|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 14 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 22:43, 13 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Będę czekać niecierpliwie U mnie z kolei na razie i czasu średnio... i pomysły coś nie bardzo mi przychodzą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 9:39, 22 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Długo trwało pisanie tego fragmentu, ale mam nadzieję, że się spodoba. Miłej lektury.
33.
Monotonny stukot kół pociągu zdążającego do Nowego Jorku na każdego innego działałby usypiająco, ale nie na Lottie Cartwright. Wzrok miała wbity w okno, za którym była tylko głęboka ciemność. Lampy w pulmanowskim wagonie sypialnym były przygaszone. Lottie otuliła się miękkim szalem i myślami wróciła do tego, co przeżyła w Ponderosie. Jadąc do umierającego teścia nie pomyślałaby, że w jej życiu nastąpią tak ogromne zmiany. Spojrzała w stronę dwóch śpiących chłopców opatulonych pledami. Wyglądali tak słodko i niewinnie. Potem jej wzrok powędrował w kierunku drzemiącego męża. Prosiła go, aby się położył, ale Adam, jak to Adam, wolał dotrzymać jej towarzystwa, choć niemal zaraz zapadł w drzemkę. Uśmiechnęła się. Tak, kochała tych swoich mężczyzn ponad wszystko i pragnęła dla nich wszelkiego dobra. Gdy wraz z mężem poznali Billy’ego, od razu wiedzieli, że chcą, że muszą mu pomóc. Chłopiec po prostu skradł ich serca. Mimo piętnastu lat okazał się niezwykle poważnym i odpowiedzialnym młodzieńcem. Jego miłość, niemal uwielbienie dla koni było czymś, co rzadko spotyka się u tak młodych osób. Przy tym jego wiedza dotycząca tych pięknych zwierząt była doprawdy imponująca. Ponadto Billy miał coś, co dane jest nielicznym: wyjątkowy dar rozumienia i „rozmawiania” z końmi. One to wiedziały i były mu we wszystkim posłuszne. Candy Canaday powiedział kiedyś, że Billy to prawdziwy zaklinacz koni. Nie mylił się. Chłopak intuicyjnie wiedział czego w danej chwili potrzebują konie. Zresztą sama się o tym przekonała, gdy jeden z farmerów przyjechał po chłopca prosząc, aby ten pomógł jego źrebiącej się klaczy. Była pewna, że Billy odmówi, ale nie. Pojechał z nim. Pojechał także Adam, aby w razie konieczności pomóc, ale prawdę mówiąc zrobił to bardziej z ciekawości. Jak później jej powiedział, początkowo wątpił w możliwości chłopca, ale to co zobaczył zupełnie go zaskoczyło. Billy zajął się klaczą z wprawą prawdziwego weterynarza. Wkrótce pojawił się źrebaczek. Był bardzo słabiutki. Istniało realne zagrożenie życia malucha, ale Billy nie dawał za wygraną. Przez całą noc i pół następnego dnia był przy źrebięciu. Pomagał mu ustać na wątłych nogach, przystawiał do matki, a gdy trzeba było poił malucha mlekiem. Potem nacierał go, coś do niego szeptał, otulał derką i tak w nieskończoność. Gdy wszyscy dorośli niemal postawili krzyżyk na źrebaku, Billy był pewien, że konik przeżyje. I faktycznie tak się stało. Na pytanie Adama, skąd posiadł takie umiejętności, chłopiec odparł, że nie wie i że tak po prostu ma. A potem jeszcze dodał: wystarczy kochać zwierzęta. One tak, jak my odczuwają ból i strach. Wystarczy je kochać, a wtedy będzie wiadomo co robić. Ta prosta odpowiedź zaskoczyła Adama. Nie byłby sobą, gdyby nie zaczął o niego rozpytywać. Dużo dobrego powiedział mu o Billym Hoss, Candy i India, także ojciec, a nawet Joseph, który pogodził się z Adamem tuż przed ich wyjazdem z Ponderosy. I tak jakoś się stało, że oboje, ona i Adam niemal równocześnie pomyśleli o przysposobieniu Billy’ego. Zawsze pragnęli dużej rodziny. Jednak musieli pogodzić się z tym, że ich syn, George będzie jedynakiem. Wcześniej nie myśleli, żeby wziąć jakąś sierotę na wychowanie, ale teraz gdy poznali Billy’ego zapragnęli dać mu lepsze życie niż to, które miał do tej pory. Pozostawała kwestia porozmawiania z chłopcem. Należało przecież wziąć pod uwagę, że mógł nie chcieć ich pomocy, a przede wszystkim mógł nie chcieć opuszczać Nevady. Mógł też wciąż mieć nadzieję, że jego matka, którą na swój sposób kochał, opamięta się i zacznie żyć, jak Bóg przykazał. Jednocześnie nie sposób było nie zauważyć, jak bardzo Billy i George zżyli się ze sobą. Georgii zaczął nazywać go swoim bratem i w pewnym momencie zapytał ich wprost, czy Billy nie mógłby zamieszkać z nimi w Australii. To ostatecznie pozwoliło im podjąć decyzję i odpowiednie działania. Pierwsza rozmowa z Billy’m niewiele przyniosła. Dowiedzieli się tylko, że on musi czekać na matkę, bo ta prędzej czy później wróci do domu. Lottie widziała ten „dom”, który w połowie przypominał lepiankę, a w połowie szałas podobny do tych w jakich żyją w Australii aborygeni. Była tym doprawdy wstrząśnięta, ale też pełna podziwu, bo w tej lepiance, było wyjątkowo czysto i schludnie. Billy pochwalił się, że w oczekiwaniu na matkę pobielił wapnem ściany, a nawet naprawił bujający się stół, a z pomocą Candy’ego zrobił własnoręcznie półki na naczynia, które dostał od Indii. Mówił to z taką dumą i pewnością, że w oczach Lottie zakręciły się łzy. Wtedy pomyślała, że los dla tego chłopca jest wyjątkowo niesprawiedliwy. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby Billy zamieszkał z nimi. Uznała, że Lilly, matka chłopca, nie zasługuje na tak dobre dziecko. I chyba wtedy pokochała go i już nie wyobrażała sobie bez niego życia. Sama była zaskoczona tym gwałtownym, mocnym uczuciem. Zaskoczona, ale też uszczęśliwiona, bo znowu poczuła tę wspaniałą ekscytację i bezmiar macierzyńskiej miłości. Zupełnie bezwiednie uśmiechnęła się. Wierzyła, że wraz z Adamem podjęli słuszną decyzję, a Billy’emu byli wdzięczni, że zechciał zostać ich przybranym synem. Teraz pragnęła, jak najszybciej znaleźć się w domu i pokazać chłopcu co znaczy być naprawdę kochanym dzieckiem.
- O czym tak intensywnie myślisz? – spytał ściszonym głosem Adam, który od dłuższego czasu przyglądał się żonie.
- Myślałam, że usnąłeś – odparła Lottie.
- Tylko drzemałem.
- Akurat – roześmiała się cicho – chrapałeś.
- Ja? – na twarzy Adama widać było święte oburzenie – ja, moja droga, nigdy nie chrapię.
- Tylko, jak śpisz – rzekła przekornie.
- Och, żebym cię tak nie kochał – westchnął Adam i przesiadł się obok żony. Objął ją ramieniem i mocno przytulił do siebie. – Wiesz, że cię kocham?
- No, popatrz, gdybyś tego nie powiedział, to w ogóle bym się nie domyśliła – zakpiła.
- Liczyłem na inną odpowiedź – westchnął ponownie.
- Kocham cię, wariacie.
- To skoro to ustaliliśmy, to powiedz mi co cię dręczy?
- Mnie?
- Lottie, nie udawaj, przecież widzę, że coś jest nie tak? Czy ty może żałujesz, że…
- Nie, w żadnym wypadku – przerwała mu gwałtownie. – Raczej boję się, czy podołamy, czy go nie zawiedziemy.
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby Billy poczuł się częścią naszej rodziny. Już teraz widzi, że nie robimy różnicy między nim, a George’m.
- Cieszę się, że chłopcy tak dobrze się dogadują. To takiego miłe, gdy się na nich patrzy. Teraz widzę dokładnie, jak nasz synek bardzo potrzebował rodzeństwa.
- Myślę, że Billy również tego pragnął.
- Zdaje się, że masz rację. Wiesz, czego ja teraz najbardziej pragnę? Żeby nam zaufał – Lottie położyła głowę na ramieniu męża.
- Nie martw się kochanie, zrobimy wszystko, żeby tak właśnie się stało – odparł Adam i pocałował żonę w czoło, po czym zaproponował: - a teraz powinniśmy iść w ślady naszych chłopców i trochę się zdrzemnąć.
- Jak zwykle masz rację – Lottie ziewnęła zakrywając usta dłonią i wtedy nagle usłyszała cichy szloch. To Billy płakał przez sen, powtarzając: mamo, mamo… niee.
Lottie zerwała się na równe nogi i przypadła do łóżka chłopca.
- Billy… Billy, skarbie, obudź się.
Chłopiec przerażonym wzrokiem potoczył wokół. Dłuższą chwilę zajęło mu, żeby zorientować się, gdzie jest. Wreszcie powiedział:
- Przepraszam, pani Cartwright, coś mi się przyśniło.
- Już dobrze. – Lottie odgarnęła włosy z czoła chłopca. - Czasem sny bywają przykre. Nie trzeba za to przepraszać.
- Ale obudziłem panią i pana Cartwrighta – rzekł Billy, spoglądając ze skruchą to na Lottie to na Adama. – Naprawdę nie chciałem.
- Uspokój się chłopcze. Nic się nie stało – zapewnił Adam. – A poza tym nie spaliśmy.
- Ale George…
- On? Mógłbyś go wynieść z wagonu i by się nie obudził. No, nie przejmuj się. Spróbuj usnąć.
- Wiesz, co Adamie, chyba wszyscy powinniśmy napić się gorącego mleka. Załatwisz to mój drogi? – Lottie utkwiła w mężu zniewalające wręcz niebieskie oczy. On uśmiechnął się i pokiwał głową. Gdy żona patrzyła na niego w taki właśnie sposób niczego nie był w stanie jej odmówić. Na szczęście wagon Pullmana miał własną mini kuchnię i przydzielonego kelnera, który, gdy tylko zobaczył Adama natychmiast spytał w czym może pomóc. Cartwright poprosił o dzbanek gorącego mleka i kubki. Kelner domyślił się, że zapewne któryś z synów tego miłego małżeństwa, które przyszło mu obsługiwać, nie może usnąć. Zaproponował więc kakao. Adam przyznał, że to doskonały pomysł.
Tymczasem Billy wciąż nie mógł się uspokoić. Okropny sen na tyle nim wstrząsnął, że gotów był tej nocy nie zmrużyć oka. Lottie usiadła przy leżącym na boku chłopcu i wzięła go za rękę. Jego dłoń była zimna i drżała.
- Billy, powiesz mi, co takiego ci się przyśniło?
- Nic ważnego, takie tam – wzruszył ramionami uciekając wzrokiem w bok.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz mi mówić, ale wiem z doświadczenia, że lepiej o czyś takim z kimś porozmawiać.
- Ale ja się wstydzę – wydukał.
- Czego? Złego snu? – spytała Lottie i nie czekając na odpowiedź, powiedziała: - śniła ci się matka.
- Skąd pani wie?
- Wzywałeś ją przez sen.
- Ma pani rację. To była ona, ale ja jej nie wzywałem, bo… bo ona chciała mnie zepchnąć ze skały. Broniłem się. Ona była taka silna i taka zła… zła na mnie. Pchnęła mnie i poczułem jak spadam w przepaść – Billy’m wstrząsnął szloch. Usiadł na łóżku podciągając nogi pod brodę.
- Już dobrze. To był tylko zły sen. Z nami jesteś bezpieczny. Wierzysz mi?
Billy nie mogąc wydusić z siebie głosu, skinął tylko głową. Lottie uśmiechnęła się do niego i wyjąwszy z kieszeni sukni chusteczkę otarła łzy z policzków chłopca.
- Teraz wszystko będzie już dobrze – zapewniła.
- Tylko, ja nie wiem, czy dam sobie radę? Czy będziecie państwo ze mnie zadowoleni?
- Billy, nie bardzo wiem, co masz na myśli – Lottie ze zdziwieniem popatrzyła na chłopca.
- Ja wiem, że nie mam jeszcze piętnastu, skończę je za pół roku, ale jestem pracowity i szybko się uczę. Potrafię ciężko pracować i obiecuję, że państwa nie zawiodę.
- Nadal nie rozumiem, o czym mówisz?
- Pan Joseph powiedział, że mam zachowywać się przyzwoicie i dobrze pracować, bo za darmo to nic nie ma.
- Kiedy ci to powiedział?
- W dniu wyjazdu.
- To dlatego stałeś się taki smutny?
Billy skinął głową, a wtedy Lottie objęła chłopca ramieniem.
- Posłuchaj mnie – powiedziała - jesteś naszym synem, tak samo jak George. Kochamy cię i pragniemy zapewnić ci dobrą przyszłość. My nie potrzebujemy nowego pracownika, ale syna, a Georgii brata.
- To nie wzięliście mnie z litości?
- Joe tak ci powiedział?
- Nie, ludzie z Virginia City.
- Mój Boże, skąd w ludziach tyle podłości – Lottie pokręciła głową. – Billy, od pierwszego spotkania bardzo nas ująłeś. George ciągle o tobie mówił. Z każdym dniem przekonywaliśmy się jakim jest wspaniałym chłopcem. Musiałeś szybko dorosnąć. Nie miałeś prawdziwego dzieciństwa, rodziny. Dzieciństwa ci nie zwrócimy, ale chcemy dać ci naszą miłość. Jeśli ją odwzajemnisz, nic innego nie będzie nam potrzebne do szczęścia.
- To prawda, co pani mówi? – spytał cicho Billy.
- Nie zwykłam kłamać.
- Czy… czy mogę się przytulić? – poprosił nieśmiało.
- Oczywiście, kochanie.
Chłopiec wtulił się w Lottie.
- Dziękuję – wyszeptał. – Moja matka nigdy mnie nie przytuliła, nie pochwaliła, a ja tak bardzo się starałem. Gdy wracała pijana, kładłem ją spać, dbałem o dom, pracowałem, ale ona nigdy nie była ze mnie zadowolona. Kiedyś powiedziała mi, że zmarnowałem jej życie, i że powinna mnie utopić, gdy tylko się urodziłem. Mówiła, że jestem tak samo głupi i naiwny, jak mój ojciec. A ja nawet nie wiem, jakim on był człowiekiem. Wie pani, ja wiedziałem, że ona wzięła za mnie pieniądze, ale pomyślałem sobie, że jak odnowię ten nasz dom, to stanie się cud i ona wróci, zmieni się. Chyba chciałem w to wierzyć.
- To naturalne, przecież to twoja matka – stwierdziła Lottie.
- Matka… - westchnął chłopiec i zamilkł. Po chwili spojrzał w oczy kobiety i rzekł: - pani Cartwright przysięgam, że nigdy państwa nie zawiodę. Będę się starał ze wszystkich sił być dobrym chłopakiem.
- Synku, jesteś nim. Ktoś kto kocha konie tak, jak ty ma naprawdę wielkie serce.
- Ja też tak uważam – wtrącił wzruszony Adam, który od dłuższego czasu przysłuchiwał się rozmowie. – Billy, tamto życie to zamknięty rozdział. Ono jest ważne, ale nie możesz pozwolić, aby cię przytłoczyło, aby kładło się cieniem na całe twoje życie. Teraz wszystko zmieni się na lepsze. Tak właśnie powinieneś myśleć.
- Dziękuję panu – odparł Billy i uśmiechnął się nieśmiało.
- Pozostaje nam więc jeszcze jedna kwestia.
- Mleko? Bo chyba tej rozmowy wystarczy? – zażartowała Lottie.
- Raczej kakao – odparł Adam – ale zanim się go napijemy, to mam dla Billy’ego propozycję.
- Jaką? – spytał chłopiec.
- Nie uważasz, że skoro jesteśmy rodziną, to jakoś dziwnie brzmi, gdy zwracasz się do nas „pan”, „pani”.
- To jak mam mówić?
- Może „mamo”, „tato”? Oczywiście sam podejmiesz decyzję. Do niczego nie będziemy ciebie zmuszać.
W oczach chłopca błysnęła radość. Uśmiechnął się ciepło, tak po dziecięcemu i powiedział:
- Nie muszę podejmować decyzji... tato, mamo…
- Mój kochany synek - Lottie ucałowała go w czoło.
- Proponuję wznieść toast kakaowy za Billy’ego – powiedział z udawaną powagą Adam.
- Ktoś mówił o kakao? – doszedł ich rozespany głos George’a. Roześmieli się swobodnie, radośnie, tak, jak prawdziwa szczęśliwa rodzina.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 14 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 12:21, 23 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam wczoraj nowy fragment z wielkim zainteresowanie, choć w pewnym pośpiechu Nie miałam nawet jak skomentować
Na razie powiem tyle, że bardzo mnie cieszy, że los Billy'ego się odmienił. Chłopak dostał wspaniały prezent od wszechświata i widać, że to naprawdę docenia Rodzina Cartwrightów została wzbogacona o kolejną znakomitą osobę Przy okazji to ja bym postulowała, by Lottie i Adam zostali rodzicami jeszcze małej dziewczynki. Lottie na pewno będzie szczęśliwa, mając towarzystwo innej małej kobietki
Skomentuję obszerniej później a na razie dziękuję za lekturę
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Senszen dnia Sob 12:21, 23 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 12:30, 24 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Muszę Cię rozczarować, ale Lottie pozostanie samotną królową wśród swoich mężczyzn. Cóż, nieraz tak bywa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 14 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 13:05, 24 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Trudno. Ale pozostanie królową
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 17:32, 24 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
I to bardzo wielbioną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 14 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 20:23, 24 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Jak przystało na dobrą królową
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Senszen dnia Nie 20:23, 24 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 21:18, 24 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
A tak swoją drogą to, może to zabrzmieć dziwnie, ale zaczynam przekonywać się do Laury. Ona i Adam mogliby tworzyć całkiem fajną parę, właśnie dlatego, że wydawali się nam tacy niedopasowani. Szkoda, że scenarzyści w przypadku Laury zupełnie się nie spisali.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 14 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 21:20, 24 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Nie wiem, czy to takie dziwne. Nie każda para musi być idealnie dopasowana... by stworzyć zdrowy związek trzeba cos więcej niż słodkiego zakochania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|