Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Po drugiej stronie strachu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 69, 70, 71  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 9:40, 17 Lip 2017    Temat postu:

Magnus Rampling przez wielu uważany był za niezwykle skutecznego, odważnego i pełnego determinacji przedsiębiorcę. Ale byli też tacy, którzy twierdzili, że to pozbawiony skrupułów, cyniczny drań niewahający się przed wywieraniem nacisku tam, gdzie natrafił choćby na odrobinę sprzeciwu. Od małego dziecka cechowała go wytrwałość w dążeniu do celu. Z upływem czasu do głosu doszły silne zdolności przywódcze i równie silna potrzeba odniesienia sukcesu. I faktycznie, konsekwencja w działaniu przyniosła efekty. Mając trzydzieści lat był już niesamowicie bogaty, a obecnie dobiegając sześćdziesiątki mógł o sobie powiedzieć, że jest człowiekiem sukcesu. Jego nazwisko otwierało większość drzwi i to na najwyższych szczeblach władzy. Bogaty, ustosunkowany, bezwzględny i… samotny. Tak można scharakteryzować w wielkim skrócie pana Ramplinga, wywołującego więcej nienawiści niż podziwu. Ludzie bali się go, a on bez skrupułów to wykorzystywał. Z jednym wszakże wyjątkiem, niejakiej pani Emily Stanton właścicielki sklepu przy Fulton Street.
Prawdę mówiąc Magnus nie spodziewał się, aż tak zaciekłego oporu i to ze strony słabej kobiety. Uważał się za człowieka dobrze wychowanego. Nigdy nie podnosił głosu i zawsze przestrzegał etykiety, dlatego też sam pofatygował się do pani Stanton i zaoferował jej gigantyczną wręcz kwotę za ten sklepik z babskimi fatałaszkami. Był pewien, że tak wielkoduszna oferta zostanie przyjęta z ogromną wdzięcznością. Stało się inaczej. Miła skądinąd pani Stanton zdecydowanie odmówiła. Rampling poczuł się osobiście dotknięty i musiał wysłać do niej swojego człowieka, który miał jej w odpowiedni sposób wszystko wyjaśnić. Tyle tylko, że ten imbecyl nie zastawszy w sklepie pani Stanton zaatakował jej ekspedientkę i bratową w jednej osobie, a do tego dał się pobić i jak byle śmieć wyrzucić ze sklepu. Magnus oburzony zachowaniem swojego pracownika zmuszony był z nim się rozstać. Ten w odwecie zaczął jątrzyć przeciwko Ramplingowi i tak wykup nieruchomości pod nowoczesny hotel zaczął być bardzo głośny. Do tego sprawą zaczęła interesować się pewna znana agencja detektywistyczna, a wkrótce potem i prasa. W tym samym czasie Rampling zmuszony został do nagłego opuszczenia San Francisco. Wyjechał do Portland w stanie Oregon. Tam przeżył coś, co wywróciło jego świat do góry nogami. Myliłby się jednak ktoś, kto by sądził, że Magnus Rampling stał się kimś innym. Nadal był wielkim przedsiębiorcą, z pewną różnicą. Ta „różnica” siedziała obok niego w powozie, gdy jechali Fulton Street, a następnie zatrzymali się przed sklepem pani Emily Stanton. Był, bowiem najwyższy czas, aby poważnie porozmawiać z tą upartą kobietą.

Tymczasem niczego nieświadoma Emily, jak co dnia pracowała w swoim sklepie. Doradzała paniom w wyborze fasonów sukien, materiałów i dodatków, których było zatrzęsienie. Emily od najmłodszych lat lubiła piękne stroje, a że jej rodzice do najbogatszych nie należeli, to zdolna panna sama wyczarowywała sobie suknie, bluzki i spódnice, a wszystko to zgodnie z obowiązującą modą. Rodzice widząc, że ich córka ma wyjątkowy talent do szycia ubrań, wydzielili na zapleczu sklepu maleńką pracownię krawiecką, gdzie Emily szyła nie tylko dla siebie, ale także robiła drobne krawieckie przeróbki. Z czasem zaczęła szyć stroje dla pań z sąsiedztwa, potem dla ich córek. Pracowitość, rzetelność i indywidualne podejście do klientek przyniosło Emily renomę. Co prawda przez te wszystkie lat nie zbiła majątku, ale ciężko pracując potrafiła zapewnić byt nie tylko sobie, ale również swoim najbliższym.
Emily cicho westchnęła na wspomnienie drogi, jaką przeszła. Przypomniała sobie jak będąc młodą dziewczyną przerabiała swoje suknie zgodnie z paryskimi trendami, które były jedynymi wyznacznikami mody. Wciąż jeszcze pamiętała, jak jej rówieśnica panienka Johnson, a obecnie pani Hopkins, najlepsza klientka, podarowała jej prawdziwy paryski żurnal. Oglądała go w nieskończoność. Rozrysowywała modele sukien dopóty dopóki nie miały one dla niej żadnych tajemnic, a potem ręcznie szyła te cudeńka. Palce miała pokute do krwi, ale to ją nie zniechęcało. Jej brat Michael często się z niej podśmiewał, nazywając ją krawcową z bożej łaski, ale to właśnie on pierwszy wpadł na pomysł, żeby kupić Emily maszynę do szycia . Gdy rodzice się zgodzili na tak poważny zakup, okazało się, że Michael od ponad pół roku zbierał pieniądze na ten cel. Na wspomnienie tragicznie zmarłego brata Emily posmutniała. Los bardzo go skrzywdził, ale w końcu postawił na jego drodze Ann, która przyjmując od niego pomoc, nie zdawała sobie nawet sprawy, jak bardzo mu tym pomogła. Początkowo Emily zachowywała się wobec bratowej z ogromną rezerwą, a nawet podejrzewała ją o niezbyt czyste intencje. Kierując się troską o brata, starała się dość często odwiedzać Micheala i jego młodą żonę. Często były to wizyty niezapowiedziane, lecz Ann nigdy nie okazała jej swojego niezadowolenia. Wręcz przeciwnie, zawsze na jej widok bardzo się cieszyła, co momentami wydawać się mogło nieco dziwne. Jednak wszelkie wątpliwości Emily, co do bratowej minęły, gdy Ann sama z siebie opowiedziała jej o swoim życiu. Mówiła szczerze i z serca. Tego kobieta była pewna. A gdy na kilka miesięcy przed śmiercią brat wyznał jej, że gdyby nie Ann i maleńki Joshua to jego już dawno nie byłoby na świecie, Emily poczuła do tej kobiety ogromna wdzięczność i prawdziwie siostrzaną miłość. Od tej pory stały się prawdziwymi przyjaciółkami, a Josh na zawsze już skradł jej serce. Niewątpliwie dobroć i słodycz chłopczyk odziedziczył po swojej matce, po ojcu zaś niesamowity upór, zdecydowanie i… czarujące spojrzenie, o czym Emily przekonała się, gdy poznała Adama Cartwrighta. Ten mężczyzna, jakby od niechcenia zjednywał sobie kobiece serca. Miał w sobie jakąś magnetyczną, zniewalającą moc i wcale nie dziwiła się Ann, że ta znalazła się pod jego urokiem. Jednego tylko Emily nie rozumiała, dlaczego Ann z uporem godniejszym lepszej sprawy próbowała zniechęcić do siebie Cartwrighta. Czy naprawdę bała się, że Adam po powrocie z rejsu zechce odebrać jej syna?
- Emily, czy będę ci teraz potrzebna? – głos Ann wyrwał ją z rozmyślań. – Bo jeśli nie to poszłabym po Josha do szkoły. Dziś trochę wcześniej kończy lekcje.
- Co mówiłaś? – spytała Emily.
- Pytałam, czy mogę iść po Josha?
- Ależ tak, oczywiście – odparła szybko Emily. – Przepraszam, zamyśliłam się. A pytać o takie sprawy nie musisz. No, idź szybko i przyprowadź tego naszego małego mężczyznę.
- Skoro tak, to biegnę po niego – Ann założyła płaszcz i sięgnęła po kapelusz.
- Nie zapomnij rękawiczek – przypomniała Emily – zimno dziś. A i wracając z małym kup po drodze coś słodkiego. Będzie jak znalazł na podwieczorek.
- Tylko, gdzie mam kupić te słodkości? – spytała Ann.
- Przy szkole Josha jest mała cukiernia. Mają tam całkiem niezłe muffinki.
- Masz rację. Zupełnie o niej zapomniałam. Odkąd pan Richter zamknął swoją ciastkarnię ciężko o dobre ciasta i słodycze. Choć prawdę mówiąc twojej szarlotce nic nie dorówna – powiedział uśmiechając się Ann.
- Nie przesadzaj moja droga, a przepis na szarlotkę dostałam dawno temu i to właśnie od pana Richtera.
- Coś mi się wydaje, że on ma do ciebie słabość – Ann mrugnęła okiem.
- A idź mi natychmiast stąd! Też wymyśliłaś! – Emily udała oburzoną. – Z Augustem znamy się od dziecka i zawsze byliśmy tylko przyjaciółmi.
- Skoro tak twierdzisz. Jego spojrzenia mówią coś innego.
- Ann, bo się rozgniewam! – ostrzegła Emily.
- Już dobrze. Żartowałam tylko. – Powiedziała kobieta, a spostrzegłszy zatrzymujący się przed drzwiami sklepu powóz rzekła: - zdaje się, że mamy kolejne klientki. Mam zostać?
- Nie, idź już. Dam sobie radę, a w razie, czego poproszę Emmę o pomoc. Zmykaj i uważaj na siebie.
- Jak zawsze – odparła Ann i już jej nie było.
Chwilę później dzwonek przy drzwiach głośno zabrzęczał i oczom zdumionej Emily ukazał się nie, kto inny, jak Magnus Rampling we własnej osobie.
- Witam panią. Jak miło panią znowu widzieć – powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 22:14, 17 Lip 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:37, 17 Lip 2017    Temat postu:

Bardzo smakowity fragment. Akcji to tu nie ma, za to jest dokładna charakterystyka i pana Ramplinga i Emily. Do tego jest opisana ich droga do majątku - małego u Emily, wielkiego u Ramplinga. jest też i zagadka - kto siedzi obok biznesmena? Niepewny

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 18:04, 18 Lip 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:14, 18 Lip 2017    Temat postu:

Ewelino cieszę się, że tak przyjęłaś ten odcinek, który jest wstępem do zapętlenia akcji Mruga Zobaczymy w jakim stopniu mi się to uda. "Różnica" zostanie przedstawiona w najbliższym fragmencie Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:46, 19 Lip 2017    Temat postu:

- Co pan tu robi? – spytała z zaciętym wyrazem twarzy Emily. – Jeśli liczy pan, że zmienię decyzję to jest pan w błędzie. Sklepu nie sprzedam.
- Droga pani, ależ nie o to mi chodzi – zapewnił Rampling kładąc dłoń na sercu. – Nie jestem pani wrogiem…
- Doprawdy? – Emily spojrzała na Magnusa z kpiną. – Mam rozumieć, że nasłanie zbira, który nastraszył moją bratową, a do tego wykręcił jej rękę, to przyjacielskie działanie.
- Ten człowiek już u mnie nie pracuje. Natychmiast po tym incydencie, zwolniłem go – powiedział Rampling. - Pani Stanton naprawdę jest mi niezwykle przykro. Chciałem osobiście przeprosić za zaistniałą sytuację, ale pilnie musiałem wyjechać do Portland. Proszę mi wierzyć, że w stosunku do kobiet nie uciekam się to tak brutalnych metod.
- A w stosunku do mężczyzn? – spytała zaczepnie Emily.
- Z nimi różnie bywa, ale nie o tym chciałem z panią rozmawiać.
- A to my w ogóle mamy, o czym rozmawiać?
- Myślę, że tak. Mam dla pani pewną propozycję i liczę, że zechce pani jej wysłuchać – odparł z powagą Rampling.
- Propozycję?
- Tak. Co powiedziałaby pani, gdybyśmy razem otworzyli duży salon z modnymi strojami nie tylko dla pań, ale również dla panów i dzieci. Coś w rodzaju luksusowego domu towarowego, ale z towarami na każdą kieszeń. Do tego pracownia krawiecka, modystka może szewc. Podobne rozwiązania widziałem w Nowym Yorku, Paryżu, Londynie.
- To ciekawe, co pan mówi, ale o ile wiem to taki dom towarowy znajduje się w centrum naszego miasta.
- Owszem, ale zakupy robią tam jedynie bogaci ludzie – odparł Magnus. – W naszym sklepie każdy mógłby znaleźć coś dla siebie.
- Mam wierzyć, że obchodzą pana zwykli, szarzy ludzie? – Emily popatrzyła z niedowierzaniem na Ramplinga. – Gdzie w tym wszystkim jest haczyk?
- Nie ma go. Wiem, że może to pani wydać się dziwne, ale moja propozycja naprawdę jest szczera.
- Po tym, czego doświadczyłam z pana strony trudno jest mi w to uwierzyć. Wykupił pan w tej okolicy większość nieruchomości i oboje doskonale wiemy, w jakim celu. A, co z nowoczesnym hotelem, który chciał pan tu wybudować?
- Wybuduję, ale po drugiej stronie parku Golden Gate, gdzie znalazłem odpowiedni teren i do tego niezabudowany, może nawet lepszy niż ten tutaj. W każdym razie moi wspólnicy przystali na tę zamianę. Nieruchomości przy Fulton Street są moją wyłączną własnością i mogę z nimi zrobić, co zechcę – odparł Rampling.
- Może pan na przykład część tych lokali oddać ich byłym właścicielom – zaproponowała Emily.
- Oczywiście to jest, jakiś pomysł, ale większość z tych ludzi nie jest już zainteresowana prowadzeniem własnego interesu. Niektórzy wyjechali na Wschodnie Wybrzeże inni zarobione dzięki mnie pieniądze przeznaczyli na sobie wiadome cele i nie chcą wracać do dawnego życia.
- August Richter na pewno chciałby odzyskać swoją ciastkarnię. Znam go i wiem, że ten lokal to jego życie.
- Mówi pani o tej kawiarence za rogiem?
- Tak.
- Muszę panią rozczarować. Nie dalej, jak wczoraj rozmawiałem z panem Richterem. Pomyślałem, że sąsiedztwo dobrej ciastkarni wyjdzie naszemu salonowi na korzyść, ale pan Richter nie jest tym zainteresowany.
- Naszemu salonowi? Chyba się przesłyszałam. – powiedziała z przekąsem Emily.
- A ja wiem, że tak będzie – odparł patrząc jej prosto w oczy Magnus.
Pod wpływem wzroku Ramplinga Emily poczuła się nieswojo i nie wiedziała, co ma powiedzieć. Z tej niezręcznej sytuacji wybawiła, ją klientka, która właśnie pojawiła się w sklepie.
- Pan wybaczy, ale nie mogę z panem dłużej rozmawiać… - zaczęła Emily.
- Poczekam – odparł Magnus.
- Nie ma, na co.
- Mimo to poczekam.
- Ależ pan uparty – stwierdziła Emily. – No, dobrze. Skoro pan chce niech pan czeka.
Po tych słowach Emily ruszyła w kierunku klientki. Rampling obserwował ją z prawdziwą przyjemnością. Podobało mu się, jak cierpliwie pokazywała kolejne zwoje materiałów i tłumaczyła, który z nich nadaje się na kreację dzienną, a który na suknię wieczorową. Był wręcz zachwycony, tym jak ze stoickim spokojem i uśmiechem na twarzy znosiła kapryszenie nieznośnej klientki, która kupiwszy dwie batystowe chusteczki opuściła w końcu sklep.
- Ma pani niezwykłe podejście do ludzi, pani Stanton – powiedział z uznaniem Magnus. -Zdaje się, że ta kobieta sam nie wiedziała, czego chce. Będąc na pani miejscu dawno straciłbym cierpliwość.
- Cierpliwość to jeden z elementów mojej pracy. Będąc miłą dla takiej klientki, jak ta pani, która przed chwilą wyszła wiem, że prędzej czy później wróci do mojego sklepu – odparła Emily.
- Widzę, że zna się pani na interesach. Zresztą, prawdę mówiąc nie miałem, co do tego wątpliwości, dlatego pozwoliłem sobie zaproponować pani wspólny interes. Czy teraz zechce pani ze mną poważnie porozmawiać?
- Nie odpuści pan, prawda?
- Nie.
- Dobrze. Proszę zaczekać – powiedziała Emily – powiem Emmie, żeby mnie zastąpiła.
- Emma, to krawcowa.
- Wie pan?
- Owszem. Wiem też, że to całkiem niezła krawcowa, która praktyki nabierała pod pani kierunkiem.
- Coś takiego. Jeszcze trochę, a pomyślę, że interesuje się pan krawiectwem – zażartowała Emily.
- Ja nie, ale pewna młoda osoba tak – odparł Magnus.
- Zaintrygował mnie pan. Proszę tu zaczekać – rzekła i udała się na zaplecze sklepu. Po chwili wyszła stamtąd wraz z Emmą, która ciekawie spoglądała na Ramplinga. On uśmiechnął się i lekko skinął głową w geście powitania. Emma dygnęła w odpowiedzi z wielce naburmuszonym wyrazem twarzy. Mężczyzna parsknął śmiechem i mówiąc:
- Coraz bardziej mi się tu podoba – ruszył za Emily, która zaprosiła go do pracowni krawieckiej na tyłach sklepu.
- To królestwo Emmy – powiedziała i dodała: - moje również. Proszę usiąść i bez owijania w bawełnę powiedzieć, o co panu chodzi.
- Już mówiłem. Chcę wejść z panią w spółkę.
- Przyjmując hipotetycznie…
- Jeżeli musimy – wtrącił Magnus.
- Proszę mi nie przerywać – powiedziała marszcząc brwi Emily. – Tak, więc przyjmując hipotetycznie, że zgodzę się na ten układ, to jak niby ma to wyglądać. Ja nie mam pieniędzy, żeby partycypować w tym interesie, jak równy z równym.
- Ale za to ma pani, coś innego – Rampling uśmiechnął się życzliwie. – Ma pani renomę, stałe klientki, z którymi doskonale się pani dogaduje, a przede wszystkim zna pani ten business od podszewki. To będzie pani wkład w naszą spółkę. Firma w połowie będzie pani, a w połowie…
- Będzie należała do pana – dopowiedziała Emily.
- Myli się pani – zaprzeczył Magnus. – Druga połowa będzie należeć do mojej bratanicy.
- Pan ma bratanicę? – Emily nie potrafiła ukryć zdziwienia.
- Owszem, mam – odparł z dumą. – To córka mojego niedawno zmarłego młodszego brata. Moim obowiązkiem było spełnić jego prośbę i zająć się dziewczyną, która została zupełnie sama. Jak pani się domyśla to, dlatego musiałem pojechać do Portland.
- To oczywiste. Wola zmarłego jest święta.
- Cieszę się, że pani to rozumie – powiedział cicho Magnus. – Przez całe życie interesowało mnie jedynie zbijanie majątku. Im większe były wyzwania, tym lepiej. Z rodziną od dawna byłem skłócony i nie utrzymywałem z nią kontaktów. Uważałem, że czyhają na moje pieniądze.
- Teraz już pan tak nie myśli?
- Nie. Już tak nie uważam – rzekł Rampling, a w jego głosie słychać było szczerość. – Przez te kilka tygodni zobaczyłem, że można żyć inaczej. Mój brat nie był zamożnym człowiekiem, ale miał coś, czego ja nie miałem, bo nie chciałem mieć.
- Mówi pan o rodzinie?
- Tak. O żonie i gromadce dzieci – Magnus na chwilę zamilkł, po czym uśmiechnąwszy się smutno powiedział: - a teraz na wszystko jest już za późno, dlatego tak bardzo zależy mi na Aurorze.
- Aurora? Piękne imię – zauważyła Emily.
- Jej matka tak miała na imię. Pochodziła z Francji.
- To wszystko wyjaśnia.
- Moja bratanica to dobra, skromna panna. Ma osiemnaście lat i zapewniam panią, że życie jej nie rozpieszczało. Ona chce pracować, coś zawdzięczać sobie. A skoro chce, to ja mogę temu tylko przyklasnąć. Aurora jest pracowita i potrafi szyć, choć twierdzi, że do doskonałości jej daleko. Chciałaby nauczyć się czegoś nowego. Dlatego pomyślałem, że jeśli ma pracować to tylko pod kierunkiem kogoś takiego, jak pani.
- Pochlebia mi to, ale musi pan wiedzieć, że u mnie nie ma ulgowej taryfy.
- Ani Aurora, ani ja na to nie liczymy. I żeby była jasność, to, że do mojej bratanicy będzie należeć połowa udziałów, to nie znaczy, że wolno jej będzie wtrącać się do pani pracy. Decyzje dotyczące sklepu będzie podejmować tylko pani i to właśnie zostanie zapisane w umowie, którą mam nadzieję, że podpiszemy.
- Muszę się zastanowić. Pana propozycja jest bardzo nieoczekiwana i może radykalnie zmienić nie tylko moje życie.
- Rozumiem i zbytnio nie nalegam, ale byłbym wdzięczny, gdyby jednak udzieliła mi pani odpowiedzi, powiedzmy w ciągu trzech dni.
- Bardzo się panu śpieszy – stwierdziła Emily.
- Taki już jestem, droga pani. Albo natychmiast do czegoś się biorę, albo wcale.
- Dobrze, ale zanim panu odpowiem, chciałabym poznać tę pannę.
- Oczywiście, choćby zaraz. Aurora tu jest i czeka w powozie.
- Dlaczego od razu z panem nie przyszła?
- Nie chciała, żeby jej obecność do czegokolwiek panią obligowała.
- Mądra dziewczyna – powiedziała uśmiechnąwszy się życzliwie Emily. – W takim razie proszę ją tu przyprowadzić. Chętnie z nią porozmawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 23:01, 19 Lip 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:31, 19 Lip 2017    Temat postu:

No i trochę się wyjaśniło. Aurora to zdaje się Jutrzenka, bogini świtu? Pan Rampling wydaje się zupełnie sympatyczny i sprawia wrażenie uczciwego człowieka, ale ... czy taki rekin biznesu mógł zrobić uczciwie majątek? trudno powiedzieć. Może był uczciwy, ale bezwzględny? Może mniej uczciwy, ale elastyczny? Tylko autorka to wie ...
W każdym razie jego propozycja zupełnie sensownie brzmi. Na pierwszy rzut oka Emily na niej skorzysta ... Aurora pewnie też ... ale ... może gdzieś jest pułapka? Jest? Think


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 23:32, 19 Lip 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:34, 20 Lip 2017    Temat postu:

Układ, który zaproponował Emily Rampling jest uczciwy. Wesoly Pod wpływem Aurory Magnus zaczął się zmieniać...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4082
Przeczytał: 31 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:13, 20 Lip 2017    Temat postu:

Mówisz, że w każdym jest ta dobra struna, do której tylko trzeba dotrzeć?
Aż trudno w to uwierzyć Confused


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:12, 22 Lip 2017    Temat postu:

Aurora była drobną brunetką o czarnych, dużych, błyszczących oczach. Ładna, choć trudno nazwać ją było klasyczną pięknością, miała w sobie niesamowity urok i słodycz. Tak jak mówił Magnus dziewczyna była skromna i trochę nieśmiała, ale gdy Emily zapytała ją czy potrafi szyć na maszynie Aurora przytaknęła i widać było, że poczuła się pewniej. Poproszona o zszycie dwóch kawałków materiału zrobiła to szybko i dokładnie. Potem jeszcze z dużą wprawą wykonała próbki szycia ręcznego. Okazało się, że ścieg marszczony, pętelkowy, okrętkowy i obrzucany nie mają dla dziewczyny tajemnic. Gdy Emily spytała półżartem, czy zna również ścieg francuski lub taki z tasiemką Aurora nic nie mówiąc wybrała ze ścinków materiałów dwa gładkie i dwa wzorzyste. Dobrała do nich nici i tasiemkę. Skupiona usiadła do maszyny i już po kilku chwilach zadnie zostało bezbłędnie wykonane. Emily z sympatią spoglądała na stojącą przed nią dziewczynę. Kątem oka obserwowała też Ramplinga, który w niczym nie przypominał bezwzględnego businessmana. Wyglądał raczej jak czuły, kochający ojciec. Pomyślała, że oto los dał mu szansę poznania, co znaczy ojcowska miłość i była dziwnie pewna, że Magnus tę szansę mądrze wykorzysta. I wtedy działając niejako pod wpływem impulsu zgodziła się na propozycję Ramplinga, ale z pewnym zastrzeżeniem. Otóż nowy sklep, a właściwie dom towarowy miał rozpocząć swoją działalność nie wcześniej, niż na wiosnę. Był to czas niezbędny do zaprojektowania i przebudowy sklepu. Jednocześnie Emily nie zamierzała zawieszać dotychczasowej działalności, a to głównie ze względu na stałe klientki. Ponadto zaproponowała, żeby do chwili otwarcia nowego sklepu Aurora praktykowała u niej poznając tajniki pracy krawcowej i dobrej ekspedientki. Rampling przyjął słowa Emily bez zastrzeżeń, a twarz Aurory rozświetlił radosny uśmiech.
- Pani Stanton, naprawdę… naprawdę będę mogła u pani się uczyć?
- Tak, jeżeli będzie pani, panno Auroro miała dość sił i zapału – odparła Emily.
- Będę miała! I proszę mówić mi po imieniu. Bardzo pani dziękuję i obiecuję, że nie zawiedzie się pani na mnie – powiedziała zaróżowiona z emocji dziewczyna.
- Ufam, że tak właśnie będzie.
- Pani Stanton, a kiedy będę mogła zacząć?
- A kiedy chcesz?
- Choćby zaraz – odparła z entuzjazmem Aurora.
- No, dobrze, ale co na to twój stryj? – spytała Emily kierując wzrok w stronę Magnusa.
- Auroro, moja droga, proponowałby żebyś pracę rozpoczęła od jutra, dzisiaj mamy jeszcze pojechać do…
- Ależ stryjaszku to może poczekać. Pozwól mi zostać tu z panią Stanton - powiedziała dziewczyna biorąc Ramplinga pod ramię i spoglądając na niego najsłodszym z najsłodszych spojrzeniem. Magnus pokręcił tylko głową i zgodził się. Niczego nie potrafił odmówić bratanicy, która z dnia na dzień stawała się mu tak bliska, jak córka.
- Dobrze. Niech tak będzie. Przyjadę po ciebie o piątej.
- Och nie stryjaszku... później, przed samym zamknięciem sklepu.
- Jesteś tak samo uparta, jak twój ojciec – westchnął Magnus. – Będę o siódmej.
- Dziękuję – odparła Aurora i cmoknęła stryja w policzek.

Tego samego dnia późnym wieczorem, gdy mały Josh już smacznie spał Emily opowiedziała bratowej, jak doszło do tego, że w ich sklepie pojawiła się młodziutka praktykantka oraz z jaką propozycją zwrócił się do niej Magnus Rampling. Ann sceptycznie przyjęła tak nagłą zmianę człowieka będącego w jej ocenie chciwym i wyrachowanym draniem. Uważała, że jeśli ktoś przez większość życia prowadził podejrzane interesy, to będzie to robił nadal. Żal jej było panny Rampling, która niczemu niewinna stała się zabawką w rękach stryja i środkiem do pozbawienia Emily sklepu. Skoro, bowiem Rampling nie potrafił go zdobyć ani legalnie ani przez zastraszenie to najprawdopodobniej uznał, że zmiękczy jej serce przedstawiając się, jako człowiek, który przeszedł przemianę. Ann nigdy nie ufała takim ludziom i nie inaczej było w przypadku Ramplinga.
- Emily, zastanów się, co chcesz zrobić. Nie przeczę, że ta Aurora jest bardzo sympatyczna i chętna do pracy, ale to jeszcze nie powód, żebyś wchodziła w podejrzany układ z jej stryjem.
- Moja droga, od czasu do czasu trzeba zaufać ludziom, nawet takim, jak Rampling. Inaczej cóż bylibyśmy warci, gdybyśmy w każdym doszukiwali się tylko zła?
- Ja tylko chciałam…
- Wiem, co chciałaś powiedzieć, ale nie musisz się o mnie martwić – rzekła Emily. – Ann, trochę już żyję na tym świecie i wydaje mi się, że znam się na ludziach, ale i na interesach także. Poczekamy, zobaczymy jak potoczą się sprawy.
- Nie dziwi cię to, że Rampling nie chce od ciebie wkładu finansowego, tylko mówi, jak to ciebie ceni.
- Trochę tak, ale jeszcze w tym tygodniu zażądam od niego projektu umowy i spokojnie z nim porozmawiam. Wtedy podejmę ostateczną decyzję.
- No, dobrze, a co będzie z Aurorą?
- A, co ma być? Sama jakiś czas temu mówiłaś, że przydałaby się nam pomoc.
- To prawda, ale nie myślałam, że trafi się nam krewna Ramplinga.
- Ann, daj jej szansę – poprosiła z łagodnym uśmiechem Emily.
- Dobrze. Skoro Emma ją polubiła, a ona rzadko, kiedy się myli, to ja nie mam nic przeciwko tej pannie.
- To sprawa załatwiona – orzekła Emily. – Bardzo się cieszę. Wiesz, dlaczego zgodziłam się, żeby Aurora zaczęła u nas praktykować?
- Bo jesteś pod urokiem pana Ramplinga – zażartowała Ann.
- Oj, przestań. Też wymyśliłaś – prychnęła ze zniecierpliwieniem Emily. – Ja po prostu w tej dziewczynie zobaczyłam siebie sprzed lat. Też taka byłam. Trochę nieśmiała, niepewna, wycofana, ale za szpulkę nici oddałabym wszystko. I to właśnie dostrzegłam w oczach Aurory.
- Och Emily, chciałabym mieć takie dobre serce, jak ty – wyznała Ann.
- A nie masz? – spytała ze śmiechem kobieta.
- Sama nie wiem – odparła nagle posmutniała Ann.
- Co się stało? Bo, coś się stało, prawda?
- Mówiłam ci już, że jakiś czas temu detektyw Tucker oświadczył mi się.
- Tak, pamiętam.
- No właśnie – odparła Ann i spojrzawszy Emily prosto w oczy dodała: - wczoraj poprosił mnie o odpowiedź.
- I odpowiedziałaś mu?
- Nie. Powiedziałam, że potrzebuję trochę czasu do namysłu, ale on oczekuje, że jeszcze przed świętami zostaniemy małżeństwem. Tak sobie podobno wymarzył.
- Bardzo się śpieszy – zauważyła Emily.
- Całowaliśmy się – powiedziała cicho Ann.
- Co robiliście? – spytała Emily tak jakby nie dosłyszała słów kobiety.
- Całowaliśmy się, a właściwie to on mnie pocałował… rozumiesz?
- Co mam nie rozumieć – Emily wzruszyła ramionami. – I jak było? Miałaś motyle w brzuchu?
- No, wiesz jak możesz – odparła oburzona Ann, po czym westchnąwszy powiedziała: - już prawie zapomniałam, jak może być miło w ramionach mężczyzny, ale nie, motyli nie miałam. Tylko raz w życiu, poczułam trzepot ich skrzydeł.
- Niech zgadnę – Emily spojrzała spod oka na bratową – to był ojciec Josha?
- Tak, to był on – odparła uśmiechając się z rozmarzeniem Ann.
- Ty go wciąż kochasz – orzekła Emily.
- Daj spokój. To nie ma nic do rzeczy. Roger jest dobrym, miłym mężczyzną. Kocha mnie, a Josha bardzo lubi. Mógłby być wspaniałym mężem i ojcem.
- Ale twój syn ma ojca. Pamiętasz o tym?
- A jak myślisz? Cały czas pamiętam i martwię się, co będzie, gdy Adam wróci do kraju.
- To może powinnaś powiedzieć Joshowi prawdę, zwłaszcza, że mój brat nigdy nie ukrywał przed nim, że nie jest jego ojcem.
- Czasem myślę, że byłoby lepiej, gdy Joshua tego nie wiedział.
- Michael zawsze był uczciwy. Nigdy nikogo nie oszukał – powiedziała Emily. - Ann posłuchaj mnie, zrobisz, jak będziesz uważała, ale Josh, powinien wiedzieć, że pan Cartwright, którego tak bardzo lubi jest jego prawdziwym ojcem. Wiem, że to jest ciężka decyzja, ale im dłużej będziesz zwlekać tym będzie gorzej i to przede wszystkim dla ciebie. Joshua wreszcie dowie się prawdy i może ci nie wybaczyć, że to nie ty mu o tym powiedziałaś. I nie licz, że Cartwright zrezygnuje z syna. To człowiek z zasadami i dopnie swego.
Ann doskonale zdawała sobie sprawę, że Emily ma rację. Dalsze udawanie, że nic się nie stało nie miało już sensu. A to, że Adam będzie chciał kontaktować się z Joshem to było jasne, jak słońce. Tak, był najwyższy czas, żeby wszystko uporządkować. Nie można przecież wciąż się bać i uciekać przed tym, co niesie ze sobą życie. Wiedziała już, co ma zrobić. Zaczerpnęła powietrza i powiedziała:
- Emily, mam do ciebie prośbę. Czy mogłabyś jutro odebrać Josha ze szkoły i zająć się nim?
- Oczywiście. To żaden problem. A masz, coś do załatwienia?
- Tak. Chcę odpowiedzieć panu Tuckerowi na jego pytanie, a potem powiem mojemu synowi, kto jest jego prawdziwym ojcem.
- Ann, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. To naprawdę najwyższa pora.
- Masz rację i wiesz, co? Po raz pierwszy od ośmiu lat poczułam prawdziwy spokój. Nie strach, a spokój.
- To znaczy, że wiesz już, co jest po drugiej stronie strachu.
- Może nie do końca, ale przynajmniej wiem, że dobrze robię.
- Tego jestem pewna, moja droga. A teraz chodźmy już spać. Dochodzi północ, a jutro będziemy miały problem ze wstaniem z łóżka.
- Jak zwykle masz rację – odparła uśmiechając się Ann. – Teraz, gdy wiem już, co mam robić okropnie zachciało mi się spać. Ale, ale, byłabym zapomniała. Nie wiesz, co stało się panu Richterowi?
- A, co niby miało się stać?
- Żebym to wiedziała – Ann wzruszyła ramionami. – Pytam, bo był dziś dla mnie niemiły.
- Co takiego? – spytała zupełnie zaskoczona Emily.
- Najpierw udawał, że mnie nie widzi. Nie odpowiedział na moje powitanie, a potem stwierdził, że tak obłudnych i kłamliwych kobiet jak my to w życiu nie widział. Dodał, że wystarczy pomachać nam przed nosem plikiem dolarów i natychmiast zmieniamy zdanie.
- Czy on do reszty zgłupiał? – Emily z oburzenia o mało nie eksplodowała. – Już ja sobie z nim jutro porozmawiam. Możesz być tego pewna.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Sob 22:15, 22 Lip 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:29, 22 Lip 2017    Temat postu:

Jednak Ann doskonale pamięta Adama, ze szczegółami. Detektyw nie ma szans. Ciekawe co będzie z Aurorą? Emily i pan Richter = znak zapytania. Czy ich coś łączy? Mam na myśli sympatię, przyjaźń itp.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4082
Przeczytał: 31 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:39, 22 Lip 2017    Temat postu:

Wszystko się zgrabnie układa Wesoly

Ale zastanawia mnie zachowanie pana Richtera - wyjątkowo obraźliwe i bezczelne?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:08, 22 Lip 2017    Temat postu:

August Richter jest właścicielem małej kawiarenki nazywanej przez Emily ciastkarnią, w której Adam rozmawiał z Ann tuż przed wypłynięciem w rejs.
Kim dla Emily jest August? O tym w kolejnym odcinku Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:20, 24 Lip 2017    Temat postu:

Następny dzień wstał zimny i pochmurny. Pojedyncze płatki śniegu wirując w powietrzu leniwie opadały na ziemię. Emily otuliwszy się szalem szybkim krokiem szła w kierunku swojego sklepu. Tej nocy prawie nie spała. Rewelacje Ann o dziwnym zachowaniu Augusta Richtera nie pozwoliły jej zmrużyć oka. Prawdę mówiąc była zszokowana tym, co usłyszała. Po każdym mogłaby spodziewać się tak obelżywych i kłamliwych słów, ale nie po Auguście, przyjacielu z dzieciństwa. Fakt, że ostatnio bardzo się zmienił, ale nic nie usprawiedliwiało takiego zachowania. Ani śmierć żony, ani kłopoty z synem, ani sprzedaż kawiarenki. A do tego te okropne pomówienia. Nie, tego Emily nie mogła zostawić bez żadnej reakcji. Uznała, że nie ma, co odkładać na później rozmowy z Augustem i najlepiej całą sprawę wyjaśnić od ręki. Minęła własny sklep i skręciła w prawo. Tuż za rogiem w tym samym budynku znajdowała się cukiernia Richtera działająca zazwyczaj od wczesnych godzin porannych. Każdy mógł tu wpaść na świeżą aromatyczną kawę i ciepłe rogaliki. Emily podeszła do drzwi, otworzyła je i stanęła, jak wryta. Lokal był zupełnie pusty. Nie było stolików, krzeseł, bogato zdobionej dębowej lady, eleganckich półek wykonanych ze szkła łączonego mosiężnymi elementami. Tylko w dużych owalnych oknach smętnie zwisały częściowo pozrywane zasłony z zielonego aksamitu. Wszystko to razem robiło niezwykle przygnębiające wrażenie. Znajomi i sąsiedzi wiedzieli, że August sprzedał Ramplingowi kawiarnię, ale umowa przewidywała, że ostateczne przekazanie lokalu nowemu właścicielowi nastąpi dopiero po nowym roku. Do tego czasu kawiarenka miała normalnie funkcjonować. Niestety August wkrótce ją zamknął i nie mówiąc nikomu ani słowa zniknął na kilka dni. Emily była przekonana, że jej znajomy ma jakieś kłopoty osobiste i po powrocie wszystko jej wyjaśni. Jednak, gdy wrócił nie znalazł dla niej czasu tłumacząc się nawałem pracy. Była tym oświadczeniem zdziwiona, zwłaszcza, że w ciastkarni Richtera zupełnie nic się nie działo. Trochę się tym martwiła, ale gdy wczoraj pan Rampling powiedział jej, że gotów był nawiązać współpracę z Augustem, lecz ten mu odmówił, a do tego Ann opowiedziała jej o skandalicznym zachowaniu Richtera, Emily nie miała wyjścia i musiała z nim poważnie porozmawiać.
- Halo, jest tu ktoś? Halo… - kobieta próbowała przyzwyczaić wzrok do półmroku panującego w pomieszczeniu będącym jeszcze do niedawna uroczą, zaciszną kawiarenką.
- Czego chcesz? – padło ostre pytanie, a od ściany oderwała się ciemna postać.
- Auguście, ależ mnie przestraszyłeś – odetchnęła z ulgą Emily.
- Po, co tu przyszłaś? Napawać się moim nieszczęściem?
- Co ty wygadujesz? – spytała zaskoczona kobieta. – To raczej ja powinnam zapytać, dlaczego tak podle potraktowałeś Ann?
- Potraktowałem tak, jak na to sobie zasłużyła – odparł drwiącym głosem August.
- Co takiego? Jak śmiesz tak mówić?! – Emily podniosła głos. – Ona nie zrobiła ci nic złego.
- Dobre sobie! Wszystkie jesteście takie same! – wybuchnął podchodząc bliżej do Emily August. Wyraźnie czuć było od niego alkohol. Włosy miał zmierzwione, oczy wściekłe i przekrwione oraz rozchełstaną koszulę. Kobieta cofnęła się o krok. Nigdy nie widziała go w takim stanie. – Jak mogłaś mi to zrobić? Jak mogłaś się tak zeszmacić i przyjąć propozycję Ramplinga? Ty, która zapewniałaś, że nigdy nie ugniesz kolan przed tym człowiekiem. Jak widać wszystko to była gra. Powiedz ile ci zapłacił? No, zdradź mi tę tajemnicę i powiedz za ile można ciebie kupić?
- Jeszcze słowo, a dostaniesz w twarz – odparła pobladła Emily.
- Nie odważysz się – August zaśmiał się krótkim urywanym śmiechem.
- A chcesz się przekonać? – kobieta wyprostowała się i spojrzała na niego wyzywająco. Po tych słowach Richter jak gdyby oprzytomniał. Chyba nie spodziewał się takiej reakcji Emily. Bezgłośnie czknął, a zorientowawszy się, że w dłoni trzyma do połowy opróżnioną butelkę whiskey ostro z niej pociągnął. Spostrzegłszy dezaprobatę w oczach stojącej przed nim kobiety niewyraźnym głosem spytał:
- Napijesz się ze mną? – i nie czekając na odpowiedź powiedział: - pewnie, że nie. Taka dama, jak ty, gardzi kimś takim jak ja. Zawsze mną gardziłaś. Moją kawiarnię nazywałaś ciastkarnią, nawet nie cukiernią, a ciastkarnią. Nie było to miłe…
- Auguście, dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś…
- Teraz to nie ważne. Nic już nie jest ważne. Kochałem ciebie, tak bardzo kochałem, a ty mnie zlekceważyłaś, odtrąciłaś. Ważniejsze dla ciebie okazały się pieniądze. Teraz masz wszystko, a ja nic – westchnął i pstryknąwszy palcami dodał: - mój ideał spadł z piedestału…
- Co ty najlepszego wygadujesz? Jesteś pijany.
- Owszem. Piłem całą noc – mruknął Richter – ale umysł mam jasny. Wszystko byłoby inaczej, gdybyś wtedy mnie zechciała. Ale ty wolałaś na niego czekać, choć dobrze wiedziałaś, że on nigdy nie wróci. Z dna oceanu raczej się nie wraca. Bylibyśmy dobrym małżeństwem. Dałbym ci wszystko, bo kochałem ciebie. Wciąż kocham, ale ty wolisz Ramplinga i jego pieniądze.
- Nie chcę tego słuchać. Wychodzę. Porozmawiamy, gdy wytrzeźwiejesz – powiedziała Emily i ruszyła do drzwi. August mętnym wzrokiem popatrzył za nią i wyciągnąwszy rękę krzyknął:
- Zaczekaj! Słyszysz?! Zaczekaj!
Emily przystanęła w otwartych drzwiach i z bólem w oczach popatrzyła na człowieka, którego znała całe swoje życie i którego bardzo szanowała. Teraz stał przed nią ktoś obcy, bełkoczący bez ładu i składu, śmierdzący whiskey i przepełniony żalem oraz złymi emocjami.
- Auguście, proszę idź do domu. Umyj się, zjedz coś i połóż się spać.
- Ja nie mam domu… jestem zupełnie sam. Żona mi umarła, syn… lepiej nie mówić, a ty moja jedyna, prawdziwa miłość, zdradziłaś mnie i to, z kim? Z Ramplingiem.
- Dość tego. Jesteś żałosny - odparła Emily i wychodząc zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Żałosny?! Pożałujesz tego. Do końca swych dni będziesz żałować, że mnie odtrąciłaś! – krzyknął Richter i zamachnął się ręką, w której trzymał butelkę. Z pijackim zdziwieniem stwierdził, że jest sam i powiedział bełkotliwym głosem: – poszła… do niego, do niego poszła… szmata jedna – po czym opróżnił butelkę do dna.
Tych słów Emily już nie usłyszała. Biegła ulicą z trudem łykając łzy. Na szczęście było jeszcze dość wcześnie i na ulicy nie było zbyt wielu przechodniów, a i do jej sklepu nie było daleko. Miała, jak zwykle wejść od podwórka, ale pomyślała, że Emma pewnie już przyszła. Nie mogła pokazać się jej w takim stanie. Zaraz pojawiłyby się pytania, a ona była zbyt roztrzęsiona, aby na nie odpowiadać. Poszła, więc Fulton Street. I tak trzeba było otworzyć główne wejście do sklepu, dlaczego więc nie miała tego zrobić właśnie teraz. Jeszcze tylko, żeby łzy przestały jej płynąć po twarzy. Z kieszeni płaszcza wyjęła chusteczkę i szybko otarła oczy. Już dobrze, dam radę – pomyślała szukając kluczy w torebce. Jak na złość musiały się oczywiście „ukryć”. Potrząsnęła torebką raz i drugi. Wreszcie roztrzęsioną dłonią natrafiła na ich pęk. Odetchnęła z ulgą i wtedy właśnie klucze z brzękiem upadły na chodnik. Pochyliła się, żeby je podnieść i łzy żalu, a może bezsilności znowu pojawiły się w jej oczach i wszystko przesłoniły. Upadła na kolana. Po chwili poczuła, jak ktoś pomaga się jej podnieść i podtrzymuje pod ramię. Uniosła głowę i w tym kimś rozpoznała Magnusa Ramplinga. Obok stała przerażona Aurora.
- Pani Stanton… Emily, co się stało? – spytał wyraźnie zaniepokojony mężczyzna. Widząc jednak, że nie wydobędzie z niej ani jednego słowa polecił Aurorze otworzyć drzwi sklepu. Chwilę później wprowadził do środka roztrzęsioną Emily. Pomógł zdjąć jej płaszcz i usadził na krześle. Aurora w tym czasie przyniosła jej szklankę wody. Kobieta podziękowała skinieniem głowy. Pomału uspokajała się. Wreszcie głęboko odetchnęła i z zażenowaniem spoglądając na Ramplinga i jego bratanicę cicho powiedziała:
- Przepraszam. To tylko nerwy.
- Nie wydaje mi się – rzekł Magnus. – Proszę mi powiedzieć, co się stało?
- To nic takiego. Drobna sprzeczka.
- Czyżby? - Rampling uważnie przyjrzał się Emily po czym zwracając się do Aurory powiedział: - moja droga, czy można tu zaparzyć herbatę?
- Oczywiście stryjaszku. Na zapleczu jest wszystko, co potrzebne. Zaraz tym się zajmę – odparła niespokojnie spoglądając na Emily – i sprawdzę, czy panna Emma już przyszła.
- Dziękuję ci Auroro – Magnus łagodnie uśmiechnął się do dziewczyny, a gdy ta zniknęła na zapleczu z tym samym wyrazem twarzy zwrócił się do Emily pytając: - czy teraz będzie pani w stanie powiedzieć mi, kto pani wyrządził krzywdę?

Początkowo Emily nie zamierzała zwierzać się Ramplingowi, ale żal był silniejszy i nie wiadomo, kiedy opowiedziała mu, jak w stosunku do niej zachował się August Richter. Magnus wstrząśnięty tym, co spotkało miłą panią Stanton w pierwszym odruchu chciał iść do Richtera i powiedzieć mu w kilku dosadnych słowach, co myśli o takich ludziach, jak on. Jednak Emily uprosiła go, żeby nie wtrącał się mówiąc mu, że to jej sprawa i sama musi ją załatwić. Znów była tą samą stanowczą kobietą, która tak bardzo mu zaimponowała. I nie tylko. Bowiem Magnus, co z trudem przyznawał sam przed sobą, polubił Emily. Podobało mu się w niej wszystko: głos, uśmiech, szczupła kibić, włosy upięte w zgrabny kok. I nawet siwe pasemka znaczące jej fryzurę miały swój urok. Rampling nagle uświadomił sobie, że chciałby mieć u swego boku kogoś takiego jak Emily. Było to uczucie dziwne, dotychczas właściwie mu obce, ale jakże przyjemne. Tymczasem pani Stanton całkowicie już doszła do siebie i uśmiechając się przepraszająco powiedziała:
- Jeszcze raz pana przepraszam. Nie powinnam tak gwałtownie reagować. Naprawdę nie wiem, co mi się stało.
- Ależ droga pani, każdy na pani miejscu byłyby zdenerwowany.
- Pan również? Nie uwierzę!
- Ja również – odparł z powagą Magnus – z tą tylko różnicą, że zamiast płakać dałbym mu w zęby.
- Chciałam – powiedziała zawstydzona Emily.
- Nie rozumiem…
- Gdy tak stał i bełkotał o mało nie uderzyłam go w twarz. Powstrzymałam się ostatkiem sił – wyznała kobieta.
- Doprawdy?! – Magnus aż klasnął w dłonie. – A to z pani zuch! Może być pani z siebie dumna, Emily!
- Tylko, że ja wcale nie jestem dumna. August był moim przyjacielem. Zawsze mogłam na niego liczyć, a teraz wszystko przepadło i nic już nie będzie tak jak dawniej.
- Wiem, jak bardzo boli utrata przyjaciela, ale pani jest silna i poradzi sobie. Jeżeli mi pani pozwoli pomogę, a jeżeli nie to będę obok. Może być pani pewna – zapewnił dziwnie wzruszonym głosem Rampling.
- Dziękuję – powiedziała – dziękuję… Magnusie.
- Emily… - rzekł cicho i złożył na jej dłoni pełen szacunku pocałunek. Ona uśmiechnęła się, poprawiła ręką włosy i całkiem mocnym głosem oznajmiła:
- Ale na ulgową taryfę w naszych interesach to nie licz.
- Gdzieżbym śmiał! – Rampling uniósł dłonie w geście poddania. – Mieć takiego przeciwnika i wspólnika w jednym to zaszczyt.
- Daj spokój. Zobaczymy, czy też tak będziesz mówił, gdy rozpoczniemy negocjacje umowy.
- Może jestem szalony, ale na wszystko z góry się zgadzam.
- Jesteś szalony Magnusie Rampling i wiesz, co? Podobasz mi się taki.
W pół godziny później Magnus wyszedł ze sklepu pani Stanton i wsiadł do czekającego na niego powozu. W tym samym czasie po drugiej stronie ulicy szedł, zataczając się, August Richter. Był pijany, ale nie na tyle żeby nie zauważyć Ramplinga. Z twarzą wykrzywioną złością mruknął do siebie:
- Jeszcze wam pokażę, na co mnie stać – i sięgnął po butelkę whiskey wystającą mu z kieszeni płaszcza. Niestety była już pusta. Chciał ją wyrzucić, ale nagle przyszła mu do głowy pewna myśl. Schował butelkę do kieszeni i ruszył przed siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4082
Przeczytał: 31 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:55, 24 Lip 2017    Temat postu:

Niewątpliwie, w tym odcinku dużo jest gwałtownych emocji Jakoś wszystkim nerwy puszczają... może też mają kiepską pogodę.

Magnus Rampling w sposób wręcz kwitnący odkrywa swą lepszą stronę natury Jakoś nagle stał się pełen odkrywanych dopiero emocji :D Idąc za słowami Prusa - najgorzej gdy mężczyzna zakocha się po raz pierwszy po czterdziestce

Ostatnia scena jest niepokojąca, nie wiem dlaczego, ale przyszła mi do głowy scena z użyciem materiałów łatwopalnych zatkniętych w butelce po whisky... bo przecież Richter nie uznał, że odzyska kaucję za butelkę? Piwo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:53, 24 Lip 2017    Temat postu:

Rampling odkrywa uroki nieco innego życia, a może to druga młodość Rolling Eyes I masz rację w SF pogoda jest kiepska... zima i śnieg pada... nic dziwnego, że bohaterom nerwy puszczają Krzeslem go!

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 11:02, 10 Gru 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:06, 25 Lip 2017    Temat postu:

Ileż emocji!!! I ta subtelność ciastkarnia-cukiernia. Skąd Emily mogła wiedzieć, że tak bardzo rani jego serce? A Ramplingowi chyba spodobała się od pierwszego wejrzenia ... pomimo ostrych, zdecydowanych odpowiedzi,

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 69, 70, 71  Następny
Strona 10 z 71

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin