holly.
• Być może i jest! - wypalił trzęsąc się ze złości Adam.
• Co takiego?! Chyba się przesłyszałam!

O mateńko! Ta rozmowa/wrzaski idą w niepokojącym kierunku…
Cytat:
• Uspokójcie się. Jak można kłócić się w takiej chwili? Czy rozum wam odjęło? – Ralph próbował jakoś załagodzić sytuację.

Głos rozsądku….
Cytat:
• Owszem, bez rezultatu. Pozostaje nam przeszukać jeszcze jedno miejsce – rzekł Carter i zwróciwszy się do Adama, spytał: - co, ty na to?
• Jedźmy i to, jak najszybciej – odparł i dosiadł konia.

Jestem za……
Cytat:
• W takim razie działaj. Do szabatu macie niecałe pięć godzin. Jedźcie do Virginia City i nadajcie do Szloma telegram. Niech, jak najszybciej sfinalizuje umowę z Rockefellerem. Równocześnie niech zrobi rozpoznanie, gdzie najkorzystniej można kupić pola naftowe.

Sądząc po tym z jakim spokojem Goldblum przeprowadza właśnie interesy wątpię czy przetrzymuje Matta.
Cytat:
• Nie wiesz? To może to rozjaśni ci w głowie. – Mówiąc to Adam wyciągnął rewolwer i wycelował w Goldbluma – no, pośpiesz się, bo zaczynam tracić cierpliwość i powiedz tym swoim pachołkom, żeby się do nas nie zbliżali.

Adam ciągnie resztkami cierpliwości…. Oby nie zrobił czegoś głupiego….
Cytat:
Było jednak za późno. Adam poczuł ostry ból w ramieniu i pod wpływem uderzenia upadł na podłogę. Padając nacisnął spust rewolweru. Huk wystrzału i dym z broni wypełniły gabinet. Niemal równocześnie rozległy się czyjeś krzyki i tupot nóg. Po chwili do pokoju wpadł Logan Carter, a za nim Hoss i Joe. Wszyscy z rewolwerami w dłoniach.

Fajna scena…. Pełna napięcia i akcji… mimo, że Adam oberwał.
Cytat:
• Na pewno byłby zainteresowany pana brakiem lojalności w stosunku do jednego z najlepszych klientów swojej agencji detektywistycznej.

Goldblum nie traci nigdy zimnej krwi. Jak widzę na szantaż zawsze jest czas i miejsce.
Cytat:
• Nie pogrążaj się Cartwright. Lepiej zacznij szukać chłopca, bo jeśli, coś mu się stało, to obiecuję ci, że za to odpowiesz – zagroził Aaron.

No cóż… Adam stracił zimną krew (co jest zrozumiałe), ale gdyby to była rozprawa sadowa to wypadłby „słabo” Goldblum jest niezwykle przebiegły i cwany. Adam od początku powinien a niego uważać… nikogo nie słuchał i był zbyt pewny siebie. Martwi mnie to.
Cytat:
• Co ty, u licha, wyprawiasz?! - spytał Logan Carter, przyglądając się Adamowi, który z zaciętym wyrazem twarzy stał przy kominku.

Właśnie…. Niech Adam weźmie się w garść!
Cytat:
• I to wszystko? – Logan pokręcił z niedowierzaniem głową i spojrzał bezradnie na milczących braci Adama. Westchnąwszy, spytał: – czy ty zdajesz sobie sprawę, z tego, co zrobiłeś? Goldblum tylko czekał na coś takiego. Trzeba być niespełna rozumu, żeby atakować go w obecności świadków. Myślisz, że on tego nie wykorzysta? Teraz potrzebny będzie cud, żeby Matthew został przy tobie.

No cóż…. Marne pocieszenie, że Logan jest głosem rozsądku. On zna Golbluma zdecydowanie lepiej.
Cytat:
• Skoro rozmawiali o tym, że Goldblum gotów jest zapłacić za wnuka, to musieli od kogoś o tym usłyszeć. Nie pomyśleliście, że to oni mogli porwać chłopca?

Wreszcie jakiś myśl….może warto nią podążyć?
Cytat:
• Nie oni. Trzy lata temu koń chciał kopnąć Matta. Wiesz, co zrobił Bern? Zasłonił go sobą. Miał złamane trzy żebra i podejrzenie obrażeń wewnętrznych. Miesiąc przeleżał w łóżku.

Taaakkk….. jednak zrobienie czegoś pod wpływem instynktu to nie to samo co chłodna kalkulacja. Gdyby każdy miał czas na ocenę szans na przeżycie ludzie nie narażali by życia. Poza tym to było trzy lata temu… nie wiemy jak sytuacja Berna zmieniła się od tamtego czasu…
Cytat:
• Miło mi panią poznać. Nazywam się Joseph Cartwright i jestem bratem Adama. Zapraszam do środka. Adam jest w domu.

Hm…cóż tutaj robi Estera? Może cos wie?
Cytat:
• Matthew… odnalazł się? - spytała drżącym głosem Estera.

A jednak nie…. Hm, jakoś ta myśl mnie pocieszyła. Jest pewne, że Matt nie wpadł w łapy Goldbluma.
Cytat:
Za to i tak będę wykluczona z gminy, a mąż na pewno zażąda rozwodu, ale dla mojego wnuka jestem gotowa na wszystko. Żałuję tylko, że osiem lat temu nie miałam tyle odwagi i determinacji, co dzisiaj.
Brawo dla Estery! To bardzo odważny krok. Jednak Goldbluma chyba trafi jasna cholera…. Przewiduje kłopoty.
Cytat:
• Jestem pewna, że mój mąż nie porwał Matthew. Po co miałby to robić mając nakaz? A poza tym nie mógłby tego przede mną ukryć.

Brzmi logicznie.
Cytat:
• A, co jeśli Goldblum ją do tego zmusił? – Logan spojrzał znacząco na Adama.

Logan ma prawo tak myśleć jednak uważam, że Estera przybyła tu z własnej woli.
Cytat:
Tymczasem nienawiść, jaką Holly czuła do rodzaju męskiego, a w szczególności do Adama, nie pozwalała jej przestać mówić: - a ja głupia, myślałam, że on potrafi być czuły.(…)

Mam nadzieję, że wściekłość Holly minie i wytłumaczy sobie, że strach o Matta odebrał Adamowi rozsądek.
Cytat:
Postanowiła więc rozpocząć poszukiwania na własną rękę.

Odczuwam niepokój.
Cytat:
Nagle przypomniała sobie, że któregoś dnia Matthew zaprowadził ją na skraj łąki i pokazał ukryty w trawie strumień. Powiedział wtedy: „Lubię tu przychodzić, bo to tak, jakbym był z mamą”. Nie wiadomo dlaczego Holly poczuła nagły niepokój.

Ja tez poczułam jeszcze większy.
Cytat:
Wokół panował niesamowity spokój (…)ujrzała, o dwa, trzy kroki od siebie, wyraźny odcisk buta, na tyle małego, że mógł należeć do dziecka.

To byłoby najlepsze rozwiązanie….Matt gdzieś tutaj.

Dobra... zabieram się do kolejnej partii lektury. Very Happy Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 8:57, 01 Mar 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29 ... 55, 56, 57  Następny
Strona 28 z 57

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin