Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ząb wyrwany nie boli
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:20, 27 Cze 2022    Temat postu:

Mnie również wkurza postępowanie Joego. Mruga Chłopak już nieźle sobie nagrabił. Tak więc zbliża się czas ustawienia Pasikonika do pionu Very Happy Kto to najlepiej zrobi to się jeszcze okaże. Very Happy
Dziękuję bardzo za komentarz, który wkleiłaś o naprawdę wczesnej porze. Biorę się do pisania kolejnego odcinka. Upały powodują, że na nic innego nie mam ochoty. Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:04, 30 Cze 2022    Temat postu:



Adam uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze. Perspektywa piątkowej zabawy wprawiła go w doskonały humor. Przeciągnął dłonią po włosach, a następnie zawiązał pod brodą czarną tasiemkę, która podkreślała nieskazitelną biel jego koszuli i włożył szarą, ulubioną marynarkę. Jeszcze tylko rzut oka na buty (jak zawsze lśniły czystością) i był gotów do wyprawy do miasta. Miał nadzieję, że Hoss, z którym miał jechać na tańce też jest już gotowy. Szybko zbiegł po schodach i zupełnie zaskoczony stanął na środku salonu. Jego brat siedział na kanapie i wpatrywał się w jakiś punkt na ścianie. Włosy miał w nieładzie, umorusaną twarz, a tłuste plamy niewiadomego pochodzenia zdobiły jego koszulę. Adam chrząknął raz i drugi. Nie przyniosło to żadnej reakcji Hossa. Westchnąwszy więc głośno, spytał:
- Znowu Joe?
W odpowiedzi Hoss skinął głową.
- Co tym razem zrobił?
- Kazał mi wyczyścić swoje siodło i to tak, żeby błyszczało, jak twoje.
- Przecież to niemożliwe. Jego siodło zrobione jest z zupełnie innej skóry i nigdy nie złapie połysku.
- Nie wiedziałem – przyznał Hoss.
- Ale Joe doskonale o tym wiedział. Poza tym razem kupowaliśmy to jego siodło i zwróciłem mu uwagę na jakość skóry.
- To gnida! – Hoss ze złości aż zagryzł wargi. - Nie daruję mu. Nie tym razem. Żałuję, że powstrzymałem cię przed powiedzeniem tacie, jak zabawiał się jego beniaminek.
- Myślałem, że postraszenie Małego Joe wystarczy – rzekł Adam.
- Jak widać nie wystarczyło. Do tego nasz kochany braciszek uznał, że ma lepszą kartę przetargową niż my.
- Doprawdy?
- A jak myślisz, co bardziej wkurzy tatę, wyrwany zdrowy ząb Joego, czy jego pijacki wyskok?
- Zdecydowanie ząb – przyznał Adam.
- No, właśnie – westchnął ciężko Hoss – już do końca swych dni będę niewolnikiem Małego Joe.
- Nie dramatyzuj. Lepiej ogarnij się i jedźmy do Virginia City.
- Jedź sam. Ja nie mam ochoty. Jak pomyślę sobie, że na zabawie spotkam tego zdradliwego węża, to od razu dłonie same zaciskają mi się w pięści.
- A może przydałoby mu się porządne manto? - zasugerował Adam.
- Nawet przeszło mi to przez myśl, ale wiesz, jakby zareagował tata.
- I znowu pojawia się nasz ojciec.
- Właśnie. Poza tym Joe stał się mściwy.
- Cholernie mściwy – Adam skinął głową.
- Wiesz, że zagroził mi, że jeśli nie będę mu posłuszny to wszystko powie ojcu.
- Mały szantażysta – stwierdził Adam. - A ty co na to?
- Powiedziałem mu, żeby nie przeginał.
- Domyślam się, że nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
- Dobrze się domyślasz.
- W takim razie nie pozostaje nam nic innemu, jak dać smarkaczowi porządną nauczkę.
- Jestem za – Hoss kiwnął głową.
- W taki razie pozwól, że zajmę się wszystkim – rzekł Adam zdejmując marynarkę i rozwiązując tasiemkę pod brodą. Na ten widok Hoss spytał:
- To nie jedziesz do miasta?
- Miałbym cię zostawić w takim stanie? Nigdy.
- Na tobie zawsze można polegać – stwierdził wzruszony Hoss. - Co zamierzasz?
- Najpierw opowiemy wszystko ojcu.
- I to ma być twój genialny pomysł?
- Nie sądzisz, że będzie lepiej, gdy to my powiemy tacie, a nie Joe? On ma duże skłonności do konfabulacji.
- Do czego? - spytał zdumiony Hoss.
- Do zmyślania, koloryzowania, dlatego musimy go uprzedzić.
- Masz rację, ale to nie wystarczy. Ja bym mu przyłożył.
- Na to zawsze będzie czas – stwierdził Adam. - Teraz musimy porozmawiać z ojcem. Od umiejętnie przeprowadzonej rozmowy będzie zależeć, czy dostaniemy jego ciche błogosławieństwo, aby dać nauczkę Małemu Joe.
- Sprytnie – Hoss wreszcie uśmiechnął się. - Moje błogosławieństwo już masz.
- Dziękuję – Adam skinął z zadowoleniem głową.
Tymczasem w salonie pojawił się Ben. Zdziwiony spojrzał na synów i spytał:
- A wy, co tu robicie? Przecież mieliście jechać na tańce do Virginia City.
- Mamy pewien problem tato – rzekł Adam siadając obok Hossa – i mam nadzieję, że nas zrozumiesz i coś doradzisz.
- Słucham z uwagą – odparł Ben zajmując miejsce w fotelu.



- Szkoda, że od razu nie powiedzieliście mi prawdy – rzekł Ben, wysłuchawszy relacji Adama i Hossa. Wbrew obawom synów wcale nie był na nich zły. - Jak w ogóle mogłeś pomyśleć, że miałbym do ciebie pretensję? – zwrócił się do Hossa, uśmiechając się łagodnie. - Powiedz, czy robiłem Adamowi jakiekolwiek wyrzuty gdy przez przypadek postrzelił Joego?
- Nie – odparł Hoss.
- No właśnie. Zawsze wam mówiłem, że możecie zwrócić się do mnie z każdą sprawą. Trochę jest mi przykro, że nie macie do mnie całkowitego zaufania.
- To, nie tak tato – zapewnił Adam.
- A jak?
- Po prostu cała ta sytuacja wymknęła się spod kontroli. Nie chcieliśmy z Hossem, abyś dowiedział się do jakiego stanu doprowadził się Joe. To byłoby dla ciebie przykre.
- Miło, że tak bardzo troszczycie się o mnie – odparł Ben – ale zupełnie niepotrzebnie. Jestem waszym ojcem i doskonale wiem czego po was się spodziewać. Przyznaję, że Joego traktuję łagodniej niż was. Po prostu jest najmłodszy, a najmłodszy w rodzinie zawsze jest traktowany wyrozumiale.
- I Joe to wykorzystuje. Uważa, że może więcej, a przy tym zachowuje się nieznośnie.
- Jest jeszcze młody, musi się wyszumieć – Ben próbował usprawiedliwić swojego beniaminka.
- Dla mnie nie byłeś taki… łaskawy – zauważył Adam bardzo się starając, aby w jego głosie nie było żalu ani pretensji.
- Zawsze wydawało mi się, że traktuję was równo i sprawiedliwie – odparł Ben przyglądając się uważnie swojemu najstarszemu synowi – ale jeśli uważasz, że tak nie było, to przepraszam. A ty Hoss, również sądzisz, że faworyzuję Małego Joe?
- Tato, dajmy temu spokój. Nie ma o czym mówić – rzekł Hoss uciekając wzrokiem przed badawczym spojrzeniem ojca.
- Dlaczego nigdy nie powiedzieliście mi, co czujecie?
- Czy to ważne? - spytał Adam i machnąwszy ręką stwierdził: - było, minęło. Teraz chodzi o to, żeby Joe zrozumiał, że nie jest pępkiem świata.
- Dobrze – Ben kiwnął głową po chwili zupełnej ciszy – porozmawiam z nim bardzo poważnie.
- Wybacz, tato, ale już z nim rozmawiałeś i niewiele to dało.
- Tym razem będzie inaczej – zapewnił Ben.
- Zrobisz, jak będziesz uważał, ale moim zdaniem Joe powinien dostać nauczkę. Szantażował Hossa.
- Z tego, co zrozumiałem, wy też chcieliście to zrobić.
- Tak, ale Joe z premedytacją wysługuje się Hossem i zachowuje się przy tym tak, jakby sprawiało mu to przyjemność.
- I dlatego chcecie go ukarać?
- O, nie tato – Adam pokręcił głową – nie myl kary z nauczką.
- Rozumiem, że oczekujecie ode mnie przyzwolenia na danie Joemu nauczki? A jeśli go nie dam? - spytał Ben spoglądając na synów, którzy pod wpływem jego wzroku wyraźnie się zmieszali. - Rozumiem. No, dobrze, to co zamierzacie zrobić?



Joe wrócił do Ponderosy tuż przed pierwszą w nocy. Był w doskonałym humorze, na co miały w równym stopniu wpływ zabawa taneczna, zorganizowana przez magistrat oraz nieobecność jego braci na tejże zabawie. Panny lgnęły do Joego niczym muchy do lepu w czym niewątpliwie pomogła odpowiednio ubarwiona historia jego cierpienia. Oczywiście ani słowem nie wspomniał, że stracił zęby w wyniku głupiego zakładu. Wszyscy za to dowiedzieli się, że padł ofiarą rozszalałego byczka, którego z narażeniem życia udało mu się poskromić. Panny były pod wrażeniem odwagi i męstwa Joseph’a. Niewielu mężczyzn w Virginia City i okolicach poważyłoby się na taki krok. Co prawda niektórzy zazdrośnicy twierdzili, że Joe musiał być niespełna rozumu, żeby stanąć oko w oko z bykiem, ale dziewczęta natychmiast brały go w obronę. Ich zdaniem, rzadko zdarzał się, mężczyzna z taką fantazję, do tego odważny i nieziemsko przystojny oraz czarujący, tak czarujący, że pannom miękły kolana.
Czy można więc dziwić się, że Mały Joe wrócił do domu niezwykle z siebie zadowolony. Jego miłość własna została w pełni zaspokojona. Cóż tu dużo mówić, był prawdziwą gwiazdą wieczoru zakończonego romantyczną schadzką z uroczą Cindy, córką państwa Lehmannów, niedawno przybyłych do Virginia City. Rano przy śniadaniu opowie braciom, jakie miał powodzenie u panien. Adama na pewno trafi szlag, gdy dowie się, że Cindy, za którą wodził oczyma jest mu aż tak przychylna. Może i stracił w głupi sposób zęby, ale potrafił obrócić ten fakt na swoją korzyść. Był dumny ze swojego sprytu i inteligencji. Doszedł nawet do wniosku, że dorównał w tym Adamowi, a może nawet go przewyższył. Tymczasem jednak była już późna noc i Joe poczuł ogromne zmęczenie. Spojrzał na swojego wierzchowca. Nie miał ochoty go oporządzać, a zostawić go z siodłem na grzbiecie przecież nie mógł. Zaraz jednak uśmiechnął się od ucha do ucha. Wiedział kto zrobi to za niego.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:52, 01 Lip 2022    Temat postu:

Cytat:
Adam uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze. Perspektywa piątkowej zabawy wprawiła go w doskonały humor. Przeciągnął dłonią po włosach, a następnie zawiązał pod brodą czarną tasiemkę, która podkreślała nieskazitelną biel jego koszuli i włożył szarą, ulubioną marynarkę. Jeszcze tylko rzut oka na buty (jak zawsze lśniły czystością) i był gotów do wyprawy do miasta.

Idealny wygląd. Nic ująć, nic dodać
Cytat:
- Znowu Joe?
W odpowiedzi Hoss skinął głową.
- Co tym razem zrobił?
- Kazał mi wyczyścić swoje siodło i to tak, żeby błyszczało, jak twoje.
- Przecież to niemożliwe. Jego siodło zrobione jest z zupełnie innej skóry i nigdy nie złapie połysku.
- Nie wiedziałem – przyznał Hoss.
- Ale Joe doskonale o tym wiedział. Poza tym razem kupowaliśmy to jego siodło i zwróciłem mu uwagę na jakość skóry.
- To gnida! – Hoss ze złości aż zagryzł wargi. - Nie daruję mu. Nie tym razem. Żałuję, że powstrzymałem cię przed powiedzeniem tacie, jak zabawiał się jego beniaminek.

Jeśli nawet łagodny Hoss się zdenerwował, to Joe zdecydowanie przesadził
Cytat:
Do tego nasz kochany braciszek uznał, że ma lepszą kartę przetargową niż my.
- Doprawdy?
- A jak myślisz, co bardziej wkurzy tatę, wyrwany zdrowy ząb Joego, czy jego pijacki wyskok?
- Zdecydowanie ząb – przyznał Adam.
- No, właśnie – westchnął ciężko Hoss – już do końca swych dni będę niewolnikiem Małego Joe.

Kiepska perspektywa, Hoss czarno widzi swoją przyszłość
Cytat:
- A może przydałoby mu się porządne manto? - zasugerował Adam.
- Nawet przeszło mi to przez myśl, ale wiesz, jakby zareagował tata.
- I znowu pojawia się nasz ojciec.
- Właśnie. Poza tym Joe stał się mściwy.
- Cholernie mściwy – Adam skinął głową.
- Wiesz, że zagroził mi, że jeśli nie będę mu posłuszny to wszystko powie ojcu.
- Mały szantażysta – stwierdził Adam. - A ty co na to?
- Powiedziałem mu, żeby nie przeginał.
- Domyślam się, że nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
- Dobrze się domyślasz.
- W takim razie nie pozostaje nam nic innemu, jak dać smarkaczowi porządną nauczkę.

Bracia chyba dojrzeli do poskromienia beniaminka
Cytat:
- W taki razie pozwól, że zajmę się wszystkim – rzekł Adam zdejmując marynarkę i rozwiązując tasiemkę pod brodą. Na ten widok Hoss spytał:
- To nie jedziesz do miasta?
- Miałbym cię zostawić w takim stanie? Nigdy.
- Na tobie zawsze można polegać – stwierdził wzruszony Hoss.

Tak, na Adama zawsze można liczyć
Cytat:
Trochę jest mi przykro, że nie macie do mnie całkowitego zaufania.
- To, nie tak tato – zapewnił Adam.
- A jak?
- Po prostu cała ta sytuacja wymknęła się spod kontroli. Nie chcieliśmy z Hossem, abyś dowiedział się do jakiego stanu doprowadził się Joe. To byłoby dla ciebie przykre.
- Miło, że tak bardzo troszczycie się o mnie – odparł Ben – ale zupełnie niepotrzebnie. Jestem waszym ojcem i doskonale wiem czego po was się spodziewać. Przyznaję, że Joego traktuję łagodniej niż was. Po prostu jest najmłodszy, a najmłodszy w rodzinie zawsze jest traktowany wyrozumiale.
- I Joe to wykorzystuje. Uważa, że może więcej, a przy tym zachowuje się nieznośnie.
- Jest jeszcze młody, musi się wyszumieć – Ben próbował usprawiedliwić swojego beniaminka.
- Dla mnie nie byłeś taki… łaskawy – zauważył Adam bardzo się starając, aby w jego głosie nie było żalu ani pretensji.
- Zawsze wydawało mi się, że traktuję was równo i sprawiedliwie – odparł Ben przyglądając się uważnie swojemu najstarszemu synowi – ale jeśli uważasz, że tak nie było, to przepraszam. A ty Hoss, również sądzisz, że faworyzuję Małego Joe?
- Tato, dajmy temu spokój. Nie ma o czym mówić – rzekł Hoss uciekając wzrokiem przed badawczym spojrzeniem ojca.

Może wreszcie do Bena dotarło, że nierówno traktuje swoich synów
Cytat:
Ben kiwnął głową po chwili zupełnej ciszy – porozmawiam z nim bardzo poważnie.
- Wybacz, tato, ale już z nim rozmawiałeś i niewiele to dało.
- Tym razem będzie inaczej – zapewnił Ben.
- Zrobisz, jak będziesz uważał, ale moim zdaniem Joe powinien dostać nauczkę. Szantażował Hossa.
- Z tego, co zrozumiałem, wy też chcieliście to zrobić.
- Tak, ale Joe z premedytacją wysługuje się Hossem i zachowuje się przy tym tak, jakby sprawiało mu to przyjemność.
- I dlatego chcecie go ukarać?
- O, nie tato – Adam pokręcił głową – nie myl kary z nauczką.
- Rozumiem, że oczekujecie ode mnie przyzwolenia na danie Joemu nauczki? A jeśli go nie dam? - spytał Ben spoglądając na synów, którzy pod wpływem jego wzroku wyraźnie się zmieszali. - Rozumiem. No, dobrze, to co zamierzacie zrobić?

Ben chyba mięknie
Cytat:
Panny lgnęły do Joego niczym muchy do lepu w czym niewątpliwie pomogła odpowiednio ubarwiona historia jego cierpienia. Oczywiście ani słowem nie wspomniał, że stracił zęby w wyniku głupiego zakładu. Wszyscy za to dowiedzieli się, że padł ofiarą rozszalałego byczka, którego z narażeniem życia udało mu się poskromić. Panny były pod wrażeniem odwagi i męstwa Joseph’a. Niewielu mężczyzn w Virginia City i okolicach poważyłoby się na taki krok. Co prawda niektórzy zazdrośnicy twierdzili, że Joe musiał być niespełna rozumu, żeby stanąć oko w oko z bykiem, ale dziewczęta natychmiast brały go w obronę. Ich zdaniem, rzadko zdarzał się, mężczyzna z taką fantazję, do tego odważny i nieziemsko przystojny oraz czarujący, tak czarujący, że pannom miękły kolana.

Ale sobie legendę opracował
Cytat:
Rano przy śniadaniu opowie braciom, jakie miał powodzenie u panien. Adama na pewno trafi szlag, gdy dowie się, że Cindy, za którą wodził oczyma jest mu aż tak przychylna. Może i stracił w głupi sposób zęby, ale potrafił obrócić ten fakt na swoją korzyść. Był dumny ze swojego sprytu i inteligencji. Doszedł nawet do wniosku, że dorównał w tym Adamowi, a może nawet go przewyższył. Tymczasem jednak była już późna noc i Joe poczuł ogromne zmęczenie. Spojrzał na swojego wierzchowca. Nie miał ochoty go oporządzać, a zostawić go z siodłem na grzbiecie przecież nie mógł. Zaraz jednak uśmiechnął się od ucha do ucha. Wiedział kto zrobi to za niego.

Oby się nie przeliczył

Bardzo interesujący fragment opowiadania. Do Bena chyba dotarło, jaki jest jego ulubieniec. Może tym razem akcja Adama i Hossa coś pomoże. Do tej pory był bardzo wyrozumiały dla Joe i ten uważa, że może sobie pozwolić na wszystko. Nawet na szantażowanie i wykorzystywanie Hossa. Ciekawe, co wymyśli Adam? ... bo, że coś wymyśli to pewne. Mam nadzieję, że nauczy to Pasikonika rozumu, przynajmniej na jakiś czas. Oby ta akcja wychowawcza zakończyła się powodzeniem.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:03, 01 Lip 2022    Temat postu:

Adam już ułożył plan poskromienia Pasikonika, ale o ty w kolejnym odcinku. Co do Bena masz rację. Wreszcie ujrzał to, czego udawał, że nie widzi. Bardzo dziękuję za miły komentarz. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:43, 07 Lip 2022    Temat postu:



W domu było cicho jak makiem zasiał. Wszyscy już spali. Joe szybko wszedł po schodach i z przebiegłą, mściwie uśmiechniętą twarzą stanął przed drzwiami sypialni Hossa. Z trudem powstrzymywał się od głośnego śmiechu. Wyobraził sobie, jaką minę będzie miał jego braciszek, gdy dowie się, że oto musi wstać w środku nocy i oporządzić konia. Powoli nacisnął klamkę i pchnął drzwi. Podszedł do łóżka brata i… stanął jak wryty. Hossa w łóżku nie było. Joe przez chwilę stał zupełnie zdezorientowany. Westchnął ciężko. Wszystko wskazywało na to, że jednak sam będzie musiał zająć się swoim wierzchowcem. Na tę myśl aż się wzdrygnął. Pomału wycofał się z sypialni brata. Nagle usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi i tuż przed nim pojawił się Adam.
- Jesteś – mężczyzna z ironią uśmiechnął się na widok Małego Joe. - Dobrze się bawiłeś?
- Świetnie – odparł Joe i natychmiast dodał: - nie mogłem opędzić się od dziewcząt, a Cindy była mi wyjątkowo przychylna. Nawet nie wiesz jaka jest słodka, niezwykle słodka.
- Doprawdy? - spytał Adam, hamując z trudem wybuch gniewu. Uśmiech zadowolenia rozlał się po twarzy Joego. Trafił w czuły punkt najstarszego brata (już od jakiegoś czasu Adam robił podchody do Cindy) i był z siebie niezwykle dumny.
- Tak. Jest bardzo milusia, niczym mały kociak. Tylko prawdziwy mężczyzna potrafi to docenić.
- I ty niby nim jesteś?
- A czego mi brakuje? - Joe kpiąco spojrzał na brata.
- Dwóch zębów i rozumu – odparł z sarkazmem Adam.
- Zdaje się, że prosisz się o nauczkę.
- I ty mi ją dasz? - Adam parsknął śmiechem. - Twoje niedoczekanie.
- Dobra, nie mam ochoty z tobą dłużej gadać. Lepiej powiedz mi, gdzie jest Hoss.
- A, czego od niego chcesz?
- Nie twoja sprawa – mruknął Joe.
- Moja, jeśli wracasz do domu w środku nocy i budzisz wszystkich domowników.
- Ty, to nie wszyscy - Joe wzruszył ramionami. - a Hossa nie ma w łóżku.
- Chyba coś ci się pomyliło – rzekł Adam. - Zapewniam cię, że nasz brat teraz właśnie śpi, a ja nie pozwolę go obudzić. Tak więc bądź lepiej cicho.
- Twierdzisz, że Hoss jest w swoim łóżku? To ja udowodnię ci, że go tam nie ma. Chodź, sam się przekonasz – rzekł Joe i kiwnął na Adama dłonią. Ten westchnąwszy ciężko, ruszył w ślad za bratem. Po chwili Joe otworzył drzwi sypialni Hossa i spoglądając z tryumfem na Adama powiedział: - proszę bardzo, widzisz tu Hossa?
- Tak, śpi – odparł Adam.
- Kpisz sobie ze mnie? - spytał Joe i spojrzał w kierunku ogromnego łóżka, w którym Hoss leżał na wznak i cicho pochrapywał. - Ale... skąd on się tu wziął? - niedowierzanie malujące się na twarzy mężczyzny było warte każdych pieniędzy. Tymczasem Adam z politowaniem pokręcił głową i powiedział:
- Nie powinieneś aż tyle pić. Alkohol źle na ciebie wpływa. Najpierw dyszel, jako przyjaciel, a teraz to.
- Adamie, ale Hossa naprawdę nie było w łóżku. Uwierz mi.
- Skoro tak twierdzisz.
- Wiem, co widziałem.
- Jasne.
- Czekaj, udowodnię ci to – rzekł Joe.
- Ciekawe, jak?
- Skoro Hossa tu nie było, to musiał jakoś wślizgnąć się do pokoju, gdy rozmawiałem z tobą i na pewno jest jeszcze w ubraniu.
- Przecież byśmy go zauważyli.
- Mógł wejść oknem – odparł Joe i jednym ruchem zerwał z Hossa kołdrę. Ten mruknął coś niewyraźnie, zachrapał i przewrócił się na bok wypinając na brata cztery litery i to bynajmniej nie gołe. Hoss bowiem ubrany był odpowiednio do sytuacji, czyli miał przywdzianą długą, kraciastą koszulę nocną sięgającą mu aż do kostek, spod której wystawały gołe stopy. Widok ten zupełnie zaskoczył Joego. Dopiero po dłuższej chwili wydusił z siebie:
- On… on… jego tu naprawdę nie było.
- Mówiłem, nie pij tyle – odparł z udawaną troską Adam.
- Nie jestem pijany i wiem, co mówię. Zresztą zaraz go obudzę i wszystko się wyjaśni – Joe zrobił krok w stronę łóżka Hossa.
- Na twoim miejscu nie robiłbym tego – ostrzegł Adam. - Wieczorem był bardzo drażliwy.
- Co tu się dzieje? - w progu pokoju Hossa stanął Ben. - O widzę, że mój najmłodszy syn wrócił do domu. Bardzo się cieszę Joe, ale wydaje mi się, że twój pokój jest trochę dalej.
- Ja… ja… ja...
- Co on się tak jąka? - Ben skierował pytanie do najstarszego syna.
- Joe ubzdurał sobie, że Hossa nie było w pokoju – wyjaśnił uprzejmie Adam.
- Bo nie było – wtrącił ze złością Mały Joe.
- Spokojnie – powiedział Ben – musiało ci się coś przywidzieć.
- Nic mi się nie przywidziało! - Joe podniósł głos.
- Ciszej, bo obudzisz Hossa.
- Już mnie obudził – warknął mężczyzna i usiadł na łóżku. - Czy wy nie macie gdzie gadać, tylko w mojej sypialni?
- Lepiej powiedz, gdzie byłeś? - Joe doskoczył do brata.
- A gdzie niby miałem być? – odparł pytaniem na pytanie zaspany Hoss.
- Zajrzałem do ciebie, a łóżko było zasłane.
- Coś musiało ci się pomylić – rzekł Hoss sięgając po kołdrę – a tak przy okazji, po co tu zaglądałeś?
- Zdaje się, że Joe chciał opowiedzieć ci o swoich miłosnych podbojach – wtrącił z ironią Adam.
- Doprawdy? - Hoss ziewnął szeroko, po czym powiedział: - wierzę, że opowieści są bardzo intrygujące, ale nie o drugiej w nocy.
- Hoss ma rację – stwierdził Ben. - Lepiej idźmy spać. Rano o wszystkim porozmawiamy.
- Dobra myśl - przyklasnął Adam.
- Byłbym wdzięczny, gdyby któryś z was wreszcie zamknął drzwi i to od strony korytarza – powiedział wyraźnie zniecierpliwiony Hoss.
- Chłopcy wychodzimy – zarządził Ben i niemal siłą wypchnął Joego z sypialni Hossa. Ten układając się do snu rzucił:
- Joe, nie zapomnij rozsiodłać konia. Dobry ranczer dba przede wszystkim o swojego wierzchowca.
- Nie bądź taki mądry! - odkrzyknął z korytarza Joseph i szybko zapewnił: – pamiętam o nim.



Mały Joe, jak niepyszny wyszedł z domu i ciężko westchnąwszy podszedł do stojącego na podwórzu konia. Tym razem Hossowi się udało – mruknął sam do siebie i odwiązawszy wierzchowca od ogrodzenia, zaprowadził go do stajni. Miał już zdjąć siodło z końskiego grzbietu, gdy nagle przyszło mu coś do głowy. Wyszedł więc przed stajnię i spojrzał w stronę domu. Światła w oknach były wygaszone. Joe na ten widok uśmiechnął się i rzucił przez ramię:
- Coś mi się wydaje Cochise, że to jednak Hoss cię oporządzi.
Szybko wrócił do domu. Cicho niczym kot, wszedł po schodach na górę, stanął na środku korytarza i przez chwilę nasłuchiwał. Dom pogrążony był w zupełnej ciszy. Joe ruszył do sypialni Hossa. Ostrożnie otworzył drzwi i na palcach podszedł do łóżka brata. Na widok dokładnie zaścielonego łóżka odjęło mu zupełnie mowę i prawie przestał oddychać. Niewiele myśląc z impetem wypadł z pokoju Hossa i dopadłszy drzwi sypialni Adam zaczął w nie łomotać:
- Co znowu do diabła się dzieje?! - krzyknął, stanąwszy w progu, rozzłoszczony mężczyzna: - Joe, czyś ty postradał zmysły?!
- Jego nie ma, naprawdę go nie ma – mówił gorączkowo Joseph, próbując złapać Adama za koszulę. Tymczasem Adam cofnął się gwałtownie i niemal wrzasnął:
- Łapy precz ode mnie!
To otrzeźwiło Joego, który z zawstydzeniem stwierdził, że owszem próbował złapać brata, ale za goły tors. Tu trzeba nadmienić, że Adam chronicznie nie znosił koszul nocnych i spał tak jak go Pan Bóg stworzył, oblekając jedynie dolną część swojego ciała w szykowne kalesony z klapką, będące krzykiem męskiej mody.
- Adamie, Hossa nie ma w pokoju – powiedział Joe, gdy nieco ochłonął. - Uwierz mi, naprawdę go nie ma.
- A gdzie twoim zdaniem miałby się podziać?
- Nie wiem – odparł bezradnie Joe. - Może gdzieś się schował i teraz śmieje się ze mnie.
- Czy ty słyszysz, co ty mówisz? To są jakieś brednie. Lepiej idź już spać.
- Ja nie bredzę. Wiem, co widziałem. Zresztą sam sprawdź.
- Co mam sprawdzić?
- Sypialnię Hossa.
- Nie mówisz poważnie.
- Owszem, mówię. Chodź ze mną.
- Wybij to sobie z głowy. Nie zamierzam oberwać od Hossa, bo tobie coś się wydaje – odparł zdecydowanie Adam.
- Proszę, sam się przekonasz, że mówię prawdę.
- No, dobrze, ale na twoją odpowiedzialność – Adam westchnął i z politowaniem pokręcił głową.
- I, co ty na to? - spytał Joe, gdy otworzył przed bratem drzwi sypialni Hossa. Oczom mężczyzn ukazał się smacznie śpiący olbrzym.
- Z tobą jest gorzej niż przypuszczałem – stwierdził Adam. - Może nadmiar laudanum ci zaszkodził. Powinieneś porozmawiać z doktorem Martinem.
- Ale jego naprawdę tu nie było – odparł płaczliwym głosem Joe.
- Z serca ci radzę, porozmawiaj z doktorem Martinem.
- Sugerujesz, że mam zwidy?
- Ostatnio dużo przeszedłeś, więc wszystko jest możliwe – odparł zatroskanym głosem Adam.
- Nie zwariowałem.
- A czy ja tak twierdzę? Po prostu martwię się o ciebie, braciszku.
- Twoim zdaniem to wszystko, to są zwidy? - spytał wyraźnie zdezorientowany Joe, a gdy Adam kiwnął głową, przyznał: - może faktycznie trochę za dużo wypiłem. Whiskey musiała mi zaszkodzić.
- Sam widzisz – odparł łagodnym głosem Adam – połóż się. Rano będziesz się z tego śmiał.
- Chyba masz rację – mruknął niepewnie Joe.
- Zanim się położy niech oporządzi konia i więcej mi nie przeszkadza, bo nie ręczę za siebie – rzekł tymczasem zaspanym głosem Hoss.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 11:34, 08 Lip 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:14, 07 Lip 2022    Temat postu:

Cytat:
Joe szybko wszedł po schodach i z przebiegłą, mściwie uśmiechniętą twarzą stanął przed drzwiami sypialni Hossa. Z trudem powstrzymywał się od głośnego śmiechu. Wyobraził sobie, jaką minę będzie miał jego braciszek, gdy dowie się, że oto musi wstać w środku nocy i oporządzić konia.

A to złośliwiec!
Cytat:
- Dobrze się bawiłeś?
- Świetnie – odparł Joe i natychmiast dodał: - nie mogłem opędzić się od dziewcząt, a Cindy była mi wyjątkowo przychylna. Nawet nie wiesz jaka jest słodka, niezwykle słodka.
- Doprawdy? - spytał Adam, hamując z trudem wybuch gniewu. Uśmiech zadowolenia rozlał się po twarzy Joego. Trafił w czuły punkt najstarszego brata (już od jakiegoś czasu Adam robił podchody do Cindy) i był z siebie niezwykle dumny.
- Tak. Jest bardzo milusia, niczym mały kociak.

Drugiemu bratu też chce dokuczyć!
Cytat:
Tylko prawdziwy mężczyzna potrafi to docenić.
- I ty niby nim jesteś?
- A czego mi brakuje? - Joe kpiąco spojrzał na brata.
- Dwóch zębów i rozumu – odparł z sarkazmem Adam.
- Zdaje się, że prosisz się o nauczkę.
- I ty mi ją dasz? - Adam parsknął śmiechem. - Twoje niedoczekanie.

O! To,to … Joe nie wie z kim zaczyna
Cytat:
Po chwili Joe otworzył drzwi sypialni Hossa i spoglądając z tryumfem na Adama powiedział: - proszę bardzo, widzisz tu Hossa?
- Tak, śpi – odparł Adam.
- Kpisz sobie ze mnie? - spytał Joe i spojrzał w kierunku ogromnego łóżka, w którym Hoss leżał na wznak i cicho pochrapywał. - Ale... skąd on się tu wziął? - niedowierzanie malujące się na twarzy mężczyzny było warte każdych pieniędzy. Tymczasem Adam z politowaniem pokręcił głową i powiedział:
- Nie powinieneś aż tyle pić. Alkohol źle na ciebie wpływa. Najpierw dyszel, jako przyjaciel, a teraz to.
- Adamie, ale Hossa naprawdę nie było w łóżku. Uwierz mi.
- Skoro tak twierdzisz.
- Wiem, co widziałem.
- Jasne.

A to niespodzianka
Cytat:
- Czekaj, udowodnię ci to – rzekł Joe.
- Ciekawe, jak?
- Skoro Hossa tu nie było, to musiał jakoś wślizgnąć się do pokoju, gdy rozmawiałem z tobą i na pewno jest jeszcze w ubraniu.
- Przecież byśmy go zauważyli.
- Mógł wejść oknem – odparł Joe i jednym ruchem zerwał z Hossa kołdrę. Ten mruknął coś niewyraźnie, zachrapał i przewrócił się na bok wypinając na brata cztery litery i to bynajmniej nie gołe. Hoss bowiem ubrany był odpowiednio do sytuacji, czyli miał przywdzianą długą, kraciastą koszulę nocną sięgającą mu aż do kostek, spod której wystawały gołe stopy. Widok ten zupełnie zaskoczył Joego. Dopiero po dłuższej chwili wydusił z siebie:
- On… on… jego tu naprawdę nie było.
- Mówiłem, nie pij tyle – odparł z udawaną troską Adam.

Zdaje się, że bracia robią Joe w balona
Cytat:
- Co tu się dzieje? - w progu pokoju Hossa stanął Ben. - O widzę, że mój najmłodszy syn wrócił do domu. Bardzo się cieszę Joe, ale wydaje mi się, że twój pokój jest trochę dalej.
- Ja… ja… ja...
- Co on się tak jąka? - Ben skierował pytanie do najstarszego syna.
- Joe ubzdurał sobie, że Hossa nie było w pokoju – wyjaśnił uprzejmie Adam.
- Bo nie było – wtrącił ze złością Mały Joe.
- Spokojnie – powiedział Ben – musiało ci się coś przywidzieć.
- Nic mi się nie przywidziało! - Joe podniósł głos.
- Ciszej, bo obudzisz Hossa.
- Już mnie obudził – warknął mężczyzna i usiadł na łóżku. - Czy wy nie macie gdzie gadać, tylko w mojej sypialni?
- Lepiej powiedz, gdzie byłeś? - Joe doskoczył do brata.
- A gdzie niby miałem być? – odparł pytaniem na pytanie zaspany Hoss.
- Zajrzałem do ciebie, a łóżko było zasłane.
- Coś musiało ci się pomylić – rzekł Hoss sięgając po kołdrę – a tak przy okazji, po co tu zaglądałeś?
- Zdaje się, że Joe chciał opowiedzieć ci o swoich miłosnych podbojach – wtrącił z ironią Adam.

Joe zaglądał tam w niecnym celu wykorzystania Hossa
Cytat:
Joe na ten widok uśmiechnął się i rzucił przez ramię:
- Coś mi się wydaje Cochise, że to jednak Hoss cię oporządzi.
Szybko wrócił do domu. Cicho niczym kot, wszedł po schodach na górę, stanął na środku korytarza i przez chwilę nasłuchiwał. Dom pogrążony był w zupełnej ciszy. Joe ruszył do sypialni Hossa. Ostrożnie otworzył drzwi i na palcach podszedł do łóżka brata. Na widok dokładnie zaścielonego łóżka odjęło mu zupełnie mowę i prawie przestał oddychać. Niewiele myśląc z impetem wypadł z pokoju Hossa i dopadłszy drzwi sypialni Adam zaczął w nie łomotać:
- Co znowu do diabła się dzieje?! - krzyknął, stanąwszy w progu, rozzłoszczony mężczyzna: - Joe, czyś ty postradał zmysły?!
- Jego nie ma, naprawdę go nie ma – mówił gorączkowo Joseph, próbując złapać Adama za koszulę.

Jak widać Joe się nie poddaje
Cytat:
Tymczasem Adam cofnął się gwałtownie i niemal wrzasnął:
- Łapy precz ode mnie!
To otrzeźwiło Joego, który z zawstydzeniem stwierdził, że owszem próbował złapać brata, ale za goły tors. Tu trzeba nadmienić, że Adam chronicznie nie znosił koszul nocnych i spał tak jak go Pan Bóg stworzył, oblekając jedynie dolną część swojego ciała w szykowne kalesony z klapką, będące krzykiem męskiej mody.

Cóż tu komentować … interesujące
Cytat:
Oczom mężczyzn ukazał się smacznie śpiący olbrzym.
- Z tobą jest gorzej niż przypuszczałem – stwierdził Adam. - Może nadmiar laudanum ci zaszkodził. Powinieneś porozmawiać z doktorem Martinem.
- Ale jego naprawdę tu nie było – odparł płaczliwym głosem Joe.
- Z serca ci radzę, porozmawiaj z doktorem Martinem.
- Sugerujesz, że mam zwidy?
- Ostatnio dużo przeszedłeś, więc wszystko jest możliwe – odparł zatroskanym głosem Adam.
- Nie zwariowałem.
- A czy ja tak twierdzę? Po prostu martwię się o ciebie, braciszku.
- Twoim zdaniem to wszystko, to są zwidy? - spytał wyraźnie zdezorientowany Joe, a gdy Adam kiwnął głową, przyznał: - może faktycznie trochę za dużo wypiłem. Whiskey musiała mi zaszkodzić.
- Sam widzisz – odparł łagodnym głosem Adam – połóż się. Rano będziesz się z tego śmiał.
- Chyba masz rację – mruknął niepewnie Joe.
- Zanim się położy niech oporządzi konia i więcej mi nie przeszkadza, bo nie ręczę za siebie – rzekł tymczasem zaspanym głosem Hoss.

Jednak to Joe będzie oporządzał konia

Kolejna część historii, bardzo zabawna. Adam i Hoss realizują plan sprowadzenia do pionu Pasikonika. Chyba z niezłym skutkiem, bo Joe w końcu przyznał, że … może mu się wydawało, że Hossa nie ma w jego sypialni. Myślę, że dobrze mu zrobi nauczka, bo nie powinien być złośliwy w stosunku do braci. Dokuczał i Hossowi i Adamowi, przy biernej postawie ich ojca, który wszystko wybaczał swojemu ulubieńcowi. Jak dla mnie, znanej powszechnie wielbicielki Joe’go to za mało. Bracia powinni jeszcze nad nim popracować. Oczywiście dla jego dobra. Li i jedynie. Dodaję więc, że czekam niecierpliwie na dalszy ciąg i krzyczę … jeszcze! Jeszcze!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:33, 08 Lip 2022    Temat postu:

Adam i Hoss dopiero "się rozkręcają". Zapewniam, że Joe nie będzie miał łatwego życia. Laughing Dziękuję za miły komentarz. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 11:34, 08 Lip 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:51, 12 Lip 2022    Temat postu:



Prawie już dniało, gdy Joe wreszcie usnął i to na podłodze w sypialni Hossa. Po zaprowadzeniu Cochise’a do stajni i rozsiodłaniu go wrócił do domu i oczywiście zajrzał do pokoju brata. Jak łatwo się domyśleć wcześniejsza historia powtórzyła się, to znaczy Hossa znowu nie było w pokoju, a jego łóżko było tak zasłane, że mogło stanowić wzór dla niejednego żołnierza regularnej armii. Joe zareagował podobnie, jak w poprzednich, dwóch przypadkach z tą jedynie różnicą, że postawił na nogi cały dom, nie wyłączając Hop Singa, kucharza Cartwrightów i tylko przytomność umysłu Adama powstrzymała go przed zaalarmowaniem smacznie śpiących robotników zatrudnionych do pracy na ranczo. Ben miał dosyć dziwnego zachowania beniaminka. Zapowiedział mu, że jeśli nie uspokoi się i natychmiast nie pójdzie do swojego pokoju, to sprowadzi do niego doktora Martina. Adam, co prawda zasugerował, że lepszy byłby egzorcysta, ale Ben mający już dosyć atrakcji, jak na jedną noc, uciął rozmowę krótkim: do łóżek! i dając wyraz swojemu niezadowoleniu trzasnął drzwiami sypialni. Nim to zrobił zdążył jeszcze zapowiedzieć Joemu, że tym razem nie ominie go poważna rozmowa. Jak łatwo się domyśleć zupełnie zdezorientowany Joseph nie próbował protestować. Groźne spojrzenie ojca skutecznie zamknęło mu usta. Z kolei Adam zadowolony z takiego obrotu sprawy nawet nie próbował ukryć swego zadowolenia. Wpatrywał się w brata z najbardziej kpiącym wyrazem twarzy i widać było, że świetnie się bawił. Joe obiecał sobie, że Adam go jeszcze popamięta. Tymczasem, nie chcąc bardziej narazić się ojcu, przeprosił za swoje zachowanie i poszedł do sypialni. Myliłby się ten, kto pomyślałby, że Joe położył się do łóżka. Znikający Hoss tak bardzo go zaintrygował, że postanowił jeszcze raz zajrzeć do niego i sprawdzić, czy to wszystko, tak jak sugerował Adam, przywidziało mu się i jest następstwem wypicia zbyt dużej ilości whiskey oraz zażycia laudanum tuż przed wyprawą do Virginia City. Cicho, na palcach przemknął do sypialni Hossa. Olbrzym zdążył już zasnąć, głośno przy tym pochrapując. Joe usiadł na podłodze tuż przy drzwiach i postanowił przyłapać Hossa na gorącym uczynku. Był bowiem pewien, że brat robi mu idiotyczne psikusy i miał zamiar to udowodnić. Minuta wlokła się za minutą i nic się nie działo. Senność ogarnęła Małego Joe i mężczyzna wreszcie usnął.
Zdziwienie Hossa było ogromne, gdy bladym świtem wstał za potrzebą i potknął się o leżącego na podłodze i zwiniętego w kłębek młodszego brata. Nim go obudził z zadowoleniem mruknął: - dałeś się podejść, jak dziecko. Adam jednak miał rację.



Przy śniadaniu wszyscy, z wyjątkiem Josepha, byli w doskonałych humorach. Sporo żartowali, zwłaszcza o głośnym chrapaniu Hossa. Mały Joe w ogóle się nie odzywał. Był niewyspany i czuł każdą nawet najdrobniejszą kostkę. Myśląc o wydarzeniach minionej nocy, coraz bardziej skłaniał się do tego, że historia z Hossem najwyraźniej była wytworem jego wyobraźni. Gdy już prawie w to uwierzył, dopadło go pytanie ojca:
- A ty, Joe, po tych nocnych breweriach dobrze się czujesz?
- Mhm – mruknął mężczyzna i pochylił się nad talerzem z owsianką.
- Wyspałeś się?
- Mhm.
- I nic ci nie dolega?
- Nie, skąd – odparł, głośno westchnąwszy.
- Patrząc na ciebie odnoszę inne wrażenie – stwierdził Adam.
- Nie interesują mnie twoje wrażenia – rzucił piskliwym głosem Joe i obdarzył brata wściekłym spojrzeniem.
- Ja też myślę, że coś go męczy – powiedział z udawaną troską Hoss, pochłaniając z apetytem jajecznicę.
- A, co niby miałoby mnie męczyć? Czuję się dobrze, wręcz doskonale – odparł z zaciętym wyrazem twarzy Joseph.
- Skoro tak twierdzisz – Hoss wzruszył ramionami – ale po nocy na podłodze, przynajmniej mnie, bolałyby wszystkie kości.
- Mnie również – przyznał Adam i uśmiechnął się ironicznie.
- Mnie nie bolą – odparł Joe przez zaciśnięte zęby – ale wierzę, że was mogłyby. Jesteście ode mnie dużo starsi, a ludzie w waszym wieku potrzebują większej wygody. Cóż taka jest starość.
- Ciekawe, co w takim razie powiesz o mnie? - spytał Ben. - Twoim zdaniem jestem pewnie zgrzybiałym starcem?
- Ależ nie, tato – zaprzeczył zawstydzony Joe.
- Choć tyle – mruknął Ben i z politowaniem pokręcił głową. - Oj Joe, Joe, kiedy ty wreszcie dorośniesz.
- Kiedy tylko ci dwaj odczepią się ode mnie.
- Chwileczkę – wycedził powoli Adam i zmierzywszy Małego Joe wzrokiem nie wróżącym nic dobrego, spytał: - co masz do nas?
- Ty już dobrze wiesz! Postanowiliście sobie zażartować ze mnie.
- Skąd ta pewność?
- Już ja was znam! Szczególnie ciebie! Znikający Hoss to twoja sprawka! - Joe wycelował palcem w Adama.
- Przeceniasz mnie. Musiałbym być magiem – stwierdził, po czym westchnąwszy dodał: - szkoda, że nim nie jestem.
- Udowodnię, że mam rację! – krzyknął Joe.
- Daj spokój – powiedział pojednawczo Hoss – wypiłeś trochę za dużo i straciłeś nad sobą kontrolę. Każdemu może to się zdarzyć.
- Nie byłem pijany! W każdym razie nie aż tak, żeby mieć zwidy!
- To ty tak uważasz – Hoss wzruszył ramionami i sięgnął po pachnącą, świeżą bułeczkę, już trzecią.
- Co? Chcesz zrobić ze mnie wariata?! Twoje niedoczekanie! Mścicie się na mnie! Wiem to!
- Uspokój się.
- Właśnie – Adam poparł Hossa. - Dzień mamy piękny i słoneczny. Po co tak się złościć.
- Ty mi nie mydl oczu pogodą. Mówcie i to zaraz, o co wam chodzi?!
- Nam? - Adam zrobił zdziwioną minę i zwrócił się do średniego brata: - Hoss, czy nam o coś chodzi?
- Czekaj, niech się zastanowię…
- No dobrze, panowie – wtrącił Ben przysłuchujący się rozmowie synów – dość tego przelewania z pustego w próżne. Jeśli już najedliście się do syta, to jedźcie do kanionu na północnym krańcu rancza. Podobno widziano tam grasujące pumy. Sprawdźcie to. Lepiej, żeby nie pętały się po okolicy.
- Ja też mam jechać? - spytał Joe.
- Nie, Adam i Hoss dadzą sobie radę. Dla ciebie mam inne zadanie.
- Jakie?
- O tym potem – odparł Ben. – Na razie musimy porozmawiać.
- Czyżbym zrobił coś nie tak? - Joe wyraźnie się zaniepokoił.
- Jeszcze pytasz? - Ben spojrzał spod oka na syna.
- Mówiłem, że będzie udawał świętego – wtrącił Adam.
- Odczep się ode mnie – rzucił wściekłym tonem Joe.
- Nie sądzisz Adamie, że nasz brat jest irytujący? - spytał Hoss ocierając usta kraciastą serwetą.
- Owszem, rzekłbym nawet, że wybitnie irytujący – przyznał Adam.
- Dość tych pogawędek – rzekł Ben. - Jeśli skończyliście, to czas wam w drogę.
- Wrócimy na obiad – zapewnił Hoss wstając od stołu.
- Nie wątpię. – Odparł Ben i dodał: - uważajcie na siebie.
- Będziemy – zapewnił Adam sięgając po pas z bronią leżący na komodzie. W chwilę później stanąwszy w drzwiach, ponaglił Hossa: - pośpiesz się. Przed nami kawał drogi.
- Już, już, idę – Hoss chwycił kapelusz, nałożył go na głowę i ruszył w ślad za Adamem, który zrobiwszy dosłownie dwa kroki przystanął i wskazując konia Małego Joe, rzekł: - nasz braciszek, gdzieś się wybiera, czy może zapomniał rozsiodłać Cochisa?
- Stawiam na to drugie.
- Powiemy mu?
- Z prawdziwą przyjemnością – zapewnił Adam i uśmiechnął się przebiegle.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 14:36, 13 Lip 2022    Temat postu:

Cytat:
Joe zareagował podobnie, jak w poprzednich, dwóch przypadkach z tą jedynie różnicą, że postawił na nogi cały dom, nie wyłączając Hop Singa, kucharza Cartwrightów i tylko przytomność umysłu Adama powstrzymała go przed zaalarmowaniem smacznie śpiących robotników zatrudnionych do pracy na ranczo.

Ale się przejął
Cytat:
Ben miał dosyć dziwnego zachowania beniaminka. Zapowiedział mu, że jeśli nie uspokoi się i natychmiast nie pójdzie do swojego pokoju, to sprowadzi do niego doktora Martina. Adam, co prawda zasugerował, że lepszy byłby egzorcysta, ale Ben mający już dosyć atrakcji, jak na jedną noc, uciął rozmowę krótkim: do łóżek! i dając wyraz swojemu niezadowoleniu trzasnął drzwiami sypialni. Nim to zrobił zdążył jeszcze zapowiedzieć Joemu, że tym razem nie ominie go poważna rozmowa.

A nie za późno na taką rozmowę? Rozpuścił Joe’go i teraz ma problem
Cytat:
Znikający Hoss tak bardzo go zaintrygował, że postanowił jeszcze raz zajrzeć do niego i sprawdzić, czy to wszystko, tak jak sugerował Adam, przywidziało mu się i jest następstwem wypicia zbyt dużej ilości whiskey oraz zażycia laudanum tuż przed wyprawą do Virginia City. Cicho, na palcach przemknął do sypialni Hossa. Olbrzym zdążył już zasnąć, głośno przy tym pochrapując. Joe usiadł na podłodze tuż przy drzwiach i postanowił przyłapać Hossa na gorącym uczynku. Był bowiem pewien, że brat robi mu idiotyczne psikusy i miał zamiar to udowodnić. Minuta wlokła się za minutą i nic się nie działo. Senność ogarnęła Małego Joe i mężczyzna wreszcie usnął.
Zdziwienie Hossa było ogromne, gdy bladym świtem wstał za potrzebą i potknął się o leżącego na podłodze i zwiniętego w kłębek młodszego brata. Nim go obudził z zadowoleniem mruknął: - dałeś się podejść, jak dziecko. Adam jednak miał rację.

Adam zawsze ma dobre pomysły
Cytat:
Sporo żartowali, zwłaszcza o głośnym chrapaniu Hossa. Mały Joe w ogóle się nie odzywał. Był niewyspany i czuł każdą nawet najdrobniejszą kostkę. Myśląc o wydarzeniach minionej nocy, coraz bardziej skłaniał się do tego, że historia z Hossem najwyraźniej była wytworem jego wyobraźni.

Czyli uwierzył w to, że miał halucynacje
Cytat:
- A ty, Joe, po tych nocnych breweriach dobrze się czujesz?
- Mhm – mruknął mężczyzna i pochylił się nad talerzem z owsianką.
- Wyspałeś się?
- Mhm.
- I nic ci nie dolega?
- Nie, skąd – odparł, głośno westchnąwszy.
- Patrząc na ciebie odnoszę inne wrażenie – stwierdził Adam.
- Nie interesują mnie twoje wrażenia – rzucił piskliwym głosem Joe i obdarzył brata wściekłym spojrzeniem.
- Ja też myślę, że coś go męczy – powiedział z udawaną troską Hoss, pochłaniając z apetytem jajecznicę.
- A, co niby miałoby mnie męczyć? Czuję się dobrze, wręcz doskonale – odparł z zaciętym wyrazem twarzy Joseph.
- Skoro tak twierdzisz – Hoss wzruszył ramionami – ale po nocy na podłodze, przynajmniej mnie, bolałyby wszystkie kości.
- Mnie również – przyznał Adam i uśmiechnął się ironicznie.

Akcja braci przynosi wyniki
Cytat:
- Mnie nie bolą – odparł Joe przez zaciśnięte zęby – ale wierzę, że was mogłyby. Jesteście ode mnie dużo starsi, a ludzie w waszym wieku potrzebują większej wygody. Cóż taka jest starość.
- Ciekawe, co w takim razie powiesz o mnie? - spytał Ben. - Twoim zdaniem jestem pewnie zgrzybiałym starcem?
- Ależ nie, tato – zaprzeczył zawstydzony Joe.
- Choć tyle – mruknął Ben i z politowaniem pokręcił głową. - Oj Joe, Joe, kiedy ty wreszcie dorośniesz.

Ale gafa! Ben jest bardzo wrażliwy w temacie swojego wieku
Cytat:
… - co masz do nas?
- Ty już dobrze wiesz! Postanowiliście sobie zażartować ze mnie.
- Skąd ta pewność?
- Już ja was znam! Szczególnie ciebie! Znikający Hoss to twoja sprawka! - Joe wycelował palcem w Adama.
- Przeceniasz mnie. Musiałbym być magiem – stwierdził, po czym westchnąwszy dodał: - szkoda, że nim nie jestem.
- Udowodnię, że mam rację! – krzyknął Joe.
- Daj spokój – powiedział pojednawczo Hoss – wypiłeś trochę za dużo i straciłeś nad sobą kontrolę. Każdemu może to się zdarzyć.
- Nie byłem pijany! W każdym razie nie aż tak, żeby mieć zwidy!
- To ty tak uważasz – Hoss wzruszył ramionami i sięgnął po pachnącą, świeżą bułeczkę, już trzecią.
- Co? Chcesz zrobić ze mnie wariata?! Twoje niedoczekanie! Mścicie się na mnie! Wiem to!
- Uspokój się.
- Właśnie – Adam poparł Hossa. - Dzień mamy piękny i słoneczny. Po co tak się złościć.

Cóż, nie tylko Pasikonik potrafi znakomicie knuć intrygę
Cytat:
… – Na razie musimy porozmawiać.
- Czyżbym zrobił coś nie tak? - Joe wyraźnie się zaniepokoił.
- Jeszcze pytasz? - Ben spojrzał spod oka na syna.
- Mówiłem, że będzie udawał świętego – wtrącił Adam.
- Odczep się ode mnie – rzucił wściekłym tonem Joe.
- Nie sądzisz Adamie, że nasz brat jest irytujący? - spytał Hoss ocierając usta kraciastą serwetą.
- Owszem, rzekłbym nawet, że wybitnie irytujący – przyznał Adam.

Wspólny front Adama i Hossa daje znakomite rezultaty

Kolejna intrygująca część opowieści. Bracia, ci starsi trzymają się razem i udaje im się pognębić Beniaminka. Joe ma momenty, w których już wątpi w to, co widzi. Jest lekko skołowany … a raczej solidnie skołowany. I dobrze, należy mu się za dokuczanie braciom. Zdołał zdenerwować nawet łagodnego Hossa. Ben tym razem stoi po stronie tych gnębionych przez Joe’go. Ciekawe, jak długo wytrzyma, bo zwykle ma miękkie serce dla cwaniaczka. Może i Ben nieco zmądrzał i dojrzał jego wady, choć … różnie bywa. Zobaczymy. Jeśli chodzi o Joe, to na razie wcale go nie żałuję. Zasłużył na solidną nauczkę. Nawet można go mocniej „przeciągnąć”. Oczywiście dla jego dobra, żeby stał się lepszym człowiekiem. Li i jedynie oczywiście.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 17:25, 13 Lip 2022    Temat postu:

Bardzo dziękuję za miły komentarz. Very Happy Joe być może jeszcze oberwie, ale czy w związku z tym zmądrzeje, to nie mogę ręczyć. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:32, 18 Lip 2022    Temat postu:



- Oporządziłem go! Nie kłamię!
- To, co? Sam się osiodłał, wyszedł ze stajni, podszedł do palika i się uwiązał – zakpił Adam.
- Uważaj sobie! – Joe stanął naprzeciw brata – nie kłamię! Zanim usnąłem w pokoju Hossa, odprowadziłem Cochise’a do stajni, rozsiodłałem, wyszczotkowałem i dałem mu obroku. Nie wiem, kto go osiodłał i wyprowadził, ale na pewno nie byłem to ja!
- Jesteś pewien? - Adam z kpiną w oczach spojrzał na Josepha.
- Tak. Tak, do diabła! Nie zbzikowałem przecież! I przestań patrzeć na mnie, jak na wariata!
Adam na tak postawioną sprawę nic nie odpowiedział, zrobił tylko dziwną minę, taką mówiącą, że osobom niespełna rozumu lepiej się nie sprzeciwiać, a następnie, wzruszywszy ramionami, stanął z boku. Tymczasem Hoss podszedł do Małego Joe i położywszy mu dłoń na ramieniu rzekł:
- Joe, nikt nie twierdzi, że zwariowałeś, ale musisz przyznać, że od powrotu do domu zachowujesz się bardzo dziwnie. Najpierw cierpiałeś z powodu usunięcia zębów…
- Duża w tym twoja zasługa – wtrącił jadowicie Joseph.
- Nie przeczę i już cię za to przeprosiłem, jednak to, co ostatnio wyprawiasz bardzo nas niepokoi – stwierdził Hoss i jakby szukając akceptacji swoich słów spojrzał na ojca i spytał: - prawda tato?
Ben, skinął głową, ale nic nie powiedział.
- Ja nic nie wyprawiam! - krzyknął Joe.
- Jak to nic? - Hoss spojrzał na brata z prawdziwą troską w oczach i łagodnym głosem kontynuował: - przez ostatnie dni byliśmy dla ciebie bardzo wyrozumiali, ale musisz przyznać, że to, co zrobiłeś dzisiejszej nocy jest naprawdę dziwne. Halucynacje braciszku, to poważna sprawa, a teraz twój koń, który miał być w stajni, a stoi na podwórzu z siodłem na grzbiecie. Musisz przyznać, że jest to trochę dziwne.
- Mówiłem już, że go rozsiodłałem!
- Mówiłeś też, że mnie nie było w łóżku i aż trzy razy postawiłeś cały dom na nogi. Nie wspomnę już, że napędziłeś mi niezłego stracha, gdy rankiem zobaczyłem cię leżącego na podłodze w mojej sypialni.
- Nie zdziwiłbym się, gdybyś w jakimś amoku poszedł do stajni i osiodłał biednego Cochise’a - wtrącił Adam. - A może jesteś somnambulikiem i stąd to wszystko.
- Kim? - zaciekawił się Hoss.
- Lunatykiem, kimś kto chodzi i robi różne rzeczy w czasie snu.
- Myślisz, że Joe spał, gdy robił te wszystkie głupoty?
- A masz jakieś inne wyjaśnienie? Czytałem ostatnio artykuł o lunatykowaniu. Tyle tylko, że dotyczy to przede wszystkim dzieci. Rozum dziecka nie jest w pełni rozwinięty stąd też biorą się takie dziwne zachowania.
- Sugerujesz, że nasz kochany braciszek jest jeszcze dzieckiem? - zarechotał Hoss, a Ben mimowolnie parsknął cichym śmiechem. Joe tymczasem poczerwieniał na twarzy i piskliwie wrzasnął:
- Sam jesteś dzieckiem! Nie jestem żadnym cholernym lunatykiem!
Hoss nie zważając na sprzeciw Małego Joe, wyraźnie zatroskany, spytał:
- Uważasz Adamie, że Joe może stanowić dla nas zagrożenie?
- Trudno powiedzieć – odparł z powagą Adam – ale nie zawadzi mieć się na baczności. Z tego artykułu wynika, że świadomość somnambulika jest, jakby to określić, w uśpieniu. Taki człowiek ma otwarte oczy, może robić przeróżne rzeczy, nawet zabić, a po przebudzeniu nie potrafi niczego sobie przypomnieć.
- To tak, jak Joe – stwierdził Hoss i pokiwał głową.
- Masz rację, jego zachowanie może wskazywać na somnambulizm – przyznał udając zafrasowanego Adam.
- Czy wyście oszaleli?! Nie jestem somna… somnabalikiem!
- Somnambulikiem – Adam usłużnie poprawił brata.
- Wszystko jedno! Chcieliście zabawić się moim kosztem, to się zabawiliście, ale teraz koniec. Nie wytrzymam więcej tych waszych insynuacji! - krzyknął Joe.
- Jest rozchwiany emocjonalnie – stwierdził Adam. - Moim zdaniem nie obędzie się bez wizyty u doktora Martina. Nie wiem, jak wy, ale ja na noc dobrze zamknę drzwi, a pod klamkę wsunę krzesło. Lepiej dmuchać na zimne.
- Masz rację. Ja też tak zrobię. – Stwierdził Hoss i dodał: – to faktycznie zaszło za daleko. Już na przepędzie wiedziałem, że coś z nim jest nie tak. Wiesz, o co mi chodzi.
- Masz na myśli tego jego dziwnego przyjaciela – odparł Adam uśmiechając się, podczas gdy Joseph zaczął dawać mu znaki, aby natychmiast zamilkł. Tymczasem Adam udając, że nie rozumie o co chodzi najmłodszemu bratu, kontynuował: - to wiele by tłumaczyło. Tak, Joemu będzie potrzebny dobry specjalista.
- Dobry specjalista to zaraz wam się przyda, jeśli natychmiast nie przestaniecie wpierać we mnie, że oszalałem – zagroził Joe i spojrzawszy na ojca, który w milczeniu przysłuchiwał się dziwnej rozmowie synów, spytał: - tato, nic im nie powiesz?
- A, co chciałbyś, żebym powiedział twoim braciom?
- Jak to, co? Słyszysz przecież, co wygadują. Pozwolisz, żeby mnie tak dręczyli?
- My ciebie? - Adam z oburzeniem spojrzał na Małego Joe. - To, jak powinniśmy określić sposób w jaki potraktowałeś Hossa.
- Zasłużył sobie na to – warknął Joe.
- Chciał ci tylko pomóc.
- Nie prosiłem go o to.
- Fakt, nie prosiłeś – przyznał Adam – jednak nic nie usprawiedliwia twojego okrucieństwa w stosunku do Hossa.
- Tato, powiedz im coś! - Joe, któremu zabrakło argumentów spojrzał błagalnie na ojca.
- Cóż synu, muszę przyznać Adamowi rację. Twoje postępowanie było okrutne. Wykorzystałeś fakt, że nie znałem wszystkich okoliczności, w jakich doszło do twojego wypadku z zębami i szantażowałeś Hossa. To było nie w porządku.
- Przez Hossa straciłem dwa zęby – rzekł płaczliwie Joe.
- O, przepraszam, tylko jednego – wtrącił z groźnym wyrazem twarzy Hoss i zrobił dwa kroki w stronę Josepha, który uśmiechnąwszy się głupkowato, przysunął się bliżej ojca.
- Zęby straciłeś przez swoją głupotę i nadmiar whiskey – stwierdził tonem nieznoszącym sprzeciwu Ben. - Do tej pory we wszystkim ci pobłażałem, ale tu już zamknięty rozdział.
Adam przeczuwając na co się zanosi, pociągnął Hossa za rękaw, mówiąc:
- To może my pojedziemy poszukać tej pumy.
- Nie – rzekł stanowczo Ben. - To, co mam do powiedzenia powinni usłyszeć wszyscy moi synowie. Joe, jesteś dorosłym mężczyzną, więc zachowuj się jak na dorosłego przystało, bo jak na razie to widzę przed sobą wyrośnięte dziecko, które rozrabia, niczym pijany zając, bo wie, że w razie czego ojciec lub bracia wyratują go z opresji.
- Ależ tato, ja nigdy nie oczekiwałem od ciebie…
Ben uniósłszy dłoń w górę przerwał Joemu i rzekł:
- Wiem, co chcesz mi powiedzieć. I mam świadomość, że twoje zachowanie wynikało z faktu, że jesteś najmłodszy w rodzinie. Pobłażałem ci, bo od dziecka potrafiłeś z dużym wdziękiem owinąć sobie wszystkich wokół małego palca. Przyznaję, mnie również. To było powodem, że wiele ci wybaczałem. Adam wielokrotnie próbował uświadomić mi, że takim postępowaniem robię ci krzywdę, ale go nie słuchałem.
- Tato, proszę nie przesadzaj – rzekł nieco zmieszany Adam.
- Myślisz, że przesadzam? - Ben spojrzał na najstarszego syna i uśmiechnął się, po czym powiedział: - wczoraj włożyłeś dużo wysiłku, żeby otworzyć mi oczy. Tak, to prawda, mam słabość do Małego Joe. W rodzinie, w której jest dużo dzieci, zawsze jedno z nich staje się pupilkiem ojca lub matki. Padło na waszego brata, ale to nie znaczy, że ciebie i Hossa nie kocham. Jesteście moimi synami, za których oddałbym życie. Kocham was, a że akurat w stosunku do Josepha jestem bardziej pobłażliwy to, musicie mi wybaczyć.
- Nie ma czego, tato – rzekł Adam.
- Jest – westchnął Ben. - Od was wymagałem więcej niż od Małego Joe.
- To może dla odmiany zacznij mniej wymagać od nas, a więcej od naszego braciszka – zasugerował Hoss, mrugnąwszy okiem
- Zastanowię się – obiecał uśmiechnąwszy się Ben i zwrócił się do Joego: - mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi. Bycie Cartwrightem, zobowiązuje. Jeśli chcesz zdobyć szacunek ludzi musisz z szacunkiem do nich się odnosić, a przede wszystkim do swojej rodziny, do swoich braci. Bo tylko wtedy, możesz liczyć na ich pomoc. Pamiętaj, że świat nie kręci się wokół ciebie. Zacznij dostrzegać potrzeby innych, traktuj ich tak, jakbyś chciał być sam traktowany, a wtedy nikt nie będzie cię lekceważył. Czy rozumiesz, o co mi chodzi, synu?
- Tak, tato – odparł cichym głosem Joe – i przepraszam za moje zachowanie. Ciebie Hoss również. Głupio postąpiłem i jest mi wstyd. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
- My też przepraszamy za ten numer ze znikającym Hossem – rzekł Adam wyciągając rękę do Małego Joe.
- Nie ma sprawy. Najważniejsze, że doszliśmy do porozumienia – Joe uśmiechnął się ściskając dłoń brata. - Spoglądając teraz na całą tę historię to muszę przyznać, że nieźle to wymyśliliście, a do tego byliście bardzo przekonywający.
- To zasługa Adama. On to wszystko wymyślił – odparł Hoss.
- Mogłem się tego domyślić. Ty byś na to nie wpadł, drogi bracie.
- Nie od dziś wiadomo, kto oprócz taty jest w naszej rodzinie najmądrzejszy.
- Dziękuję ci Hoss, ale nie musisz wygłaszać peanów na moją cześć – stwierdził Adam. - Najważniejsze, że Joe zrozumiał, jak niewłaściwe było jego zachowanie w stosunku do ciebie. Prawda, Joe?
- Owszem.
- To znaczy, że nie masz do nas urazy? - spytał Hoss.
- Nie, właściwie nie. To nawet byłoby śmieszne, gdyby nie dotyczyło mnie – rzekł z powagą Joe, wywołując tym konsternację ojca i braci. Zadowolony z osiągniętego efektu szybko dodał: - żartowałem. To było śmieszne, choć przyznaję udało się wam mnie skołować. Przekaz zrozumiałem i obiecuję, że postaram się zmienić. Czy i jak mi to wyjdzie, to już zupełnie inna sprawa.
- Wierzę w twoje możliwości. Dasz radę. Chcieć to móc – stwierdził Adam.
- W przeciwnym razie mogę ci wyrwać kolejnego zęba – zagroził Hoss. - Jeszcze trochę ich masz.
- I niech tak pozostanie – Joe zaśmiał się. - Co prawda ząb wyrwany nie boli, ale miejsce po nim już tak. Nie chciałbym znowu tego przechodzić.
- Skoro wszystko już sobie wyjaśniliśmy – rzekł Ben - to może zechcesz Joe pojechać z braćmi na poszukiwanie pumy?
- Czemu nie. Konia mam już osiodłanego – odparł Joseph.
- My zaraz będziemy gotowi – powiedział Adam i ruszył do stajni, a w ślad za nim Hoss. Nagle rozległ się krzyk tego pierwszego i głośny śmiech drugiego.
- A co tam, do licha się stało? - zaintrygowany Ben chciał pobiec do stajni, ale Joe przytrzymał ojca za ramię i spytał:
- Tato, jak myślisz, czy wyrwana noga nie boli?
- Słucham? - zdziwienie Bena osiągnęło poziom najwyższego szczytu w paśmie gór Sierra Nevada.
- Obawiam się, że jednak nigdzie z braćmi nie pojadę.
- Coś ty znowu zrobił?
Jednak zanim Joe zdążył odpowiedzieć na pytanie ojca ze stajni dobiegł wściekły głos Adama:
- No, co tak stoisz?! Uwolnij mnie! Przecież nie będę tu tak wisiał!
- Mam cię odciąć? - spytał donośnie Hoss. - To może boleć.
- Trudno. Odcinaj.
Po chwili dało się słyszeć głuchy odgłos upadającego ciała, po czym rozległ się wściekły wrzask Adama:
- Joe, jak cię dorwę to ci nogi z tyłka powyrywam!!!
Po tej niezwykłej obietnicy w drzwiach stajni stanął sponiewierany Adam. Był cały zakurzony z resztkami słomy we włosach. Jego rozjuszony wyraz twarzy mówił sam za siebie. Joe nie miał zamiaru czekać aż brat wprowadzi obietnicę w czyn. Szybko odwiązał konia od ogrodzenia i jak to miał w zwyczaju z miejsca jednym skokiem znalazł się w siodle. Był pewien, że uda mu się uciec przed rozjuszonym Adamem. Nocą, gdy odprowadził swojego wierzchowca do stajni zastawił pułapkę na Hossa. Nie miał pojęcia, że wpadnie w nią Adam, a wściekły Adam to gorzej niż burza z piorunami. Dlatego też Joe postanowił szybko się ewakuować. Łydkami ścisnął boki konia, a wtedy stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Gdy wierzchowiec ruszył, siodło wraz z jeźdźcem znalazło się na ziemi. Wystraszone zwierzę ruszyło z kopyta, pozostawiając po sobie obłok kurzu. Podwórzem wstrząsnęła salwa śmiechu. Nad gramolącym się spod siodła Małym Joe pochylili się rozradowani aż do nieprzyzwoitości bracia pechowego jeźdźca oraz z trudem próbujący zachować powagę ojciec.
- Kto pod kim dołki kopie ten sam w nie wpada – stwierdził z nieukrywanym sarkazmem Adam.
- Który?! Który to zrobił?! - wrzasnął Joe rozcierając sobie obolałe pośladki.
- Spytaj Cochise’a. Może ci powie – zasugerował Adam.
- Tylko najpierw musisz go złapać. Pognał aż się za nim kurzyło – rzekł, uśmiechając się ironicznie Hoss.
- Widzę, że dobrze się bawicie, a wasze przeprosiny są nic niewarte – stwierdził Joe.
- Podobnie, jak twoje. Zastawiłeś na mnie pułapkę. Omal nie złamałem przez ciebie nogi.
- Należało ci się, ale nie pochlebiaj sobie, tę pułapkę przygotowałem dla Hossa.
- Ty fałszywa gnido! - warknął Hoss. - To ja ci przebaczyłem, a ty zastawiasz na mnie pułapki, jak na jakiegoś zająca! Cofam przeprosiny!
- Ja również – Adam stanął u boku Hossa.
- A więc wojna – stwierdził Joe, cedząc słowa przez zęby.
- Wojna - odparli zgodnie Adam i Hoss.
- Jeszcze mnie popamiętacie – zagroził Joe i pobiegł schwytać swojego wierzchowca.
- Tato – rzekł tymczasem Adam – czy ty masz coś wspólnego z tym osiodłaniem Cochise’a?
- Ja? - Ben udał zdziwienie, po czym z uśmiechem pełnym politowania, odparł: – musisz go zapytać. Może ci powie. A tak przy okazji masz jakiś kolejny pomysł na utemperowanie Małego Joe, geniuszu?

                Koniec


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 18:35, 18 Lip 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:15, 19 Lip 2022    Temat postu:

Cytat:
- Oporządziłem go! Nie kłamię!
- To, co? Sam się osiodłał, wyszedł ze stajni, podszedł do palika i się uwiązał – zakpił Adam.
- Uważaj sobie! – Joe stanął naprzeciw brata – nie kłamię! Zanim usnąłem w pokoju Hossa, odprowadziłem Cochise’a do stajni, rozsiodłałem, wyszczotkowałem i dałem mu obroku. Nie wiem, kto go osiodłał i wyprowadził, ale na pewno nie byłem to ja!
- Jesteś pewien? - Adam z kpiną w oczach spojrzał na Josepha.
- Tak. Tak, do diabła! Nie zbzikowałem przecież! I przestań patrzeć na mnie, jak na wariata!

Akcja ogłupiania Joe trwa
Cytat:
- Joe, nikt nie twierdzi, że zwariowałeś, ale musisz przyznać, że od powrotu do domu zachowujesz się bardzo dziwnie. Najpierw cierpiałeś z powodu usunięcia zębów…
- Duża w tym twoja zasługa – wtrącił jadowicie Joseph.
- Nie przeczę i już cię za to przeprosiłem, jednak to, co ostatnio wyprawiasz bardzo nas niepokoi – stwierdził Hoss …

I o to chodzi
Cytat:
- Jak to nic? - Hoss spojrzał na brata z prawdziwą troską w oczach i łagodnym głosem kontynuował: - przez ostatnie dni byliśmy dla ciebie bardzo wyrozumiali, ale musisz przyznać, że to, co zrobiłeś dzisiejszej nocy jest naprawdę dziwne. Halucynacje braciszku, to poważna sprawa, a teraz twój koń, który miał być w stajni, a stoi na podwórzu z siodłem na grzbiecie. Musisz przyznać, że jest to trochę dziwne.
- Mówiłem już, że go rozsiodłałem!
- Mówiłeś też, że mnie nie było w łóżku i aż trzy razy postawiłeś cały dom na nogi. Nie wspomnę już, że napędziłeś mi niezłego stracha, gdy rankiem zobaczyłem cię leżącego na podłodze w mojej sypialni.
- Nie zdziwiłbym się, gdybyś w jakimś amoku poszedł do stajni i osiodłał biednego Cochise’a - wtrącił Adam.

Tak, Joe zdecydowanie dziwnie się zachowuje
Cytat:
- A może jesteś somnambulikiem i stąd to wszystko.
- Kim? - zaciekawił się Hoss.
- Lunatykiem, kimś kto chodzi i robi różne rzeczy w czasie snu.
- Myślisz, że Joe spał, gdy robił te wszystkie głupoty?
- A masz jakieś inne wyjaśnienie? Czytałem ostatnio artykuł o lunatykowaniu. Tyle tylko, że dotyczy to przede wszystkim dzieci. Rozum dziecka nie jest w pełni rozwinięty stąd też biorą się takie dziwne zachowania.
- Sugerujesz, że nasz kochany braciszek jest jeszcze dzieckiem? - zarechotał Hoss, a Ben mimowolnie parsknął cichym śmiechem. Joe tymczasem poczerwieniał na twarzy i piskliwie wrzasnął:
- Sam jesteś dzieckiem! Nie jestem żadnym cholernym lunatykiem!

Tak, to by wiele tłumaczyło
Cytat:
- Uważasz Adamie, że Joe może stanowić dla nas zagrożenie?
- Trudno powiedzieć – odparł z powagą Adam – ale nie zawadzi mieć się na baczności. Z tego artykułu wynika, że świadomość somnambulika jest, jakby to określić, w uśpieniu. Taki człowiek ma otwarte oczy, może robić przeróżne rzeczy, nawet zabić, a po przebudzeniu nie potrafi niczego sobie przypomnieć.
- To tak, jak Joe – stwierdził Hoss i pokiwał głową.
- Masz rację, jego zachowanie może wskazywać na somnambulizm – przyznał udając zafrasowanego Adam.
- Czy wyście oszaleli?! Nie jestem somna… somnabalikiem!
- Somnambulikiem – Adam usłużnie poprawił brata.
- Wszystko jedno! Chcieliście zabawić się moim kosztem, to się zabawiliście, ale teraz koniec. Nie wytrzymam więcej tych waszych insynuacji! - krzyknął Joe.
- Jest rozchwiany emocjonalnie – stwierdził Adam. - Moim zdaniem nie obędzie się bez wizyty u doktora Martina. Nie wiem, jak wy, ale ja na noc dobrze zamknę drzwi, a pod klamkę wsunę krzesło. Lepiej dmuchać na zimne.
- Masz rację. Ja też tak zrobię.

Biedny Joe, broni się jak może, ale nie ma szans
Cytat:
Już na przepędzie wiedziałem, że coś z nim jest nie tak. Wiesz, o co mi chodzi.
- Masz na myśli tego jego dziwnego przyjaciela – odparł Adam uśmiechając się, podczas gdy Joseph zaczął dawać mu znaki, aby natychmiast zamilkł. Tymczasem Adam udając, że nie rozumie o co chodzi najmłodszemu bratu, kontynuował: - to wiele by tłumaczyło. Tak, Joemu będzie potrzebny dobry specjalista.

Zemsta jest słodka
Cytat:
- Tato, powiedz im coś! - Joe, któremu zabrakło argumentów spojrzał błagalnie na ojca.
- Cóż synu, muszę przyznać Adamowi rację. Twoje postępowanie było okrutne. Wykorzystałeś fakt, że nie znałem wszystkich okoliczności, w jakich doszło do twojego wypadku z zębami i szantażowałeś Hossa. To było nie w porządku.
- Przez Hossa straciłem dwa zęby – rzekł płaczliwie Joe.
- O, przepraszam, tylko jednego – wtrącił z groźnym wyrazem twarzy Hoss i zrobił dwa kroki w stronę Josepha, który uśmiechnąwszy się głupkowato, przysunął się bliżej ojca.
- Zęby straciłeś przez swoją głupotę i nadmiar whiskey – stwierdził tonem nieznoszącym sprzeciwu Ben. - Do tej pory we wszystkim ci pobłażałem, ale tu już zamknięty rozdział.

Nareszcie, Ben zaczął rozmawiać z Joe’m jak z mężczyzną, a nie z rozpieszczonym syneczkiem
Cytat:
- To, co mam do powiedzenia powinni usłyszeć wszyscy moi synowie. Joe, jesteś dorosłym mężczyzną, więc zachowuj się jak na dorosłego przystało, bo jak na razie to widzę przed sobą wyrośnięte dziecko, które rozrabia, niczym pijany zając, bo wie, że w razie czego ojciec lub bracia wyratują go z opresji.
- Ależ tato, ja nigdy nie oczekiwałem od ciebie…
Ben uniósłszy dłoń w górę przerwał Joemu i rzekł:
- Wiem, co chcesz mi powiedzieć. I mam świadomość, że twoje zachowanie wynikało z faktu, że jesteś najmłodszy w rodzinie. Pobłażałem ci, bo od dziecka potrafiłeś z dużym wdziękiem owinąć sobie wszystkich wokół małego palca. Przyznaję, mnie również. To było powodem, że wiele ci wybaczałem. Adam wielokrotnie próbował uświadomić mi, że takim postępowaniem robię ci krzywdę, ale go nie słuchałem.

Mocna przemowa
Cytat:
- mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi. Bycie Cartwrightem, zobowiązuje. Jeśli chcesz zdobyć szacunek ludzi musisz z szacunkiem do nich się odnosić, a przede wszystkim do swojej rodziny, do swoich braci. Bo tylko wtedy, możesz liczyć na ich pomoc. Pamiętaj, że świat nie kręci się wokół ciebie. Zacznij dostrzegać potrzeby innych, traktuj ich tak, jakbyś chciał być sam traktowany, a wtedy nikt nie będzie cię lekceważył. Czy rozumiesz, o co mi chodzi, synu?
- Tak, tato – odparł cichym głosem Joe – i przepraszam za moje zachowanie. Ciebie Hoss również. Głupio postąpiłem i jest mi wstyd. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
- My też przepraszamy za ten numer ze znikającym Hossem – rzekł Adam wyciągając rękę do Małego Joe.
- Nie ma sprawy. Najważniejsze, że doszliśmy do porozumienia – Joe uśmiechnął się ściskając dłoń brata. - Spoglądając teraz na całą tę historię to muszę przyznać, że nieźle to wymyśliliście, a do tego byliście bardzo przekonywający.

Czyżby zgoda w rodzinie i wybaczenie win?
Cytat:
- My zaraz będziemy gotowi – powiedział Adam i ruszył do stajni, a w ślad za nim Hoss. Nagle rozległ się krzyk tego pierwszego i głośny śmiech drugiego.
- A co tam, do licha się stało? - zaintrygowany Ben chciał pobiec do stajni, ale Joe przytrzymał ojca za ramię i spytał:
- Tato, jak myślisz, czy wyrwana noga nie boli?
- Słucham? - zdziwienie Bena osiągnęło poziom najwyższego szczytu w paśmie gór Sierra Nevada.
- Obawiam się, że jednak nigdzie z braćmi nie pojadę.
- Coś ty znowu zrobił?
Jednak zanim Joe zdążył odpowiedzieć na pytanie ojca ze stajni dobiegł wściekły głos Adama:
- No, co tak stoisz?! Uwolnij mnie! Przecież nie będę tu tak wisiał!
- Mam cię odciąć? - spytał donośnie Hoss. - To może boleć.
- Trudno. Odcinaj.
Po chwili dało się słyszeć głuchy odgłos upadającego ciała, po czym rozległ się wściekły wrzask Adama:
- Joe, jak cię dorwę to ci nogi z tyłka powyrywam!!!
Po tej niezwykłej obietnicy w drzwiach stajni stanął sponiewierany Adam. Był cały zakurzony z resztkami słomy we włosach. Jego rozjuszony wyraz twarzy mówił sam za siebie.

To chyba psota Małego Joe
Cytat:
Joe nie miał zamiaru czekać aż brat wprowadzi obietnicę w czyn. Szybko odwiązał konia od ogrodzenia i jak to miał w zwyczaju z miejsca jednym skokiem znalazł się w siodle. Był pewien, że uda mu się uciec przed rozjuszonym Adamem. Nocą, gdy odprowadził swojego wierzchowca do stajni zastawił pułapkę na Hossa. Nie miał pojęcia, że wpadnie w nią Adam, a wściekły Adam to gorzej niż burza z piorunami. Dlatego też Joe postanowił szybko się ewakuować. Łydkami ścisnął boki konia, a wtedy stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Gdy wierzchowiec ruszył, siodło wraz z jeźdźcem znalazło się na ziemi. Wystraszone zwierzę ruszyło z kopyta, pozostawiając po sobie obłok kurzu. Podwórzem wstrząsnęła salwa śmiechu. Nad gramolącym się spod siodła Małym Joe pochylili się rozradowani aż do nieprzyzwoitości bracia pechowego jeźdźca oraz z trudem próbujący zachować powagę ojciec.

Kolejna niespodzianka
Cytat:
- Kto pod kim dołki kopie ten sam w nie wpada – stwierdził z nieukrywanym sarkazmem Adam.
- Który?! Który to zrobił?! - wrzasnął Joe rozcierając sobie obolałe pośladki.
- Spytaj Cochise’a. Może ci powie – zasugerował Adam.
- Tylko najpierw musisz go złapać. Pognał aż się za nim kurzyło – rzekł, uśmiechając się ironicznie Hoss.
- Widzę, że dobrze się bawicie, a wasze przeprosiny są nic niewarte – stwierdził Joe.
- Podobnie, jak twoje. Zastawiłeś na mnie pułapkę. Omal nie złamałem przez ciebie nogi.
- Należało ci się, ale nie pochlebiaj sobie, tę pułapkę przygotowałem dla Hossa.
- Ty fałszywa gnido! - warknął Hoss. - To ja ci przebaczyłem, a ty zastawiasz na mnie pułapki, jak na jakiegoś zająca! Cofam przeprosiny!
- Ja również – Adam stanął u boku Hossa.
- A więc wojna – stwierdził Joe, cedząc słowa przez zęby.
- Wojna - odparli zgodnie Adam i Hoss.
- Jeszcze mnie popamiętacie – zagroził Joe i pobiegł schwytać swojego wierzchowca.

Jakoś to porozumienie krótko trwało
Cytat:
- Tato – rzekł tymczasem Adam – czy ty masz coś wspólnego z tym osiodłaniem Cochise’a?
- Ja? - Ben udał zdziwienie, po czym z uśmiechem pełnym politowania, odparł: – musisz go zapytać. Może ci powie. A tak przy okazji masz jakiś kolejny pomysł na utemperowanie Małego Joe, geniuszu?

Nareszcie zrozumiał, jak przewrotny jest Joe

Trudno powiedzieć, żeby rodzinka odniosła oszałamiający sukces w walce z charakterem Małego Joe. On raczej się nie zmieni. Ben za bardzo mu pobłażał i teraz ojciec i bracia mają problem. Teoretycznie doszło do zgody, wzajemnego wybaczenia, a nawet skruchy i co? Joe zastawia pułapkę … podobnież na Hossa, ale przypuszczam, że zadowoliło go złapanie w nią i Adama. Na szczęście Ben zachował przytomność umysły i poluzował siodło Cochisa, więc bawidamek kolejny raz odczuł na własnej d … pardon skórze, jak to jest być obiektem niechcianego dowcipu. Czy to go czegoś nauczyło? Wątpię, ale może bracia wykażą w przyszłości większą pomysłowość, co pohamuje trutnia przed eskalacją żartów. Szkoda, że to koniec … trochę mało się męczył … no i Adam niewinnie ucierpiał Smutny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:38, 19 Lip 2022    Temat postu:

Joe nigdy się nie zmieni, ponieważ on po prostu taki jest. Może mieć przebłyski normalności, ale tylko przebłyski. Mruga Nigdy nie będzie taki, jak Hoss, a tym bardziej taki, jak Adam. I dobrze, bo kogo byśmy męczyły... Very Happy

Ewelino, dziękuję za przeczytanie tego opowiadania i ciekawe, inspirujące komentarze. Dzięki. Very Happy Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin