Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Już nic nas nie łączy...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 68, 69, 70  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 8:10, 14 Lut 2025    Temat postu:

Pusto, pusto, ale już niedługo. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 8:14, 14 Lut 2025    Temat postu:

To bardzo mnie cieszy Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 8:20, 14 Lut 2025    Temat postu:

Odcinek jest na ukończeniu, niestety trochę smutnawy. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 8:33, 14 Lut 2025    Temat postu:

Ostatnio wesołych tematów u nas deficyt. A ja utknęłam na tym płaczu Alice. Jest tyle powodów, dla których by miała płakać, że utknęłam Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 8:36, 14 Lut 2025    Temat postu:

To może niech popłacze w pierwszej kolejności nad biednym, rannym Rory'm. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 10:31, 14 Lut 2025    Temat postu:

To na pewno powód numer jeden Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:22, 14 Lut 2025    Temat postu:

48.

Leżał wpatrzony w sufit i słuchał słodkiego dziewczęcego głosiku czytającego mu bajkę o śpiącej królewnie. Jeszcze rok temu nie pomyślałby, że jedynym miłym towarzystwem będzie mu córeczka zarządcy Ponderosy. Cookie czytała naprawdę dobrze, a bajka w jej wykonaniu nabierała wyjątkowego uroku. Joe Cartwright, złożony ciężką chorobą, miał dużo czasu do przemyśleń. Wnioski z nich nie były wesołe. Musiał przyznać, że na własne życzenie przegrał życie. Za dużo w nim było dziewcząt, szybkiego, bezsensownego zakochiwania się i równie szybkiego odkochiwania. Za dużo było kumpli chętnych do sączenia whiskey i grania w karty, którzy zniknęli z jego życia, gdy tylko zaczęły się kłopoty. Najgorsze zaś było to, że zaufał Levisowi, który kreował się na wybitnego doktora mającego lekarstwa na wszelkie choroby i dolegliwości. Zawsze wydawało mu się, że nikt nie jest w stanie go oszukać, a jednak w swej pysze, a może raczej głupocie uwierzył temu szarlatanowi i gotów był stać się jego wspólnikiem w rozkręcaniu firmy produkującej, jak mówił sam Levis, leki o znaczeniu przełomowym dla ludzkości. Joe długo był ślepy i nie dostrzegał kim tak naprawdę był człowiek mieniący się lekarzem. Nawet choroba ojca, tak nagła i nieoczekiwana, nie zweryfikowała zdanie Joego na temat Levisa. Wierzył jego diagnozie i sposobowi leczenia ojca, który z dnia na dzień stawał się coraz słabszy. Wierzył nawet wtedy, gdy wszystko wskazywało, że dla Bena Cartwrighta nie ma już żadnej nadziei. To był bardzo trudny czas. Joe wówczas prawie nie spał. Miał na głowie całe ranczo i cierpiącego ojca. Nadmienić tu jednak należy, że w prowadzeniu Ponderosy bardzo pomagał mu Candy, z którym nie wiedzieć czemu wciąż darł koty, a opiekę nad ojcem dzielił z nim Hossem. Jednak ani Hoss, ani Candy nie mogli całkowicie przejąć jego obowiązków. Gdy przychodziła noc zostawał z ojcem sam i wtedy bardzo się bał. Nasłuchiwał, czy chory wciąż oddycha, a z każdym jego bolesnym jękiem, czy westchnieniem Joe sztywniał ze strachu. Wtedy też zaczęły się jego problemy z alkoholem. Dobra brandy lub whiskey przynosiła ukojenie i odprężenie. Nie na długo wszakże i już wkrótce potrzeba było mu więcej alkoholu, a także więcej środków uspokajających, które z ogromną niefrasobliwością przepisywał mu Levis, pobierając przy tym słone opłaty. W ciągu dnia jakoś się trzymał, ale nocą puszczały wszelkie zahamowania i Joe po prostu się upijał. Początkowo uważał, że to nic takiego, i że świetnie się maskuje. Niestety wszyscy wiedzieli o jego słabości do mocnych trunków, ale nikt, poza dwoma wyjątkami, nie miał śmiałości zwrócić mu uwagi. Tymi wyjątkami byli Hoss i Candy. I o ile bratu był w stanie wybaczyć niestosowne, jego zdaniem, komentarze, o tyle z Candy’em zaczął prowadzić otwartą wojnę, w efekcie której zarządca rzucił pracę. Co prawda nie na długo, bowiem za sprawą zdrowiejącego ojca, Canaday wrócił do wykonywania swoich obowiązków, ale stosunki między mężczyznami i tak już nie najlepsze, stały się uprzejmie lodowate. Joe wiedział, że Candy nigdy nie wybaczy mu pobicia Billy’ego, chłopca stajennego. Zresztą on sam nie mógł sobie tego wybaczyć, a gdy jego najstarszy brat, Adam postanowił usynowić chłopca i zabrać go ze sobą do dalekiej Australii, był mu za to niemal wdzięczny. Oczywiście nigdy by się do tego nie przyznał, jednak cieszył się, że los Billy’ego odmienił się na lepsze. Joe doskonale wiedział, że w domu Adama i jego żony Lottie, chłopiec znajdzie wszystko to, co najlepsze.
Gdy po długich tygodniach sytuacja rodziny Cartwrightów zaczęła wracać do normy (Ben wreszcie wyzdrowiał), jak grom z jasnego nieba spadła na Joego choroba nerek. Badało go czterech lekarzy: McCoy, Rehn i Zhang oraz sprowadzony przez ojca z Carson City doktor Willis. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili niewydolność nerek. Joe nie przyjął ich diagnozy do wiadomości i jakby nigdy nic wrócił do wcześniejszego stylu życia. Szybko jednak przekonał się, że to lekarze, a nie on mieli rację. Wtedy przyszło pierwsze załamanie. Stal się drażliwy i nieprzyjemny dla innych. Nocami nie spał i… płakał. Wiedział, że nie ma już żadnej przyszłości. Pozostało mu jedynie czekania na nieuniknione. Miał lepsze i gorsze dni. Gdy czuł się dobrze pomagał w pracy na ranczo. Szybko jednak się męczył i często pomoc ta kończyła się na jego dobrych chęciach. Nie miał sił, żeby tak jak dawniej bawić się lub grać w karty do białego rana. Z dnia na dzień był w coraz gorszej kondycji. Wówczas to opuścili go ci, którzy mienili się jego przyjaciółmi. Drugie załamanie przyszło nagle. Ubzdurawszy sobie, że jest ciężarem dla ojca postanowił zakończyć swój żywot. Na szczęście zabrakło mu odwagi. Nie wytrzymując sam ze sobą uciekał nad jezioro Tahoe lub błąkał się całymi dniami po ogromnej Ponderosie, próbując dokładnie zapamiętać urokliwe zakątki tej ukochanej przez niego ziemi, którą w przyszłości miał odziedziczyć. Tyle tylko, że on tej przyszłości już nie miał.
Podczas jednej z długich wędrówek usłyszał wołanie o pomoc. W rzece topiło się dziecko. Skoczył więc i uratował je. To był Cinni, synek Candy’ego. Jeszcze tego samego dnia Joe dostał wysokiej temperatury. Z trudem oddychał, odczuwał ból w okolicy nerek, a jego nogi i ręce wyraźnie były obrzęknięte. Miał też nudności i torsje. Jego stan pogarszał się z godziny na godzinę. Ben Cartwright przerażony stanem syna posłał po doktora McCoy’a. Nagle zupełnie nieoczekiwanie pojawił się w Ponderosie doktor Rehn. Ben, nie zadając zbędnych pytań, zaprowadził go do sypialni syna. Później dowiedział się od doktora McCoy’a, że szybka interwencja Rehna uratowała Joemu życie.
- To już koniec – Cookie zamknęła książeczkę. – Podobało się panu?
- Tak – odparł po dłuższej chwili Joe i dodał: – bardzo ładnie czytasz.
- To może przeczytam panu jeszcze jakąś bajkę? Mam ze sobą kilka książeczek.
- Nie trzeba, dziękuję – Joe uśmiechnął się. – Powiedz mi Cookie, czy twój braciszek dobrze się czuje?
- Dobrze.
- To dlaczego twoi rodzice zawieźli go do lekarza?
- Żeby podciął mu język. Wtedy przestanie seplenić. Doktor Rehn powiedział, że nic a nic nie będzie go bolało – odparła przejęta Cookie.
- Skoro tak powiedział doktor Rehn, to na pewno tak będzie – zapewnił Joe. - To bardzo dobry lekarz.
- Też tak myślę. Lubię go – wyznała nieśmiało Cookie. – A wie pan, że doktor Rehn dawno temu mieszkał tu niedaleko i chodził do szkoły w Virginia City.
- A skąd to wiesz?
- Moja mama przypomniała sobie, że go uczyła.
- Coś takiego – Joe z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Mówię prawdę. Przecież mama była nauczycielką w Virginia City. Nie pamięta pan?
- A wiesz… masz rację. Pracowała, ale niezbyt długo.
- Bo poznała mojego tatę i wyszła za niego – Cookie uśmiechnęła się radośnie.
- Wszystko się zgadza – Joe również się uśmiechnął – a Rory Rehn faktycznie mieszkał tu w okolicy. Zdaje się, że opiekował się ciężko chorym dziadkiem. Po jego śmierci, zaopiekował się nim doktor Martin, ale to jakoś krótko trwało. Potem słuch o nim zaginął i pojawił się teraz już jako lekarz.
- A wie pan, że doktor McCoy jest jego tatą?
- Tak, słyszałem. Doktor McCoy adoptował pana Rehna.
- A co to znaczy? – zaciekawiła się Cookie.
- Jakby ci to wyjaśnić… adopcja to po prostu przybranie dziecka za swoje. Oczywiście o tym decyduje sąd.
- To pan Rehn został takim sądowym dzieckiem pana doktora i jego żony?
- Tak. W wielkim skrócie można to tak określić. Brawo Cookie, jesteś bardzo bystrą dziewczynką – stwierdził z uznaniem Joe.
- Dziękuję - Cookie wdzięcznie skinęła głową, po czym zebrawszy się na odwagę, spytała: - panie Cartwright, czy mogę o coś zapytać?
- Pytaj.
- Dlaczego pan nas nie lubi?
- A dlaczego tak sądzisz? – odparł, pytaniem na pytanie zupełnie zaskoczony, Joe.
- No bo kłóci się pan z moim tatą. Kiedyś słyszałam, jak wyśmiewał się pan z mojej mamy, a potem uderzył pan Cinniego za te czekoladki, co je zjadł i zakazał nam pan przychodzić do dziadka Bena – odparła szczerze dziewczynka.
- To wszystko prawda – odparł, po dłuższej chwili milczenia, Joe.
- Ale przecież pan uratował Cinniego.
- W obliczu zagrożenia każdy zrobiłby to samo. Sympatia lub jej brak nie ma tu nic do rzeczy.
- To znaczy, że nadal pan nas nie lubi?
- To nie tak… - zaczął Joe, ale zaraz przerwał, bo w drzwiach sypialni pojawił się jego ojciec, a tuż za nim Candy.
- Cookie – rzekł Ben – zobacz kto po ciebie przyszedł.
- Tatuś – zapiszczała radośnie dziewczynka i rzuciła się w objęcia Candy’ego.
Joe spoglądał z zazdrością na to powitanie. Bardzo pragnął zostać tatą, ale miał świadomość, że nigdy do tego nie dojdzie. Nie wiadomo czemu łzy zakręciły mu się w oczach. Chciał zostać sam. Czuł się bardzo zmęczony.
Tymczasem Candy skinął głową Joemu i rzekł:
- Mam nadzieję, że czujesz się lepiej.
- Tak. Może nie idealnie, ale dużo lepiej.
- Skarbie – Candy zwrócił się do córeczki – wracamy do domu, pożegnaj się z panem Cartwrightem.
Cookie podeszła do łóżka Joego i uśmiechnęła się.
- Do widzenia. Mam nadzieję, że pan się nie gniewa za te moje pytania.
- Nie Cookie, nie gniewam się i jeśli będziesz chciała dokończyć tę rozmowę to proszę bardzo. A i dziękuję, że zechciałaś mi poczytać.
- Proszę bardzo. Jak będzie pan chciał, to mogę panu jeszcze poczytać.
- Byłoby mi bardzo miło. Dziękuję.
- Chodźmy Cookie – wtrącił, zdziwiony serdecznością Joego, Candy i dodał: – na nas już czas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:04, 14 Lut 2025    Temat postu:

Dziękuję za nowy odcinek Wesoly Joe, późno, ale zaczyna coś rozumieć... Chyba Confused
Skomentuje obszerniej później Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:29, 14 Lut 2025    Temat postu:

Z Joe, jak to z Joe może mu się jeszcze odmienić. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:48, 15 Lut 2025    Temat postu:

W sumie to się zdarza, i to nawet często, że w przypadku problemów ze zdrowiem ludzie zaczynają odczuwać chęć zmiany swojego życia. Ale jak im mijają problemy, to mija i chęć do zmian Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Senszen dnia Sob 17:06, 15 Lut 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:06, 15 Lut 2025    Temat postu:

Tak przy okazji, to może McCoy, jak już Rory dojdzie do siebie, udzieli swojemu wychowankowi kilku wskazówek na temat obchodzenia się z końmi?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:44, 15 Lut 2025    Temat postu:

A wiesz, że to ciekawy pomysł. Smile Swoją drogą to ciekawe dlaczego chłopak, który wychowywał się na farmie, gdzie na pewno były konie, ma takie z nimi problemy. Think

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:47, 15 Lut 2025    Temat postu:

Konie pewnie mieli, ale wraz z rozwojem sytuacji i pogorszeniem sytuacji finansowej rodziny, pewnie się ich pozbyli.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8217
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:51, 15 Lut 2025    Temat postu:

To oczywiście możliwe, ale wciąż zastanawiający jest brak odwzajemnienia sympatii Rory'ego do koni przez wzmiankowane konie. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6008
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:53, 15 Lut 2025    Temat postu:

A to również mnie zastanawia Think może po prostu w życiu Rory'ego zabrakło tego jednego konia Mruga albo też i Rory podchodzi do nich z awersja, bo na przykład kiedyś spadł z konia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 68, 69, 70  Następny
Strona 69 z 70

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin