Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dziewczyna z Georgii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 55, 56, 57  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:40, 18 Kwi 2021    Temat postu:

Cytat:
Ilu ludzi w taki sam sposób skrzywdził McGarth - powiedział w zadumie Ben.
• Wkrótce będziemy wiedzieć – zapewnił gubernator. - Szef policji i Galahad wzięli go już w obroty. Początkowo wszystkiego się wypierał, ale gdy usłyszał ile lat może spędzić za kratami i to w więzieniu o ciężkim rygorze, zmiękł i zaczął sypać. Przyznam się, że byłem wstrząśnięty rozmiarem tego procederu.

Dobrze, że go złapano
Cytat:
...McGarth. Chciał wspiąć się, jak najwyżej i jak najszybciej. Pewnie uznał, że cel uświęca środki. Nic dziwnego, że dał się skorumpować. Teraz przyjdzie mu za to zapłacić.
• Nie tylko jemu. Tym, którzy korzystali z jego usług również. McGarth sypie nazwiskami, jak z rękawa – rzekł gubernator.

A do tego sypie wspólników
Cytat:
• Apfelbaum jest rabinem w tutejszej ortodoksyjnej, żydowskiej gminie.
• Niech zgadnę: tej samej, do której należy Goldblum.
• Strzał w dziesiątkę.
• Ale to jeszcze o niczym nie świadczy.
• Masz słuszność. Tyle tylko, że Apfelbaum to nie tylko rabin. Ma rozliczne kontakty biznesowe poza swoją gminą. Kilku moich znajomych robiło z nim interesy.

To jest jakiś trop
Cytat:
Dostał propozycję nie do odrzucenia. Londyn bez prawa powrotu do kraju lub ciężkie więzienie. Jak myślisz, co wybrał?
• To znaczy, że nie poniesie prawdziwej kary – stwierdził Ben.
• I tu się mylisz. Ojciec McGarth’a odciął się od niego. Chłopak, jak tylko z nim skończymy zostanie, tak jak stoi, wsadzony na pokład statku do Anglii. Dostanie bilet w jedną stronę i pięć dolarów.

I po karierze ...
Cytat:
• Panie Cartwright, otrzymałem od Logana telegram. W Ponderosie doszło do wypadku. Pana wnuk został ranny, na szczęście niegroźnie.
• Co takiego?! - Ben zerwał się z fotela. - Ale, co się stało?!

To zła wiadomość
Cytat:
• Panie Cartwright, to nie wszystko. Musi pan wiedzieć, że w tym wypadku ucierpiała panna Holly McCulligen.
• Holly? Żyje?
• Tak, ale stan jest podobno bardzo ciężki.

A to jeszcze gorsza wiadomość
Cytat:
Teraz muszę sprawdzić, czy dziś jeszcze jest jakiś dyliżans do Virginia City, a potem pojechać do hotelu i spakować się.
• Nie ma takiej potrzeby, panie Cartwright – powiedział Talbert. - Logan napisał, że sprawa jest bardzo pilna, dlatego pozwoliłem sobie wyręczyć pana w tych wszystkich formalnościach. Mój człowiek spakował pana rzeczy. Bagaż czeka w korytarzu. Dyliżans ma pan za dwie godziny. Proszę, oto bilet.

To się nazywa organizacja

Kolejna część. Wiadomo co się stało z przekupnym i podłym McGarth'em. Pozostało jednak kilka wątków ... co będzie z Holly? Co z panią Esterą? Co z podstępnym Goldblumem? Czy poniesie stosowną karę? Jak ułoży sobie życie jego żona? czy zdobędzie się na odejście od męża? Czy będzie umiała żyć poza swoją wspólnotą religijną? Tyle pytań, a odpowiedzi zna tylko autorka. mam nadzieję, że podzieli się z nami niebawem tą wiedzą Very Happy Czekam niecierpliwie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:32, 18 Kwi 2021    Temat postu:

Jaki elegancki emotikon Very Happy Dziękuję za komentarz. Very Happy Wątek Carson City mamy zamknięty. Teraz możemy zająć się sytuacją w Ponderosie. Mam nadzieję, że Holly wreszcie się obudzi. Pojawi się też Goldblum, który będzie chciał odebrać od Cartwrightów swoją własność, dodam, że podwójną własność. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:58, 20 Kwi 2021    Temat postu:

***

Dom Cartwrightów. Pokój synka Adama. Dzień później.

Matthew z godziny na godzinę czuł się lepiej. Jak na traumę, którą przeżył, trzymał się całkiem nieźle. Oczywiście dopytywał się o Holly i o sztygara Scotta, który na własnych plecach wyniósł go z walącego się szybu. Mężczyzna mimo urazu głowy, gdy tylko porządnie się wyspał, oznajmił, że nie chce już dłużej sprawiać Cartwrightom kłopotu. Hossowi udało się go zatrzymać jedynie do wizyty doktora Martina, który po zbadaniu sztygara pozwolił mu wrócić do domu. Zanim to jednak nastąpiło Scott zajrzał do pokoju Matthew, który na jego widok, aż krzyknął z radości. Rozmawiali prawie godzinę. O tym, co zaszło, prawie nie mówili. Scott, uprzedzony o stanie Holly, sprytnie skierował rozmowę z Mattem na inne tory. Opowiedział mu, na czym polega praca sztygara oraz wspomniał, że ma żonę i dwóch, dorosłych już synów, którzy mieszkają w San Francisco, i że niedługo wybiera się do nich z wizytą. Opowiedział mu też, jak pięknym, ale i niebezpiecznym miastem jest San Francisco, co oczywiście potwierdził obecny przy rozmowie ojciec chłopca i obiecał, że kiedyś go tam zabierze. Po wspólnym obiedzie chłopczyk usnął. Adam, wykorzystując ten czas, poprosił Esterę, aby zaopiekowała się Mattem, a sam poszedł do Toliverów. Miał nadzieję, że stan Holly poprawił się i dziewczyna wreszcie odzyskała przytomność. Ralph, co prawda obiecał, że gdy tak się stanie natychmiast go powiadomi, ale Adam wolał nie czekać i naocznie sprawdzić, jak mają się rzeczy. Diagnozy doktora Martina, mówiącej, że Holly może być nieprzytomna całymi dniami, a nawet tygodniami, do wiadomości po prostu nie przyjął.
Podczas, gdy Adam szedł z niepokojem w sercu do Toliverów, Estera, siedząc przy łóżku śpiącego wnuka, zastanawiała się, co pocznie ze swoim dalszym życiem. Tego, że mąż weźmie z nią rozwód była pewna. Taka niesubordynacja, jaką się wykazała wobec Aarona nie mogła pozostać bez kary. Ktoś taki, jak on, wyznający żelazne zasady wynikające z przynależności do chasydów, nawet gdyby chciał potraktować ją łagodnie, to nie mógł. Naraziłby się przecież na śmieszność i utratę dobrego imienia, a tego nie zniósłby żaden mężczyzna. Co prawda, już dwa razy mógł się z nią rozwieść, ale z jakichś sobie tylko wiadomych powodów nie zrobił tego. Teraz jednak sprawy zaszły za daleko. Jej nieposłuszeństwo było dla niego, jak obelga. Trochę dziwiła się, że w ogóle nie odezwał się. Była pewna, że gdy tylko odkryje jej ucieczkę, wyśle za nią, któregoś ze swoich asystentów. Bała się, że będzie to Mosze, którego nie cierpiała, a wręcz brzydziła się nim. Mosze bowiem pod pozorem uległość i grzeczność był złośliwym, aroganckim człowiekiem. O niej miał, jak najgorsze mniemanie, bo czyż kobieta, która dała mężczyźnie tylko jedno dziecko i to dziewczynkę, może być coś warta. Nie raz i nie dwa dał jej to odczuć. Co prawda nigdy z nią nie rozmawiał, to uwłaczałoby jego honorowi, ale wystarczyło jedno słowo rzucone, ot tak mimochodem, jedno spojrzenie, aby poczuła się, jak ktoś drugiej kategorii. Estera obawiała się, że Aaron może siłą zabrać ją z Ponderosy, po to tylko, aby przed całą ich gminą pokazać, jak należy rozprawić się z nieposłuszną żoną. Jej rozmyślania na moment przerwało posapywanie śpiącego Matta. Delikatnie, tak, aby nie obudzić chłopca odgarnęła mu włosy z czoła i poprawiła kołdrę. Uśmiech szczęścia pojawił się na jej twarzy. Patrząc na wnuka, którego poznała w tak dramatycznych okolicznościach, nie żałowała niczego. I gdyby jeszcze raz przyszło jej dokonać wyboru: życie u boku męża, czy kilka dni z dzieckiem jej ukochanej córki, bez wahania wybrałaby to drugie. Pomału też zaczynała rozumieć, dlaczego Naomi zdecydowała się na tak radykalny krok, jakim było małżeństwo z gojem, z tym konkretnym gojem. Adam Cartwright był uosobieniem męskości, szlachetności i dobroci, ale też porywczości i uporu. Któraż kobieta nie uległaby tak wybuchowej mieszance. Na wspomnienie córki łzy zakręciły się w oczach Estery.
• Babciu, ty płaczesz? - doszedł ją zaspany głos Matthew. Szybko otarła łzy i z uśmiechem odpowiedziała:
• To ze szczęścia, mój skarbie.
• Ze szczęścia? - dopytywał niezbyt przekonany chłopiec.
• Tak, bo spełniło się moje największe marzenie.
• A jakie?
• Bardzo pragnęłam poznać ciebie, mój wnuku. Stąd i moje wzruszenie.
• Zamiast płakać, to powinnaś się cieszyć – zauważył Matt.
• Czasem radość jest tak wielka, że nie można jej wyrazić inaczej niż przez łzy.
• Babciu, dlaczego nie poznaliśmy się wcześniej? No, wiesz, wtedy gdy jeszcze była z nami mamusia.
• Skarbie mój, nieraz życie tak dziwnie się układa, że rozdziela tych, którzy najbardziej się kochają. Nie mogłam wcześniej do ciebie przyjechać, choć bardzo, ale to bardzo chciałam.
• To przez twojego męża?
• To nie tak, Matthew – Estera usiadła na łóżku obok wnuka i otoczywszy go ramionami mocno do siebie przytuliła.
• A jak? On nie jest dobry. Boję się go.
• Nie mów tak. Nie znasz go przecież.
• To opowiedz mi o nim – poprosił chłopiec.
• Nie mogę. Przynajmniej nie teraz – odparła z całą szczerością Estera.
• Dlaczego?
• Bo twój dziadek chce zrobić coś, z czym się nie zgadzam, i co jest niewłaściwe.
• Chce mnie zabrać. Tak? - Matt utkwił w Esterze świdrujące spojrzenie. Kobieta przymknęła oczy i ciężko westchnęła. Tymczasem chłopczyk powiedział: - ja wiem, babciu, że on mnie nie lubi, tak, jak nie lubi mojego taty. A chce mnie zabrać, żeby mu dokuczyć. Nie można tak robić. Czasem ludzie się nie lubią, ale to nie znaczy, że muszą się krzywdzić. Szanować trzeba wszystkich. Tak powtarza mi dziadek Ben.
• I ma słuszność. Kochasz go, prawda?
• O tak! - wykrzyknął z radością w oczach Matthew. - Jest dla mnie taki dobry. Tata niekiedy gniewa się na mnie, ale tylko gdy jestem niegrzeczny, a dziadek nigdy. Tata mówi, że dziadek rozpuścił mnie, jak dziadowski bicz, ale to nieprawda.
Estera pocałowała chłopca w czoło i pomyślała, jak wiele traci jej mąż. Gdybyż tylko zechciał być inny, to być może kiedyś Matt mówiłby z takim entuzjazmem i o nim.
• Babciu, a opowiesz mi o mojej mamusi? Jaka była, gdy była mała?
• Była wspaniałą, cudną dziewuszką – odparła wzruszona kobieta.
• A była grzeczna?
• Na ogół była.
• To znaczy?
• Zawsze gdzieś ją gnało. Chciała poznać świat, innych ludzi. Jak coś sobie ubzdurała, to trzymała się tego ze wszystkich sił. Wszędzie było jej pełno. Takie żywe srebro z niej było. Czasem bujała myślami w przestworzach. Była inna niż dziewczynki z naszej gminy.
• Co to znaczy „gmina”? - spytał z zainteresowaniem Matt.
• Wyjaśnię ci to innym razem – rzekła Estera. - Zgoda?
• Dobrze – odparł chłopiec. - Babciu, a poczytasz mi? A jeszcze lepiej to opowiedz mi jakąś bajkę.
• Mogę opowiedzieć, ale nie wiem, jaką?
• A moja mamusia jaką bajkę najbardziej lubiła?
• Noemi bardzo lubiła słuchać midriaszy.
• A, co to takiego?
• Wiesz, czym jest Biblia?
• No pewnie.
• A, czy wiesz, że twoja mama była Żydówką?
• Tak. Tata mi o tym mówił. On zawsze powtarza, że to skąd się pochodzi jest bardzo ważne.
• Twój tata jest bardzo mądrym człowiekiem.
• Pewnie – odparł chełpliwe Matthew i dodał: - przecież jest moim tatą.
• No, tak to wszystko wyjaśnia. – Estera pokiwała głową z trudem powstrzymując rozbawienie.
• To, co to jest ten midriasz?
• W judaizmie, bo tak nazywa się religia, którą ja wyznaję, ale także, którą wyznawała twoja mama, midriasze to są przypowieści i objaśnienia tekstów biblijnych. Dzięki temu niemal każdy człowiek może zrozumieć, co chciał nam przekazać Stwórca.
• I mamusia takie midriasze lubiła?
• Bardzo. Wciąż się o nie dopominała.
• A jaki był jej ulubiony?
• Miała dwa. O tym kto stworzył świat i o obawach drzew. Którego chcesz posłuchać?
• Oba.
• Dobrze – Estera uśmiechnęła się i pogłaskała Matta po głowie. - Na początek opowiem ci kto stworzył świat. Pewnego razu przyszedł do rabbiego Akiby niedowiarek i zapytał go:
- Kto stworzył świat?
- Wszechmocny – odparł rabbi Akiba.
- Daj mi na to konkretny dowód – powiedział niedowiarek.
- Przyjdź jutro, to ci dam.
Nazajutrz, kiedy niedowiarek zjawił się u rabbiego Akiby, ten zapytał go:
- Powiedz mi, co masz na sobie?
- Ubranie.
- A kto je zrobił?
- Tkacz.
- Nie wierzę ci – powiedział rabbi Akiba. - Daj mi na to konkretny dowód.
- A jaki tu może być konkretny dowód? Czyżbyś nie wiedział, że tkacz robi materiał na ubrania?
- A czyżbyś ty nie wiedział, że Wszechmogący stworzył świat?
I niedowiarek odszedł od rabbiego niezadowolony.
- Rabbi – rzekli do Akiby jego uczniowie – a gdzież tu dowód konkretny?
A na to rabbi Akiba odpowiedział:
- Dzieci moje, tak jak dom świadczy o tym, że ktoś go zbudował, tak ubranie świadczy, że ktoś je utkał, a drzwi świadczą, o tym, że zrobił je stolarz, tak świat świadczy o tym, że stworzył go Wszechmogący.”*)
• Piękna i bardzo mądra przypowieść – rzekł Adam, który stojąc oparty o framugę drzwi przysłuchiwał się opowieści Estery.
• O tata! - krzyknął Matthew. - Wiedziałeś, że to ulubiona opowieść mamy?
• Tak – Adam podszedł do łóżka synka. - Często ci ją opowiadała.
• Nie pamiętam – zasmucił się chłopiec.
• Byłeś wtedy bardzo mały. Nie potrafiłeś jeszcze dobrze mówić, ale lubiłeś, jak się do ciebie mówiło.
• Teraz też lubię – Matt uśmiechnął się i energicznie kiwnął głową.
• Szkoda tylko, że nie wszystkie słowa bierzesz sobie to do serca.
• Oj, tato…
• Już dobrze – rzekł Adam. - Pora na kolację, a potem spać.
• Ale mnie nie chce się spać. Babcia obiecała mi jeszcze jedną opowieść, taką o drzewach.
• Matthew, a nie pomyślałeś, że babcia może być zmęczona? A poza tym naprawdę jest już późno i po kolacji natychmiast położysz się spać. Czy to jasne?
• Mhhmm – zamruczał chłopiec i z miną niewiniątka zapytał: - ciekawe, co powiesz doktorowi Martinowi, gdy zapyta o moją nogę?
• O, co ci chodzi? - Adam spojrzał podejrzliwie na syna.
• O to śmierdzące mazidło – odparł niemal triumfalnie Matthew.
• Zapomniałam. – Estera z niepokojem spojrzała na Adama i chwytając z szafeczki stojącej przy łóżku chłopca brązowy słoiczek z maścią żywokostową, powiedziała: – po obiedzie Matti usnął. Miałam mu posmarować nogę, jak tylko się przebudzi ale zapomniałam. Przepraszam. Bardzo przepraszam.
• Proszę się uspokoić. Nic się nie stało – zapewnił Adam.
• To nie twoja wina, babciu. Po prostu się zagadaliśmy – Matti uśmiechnął się słodko i niewinnie do Estery. Adam doskonale wiedział, co kryje się za tym spojrzeniem. Matthew nie zamierzał go słuchać. Zamierzał natomiast wykorzystać każdą okazję, żeby być z babcią. Tak, jakby chciał nadrobić stracony czas. Adam nie mógł mu mieć tego za złe.
• Wiem, o co ci chodzi, mały spryciarzu – rzekł. – Dobrze, jeśli twoja babcia nie ma nic przeciwko temu to po kolacji możecie siedzieć tak długo, jak chcecie.
• To wspaniale, tato! - krzyknął uszczęśliwiony chłopczyk.
• Dziękuję, Adamie – powiedziała cicho Estera i uśmiechnęła się niemal tak samo, jak Matthew. Adam widząc to podobieństwo niemal wstrzymał oddech. W tym momencie zdał sobie sprawę, jak wielką moc mają więzy krwi. I tak, jak już to zrobił jego syn, tak i on w pełni zaakceptował pojawienie się w ich życiu Estery Goldblum.
• Pójdę teraz do kuchni po kolację dla was – rzekł. – Wszystko ma być zjedzone.A ty smyku masz być grzeczny. Zrozumiano?
• Tak, tato. Zrozumiano.

***

________________________________________________________
*) „Ze skarbnicy midriaszy” w tłumaczeniu Michała Fridmana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:26, 21 Kwi 2021    Temat postu:

Cytat:
Estera, siedząc przy łóżku śpiącego wnuka, zastanawiała się, co pocznie ze swoim dalszym życiem. Tego, że mąż weźmie z nią rozwód była pewna. Taka niesubordynacja, jaką się wykazała wobec Aarona nie mogła pozostać bez kary. Ktoś taki, jak on, wyznający żelazne zasady wynikające z przynależności do chasydów, nawet gdyby chciał potraktować ją łagodnie, to nie mógł. Naraziłby się przecież na śmieszność i utratę dobrego imienia, a tego nie zniósłby żaden mężczyzna. Co prawda, już dwa razy mógł się z nią rozwieść, ale z jakichś sobie tylko wiadomych powodów nie zrobił tego.

Właśnie, co będzie z Esterą?
Cytat:
• Babciu, ty płaczesz? - doszedł ją zaspany głos Matthew. Szybko otarła łzy i z uśmiechem odpowiedziała:
• To ze szczęścia, mój skarbie.
• Ze szczęścia? - dopytywał niezbyt przekonany chłopiec.
• Tak, bo spełniło się moje największe marzenie.
• A jakie?
• Bardzo pragnęłam poznać ciebie, mój wnuku. Stąd i moje wzruszenie.
• Zamiast płakać, to powinnaś się cieszyć – zauważył Matt.

Matt ma rację, choć ... bywają łzy szczęścia
Cytat:
Zamierzał natomiast wykorzystać każdą okazję, żeby być z babcią. Tak, jakby chciał nadrobić stracony czas. Adam nie mógł mu mieć tego za złe.
• Wiem, o co ci chodzi, mały spryciarzu – rzekł. – Dobrze, jeśli twoja babcia nie ma nic przeciwko temu to po kolacji możecie siedzieć tak długo, jak chcecie.
• To wspaniale, tato! - krzyknął uszczęśliwiony chłopczyk.
• Dziękuję, Adamie – powiedziała cicho Estera i uśmiechnęła się niemal tak samo, jak Matthew. Adam widząc to podobieństwo niemal wstrzymał oddech.

Matt jest bardzo szczęśliwy, że pojawiła się jego babcia. Chyba Estera jest równie, a może bardziej szczęśliwa

Kolejna część. Relacja między wnukiem i babcią. I Matt i Estera są bardzo szczęśliwi. Cóż, posiadanie dziadka Bena to tylko część szczęścia jak widać. Dodam nieco złośliwie, że Matt ma drugiego dziadka - pana Goldbluma. W tym przypadku nie przewiduję wiele radości Confused Nadal nie wiem, co się dzieje z Holly? Co będzie z nią i Adamem_ Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:56, 23 Kwi 2021    Temat postu:

Serdecznie dziękuję za komentarz. Very Happy Na scenę wkroczy pan Goldblum i trochę namiesza. Holly nadal śpi, a Adam... cóż chyba chłopina faktycznie się zakochał. W takim układzie nie pozostaje nic, jak obudzić pannę McCulligen. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 15:13, 23 Kwi 2021    Temat postu:

Oczami wyobraźni już widzę Adama przy łożu Holly ... dodam Adama zalanego łzami? Mocno skruszonego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:35, 23 Kwi 2021    Temat postu:

Ależ on nigdy nie płakał. Laughing Nawet, jak postrzelił Małego Joe, to jego skrucha pozostawiała sporo do życzenia. Nie sądzę, żeby zapłakał nad Holly. Każdy, ale nie Adaś.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:14, 23 Kwi 2021    Temat postu:

Jednak płakał - w "The crucible" i "The dark gate", kiedy musiał zastrzelić kumpla ... ale to były oczywiście szorstkie, męskie łzy Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:20, 23 Kwi 2021    Temat postu:

Ale wtopa Embarassed Zupełnie zapomniałam o tych dwóch odcinkach. W "The Crucible" to ten jego płacz był taki na skraju załamania nerwowego. Pewnie nawet nie zdawał sobie z niego sprawy. Mruga No, ale nad kumplem płakał - fakt. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:21, 23 Kwi 2021    Temat postu:

Tak, on się wtedy prawie załamał ... dużo wycierpiał ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:29, 23 Kwi 2021    Temat postu:

Ten odcinek powinien mieć kontynuację. Aż się prosiło, żeby pokazać, jak Adaś wraca do równowagi. Szkoda, że wówczas nie zrobiono dwuczęściowego odcinka, tak, jak zdarzyło się to kilka razy pod koniec kręcenia "Bonanzy" (chyba w 7 i 8 sezonie).

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:38, 23 Kwi 2021    Temat postu:

Były kontynuacje - te dwa filmy z Walterem i seria z Laurą. Cztery odcinki ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:58, 23 Kwi 2021    Temat postu:

No, tak, ale mnie chodziło o taki dwuczęściowy odcinek, stanowiący spójną całość i napisany przez jednego scenarzystę. Te odcinki o Laurze były pisane przez różnych autorów i były rozciągnięte w czasie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 11:25, 25 Kwi 2021    Temat postu:

***

Posiadłość rodziny LaMarr. Następny dzień.

• Drogi panie Goldblum myślę, że to nie jest dobry interes – rzekł cicho, kręcąc głową Mosze.
• Twoje przemyślenia mnie nie interesują. Jesteś tu po to, żeby dla mnie pracować. Czy tobie się wydaje, że nie biorę ryzyka pod uwagę? Żeby dobrze zarobić, czasem trzeba stracić. To podstawowe prawo w interesach. Powinieneś o tym pamiętać.
• Pamiętam, oczywiście pamiętam, jednak strata może okazać się naprawdę spora.
• Tak sądzisz? Pomyśl tylko, jak szybko zmienia się świat. Kolej prędzej czy później zdominuje całe ludzkie życie. Nie chcę czekać, aż taki interes przejdzie mi koło nosa. Teraz jest najlepszy moment, żeby zainwestować. Wyobraź sobie, że za parę lat podróżowanie pociągiem zastąpi dyliżanse. Mało tego, pociągiem będziesz mógł przewieść właściwie wszystko. Teraz trzeba trochę zapłacić, ale potem, gdy ludzie przekonają się do kolei i pojmą, że jest to najszybsza droga rozwoju, będą dopraszać się o świadczenie im usług. Podróż stanie się przyjemnością, a żeby faktycznie tak się stało trzeba im zapewnić możliwie najwyższy komfort.
• Tak, ale to będzie kosztować.
• Komfort musi kosztować. Zapewniam cię, że znajdą się tacy, którzy zapragną pałacu sunącego po torach. Wiem, co mówię, Mosze. Na początek takie salonki mogą kosztować, dajmy na to, trzy, cztery tysiące dolarów. Jeśli będzie zainteresowanie, a wiem, że będzie, to wtedy podniesiemy cenę.
• Na przykład pięć od sta.
• O, widzisz, zaczynasz myśleć prawidłowo – Aaron pochwalił swego asystenta. - Przygotuj mi analizę zysków i strat, przykładowo w skali trzech lat.
• Oczywiście, panie Goldblum – rzekł Mosze i coś skrupulatnie zapisał w notatniku trzymanym na kolanach.
• Dobrze. Pozostaje nam ten Rockefeller. Co ustaliłeś?
• Mówi się różnie. Ale trzeba się go trzymać. Ropa naftowa to przyszłość i zysk porównywalny z tym z wydobycia na przykład złota. Ja jednak bym go jeszcze poobserwował.
• Co takiego?! - Aaron aż poczerwieniał ze złości i uderzywszy otwartą dłonią w blat stołu, krzyknął: - jak masz mi dawać takie rady to lepiej zamilcz! Myślałby kto, że nie masz pojęcia na czym polega ta gra!
• Przepraszam – rzekł cicho Mosze. - Ja tylko obawiam się, że mógłby pan ponieść ogromną stratę i to taką, trudną do odbudowania.
• Ty nie jesteś od martwienia się – odparł nieco łagodniej Aaron. – Ty jesteś od pracowania dla mnie. Dlatego jeszcze raz przeanalizuj wszystkie dane. Chcę konkretów. Nie interesują mnie podejrzenia i spekulacje, tylko konkrety. Czy to jasne?
• Tak, panie Goldblum – Mosze pokornie skinął głową.
• Mamy jeszcze coś do załatwienia?
• Szanowny pan Liebstein zapytuje, czy nadal zainteresowany jest pan akcjami stoczni w Bostonie?
• Oczywiście!
• Ile akcji kupić?
• Ile się da.
• Chce pan inwestować w przemysł stoczniowy?
• Na razie nie – odparł Aaron z szczwanym uśmieszkiem. - Na razie wystarczy skupić jak najwięcej akcji, trochę poczekać, a potem z zyskiem je odsprzedać. Stocznie zawsze są dobrym interesem, ale nie tak dobrym, jak ropa i kolej. Coś jeszcze?
• To właściwie wszystko. Pozostanie do przejrzenia poczta, ale wtedy gdy z miasta wróci Abram.
• Doskonale – rzekł Aaron i przeciągnął się w fotelu, w którym od rana spędził dobre trzy godziny. W głębi domu dało się słyszeć jakiś ruch. Mężczyzna przez krótką chwilę nasłuchiwał, po czym powiedział: - przynieś mi teraz słone migdały i wezwij Abrama, bo zdaje się, że właśnie wrócił.
Mosze natychmiast zerwał się z krzesła, chcąc jak najszybciej wykonać polecenie pryncypała. Jednak dokładnie w tym momencie do pokoju wpadł zdyszany i przejęty Abram, wołając:
• Panie Goldblum, szanowny panie Goldblum znaleźli chłopca.
• Wreszcie! - krzyknął Aaron, ale w jego głosie nie było uczucia ulgi, ale raczej zniecierpliwienie. - To znaczy, że jutro wracamy do domu.
• Tak, ale…
• Ale, co?!
• Chłopiec jest ranny.
• Bardzo?
• Nie bardzo. Trochę potłuczony.
• To znaczy, że może jechać. Skoro tak, to jeszcze dzisiaj należy odebrać go od ojca. Nie zamierzam siedzieć tu dłużej niż to konieczne. Możecie pakować rzeczy. Jutro skoro świt ruszamy.
• Proszę wybaczyć, że pytam, ale pańska żona… - zaczął drżącym głosem Abram.
• A czy ja mam jakąś żonę?!!! - wrzasnął z całych sił Aaron.
• Nie, oczywiście, że nie – odparł cicho Abram, a pot ciurkiem spłynął mu po skroniach.
• To po co pytasz?! Mosze, gdzie moje migdały?!
• Już przynoszę – odparł mężczyzna znikając w drzwiach pokoju.
Tymczasem Aaron spojrzawszy chmurnym wzrokiem na Abrama spytał:
• Pocztę przywiozłeś?
• Tak.
• To czemu od razu je nie dajesz, tylko zawracasz mi głowę głupstwami?
• Proszę – rzekł Abram kładąc przed Goldblumem kilka listów i gazety.
• Jesteś wolny – rzekł Aaron sięgając po pierwszą z kopert. Abram przestępując z nogi na nogę, zaczął nerwowo przełykać ślinę, wpatrując się niepewnie w Goldbluma. Ten spojrzawszy niemal lekceważąco na swojego asystenta, ze zniecierpliwieniem rzucił: - mów, bo widzę, że masz jeszcze jakieś nowiny.
• W rzeczy samej, szanowny panie Goldblum – przytaknął Abram.
• Mów wreszcie, głupcze – rzekł wyraźnie zirytowany Aaron.
• W mieście jest ten detektyw, który jakiś czas temu dla pana pracował.
• Logan Carter? I, co z tego?
• Nie wydaje się to panu podejrzane?
• A czemu miałoby to być podejrzane? To w końcu detektyw. Mnie nic do tego.
• Tyle tylko, że on teraz pracuje dla tego Cartwrighta.
• Niech pracuje. Każdy, nawet taki goj, jak ten Cartwright ma prawo wynająć sobie detektywa.
• Tak, ale on mnie zaczepił i wypytywał o pana plany.
• Coś mu powiedział?
• Że to nie jego sprawa.
• I dobrze. Dzisiaj zakończymy wszystkie sprawy, a jutro już nas tu nie będzie.
• Panie Goldblum, ale Carter powiedział, że ten nakaz, no wie pan, jest nic nie warty.
• Co takiego?! Już lepszego kłamstwa nie mógł wymyślić?!
• Powiedział, że nie ma pan żadnych praw do chłopca.
• Czyżby?! Bądź co bądź jestem dziadkiem tego dzieciaka.
• Tak też powiedziałem Carterowi, ale on odparł, że chłopiec ma przede wszystkim ojca.
• Parszywego goja, a nie ojca.
• Myślę, panie Goldblum, że oni po dobroci go nie oddadzą.
• To się jeszcze okaże. Doprawdy, czyżby Cartwright był na tyle głupi, że nie respektować nakazu podpisanego przez samego gubernatora stanu Nevada? Chyba chce skończyć w więzieniu.
• Tego nie wiem, ale ten detektyw miał w sobie coś groźnego – rzekł Abram.
• Czyli pojawiają się trudności – mruknął Aaron. - Może to i dobrze. Zawsze to jakieś urozmaicenie. Sprawy, które idą jak z płatka nie przynoszą smaku zwycięstwa. Wiesz, co? Sprowadź mi tu natychmiast LaMarra. Czas na ostatni akt tego przedstawienia. Idź, idź już.
• Jak pan sobie życzy, szanowny panie Goldblum – rzekł uniżenie Abram, wycofując się tyłem z pokoju.
• A i jeszcze jedno: rzeczy tej kobiety, która kiedyś była moją żoną spal za domem. Nikomu już nie będą potrzebne. I zapytaj Mosze, jak długo będę czekał na moje migdały?!

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:41, 25 Kwi 2021    Temat postu:

Cytat:
• Drogi panie Goldblum myślę, że to nie jest dobry interes – rzekł cicho, kręcąc głową Mosze.
• Twoje przemyślenia mnie nie interesują. Jesteś tu po to, żeby dla mnie pracować. Czy tobie się wydaje, że nie biorę ryzyka pod uwagę? Żeby dobrze zarobić, czasem trzeba stracić. To podstawowe prawo w interesach. Powinieneś o tym pamiętać.

Ten Mosze sobie za wiele pozwala
Cytat:
Kolej prędzej czy później zdominuje całe ludzkie życie. Nie chcę czekać, aż taki interes przejdzie mi koło nosa. Teraz jest najlepszy moment, żeby zainwestować. Wyobraź sobie, że za parę lat podróżowanie pociągiem zastąpi dyliżanse. Mało tego, pociągiem będziesz mógł przewieść właściwie wszystko. Teraz trzeba trochę zapłacić, ale potem, gdy ludzie przekonają się do kolei i pojmą, że jest to najszybsza droga rozwoju, będą dopraszać się o świadczenie im usług. Podróż stanie się przyjemnością, a żeby faktycznie tak się stało trzeba im zapewnić możliwie najwyższy komfort.

Cóż, muszę przyznać rację panu Goldblumowi
Cytat:
Pozostaje nam ten Rockefeller. Co ustaliłeś?
• Mówi się różnie. Ale trzeba się go trzymać. Ropa naftowa to przyszłość i zysk porównywalny z tym z wydobycia na przykład złota. Ja jednak bym go jeszcze poobserwował.
• Co takiego?! - Aaron aż poczerwieniał ze złości i uderzywszy otwartą dłonią w blat stołu, krzyknął: - jak masz mi dawać takie rady to lepiej zamilcz!

I Mosze znów przeholował
Cytat:
• Szanowny pan Liebstein zapytuje, czy nadal zainteresowany jest pan akcjami stoczni w Bostonie?
• Oczywiście!
• Ile akcji kupić?
• Ile się da.
• Chce pan inwestować w przemysł stoczniowy?
• Na razie nie – odparł Aaron z szczwanym uśmieszkiem. - Na razie wystarczy skupić jak najwięcej akcji, trochę poczekać, a potem z zyskiem je odsprzedać. Stocznie zawsze są dobrym interesem, ale nie tak dobrym, jak ropa i kolej.

Ze stoczniami też kombinuje
Cytat:
• Chłopiec jest ranny.
• Bardzo?
• Nie bardzo. Trochę potłuczony.
• To znaczy, że może jechać. Skoro tak, to jeszcze dzisiaj należy odebrać go od ojca. Nie zamierzam siedzieć tu dłużej niż to konieczne.

Zero radości z odnalezienia wnuka ... byleby go zapakować niczym paczkę i zawieźć na miejsce
Cytat:
• Panie Goldblum, ale Carter powiedział, że ten nakaz, no wie pan, jest nic nie warty.
• Co takiego?! Już lepszego kłamstwa nie mógł wymyślić?!
• Powiedział, że nie ma pan żadnych praw do chłopca.
• Czyżby?! Bądź co bądź jestem dziadkiem tego dzieciaka.
• Tak też powiedziałem Carterowi, ale on odparł, że chłopiec ma przede wszystkim ojca.
• Parszywego goja, a nie ojca.
• Myślę, panie Goldblum, że oni po dobroci go nie oddadzą.

Tu Abram ma rację - po dobroci to oni chłopca nie oddadzą
Cytat:
• To się jeszcze okaże. Doprawdy, czyżby Cartwright był na tyle głupi, że nie respektować nakazu podpisanego przez samego gubernatora stanu Nevada? Chyba chce skończyć w więzieniu.
• Tego nie wiem, ale ten detektyw miał w sobie coś groźnego – rzekł Abram.

Nie tylko detektyw ma w sobie coś groźnego. Pana Goldbluma czeka niespodzianka

Kolejna część opowiadania. Dużo tu można się dowiedzieć o Panu Goldblumie. Samotnym biznesmenie, bo jak sam stwierdził żony już nie ma. I dobrze. Pani Estera da sobie radę bez niego, choć nie będzie jej łatwo. Cóż wyrosła i całe życie przebywała w specyficznym, zamkniętym środowisku. Myślę, że Goldblum bardzo się zdziwi, kiedy okaże się, że nakaz podpisany przez gubernatora jest sfałszowany. Ciekawe, czy za wiedzą Goldbluma, czy bez jego wiedzy? W każdym razie Goldblum jest sprawnym biznesmenem, potrafiącym wypatrzeć zysk, wszędzie tam, gdzie jest on możliwy. Mosze chyba nie nadąża za szefem i często za to obrywa. Zwłaszcza kiedy ociąga się z przyniesieniem solonych migdałów Very Happy No i co z Holly? Czy jej się poprawiło? Czy Ben już wrócił do Ponderosy? Jak się zachowa szeryf? Tyle pytań, a odpowiedzi zna tylko autorka. Li i jedynie. Ja mogę jedynie się domyślać, albo sobie pomarzyć Very Happy Mam nadzieję na możliwie szybką kontynuację ... przed środą, o ile to oczywiście realne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 55, 56, 57  Następny
Strona 32 z 57

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin