Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dziewczyna z Georgii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31 ... 55, 56, 57  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:05, 22 Mar 2021    Temat postu:

Cytat:
• Nic nie rozumiesz, Hoss – rzekł Adam, jakby nie słysząc słów brata. - Zniknięcie Matta i Holly to nie przypadek. Ona musiała na coś wpaść.
• Niby na co?
• Nie wiem – Adam wzruszył ramionami. - Może zobaczyła coś czego nie powinna. Może Matt faktycznie został uprowadzony, a ona zobaczyła twarz porywacza.

Adam jest zdeterminowany. Dobrze myśli, że Holly trafiła na ślad Matta, ale czy chłopiec został porwany?
Cytat:
- Gdzie was szukać?
• Przez pół godziny będziemy tu odpoczywać. Potem pojedziemy na północny-zachód w kierunku jeziora Pyramid.
• To tereny Pajutów.
• Wiem.

Czyżby chciał zadrzeć z Indianami?
Cytat:
Tymczasem Emily, wściekła do granic możliwości, nie zważając na obecność Speeda Monroe i jeszcze dwóch innych mężczyzn, głośno i dobitnie wyrażała swoją opinię na temat decyzji Adama. Była oburzona tym, że Cartwright, bądź co bądź jej ulubieniec, postąpił z nią tak bezceremonialnie i zabronił jej uczestnictwa w dalszych poszukiwaniach Matta i Holly.

Adam był stanowczy ... po prostu
Cytat:
Emily, była zszokowana jego bezwzględną stanowczością i podniesionym głosem. Takiego Adama nie znała. Zdziwienie i niedowierzanie było tak silne, że gdy usłyszała, iż obie, ona i Estera, mają wrócić do domu, nic nie mówiąc, skinęła tylko głową. Musiało upłynąć trochę czasu zanim doszła do siebie. Gdy to nastąpiło jej temperament w dwójnasób dał znać o sobie. Monroe i jeszcze dwaj pracownicy Ponderosy, których Adam zostawił jako eskortę kobiet, pozazdrościli tym, którzy wkraczali właśnie na terytorium Pajutów.

Biedny Speed i jego towarzysze
Cytat:
Nie cierpię bezczynności.
• A kto o niej mówi?
• Co masz na myśli? - spytała ściszając głos.
• Pan Cartwright kazał nam jechać do domu, ale nie zabronił nam poszukiwań – odparła Estera.
• Masz rację – Emily uśmiechnęła się szeroko. - Przeprowadzimy poszukiwania na własną rękę.
• Tylko, co na to nasza eskorta?

Właśnie, co na to eskorta?
Cytat:
• Pozwolimy odstawić się do domu, a potem gdy ich już nie będzie rozpoczniemy nasze własne poszukiwania – rzekła Emily.
• Będzie ciężko – stwierdziła Estera – słyszałaś przecież, że pan Cartwright kazał im nas pilnować.
• Adam, to może dużo sobie kazać – Emily prychnęła lekceważąco. - Zobaczysz, jak tylko nas odstawią natychmiast wezmą nogi za pas.
• A może warto byłoby przeciągnąć ich na naszą stronę – zasugerowała niewinnie Estera.

To bardzo dobry pomysł, ale jak go zrealizować?
Cytat:
Polecenie Adama było zwięzłe i wyrażało się w jednym zdaniu: „Pilnować kobiet, żeby nie przeszkadzały, bo w przeciwnym razie wszyscy stracą pracę”. Ani Speedowi, ani jego kolegom to się nie uśmiechało. Gdy okazało się, że eskorta zmieniła się w strażników, Emily doszła do wniosku, że Estera miała rację. Stwierdziła przy tym, że krzyki i groźby na nic się zdadzą. Na początek obrała metodę starą, jak świat: przez żołądek do serca mężczyzny, choć w tym przypadku mowa raczej winna być o… głowie. Wszyscy mężczyźni są czuli na punkcie swej dumy i honoru. Wystarczy tylko zasiać w ich głowach ziarenko podejrzenia, że w tym zakresie coś jest z nimi nie tak, a będą jeść kobiecie z ręki.

Tak, dwie podstępne kobiety mogą wiele dokonać
Cytat:
Estera, która dla wnuka zrobiłaby wszystko, po raz pierwszy w życiu poczuła się kimś innym, lepszym i nowym. Kimś kto może na głos wypowiadać swoją opinię i to w obecności mężczyzn, a do tego rozmawiać z nimi, jak równy z równym. To uczucie, do tej pory zupełnie jej nieznane, spowodowało, że nie miała żadnych wyrzutów sumienia z powodu ucieczki od męża. Zrozumiała też, co musiała czuć jej córka uwolniona z żelaznych zasad panujących wśród chasydów i nagle zapragnęła tego samego dla siebie.

Pani Goldblum bardzo się zmienia, chyba dopiero teraz odnalazła swoje miejsce w świecie i może być sobą
Cytat:
Nie bez znaczenia było tu też pełne wdzięczności spojrzenie cichej, delikatnej pani Goldblum, którym to kobieta obdarzyła go, gdy ugiął się pod siłą perswazji Emily Toliver. Prawdę mówiąc to, od pierwszej chwili, gdy ujrzał babcię Matta, nawiasem mówiąc wcale nie wyglądała, jak babcia, był pod jej ogromnym wrażeniem. Nigdy dotąd nie widział tak pięknej, skromnej i pełnej tajemniczego smutku kobiety.

Speed jest oczarowany!
Cytat:
• Tam gdzie rośnie ten piękny krzew z żółtymi kwiatami?
• Tak.
• Możemy z bliska obejrzeć to urokliwe miejsce?
• Oczywiście - odparł Speed. - Proszę jechać za mną.

Już są blisko! Piękny krzew z żółtymi kwiatami już zwabił w pułapkę Matta i Holly. Oby liczniejsza ekipa zdołała jej uniknąć

Kolejny fragment opowiadania. Bardzo interesujący. Adam zmęczony, ale energiczny, władczy ... nawet Emily nie ośmieliła się mu sprzeciwić. Przynajmniej od razu zaprotestować przeciw jego decyzji. No i sojusz Emily i Estery. Bardzo dobrze się ze sobą dogadują. Udało im się przekonać eskortę (narzuconą przez Adama), żeby kontynuować poszukiwania Matta. I dobrze. Natrafiły już na piękny krzew z żółtymi kwiatami, ten sam, który zwabił Matta, a później Holly w pułapkę. Mam nadzieję, że do uwięzionych w osuwisku nie dołączą te energiczne niewiasty. W razie czego, to w odwodzie jest jeszcze eskorta, która może ich z tego wydostać, a w najgorszym przypadku sprowadzić liczniejszą pomoc. Speed niesamowity, lojalny, obowiązkowy, ale posiadający zdrowy rozsądek. Mając do wyboru groźbę utraty pracy a możliwość pomocy, poszukiwanie Matta i Holly - wybrał przyjaciół. To bardzo dobrze o nim świadczy. No i przemiana Estery. Kobiecie zaczął się obcy dla niej świat podobać. Tak jak kiedyś Naomi. Dobrze się w nim czuje i poznaje swoją wartość, nie tylko jako dodatku do mężczyzny, ale jako kobiety i człowieka, Czekam niecierpliwie na kontynuację. Liczę na nią jeszcze przed świętami Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7586
Przeczytał: 12 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:15, 22 Mar 2021    Temat postu:

Postaram się jeszcze przed Świętami wyciągnąć Matta i Holly z dołu. Mruga Serdecznie dziękuję za miły komentarz. Zajączki urocze i bardzo pracowite. Very Happy

Tak jakoś mi wyszło, że Speed zadurzył się w pani Goldblum. Obawiam się, że biedny Monroe kolejny raz niezbyt fortunnie ulokował swoje uczucia Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:51, 24 Mar 2021    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7586
Przeczytał: 12 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:21, 25 Mar 2021    Temat postu:

piszę i jakoś mi nie idzie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7586
Przeczytał: 12 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:33, 26 Mar 2021    Temat postu:

Uff! Very Happy

***

• Piękne, urokliwe miejsce – stwierdziła Estera rozglądając się wkoło – nie dziwię się, że mojej córce tak bardzo tu się podobało.
• Nie tylko jej – Emily uśmiechnęła się nieznacznie. - Wielu chciało odkupić ten kawałek ziemi od Cartwrightów, ale nikomu się nie udało. I nic w tym dziwnego, bo to przecież Ponderosa, oprócz rodziny, największa miłość Bena.
• Cartwrightowie to naprawdę dobrzy ludzie – rzekła Estera wpatrując się w krzew, który zwrócił jej uwagę.
• Najlepsi – odparła Emily, po czym zapytała: - możemy jechać dalej?
• Tak – Estera kiwnęła głową i wtedy zobaczyła strzępek materiału zaczepiony o gałązkę niepozornego kolczastego krzewu. Wyciągnąwszy w jego kierunku dłoń powiedziała: - tam coś wisi.
• Faktycznie – rzekł Speed i podbiegł do krzewu. Delikatnie zdjął postrzępiony kawałek materiału i obejrzawszy go uważnie, stwierdził: - to z sukni panny McCulligen. Wczoraj miała ją na sobie. - Na te słowa Emily doskoczyła do Speeda i niemal siłą wyrwała mu z dłoni wystrzępioną szmatkę.
• Tak, to z sukni Holly – powiedziała pobladła kobieta. - Sama wybrałam ten materiał. To był prezent dla niej… ode mnie i od mojego męża.
• Znaczyłoby, że panna McCulligen przechodziła tędy – zauważył Speed i nieco dalej znalazł kolejny strzęp materiału leżący na ziemi. Unosząc go w górę powiedział: - o, jeszcze jeden. Teraz mamy pewność, że tu była.
• Ale dokąd poszła? I co tu się stało?
• Spróbujemy się tego dowiedzieć – rzekł Monroe i zwróciwszy się do swoich towarzyszy krzyknął: Hank, Jim! Musimy się tu rozejrzeć. Może znajdziemy jeszcze jakieś ślady.
Mężczyźni skinęli głowami, posłusznie zsiedli z koni i podeszli do Speeda, który półgłosem zaczął wydawać im polecenia. Tymczasem Emily spoglądając zrozpaczonym wzrokiem na Esterę, spytała:
• Gdzie oni są? Gdzie jest Matt i moja Holly?
• Spokojnie – rzekła Estera. - Mamy wreszcie ślad. Wierzę, że ich znajdziemy.
• Ale czy żywych? - Gdy do Emily dotarło, o co zapytała łzy ciurkiem popłynęły po jej twarzy. - Holly jest dla mnie, jak córka. Nie mogę jej stracić.
• Nie stracisz jej – Estera objęła kobietę ramionami. - Znajdziemy i twoją Holly i Matta. Zobaczysz.
Emily zaszlochała i uniósłszy twarz do nieba zawołała:
• Holly! Holly! Odezwij się! Proszę… Holly!
Mężczyźni, poruszeni rozpaczliwym wołaniem Emily, przerwali rozmowę. Ze współczuciem przyglądali się kobiecie i milczeli. Cóż bowiem można było powiedzieć w takiej sytuacji. Naraz Emily znieruchomiała, po czym pochyliła lekko głowę, tak jakby nasłuchiwała.
• Holly?! - zawołała z nadzieją w głosie.
Speed chciał coś powiedzieć, ale uciszyła go gestem dłoni. Estera, przyłożywszy dłonie do ust, pełna nadziei wpatrywała się w Emily. Wyglądała przy tym tak, jakby się modliła. Jim i Hank zaintrygowani podeszli bliżej. Kobieta jeszcze raz z całych sił wykrzyczała imię bratanicy i wówczas dał się słyszeć cichy, zduszony głos dobiegający, gdzieś z głębi ziemi:
• Tutaj! Tu jesteśmy! Ratunku!!!
• Holly, to ja Emily! Gdzie jest to „tutaj”? Holly, słyszysz mnie?! - Emily już nie krzyczała, a darła się jak opętana. Nie mogąc dosłyszeć odpowiedzi dziewczyny wrzasnęła do podekscytowanych mężczyzn, żeby byli cicho. - Kochanie, powtórz!
W niemal zupełnej ciszy, tym raz wszyscy, usłyszeli odpowiedź dziewczyny:
• Za żółtym krzewem… tam… osuwisko… uważaj.
Emily ruszyła przed siebie. Zrobiła krok może dwa, gdy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Była to Estera, która mocno zacisnąwszy palce na jej ręce, krzyknęła:
• Nie!
• Puść mnie, do licha! Co ty wyprawiasz?! Tam jest Holly!
• I być może Matt. Nie słyszałaś, jak powiedziała: „tu jesteśmy”?
• Faktycznie – stwierdziła Emily, po czym strząsnąwszy dłoń Estery ze swego ramienia powiedziała: - to tym bardziej musimy im pomóc.
• Nie pomożesz, jak sama wpadniesz w dół. Najpierw musimy go zlokalizować, a potem upewnić się, że Matthew jest z twoją bratanicą.
• To możemy sprawdzić, choćby teraz – rzekła Emily i zawołała: Holly! Czy Matti jest z tobą?
• Tak! - brzmiała odpowiedź. - Wyciągnijcie nas stąd!
• Zrobimy to! - zapewnił Speed, po czym spytał: - jak się czujecie? Jesteście cali?
• Matti skręcił nóżkę w kostce. Jest wyziębiony i głodny.
• Zaraz, coś na to poradzimy! - odkrzyknął Speed i przywołał do siebie Jima i Hanka. Przez krótką chwilę naradzał się z nimi, czym wywołał złość Emily, która natychmiast zareagowała na to we właściwy sobie sposób – pokrzykiwaniem. I stało się coś dziwnego, Monroe zupełnie tym się nie przejął. Zmierzył kobietę zimnym spojrzeniem i powiedział:
• Proszę się zamknąć. Od teraz ja tu dowodzę. I albo będzie mnie pani słuchać, albo zmuszony będę panią odesłać do domu.
• Co? Co takiego? Jak śmiesz?!
• Emily, to nie czas na kłótnię – rzekł cicho Estera. - Proszę, zaufajmy panu Monroe.
• Dobrze – odparła kobieta i popatrzywszy wrogo na Speeda, dodała: - tylko uważaj, bo jak coś im się stanie, to zatłukę cię własnymi pięściami.
• Wierzę, że byłaby pani w stanie to uczynić. Tymczasem jednak wymagam bezwzględnego posłuszeństwa – odparł mężczyzna i wskazując na niepozornie wyglądające zagłębienie terenu, rzekł: - tam jest osuwisko. Dwa, trzy kroki i znalazłaby się pani razem z nimi. Dodatkowego kłopotu nam nie potrzeba, prawda?
• Prawda – odparła cicho Emily, do której właśnie dodarło, że niemal cudem uniknęła losu Matta i Holly. Spojrzawszy z wdzięcznością na Esterę bezgłośnie powiedziała: - dziękuję. Ta uśmiechnęła się łagodnie i powiedziała:
• Myślę, że powinnyśmy zaufać panu Monroe i pozostałym panom. Oni wiedzą, co robią.
• Masz rację. Zachowałam się głupio – przyznała Emily i zwracając się do Speeda rzekła: - przepraszam.
• Samokrytykę odłóżmy na później, teraz bierzmy się do działania – odparł, mrugnąwszy okiem Monroe, po czym rzucił w stronę swoich kolegów: Hank, Jim dajcie liny.
W chwilę później Speed, opasawszy się sznurem, którego koniec trzymał Jim, zaczął ostrożnie iść w stronę zagłębienia. Cały czas nawoływał Holly. Jej odpowiedzi były mu drogowskazem. Z każdym krokiem jej głos stawał się wyraźniejszy. To upewniło Speeda, że idzie w dobrym kierunku. Choć słowo „idzie” wcale nie oddawało tego, co faktycznie robił. Ręce miał wyciągnięte przed siebie, a stopami rozgarniał trawę sięgającą mu do połowy łydek. Każdy krok stawiał ostrożnie, tak jakby był na tafli lodu. Nagle poczuł, jak jego lewa noga, nie znajdując wystarczającego oparcia, zapada się. W ostatniej chwili cofnął się gwałtownie, padając przy tym na plecy. Zaraz też ubezpieczający go Jim pociągnął mocno za linę, a Hank pośpieszył mu z pomocą.
• Jesteś cały?! - krzyknął zaniepokojony mężczyzna.
• Tak, dzięki! - odkrzyknął Speed i zaraz dodał: - tu jest ogromy dół, którego brzegi porośnięte są trawą. Prawie niewidoczny. To prawdziwa pułapka. Muszę sprawdzić, czy uda nam się ich wyciągnąć!
• Spróbuj się podczołgać! Razem z Jimem będziemy cię asekurować – zapewnił Hank.
• Bądź ostrożny! - dodał Jim.
• Będę! - odparł Speed i zaczął czołgać się na brzuchu. Po chwili dotarł do osuwiska z drugiej jego strony. Spróbował spojrzeć w dół, ale niczego nie dostrzegł. - Holly, jestem nad wami! Słyszysz mnie?!
• Tak – odparła dziewczyna.
• Ja też ciebie słyszę! - krzyknął cienkim głosikiem Matthew.
• Matti, jak dobrze cię słyszeć, kolego! - Speed na dźwięk głosu dziecka poczuł niesamowitą radość i napływ dodatkowej energii.
• Wyciągniesz nas? - pytał tymczasem Matt.
• Postaram się, ale musicie mi pomóc.
• Jak?
• O tym zaraz wam powiem. Najpierw chcę wiedzieć, jak się czujecie?
• A jak myślisz? - spytała z ironią Holly.
• Proszę wybaczyć, panno McCulligen, to głupie pytanie – odparł zawstydzony Speed, który nagle zorientował się, że mówi do dziewczyny po imieniu, do czego przecież nie miał prawa. Tymczasem Holly, jakby wyczuwając konsternację mężczyzny rzekła:
• Nie sądzisz Speed, że w sytuacji w jakiej się znajduję, używanie form grzecznościowych jest trochę dziwne.
• Fakt, jest – przyznał mężczyzna.
• To skoro to już sobie ustaliliśmy, to może zanim nas wyciągnięcie, zrzucicie tu nam bukłak z wodą i coś do jedzenia.
• Oczywiście. Powiedz mi tylko, czy nic wam się nie stało i czy próbowaliście się wydostać z tego dołu?
• Poza skręconą kostką Matta nic nam nie jest. I jasne, że próbowaliśmy stąd się wygramolić, ale każda próba kończyła się tak samo. Ziemia przy gwałtownych ruchach osuwa się. Nie ma żadnego stabilnego podparcia dla stóp.
• Rozumiem. Spróbujemy was wyciągnąć linami. Tymczasem opuścimy wam jedzenie i koce. Po całej nocy musi być wam zimno.
• Żebyś wiedział, jak bardzo – odparła Holly.
• Zaraz wszystko wam dostarczę – zapewnił Monroe i krzyknął do stojących, obok Jima i Hanka, kobiet: - przygotujcie jedzenie, wodę i koce. Wszystko to ściśle obwiążcie liną i rzucicie w moim kierunku. Nie podchodźcie.
Emily, kiwnęła tylko głową i wraz z Esterą zajęły się przygotowaniem pakunku.
• Speed? – zawołał tymczasem Matt. - Gdzie jest mój tata?
• Szuka cię. Podobnie, jak wszyscy sąsiedzi z okolicy.
• Bardzo zły jest na mnie?
• Nie. Jedyne co, to bardzo o ciebie się niepokoi – rzekł Speed i dodał: - o was oboje.
• Akurat uwierzę – prychnęła Holly.
• Słyszę, że humor cię nie opuszcza – zauważył Speed. - To dobrze.
• Tak, ale wolałbym znaleźć się na powierzchni ziemi.
• Tak będzie. Musicie uzbroić się w odrobinę cierpliwości.
• Tej, jak na razie mi nie brakuje, ale tylko na razie – odparła Holly.
• A tak w ogóle, to dociera tam jakieś światło?
• Nie bardzo.
• Opuszczę wam lampę, ale to chwilę potrwa.
• Dobrze, będziemy czekać. Nigdzie się nie wybieramy – zapewniła Holly. – A, co z jedzeniem?
• Już, już opuszczam – rzekł Speed przyciągając do siebie paczkę przygotowaną przez kobiety. Dobrze obwiązana i niewielkich rozmiarów nie powinna nastręczać żadnych problemów. - Holly, teraz wyciągnij ręce do góry. Będę pomału opuszczał koc w którym jest jedzenie i bukłak z wodą. Gotowa?
• Tak! Opuszczaj!

***

W kwadrans później Speed zdawał relację Emily, Esterze i swoim kolegom. Poczynione przez niego obserwacje nie napawały optymizmem. Okazało się, że osuwisko do którego wpadli Matt i Holly było bardzo głębokie. Speed oczywiście podjął próbę wyciągnięcia chłopca z dołu, ale obsypująca się ziemia zupełnie to uniemożliwiła. Monroe wolał nie ryzykować. Bez pomocy i specjalistycznego sprzętu nie mógł nic zrobić. Najważniejsze było życie i zdrowie uwięzionych. Tak, żeby nie wystraszyć ani chłopca, ani Holly poinformował ich o sytuacji. Co zrozumiałe, zachwytu tym nie wywołał.
• Mówisz, że tam jest aż tak głęboko? - spytał Hank.
• Niestety. To jakaś ogromna dziura. Nic takiego w życiu nie widziałem – przyznał Speed.
• Takie doły nieraz robią się po wycince drzew. Zwłaszcza tam, gdzie ziemia jest niestabilna.
• Co masz na myśli?
• Wszystko – Hank wzruszył ramionami.
• A coś bliżej.
• Wycinka drzew…
• To już mówiłeś.
• Do tego pobliskie kopalnie i trzęsienia ziemi.
• A niby kiedy było ostatnie trzęsienie ziemi? - Speed z niedowierzaniem pokręcił głową.
• Jakieś pół roku temu – wtrąciła Emily – niewielkie, ale jednak.
• W porządku. Nie ma co roztrząsać prawdopodobnych przyczyn powstania osuwiska – rzekł Speed. - Musimy tu ściągnąć więcej ludzi i sprzęt. Myślę, że nie obędzie się bez wykopania szybu ratowniczego.
• O mój Boże – jęknęła Emily. - To jest aż tak źle?
Speed spojrzał kobiecie prosto w oczy i powiedział:
• Przykro mi, ale sytuacja jest niezwykle ciężka.
• Ratuj ich – wyszeptała Emily i zachwiała się. Estera podtrzymała ją i utkwiwszy wzrok w Speedzie rzekła:
• Panie Monroe, w panu cała nasza nadzieja. Proszę zrobić wszystko, co w pana mocy.
• Tak właśnie będzie – Speed skinął głową. - Hank, potrzebny będzie sprzęt wydobywczy: sznury, kilofy, kołowrotek. Jedź do najbliższej kopalni i powiedz, co się stało. Stań na głowie, rób, co chcesz tylko ściągnij mi tu choć kilku górników. Oni będą wiedzieć, jak zabezpieczyć dół przed osuwaniem się ziemi. Ty, Jim jedź drogą w kierunku jeziora Pyramid. Tam pojechał Adam Cartwright z częścią ludzi. Powiedz mu, że znaleźliśmy jego synka i pannę Holly. Niech natychmiast wraca. A i wyślij kogoś do Virginia City. Niech doktor Martin tu przyjedzie.
• Myślisz, że lekarz będzie potrzebny? - spytał przejęty Jim.
• Oby nie. No, ruszajcie. I pośpieszcie się, bo czasu mamy coraz mniej.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 20:57, 26 Mar 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:52, 26 Mar 2021    Temat postu:

Super! Świetny odcinek. Jutro skomentuję, bo dzisiaj jestem wykończona po porządkach przedświątecznych. Za bardzo to nie zaszalałam, ale szybko się męczę Smutny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7586
Przeczytał: 12 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:56, 26 Mar 2021    Temat postu:

A ja dziś zrobiłam sobie świąteczne zakupy i mam już niemal wszystko. Pozostały mi tylko jakieś drobiazgi. Wielkich porządków przedświątecznych nie zamierzam robić. To zostawiam sobie na naprawdę ciepłe dni. W tym roku będzie bez szaleństwa. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:48, 26 Mar 2021    Temat postu:

Moje porządki ograniczają się do wytarcia kurzu z półek i położenia nowych serwetek ... pod talerz z pisankami. Resztę robią chłopaki. Zakupy - część jutro, te, które mogą "poczekać" w domu a reszta przed świętami. Też chłopaki. W poniedziałek idę do szpitala, na dwa dni i później nie będę wulkanem energii.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:10, 27 Mar 2021    Temat postu:

Cytat:
• Najlepsi – odparła Emily, po czym zapytała: - możemy jechać dalej?
• Tak – Estera kiwnęła głową i wtedy zobaczyła strzępek materiału zaczepiony o gałązkę niepozornego kolczastego krzewu. Wyciągnąwszy w jego kierunku dłoń powiedziała: - tam coś wisi.
• Faktycznie – rzekł Speed i podbiegł do krzewu. Delikatnie zdjął postrzępiony kawałek materiału i obejrzawszy go uważnie, stwierdził: - to z sukni panny McCulligen. Wczoraj miała ją na sobie.

Złapali trop
Cytat:
• Znaczyłoby, że panna McCulligen przechodziła tędy – zauważył Speed i nieco dalej znalazł kolejny strzęp materiału leżący na ziemi. Unosząc go w górę powiedział: - o, jeszcze jeden. Teraz mamy pewność, że tu była.
• Ale dokąd poszła? I co tu się stało?

Kilka strzępków z sukni Holly ... teraz mogą przypuszczać, że dziewczyna tutaj była
Cytat:
Kobieta jeszcze raz z całych sił wykrzyczała imię bratanicy i wówczas dał się słyszeć cichy, zduszony głos dobiegający, gdzieś z głębi ziemi:
• Tutaj! Tu jesteśmy! Ratunku!!!
• Holly, to ja Emily! Gdzie jest to „tutaj”? Holly, słyszysz mnie?! - Emily już nie krzyczała, a darła się jak opętana.

Teraz uzyskali pewność. Holly się odezwała
Cytat:
W niemal zupełnej ciszy, tym raz wszyscy, usłyszeli odpowiedź dziewczyny:
• Za żółtym krzewem… tam… osuwisko… uważaj.
Emily ruszyła przed siebie. Zrobiła krok może dwa, gdy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Była to Estera, która mocno zacisnąwszy palce na jej ręce, krzyknęła:
• Nie!
• Puść mnie, do licha! Co ty wyprawiasz?! Tam jest Holly!
• I być może Matt. Nie słyszałaś, jak powiedziała: „tu jesteśmy”?

Jeśli "jesteśmy" to pewnie i Matt jest z nią
Cytat:
... - to tym bardziej musimy im pomóc.
• Nie pomożesz, jak sama wpadniesz w dół. Najpierw musimy go zlokalizować, a potem upewnić się, że Matthew jest z twoją bratanicą.
• To możemy sprawdzić, choćby teraz – rzekła Emily i zawołała: Holly! Czy Matti jest z tobą?
• Tak! - brzmiała odpowiedź. - Wyciągnijcie nas stąd!
• Zrobimy to! - zapewnił Speed ...

No tak, jeśli ekipa ratowników też znajdzie się w dole, to niewiele pomogą
Cytat:
Przez krótką chwilę naradzał się z nimi, czym wywołał złość Emily, która natychmiast zareagowała na to we właściwy sobie sposób – pokrzykiwaniem. I stało się coś dziwnego, Monroe zupełnie tym się nie przejął. Zmierzył kobietę zimnym spojrzeniem i powiedział:
• Proszę się zamknąć. Od teraz ja tu dowodzę. I albo będzie mnie pani słuchać, albo zmuszony będę panią odesłać do domu.
• Co? Co takiego? Jak śmiesz?!
• Emily, to nie czas na kłótnię – rzekł cicho Estera. - Proszę, zaufajmy panu Monroe.

O! Zmiana dowódcy
Cytat:
Choć słowo „idzie” wcale nie oddawało tego, co faktycznie robił. Ręce miał wyciągnięte przed siebie, a stopami rozgarniał trawę sięgającą mu do połowy łydek. Każdy krok stawiał ostrożnie, tak jakby był na tafli lodu. Nagle poczuł, jak jego lewa noga, nie znajdując wystarczającego oparcia, zapada się. W ostatniej chwili cofnął się gwałtownie, padając przy tym na plecy.

Speed jest rozważny ... i dobrze, źle by się stało gdyby i on wylądował w pułapce
Cytat:
- tu jest ogromy dół, którego brzegi porośnięte są trawą. Prawie niewidoczny. To prawdziwa pułapka. Muszę sprawdzić, czy uda nam się ich wyciągnąć!
• Spróbuj się podczołgać! Razem z Jimem będziemy cię asekurować – zapewnił Hank.
• Bądź ostrożny! - dodał Jim.
• Będę! - odparł Speed i zaczął czołgać się na brzuchu. Po chwili dotarł do osuwiska z drugiej jego strony. Spróbował spojrzeć w dół, ale niczego nie dostrzegł. - Holly, jestem nad wami! Słyszysz mnie?!
• Tak – odparła dziewczyna.

Są już bardzo blisko
Cytat:
• Ja też ciebie słyszę! - krzyknął cienkim głosikiem Matthew.
• Matti, jak dobrze cię słyszeć, kolego! - Speed na dźwięk głosu dziecka poczuł niesamowitą radość i napływ dodatkowej energii.
• Wyciągniesz nas? - pytał tymczasem Matt.
• Postaram się, ale musicie mi pomóc.

Upewnili się, że i Matt tam jest, w niezłej kondycji, skoro może krzyczeć
Cytat:
Spróbujemy was wyciągnąć linami. Tymczasem opuścimy wam jedzenie i koce. Po całej nocy musi być wam zimno.
• Żebyś wiedział, jak bardzo – odparła Holly.
• Zaraz wszystko wam dostarczę – zapewnił Monroe i krzyknął do stojących, obok Jima i Hanka, kobiet: - przygotujcie jedzenie, wodę i koce. Wszystko to ściśle obwiążcie liną i rzucicie w moim kierunku. Nie podchodźcie.

Przynajmniej się posilą i ogrzeją
Cytat:
• Speed? – zawołał tymczasem Matt. - Gdzie jest mój tata?
• Szuka cię. Podobnie, jak wszyscy sąsiedzi z okolicy.
• Bardzo zły jest na mnie?
• Nie. Jedyne co, to bardzo o ciebie się niepokoi – rzekł Speed i dodał: - o was oboje.
• Akurat uwierzę – prychnęła Holly.

Holly znów jest w bojowym nastroju
Cytat:
Speed oczywiście podjął próbę wyciągnięcia chłopca z dołu, ale obsypująca się ziemia zupełnie to uniemożliwiła. Monroe wolał nie ryzykować. Bez pomocy i specjalistycznego sprzętu nie mógł nic zrobić. Najważniejsze było życie i zdrowie uwięzionych. Tak, żeby nie wystraszyć ani chłopca, ani Holly poinformował ich o sytuacji.

Zapowiada się bardzo trudna akcja ratownicza
Cytat:
Musimy tu ściągnąć więcej ludzi i sprzęt. Myślę, że nie obędzie się bez wykopania szybu ratowniczego.
• O mój Boże – jęknęła Emily. - To jest aż tak źle?
Speed spojrzał kobiecie prosto w oczy i powiedział:
• Przykro mi, ale sytuacja jest niezwykle ciężka.
• Ratuj ich – wyszeptała Emily i zachwiała się. Estera podtrzymała ją i utkwiwszy wzrok w Speedzie rzekła:
• Panie Monroe, w panu cała nasza nadzieja. Proszę zrobić wszystko, co w pana mocy.

Speed realnie ocenia sytuację. Jest, a raczej będzie ciężko
Cytat:
• Tak właśnie będzie – Speed skinął głową. - Hank, potrzebny będzie sprzęt wydobywczy: sznury, kilofy, kołowrotek. Jedź do najbliższej kopalni i powiedz, co się stało. Stań na głowie, rób, co chcesz tylko ściągnij mi tu choć kilku górników. Oni będą wiedzieć, jak zabezpieczyć dół przed osuwaniem się ziemi. Ty, Jim jedź drogą w kierunku jeziora Pyramid. Tam pojechał Adam Cartwright z częścią ludzi. Powiedz mu, że znaleźliśmy jego synka i pannę Holly. Niech natychmiast wraca. A i wyślij kogoś do Virginia City. Niech doktor Martin tu przyjedzie.

Krótko, konkretnie i na temat

Nareszcie. Odnalezieni. Niestety, siedzą w bardzo głębokim osuwisku i ratownicy teraz mają problem z ich wydostaniem. Na szczęście w pobliżu jest sporo kopalni w których pracują doświadczeni górnicy. Z pewnością pomogą. Jestem ciekawa jak zareaguje Adam na wiadomość, że jego synek się odnalazł (radość) i że najpierw znalazła go Holly (konsternacja?), no i na to, że trzeba wyciągać ich oboje z osuwiska. Mam nadzieję, że wiedza inżynierska Adama i tu się przyda. O ile powstrzyma emocje i nerwy. Estera chyba coraz lepiej czuje się wśród gojów Very Happy I dobrze. Ten wredny Goldblum jej nie doceniał, a tutaj jest szanowana i może zabierać głos w różnych sprawach. Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 12:11, 27 Mar 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7586
Przeczytał: 12 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:54, 27 Mar 2021    Temat postu:

Dziękuję za miły komentarz. Very Happy Radość z odnalezienia Matta i Holly przemieszana będzie z niepokojem, co zrozumiałe. Jak na to wszystko zareaguje Adam? Na pewno, przynajmniej na początku radością, a później... zobaczymy Rolling Eyes Rolling Eyes bądź co bądź Adam bywa nieobliczalny i być może w nerwach coś palnie. Very Happy Zobaczymy, jak potoczy się akcja Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:22, 27 Mar 2021    Temat postu:

No tak, Adam w zasadzie jest bardzo spokojny i opanowany, ale czasem kiedy się denerwował, to wybuchał ... dość wybuchowo zresztą. Niczym mina przeciwczołgowa Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7586
Przeczytał: 12 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:18, 27 Mar 2021    Temat postu:

Już nieco wybuchł. Mruga Mam nadzieję, że jutro do południa uda mi się wkleić kolejny fragment. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7586
Przeczytał: 12 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:30, 28 Mar 2021    Temat postu:

Trudno było mi zostawić akcję ratowniczą na dłużej... jej przebieg, jest wytworem mojej wyobraźni. Jeśli, więc coś nie będzie się zgadzało, to wybaczcie, ale nie jestem fachowcem w tej dziedzinie. Mruga Zapraszam do lektury. Smile


Osiem godzin później. Nocą.


Trzy ogromne ogniska oświetlały łąkę na której kilkunastu mężczyzn pracowało bez wytchnienia. W odległości trzech metrów od osuwiska, w którym uwięzieni byli Holly i Matt, drążono szyb ratowniczy. Grupą górników, którzy zjawili się, jako pierwsi, kierował Allan Scott, stary doświadczony sztygar z kopalni srebra Mizpah, położonej najbliżej Virginia City. Niemal w tym samym czasie zjawił się Adam z grupą pomagających mu mężczyzn. Początkowa radość na wieść o odnalezieniu Matthew i Holly przerodziła się w przerażenie, gdy okazało się, w jak głębokiej pułapce się znaleźli. W pierwszym odruchu Adam zaczął krzyczeć na Speeda, zarzucając mu zaniechanie ratowania uwięzionych pod ziemią. Monroe, zupełnie zaskoczony gwałtowną reakcją Cartwrighta, zaniemówił. Dopiero spokojna perswazja Estery uspokoiła wzburzonego mężczyznę. Oczywiście natychmiast przeprosił Speeda. Szybko rozeznał się w sytuacji i poprosił go o kierowanie tymi, którzy wciąż napływali, oferując swoją pomoc. Monroe nie należał do osób, które łatwo się obrażają. Doskonale rozumiał, co przeżywał Adam i nie miał mu za złe jego gwałtownego wybuchu. Nie przejmując się więc niezasłużoną połajanką, dzielił przybywających na grupy i przydzielał im zadania. Hoss z racji swej niebywałej siły pracował wraz z górnikami przy drążeniu szybu. Jego potężne ramiona i mocne dłonie były nie do przecenienia. Gdy inni ustawali w pracy, on nie przestawał kopać. Wiedział, że czas w ratowaniu Matta i Holly odgrywa kluczową rolę. Joe wraz z Loganem Carterem i Ralphem Toliverem przycinali deski, z których budowano szalunek, zabezpieczający górników pracujących w wykopie przed osuwaniem się ziemi.
• Jak sytuacja? - spytał Adam, podchodząc do Allana Scotta, który wysłuchał dopiero, co jednego z górników pracujących przy kopaniu szybu.
• Na razie praca idzie dobrze. Nie ma żadnych przeszkód w postaci skał, czy korzeni. Mam nadzieję, że dobrze obliczyliśmy głębokość na jaką trzeba zejść, żeby dostać się do osuwiska, w którym uwięziony jest pana syna i ta panna. Nie chciałbym ich szukać po omacku.
• Myślę, że nasze obliczenia są prawidłowe – rzekł Adam.
• Kopanie szybu idzie nam całkiem nieźle. W tym tempie, oczywiście o ile nie natrafimy na jakieś przeszkody, powinniśmy za około godzinę znaleźć się na ich poziomie. Wtedy będzie czekać nas najgorszy etap pracy, drążenie otworu, którym będziemy ich ewakuować. Wie pan, o czym mówię?
• Tak – Adam z powagą skinął głową. - Ziemia może być niestabilna, a wtedy najlepszy szalunek nic nie pomoże.
• Otóż to właśnie – westchnął Scott. - Muszę uprzedzić ludzi o ewentualnym zagrożeniu. Część z nich może się wycofać.
• Rozumiem. Nikogo nie zamierzam zmuszać do ryzykowania życiem – rzekł Adam. - Sam pójdę kopać. Tam przecież jest mój syn.
• Panie Cartwright na razie to jest pan potrzebny tu, na powierzchni. Pana brat, Hoss wystarczy za pięciu ludzi. Taki siłacz przydałby mi się w Mizpah.
• Tak, Hoss jest bardzo silny. Mimo to chciałbym…
• Wiem, co pan czuje – Scott przerwał Adamowi – nie raz i nie dwa wyciągałem moich chłopaków z gorszych tarapatów.
• Żywych?
• Bywało różnie, ale tu nie zamierzam odpuścić. Poza tym bardzo chcę poznać pana synka. Jak na razie całkiem dzielnie się trzyma.
• To prawda – przyznał Adam.
• Zdaje się, że ta panna, jak jej tam…
• Holly McCulligen.
• Jest równie dzielna.
• Owszem, jak na kobietę jest bardzo odważna.
• Jak na kobietę? - Scott skrzywił się i dodał: - panie Cartwright, niejeden mężczyzna na jej miejscu narobiłby w gacie. Rozmawiałem z nią. Ją również chciałbym poznać. Musi mieć niezły temperament.
• Co do tego ma pan rację. - Adam kiwnął głową. - Świętego wyprowadziłaby z równowagi.
• Skoro tak, to tym bardziej muszę ją poznać. – Scott uśmiechnął się nieznacznie i wskazując na umorusanego Hossa, który właśnie wyszedł z szybu, rzekł: - jest i pana brat. Zaraz dowiemy się, jak głęboko zeszli.
Hoss tymczasem przepłukawszy usta wodą, podszedł do mężczyzn i ciężko oddychając, powiedział:
• Jesteśmy już prawie na założonej głębokości. Jeszcze trochę, a będziemy mogli zacząć przebijać się do nich.
• Jakie warunki są w środku? - spytał Adam.
• Gorąco, jak diabli i nie ma czym oddychać. Do tego cały czas ziemia się obsypuje. Przy przebijaniu otworu potrzebne będą podwójne szalunki.
• Zaraz powiem Małemu Joe i reszcie, żeby podgonili pracę.
• Ja to zrobię – rzekł Scott – ale najpierw sprawdzę szyb. Pan, panie Cartwright niech poinformuje pannę McCulligen, że jesteśmy już blisko. Proszę powiedzieć jej, żeby zachowała spokój i zaufała ratownikom. Niech nie próbuje im w niczym pomagać, zwłaszcza w kopaniu. No, niech pan idzie, a ty Hoss chodź ze mną.
• Panie Scott, czy zabezpieczenia osuwiska, w którym jest Matt i Holly nie dałoby się jeszcze wzmocnić?
• Cóż, zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Jeżeli jednak ma pan, jakiś naprawdę rozsądny pomysł, to niech pan działa. Musi pan jednak pamiętać, że jeśli te zwały ziemi osuną się, żadne zabezpieczenie nie będzie zbyt dobre.
• Wiem – mruknął Adam – bardzo dobrze to wiem.

***

• Synku, wszystko będzie dobrze, tylko słuchaj Holly – mówił głośno Adam, leżąc na brzuchu z głową pochyloną nad osuwiskiem. Obok niego stała lampa, która rzucała długie cienie, ale nie pozwalała dostrzec nic oprócz krawędzi dołu – Obiecujesz?
• Tak, tato. A szybko nas wyciągniecie?
• To jeszcze trochę potrwa, ale już nie długo. Postaram się przyjść po ciebie.
• Tato, gniewasz się na mnie?
• Nie, wcale się nie gniewam – zapewnił Adam i poczuł, jak coś drapie go w gardle. Zaraz też zmienił temat, pytając: - Bardzo boli cię noga?
• Tylko trochę. Holly mi ją usztywniła. Powiedziała, że nic mi nie będzie.
• To wspaniale. Holly zna się na rzeczy.
• No – przyznał Matt – bez niej nie wiem, jak dałbym sobie radę.
• Matti, daj spokój – dało się słyszeć głos dziewczyny.
• Ale przecież to prawda – rzekł chłopiec.
• Dobrze, dobrze – rzekła Holly i zawołała: - Adamie jesteś tam?
• Jestem.
• Posłuchaj, gdyby… no wiesz… powiedz mojej cioci i wujkowi, że bardzo ich kocham.
• Sama im powiesz – odparł Adam, głosem bardziej ostrym niż by chciał. - Zamiast wygadywać bzdury skup się lepiej na tym, co chcę ci powiedzieć.
• Miłość twoim zdaniem to bzdura?! - krzyknęła ze złością.
• Nie to miałem na myśli!
• A, co?!
• Czy ty nawet w takiej sytuacji musisz się ze mną kłócić?! - spytał rozzłoszczony Adam.
• To mnie nie prowokuj!
• Już dobrze. Spokojnie – Adam głęboko odetchnął i z trudem nad sobą panując, powiedział: - Holly, posłuchaj, niedługo ratownicy powinni przebić się do was. Pamiętaj, żebyście bezwzględnie stosowali się do ich poleceń. W żadnym wypadku nie próbujcie im pomagać. Oni wiedzą, co robią. To górnicy z pobliskiej kopalni.
• Adamie?
• Tak?
• Będziesz w tym szybie?
• Postaram się, ale nie wiem, czy mnie wpuszczą.
• Dobrze byłoby cię zobaczyć.
• Naprawdę? To, coś nowego w twoich ustach.
• Jesteś okropny!
• Skoro tak twierdzisz. Cóż, jakoś to przeboleję – rzekł z nieukrywaną ironią Adam. - Matthew?
• Zasnął – odparła Holly.
• Nie pozwól mu teraz spać. Sztygar powiedział, że przebiją się do was w ciągu godziny.
• Dobrze, zaraz go obudzę.
• Mów do niego. Cały czas do niego mów.
• Dobrze.
• Holly… wyciągniemy was. Wierzysz mi?
• Tobie, Cartwright? - spytała i po dłuższej chwili odparła: - wierzę. Doprowadzasz mnie do szału, ale mimo to wierzę ci.
• Miło to słyszeć. Holly, muszę już iść. Przyślę to Speeda.
• Żeby dotrzymywał mi towarzystwa?
• Coś w tym rodzaju – odparł Adam.
• Cartwright? Dużo jest ludzi obok ciebie?
• Tu nad tą dziurą nie ma nikogo. Chcesz mi coś powiedzieć?
• Tak. To, co było między nami jest dla mnie ważne.
• Nie wiem, co powiedzieć.
• Nie musisz nic mówić. Chciałam, żebyś to wiedział… tak na wszelki wypadek... jak masz iść to idź już. – Rzekła i szybko szeptem dodała: - kocham cię.

***

Wraz z upływającym czasem tempo pracy wzrosło. Mimo ogromnego zmęczenia mężczyźni nie dawali za wygraną. Co i raz słychać było głośno wykrzykiwane polecenie: „zmiana w szybie!”. Do miejsca, w którym uwięzieni byli Matt i Holly było coraz bliżej. Czuć było coraz większe podekscytowanie. Ludzie zgromadzeni w pobliżu szybu ratowniczego z niecierpliwością oczekiwali finału akcji. Emily i Estera stały obok siebie. Zbyt przerażone, nic nie mówiły, tylko mocno trzymały się za ręce. Obok nich stali Cartwrightowie, Logan i Ralph gotowi by na polecenie sztygara Scotta wejść do szybu, jako kolejna zmiana. Wreszcie Scott skinął na Hossa, który bez słowa zniknął w tunelu. Po upływie mniej więcej kwadransa dało się słyszeć tak długo wyczekiwane słowa:
• Chyba się przebiłem! Słyszę ich! O, cholera, ziemia się obsypuje!
• Przestań kopać i wracaj! - krzyknął sztygar.
Tymczasem Adam ruszył do szybu, ale Scott mocno schwycił go za ramię i podniesionym głosem powiedział:
• Gdzie?! Nie wejdziesz tam!
• Tam jest mój syn! - warknął Adam, próbując się oswobodzić z uścisku Scotta. Ten jednak nie dał mu na to żadnych szans. Silne palce mężczyzny zacisnęły się na ramieniu Cartwrighta niczym kleszcze. Towarzyszył temu spokojny głos sztygara:
• I dlatego nie wejdziesz. Jesteś zdenerwowany. W taki stanie łatwo o błąd. A my nie możemy sobie na niego pozwolić. Odsuń się i daj nam pracować. Czy to jasne?
• Jasne - odparł Adam, próbując uspokoić oddech. W międzyczasie dotarł do nich Hoss. Na jego widok Scott rzucił:
• Mów.
• Byłem tak blisko. Dwa, trzy uderzenia kilofem i zupełnie bym się do nich przebił. Słyszałem ich. Trzeba tam natychmiast wrócić.
• Zrobimy to, jak tylko powiesz mi w jakim stanie jest szalunek i czy nie grozi zawaleniem?
• Deski trzymają, ale nie wiem, jak długo. Napór ziemi z góry jest duży. Naprawdę trzeba się pośpieszyć.
• W porządku. Zróbmy to – zdecydował Scott.
• Mam wracać? - spytał Hoss.
• Nie. Ja wejdę. Czekajcie w pogotowiu.

***

Allan Scott, był górnikiem z niemal dwudziestoletnim stażem. Na swoim fachu znał się, jak mało kto. Szybko i niewiarygodnie zwinnie przesuwał się ciemnym szybem, jednocześnie uważnie nasłuchując. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, a podpory spełniają swoje zadanie. Gdzieniegdzie tylko ziemia obsypywała się, co nie było niczym nadzwyczajnym. Wreszcie Scott dotarł do miejsca, o którym mówił Hoss. Faktycznie słychać było stłumione głosy. Mężczyzna uśmiechnął się, po czym uniósł lampę na wysokość oczu i przyjrzał się szalunkowi. Deski trzymały całkiem nieźle.
• Dobra robota – mruknął sztygar i wtedy usłyszał dobrze mu znane skrzypnięcie. Zamarł w bezruchu, nasłuchując. Złowrogi odgłos na szczęście nie powtórzył się. Mimo to nie było na co czekać. Dwa uderzenia kilofem otworzyły drogę do uwięzionych. Pierwsze, co Scott ujrzał to była umorusana buzia chłopca, wpatrującego się w niego z ogromnym napięciem.
• Witaj Matthew – rzekł mężczyzna. - Miło mi ciebie poznać.
• Skąd zna pan moje imię? - zdziwienie dziecka sięgnęło zenitu.
• Twój tata powiedział mi, jak się nazywasz. A to zapewne dzielna panna Holly McCulligen – mężczyzna spojrzał z sympatią na brudną, jak nieboskie stworzenie dziewczynę. - Ja nazywam się Allan Scott i jestem sztygarem w kopalni.
• Fachowa siła – zauważyła Holly i dodała: - proszę mówić mi po imieniu.
• W porządku. Niech tak będzie. Jak się czujecie?
• Całkiem nieźle, jak na te okoliczności.
• Będziecie mogli poruszać się o własnych siłach?
• Ja, tak – odparła Holly. - Gorzej z Mattem. Ma skręconą kostkę.
• Przykro mi – rzekł Scott i zwrócił się do chłopca: - Matt wiesz, jak należy się czołgać?
• Wiem.
• W takim razie zabierajmy się stąd. Tylko pamiętajcie, macie robić wszystko dokładnie tak, jak wam powiem. Czy to zrozumiałe?
Oboje, tak Holly, jak i Matt, kiwnęli głowami.
• Doskonale. A teraz ty, Matt połóż się na brzuchu i przyczołgaj się do mnie – rzekł sztygar, a gdy chłopiec znalazł się przy nim opasał go liną. Drugą rzucił Holly, mówiąc: - Obwiąż się nią w talii. Będziesz czołgać się tuż za mną i Mattem. Koniec twojej liny mam przymocowany do paska. Jeśli coś cię zaniepokoi to szarpniesz za nią. Będzie to dla mnie znak, że coś się dzieje. Teraz najważniejsza rzecz. Widzicie ten otwór? To nasza droga na powierzchnię. Nie krzyczymy i nie wykonujemy gwałtownych ruchów. To byłoby wszystko. A teraz w drogę. Ty, Matt pierwszy.
Chłopiec całkiem sprawnie pokonał otwór i znalazł się w szybie ratunkowym. Obejrzał się za siebie, a gdy Scott dał mu znak, zaczął czołgać się ze zwinnością jaszczurki. Za nim ruszył sztygar, a gdy tylko znalazł się po drugiej stronie, pomógł Holly przedostać się do szybu. Teraz mogli już rozpocząć mozolną wędrówkę na powierzchnię. Początkowo wszystko szło, jak należy. Niestety, Matta dość szybko opuściły siły i Scott musiał go wziąć na plecy. Chłopiec nie był zbyt ciężki, ale poruszanie się z obciążeniem i to w wąskim tunelu spowolniało ewakuację. Do tego kilka razy musieli się zatrzymać, żeby odpocząć. Sztygar, wyczulony na każdy odgłos, nasłuchiwał z niepokojem. Dwa razy, nieprzyjemne skrzypnięcie, dało znać, że szalunek jest przeciążony. Gdy Scott wreszcie zobaczył światło u wylotu tunelu odetchnął z ulgą. Jeszcze kilka ruchów ramionami i byli niemal na powierzchni. I wtedy właśnie poczuł znajome drżenie ziemi i trzask łamanych podpór. Kurz przesłonił wylot tunelu. Ostatkiem sił niemal rzucił Mattem w czyjeś wyciągnięte ramiona. Ktoś inny mocno schwycił go za kołnierz kurtki. Nagle poczuł ostry ból w tyle głowy. Nim stracił przytomność dotarło do niego, że szyb właśnie się zapadł.

***



P.S. Kopalnia srebra o nazwie "Mizpah" istniała naprawdę. Znajdowała się oczywiście w Nevadzie, w pobliżu miasteczka Tonopah, w hrabstwie Nye na południowy-wschód od Carson City. Kopalnia rozpoczęła swą działalność z początkiem XX w. Obecnie jest nieczynna. Jako ciekawostkę dodam, że w miasteczku Tonopah znajduje się Centralne Muzeum Nevady.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga




Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:27, 28 Mar 2021    Temat postu:

Cytat:
I wtedy znowu usłyszała dziwny odgłos, jakby zduszony krzyk.

Ufff… słuch Holly jest bardzo dobry…zrestą wykazała się niczym rasowy detektyw
Cytat:
Holly niestety nie usłyszała odpowiedzi chłopca, bowiem nagle ziemia zapadła się pod jej stopami i z zawrotną szybkością zaczęła zsuwać się w dół.

No i klops. Teraz oboje zapadli się …pod ziemię.
Cytat:
• Co ty mówisz, kobieto?! - Ralph schwycił żonę za ramiona.
• Jej klacz przyszła sama.

To dobra wiadomość…przynajmniej zaczną szukać również Holly….
Cytat:
• Pani Toliver – zaczął Logan Carter – wiem, że jest pani zdenerwowana. Wszyscy jesteśmy, ale pani mąż ma rację. Poczekajmy do rana. Wtedy ruszymy w kilka grup. Przyjedzie też szeryf i ludzie z miasta.

Głos rozsądku.
Cytat:
• Same nie pojedziecie – powiedział Adam, który tymczasem podszedł do kobiet.
• Ty nam zabronisz? - spytała wyzywająco Emily.
• Nie. Jadę z wami.
• No, nareszcie znalazł się prawdziwy mężczyzna.

Zgadzam się. Pewnie Adam też poczekałby do rana ale wie, że siłą kobiet nie zatrzyma.
Cytat:
Alister od dziecka był przekonany, że został stworzony do rzeczy wielkich. Innymi gardził, z wyjątkiem tych, którzy mogli przynieść mu wymierną korzyść. Tak było z gubernatorem Blasdelem, u którego boku pracował od blisko roku.

Dwie postaci dla równowagi….. chyba nie trzeba wskazywać palcem na mniej lubianą.
Cytat:
• Tak, jednakże pana charyzma…

A pana lizusostwo….
Na szczęście gubernator nie jest narcyzem.
Cytat:
• A to niespodzianka! - twarz gubernatora rozświetli szeroki uśmiech. Zerwał się od biurka i ruszył szybko w ślad za żoną, mówiąc: - Ben? Co za zbieg okoliczności. Właśnie dzisiaj rano o nim myślałem.
Alister McGarth, usłyszawszy nazwisko gościa gubernatora, pobladł. Na szczęście Blasdel, nie zwrócił uwagi na ociągającego się z wyjściem sekretarza. Ten, gdy został sam w pierwszym odruchu chciał zabrać leżącą na biurku teczkę z dokumentami, ale machnął tylko ręką i pośpiesznie opuścił rezydencję gubernatora.

Aaaa….. zaczynam dodawać dwa do dwóch…..
Cytat:
• Oj, Sarah dałabyś spokój – rzekł zniecierpliwionym głosem Bladel. - Lepiej przygotuj kawę i coś słodkiego. A ty, drogi przyjacielu mów, co sprowadza cię do Carson City?

Właśnie….Wy tu gadu-gadu, ale do rzeczy….my tu przebieramy nóżkami!
Cytat:
• Zapewniam cię Ben, że nie miałem pojęcia o tym, że wobec twojego syna prowadzone było postępowanie sądowe.

Ja mu wierzę….
Cytat:
• Przecież wiesz, dlaczego więc pytasz? - Blasdel ze zdziwieniem spojrzał na swego prawnika.
• Wiem. To Alister McGarth i Ray Coleman.
• Obaj są poza podejrzeniami.

Klasyczne wypieranie. Przecież nie zrobił tego woźny.
Cytat:
Coleman pracuje tu od czterech miesięcy. Przyznaję, dobrze wypełnia swoje obowiązki, ale co tak naprawdę o nim wiesz?

Ta….staż pracy to „idealny” wskaźnik winnego….

Cytat:
• Przepraszam, że się wtrącam – rzekł Coleman – ale sekretarz McGarth wyjechał przecież do Filadelfii.
• Co takiego?! - Blasdel podniósł głos.
• Powiedział mi, że dał mu pan urlop….

Sądząc po reakcji jednak w inną stronę skręca podejrzenie…..
Cytat:
• Niekoniecznie, z przeproszeniem pana gubernatora – wtrącił Coleman.

Coleman zna się na rzeczy…. Potrafi się odezwać i naprostować rozmówcę.
Cytat:
• Nie – rzekł stanowczo gubernator. - Znam nazwiska wszystkich moich podwładnych i współpracowników. Wśród nich nigdy nie było żadnego Olsena.

To dobrze świadczy o szefie, który zna nazwiska swoich pracowników.
Cytat:
• Cóż… - powiedział Ben – zdaje się, że tę świetlaną przyszłość spowiła mgła.

Nic dodać nic ująć.
Cytat:
• Chyba wiem, w jaki sposób podsunięto ci do podpisu nakaz.

W sumie to najważniejsza informacja z całego tego galimatiasu jest taka, że nakaz zostanie cofnięty a gubernator ma czyste rączki. Przyjaźń Bena uratowana….
a tymczasem Holly i Matt marzną….
Cytat:
• Pan Cartwright kazał nam jechać do domu, ale nie zabronił nam poszukiwań – odparła Estera.
• Masz rację – Emily uśmiechnęła się szeroko. - Przeprowadzimy poszukiwania na własną rękę.

Za chwilę będą poszukiwania stada kobiet i dziecka.
Cytat:
Polecenie Adama było zwięzłe i wyrażało się w jednym zdaniu: „Pilnować kobiet, żeby nie przeszkadzały, bo w przeciwnym razie wszyscy stracą pracę”. Ani Speedowi, ani jego kolegom to się nie uśmiechało. Gdy okazało się, że eskorta zmieniła się w strażników, Emily doszła do wniosku, że Estera miała rację.

Adam nie jest głupi…. Co dowiódł nie raz i nie dwa…
Cytat:
Speed Monroe jeden z jeźdźców, przytrzymując swojego niespokojnego wierzchowca, zastanawiał się, jak wytłumaczy Adamowi Cartwrightowi swoją niesubordynację.

A jednak z babami nikt nie wygra…
Cytat:
• Tę łąkę nazywamy łąką Naomi. To na cześć pani córki – rzekł lekko pochyliwszy głowę.
• Naprawdę? - Estera nie potrafiła ukryć wzruszenia.

Na pewno te słowa wiele znaczą dla Estery. Widzi jak kochano i szanowano jej córkę.
Cytat:
• Tak, to z sukni Holly – powiedziała pobladła kobieta. - Sama wybrałam ten materiał. To był prezent dla niej… ode mnie i od mojego męża.

Czyli Speed nie ma się co martwić burą od Adama…pod warunkiem, że znajdą Holly i Matta.
Cytat:
• Proszę się zamknąć. Od teraz ja tu dowodzę. I albo będzie mnie pani słuchać, albo zmuszony będę panią odesłać do domu.

Tu przyznam rację mężczyznom…. Przez emocje kobiety nie myślą logicznie….trzeba czasami huknąć i przejąć ster.
Cytat:
• Przykro mi, ale sytuacja jest niezwykle ciężka.

Cóż wieści nie są optymistyczne…. Ale najważniejsze, że Holly i Mat żyją, mają jedzenie, picie i koce. Pierwszy krok jest…..
Cytat:
• Synku, wszystko będzie dobrze, tylko słuchaj Holly – mówił głośno Adam, leżąc na brzuchu z głową pochyloną nad osuwiskiem. Obok niego stała lampa, która rzucała długie cienie, ale nie pozwalała dostrzec nic oprócz krawędzi dołu – Obiecujesz?
• Tak, tato. A szybko nas wyciągniecie?
• To jeszcze trochę potrwa, ale już nie długo. Postaram się przyjść po ciebie.
• Tato, gniewasz się?

Dziecko jak to dziecko… wydaje mu się, że gniew tatka może być najgorszym co go spotka.
Cytat:
• Posłuchaj, gdyby… no wiesz… powiedz mojej cioci i wujkowi, że bardzo ich kocham.
• Sama im powiesz – odparł Adam, głosem bardziej ostrym niż by chciał. - Zamiast wygadywać bzdury skup się lepiej na tym, co chcę ci powiedzieć.
• Miłość twoim zdaniem to bzdura?! - krzyknęła ze złością.
• Nie to miałem na myśli!
• A, co?!
• Czy ty nawet w takiej sytuacji musisz się ze mną kłócić?! - spytał rozzłoszczony Adam.
• To mnie nie prowokuj!

Oni już chyba się nie zmienią
Cytat:
• Holly… wyciągniemy was. Wierzysz mi?
• Tobie, Cartwright? - spytała i po dłuższej chwili odparła: - wierzę. Doprowadzasz mnie do szału, ale mimo to wierzę ci.

To prawie jak deklaracja miłości….
Cytat:
Nim stracił przytomność dotarło do niego, że szyb właśnie się zapadł.


ADA cóż zakończyłaś w takim momencie, że przez głowę przechodzi mi tysiące myśli. Co tam w Twojej głowie się rodzi? Rozumiem, że Holly jeszcze nie wyszła? Piszę "jeszcze" bo nie zakładam innego scenariusza. Ogólnie akcja ratunkowa, jej przebieg, pięknie opisałaś. Fachowo, rzeczowe dialogi, jakie napięcie w tle....czytało mi się cudownie. Very Happy Very Happy Very Happy Wszystko przedstawiłaś realistycznie, mimo mnóstwa ludzi nie czuło się tłoku niepotrzebnych ludzi, wszystko przebiegało sprawnie. Boo hoo! Boo hoo! Boo hoo! Brawo Ty! Mr. Green Mr. Green Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7586
Przeczytał: 12 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:19, 28 Mar 2021    Temat postu:

Aga, serdecznie dziękuję za bardzo miły komentarz. Very Happy Pytasz, co kluje się w mojej głowie... opcje są dwie: optymistyczna i pesymistyczna. Wszystko, jak zwykle zależeć będzie od humoru Aderato. Mruga To ona przecież ma decydujący głos. Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31 ... 55, 56, 57  Następny
Strona 30 z 57

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin