Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dziewczyna z Georgii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38 ... 55, 56, 57  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7286
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:04, 26 Lip 2021    Temat postu:

Dziękuję za komentarz. Very Happy Co prawda wątek Williamsa jest już zamknięty, ale w rozmowach bohaterów postać ta jeszcze się pojawi. Kolejny odcinek postaram się poświęcić prawie w całości Adamowi i niespodziance, którą szykuje dla Holly. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7286
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:33, 27 Lip 2021    Temat postu:

Po "mocnym" fragmencie proponuję trochę lżejszy, niemal bez akcji. Very Happy

***

W domu Cartwrightów, późnym wieczorem.

• Nie tak mocno, tato – syknął Adam, gdy Ben opatrywał mu ramię.
• Nie rozumiem dlaczego od razu nie zdezynfekowałeś tej rany.
• Też mi rana – Adam wzruszył ramionami, a widząc karcący wzrok ojca szybko powiedział: - wszystko tak błyskawicznie się potoczyło. Po prostu na nic nie było czasu.
• I to niby ma być usprawiedliwienie – prychnął Ben i mocniej niż zamierzał przycisnął do rany w ramieniu syna nasączony spirytusem skrawek płótna. Adam aż podskoczył z bólu, ale nic nie powiedział. - Ile ty masz lat, co? Nie wiesz, że przy takim upale najmniejsze skaleczenie może skończyć się zakażeniem.
• Nic mi nie będzie – zapewnił Adam. - Bądź co bądź nie żałowałeś spirytusu.
• Tak, tak kpij sobie – zamruczał Ben kończąc bandażować ramię syna.
• Dziękuję, tato – rzekł Adam, zaciskając dłoń w pięść raz i drugi.
• I jak? Bardzo boli?
• Prawie w ogóle. To przecież było tylko draśnięcie.
• Mimo to załóż temblak – poradził Ben. - A jutro pojedziesz do doktora Martina. Niech cię obejrzy.
• Tato, nie będę zawracał doktorowi głowy. Wiem, że martwisz się o mnie, ale zapewniam cię, że nic mi nie będzie. Mam tylko prośbę: nie mów nic Matthew. Nie chcę, żeby niepotrzebnie się martwił. W ostatnim czasie miał wystarczająco dużo przeżyć.
• Masz moje słowo. - Ben westchnął i spojrzawszy na Adama rzekł: - wierzyć mi się nie chcę, że Williams i jego synowie nie żyją. Wszystkiego bym się spodziewał, ale nie takiej tragedii. Co w niego wstąpiło? Miał niemal wszystko: udaną rodzinę, całkiem nieźle prosperujące ranczo, poważanie. Nie rozumiem, jak mógł to wszystko zaprzepaścić. I, co teraz będzie z Rose i Emmą.
• Ciężko im będzie, to pewne. Same nie poradzą sobie z ranczem. Pani Williams pewnie je sprzeda.
• To prawdopodobne – stwierdził Ben. - Za dużo złego wydarzyło się w jej życiu, żeby nadal mogła tu mieszkać. Poza tym musi myśleć o córce. Emma ma dopiero dziesięć lat. Wiem, że Rose ma rodzinę na Wschodnim Wybrzeżu, zdaje się siostrę i brata. Może wyjazd do nich byłby w tej sytuacji najlepszym wyjściem.
• Być może – Adam kiwnął głową – ale o tym to już musi sama zadecydować.
• To prawda – przyznał Ben. – Biedna kobieta, trudno jej będzie zmierzyć się z tragedią, jaka ją spotkała. Strata męża i dwóch synów może przyprawić o szaleństwo. Obawiam się o nią.
• W szaleństwo to popadł Williams. Gdy tak nagle się pojawił, wyglądał jakby nie był z tego świata.
• Powiedział chociaż, jak doszło do tego wybuchu?
• A skąd. Z nim prawie nie było kontaktu. Jego oczy były oczami człowieka który stracił zmysły. O całe swoje nieszczęście oskarżył mnie i Matta. Myślę, że on celowo nas sprowokował.
• A wiesz, że to możliwie. Widocznie dotarło do niego co zrobił.
• Tak – przyznał Adam. - Nie miał odwagi odebrać sobie życia dlatego nas sprowokował.
• Straszne to wszystko – westchnął Ben. - Nie wiesz, o której wrócą Hoss i Joe?
• Pewnie niedługo. Mieli tylko pomóc Roy’owi w zawiezieniu ciał do zakładu pogrzebowego. Nasz szeryf bardzo to wszystko przeżył. Nigdy nie widziałem go aż tak przybitego.
• Nie ma czemu się dziwić. Coffee i Williams przyjaźnili się przez jakiś czas – rzekł Ben.
• Nigdy o tym nie słyszałem – odparł szczerze zdziwiony Adam.
• To było dawno temu. Byłeś wtedy w Bostonie. Williamsowie dopiero, co się osiedlili. Roy sporo im wówczas pomógł. Często bywali u siebie.
• I, co takiego się stało, że przestali się przyjaźnić?
• Właściwie to nic. Ot, życie. Roy miał coraz więcej obowiązków, a Jarry tyrał od świtu do zmierzchu. Każdy był zajęty swoimi sprawami. Na przyjaźń zbrakło już czasu. Wiesz, przecież jak to jest.
• Tak – Adam pokiwał głową. - Wiesz, co mnie martwi, tato?
• Co?
• Obawiam się, że szeryf całą winę, za tę tragedię przyjmie na siebie.
• Skąd ci to przyszło do głowy?
• Powiedział mi, że nie może sobie darować, że mnie nie posłuchał.
• Wtedy, gdy powiedziałeś mu, o eksploatacji kopalni przez Williamsów?
• Mhm.
• Ale przecież wówczas nie mógł podjąć innej decyzji. Zagrożenie ze strony bandy okradającej banki było zbyt duże, żeby je zlekceważyć. Pamiętaj, że zginął kasjer.
• Pamiętam. – Rzekł Adam i z gorzkim uśmiechem dodał: - i rozumiem, że wtedy moje podejrzenia mogły wydawać się wymysłami rozhisteryzowanego ojca.
• Tego nie powiedziałem. Po prostu w tamtej chwili Roy nie miał wyboru. Ważniejsze było bezpieczeństwo ludzi, a nie domniemane zagrożenie ze strony Williamsa.
• Nie zmienia to jednak faktu, że kilkunastu ludzi poniosło śmierć.
• To prawda, ale co da ci to rozpamiętywanie. Czasu nie cofniesz.
• Niestety – westchnął Adam.
• Zamiast myśleć o tym, lepiej odpocznij. Jak wrócą twoi bracia zjemy kolację – rzekł Ben.
• Nie jestem zmęczony. Zajrzę do Matta, a potem muszę jeszcze coś załatwić.
• Wychodzisz z domu? A kolacja?
• Nie jestem głodny – odparł Adam. - Prawdę mówiąc muszę się czymś zająć. Nie chcę myśleć o tym, co się stało. Poza tym obiecałem coś Emily.
• Idziesz do Toliverów?
• Nie, jadę do tartaku. Chcę trochę popracować.
• Z taką ręką? - Ben wskazał na ramię syna.
• A coś z nią nie tak? - spytał Adam, udając, że nie wie o co chodzi ojcu. Ten tylko pokręcił głową i spytał:
• Mam na ciebie zaczekać?
• Nie, jestem już dużym chłopcem – odparł mrugnąwszy Adam.
• Niech Hop Sing przygotuje ci coś do jedzenia – rzekł Ben spoglądając z troską na syna - i Adamie, uważaj na siebie.

***

Było już ciemno, gdy Adam dotarł do tartaku. Lubił tu zaglądać i patrzeć, jak dopiero, co ścięte drzewa zmieniają się w tarcicę, jak przycinane i sortowane trafiają w miejsce, w którym są odpowiednio suszone. Najbardziej jednak lubił zapach drzew, zwłaszcza sośniny. Olejki eteryczne, jakie wydzielała, utrzymywały się nawet po tym gdy zrobiono z niej na przykład meble. Tak, zapach żywicy był dla Adama – z drobnymi wyjątkami - najpiękniejszy. Gdy Emily powiedziała mu, że chciałaby przygotować dla Holly małą niespodziankę i co nią miało być, bez namysłu zgodził się pomóc. Początkowo zbicie kilku desek uznał, za banalnie prostą rzecz, ale teraz po wydarzeniach minionego dnia postanowił, że mebel, o zrobienie którego poprosiła go Emily, musi być wyjątkowy. Wyjątkowy, bo dla Holly. Jadąc do tartaku obmyślił sobie wszystko w najdrobniejszych szczegółach. Chciał zbudować dla niej coś w rodzaju leżanki z możliwością odpowiedniego ustawienia podparcia dla pleców, a nawet pobujania się, jeśli Holly przyszłaby taka ochota. Miał nadzieję, że noc wystarczy mu na rozrysowanie pomysłu i wybranie najodpowiedniejszych desek.
• A kogóż to nam dobry Bóg zesłał? - tymi słowami powitał Adama jeden ze stróży tartaku, Flynn Morton.
• To ja, Adam.
• Adam? - Flynn uniósł w górę lampę i spoglądając na mężczyznę ze śmiechem spytał: - co z domu cię wygonili?
• Niezupełnie. Chcę trochę popracować.
• W nocy? A nie lepiej pospać?
• Czasem inaczej nie można.
• Jasne – Flynn kiwnął ze zrozumieniem głową. - Pomóc ci w czymś?
• Nie, dzięki. Dam sobie radę.
• To ja idę do siebie.
• Trochę będę hałasował. Nie będzie wam to przeszkadzało?
• A hałasuj sobie do woli. I tak nie będę spał. Przecież wiesz, że co godzinę muszę robić obchód. Hank z kolei jest głuchy, jak pień, więc jemu nic nie przeszkadza. No, pójdę już. Gdyby coś, to zawołaj mnie.
• Jasne.
• A gdybyś potrzebował więcej lamp, to są w składziku. Na razie weź moją.
• A ty?
• Nie martw się. Noc jest widna, a do stróżówki trafię po omacku.
• Dzięki Flynn – rzekł Adam i przez chwilę spoglądał z uśmiechem za oddalającym się mężczyzną. Flynn Morton pracował u nich od siedmiu lat. Był dobrym, niestwarzającym problemów pracownikiem, a przy tym z dużym poczuciem humoru i życzliwym podejściem do innych ludzi. Był powszechnie lubiany i – co mogło wydawać się dziwne, szczególnie tu na Dzikim Zachodzie – nie miał wrogów. Adam wciągnął do płuc powietrze przesycone zapachem świeżego drewna. Popatrzył w rozgwieżdżone niebo. Wokół było cicho. Uniósłszy lampę w górę poszedł w kierunku zadaszenia podpartego prostymi, drewnianymi słupami, gdzie stał dużych rozmiarów stół roboczy. Postawiwszy na nim lampę, wyjął z kieszeni spodni, kartki papieru złożone na czworo oraz ołówek kopiowy i położył to wszystko obok. Następnie rozejrzał się za czymś do siedzenia. Przy jednym ze słupów stał drewniany stołek o sękatych nogach, nieco wyższy niż zwykle używane, ale o wygodnym i dobrze wyprofilowanym siedzisku. Przysunął go do stołu, a z ziemi podniósł dużą, ciężką sosnową szyszkę, która miała mu posłużyć jako przycisk do papieru. Wkrótce pochyliwszy się nad stołem zaczął pracowicie rozrysowywać kolejne wersje mebla, który zamierzał zrobić dla Holly. Niestety, im bardziej się starał tym mniej był zadowolony ze swoich pomysłów. Zależało mu na wyjątkowym, ale i funkcjonalnym meblu, który z łatwością można byłoby ustawić w ogrodzie i który przede wszystkim gwarantowałby wygodę rannej Holly. Czas płynął niepostrzeżenie. Było już po północy, gdy Adam, zmęczony i zniechęcony dotychczasowymi wynikami pracy, odsunął od siebie kartki pełne szkiców mebla i rzutów poszczególnych jego elementów. Oparłszy głowę na złożonych ramionach nie wiadomo kiedy usnął. Obudził go niesamowicie intensywny zapach świeżo zaparzonej kawy. Powoli podniósł głowę i przetarł oczy. Po drugiej stronie stołu siedział Flynn Morton i przeglądał jego szkice.
• Wybacz, rzuciłem okiem – rzekł i ułożywszy równiutko przeglądane kartki, odsunął je od siebie, położywszy wcześniej na nich ołówek. - To takie zawodowe skrzywienie. Pomyślałem, że skoro tak pracujesz, to chętnie napijesz się kawy. Hank mówi, że robię kiepską, ale za to cholernie mocną. I wiesz, co? Ma rację – zaśmiał się cicho – każdego postawi do pionu.
Adam tymczasem upił nieco gorącego napoju i z dziwną miną stwierdził:
• Faktycznie, nieźle kopie. Mocniejsza niż whiskey – zaśmiał się. Po chwili spoważniał i spytał: - co miałeś na myśli mówiąc „zawodowe skrzywienie”?
• Tylko to, że przez większość życia pracowałem w drewnie.
• A co konkretnie robiłeś?
• To i owo – Flynn wzruszył ramionami i wstał od stołu mówiąc: - pójdę już. Obchód czeka.
• Zaczekaj. Przeglądałeś moje szkice i jak widzę naniosłeś nawet poprawki.
• Przepraszam – mruknął Flynn.
• Nic się stało – zapewnił Adam. - Widzę, że znasz się na rzeczy. Byłeś stolarzem, prawda?
• Byłem, ale to dawne czasy. Teraz jestem stróżem w tartaku i na tym muszę się skupić.
• Flynn, wiesz, co chcę zbudować?
• Pewnie. To jakaś leżanka, ale rozwiązania, jakie zastosowałeś nie zdadzą egzaminu.
• Naprawdę? A jak ty byś to zrobił?
• Ta część pod plecy powinna być ruchoma – Flynn wziął jedną z czystych jeszcze kartek i zaczął szkicować. - Po bokach dałbym specjalne blokady, a z tyłu zaczepy, dzięki którym można byłoby regulować oparcie. Spod siedziska powinien wysuwać się podnóżek. Wtedy ten mebel może być jednocześnie fotelem, ale i leżanką. Poza tym dałbym tylko jeden podłokietnik. Dzięki temu łatwiej będzie wstawać.
• No, dobrze, a jaka twoim zdaniem powinna być szerokość?
• Wygodna – uśmiechnął się Morton.
• To znaczy?
• Zakładam, że ten mebel będzie przeznaczony dla kogoś chorego. Czyli musi być nie za wąski i nie za szeroki.
• Dyplomatyczna odpowiedź – przyznał Adam. - A mebel ma być dla bratanicy pani Toliver.
• A, dla tej młodej, uroczej panienki, co to razem z twoim synkiem wpadła do dołu.
• Owszem – Adam skinął głową.
• Bardzo jej tu wszyscy żałują. Podobno nic nie pamięta.
• Pamięć straciła częściowo, ale już jest lepiej. Musi teraz dużo wypoczywać, a że jest gorąco to lepiej byłoby jej w ogrodzie.
• A pewnie, pewnie. Jak chcesz to mogę ci pomóc. We dwóch raz dwa wyszykujemy taki fotel, że panna Holly nie będzie chciała już innego.
• Naprawdę mógłbyś mi pomóc?
• Jasne. Możemy brać się do roboty choćby i teraz.
• Nie za ciemno?
• Postawimy kilka lamp – odparł Flynn – a zresztą do świtu już niedaleko.
• W porządku. Zaczynajmy – Adam zatarł dłonie.
• Najpierw musimy wybrać tarcicę.
• Myślałem o dębinie.
• Niee – rzekł z dezaprobatą Flynn – to dobre, ale za drogie drewno, zwłaszcza na mebel ogrodowy. Ja dałbym sośninę. - Na twarzy mężczyzny pojawił się łagodny uśmiech. -Drewno sosnowe jest sprężyste i odporne na uszkodzenia. Daje się z łatwością strugać, szlifować, wygładzać. Deski są jasne, przyjemne w dotyku z delikatnym zarysem słojów. Przyjemnie pachną żywicą, a jeśli do tego mają niewielkie ilości wyrośniętych sęków, to nic więcej nie potrzeba, żeby zbudować piękny mebel.
• Mówisz, jak poeta – zauważył bez cienia ironii Adam.
• E tam – Flynn machnął ręką. - Lepiej chodźmy wybrać deski. Tam po prawej leżą te najlepiej wysuszone.
• Mówisz o tych? - spytał Adam, gdy podeszli do ułożonych w przewiewny stos tarcic.
• Tak, ale weźmiemy te nieobrzynane.*) Będą wyglądać efektowniej.
• W porządku – zgodził się Adam. - A jak chcesz je pomalować. Może na biało?
• Pomalować? Oszalałeś! - na twarzy Flynna pojawiło się święte oburzenie. - Tylko olejowanie. To podkreśli piękno sośniny. Będzie wyglądała naturalnie, a przede wszystkim świetnie będzie się komponować z roślinami w ogrodzie.
• O tym nie pomyślałem – rzekł Adam i spoglądając z podziwem na Mortona, spytał: - ty nie jesteś takim zwykłym stolarzem, prawda?
• A dajże mi spokój – fuknął zakłopotany mężczyzna. - Lepiej bierzmy się do roboty. No, chwytaj te deski.
Kolejne godziny, aż do świtu spędzili na przycinaniu, struganiu i gładzeniu desek. Gdy słońce wyszło zza widnokręgu zaczęli łączyć i zbijać poszczególne elementy fotela w całość. Flynn znał się na robocie, jak nikt inny. Adamowi pozostało tylko podporządkować się poleceniom Mortona. Musiał przyznać, że praca pod kierownictwem takiego specjalisty była równie przyjemna, jak ta, którą by sam kierował. Mebel był prawie na ukończeniu, gdy obok ciężko pracujących mężczyzn pojawił się Hank, kolega Flynna, ziewający szeroko i bezwstydnie drapiący się po wielkim brzuszysku.
• Co robita?! - rzucił głośno między jednym a drugim ziewnięciem.
• A, co ślepy jesteś?! Nie widzisz?! – wrzasnął Flynn.
• Coś taki drażliwy. Spytać nie można. Myślałby kto, że to jakaś wielka tajemnica.
• Żadna tajemnica – rzekł rozbawiony Adam. - Budujemy fotel dla panny McCulligen.
• Dla tej rudej bidulki, co to pamięć straciła – Hank przestał się wreszcie drapać po brzuchu. - Czego nic nie powiedzieli?! Toż bym wam pomógł.
• Nie powiedzieli, bo nie chcieli! - fuknął Morton. - Zamiast tu stać, zrobiłbyś lepiej śniadanie. Jajka na bekonie i dużo kawy. Tylko mocnej.
• Jak sobie jaśnie pan życzy – odparł Hank i z obrażoną miną poczłapał do stróżówki. Wkrótce zapomniawszy zupełnie o drobnym nieporozumieniu, zawołał mężczyzn na śniadanie, które smakowało wybornie. Gdy około szóstej rano zaczęli schodzić się pracownicy tartaku, fotel dla Holly był prawie gotowy. Zostały tylko drobne poprawki i olejowanie, ale tym miał zająć się Flynn. Adam umówił się z Mortonem na popołudnie. Wtedy miał odebrać fotel i zawieźć go do Toliverów.

***

_________________________________________________________
*) Tarcica nieobrzynana – to deski o obrobionych dwóch powierzchniach równoległych. Krawędzie boczne są obłe bez obróbki. Tarcica obrzynana to deski o obrabianych czterech płaszczyznach i krawędziach czoła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:54, 28 Lip 2021    Temat postu:

Cytat:
• Też mi rana – Adam wzruszył ramionami, a widząc karcący wzrok ojca szybko powiedział: - wszystko tak błyskawicznie się potoczyło. Po prostu na nic nie było czasu.
• I to niby ma być usprawiedliwienie – prychnął Ben i mocniej niż zamierzał przycisnął do rany w ramieniu syna nasączony spirytusem skrawek płótna. Adam aż podskoczył z bólu, ale nic nie powiedział. - Ile ty masz lat, co? Nie wiesz, że przy takim upale najmniejsze skaleczenie może skończyć się zakażeniem.
• Nic mi nie będzie – zapewnił Adam. - Bądź co bądź nie żałowałeś spirytusu.

Nawet Adam czasem zachowuje się jak dziecko
Cytat:
Było już ciemno, gdy Adam dotarł do tartaku. Lubił tu zaglądać i patrzeć, jak dopiero, co ścięte drzewa zmieniają się w tarcicę, jak przycinane i sortowane trafiają w miejsce, w którym są odpowiednio suszone. Najbardziej jednak lubił zapach drzew, zwłaszcza sośniny. Olejki eteryczne, jakie wydzielała, utrzymywały się nawet po tym gdy zrobiono z niej na przykład meble. Tak, zapach żywicy był dla Adama – z drobnymi wyjątkami - najpiękniejszy.

Bardzo poetycki opis prozaicznego tartaku
Cytat:
Chciał zbudować dla niej coś w rodzaju leżanki z możliwością odpowiedniego ustawienia podparcia dla pleców, a nawet pobujania się, jeśli Holly przyszłaby taka ochota. Miał nadzieję, że noc wystarczy mu na rozrysowanie pomysłu i wybranie najodpowiedniejszych desek.

Ciekawe, co mu wyjdzie z tego projektu?
Cytat:
Wkrótce pochyliwszy się nad stołem zaczął pracowicie rozrysowywać kolejne wersje mebla, który zamierzał zrobić dla Holly. Niestety, im bardziej się starał tym mniej był zadowolony ze swoich pomysłów. Zależało mu na wyjątkowym, ale i funkcjonalnym meblu, który z łatwością można byłoby ustawić w ogrodzie i który przede wszystkim gwarantowałby wygodę rannej Holly. Czas płynął niepostrzeżenie. Było już po północy, gdy Adam, zmęczony i zniechęcony dotychczasowymi wynikami pracy, odsunął od siebie kartki pełne szkiców mebla i rzutów poszczególnych jego elementów.

Biedny Adam ... chciał doskonalić swój projekt, ale nie był zadowolony z wyniku
Cytat:
• Flynn, wiesz, co chcę zbudować?
• Pewnie. To jakaś leżanka, ale rozwiązania, jakie zastosowałeś nie zdadzą egzaminu.
• Naprawdę? A jak ty byś to zrobił?
• Ta część pod plecy powinna być ruchoma – Flynn wziął jedną z czystych jeszcze kartek i zaczął szkicować. - Po bokach dałbym specjalne blokady, a z tyłu zaczepy, dzięki którym można byłoby regulować oparcie. Spod siedziska powinien wysuwać się podnóżek. Wtedy ten mebel może być jednocześnie fotelem, ale i leżanką. Poza tym dałbym tylko jeden podłokietnik. Dzięki temu łatwiej będzie wstawać.

Wychodzi na to, że Flynn zna się na robieniu mebli
Cytat:
• Najpierw musimy wybrać tarcicę.
• Myślałem o dębinie.
• Niee – rzekł z dezaprobatą Flynn – to dobre, ale za drogie drewno, zwłaszcza na mebel ogrodowy. Ja dałbym sośninę. - Na twarzy mężczyzny pojawił się łagodny uśmiech. -Drewno sosnowe jest sprężyste i odporne na uszkodzenia. Daje się z łatwością strugać, szlifować, wygładzać. Deski są jasne, przyjemne w dotyku z delikatnym zarysem słojów. Przyjemnie pachną żywicą, a jeśli do tego mają niewielkie ilości wyrośniętych sęków, to nic więcej nie potrzeba, żeby zbudować piękny mebel.

Czyżby w tej dziedzinie był lepszy od Adama?

Adam, jak większość facetów czasem zachowuje się jak dziecko, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy medyczne. Mam nadzieję, że jego rana dobrze się zagoi. Można go trochę usprawiedliwić, bo głowę ma zajętą projektem dla Holly. Pragnie zrobić dla niej coś w rodzaju leżanki? fotela, w którym można regulować oparcie. Wygodnego i funkcjonalnego. Przy okazji odkrył, że facet, który pracuje jako zwykły stróż w tartaku jest fachowcem od robienia mebli. Ciekawe. Znając Adama, niebawem wykorzysta tę wiedzę i umiejętności Flynna. Kto wie? Może otworzy stolarnię, w której będę robione ciekawe meble na zamówienie? Szkoda pani Rose Williams. W wypadku straciła męża i dwóch synów. Została jej tylko córeczka Emma. Mam nadzieję, że Rose wyjedzie z Wirginia City, gdzie wszystko przypomina jej tragedię i znajdzie spokój na Wschodnim Wybrzeżu. W dodatku większość ludzi o wypadek wini jej męża. Ciekawa jestem, co będzie dalej? Czy Holly spodoba się nowy mebel? Czy przypomni sobie Adama? Czy złowrogi Goldblum będzie jeszcze knuł?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7286
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:38, 28 Lip 2021    Temat postu:

Mam nadzieję, że Holly spodoba się niespodzianka. O Flynnie jeszcze usłyszymy, podobnie jak o Goldblumie. Very Happy Serdeczne dzięki, za komentarz, który przyniósł mi inspirację. Very Happy Biorę się do pisania. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7286
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:52, 08 Sie 2021    Temat postu:

***

- Doktorze, czy ten specjalista od urazów głowy na pewno przyjedzie? - spytała Emily Toliver odprowadzając doktora Martina do bryczki.
- Na pewno, droga pani. Wczoraj wieczorem dostałem telegram potwierdzający przyjazd doktora Mitchella. Będzie w niedzielę wieczorem – rzekł uspokajająco doktor Martin. - Proszę się nie martwić.
- Jak mam się nie martwić, skoro Holly wciąż ma te zawroty głowy. Widział pan, że nie była w stanie ustać na nogach.
- Czy aby za wiele pani nie wymaga? Od wypadku minął zaledwie tydzień, a przecież uraz głowy był poważny. Panna McCulligen była długo nieprzytomna, do tego wstrząśnienie mózgu, częściowa utrata pamięci. Powrót do zdrowia wymaga czasu, więc dajmy chorej ten czas. Rozmawialiśmy już o tym, prawda?
- Owszem, ale ja tak bardzo o nią się martwię. Ralph i ja mamy tylko ją. To nasza jedyna rodzina. Kochamy ją jak córkę. Nieba jesteśmy gotowi jej przychylić – odparła Emily, ocierając załzawione oczy.
- Rozumiem to doskonale, ale są pewne rzeczy, na które nie mamy wpływu. Proszę przestać płakać. Chyba nie chce pani, żeby nasza chora widziała pani łzy.
- Ma pan rację. Teraz nie mogę pozwolić sobie na słabość – przyznała Emily. - Holly jest najważniejsza.
- I takie podejście do sprawy bardzo mi się podoba – doktor Martin uśmiechnął się i wsiadając do bryczki dodał: - zajrzę do państwa w niedzielę po nabożeństwie. Gdyby w międzyczasie coś państwa zaniepokoiło proszę po mnie przysłać.
- Dobrze, dziękuję doktorze – odparła Emily. - Mam jeszcze pytanie: jest tak gorąco, a w sypialni na piętrze jest wprost nie do wytrzymania, czy Holly mogłaby spędzać czas na świeżym powietrzu?
- Nie widzę przeciwwskazań, o ile będzie odpoczywać w cieniu.
- To oczywiste. O wszystko zadbam – zapewniła Emily.

***

Zaraz po odjeździe doktora Martina, Emily poszła do Holly, aby przekazać jej miłą wiadomość. Była pewna, że poprawi to dziewczynie humor, który od rana jej nie dopisywał. Holly była tego dnia wyjątkowo drażliwa i marudna. Wszystko je przeszkadzało i wprawiało w irytację. Z ledwością zachowywała spokój, gdy doktor Martin, nie wiadomo który już raz, zapewniał ją, że musi być cierpliwa, że czas na pewno przyniesie poprawę. Jakoś mu nie wierzyła, bo zamiast być lepiej, było - według jej oceny - gorzej. Zawroty głowy, brak apetytu i apatia tylko to potwierdzały. Pamięć wracała jej bardzo wolno, a to doprowadzało ją do szału. W tym trudnym czasie wszyscy starali się ją wspierać i podnosić na duchu, ale ona w pewnym momencie te wysiłki zaczęła traktować podejrzliwie. Czuła się beznadziejnie i nawet zapowiedź przyjazdu specjalnie do niej, światowej sławy specjalisty doktora Mitchella, jakoś nie dodawała jej otuchy.
Gdy Emily weszła do sypialni bratanicy, ta leżała na wznak ze wzrokiem wbitym w sufit. Jedyną reakcją dziewczyny na pojawienie się ciotki było demonstracyjne zamknięcie oczu. Emily poprawiwszy prześcieradło w nogach łóżka, usiadła obok Holly i wzięła ją za rękę. Przez dłuższą chwilę przyglądała się bladej twarzy bratanicy. Spod szarpi ściśle przylegających do jej głowy widać było krótko przycięte rude włosy. To już drugi raz, gdy Holly straciła swe piękne loki. Emily przypomniała sobie, jak dziewczyna cieszyła się, gdy jej włosy odrosły na tyle, że mogła z nich upiąć zgrabny koczek. Westchnęła zasmucona, a potem zebrawszy się w sobie, pogodnie powiedziała:
- Doktor właśnie odjechał. Przyjedzie do ciebie w niedzielę po nabożeństwie. - Odpowiedziała jej cisza. - Może chcesz czegoś się napić albo zjeść?
- Chcę zostać sama – odparła beznamiętnym głosem Holly.
- Dziecko, tak nie można. Słyszałaś, co powiedział doktor Martin: wszystko będzie dobrze, tylko musisz uzbroić się w cierpliwość.
- Cierpliwość? Każdy mi to powtarza i jeszcze dodaje, że potrzebny jest czas.
- Bo to prawda.
- Guzik tam prawda! - krzyknęła Holly i wyrwała rękę z dłoni ciotki. - Leżę tu zupełnie bez sił i niewiele pamiętam. Jakieś urywki, przebłyski tego co było. Czy nie rozumiesz ciociu jak ja się czuję?! Patrzę na was i nie potrafię sobie was przypomnieć. Wiem, że jesteście moją rodziną. Tak mi powiedziałaś i ja w to uwierzyłam, ale jedyne co pamiętam to dom w Georgii i twarz Braxtona.
- A Matthew? Twierdziłaś, że go pamiętasz?
- Tak, ale tylko z tego koszmarnego dołu. Widzę zapłakanego i przerażonego chłopca, który tuli się do mnie. Nie pamiętam go sprzed wypadku, tak jak nie pamiętam jego ojca, choć czuję, że coś mnie z nim łączy.
- Adam cię kocha – powiedziała Emily, rzuciwszy wszystko na jedną szalę. Liczyła, że ta wiadomość wstrząśnie dziewczyną i wreszcie coś w niej się odblokuje.
- I co z tego? Skoro go nie pamiętam, to skąd mam wiedzieć, że darzy mnie uczuciem. A ja? Czy ja też go kocham? Nie pamiętam! Mam udawać?!
- Nikt od ciebie tego nie wymaga – odparła łagodnie Emily. - Bardzo chciałabym ci pomóc…
- Ale ciocia nie może – Holly przerwała jej gwałtownie. - Nikt nie jest w stanie mi pomóc. Nikt z was nie wie, co znaczy mieć taki mętlik w głowie, jak ja. Nawet, gdy zasnę to śni mi się, że nic nie pamiętam. Mam już tego dość! Zostawcie mnie wszyscy w spokoju! – zapłakała, zasłaniając ramieniem oczy.
- Skarbie, nie możesz tracić nadziei. Ja wierzę święcie, że wyzdrowiejesz. I zobaczysz, że to samo w poniedziałek powie ci doktor Mitchell.
- Akurat! - prychnęła Holly. - Już zawsze będę miała dziurę w pamięci! Mówisz, że chcesz mi pomóc? To spraw ciociu, żeby wróciła tamta ja. Ja sprzed wypadku!
- Dziecko, nie o takiej pomocy mówiłam.
- No, właśnie. – Skwitowała z ironią Holly i odkręciwszy twarz w bok, powiedziała: - proszę, zostaw mnie samą.
- Nie zrobię tego – odparła Emily i energicznie wstała z łóżka. - Spójrz na mnie. Słyszysz, co powiedziałam? Spójrz na mnie.
- Czego znowu ciocia chce ode mnie?! - rzuciła ze złością Holly, unikając wzroku ciotki.
- Powiem, jeśli przestaniesz zachowywać się, jak rozkapryszona panienka.
- Ja?! Ja się tak, cioci zdaniem, zachowuję?!
- Owszem i nie podnoś głosu! Wiem, że przeżywasz trudne chwile, ale nie możesz poddać się rozpaczy. To prowadzi donikąd. A poza tym, takim zachowaniem sama sobie szkodzisz.
- To, co niby mam zrobić? - spytała z irytacją Holly próbując jednocześnie usiąść. Niestety niemal natychmiast osunęła się na poduszki i przymknęła powieki. Po chwili z rezygnacją rzekła: - jestem do niczego. Ma ciocia ze mną tylko kłopot. Nawet nie mogę usiąść, bo tak mi się kręci w głowie. Leżąc w łóżku mogę tylko użalać się nad sobą i to właśnie robię.
- Widzę i nawet nieźle ci to wychodzi, ale dość tego dobrego. Nie pozwolę, żeby moja jedyna bratanica zachowywała się, jak skończona idiotka! Jesteś z McCulligenów, twardych i niezłomnych. I oczekuję od ciebie, że będziesz zachowywać się tak jak oni. Będziesz walczyć o swoje zdrowie i życie. Masz wokół siebie przyjaciół, którzy ciebie kochają. Tych samych, którzy odchodzili od zmysłów, gdy ledwie żywą wyciągnięto cię spod zwałów ziemi i gruzu. A ty co? Odkręcasz się do nas plecami i stwierdzasz, że jesteś do niczego. Co na to powiedziałby twój ojciec? A Braxton? A ci, którzy pomogli tobie bezpiecznie dotrzeć tu do nas? Im też to powiesz? Posłuchaj moja damo, masz wobec tych wszystkich ludzi dług wdzięczności i już moja w tym głowa, żebyś ruszyła stąd swój zgrabny tyłek i wróciła do życia. Czy to jasne?!
- Chyba tak – odparła cicho Holly, zupełnie zaskoczona tyradą ciotki. Wpatrywała się w nią niemal z podziwem. Takiej Emily Toliver jeszcze nie znała. Teraz zrozumiała, co miał na myśli wuj Ralph, gdy mówił, że jego żonie niczego się nie odmawia. Holly zagryzła wargi, spojrzała niepewnie na ciotkę, po czym rzekła: - przepraszam. Ma ciocia rację, zachowuję się okropnie. Po prostu boję się, że niczego sobie nie przypomnę, że będę dla was ciężarem.
Emily przysiadła na brzegu łóżka Holly. Głaszcząc ramię dziewczyny, uśmiechnęła się czule i powiedziała:
- Kochanie, nigdy nie będziesz dla nas ciężarem. Jesteśmy rodziną i musimy trzymać się razem. Musimy o siebie dbać. A ja… zawsze chciałam mieć córkę… nie mogłam… i chyba nigdy się z tym nie pogodziłam. Twój wujek, wiem, że też nie. Bardzo pragnęliśmy dzieci. Gdy pojawiłaś się w naszym życiu, pokochaliśmy ciebie, jak własne dziecko... córeńko.
Holly nie potrafiła ukryć wzruszenia. Łzy ciurkiem ciekły jej po policzkach. Podobnie wzruszona była Emily. Przez dłuższą chwilę obie milczały. Wreszcie Holly drżącym głosem rzekła:
- Ciociu, proszę pomóż mi. Tak bardzo się boję… boję się, że już nigdy nie będę sobą.
- Sobą? Zapewniam cię, że już wkrótce będziesz tą samą rezolutną, wścibską i kłótliwą panną, która lubi postawić na swoim – odparła Emily ocierając łzy z twarzy Holly.
- Ja? Wścibska? Kłótliwa? Niemożliwe – rzekła z niedowierzaniem dziewczyna.
- Cóż, bracia Cartwright mogliby co nieco na ten temat powiedzieć, zwłaszcza Adam. Nieźle dawałaś mu się we znaki.
- Adam? A mówiłaś, że on mnie kocha.
- Kocha i to bardzo. Nawet szykuje dla ciebie niespodziankę.
- Tak? A jaką?
- Nie powiem. Jak niespodzianka, to niespodzianka. Zobaczysz wkrótce. Mogę ci tylko powiedzieć, że doktor Martin pozwolił ci spędzać czas na świeżym powietrzu.
- Naprawdę? - Holly wreszcie się uśmiechnęła. - Ale jak? Przecież nie jestem w stanie wstać z łóżka, nie mówiąc już o chodzeniu.
- Tym się nie martw. Poradzimy sobie. Tymczasem powinnaś trochę odpocząć. Po południu będziesz miała gości.
- Wolałabym nie, ciociu. Nie czuję się jeszcze na siłach.
- Mattowi chyba nie odmówisz? Chłopiec o ciebie bardzo się niepokoi i tęskni. Przyjedzie tu ze swoim tatą i babcią.
- Matt… byłoby miło, ale nie chcę, żeby widział mnie w łóżku, taką słabą.
- Dlatego gości podejmiemy podwieczorkiem w ogrodzie. No, przestań sobie tym zawracać głowę. Wszystkim się zajmę. Spróbuj teraz trochę się przespać. Po obiedzie pomogę ci ładnie się ubrać, a wujek zniesie cię do ogrodu. Zobaczysz będzie bardzo miło.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:53, 09 Sie 2021    Temat postu:

Cytat:
- Jak mam się nie martwić, skoro Holly wciąż ma te zawroty głowy. Widział pan, że nie była w stanie ustać na nogach.
- Czy aby za wiele pani nie wymaga? Od wypadku minął zaledwie tydzień, a przecież uraz głowy był poważny. Panna McCulligen była długo nieprzytomna, do tego wstrząśnienie mózgu, częściowa utrata pamięci. Powrót do zdrowia wymaga czasu, więc dajmy chorej ten czas.

Minął tydzień od wypadku Holly? To rzeczywiście krótki czas i nic dziwnego, że ma zawroty głowy
Cytat:
Holly była tego dnia wyjątkowo drażliwa i marudna. Wszystko je przeszkadzało i wprawiało w irytację. Z ledwością zachowywała spokój, gdy doktor Martin, nie wiadomo który już raz, zapewniał ją, że musi być cierpliwa, że czas na pewno przyniesie poprawę. Jakoś mu nie wierzyła, bo zamiast być lepiej, było - według jej oceny - gorzej. Zawroty głowy, brak apetytu i apatia tylko to potwierdzały. Pamięć wracała jej bardzo wolno, a to doprowadzało ją do szału.

Cóż, nie od razu przechodzą skutki wypadku, pewnie jeszcze trochę pocierpi
Cytat:
- Nikt od ciebie tego nie wymaga – odparła łagodnie Emily. - Bardzo chciałabym ci pomóc…
- Ale ciocia nie może – Holly przerwała jej gwałtownie. - Nikt nie jest w stanie mi pomóc. Nikt z was nie wie, co znaczy mieć taki mętlik w głowie, jak ja. Nawet, gdy zasnę to śni mi się, że nic nie pamiętam. Mam już tego dość! Zostawcie mnie wszyscy w spokoju! – zapłakała, zasłaniając ramieniem oczy.

To takie niepodobne do Holly, takie użalanie się nad sobą ... pewnie to objaw choroby, bezsilności, strachu ...
Cytat:
Ma ciocia ze mną tylko kłopot. Nawet nie mogę usiąść, bo tak mi się kręci w głowie. Leżąc w łóżku mogę tylko użalać się nad sobą i to właśnie robię.
- Widzę i nawet nieźle ci to wychodzi, ale dość tego dobrego. Nie pozwolę, żeby moja jedyna bratanica zachowywała się, jak skończona idiotka! Jesteś z McCulligenów, twardych i niezłomnych. I oczekuję od ciebie, że będziesz zachowywać się tak jak oni. Będziesz walczyć o swoje zdrowie i życie.

Ciocia Emily ma silny charakter i umie z niego korzystać
Cytat:
Zapewniam cię, że już wkrótce będziesz tą samą rezolutną, wścibską i kłótliwą panną, która lubi postawić na swoim – odparła Emily ocierając łzy z twarzy Holly.
- Ja? Wścibska? Kłótliwa? Niemożliwe – rzekła z niedowierzaniem dziewczyna.
- Cóż, bracia Cartwright mogliby co nieco na ten temat powiedzieć, zwłaszcza Adam. Nieźle dawałaś mu się we znaki.

Owszem, często się kłócili
Cytat:
- Adam? A mówiłaś, że on mnie kocha.
- Kocha i to bardzo. Nawet szykuje dla ciebie niespodziankę.
    - Tak? A jaką?
    - Nie powiem. Jak niespodzianka, to niespodzianka. Zobaczysz wkrótce.

Ciekawość pierwszym stopniem do wyzdrowienia?
Kolejna część, bardzo spokojna, omawiająca ludzkie, przyziemne sprawy. Cierpienia chorej, wahania jej nastrojów, niepewność, do tego optymizm ciotki Emily i jej nadzieja, że specjalista od urazów głowy pomoże jej bratanicy. Z pewnością pomoże, do tego na pewno pomoże jej rozmowa z Mattem i jego tatą Very Happy Czekam niecierpliwie na kontynuację ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7286
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:53, 09 Sie 2021    Temat postu:

Holly faktycznie zachowuje się trochę nietypowo, ale miejmy nadzieję, że Adam i Matt pomogą jej przezwyciężyć wszystkie lęki i obawy. Tymczasem czeka ją niespodzianka, która tak ją ożywiła. Dziękuję serdecznie za komentarz. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7286
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:51, 12 Sie 2021    Temat postu:

Ponieważ rzeczywistość za oknem nie jest najweselsza Smutny postanowiłam "uciec" w świat fantazji. I tak powstał sentymentalny, przesłodzony i przydługi fragment tej opowieści. Embarassed


***

Tego samego dnia, późnym popołudniem. Sypialnia Adama Cartwrighta.

Matthew siedział na krześle i majtając nogami przyglądał się ojcu, który stojąc przed lustrem kończył wiązać tasiemkę. Gdy mężczyzna przeciągnął dłonią po włosach, chłopiec natychmiast poszedł w jego ślady, a potem podobnie, jak ojciec wygładził przód swojej koszuli. Adam obserwował syna w lustrze i z trudem zachowywał powagę. Matt od rana, kiedy to dowiedział się o planowanej wizycie u Holly, przechodził sam siebie. Najpierw zażyczył sobie kąpieli, a potem przepytał ojca, jak zamierza się ubrać. Gdy Adam odpowiedział mu, że jak zwykle założy czarną koszulę, Matt popatrzył na niego oburzony i zażądał, aby ubrał się tak, jak w każdą niedzielę, a więc w białą koszulę, sztuczkowe spodnie i szarą marynarkę. Wytłumaczył mu przy tym, że to szczególna wizyta i Holly będzie przyjemnie, gdy pojawią się u niej elegancko ubrani. Adam nawet nie próbował dyskutować z synem. Wziął kąpiel i dokładnie się ogolił, a na koniec użył wody kolońskiej, dziwiąc się że jest jej jakby mniej. Po chwili zorientował się, że syn asystujący mu przy ubieraniu się pachnie dokładnie tak, jak on. Uśmiechnął się dyskretnie widząc, jak Matt wierzchem dłoni sprawdza gładkość swoich policzków.
- Tato, dobrze wyglądam? - spytał wreszcie chłopiec.
- Doskonale – zapewnił Adam. - A ja?
- Też. Na pewno spodobasz się Holly – stwierdził z przekonaniem Matt.
- To mnie uspokoiłeś, synu.
- Tato, czy naprawdę ten fotel dla Holly zrobiłeś w nocy i to sam?
- W nocy, ale nie sam. Pomógł mi Flynn Morton, a właściwie to ja mu pomagałem. Pamiętasz Flynna?
- Tak. To ten miły pan z tartaku, który wyrzeźbił dla mnie konika, prawie takiego samego, jak Karmelek.
- I właśnie on wymyślił fotel dla Holly. Ja chciałem zbudować, coś zupełnie innego.
- To dlaczego tego nie zrobiłeś? - zainteresował się chłopiec.
- Bo pomysł Flynna był dużo lepszy niż mój. Nie omieszkam o tym powiedzieć Holly. I wiesz, co? Pomyślałem, że Flynn mógłby zrobić dla ciebie biureczko.
- Takie prawdziwe z przegródkami i skrytkami?
- Tak, właśnie takie – zaśmiał się Adam. - Za rok pójdziesz do szkoły, więc będzie jak znalazł.
- To fajnie. Będę w nim trzymał wszystkie moje skarby – zapewnił chłopczyk.
- Zasuszone chrabąszcze też?
- No, nie wiem. Muszę się jeszcze zastanowić, bo wiesz tato mam większe skarby niż te chrabąszcze - odparł z powagą Matt.
- Jestem w stanie sobie je wyobrazić – zaśmiał się Adam. Po chwili jednak spoważniał i rzekł: - synku, zanim pojedziemy do Holly, chciałby cię uprzedzić, że ona może być troszeczkę inna, niż ta, którą pamiętasz sprzed wypadku.
- Nie rozumiem, tato – powiedział Matthew. - Holly to Holly.
- Owszem, ale widzisz ona…
- Wiem, że nie wszystko pamięta. Mówiłeś mi już o tym, a dziadzio Ben powiedział, czego mogę się spodziewać. Nie martw się tato, nawet jeśli Holly mnie nie pozna, to ja jej wszystko opowiem: jak się poznaliśmy i jak stawiała ci bańki, gdy byłeś chory, i…
- O tym raczej nie wspominaj – wtrącił Adam.
- I jak stryjek Joe uczył ją jeździć konno, a potem przypomnę jej nasz wspólny piknik i wyprawę w góry, i moje codzienne wizyty, i to, jak pyszne robi kakao. Będę jej to tak długo powtarzał, aż sobie nas przypomni, ciebie i mnie. Bo, przecież ją bardzo, bardzo lubimy. Prawda, tato?
- Prawda, synku – odparł dziwnym głosem Adam, a potem nagle chrząknął raz i drugi.
- To by znaczyło, że Holly mogłaby wreszcie zostać moją mamą – zauważył niewinnie chłopiec, przyglądając się ojcu spod oka.
- Hola, hola kawalerze. Chyba nieco się zagalopowałeś.
-No, przecież wy się kochacie – rzekł jakby nigdy nic Matt.
- A ty skąd niby to wiesz?
- Słyszałem, jak ciocia Emily rozmawiała o tym z dziadziem.
- I, co?
- Oboje się cieszyli.
- Ciekawe? - mruknął Adam.
- Prawda? - Matt uśmiechnął się zadowolony i zebrawszy się na odwagę, spytał: - ożenisz się z nią, tato?
- A cóż to za pytanie? – Adam zrobił srogą minę.
- Normalne. Po prostu chcę wiedzieć. I wcale się ciebie nie boję – rzekł Matt, ale profilaktycznie zsunął się z krzesła i gotowy do ewentualnej ucieczki przesunął się nieznaczne w kierunku drzwi. Adam, rozbawiony rezolutnością syna, roześmiał się. Gdyby otrzymał podobne pytanie jakiś czas temu, zapewne dałby Mattowi niezłą burą. Teraz zmierzwił mu tylko włosy, które chłopiec poprawił podpatrzonym u niego ruchem dłoni.
- No, dobrze, mój mały mądralo. Jeśli jesteś gotowy, to możemy ruszać. Babcia, już na nas pewnie czeka.
- Tato?
- Co jeszcze?
- Wiesz… jesteś najlepszym tatą na świecie – powiedział cicho Matt i wsunął swoją małą rączkę w dłoń Adama.

***

W tym samym czasie, w domu Toliverów.

- Ciociu doprawdy nie wiem, czy powinnam już przyjmować gości – rzekła Holly odruchowo wygładzając falbanki kretonowej, domowej sukni, w którą ubrała się z pomocą ciotki. Jeszcze pół godziny temu tryskała energią, jednak im było bliżej do przyjazdu gości tym jej pewność siebie zaczynała topnieć.
- A to dlaczego? Źle się czujesz? A może obawiasz się konfrontacji? - spytała Emily, mrugnąwszy do dziewczyny.
- Jakiej znowu konfrontacji? - Holly wzruszyła ramionami – przecież to nie będzie zbrojne stracie… chyba.
- Też mam taką nadzieję, kochanie. No, dajże już spokój.
- Ciociu, a może przeliczyłam się z siłami? Bardzo zmęczyło mnie to szykowanie się – rzekła Holly z miną cierpiętnicy.
- Ciekawe, co jeszcze wymyślisz? Dopiero, co marudziłaś, jak bardzo jest ci tu w sypialni gorąco, i jak bardzo chciałabyś wyjść choćby tylko na podwórze. Teraz masz ku temu okazję. O, proszę, właśnie przyjechali nasi goście – Emily usłyszawszy turkot wozu stanęła w szeroko otwartym oknie, po czym zawołała: - jak miło was widzieć! Już do was schodzę!
- Ciociu, chyba mi słabo. Do tego zdaje się, mam gorączkę – jęknęła Holly. Emily przyjrzała się bratanicy, przyłożyła dłoń do jej czoła, a potem stwierdziła:
- To tylko nerwy. Za chwilę przyślę tu wujka, to zabierze cię do ogrodu. W cieniu pergoli poczujesz się lepiej. Zobaczysz, będzie bardzo miło. A poza tym przygotowałam wspaniały deser.
- A lemoniadę też? - zaciekawiła się Holly.
- Też.
- To w takim razie chętnie skosztuję. Oczywiście w cieniu pergoli.
- Oczywiście – zaśmiała się Emily i wyszła z sypialni dziewczyny, żeby przywitać gości. Tymczasem Holly, gdy tylko została sama znowu poczuła się niepewnie. Żałowała, że nie nalegała, aby wcześniej zniesiono ją do ogrodu. Przynajmniej oszczędziłaby sobie całego tego teatru, współczujących spojrzeń i słów pocieszenia. A może tak udać omdlenie - pomyślała. Wtedy na pewno dano by jej spokój, ale zaraz też posłano by po doktora Martina, nie mówiąc już o tym, że przyprawiłaby wszystkich o niepotrzebny niepokój. Poza tym, takie postępowanie nie byłoby uczciwie w stosunku do ciotki, która okazywała jej tyle miłości i troski. Holly westchnęła cichutko i sięgnęła po wzorzysty, cienki szal, który dostała od wujostwa krótko przed wypadkiem. Wtuliła w niego twarz i przymknęła oczy. Po chwili usłyszała czyjeś kroki. Była pewna, że to wuj Ralph. Być może dlatego aż podskoczyła, gdy usłyszała niski, ciepły, męski głos:
- Witaj, Holly. Bardzo ładnie wyglądasz.
- Dzień dobry, Adamie. Nie musisz mi prawić komplementów. Wiem doskonale, jak wyglądam – odparła ostrzej niż zamierzała. Zaraz też, aby złagodzić niekorzystne wrażenie, rzekła: - przepraszam, nie chciałam być niemiła.
- Nic się nie stało. Gotowa na niespodziankę?
- Tak, ale musimy poczekać na wujka Ralpha. Ma mnie zanieść do ogrodu, bo widzisz, ja nie bardzo mogę chodzić – powiedziała Holly, unikając wzroku mężczyzny.
- Wiem, Emily mi powiedziała i poprosiła, żebym zastąpił Ralpha. Podobno coś przeskoczyło mu w krzyżu.
- Doprawdy? Dziwne, bo był tu u mnie nie dalej, jak kwadrans temu i na nic się nie uskarżał.
- A to już musisz wyjaśnić sobie z ciocią. Ja mam ciebie stąd zabrać i to właśnie zrobię. - Mówiąc to Adam pochylił się nad nią i wziął ją na ręce. Dziewczyna wsparła głowę na jego piersi. Była pewna, że kiedyś już ją tak niósł, ale nic nie powiedziała. Poczuła dziwnie ciepło rozchodzące się po całym ciele. Było jej miło i niezwykle przyjemnie. Może to zapach wody kolońskiej, jaką Adam był skropiony, a może nagłe wspomnienie męskich ramion oplatających ją w czasie burzy, w których sięgnęła szczytów rokoszy, sprawiło, że Holly… zapragnęła go. Czując, że się czerwieni szybko przymknęła powieki. Nie chciała, aby Adam domyślił się o czym myślała. I wtedy poczuła, jak mężczyzna muska lekko ustami jej czoło. Przez całą drogę do ogrodu nie odezwała się słowem. Adam też był dziwnie milczący. Gdy już byli prawie u celu, cicho szepnęła:
- Boję się.
- Niepotrzebnie. Oni cię kochają – odparł równie cicho i zaraz się poprawił – wszyscy cię kochamy.

***

Obawy, jakie miała Holly rozwiały się, gdy tylko ujrzała Matthew. Miał taką przejętą twarzyczkę, a w rączkach trzymał bukiet polnych kwiatów. Z wrażenia nie mógł wymówić słowa tylko wpatrywał się w nią wielkimi oczami, przygryzając z przejęcia wargę. Uśmiechnęła się do niego, a wtedy chłopiec odpowiedział tym samym. Nie podbiegł jednak do niej, tylko stał grzecznie u boku szczupłej, ładnej, ale smutnej kobiety. Holly przemknęło przez myśl, że musi to być babcia chłopca, pani Goldblum. Jest młoda i tak przygaszona – pomyślała ze współczuciem. Tymczasem Emily wyraźnie podekscytowana powiedziała:
- Czas, żeby Holly zobaczyła przygotowaną dla niej niespodziankę – i wskazując pergolę w głębi ogrodu, dodała: - tam będziesz wypoczywała zanim nie staniesz na nogi.
- Zawsze tu było pięknie, ale teraz jest naprawdę wspaniale – odparła Holly rozglądając się wokół.
- Zobacz, kochanie, co przygotował dla ciebie Adam.
- Chyba nie mówisz o podwieczorku – zażartowała Holly.
- Widzę, że humor ci wraca. To dobrze – stwierdziła Emily. - A ty, Adamie posadź wreszcie Holly w tym fotelu, który dla niej zrobiłeś.
- Naprawdę to twoje dzieło? - spytała z niedowierzaniem Holly, gdy Adam pomagał jej usadowić się wygodnie.
- Po części – odparł sprawiając wrażenie zakłopotanego.
- Nie bądź taki skromny – wtrącił Ralph. - Musisz wiedzieć, Holly, że nasz sąsiad jest bardzo uzdolnionym mężczyzną. Ten piękny mebel powstał w niespełna dobę i pachnie jeszcze żywicą. Do tego oparcie pod plecy można dowolnie regulować i jak widzisz jest jeszcze mały baldachim, który chronić cię będzie od słońca.
- Wygląda, niemal jak tron. Dziękuję, Adamie – rzekła dziewczyna.
- Prawdę mówiąc, nie mnie należą się podziękowania. Całą tę konstrukcję zaplanował i wykonał Flynn Morton, pracujący w naszym tartaku. Ja mu tylko pomagałem.
- W takim razie podziękuj panu Mortonowi ode mnie i powiedz, że gdy wyzdrowieję, osobiście to uczynię.
- Przekażę mu twoje podziękowania. Będzie bardzo zadowolony. A wiesz, że…
- Wybacz, Adamie, ale porozmawiacie sobie później – Emily przerwała energicznie mężczyźnie, po czym biorąc pod ramię panią Goldblum, rzekła: - Estero, pozwól, że przestawię ci Holly McCulligen, moją kochaną bratanicę. Co prawda poznałaś ją, ale w zupełnie innych okolicznościach.
- Cieszę się panno McCuligen, że czuje się pani lepiej – rzekła z ujmującym uśmiechem Estera.
- Miło mi poznać babcię Matthew – odparła Holly. - Ciocia mówiła mi, że pani pomagała jej w najgorszych momentach. Jestem pani bardzo wdzięczna za tę pomoc.
- Nie ma za co panno McCulligen. W nieszczęściu wszyscy powinni sobie pomagać.
- Ma pani rację – przyznała Holly – i proszę mówić mi po imieniu.
- Jak sobie życzysz, Holly – odparła pogodnie Estera.
- No, moi kochani siadajcie, gdzie kto może. Zaraz podam szarlotkę. Muszę wam bezwstydnie się pochwalić, że wyszła mi wyjątkowo dobrze – rzekła Emily nakładając na talerzyk pierwszą porcję ciasta.
- Zaczekaj ciociu, mamy tu kogoś, kto jeszcze się ze mną nie przywitał. Matthew – rzekła Holly i otworzywszy ramiona, zachęciła stojącego cichutko chłopca, słowami: - dasz mi całusa, skarbie?
Matt nie dał sobie dwa razy powtarzać. Szybko podbiegł do dziewczyny i nie zważając na otaczających ich ludzi wtulił się w nią mocno i płaczliwym głosem powiedział:
- Tak bardzo się bałem, że mnie nie poznasz, że nie będziesz mnie pamiętać.
- Pamiętam cię. Byliśmy razem w tym okropnym dole – Holly wzięła jego twarzyczkę w swoje dłonie i spoglądając w czarne oczy chłopca, powiedziała: - posłuchaj Matthew, to prawda, że nie wszystko pamiętam, ale jest to ode mnie zupełnie niezależne. Jednak chcę, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie bardzo ważny. Kocham cię chłopaku – szepnęła.
- Ja też bardzo cię kocham – Matt wycisnął głośnego całusa na policzku dziewczyny i otarłszy policzki z łez, podał jej bukiet kwiatów, mówiąc: - trochę się pogniotły.
- Nie szkodzi. Są śliczne. Dziękuję. Usiądziesz przy mnie.
- A mogę? - spytał Matt, a gdy Holly kiwnęła głową, uszczęśliwiony zajął przy niej miejsce.
Wszyscy ze wzruszeniem patrzyli na tych dwoje. Spojrzenie Holly skrzyżowało się ze spojrzeniem Adama, który bezgłośnie powiedział: dziękuję. Ona skinęła mu głową, a potem uśmiechnąwszy się zwróciła się do Emily:
- Ciociu, dostaniemy wreszcie po kawałku tej twojej wspaniałej szarlotki?
- Tak, tak, oczywiście. Już podaję – odparła Emily, dziwnie poruszonym głosem.

***

Podwieczorek u Toliverów upływał w miłej atmosferze. Holly, co prawda mało się odzywała, ale widać było, że spotkanie to sprawiało jej dużo przyjemności. Nawet Estera, tak zwykle cicha i wycofana, brała udział w rozmowie. Oczywiście Adam musiał ze szczegółami opowiedzieć, jak wraz z Flynnem budowali fotel dla Holly. Nie omieszkał też wspomnieć kto był pomysłodawcą tej niespodzianki. Emily machnęła na to tylko ręką, mówiąc, że przecież to nic takiego. Potem Matthew, pochwalony przez Holly za elegancki wygląd, przyznał, że pożyczył od taty trochę wody kolońskiej, żeby lepiej się prezentować. Opowiedział też, jak wspaniałą ma babcię, i że może zostanie ona w Ponderosie na stałe. Czas na opowieściach i żartach mijał szybko. W pewnym momencie Adam, widząc, że Holly jest wyraźnie zmęczona, uznał, że na nich już czas. Gdy zaczęli się żegnać, Emily klasnęła nagle w dłonie i powiedziała:
- Byłabym zapomniała, a mam przecież do was sprawę.
- Jaką? – zaciekawił się Adam.
- Nasza Flo oszczeniła się jakiś czas temu. Niemal wszystkie szczeniaczki już rozdaliśmy, ale została nam jedna sunia. Może wziąłbyś ją dla Matta? Jest taka słodka.
- Czy ja wiem? - Adam bezradnie wzruszył ramionami. - Nigdy na stałe nie mieliśmy psa.
- Tato, tatusiu bardzo proszę: weźmy tego pieska – Matt stanął przed ojcem z dłońmi złożonymi, jak do modlitwy. - Proszę. Będę o niego dbał. Zobaczysz, dam radę.
- Matthew, szczeniak to spore wyzwanie, a ty przecież musisz opiekować się Karmelkiem.
- Dam radę, tato. Zobaczysz.
- Adamie, nie daj się prosić – wtrąciła Holly. - Psiak dla Matta to dobry pomysł. Chłopiec nauczy się prawdziwej odpowiedzialności. Poza tym ranczo bez psa to trochę dziwne, nie sądzisz?
- Wybacz Adamie, że się wtrącam, ale uważam, że Holly ma rację – powiedziała Estera. - Ja chętnie pomogę Mattowi w opiece nad szczeniaczkiem.
- No, widzisz tato, wszyscy uważają, że powinniśmy wziąć psiaka. Został przecież zupełnie sam. – Matt, czując wsparcie Holly i babci, spojrzał wyczekująco na Adama. Ten pokręcił głową, wzruszył ramionami, po czym z rezygnacją rzekł:
- Dobrze. Niech będzie.
- Dziękuję tato, dziękuję! - wykrzyknął chłopiec. - Możemy od razu zabrać pieska?
- To nie piesek, a suczka – sprostował Adam i dodał: - tak, weźmiemy ją ze sobą.
- Będzie spała ze mną. – Zdecydował Matt i zwracając się do Emily, powiedział: - ciociu, możemy od razu po nią pójść?
- Oczywiście. Chodźmy.
- Ja zostanę z Holly – powiedział Ralph.
- Nie, nie – rzekła Emily – Adam dotrzyma Holly towarzystwa, a ty i Estera pójdziecie z nami.
- Ciociu, a ta sunia ma już imię? - spytał podekscytowany Matt.
- Jeszcze nie. Sam będziesz musiał zdecydować, jak ją nazwiesz.
- To będzie trudne – stwierdził z powagą chłopiec.
- Owszem – przyznała Emily – ale możesz dać jej na imię Łatka. Jest brązowa w białe łatki.
- Łatka? Niee – odparł z dezaprobatą – to nieodpowiednie imię. Jest takie zwykłe.
- Twój kucyk to Karmelek, więc może nazwij suczkę Muffinka – zaproponowała Estera.
- Babciu, to wspaniały pomysł! - krzyknął zachwycony Matt. - Muffinka… fajnie. Holly, tato, słyszeliście? Prawda, że to ładne imię?
- Bardzo ładne – odparła Holly.
- To chodźmy, ciociu Emily zobaczyć moją Muffinkę.
Gdy wreszcie Adam i Holly zostali sami, dziewczyna powiedziała:
- Dobrze zrobiłeś pozwalając Matthew wziąć szczeniaczka. Był taki szczęśliwy.
- Owszem, ale nie wiem, czy mój ojciec będzie równie szczęśliwy.
- Czyżby nie lubił psów?
- To nie to. Mój ojciec uważa, że na ranczo powinno trzymać się tylko te zwierzęta, które zdatne są do pracy.
- Psy mogą stróżować – zauważyła Holly.
- Ale nie wszystkie. Zresztą dajmy temu spokój. Lepiej powiedz mi, jak się czujesz?
- Trochę zmęczona, ale tak w zasadzie to całkiem nieźle.
- To dobrze, bo już zacząłem się martwić, czy aby zbytnio cię nie zmęczyliśmy.
- Nie. Było naprawdę miło.
- To cieszę się – odparł Adam.
- Możesz usiąść bliżej mnie? - poprosiła, a gdy przysunął krzesło do jej fotela wyciągnęła do niego dłoń. Ujął ją i przytulił do policzka. Holly przymknęła oczy i uśmiechnęła się. - To ty. Tak, to byłeś ty.
- Nie rozumiem – Adam spojrzał zdziwiony na dziewczynę.
- Byliśmy ze sobą. Blisko, bardzo blisko. Ten dotyk… pamiętam. To było w jaskini, prawda?
- Tak. Była wtedy burza – odparł pochyliwszy głowę.
- Czy ty mnie kochasz, Adamie?
- Tak – odparł cicho po krótkiej chwili wahania.
- To ożeń się ze mną.
- Słucham? - Adam nie dowierzając własnym uszom z trudem przełknął ślinę.
- Ożeń się ze mną.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:24, 12 Sie 2021    Temat postu:

Cytat:
Matthew siedział na krześle i majtając nogami przyglądał się ojcu, który stojąc przed lustrem kończył wiązać tasiemkę. Gdy mężczyzna przeciągnął dłonią po włosach, chłopiec natychmiast poszedł w jego ślady, a potem podobnie, jak ojciec wygładził przód swojej koszuli. Adam obserwował syna w lustrze i z trudem zachowywał powagę. Matt od rana, kiedy to dowiedział się o planowanej wizycie u Holly, przechodził sam siebie. Najpierw zażyczył sobie kąpieli, a potem przepytał ojca, jak zamierza się ubrać.

Uroczy obrazek - dwóch elegantów szykuje się do uroczystego wyjścia
Cytat:
Wytłumaczył mu przy tym, że to szczególna wizyta i Holly będzie przyjemnie, gdy pojawią się u niej elegancko ubrani. Adam nawet nie próbował dyskutować z synem. Wziął kąpiel i dokładnie się ogolił, a na koniec użył wody kolońskiej, dziwiąc się że jest jej jakby mniej. Po chwili zorientował się, że syn asystujący mu przy ubieraniu się pachnie dokładnie tak, jak on. Uśmiechnął się dyskretnie widząc, jak Matt wierzchem dłoni sprawdza gładkość swoich policzków.

Dbają o każdy szczegół
Cytat:
I wiesz, co? Pomyślałem, że Flynn mógłby zrobić dla ciebie biureczko.
- Takie prawdziwe z przegródkami i skrytkami?
- Tak, właśnie takie – zaśmiał się Adam. - Za rok pójdziesz do szkoły, więc będzie jak znalazł.
- To fajnie. Będę w nim trzymał wszystkie moje skarby – zapewnił chłopczyk.

Doskonały pomysł
Cytat:
Nie martw się tato, nawet jeśli Holly mnie nie pozna, to ja jej wszystko opowiem: jak się poznaliśmy i jak stawiała ci bańki, gdy byłeś chory, i…
- O tym raczej nie wspominaj – wtrącił Adam.
- I jak stryjek Joe uczył ją jeździć konno, a potem przypomnę jej nasz wspólny piknik i wyprawę w góry, i moje codzienne wizyty, i to, jak pyszne robi kakao. Będę jej to tak długo powtarzał, aż sobie nas przypomni, ciebie i mnie. Bo, przecież ją bardzo, bardzo lubimy. Prawda, tato?

Mały spryciula ma już opracowany plan działania
Cytat:
Ja mam ciebie stąd zabrać i to właśnie zrobię. - Mówiąc to Adam pochylił się nad nią i wziął ją na ręce. Dziewczyna wsparła głowę na jego piersi. Była pewna, że kiedyś już ją tak niósł, ale nic nie powiedziała. Poczuła dziwnie ciepło rozchodzące się po całym ciele. Było jej miło i niezwykle przyjemnie. Może to zapach wody kolońskiej, jaką Adam był skropiony, a może nagłe wspomnienie męskich ramion oplatających ją w czasie burzy, w których sięgnęła szczytów rokoszy, sprawiło, że Holly… zapragnęła go. Czując, że się czerwieni szybko przymknęła powieki.

Czyżby Holly zaczęła wracać pamięć?
Cytat:
- Musisz wiedzieć, Holly, że nasz sąsiad jest bardzo uzdolnionym mężczyzną. Ten piękny mebel powstał w niespełna dobę i pachnie jeszcze żywicą. Do tego oparcie pod plecy można dowolnie regulować i jak widzisz jest jeszcze mały baldachim, który chronić cię będzie od słońca.
- Wygląda, niemal jak tron. Dziękuję, Adamie – rzekła dziewczyna.
- Prawdę mówiąc, nie mnie należą się podziękowania. Całą tę konstrukcję zaplanował i wykonał Flynn Morton, pracujący w naszym tartaku. Ja mu tylko pomagałem.

Niespodzianka przygotowywana dla Holly okazała się bardzo udana
Cytat:
- dasz mi całusa, skarbie?
Matt nie dał sobie dwa razy powtarzać. Szybko podbiegł do dziewczyny i nie zważając na otaczających ich ludzi wtulił się w nią mocno i płaczliwym głosem powiedział:
- Tak bardzo się bałem, że mnie nie poznasz, że nie będziesz mnie pamiętać.
- Pamiętam cię. Byliśmy razem w tym okropnym dole – Holly wzięła jego twarzyczkę w swoje dłonie i spoglądając w czarne oczy chłopca, powiedziała: - posłuchaj Matthew, to prawda, że nie wszystko pamiętam, ale jest to ode mnie zupełnie niezależne. Jednak chcę, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie bardzo ważny.

No i Matthew się uspokoił
Cytat:
- Byłabym zapomniała, a mam przecież do was sprawę.
- Jaką? – zaciekawił się Adam.
- Nasza Flo oszczeniła się jakiś czas temu. Niemal wszystkie szczeniaczki już rozdaliśmy, ale została nam jedna sunia. Może wziąłbyś ją dla Matta? Jest taka słodka.
- Czy ja wiem? - Adam bezradnie wzruszył ramionami. - Nigdy na stałe nie mieliśmy psa.
- Tato, tatusiu bardzo proszę: weźmy tego pieska – Matt stanął przed ojcem z dłońmi złożonymi, jak do modlitwy. - Proszę. Będę o niego dbał. Zobaczysz, dam radę.
- Matthew, szczeniak to spore wyzwanie, a ty przecież musisz opiekować się Karmelkiem.
- Dam radę, tato. Zobaczysz.

Uroczy szczeniaczek - marzenie każdego dziecka
Cytat:
- To ty. Tak, to byłeś ty.
- Nie rozumiem – Adam spojrzał zdziwiony na dziewczynę.
- Byliśmy ze sobą. Blisko, bardzo blisko. Ten dotyk… pamiętam. To było w jaskini, prawda?
- Tak. Była wtedy burza – odparł pochyliwszy głowę.
- Czy ty mnie kochasz, Adamie?
- Tak – odparł cicho po krótkiej chwili wahania.
- To ożeń się ze mną.
- Słucham? - Adam nie dowierzając własnym uszom z trudem przełknął ślinę.
- Ożeń się ze mną.

To już sporo sobie przypomniała, ale co powie Adam na te oświadczyny?

Za oknem rzeczywistość skrzeczy Very Happy ale kolejna część opowiadania wyszła bardzo dobrze.
Holly jednak sporo sobie zaczyna przypominać. Kontakty z ludźmi pomagają jej w tym. Matthew jest uroczym chłopczykiem. Bardzo się lubią. I dobrze. Dziewczyna zaczyna sobie również przypominać swoje kontakty z Adamem. Sceny z jaskini, jego głos, zachowanie ... Ciocia Emily jest bardzo sprytna, wywabiła większość towarzystwa w celu obejrzenia pieska i pozostawiła Holly z Adamem. Mogli sobie swobodnie wyjaśnić kilka spraw. Odniosłam wrażenie, że Adam był bardzo zaskoczony, kiedy Holly zażądała? poprosiła o to, by się z nią ożenił. Ciekawe, co zrobi? Czy powie, że ją kocha i będą razem przez całe życie, czy też ... zrobi unik, stwierdzi, że jest za wcześnie żeby o tym mówić? Może weźmie pod uwagę prośbę Matta, który marzy o mamie. Oby tak było. Czekam niecierpliwie na kontynuację.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7286
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:15, 12 Sie 2021    Temat postu:

Bardzo dziękuję za sympatyczny komentarz. Very Happy Adam faktycznie ma poważną zagwozdkę. Laughing Przed nim ciężki czas i kilka bezsennych nocy. Sama jestem ciekawa jaką podejmie decyzję. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7286
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:13, 27 Sie 2021    Temat postu:

***

Dom Cartwrightów. Późną nocą.

Od powrotu do domu Adam nie mógł znaleźć sobie miejsca. Propozycja Holly, tak nieoczekiwana i wręcz nieprawdopodobna, wytrąciła go z równowagi i wymusiła odpowiedź, której w innych okolicznościach pewnie by nie udzielił. Sam nie wiedział, czy to stan dziewczyny, czy coś, co do niej czuł, a co przez chwilę wydawało mu się miłością, wymusiło na nim zgodę na te tak oryginalne oświadczyny. Tak więc będzie się żenił. Tymczasem jednak musiał się z tym oswoić. Niestety nie szło mu to najlepiej. Przy kolacji prawie się nie odzywał, a wcześniej bez powodu zrugał Małego Joe. Wyglądał przy tym jak chmura gradowa. Grzebał widelcem w talerzu, a myślami był o tysiące mil od Ponderosy. Miał zamęt w głowie, i jakby dziwnie to nie zabrzmiało, poczuł się wmanewrowany w sytuację bez wyjścia. Wiedział, że to na co się zdecydował było istnym szaleństwem, ale cóż klamka zapadała. Być może mógłby się wycofać z tego kłopotu, ale nie przyszło mu to do głowy, bowiem był człowiekiem honoru. Powiedział Holly „tak” i słowa zamierzał dotrzymać.
Dziwne rozkojarzenie syna nie uszło uwadze Bena, ale o nic go nie zapytał. Wiedział, że w takim stanie Adam nic mu nie powie. Co najwyżej bardziej „się zatnie”. Trudno, poczeka, aż syn uzna za stosowne poinformować go, co takiego się stało, a że się stało, Ben był o tym święcie przekonany. Na szczęście, oprócz Bena, nikt nie zauważył dziwnego zachowania Adama. Wieczór bowiem został zdominowany przez nowego domownika uroczego, słodkiego szczeniaczka o równie słodkim imieniu: Muffinka. Suczka szybko zorientowała się kto jest jej panem i po ogólnej prezentacji, pierwszym posiłku zjedzonym w nowym domu i, a jakże pierwszym zsiusianiu się u stóp dziadka Bena, leżała zwinięta w kłębek na kolanach Matta i w najlepsze spała. Brązowa w białe łatki z klapniętym uszkiem zdobyła serca wszystkich nawet Bena i Hop Singa. Ten ostatni obiecał, że nie przerobi Muffinki na… zupę, czym wywołał tak wielkie oburzenie Matthew, że długo musiał zapewniać, że był to tylko niefortunny żart. Żart nie żart, ale chłopiec obiecał sobie, że nigdy nie zostawi Muffinki sam na sam z ich kucharzem. Kolacja wreszcie dobiegła końca, a wkrótce nadeszła też pora snu i wszyscy rozeszli się do swoich sypialni. Matt oczywiście zabrał ze sobą suczkę, na co Adam zupełnie nie zareagował. To również spostrzegł Ben, ale podobnie, jak wcześniej nic nie powiedział, choć aż skręcało go z ciekawości, co też takiego było powodem dziwnego zachowania się jego najstarszego syna.
Było już dobrze po północy, gdy Adam otworzył cicho drzwi sypialni i całkowicie ubrany stanął w jej progu. Przez chwilę nasłuchiwał, po czym z westchnieniem pokręcił głową. Słuch go nie mylił. Z pokoju Matta dochodziło ciche popiskiwanie. Gdy wszedł do środka usłyszał żałosne, ciche szczeknięcie. Muffinka najwidoczniej tęskniła do swojej mamy, a mały pan zamiast ją utulić spał w najlepsze. Adam wziął na ręce miękką, puszystą i piszczącą kulkę, która natychmiast przywarła do jego piersi, tak jakby wiedziała, że tu znajdzie ukojenie swej tęsknoty. Mężczyzna pogłaskał uspokajająco małą psinkę, popatrzył na śpiącego syna i uśmiechnął się z wyrozumiałością. Wprost z pokoju Matta poszedł do kuchni. Suczka wciąż popiskiwała, więc postanowił dać jej trochę mleka. Potem przeszedł do salonu, zapalił lampę i usiadł w fotelu. Mleko i porcja pieszczot zrobiły swoje i puszysta kulka szybko zasnęła w zagłębieniu jego ramienia. Adam przymknął powieki i powrócił myślami do rozmowy z Holly. Dziewczyna była taka bezradna i jednocześnie zdesperowana. Czy mógł jej odmówić?
- Wygodniej byłoby ci w łóżku – padło niespodziewane stwierdzenie. Adam otworzył oczy i w półmroku zobaczył stojącego przed nim ojca. - Dlaczego nie śpisz?
- Jakoś nie mogę – odparł i wskazując na szczeniaka dodał: - a poza tym Muffinka bardzo piszczała. Dałem jej trochę mleka i teraz jest już dobrze.
- Nie powinieneś wyręczać Matthew w obowiązkach. Chciał szczeniaka, to od początku powinien się nim opiekować. Musi nauczyć się odpowiedzialności – rzekł stanowczo Ben.
- Nauczy się – zapewnił Adam. - Dzień miał pełen wrażeń i zasnął jak kamień. Można by go było wraz z łóżkiem wynieść z pokoju, a i tak by się nie obudził.
- Mimo to ...
- Wiem, wiem – Adam przerwał ojcu. - Matt jeszcze będzie miał wiele okazji, żeby się wykazać.
- Może i masz rację. – Odparł Ben i po krótkiej chwili milczenia zagadnął: - powiesz mi co cię gryzie?
- Aż tak bardzo to widać?
- Owszem. No, więc?
- Żenię się, tato – odparł cicho Adam, głaszcząc delikatnie śpiącą Muffinkę.
- Z kim? - Ben wyglądał na zupełnie zaskoczonego.
- Nie udawaj, że nie wiesz.
- Z Holly?
- Tak. I nie mów, że to dla ciebie niespodzianka. Wiem, że razem z Emily nie mielibyście nic przeciwko mojemu małżeństwu z Holly.
- Ale tak nagle?
- Czas dobry, jak każdy inny – Adam wzruszył ramionami.
- Jak na narzeczonego to nie tryskasz entuzjazmem – stwierdził Ben spoglądając spod oka na syna. - Holly też jest w takim nastroju?
- Chyba w lepszym. To ona zaproponowała mi małżeństwo.
- Co takiego? Mam rozumieć, że to ona ci się oświadczyła?
- Tak, a ja na to przystałem.
- Nie wierzę – Ben przeciągnął dłonią po czole. - To nie może być prawda.
- Ale jest i w niedzielę oficjalnie poproszę o jej rękę. Chciałbym żebyś ty, tato, podobnie jak i reszta rodziny byli przy tym.
- To oczywiste, ale czy wiesz, co robisz?
- Owszem, wiem – odparł Adam z ledwie ukrywaną irytacją w głosie. - Za kogo tata mnie ma? Rozważyłem wszystkie „za” i „przeciw” i doszedłem do wniosku, że to dobra decyzja. Matthew bardzo lubi Holly, a ona jego. Chłopak jest jeszcze w tym wieku, że potrzebuje matki. Nigdy nie ożeniłbym się z kobietą, co do której miałbym podejrzenia, że mogłaby źle traktować mojego syna. Holly i Matt świetnie się dogadują, więc czemu mam się z nią nie ożenić.
- A gdzie jest miejsce na miłość?
- Miłość? - Adam zawiesił głos – Ja już kochałem. Holly też. Oboje potrzebujemy... spokoju.
- O to z waszymi charakterami będzie trudno – zauważył jakby od niechcenia Ben.
- Chcesz mnie zniechęcić?
- Do instytucji małżeństwa, nie, ale do nieprzemyślanych decyzji, tak.
- Nie rozumiem cię, tato. Za moimi plecami niemal układasz się z Emily, przytakujesz jej pomysłowi połączenia mnie z Holly, a jak przychodzi, co do czego, chcesz mnie zniechęcić do ślubu. Co ci nie odpowiada? Różnica wieku pomiędzy mną a Holly, czy to, że krótko ją znam.
- Adamie, to nie o to chodzi, choć o różnicy wieku moglibyśmy podyskutować.
- Uważasz, że jest dla mnie za młoda?
- Ty masz trzydzieści cztery lata, ona dwadzieścia. Pomyślałeś, co będzie gdy ty będziesz miał sześćdziesiąt?
- Holly będzie miała czterdzieści sześć. I, co wynika z tej wyliczanki? Tato, nie chcę być niegrzeczny, ale twoja trzecia żona, matka Joego, była sporo młodsza od ciebie, a mimo to dogadywaliście się.
- Punkt dla ciebie – Ben uśmiechnął się i pokiwał głową. Po chwili powiedział: - martwię się o was, o ciebie, Matta i o Holly również. Podjąłeś decyzję pod wpływem impulsu. Gdybym ja znalazł się w podobnej sytuacji możliwe, że zrobiłbym tak samo, mimo to, jako ojciec, proszę ciebie, żebyś tak bardzo się nie śpieszył. Oficjalne zaręczyny zobowiązują, chyba że... musicie – zażartował Ben.
- Może to i jest prawda – Adam z powagą spojrzał ojcu prosto w oczy.
- Między wami do czegoś doszło – Ben natychmiast spoważniał. - Kiedy?
- A jakie to ma znaczenie?
- Odpowiadaj, gdy pytam.
- Tato, chyba zapominasz, że jestem dorosłym mężczyzną i nie muszę się przed tobą tłumaczyć.
- Doskonale o tym pamiętam, ale ty, zdaje się zapomniałeś, że panna McCulligen jest krewną naszych najbliższych przyjaciół, których traktuję, jak rodzinę. Dlatego mam prawo wiedzieć.
- Po pierwsze Holly nie jest panną, a wdową, a po drugie od wiosennego pikniku.
- Wtedy, gdy wzięła konia Hossa.
- Owszem, a potem jeszcze była wycieczka w góry i...
- Dość. Nie chcę znać szczegółów.
- Sam się dopominałeś – mruknął Adam.
- Uważaj na to, co mówisz. Jestem twoim ojcem.
- Ani przez chwilę o tym nie zapominam. Oj, tato dajmy temu spokój. Ożenię się z Holly, czy to komu się podoba czy nie. I zakończmy na tym tę dyskusję.
- W porządku. Zrobisz, jak będziesz chciał, tylko po co tak się śpieszyć? A może Holly jest przy nadziei?
- Nic o tym nie wiem, ale gdyby tak było, to czemu nie. Chciałbym mieć jeszcze dzieci.
- To ci się chwali, ale może powinniście zaczekać i ogłosić swe zaręczyny po wizycie doktora Mitchella.
- A, co to zmieni? - Adam ze zdziwieniem spojrzał na Bena.
- Nie lepiej wiedzieć na czym się stoi.
- No, wiesz tato, tego po tobie się nie spodziewałem. Myślisz, że diagnoza doktora będzie miała dla mnie jakiekolwiek znaczenie?
- Dla ciebie nie, na tyle cię znam, ale dla Holly być może tak. A, co będzie gdy okaże się, że Holly nigdy nie powróci do pełni zdrowia?
- Będę się nią opiekował.
- Tak – Ben pokiwał głową – tylko na jak długo starczy ci cierpliwości? - Adam nic nie odpowiedział. Pochylił głowę, tak jakby nie chciał, żeby ojciec wyczytał w jego oczach prawdę. Tymczasem Ben uśmiechnąwszy się smutno, rzekł: - tak właśnie myślałem. Nie rób tego synu. Unieszczęśliwisz siebie i ją. Matthew przy okazji też.
- Ja już postanowiłem, tato. Obiecałem Holly, że się z nią ożenię i słowa dotrzymam – rzekł zdecydowanie Adam i wstając z fotela, dodał: - a teraz wybacz, pójdę już do siebie. Poczułem się senny.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Sob 8:59, 28 Sie 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:10, 28 Sie 2021    Temat postu:

Cytat:
Propozycja Holly, tak nieoczekiwana i wręcz nieprawdopodobna, wytrąciła go z równowagi i wymusiła odpowiedź, której w innych okolicznościach pewnie by nie udzielił. Sam nie wiedział, czy to stan dziewczyny, czy coś, co do niej czuł, a co przez chwilę wydawało mu się miłością, wymusiło na nim zgodę na te tak oryginalne oświadczyny. Tak więc będzie się żenił. Tymczasem jednak musiał się z tym oswoić. Niestety nie szło mu to najlepiej.

Coś takiego! Znowu marudzi ... nie wie, czy jest zakochany, czy nie jest. To kto ma wiedzieć?
Cytat:
Wieczór bowiem został zdominowany przez nowego domownika uroczego, słodkiego szczeniaczka o równie słodkim imieniu: Muffinka. Suczka szybko zorientowała się kto jest jej panem i po ogólnej prezentacji, pierwszym posiłku zjedzonym w nowym domu i, a jakże pierwszym zsiusianiu się u stóp dziadka Bena, leżała zwinięta w kłębek na kolanach Matta i w najlepsze spała. Brązowa w białe łatki z klapniętym uszkiem zdobyła serca wszystkich nawet Bena i Hop Singa.

Jak tu nie pokochać uroczego szczeniaczka?
Cytat:
Ten ostatni obiecał, że nie przerobi Muffinki na… zupę, czym wywołał tak wielkie oburzenie Matthew, że długo musiał zapewniać, że był to tylko niefortunny żart. Żart nie żart, ale chłopiec obiecał sobie, że nigdy nie zostawi Muffinki sam na sam z ich kucharzem.

Bardzo rozsądna decyzja, ostrożności nigdy za wiele
Cytat:
Z pokoju Matta dochodziło ciche popiskiwanie. Gdy wszedł do środka usłyszał żałosne, ciche szczeknięcie. Muffinka najwidoczniej tęskniła do swojej mamy, a mały pan zamiast ją utulić spał w najlepsze. Adam wziął na ręce miękką, puszystą i piszczącą kulkę, która natychmiast przywarła do jego piersi, tak jakby wiedziała, że tu znajdzie ukojenie swej tęsknoty. Mężczyzna pogłaskał uspokajająco małą psinkę, popatrzył na śpiącego syna i uśmiechnął się z wyrozumiałością.

Cóż, dzień obfitował w różne wydarzenia i Matt po prostu był zmęczony
Cytat:
- Żenię się, tato – odparł cicho Adam, głaszcząc delikatnie śpiącą Muffinkę.
- Z kim? - Ben wyglądał na zupełnie zaskoczonego.
- Nie udawaj, że nie wiesz.

Dlaczego to Bena tak zdziwiło? Przecież od jakiegoś czasu razem z Emily kombinują jak by tu ich wyswatać
Cytat:
Wiem, że razem z Emily nie mielibyście nic przeciwko mojemu małżeństwu z Holly.
- Ale tak nagle?
- Czas dobry, jak każdy inny – Adam wzruszył ramionami.
- Jak na narzeczonego to nie tryskasz entuzjazmem – stwierdził Ben spoglądając spod oka na syna. - Holly też jest w takim nastroju?
- Chyba w lepszym. To ona zaproponowała mi małżeństwo.

Tu zaskoczył Bena, który jest tradycjonalistą i pewnie uważa, że to facet powinien się oświadczyć
Cytat:
...w niedzielę oficjalnie poproszę o jej rękę. Chciałbym żebyś ty, tato, podobnie jak i reszta rodziny byli przy tym.
- To oczywiste, ale czy wiesz, co robisz?
- Owszem, wiem – odparł Adam z ledwie ukrywaną irytacją w głosie. - Za kogo tata mnie ma? Rozważyłem wszystkie „za” i „przeciw” i doszedłem do wniosku, że to dobra decyzja. Matthew bardzo lubi Holly, a ona jego. Chłopak jest jeszcze w tym wieku, że potrzebuje matki. Nigdy nie ożeniłbym się z kobietą, co do której miałbym podejrzenia, że mogłaby źle traktować mojego syna. Holly i Matt świetnie się dogadują, więc czemu mam się z nią nie ożenić.

Adam wylicza wszystkie plusy tego związku, ale o miłości jakoś nie wspomina
Cytat:
- Ty masz trzydzieści cztery lata, ona dwadzieścia. Pomyślałeś, co będzie gdy ty będziesz miał sześćdziesiąt?
- Holly będzie miała czterdzieści sześć. I, co wynika z tej wyliczanki? Tato, nie chcę być niegrzeczny, ale twoja trzecia żona, matka Joego, była sporo młodsza od ciebie, a mimo to dogadywaliście się.

A tu nasuwa się stare przysłowie "zapomniał wół ... itd" nieco powiązane, ponieważ oni hodują krowy ... i byki, a raczej woły
Cytat:
Podjąłeś decyzję pod wpływem impulsu. Gdybym ja znalazł się w podobnej sytuacji możliwe, że zrobiłbym tak samo, mimo to, jako ojciec, proszę ciebie, żebyś tak bardzo się nie śpieszył. Oficjalne zaręczyny zobowiązują, chyba że... musicie – zażartował Ben.
- Może to i jest prawda – Adam z powagą spojrzał ojcu prosto w oczy.
- Między wami do czegoś doszło – Ben natychmiast spoważniał. - Kiedy?

A Ben chyba jeszcze wierzy w motylki?
Cytat:
Ożenię się z Holly, czy to komu się podoba czy nie. I zakończmy na tym tę dyskusję.
- W porządku. Zrobisz, jak będziesz chciał, tylko po co tak się śpieszyć? A może Holly jest przy nadziei?
- Nic o tym nie wiem, ale gdyby tak było, to czemu nie. Chciałbym mieć jeszcze dzieci.

A Ben już nie marzy o wnukach?
Cytat:
... ogłosić swe zaręczyny po wizycie doktora Mitchella.
- A, co to zmieni? - Adam ze zdziwieniem spojrzał na Bena.
- Nie lepiej wiedzieć na czym się stoi.
- No, wiesz tato, tego po tobie się nie spodziewałem. Myślisz, że diagnoza doktora będzie miała dla mnie jakiekolwiek znaczenie?
- Dla ciebie nie, na tyle cię znam, ale dla Holly być może tak. A, co będzie gdy okaże się, że Holly nigdy nie powróci do pełni zdrowia?
- Będę się nią opiekował.
- Tak – Ben pokiwał głową – tylko na jak długo starczy ci cierpliwości?

Jeśli Adam się zdecydował, to nie ma odwołania
Cytat:
Pochylił głowę, tak jakby nie chciał, żeby ojciec wyczytał w jego oczach prawdę. Tymczasem Ben uśmiechnąwszy się smutno, rzekł: - tak właśnie myślałem. Nie rób tego synu. Unieszczęśliwisz siebie i ją. Matthew przy okazji też.
- Ja już postanowiłem, tato. Obiecałem Holly, że się z nią ożenię i słowa dotrzymam – rzekł zdecydowanie Adam i wstając z fotela, dodał: - a teraz wybacz, pójdę już do siebie. Poczułem się senny.

Sam nie wie, czego chce, a Matt na pewno będzie szczęśliwy kiedy Holly zostanie jego mamą

Kolejna, interesująca i dopracowana część opowieści. Adam zaczyna mnie irytować. Znów się waha, nie wie, czy chce mieć żonę, czy nie chce? Przecież o mało nie oszalał z niepokoju, kiedy Holly była zasypana. Czyżby wyparł to z pamięci? Jest dojrzałym facetem, wdowcem i chyba wie czego pragnie, co jest dobre dla niego i Matta. O uczuciach nie wspomnę, bo też powinien to ogarniać. Nasuwa mi się mało cenzuralne słowo, ale go nie użyję, bo jednak lubię Adama ... żeby tylko nie był taki ... no ... gamoniowaty. Powinien pojawić się Carter, może jakby zobaczył konkurencję, to coś by się w nim ruszyło. Atawistyczne pragnienie obrony swojego terenu. Niestety aktualne do dzisiaj u panów Very Happy Bardzo dobry odcinek. Niecierpliwie czekam na kontynuację i może jakiś mocny wykop, który ustawi Adama do pionu i przywróci mu zdrowy rozsądek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7286
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:05, 28 Sie 2021    Temat postu:

Serdecznie dziękuję za bardzo sympatyczny i życzliwy komentarz. Very Happy
Cieszę się, że odebrałaś Adama, jako takiego gamoniowatego. Tak sobie go właśnie wyobraziłam. Miał nawiązywać do tego Adama z odcinków z Laurą. On niewątpliwie jest dojrzałym mężczyzną, ale czasami zachowuje się, jak panna na wydaniu, co to chciałaby, a boi się. Mruga Postaram się jednak, aby Adam z raz podjętej decyzji się nie wycofał. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7286
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:42, 30 Sie 2021    Temat postu:

***
Wraz z pierwszymi promieniami słońca Matthew otworzył oczy i przeciągnął się. Przypomniawszy sobie, że stał się szczęśliwym właścicielem uroczej, malutkiej suczki, uśmiechnął się radośnie i energicznie usiadł, wołając: „Muffinka, Muffinka”. Rozejrzał się wokół siebie, ale suczki na łóżku nie dostrzegł. Odrzucił kołdrę, myśląc, że wsunęła się pod nią, ale i tam jej nie było. I wtedy przypomniał sobie słowa Hop Singa. W jednej chwili znieruchomiał ze strachu, by w następnej wyskoczyć z łóżka i z szybkością błyskawicy znaleźć się w sypialni ojca. Adam nie spał. Stał w oknie spoglądając w niebo. Na odgłos otwieranych z impetem drzwi odwrócił się i widząc przerażoną twarzyczkę syna, spytał:
- Co się stało?
- Muffinka… nigdzie nie ma Muffinki. Hop Sing musiał ją zabrać – odparł wystraszony Matthew.
- Spokojnie, Muffinka śpi w moim łóżku.
- Co takiego? - chłopczyk z niedowierzaniem popatrzył na ojca.
- Sam zobacz – Adam wskazał puszystą kulkę śpiącą na jego poduszce. Matt odetchnął z ulgą i wdrapał się na łóżko. Delikatnie pogłaskał suczkę, mówiąc:
- Obudziłem się, a Muffinki nie było. Tak bardzo się bałem, że coś jej się stało.
- To ja ją zabrałem. Bardzo piszczała, bo była głodna.
- To trzeba było mnie obudzić. Przecież ona jest moja i ja mam nią się opiekować.
- Masz rację, ale tak smacznie spałeś, że nie chciałem ciebie budzić.
- A powinieneś, tato – rzekł stanowczo Matthew. - Jak Muffinka ma do mnie się przyzwyczaić, skoro już pierwszej nocy zabrałeś mi ją?
- Masz rację synu – przyznał z powagą Adam. - Przepraszam, więcej to się nie powtórzy.
- Bardzo się wystraszyłem.
- Wiem, ale mam nadzieję, że nie myślałeś poważnie, o tym, co wieczorem powiedział Hop Sing. On tylko tak żartował. Przecież ci to wytłumaczył.
- Ale ja tak myślałem – odparł z zawstydzeniem chłopiec.
- Hop Sing nigdy nie zrobiłby nic podobnego. I radzę ci, żebyś nikomu o tym nie wspominał. Nasz kucharz mógłby poczuć się dotknięty, gdyby o tym się dowiedział. A tak w ogóle, jak mogła ci taka niedorzeczność przyjść do głowy?
- No, bo stryjek Joe powiedział mi, że ludzie w Chinach jedzą psy i bardzo możliwe, że Hop Sing też je jadł.
- Twój stryj ma głupie poczucie humoru. Już ja sobie z nim porozmawiam – Adam pokiwał głową z wyrazem twarzy nie wróżącym nic dobrego.
- A ja mu uwierzyłem – powiedział z rozżaleniem chłopiec. Tymczasem Muffinka obudziła się i zobaczywszy, że ktoś się nad nią pochyla zaczęła popiskiwać radośnie. Matt wziął ją na ręce i całując w łepek przytulił ją do siebie. - Już nigdy nikomu cię nie oddam – obiecał.
- Nie ściskaj jej tak mocno i lepiej postaw ją tu na gazecie, bo zdaje się, że zaraz będzie siusiać – mówiąc to Adam rozłożył w kącie pokoju podwójną warstwę gazet. - Będziesz musiał nauczyć ją załatwiania potrzeb, tak, żeby nie brudziła wszystkiego wokół.
- Tylko, że ja nie wiem jak mam to zrobić. Pomożesz mi, tato?
- Pewnie, ale wiesz co? Poprosimy Hossa, żeby nam pomógł w wychowaniu Muffinki. Nikt tak, jak on nie zna się na psach.
- Świetnie, tato – stwierdził Matt. - Zaraz pójdę do stryjcia i poproszę go o pomoc.
- Ale może nie tak od razu. Jest jeszcze wcześnie – zauważył Adam.
- To ja teraz nakarmię Muffinkę. Na pewno jest już głodna.
- Nakarmimy ją razem. Mleko trzeba lekko podgrzać, ale zanim to zrobimy to chciałbym z tobą porozmawiać.
- A, o czym? - spytał z zaciekawieniem Matt.
- Usiądź synku, to potrwa chwilę – rzekł Adam, a gdy Matthew wraz z sunią usadowił się na jego łóżku, zaczął: - wiem, że bardzo lubisz Holly i wiem, że chciałbyś, aby stała się częścią naszego życia. Co byś powiedział, gdybym w najbliższą niedzielę oświadczył się Holly?
- I wtedy byście się pożenili? - spytał z niedowierzaniem i radością chłopiec.
- Pobrali – sprostował Adam i dodał jedno krótkie: - tak.
- I Holly byłaby moją mamą?
- Tylko jeśli oboje tego zechcecie. Musisz pamiętać, że mamę ma się tylko jedną. A ty, synku miałeś ją wyjątkową. Była mądrą i piękną kobietą, a ciebie kochała ponad wszystko. Nawet jeśli będziesz mówił do Holly „mamo”, nie możesz zapomnieć o swojej prawdziwej mamie. Obiecaj mi, że zawsze będziesz ją nosił w swoim sercu.
- Ja pamiętam o mamusi. Ona zawsze jest przy mnie – odparł Matt. - Babcia mi powiedziała, że tak właśnie jest i wiesz tato, myślę że mamusia polubiłaby Holly.
- Być może – westchnął Adam i uśmiechnąwszy się zmierzwił synkowi włosy.
- To kiedy się pożenicie, tato?
- Pobierzemy – Adam zaśmiał się. - To będzie zależeć od Holly, ale myślę, że nie wcześniej niż za rok.
- Chcesz tak długo czekać?! - chłopiec zrobił oburzoną minę.
- Przez ten czas chciałbym wybudować dla nas dom.
- A Holly nie może zamieszkać tu z nami wszystkimi?
- A nie uważasz, że będzie nam trochę ciasno?
- Mamusi to nie przeszkadzało. Holly może mieszkać w moim pokoju.
- Twoje niedoczekanie. Ona będzie moją żoną, a miejsce żony jest przy mężu.
- No, dobrze – powiedział pojednawczo Matt – ja, Muffinka i Holly w jednym pokoju to faktycznie byłoby za dużo.
- Cieszę się, że to rozumiesz – Adam z trudem powstrzymywał wesołość.
- A mam jakieś inne wyjście? - Matt westchnął i dodał: - najważniejsze, że wreszcie poprosisz Holly, żeby została twoją żoną. Już bałem się, że ktoś inny to zrobi.
- A któż to miałby być? Słyszałeś coś?
- Kiedyś, dawno stryj Joe powiedział, że Holly na pewno zostanie jego żoną, ale stryjcio Hoss tylko się z niego śmiał.
- Miał rację – stwierdził Adam i poczuł ukłucie zazdrości.
- Pewnie, że miał. Stryj Joe nie pasuje do naszej Holly – rzekł stanowczo Matt.
- Do naszej?
- No, tak, twojej i mojej. To chyba jasne, prawda?
- Jasne, synku – Adam zaśmiał się głośno – jasne, jak słońce.
- To ja teraz powiem o wszystkim dziadkowi. Mogę tato?
- Dziadek już wie.
- A babcia?
- Twojej babci powiem sam. Bardzo mi na tym zależy, rozumiesz Matthew?
- Tak, tato – odparł Matt i zrobiwszy nieszczęśliwą minę, spytał: - to komu mogę powiedzieć? Może stryjowi Joe?
- Jemu możesz powiedzieć choćby i teraz – rzekł Adam i mrugnął porozumiewawczo do syna.
Oczywiście Matthew najpierw przypilnował, żeby jego mała podopieczna najadła się do syta. Potem dopiero, zostawiwszy ją pod opieką swojego taty, ruszył w podskokach do pokoju stryja Joego. Co prawda ojciec zwrócił mu uwagę, że jest jeszcze bardzo wcześnie i byłoby lepiej, gdyby zaczekał z oznajmianiem stryjowi nieoczekiwanej nowiny, ale wobec entuzjazmu Matta machnął tylko ręką. Zresztą, za głupoty, które Joe wygadywał o Hop Singu należała mu się nauczka. Adam doskonale wiedział, że jego najmłodszy brat uwielbiał spać i zawsze miał problemy z porannym wstawaniem. Na samą myśl o wściekłości, jaka ogarnie Małego Joe, gdy zostanie wybudzony z głębokiego snu, uśmiechnął się szeroko z nieukrywaną satysfakcją. Tymczasem Matt, jak gdyby nigdy nic wpadł do sypialni stryja i z impetem wskoczył na jego łóżko. Joe ani drgnął. Chłopiec trącił go w ramię. Bez rezultatu. Ponowił próbę, ale mężczyzna tylko coś mruknął przez sen. Matthew ze zniecierpliwieniem pokręcił głową i postanowił zadziałać radykalnie. Ścisnął mocno stryjowi nos. Joe zaczął gwałtownie łapać powietrze i machać rękoma tak, jakby oganiał się od uprzykrzonej muchy. Wreszcie krztusząc się otworzył oczy, a zobaczywszy nad sobą uśmiechniętego bratanka, wściekły warknął:
- Ktoś tu chyba chce oberwać. Matti, co ty tu, u licha, robisz o tak wczesnej porze? Dlaczego nie śpiesz?
- No, bo stryjku, stało się coś niesamowitego!
- Hop Sing zjadł twojego szczeniaka? - spytał złośliwie Joe i ziewnął szeroko.
- To nie jest śmieszne – zauważył chłopiec i dodał: - a tato obiecał, że sobie ze stryjkiem porozmawia.
- Dobrze, dobrze, ale teraz daj mi spokój.
- Nie – odparł stanowczo Matt. - Muszę koniecznie stryjkowi o czymś powiedzieć.
- Dobra, mów – rzekł z rezygnacją Joe. - Mów i zmykaj.
- Tata się żeni – chłopiec utkwił w stryju tryumfujące spojrzenie.
- Z kim? - Joe nagle się ożywił.
- No, jak to z kim?! - krzyknął z oburzeniem Matt – z Holly przecież! Będzie moją mamą. Fantastycznie, prawda?
- Taaa – przytaknął bez entuzjazmu Joe. - A ty przypadkiem nie zmyślasz?
- Ja nigdy nie kłamię. Po prostu musiałem stryjkowi o tym powiedzieć.
- Rozumiem, ale nie rozumiem dlaczego Holly wybrała twojego ojca. Jest przecież tylu atrakcyjnych kawalerów.
- Tak? Na przykład kto?
- Na przykład ja – mruknął Joe. - Wiesz, co? Daj mi spokój. No, zmykaj już.
- To stryjek uważa, że mój tato nie jest dość dobry dla Holly? – Matthew zrobił srogą minę.
- Przed piątą rano nic nie uważam. Proszę cię, idź już. Daj mi jeszcze trochę pospać.
- Mój tato jest atrakcyjny i wiem, że Holly się podoba.
- Niby skąd to wiesz?
- Bo widziałem, jak się całowali, a to znaczy, że się lubią, prawda?
- Być może – odparł wyraźnie rozbudzony Joe. - A kiedy niby się całowali?
- Jeszcze przed moim i Holly wypadkiem. Na łące.
- To ciekawe – rzekł Joe. - Bardzo ciekawe.
- Pewnie – Matt uśmiechnął się od ucha do ucha, po czym stwierdził: - to ja już sobie pójdę. Teraz możesz stryjku spać.
- A Hoss wie?
- Jeszcze nie.
- To wiesz, co? Idź i mu powiedz.
- No, co stryjek, o tej porze? – Chłopiec spojrzał ze szczerym zdziwieniem na Joego.
- A mnie to mogłeś obudzić?
- Myślałem, że stryjek ucieszy się z nowiny – rzekł z obrażoną miną Matt i zeskoczył z łóżka.
- Ucieszyłem się, jak cholera. Zmykaj, ale już!
- Powiem tacie, że stryjek brzydko się wyraża.
- Bardzo proszę. Jesteś taki sam, jak twój ojciec! - krzyknął Joe za Mattem znikającym w drzwiach jego sypialni, a potem gwałtownie poprawiając poduszkę sam do siebie mruknął: - nie wierzę żeby taka dziewczyna, jak Holly wybrała takiego bostońskiego sztywniaka, jak mój brat.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 14:20, 31 Sie 2021    Temat postu:

Cytat:
Przypomniawszy sobie, że stał się szczęśliwym właścicielem uroczej, malutkiej suczki, uśmiechnął się radośnie i energicznie usiadł, wołając: „Muffinka, Muffinka”. Rozejrzał się wokół siebie, ale suczki na łóżku nie dostrzegł. Odrzucił kołdrę, myśląc, że wsunęła się pod nią, ale i tam jej nie było. I wtedy przypomniał sobie słowa Hop Singa. W jednej chwili znieruchomiał ze strachu, by w następnej wyskoczyć z łóżka i z szybkością błyskawicy znaleźć się w sypialni ojca.

To dobrze, że w chwili zagrożenia szuka pomocy u tatusia
Cytat:
- Muffinka… nigdzie nie ma Muffinki. Hop Sing musiał ją zabrać – odparł wystraszony Matthew.
- Spokojnie, Muffinka śpi w moim łóżku.
- Co takiego? - chłopczyk z niedowierzaniem popatrzył na ojca.
- Sam zobacz – Adam wskazał puszystą kulkę śpiącą na jego poduszce. Matt odetchnął z ulgą i wdrapał się na łóżko.

Na szczęście Muffinka jest cała i zdrowa
Cytat:
...mam nadzieję, że nie myślałeś poważnie, o tym, co wieczorem powiedział Hop Sing. On tylko tak żartował. Przecież ci to wytłumaczył.
- Ale ja tak myślałem – odparł z zawstydzeniem chłopiec.
- Hop Sing nigdy nie zrobiłby nic podobnego. I radzę ci, żebyś nikomu o tym nie wspominał. Nasz kucharz mógłby poczuć się dotknięty, gdyby o tym się dowiedział. A tak w ogóle, jak mogła ci taka niedorzeczność przyjść do głowy?
- No, bo stryjek Joe powiedział mi, że ludzie w Chinach jedzą psy i bardzo możliwe, że Hop Sing też je jadł.
- Twój stryj ma głupie poczucie humoru. Już ja sobie z nim porozmawiam

Adam ma rację - i co do Hop Singa i co do Joe
Cytat:
- Będziesz musiał nauczyć ją załatwiania potrzeb, tak, żeby nie brudziła wszystkiego wokół.
- Tylko, że ja nie wiem jak mam to zrobić. Pomożesz mi, tato?
- Pewnie, ale wiesz co? Poprosimy Hossa, żeby nam pomógł w wychowaniu Muffinki. Nikt tak, jak on nie zna się na psach.
- Świetnie, tato – stwierdził Matt. - Zaraz pójdę do stryjcia i poproszę go o pomoc.
- Ale może nie tak od razu. Jest jeszcze wcześnie – zauważył Adam.

Tak, na zwierzątkach to Hoss zna się najlepiej
Cytat:
- To kiedy się pożenicie, tato?
- Pobierzemy – Adam zaśmiał się. - To będzie zależeć od Holly, ale myślę, że nie wcześniej niż za rok.
- Chcesz tak długo czekać?! - chłopiec zrobił oburzoną minę.
- Przez ten czas chciałbym wybudować dla nas dom.
- A Holly nie może zamieszkać tu z nami wszystkimi?
- A nie uważasz, że będzie nam trochę ciasno?
- Mamusi to nie przeszkadzało. Holly może mieszkać w moim pokoju.
- Twoje niedoczekanie. Ona będzie moją żoną, a miejsce żony jest przy mężu.

Za rok?! Coś mi się zdaje, że Adaś próbuje nieco odwlec ceremonię
Cytat:
- Matt westchnął i dodał: - najważniejsze, że wreszcie poprosisz Holly, żeby została twoją żoną. Już bałem się, że ktoś inny to zrobi.
- A któż to miałby być? Słyszałeś coś?
- Kiedyś, dawno stryj Joe powiedział, że Holly na pewno zostanie jego żoną, ale stryjcio Hoss tylko się z niego śmiał.
- Miał rację – stwierdził Adam i poczuł ukłucie zazdrości.
- Pewnie, że miał. Stryj Joe nie pasuje do naszej Holly – rzekł stanowczo Matt.
- Do naszej?
- No, tak, twojej i mojej. To chyba jasne, prawda?

Coś mi się zdaje, że synek zaczyna manipulować tatusiem Very Happy Ta szpila idealnie trafiła w cel
Cytat:
- Tak, tato – odparł Matt i zrobiwszy nieszczęśliwą minę, spytał: - to komu mogę powiedzieć? Może stryjowi Joe?
- Jemu możesz powiedzieć choćby i teraz – rzekł Adam i mrugnął porozumiewawczo do syna.
Oczywiście Matthew najpierw przypilnował, żeby jego mała podopieczna najadła się do syta. Potem dopiero, zostawiwszy ją pod opieką swojego taty, ruszył w podskokach do pokoju stryja Joego.

Sprytne. Stryjcio Joe z pewnością się ucieszy z tej nowiny
Cytat:
Zresztą, za głupoty, które Joe wygadywał o Hop Singu należała mu się nauczka. Adam doskonale wiedział, że jego najmłodszy brat uwielbiał spać i zawsze miał problemy z porannym wstawaniem. Na samą myśl o wściekłości, jaka ogarnie Małego Joe, gdy zostanie wybudzony z głębokiego snu, uśmiechnął się szeroko z nieukrywaną satysfakcją.

Czy Adamowi chodzi tylko o zemstę za Hop Singa?
Cytat:
...z impetem wskoczył na jego łóżko. Joe ani drgnął. Chłopiec trącił go w ramię. Bez rezultatu. Ponowił próbę, ale mężczyzna tylko coś mruknął przez sen. Matthew ze zniecierpliwieniem pokręcił głową i postanowił zadziałać radykalnie. Ścisnął mocno stryjowi nos. Joe zaczął gwałtownie łapać powietrze i machać rękoma tak, jakby oganiał się od uprzykrzonej muchy. Wreszcie krztusząc się otworzył oczy, a zobaczywszy nad sobą uśmiechniętego bratanka, wściekły warknął:
- Ktoś tu chyba chce oberwać. Matti, co ty tu, u licha, robisz o tak wczesnej porze?

E tam. Każdy sposób dobry, żeby wujcia obudzić
Cytat:
- Muszę koniecznie stryjkowi o czymś powiedzieć.
- Dobra, mów – rzekł z rezygnacją Joe. - Mów i zmykaj.
- Tata się żeni – chłopiec utkwił w stryju tryumfujące spojrzenie.
- Z kim? - Joe nagle się ożywił.
- No, jak to z kim?! - krzyknął z oburzeniem Matt – z Holly przecież! Będzie moją mamą. Fantastycznie, prawda?
- Taaa – przytaknął bez entuzjazmu Joe. - A ty przypadkiem nie zmyślasz?
- Ja nigdy nie kłamię. Po prostu musiałem stryjkowi o tym powiedzieć.
- Rozumiem, ale nie rozumiem dlaczego Holly wybrała twojego ojca. Jest przecież tylu atrakcyjnych kawalerów.
- Tak? Na przykład kto?
- Na przykład ja – mruknął Joe. -

Joe jakoś się nie ucieszył ze szczęścia brata
Cytat:
- Mój tato jest atrakcyjny i wiem, że Holly się podoba.
- Niby skąd to wiesz?
- Bo widziałem, jak się całowali, a to znaczy, że się lubią, prawda?
- Być może – odparł wyraźnie rozbudzony Joe. - A kiedy niby się całowali?
- Jeszcze przed moim i Holly wypadkiem. Na łące.
- To ciekawe – rzekł Joe. - Bardzo ciekawe.
- Pewnie – Matt uśmiechnął się od ucha do ucha, po czym stwierdził: - to ja już sobie pójdę. Teraz możesz stryjku spać.

Matt wypuścił zatrutą strzałę i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku pozwala wujkowi spać
Cytat:
- A Hoss wie?
- Jeszcze nie.
- To wiesz, co? Idź i mu powiedz.
- No, co stryjek, o tej porze? – Chłopiec spojrzał ze szczerym zdziwieniem na Joego.
- A mnie to mogłeś obudzić?
- Myślałem, że stryjek ucieszy się z nowiny – rzekł z obrażoną miną Matt i zeskoczył z łóżka.
- Ucieszyłem się, jak cholera. Zmykaj, ale już!
- Powiem tacie, że stryjek brzydko się wyraża.
- Bardzo proszę. Jesteś taki sam, jak twój ojciec! - krzyknął Joe za Mattem znikającym w drzwiach jego sypialni, a potem gwałtownie poprawiając poduszkę sam do siebie mruknął: - nie wierzę żeby taka dziewczyna, jak Holly wybrała takiego bostońskiego sztywniaka, jak mój brat.

Jasne! Jak Holly mogła nie docenić takiej perły

Kolejna część. Bardzo zabawna i pełna rodzinnego ciepła. Adam ma coraz lepszy kontakt z Mattem. Doskonale się rozumieją i uzupełniają. Matt bardzo lubi też braci ojca, zwłaszcza wujcia Hossa. Bo jeśli chodzi o Joe'go to ... chyba lubi trochę mu dokuczyć. Z przyjemnością informuje go o ślubie Holly i Adama. Mało tego, dobija wujcia Joe opowieścią o ich pocałunku, jeszcze przed wypadkiem. Podejrzewam, że stwierdzenie, że chciał wujcia Joe ucieszyć radosną nowiną, nie jest prawdziwe. Matt jest bystrym dzieckiem i dobrym obserwatorem i z pewnością zdaje sobie sprawę, że Joe jest zauroczony Holly. Spryciula dopilnował, żeby bawidamek nie sprzątnął Holly sprzed nosa tatusiowi, co mogłoby się stać. Cóż Adam ma refleks szachisty. Jeśli chodzi o oświadczymy, to ma tempo żółwia lub zadyszanego ślimaka. Matt i na tatę znalazł sposób. Z pewnością zauważył, jak on reaguje na możliwość sukcesu Joe u Holly Very Happy Teraz sercowa ciamajda już się na pewno nie wymiga i ... ślub będzie z pewnością szybciej, niż za rok. I dobrze. Czekam niecierpliwie na kontynuację i na nowe działania Matta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38 ... 55, 56, 57  Następny
Strona 37 z 57

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin