Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Już nic nas nie łączy...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 67, 68, 69, 70  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:02, 10 Lut 2025    Temat postu:

Czekam więc na burzę Wesoly ale pamiętaj, że po burzy zawsze jest słońce Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:42, 10 Lut 2025    Temat postu:

Pamiętam Very Happy ale po burzy może przytrafić się następna burza. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:43, 10 Lut 2025    Temat postu:

Końcówka sierpnia, jak sama pisałaś, obfitowała w burze Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:46, 10 Lut 2025    Temat postu:

Otóż to właśnie. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:55, 11 Lut 2025    Temat postu:

McCoy naprawdę się zdenerwował. Mruga

47.

Paul McCoy bywał czasami zdenerwowany, ale starał się tego nie okazywać. Tym razem było inaczej. Rory doprowadził go niemal do szału. Nie spodziewał się, że będzie aż do takiego stopnia nieodpowiedzialny. Mógł sobie przecież zaszkodzić. Krwiak był duży i wymagał nacięcia i sączkowania. Rory miał leżeć z unieruchomioną nogą, ale on jak zwykle musiał zrobić po swojemu. Nie wiedzieć czemu Paul przypomniał sobie historię sprzed dziesięciu lat, gdy jego chłopiec został postrzelony w nogę, dokładnie w tę samą nogę, w którą kopnął go koń. Poczuł, jak ciśnienie ostro poszybowało mu w górę. Wtedy musiał nieźle się nagimnastykować, żeby Rory’emu uratować nogę. Czyżby teraz miało się to samo powtórzyć?
Początkowo McCoy wpadł do domu niczym burza. Miał wielką ochotę zrobić Rory’emu karczemną awanturę i z tym właśnie zamiarem zaczął wspinać się po schodach na poddasze, gdzie znajdował się pokój jego wychowanka. U celu musiał chwilę odpocząć i głęboko zaczerpnąć powietrza. To były te chwile, w których wyraźnie odczuwał upływający czas, a do tego musiał choć trochę się uspokoić. Wreszcie bez pukania z impetem otworzył drzwi. Rory, już rozebrany, leżał na łóżku przykryty kocem z prawą nogą uniesioną nieco wyżej. Ramieniem osłaniał oczy, tak, jakby raziło go światło. Początkowo nie zareagował na pojawienie się McCoy’a, ale szacunek, jaki miał do ojca spowodował, że spróbował się unieść. Paul ruchem dłoni nakazał mu się nie ruszać. Rory opadł na poduszki i już wiedział, że czeka ich obu ciężka przeprawa.
Tymczasem McCoy, nic nie mówiąc, odrzucił pled z nóg mężczyzny. Opatrunek na chorej nodze był nieprzesunięty. Wystający sączek też niczym go nie zaniepokoił. Kolano, choć wciąż opuchnięte, wyglądało całkiem nieźle. McCoy polecił Rory’emu powoli zgiąć nogę w kolanie, a następnie ją wyprostować. Wszystko wskazywało na to, że „wybryk” Rehna nie będzie miał wpływu na jego zdrowienie. Paul przykrył mężczyznę kocem i przysunął do jego łóżka krzesło. Nim na nim usiadł z wyrzutem popatrzył na Rory’ego, który nie mogąc wytrzymać spojrzenia ojca, utkwił wzrok w swoich dłoniach.
- Coś ty sobie wyobrażał? – zaczął McCoy. – Ty, lekarz, ryzykujesz własnym zdrowiem i z jakiego to niby powodu?
- Pacjenta – odparł cicho Rory.
- Pacjenta, powiadasz. Chwalebne, że tak bardzo przejmujesz się swoimi pacjentami, ale chyba umknęło ci to, że nie jesteś jedynym lekarzem na świecie. Steven Canaday jest pod moją opieką i ja za niego odpowiadam. Ty również jesteś pacjentem. Moim. Pa-cjen-tem, nie doktorem. A skoro tak, to nie masz prawa wtrącać się do mojej pracy.
- Przepraszam, myślałem…
- Milcz! Teraz ja mówię. Jesteś naprawdę dobrym lekarzem, a wraz z nabytym doświadczeniem będziesz wybitnym, ale musisz nauczyć się oddzielać pracę od życia osobistego. I kiedy trzeba, musisz zwolnić, odpocząć, dać sobie czas na regenerację. W przeciwnym razie zaczniesz działać na szkodę pacjenta. Twoje wielkie zaangażowanie, chęć niesienia pomocy wszystkim wokół, samo w sobie nie jest naganne, ale gdy stracisz nad tym kontrolę, zniszczysz sam siebie. Jesteś tylko człowiekiem, nie cudotwórcą. Nie uzdrowisz całego świata. Wiem, co mówię, bo w początkach swojej kariery zawodowej taki właśnie byłem. Jak to się skończyło doskonale wiesz. Nie chcę takiego losu dla ciebie. To złamałoby mi serce. Alice, Mary Lou i Tommy’emu również. Nie mogę zajrzeć do twojej głowy i dowiedzieć się, co w niej siedzi, ale jestem tu i zawsze możesz ze mną szczerze porozmawiać. Przez te wszystkie lata chyba przekonałeś się, że kochamy ciebie i zawsze będziemy cię wspierać. Nie wiem Rory, jakich słów mam użyć, żeby do ciebie dotrzeć. Czasami mam wrażenie, że wymykasz nam się z rąk, że nam nie ufasz, że jesteś w stosunku do nas podejrzliwy. To boli, synu. Pragnę ci pomóc, ale jeśli nie powiesz mi, co tak bardzo cię dręczy, nie będę wiedział jak mam to zrobić.
- Nikt nie jest w stanie mi pomóc – wyznał cicho Rory.
- Nie mów tak. Z każdej sytuacji można znaleźć jakieś wyjście.
- No… nie wiem. Te dziesięć lat z wami, to było, jak cudowny sen. Bałem się, że kiedyś z niego się obudzę i znowu wrócę do punktu wyjścia, i usłyszę, że jestem nikim.
- Czy kiedykolwiek ja, Alice, czy może ktoś inny dał ci to do zrozumienia?
- Nie, wy nigdy – odparł drżącym głosem mężczyzna – a inni… cóż nie dbam o nich... nie warto. A wy... uważam, że to wasze poświęcenie dla mnie wymaga mojej nieustającej wdzięczności.
- Tak to sobie wymyśliłeś. Ciekawe?
- Nie chciałem, żebyście byli mną rozczarowani.
- Rozczarowani?! – Paul aż podniósł głos. – Czy ty słyszysz, co wygadujesz? Dobre sobie! Rozczarowani! Od początku byłem z ciebie dumny i Alice również. Nawet nie wiesz, ile łez wypłakała, gdy ranny leżałeś w szpitalu i za każdym razem, gdy chorowałeś. Jak gotowa była wydrapać oczy każdemu, kto źle wyraziłby się o tobie. Oboje cię kochamy, jak własnego syna. Zresztą jesteś nim, bo nie ważne kto spłodził, kto urodził, ale kto pokochał naprawdę. Nie wiem, co jeszcze mógłbym powiedzieć, żebyś uwierzył w czystość naszych uczuć i intencji. Żebyś wreszcie przestał pielęgnować w sobie tego chłopca, który myśli, że musi zapracować sobie na miłość i akceptację. Nie musisz, bo masz je od pierwszej chwili, od samego początku naszej znajomości.
- Ojcze… tato… przepraszam – Rory tylko tyle zdołał z siebie wydusić. Jego piękne czekoladowe oczy napełniły się łzami, które nieprzerwaną strugą zaczęły spływać mu po policzkach.
Ten widok wstrząsnął McCoy’em. Wyjął chusteczkę z kieszeni spodni i podał Rory’emu. Mężczyzna uśmiechnął się w podzięce, ale był zbyt wzruszony, żeby cokolwiek powiedzieć. Zresztą i Paul był w podobnym stanie. Kochał Rory’ego i gotów był za niego oddać życie, tak samo, jak za każde swoje dziecko. Teraz obaj potrzebowali chwili ciszy, żeby się uspokoić i spojrzeć trzeźwo na całą sytuację. Gdy wreszcie emocje opadły, Paul uśmiechnął się łagodnie i znowu był w pełni opanowanym i rzeczowym człowiekiem, którego Rory tak bardzo wielbił.
- Mam nadzieję, że sporo sobie wyjaśniliśmy – zauważył McCoy.
- Tak.
- Pozostaje więc jeszcze kwestia twojej bezsenności. Kiedy znowu się zaczęła?
- Tydzień temu – odparł cicho Rory. Ciężko było mu o tym mówić, ale postanowił już nic nie ukrywać przed McCoy’em.
- Co twoim zdaniem miało na to wpływ?
- Moja matka.
- Słucham?
- Chyba ją widziałem – odparł Rory.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś?
- Nie byłem pewny, czy to ona. Powiedz, możliwe jest, żeby po ponad dziesięciu latach w ogóle się nie zmieniła?
- Nie wiem. To zależy od wielu uwarunkowań.
- Ona była taka, jak ją zapamiętałem. Zwykle nie wyglądam przez okno, bo normalnie nie mam na to czasu, ale tego dnia nie było pacjentów. Czułem się jakoś dziwnie rozbity i na niczym nie mogłem się skupić. Stanąłem w oknie i przyglądałem się ruchowi ulicznemu, i nagle ją zobaczyłem, jak szła od strony Hotelu International. Była sama. W dłoniach ściskała, jakieś zawiniątko. Wybiegłem na ulicę, ale już jej nie było. Zniknęła. Pobiegłem do hotelu, ale tam nikt o niej nie słyszał. Pomyślałem, że to był tylko wytwór mojej wyobraźni, że może choroba, która naznaczyła moją rodzinę właśnie w ten sposób o sobie daje znać. I wtedy się zaczęło. Sen nie przychodził, serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi, pojawił się lęk… do tego wszystkiego nie mogłem przestać o niej myśleć. A co, jeśli to jednak była ona? Czy mam jej szukać, czy ten rozdział życia definitywnie zamknąć? Jestem tym wszystkim taki zmęczony. Boję się, że choroba właśnie się zaczęła, że nie odpuści mi i popadnę w obłęd tak, jak mój ojciec, dziadek i stryj. Nie chcę tego. Odkąd pokazałeś mi… tato, jak piękne może być życie, nie chcę go stracić – Rory zmęczony najdłuższą przemową, jaką w życiu wygłosił, przymknął powieki i zaczął ciężko oddychać. McCoy wiedział, jak wiele musiało go to kosztować. W tym czasie do pokoju zajrzała, zaniepokojona podniesionymi głosami, Alice. Paul dał jej znak, aby nie wchodziła i zostawiła ich samych. Kobieta tylko skinęła głową i wycofała się. Tymczasem McCoy, rzekł:
- Rory, posłuchaj mnie: myślenie o chorobie, i o tym, czy przyjedzie, czy nie, powoduje tylko natężenie twojej histerii. To, że twoi krewni byli chorzy, nie znaczy, że ty również będziesz chory. To jest, jak ruletka. Los może paść na kogoś innego, a ciągłe o tym rozmyślanie pogłębia twoją frustrację. Po prostu nie masz na to wpływu.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie wiem, co mam z tym zrobić. Jak żyć?
- Cóż… nawet gdybym chciał, życia za ciebie nie przeżyję, ale mogę ci coś podpowiedzieć. Czy skorzystasz z mojej rady, to już inna kwestia. Sam będziesz musiał podjąć decyzję.
- Jaka to rada? – spytał Rory, a jego twarz wyrażała ogromną nadzieję.
- Myślę, że masz dwa wyjścia: zapomnieć i raz na zawsze odciąć się od swojej przeszłości – odparł McCoy, a widząc rozczarowanie w oczach wychowanka, dodał: - albo odszukać matkę i wprost zapytać dlaczego cię porzuciła. Ten pierwszy sposób wydaje się być prosty, ale wymaga dużo samozaparcia. Dlatego ten drugi, choć naprawdę trudny, może przynieść prawdziwą ulgę i oczyszczenie. Jeśli widziałeś matkę, a wierzę, że tak właśnie było, to spróbuj ją odszukać. Ja i Alice będziemy cię w tym wspierać. Nie zostawimy cię samego. Zastanów się nad tym i daj nam znać.
- Dziękuję. Pomyślę o tym.
- Doskonale, a teraz radziłbym ci trochę odpocząć. Niedługo będzie obiad. Co ty na to, żebyśmy zjedli go razem całą rodziną tu w twoim pokoju?
- Byłbym szczęśliwy… tato.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 17:52, 11 Lut 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:18, 11 Lut 2025    Temat postu:

Piękny odcinek Wesoly więcej napiszę wieczorem Wesoly mogę mieć nawet kilka pytań Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:54, 11 Lut 2025    Temat postu:

Proszę bardzo. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:56, 11 Lut 2025    Temat postu:

Cytat:
Tym razem było inaczej. Rory doprowadził go niemal do szału. Nie spodziewał się, że będzie aż do takiego stopnia nieodpowiedzialny.

Nieodpowiedzialny... może i tak. Ale jedno widać jak na dłoni- jak bardzo Paul troszczy się o Rory'ego
Cytat:
Nie wiedzieć czemu Paul przypomniał sobie historię sprzed dziesięciu lat, gdy jego chłopiec został postrzelony w nogę, dokładnie w tę samą nogę, w którą kopnął go koń.

nic dziwnego, ze sobie przypomniał
Cytat:
Poczuł, jak ciśnienie ostro poszybowało mu w górę.

jeszcze trochę a Paul będzie potrzebował lekarza. On ma jedną tylko nerkę!
Cytat:
Wtedy musiał nieźle się nagimnastykować, żeby Rory’emu uratować nogę.

mówisz Mruga
Cytat:
i z tym właśnie zamiarem zaczął wspinać się po schodach na poddasze, gdzie znajdował się pokój jego wychowanka.

Rory z dziwnym upodobaniem wybiera sobie najbardziej oddalone pokoje Think
Cytat:
U celu musiał chwilę odpocząć i głęboko zaczerpnąć powietrza. To były te chwile, w których wyraźnie odczuwał upływający czas

dziwnie podkreślasz wiek McCoy'a
Cytat:
Rory, już rozebrany, leżał na łóżku przykryty kocem z prawą nogą uniesioną nieco wyżej.

jaki grzeczny (można pomyśleć Mruga ) Tak przy okazji, to te kule to sam znalazł, czy ktoś mu to szepnął?
Cytat:
Opatrunek na chorej nodze był nieprzesunięty. Wystający sączek też niczym go nie zaniepokoił. Kolano, choć wciąż opuchnięte, wyglądało całkiem nieźle.

uff... czyli chociaż tutaj nie jest źle Mruga Wyobrażam sobie, jak Rory wraca do domu, rozbiera się i z ulgą stwierdza, że opatrunek wygląda jak należy
Cytat:
Nim na nim usiadł z wyrzutem popatrzył na Rory’ego, który nie mogąc wytrzymać spojrzenia ojca, utkwił wzrok w swoich dłoniach.

to musiało być prawdziwie płomienne spojrzenie

Cytat:
- Milcz! Teraz ja mówię. Jesteś naprawdę dobrym lekarzem, a wraz z nabytym doświadczeniem będziesz wybitnym, ale musisz nauczyć się oddzielać pracę od życia osobistego.

szczera prawda Wesoly Trzeba przyznać, że McCoy dobrze zaczyna awanturę Wesoly Podoba mi się Wesoly
Cytat:
Wiem, co mówię, bo w początkach swojej kariery zawodowej taki właśnie byłem. Jak to się skończyło doskonale wiesz.

a ja myślałam, że to była wina żony. Think

Cytat:
- No… nie wiem. Te dziesięć lat z wami, to było, jak cudowny sen. Bałem się, że kiedyś z niego się obudzę i znowu wrócę do punktu wyjścia, i usłyszę, że jestem nikim.


Cytat:
uważam, że to wasze poświęcenie dla mnie wymaga mojej nieustającej wdzięczności.
- Tak to sobie wymyśliłeś. Ciekawe?

brzmi to trochę jak bardzo uciążliwy obowiązek...
Cytat:
Nawet nie wiesz, ile łez wypłakała, gdy ranny leżałeś w szpitalu i za każdym razem, gdy chorowałeś.

a tak zapytam... leżał w szpitalu więcej niż raz?
Cytat:
Jak gotowa była wydrapać oczy każdemu, kto źle wyraziłby się o tobie.

Alice krwiożercza Mruga

Cytat:
- Ojcze… tato… przepraszam – Rory tylko tyle zdołał z siebie wydusić.

aż tyle Wesoly Rory w końcu wydusił z siebie to jedno słowo Wesoly Mam nadzieję, że jeszcze trochę a zdoła powiedzieć do Alice "mamo"

Cytat:
- Pozostaje więc jeszcze kwestia twojej bezsenności. Kiedy znowu się zaczęła?
- Tydzień temu

dobrze Wesoly Trzeba wszystko metodycznie wyjaśnić

Cytat:
- Moja matka.
- Słucham?
- Chyba ją widziałem – odparł Rory.

to dopiero się zapowiada burza...
Cytat:
Pomyślałem, że to był tylko wytwór mojej wyobraźni, że może choroba, która naznaczyła moją rodzinę właśnie w ten sposób o sobie daje znać.

w sumie trudno powiedzieć, co gorsze...
Cytat:
Jestem tym wszystkim taki zmęczony. Boję się, że choroba właśnie się zaczęła, że nie odpuści mi i popadnę w obłęd tak, jak mój ojciec, dziadek i stryj. Nie chcę tego. Odkąd pokazałeś mi… tato, jak piękne może być życie, nie chcę go stracić

już nie wspominając o tym, że czułby się niesamowitym obciążeniem dla swojej rodziny
Cytat:
albo odszukać matkę i wprost zapytać dlaczego cię porzuciła.

oj, na pewno to spotkanie nie będzie należało do... no dobrze. To będzie koszmarne spotkanie. No i... Rory ma brata Confused

ADA, jak wspomniałam, odcinek był piękny Wesoly Pełen emocji, z tą jedną rozmową, którą Rory i McCoy chcieli przeprowadzić już wiele razy Wesoly Bardzo się cieszę, że go napisałaś Wesoly


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Senszen dnia Wto 22:58, 11 Lut 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 8:51, 12 Lut 2025    Temat postu:

Bardzo dziękuję. Very Happy To miłe, co napisałaś, tak, jak i cały komentarz. Przyznam się, że ten fragment kosztował mnie trochę pracy. Wychodzi na to, że opisywanie emocji jest równie trudne, co napisanie sceny komediowej. Zresztą czy pisanie w ogóle jest łatwe? Mruga

O tym skąd Rory wytrzasnął kule jeszcze będzie. Smile

Rory z tego, co wiem (przynajmniej na razie) leżał w szpitalu tylko raz, ale przecież mógł być np. zaziębiony lub mieć inne dolegliwości, które bardzo martwiły Alice. Matki bywają przerażone nawet tym, że ich dziecko wbiło sobie drzazgę w palec, a przecież Rory'emu mogło się to przytrafić. Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 9:50, 12 Lut 2025    Temat postu:

Rory na pewno nie jeden raz chorował i nie jeden raz Alice się o niego martwiła Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 17:55, 12 Lut 2025    Temat postu:

Alice, jako anielica przejmowała się wszystkimi członkami rodziny. Jak ona dawała radę? Think

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:35, 12 Lut 2025    Temat postu:

Przyznam, że sama nie wiem. Chyba u mnie, w kolejnym fragmencie, sobie trochę popłacze. Tak dla higieny psychicznej.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Senszen dnia Śro 18:38, 12 Lut 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:52, 12 Lut 2025    Temat postu:

O tak. Very Happy Niech popłacze i jeszcze, żeby Paul ją w tym płaczu pięknie utulił. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:07, 12 Lut 2025    Temat postu:

Oczywiście Wesoly inaczej być nie może Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 3:56, 14 Lut 2025    Temat postu:

Ale tu też pusto...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 67, 68, 69, 70  Następny
Strona 68 z 70

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin