Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dziewczyna z Georgii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 55, 56, 57  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4082
Przeczytał: 31 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:14, 08 Maj 2020    Temat postu:

Oj tak Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:32, 15 Maj 2020    Temat postu:

Strasznie wymęczyłam ten odcinek Mruga

***

Po rozmowie z ojcem, Adam długo nie mógł dojść do siebie. Wspomnienie Aarona Goldbluma skutecznie zburzyło mu spokój. Nie miał pojęcia, czego tak naprawdę chciał ojciec Naomi, bo jakoś w jego uczucia do wnuka nie wierzył. Do tej pory Matthew zupełnie go nie interesował. O, co więc mogło mu chodzić? Adam wciąż jeszcze pamiętał swoje ostatnie spotkanie z Goldblumem i to jak przez niego został upokorzony. Tylko ktoś bez serca mógł zabawić się kosztem człowieka złamanego osobistą tragedią. Ojciec zmarłej żony nigdy nie ukrywał swych wrogich do niego uczuć, ale to, co przyszło mu przeżyć przerosło jego najśmielsze wyobrażenie. Mówi się, że wspólne nieszczęście zbliża. W tym jednak przypadku nie miało to zastosowania. Gdy Adam pojechał do Carson City, gdzie wówczas mieszkał stary Goldblum i jego żona Estera, miał szczere intencje, żeby wszelkie nieporozumienia puścić w niepamięć. Niestety, nie został wpuszczony do domu Goldbluma. Ojciec Naomi początkowo rozmawiał z nim przez drzwi, potem jednak je otworzył i spytał, jak Adam zamierza go przekonać do tego, aby pojechał na pogrzeb kogoś, kto nie istnieje. Czyżby chciał prosić go o to na klęczkach? Adam odpowiedział, że jeśli to pomoże, to tak. Wówczas Aaron Goldblum, głośno, tak aby wszyscy wokół słyszeli, powiedział: „To klękaj” i Adam to zrobił. On, dumny Cartwright, klęknął przed tym starym, zawziętym i zapiekłym z nienawiści człowiekiem. Goldblum spojrzał kpiąco na niego i pełnym satysfakcji głosem rzekł: „jeśli myślałeś, że to coś pomoże, to myliłeś się. Tylko goj może być aż tak naiwny. Żegnam.” I zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Adam nigdy nikomu nie powiedział, jak naprawdę wyglądało jego spotkanie z ojcem Naomi. To, co zrobił Aaron Goldblum było nie do wybaczenia. Adam nie potrafił mu tego zapomnieć. Mógł tylko zdusić w sobie nienawiść, jaką czuł do tego człowieka. I gdy nieomal to mu się udało, stary Goldblum postanowił o sobie przypomnieć.
Adam poczuł się zmęczony i dziwnie przytłoczony świadomością, że zmuszony będzie do konfrontacji z byłym teściem. Spojrzał na zdjęcie żony stojące na nocnej szafce. Naomi była na nim taka radosna i szczęśliwa. Adam dokładnie pamiętał dzień, w którym zrobiono fotografię. To właśnie wtedy powiedziała mu, że spodziewa się dziecka. Był to najwspanialszy okres w ich krótkim, wspólnym życiu. Nagle przez okno wpadł promień słońca i zadrgał na pięknej twarzy Naomi. Przez moment Adam miał wrażenie, że fotografia ożyła, a żona uśmiecha się do niego czule. Przymknął oczy i po chwili usnął.

***

Obudziły go radosne pokrzykiwania wśród których prym wiódł głosik jego syna. Usiadł na łóżku i ze zdziwieniem stwierdził, że drzwi do sypialni były uchylone. Uśmiechnął się. Był niemal pewien, że to Matthew zajrzał do niego. Tęsknił za synkiem bardziej niż chciał się do tego przyznać. Te kilka dni choroby uświadomiły mu, jak niewiele brakowało, a zerwałby ową delikatną i właściwą jedynie dziecku i rodzicowi, emocjonalną nić. Gdy przypomniał sobie, jak przez te wszystkie miesiące po śmierci Naomi odsuwał od siebie syna, zrobiło mu się wstyd. Nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć dlaczego to robił. Może nie potrafił patrzeć w oczy Matta, które były oczami Naomi. Może nie potrafił znieść jego uśmiechu, bo i uśmiech był jej.
Tymczasem na dole w salonie, w najlepsze trwało ubieranie choinki. Radości przy tym było, co niemiara. Matthew siedział na ramionach Hossa i z wypiekami na twarzy dekorował górne gałęzie pachnącego lasem drzewka. Holly ozdabiała niższe gałęzie, te od strony kominka. Joe, oczywiście jej asystował, wodząc przy tym rozmarzonym wzrokiem za dziewczyną. Wreszcie, gdy choinka niemal była już ubrana, przyszedł czas na umieszczenie na jej czubku anioła. Ten anioł wyglądał jak dziecięca kukiełka, miał swoją historię i był tradycją rodzinną Cartwrightów. Zanim na świecie pojawił się Matthew to zwykle Joe zawieszał anioła. Teraz wyjął go delikatnie z pudła i podał podekscytowanemu bratankowi.
• Matti, tylko powieś prosto – zaznaczył.
• Postaram się stryjku – odparł chłopczyk biorąc aniołka z rąk Joe, po czym zwrócił się do Hossa, który wciąż go trzymał na ramionach: - stryjku, bliżej, bo nie dosięgnę. Hoss zrobił dwa kroki i spytał:
• Teraz dobrze?
• Tak.
• To zawieszaj tego niebieskiego koleżkę, bo coś kręci mnie w nosie i mogę zaraz kichnąć – rzekł Hoss, a Matti zachichotał.
• Pewnie panna zastanawia się, dlaczego zamiast gwiazdy, tak jak w innych domach u nas jest anioł i to taki przypominający dziecięcą lalkę. - Joe zwrócił się do Holly, która w milczeniu obserwował, jak Matti daje sobie radę.
• Myli się pan. Na czubku choinki każdy może powiesić sobie, co tylko zechce. Anioł to akurat doskonały pomysł. Tam pod sufitem będzie miał wszystkich na oku i będzie opiekował się domem.
• Masz rację, Holly – rzekł Ben, wstając zza biurka, przy którym skończył właśnie odpowiedź na jakiś niecierpiący zwłoki dokument. - Ten anioł jest dla nas bardzo ważny. Zrobiła go własnoręcznie matka Josepha. - Tu Ben uśmiechnął się ciepło na wspomnienie żony. - Joe był wtedy mały. Dostał zapalenia ucha i bardzo płakał.
• Płakał?! Tato, on się darł – wtrącił Hoss, a przypomniawszy sobie „popisy wokalne” brata wstrząsnął ramionami wywołując śmiech Mattiego.
• Ja się nie darłem – odparł urażony Joe – ja cierpiałem.
• Akurat – prychnął Hoss.
• Chłopcy, chłopcy… dajcie spokój – Ben popatrzył z pobłażliwością na synów.
• To piękna historia – zauważyła Holly.
• Tak – Ben pokiwał głową i dodał: - wkrótce Marie, mama Joe, odeszła od nas.
Po tych słowach w salonie zaległa cisza. Słychać było tylko wesoły trzask ognia na kominku. Wreszcie Hoss udając zniecierpliwionego spytał:
• Matti, co ty tam tak długo robisz?
• Zawieszam aniołka – odparł zdziwiony chłopiec.
• Tak długo? Kark mi już ścierpł – rzekł Hoss i poruszył się przestępując z nogi na nogę.
• Stryjku, nie ruszaj się, bo będzie krzywo.
• Dobrze, tylko pośpiesz się – westchnął mężczyzna.
• Już prawie skończyłem! - krzyknął Matthew. - Stryjku, Joe i jak? Jest prosto?
• Trochę w prawo – padła odpowiedź. Chłopczyk spojrzał zaskoczony w stronę schodów, u szczytu których stał jego ojciec.
• Tata – powiedział cicho i uśmiechnął się nieśmiało, po czym zgodnie ze wskazówkami ojca poprawił aniołka. Gdy Hoss zdjął go z ramion, chłopiec ruszył w kierunku schodzącego po schodach Adama z zamiarem rzucenie mu się w objęcia. Jednak w ostatniej chwili zatrzymał się, tak jakby nie był pewien, czy swoim zachowaniem nie zdenerwuje ojca. Tymczasem Adam widząc niepewność na twarzy synka wziął go za rączkę mówiąc:
• Cieszę się, że jesteś już w domu. Myślałem, że zaraz po powrocie zajrzysz do mnie.
• Zajrzałem, ale spałeś, tato i dziadek powiedział, żeby cię nie budzić – odparł Matti.
• Wiedziałem, że to byłeś ty – Adam pogłaskał syna po głowie.
• A skąd?
• Uchylone drzwi. Nigdy ich nie zamykasz – odparł mężczyzna uśmiechając się pogodnie.
• Postaram się o tym pamiętać – rzekł poważnym głosem Matt.
• To nieważne, synku – zapewnił Adam. - Chodź, obejrzymy sobie choinkę.
• Dobrze. A wiesz, tato, że te bombki na górze, to sam zakładałem. Ładnie wyglądają, prawda?
• Bardzo ładnie – przyznał Adam. - A kto ci pomagał?
• Stryjcio Hoss, a te na dole to wieszał stryjek Joe i…
• To nawet widać – stwierdził Adam zrobiwszy pełną dezaprobaty minę.
• Niby, co widać? - żachnął się Joseph.
• A to, że powiesiłeś wszystkie ozdoby w jednym miejscu. Po prawej stronie choinka jest zupełnie goła.
• Naprawdę? - spytała Holly wychodząc zza drzewka. Adam, który do tej pory jej nie zauważył, zamarł na widok dziewczyny. Nie spodziewał się jej tu zastać. Tymczasem Holly, jakby nigdy nic, przeszła na drugą stronę choinki i rzekła: - faktycznie, jakaś taka łysa jest.
• Co pani tu robi? - spytał niezbyt pewnie Adam.
• Pana synek mnie zaprosił – odparła. - I bez obaw, nie będę panu stawiać baniek.
• Aha – odparł mało inteligentnie Adam. Holly omiótłszy go kpiącym spojrzeniem, z całą powagą zwróciła się do Josepha: - tak ubrana choinka, może wzbudzać kontrowersje.
• To zaraz się zmieni – zapewnił Joe i trzęsącymi się dłońmi zaczął szybko przewieszać bombki. Jedna z nich upadła na podłogę i rozbiła się, wywołując uwagę Hossa:
• Ostrożnie, braciszku. W tym tempie wytłuczesz wszystkie bombki, które specjalnie z San Francisco przywiózł nasz tata.
• Takiś mądry? - Joe posłał bratu mordercze spojrzenie – to, proszę bardzo, zrób to sam.
• Ja mam za grube palce – Hoss zaśmiał się.
• Jasne – mruknął Joe. - Wszystko muszę robić sam.
• Jaki ty jesteś biedny – zauważył od niechcenia Adam.
• Żebyś wiedział.
• Pomogę ci stryjku – zaoferował się Matthew.
• Dziękuję, Matti. W tym domu tylko na ciebie jednego można liczyć – odparł Joe i uśmiechnął się do bratanka. Chłopiec zadowolony ze słów stryja zapewnił go, że zawsze i we wszystkim mu pomoże, wywołując tym rozbawienie zgromadzonych w salonie. Holly z czułością popatrzyła na dziecko przewieszające wraz z Josephem ozdoby choinkowe, po czym podeszła do Adama.
• Pana synek ma dobre serduszko – rzekła ściszonym głosem.
• To prawda. Jest dobrym dzieckiem – przyznał szeptem mężczyzna.
• I bardzo wszystkiego ciekawym.
• Tak, to żywe srebro – stwierdził Adam.
• Tego bym nie powiedziała – rzekła Holly. - Wydaje mi się taki jakiś... przygaszony.
Adam na te słowa cicho chrząknął i nie spoglądając na dziewczynę powiedział:
• Ma ku temu powody.
• Wiem. Jeden z nich stoi przede mną – Holly wypaliła szybciej niż pomyślała.
• A wie pani, że jest pani bezczelna? – wycedził przez zęby Adam.
• Ja? Cóż... czasami to słyszę.
• Może za rzadko.
• Co chce pan przez to powiedzieć? - Holly zjeżyła się.
• Oprócz tego, że nie liczy się pani z uczuciami innych, to właściwie nic.
• Pan za to się liczy – fuknęła – szczególnie z uczuciami syna.
• Panno McCulligen, nie chcę być niegrzeczny, ale moje uczucia do syna, to nie pani sprawa. Jeśli pani się nie uspokoi to...
• To, co? - przerwała Adamowi Holly. - Wyprosi mnie pan?
• Nie, sam wyjdę – i skłoniwszy się ruszył do schodów.
• A ty, dokąd Adamie? - spytał Ben. - Zaraz będzie obiad. Nie zjesz z nami?
• Wybaczcie, ale chyba przeliczyłem się z siłami. Obiad zjem u siebie.
• Tato, źle się czujesz? - zaniepokoił się Matt.
• Nie, synku – odparł Adam. – Muszę tylko trochę odpocząć.
• To przecież, możesz tu w fotelu.
• To dobry pomysł – stwierdził Ben. - Usiądź sobie przy kominku. Będzie ci ciepło i wygodnie. My szybko uporamy się z choinką, a ty w tym czasie dotrzymasz towarzystwa naszemu miłemu gościowi.
• Tak, bardzo miłemu. Taktem i kulturą nikt nie mógłby równać się z panną McCulligen – odparł z ledwie dosłyszalną ironią Adam. Nikt na to nie zwrócił uwagi z jednym wszakże wyjątkiem, Holly. Dziewczyna, już chciała mu coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Adam najwidoczniej zorientował się, że jego ironia nie chybiła celu. Uśmiechnął się i z niemal zbolałą miną rzekł: - przepraszam, ale naprawdę jestem zmęczony. Chciałem tylko zobaczyć, jak się ma Matthew, ale widzę, że wszystko z nim w porządku. Nie przejmujcie się mną i bawcie się dobrze.
• Tato – Matthew podbiegł do Adama – to ja z tobą pójdę. Będzie ci weselej.
• Synku, to miłe z twojej strony, ale zaprosiłeś przecież gościa.
• No, tak masz rację. – Chłopiec westchnął i nabrawszy odwagi spytał: - ale wieczorem poczytamy sobie?
• Tak i to, jak długo będziesz chciał – zapewnił Adam i pogłaskał syna po głowie. W tym momencie dało się słyszeć odgłos tłukącej się bombki. - A teraz idź, pomóż stryjowi Joe, bo naprawdę gotów jest wybić wszystkie świąteczne ozdoby.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:06, 15 Maj 2020    Temat postu:

Cytat:
Nie miał pojęcia, czego tak naprawdę chciał ojciec Naomi, bo jakoś w jego uczucia do wnuka nie wierzył. Do tej pory Matthew zupełnie go nie interesował. O, co więc mogło mu chodzić?

Właśnie. Czyżby się zmienił?
Cytat:
Ojciec Naomi początkowo rozmawiał z nim przez drzwi, potem jednak je otworzył i spytał, jak Adam zamierza go przekonać do tego, aby pojechał na pogrzeb kogoś, kto nie istnieje. Czyżby chciał prosić go o to na klęczkach? Adam odpowiedział, że jeśli to pomoże, to tak. Wówczas Aaron Goldblum, głośno, tak aby wszyscy wokół słyszeli, powiedział: „To klękaj” i Adam to zrobił. On, dumny Cartwright, klęknął przed tym starym, zawziętym i zapiekłym z nienawiści człowiekiem. Goldblum spojrzał kpiąco na niego i pełnym satysfakcji głosem rzekł: „jeśli myślałeś, że to coś pomoże, to myliłeś się. Tylko goj może być aż tak naiwny. Żegnam.” I zatrzasnął mu drzwi przed nosem.

A to już było wyjątkowo podłe
Cytat:
Tęsknił za synkiem bardziej niż chciał się do tego przyznać. Te kilka dni choroby uświadomiły mu, jak niewiele brakowało, a zerwałby ową delikatną i właściwą jedynie dziecku i rodzicowi, emocjonalną nić. Gdy przypomniał sobie, jak przez te wszystkie miesiące po śmierci Naomi odsuwał od siebie syna, zrobiło mu się wstyd. Nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć dlaczego to robił. Może nie potrafił patrzeć w oczy Matta, które były oczami Naomi. Może nie potrafił znieść jego uśmiechu, bo i uśmiech był jej.

Dobrze, że w porę się opamiętał i zmienił swoje nastawienie do synka
Cytat:
Holly ozdabiała niższe gałęzie, te od strony kominka. Joe, oczywiście jej asystował, wodząc przy tym rozmarzonym wzrokiem za dziewczyną.

Joe nie rezygnuje z Holly
Cytat:
• Pewnie panna zastanawia się, dlaczego zamiast gwiazdy, tak jak w innych domach u nas jest anioł i to taki przypominający dziecięcą lalkę. - Joe zwrócił się do Holly, która w milczeniu obserwował, jak Matti daje sobie radę.
• Myli się pan. Na czubku choinki każdy może powiesić sobie, co tylko zechce. Anioł to akurat doskonały pomysł. Tam pod sufitem będzie miał wszystkich na oku i będzie opiekował się domem.

O tak! Niektórzy bardzo potrzebują takiej opieki
Cytat:
- Ten anioł jest dla nas bardzo ważny. Zrobiła go własnoręcznie matka Josepha. - Tu Ben uśmiechnął się ciepło na wspomnienie żony. - Joe był wtedy mały. Dostał zapalenia ucha i bardzo płakał.
• Płakał?! Tato, on się darł – wtrącił Hoss, a przypomniawszy sobie „popisy wokalne” brata wstrząsnął ramionami wywołując śmiech Mattiego.

Ten anioł Cartwrightów ma swoją historię
Cytat:
• Ja się nie darłem – odparł urażony Joe – ja cierpiałem.

Chyba bardzo głośno cierpiał, jeśli po tylu latach jeszcze to wspominają
Cytat:
• Stryjcio Hoss, a te na dole to wieszał stryjek Joe i…
• To nawet widać – stwierdził Adam zrobiwszy pełną dezaprobaty minę.
• Niby, co widać? - żachnął się Joseph.
• A to, że powiesiłeś wszystkie ozdoby w jednym miejscu. Po prawej stronie choinka jest zupełnie goła.

Adam jak zwykle ma coś do zarzucenia Joe ... poniekąd ma rację, choinka z jednej strony jest "łysa"
Cytat:
• Co pani tu robi? - spytał niezbyt pewnie Adam.
• Pana synek mnie zaprosił – odparła. - I bez obaw, nie będę panu stawiać baniek.
• Aha – odparł mało inteligentnie Adam. Holly omiótłszy go kpiącym spojrzeniem, z całą powagą zwróciła się do Josepha: - tak ubrana choinka, może wzbudzać kontrowersje.

W tej rozmowie Adam raczej nie zabłysnął, a choinka ... trzeba po prostu poprawić ułożenie bombek
Cytat:
• Pana synek ma dobre serduszko – rzekła ściszonym głosem.
• To prawda. Jest dobrym dzieckiem – przyznał szeptem mężczyzna.
• I bardzo wszystkiego ciekawym.
• Tak, to żywe srebro – stwierdził Adam.
• Tego bym nie powiedziała – rzekła Holly. - Wydaje mi się taki jakiś... przygaszony.
Adam na te słowa cicho chrząknął i nie spoglądając na dziewczynę powiedział:
• Ma ku temu powody.
• Wiem. Jeden z nich stoi przede mną – Holly wypaliła szybciej niż pomyślała.

Cóż, Holly miała rację, ale nie powinna wypominać tego Adamowi ... w takim dniu. Zwłaszcza w takim dniu
Cytat:
• A wie pani, że jest pani bezczelna? – wycedził przez zęby Adam.
• Ja? Cóż... czasami to słyszę.
• Może za rzadko.
• Co chce pan przez to powiedzieć? - Holly zjeżyła się.
• Oprócz tego, że nie liczy się pani z uczuciami innych, to właściwie nic.
• Pan za to się liczy – fuknęła – szczególnie z uczuciami syna.

Oj! Ostro pojechali ... oboje
Cytat:
My szybko uporamy się z choinką, a ty w tym czasie dotrzymasz towarzystwa naszemu miłemu gościowi.
• Tak, bardzo miłemu. Taktem i kulturą nikt nie mógłby równać się z panną McCulligen – odparł z ledwie dosłyszalną ironią Adam. Nikt na to nie zwrócił uwagi z jednym wszakże wyjątkiem, Holly. Dziewczyna, już chciała mu coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język.

I znów się posprzeczali. Dobrze, że Holly pohamowała się przed odpowiednią odpowiedzią, bo ... chyba doszłoby do gorszących scen

Kolejny rozdział opowieści, bardzo emocjonujący. Ciepła, rodzinna scena ubierania choinki, przyjazne przekomarzania się Hossa i Joe'go. Niestety Holly znów "ścięła" się z Adamem. Bardzo ostro. Czy dojdzie kiedyś do powtórki sceny z Margeritą? Kto wie? Adam może kiedyś nie wytrzymać i ... strach pomyśleć. Matt bardzo lubi Holly, może to jakoś pomoże powstrzymać niechęć Adama do dziewczyny, a może to nie tylko jest niechęć? No i czający się w tle pan Goldblum ... wredny, podły, podstępny. Czego on teraz może chcieć od wnuka? Podejrzewam, że w grę wchodzą pieniądze. Może spadek po jakimś krewnym? Nie wierzę, że nagle polubił Adama i chce poznać Matta, którego do tej pory nie starał się poznać. Mam nadzieję na rozwikłanie tej zagadki w następnej części, no i liczę na unormowanie kontaktów Holly i Adama. Może się jakoś pogodzą? Polubią? kto wie? Pewnie autorka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:11, 16 Maj 2020    Temat postu:

Bardzo dziękuję za komentarz. Very Happy Holly i Adam to ludzie o stanowczych osobowościach. Oboje są uparci i przekonani o swoich racjach. Holly jest niezwykle temperamentną młodą kobietą. Jej reakcje bywają nieprzewidywalne. Do tego skrywa pewną tajemnicę, która również ma wpływ na jej zachowanie. Adam, wiadomo, to Adam. Nieraz ciężko jest z nim wytrzymać.

Jeśli chodzi o Goldbluma, to na pewno nie zmienił swego podejścia do Adama. Wkrótce, przynajmniej częściowo, wyjaśni się, dlaczego chce poznać Matthew.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:25, 16 Maj 2020    Temat postu:

Ale kiedy?Kiedy?!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:47, 16 Maj 2020    Temat postu:

Jestem w trakcie pisania odcinka. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to wkleję go dziś wieczorem lub jutro rano. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:16, 17 Maj 2020    Temat postu:

W tym odcinku poznamy rodziców Naomi.


***

Dom Aarona i Estery Goldblumów. Carson City. W tym samym czasie.

Estera Goldblum pochodziła z zamożnej, żydowskiej rodziny Auerbachów. Jej rodzice, Żydzi z Rosji, przypłynęli do Ameryki w poszukiwaniu lepszego życia. Był rok tysiąc osiemset czterdziesty pierwszy, gdy dotarli do małej osady Eagle Valley. Estera miała już wówczas dwanaście lat i zgodnie z prawem żydowskim była dorosłą kobietą i mogła zapalać świece szabatowe. Wkrótce w pobliskiej Kalifornii odkryto złoto. Ojciec dziewczyny, Szolem, nie mógł przegapić takiej okazji. Ruszył do Kalifornii zdeterminowany i pewny sukcesu. Może właśnie dlatego szczęście uśmiechnęło się do niego. Do domu wrócił, jako bogaty człowiek. W krótkim czasie zainwestował w handel towarami niezbędnymi do życia osadnikom napływającym na Dziki Zachód. Z czasem, gdy Eagle Valley przemianowano na Carson City, Szolem Auerbach stał się właścicielem trzech dużych składów przeróżnych materiałów. Dzięki pracowitości i łutowi szczęścia on i jego rodzina stali się nie tylko zamożnymi ludźmi, ale także poważanymi w prężnie rozwijającej się społeczności żydowskiej. Estera miała starszego o dwa lata brata, który był prawą ręką ojca w interesach rodzinnych. Ona od najmłodszych lat wdrażała się do obowiązków przyszłej żony. U boku matki uczyła się, jak prowadzić koszerny dom, jak przygotowywać posiłki oraz jak odprawiać stosowne rytuały. Od trzeciego roku życia wpajano jej, jak ważna jest rola kobiety w rodzinie. Kobieta bowiem, zgodnie z prawem i tradycją żydowską, przeznaczona była do wychowywania przyszłych pokoleń. To ona miała zachęcać synów do studiowania Tory i ona pierwsza uczyła dzieci religii oraz mówiła o zwyczajach, których bezwzględnie należało przestrzegać. Gdy miała czternaście lat została wydana za mąż za syna przyjaciela Szolema, dwudziestoczteroletniego Aarona Goldbluma. Czy kochała męża? Nie, ale go szanowała. Był dla niej dobry i przestrzegał wszystkich zapisów ketuby,*) a to wystarczyło, żeby ich małżeństwo było zgodne. W pierwszym roku wspólnego życia Estera urodziła córkę, której nadano imię Noemi, czyli „moja rozkosz”.**) Poród był ciężki i zakończył się komplikacjami, w wyniku których Estera nigdy więcej nie miała zostać matką. Jej mąż, Aaron przyjął to z godnością, choć w skrytości ducha liczył na dużą gromadkę dzieci. Kochał młodziutką żonę i nieba by jej przychylił, ale jeszcze bardziej kochał swoją córeczkę, która stała się jego oczkiem w głowie. Miał, co do niej ogromne plany i nie zamierzał oddać jej byle komu. Estera wciąż mu powtarzała, że za bardzo rozpieszcza małą, ale on nie potrafił odmówić córce niczego. Teraz kobieta żałowała, że nie wydali Noemi za mąż, jak tylko nadarzyła się ku temu okazja. Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej, a Adam Cartwright nie zniszczyłby ich szczęśliwego życia.
Estera Goldblum stała w oknie i przyglądała się ulicznemu ruchowi. Był piątek po południu i w wielu domach trwały gorączkowe przygotowania do szabatu. Ona, jak przystało na wzorową panią domu, wszystko miała gotowe do tego cotygodniowego święta. Mogła więc pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Ostatnio bardzo niepokoiła się o męża. Odkąd spotkał się i rozmawiał z cadykiem Elimelechem Lurie, chodził dziwnie podekscytowany i pobudzony. Wciąż też naradzał się z rabinem Apfelbaumem. Wreszcie, co niezmiernie zaskoczyło Esterę, wynajął prywatnego detektywa i teraz właśnie w swoim gabinecie oczekiwał na jego przybycie. Kobieta nie miała pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło, bowiem mąż nigdy nie wtajemniczał jej w swoje sprawy. Zresztą i ona nigdy o nic go nie pytała. Odkąd odeszła ich córka życie straciło dla niej sens. Niczego już nie chciała i o niczym nie marzyła, z wyjątkiem jednego: pragnęła choć przez chwilę zobaczyć swojego wnuka, ale wiedziała też, że nigdy to nie nastąpi. Stała w oknie i przyglądała się przechodniom śpieszącym do swoich spraw. Miała dopiero czterdzieści lat, a czuła się tak jakby miała drugie tyle. Przymknęła powieki, a po policzkach spłynęły jej łzy. Gdy rozległ się głośny dźwięk kołatki, otarła oczy i ruszyła, żeby otworzyć drzwi. Ubiegł ją jednak mąż. W progu ich domu stał młody, sympatyczny mężczyzna. Był to detektyw, na którego z taką niecierpliwością czekał Aaron. Nie zważając na stojącą w korytarzu żonę, Goldblum poprowadził mężczyznę do swojego gabinetu. Detektyw przechodząc obok Estery, uśmiechnął się ciepło i skinął głową mówiąc:
• Dzień dobry, pani Goldblum.
• Dzień dobry – odparła Estera, i gdy drzwi gabinetu jej męża zamknęły się, poczuła dziwny niepokój.

***

• Niech pan siada, panie Carter – rzekł Aaron zajmując miejsce za dużym dębowym biurkiem i jednocześnie wskazując detektywowi krzesło stojące przed nim. - Jakie ma pan dla mnie wieści?
• Zanim powiem, panu, co udało mi się ustalić, proszę powiedzieć, dlaczego pan mnie oszukał? - spytał opanowanym głosem detektyw.
• Nie rozumiem – Aaron zdziwiony spojrzał na Cartera.
• Gdy podjąłem się tej sprawy, uprzedziłem pana, żeby był pan ze mną szczery.
• Byłem.
• Czyżby? Powiedział mi pan, że pana córka Naomi…
• Noemi – przerwał detektywowi podenerwowanym głosem Aaron. - Moja córka miała na imię Noemi, a tamto imię, to wymysł gojów.
• Dobrze więc, twierdził pan, że pana córka Noemi była niezamężna.
• Bo nie była.
• Mam dowody, na to, że było inaczej. Rozmawiałem z pastorem, który udzielił ślubu pana córce i Adamowi Cartwirghtowi. Mam też wypis z księgi metrykalnej, który wyraźnie stwierdza, że pana córka była kobietą zamężną.
• To nic nie znaczy! - wybuchnął Aaron.- Zgodnie z naszą wiarą i tradycją było to małżeństwo zakazane!
• Zakazane? O czym pan mówi?
• Moja córka była Żydówką od pokoleń, z matki, babki i prababki. Została odpowiednio wychowana, a mimo to dopuściła się grzechu, którym odcięła się od ludu Izraela. Zawarła małżeństwo z innowiercą! A takie małżeństwo jest zakazane. Skoro jednak do niego doszło, to w świetle naszego prawa, jako takie nie jest ważne.
• Pan wybaczy, panie Goldblum, ale dla mnie ślub to ślub. Powinien mnie pan poinformować, że do niego doszło, wtedy nie traciłbym niepotrzebnie czasu i podjął od razu odpowiednie działania – rzekł stanowczo Carter.
• Nie sądziłem, że będzie to miało wpływ na ustalenie, gdzie przebywa obecnie syn mojej córki i czy możliwe jest spotkanie z nim. O ile sobie przypominam, to właśnie panu zleciłem. Tak, więc słucham, co udało się panu ustalić?
• Chłopiec skończył sześć lat. Ma na imię Matthew i mieszka z ojcem, Adamem Cartwrightem w Ponderosie. To ogromne ranczo liczące pięćdziesiąt tysięcy akrów ziemi. Jego właścicielem jest dziadek chłopca, Benjamin. Rodzina Cartwrightów jest bardzo zamożna. Zasięgnąłem o nich języka. To porządni ludzie, którzy do wszystkiego doszli ciężką pracą.
• Chociaż tyle – mruknął Aaron. - Widział pan chłopca?
• Owszem, przez chwilę. Akurat przyjechał ze swoim stryjem do Virginia City.
• Jak wygląda?
• Jak normalne sześcioletnie dziecko.
• Zdobył pan jego fotografię? – spytał Aaron.
• Niestety, nie miałem takiej możliwości.
• A rozmawiał pan z ojcem chłopca?
• To również mi się nie udało. Adam Cartwright jest ciężko chory.
• Cóż, ludzie chorują – rzekł beznamiętnie Aaron. - Dowiedział się pan czegoś więcej, bo jak na razie to nie zapracował pan sobie na moje pieniądze.
• Pozwoli pan, panie Goldblum, że nie zgodzę się z panem – odparł Carter i zmierzył Aarona nieprzyjaznym wzrokiem. - To delikatna sprawa. Pośpiech może wszystko zepsuć. Byłbym wdzięczny, gdyby nie wtrącał się pan do moich działań. Jeśli to, co mi pan zlecił nie dojdzie do skutku zwrócę panu, pańskie pieniądze, oczywiście po potrąceniu kosztów własnych.
• Nie, zwróci mi pan wszystko!
• A to jeszcze się zobaczy – rzekł z kpiącą miną detektyw. - Na brak pracy nie narzekam.
• Dobrze, więc. Kiedy, będę mógł spotkać się z wnukiem?
• Po Nowym Roku pojadę jeszcze raz do Ponderosy i zorientuję się w sytuacji. Jeśli będzie to możliwe spotkam się z Adamem Cartwrightem i doprowadzę do pana spotkania z wnukiem.
• Oby, faktycznie tak było. I niech pan pamięta, że nie zapłacę, ani centa więcej nadto, co było ustalone.
• Nie oczekuję od pana premii, a zlecone zadanie na pewno wykonam.
• Trzymam pana za słowo i mam nadzieję na lepsze wieści. A teraz zmuszony jestem pożegnać pana. Rozumie pan, dziś rozpoczynamy szabat. Trafi pan do drzwi?
• Oczywiście, panie Goldblum. Do zobaczenia – odparł Carter, wstając z krzesła. Gdy był przy drzwiach usłyszał:
• Proszę zamknąć za sobą drzwi.
• Co tylko pan sobie życzy – rzucił przez ramię detektyw i wyszedł z trudem powstrzymując się od trzaśnięcia drzwiami. W korytarzu przystanął na moment, aby założyć kapelusz, wtedy z salonu wyszła żona Goldbluma. Z niepokojem spojrzawszy na drzwi gabinetu męża, cicho spytała:
• To pan jest tym detektywem, prawda?
• Tak. Nazywam się Logan Carter. Czy mogę pani w czymś pani pomóc, pani Goldblum?
• Proszę powiedzieć, jak wygląda mój wnuk?
• Dlaczego pani myśli, że cokolwiek wiem na jego temat?
• Mój mąż głośno z panem rozmawiał. Trudno był nie usłyszeć – wyszeptała Estera. - Proszę… nigdy go nie widziałam. Czy choć trochę podobny jest do mojej córki.
• Jest bardzo ładnym dzieckiem. Ma czarne włosy i ciemne oczy. I tak, jest do niej podobny, nawet bardzo – odparł Carter.
• Dziękuję. Jestem panu bardzo wdzięczna, detektywie.

***

Osiemnaście minut przed zachodem słońca Estera zapaliła dwie białe świece***), umieszczone w świecznikach ustawionych na stole. Po krótkiej chwili wahania zapaliła jeszcze dwie: jedną dla Noemi, drugą dla Matta. Spojrzała na Aarona, ale nie mogą nic wyczytać z jego twarzy. Rozpostarła więc ręce nad płomieniami świec i trzykrotnie okrężnymi ruchami przyciągnęła dłonie do siebie. Następnie zasłoniła oczy i wypowiedziała słowa błogosławieństwa: „Błogosławiony jesteś Ty, Haszem, nasz Bóg, Król Świata, który uświęcił nas swoimi przykazaniami i nakazał nam zapalać świecę na Szabat.” Gdy skończyła odsłoniła oczy pełne łez. Spojrzała na płomienie świec i cicho wyszeptała:
• Noemi, Matthew.
Aaron w żaden sposób nie zareagował na to odstępstwo od reguły. Jak gdyby nigdy nic wygłosił błogosławieństwo wina na uświęcenie Szabatu, po czym w zupełnej ciszy wraz z Esterą usiadł do stołu.


_________________________________________________________
*) Ketuba – to kontrakt prawny zawierany przez narzeczonych przed zawarciem związku małżeńskiego. Są w nim wyszczególnione obowiązki mężczyzny wobec kobiety, często bardzo szczegółowe m. in. uregulowana jest kwestia pożycia intymnego. Ketuba uściśla ile pieniędzy mężczyzna powinien zarabiać bądź dawać kobiecie oraz jakie są swobody kobiety w małżeństwie. Mężczyzna nie może zmusić kobiety do stosunków seksualnych, jednak mężczyzna nie może nigdy kobiecie odmówić. Pouczenia małżeńskie zawsze nawołują do życia w harmonii. Jeśli małżonkowie mają problemy, pojawiają się nieporozumienia nie powinno dochodzić do stosunku, ale do rozmowy.

**) Noemi – imię żeńskie wywodzące się od hebrajskiego słowa „moja rozkosz”. Według starotestamentowej Księgi Rut, Noemi była żoną Elimeleka z Betlejem i matką jego dwóch synów. W czasie wielkiego głodu Noemi opuściła rodzinne miasto i straciła męża oraz synów. Przeżyły wraz z nią jej dwie synowe Opra i Rut. Opra odeszła, a druga synowa, Rut pozostała wraz z nią. Potem Noemi wyswatała Rut ze swoim krewnym o imieniu Booz, a kiedy urodził im się syn Obed, Noemi się nim opiekowała. Wnukiem Obeda był król Dawid. Dzieje Noemi i Rut ilustrują wielką miłość rodzinną. Imię Noemi w języku angielskim przyjęło formę Naomi.

***) Obowiązek zapalenia świec zasadniczo przypada kobiecie, jednak nie jest ściśle związany z płcią i dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Kobiety zamężne zapalają przynajmniej dwie świece, wiele jednak dodaje także po jednej świeczce na każde swoje dziecko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:10, 17 Maj 2020    Temat postu:

Cytat:
...Estera nigdy więcej nie miała zostać matką. Jej mąż, Aaron przyjął to z godnością, choć w skrytości ducha liczył na dużą gromadkę dzieci. Kochał młodziutką żonę i nieba by jej przychylił, ale jeszcze bardziej kochał swoją córeczkę, która stała się jego oczkiem w głowie. Miał, co do niej ogromne plany i nie zamierzał oddać jej byle komu.

Jednak ten nieczuły człowiek kochał córkę ... kiedyś
Cytat:
Zresztą i ona nigdy o nic go nie pytała. Odkąd odeszła ich córka życie straciło dla niej sens. Niczego już nie chciała i o niczym nie marzyła, z wyjątkiem jednego: pragnęła choć przez chwilę zobaczyć swojego wnuka, ale wiedziała też, że nigdy to nie nastąpi.

Pani Goldblum też cierpi, może nawet bardziej niż mąż
Cytat:
• Dobrze więc, twierdził pan, że pana córka Noemi była niezamężna.
• Bo była.
• Mam dowody, na to, że było inaczej. Rozmawiałem z pastorem, który udzielił ślubu pana córce i Adamowi Cartwirghtowi. Mam też wypis z księgi metrykalnej, który wyraźnie stwierdza, że pana córka była kobietą zamężną.
• To nic nie znaczy! - wybuchnął Aaron.- Zgodnie z naszą wiarą i tradycją było to małżeństwo zakazane!

Jak to nie była? Przecież wzięła ślub z Adamem
Cytat:
• Moja córka była Żydówką od pokoleń, z matki, babki i prababki. Została odpowiednio wychowana, a mimo to dopuściła się grzechu, którym odcięła się od ludu Izraela. Zawarła małżeństwo z innowiercą! A takie małżeństwo jest zakazane. Skoro jednak do niego doszło, to w świetle naszego prawa, jako takie nie jest ważne.

Jego córka, jego lud, jego prawo ... gdzie on jest? Jeśli mieszka w jakimś kraju, powinien się stosować do prawa w nim obowiązującego
Cytat:
Rodzina Cartwrightów jest bardzo zamożna. Zasięgnąłem o nich języka. To porządni ludzie, którzy do wszystkiego doszli ciężką pracą.
• Chociaż tyle – mruknął Aaron. - Widział pan chłopca?

A jemu i tak źle
Cytat:
- To delikatna sprawa. Pośpiech może wszystko zepsuć. Byłbym wdzięczny, gdyby nie wtrącał się pan do moich działań. Jeśli to, co mi pan zlecił nie dojdzie do skutku zwrócę panu, pańskie pieniądze, oczywiście po potrąceniu kosztów własnych.
• Nie, zwróci mi pan wszystko!
• A to jeszcze się zobaczy – rzekł z kpiącą miną detektyw.

Ale liczykrupa
Cytat:
Gdy był przy drzwiach usłyszał:
• Proszę zamknąć za sobą drzwi.
• Co tylko pan sobie życzy – rzucił przez ramię detektyw i wyszedł z trudem powstrzymując się od trzaśnięcia drzwiami.

Cóż, pan Goldblum jak widać w nikim nie budzi sympatii

Kolejny rozdział, poświęcony niesympatycznemu panu Goldblumowi. Lepsze, korzystniejsze wrażenie sprawia jego żona, wyciszona, nieszczęśliwa kobieta. Ciekawe opisy tradycji żydowskich, obyczajowości części tego narodu (jeśli chodził do cadyka, to państwo Goldblumowie byli chasydami). W dalszym ciągu nie wiadomo, co knuje Goldblum, ale mamy jakieś pojęcie o jego mentalności - poczuciu wyższości nad gojami i skąpstwie. Estera Goldblum wydaje się sympatyczniejszą osobą, jednak jest podporządkowana tradycji, mężowi ... i właściwie niewiele ma do powiedzenia w temacie córki i wnuka.
Nadal jestem ciekawa, czego Pan Goldblum chce od wnuka, dlaczego kazał go odszukać? W każdym razie coś knuje niezbyt dobrego dla Cartwrightów kochających to dziecko. Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:44, 17 Maj 2020    Temat postu:

Serdecznie dziękuję za komentarz. Very Happy Żeniąc Adama z Żydówką nie miałam pojęcia ile trudności mi to nastręczy. Nie byłoby pewnie problemu, gdyby nie to, że do opowiadania postanowiłam wpleść rodziców Naomi, którzy faktycznie są chasydami. Ich rodziny pochodzą z Rosji. Miałam napisać, że z Polski, ale biorąc pod uwagę, że wówczas nasz kraj był pod zaborami nie chciałam dodatkowo gmatwać wątku Goldblumów. O społeczności żydowskiej, miałam raczej niewielkie pojęcie, ograniczające się do wiedzy wyniesionej ze szkoły. Szukając materiałów do ostatniego odcinka opowiadania, korzystałam z różnych źródeł w tym ze strony Jewish Historical Institute, na której znaleźć można całą masę ciekawych informacji, przedstawiających w nieco innym świetle zwyczaje, tradycje i mentalność społeczeństwa żydowskiego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:08, 17 Maj 2020    Temat postu:

Chasydyzm to przede wszystkim wschodnie tereny dawnej Polski. Chasydzi różnili się od ortodoksyjnych Żydów, O obyczajach i tradycjach sporo dowiedziałam się z książek braci Singerów - Isaaca Bashevisa i Izraela Jehoszuy. Najwięcej chyba o chasydach jest napisane w książce Jehoszuy Singera "Josie Kałb".

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 1:05, 18 Maj 2020    Temat postu:

Jak świetnie, że podałaś mi te tytuły. Dzięki. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:25, 19 Maj 2020    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:48, 20 Maj 2020    Temat postu:

Very Happy Very Happy Very Happy

Dom Cartwrightów. 25 grudnia 1864 r.


Święta Bożego Narodzenia były ulubionymi świętami Matthew i to głównie z powodu mnóstwa prezentów, leżących pod choinką oraz tych znajdujących się w skarpetach zawieszonych nad kominkiem. Oczywiście chłopiec, wiedział, że żeby zasłużyć sobie na podarki musi być wyjątkowo grzeczny i obowiązkowo zostawić poczęstunek dla Świętego Mikołaja. W przeddzień Świąt, po kolacji dopilnował, żeby na stole w salonie znalazły się ciasteczka i mleko dla tego wyjątkowego gościa. Aby mieć zupełną pewność, że Mikołaj nie ominie Ponderosy głośno zapewnił, że przez cały rok był grzeczny, a przynajmniej bardzo się starał. Gdy wreszcie znalazł się w łóżku z emocji długo nie mógł zasnąć. Bladym świtem, wyskoczył z łóżka, naciągnął na nogi wełniane skarpety i z szybkością błyskawicy pobiegł do salonu sprawdzić, czy odwiedził go Mikołaj. Będąc jeszcze na schodach zauważył całe mnóstwo większych i mniejszych prezentów ułożonych pod choinką. Teraz miał pewność, że wyczekiwany gość naprawdę odwiedził Ponderosę. Jeszcze tylko zerknął na stół, gdzie dzień wcześniej zostawił dla Mikołaja poczęstunek - na talerzyku po ciasteczkach zostały tylko okruszki, a w szklance odrobina niedopitego mleka – i zadowolony podszedł do kominka. Uśmiechnął się promiennie na widok pękatej skarpety z napisem „Matt”. Gdy wyciągnął do niej ręce usłyszał głos ojca:
• Może ci pomóc? Ta skarpeta wygląda na wyjątkowo ciężką.
• Tata? - Matti zdziwiony spojrzał na całkowicie ubranego ojca.
• Co tak się dziwisz? - spytał Adam. - Ja też byłem ciekawy, czy Mikołaj zostawił dla mnie jakiś prezent.
• Na pewno coś ci przyniósł – odparł z przekonaniem chłopiec. - Zobacz twoja skarpeta też jest pełna.
• To, co? Sprawdzimy, co dostaliśmy?
• O, tak – Matt klasnął w rączki.
• A dlaczego nie poczekacie na nas? - spytał Ben, który wraz z Hossem, Joe i Hop Singiem wyłonił się zza choinki. Dziwnym zrządzeniem losu podobnie, jak Adam też byli już ubrani.
• Dziadku, to wy nie śpicie?
• Jak widzisz – odparł Ben. - Wstaliśmy nad ranem, bo mieliśmy nadzieję, że zobaczymy Mikołaja.
• I, co? - spytał zaciekawiony Matt.
• Niestety, musiał być dużo wcześniej.
• Pewnie tak, dziadku – rzekł chłopiec i kiwając poważnie głową dodał: – przecież zdążył zjeść wszystkie ciastka i wypił mleko.
• I ja tak myślę – odparł Ben i znacząco spojrzał na Adama, który nad górną wargą miał wyraźny ślad po mleku. Mężczyzna domyśliwszy się, o co chodzi szybko otarł usta. Tymczasem Ben dodał: - najważniejsze jednak, że zostawił dla nas prezenty.
• Bardzo dużo prezentów – Hoss z radości zatarł dłonie.
• Albo jeszcze więcej – dodał Mały Joe. - Ciekawe, co ja dostałem?
• Ty? Rózgę albo dwie – zakpił Adam.
• Niemożliwe – stwierdził Joe. - Byłem wzorem cnót.
• Ciekawe kiedy? – Adam zrobił minę, jakby nad tym się zastanawiał, po czym zwróciwszy się do Bena spytał: - a może ty, tato pamiętasz?
• Cóż… muszę pomyśleć… to chyba było…
• Już dobrze, dajcie spokój – rzekł Joe. - Lepiej zobaczmy, co nam przyniósł Mikołaj. Matti, ty pierwszy.
• Mogę? - Matthew popatrzył na ojca.
• Nie pytaj, tylko rozpakowuj prezenty – rzekł Adam.
Matthew obejrzał w pierwszej kolejności podarki umieszczone w skarpecie, która była największą ze wszystkich. Czego, tam nie było? Słodycze, dwie pięknie ilustrowane książki z bajkami, komplet ołowianych żołnierzyków oraz cieplutki, kolorowy sweter. Natomiast pod choinką znalazł wspaniałą karuzelę z konikami, która po nakręceniu wygrywała różne melodie. Oprócz tego dostał jeszcze mały kowbojski kapelusz, pas z drewnianymi koltami, a nawet najprawdziwsze kowbojki. Matti zachwycał się każdym prezentem i jak to dziecko, sam nie wiedział, który z nich jest piękniejszy. Wreszcie Adam podsunął mu jeszcze jeden podarek, który był dużo większy niż inne i zawinięty w coś, w rodzaju koca.
• To też dla mnie? - spytał chłopiec.
• Dla ciebie – Adam skinął głową i uśmiechnąwszy się do syna zachęcił: - no, otwórz. Ciekawy jestem, co tam znajdziesz?
Chłopiec popatrzył na otaczających go mężczyzn, a potem zagryzając z emocji wargi, rozpakował prezent. Przez chwilę z niedowierzaniem wpatrywał się w nowiutkie, misternie zdobione małe siodło. Wreszcie szczęśliwy i podekscytowany, zaczął radośnie wykrzykiwać:
• Tato, zobacz dostałem siodło! Najprawdziwsze siodło! Teraz będę mógł jeździć konno tak jak wy!
• Faktycznie, to siodło. Nie domyśliłbym się – rzekł z powagą Adam.
• Ja też bym nie zgadł – zapewnił Ben.
• Bardzo ładne siodło – stwierdził Hoss.
• Nikt takiego nie ma. – Dodał Joe i mrugnąwszy do chłopca, spytał: - a pożyczysz mi czasem?
• Stryjku, przecież ty jesteś za duży do tego siodła – odparł Matt zrobiwszy zdziwione oczy.
• Tylko, tak żartowałem – rzekł Joe. – A poważnie mówiąc, skoro masz już siodło to przydałby ci się do niego koń.
• Koń? A może na początek dobry byłby kucyk? Co, ty na to synku? - spytał uśmiechając się ciepło Adam.
• Przydałby się, ale skąd… - zaczął niepewnie Matt.
• Gdybyś szybko się ubrał, to moglibyśmy sprawdzić, czy przypadkiem Mikołaj nie zostawił dla ciebie w stajni jeszcze jednego prezentu.
• To kucyk, prawda? - chłopiec wpatrywał się w ojca z wypiekami na twarzy.
• Podejrzewam, że tak – odparł Adam. - Biegnij na górę i załóż ubranie.
• Tato?
• Tak?
• A możesz mi pomóc? - spytał nieśmiało Matt.
• Oczywiście, chodźmy na górę – rzekł Adam.
• Tylko się pośpieszcie! - krzyknął za nimi Ben.

***

W niecałe dziesięć minut później w stajni, w Ponderosie mały Matthew nie mógł powstrzymać się od radosnego okrzyku na widok prześlicznego kucyka o izabelowatym umaszczeniu.*) Konik, kuc szetlandzki, był wyjątkowo piękny. Miał bujną, jasną grzywę i takiż ogon. Ze stoickim spokojem patrzył bursztynowymi oczyma na swojego małego właściciela. Początkowo Matti przyglądał się bez ruchu kucykowi, dopiero gdy Adam wziął jego rączkę i położył na szyi zwierzęcia, chłopiec z zachwytem zaczął głaskać konika, a potem przytulił się do niego. Można powiedzieć, że miłość i to z obu stron, wybuchła niemal od pierwszego wejrzenia. Matthew zauroczony nowym przyjacielem nie wyobrażał sobie, że mógłby go zostawić samego. Ojciec z trudem wyciągnął Matta ze stajni, a w czasie śniadania chłopiec wprost nie mógł usiedzieć przy stole. Gdy szykowano się do wyjazdu na niedzielne nabożeństwo – tego roku Święta Bożego Narodzenia przypadły właśnie w ten dzień**) – Matti wraz z Adamem pozostali w domu. Gdy tylko dziadek i stryjowie wyruszyli do Virginia City, chłopczyk uprosił ojca, żeby choć na trochę poszli do stajni. Adam, mimo że wciąż jeszcze nie czuł się najlepiej i prawdę mówiąc powinien jeszcze leżeć w łóżku, nie potrafił odmówić synkowi. Zresztą, jak się okazało obaj świetnie się bawili i byli ze swego towarzystwa bardzo zadowoleni. Nieco mniej zadowolony, a prawdę mówiąc w ogóle, był Ben. Po powrocie z kościoła, gdy okazało się, że Adam wraz z Mattem siedzą sobie w stajni, mężczyzna omal nie dostał furii. Dosadnie powiedział, co myśli o takim postępowaniu syna i zapytał czy koniecznie chce mieć jeszcze raz postawione bańki. Jeśli, tak, to on już przypilnuje, żeby zrobiła to Holly i tym razem, żeby bańki były cięte. Adam, całe nieporozumienie próbował obrócić w żart, choć prawdę mówiąc mina mu nieco zrzedła. Całą sytuację z niejaką satysfakcją podsumował Mały Joe, mówiąc, że kto, jak kto, ale Adam powinien dostać rózgę zamiast tych wszystkich prezentów, które Mikołaj zostawił dla niego pod choinką. Temu wszystkiemu z przejęciem przysłuchiwał się Matthew, który dzielnie stanął w obronie ojca i przyznał, że to wszystko, to jego wina i jeśli ktoś miałby już dostać rózgę, to tylko on, a nie tata. Tymi słowami wywołał wśród mężczyzn prawdziwe wzruszenie. Ben, uśmiechnąwszy się stwierdził, że Adam ma wspaniałego adwokata, a Adam czując, jak coś drapie go w gardle, skinął tylko głową.
Wreszcie Cartwrightowie usiedli do świątecznego obiadu, który w tym roku z powodu choroby Adama, odbywał się jedynie w rodzinnym gronie. Hop Sing, jak zwykle stanął na wysokości zadania. Na stole, oprócz różnych smakołyków, królował wspaniały, pieczony indyk oraz eggong, czyli napój na bazie jajek z rumem. Po obiedzie wszyscy, oprócz Adama, wyruszyli na świąteczne przyjęcie do Toliverów. Po ich wyjściu w całym domu zapanowała błoga cisza. Adam początkowo chciał uciąć sobie poobiednią drzemkę, ale doszedł do wniosku, że woli posiedzieć przy kominku i porozkoszować się samotnością, co było przecież rzadkim zjawiskiem w domu Cartwrightów. Tak więc zarzuciwszy na siebie elegancką bonżurkę, wziął pled i książkę, i zszedł do salonu. Lśniąca ozdobami choinka i ogień na kominku stwarzały wyjątkowy, świąteczny nastrój. Do tego wokół unosił się cynamonowy zapach ciasteczek, których całą górę upiekł Hop Sing. Adam z talerzykiem pełnym słodkości umościł się wygodnie w fotelu i z lubością pogrążył się w lekturze. Mniej więcej po upływie dwóch godzin Adam usłyszał, jakiś dziwny, stłumiony hałas. Zamknął książkę i wstał z fotela. Podszedł do okna i wyjrzał z zaciekawieniem na podwórze. Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. Co prawda dzień chylił się już ku końcowi, ale dzięki leżącemu wszędzie śniegowi nadal był całkiem widno. Adam miał już wrócić do przerwanej lektury, gdy zobaczył, że drzwi do stajni są lekko uchylone. Dałby głowę, że przed wyjazdem rodziny do Toliverów, jego brat Hoss zamknął stajnię. Zaniepokojony założył kurtkę i wyciągnął z szuflady szafki stojącej przy drzwiach, swój pas z bronią. Po chwili wyjął z kabury rewolwer, a pas położył na szafce. Powoli uchyli drzwi frontowe i rozejrzał się wokół. Na podwórzu nie było nikogo. Ostrożnie ruszył w kierunku stajni. Cicho uchylił drzwi i wszedł do środka z bronią gotową do strzału. Gdy zobaczył kto stoi na środku stajni pomyślał, że ma zwidy. Z zaskoczenia nie był w stanie wymówić słowa. Tymczasem osoba, która wywołała taką jego reakcję z całkiem miłym uśmiechem rzekła:
• Wiem, że nasza ostatnia rozmowa nie należała do miłych, ale chyba nie strzeli pan do mnie z tego powodu?
• Co pani tu robi, u licha?! - spytał nieprzyjaźnie Adam, mając w tyle głowy słowa ojca o bańkach.
• Cóż za miłe, świąteczne powitanie – rzekła ociekając sarkazmem kobieta.
• Tato – Matthew wychylił głowę z boksu, w którym znajdował się jego kucyk – zaprosiłem Holly, żeby zobaczyła mojego kucyka, a poza tym martwiłem się, że będzie ci smutno samemu, dlatego przyjechaliśmy. Dobrze zrobiłem, prawda?
• Tak, bardzo dobrze – mruknął Adam, wykazując przy tym niejakie zdezorientowanie.
• To dlaczego celujesz do Holly? - spytał Matt.
• Przepraszam – odparł Adam, szybko opuszczając broń. - Myślałem, że to złodziej.
• A to tylko ja – rzekła z wyjątkowo słodkim uśmiechem Holly i mężczyzna był pewien, że panna McCulligen kpi sobie z niego.
• Cóż… w takim razie zapraszam do domu. Nie będziemy przecież tak tu stali.

***

_________________________________________________________
*)Maść izabelowata (zw. palomino)– maść kasztanowata rozjaśniona. Sierść od złoto kremowej po czekoladową, grzywa i ogon w kolorze kłody (tułów) bądź jaśniejsze. Źrebięta tej maści rodzą się z niebieskimi oczami, które z wiekiem ciemnieją do bursztynowych. - za Wikipedią.

**) W 1864 r. Święta Bożego Narodzenia przypadały w niedzielę 25 grudnia, a Sylwester w sobotę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 14:14, 20 Maj 2020    Temat postu:

Cytat:
W przeddzień Świąt, po kolacji dopilnował, żeby na stole w salonie znalazły się ciasteczka i mleko dla tego wyjątkowego gościa. Aby mieć zupełną pewność, że Mikołaj nie ominie Ponderosy głośno zapewnił, że przez cały rok był grzeczny, a przynajmniej bardzo się starał.

Matthew jest bardzo przewidujący i zapobiegliwy, zupełnie jak jego tata
Cytat:
• Pewnie tak, dziadku – rzekł chłopiec i kiwając poważnie głową dodał: – przecież zdążył zjeść wszystkie ciastka i wypił mleko.
• I ja tak myślę – odparł Ben i znacząco spojrzał na Adama, który nad górną wargą miał wyraźny ślad po mleku. Mężczyzna domyśliwszy się, o co chodzi szybko otarł usta.

Hm! to z pewnością przypadek. Oczywiście mleko wypił osobiście Święty Mikołaj! Li i jedynie
Cytat:
• Tylko, tak żartowałem – rzekł Joe. – A poważnie mówiąc, skoro masz już siodło to przydałby ci się do niego koń.
• Koń? A może na początek dobry byłby kucyk? Co, ty na to synku? - spytał uśmiechając się ciepło Adam.
• Przydałby się, ale skąd… - zaczął niepewnie Matt.
• Gdybyś szybko się ubrał, to moglibyśmy sprawdzić, czy przypadkiem Mikołaj nie zostawił dla ciebie w stajni jeszcze jednego prezentu.

Tyle prezentów w skarpecie i jeszcze do tego kucyk! Matt powinien czuć się bardzo szczęśliwy
Cytat:
Gdy tylko dziadek i stryjowie wyruszyli do Virginia City, chłopczyk uprosił ojca, żeby choć na trochę poszli do stajni. Adam, mimo że wciąż jeszcze nie czuł się najlepiej i prawdę mówiąc powinien jeszcze leżeć w łóżku, nie potrafił odmówić synkowi. Zresztą, jak się okazało obaj świetnie się bawili i byli ze swego towarzystwa bardzo zadowoleni.

I bardzo dobrze, chociaż ... Adam chyba jeszcze jest nieco chory
Cytat:
Po powrocie z kościoła, gdy okazało się, że Adam wraz z Mattem siedzą sobie w stajni, mężczyzna omal nie dostał furii. Dosadnie powiedział, co myśli o takim postępowaniu syna i zapytał czy koniecznie chce mieć jeszcze raz postawione bańki. Jeśli, tak, to on już przypilnuje, żeby zrobiła to Holly i tym razem, żeby bańki były cięte. Adam, całe nieporozumienie próbował obrócić w żart, choć prawdę mówiąc mina mu nieco zrzedła.

Cięte bańki postawione przez HollY? To senny koszmar Adama. Ben wie jak przestraszyć syna
Cytat:
Całą sytuację z niejaką satysfakcją podsumował Mały Joe, mówiąc, że kto, jak kto, ale Adam powinien dostać rózgę zamiast tych wszystkich prezentów, które Mikołaj zostawił dla niego pod choinką. Temu wszystkiemu z przejęciem przysłuchiwał się Matthew, który dzielnie stanął w obronie ojca i przyznał, że to wszystko, to jego wina i jeśli ktoś miałby już dostać rózgę, to tylko on, a nie tata.

Chyba Adam i Matt znaleźli wspólny ęzyk i drogę do siebie. Teraz jest między nimi taka relacja jaka powinna być między kochającymi się ojcem i synem
Cytat:
Cicho uchylił drzwi i wszedł do środka z bronią gotową do strzału. Gdy zobaczył kto stoi na środku stajni pomyślał, że ma zwidy. Z zaskoczenia nie był w stanie wymówić słowa. Tymczasem osoba, która wywołała taką jego reakcję z całkiem miłym uśmiechem rzekła:
• Wiem, że nasza ostatnia rozmowa nie należała do miłych, ale chyba nie strzeli pan do mnie z tego powodu?

Tego to ja bym nie była taka pewna
Cytat:
• Co pani tu robi, u licha?! - spytał nieprzyjaźnie Adam, mając w tyle głowy słowa ojca o bańkach.
• Cóż za miłe, świąteczne powitanie – rzekła ociekając sarkazmem kobieta.

Cóż, sarkazm to cecha nie tylko Adama
Cytat:
• Tato – Matthew wychylił głowę z boksu, w którym znajdował się jego kucyk – zaprosiłem Holly, żeby zobaczyła mojego kucyka, a poza tym martwiłem się, że będzie ci smutno samemu, dlatego przyjechaliśmy. Dobrze zrobiłem, prawda?
• Tak, bardzo dobrze – mruknął Adam, wykazując przy tym niejakie zdezorientowanie.
• To dlaczego celujesz do Holly? - spytał Matt.

Właśnie. Dlaczego celuje, skoro widzi, że to Holly?
Cytat:
• Przepraszam – odparł Adam, szybko opuszczając broń. - Myślałem, że to złodziej.
• A to tylko ja – rzekła z wyjątkowo słodkim uśmiechem Holly i mężczyzna był pewien, że panna McCulligen kpi sobie z niego.
• Cóż… w takim razie zapraszam do domu. Nie będziemy przecież tak tu stali.

Chyba dużo go kosztowało to zaproszenie

Bardzo dobrze oddany rodzinny, świąteczny nastrój, kolejne zabawne przekomarzania braci, radość Matta z prezentów. Do tego zabawna scena w stajni, kiedy Adam celuje do gościa. Cóż, podejrzewam, że gdyby Matt nie był obecny, to kto wie, jak potoczyłyby się wypadki Very Happy Adam jest bardzo zły na Holly, nie może darować jej złośliwości, agresji i docinków ... może i nie zastrzeliłby jej ... od razu, ale tak obok niej, kto wie, może, dla postrachu? Może jednak i jego nastawienie się zmienia, wszak zaprosił ją do domu. Prawie dobrowolnie zaprosił. Może dojdzie między nimi do zawieszenia broni. Może nie od razu, ale wydaje się, że poczynili już pierwsze kroki. Oboje chcą uszczęśliwić Matta, więc może im się to uda. Oby.
Czekam niecierpliwie na kontynuację.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:25, 20 Maj 2020    Temat postu:

Wszystko wskazuje na to, że święta wpłyną pozytywnie tak na Holly, jak i Adama. Czy jednak ci dwoje przekonają się do siebie, to pokażą następne odcinki. Relacje Adasia i jego synka nadal jeszcze odbiegają od ideału. Przed nimi daleka droga do tzw. rodzinnej harmonii. Smile
Dziękuje serdecznie za ciekawy i inspirujący komentarz. Very Happy I biorę się do pracy. Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 55, 56, 57  Następny
Strona 6 z 57

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin