Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Po drugiej stronie strachu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 22, 23, 24 ... 69, 70, 71  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:46, 20 Lis 2017    Temat postu:

Josh jest podobny do tatusia, więc mniemam, że szykuje się następny smakowity kawałek tekstu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:47, 20 Lis 2017    Temat postu:

Mam cichutką nadzieję, że nie zawiodę Embarassed

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:49, 20 Lis 2017    Temat postu:

No to czekam spokojnie

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 13:51, 20 Lis 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:51, 20 Lis 2017    Temat postu:

Wesoly To ja pomału zabieram się do pracy Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:23, 24 Lis 2017    Temat postu:

- Nie wierzę, że to zrobiłeś – Joe pokręcił z dezaprobatą głową.
- A uważasz, że miałem inne wyjście? – spytał cicho Adam spoglądając na niespokojnie śpiącego syna. Po odjeździe dyliżansu chłopiec nie odezwał się do niego ani słowem. Pozwolił się zaprowadzić do tej samej izby, w której jeszcze przed godziną był z Rodrigo i tymi miłymi paniami Dobson. Nie chciał jeść, nie chciał z nikim rozmawiać, a zwłaszcza ze swoim ojcem.
- Adam, którego pamiętam nie spocząłby zanim nie ujrzałby Rodriga za kratami – powiedział ze smutkiem Joe.
- Masz rację. Tamten Adam tak właśnie by postąpił. Tyle tylko, że on nie miał syna.
- Zmieniłeś się. Patrzę na ciebie i zupełnie nie poznaję. Zawsze ponad wszystko stawiałeś prawo. Byłeś bezkompromisowy i cholernie uparty. A do tego porywczy.
- Nadal taki jestem. No może nieco mniej porywczy – odparł Adam napełniając kawą kubek Josepha i swój.
- Czyżby?
- Joe doskonale wiesz, że nie mogłem postąpić inaczej. Joshua był bliski histerii. Rodrigo jawi mu się niczym mityczny heros. Gdybym oddał go w ręce szeryfa mój syn nigdy by mi tego nie wybaczył.
- To tylko dziecko.
- Dziecko, powiadasz? – Adam spojrzał na śpiącego synka i uśmiechnął się. – Nie Joe, wolałem nie ryzykować. To mój syn i bardzo go kocham. Dla niego gotów jestem na wszystko.
- Również na łamanie prawa? – Joe z niedowierzaniem wpatrywał się w brata.
- Nazywaj to sobie, jak chcesz. González ocalił Josha i oddał zrabowane pieniądze. Do tego mamy pewność, że to nie on cię postrzelił. Nie uważasz, że takim postępowaniem zrehabilitował się i zasłużył na drugą szansę?
- Jakoś trudno uwierzyć mi w tę jego nagłą przemianę. Złodziej zawsze pozostanie złodziejem.
- To zwykłe uogólnienie.
- González jest złodziejem. Chyba nie zaprzeczysz?
- Był – Adam zawiesił głos - był złodziejem. I wiesz, co? Wierzę, że Rodrigo chce zmienić swoje życie.
- A ja co do Gonzáleza nie mam najmniejszych złudzeń. Prędzej czy później wróci do przestępczego procederu.
- Może tak, może nie – odparł bawiąc się kubkiem Adam. – On jest zdeterminowany i myślę, że ma ogromną szansę żyć normalnie. Wystarczy tylko mu pomóc.
- Pomóc? – na twarzy Josepha pojawiło się szczere zdziwienie. – A niby, w jaki sposób?
- Na przykład oczyścić go z zarzutów.
- Oszalałeś? – spytał oburzony Joe. – Nie mówisz tego poważnie.
- Mówię całkiem poważnie. Pomożesz mi?
Joe przekrzywił głowę i dobrą chwilę spoglądał spod oka na brata.
- Wiem, że będę tego żałował, ale dobrze – powiedział westchnąwszy z rezygnacją. - Na czym niby ta moja pomoc miałaby polegać?
- Pieniądze, które zostawił González musisz oddać szeryfowi Fosterowi.
- To nie jest takie trudne, ale… - tu Joe zrobił pauzę.
- Ale?
- Problem pojawi się, gdy Clem zapyta skąd je mam.
- Liczę na twoją pomysłowość – odparł z lekkim sarkazmem Adam.
- Czy ty, aby mnie nie przeceniasz?
- Zwykle zarzucałeś mi, że nie wierzę w twoje możliwości. Teraz daję ci szansę, więc wykaż się.
- Czyżby powrócił dawny Adam? – zaśmiał się Joe.
- On był tu przez cały czas – zawtórował mu Adam. – A poważnie mówiąc myślę, że Clem nam pomoże.
- No, dobrze. Załóżmy, że tak właśnie będzie, ale to jeszcze nie znaczy, że González zostanie oczyszczony ze wszystkich zarzutów – zauważył Joe.
- To może zrobić jedynie sędzia pokoju – odparł Adam. – Czy nadal jest nim Walter Braddock?
- Owszem. - Joe badawczo spojrzał na brata. – I wciąż przyjaźni się z naszym ojcem. Ale chyba nie chcesz tego faktu wykorzystać, żeby oczyścić Gonzáleza.
- Oczywiście, że nie. Sam porozmawiam z Braddokiem. Powinien mnie jeszcze pamiętać – powiedział pocierając brodę Adam.
- Widzę, że bardzo zależy ci na tym złodzieju.
- Robię to dla Josha. Chcę, żeby w jego oczach Rodrigo pozostał bohaterem – Adam popatrzył z czułością na wciąż śpiącego synka, po czym dodał: – i nie mów o nim „złodziej”.
- W porządku – odparł pokiwawszy głową Joe - przekonałeś mnie i jak tylko znajdziemy się w Virginia City załatwię sprawę z szeryfem Fosterem.
- Dziękuję Joe.
- Nie ma, za co. Od tego są przecież bracia.
- Szkoda, że wcześniej nie rozmawialiśmy tak jak teraz – powiedział z nutką żalu Adam.
- Wciąż możemy to naprawić. Co ty na to starszy bracie?
- Chętnie, młodszy bracie.
- Cieszę się – rzekł Joe – naprawdę się cieszę. I wiesz, co?
- Co takiego?
- Mógłbyś zgolić tę brodę.

Kolejny dzień oczekiwania na dyliżans do Sacramento ciągnął się wszystkim w nieskończoność. Początkowo Adam zamierzał wrócić z synem i bratem do Hope City, zwłaszcza, że tamtejszy szeryf, który przybył im z odsieczą serdecznie ich na to namawiał. Jednak po namyśle bracia doszli do wniosku, że pozostanie na stacji jest rozsądniejsze i pozwoli wszystkim, szczególnie Josephowi wciąż odczuwającemu skutki zranienia, dobrze wypocząć przed dalszą podróżą. Mogli, co prawda pojechać tym samym dyliżansem, co Rodrigo, ale Adam uznał, że im szybciej zejdą sobie z oczu tym lepiej.
Szeryf z Hope City, człowiek starszy i prostoduszny bez mrugnięcia okiem przyjął wszystkie tłumaczenia Adama. Z czystego obowiązku spytał, co stało się z porywaczem dziecka, a gdy usłyszał, że po prostu zaszła pomyłka, był prawdziwie zadowolony z takiego obrotu sprawy. Adam jeszcze raz podziękował szeryfowi za chęć niesienia pomocy oraz przeprosił, za całe zamieszanie wychwalając przy tym niezwykłą sumienność stróża prawa. Obie strony wyraźnie usatysfakcjonowane pożegnały się życząc sobie wszystkiego najlepszego.
Przymusową bezczynność Adam postanowił wykorzystać na zaprzyjaźnienie się z synem. Miał nadzieję, że ten czas zbliży ich do siebie. Trochę naiwnie zakładał, że oswojenie małego chłopca nie będzie stanowiło żadnego problemu. Nic bardziej mylnego. Josh odnosił się do niego nieomal wrogo. Nie reagował na pytania, a na prośby wzruszał tylko ramionami. Porozumiewał się jedynie z Josephem, który prawdę mówiąc znalazł się za sprawą bratanka między młotem a kowadłem. Właściwie to chłopiec robił wszystko, aby tylko nie pozostać sam na sam z ojcem. Wszędzie go było pełno, co wreszcie zwróciło uwagę Eda. Szef stacji polubił Josha i postanowił pokazać mu swoje królestwo. Okazało się, że stacja dyliżansów składała się ze stajni i wozowni w jednym. Tu znajdowały się konie na zmianę oraz zapasowy pojazd. W niewielkiej odległości od stajni stał drewniany, prosty budynek, w którym podróżni w czasie postoju mogli coś zjeść, zwykle proste, sycące potrawy oraz umyć się, a nawet jak to było w przypadku Cartwrightów skorzystać z noclegu w oczekiwaniu na dyliżans. Do jednej ze ścian głównego budynku doklejona była komórka z byle jak zbitych desek, szumnie nazwana biurem pocztowym. Można tu było nie tylko nadać telegram, ale przede wszystkim wysłać a nawet odebrać listy. Ed barwnie opowiadał Joshowi o początkach kursowania dyliżansów, o niebezpieczeństwach, jakie groziły pasażerom i obsłudze. Chłopak z wypiekami na twarzy przysłuchiwał się tym trochę podkolorowanym opowieściom i sam już nie wiedział, kim chce zostać gdy dorośnie.
Adam przez cały ten czas z zainteresowaniem obserwował syna. Postanowił na razie nie narzucać się chłopcu dając mu czas na oswojenie się z zupełnie dla niego nową sytuacją. Wiedząc, przez co przeszedł Josh nie chciał na nim wywierać presji i postanowił być cierpliwym i wyrozumiałym ojcem. Jednak dość szybko przyszło mu te plany zweryfikować. Josh, bowiem okazał się nieodrodnym synem swojego ojca. Z jedną wszakże różnicą: upór tak charakterystyczny dla nich obu u chłopca występował w dwójnasób, o czym Adam już wkrótce miał się przekonać.
Wieczorem, drugiego dnia oczekiwania na dyliżans, Adam chciał pomóc Joshowi w przygotowaniach do snu. Ten z nadąsaną miną burknął, że nie jest małym chłopcem i nie potrzebuje pomocy, zwłaszcza jego pomocy. Po czym demonstracyjnie odwrócił się do niego plecami. Początkowo Adam oniemiał z wrażenia. Jednak już w następnej chwili złapał w pół niczego niespodziewającego się Josha, przełożył go sobie przez kolano i wymierzył mu dwa porządne klapsy. Chłopiec zaskoczony reakcją ojca nawet nie pisnął. Zdezorientowany stał w milczeniu rozcierając sobie sponiewierane siedzenie.
- A teraz kawalerze poważnie porozmawiamy – powiedział zupełnie opanowanym głosem Adam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 14:42, 24 Lis 2017    Temat postu:

Jakże smakowity, kolejny fragment. Ciekawa rozmowa braci, Joe ma trochę racji, ale Adam stał się bardziej ludzki. No i z prośbą o zgolenie brody też się z nim zgadzam. Wyjątkowo. Josh nadal jest zły na tatę. Adam to toleruje, ale na szczęście do pewnych granic. Zaskoczył swoją reakcją Josha Very Happy Przetrzepał mu siedzenie tak jak kiedyś Margaricie. Mam nadzieję, że z podobnym skutkiem. Po takim wstrząsie Josh chyba będzie bardziej skłonny do rozmów, choć generalnie nie popieram bicia dzieci. Może i taki rękoczyn był potrzebny, tzw silna ojcowska ręka. Do tej pory Josh był wychowywany przez uwielbiające go kobiety, czyli ... robił co chciał. Ciekawa jestem jak przebiegnie rozmowa ojca z synem? Kiedy się dowiem? Kiedy? Niedługo? Padam

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 14:44, 24 Lis 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:00, 25 Lis 2017    Temat postu:

Dziękuję za przesympatyczny komentarz Wesoly Szkic rozmowy już mam. Jak dobrze pójdzie to w niedzielę wkleję następny odcinek. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 2:38, 25 Lis 2017    Temat postu:

Dopiero w niedzielę Smutny Cóż, cierpliwie poczekam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:47, 26 Lis 2017    Temat postu:

Wesoly
A oto poważna rozmowa Adama z synem...

- Usiądź – powiedział Adam.
- Postoję – odparł nadąsany Josh.
- Usiądź, bo nasza rozmowa trochę potrwa.
Josh popatrując na ojca z ociąganiem wykonał polecenie. Pod wpływem jego wzroku opuścił głowę i wyglądał tak, jakby czekał na wyrok.
- Posłuchaj – Adam usiadł naprzeciwko syna – przepraszam, że cię uderzyłem.
Chłopiec wciąż obrażony nic nie odpowiedział tylko głośnio pociągnął nosem.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
- Tak – odparł cichutko Josh.
- Dobrze nam się wtedy rozmawiało. A potem, gdy wypłynąłem w rejs pisałeś do mnie piękne listy. Czekałem na nie z niecierpliwością. Wciąż pamiętam, jak powiedziałeś, że przypominam ci kapitana Nemo…
- Już nie lubię kapitana Nemo – przerwał Adamowi znudzonym głosem chłopiec.
- Rozumiem – westchnął Adam. - Josh, czy ci się to podoba czy nie jestem twoim ojcem i chciałbym żebyś to wreszcie zaakceptował.
- Moim tatą był tata Michael! – krzyknął chłopiec. - On był przy mnie, a nie ty. Bo ty… ty mnie nie chciałeś!
- Kto ci naopowiadał takich bzdur? – spytał wstrząśnięty Adam.
- To nie bzdury! Ja wiedziałem, że mam innego tatę. Mama nigdy tego przede mną nie ukrywała. Kiedyś powiedziałem mojemu najlepszemu koledze, że tak naprawdę mam dwóch ojców. Wtedy on stwierdził, że widocznie ten prawdziwy mnie nie chciał.
- To nieprawda synku… - powiedział Adam i zaczerpnąwszy głęboko powietrza dodał: - ja o tobie nic nie wiedziałem.
- Nie wierzę. Rodzice wiedzą, że mają dziecko.
- Ja nie wiedziałem – odparł Adam.
- Nie wierzę, nie wierzę – powtarzał zacisnąwszy powieki Josh.
- Joshua, mówię prawdę. Popatrz na mnie. – Adam delikatnie dotknął ramienia chłopca, a gdy ten wreszcie na niego spojrzał powiedział: - o twoim istnieniu dowiedziałem się na krótko przed wypłynięciem z portu. Bardzo chciałem z tobą porozmawiać i powiedzieć ci, kim jestem, ale niestety było to wówczas niemożliwe.
- Dlaczego?
- Mówiłem już. Wypływałem właśnie w rejs. Nie mogłem powiedzieć ci, że to ja jestem twoim ojcem i popłynąć sobie ot tak do Australii. Chciałem to zrobić, jak należy.
- Mogłeś do mnie napisać, albo jeszcze lepiej nigdzie nie płynąć.
- Mogłem – przyznał Adam – ale tego nie zrobiłem i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Powinniśmy z twoją mamą powiedzieć ci prawdę. Może wtedy wszystko inaczej by się potoczyło.
- Naprawdę nie wiedziałeś, że się urodziłem? – spytał Josh badawczo przyglądając się ojcu.
- Naprawdę. Widzisz z twoją mamą poznaliśmy się w wyjątkowych okolicznościach.
- Jakich?
- Twoja mama poprosiła mnie o pomoc w bardzo ważnej sprawie. Chodziło o jej znajomego, który zaginął.
- Pomogłeś mamie, bo byłeś szeryfem? – spytał z zaciekawieniem Josh.
- Nie – odparł uśmiechnąwszy się Adam. – Byłem wtedy, tak jak twój dziadek i stryjowie ranczerem, a twojej mamie pomogłem, bo nie można zostawić kobiety w potrzebie. Potem wróciłem do domu, ale myślałem o twojej mamie. Próbowałem ją odnaleźć. Niestety gdzieś wyjechała i nikt nie wiedział gdzie. Krótko po tym postanowiłem zaciągnąć się na statek.
- I więcej jej nie szukałeś?
- Nie i to był błąd. Może gdybym bardziej przyłożył się do poszukiwań to dużo wcześniej dowiedziałbym się, że mam tak wspaniałego syna.
- Tylko tak mówisz – mruknął Joshua.
- Myślisz, że chcę cię oszukać.
- A chcesz?
- Oczywiście, że nie. Josh, wiem, że jesteś na mnie zły. I rozumiem to. Jesteś jeszcze dzieckiem i masz prawo czuć się zagubiony. W krótkim czasie twoje życie wywróciło się do góry nogami. Najpierw pożar sklepu cioci Emily, w którym twoja mama omal nie straciła życia. Potem dowiedziałeś się, że masz ojca, dziadka i stryjów. Wreszcie cię porwano. Niejeden dorosły na twoim miejscu nie potrafiłby sobie poradzić w tak ciężkiej sytuacji. A ty? Jesteś naprawdę bardzo dzielny.
- Wcale nie byłem dzielny. Bardzo się bałem. Najbardziej, że nie zobaczę mamy, ale wtedy Rodrigo mi pomógł. To naprawdę mój przyjaciel.
- Lubisz go?
- Bardzo. I chciałbym go jeszcze kiedyś spotkać – powiedział Josh i posmutniał.
- Może kiedyś. Kto wie?
- A, jak go zamkną w więzieniu?
- Josh nie zaprzątaj sobie tym głowy. Zobaczysz wszystko się ułoży – odparł pocieszająco Adam. – Za kilka dni będziemy w domu, w Ponderosie, a tam czeka na ciebie niespodzianka…
- Wolałbym jechać do San Francisco, do mamy – westchnął Josh.
- Widzę, że muszę ci powiedzieć – Adam uśmiechnął się ciepło. – Twoja mama jest w Ponderosie i czeka na nas.
- Naprawdę? I jest całkiem zdrowa? – spytał podekscytowany chłopiec.
- Niezupełnie, ale to kwestia czasu a wyzdrowieje – zapewnił Adam.
- To fajnie. Tak bardzo o nią się bałem. Chciałbym, żeby było już jutro i żeby dyliżans się nie spóźnił.
- Miejmy nadzieję, że przyjedzie punktualnie.
- Proszę pana… - zaczął niepewnie Josh i po chwili, jakby z wahaniem powiedział: - tato, przepraszam. Byłem niegrzeczny, bo... zezłościłem się na ciebie. Ja naprawdę myślałem, że mnie nie chcesz… tato.
- Joshua – Adam wstał z krzesła i przykucnął przy dziecku – posłuchaj mnie uważnie: niezależnie od wszystkiego zawsze cię będę kochał synku. Pamiętaj, zawsze.
Josh szybko zamrugał powiekami, przywarł do ojca i rozpłakał się. Adam wyraźnie wzruszony objął syna i mocno przytulił do siebie. W tej chwili był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Chcąc rozładować nabrzmiałą emocjami sytuację rzekł:
- I ja miałbym nie chcieć takiego wspaniałego syna jak ty. Cóż to za bzdura.
- Ja naprawdę tak myślałem. Wtedy, gdy dziadek Ben powiedział mi, że jesteś moim tatą, byłem pewien, że napiszesz do mnie jak do swojego synka, a nie jak do obcego chłopca. Czekałem, czekałem i nic. Byłem wtedy na ciebie bardzo zły.
- Josh nawet nie wiesz jak mi przykro. Gdybym mógł cofnąć czas powiedziałbym ci, że jestem twoim ojcem bez względu na to, czy to by się komuś podobało czy nie.
- Tato, czy ktoś nie chciał, żebym o tobie wiedział?
- A, cóż ci przyszło do głowy?
- Powiedz, czy to była ciocia Emily?
- Ależ skąd – powiedział Adam. – Wiesz, co... jest już późno. Najwyższa pora iść spać. Jutro rano obaj będziemy zmęczeni.
- Tato, czy to była mama? – Chłopiec nie dawał za wygraną.
- Joshua jest już późno... - powtórzył Adam czując, że zabrnął w ślepą uliczkę.
- To mama nie chciała, żeby wiedział?
Adam z bólem spojrzał na syna i z wahaniem odparł:
- Zdaje się, że już sobie sam odpowiedziałeś na to pytanie.
- To nieprawda. Mama nie zrobiłaby mi czegoś takiego. Ona mnie kocha! Dlaczego kłamiesz?!
- Nie kłamię.
- Kłamiesz! Nienawidzę cię – Josh z trudem stłumił szloch. – Nienawidzę.
- Joshua, synku…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:14, 26 Lis 2017    Temat postu:

No to pogadali, pogadali i ... się nie dogadali. Znów utknęli ... Josh jest równie bystry jak Adam. Nie da się zbyć półsłówkami i niedopowiedzeniami. Potrafi wyciągać logiczne wnioski tak jak tata. Adam powinien uważać na każde słowo wypowiedziane w rozmowie, wie, że nie powinien obciążać Ann, bo chłopiec ją bardzo kocha. Kłamać też nie powinien, bo Josh to wyczuje. Faktycznie ślepy zaułek. Jak Adam z niego wybrnie? Mam nadzieję, że dowiem się w następnym odcinku. Łatwo to nie będzie miał. Na razie to wrócili do punktu początkowego. Josh ma żal do ojca i zarzuca mu kłamstwo. Ale zwraca się do Adama "tato". Na razie. Bardzo fajna rozmowa. Trudna, ale wiarygodna. Dwa silne, uparte charaktery. Bardzo emocjonujący fragment mimo braku akcji. Niecierpliwie czeka się na dalszy ciąg.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:45, 27 Lis 2017    Temat postu:

Zgadzam się, że rozmowa tak dla Adama jak i małego Josha była trudna. Dla mnie też. Do końca nie byłam przekonana, czy wypadnie ona wiarygodnie. Jednak łatwiej postawić na przeciwko siebie dwóch rewolwerowców niż opisać emocje jakie mogą pojawić się na linii ojciec - dziecko, szczególnie gdy oboje właściwie się nie znają.
Przed Adamem prawdziwe wyzwanie. Jak sobie poradzi? Nie mam pojęcia, zwłaszcza, że on bardzo się zmienił i zrobił się taki nieco ciapowaty. Confused


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:00, 28 Lis 2017    Temat postu:

Ciapowaty Adam rozmawia z Joe Mruga


Minęła północ. Wszyscy z wyjątkiem Adama już spali. Mężczyzna siedział przy stole i wciąż na nowo przeżywał swoją rozmowę z synem. Nie miał złudzeń, że jako ojciec poniósł klęskę. Słowa rzucone mu w twarz przez Josha bolały niewyobrażalnie. Przymknął oczy i znowu zobaczył zrozpaczoną twarzyczkę synka. Tak bardzo chciał go przytulić i pocieszyć, ale bał się, reakcji chłopca. Siedział więc i patrzył jak jego siedmioletni syn rozkłada posłanie i szykuje się do snu. Jak myje ręce i buzię. Jak odpowiada stryjowi, który o coś go pyta, a potem pozwala mu otulić się kocem. Adam patrzył na to wszystko i nie mógł uwierzyć, że w jednej sekundzie szczęście dopiero, co mu dane pękło niczym mydlana bańka.
- Masz, napij się. Dobrze ci to zrobi. – Głos Josepha wyrwał go z zadumy, a na stole przed nim pojawiła się szklaneczka whiskey. Adam wychylił ją do dna i spojrzał na brata.
- Słyszałeś? – spytał.
- Tak i bardzo mi przykro.
- Mnie również – odparł Adam kurczowo zaciskając palce na szklance. - Płakał?
- Nie – odparł Joe. – Jest taki jak ty, dumny i uparty.
- Co mnie podkusiło, żeby powiedzieć mu coś takiego? Ale przecież nie miałem pojęcia, że on tak szybko doda dwa do dwóch.
- Josh to mały bystrzak. Nie da się zbyć byle czym, a poza tym, jak każdy dzieciak jest przewrażliwiony na punkcie swojej matki. Nie pamiętasz już, jacy my byliśmy w jego wieku? Gotowi bić się z każdym, kto powiedziałby, choć jedno złe słowo o naszych matkach.
- Tak było. – Potwierdził Adam i lekko pukając w stół powiedział: - nalej.
Joe napełnił szklaneczki i w zupełnym milczeniu sączyli alkohol. Adam błądził wzrokiem po ścianach izby tonących w półmroku. Wreszcie Joseph nieco zniecierpliwionym głosem spytał:
- I co teraz zamierzasz?
- Nic – Adam wzruszył ramionami. – Kompletnie nic. Tu żadne słowa nie pomogą. Josh mnie nienawidzi i właściwie mu się nie dziwię. Na takiego ojca, jak ja też byłbym wściekły. Co ja właściwie sobie wyobrażałem? Że krótka rozmowa wszystko załatwi. O nie, Joe. Przynajmniej na razie nie będę nic robił. Josh musi mieć teraz spokój. Musi wreszcie poczuć się bezpiecznie.
- I tak to sobie wyobrażasz? Nic nie robić? Może znowu uciekniesz? – spytał z ironią Joe.
- Posunąłeś się za daleko – Adam spojrzał chmurnie na brata.
- Przepraszam, nie powinienem tak mówić, ale nie mogę patrzeć, jak się poddajesz…
- Czy naprawdę tak to wygląda? – spytał niepewnie Adam.
- Tak. I on to widzi – tu Joe wskazał na śpiącego i odwróconego do nich plecami Josha – dlatego jest taki przerażony i zrozpaczony. I to nie są zwykłe dziecięce fochy. Josh ma mętlik w głowie. A ty zamiast pomóc mu i rozwiać wszystkie jego wątpliwości sam wyglądasz tak jakbyś potrzebował wsparcia.
- Nie przesadzaj – Adam pokręcił z irytacją głową.
- Pamiętasz, jak zachowywałem się, gdy umarła moja mama?
- Tak. Miałeś wtedy chyba z pięć lat.
- Zgadza się – przytaknął Joe. - Byłem młodszy od Josha i cały mój świat legł w gruzach. Nie wiedziałem, co się dzieje, dlaczego ojciec płacze i dlaczego w domu jest tylu ludzi. Wiedziałem jedno, że nie mam już mamy i było mi bardzo źle. W nocy budziłem się z krzykiem. Wtedy ktoś do mnie przychodził, pocieszał i zapewniał, że jeszcze wszystko będzie dobrze. Nigdy ci za to nie podziękowałem.
- Ojciec wtedy wyjechał a ty wciąż ryczałeś, to, co miałem robić – odparł Adam próbując ukryć nagłe wzruszenie. – Byłeś naprawdę okropny.
- Skoro tak twierdzisz. – Joe roześmiał się cicho, a następnie już zupełnie poważnie rzekł: - jesteś dobrym ojcem…
- Tak wręcz doskonałym – wtrącił z ironią Adam.
- Nie przerywaj mi i posłuchaj. Twój Josh przeszedł bardzo wiele i nie wie, czego jeszcze ma się spodziewać. On potrzebuje zapewnienia, że jego życie wróci do normalności. Teraz ja powiem ci, to, co ty kiedyś mi powtarzałeś. Wszystko się ułoży. Po prostu musisz być cierpliwy.
- Od kiedy stałeś się taki mądry? – spytał z sarkazmem Adam.
- Od czasu, gdy mój brat postanowił zostać marynarzem.
- To znaczy, że mój wyjazd wyszedł ci na dobre.
- Nie pochlebiaj sobie – mruknął Joseph. Przez chwilę siedzieli w milczeniu spoglądając na siebie. Pierwszy ciszę przerwał Adam. Pocierając brodę jakby z zawstydzeniem cicho rzekł:
- Dziękuję, Joe. Potrzebna mi była ta rozmowa.
- Proszę bardzo. Czasem i młodszy brat na coś się przydaje.
- Cóż muszę przyznać ci rację.
- Miło to usłyszeć.
- Nie przyzwyczajaj się.
- Jasne. – Zaśmiał się Joe, po czym już zupełnie poważnie powiedział: - Adamie wydaje mi się, że pierwsze, co powinieneś zrobić po powrocie do Ponderosy to porozmawiać z Ann i to zanim zrobi to Josh. Lepiej, żeby nie zadawał jej niewygodnych pytań.
- I znowu mój brat ma rację – stwierdził z uznaniem Adam. – Widzę, że naprawdę się zmieniłeś.
- Nie żartuj sobie – odparł Joe.
- Gdzież bym śmiał – Adam sięgnął po butelkę whiskey, ale Joe przytrzymał jego rękę.
- Nie pij już więcej – powiedział cicho – i połóż się spać. Za cztery godziny mamy dyliżans.
- Nie chce mi się spać – odparł Adam. – Posiedzę tu. Pomyślę. Do świtu niedaleko.
- Jak tam sobie chcesz. Ja się zdrzemnę – Joe przeciągnął się i wstając od stołu zabrał ze sobą butelkę z alkoholem. Zrobił dwa kroki i przystanął. Obrzuciwszy Adama niepewnym spojrzeniem rzekł: - wiesz, pomyślałem sobie, że może Josh sprawdza, jak daleko w stosunku do ciebie może się posunąć.
- Naprawdę uważasz, że mnie sprawdza?
- Nie wiem. Może. Ale gdybym był na jego miejscu zrobiłbym to samo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5039
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:23, 28 Lis 2017    Temat postu:

Oj tam, ciapowaty Mruga Mężczyzna w zetknięciu z dzieckiem powinien tracić nieco na stanowczości a zyskiwać na łagodności :)To świadczy, paradoksalnie, o jego męskości Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:41, 29 Lis 2017    Temat postu:

Ja też sądzę, że Adam jest raczej zdezorientowany, zagubiony. To jego debiut w roli ojca. Z następnym dzieckiem pójdzie mu łatwiej Very Happy Josh ma jego charakter, do wujka też jest trochę podobny Very Happy Zdaje się, że Joe zaczyna go dobrze rozumieć ... on na miejscu Josha też by robił to samo. Kto by pomyślał? Fajny fragment, ale co dalej? Czy ... i tu mam sporo pytań, ale taktownie nie chcę popędzać autorki ... zbytnio popędzać

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 11:42, 29 Lis 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:51, 29 Lis 2017    Temat postu:

Pytania mile widziane Very Happy chętnie na nie odpowiem. Zdradzę, że plan opowiadania wraz z zakończeniem już jest, ale słowa jakoś nie chcą mi się sensownie poukładać w całość. Jakieś takie rozbiegane są. Mruga

Adam musi się ogarnąć, tym bardziej, że czeka go spotkanie z żoną, a ona jak wiadomo nie da się byle czym zbyć. Wesoly Ann na pewno nie chciałaby ciapowatego męża. Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 22, 23, 24 ... 69, 70, 71  Następny
Strona 23 z 71

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin