Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Już nic nas nie łączy...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 37, 38, 39  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5044
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:45, 10 Lip 2024    Temat postu:

Popatrz, placek z brzoskwinią Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:06, 10 Lip 2024    Temat postu:

Smakowity. Very Happy Aż sama nabrałam ochoty. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5044
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:07, 10 Lip 2024    Temat postu:

Ale chyba przy dzisiejszej aurze to żaden placek by nie wyszedł Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:20, 10 Lip 2024    Temat postu:

Dlatego poczekam na ochłodzenie. Na razie musi wystarczyć lemoniada. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5044
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:24, 10 Lip 2024    Temat postu:

U mnie jest woda i herbata. Ciepła herbata Mruga A najlepsze by były chyba lody Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:39, 10 Lip 2024    Temat postu:

U mnie lody były... na obiad. Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5044
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:19, 10 Lip 2024    Temat postu:

A ja poszłam po wodę i lody i wróciłam z wodą. O lodach zapomniałam Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:40, 11 Lip 2024    Temat postu:

To przez upał. Na pocieszenie, mnie też to się zdarza. Laughing Czasem robię sobie listę zakupów i w efekcie 1/3 tego, co mam kupić nie kupuję. Tak więc czasem i lista nie pomaga. Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:43, 11 Lip 2024    Temat postu:

9.

Adam przystanął na środku salonu i rozejrzał się ciekawie. Od jego wyjazdu, dwanaście lat temu, niewiele się zmieniło. Granatowy fotel, w którym tak lubił przesiadywać i czytać książki lub grać na gitarze, wciąż stał przy kominku. Może tylko był bardziej wyblaknięty, ale ten sam. Przy drzwiach stary, ogromny zegar wydzwaniał właśnie pełną godzinę. Stół, przykryty obrusem w biało-czerwoną kratkę z przysuniętymi do niego krzesłami, stał, jak przed laty w części jadalnej salonu. Adam przez ułamek sekundy miał wrażenie, że zaraz z kuchni wyjdzie Hop-Sing i pokrzykując zagoni ich do posiłku. Mimowolnie cicho westchnął. Kucharz Cartwrightów zmarł dwa lata wcześniej i od tamtej pory nie zatrudniono nikogo na stałe.
Tymczasem Joseph bez skrępowania przyglądał się bratu. Wreszcie zniecierpliwiony, spytał:
- Przyjechałeś do ojca, czy oglądać dom? Do twojej wiadomości: oprócz twojego pokoju, nic nie zmieniliśmy. Twoje rzeczy spakowane stoją na strychu. Chyba.
- Rozumiem – odparł Adam. - Zdziwiłbym się, gdybyście go zachowali. Na waszym miejscu urządziłbym w nim pokój gościnny.
- Tak właśnie zrobiliśmy, ale od razu uprzedzam, że nie masz co liczyć na gościnę. Mam wystarczająco dużo obowiązków. Kolejne mi niepotrzebne.
- Nie obawiaj się, ja ich ci nie przysporzę.
- Dobrze, że to sobie wyjaśniliśmy – stwierdził, nie ukrywając ironii, Joseph – a teraz chodźmy na górę i pamiętaj, tylko kwadrans. Tato jest bardzo słaby.
- Rozumiem – Adam skinął głową i ruszył po schodach za bratem.
Gdy stanęli przed uchylonymi drzwiami sypialni Bena, Adamowi w ułamku sekundy przypomniało się ile to razy tam zaglądał, ile razy, co rano słyszał mocny głos ojca, wołający: Dzień dobry, chłopcy! Piękny dzień dziś mamy! Poczuł, jak nagłe wzruszenie ściska mu krtań. Musiał przyznać sam przed sobą, że bał się tego, co miał zobaczyć za drzwiami przed którymi właśnie stał. Bał się, że zobaczy kogoś kto nie przypomina jego ojca. W tym momencie Joseph pchnął drzwi i wszedł do środka. Adam bezszelestnie ruszył za nim, ale niemal natychmiast przystanął za progiem sypialni. Pomieszczenie spowite było półmrokiem, mimo to Adam bez trudu rozpoznał ustawienie wszystkich sprzętów. I tu nic od lat się nie zmieniło. Na łóżku stojącym w centralnym miejscu pokoju ujrzał leżącego bez ruchu ojca. Wstrzymał oddech, gdy Joe pochylił się nad chorym i coś cicho wyszeptał. Ben poruszył się niespokojnie, otworzył oczy i głosem zadziwiająco silnym, powiedział:
- Naprawdę?! Adam...
Adam nie czekając ani sekundy dłużej podszedł do łóżka i niemal odtrącił brata, który sprawiał wrażenie, jakby zamierzał bronić mu dostępu do ojca. Głosem w którym drżało wzruszenie, rzekł:
- Witaj tato. Jestem przy tobie... tato...
- Synu... synku jak dobrze cię widzieć. Tak na ciebie czekałem... miałem nadzieję, że zdążysz... – Ben wpatrywał się w twarz pierworodnego syna, a po policzkach spływały mu łzy – bo wiesz, ja już długo nie pociągnę...
- Nie mów tak, tato.
- Ale to prawda. Przyszła na mnie pora i nic na to nie poradzisz. Żal, że to już koniec, że życie przemknęło mi tak szybko, ale było dobre... lepsze być nie mogło.
- I takie jest, bo ty, tato jesteś z nas wszystkich najlepszy – odparł cicho Adam i jakby mógł to rozpłakałby się, niczym mały chłopiec. Kochał ojca, ale często w wielu kwestiach miał odmienne zdanie. Sprzeczali się wtedy i obaj byli nieustępliwi w swoich poglądach. Teraz w obliczu nieuniknionego, Adam musiał przyznać, że te ich wszystkie spory były głupie i nie miały żadnego znaczenia. Gdyby mógł to zmienić, gdyby tylko mógł...
W międzyczasie Joseph podkręcił lampę i w sypialni zrobiło się dużo widniej. Teraz Adam mógł przekonać się, jakiego spustoszenia poczyniła w ojcu choroba. Ben był wychudzony, blady i z trudem oddychał. Tylko oczy błyszczały mu, jak dawniej, gdy wpatrywał się z miłością w swego najstarszego syna.
- Joe, przysuń mu krzesło i zostaw nas samych - poprosił. Joseph, choć niechętnie, ale zastosował się do prośby ojca. Najpierw jednak podał choremu lekarstwo, a Adamowi przypomniał, że ma nie męczyć ojca, i że pierwsza wizyta nie powinna trwać zbyt długo. Adam nie zaszczycił go odpowiedzią. Joe zaciskając usta wyszedł wreszcie z sypialni ojca, zamykając za sobą drzwi. Na chwilę przy nich przystanął, nasłuchując. Musiało jednak zostać w nim coś z przyzwoitości, bo wreszcie zszedł na dół do salonu. Podszedł do stolika stojącego przed kominkiem, wziął z niego karafkę z brandy i napełnił kieliszek do pełna. Wypił jednym haustem.
Tymczasem Ben wciąż z niedowierzaniem wpatrując się w Adama, zauważył:
- Dobry chłopak z tego twojego brata, ale narwaniec.
- Widać, że nic się nie zmienił – odparł wymijająco Adam.
- To prawda, ale nie o nim chcę rozmawiać. Usiądź wreszcie, synu – a gdy ten uczynił zadość jego życzeniu, chwycił w swoją drżącą dłoń silną rękę syna i powiedział: - jak dobrze cię widzieć. Naprawdę. Mam ci tyle do powiedzenia... ale najpierw ty opowiedz mi, jak minęła ci podróż.
- Dobrze, tato. Była co prawda długa i męcząca, ale bez niespodzianek.
- Przyjechałeś sam? - w głosie Bena słychać było ledwo uchwytną nadzieję.
- Nie. Są ze mną Lottie i George.
- Naprawdę? Chcę ich zobaczyć. Gdzie są?– gorączkował się Ben.
- Zostali w hotelu, w Virginia City. Przyjechaliśmy w południe. Udało nam się w Nowym Jorku złapać wcześniejszy pociąg i dzięki temu przyjechaliśmy już dzisiaj. Lottie i George chcieli do ciebie przyjechać razem ze mną, ale byli zbyt zmęczeni. Jutro ich przywiozę.
- To znaczy, że nie zostaniesz na noc w domu... - stwierdził ze smutkiem Ben.
- Bardzo chciałbym, ale wybacz, nie mogę. Muszę do nich jechać.
- Tak, tak... to zrozumiałe. A jak długo zostaniecie?
- Miesiąc.
- Wspaniale, a możesz na tak długo zostawić ranczo i swoje interesy?
- Mogę. Mam współpracowników, którym mogę zaufać. Poza tym na wszystko oko będzie miał brat Charlotte. Josh jest do szpiku kości uczciwy. I wiesz, jak bardzo kocha swoją siostrę.
- Wiem. Rodzeństwo tak właśnie powinno się kochać – westchnął Ben.
- A zmieniając temat: jak ty się czujesz? Co mówią lekarze?
- Sam widzisz, że nie jest ze mną najlepiej. Lekarze, jak to lekarze, karzą mieć nadzieję, że będzie lepiej, ale ja wiem swoje. Czas na mnie. Dlatego chce z tobą poważnie porozmawiać i mam nadzieję, że nie odmówisz mojej prośbie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5044
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:14, 11 Lip 2024    Temat postu:

Nowy odcinek Wesoly bardzo się cieszę Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5044
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:39, 11 Lip 2024    Temat postu:

Cytat:
Adam przystanął na środku salonu i rozejrzał się ciekawie. Od jego wyjazdu, dwanaście lat temu, niewiele się zmieniło.

nic dziwnego, że po tylu latach rozgląda się, ciekaw...
Cytat:
Kucharz Cartwrightów zmarł dwa lata wcześniej i od tamtej pory nie zatrudniono nikogo na stałe.

raz, że Hop-Singa na pewno niełatwo zastąpić, dwa, ze pewnie z Joe nikt nie chce pracować.

Cytat:
- Przyjechałeś do ojca, czy oglądać dom?

to też się nie zmieniło. Młodszy brat dalej wkurzajacy.
Cytat:
- Tak właśnie zrobiliśmy, ale od razu uprzedzam, że nie masz co liczyć na gościnę. Mam wystarczająco dużo obowiązków. Kolejne mi niepotrzebne.

ależ Joe jest uroczy. Istne słoneczko!

Cytat:
Gdy stanęli przed uchylonymi drzwiami sypialni Bena, Adamowi w ułamku sekundy przypomniało się ile to razy tam zaglądał, ile razy, co rano słyszał mocny głos ojca, wołający: Dzień dobry, chłopcy! Piękny dzień dziś mamy!

to...
Cytat:
Ben poruszył się niespokojnie, otworzył oczy i głosem zadziwiająco silnym, powiedział:
- Naprawdę?! Adam...

To przynajmniej dodało Benowi siły Wesoly

Cytat:
- I takie jest, bo ty, tato jesteś z nas wszystkich najlepszy – odparł cicho Adam i jakby mógł to rozpłakałby się, niczym mały chłopiec.

i jak tu się nie rozpłakać?

Cytat:
- Joe, przysuń mu krzesło i zostaw nas samych - poprosił. Joseph, choć niechętnie, ale zastosował się do prośby ojca.

są pewne rzeczy, na które Joe jeszcze zwraca uwagę.
Cytat:
Na chwilę przy nich przystanął, nasłuchując. Musiało jednak zostać w nim coś z przyzwoitości, bo wreszcie zszedł na dół do salonu. Podszedł do stolika stojącego przed kominkiem, wziął z niego karafkę z brandy i napełnił kieliszek do pełna. Wypił jednym haustem.

ta sytuacja jest naprawde niepokojąca. Żeby Joe był tutaj sam. Ale jest Ben, który wymaga opieki

Cytat:
- Przyjechałeś sam? - w głosie Bena słychać było ledwo uchwytną nadzieję.
- Nie. Są ze mną Lottie i George.

no i się dowiedziałam Wesoly Adam nie jest sam Wesoly

Cytat:
- Mogę. Mam współpracowników, którym mogę zaufać. Poza tym na wszystko oko będzie miał brat Charlotte. Josh jest do szpiku kości uczciwy. I wiesz, jak bardzo kocha swoją siostrę.

Adam na pewno ma dar do doboru właściwych współpracowników Wesoly

Cytat:
Czas na mnie. Dlatego chce z tobą poważnie porozmawiać i mam nadzieję, że nie odmówisz mojej prośbie.

I czego to może życzyć sobie Ben? Czytelnik pozostanie w tej niepewności... jak długo?

ADA, odcinek choć krótki, ale bardzo mi się podobał. Był wzruszający, ale też napisany bez zbędnego patosu. Przemyślenia i reakcje Adama bardzo prawdziwe. Gratuluję Aderato


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:42, 11 Lip 2024    Temat postu:

Bardzo dziękuję i niezwykle cieszę się z Twojej opinii. Very Happy Przyznam się, że pisząc ten fragment bałam się, że uderzę w wysokie tony. Jeśli uważasz, że udało mi się tego uniknąć to jestem bardzo zadowolona. Dziękuję. Very Happy

Cytat:
I czego to może życzyć sobie Ben? Czytelnik pozostanie w tej niepewności... jak długo?


Szczerze powiem, że jeszcze sama do końca nie wiem czego Ben może chcieć od Adama. Embarassed Czytelnik będzie zmuszony trochę poczekać. Confused


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5044
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:24, 11 Lip 2024    Temat postu:

Trudno Wesoly Czytelnik cierpliwie poczeka Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:55, 12 Lip 2024    Temat postu:

10.

- Nareszcie – westchnął ze złością Joe na widok schodzącego po schodach brata. - Co tak długo? Mówiłem ci, że tata potrzebuje spokoju. Kwadrans to kwadrans i ani minuty dłużej.
- Miałem ojcu przerwać w pół zdania i tak po prostu wyjść? A może powiedzieć, że jego najmłodszy syn broni temu najstarszemu dostępu do niego. - Wzrok Adama z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej mroczny i lodowaty. Oczy zmrużone, jak u pumy szykującej się do ataku, stały się niemal czarne. Joe doskonale wiedział, co to oznacza. Na tyle znał Adama, aby wiedzieć, że jeszcze chwila, a rzuci mu się do gardła. Ostatkiem sił powstrzymał się od konfrontacji. Nie tu i nie teraz – pomyślał.
- Ja tylko martwię się o ojca. Po wizytach gości zwykle czuje się gorzej – rzucił od niechcenia i pociągnął spory haust brandy. Nie uszło to uwadze Adama, jak również to, że w karafce widać było prawie dno. Gdy zaraz po wejściu do domu rozglądał się po salonie zauważył, że karafka była pełna. Czyżby Joe zaczął pić? - zaniepokoił się. Musi koniecznie zapytać o to Hossa. Gdyby Joseph faktycznie miał problem z alkoholem to mógłby stanowić zagrożenie dla ich chorego ojca.
- Chciałbym odwiedzić Hossa – powiedział, starając się nadać swojemu głosowi naturalny ton. - Mógłbyś mi powiedzieć w którym kierunku ma jechać?
- Powiedzieć mogę, ale szkoda twojej fatygi i tak odbijesz się od drzwi. Myślisz, że tam na ciebie czekają? – odparł Joe i uśmiechnął się z satysfakcją na widok zaskoczenia malującego się na twarzy brata.
- A jednak chcę, żebyś mi powiedział – rzekł stanowczo Adam.
- Nic ci to nie da, bo Hoss ze swoją rodziną są teraz w Reno.
- Doprawdy?
- A co? Nie wierzysz mi? - Joe wyprostował się w fotelu i z lekceważeniem wzruszył ramionami. - Jego teść ma jakieś problemy i nasz szlachetny brat rzucił się mu na pomoc. Wrócą jutro najdalej pojutrze rano.
- Nie poznaję cię. Kiedy zrobiłeś się aż tak cyniczny?
Joe parsknął krótkim urywanym śmiechem.
- A nie pomyślałeś, że zawsze taki byłem?
- Mały Joe, jakiego znałem był porywczy, uparty, nieznośny, czasem złośliwy, ale nigdy nie był cynikiem – zauważył Adam.
- Tamtego Małego Joe już nie ma – wycedził przez zęby Joseph - i zapamiętaj sobie, że jeśli jeszcze raz powiesz do mnie „Mały Joe”, to porachuję ci kości.
- To może być dyskusyjne – zauważył Adam.
- Chcesz się przekonać? – Joe pociągnął z kieliszka.
- Nie zwykłem bić się o takie głupstwa, a poza tym nie zamierzam skończyć, jak ten górnik, którego pobiłeś do nieprzytomności, tylko za to, że użył twojego przezwiska.
- Skąd wiesz? - spytał niemile zaskoczony Joseph. - Candy zdążył ci już wypaplać?
- Mylisz się. Ludzie z Virginia City opowiedzieli mi, jak bardzo się zmieniłeś. Przyznam, że byłem zaskoczony.
- Cholerne miastowe dupki – mruknął mężczyzna.
- Nie wiem, co cię gryzie i prawdę mówiąc niewiele mnie to interesuje, ale chciałbym mieć pewność, że nasz chory ojciec ma dobrą opiekę.
- Ma.
- Patrząc na ciebie, mam wątpliwości.
- Nie martw się wynająłem ojcu dwie pielęgniarki.
- To gdzie są?
- Cóż… jedna jest chora, a druga pomaga naszemu doktorowi spakować manatki.
- To znaczy, że jesteś tu sam.
- Jestem, ale nie licz, że poproszę cię o pomoc.
- Może powinieneś – zasugerował Adam, wskazując karafkę.
- Nie jestem pijany – Joe podniósł głos – i zajmę się tatą lepiej niż ty, czy Hoss. - Coś jeszcze? Bo, jak nie to nie zatrzymuję.
- Rozumiem. Ale zanim stąd wyjdę, informuję, że jutro przed południem przyjadę tu z żoną i synem. Nie chcę, żeby z twojej strony spotkała ich, jakaś przykrość. Zapamiętaj sobie. - Powiedziawszy to Adam odkręcił się na pięcie i wyszedł z domu. Z trudem powstrzymał się od trzaśnięcia drzwiami. Nim podszedł do konia stojącego przy koniowiązie, przystanął, przymknął oczy i odetchnął głęboko raz i drugi. Gdy je otworzył stał przed nim Candy przyglądając mu się z nieukrywanym zaciekawieniem. Po chwili jakby od niechcenia, zauważył:
- Brat nie przyjął cię zbyt serdecznie?
- Tak bardzo to widać?
- Niestety. Widać.
- Powiedz mi Candy, od kiedy Joe…
- Tak się zmienił? - Canaday wszedł w słowo Adamowi. - Tak, gdzieś od roku, ale to dłuższa historia.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Miły z ciebie facet – rzekł Adam, podchodząc do konia i sprawdzając, czy popręgi są dobrze dociągnięte. - Pojadę już, bo robi się ciemno, a przede mną daleka droga.
- Sugerowałbym, abyś został. Nadciąga burza.
- Zdążę – odparł Adam spoglądając w niebo.
- Nie masz szans – stwierdził Candy i jakby na potwierdzenie jego słów błysnęło się, a potem zagrzmiało.
- Zdaje się, że masz rację – przyznał Adam – ale i tak muszę jechać.
- Do rodziny?
- Tak. Co prawda żona wie, że mogę zostać w Ponderosie na noc, ale skoro…
- Twój brat odmówił ci gościny – Candy znowu wszedł Adamowi w słowo – to w takim razie zapraszam cię do siebie. I od razu zaznaczam: odmowy nie przyjmuję.
- Naprawdę, nie trzeba. Nie chcę robić kłopotu.
- Jaki tam kłopot. Poznasz moją żonę i dzieci. Są niesamowite.
- Żona, czy dzieci? - zażartował Adam.
- Dzieci. Żona jest cudem. Takiej drugiej nigdzie nie znajdziesz – odparł z widoczną dumą Candy.
- Skoro tak, to chętnie zobaczę ten cud – rzekł z powagą Adam.
- A ja chętnie ten cud ci pokażę - odparł Candy, uśmiechając się od ucha do ucha. Miał już dosiąść Rusty’ego, gdy nagle, coś sobie przypomniał: - o mało, bym zapomniał – rzekł. - Muszę coś powiedzieć twojemu bratu. Chodzi o konia twojego ojca. Zaczekaj tu. Zaraz będę z powrotem.
Powiedziawszy to Canaday biegiem ruszył w kierunku domu. Wrócił po kilku minutach.
- Załatwione. Możemy jechać – rzekł i lekko wskoczył na grzbiet konia. Rusty dziwnie podenerwowany, być może nadciągającą burzą, ruszył z kopyta. Jego śladem poszedł wierzchowiec Adama i już po chwili nie było po nich widać śladu.
Tymczasem Joseph Cartwright obserwował przez okno odjazd mężczyzn. Jego zacięta mina i pełen nienawiści wzrok mogły przerażać. Taki wzrok, bowiem ma tylko ktoś, kto innemu życzy źle i to bardzo źle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5044
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:00, 12 Lip 2024    Temat postu:

Przyznam, że liczyłam dzisiaj na nowy odcinek i się nie zawiodłam Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 37, 38, 39  Następny
Strona 11 z 39

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin