Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Już nic nas nie łączy...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31 ... 39, 40, 41  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7312
Przeczytał: 16 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:27, 25 Sie 2024    Temat postu:

Wydusiłam...

24.

Tymczasem w Ponderosie Adam, który w szczegółach został poinformowany o ekscesach Josepha, nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Co prawda wcześniej Candy opowiedział mu do czego doszło rankiem przed stajnią, ale gdy usłyszał od Eddiego o innych rewelacjach w wykonaniu najmłodszego brata, jak poniżanie pracowników, zmuszanie do pracy ponadto to na co się umówili, a ostatnio nieterminowe wypłacanie ludziom ich należności, po prostu złapał się za głowę. To było wręcz nieprawdopodobne, że człowiek mógł aż tak bardzo się zmienić. Owszem, Joe bywał trudny. Adam pamiętał, że tuż przed wyjazdem z Ponderosy nie miał z nim najlepszych kontaktów, a później, gdy już osiadł na stałe w Australii, zupełnie one ustały. Joe mimo kilku zaproszeń nigdy nie odwiedził brata. To jeszcze Adam mógł zrozumieć, ale to, że nie raczył odpowiedzieć na żaden z jego listów, tego już nie mógł pojąć. Wreszcie ile wysiłku trzeba włożyć w napisanie choćby krótkiej wiadomości. Wtedy dał sobie spokój i kontakt utrzymywał jedynie z ojcem i Hossem. Gdy dzień wcześniej przyjechał z wizytą do domu rodzinnego, powiedzieć, że został przyjęty chłodno, to tak jakby nic nie powiedzieć. Joe w stosunku do niego był nieuprzejmy, a wręcz wrogi. Dobrze, że nie było z nim Lottie i George’a, bo pewnie i im by się dostało.
- Kiepsko wygląda – stwierdził Adam, pochyliwszy się nad Josephem.
- To niestety moja zasługa. - Eddie westchnął ciężko. - Nie miałem wyjścia. On mógł zrobić Billy’emu krzywdę.
- Przecież nikt nie ma do ciebie pretensji – wtrącił Hoss.
- Zrobiłeś, co musiałeś – stwierdził Candy.
- A co z jego ręką? - spytał Adam wciąż stojąc przy łóżku brata – jakoś dziwnie mu zsiniała.
- Chyba mu złamałem – odparł zakłopotany Eddie. - Rano wydawało mi się, że jest pijany, ale jak na pijanego miał ogromną siłę. Zachowywał się jak szaleniec. Nic do niego nie docierało. Gdy wreszcie go obezwładniłem, jakby nagle odzyskał przytomność. Powtarzał, że nie chciał zrobić tego, co zrobił, po czym zupełnie opadł z sił. Najpierw położyliśmy, go w salonie, ale nagle zrobił się dziwnie niespokojny i zaczął coś gadać bez ładu i składu. Podałem mu więc laudanum i przenieśliśmy go do pokoju gościnnego. Potem jeszcze usztywniłem mu rękę i posłałem Tony’ego po lekarza, ale Levis zdążył już wyjechać, a nowy doktor jeszcze nie przyjechał. Nie chciałem mu zrobić krzywdy – zapewnił.
- Spokojnie – rzekł Adam. – Mój brat już powiedział, że nikt do pana nie ma pretensji. A ja jestem wdzięczny, że powstrzymał pan Josepha przed czynem, za który mógłby odpowiedzieć głową.
- To prawda – przytaknął Hoss. – Gdybyś nie powstrzymał Joego on mógłby zabić Billy’ego, dlatego nie rób sobie wyrzutów, Eddie.
Mężczyzna skinął głową i widać było, że jest nieco skonsternowany. Tymczasem Joe jęknął przeciągle, otworzył oczy i ze zdziwieniem rozejrzał się wokół. Jakoś nie mógł zrozumieć dlaczego wszyscy tak dziwnie na niego patrzą. Spojrzawszy na najstarszego brata, uśmiechnął się serdecznie.
- Adam? To naprawdę ty? - spytał i niemal radośnie dodał: - jak miło cię widzieć. Kiedy przyjechałeś?
- Wczoraj – odparł ostrożnie Adam, jednocześnie spoglądając porozumiewawczo na Hossa. Ten zupełnie zaskoczony zachowaniem Josepha nie był w stanie wydobyć z siebie słowa. Candy i Eddie stali jak zamurowani.
- Co ty opowiadasz? - Joe patrzył z niedowierzaniem na Adama - nie rób sobie ze mnie żartów. Hoss cię przywiózł, tak? A twoja żona i syn też przyjechali?
- Tak.
- To wspaniale. Wreszcie ich poznam – ucieszył się, próbując unieść się na łokciu.
- Lepiej połóż się – zasugerował Adam.
- Chyba masz rację. Boli mnie głowa. Jakoś tak dziwnie się czuję. Trochę sobie odpocznę i zaraz mi przej… - Joseph zaczął szybko mrugać powiekami, a potem bez czucia opadł na poduszkę.
- Joe? Joe?! Co się dzieje?! - krzyknął Adam, potrząsając ramieniem brata.

***

- To jak? Powiecie mi wreszcie skąd się znacie? - spytała trochę zniecierpliwiona Alice.
- Ja też chętnie poznałbym szczegóły tej intrygującej historii – rzekł doktor McCoy z uśmieszkiem zerkając to na Betty, to na Rory’ego.
- To może ja powiem, bo pan doktor Rehn, pewnie nie pamięta – Betty popatrzyła miękko na Rory’ego.
- Ależ proszę bardzo – powiedział, skinąwszy głową. - Sam chętnie posłucham.
- Ciasto pan zapamiętał, ale dziewczyny to już nie bardzo – rzekła żartem. - A poważnie mówiąc miał pan prawo nie pamiętać. Przyjechałam do Virginia City na dwa dni przed pana wyjazdem do Baltimore. Obaj z doktorem Martinem byliście bardzo przejęci. Gdy zobaczyłam, proszę wybaczyć, chudego, przerażonego chłopca, który wybierał się w podróż życia, postanowiłam choć trochę osłodzić mu drogę i dlatego upiekłam dla niego ciasto.
- Trochę bałem się jechać w nieznane – wtrącił Rory. - Miałem piętnaście lat i nie wiedziałem, co mnie czeka.
- To zrozumiałe. Ja też czułam się podobnie. Wcześnie straciłam rodziców i musiałam sama dawać sobie radę. W Nowym Jorku spotkałam panią Dobson. Pracowała w szpitalu Bellevue. To ona powiedziała mi o szkole pielęgniarskiej. Dostałam szansę i ją wykorzystałam. Gdy trafiłam do doktora Martina miałam siedemnaście lat i prawdę mówiąc, nie wiedziałam czego mam oczekiwać. To był przecież Dziki Zachód. Na szczęście doktor okazał się wspaniałym człowiekiem i był mi, jak ojciec. Wciąż nie mogę się pogodzić z tym, że już go nie ma.
- Tak, jego śmierć dla wszystkich była ogromnym wstrząsem – stwierdził doktor McCoy.
- Okazał mi tyle serca – rzekł Rory. - Gdyby nie jego pomoc być może by mnie już nie było.
- Doktor Martin bardzo przejmował się pana losem. Cały czas opowiadał, jakie niesamowite ma pan zdolności. Podobno szycie ran ćwiczył pan na mięsie wołu – rzekła Betty.
- Owszem – zaśmiał się Rory – tak było. Sam mnie do tego zachęcał, a potem narzekał, że w pieczeni trafiały mu się nici.
- Cały doktor Martin – uśmiechnęła się Betty. - Żałuję, że nie może pana zobaczyć. Byłby z pana taki dumny. Dużo opowiadał o pana postępach w nauce. A zdjęcie, które dostał od pana, to z czasów studiów, kazał oprawić w ramki. Trzymał je na półce nad kominkiem.
- Miałem nadzieję, że go odwiedzę. Nie zdążyłem – odparł z żalem Rory.
Wszyscy, posmutniawszy, zamilkli na chwilę, po czym doktor McCoy rzekł:
- Cóż moi drodzy, czas na wspomnienia jeszcze znajdziemy, a teraz pani – tu zwrócił się do Betty – pójdzie grzecznie do domu i odpocznie. Jutro, o ile będzie pani na siłach, proszę tu przyjść. Na pewno pani się przyda, choćby w uporządkowaniu tych papierów – wskazał na dokumenty walające się po podłodze.
- Zniszczyli kartotekę pacjentów – rzekła Betty. - Włożyliśmy z doktorem wiele wysiłku, żeby zebrać dane o zdrowiu wszystkich stałych pacjentów, jacy się tu leczyli. Ale proszę się nie martwić. Ja to wszystko odtworzę i uporządkuję. Możecie panowie być pewni.
- Co do tego nie mamy żadnych wątpliwości – zapewnił McCoy. - A teraz doktor Rehn odprowadzi panią do domu.
- Nie chcę sprawiać kłopotu. Naprawdę dam sobie radę.
- To nie jest kłopot – zapewnił Rory. - Chcę panią odprowadzić i mieć pewność, że nie zemdleje pani po drodze.
- Ależ panie doktorze… - zaczęła Betty, ale Rory zdecydowanie jej przerwał:
- Żadnego sprzeciwu nie przyjmuję do wiadomości.
- I to jest właściwe podejście do sprawy – stwierdził z satysfakcją McCoy.
- Widzę, że nie wygram z takim duetem – Betty uśmiechnęła się.
- Nie masz najmniejszych szans – zauważyła Alice, przysłuchująca się dotąd w milczeniu rozmowie.
- W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak zastosować się do poleceń panów doktorów.
- Słuszna decyzja – McCoy uśmiechnął się z akceptacją.
Nagle, gdy Rory i pani Midler szykowali się do wyjścia, do gabinetu wszedł Candy i na widok bałaganu, jaki panował w pomieszczeniu stanął, jak wryty.
- O, pan Canaday. Czy coś się stało? Bo chyba nie chce nam pan pomóc w porządkach? - doktor McCoy, nie mógł odmówić sobie drobnego żartu.
- Kto to zrobił? - spytał, powoli wypowiadając słowa, Candy.
- Wszystko wskazuje, że to dzieło mojego poprzednika.
- Nie przypuszczałem, że mógł się do tego posunąć.
- Dajmy temu spokój – McCoy machnął ręką. - Co pana do nas sprowadza?
- Adam Cartwright prosi, żeby pan przyjechał do Ponderosy.
- Czyżby jego ojcu się pogorszyło?
- Nie. Chodzi o brata pana Adama.
- Hossa?
- Nie, Josepha.
- Co mu jest?
- Zemdlał. Dziwnie się zachowuje. Mówi od rzeczy. Narzeka na ból głowy. Do tego prawdopodobnie ma złamaną rękę. Poza tym mamy jeszcze chłopca, który został pobity. Prosiłbym, żeby pan go zbadał. Oczywiście zapłacę za niego.
- Ta kwestia jest teraz zupełnie nieistotna, panie Canaday – rzekł stanowczym tonem McCoy. - Doktorze Rehn, jedzie pan ze mną. Niech pan przyniesie nasze torby lekarskie.
- Oczywiście. – Odparł Rory i zwrócił się do Betty: - proszę wybaczyć, nie mogę pani towarzyszyć.
- Rozumiem, niech pan nie zaprząta sobie mną głowy.
- Nie martw się Rory, ja zajmę się Betty – zapewniła Alice.
- To w takim razie ruszajmy – rzekł McCoy. - Pacjenci nie mogą czekać dłużej niż to konieczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5071
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:57, 25 Sie 2024    Temat postu:

Bardzo mi się podoba i znakomicie się czyta. Nie widać, byś to wymęczyła Very Happy
Ciekawi mnie stan Joe... Bardzo on zaskakujący. Think
Ale nie mniej mnie interesuje, co Rory w zasadzie robił w Baltimore Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7312
Przeczytał: 16 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:56, 25 Sie 2024    Temat postu:

Miło mi, że tak uważasz. Very Happy Jeśli chodzi o Rory'ego, to doktor Martin wysłał go do Baltimore, bo tam mieszkał doktor McCoy ze swoją żoną. Więcej już wkrótce. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5071
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:57, 25 Sie 2024    Temat postu:

A, to wszystko jasne.
Przyznam się, że właśnie się zastanawiałam, czy McCoy nie powinien dostać oferty pracy w Baltimore


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7312
Przeczytał: 16 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:05, 25 Sie 2024    Temat postu:

Ale dlaczego? Shocked Przecież w Twoim opowiadaniu Rory na niego czeka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5071
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:08, 25 Sie 2024    Temat postu:

Ależ nie ma mowy o zostawieniu Rory'ego w Virginia City!
Tylko jak Rory wyjedzie, to India będzie nieszczęśliwa Confused


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Senszen dnia Nie 21:09, 25 Sie 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7312
Przeczytał: 16 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:36, 25 Sie 2024    Temat postu:

To zdecydowanie muszą zostać. India nie może być nieszczęśliwa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5071
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:38, 25 Sie 2024    Temat postu:

Chyba muszą to przedyskutować. India, jak India... ale biedny doktor Martin to nic nie będzie miał na pocieszenie Crying or Very sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5071
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:42, 25 Sie 2024    Temat postu:

A tak właściwie... mam nadzieję, że Aderato wyjaśni, dlaczego doktor Martin podjął taką decyzję. Bo w sumie co mu stało na przeszkodzie, by zatrzymać Rory'ego u siebie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7312
Przeczytał: 16 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:45, 25 Sie 2024    Temat postu:

Postaram się wyjaśnić tę kwestię. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5071
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:45, 25 Sie 2024    Temat postu:

Bardzo ciekawski czytelnik jest bardzo wdzięczny Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7312
Przeczytał: 16 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:54, 25 Sie 2024    Temat postu:

Jakbym zapomniała, to mam nadzieję, że Czytelnik mi przypomni. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 22:05, 25 Sie 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5071
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:55, 25 Sie 2024    Temat postu:

Ależ oczywiście Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5071
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:29, 26 Sie 2024    Temat postu:

Cytat:
ale gdy usłyszał od Eddiego o innych rewelacjach w wykonaniu najmłodszego brata, jak poniżanie pracowników, zmuszanie do pracy ponadto to na co się umówili, a ostatnio nieterminowe wypłacanie ludziom ich należności, po prostu złapał się za głowę

i co tu sie z tym człowiekiem porobiło... i tak długo wytrzymali pracownicy z takim szefem
Cytat:
Joe mimo kilku zaproszeń nigdy nie odwiedził brata. To jeszcze Adam mógł zrozumieć, ale to, że nie raczył odpowiedzieć na żaden z jego listów, tego już nie mógł pojąć.

zwykła wesz
Cytat:
Joe w stosunku do niego był nieuprzejmy, a wręcz wrogi. Dobrze, że nie było z nim Lottie i George’a, bo pewnie i im by się dostało.

Gdyby tak było, to Eddie by już nie musiał pobić Joe
Cytat:
- Kiepsko wygląda – stwierdził Adam, pochyliwszy się nad Josephem.
- To niestety moja zasługa. - Eddie westchnął ciężko

oj tam... zasłużył sobie.

Cytat:
- Przecież nikt nie ma do ciebie pretensji – wtrącił Hoss.
- Zrobiłeś, co musiałeś – stwierdził Candy.

właściwe podejście do tematu
Cytat:
Tymczasem Joe jęknął przeciągle, otworzył oczy i ze zdziwieniem rozejrzał się wokół. Jakoś nie mógł zrozumieć dlaczego wszyscy tak dziwnie na niego patrzą.

bo przecież nie ma żadnego powodu
Cytat:
Spojrzawszy na najstarszego brata, uśmiechnął się serdecznie.
- Adam? To naprawdę ty? - spytał i niemal radośnie dodał: - jak miło cię widzieć. Kiedy przyjechałeś?

ależ... co mu teraz niby?
Cytat:
Candy i Eddie stali jak zamurowani.

jako i czytelnik. Eddie na pewno mu podał laudanum?

Cytat:
- To wspaniale. Wreszcie ich poznam – ucieszył się, próbując unieść się na łokciu.

oj takie zachowanie.... nie jest dobrze
Cytat:
Joseph zaczął szybko mrugać powiekami, a potem bez czucia opadł na poduszkę.

oj, bez dobrego lekarza to się nie obejdzie
tak na marginesie - ciekawe jakie ziółka tutaj by zapisał doktor Levis?


***

Cytat:
- To jak? Powiecie mi wreszcie skąd się znacie? - spytała trochę zniecierpliwiona Alice.

Mam wrażenie, że jednak jakieś przekleństwa cisną się jej na język. Jak można tak trzymać człowieka w niepewności?

Cytat:
- Ależ proszę bardzo – powiedział, skinąwszy głową. - Sam chętnie posłucham.

dobrze, ze przynajmniej ejdnak osoba coś pamięta Laughing
Cytat:
- Ciasto pan zapamiętał, ale dziewczyny to już nie bardzo

no, w sumie to prawie normalne
Cytat:
Obaj z doktorem Martinem byliście bardzo przejęci.

ja się dziwie, że on w tym stanie to ciasto zapamiętał Musiało być naprawdę dobre
Cytat:
Gdy zobaczyłam, proszę wybaczyć, chudego, przerażonego chłopca, który wybierał się w podróż życia, postanowiłam choć trochę osłodzić mu drogę i dlatego upiekłam dla niego ciasto.

Bardzo miły gest
Cytat:
- Trochę bałem się jechać w nieznane – wtrącił Rory. - Miałem piętnaście lat i nie wiedziałem, co mnie czeka.

w tym stanie to można być szczerze przerażonym. Choć... to Rory Mruga On jest dzielny
Cytat:
Na szczęście doktor okazał się wspaniałym człowiekiem i był mi, jak ojciec. Wciąż nie mogę się pogodzić z tym, że już go nie ma.
- Tak, jego śmierć dla wszystkich była ogromnym wstrząsem – stwierdził doktor McCoy.
- Okazał mi tyle serca – rzekł Rory. - Gdyby nie jego pomoc być może by mnie już nie było.



Cytat:
- Zniszczyli kartotekę pacjentów – rzekła Betty. - Włożyliśmy z doktorem wiele wysiłku, żeby zebrać dane o zdrowiu wszystkich stałych pacjentów, jacy się tu leczyli.

co za...

Cytat:
- Kto to zrobił? - spytał, powoli wypowiadając słowa, Candy.
- Wszystko wskazuje, że to dzieło mojego poprzednika.
- Nie przypuszczałem, że mógł się do tego posunąć.

widzę, że doktor nie wzbudził sympatii Candy'ego Ciekawe, czy jakby mu żona zachorowała, to by go do niej dopuścił...

Cytat:
- Nie, Josepha.
- Co mu jest?

"kolejne zęby"? - powinien dodać

Cytat:
- Nie martw się Rory, ja zajmę się Betty – zapewniła Alice.

Betty na pewno jest w dobrych rękach.

Cytat:
- To w takim razie ruszajmy – rzekł McCoy. - Pacjenci nie mogą czekać dłużej niż to konieczne.

ależ w żadnym razie!


ADA, odcinek bardzo, bardzo ciekawy i wciągający. Trochę się wyjaśniło, ale bardziej mam wrażenie, że zaostrzył mi się apetyt na więcej Wesoly Betty staje się coraz sympatyczniejsza Mruga A doktor Levis naprawdę nie wzbudzał sympatii nikogo Confused

Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, gorąco dopingując Aderato Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7312
Przeczytał: 16 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:38, 26 Sie 2024    Temat postu:

Senszen, serdecznie dziękuję za tak pochlebny komentarz. Very Happy Emotki są przecudnej urody. Very Happy

Eddie podał Josephowi tylko laudanum. Nie wiedział, że Pasikonik nabąblował się brandy, jak bąk. Mruga

Candy nie darzył Levisa szacunkiem, bowiem ten bardzo mu podpadł. Wsciekly

Mam napisane 3/4 odcinka. Utknęłam na znieczuleniu miejscowym, ale coś tam wynalazłam i mam nadzieję, że jutro wkleję nowy nieco dłuższy odcinek. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 23:46, 26 Sie 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31 ... 39, 40, 41  Następny
Strona 30 z 41

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin