Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zdrowy rozsądek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:35, 13 Maj 2019    Temat postu:

Adam jest zdziwiony, a właściwie rzec można, zszokowany przemianą Melindy. Nic w tym dziwnego, bo przecież widział ją jakieś pięć lat temu, a do tego nie miał o niej najlepszej opinii. Zresztą wtedy dziewczyna była młodsza i całkowicie zdominowana przez matkę, która o wszystkim decydowała i nie licząc się z uczuciami córki, chciała ją dobrze wydać za mąż, aby zapewnić jej przyszłość. Ponieważ o Melindzie za wiele nie było wiadomo, pozwoliłam sobie nieco inaczej naszkicować jej wizerunek. Melinda przeszła przemianę i to paradoksalnie dzięki swojej matce. Ale o tym w następnym fragmencie. Smile

Dziękuję bardzo za miły i wyczerpujący komentarz. Very Happy

A tak w czasie pobytu Adama w San Francisco wyglądał Most Long Bridge:


Long Bridge ok. 1869 r.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:17, 13 Maj 2019    Temat postu:

Odniosłam wrażenie, że ona już pod koniec odcinka zaczęła się zmieniać. Może nie tyle zmieniać, co ujawniać swój prawdziwy charakter. Rozsądnie rozmawiała z Joe, matce też przedstawiła jasno sytuację. Ona chyba bardzo kochała oboje rodziców i żadnego nie chciała zranić. Jak dla mnie, to Melisia jest kobietą z silnym charakterem. Tak jak i Sheila Reardon, z innego odcinka - obie wiele zrobiłyby, żeby spełnić marzenia rodziców. To cenna cecha. No i to "ukłucie" w sercu i rozdrażnienie ... może jednak Adaś zdecyduje się A wizerunek Melindy w tym opowiadaniu idealnie się zgadza z moim wyobrażeniem o niej ... starszej o parę lat.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:47, 14 Maj 2019    Temat postu:

Przyznam się, że gdy pojawił się pomysł na to opowiadanie wahałam się między Sheilą a Melindą. Wybrałam Melindę, ponieważ uznałam, że do Sheili Adam był jednak pozytywnie nastawiony (poproszony o pocałunek sam pocałował Laughing ), natomiast o Melindzie nie miał najlepszego zdania i widać było, że dziewczyna wyraźnie go irytowała. Pomyślałam, co byłoby, gdyby okoliczności wymusiły na Adasiu zmianę zdania o dziewczynie. I tak w opowiadaniu pojawiła się Melinda, inna, starsza i bardziej dojrzała. To właściwie już dojrzała kobieta, która zna swoją wartość i wie czego chce. Być może też nadal chce... Adasia. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:18, 15 Maj 2019    Temat postu:

Rozdział 5

Adam siedział, jak na tureckim kazaniu. Spoglądał to na Daniela, to na Melindę i zastanawiał się, kiedy wreszcie jego, skądinąd sympatyczny prawnik, pójdzie sobie. I nie chodziło wcale o jego zmęczenie i senność, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ustąpiły miejsca zniecierpliwieniu pomieszanemu z irytacją. Adam prawdę mówiąc był zaskoczony, tak nietypową dla siebie reakcją. Gdy dwie godziny wcześniej Taylor odwiózł go do domu Banningów, Adam nie przypuszczał, że przyjdzie mu spędzić późne popołudnie w towarzystwie adwokata. Pech chciał, że podjeżdżając pod kamienicę natknęli się na Horacego i Melindę powracających do domu z redakcji. Oboje bardzo interesowali się procesem Adama i tak od słowa do słowa, Taylor wylądował na fotelu w saloniku Banningów. Cartwrighta, jakoś to nie zachwyciło. Chciał wierzyć, że nie robi na nim wrażenia to w jaki sposób Melinda lekko pochylała głowę odpowiadając na pytania Daniela, jak uśmiechała się kącikiem ust i jak dotykała włosów tuż nad uchem. Udawał, że nie dostrzegł, jak Taylor wodził oczyma za dziewczyną, gdy ta z niezaprzeczalnym wdziękiem podawała smakowicie wyglądający deser i aromatyczną kawę.
• To zaproszenie, dotyczy również ciebie, Adamie – rzekł Taylor z rozbawieniem przyglądając się mężczyźnie.
• Słucham? - spytał niemal opryskliwie Cartwright.
• Mówiłem o balu sylwestrowym w domu moich rodziców.
• Ach, tak. Cóż, miło mi, że wziąłeś mnie pod uwagę, ale jakoś nie mam nastroju do świętowania – rzekł nie zmieniając tonu. - Wybacz, ale nie mógłbym bawić się, mając świadomość czekającego mnie procesu.
• Nie ułatwiasz mi sprawy, przyjacielu – rzekł ze smutkiem Daniel. - Panna Banning i jej szanowny ojciec zgodzą się przyjąć zaproszenie, ale tylko wtedy, gdy i ty je przyjmiesz.
• Doprawdy, proszę nie zwracać na mnie uwagi. Nie byłbym najlepszym towarzyszem sylwestrowej zabawy – odparł Adam.
• Skoro nasz gość nie chce iść, to powinniśmy to uszanować – wtrącił się do rozmowy pan Banning. - Prawdę mówiąc, ten ostatni wieczór w starym roku wolałbym i ja spędzić w domu. Dotrzymam Adamowi towarzystwa, ale ty córeczko – tu spojrzał na Melindę wzrokiem pełnym ojcowskiej miłości – idź i dobrze się baw. Przez cały rok ciężko pracowałaś i beztroska zabawa, jak najbardziej ci się należy.
• Tato, jesteś jak zawsze bardzo dobry dla mnie, ale nie uważasz, że nie wypada mi samotnie pojawiać się na balu w domu rodziców pana Taylora. Przecież oni zupełnie mnie nie znają.
• Panno Banning, proszę się tym nie kłopotać. Moi rodzice są bardzo nowoczesnymi ludźmi i z pewnością przyjmą panią z otwartymi ramionami – zapewnił Daniel.
• Nie wątpię – mruknął cicho z tak charakterystycznym dla siebie sarkazmem Adam.
• Mówiłeś coś? - Taylor spojrzał uważnie na Cartwrighta.
• Właściwie, to nie, ale będąc na twoim miejscu, Melindo zastanowiłbym się na propozycją Daniela. Może...
• Nie ma żadnego „może” - Taylor najpierw udał zagniewanie, a następnie w ułamku sekundy przybrał błagalny wyraz twarzy – proszę mi nie odmawiać, panno Melindo.
Dziewczyna patrzyła z rozbawieniem na Daniela, jej ojciec z sympatią, a Adam poprawiwszy się w fotelu, z politowaniem, mając niemal pewność, że jego adwokat runie zaraz przed Melindą na kolana.
• I, co ja mam zrobić w tej sytuacji? - spytała dziewczyna, a Adam uznał w duchu, że było to nazbyt kokieteryjne.
• Jak to co? - Daniel pełen nadziei spojrzał na Melindę – przyjąć zaproszenie.
• Dobrze, panie Taylor – panna Banning z wdziękiem pochyliła głowę – przyjmuję.
• Uczyniła mnie pani najszczęśliwszym z ludzi! - krzyknął zachwycony Daniel i poderwał się z fotela śpiesząc ucałować dłoń Melindy. Adam z ledwością powstrzymał się od uszczypliwego komentarza, jedynie ze zniecierpliwieniem pukał palcami w podłokietnik fotela. Wreszcie, jakby wbrew sobie powiedział:
• Skoro tak, to nie wypada, żeby panna Melinda pojechała na taki bal zupełnie sama. Nie uważa pan, panie Banning, że powinniśmy jednak towarzyszyć pana córce?
• Masz rację, Adamie – przytaknął Horace. – I jeśli pan Taylor podtrzymuje swoje zaproszenie, chętnie z niego skorzystamy.
• Cieszę się, że i panowie dali się w końcu namówić – rzekł Daniel. - Wiedziałem, że zgoda panny Banning, będzie również zgodą panów.
• Sprytne posunięcie – stwierdził ojciec Melindy. - Nie uważasz Adamie, że pan Taylor zastosował iście prawniczy podstęp.
• Owszem, szczwany z niego lis.

***

Po słowach Adama rozmowa dziwnie przestała się kleić. Wreszcie Daniel uśmiechnął się i wstawszy z fotela rzekł:
• Na mnie już czas. Jak na pierwszą wizytę to za bardzo się zasiedziałem. Przepraszam.
• Ależ jest nam bardzo miło – odparł Horace. - Od śmierci żony rzadko przyjmujemy gości. Prawie nie bywamy. Pana wizyta jest sympatyczną odmianą.
• Jest pan bardzo łaskaw, mimo to zdaję sobie sprawę, że wystawiłem państwa cierpliwość na próbę.
• Na bardzo interesującą próbę – Melinda podeszła do ojca, stanęła obok i posłała Taylorowi pełen życzliwości uśmiech.
• Ciężar spadł mi z serca – powiedział, odetchnąwszy z ulgą, Daniel i skłoniwszy się przed dziewczyną dodał: - Mogę więc na państwa liczyć?
• Już to panu obiecaliśmy i słowa nie cofniemy. Prawda tato?
• Oczywiście, moja droga.
• Adamie? - Melinda utkwiła swe niebieskie, przepastne oczy w Cartwrightcie, który w odpowiedzi skinął tylko głową. - To jesteśmy umówieni – stwierdziła i podała Danielowi dłoń na pożegnanie.
• Przyślę po państwa powóz – rzekł Taylor.
• Nie ma takiej potrzeby – powiedział Horace.
• Ależ nalegam. Jeżeli pan pozwoli, to moglibyśmy spotkać się w najbliższą niedzielę, po nabożeństwie. Wtedy uzgodnimy wszystkie szczegóły.
• Świetny pomysł – stwierdził Banning.
• Wspaniale. – Odparł Daniel i spojrzawszy na Adama powiedział: - dobrze byłoby, gdybyśmy jutro się spotkali. Musimy omówić strategię na drugiego stycznia.
• Gdzie i o której? - spytał rzeczowo Adam.
• W porze lunchu, na przykład o pierwszej w tej samej restauracji, co dzisiaj. Co ty na to?
• Doskonale. Będę.
• To do jutra. – Rzekł Daniel i spoglądając na Melindę dodał: - to był wspaniały podwieczorek, a deser wprost fenomenalny. Dziękuję pani, panno Banning.
• Cieszę się, że panu smakował – odparła wyraźnie zadowolona.
• Odprowadzę pana do drzwi – rzekł Horace i po chwili obaj zniknęli w przedpokoju. W tym czasie Melinda zaczęła sprzątać ze stołu, a Adam spoglądając na nią spod oka powiedział:
• Chyba muszę cię przeprosić.
• Przeprosić? - dziewczyna zamarła w bezruchu. - Nie rozumiem?
• Nie powinienem być tak uszczypliwy wobec Taylora.
• To w takim razie jego powinieneś przeprosić, a nie mnie.
• Jutro to zrobię – zapewnił.
• Doskonale – odparła i wróciła do przerwanych czynności.
• Może ci pomóc? – zaofiarował się.
• Dziękuję, nie rób sobie kłopotu. Widzę, że jesteś zmęczony. Może zdrzemniesz się?
• A wiesz, że to doskonały pomysł.
• Kolacja będzie za dwie godziny. Obudzę cię.
• Melindo?
• Tak?
• Czy znalazłabyś jutro dla mnie trochę czasu? Potrzebuję kobiecej pomocy. Chciałem, kupić trochę ubranek dla Kathy.
• Oczywiście – odparła – ale dopiero późnym popołudniem. Wcześniej nie mogę. Wiesz, dopinamy ostatni numer Examinera.
• To zrozumiałe – rzekł Adam.
• W takim razie przyjdź do redakcji około czwartej. Pójdziemy do domu handlowego na Market Street. To dopiero, co otwarty, świetnie zaopatrzony sklep. Wszystko tam można kupić.
• Wspaniale – odparł Adam. – A teraz pójdę już, bo jeszcze trochę a usnę na stojąco.

***

Na następny dzień punktualnie o pierwszej po południu Adam wszedł do restauracji, w której umówiony był z Taylorem. Rozejrzał się wokół, ale nie zauważył Daniela. Przywołał kelnera i poprosił o wskazanie wolnego stolika. W chwilę później sączył bourbona obserwując wchodzących gości. Czas płynął nieubłaganie, a Taylora wciąż nie było. Adam zaczął się niecierpliwić. Spojrzał na zegar stojący w kącie sali i okazało się, że było już kwadrans po umówionym czasie. Nie wiedział, co o tym myśleć. Gdy minął kolejny kwadrans uznał, że Daniel już nie przyjdzie. Miał właśnie uregulować rachunek, gdy do sali wpadł zdyszany Taylor. Adam machnął do niego ręką. Mężczyzna z ulgą odetchnął i sprawnie wymijając stoliki dotarł wreszcie do celu. Usiadł ciężko naprzeciwko Cartwrighta i z ulgą wzdychając, powiedział:
• Już myślałem, że nie zdążę. Przepraszam za spóźnienie.
• Cóż, bywa. Nie przejmuj się – odparł Adam. - Co zamówić ci do picia?
• Obojętne.
Nim Adam zdążył się rozejrzeć za kelnerem, ten bezszelestnie stanął przy stoliku.
• Czy mogę już przyjąć od panów zamówienie? - spytał.
• Proszę dwa bourbony – powiedział Adam – do tego dwa średnio wypieczone steki z dodatkami, a na koniec kawę i może szarlotkę na ciepło.
• Oczywiście. Zaraz podaję – odparł kelner i znikł równie cicho jak się pojawił.
• A teraz powiedz, co takiego cię zatrzymało? - Adam spoglądał z ciekawością na wciąż jeszcze zmęczonego prawnika.
• Czekałem na mojego informatora. - rzekł Daniel i skinieniem głowy podziękował kelnerowi, który właśnie postawił przed nim kieliszek bourbona.
• Tego, który miał obserwować Whiteblacka?
• Owszem.
• I, co ustalił?
• Nic, co byłoby dla nas przydatne. Niestety, prawnik Langforda zdobywa wszystkie dokumenty zgodnie z przepisami. Nie odwiedził żadnego podejrzanego miejsca.
• To znaczy, że jak na razie nie ma zamiaru korzystać z pomocy fałszerzy.
• Na to wychodzi – odparł Daniel – ale jak zauważyłeś „na razie”. Mój człowiek cały czas ma go na oku. Powiadomi mnie, gdy tylko sytuacja ulegnie zmianie.
• Czyli nie mamy nic – stwierdził Adam – a moje szanse na zatrzymanie Kathy zaczynają topnieć.
• Uprzedzałem cię, że będzie ciężko.
• Wiem.
• Ale ciężko, to nie znaczy beznadziejnie – odparł Taylor.
• Masz jakiś pomysł?
• Może ci się nie spodobać. - Daniel spojrzał Adamowi prosto w oczy.
• Mów.
• Chciałbym, aby panna Palmer zeznawała przed sądem.
• Czy to naprawdę konieczne? – Adam nie był zachwycony propozycją adwokata. - Nie chcę narażać Clarrisy. Doskonale wiesz, że Whiteblack nie cofnie się przed niczym i zrobi z niej, mówiąc delikatnie, mało wiarygodnego świadka. A poza trzeba byłoby ściągnąć ją z Nevady, a to przecież wydłuży sprawę.
• Możemy nie mieć wyjścia.
• Rozumiem, ale można wezwać do sądu kogoś ze służby Langforda. Choćby jego kamerdynera, Edgara Thousanda. Jestem przekonany, że świadczyłby na naszą korzyść. To człowiek honoru, a przy tym doskonale orientuje się w stosunkach, jakie panują w domu jego państwa.
• To nie przejdzie. Ten kamerdyner może być najuczciwszy pod słońcem, ale musiałby upaść na głowę, żeby w złym świetle stawiać swego pracodawcę – stwierdził Taylor.
• W takim razie wezwijmy żonę Langforda – zaproponował Adam. Taylor spojrzał na niego z uwagą i powiedział:
• Ciekawie brzmi. Możesz to rozwinąć?
• Pamiętasz, opowiadałem ci, jak zareagowała na mój widok Gloria Langford i co powiedziała o Kathy?
• Pamiętam – Daniel kiwnął głową i uśmiechnął się przebiegle - i chyba domyślam się, co masz na myśli. Umiejętnie poprowadzony świadek może powiedzieć więcej niż sam by chciał. To jest myśl – parsknął cichym śmiechem. - Pani Langford może nam oddać nieocenioną przysługę. To nawet lepiej, żeby to ona została naszym świadkiem. Masz rację, pannę Palmer Whiteblack rozerwałby na strzępy. Mając przed sobą żonę człowieka, od którego we wszystkim jest zależny będzie musiał się kontrolować i to bardzo, a ja już to wykorzystam.
• Szkopuł w tym, żeby sąd przychylił się do powołania Glorii Langford na świadka.
• To pozostaw już mnie. – Rzekł Daniel i zatarłszy dłonie spytał: - no, gdzie te steki?
• Danielu... – Adam na chwilę zawiesił głos - muszę cię przeprosić.
• Musisz, czy chcesz? - Taylor spojrzał na Cartwrighta spod lekko przymrużonych powiek.
• Chcę. Moje wczorajsze zachowanie było nie do przyjęcia. Jestem tylko gościem Banningów i moje uwagi były nie na miejscu. Nie wiem, co mi się stało. Wybacz.
• Przeprosiny przyjęte – Daniel uśmiechnął się łagodnie. - Melinda to niezwykle atrakcyjna dziewczyna. Każdy mężczyzna mógłby stracić dla niej głowę.
• Ty ją właśnie tracisz – zauważył z sarkazmem Adam.
• Rozszyfrowałeś mnie. Od czerwca próbuję się do niej zbliżyć. A teraz, gdy nagle nadarzyła się taka okazja nie mogłem wprost uwierzyć w swojej szczęście. Dlatego, jeśli czujesz coś do niej, to powiedz mi to teraz. Wycofam się.
• Posłuchaj Danielu – Adam pochylił się w stronę Taylora – nic, nigdy nie łączyło mnie z panną Banning.




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 12:24, 15 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:37, 15 Maj 2019    Temat postu:

Cytat:
Adam siedział, jak na tureckim kazaniu. Spoglądał to na Daniela, to na Melindę i zastanawiał się, kiedy wreszcie jego, skądinąd sympatyczny prawnik, pójdzie sobie. I nie chodziło wcale o jego zmęczenie i senność, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ustąpiły miejsca zniecierpliwieniu pomieszanemu z irytacją. Adam prawdę mówiąc był zaskoczony, tak nietypową dla siebie reakcją.

No właśnie, dlaczego go to tak denerwuje?
Cytat:
Cartwrighta, jakoś to nie zachwyciło. Chciał wierzyć, że nie robi na nim wrażenia to w jaki sposób Melinda lekko pochylała głowę odpowiadając na pytania Daniela, jak uśmiechała się kącikiem ust i jak dotykała włosów tuż nad uchem. Udawał, że nie dostrzegł, jak Taylor wodził oczyma za dziewczyną, gdy ta z niezaprzeczalnym wdziękiem podawała smakowicie wyglądający deser i aromatyczną kawę.

Czyżby sam przed sobą próbował ukryć ... no właśnie, co?
Cytat:
Dziewczyna patrzyła z rozbawieniem na Daniela, jej ojciec z sympatią, a Adam poprawiwszy się w fotelu, z politowaniem, mając niemal pewność, że jego adwokat runie zaraz przed Melindą na kolana.
• I, co ja mam zrobić w tej sytuacji? - spytała dziewczyna, a Adam uznał w duchu, że było to nazbyt kokieteryjne.

A cóż w tym kokieteryjnego?
Cytat:
Adam z ledwością powstrzymał się od uszczypliwego komentarza, jedynie ze zniecierpliwieniem pukał palcami w podłokietnik fotela. Wreszcie, jakby wbrew sobie powiedział:
• Skoro tak, to nie wypada, żeby panna Melinda pojechała na taki bal zupełnie sama. Nie uważa pan, panie Banning, że powinniśmy jednak towarzyszyć pana córce?
• Masz rację, Adamie – przytaknął Horace. – I jeśli pan Taylor podtrzymuje swoje zaproszenie, chętnie z niego skorzystamy.

Jednak zdecydował się na pójście na bal. Wbrew sobie?
Cytat:
• To do jutra. – Rzekł Daniel i spoglądając na Melindę dodał: - to był wspaniały podwieczorek, a deser wprost fenomenalny. Dziękuję pani, panno Banning.
• Cieszę się, że panu smakował – odparła wyraźnie zadowolona.

Taylor wyraźnie adoruje Melindę
Cytat:
W tym czasie Melinda zaczęła sprzątać ze stołu, a Adam spoglądając na nią spod oka powiedział:
• Chyba muszę cię przeprosić.
• Przeprosić? - dziewczyna zamarła w bezruchu. - Nie rozumiem?
• Nie powinienem być tak uszczypliwy wobec Taylora.
• To w takim razie jego powinieneś przeprosić, a nie mnie.
• Jutro to zrobię – zapewnił.

Adam zdaje sobie sprawę ze swojego nietaktu, ale ... kaja się nie przed właściwą osobą
Cytat:
• Melindo?
• Tak?
• Czy znalazłabyś jutro dla mnie trochę czasu? Potrzebuję kobiecej pomocy. Chciałem, kupić trochę ubranek dla Kathy.
• Oczywiście – odparła – ale dopiero późnym popołudniem. Wcześniej nie mogę. Wiesz, dopinamy ostatni numer Examinera.

To trochę brzmi jak ... podstęp, przecież każda ekspedientka chętnie pomoże przystojnemu klientowi
Cytat:
Niestety, prawnik Langforda zdobywa wszystkie dokumenty zgodnie z przepisami. Nie odwiedził żadnego podejrzanego miejsca.
• To znaczy, że jak na razie nie ma zamiaru korzystać z pomocy fałszerzy.
• Na to wychodzi – odparł Daniel – ale jak zauważyłeś „na razie”. Mój człowiek cały czas ma go na oku. Powiadomi mnie, gdy tylko sytuacja ulegnie zmianie.
• Czyli nie mamy nic – stwierdził Adam – a moje szanse na zatrzymanie Kathy zaczynają topnieć.

Adaś znów zaczyna się martwić
Cytat:
• W takim razie wezwijmy żonę Langforda – zaproponował Adam. Taylor spojrzał na niego z uwagą i powiedział:
• Ciekawie brzmi. Możesz to rozwinąć?
• Pamiętasz, opowiadałem ci, jak zareagowała na mój widok Gloria Langford i co powiedziała o Kathy?
• Pamiętam – Daniel kiwnął głową i uśmiechnął się przebiegle - i chyba domyślam się, co masz na myśli. Umiejętnie poprowadzony świadek może powiedzieć więcej niż sam by chciał. To jest myśl – parsknął cichym śmiechem. - Pani Langford może nam oddać nieocenioną przysługę.

Doskonały pomysł. Jeśli Taylor'owi uda się ją wyprowadzić z równowagi, to może być ciekawie na sali sądowej
Cytat:
Moje wczorajsze zachowanie było nie do przyjęcia. Jestem tylko gościem Banningów i moje uwagi były nie na miejscu. Nie wiem, co mi się stało. Wybacz.
• Przeprosiny przyjęte – Daniel uśmiechnął się łagodnie. - Melinda to niezwykle atrakcyjna dziewczyna. Każdy mężczyzna mógłby stracić dla niej głowę.
• Ty ją właśnie tracisz – zauważył z sarkazmem Adam.

To ładnie, że Adam przeprosił swojego prawnika
Cytat:
• Rozszyfrowałeś mnie. Od czerwca próbuję się do niej zbliżyć. A teraz, gdy nagle nadarzyła się taka okazja nie mogłem wprost uwierzyć w swojej szczęście. Dlatego, jeśli czujesz coś do niej, to powiedz mi to teraz. Wycofam się.
• Posłuchaj Danielu – Adam pochylił się w stronę Taylora – nic, nigdy nie łączyło mnie z panną Banning.

Faktycznie, Adama nigdy nic z Melindą nie łączyło, ale teraz? Czyżby czegoś nie dopowiedział? Istotnie, obecnie nic go z nią nie łączy, ale czy teraz tak samo zareagowałby na jej próbę pocałunku?

Bardzo ciekawy kolejny fragment. Odbieram go jako wprowadzenie do kontynuacji wątku romansowego. Proces jakoś zszedł na drugi plan, choć nadal jest bardzo ważny. Ciekawe, kto teraz bardziej interesuje Melindę? Młody prawnik, czy Adam? Kiedyś była nim zauroczona, a może to u niego szukała ratunku przed intrygami swojej mamy i niechcianym małżeństwem? No właśnie ... Joe. Kiedyś był zakochany w Melindzie. Ciekawe, czy pojawi się w mieście? Jak zareaguje na nową Melindę? Czy odezwie się w nim dawne uczucie? Wydaje mi się, że ta odmieniona Melinda nie zachwyciłaby Joe, nie pasowałaby do niego. Czy Adam zaciśnie ząbki i ustąpi młodszemu bratu? Danielowi? Ewentualnie komuś innemu? Czy będzie w milczeniu cierpiał? Jeśli będzie cierpiał, bo może rzeczywiście nie jest dziewczyną zainteresowany. Skąd wobec tego te uszczypliwości i kłucie? Zobaczę i niecierpliwie czekam na kontynuację


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 20:40, 15 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:15, 15 Maj 2019    Temat postu:

Ten wstęp do romansu to tylko taki przerywnik. Daniel jest pod ogromnym urokiem Melindy, ale na pewno nie przeszkodzi mu to walczyć o małą Kathy. Czy Melinda czuje coś do Adama? Sama jeszcze nie wiem. To jest zupełnie inna dziewczyna niż sześć lat wcześniej. Joe raczej nie będzie nią zainteresowany, o ile oczywiście przyjedzie do San Francisco. Mruga

Dziękuję serdecznie za przeczytanie tego odcinka i komentarz. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 7:52, 16 Maj 2019    Temat postu:

Melinda bardzo się zmieniła, dodam, że korzystnie. To rzeczywiście zupełnie inna osoba, a jednocześnie chyba coś zostało z dawnej, nieco marzycielskiej Melindy. Ja też uważam, że "nowa" Melinda zupełnie nie jest w typie Joe. Nawet jeśli przyjedzie do San Francisco, to pewnie nie zainteresuje się pracującą i inteligentną kobietą Rolling Eyes Nie wiem, czy jej przeszło zauroczenie Adamem? Trudno wywnioskować ... może trochę zostało, tak gdzieś na dnie duszy. Fajnie by było, bo teraz pasują do siebie. Tylko prawnika żal.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:30, 21 Maj 2019    Temat postu:

Rozdział 6

Nob Hill rozjarzone tysiącami świateł bawiło się w najlepsze. Ostatni wieczór w roku był najlepszą ku temu okazją. Dom Taylorów, tak jak inne, wypełniony był gośćmi. Muzyka i szmer rozmów niosły się po sali balowej, której niewątpliwą ozdobą były dwa ogromne kryształowe żyrandole oraz zawieszone na ścianach kinkiety gazowe*), co uchodziło wówczas za szczyt ekstrawagancji.
Adam z kieliszkiem wina w dłoni, oparty ramieniem o alabastrową kolumnę spoglądał na tańczące pary. Szczególnie jedna z nich budziła jego zainteresowanie. Daniel Taylor nie odstępował Melindy ani na krok. Tańczył z nią już czwarty raz, co nie uszło uwadze większości gości. Niektóre z matron siedzących pod ścianami nie kryły swego oburzenia. Wiadomym przecież było, że bal rządził się swoimi prawami, których nie wolno było łamać. I tak na więcej niż trzy tańce z tym samym kawalerem mogła pozwolić sobie panna, która miała status jego narzeczonej. W przeciwnym razie było to źle widziane, podobnie zresztą jak taniec bez rękawiczek.
Tymczasem para, będąca w centrum zainteresowania bawiła się doskonale. Melinda uwielbiała tańczyć. Ten bal był dla niej oderwaniem od codziennych obowiązków i pracy w redakcji, a że wyglądała prześlicznie – z wysoko upiętymi włosami i w sukni skrojonej według najnowszej paryskiej mody – jej karnecik wypełniony był po brzegi. Brakowało w nim tylko jednego nazwiska, ale szybko stwierdziła, że musiałby nastąpić cud, żeby ten właśnie mężczyzna poprosił ją o taniec. Było jej przykro, że Adam Cartwright tak ostentacyjnie manifestował brak zainteresowania jej osobą. A przecież dwa dni wcześniej, gdy pomagała mu w zakupach wydawało się, że nawiązali nić sympatii. Adam okazał się niezwykle czarującym towarzyszem, tak jak czarującym był, gdy tylko tego chciał, tembr jego głosu, Był mężczyzną świadomym swoich wad i zalet, i mógł mieć każdą kobietę, o której tylko by zamarzył. Niestety, wszystko wskazywało na to, że Melinda nie znalazła się w kręgu jego zainteresowania. Nie, żeby liczyła od razu na jakieś miłosne fajerwerki, ale jeden taniec w noc sylwestrową to przecież nic takiego. Miło byłoby znaleźć się w jego mocnych ramionach. Wciąż jeszcze pamiętała dotyk jego dłoni, gdy ochronił ją przed upadkiem. Potknęła się wychodząc ze sklepu i żeby nie błyskawiczna reakcja Adama na pewno potłukłaby się. Wtedy też wróciło wspomnienie jej pobytu w Ponderosie i przez ułamek sekundy była tamtą Melindą, która rozpaczliwie pragnęła, aby Adam ją pocałował. Trwało to tylko chwilę. Szybko doszła do siebie, podziękowała za pomoc, a potem jakby nigdy nic poszła z nim do Cafe Candy, gdzie przy aromatycznej, mocnej kawie i porcji niezwykle czekoladowego, wręcz ociekającego słodyczą brownie rozmawiali o małej Kathy. Kolejne dni były naprawdę miłe. W niedzielę Adam poszedł z Melindą i jej ojcem na nabożeństwo, a potem na spacer główną ulicą miasta. Po obiedzie pojawił się Daniel i choć Adam bardzo się starał nie było już tak miło, a rozmowa wciąż się rwała. Wkrótce wymawiając się koniecznością napisania listu do rodziny poszedł do swojego pokoju.
A teraz Adam stał samotnie i nie bawił się tak doskonale, jak Melinda i Daniel. Prawdę mówiąc w ogóle się nie bawił, a swoją obecność na balu traktował jako jedno wielkie nieporozumienie. Tylko dlaczego wciąż wodził wzrokiem za dziewczyną i dlaczego nie podobało mu się to co widział.
Orkiestra przestała grać. Salę wypełnił szmer podnieconych rozmów i śmiechy. Panowie odprowadzali swoje partnerki na miejsca wyznaczone do odpoczynku i na wyścigi ruszali po orzeźwiające napoje dla swoich wybranek. Do północy pozostało niewiele czasu i trzeba było odpowiednio przygotować się do powitania Nowego Roku. Melinda zachwycona balem, ale nieco już zmęczona, wzorem innych panien postanowiła odpocząć, aby w pełni sił wznieść toast noworoczny. Daniel podał jej ramię, proponując jednocześnie przejście do bufetu, który znajdował się w okazałym pomieszczeniu przylegającym do sali balowej. I wtedy właśnie, niczym spod ziemi, pojawiła się matka Daniela. Niespełna pięćdziesięcioletnia pani Lettice Taylor, kobieta nowoczesna, o nienagannej figurze i wrodzonym optymizmie spoglądając na Melindę z życzliwością powiedziała:
• Mam nadzieję, że dobrze się pani u nas bawi, panno Baninng.
• O tak – przytaknęła Melinda – jest cudownie, a orkiestra robi oszałamiające wrażenie.
• Miło mi to słyszeć. Takie opinie gości są niezwykle cenne dla gospodarzy. - Odparła pani Taylor i zwracając się do syna powiedziała: - Danielu, mam nadzieję, że nie zapomniałeś o swoich obowiązkach. Dochodzi północ i powinieneś ogłosić ostatni taniec tego roku, a potem wznieść toast noworoczny.
• Mamo, ale...
• Mój drogi, nie ma żadnego „ale” - rzekła z czarującym uśmiechem pani Taylor. - Do północy pozostał zaledwie kwadrans. Synu, przeproś pannę Baninng i pośpiesz się, bo Nowy Rok nie będzie czekał.
• Wybacz Melindo…
• Ależ Danielu, nie przejmuj się. Rozumiem.
• Myślałem, że ofiarujesz mi jeszcze jeden taniec.
• Może w przyszłym roku – zażartowała.
• Obawiam się, Danielu, że w karneciku panny Baninng brakuje już miejsca – wtrąciła pani Taylor. – Nie powinieneś zapominać o innych pannach, w szczególności o kochanej Deidre, która jest niepocieszona, a będzie urażona, jeśli nie poprosisz jej w Nowym Roku do tańca. Twoja matka też chciałaby z Tobą zatańczyć – powiedziała żartobliwie i dodała: - nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu, bo też będę niepocieszona.
• Pozwolisz mamo, że przyniosę pannie Baninng coś do picia – rzekł Daniel.
• Nie kłopocz się przyjacielu – powiedział Adam, będący mimowolnym świadkiem tej rozmowy. - Melindo, na co masz ochotę?
• Och, dziękuję panu, panie Cartwright - pani Taylor uśmiechnęła się czarująco do Adama. - To miłe, że zechciał pan wyręczyć mojego syna. Cóż, obowiązki gospodarzy wymagają, żeby z równą atencją traktować wszystkich gości. Państwo wybaczą, ale to już najwyższy czas ogłosić, że Nowy Roku tuż, tuż. Danielu, wszyscy czekają.
Taylor z żalem spojrzał na Melindę i nie ukrywając swego rozczarowania ruszył za matką. W chwilę później stojąc na podeście dla orkiestry zaprosił gości do ostatniego w tysiąc osiemset sześćdziesiątym szóstym roku tańca.

***
Wraz z pierwszymi dźwiękami walca, sala balowa ponownie wypełniła się tańczącymi. W tak wyjątkowym czasie nikt nie chciał podpierać ścian. Nawet ojciec Melindy znalazł odpowiednią dla siebie partnerkę. Tymczasem Adam i Melinda stali obok siebie nie odzywając się. Dziewczyna dopiła lemoniadę i odstawiła pustą szklankę na tacę niesioną przez przechodzącego właśnie kelnera. Trochę było jej smutno na myśl, że pożegna stary rok siedząc obok matron, którym już nie wypadało tańczyć. Spojrzała kątem oka na Adama i miała niemal pewność, że szybciej słońce wzejdzie w środku nocy niż Cartwright poprosi ją do tańca. Głośna muzyka i panujący wokół gwar zagłuszyły jej ciche westchnienie. Naraz poczuła się bardzo zmęczona, a bal nie wydawał się już tak piękny, jak dotychczas. Postanowiła, że zaraz po północy powie ojcu, że źle się czuje i chce jechać do domu. Zajęta własnymi myślami nie usłyszała słów Adama. Spojrzała na niego przepraszająco i spytała:
• Mówiłeś coś? Wybacz, ale nie dosłyszałam.
• Prosiłem cię do tańca, ale jeśli jesteś zbyt zmęczona to zrozumiem.
• Do tańca? Ty?
• Tak to cię dziwi?
• Może trochę. Wydawało mi się, że nie lubisz tańczyć.
• Będziemy teraz roztrząsać tę kwestię, czy zatańczymy? - Adam uśmiechnął się, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki, które niezmiennie urzekały wszystkie panie. Ich urokowi, co jasne, nie mogła oprzeć się Melinda. Położyła dłoń na jego dłoni i pozwoliła poprowadzić się w takt płynącej muzyki.

***
• Rozchmurz się Danielu – powiedziała pani Taylor z wdziękiem wykonując kolejne figury walca. - Nasi goście gotowi pomyśleć sobie, że stało się coś strasznego.
• Mamo, musiałaś w taki sposób rozmawiać z Melindą? - głos Danny’ego był wyraźnie napięty.
• W jaki? Czyż zrobiłam lub powiedziałam coś, co dotknęłoby pannę Baninng? Jeśli już, to ty naraziłeś ją na obmowę. Czy doprawdy nie znasz umiaru, mój synu, ?
• O, co ci znów chodzi, matko? - spytał ze zniecierpliwieniem Daniel.
• Tylko nie tym tonem – rzekła ostrzegawczo Lettice i uśmiechnęła się czarująco do pary, która podobnie, jak ona i jej syn wykonywała fleckerl**) - Myślisz, że miło było mi wysłuchiwać kąśliwych uwag pani Larkin o tobie i tej pannie? Patrzeć na łzy Deidre? Jak mogłeś zranić jej uczucia?
• Nie rozumiem.
• Czyżby? Już dawno powinieneś się zdeklarować, a ty, co? Afiszujesz się z panną Baninng, skądinąd miłą osóbką, ale zupełnie nie nadającą się na twoją żonę.
• Mamo, przestań. Nic o niej nie wiesz.
• Wiem wystarczająco dużo, ale o tym porozmawiamy później – odparła spokojnie pani Taylor. - Kelnerzy wnoszą już szampana. Czas pożegnać stary rok. Po wzniesieniu toastu poprosisz do tańca Deidre. Mam nadzieje, że to jasne, kochanie. I uśmiechnij się wreszcie.
Wraz z wybiciem północy lokaj ubrany w bordową liberię szamerowaną złotem, uderzył zamaszyście w gong, oznajmiając tym samym nadejście Nowego Roku. Zgromadzeni przyjęli to z niesamowitym aplauzem. Daniel odczekał chwilę, a następnie ruchem dłoni uciszył gości i wygłosił krótki, ale stosowny do okazji toast noworoczny. Życząc wszelkiej pomyślności i dobrego roku zaprosił wszystkich do tańca. Gdy orkiestra znowu zaczęła grać, Daniel poszukał wzrokiem Melindy. Pełna gracji i lekkości tańczyła z Adamem, który w czarnym fraku prezentował się wspaniale i przyciągał spojrzenia wszystkich pań. Oboje tworzyli piękną parę, sunącą po parkiecie w idealnej harmonii. Daniel poczuł ukłucie zazdrości. Zazdrości i żalu. Stojąca przy nim matka doskonale wiedziała, co się z nim dzieje.
• Synu – powiedziała – Deidre czeka.



____________________________________________________________
*) W połowie XIX wieku gaz świetlny znalazł zastosowanie w oświetleniu, głównie ulic, w fabrykach i budynkach użyteczności publicznej. Zdarzało się, że w ten sposób oświetlano prywatne domy, jednakże po jakimś czasie zrezygnowano z tego, gdyż wymagało to skomplikowanej i kosztownej instalacji.
**)Fleckerl to figura taneczna w walcu wiedeńskim, której nie tańczy się wzdłuż parkietu tanecznego, ale na jego środku w jednym miejscu. Tańczony jest zgodnie ze wskazówkami zegara lub na odwrót. Jak to wygląda, można obejrzeć pod linkiem: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 23:56, 28 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:30, 22 Maj 2019    Temat postu:

Wspaniale. Kolejny fragment. Skomentuję dziś wieczorem lub jutro.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 16:55, 23 Maj 2019    Temat postu:

Cytat:
...– jej karnecik wypełniony był po brzegi. Brakowało w nim tylko jednego nazwiska, ale szybko stwierdziła, że musiałby nastąpić cud, żeby ten właśnie mężczyzna poprosił ją o taniec. Było jej przykro, że Adam Cartwright tak ostentacyjnie manifestował brak zainteresowania jej osobą. A przecież dwa dni wcześniej, gdy pomagała mu w zakupach wydawało się, że nawiązali nić sympatii. Adam okazał się niezwykle czarującym towarzyszem, tak jak czarującym był, gdy tylko tego chciał, tembr jego głosu, Był mężczyzną świadomym swoich wad i zalet, i mógł mieć każdą kobietę, o której tylko by zamarzył. Niestety, wszystko wskazywało na to, że Melinda nie znalazła się w kręgu jego zainteresowania.

Cóż, chyba Melinda ma pecha, jeśli chodzi o Adasia oczywiście
Cytat:
A teraz Adam stał samotnie i nie bawił się tak doskonale, jak Melinda i Daniel. Prawdę mówiąc w ogóle się nie bawił, a swoją obecność na balu traktował jako jedno wielkie nieporozumienie. Tylko dlaczego wciąż wodził wzrokiem za dziewczyną i dlaczego nie podobało mu się to co widział.

Czyżby Adaś poświęcił się i podpierał ścianę, w obawie przed jej zawaleniem? Wszakże był architektem
Cytat:
I wtedy właśnie, niczym spod ziemi, pojawiła się matka Daniela. Niespełna pięćdziesięcioletnia pani Lettice Taylor, kobieta nowoczesna, o nienagannej figurze i wrodzonym optymizmie spoglądając na Melindę z życzliwością powiedziała:
• Mam nadzieję, że dobrze się pani u nas bawi, panno Baninng.
• O tak – przytaknęła Melinda – jest cudownie, a orkiestra robi oszałamiające wrażenie.

To chyba ewentualna przyszła teściowa Melindy. Wygląda miło, ale licho nie śpi
Cytat:
- Danielu, mam nadzieję, że nie zapomniałeś o swoich obowiązkach. Dochodzi północ i powinieneś ogłosić ostatni taniec tego roku, a potem wznieść toast noworoczny.
• Mamo, ale...
• Mój drogi, nie ma żadnego „ale” - rzekła z czarującym uśmiechem pani Taylor. - Do północy pozostał zaledwie kwadrans. Synu, przeproś pannę Baninng i pośpiesz się, bo Nowy Rok nie będzie czekał.
• Wybacz Melindo…
• Ależ Danielu, nie przejmuj się. Rozumiem.
• Myślałem, że ofiarujesz mi jeszcze jeden taniec.
• Może w przyszłym roku – zażartowała.
• Obawiam się, Danielu, że w karneciku panny Baninng brakuje już miejsca – wtrąciła pani Taylor. – Nie powinieneś zapominać o innych pannach, w szczególności o kochanej Deidre, która jest niepocieszona, a będzie urażona, jeśli nie poprosisz jej w Nowym Roku do tańca. Twoja matka też chciałaby z Tobą zatańczyć – powiedziała żartobliwie i dodała: - nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu, bo też będę niepocieszona.

A jednak! Wylazło szydło z worka (bez aluzji) - czyli wyszła na jaw jędzowata strona mamy pana Taylora[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
Spojrzała kątem oka na Adama i miała niemal pewność, że szybciej słońce wzejdzie w środku nocy niż Cartwright poprosi ją do tańca. Głośna muzyka i panujący wokół gwar zagłuszyły jej ciche westchnienie. Naraz poczuła się bardzo zmęczona, a bal nie wydawał się już tak piękny, jak dotychczas. Postanowiła, że zaraz po północy powie ojcu, że źle się czuje i chce jechać do domu.

Oj! Dlaczego Melinda tak łatwo się poddaje? Może? ...
Cytat:
Zajęta własnymi myślami nie usłyszała słów Adama. Spojrzała na niego przepraszająco i spytała:
• Mówiłeś coś? Wybacz, ale nie dosłyszałam.
• Prosiłem cię do tańca, ale jeśli jesteś zbyt zmęczona to zrozumiem.
• Do tańca? Ty?
• Tak to cię dziwi?
• Może trochę. Wydawało mi się, że nie lubisz tańczyć.
• Będziemy teraz roztrząsać tę kwestię, czy zatańczymy? - Adam uśmiechnął się, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki, które niezmiennie urzekały wszystkie panie.

A jednak! Poprosił do tańca. I dobrze

Cytat:
- Myślisz, że miło było mi wysłuchiwać kąśliwych uwag pani Larkin o tobie i tej pannie? Patrzeć na łzy Deidre? Jak mogłeś zranić jej uczucia?
• Nie rozumiem.
• Czyżby? Już dawno powinieneś się zdeklarować, a ty, co? Afiszujesz się z panną Baninng, skądinąd miłą osóbką, ale zupełnie nie nadającą się na twoją żonę.
• Mamo, przestań. Nic o niej nie wiesz.
• Wiem wystarczająco dużo, ale o tym porozmawiamy później – odparła spokojnie pani Taylor. - Kelnerzy wnoszą już szampana. Czas pożegnać stary rok. Po wzniesieniu toastu poprosisz do tańca Deidre. Mam nadzieje, że to jasne, kochanie. I uśmiechnij się wreszcie.

Widać, kto rządzi w domu Taylorów. Mam nadzieję, że wspominana Deidre jest miłą pannąCiekawe, co ma pani Taylor do Melindy? Synowi się podoba ... czyżby to dla niej nic nie znaczyło?
Cytat:
Daniel poszukał wzrokiem Melindy. Pełna gracji i lekkości tańczyła z Adamem, który w czarnym fraku prezentował się wspaniale i przyciągał spojrzenia wszystkich pań. Oboje tworzyli piękną parę, sunącą po parkiecie w idealnej harmonii. Daniel poczuł ukłucie zazdrości. Zazdrości i żalu. Stojąca przy nim matka doskonale wiedziała, co się z nim dzieje.
• Synu – powiedziała – Deidre czeka.

Daniela zżera zazdrość, a mamusia nic, tylko "Deidre czeka" i jak tu żyć?

Bardzo fajny fragment. Dobre dialogi, sporo ciekawostek "z epoki". Sercowa? Romansowa intryga rozwija się - Daniel pęka z zazdrości, pani Taylor rządzi i sączy nieco jadu, Melinda marzy, a Adam ... wreszcie zdecydował się zatańczyć. I dobrze. Może coś? ... Kto wie? Pewnie autorka i nam napisze w kolejnym fragmencie, na który niecierpliwie oczekuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:55, 23 Maj 2019    Temat postu:

Dziękuję Ewelino za komentarz. Very Happy Cała trójka: Melinda, Adaś i Daniel szarpani są różnymi, różnistymi uczuciami. Mama Daniela, stara się ustawić synka do pionu. Jak to jej wyjdzie? O tym w następnym odcinku. Mam nadzieję, że do soboty się z nim uporam. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 5:35, 24 Maj 2019    Temat postu:

Tak się skupiłam na ich upojnym tańcu, że nie wspomniałam o Langfordach Embarassed

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 9:49, 24 Maj 2019    Temat postu:

Ależ nic się nie stało. Langfordowie wciąż knują i nie dadzą o sobie zapomnieć. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:55, 28 Maj 2019    Temat postu:

Pisanie trwało dłużej niż zakładałam. Przepraszam Confused


Rozdział 7

Był ranek pierwszego stycznia tysiąc osiemset sześćdziesiątego siódmego roku. San Francisco spało jeszcze po hucznych balach i zabawach. Już wkrótce jednak miało to się zmienić. Rozpoczynał się bowiem karnawał, czas w którym miasto nie zasypiało. Przy tym było to jedno, wielkie targowisko próżności, na którym młode panny, kawalerowie i ich rodzice mieli nadzieję na osiągnięcie wiadomego dla wszystkich celu. Bez względu na to, jak ów cel nazywano - dobry ożenek, świetna partia, interes życia – rozpoczynał się właśnie swoisty wyścig.
W rezydencji Taylorów nie było już śladu po sylwestrowym szaleństwie. Cały dom jeszcze spał. Tylko w buduarze Lettice wciąż paliła się lampa. Kobieta w lekkim peniuarze siedziała na szezlongu ustawionym w pobliżu kominka. Wpatrzona w ognień wesoło przeskakujący z jednego polana na drugie, rozmyślała o swoim jedynaku. Kochała syna ponad wszystko na świecie i jak każda matka pragnęła dla niego szczęścia. To szczęście jednak, w jej ocenie, zaczęło się w szybkim tempie oddalać. Westchnęła ciężko i ze smutkiem pokręciła głową. Ciche skrzypnięcie drzwi przerwało jej rozmyślania. Szybkim ruchem dłoni starła łzę, która pojawiła się w kąciku oka. Gdy poczuła na swych ramionach dotyk mężowskich rąk uniosła twarz do góry i jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się.
• Ten uśmiech mnie nie zmyli – rzekł Ralph Taylor, siadając obok żony. Wziąwszy jej dłonie w swoje spytał: - co się stało, kochanie?
• A, co miało się stać? - wzruszyła ramionami. - Jestem zmęczona i to wszystko.
• Doprawdy? Popatrz na mnie – Ralph spojrzał z troską na żonę. - Znam cię doskonale i wiem kiedy się martwisz. Czyżby bal nie spełnił twoich oczekiwań? Wydawało mi się, że goście byli zachwyceni.
• Nie chodzi o bal - Lettice ze zniecierpliwieniem pokręciła głową.
• Skoro nie o bal, to w takim razie o naszego syna – stwierdził Ralph.
• Tak, masz rację, chodzi o Daniela. O Daniela, Deidre i pannę Banning.
• Ciekawa konfiguracja – przyznał Taylor – ale czy ty przypadkiem nie przesadzasz?
• Ja? Przesadzam? - Lettice energicznie poprawiła się na szezlongu. - Martwię się o naszego syna. Myślałam, że ten bal będzie dobrą okazją do…
• Do czego? - przerwał jej łagodnie mąż. - Kochanie, tyle razy mówiłem ci, żebyś nie wtrącała się w życie naszego syna.
• Ralfi, znam twoje zadanie w tej materii, ale wybacz, nie będę spokojnie patrzeć, jak nasz syn marnuje sobie życie, jak łamie zasady, które mu wpajaliśmy? Jak wreszcie łamie obietnice…
• Kochanie, o jakich obietnicach mówisz?
• Już zapomniałeś? - spytała Lettice ze zdziwieniem spoglądając na męża. - Deidre i Daniel. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie widziałeś, co zaszło na balu?!
• A, co niby takiego zaszło? Nasz syn, podobnie, jak inni goście świetnie się bawił, a że zatańczył kilka razy więcej z panną Banning, to cóż niby takiego się stało?
• Jeszcze pytasz?! - Lettice nie ukrywała oburzenia.
• Wyolbrzymiasz sprawę – rzekł Ralph. - Daniel był po prostu miły dla panny Banning i tyle.
• Aż tyle!
• Letti, wiesz, że nie lubię, jak chwytasz mnie za słówka. Powiedz wprost o co ci chodzi.
• Dobrze – odparła. – Martwię się, że nasz syn zaangażuje się w związek bez przyszłości.
• Dlaczego tak uważasz? Panna Banning nie należy do najzamożniejszych, to prawda. Do tego pracuje zawodowo i prowadzi ojcu dom, ale jest piękną, inteligentną, młodą niewiastą.
• Widzę, że dużo o niej wiesz – zauważyła z ironią Lettice.
• A ty jesteś wrogo do niej nastawiona – odparł Ralph. - To takie do ciebie niepodobne.
• Nieprawda! - krzyknęła oburzona. - Jej stan majątkowy nie ma nic do rzeczy.
• A już bałem się, że moja żona uległa większości, która mierzy ludzi według zasobności ich portfela.
• Nawet tak nie mów – Lettice zrobiła nadąsaną minę. - Chodzi mi Deidre. Wiesz przecież, że kocham ją, jak własną córkę. Z jej rodzicami przyjaźnimy się od dawna i od dawna było wiadomo, że nasze dzieci pobiorą się. Wszyscy tego przecież sobie życzymy.
• Doprawdy, tak uważasz? Zapominasz, chyba, że nasz syn jest dorosłym mężczyzną.
• To niech zachowuje się, jak dorosły, a nie skacze z kwiatka na kwiatek. Źle się stało, że pozwoliliśmy mu na te prawnicze brewerie.
• Ale, co ma jedno do drugiego?
• Co?! Zaraz po studiach, tak, jak było to planowane, powinien ożenić się z Deidre. Ale ty uznałeś, że nasz syn powinien zasmakować kawalerskiego życia. I efekty tego mamy.
• Letti, chciałem dobrze…
• Wiem, kochany – kobieta nagle zmieniła ton – doskonale wiem.
• Pamiętasz, nasz ślub?
• Nie mogłabym zapomnieć. Tak bardzo wtedy się bałam.
• Ja też.
• Nie dałeś tego po sobie poznać – stwierdziła Lettice.
• Starałem się zachować fason, zwłaszcza gdy zobaczyłem ciebie przed ołtarzem.
• To było nasze pierwsze spotkanie. Miałam wtedy piętnaście lat, a ty dziewiętnaście i byłeś zakochany do szaleństwa, ale nie we mnie.
• To prawda, jednak z biegiem czasu okazało się, że nie była to miłość mojego życia.
• Och Ralfi, pamiętam, jak przepłakałam, całą noc przed naszym ślubem. Nie chciałam wychodzić za mąż. Marzyłam o wielkiej miłości, a nie o małżeństwie z rozsądku.
• Cóż, nasi rodzice zadecydowali inaczej. Dużo było w tym mojej winy. Od początku mówili mi, że Bella, to nie jest dziewczyna dla mnie, ale ja uparłem się. Chciałem się z nią potajemnie ożenić. Tylko mój brat wiedział, co zamierzam zrobić. Niestety, powiedział o wszystkim rodzicom i mój ojciec udaremnił ożenek. Zapłacił Belli, żeby wyjechała z miasta. Odpowiednia kwota załatwiła sprawę. Do tej pory nie wiem, czy ona coś do mnie czuła.
• To nadal jest dla ciebie takie ważne? - spytała Lettice.
• Nie, od dawna już nie, a dokładnie, od czasu gdy pewna wystraszona do granic możliwości dziewczyna została moją żoną – odparł i złożył na jej ustach krótki pocałunek.
• Bałam się ciebie – przyznała – bałam się nocy poślubnej, o której matka powiedziała mi, że do przyjemnych nie będzie należeć. Jeszcze pamiętam jej słowa: Masz być posłuszna mężowi, a w łóżku ani drgnąć.
• Kochanie moje – Ralph przytulił żonę – nigdy mi o tym nie mówiłaś.
• Nie było czym się chwalić, a poza tym, okazałeś się bardzo mądrym, młodym człowiekiem. Dałeś mi czas na oswojenie się z zupełnie nową dla mnie sytuacją. Nasza noc poślubna nastąpiła w dwa miesiące po zaślubinach. I bardzo mi się spodobała. – Lettice uśmiechnęła się do męża.
• Może dlatego, że nie byłaś posłuszna słowom matki – zażartował – i bardzo wierciłaś się w naszym łóżku.
• To twoja zasługa, mój panie – mruknęła, przytuliwszy się do męża.
• Miło mi to słyszeć, kochanie. A poważnie mówiąc wiedziałem, że nie mogę cię do niczego zmuszać i skoro jest, jak jest, to powinniśmy najpierw się zaprzyjaźnić.
• Bardzo szybko od tej przyjaźni przeszliśmy do… miłości. W rok później urodził nam się syn.
• Byłem niesamowicie dumny z mojej młodziutkiej i dzielnej żony, choć tak niewiele brakowało, żebym cię stracił.
• A ja do tej pory nie mogę pogodzić się z tym, że nie mogłam dać ci więcej dzieci. Może dlatego tak bardzo pokochałam Deidre i nie wyobrażam sobie, żeby kto inny miał być żoną Daniela. Ralfi, proszę, porozmawiaj z nim, przekonaj.
• Nie – Taylor sprzeciwił się stanowczo – nie zrobię tego. Nie chcę być taki, jak mój ojciec.
• Zapominasz, że Daniel dawno skończył dziewiętnaście lat.
• Tym bardziej tego nie zrobię.
• Nie pozostawiasz mi więc wyboru – odparła Lettice ze smutkiem, ale i ze stanowczością w głosie. - Sama z nim porozmawiam.
• Jak sobie życzysz, kochanie, ale żebyś potem nie żałowała - Ralph westchnął i pogładził krótko przystrzyżoną brodę. W tej chwili rozległo się pukanie do drzwi, i po chwili pojawił się w nich Daniel.
• Tu jesteście – stwierdził uśmiechając się serdecznie – i do tego w porannych strojach, a śniadanie już na stole.
• To ja biegnę... ubrać się – rzekł mrugnąwszy okiem Ralph. Cmoknął żonę w policzek i już go nie było.
• Gdzieś wychodzisz, synku? - spytała Lettice spoglądając na elegancko ubranego Daniela.
• Tak mamo, na nabożeństwo – odparł.
• Myślałam, że pójdziemy razem.
• Wybacz, ale…
• Nie kończ. Nie chcę żebyś kłamał – przerwała mu. - Wybierasz się do panny Banning?
• A masz, coś przeciwko temu?
• Owszem, mam.
• Mogę wiedzieć, co? - spytał Daniel nie kryjąc swego niezadowolenia.
• Nie tym tonem, mój synu. – Rzekła Lettice i wskazując Danielowi fotel dodała: - usiądź, musimy porozmawiać.
• Mamo, chętnie dotrzymam ci towarzystwa, ale innym razem. Teraz naprawdę bardzo się śpieszę.
• To, co chcę ci powiedzieć nie zajmie dużo czasu. Usiądź – powiedziała stanowczo.
• Słucham – Daniel westchnął ciężko, ale zastosował się do polecenia matki.
• Nie spodobało mi się twoje wczorajsze zachowanie.
• A cóż takiego zrobiłem? - Daniel zrobił zdziwioną minę.
• Jeszcze się pytasz? Zlekceważyłeś Deidre i nadszarpnąłeś dobre imię panny Baninng.
• Mamo, czy ty aby nie wyolbrzymiasz moich win? - zażartował. - Naprawdę o tym chciałaś ze mną rozmawiać?
• Dość tego! – odparła ostro Lettice. - Powiem wprost: w możliwie najkrótszym czasie poprosisz o rękę panny Talbot.
• Co takiego?!
• To, co słyszałeś!
• A jeśli tego nie zrobię?
• Zapewniam cię, że wówczas twoje życie ulegnie diametralnej zmianie.
• Grozisz mi, mamo? Zapominasz, że jestem już dorosłym mężczyzną! - Daniel poderwał się z fotela.
• To zachowuj się jak dorosły i skończ wreszcie z tymi swoimi miłostkami.
• Panna Baninng nie jest miłostką. Mam, co do niej poważne zamiary.
• Doprawdy? A, co z Deidre, którą wpędziłeś w lata i która ma podstawy, aby oczekiwać od ciebie oświadczyn. Nie sądzisz, że na to już najwyższa pora?
• Ja jej nie kocham, mamo. Bardzo lubię, ale nie kocham.
• Nie kochasz, powiadasz. - Lettice pokiwała głową. - Szkoda, że nie pomyślałeś o tym kilka lat wcześniej. Źle z ojcem zrobiliśmy dając ci aż tyle swobody. Myślę jednak, że da się to naprawić.
• Naprawić? Na to już chyba za późno – rzekł nie bez ironii Daniel. - Mamo, posłuchaj: jeśli mam się żenić to tylko z panną Banning. To dla niej bije moje serce.
• A ona o tym wie?
• Dowie się w stosownym czasie.
• Co ty wygadujesz, synu? Mów i to zaraz, kiedy porozmawiasz z państwem Talbot.
• Z przyczyn obiektywnych, nigdy.
• To w taki razie pożegnaj się z funduszem dziadka Taylora.
• Mam rozumieć, że to szantaż?
• Tak, ponieważ swoim postępowaniem nie pozostawiasz mi wyboru.
• I myślisz, że odcięcie mnie od funduszy dziadka zmieni moją decyzję? Zapominasz, mamo, że mam źródło utrzymania. Jestem prawnikiem.
• I to bardzo dobrym – przyznała Lettice. - Doskonale o tym pamiętam. Tyle tylko, że pieniądze, jakie przynosi ci ten zawód nie wystarczą na życie do jakiego jesteś przyzwyczajony. Powozy, konie, ubrania szyte na miarę i to u najlepszych krawców, najmodniejsze restauracje, wesołe towarzystwo, podróże na Wschodnie Wybrzeże i do Europy. Zrezygnujesz z tego wszystkiego?
• Jeżeli będę musiał, to tak. Dla ukochanej kobiety zrobię wszystko – odparł z egzaltacją Daniel.
• Nie bądź śmieszny, mój synu – Lettice pokręciła głową z dezaprobatą.
• A, cóż może być śmiesznego w zakochaniu?
• Nic, o ile jest ono szczere i prawdziwe.
• Ależ takie jest - zapewnił Daniel.
• Tyle tylko, że w minionym roku takich „prawdziwych uczuć” miałeś kilka. Mam wymienić ci imiona panien, które kochałeś miłością głęboką i szczerą?
• Mamo, to były nic nieznaczące zauroczenia. Z Melindą jest inaczej. Jestem zakochany.
• Od zakochania do miłości droga daleka – rzekła Lettice.
• Z Melindą jest inaczej – powtórzył Daniel.
• I tu się z tobą zgodzę. Jest inaczej, ponieważ panna Banning cię nie kocha.
• Skąd możesz to wiedzieć?! - krzyknął Daniel.
• Kobiety wiedzą takie rzeczy, a ona kocha kogoś innego. To widać w mowie jej ciała, w spojrzeniach.
• Tak? To może, powiesz mi mamo, kim jest ten szczęśliwiec?
• Jeszcze się nie domyśliłeś? To twój klient. Nawiasem mówiąc niezwykle przystojny i interesujący mężczyzna.
• Adam Cartwright? Chybiłaś, mamo. On nie jest nią zainteresowany – odparł niezbyt pewnie Daniel.
• Ale ona nim, tak. Uwierz matce. Wiem, co mówię.
• Być może, ale dopóki nie usłyszę tego z jej ust, nie uwierzę – odparł Daniel. - Pójdę już. Nie czekajcie na mnie z obiadem. Spotkamy się na kolacji u stryja Teda.

***

• Uprzedzałem, że tak będzie – rzekł Ralph wysłuchawszy relacji żony. - Nasz syn jest niezwykle upartym mężczyzną.
• Ciekawe po kim to ma? - westchnęła Lettice.
• Na pewno nie po mnie. Za to jego mama mogłaby coś o tym powiedzieć.
• Nie jestem uparta – zaprzeczyła, zrobiwszy przy tym naburmuszoną minę. Zaraz jednak dodała: - no, może troszkę.
• Przez grzeczność nie zaprzeczę – odparł Ralph i otoczył żonę ramionami.
• Co my teraz zrobimy? - spytała Lettice, opierając policzek o tors męża. - On naprawdę gotów jest oświadczyć się tej pannie.
• Kochanie, dlaczego tak się tym martwisz? Banningowie to uczciwa, porządna rodzina.
• W gruncie rzeczy to nie mam nic przeciwko pannie Banning, ale nie chcę, żeby nasz syn cierpiał.
• A dlaczego miałby cierpieć? - Ralph wzruszył ramionami.
• Ach, ty mój mężczyzno, jak ty nic nie rozumiesz! W przeciwieństwie do Deidre ona nigdy go nie pokocha.
• Czyżby nasz syn miał konkurencję?
• Brawo! Jak na to wpadłeś, mój odkrywco?! - spytała z sarkazmem Lettice.
• Metodą dedukcji. – Zaśmiał się Ralph i zaproponował: - usiądźmy.
• Żarty, żartami, ale sprawa naprawdę staje się poważna. Daniel zachowuje się jakby postradał zmysły.
• Jak to zakochany – westchnął Ralph.
• Żal mi Deidre i jej rodziców. Mimo, że bardzo się starali, to jednak widać było ich zawód, gdy wychodzili z naszego balu – powiedziała ze smutkiem Lettice. - Ralfi, tyle lat z nimi się przyjaźnimy. Obiecaliśmy sobie, że za sprawą naszych dzieci staniemy się rodziną, a teraz co? Zagroziłam własnemu synowi, że jeśli nie oświadczy się Deidre, to pozbawimy go funduszu, jaki ustanowił dla niego twój ojciec.
• Nie myślałem, że posuniesz się do tego – rzekł Ralph.
• A, co twoim zdaniem miałam zrobić? Żadne argumenty do niego nie przemawiają.
• Może powinniśmy pogodzić się z jego wyborem?
• To byłaby ostateczność – stwierdziła Lettice.
• Obawiam się moja droga, że nic nam nie pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję, że nasz syn się opamięta.
• Czekać? To nie w moim stylu – odparła uśmiechając się tajemniczo. - Ralfi?
• Tak, kochanie?
• Czy twój brat nadal poszukuje kandydata do objęcia funkcji głównego wydawcy oddziału San Francisco Examiner w Paryżu?
• Owszem. Jak na razie nikogo sensownego nie znalazł.
• To już znalazł.
• Co takiego? A niby kogo?
• Nie uważasz, że pan Banning doskonale nadaje się na to stanowisko. To byłby dla niego prawdziwy awans i zabezpieczenie przyszłości jego i jego córki.
• Myślisz, że wysłanie Banningów do Francji coś da?
• Spróbować nie zawadzi – odparła Lettice. - Jeszcze dzisiaj porozmawiasz o tym, ze swoim bratem.
• Skoro tak sobie życzysz.
• Tak. Tak właśnie sobie życzę.
• Dobrze, tylko dlaczego mam dziwne uczucie, że postępuję, tak jak mój ojciec trzydzieści cztery lata temu? - spytał z cichym westchnieniem Ralph.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 10:24, 29 Maj 2019, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:13, 29 Maj 2019    Temat postu:

Kolejny smakowity fragment.

Cytat:
Westchnęła ciężko i ze smutkiem pokręciła głową. Ciche skrzypnięcie drzwi przerwało jej rozmyślania. Szybkim ruchem dłoni starła łzę, która pojawiła się w kąciku oka. Gdy poczuła na swych ramionach dotyk mężowskich rąk uniosła twarz do góry i jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się.
• Ten uśmiech mnie nie zmyli – rzekł Ralph Taylor, siadając obok żony. Wziąwszy jej dłonie w swoje spytał: - co się stało, kochanie?
• A, co miało się stać? - wzruszyła ramionami. - Jestem zmęczona i to wszystko.
• Doprawdy? Popatrz na mnie – Ralph spojrzał z troską na żonę. - Znam cię doskonale i wiem kiedy się martwisz.

Ralph doskonale zna swoją żonę. Ciekawe, co tak martwi Lettice? Czyżby zainteresowanie syna panną Banning?
Cytat:
Już zapomniałeś? - spytała Lettice ze zdziwieniem spoglądając na męża. - Deidre i Daniel. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie widziałeś, co zaszło na balu?!
• A, co niby takiego zaszło? Nasz syn, podobnie, jak inni goście świetnie się bawił, a że zatańczył kilka razy więcej z panną Banning, to cóż niby takiego się stało?
• Jeszcze pytasz?! - Lettice nie ukrywała oburzenia.
• Wyolbrzymiasz sprawę – rzekł Ralph. - Daniel był po prostu miły dla panny Banning i tyle.
• Aż tyle!

Myślę, że Lettice jako matka ma wyostrzony zmysł obserwacji i dostrzega to, co uszło uwadze jej męża
Cytat:
Powiedz wprost o co ci chodzi.
• Dobrze – odparła. – Martwię się, że nasz syn zaangażuje się w związek bez przyszłości.
• Dlaczego tak uważasz? Panna Banning nie należy do najzamożniejszych, to prawda. Do tego pracuje zawodowo i prowadzi ojcu dom, ale jest piękną, inteligentną, młodą niewiastą.
• Widzę, że dużo o niej wiesz – zauważyła z ironią Lettice.
• A ty jesteś wrogo do niej nastawiona – odparł Ralph. - To takie do ciebie niepodobne.
• Nieprawda! - krzyknęła oburzona. - Jej stan majątkowy nie ma nic do rzeczy.

No to co ona ma do zarzucenia Melindzie?
Cytat:
• Pamiętasz, nasz ślub?
• Nie mogłabym zapomnieć. Tak bardzo wtedy się bałam.
• Ja też.
• Nie dałeś tego po sobie poznać – stwierdziła Lettice.
• Starałem się zachować fason, zwłaszcza gdy zobaczyłem ciebie przed ołtarzem.
• To było nasze pierwsze spotkanie. Miałam wtedy piętnaście lat, a ty dziewiętnaście i byłeś zakochany do szaleństwa, ale nie we mnie.
• To prawda, jednak z biegiem czasu okazało się, że nie była to miłość mojego życia.

Ach! Te wspomnienia
Cytat:
Może dlatego tak bardzo pokochałam Deidre i nie wyobrażam sobie, żeby kto inny miał być żoną Daniela. Ralfi, proszę, porozmawiaj z nim, przekonaj.
• Nie – Taylor sprzeciwił się stanowczo – nie zrobię tego. Nie chcę być taki, jak mój ojciec.
• Zapominasz, że Daniel dawno skończył dziewiętnaście lat.
• Tym bardziej tego nie zrobię.
• Nie pozostawiasz mi więc wyboru – odparła Lettice ze smutkiem, ale i ze stanowczością w głosie. - Sama z nim porozmawiam.

A to się porobiło ... ciekawe, czy Daniel posłucha?
Cytat:
• Nie spodobało mi się twoje wczorajsze zachowanie.
• A cóż takiego zrobiłem? - Daniel zrobił zdziwioną minę.
• Jeszcze się pytasz? Zlekceważyłeś Deidre i nadszarpnąłeś dobre imię panny Baninng.
• Mamo, czy ty aby nie wyolbrzymiasz moich win? - zażartował. - Naprawdę o tym chciałaś ze mną rozmawiać?
• Dość tego! – odparła ostro Lettice. - Powiem wprost: w możliwie najkrótszym czasie poprosisz o rękę panny Talbot.
• Co takiego?!
• To, co słyszałeś!

Powiedziane prosto z mostu ... ma poprosić o rękę i już
Cytat:
- Mamo, posłuchaj: jeśli mam się żenić to tylko z panną Banning. To dla niej bije moje serce.
• A ona o tym wie?
• Dowie się w stosownym czasie.

Daniel ma zupełnie inne zdanie niż matka. Uparcie zostaje przy swoim
Cytat:
Dla ukochanej kobiety zrobię wszystko – odparł z egzaltacją Daniel.
• Nie bądź śmieszny, mój synu – Lettice pokręciła głową z dezaprobatą.
• A, cóż może być śmiesznego w zakochaniu?
• Nic, o ile jest ono szczere i prawdziwe.
• Ależ takie jest - zapewnił Daniel.
• Tyle tylko, że w minionym roku takich „prawdziwych uczuć” miałeś kilka. Mam wymienić ci imiona panien, które kochałeś miłością głęboką i szczerą?
• Mamo, to były nic nieznaczące zauroczenia. Z Melindą jest inaczej. Jestem zakochany.

Hm ... Daniel w przeszłości często zmieniał obiekty uwielbienia ... ciekawe, czy z Melindą jest tak samo?
Cytat:
Z Melindą jest inaczej – powtórzył Daniel.
• I tu się z tobą zgodzę. Jest inaczej, ponieważ panna Banning cię nie kocha.
• Skąd możesz to wiedzieć?! - krzyknął Daniel.
• Kobiety wiedzą takie rzeczy, a ona kocha kogoś innego. To widać w mowie jej ciała, w spojrzeniach.
• Tak? To może, powiesz mi mamo, kim jest ten szczęśliwiec?
• Jeszcze się nie domyśliłeś? To twój klient. Nawiasem mówiąc niezwykle przystojny i interesujący mężczyzna.
• Adam Cartwright? Chybiłaś, mamo. On nie jest nią zainteresowany – odparł niezbyt pewnie Daniel.
• Ale ona nim, tak. Uwierz matce. Wiem, co mówię.

Tak! Mama Daniela jest wnikliwym i perfekcyjnym obserwatorem
Cytat:
Kochanie, dlaczego tak się tym martwisz? Banningowie to uczciwa, porządna rodzina.
• W gruncie rzeczy to nie mam nic przeciwko pannie Banning, ale nie chcę, żeby nasz syn cierpiał.
• A dlaczego miałby cierpieć? - Ralph wzruszył ramionami.
• Ach, ty mój mężczyzno, jak ty nic nie rozumiesz! W przeciwieństwie do Deidre ona nigdy go nie pokocha.
• Czyżby nasz syn miał konkurencję?
• Brawo! Jak na to wpadłeś, mój odkrywco?! - spytała z sarkazmem Lettice.

Tak, chyba Melindzie pozostało to zauroczenie ... co najmniej zauroczenie
Cytat:
• Czy twój brat nadal poszukuje kandydata do objęcia funkcji głównego wydawcy oddziału San Francisco Examiner w Paryżu?
• Owszem. Jak na razie nikogo sensownego nie znalazł.
• To już znalazł.
• Co takiego? A niby kogo?
• Nie uważasz, że pan Banning doskonale nadaje się na to stanowisko. To byłby dla niego prawdziwy awans i zabezpieczenie przyszłości jego i jego córki.
• Myślisz, że wysłanie Banningów do Francji coś da?
• Spróbować nie zawadzi – odparła Lettice. - Jeszcze dzisiaj porozmawiasz o tym, ze swoim bratem.
• Skoro tak sobie życzysz.
• Tak. Tak właśnie sobie życzę.

O! A to już jest intryga ... bardzo podstępna intryga
Właściwie ten fragment dotyczy Taylorów, to ich rozmowy. Akcja toczy się w ich rezydencji. Sporo jednak jest wyjaśnione. Pani Taylor na balu poczyniła interesujące (i trafne) spostrzeżenia. Pragnie szczęścia syna, ale ... Daniel nie jest już dzieckiem, musi chyba sam sobie poradzić z ewentualnym zawodem miłosnym. Przypuszczam, że jego uczucie do Melindy nie jest zbyt głębokie. Krótko się znają. No i wspomnienia rodziców - wychodzi na to, że dobrze na tym wyszli, gdy postąpili zgodnie z wolą dziadków daniela. Może i jest w tym trochę racji? kto wie? Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg tej historii. No i intryga> czy dojdzie do skutku? Czy Melinda pojedzie z ojcem do Paryża? Jak potoczy się sprawa o opiekę nad Kathy? Tyle pytań ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 23:14, 29 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 8 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin