Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Po drugiej stronie strachu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 69, 70, 71  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4224
Przeczytał: 31 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:29, 14 Lis 2017    Temat postu:

aż chce się zanucić "Born to beee wiild" Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:16, 18 Lis 2017    Temat postu:

Aż tacy dzicy to oni nie są Mruga

Tym razem odcinek dużo krótszy, jako wstęp przed decydującym starciem... Rolling Eyes

Ściemniało się, gdy dyliżans zatrzymał się na małej stacji, ostatniej przed Ely. Spore opóźnienie nie pozwalało na dłuższy odpoczynek. Postój miał trwać pół godziny, co najwyżej godzinę. Był to czas niezbędny na zmianę koni i rozprostowanie nóg przez pasażerów oraz zjedzenie ciepłego posiłku. Podczas gdy woźnica, jego pomocnik i chłopak stajenny wyprzęgali konie panie Dobson, Rodrigo i Josh posilali się w małej, słabo oświetlonej, lecz ciepłej izbie będącej połączeniem jadłodajni i miejsc noclegowych.
Josh z apetytem pałaszował gulasz. Tak, mały wraca do zdrowia – pomyślał Rodrigo i ciepło uśmiechnął się do chłopca. Nigdy nie darowałby sobie, gdyby Joshowi coś się stało. Sam nie wiedział, jak do tego doszło, ale przywiązał się do chłopca, a na myśl, że już wkrótce będzie musiał oddać go rodzinie robiło mu się dziwnie smutno. Nad przyszłością nie zastanawiał się. Wiedział jedno, że nie da się zamknąć w więzieniu. Wolałby już śmierć niż życie za kratami. Gdy tak rozmyślał poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Niebieskie oczy panny Amandy Dobson spoglądały na niego z łagodną słodyczą. Rodrigo poczuł się nieswojo, tak jak wówczas, gdy podawał jej chusteczkę. Chcąc ukryć swoje zakłopotanie zapytał usługującą im kobietę, czy mógłby kupić dla chłopca mleko na drogę i coś słodkiego. Kobieta odrzekła, że dla takiego ślicznego kawalera jak Josh znajdzie się i spory kawałek szarlotki, i duża butelka gorącego mleka zawinięta w grubą warstwę gazet, bo te przecież najlepiej trzymają ciepło. Josh przysłuchiwał się temu wywodowi z ogromną radością. Szarlotka to było przecież jego ulubione ciasto. Zaraz poprosi Rodriga o kawałek tego smakołyku. Na pewno mu nie odmówi. Tymczasem mężczyzna sięgnął do torby podróżnej i wyjął z niej spory słoik syropu z cebuli. Na ten widok Josh wzdrygnął się i odmówił przyjęcia leku twierdząc, że jest już zdrowy. Rodrigo był jednak nieugięty. Sprawę postawił jasno, mówiąc:
- Masz do wyboru: syrop i pyszna szarlotka, lub syrop i brak pysznej szarlotki, którą zaraz zjem.
- Nie dasz rady – zaśmiał się Joshua. - Od takiej ilości ciasta rozboli cię brzuch i wtedy to ty będziesz musiał wziąć lekarstwo.
- Takiś cwany? I tak wypijesz to paskudztwo – Rodrigo zrobił groźną minę, a Josh zapiszczał z uciechy.
- Rodrigo, proszę nie każ mi tego pić – chłopiec jeszcze próbował wymóc na mężczyźnie zmianę decyzji.
- Obiecałem doktorowi, że będę o ciebie dbał i zamierzam dotrzymać obietnicy, choćbym miał ci ten syrop wlać do gardła przez lejek. No, już pij.
Josh zrobił nieszczęśliwą minę, kilka razy ciężko westchnął i wreszcie przełknął podane mu lekarstwo.
- I, co nie było tak źle?
- Było, jak licho – odparł Josh patrząc z wyrzutem na Rodriga.
- Ejże kolego, jak ty się wyrażasz? I to przy damach?
- Przepraszam bardzo. Wypsnęło mi się – powiedział uśmiechając się czarująco Joshua. Ten uśmiech wzmocniony dołeczkami w policzkach zrobił swoje i panie natychmiast zaczęły użalać się nad biednym, chorym malcem. Rodrigo pokiwał z rezygnacją głową, widząc jak zadowolony Josh pochłania porcję szarlotki podsuniętej mu przez wzruszoną i przejętą Amandę.
- To pewne, że ten chłopak da sobie radę w życiu – zauważył szeptem Rodrigo, a Amanda mu przytaknęła i powiedziała:
- Podziwiam pana. Ma pan takie dobre podejście do chłopca. To naprawdę rzadko spotykane. Byłby pan wspaniałym ojcem… ojcem i mężem - dodała.
- No nie wiem – odparł zaskoczony Rodrigo. – Zbyt pani dla mnie łaskawa.
- Obserwuję pana od Hope City i wiem, co widziałam. Pan jest bardzo dobrym człowiekiem. Miłym i ciepłym.
- Panno Dobson…
- Amando – powiedziała dziewczyna.
- Amando – powtórzył Rodrigo i uśmiechnął się smutno – mylisz się, co do mnie. Wcale nie jestem taki, jak ci się wydaje.
- Niemożliwe.
- A jednak – westchnął. – Gdybyś znała moją przeszłość być może nie chciałabyś przebywać ze mną w jednej izbie.
- Co też mówisz?
- Prawdę. Zdaje się, że pierwszy raz w życiu powiedziałem prawdę.
- Odkryjesz ją przede mną?
- Nie Amando. Znienawidziłabyś mnie, a tego bym nie zniósł.
- Dlaczego nie chcesz mi zaufać?
- Bo moja przeszłość na to mi nie pozwala. Dajmy temu spokój. Jesteś taka piękna i na pewno będziesz miała wielu adoratorów. Nie zawracaj sobie swej pięknej główki moją osobą. Uwierz, nie warto.
Tymczasem zakończono wymianę koni i wszystko było już gotowe do odjazdu. Woźnica i jego pomocnik umyli ręce i usiedli do stołu, żeby także się posilić. Następna okazja zjedzenia czegoś ciepłego miała być dopiero na następny dzień w Ely. Nic, więc dziwnego, że mężczyźni poprosili o dwie porcje gulaszu. Rodrigo żartem zauważył, że przy takim apetycie panowie mogą stanowić spore obciążenie dla koni, a to dodatkowo zwiększy opóźnienie dyliżansu. Woźnica zapewnił, że nie ma takiej możliwości i poprosił, a jakże, o dwa kubki gorącej kawy. Wreszcie nic już nie stało na przeszkodzie, żeby ruszyć w dalszą drogę. Podróżni właśnie zebrali swoje rzeczy i mieli ruszyć do wyjścia, gdy drzwi otwarły się z impetem. Stanął w nich mężczyzna, którego wyraz twarzy nie wróżył niczego dobrego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:24, 18 Lis 2017    Temat postu:

Urwać tekst w takim momencie?!!! To powinno być karalne!!! Rodrigo jest coraz sympatyczniejszy. Josh doskonale sobie radzi. Ma mnóstwo wdzięku i nie waha się go użyć Very Happy Myślę, że Amanda nie da się zbyć takim tekstem. Pomimo pozorów łagodności chyba jest kobietą o silnym charakterze. Tak podejrzewam. Kiedy dalszy ciąg?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:30, 18 Lis 2017    Temat postu:

Sorry Laughing ale uwielbiam robić przerwę w tzw. punkcie kulminacyjnym. Ciąg dalszy być może już w poniedziałek. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:32, 18 Lis 2017    Temat postu:

Dopiero?!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:36, 18 Lis 2017    Temat postu:

O mateńko, już dobrze... postaram się... tylko niech już ta emotka nie płacze, bo mi klawisze pluskają wodą Mruga Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:38, 18 Lis 2017    Temat postu:

Dobrze

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:41, 18 Lis 2017    Temat postu:

To biorę się do pracy Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:18, 19 Lis 2017    Temat postu:

Zgodnie z obietnicą Wesoly


- I co tak się gapicie! – wrzasnął wściekły Ed, szef stacji dyliżansów. – Nigdzie nie pojedziecie!
- A to niby, dlaczego? – spytał cofając się o krok i zatykając nos woźnica. – Śmierdzisz, jak skunks. W czym ty się wytarzałeś?
- W końskim łajnie – wycedził przez zęby Ed. – Sprawdzałem jeszcze raz zaprzęg i poślizgnąłem się na gó…
- Ed, tu są kobiety i dziecko – powiedział z trudem zachowując powagę Rodrigo, podczas gdy reszta obecnych zaczęła cicho się śmiać.
- Nie będzie wam tak do śmiechu, gdy powiem, że pękła przednia ośka. Na pierwszym zakręcie roztrzaskalibyście się tak, że nie byłoby, co z was zbierać. Co, teraz już się nie śmiejecie? – Ed potoczył tryumfującym wzrokiem po nagle zamilkłych ludziach.
- Ale jak to możliwe? – zdziwił się woźnica – przecież wszystko sprawdziliśmy.
- Widać niedokładnie – rzekł poważnym głosem Rodrigo.
- Niech to szlag – zaklął pomocnik woźnicy. – Nie dość, że mamy ponad cztery godziny opóźnienia to jeszcze i to.
- Następny dyliżans będzie tu za dwa dni i to w przeciwnym kierunku – wtrącił Ed.
- No to jesteśmy uziemieni - powiedział drapiąc się w głowę woźnica. – Skąd ja teraz wezmę tę przeklętą ośkę?
- Może coś dałoby się na to poradzić – Ed zsunął kapelusz w tył głowy. – W składziku mam różne części. Powinna być i ośka. Tylko ktoś musi mi pomóc przerzucić to żelastwo.
- Cóż nie pozostaje nam nic innego, jak wziąć się do roboty – westchnął woźnica. – Może jutro rano uda nam się ruszyć w drogę. W każdym razie czeka nas ciężka noc.
- Pomogę wam – zaoferował się Rodrigo.
- A zna się pan na tym? – spytał z powątpiewaniem woźnica.
- Jakieś pojęcie mam – odparł Rodrigo.
- Skoro pan chce. Każde dodatkowe ręce się liczą.
- Tylko, co z chłopcem i paniami Dobson?
- Mogą położyć się tu w izbie – powiedział Ed. – Zaraz dorzucimy do ognia. Będzie im tu ciepło i wygodnie.
- Rodrigo, ja chce być przy tobie – Josh pociągnął swego opiekuna za rękaw. Mężczyzna pochylił się nad chłopcem i uspokajającym głosem powiedział:
- Zostaniesz tu razem z paniami Dobson.
- Ależ Rodrigo…
- Posłuchaj mnie smyku, nie mogę ciebie ze sobą zabrać, bo będę bardzo zajęty. Do tego jest już ciemno i zimno. Obiecaj mi, że będziesz grzeczny.
- Obiecuję – przyrzekł z ociąganiem Josh.
- Cieszę się. W nagrodę możesz zjeść jeszcze jedną porcję szarlotki – Rodrigo uśmiechnął się do posmutniałego chłopca.
- Nie martw się Josh. Zaopiekuję się tobą – powiedziała przysłuchująca się rozmowie Amanda. – Rodrigo możesz być spokojny.
- Dziękuję. – Odparł z wdzięcznością mężczyzna i zwracając się do Josha rzekł: - masz we wszystkim słuchać panny Dobson. A i nie zjedz całego ciasta – dodał mierzwiąc chłopcu włosy – zostaw coś dla mnie.
- To, co panie González? Gotowy? – spytał woźnica, a gdy Rodrigo skinął głową powiedział: – to idziemy. Ed dołączy do nas jak tylko zmyje z siebie to końskie gó… o wybaczcie drogie panie.
Naprawa pękniętej ośki trwała nieomal całą noc. Dwie godziny przed świtem woźnica i jego pomocnik postanowili choć trochę się przespać. Było to konieczne, jeśli dyliżans miał po śniadaniu wyruszyć w dalszą drogę. Rodrigo i Ed jeszcze raz wszystko sprawdzili. Mogli być z siebie zadowoleni. Wykonali kawał dobrej roboty. Przez jakiś czas rozmawiali. Wreszcie i oni udali się na spoczynek. Gdy Rodrigo wszedł do głównej izby stacji jego wzrok natychmiast pobiegł do Josha. Chłopczyk zawinięty w koc spał sobie w najlepsze lekko posapując. Mężczyzna uśmiechnął się i wtedy spostrzegł siedzącą przy piecu Amandę. W świetle mrugającej lampy jawiła mu się niczym piękne zjawisko. Znowu poczuł to samo niepokojące uczucie. To niemożliwe, żeby się zakochał. On? Nie, nie miał do tego prawa. Tymczasem dziewczyna wstała i postawiła na ławie obok pieca miskę i dzbanek z wodą.
- Pomyślałam, że po tak ciężkiej pracy będziesz chciał się umyć…
- Myślałaś o mnie? – spytał poruszony Rodrigo.
- A, co w tym dziwnego? Ciężko pracowałeś przez całą noc. Żona Eda zostawiła trochę gulaszu, kawę i ciasto. Zaraz ci je podam.
- Amando, nie musisz tego robić…
- Ale chcę - powiedziała lekko zarumieniona Amanda i zmieniając szybko temat rzekła: - Josh to wspaniałe dziecko. W ogóle nie sprawiał kłopotów. Czy to prawda, że nauczyłeś go grać w pokera?
- Pochwalił się smyk? – spytał zdejmując kurtkę Rodrigo.
- A jakże. Wciąż o tobie mówił. Buzia mu się wprost nie zamykała. Widać, że bardzo cię lubi.
- Z wzajemnością – odparł podwijając rękawy koszuli Rodrigo.
- Świetnie się nim opiekujesz. Rodzina Josha na pewno będzie ci wdzięczna.
- Nie sądzę – mruknął mężczyzna pochylając się nad miską z wodą.
Dzień wstał piękny i słoneczny. Zaraz po śniadaniu z pomocą Eda i chłopca stajennego załadowano bagaże pań Dobson. Po serdecznych pożegnaniach dyliżans mógł wreszcie ruszyć. Niestety niedane mu było tak od razu opuścić stację Eda, gdyż drogę zatarasowało mu dwóch wyraźnie zdeterminowanych jeźdźców.
- Z drogi! – krzyknął z wściekłością woźnica. – Życie wam niemiłe?!
- To dyliżans do Reno? – spytał niewiele robiąc sobie z oburzenia woźnicy jeden z mężczyzn.
- Do Reno, a co chcecie się z nami zabrać? – spytał spluwając na ziemię woźnica.
- Nie! Chcemy tylko sprawdzić, czy w dyliżansie nie ma kogoś, kogo od dłuższego czasu szukamy.
- Pokażcie odznaki – zażądał woźnica.
- Nie jesteśmy stróżami prawa.
- To z drogi i to już! – krzyknął rozgniewany woźnica. W tej chwili przez okno dyliżansu wyjrzał Rodrigo pytając:
- O co chodzi? Czego oni chcą?
- Ciebie! – krzyknął wyciągając broń jeden z mężczyzn. – Ciebie bandyto! Wyłaź i mów, co zrobiłeś z moim bratankiem!
Rodrigo zamarł, bowiem rozpoznał mężczyznę, który do niego celował. Potem jednak z nieskrywaną ulgą odetchnął. Nareszcie – pomyślał – nareszcie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 19:42, 19 Lis 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:15, 19 Lis 2017    Temat postu:

Dogonili! Hurra Na miejscu Rodriga zaczęłabym się martwić, czy zdążę wyjaśnić gdzie i po co jadę. Jeźdźcy są zdeterminowani i zdenerwowani. Jeden z nich, ten bardziej porywczy ma wycelowaną broń ... powiało grozą Josh pewnie się ucieszy, ale z Rodrigiem może być gorzej ... będzie gorzej? Będzie? Rolling Eyes
Dziewczynie chyba zależy na tym zresocjalizowanym oprychu ... może będzie z nich piękna para ... jeśli on dożyje. Ciekawe jak Adam się wytłumaczy przed synkiem? Jednak to i owo przed nim ukrył. Byle czym Josh nie da się zbyć Shame on you Chyba będzie się musiał wysilić ... i to solidnie. To nie to co było z Joe - biedak musiał słuchać starszego brata. Urwałaś w bardzo ciekawym miejscu. Tuszę, że niebawem kontynuacja będzie? Będzie? ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 14:24, 19 Lis 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:45, 19 Lis 2017    Temat postu:

Będzie, będzie Wesoly i mam nadzieję, że będzie to również swego rodzaju zaskoczenie Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:08, 19 Lis 2017    Temat postu:

Kiedy???

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 23:31, 19 Lis 2017    Temat postu:

Już wklejam Wesoly odcinek będzie trochę dłuższy.

-Mów, co z nim zrobiłeś, bo ci łeb roztrzaskam! – Joe doskoczył do Rodriga i załapał go za poły kurtki gotowy słowa wprowadzić w czyn.
- Stryjku nie rób mu krzywdy! – krzyknął przerażony Josh i wyskoczywszy z dyliżansu stanął pomiędzy mężczyznami. – Zostaw go! To mój przyjaciel! – wołał drgającym od płaczu głosem. – Zostaw! On mi nic nie zrobił! Obronił mnie przed Paco i tymi dwoma bandziorami.
- Josh… - Joe wyciągnął ramiona do chłopca. Ten jednak zdawał się tego nie widzieć tylko krzyczał z całych sił:
- Byłem chory, a on o mnie zadbał! Sprowadził doktora i siedział przy mnie, gdy miałem gorączkę – zaszlochał – nauczył mnie grać w pokeraaa.
- W pokera? – spytał zupełnie zdziwiony i oszołomiony wybuchem chłopca Joseph. – Czyś ty zwariował González? To już nie miałeś, czego uczyć mojego bratanka?
- No, co? W szachy grać nie potrafię – odparł Rodrigo – a chłopak ma wyjątkowy talent do kart.
- Trzeba było mu poczytać bajki.
- Nie lubię bajek! – wrzasnął Josh wciąż zasłaniając sobą Rodriga.
- Dość tego! Josh do mnie, a ty González łapy w górę! - Joe pomału tracił cierpliwość.
- Schowaj broń Cartwright. Oprócz Josha są tu także kobiety – powiedział spokojnym głosem Rodrigo.
- A, co? Chcesz się nimi zasłonić? – zakpił Joseph.
- Może i jestem, jak powiedziałeś bandytą, ale mam honor – odparł dumnie Rodrigo. – Nigdy nie zrobiłbym czegoś tak podłego. Kobiety są dla mnie święte.
- To ciekawe, co mówisz, ale zupełnie mnie nie przekonuje. Porwałeś dziecko, więc jak to ma się do twojego honoru?
- Nie porwałem Josha – odparł stanowczo Rodrigo.
- Jakoś ci nie wierzę.
- Ale to prawda stryjku. Rodrigo obiecał, że zawiezie mnie do dziadka, do Ponderosy.
- Josh nie broń go!
- Ale to mój przyjaciel! – krzyknął chłopiec.
- To złodziej i porywacz.
- Nieprawda, nieprawda! – Josh prawie wpadł w histerię. Otoczywszy Rodrigo w pasie ramionami szlochał zrozpaczony. Joseph ruszył w kierunku bratanka, ale wówczas Adam, stojący do tej pory jak skamieniały położył mu dłoń na ramieniu i cichym, sugestywnym głosem powiedział:
- Joe uspokój się i schowaj broń. Nie będzie do niczego potrzebna. Panie wybaczą – skinął głową do przerażonych pań Dobson, po czym łagodnie spoglądając na synka rzekł: - Joshua, pamiętasz mnie? – a gdy chłopiec skinął głową dodał: - proszę chodź do mnie.
- Nie, bo zabijecie Rodriga. Nie pozwolę wam na to. Nigdy! – Josh podniósł głos, w którym wyraźnie słychać było upór i zdecydowanie. Adam mimowolnie uśmiechnął się. W zachowaniu syna ujrzał siebie. On też był uparty i potrafił postawić na swoim. Potrafił też walczyć, tak jak teraz Josh. Tymczasem Rodrigo pochylił się nad chłopcem i odwróciwszy go do siebie powiedział:
- Josh ten mężczyzna z brodą to twój ojciec, prawda?
- I, co z tego? Przecież mnie nie chciał.
- Ale to twój ojciec i skoro tu jest to znaczy, że jednak mu na tobie zależy.
- Nie obchodzi mnie to. Rodrigo obiecałeś mi, że zawieziesz mnie do dziadka i chcę żebyś to zrobił. Nie możesz mnie tak zostawić.
- Josh rozmawialiśmy już o tym.
- Jesteś moim przyjacielem, a przyjaciel tak nie postępuje. Proszę zostań ze mną.
- Nie smyku. Ty wrócisz do domu, a ja pojadę do Meksyku. – Rodrigo pogładził Josha po głowie. – Zobaczysz wszystko się ułoży.
- Naprawdę tak uważasz González? Myślisz, że po tym, co zrobiłeś odjedziesz wolny? – Joe popatrzył kpiąco na Rodriga.
- Joe, przestań – powiedział Adam. – Niech jedzie.
- Żartujesz? Chcesz go tak po prostu puścić? To przestępca.
- Tak właśnie chcę. Panie González jest pan wolny. – Ton, jakim Adam wypowiedział te słowa nie pozostawiały żadnych wątpliwości. Josh zdziwiony spojrzał na ojca, a on wówczas powiedział: - Joshua, przysięgam ci, że twój przyjaciel odjedzie stąd cały i zdrowy.
- Nie wierzę.
- Josh… synku, mówię prawdę.
- Nie wierzę panu i nie jestem pana synkiem.
- Josh, tak nie można – Rodrigo przykucnął przy chłopcu. – Zapomniałeś, co ci powiedziałem? Daj mu szansę. To twój ojciec i na pewno bardzo ciebie kocha.
- Ale Rodrigo…
- Nie ma żadnego „ale”. Idź do niego. Nie bój się.
- Rodrigo… - zaszlochał Josh i zarzucił ma ręce na szyję.
- No nie płacz – mężczyzna otarł chłopcu łzy spływające po policzkach.
- Zobaczymy się kiedyś?
- Może. Kiedyś. – Odparł wzruszonym głosem Rodrigo – a teraz idź już do ojca. Czeka na ciebie.

Joshua ze łzami w oczach szedł powoli wciąż oglądając się na Rodriga i nieomal potykając się o własne nogi. Dorośli patrzyli na zrozpaczone dziecko i każdemu bez wyjątku żal było chłopca. Wreszcie Josh stanął obok swojego ojca demonstracyjnie lekceważąc go. Gdy Adam pochylił się, żeby go uścisnąć ten zrobił unik. Joe spojrzał ze współczuciem na brata. Nie tak miało wyglądać powitanie ojca z synem. Również Rodrigo zauważył wrogie zachowanie Josha. Pomyślał, że nigdy w życiu nie chciałby przeżyć tego, co w tej chwili było udziałem Adama Cartwrighta.
Tymczasem przed Gonzálezem stanęła wyraźnie poruszona Amanda. Trudno było jej ukryć, jak bardzo wstrząsnęła nią scena, której była świadkiem.
- To była ta twoja przeszłość, o której nie chciałeś mi powiedzieć? – spytała cicho.
- Tak.
- Byłeś złodziejem?
- Tak.
- Czy naprawdę porwałeś chłopca?
- Nie, ale pozwoliłem, żeby ktoś inny to zrobił.
- Wiesz, że to równoznaczne z porwaniem.
- Wiem.
- Naprawdę chciałeś odwieźć Josha do domu?
- Naprawdę – odparł patrząc dziewczynie prosto w oczy.
- Mam jeszcze jedno pytanie?
- Pytaj.
- Czy… czy kogoś zabiłeś? – głos jej dziwnie zadrżał.
- Nie. Kradłem, ale nie zabijałem. Zdarzały się bijatyki, ale nikt przeze mnie nie stracił życia.
- To wszystko, co masz na sumieniu?
- W zasadzie tak.
- Co mam przez to rozumieć?
- Że nie byłem święty, ale chcę się zmienić. Chcę żyć inaczej – powiedział z przekonaniem González. Amanda popatrzyła na Rodriga i przymknęła oczy chcąc uspokoić tysiące myśli, które szalały w jej głowie. Tak bardzo chciała mu wierzyć, tak bardzo chciała mu zaufać.
- Skończyliście tę spowiedź? – spytał zniecierpliwiony woźnica.
- Jeszcze chwila – powiedział Rodrigo.
- Właściwie, czemu nie – odparł z rezygnacją woźnica. - Mamy dzień opóźnienia. Kwadrans, czy dwa nie robi już żadnej różnicy.
- Dziękuję, przyjacielu.
- No, nie wiem, czy chciałbym być twoim przyjacielem – fuknął woźnica. – Załatwiaj, co masz załatwiać, bo w przeciwnym razie odjedziemy bez ciebie.
- Jasne – Rodrigo kiwnął głową. – To nie potrwa długo. Możesz zrzucić mi moją torbę?
- Trzymaj. Tylko się pośpiesz.
- Dobra – Rodrigo zręcznie schwycił rzucony mu bagaż.
- Nie zamierzasz chyba zmienić swojej decyzji – Amanda pełna obaw spojrzała na mężczyznę. – Reno na początek nie byłoby takie złe.
- Naprawdę uważasz, że to dobry pomysł?
- Najlepszy z możliwych – odparła z pewnością w głosie.
- Skoro tak twierdzisz, to może powinienem spróbować – rzekł patrząc na Amandę roziskrzonym wzrokiem. – Zaczekasz na mnie? Muszę coś załatwić z Cartwrightami.
- Zaczekam. Idź.
Odpowiedział jej uśmiechem i trzymając oburącz przed sobą torbę podszedł do Adama.
- Nie zdążyłem panu podziękować – zaczął Rodrigo.
- Uratował pan mojego syna – odparł Adam.
- Powiedział pan, że jestem wolny.
- Owszem, tak powiedziałem i słowa nie zmienię.
- Chciałem pana o coś prosić…
- Czy ty González na zbyt wiele sobie nie pozwalasz? – spytał Joe. Rodrigo pominąwszy milczeniem uwagę Josepha powiedział:
- Mam tu coś, co do mnie nie należy. To pieniądze z napadu na bank w Virginia City. Zabrałem je Paco, gdy uciekaliśmy z Joshem. Czy mógłby pan je oddać? – spytał kładąc torbę obok nóg Adama.
- Nie może pan tego zrobić sam?
- Nie, bo wtedy wyląduję w więzieniu, a tego chciałbym uniknąć.
Adam przez dłuższą chwilę przyglądał się Gonzálezowi. Czując na sobie wzrok Josha mógł powiedzieć tylko jedno:
- Dobrze. Zrobię to dla pana i obym nie musiał tego żałować.
- Nie będzie pan żałował. – Powiedział i znacząco spojrzawszy w kierunku Amandy Dobson dodał: - mam zbyt wiele do stracenia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 13:14, 20 Lis 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:54, 20 Lis 2017    Temat postu:

Mniam. Jakże smakowity kawałek tekstu do czytania. Przed Adamem twardy orzech do zgryzienia. Josh byle czym nie da się zbyć. Adaś będzie się tłumaczył bardziej niż swego czasu przed pa Very Happy Rodrigo jest OK Mam nadzieję, że dobrze mu się ułoży życie. Wyjdzie na prostą, spotka się z Amandą ... A Adaś będzie się tłumaczył, tłumaczył ... aż do skutku. Mniemam, że pozytywnego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:16, 20 Lis 2017    Temat postu:

Adama faktycznie czeka trudna droga. Joshua jest nieodrodnym synem swego ojca, tak więc wszystko wskazuje na to, że nieźle da mu popalić. Zabawa

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 69, 70, 71  Następny
Strona 22 z 71

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin