Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Po drugiej stronie strachu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 68, 69, 70, 71  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:01, 10 Wrz 2018    Temat postu:

Cytat:
– Chyba nie narzekacie na brak gości?
- Co to, to nie. Mamy stałych i zaprzyjaźnionych bywalców. Jakoś do tej pory dawaliśmy sobie radę, ale niestety jest coraz trudniej i być może jeszcze w tym roku przestaniemy być właścicielami „Rancza Ponderosa”.

Jeśli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Cytat:
Dostałem pismo z banku informujące, że od kilku miesięcy zalegam ze spłatami rat i nie odpowiadam na ich monity.
- A faktycznie tak jest?
- Skądże. Wszystkie płatności realizowane są na bieżąco. Nasza księgowa, co miesiąc przesyła nam raporty i wszystko jest w porządku. Przelewy wychodziły od nas terminowo.
- Skoro tak, to może jest to zwykła pomyłka. Rozmawiał pan z księgową?
- Próbowałem, ale jest nieosiągalna. Nie odbiera telefonu. Podobno wyjechała do Carmel.
- I nie uprzedziła pana wcześniej. Nie wydaje się to panu dziwne

Płatności są realizowane, a zadłużenie rośnie? Oj, dziwne to nieco. Podejrzana jest ta nagła nieobecność księgowej, w chwili kiedy przychodzą takie pisma z banku
Cytat:
Pod wpływem śniegu zarwał się dach pensjonatu i uszkodzone zostało poddasze. Istniało nawet ryzyko uszkodzenia ostatniego piętra. Trzeba był działać szybko. Nie muszę dodawać, że tego typu naprawy są niezwykle kosztowne. Nie mieliśmy wyjścia i wzięliśmy kredyt.
- Niekorzystny, panie Adamie. Czy pański prawnik widział tę umowę?
- Oczywiście. To nie tylko mój prawnik, ale i przyjaciel rodziny.
- Dziwię się więc, że nie odradził panu tego kredytu. Jego spłata wraz z odsetkami stanowi ogromne wyzwanie. I to pod zastaw Ponderosy. To bardzo ryzykowne.

Jeśli dodamy, że i prawnik jest w tej chwili osobiście nieosiągalny, a przez telefon wyraża uspokajające opinie o tej sytuacji, to ... wszystko jest bardzo podejrzane. ktoś coś kombinuje
Cytat:
- Sprawdzisz mi tego prawnika Cartwrightów? To Henry Crais, wieloletni przyjaciel rodziny.
- Skoro to przyjaciel rodziny to…
- Tato, umowa i aneksy są tak skonstruowane, że prędzej, czy później kredytobiorca nie będzie w stanie dotrzymać terminów płatności. Crais musiał doskonale o tym wiedzieć. Pytanie tylko, dlaczego wmanewrował swojego przyjaciela w tak niekorzystny kredyt?
- Lynn, to bardzo poważny zarzut.

Lynn ma z pewnością głowę na karkui niezawodny instynkt
Cytat:
Wtedy usłyszała dźwięk przychodzącej poczty. Otworzyła wiadomość: Chyba masz rację. To dziwna sprawa. Mama uruchomiła już Grega i Lee. Są najlepsi. Będziemy cię informować na bieżąco. Uściski. Tata. Po chwili przyszła jeszcze jedna wiadomość: Troy, to straszny dupek. Dobrze zrobiłaś córeczko. Kocham cię. Mama.

No i co?! Lynn miała rację. To prawdziwe szczęście dla Cartwrightów, że znalazła się w Ponderosie
Cytat:
Zabrali mi ją, zabrali mi moją Ann. Do końca trzymałem ją w ramionach. Odeszła dziś nad ranem. Już wie, jak jest po drugiej stronie strachu. Mam nadzieję, że będzie tam na mnie czekać. Nie chcę i nie mogę bez niej żyć. Ann, kochana tak mi źle bez ciebie…
...Dziś wieczorem odszedł mój ojciec… mój tata, Adam Cartwright. Ludzie mówią, że serce pękło mu z tęsknoty za moją mamą. Wiem, że tak było.
Joshua Cartwright

Lynn z lektury starych dzienników sporo dowiedziała się o Cartwrightach. Tak wielka miłość dwojga ludzi nawet po wielu latach budzi wzruszenie.

Bardzo piękna część epilogu. Są tu momenty podnoszące ciśnienie, jak sugestie o hienach czyhających na ostatni kawałek Ponderosy, są momenty bardzo wzruszające, jak opowieść o losach rodziny, jej dobrych chwilach i tych trudnych. Bardzo interesujące i dobrze się czyta. Do tego idealnie wpasowane "smaczki" z epoki, tej współczesnej i tej dawnej ... A razem? Chce się wołać ... jeszcze, jeszcze kilka części epizodu, proszę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 16:58, 10 Wrz 2018    Temat postu:

Ewelino, serdecznie dziękuję za komentarz i miło mi, że ten bardzo długi odcinek spodobał Ci się. Epilog w tym opowiadaniu, coraz mniej przypomina epilog z prawdziwego zdarzenia. Wszystko to wina Aderato Mruga. Postaram się jeszcze dziś wkleić kolejny odcinek. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:30, 10 Wrz 2018    Temat postu:

Mam nadzieję, że ten odcinek jest w miarę logiczny...



- Co tu robisz?! Kto pozwolił ci grzebać w papierach?! Natychmiast odłóż dzienniki Cartwrightów! – krzyknął Benny stojący w progu gabinetu dziadka. – Głucha jesteś?! – spytał groźnie, podchodząc bliżej.
Lynn szybko zamknęła dziennik i otarła załzawione oczy. Nie lubiła być przez nikogo zaskakiwana, a to właśnie udało się temu porywczemu Cartwrightowi. Ale pokaże mu, że takie pokrzykiwania nie są w stanie jej przestraszyć. Odsunęła się od biurka, wygodniej usiadła na krześle i zakładając nogę na nogę, z wyraźną kpiną spojrzała na Benny’ego.
- Głucha jesteś?! – powtórzył pytanie, podnosząc przy tym głos.
- Byłam ostatnio u laryngologa i nic nie wskazuje, żebym miała kłopoty ze słuchem, dlatego nie musisz krzyczeć – odparła ze stoickim spokojem.
- Wiesz, że jesteś bezczelna? – spytał już trochę spokojniejszym głosem.
- Kilka razy już to słyszałam. Jestem prawnikiem i czasem taka właśnie muszę być.
- Dobra, dobra. Nie czaruj, mów, co tu robisz i dlaczego siedzisz za biurkiem dziadka? A może szpiegujesz?
- Naoglądałeś się filmów o Bondzie – zakpiła Lynn. – Pan Adam pozwolił mi skorzystać z komputera, jak również pozwolił przeczytać pamiętniki waszych przodków. Są naprawdę fascynujące.
- Trudno się nie zgodzić – przyznał Benny. – Nadal jednak nie wiem, co tu robisz?
- Sprawdzałam, coś dla twojego dziadka.
- Co?
- A to powiem już tylko jemu – odparła, wstając od biura Lynn.
- Nie pogrywaj sobie ze mną – schwycił ją za rękę.
- Nie robię tego – spojrzała gniewnie – i natychmiast mnie puść, bo przestanę być miła.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Była to swoista próba sił. Wreszcie Benny puścił rękę dziewczyny, czując, że z tymi jej zielonymi oczami nie ma najmniejszych szans. Poczuł się zakłopotany i nie wiedział, co ma powiedzieć. Z opałów wybawił go dziadek, który właśnie zajrzał do gabinetu.
- Dzień dobry – powiedział spoglądając uważnie na wnuka i Lynn. – Widzę, że już nie śpicie. Nic dziwnego, zapowiada się piękny dzień.
- Dziadku, zapytam, wprost: co ona tu robi? – Benny rzucił pytanie z zaciętym wyrazem twarzy.
- Spokojnie, chłopcze. Pozwoliłem Lynn skorzystać z mojego gabinetu.
- I grzebać w papierach?
- Grzebać? – Adam skrzywił się z niesmakiem. – Raczej analizować i wyciągać wnioski, bo do jakichś wniosków doszłaś Lynn, prawda?
- Lynn? Ciekawe? – mruknął Benny. – Dobra jesteś. Zdążyłaś wkraść się w łaski mojego dziadka.
- To nie było miłe, Benjaminie i jeśli nie przeprosisz naszego gościa, to wyproszę cię z mojego gabinetu – rzekł Adam.
Benny opanował narastającą wściekłość i z trudem wydusił z siebie słowo „przepraszam”. Adam widząc zachowanie wnuka z politowaniem pokręcił głową. Nigdy nie znajdzie sobie żony – pomyślał i głośno westchnąwszy rzekł do Lynn:
- Wybacz, ale chyba już wspominałem, że moi wnukowie są trochę nieokrzesani, a ten – tu wskazał na Benny’ego – najbardziej. No dobrze, powiedz mi, czy udało ci się coś ustalić?
- Tak.
- To usiądźmy i mów. No, chyba, że jesteś bardzo głodna? To rozmowę możemy odłożyć na po śniadaniu.
- Nie ma takiej potrzeby – Lynn uśmiechnęła się uroczo.
- W takim razie słucham.
- Panie Adamie, sprawdziłam umowę i aneksy. Z punktu widzenia techniki prawodawczej dokumenty są bez zarzutu.
- Też mi odkrycie – zakpił Benny.
- Bądź cicho – Adam groźnie spojrzał na wnuka, który z obrażoną miną stanął przy oknie.
- Pana wnuk ma rację, to nie jest żadne odkrycie, ale coś nie dawało mi spokoju. Widzi pan, ta umowa została sporządzona przez kogoś, kto jest nie tylko świetnym prawnikiem, ale doskonale zna możliwości i sytuację kredytobiorcy.
- Cóż, żyjemy w małej społeczności, a tutejszy bank doskonale orientuje się, w jakiej kondycji finansowej są jego klienci.
- Ale nie o to chodzi.
- A, o co? Formularze umów są raczej standardowe.
- Tak, jeśli chodzi o zwykłą umowę na kredyt krótkoterminowy i do tego na niewielką kwotę. W pana przypadku sprawa jest bardziej skomplikowana. Nie wdając się w szczegóły, powiem jedno: pana prawnik nie powinien dopuścić do podpisania przez pana umowy na tak niekorzystnych warunkach.
- Henry widział ją i zarekomendował. Zapewnił, że damy sobie radę.
- I pan mu uwierzył?
- A nie powinienem?
- Nie bardzo rozumiem, do czego prowadzi ta rozmowa? – spytał Benny stojący wciąż przy oknie.
- Ja również – przyznał Adam – ale ufam, że Lynn zaraz nam to wyjaśni.
- Przejrzałam uważnie segregator z dokumentami, który mi pan zostawił. Sporo jest w nim dokumentów zredagowanych przez pana prawnika. Porównałam je z umową, a szczególnie z ostatnim aneksem i wyszło mi, że wszystkie te dokumenty sporządziła jedna i ta sama osoba. Poprosiłam moich rodziców o konsultację. Oni są tego samego zdania.
- A, co twoi rodzice mają do tego? – Benny nie krył irytacji.
- Właściwie nic. Może jedynie to, że prowadzą w Nowym Jorku jedną z najlepszych kancelarii prawniczych i mają swoje sposoby na sprawdzenie tego, co mnie wydawało się podejrzane.
- Co ustalili? – spytał zaciekawiony Adam.
- Potwierdzili moje podejrzenia.
- Tą osobą jest Henry, tak?
- Przykro mi, panie Adamie – odparła ze współczuciem Lynn.
- Trudno mi uwierzyć – powiedział wyraźnie zdruzgotany Adam. – Znamy się od dziecka. Dziadek Josh zabierał nas na biwaki. Byliśmy nierozłączni, niczym bracia.
- Lynn – Benny podszedł do dziewczyny – to niezwykle poważny zarzut, który godzi w naszego wieloletniego przyjaciela. Musisz mieć niezbite, twarde dowody na jego winę. Wtedy uwierzę, że wujek Henry nas zdradził.
- Będziesz jej miał. Najdalej za dwa dni dostarczy je kurier, a teraz część z nich możesz zobaczyć na ekranie komputera.
- Pokaż – rzekł z kamiennym wyrazem twarzy Benny. Lynn szybko uruchomiła komputer. Wybrała jeden z katalogów znajdujących się na pulpicie i wskazała go mężczyźnie. Benny uważnie przeglądał znajdujące się w nim materiały. Wraz z kolejnymi, otwieranymi dokumentami, jego wyraz twarzy robił się coraz bardziej zacięty i mroczny. – Dziadku, wszystko wskazuje na to, że Henry Crais już nie jest naszym przyjacielem.

Dwa dni później tuż po kolacji, cała rodzina zebrała się w salonie. Wszyscy wiedzieli już, co odkryła Lynn. Dokumenty, które przywiózł kurier były niezbitym dowodem winy prawnika Cartwrightów. Henry Crais był przyjacielem rodziny, tym bardziej ciężko było im się pogodzić z szokującymi faktami. Okazało się, że Crais pracował na dwie strony. Znając doskonale swoich klientów, którzy w większości korzystali z usług miejscowego banku, wszedł z jego przedstawicielem w szczególny układ. Otóż korzystając z całej swojej wiedzy sporządzał, takie umowy, które pozwoliłyby bankowi, mówiąc kolokwialnie, oskubać klienta. Głównie chodziło o przejęcie gruntów, które w tej części Nevady były prawie w ogóle nieosiągalne. Przejęcie przez bank ziemi, czy nieruchomości za długi było czystym interesem. Po jakimś czasie z ogromnym zyskiem odsprzedawano je różnym instytucjom lub developerom. Tak też miało być w przypadku „Rancza Ponderosa”, które do tej pory uchodziło za niemożliwe do zdobycia.
Wszyscy zastanawiali się, co doprowadziło Craisa do takiego upadku moralnego. Odpowiedź okazała się banalnie prosta. Otóż Henry był nałogowym hazardzistą. Pożyczał, gdzie tylko mógł, oczywiście z wyjątkiem swoich klientów. W ich oczach chciał uchodzić za rzetelnego i uczciwego człowieka. Kiedyś zaciągnął szybki kredyt, ale nie był w stanie go spłacić. Miał do wyboru: utratę dobrego imienia albo cichą współpracę z bankiem polegającą na wmanewrowywaniu niczego niepodejrzewających klientów w wyjątkowo niekorzystne umowy kredytowe. Ze swych nowych obowiązków wywiązywał się sumienie. Za jego przyczyną kilka osób straciło dorobek całego życia. Nikt jednak nie podejrzewał zawsze niezwykle kulturalnego i zaangażowanego w swoją pracę Craisa o dwulicowość. Nic, więc dziwnego, że Cartwrightowie byli zszokowani informacjami przekazanymi przez Lynn. W całej tej aferze niebagatelną rolę odegrała księgowa, Nora Hickman, którą Adamowi polecił Crais. Kobieta do pewnego momentu pracowała bez zarzutu. Kolejne raty kredytu faktycznie były odprowadzane terminowo, jednak jakieś cztery miesiące temu przedstawiciel banku pilnie wezwał Craisa i polecił mu ostatecznie zamknąć sprawę Ponderosy, którą zainteresowany był pewien wysoko postawiony finansista. Był on gotów zapłacić za tę ziemię każde pieniądze. Crais obiecał, że coś wymyśli, a że czas naglił to wymyślił najgłupszy z możliwych sposobów odebrania Cartwrightom Ponderosy. Miało to być zaprzestanie spłacania kredytu. I tu na arenę wkroczyła księgowa, pani Hickman, sam mająca kłopoty finansowe. Zgodziła się nie tylko na udział w przekręcie, ale nawet go zmodyfikowała. Pieniądze na spłatę kredytu odprowadzała na fikcyjne konto. Przedstawiciel banku, z którym kontaktował się Crais osobiście nadzorował wszystkie sprawy związane z Ponderosą. Chodziło o wykazanie, że Cartwrightowie są niewypłacalni. Tym samym zgodnie z zawartą umową bank mógł wejść w posiadanie zastawu, czyli „Rancza Ponderosa”. I być może wszystko poszłoby po myśli banku, gdyby nie zwykły przypadek. Otóż traf chciał, że kilka dni temu przyjęto nową pracownicę. Dziewczynie zlecono na początek sporządzenie listy zadłużonych klientów i wysłanie im wezwań do uregulowania długów. Jakim cudem na tej liście znalazł się Adam Cartwright pozostanie tajemnicą. W każdym razie nowa pracownica rzetelnie wywiązała się ze swoich obowiązków i takim sposobem Cartwright dowiedział się, że jest dłużnikiem.
- Powinniśmy tej dziewczynie podziękować – stwierdził Peter - gdyby nie jej skrupulatność, żylibyśmy w totalnej niewiedzy.
- Z tego, co się orientuję, to ta dziewczyna już nie pracuje w banku – wtrąciła Lynn. – Została zwolniona dzień po tym, jak wysłała zawiadomienia do dłużników.
- No, to wszystko układa się w całość – zauważył Ethan.
- Chciałbym teraz dorwać wujaszka Henry’ego – wyraz twarzy Petera nie pozostawiał złudzeń, co do tego, jak potraktowałby Craisa.
- Spokojnie – rzekł Adam. – Na wszystko przyjdzie czas. To, że wiemy o przekręcie nie zmienia faktu, że kredyt spłacić musimy.
- Dziadku, najpierw powinieneś udać się na policję i złożyć doniesienie o popełnieniu przestępstwa - powiedział Peter. - Trzeba, jak najszybciej ukrócić te niecne praktyki banku. Nie wiadomo ile osób w ten sposób oszukano.
- Masz rację, zrobię to jutro. Teraz musimy zastanowić się skąd wziąć pieniądze. Ideałem byłby zwrot bankowi całej kwoty – rzekł Adam.
- Tato, oni nie powinni dostać ani grosza – włączyła się do rozmowy Maggie. – Ten bank powinien zostać rozwiązany, a właściciel przykładnie ukarany. Nie wiem, jak wy, ale ja zamierzam zlikwidować swoje konto w tym złodziejskim banku.
- Maggie, uspokój się. Nie można działać pod wpływem impulsu.
- To nie impuls, tato, a normalna reakcja. Nie chcę wchodzić do tego banku i podejrzewać wszystkich o złe intencje.
- Ciocia ma rację – stwierdził Benny. – Nie możemy być ich klientami, ale nie możemy też wszyscy naraz zlikwidować swoich kont. To wzbudziłoby podejrzenia.
- Wszyscy jesteście klientami jednego banku? – Lynn nie kryła zdziwienia. – To niezbyt rozsądne.
- Tak mówisz? - spytał zaczepnie Benny. – To nie Nowy Jork, panno Stoddard, gdzie banków jest bez liku. Tu w okolicy to jedyny bank. Do tej pory godny zaufania. Myślisz, że tu ktoś ma czas, żeby jeździć do Vegas, Reno czy Sparks żeby załatwić jakąkolwiek sprawę.
- Przepraszam. Nie chciałam nikogo urazić – odparła Lynn.
- Jasne – fuknął Benny. – My tu żyjemy inaczej, jeśli jeszcze nie zauważyłaś.
- Powiedziałam, przepraszam – odparła gniewnym głosem dziewczyna.
- Uspokójcie się, a szczególnie ty, Benny – rzekł Adam. - Lynn nie jest naszym wrogiem.
- Wiem – wycedził przez zęby mężczyzna – tylko denerwują mnie takie gadki.
- Widzę, że działam ci na nerwy – stwierdziła Lynn. – Najlepiej będzie, jak już pójdę…
- A teraz się obrazisz, tak?
- Nie, po prostu jest już późno, a ja czuję się trochę zmęczona. Poza tym muszę wykonać kilka telefonów. Dobranoc wszystkim.
- Dobranoc, moja droga – powiedział Adam, a jego wnukowie skinęli głowami.
- Śpij dobrze, Lynn, a tym raptusem się nie przejmuj – rzekła Maggie uśmiechając się serdecznie. – Do jutra mu przejdzie.
- Mam nadzieję – dziewczyna uśmiechnęła się i przeciągle spojrzała na Benny’ego. Mężczyzna poczuł, jak robi mu się gorąco. Gdy wreszcie Lynn wyszła z pokoju, Peter, jakby od niechcenia zauważył:
- No, to wpadłeś kolego.
- Nie ma dwóch zdań – zaśmiał się Ethan i przybił piątkę z Peterem.
- Dajcie wy mi wszyscy święty spokój – Benny machnął ręką i podszedł do okna. Maggie wymieniła z ojcem znaczące uśmiechy.
- Żarty, żartami - powiedział Adam – ale teraz powinniśmy zastanowić się skąd weźmiemy pieniądze na uregulowanie długu.
- Chcesz im zapłacić, tato? – spytała Maggie.
- Nie mamy wyjścia. Zanim ruszy dochodzenie miną tygodnie. Poza tym nie wiadomo, jak duże kręgi zatoczy ta sprawa. Bank może od wszystkiego się odciąć i wszystkiemu zaprzeczyć, zwłaszcza, że na dokumentach wystawionych przez bank figuruje podpis i pieczątka ich prawnika. Oficjalnie Crais dla nich nie pracuje.
- Ale dokumenty dostarczone przez Lynn mówią coś zupełnie innego – wtrącił Ethan.
- Tak, ale czy to wystarczy w sądzie? Tego nie wiem – odparł Adam. – Musimy zapłacić i to jak najszybciej, bo w przeciwnym razie stracimy Ponderosę. Jeśli bank dostanie ją w swoje łapy, to koniec.
- Zawsze pozostaje wymiar sprawiedliwości – wtrącił Peter.
- Żarty sobie robisz, panie detektywie? – prychnął Benny.
- O, co ci znowu chodzi?
- O to, że ta twoja wiara w sprawiedliwość jest momentami cholernie irytująca.
- Gdybym w to nie wierzył, nie mógłbym być policjantem.
- Znowu zamierzacie się kłócić? – westchnął Adam. – To może później. Teraz chciałbym usłyszeć, jakie macie propozycje.
- Ja już powiedziałam – rzekła Maggie. – Nie dałabym tym złodziejom, ani grosza, a panu Craisowi pięknie bym podziękowała.
- Henry’emu podziękujemy w stosownym czasie – zapewnił Adam. - Benny, Peter, co sądzicie?
- Uważam, że ciocia Maggie ma rację – zaczął Benny – ale niestety zdaje się, że będziemy musieli spłacić dług i to z odsetkami.
- A ja zaczekałbym na działania policji i prokuratora – rzekł Peter.
- A ty Ethan? Co ty byś zrobił? – Adam zwrócił się do najmłodszego wnuka.
- Ja, dziadku spłaciłbym cały kredyt. Nawet, jeśli sprawa trafi do sądu, to będzie ciągnęła się miesiącami, a nawet latami. Żeby walczyć z bankiem musimy mieć pewność, że Ponderosie nikt nie zagraża.
- Masz rację, tyle tylko, że bez pieniędzy nic nie zrobimy – odparł Adam.
- Zawsze możemy napaść na bank – zauważył sarkastycznie Benny.
- Idiota – rzucił z irytacją Peter.
- Pieniądze, wszędzie te pieniądze – Maggie wyglądała na zupełnie zrezygnowaną. – Gdybyśmy wtedy nie zaciągnęli tego kredytu…
- Ale zaciągnęliśmy – przerwał jej Adam – i nie ma, co nad tym się rozwodzić. Musimy jakoś zdobyć pieniądze.
- Tylko skąd je wziąć? – spytał Peter. – Nasze oszczędności na niewiele się przydadzą. Nie zaciągniemy przecież kolejnego kredytu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4150
Przeczytał: 32 tematy

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 14:17, 11 Wrz 2018    Temat postu:

Widzę, że moje wątpliwości odnośnie logiki są zaraźliwe Mruga
Oba odcinki bardzo mi się podobają i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy epilogu Wesoly Postaram sie wkrótce szerzej skomentować Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:44, 11 Wrz 2018    Temat postu:

Senszen, cieszę się, że starczyło Ci cierpliwości i przeczytałaś te odcinki. Zastanawiałam się, czy taka sytuacja, jak ta opisana w ostatnim fragmencie jest w ogóle możliwa. Nie miałam pewności i... popuściłam wodze fantazji. Laughing Dopiero potem zaczęłam zastanawiać się na ile coś takiego może mieć miejsce. Aderato mi podpowiedziała, że to Ameryka, a tam wszystko jest możliwe. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4150
Przeczytał: 32 tematy

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:14, 11 Wrz 2018    Temat postu:

Ameryka to kraj możliwości Mruga A jak dla mnie wszystko na razie brzmi bardzo prawdopodobnie Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:39, 11 Wrz 2018    Temat postu:

Dzięki. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:55, 11 Wrz 2018    Temat postu:

Dobre!!! Jutro skomentuję.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 10:42, 12 Wrz 2018    Temat postu:

Cytat:
- Dobra, dobra. Nie czaruj, mów, co tu robisz i dlaczego siedzisz za biurkiem dziadka? A może szpiegujesz?
- Naoglądałeś się filmów o Bondzie – zakpiła Lynn. – Pan Adam pozwolił mi skorzystać z komputera, jak również pozwolił przeczytać pamiętniki waszych przodków. Są naprawdę fascynujące.

Co on taki podejrzliwy?
Cytat:
Wreszcie Benny puścił rękę dziewczyny, czując, że z tymi jej zielonymi oczami nie ma najmniejszych szans. Poczuł się zakłopotany i nie wiedział, co ma powiedzieć. Z opałów wybawił go dziadek, który właśnie zajrzał do gabinetu.

Jak większość Cartwrightów na widok ładnych oczu ... wymiękał
Cytat:
- Lynn? Ciekawe? – mruknął Benny. – Dobra jesteś. Zdążyłaś wkraść się w łaski mojego dziadka.
- To nie było miłe, Benjaminie i jeśli nie przeprosisz naszego gościa, to wyproszę cię z mojego gabinetu – rzekł Adam.
Benny opanował narastającą wściekłość i z trudem wydusił z siebie słowo „przepraszam”. Adam widząc zachowanie wnuka z politowaniem pokręcił głową. Nigdy nie znajdzie sobie żony – pomyślał i głośno westchnąwszy rzekł do Lynn:
- Wybacz, ale chyba już wspominałem, że moi wnukowie są trochę nieokrzesani, a ten – tu wskazał na Benny’ego – najbardziej.

Istotnie, Benny jest nieco ... wyrywnya przecież Lynn chce im pomóc.
Cytat:
- Przejrzałam uważnie segregator z dokumentami, który mi pan zostawił. Sporo jest w nim dokumentów zredagowanych przez pana prawnika. Porównałam je z umową, a szczególnie z ostatnim aneksem i wyszło mi, że wszystkie te dokumenty sporządziła jedna i ta sama osoba. Poprosiłam moich rodziców o konsultację. Oni są tego samego zdania

A to ciekawe. Jednak Lynn coś znalazła. Coś bardzo ważnego!
Cytat:
- Trudno mi uwierzyć – powiedział wyraźnie zdruzgotany Adam. – Znamy się od dziecka. Dziadek Josh zabierał nas na biwaki. Byliśmy nierozłączni, niczym bracia.
- Lynn – Benny podszedł do dziewczyny – to niezwykle poważny zarzut, który godzi w naszego wieloletniego przyjaciela. Musisz mieć niezbite, twarde dowody na jego winę. Wtedy uwierzę, że wujek Henry nas zdradził.
- Będziesz jej miał. Najdalej za dwa dni dostarczy je kurier, a teraz część z nich możesz zobaczyć na ekranie komputera.

Wieloletni przyjaciel rodziny taki numer wykręcił? Niestety, Lynn jest tego pewnato jak cios sztyletem w plecy przyjaciela!
Cytat:
- Pokaż – rzekł z kamiennym wyrazem twarzy Benny. Lynn szybko uruchomiła komputer. Wybrała jeden z katalogów znajdujących się na pulpicie i wskazała go mężczyźnie. Benny uważnie przeglądał znajdujące się w nim materiały. Wraz z kolejnymi, otwieranymi dokumentami, jego wyraz twarzy robił się coraz bardziej zacięty i mroczny. – Dziadku, wszystko wskazuje na to, że Henry Crais już nie jest naszym przyjacielem.

Wreszcie jej uwierzył
Cytat:
Henry Crais był przyjacielem rodziny, tym bardziej ciężko było im się pogodzić z szokującymi faktami. Okazało się, że Crais pracował na dwie strony. Znając doskonale swoich klientów, którzy w większości korzystali z usług miejscowego banku, wszedł z jego przedstawicielem w szczególny układ. Otóż korzystając z całej swojej wiedzy sporządzał, takie umowy, które pozwoliłyby bankowi, mówiąc kolokwialnie, oskubać klienta. Głównie chodziło o przejęcie gruntów, które w tej części Nevady były prawie w ogóle nieosiągalne. Przejęcie przez bank ziemi, czy nieruchomości za długi było czystym interesem. Po jakimś czasie z ogromnym zyskiem odsprzedawano je różnym instytucjom lub developerom. Tak też miało być w przypadku „Rancza Ponderosa”, które do tej pory uchodziło za niemożliwe do zdobycia.

A to a nie przyjaciel i prawnik!
Cytat:
Otóż Henry był nałogowym hazardzistą. Pożyczał, gdzie tylko mógł, oczywiście z wyjątkiem swoich klientów. W ich oczach chciał uchodzić za rzetelnego i uczciwego człowieka. Kiedyś zaciągnął szybki kredyt, ale nie był w stanie go spłacić. Miał do wyboru: utratę dobrego imienia albo cichą współpracę z bankiem polegającą na wmanewrowywaniu niczego niepodejrzewających klientów w wyjątkowo niekorzystne umowy kredytowe. Ze swych nowych obowiązków wywiązywał się sumienie. Za jego przyczyną kilka osób straciło dorobek całego życia. Nikt jednak nie podejrzewał zawsze niezwykle kulturalnego i zaangażowanego w swoją pracę Craisa o dwulicowość.

Czyli oszukał nie tylko Cartwrightów. Być może w tamtych okolicach nastąpi powrót do starych, dobrych pionierskich zwyczajów zanurzania kanciarzy najpierw w smole, a potem w pierzu
Cytat:
W całej tej aferze niebagatelną rolę odegrała księgowa, Nora Hickman, którą Adamowi polecił Crais. Kobieta do pewnego momentu pracowała bez zarzutu. Kolejne raty kredytu faktycznie były odprowadzane terminowo, jednak jakieś cztery miesiące temu przedstawiciel banku pilnie wezwał Craisa i polecił mu ostatecznie zamknąć sprawę Ponderosy, którą zainteresowany był pewien wysoko postawiony finansista. Był on gotów zapłacić za tę ziemię każde pieniądze. Crais obiecał, że coś wymyśli, a że czas naglił to wymyślił najgłupszy z możliwych sposobów odebrania Cartwrightom Ponderosy. Miało to być zaprzestanie spłacania kredytu. I tu na arenę wkroczyła księgowa, pani Hickman, sam mająca kłopoty finansowe. Zgodziła się nie tylko na udział w przekręcie, ale nawet go zmodyfikowała. Pieniądze na spłatę kredytu odprowadzała na fikcyjne konto. Przedstawiciel banku, z którym kontaktował się Crais osobiście nadzorował wszystkie sprawy związane z Ponderosą. Chodziło o wykazanie, że Cartwrightowie są niewypłacalni. Tym samym zgodnie z zawartą umową bank mógł wejść w posiadanie zastawu, czyli „Rancza Ponderosa”. I być może wszystko poszłoby po myśli banku, gdyby nie zwykły przypadek. Otóż traf chciał, że kilka dni temu przyjęto nową pracownicę. Dziewczynie zlecono na początek sporządzenie listy zadłużonych klientów i wysłanie im wezwań do uregulowania długów. Jakim cudem na tej liście znalazł się Adam Cartwright pozostanie tajemnicą. W każdym razie nowa pracownica rzetelnie wywiązała się ze swoich obowiązków i takim sposobem Cartwright dowiedział się, że jest dłużnikiem.
- Powinniśmy tej dziewczynie podziękować – stwierdził Peter - gdyby nie jej skrupulatność, żylibyśmy w totalnej niewiedzy.
- Z tego, co się orientuję, to ta dziewczyna już nie pracuje w banku – wtrąciła Lynn. – Została zwolniona dzień po tym, jak wysłała zawiadomienia do dłużników.

Oszust polecił Cartwrightom kolejną oszustkę. Dobrze, że nowa pracownica wysłała te listy. Dobrze dla Cartwrightów, bo ona straciła pracębyć może rodzina jakoś się jej odwdzięczy. Wnukowie Adama są młodymi, wolnymi ludźmi
Cytat:
- Spokojnie – rzekł Adam. – Na wszystko przyjdzie czas. To, że wiemy o przekręcie nie zmienia faktu, że kredyt spłacić musimy.
- Dziadku, najpierw powinieneś udać się na policję i złożyć doniesienie o popełnieniu przestępstwa - powiedział Peter. - Trzeba, jak najszybciej ukrócić te niecne praktyki banku. Nie wiadomo ile osób w ten sposób oszukano.
- Masz rację, zrobię to jutro. Teraz musimy zastanowić się skąd wziąć pieniądze. Ideałem byłby zwrot bankowi całej kwoty – rzekł Adam.

Rozszyfrowali oszusta, ale co ze spłatą kredytu?spłacać? Czy nie spłacać? Oto jest pytanieCo członek rodziny, to inne zdanie.
Cytat:
- Tato, oni nie powinni dostać ani grosza – włączyła się do rozmowy Maggie. – Ten bank powinien zostać rozwiązany, a właściciel przykładnie ukarany. Nie wiem, jak wy, ale ja zamierzam zlikwidować swoje konto w tym złodziejskim banku.

Jest w tym jakaś logika, ale czy to zgodne z przepisami?
Cytat:
- Żarty, żartami - powiedział Adam – ale teraz powinniśmy zastanowić się skąd weźmiemy pieniądze na uregulowanie długu.
- Chcesz im zapłacić, tato? – spytała Maggie.
- Nie mamy wyjścia. Zanim ruszy dochodzenie miną tygodnie. Poza tym nie wiadomo, jak duże kręgi zatoczy ta sprawa. Bank może od wszystkiego się odciąć i wszystkiemu zaprzeczyć, zwłaszcza, że na dokumentach wystawionych przez bank figuruje podpis i pieczątka ich prawnika. Oficjalnie Crais dla nich nie pracuje.
- Ale dokumenty dostarczone przez Lynn mówią coś zupełnie innego – wtrącił Ethan.
- Tak, ale czy to wystarczy w sądzie? Tego nie wiem – odparł Adam. – Musimy zapłacić i to jak najszybciej, bo w przeciwnym razie stracimy Ponderosę. Jeśli bank dostanie ją w swoje łapy, to koniec.

Czyli problem pozostał. Brak pieniędzy na spłatę kredytu ... a zanim udowodnią bankowi oszustwo, uzyskają prawomocny wyrok ... to potrwa, a w międzyczasie mogą stracić tę resztkę Ponderosy

Bardzo ciekawa część opowiadania. Trochę przepychanek między Lynn a Benny'm, choć wyczuwa się, że on raczej taki bezbronny jest przy niej. W każdym razie między nimi iskrzy. od początku ich znajomości. Lynn jest rzeczową, rozsądną młodą kobietą, do tego doskonale przygotowaną do wykonywanego zawodu. Ma oparcie w swojej rodzinie. To już dwie fajne rodziny - Cartwrightowie i Stoddardowie. Robi się trochę dramatycznie. Co prawda oszuści są rozszyfrowani, ale zło, jakie wyrządzili Cartwrightom pozostało. Dla Henry'ego hazard okazał się ważniejszy niż wieloletnia przyjaźń. I on i księgowa zasługują na solidną karę i potępienie. Co będzie dalej? Czy Lynn i Benny dojdą do porozumienia? Jak Cartwrightowie odwdzięczą się tej dziewczynie z banku? Czy się odwdzięczą? (Cartwrightowie zawsze odwzajemniali przysługi) Skąd rodzina weźmie pieniądze? Kiedy dalszy ciąg?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:34, 12 Wrz 2018    Temat postu:

Ewelino, dziękuję za sympatyczny i miły komentarz. Ciąg dalszy w pisaniu. Odpowiedzi na Twoje pytania, przynajmniej w części, znajdą się w kolejnym odcinku. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 10:26, 14 Wrz 2018    Temat postu:

To już nie epilog, a "Po drugiej stronie strachu - reaktywacja" Mruga Znowu plan sobie, a rzeczywistość sobie Rolling Eyes


- Lynn, to nie jest dobry pomysł.
- Tato, chcę im pomóc. Co w tym złego? – spytała. Dziewczyna siedziała na parapecie, trzymała telefon przy uchu i spoglądała przez otwarte okno ma połyskujące wody jeziora Tahoe.
- Generalnie nic – westchnął ojciec Lynn – ale nie rozumiem tego twojego zaangażowania w sprawę ludzi, o których istnieniu jeszcze kilka dni temu nie wiedziałaś.
- Zawsze powtarzasz, że trzeba pomagać bliźnim.
- Nie odwracaj kota ogonem. Wiesz doskonale, że pomoc, jakiej chcesz im udzielić, to nie jest taka zwyczajna pomoc.
- Tato, ja muszę i chcę to zrobić – w głosie Lynn zabrzmiała stanowczość.
- Skoro tak, to, po co do mnie dzwonisz? – spytał lekko zniecierpliwionym tonem pan Stoddard.
- Żeby przegadać sprawę – rzekła radośnie Lynn.
- Mogłaś zadzwonić do mamy.
- Ale mama nie ma czasu na dyskusje.
- A ja niby mam? Wiesz, co tu się dzieje? Lynn, rozumiem, że zerwanie z Devlinem do miłych nie należało i wierz mi, że tego twojego eksnarzeczonego wystrzeliłbym w kosmos…
- Ale ja po nim nie rozpaczam. Nic lepszego nie mogło mi się przytrafić.
- Skoro tak, to, po co siedzisz w tej całej Pondersie. Ostrzegałaś Cartwrightów i to powinno wystarczyć. Dalej muszą radzić sobie sami. Zamiast bawić się w tropienie afer bankowych, powinnaś być tu razem z nami.
- Tato, przypomnę ci tylko, że oboje z mamą zaangażowaliście się w sprawę Cartwrightów.
Odpowiedziało jej ciężkie westchnienie pana Stoddarda. Lynn oczami wyobraźni ujrzała ojca, jak ze zniecierpliwieniem przebiera palcami po blacie swojego ogromnego biurka, odziedziczonego po pradziadku i zawsze robiącego kolosalne wrażenie na nowych klientach kancelarii prawniczej Stoddard & McKenzie.
- Tato, jesteś tam?
- A gdzie niby mam być? – mruknął.
- Nie gniewaj się na mnie. Przecież wiem, że ty i mama jesteście bardzo zajęci, ale dajcie mi jeszcze kilka dni.
- To znaczy ile?
- Tydzień – Lynn zawahała się – może trochę dłużej. Tato, proszę. Jak wrócę do Nowego Jorku wszystko odpracuję.
- Lynn, zastanów się jeszcze… – zaczął mężczyzna, lecz nagle przerwał, bowiem w tle dało się słyszeć trzaśnięcie drzwiami i podniesiony kobiecy głos: Stoddard na litość boską daj dziewczynie spokój. Chce to niech tam zostanie. My jakoś damy sobie radę, a w ogóle daj mi ten telefon. Lynn słysząc matkę omal nie parsknęła śmiechem, tymczasem po drugiej stronie w Nowym Jorku stłumione odgłosy świadczyły o tym, że pan Stoddard dzielnie bronił swojego najnowszego smartfonu. Wreszcie powiedział: - Lynn, mama chce z tobą rozmawiać, przełączę na konferencję.
- Dobrze tato – odparła rozbawiona dziewczyna. – Cześć mamo.
- Cześć córeczko. Jak się czujesz? Wszystko w porządku? – pani Stoddard wyrzucała słowa z szybkością karabinu maszynowego.
- W jak najlepszym, mamo. Tu nad Tahoe jest cudownie. To zaczarowane miejsce. Musicie je kiedyś zobaczyć.
- Słyszę w twoim głosie zachwyt i coś jeszcze…
- Mamo…
- Już dobrze, tylko powiedz mi, jaki jest ten rycerz na białym koniu?
- Skąd o nim wiesz? – spytała zaskoczona Lynn.
- Twoja matka wie o wszystkim, to jakże mogłaby nie wiedzieć o rycerzu i to na białym koniu – wtrącił ojciec Lynn.
- Alexandrze Stoddard nie wtrącaj się, gdy rozmawiam z córką. Pytałaś skąd wiem? Otóż ucięłam sobie krótką pogawędkę z twoim byłym. Różnych głupców widziałam, ale Troy Devlin jest najgłupszym z nich. Szczęście, że oprzytomniałaś, córeczko i jeśli chcesz posiedzieć sobie w Nevadzie, to nie ma sprawy. My jakoś damy sobie radę.
- Dzięki mamo. Jestem wam bardzo wdzięczna i powiedz tacie, żeby się o mnie nie martwił – odparła Lynn.
- Tata słyszy – powiedział z sarkazmem Alexander i dodał: - ale nie przestanie się martwić. Lynn, proszę odpuść tę sprawę.
- Tato, musimy znowu do tego wracać? Ja już podjęłam decyzję. Chyba mi ufasz?
- Ja ci ufam – zapewniła matka.
- A ty, tato?
- Ja również, tylko czasami zastanawiam się, po kim ty jesteś taka uparta?
- A nie wiesz? – zaśmiała się Lynn.
- Niestety wiem - rzekł Alexander i Lynn dałaby głowę, że ojciec ponowie westchnął.
- Mnie masz na myśli, Stoddard? – spytała matka Lynn, udając zagniewaną. – Córeczko, a teraz posłuchaj mnie uważnie: zrobisz, co uznasz za stosowne, ale musisz wiedzieć, że sprawa Cartwrightów to część, jakieś grubszej afery, przy której węszy FBI. Takie przekręty bankowe miały miejsce nie tylko w Nevadzie, ale i w Kalifornii, Utah i Oregonie.
- A to coś nowego – zauważyła Lynn i zeskoczyła z parapetu okna. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Cartwrightowie mają z tym coś wspólnego?
- Tylko to, że są ofiarami. To porządna rodzina. Są czyści, jak łza. Sprawdziliśmy ich.
- Co takiego? Nie prosiłam was o to!
- Nie denerwuj się. Wiesz, że z ojcem zawsze chętnie ci pomagamy, ale przede wszystkim musimy wiedzieć, czy jesteś bezpieczna.
- Jestem bezpieczna – fuknęła Lynn.
- Teraz już wiemy. Gdy poprosiłaś nas o pomoc, popytaliśmy tu i tam. Greg i Lee też się zaangażowali.
- Rozumiem, że są gdzieś w pobliżu.
- No, nie tak bardzo. Są w Kalifornii.
- Po drugiej stronie Tahoe?
- Tak, odpoczywają sobie – odparła pani Stoddard.
- Akurat uwierzę – zaśmiała się Lynn. – Mamo, przejdź do rzeczy.
- No, dobrze, posłuchaj. Twoi Cartwrightowie to całkiem interesująca rodzina. Faktycznie ich przodkowie mieli ogromne ranczo, byli bardzo bogaci i liczono się z nimi.
- To już wiem. Czytałam ich pamiętniki.
- Naprawdę?
- Tak. Pan Adam mi je udostępnił.
- Adam Cartwright, lat sześćdziesiąt osiem, rozwodnik, weteran wojny w Wietnamie, odznaczony Brązową Gwiazdą i Purpurowym Sercem*). Ranny w akcji. Wyniósł kolegę spod ostrzału.
- Coś takiego! – krzyknęła podekscytowana Lynn. – Pan Adam nic mi o tym nie mówił. Wspomniał tylko, że jego ojciec walczył w Korei i zginął tam w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym trzecim roku.
- Czyli jednak udało mi się ciebie zaskoczyć – stwierdziła pani Stoddard. – To nie wszystko, córeczko. Ciekawą postacią jest ten twój rycerz.
- Mamo, to nie jest żaden mój rycerz – sprzeciwiła się Lynn.
- Daj spokój, matka wie lepiej – wtrącił pan Stoddard.
- To mam mówić, czy nie? – w głosie kobiety dało się słyszeć zniecierpliwienie.
- Oczywiście mamo, mów. Może i tym razem uda ci się mnie zaskoczyć.
- Tego jestem pewna. Słuchaj: ten Benjamin Cartwright również służył w armii, w lotnictwie. W sierpniu dwutysięcznego czternastego roku brał udział w operacji pod kryptonimem „Inherent Resolve”**).
- Był w Iraku?
- Tak. Służył na lotniskowcu USS George H.W. Bush. i latał na samolotach myśliwsko-szturmowych Hornet. Odszedł z armii dwa lata temu, po tym, jak w wypadku zginęli jego rodzice. Z kolei Peter…
- Niech zgadnę – przerwała matce Lynn – on też służył w wojsku?
- Owszem, ale krótko. Potem zdecydował się na szkołę policyjną i został stróżem prawa.
- A reszta rodziny?
- Ethan Cartwright, to nieślubny syn córki Adama, Megan. Urodziła go na pierwszym roku studiów, których zresztą nie ukończyła. Ojciec chłopaka nigdy się do niego nie przyznał. Megan wychowywała syna właściwie sama. Miała, co prawda przyjaciela, ale ten zmarł, gdy Ethan miał jedenaście lat. Od tej pory z nikim nie była na poważnie związana. Utrzymuje się z pracy na „Ranczo Ponderosa” i jakoś wiąże koniec z końcem. Jeśli chodzi o Ethana, to ukończył historię sztuki na Uniwersytecie Stanforda. Trochę pracował w zawodzie i świetnie się zapowiadał, ale po śmierci rodziców Bena i Petera wrócił do Ponderosy, żeby pomóc dziadkowi i został. Zresztą z tym wypadkiem Marka i Gladys Cartwrightów to jakaś dziwna sprawa.
- Pan Adam mi o tym wspominał. Sprawcy nie złapano. Wiadomo tylko, że to był kierowca trucka – rzekła Lynn.
- Nie lubię takich niewyjaśnionych spraw. Świadomość tego, że sprawca śmiertelnego wypadku chodzi na wolności nie mieści mi się w głowie. I to w dzisiejszych czasach, gdy na usługach policji jest technologia, o której mój ojciec, a twój dziadek mógł jedynie pomarzyć.
- Carol, a może ty wyjaśnisz tę sprawę? – zakpił Alexander.
- Stoddard, doprawdy nie wiem, dlaczego za ciebie wyszłam? – fuknęła matka Lynn.
- Z miłości, mamo – podpowiedziała usłużnie dziewczyna.
- Raczej w chwili słabości – stwierdziła Carol. – W gruncie rzeczy twój ojciec nie jest taki zły i nadal cholernie przystojny. Baby wciąż się za nim oglądają – westchnęła.
- To prawda. Sama widziałam, jak prokurator Cooper rzucała mu powłóczyste spojrzenia.
- Iris Cooper? Dobrze wiedzieć. Kolejna do odstrzału – rzekła grobowym głosem pani Stoddard.
- Biedna Iris – odparła ze śmiechem Lynn.
- Halo, ja tu wciąż jestem. To tak informacyjnie, gdybyście zapomniały – wtrącił Alexander.
- Niestety, nie dajesz o sobie zapomnieć – odcięła się Carol. – Lynn, będziemy kończyć. Odpoczywaj i niczym się nie martw. Wrócisz, kiedy będziesz czuła się na siłach.
- Dzięki, mamo.
- Chwileczkę, czy ja to już kompletnie nie mam nic do powiedzenia? – ojciec Lynn wydawał się zagniewany.
- Ależ mów Stoddard, przecież nikt ci nie broni – prychnęła Carol.
- Co ja mam z tą kobietą – westchnął. – Córeczko, powracając do sprawy Cartwrightów, bardzo cię proszę, zastanów się i to dobrze, co chcesz zrobić. Niepokoi mnie to twoje zaangażowanie.
- Tato, z tym FBI to prawda?
- Tak. Dokładnie, tak jak powiedziała mama, dlatego wolałbym, żebyś odpuściła.
- Wiesz, że tego nie zrobię?
- Niestety, wiem – przyznał Alexander. – To przez tę historię z nazwiskiem?
- Może.
- Lynn, to jakaś niedorzeczność. A gdybyś nazywała się nie Stoddard, a Braun, to, co wtedy?
- Och, Alex, to nie czas na takie pytania – wtrąciła Carol. – Lynn na pewno jest zmęczona, a my już dawno powinniśmy być w domu. Pa, kochanie.
- Chwileczkę, Carol, chcę usłyszeć odpowiedź naszej córki.
- Pomogłabym im, tato. Nazwisko tu nie ma nic do rzeczy.
- Czyżby?
- W porządku, przyznaję, że myślałam o tym dziwnym zbiegu okoliczności. A, co jeśli tamta Elizabeth Stoddard i my jesteśmy jednak spokrewnieni?
- To raczej niemożliwe. Z tego, co wiem w rodzinie Stoddardów nie było żadnej kobiety o imieniu Elizabeth – powiedział Alex.
- Może warto byłoby to sprawdzić? – spytała niewinnie Lynn. – W dzisiejszych czasach nie powinno być to takie trudne.
- Już sprawdziłem. Ciotka Mildred przejrzała rodzinne archiwum i twierdzi, że takiej osoby w naszej rodzinie nie było.
- Może się myli? – spytała z nadzieją Lynn. - To był przecież początek dziewiętnastego wieku.
- Córeczko, Mildred na pewno się nie myli – rzekła Carol. – Rodzina twojego ojca przypłynęła do Ameryki na początku dwudziestego wieku.
- A może jednak… - zaczęła Lynn i przerwała mając świadomość, że rodzice mają rację.
- To zwykły zbieg okoliczności, kochanie – stwierdził Alex – choć może trochę i szkoda.
- W gruncie rzeczy nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – stwierdziła Lynn.
- A, co masz na myśli?
- Nic takiego tato – odparła szybko. – To na razie kochani. Jutro zadzwonię. Pa.
- Lynn, pamiętaj, że gdyby coś, to Greg i Lee są w pobliżu.
- Stoddard, natychmiast przestań! – krzyknęła Carol. – Lynn wie, co ma robić. Trzymaj się kochanie i śpij dobrze.
- Ale, co ja takiego powiedziałem? – spytał zdziwiony Alexander.
- Nic, zupełnie nic – odparła z ironią Carol.
- Mamo, tato, kocham was – powiedziała do słuchawki Lynn i zakończyła połączenie.


_____________________________________________________________
*) Brązowa Gwiazda (ang. Bronze Star Medal) – gwiazda Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych przyznawana za odwagę w obliczu nieprzyjaciela, bohaterstwo lub przykładną służbę.
Medal „Purpurowe Serce” (ang. Purple Heart Medal) − amerykańskie odznaczenie wojskowe, ustanowione przez Jerzego Waszyngtona w 1782 r. Przyznawane w imieniu prezydenta Stanów Zjednoczonych tym, którzy zostali ranni albo zabici w czasie służby wojskowej w Armii Stanów Zjednoczonych – na podstawie Wikipedii.

**) Operacja bojowa pod kryptonimem „Inherent Resolve” rozpoczęła się 8 sierpnia 2014 r. i prowadzona była w ramach międzynarodowej interwencji przeciwko Państwu Islamskiemu - autoryzowana 7 sierpnia 2014 przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamę operacja lotnicza, sił powietrznych tego kraju i zbrojnej koalicji międzynarodowej w skład której weszły państwa zachodnie i kraje arabskie, wymierzona w ekstremistów Państwa Islamskiego – na podstawie Wikipedii.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 10:36, 14 Wrz 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4150
Przeczytał: 32 tematy

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:37, 14 Wrz 2018    Temat postu:

Cytat:
To już nie epilog, a "Po drugiej stronie strachu - reaktywacja" Mruga Znowu plan sobie, a rzeczywistość sobie Rolling Eyes

Ciebie to może martwić, nas to tylko cieszy

Fragment jest niezwykle interesujący. Rodzina Stoddardów jest zżyta, rzutka i dobrze wie, czego chce od świata. Bez problemu zdobyto informacje na temat Cartwrightów (i to jakie informacje!). Ponieważ tak dobrze im idzie zdobywanie informacji, to jednak podejrzewam, że sprawa nazwiska jest rzeczywiście jedynie zbiegiem okoliczności.
Chciałam jeszcze nadmienić, że przeszłość wojskowa Cartwrightów jest iście imponująca.
Może Benny potrzebuje kogoś, kto pomoże mu się uporać z wspomnieniami z akcji wojskowej?

Bardzo niecierpliwie czekam na kolejny fragment, na razie jedynie przyklasnę pracowitości Aderato i pogratuluje efektu Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 15:33, 14 Wrz 2018    Temat postu:

Cytat:
- Tato, jesteś tam?
- A gdzie niby mam być? – mruknął.
- Nie gniewaj się na mnie. Przecież wiem, że ty i mama jesteście bardzo zajęci, ale dajcie mi jeszcze kilka dni.
- To znaczy ile?
- Tydzień – Lynn zawahała się – może trochę dłużej. Tato, proszę. Jak wrócę do Nowego Jorku wszystko odpracuję.

Fajna rozmowa ojca z córką ... teoretycznie nieco służbowa, ale przebija z niej ciepło i zrozumienie
Cytat:
- Lynn, zastanów się jeszcze… – zaczął mężczyzna, lecz nagle przerwał, bowiem w tle dało się słyszeć trzaśnięcie drzwiami i podniesiony kobiecy głos: Stoddard na litość boską daj dziewczynie spokój. Chce to niech tam zostanie. My jakoś damy sobie radę, a w ogóle daj mi ten telefon. Lynn słysząc matkę omal nie parsknęła śmiechem, tymczasem po drugiej stronie w Nowym Jorku stłumione odgłosy świadczyły o tym, że pan Stoddard dzielnie bronił swojego najnowszego smartfonu.

Mama też jest OK
Cytat:
- Już dobrze, tylko powiedz mi, jaki jest ten rycerz na białym koniu?
- Skąd o nim wiesz? – spytała zaskoczona Lynn.
- Twoja matka wie o wszystkim, to jakże mogłaby nie wiedzieć o rycerzu i to na białym koniu – wtrącił ojciec Lynn.
- Alexandrze Stoddard nie wtrącaj się, gdy rozmawiam z córką. Pytałaś skąd wiem? Otóż ucięłam sobie krótką pogawędkę z twoim byłym. Różnych głupców widziałam, ale Troy Devlin jest najgłupszym z nich. Szczęście, że oprzytomniałaś, córeczko i jeśli chcesz posiedzieć sobie w Nevadzie, to nie ma sprawy. My jakoś damy sobie radę.

Wszyscy członkowie rodziny Stoddardów mają takie samo zdanie. M.in. o byłym narzeczonym. Poza tym mama wie wszystko!
Cytat:
– Córeczko, a teraz posłuchaj mnie uważnie: zrobisz, co uznasz za stosowne, ale musisz wiedzieć, że sprawa Cartwrightów to część, jakieś grubszej afery, przy której węszy FBI. Takie przekręty bankowe miały miejsce nie tylko w Nevadzie, ale i w Kalifornii, Utah i Oregonie.
- A to coś nowego – zauważyła Lynn i zeskoczyła z parapetu okna. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Cartwrightowie mają z tym coś wspólnego?
- Tylko to, że są ofiarami. To porządna rodzina. Są czyści, jak łza. Sprawdziliśmy ich.
- Co takiego? Nie prosiłam was o to!
- Nie denerwuj się. Wiesz, że z ojcem zawsze chętnie ci pomagamy, ale przede wszystkim musimy wiedzieć, czy jesteś bezpieczna.

Rodzice Lynn to bardzo rozsądni ludzie. Ciekawe, co to za afera? W każdym razie brzmi bardzo groźnie
Cytat:
- Adam Cartwright, lat sześćdziesiąt osiem, rozwodnik, weteran wojny w Wietnamie, odznaczony Brązową Gwiazdą i Purpurowym Sercem*). Ranny w akcji. Wyniósł kolegę spod ostrzału.
- Coś takiego! – krzyknęła podekscytowana Lynn. – Pan Adam nic mi o tym nie mówił. Wspomniał tylko, że jego ojciec walczył w Korei i zginął tam w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym trzecim roku.

Bardzo dokładnie ich sprawdzili. Na szczęście Cartwright'owie nie mają się czego wstydzić
Cytat:
Ciekawą postacią jest ten twój rycerz.
- Mamo, to nie jest żaden mój rycerz – sprzeciwiła się Lynn.
- Daj spokój, matka wie lepiej – wtrącił pan Stoddard.
- To mam mówić, czy nie? – w głosie kobiety dało się słyszeć zniecierpliwienie.
- Oczywiście mamo, mów. Może i tym razem uda ci się mnie zaskoczyć.
- Tego jestem pewna. Słuchaj: ten Benjamin Cartwright również służył w armii, w lotnictwie. W sierpniu dwutysięcznego czternastego roku brał udział w operacji pod kryptonimem „Inherent Resolve”**).
- Był w Iraku?
- Tak. Służył na lotniskowcu USS George H.W. Bush. i latał na samolotach myśliwsko-szturmowych Hornet. Odszedł z armii dwa lata temu, po tym, jak w wypadku zginęli jego rodzice.

Powtarzam po nim: Mama wie lepieja Benny też ma się czym pochwalić, choć jako skromny Cartwright tego nie robi
Cytat:
- Ależ mów Stoddard, przecież nikt ci nie broni – prychnęła Carol.
- Co ja mam z tą kobietą – westchnął. – Córeczko, powracając do sprawy Cartwrightów, bardzo cię proszę, zastanów się i to dobrze, co chcesz zrobić. Niepokoi mnie to twoje zaangażowanie.
- Tato, z tym FBI to prawda?
- Tak. Dokładnie, tak jak powiedziała mama, dlatego wolałbym, żebyś odpuściła.
- Wiesz, że tego nie zrobię?
- Niestety, wiem – przyznał Alexander. – To przez tę historię z nazwiskiem?

Sytuacja staje się bardzo niebezpieczna. Czy nazwisko zadecydowało o zaangażowaniu Lynn? Nie sądzę
Cytat:
- Chwileczkę, Carol, chcę usłyszeć odpowiedź naszej córki.
- Pomogłabym im, tato. Nazwisko tu nie ma nic do rzeczy.
- Czyżby?

Lynn potwierdziła moje przypuszczenia. Czyżby chodziło o wdzięczność za pomoc i obronę? Li i jedynie?
Cytat:
A, co jeśli tamta Elizabeth Stoddard i my jesteśmy jednak spokrewnieni?
- To raczej niemożliwe. Z tego, co wiem w rodzinie Stoddardów nie było żadnej kobiety o imieniu Elizabeth – powiedział Alex.
- Może warto byłoby to sprawdzić? – spytała niewinnie Lynn. – W dzisiejszych czasach nie powinno być to takie trudne.
- Już sprawdziłem. Ciotka Mildred przejrzała rodzinne archiwum i twierdzi, że takiej osoby w naszej rodzinie nie było.
- Może się myli? – spytała z nadzieją Lynn. - To był przecież początek dziewiętnastego wieku.
- Córeczko, Mildred na pewno się nie myli – rzekła Carol. – Rodzina twojego ojca przypłynęła do Ameryki na początku dwudziestego wieku

No tak, jeśli na początku dwudziestego wieku to pewnie nie są rodziną ... choć może jakiś Stoddard wybrał się do Ameryki wcześniej. O wiele wcześniej?

Bardzo interesujący fragment. Jak poprzednie ciepły i rodzinny. Z rozmowy Lynn z rodzicami można wywnioskować, że to kochająca i wspierająca się rodzinka. Ludzie wykształceni, kompetentni, wpływowi i zamożni. Zachowali przy tym zdolność obiektywnej oceny sytuacji i cenią uczciwość, nie cwaniactwo. Bardzo jestem ciekawa co potem nastąpi, bo jednak zapowiada się to na dużą aferę. Tam gdzie są duże afery, są wielkie pieniądze, a za nimi idą bezwzględni ludzie pragnący je utrzymać. Ciekawe, czy Cartwrightowie przy pomocy Lynn i jej rodziny zdołają powstrzymać zagarnięcie Ponderosy? Czy wyjaśni się wypadek rodziców Benny'ego? Kto stoi za tą aferą z wykupem? Zagarnianiem gruntów? Czy to ktoś kto nienawidzi Cartwrightów? Co będzie z Lynn i Benny'm? Oby na te pytania odpowiedziała kontynuacja tej opowieści


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:26, 14 Wrz 2018    Temat postu:

Ewelino, bardzo dziękuję za miły i ciekawy komentarz. Pomysł na następny odcinek już jest i mam nadzieję, że wieczorem usiądę do pisania. Smile Co do Lynn i Benny'ego to w planach mam ich połączenie, ale u mnie z planami jest różnie, więc wszystko się może zdarzyć. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6419
Przeczytał: 22 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:44, 14 Wrz 2018    Temat postu:

Senszen, dzięki za komentarz. Aderato cała w pąsach od tych pochwał. Mruga
Dziwna sprawa, byłam pewna, że odpowiedziałam na Twój komentarz. Nie wiem, czy to skleroza, czy pomroczność jasna? Rolling Eyes

Coś mi się wydaje, że co do Benny'ego masz rację, ale to okaże się wkrótce. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 68, 69, 70, 71  Następny
Strona 69 z 71

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin