Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zdrowy rozsądek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:42, 11 Lip 2019    Temat postu:

Mam nadzieję, że problemy zdrowotne minęły, lub prędko miną, a ja zabieram się do uczty duchowej oczywiście Very Happy

Cytat:
Gdy rano zasiadł do śniadania wszystkiego mógł się spodziewać, ale nie tego, że Adam Cartwright poprosi go o rękę jego córki Melindy. Horace był tak zaskoczony, że niemal od razu powiedział: „tak”.

Tak, to było bardzo zaskakujące wydarzenie

Cytat:
Jednak teraz gdy zaczęło do niego docierać, że utraci swoją ukochaną córeczkę, a do tego sam będzie musiał popłynąć do Paryża zaczął żałować, że zgodził się na to małżeństwo. Przecież na pierwszy rzut oka widać było, że Cartwright nie kocha Melindy, a cały ten ich związek jest szyty grubymi nićmi. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego rozsądna córka zgodziła się zostać żoną Adama.

To dylemat wszystkich ojców - pojawia się facet, niegodny jego skarbu i zabiera go

Cytat:
• Nie dają mi spokoju twoje zaręczyny z Adamem Cartwrightem.
• Ach to – odparła z ulgą. - A, co cię w nich tak niepokoi? Adam mi się oświadczył, ja się zgodziłam i zostanę jego żoną. Cóż w tym dziwnego? Ludzie przecież się pobierają.

Dlaczego? Narzeczony jest przystojny, wykształcony, bogaty ... jedna z najlepszych partii w okolicach Wirginia City ... i nie tylko

Cytat:
• To tak wygląda szczęście? Nigdy bym nie powiedział. Oboje wyglądaliście tak, jakbyście dopiero co zawarli jakiś układ strategiczny. Z tego, co pamiętam zaręczyny i narzeczeństwo to szczególny okres w życiu. To czas radosnego oczekiwania. Człowiek widzi wówczas wszystko w różowym kolorze i chce przenosić góry, czego o was nie można powiedzieć. Zaczynam żałować, że was pobłogosławiłem.

Cóż, trochę racji ma ... pan Banning jest bardzo spostrzegawczy

Cytat:
• Zakochałaś się w nim? - Horace nie krył zdziwienia. - A niby, kiedy to nastąpiło? W ciągu tych kilku dni pobytu Adama w naszym domu? Słyszałem, o zakochaniu się od pierwszego wejrzenia, ale to zdarza się raczej w kiepskich romansach.

Jednak nie wszystko dostrzega, choć muszę go usprawiedliwić, że w Ponderosie byli 5 lat temu ... sporo czasu minęło i mógł nie zauważyć. Miał inne sprawy na głowie

Cytat:
• Tak, z tą różnicą, że zakochałam się w nim pięć lat temu podczas pobytu w Ponderosie.
• Nic nie mówiłaś.
• A przypominasz sobie, tato w jakiej atmosferze opuszczaliśmy dom Cartwrightów?
• I naprawdę przez ten cały czas kochałaś Adama?
• Tak.
• Ale wybrałaś sobie obiekt miłości – Banning pokręcił z rezygnacją głową.

A co on chce od obiektu?

Cytat:
Dziecko, czy ty wiesz na co się decydujesz?
• Owszem, tato. Doskonale wiem. To prawda, że Adam mnie nie kocha, ale ja mam w sobie miłość za nas dwoje. Poza tym bardzo poruszył mnie los Kathy i chcę mu pomóc.
• To znaczy, że nie myliłem się, gdy pomyślałem, że połączył was jakiś układ – stwierdził Horace. - Co ci za to obiecał?

Melinda przyznała się do zawarcia układu, ale i tak nie zmieni swojej decyzji

Cytat:
O mnie nie musisz się martwić. Adam nie zrobi mi nic złego.
• Oprócz tego, że nie będzie cię kochał. Bo widzisz moja droga, odnoszę wrażenie, że ten twój narzeczony nie wie, co to jest miłość i bliskość. Jestem pewien, że otoczy cię opieką, ale czy naprawdę o to ci tylko chodzi?
• Tato, jeśli myślisz, że zmienię swoją decyzję, to muszę cię rozczarować. Zostanę żoną Adama, czy to ci się podoba, czy nie. Chcę z nim być, nawet jeśli nigdy mnie nie pokocha. Chcę stworzyć jemu i Kathy dom, i zrobię to – zapewniła z przekonaniem w głosie.

To, co mówi Melinda dobrze świadczy o jej charakterze. Adam dobrze trafił i mam nadzieję, że to doceni

Cytat:
• Obyś tego nie żałowała, córeczko. Co ty właściwie o nim wiesz? Zauroczenie Adamem przesłoniło ci cały świat. A mnie się wydaje, że będzie ci ciężko z nim żyć.
• Nie przekonam się, jeśli nie spróbuję.
• Możesz ponieść bardzo wysoką cenę, niewspółmiernie wysoką do tego, co ci zaproponował.

A ten wieszczy i wieszczy niczym Kasandrai ma podobny posłuch.

Cytat:
• A ty swoje! – żachnął się Horace i z zaciętym wyrazem twarzy wstał zza biurka. - On nie jest ciebie wart. To człowiek, który zna definicję słowa „miłość”, ale zupełnie jej nie pojmuje.
• Jesteś niesprawiedliwy, tato. Gdyby było tak, jak mówisz, to czy przejąłby się losem dziecka swojego kuzyna? Czy pokochałby Kathy?

Każdy ojciec uważa, że zięć nie jest godny jego córki

Cytat:
List Olive, tak ważny dla sprawy Adama, znajdował się w portfelu schowanym w zapinanej na guzik wewnętrznej kieszeni marynarki, która wraz ze spodniami wisiała na drewnianym stojaku. Na następny dzień wczesnym rankiem miał dyliżans do San Francisco dlatego niczego nie chciał zostawiać na ostatnią chwilę.
Ben wybierał się do San Francisco z przeświadczeniem, że list matki Kathy ostatecznie rozwiąże kwestię opieki nad dzieckiem. Nie miał wątpliwości, że przy takim niezbitym dowodzie Adam odniesie zwycięstwo w starciu z Langfordem i Evansem.

Ben szykuje się do podróży. Ciekawe, co powie na zaręczyny Adama?

Cytat:
Hop Sing tego wieczoru stanął na wysokości zadania i kolacja była wyjątkowa smaczna. Miła atmosfera przy stole spowodowała, że Ben z żalem pomyślał o konieczności opuszczenia ciepłego domu. Uśmiechnął się słysząc przekomarzania Małego Joe i Hossa. Z czułością popatrzył na małą Kathy siedzącą wyjątkowo grzecznie na kolanach Clarissy i z zapałem pogryzającą suche skórki chleba.

Cóż, wiek swoje robi, Ben chyba wolałby zostać w domu, a nie tłuc się dyliżansem taki kawał drogi

Cytat:
• Tato, może pojechałbym z tobą? Szlak jest zaśnieżony, a droga daleka. Zawsze w takiej podróży, co dwóch to nie jeden.
• Uważasz, że jestem już tak stary, że nie dam rady sam dotrzeć do San Francisco?
• Tato…
• A może będziesz biec przed dyliżansem i odśnieżać drogę? - spytał z sarkazmem.

Ben młody nie jest, ale za to ambitny. Za nic nie przyzna się do zmęczenia ... Joe kiepsko zaczął akcję

Cytat:
• Braciszku – rzekł Hoss, gdy trochę się uspokoił – nie czaruj. Wszyscy wiemy, o co ci chodzi.
• Tak? A niby o, co? - Joe spojrzał na Hossa z zaciętym wyrazem twarzy.
• Chcesz się urwać z Ponderosy, ale twoje niedoczekanie. Masz obowiązki, tak jak my wszyscy. Nie myśl sobie, że Clarissa przez całą dobę będzie opiekować się małą. Przecież kiedyś musi odpocząć.
• I ja mam wtedy opiekować się Kathy?

Na szczęście kombinacje Joe się nie powiodły. Zostanie i będzie musiał pracować i opiekować się niemowlakiem

Cytat:
• Trudno – Westchnął Joe i wbijając wzrok w brata uśmiechnął się mściwie, mówiąc: - zabawa u Nortonów na pewno mi to zrekompensuje.
• A propos zabawy u Nortonów – rzekł Ben – naszym sąsiadom bardzo zależy na obecności Hossa i Clarissy. Chciałbym Josehpie, żebyś zajął się Kathy.
• Tato, ale to przecież karnawał – jęknął zrozpaczony Joe.
• Tego roku wyjątkowo długi. Będziesz jeszcze miał okazję potańczyć.

Z zabawy u Nortonów też nic mu nie wyjdzie

Cytat:
A gdy wraz z Adamem wrócimy do domu, wtedy ty Joe, będziesz mógł do końca karnawału bywać na wszystkich zabawach.
• Naprawdę, tato?
• Nie rzucam słów na wiatr – odparł z powagą, lecz ze śmiejącymi się oczami Ben. - To, jak?
• Zgadzam się – Mały Joe uśmiechnął się od ucha do ucha – i zostanę z Kathy w domu, ale później… - westchnął rozmarzony.
• Później, to nie opędzisz się od ojców i braci okolicznych panien – rzekł śmiejąc się Hoss, a wszyscy mu zawtórowali.

Bawidamek może znaleźć się w niezłych opałach

Doczekałam się kontynuacji. Bardzo emocjonującej. Ciekawa jest rozmowa Melindy z ojcem. Adam powinien polubić teścia, porządnego, uczciwego i kochającego córkę człowieka. Myślę, że po jakimś czasie dogadają się. O ile będą mieli taką możliwość, bo pan Banning pojedzie do Paryża, a Adam z Melindą do Ponderosy. Listy jednak też wiele mówią o człowieku. Melinda nadal jest zakochana w Adamie. Mam nadzieję, że jej nie zrani ... choć już raz to zrobił, przy oświadczynach. Powinien docenić taką kobietę jak ona, chociaż kto zrozumie faceta? Ciekawe, co powie Joe na ślub brata z Melindą? Przy takiej ilości dziewcząt, to pewnie szybko o niej zapomniał, ale ... jestem też ciekawa, czy Adam będzie zazdrosny o Joe? Jednak Joe przez krótki czas był jej narzeczonym. Może to (to znaczy zazdrość i chęć obrony swojego terytorium) poruszy w nim jakąś uczuciową strunę. Kto wie? No i co na to Ben? Czy ta nowa Melinda mu się spodoba? Czy zaakceptuje ją jako żonę Adama? Co powiedzą na Melindę szwagrowie, Hoss i Joe? No i jeszcze Clarissa, też coś jako przyszła żona Hossa ma do powiedzenia Very Happy ale przypuszczam, że się zaprzyjaźnią. Obie kochają dzieci, są zdolne do poświęceń i ... obie są zakochane. Na szczęście w innych mężczyznach. Czekam niecierpliwie na rozwiązanie tej sytuacji i dalszy ciąg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 8:50, 12 Lip 2019    Temat postu:

Dziękuję za interesujący i bardzo miły komentarz. Very Happy Problemy zdrowotne trochę mi odpuściły. We wtorek mam USG, więc może się wystraszyły. Mruga
Nie tylko pan Banning jest zaskoczony rozwojem sytuacji, Adam również będzie się zastanawiał czy dobrze zrobił. Benowi zapewne opadnie szczęka, gdy dowie się, co zamierza zrobić jego najstarsza latorośl, o braciach tegoż nie wspominając. Podejrzewam, że w tym towarzystwie jedynie Kathy zachowa stoicki spokój. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:29, 12 Lip 2019    Temat postu:

Cóż, to Kathy jest tu najważniejszą osobą, ma głos decydujący Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:49, 14 Lip 2019    Temat postu:

Na razie wklejam I część kolejnego rozdziału. Smile


Rozdział 8


Wczesnym popołudniem pub „The Old Harbour”, którego właścicielem był Ionhar Nesbitt świecił pustkami. W głównej sali, wieczorami wypełnionej po brzegi, pełnej gwaru, dymu z papierosów i zapachu piwa zmieszanego z aromatem coddle, siedziało teraz zaledwie pięciu klientów. Trzech z nich wyglądających na dokerów, siedziało przy stoliku nieopodal wejścia do pubu, dwaj pozostali, elegancko ubrani mężczyźni, zajęli stolik w głębi sali. Pod ścianą na niewysokim podeście siedziało półkolem czterech muzyków cicho o czymś rozmawiając. Po chwili dało się słyszeć delikatny dźwięk flażoletu, z którego rudy, piegowaty chłopak wyczarowywał niewinną, niemal dziecięcą melodię. Zaraz też dołączyły do niego inne instrumenty: skrzypce, na których z zamkniętymi oczami przygrywał starszy mężczyzna, koncertyna, to ściskana to rozciągana przez tyczkowatego, młodego człowieka i bębenek obciągnięty zwierzęcą skórą,*1) w który kościaną pałką rytmicznie uderzał piegowaty wyrostek. Muzyka początkowo zgaszona, smutna i nieco powolna z sekundy na sekundę przybierała na sile, by wreszcie wybuchnąć radosnymi, pełnymi energii dźwiękami.
Dwaj eleganccy mężczyźni z życzliwością i uwagą przysłuchiwali się tej niesamowitej muzyce. Jeden z nich o smutnym niemal mrocznym spojrzeniu zaczął wystukiwać stopą rytm. Po chwili jego twarz rozjaśnił uśmiech, a dwa dołeczki, które pojawiły się w jego policzkach złagodziły chmurne rysy mężczyzny.
• To niezwykle piękna muzyka i momentami nostalgiczna – zauważył, gdy muzycy przestali grać.
• Masz rację, Adamie. To muzyka, która porywa, ale też wyraża głęboką tęsknotę za ojczystą ziemią. Irlandczycy to dumny naród, bardzo doświadczony przez los i Anglików. Wiesz, że oni tę muzykę przekazują sobie z pokolenia na pokolenie tylko ze słuchu? Nikt, nigdy nie zapisuje jej na papierze. Zresztą, który z nich miałby na to czas i pieniądze. Po prostu słuchają i to, co usłyszą przekładają na dźwięki. Jak się dobrze wsłuchasz, to odnajdziesz w ich muzyce szum lasu, wartko płynący potok, podmuchy wiatru. Zobaczysz mgłę nad torfowiskami, a jak wsłuchasz się bardziej to i może potężne, majestatyczne klify Slieve League *2)
• Prawdziwy z ciebie poeta, Danielu. Dużo wiesz o Irlandii.
• A skąd – odparł – tyle, co od Ionhara i paru innych przyjaciół. A zmieniając temat, gratuluję Adamie, podjąłeś słuszną decyzję.
• No, nie wiem – mężczyzna pokręcił z powątpiewaniem głową. - Znam siebie i obawiam się, że obojgu, jej i mnie, będzie ciężko. Pewnie łatwiej byłoby, gdybym kochał Melindę. Do przyjazdu, do San Francisco była mi zupełnie obojętna. Pamiętasz, opowiadałem ci o jej pobycie w Ponderosie? Gdyby, coś mnie w niej ujęło to już wtedy… no, wiesz.
• Tak, pamiętam. Melinda, zdaje się, była wówczas narzeczoną twojego brata. Boisz się, że dawne uczucia mogą odżyć?
• Nie, raczej nie. Melinda go nie kochała. To jej matka próbowała wepchnąć ją w ramiona Josepha. Zresztą w połowie ich pobytu w Ponderosie musiałem wyjechać w interesach, a gdy wróciłem ich już nie było, a zaręczyny zostały zerwane.
• Może faktycznie jest to mało komfortowa sytuacja, ale wydaje mi się, że Melinda od tamtego czasu bardzo się zmieniła.
• Masz rację – przyznał Adam. - Sam jestem zaskoczony i to bardzo pozytywnie przemianą Melindy. Przez myśl by mi nie przeszło, że będzie pracować w gazecie. Dobrze się z nią rozmawia. Widać, że ma sporą wiedzę i nie obawia się wyrażać swojego zdania.
• To macie jakąś wspólną płaszczyznę porozumienia.
• Czy ja wiem – Adam wzruszył ramionami. - Najważniejsze, żeby była dobra dla Kathy.
• Co, do tego nie powinieneś mieć wątpliwości. Gdyby było inaczej świadczyłoby to o tym, że zupełnie nie znam się na ludziach. Pamiętaj, że dla niej to też ciężka sytuacja. Pewnie wolałaby w innych okolicznościach wychodzić za mąż.
• Cóż, klamka zapadła – westchnął Adam. - W niedzielę biorę z ślub Melindą i zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. Jak myślisz długo będziemy czekać na rozpatrzenie naszej apelacji?
• W dużej mierze zależy to od sędziego, który jeszcze nie został wyznaczony do naszej sprawy. Zakładam jednak, że Langfordowi będzie zależało na, jak najszybszym zakończeniu sprawy i będzie próbował uruchomić swoje znajomości. On jest bardzo pewny swego. Przez myśl mu nawet nie przejdzie, że coś może nie pójść po jego myśli. - rzekł adwokat i uśmiechnął się przebiegle.
• Masz, już coś na Langforda? - spytał z zaciekawieniem Adam.
• Być może, ale na razie nie chcę zapeszać. Mogę ci tylko zdradzić, że wszystko idzie po mojej myśli.
• Więcej mi nie powiesz?
• Przyjdzie czas to się dowiesz – odparł Daniel. - Teraz radziłbym ci skupić się na przygotowaniach do ślubu. Niewiele czasu ci zostało. Mogę pomóc w przygotowaniach.
• Chętnie skorzystam. Nie mam w co się ubrać, a w ciągu tych kilku dni żaden krawiec nie uszyje mi ślubnego surdutu.
• To nie problem – rzekł Daniel. - Jesteśmy podobnej postury, pozwól, że w ramach prezentu ślubnego ofiaruję ci kompletny strój. Mój krawiec zrobi błyskawiczne poprawki.
• Dziękuję. To piękny gest z twojej strony. – Adam uśmiechnął się serdecznie.
• Nie ma o czym mówić. Coś jeszcze mogę dla ciebie zrobić?
• Owszem – westchnął Adam. - Muszę kupić obrączkę i chciałbym to dziś załatwić. Znasz, jakiegoś dobrego złotnika?
• A i owszem. Polecam ci Petera Hubbarda. To mistrz w swoim fachu. Ma pracownię na Union Square i znajdziesz tam wszystko.
• Wystarczy ładna obrączka.
• A prezent dla żony?
• Jaki znowu prezent? - spytał zaskoczony Adam.
• Nie mów, że nie wiesz – Daniel roześmiał się. - Po nocy poślubnej należy się małżonce, jakiś piękny klejnocik.
• O ile dojdzie do nocy poślubnej.
• Co?!!! To żart?
• Nie. Uzgodniliśmy z Melindą, że będziemy małżeństwem, ale... białym małżeństwem.
• Takim, co to razem, a jednak osobno. I Melinda na to się zgodziła? Dziwne – Daniel pokręcił z niedowierzaniem głową.
• Nasze małżeństwo omówiliśmy bardzo dokładnie…
• Nie wątpię – wtrącił z sarkazmem adwokat.
• … i to Melinda zażądała osobnego pokoju. Nie zamierzam o nic jej prosić i do niczego zmuszać. To czysty układ i nic więcej.
• Ależ z ciebie głupiec – wycedził Daniel przez zęby. - Czy ty naprawdę jesteś ślepy? Melinda…
• Widzę, że już zjedliście, to może po szklaneczce poitín? – spytał Ionhar, który bezszelestnie pojawił się przy ich stoliku.
• Ale masz wyczucie czasu – zauważył kąśliwie Daniel.
• Prawda? Wszystkich klientów mieć na oku, to moja dewiza – odparł zadowolony z siebie Ionhar. - To, co podać?
• Jak dla mnie, to poitín – odparł wyraźnie poirytowany Daniel.
• A dla mnie jeszcze jedno piwo – powiedział Adam unikając wzroku obu mężczyzn.

***

________________________________________________________________
*1) Mowa tu o bębenku o nazwie bodharán, który jest sercem i duszą tradycyjnej muzyki irlandzkiej. Bodhrán to dość duży bęben trzymany pionowo w ręce muzyka, jego średnica waha się od 25 do 65 centymetrów. Na głęboką, drewnianą okrągłą ramę naciągnięta jest zazwyczaj skóra owcy. Gra się na nim za pomocą dwustronnej pałeczki – uderza się szybko raz jednym, a raz drugim końcem, trzymając pałeczkę w środkowej jej części. Skóra na ramę jest naciągnięta tylko z jednej strony, druga strona bębna jest otwarta i muzyk trzyma z tej strony otwartą dłoń, która poruszając po skórze bębna zmienia tonację muzyki – za [link widoczny dla zalogowanych]
*2) Klify Slieve League - ich irlandzka nazwa Sliabh Liag to inaczej Szara Góra. Położone w hrabstwie Donegal na północy wyspy, są trudno dostępne. Slieve League w najwyższym punkcie mają 600 metrów wysokości są więc dużo wyższe niż bardziej znane Klify Moheru i są drugie co do wysokości w Irlandii (po klifach Croaghaun, na Wyspie Achill w hrabstwie Mayo) i szóste w Europie – na podstawie [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:46, 14 Lip 2019    Temat postu:

Cytat:
A zmieniając temat, gratuluję Adamie, podjąłeś słuszną decyzję.
• No, nie wiem – mężczyzna pokręcił z powątpiewaniem głową. - Znam siebie i obawiam się, że obojgu, jej i mnie, będzie ciężko. Pewnie łatwiej byłoby, gdybym kochał Melindę. Do przyjazdu, do San Francisco była mi zupełnie obojętna.

Może byłoby łatwiej, ale ... mniej ciekawie. Zresztą nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wykrzesał z siebie uczucie
Cytat:
Sam jestem zaskoczony i to bardzo pozytywnie przemianą Melindy. Przez myśl by mi nie przeszło, że będzie pracować w gazecie. Dobrze się z nią rozmawia. Widać, że ma sporą wiedzę i nie obawia się wyrażać swojego zdania.
• To macie jakąś wspólną płaszczyznę porozumienia.

No tak ... w małżeństwie rozmowa jest najważniejsza
Cytat:
Zakładam jednak, że Langfordowi będzie zależało na, jak najszybszym zakończeniu sprawy i będzie próbował uruchomić swoje znajomości. On jest bardzo pewny swego. Przez myśl mu nawet nie przejdzie, że coś może nie pójść po jego myśli. - rzekł adwokat i uśmiechnął się przebiegle.
• Masz, już coś na Langforda? - spytał z zaciekawieniem Adam.
• Być może, ale na razie nie chcę zapeszać. Mogę ci tylko zdradzić, że wszystko idzie po mojej myśli.
• Więcej mi nie powiesz?
• Przyjdzie czas to się dowiesz – odparł Daniel.

Tak. Daniel wie co robi
Cytat:
Coś jeszcze mogę dla ciebie zrobić?
• Owszem – westchnął Adam. - Muszę kupić obrączkę i chciałbym to dziś załatwić. Znasz, jakiegoś dobrego złotnika?
• A i owszem. Polecam ci Petera Hubbarda. To mistrz w swoim fachu. Ma pracownię na Union Square i znajdziesz tam wszystko.
• Wystarczy ładna obrączka.

Tylko obrączka? A pierścionek zaręczynowy?[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
• A prezent dla żony?
• Jaki znowu prezent? - spytał zaskoczony Adam.
• Nie mów, że nie wiesz – Daniel roześmiał się. - Po nocy poślubnej należy się małżonce, jakiś piękny klejnocik.
• O ile dojdzie do nocy poślubnej.
• Co?!!! To żart?
• Nie. Uzgodniliśmy z Melindą, że będziemy małżeństwem, ale... białym małżeństwem.

No tak, uzgodnili, ale czy wytrwają? Wystarczy jakiś kataklizm, tornado, napad Indian, wojowniczy pająk czy agresywna myszżeby jedno z nich odczuło potrzebę schronienia się, a drugie potrzebę obrony przed niebezpieczeństwem
Cytat:
Takim, co to razem, a jednak osobno. I Melinda na to się zgodziła? Dziwne – Daniel pokręcił z niedowierzaniem głową.
• Nasze małżeństwo omówiliśmy bardzo dokładnie…
• Nie wątpię – wtrącił z sarkazmem adwokat.
• … i to Melinda zażądała osobnego pokoju. Nie zamierzam o nic jej prosić i do niczego zmuszać. To czysty układ i nic więcej.
• Ależ z ciebie głupiec – wycedził Daniel przez zęby.

Tak ... to Melinda chciała ... zwłaszcza po rozmowie zaręczynowej. Adam przecież wie, że się wygłupił. Tu się zgodzę z Danielem
Cytat:
• Ale masz wyczucie czasu – zauważył kąśliwie Daniel.
• Prawda? Wszystkich klientów mieć na oku, to moja dewiza – odparł zadowolony z siebie Ionhar. - To, co podać?
• Jak dla mnie, to poitín – odparł wyraźnie poirytowany Daniel.
• A dla mnie jeszcze jedno piwo – powiedział Adam unikając wzroku obu mężczyzn.

Unikał wzroku ... czyli czuł, że zrobił coś nie tak jak powinien

Bardzo rzetelnie oddane szczegóły "z epoki", ciekawie opisana muzyka irlandzka, jej geneza i instrumenty na jakich jest grana. Dalszy ciąg konsultacji w sprawie Langfordów. Daniel jako dobry prawnik ma plan. Nie chce zdradzić szczegółów Adamowi, ale myślę, że to jest bardzo dobry plan. Adam ostatnio bywa nieco narwany. Mam nadzieję, że jego ślub z Melindą odbędzie się bez przeszkód i że Adaś pokona swoje ... no, "zamiłowanie do oszczędności" i jednak kupi Melindzie jakiś prezent zaręczynowy. O tym drugim, morgengabe nie wspomnę Embarassed
Bardzo ciekawa jestem reakcji jego rodziny na wiadomość o małżeństwie i kandydatce na kolejną panią Cartwright. Już słyszę to stukanie szczęk uderzających o podłogę
Całość jak zwykle dopracowana i emocjonująca.
Czekam niecierpliwie na kontynuację. Bardzo niecierpliwie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 16:47, 14 Lip 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:31, 15 Lip 2019    Temat postu:

Ewelino, dziękuję za komentarz, który sprawił mi ogromną przyjemność. Very Happy
Czy Adam kupi obrączkę, o pierścionku zaręczynowym nie wspominając, to się wkrótce okaże. Sprawy zaczynają się komplikować

Część II rozdziału 8


***
Daniel i Adam mieli już wsiąść do powozu, gdy z pubu wybiegł z paczką pod pachą Ionhar i krzyknął głośno, żeby zaczekali.
• Zapomniałeś – powiedział podając pakunek Danielowi. – Pozdrów Agnes.
• Dzięki przyjacielu. Pozdrowię.
• Powiesz mu o sprawie? - spytał cicho wskazując głową Adama, wsiadającego do powozu.
• Jak przyjdzie pora.
• Teraz jest. Pokaż mu wszystko. Jeśli nie on, to kto nam pomoże.
• Ionhar, nie gorączkuj się tak.
• Czasu jest coraz mniej.
• Dobrze, spróbuję…
• Nie próbuj, tylko bierz się do działania – upomniał Daniela Ionhar.
• Jasne.
• Mówię poważnie.
• Wiem. Dam ci znać, jak poszło – odparł Daniel zamykając za sobą drzwiczki powozu.
• Oby szybko – mruknął Ionhar odprowadzając wzrokiem oddalający się pojazd.
Tymczasem w powozie podskakującym na kocich łbach rozmowa zupełnie się nie kleiła. Adam zaczął żałować, że poprosił Daniela o pomoc. Nie spodobała mu się reakcja adwokata na wieść, o tym, jak będzie wyglądać jego małżeństwo z Melindą. Miał wielką ochotę zatrzymać powóz i wysiąść. Jakoś przeszła mu ochota na kupno ślubnej obrączki w towarzystwie Taylora. Wtedy właśnie Daniel powiedział:
• Adamie, chciałem cię przeprosić. Nie powinienem tak emocjonalnie reagować. Twoje małżeństwo z Melindą to nie moja sprawa. Wybacz.
• Nie gniewam się – odparł – choć przyznaję trochę mnie zaskoczyłeś. Wiem, że, ona nadal nie jest ci obojętna.
• Tak bardzo to widać?
• Owszem. To musi boleć, gdy kobietę, którą kochasz wpychasz w ramiona innego mężczyzny.
• Boli? Nie, no może trochę. Ot, urażona duma – westchnął Daniel. - A tak serio, to nigdy u Melindy nie miałem szans. Nie to, co ty.
• Co chcesz przez to powiedzieć?
• Tylko tyle, że ten wasz układ ma szansę zmienić się w coś bardziej trwałego.
• No, nie wiem – Adam wzruszył ramionami. - Pożyjemy zobaczymy. Daleko jeszcze do tego twojego jubilera?
• Blisko, ale jeśli nie masz nic przeciwko temu, to po drodze chciałem wpaść w jedno miejsce. Muszę doręczyć paczkę Ionhara.
• I pozdrowić Agnes.
• Słyszałeś?
• Mam doskonały słuch. Co to za Agnes?
• Powiedzmy, że to wspólna znajoma, Ionhara i moja.
• A sprawa, o której wspominał?
• Faktycznie masz świetny słuch – przyznał Daniel. - Widzisz, jest coś w czym mógłbyś nam pomóc.
• Mów.
• Ale najpierw muszę cię uprzedzić, że wiąże się z tym pewne niebezpieczeństwo i jeśli odmówisz nie będę miał do ciebie pretensji.
• Co to za sprawa?
• Trzeba wywieść z San Francisco i ukryć małego chłopca.
• Danny, w co ty u licha grasz? Czy to niezgodne z prawem?
• Jakby ci tu powiedzieć? - Daniel przez chwilę zastanawiał się. - Zdaje się, że muszę zacząć od początku.
• Tak byłoby najlepiej – przyznał Adam.
• Pracuję w pewnej organizacji, która stara się nieść pomoc potrzebującym dzieciom: sierotom, niechcianym, chorym, porzuconym. Takim, które bez pomocy nie mają szans na przeżycie.
• Tak, jak ten chłopczyk, którego chcesz ukryć?
• Owszem, choć nie zawsze jest aż tak tragicznie.
• Opowiesz mi? - spytał zaciekawiony Adam.
• Chłopiec ma na imię Tobias, ma cztery latka i trzeba ukryć go przed jego rodzicami – rzekł Danny. - Pewnie zastanawiasz się kim oni są? Matka to prostytutka z Barbary Coast, a domniemany ojciec jest jej alfonsem.
• Domniemany?
• Ona twierdzi, że tak, on, co do tego ma wątpliwości. Tobi trafił do nas trzy miesiące temu, wychudzony, pobity z połamanymi nóżkami. Prawdopodobnie do końca życia będzie kulał.
• Kto mu to zrobił?
• Domniemany ojciec.
• A matka? Co na to matka?
• Powiedziała, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Okaleczony dzieciak, jej zdaniem jest nawet lepszy niż taki w pełni sił. Może zacząć żebrać i w ten sposób zarabiać na życie.
• Nie wierzę, żeby matka mogłaby tak pomyśleć. To przecież jej dziecko, małe dziecko – Adam był wyraźnie poruszony.
• Pamiętaj, że ci ludzie nie mają zasad, a życie dziecka nie jest dla nich warte więcej niż życie psa, czy kota. Nie ma dnia, żeby tam w Barbary Coast nie uśmiercono, czy porzucono noworodka. Starsze dzieci zmuszane są do złodziejstwa i prostytucji. Tobiego czekałby taki sam los, gdyby nie to, że ktoś przyniósł go do „Bezpiecznej przystani”.
• To jest ta organizacja dla której pracujesz?
• Tak.
• Domyślam się, że jego rodzice są dla niego zagrożeniem?
• Dobrze się domyślasz. Chcą Tobiego z powrotem – odparł Daniel. - Gdyby tak się stało nie doczekałby swoich następnych urodzin.
• A co na to sąd?
• Nic. Chłopiec nie jest sierotą. Ma ojca i matkę, a oni świadków, którzy gotowi są zeznać pod przysięgą, że to najbardziej kochający rodzice pod słońcem. Sądu nie interesują takie sprawy, no chyba, żeby doszło do morderstwa, ale i wtedy byłoby to wątpliwe. Do Barbary Coast nikt przy zdrowych zmysłach się nie zapuszcza. Nawet policji tam nie uświadczysz. Adamie, jeśli Tobi wróci do tego diabelskiego miejsca bezpowrotnie straci szansę na normalne życie, na życie w ogóle. Ojciec chłopca już dwa razy próbował go odbić i wierz mi, na tym nie poprzestanie. Po ostatniej próbie Ionhar ukrywał, go w swoim pubie, ale to nie było dobre miejsce dla tak małego dziecka. Tydzień temu zmuszeni byliśmy przenieść chłopca ponownie do „Bezpiecznej przystani”. Wiemy jednak, że dopóki będzie w mieście, jego rodzice nie odpuszczą.
• Wywiezienie go z miasta to porwanie, a to jest karalne. Chyba nie muszę ci o tym przypominać.
• Nie musisz. Wiem, że nasze działania są na granicy prawa.
• Dobre sobie! Na granicy prawa! - prychnął Adam i pokręcił z dezaprobatą głową. Przez chwilę nic nie mówił, po czym westchnąwszy ciężko spytał: - naprawdę jesteś przekonany, że nie ma innego sposobu, aby pomóc Tobiemu?
• Nie ma. Dopóki mały jest w San Francisco jego rodzice będą o niego walczyć i zapewniam cię, nie z miłości do niego.
• Chcesz, żebym pomógł wam w wywiezieniu chłopca? - spytał Adam utkwiwszy w adwokacie przenikliwy wzrok.
• Liczymy na to. Chociaż na jakiś czas, dopóki nie znajdę dla niego bezpiecznego miejsca i dobrych opiekunów. Pomyślałem, że Nevada to całkiem niezłe miejsce, żeby ukryć takiego malca. Wiem, że proszę o wiele, ale po prostu nie mam wyjścia – powiedział Daniel. Powóz w tym czasie zaczął zwalniać i wreszcie zatrzymał się. - Jesteśmy na miejscu. Chodź poznasz Tobiego i podejmiesz decyzję.
• Prowadź – rzekł Adam.
Gdy wysiedli z powozu słońce wyszło zza chmur i ciepłe światło zalało wąską, szarą uliczkę. Domy były tu nieliczne. Drewniane, brzydkie, przyklejone do siebie w niczym nie przypominały tych stojących na Market Street czy Union Square. W niektórych oknach wisiało pranie sztywne jeszcze od porannych przymrozków. Ludzi prawie w ogóle nie było tu widać. Jedynie ci, którzy musieli, przemykali chyłkiem, tak jakby wstydzili się miejsca, w którym przyszło im żyć. Po drugiej stronie tej smutnej uliczki stał samotny, piętrowy dom otoczony stosunkowo nowym ogrodzeniem. Daniel ruszył w jego kierunku. Po chwili stanął przed drzwiami i pociągnął za sznur wiszący przy dzwonku. Rozległ się donośny dźwięk. Prawie natychmiast drzwi otworzyły się i na ich progu stanęła młoda, niezwykle piękna kobieta. Na jej widok Daniel uśmiechnął się szeroko, a Adam wręcz zaniemówił. Wpatrywał się w kobietę i nie wierzył własnym oczom.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:15, 15 Lip 2019    Temat postu:

Cytat:
Adam zaczął żałować, że poprosił Daniela o pomoc. Nie spodobała mu się reakcja adwokata na wieść, o tym, jak będzie wyglądać jego małżeństwo z Melindą. Miał wielką ochotę zatrzymać powóz i wysiąść. Jakoś przeszła mu ochota na kupno ślubnej obrączki w towarzystwie Taylora.

A co? Zabolała go prawda?
Cytat:
Wiem, że, ona nadal nie jest ci obojętna.
• Tak bardzo to widać?
• Owszem. To musi boleć, gdy kobietę, którą kochasz wpychasz w ramiona innego mężczyzny.
• Boli? Nie, no może trochę. Ot, urażona duma – westchnął Daniel. - A tak serio, to nigdy u Melindy nie miałem szans. Nie to, co ty.
• Co chcesz przez to powiedzieć?
• Tylko tyle, że ten wasz układ ma szansę zmienić się w coś bardziej trwałego.
• No, nie wiem – Adam wzruszył ramionami. - Pożyjemy zobaczymy.

Nie wyklucza rozszerzenia płaszczyzny porozumienia
Cytat:
• Co to za sprawa?
• Trzeba wywieźć z San Francisco i ukryć małego chłopca.
• Danny, w co ty u licha grasz? Czy to niezgodne z prawem?

To brzmi jak porwanie? Kidnaping?
Cytat:
Tobi trafił do nas trzy miesiące temu, wychudzony, pobity z połamanymi nóżkami. Prawdopodobnie do końca życia będzie kulał.
• Kto mu to zrobił?
• Domniemany ojciec.
• A matka? Co na to matka?
• Powiedziała, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Okaleczony dzieciak, jej zdaniem jest nawet lepszy niż taki w pełni sił. Może zacząć żebrać i w ten sposób zarabiać na życie.

Straszne! Jak można tak krzywdzić dziecko?
Cytat:
A co na to sąd?
• Nic. Chłopiec nie jest sierotą. Ma ojca i matkę, a oni świadków, którzy gotowi są zeznać pod przysięgą, że to najbardziej kochający rodzice pod słońcem. Sądu nie interesują takie sprawy, no chyba, żeby doszło do morderstwa, ale i wtedy byłoby to wątpliwe.

Koszmar. Mam nadzieję, że pomogą Toby'emu
Cytat:
• Wywiezienie go z miasta to porwanie, a to jest karalne. Chyba nie muszę ci o tym przypominać.
• Nie musisz. Wiem, że nasze działania są na granicy prawa.
• Dobre sobie! Na granicy prawa! - prychnął Adam i pokręcił z dezaprobatą głową. Przez chwilę nic nie mówił, po czym westchnąwszy ciężko spytał: - naprawdę jesteś przekonany, że nie ma innego sposobu, aby pomóc Tobiemu?
• Nie ma. Dopóki mały jest w San Francisco jego rodzice będą o niego walczyć i zapewniam cię, nie z miłości do niego.

Adam zwykle przestrzega prawa, ale niekiedy robi wyjątki. W uzasadnionych przypadkach.
Cytat:
• Chcesz, żebym pomógł wam w wywiezieniu chłopca? - spytał Adam utkwiwszy w adwokacie przenikliwy wzrok.
• Liczymy na to. Chociaż na jakiś czas, dopóki nie znajdę dla niego bezpiecznego miejsca i dobrych opiekunów. Pomyślałem, że Nevada to całkiem niezłe miejsce, żeby ukryć takiego malca. Wiem, że proszę o wiele, ale po prostu nie mam wyjścia – powiedział Daniel. Powóz w tym czasie zaczął zwalniać i wreszcie zatrzymał się. - Jesteśmy na miejscu. Chodź poznasz Tobiego i podejmiesz decyzję.
• Prowadź – rzekł Adam.

Myślę, że Adam im pomoże
Cytat:
Daniel ruszył w jego kierunku. Po chwili stanął przed drzwiami i pociągnął za sznur wiszący przy dzwonku. Rozległ się donośny dźwięk. Prawie natychmiast drzwi otworzyły się i na ich progu stanęła młoda, niezwykle piękna kobieta. Na jej widok Daniel uśmiechnął się szeroko, a Adam wręcz zaniemówił. Wpatrywał się w kobietę i nie wierzył własnym oczom.

Czyżby ją znał?

Kolejny dobry fragment. Trochę autorka odbiegła od tematu Kathy, Melindy, ślubu ... i włączyła bardzo smutną historię chłopca maltretowanego przez rodziców. Wymiar sprawiedliwości, policja, prawnicy ... właściwie nikt w granicach prawa nie może mu pomóc. Zobaczymy jak pomoże działanie na granicy prawa. Adam jeśli chodzi o dzieci ma miękkie serce. Mam nadzieję, że pomoże malcowi. Trochę zamieszania wprowadziło ostatnie zdanie - kim jest ta kobieta? Skąd Adam ją zna? Czy ona nie zachwieje planom ślubu z Melindą? No i pamiętam, że Ben jedzie ... jedzie i pewnie niedługo dojedzie do San Francisco. Wtedy to dopiero będzie się działo ... i jeszcze rozprawa w sądzie. Czekam na kontynuację, niecierpliwie bardzo czekam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:34, 15 Lip 2019    Temat postu:

Odbiegłam od tematu, ale tylko na chwilkę. Było to konieczne, aby wprowadzić osobę, która nieco zamiesza w życiu naszego ulubieńca. Adam trochę się pogubi. Przyjazd Bena, który jest już na przedmieściach San Franacisco na pewno mu pomoże. Very Happy
Serdecznie dziękuję za ciekawe uwagi, które pomagają mi pisać to opowiadanie. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:46, 16 Lip 2019    Temat postu:

Jeśli Adam się pogubi, to zrobi się jeszcze ciekawiej ... cóż on czasem jest jak ten osiołek, któremu "w żłoby dano". Mniemam, że jednak lepiej skończy, no i nadal kibicuję Melindzie, która jest moją ulubioną bohaterką opowiadania. Mam nadzieję, że i autorki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:28, 16 Lip 2019    Temat postu:

Adaś w sprawach damsko-męskich zawsze był taki jakiś wycofany. On sam do końca nie wiedział, czy chce założyć rodzinę, czy nie. Teraz też zacznie się zastanawiać, kombinować...zobaczymy, jak to wszystko się rozwinie. Melindę lubię, ale czy przez to będzie jej łatwiej w tym opowiadaniu... no, nie wiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:42, 16 Lip 2019    Temat postu:

Zarówno w opowiadaniu jak i w życiu nigdy nie jest łatwo. Zawsze pojawia się jakieś "ale" lub "niestety" ... ale może Melinda (po niewątpliwych perypetiach) doczeka spełnienia swojego marzenia. Ona tak dużo tych marzeń nie miała, życie też miała ciężkie, to chociaż to jedno by się spełniło.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:35, 19 Lip 2019    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 1:34, 20 Lip 2019    Temat postu:

Ależ piękni mężczyźni Very Happy
Ten odcinek zajął mi więcej czasu niż przypuszczałam. Nawet zastanawiałam się, czy nie zrezygnować z tego wątku, ale skoro powiedziało się "a"... to zapraszam na I część rozdziału 9



Rozdział 9


Adam pobladł na widok kobiety, która przed nim stała. Wyglądał tak, jakby miał za chwilę upaść. Kobieta również była zaskoczona, ale dużo szybciej przyszło jej opanowanie emocji. Uśmiechnęła się łagodnie do Daniela i z lekkim wyrzutem powiedziała:
• Miałeś być wczoraj. Dzieci na ciebie czekały.
• Przepraszam siostro Agnes, ale obowiązki mi nie pozwoliły. Na przeprosiny mam paczkę od Ionhara, jak zawsze z pozdrowieniami. – Odparł Danny i wskazując Adama rzekł: - a to mój znajomy...
• Adam Cartwright – powiedziała z dziwną czułością w głosie siostra Agnes. – Tyle lat... myślałam, że już nigdy ciebie nie zobaczę.
• Ruth – wyszeptał – Ruth.
• Kiedyś w dalekiej przeszłości – tak, a teraz siostra Agnes – rzekła zakonnica. - Proszę panowie, wejdźcie do środka.
Siostra Agnes poprowadziła ich do całkiem dużego i jasnego pomieszczenia, służącego za świetlicę. Przy długim, drewnianym stole siedziała czwórka dzieci rysująca, coś zapamiętale. Nad nimi stała młodziutka może szesnastoletnia dziewczyna. Ubrana była w ciemną, prostą suknię. Jedynie upięty na głowie czarny welon z białą wypustką tuż przy włosach, świadczył, że była postulantką. Na widok siostry Agnes i dwóch mężczyzn zagarnęła dzieci niczym kwoka pisklęta i wyprowadziła z pomieszczenia.
Zakonnica usiadła przy stole wskazując Danielowi i Adamowi miejsca naprzeciw siebie. Adam, nadal milczący, usiadł na brzegu krzesła. Daniel zorientowawszy się w sytuacji powiedział:
• Siostro Agnes, widzę, że się znacie. Na pewno chcecie porozmawiać w cztery oczy. Pójdę do dzieci – rzekł. - A, jak ma się Tobi?
• Lepiej. Wczoraj był doktor Wagner i kazał mu podać laudanum. Po nim spał całą noc, ale jak tylko się obudził to pytał o ciebie.
• Już biegnę do niego. Wezmę tylko ciasteczka od Ionhara. Mały bardzo je lubi – rzekł Daniel rozpakowując paczkę ofiarowaną przez Nesbitta. Wyjąwszy z niej kilka ciasteczek i rzuciwszy zaintrygowane spojrzenie na wciąż milczącego Adama wyszedł ze świetlicy. Cisza po wyjściu Danny’ego aż kuła w uszy. Siostra Agnes strąciła ze stołu kilka okruszków pozostałych po śniadaniu i uśmiechnęła się spoglądając w twarz człowieka, którego kiedyś w innym życiu tak bardzo kochała. Adam również przypatrywał się jej. Oczy miała tak samo niebieskie i głębokie, jak wówczas gdy los po raz pierwszy zetknął ich ze sobą. Kolor jej włosów przywołał jedynie w wyobraźni, bowiem teraz były one ukryte pod białym czepkiem z którego spływał czarny welon. Miała na sobie czarny habit z białym pektorałem, przepasany skórzanym paskiem do którego przypięty był różaniec. Na piersi nosiła spory drewniany krzyż.
• Ruth... Ruth Halverson, nie mogę uwierzyć, że siedzisz przede mną. Co się z tobą działo? Dlaczego nie dałaś mi znać, że jesteś wolna? Dlaczego mnie nie odszukałaś? – spytał z wyrzutem i nieukrywanym żalem Adam.
• Mogłabym o to samo zapytać?
• Chciałem ruszyć ci na ratunek, ale poradzono mi, że ze względu na twoje bezpieczeństwo nie powinienem tego robić.
• A ja, tam w obozie Szoszonów nie spałam całymi nocami i marzyłam, że przyjedziesz po mnie, że mnie odszukasz. Pragnęłam tego i tak bardzo się bałam… bałam się o ciebie. Gdy zasypiałam, śniło mi się, że nie żyjesz. Wtedy budziłam się z krzykiem, padałam na kolana, modliłam się i prosiłam dobrego Boga, żeby zachował człowieka, którego tak bardzo kochałam.
• A ja ciebie wciąż kocham, Ruth – wyszeptał Adam. - Zrzuć habit. Nie taki strój powinnaś nosić. Powinnaś być moją żoną, a nie zakonnicą.
• Przestań, Adamie. Jestem zaślubiona Panu Bogu i nie godzi mi się tego słuchać.
• Powiedz mi dlaczego to zrobiłaś?
• Dlaczego? - siostra Agnes uśmiechnęła się łagodnie. - Może dlatego, że żaden ze światów, ani twój, ani ten Szoszonów nie był moim. Byłam taka zagubiona, taka samotna i gdyby nie ojciec Mario, nie wiem, jak potoczyłoby się moje życie.
• Kim był ojciec Mario, i co robił u Szoszonów?
• Ewangelizował. To misjonarz, franciszkanin.
• Katolik?
• Masz, coś przeciw katolikom?
• Nie, oczywiście, że nie - Adam wzruszył ramionami. - To on namówił ciebie do przywdziania habitu.
• Nie musiał do niczego mnie namawiać – odparła. - Bóg w moim życiu zawsze odgrywał wielką rolę, a Biblia mojego ojca była mi drogowskazem.
• Jednak zostawiłaś ją... i pierścionek zaręczynowy także.
• Biblia i pierścionek były moim dla ciebie prezentem… pożegnalnym prezentem. Chciałam, żebyś miał coś, co przypominałoby ci o mnie. Byłam przekonana, że moje życie się kończy. Nie wiedziałam, co mnie czeka u Szoszonów. Pewnie pamiętasz, że ich wioskę zdziesiątkowała, jakaś choroba. Wódz tak bardzo ufał w moją moc, a ja bałam się, że nie będę potrafiła im pomóc. Na początku spodziewałam się najgorszego, ale wraz z przybyciem do wioski ojca Mario, epidemia ustąpiła. Szoszoni uznali, że to jego zasługa, a ich szaman, ogłosił go Wielkim Białym Lekarzem i nawet zaprzyjaźnił się z nim. To w jakiś czas potem pozwoliło mi wraz z ojcem Mario opuścić wioskę Szoszonów. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić i wtedy ojciec Mario opowiedział mi o pewnym zakonie, który swoją siedzibę ma w Carondelet, małej wiosce pod St. Louis *).
• To w Missouri. Dość daleko od Nevady i Kalifornii – zauważył Adam.
• Owszem, ale to nie było ważne. To dzięki ojcu Mario rozeznałam swoje powołanie. Nazywamy go łowcą zbłąkanych owieczek. Ja czułam się taką owieczką, zwłaszcza, że prawie nic nie wiedziałam o katolicyzmie. Nagle zrozumiałam, że to moja droga i wtedy niczego już nie pragnęłam tak mocno, jak tego żeby zostać zakonnicą i pomagać innym. Okazało się, że ojciec Mario znał matkę przełożoną. Dostałam od niego listy polecające i wkrótce zostałam postulantką. Przeszłam nowicjat, a wiosną ubiegłym roku złożyłam śluby wieczyste. Matka przełożona uznała, że skoro znam Dziki Zachód, to na pewno tam się przydam i tak wraz z pięcioma siostrami trafiłam do naszego zgromadzenia w San Francisco. Zajmujemy się chorymi, biednymi ludźmi. Prowadzimy sierocińce i opiekujemy się dziećmi, takimi jak Tobi. Leczymy je, uczymy czytać i pisać. Nawet nie wiesz, jak wielkim szczęściem jest widzieć te biedne istoty, zdrowiejące, nabierające do ciebie ufności i po raz pierwszy uśmiechające się do ciebie. - Siostra Agnes mówiła z prawdziwym zapałem, jednak zorientowawszy się, że Adam słucha jej z ogromną uwagą, zawstydziła się nagle i dotknąwszy palcami krzyża wiszącego na jej piersi pochyliła nieco głowę i powiedziała: - ale dość o mnie. Opowiedz mi, co z tobą się działo przez te wszystkie lata. Ożeniłeś się? Masz dzieci?
• Nie, nie ożeniłem się, ale jestem opiekunem córki mojego kuzyna. Kathy została osierocona. Rodzina jej matki, zmarłej przy porodzie, chciała się jej pozbyć. Zaopiekowałem się dzieckiem, a wtedy oni postanowili o nią walczyć. Nie mogę pozwolić, żeby mi ją odebrali. Ale to opowieść na inną okazję.
• Teraz rozumiem twoją znajomość z Danielem. Nie mogłeś lepiej trafić – rzekła siostra Agnes.
• Tak, to dobry adwokat – przyznał Adam. - Mam nadzieję, że wygra moją sprawę.
• Nie martw się. Jestem pewna, że z Bożą pomocą wszystko dobrze się zakończy. Daniel to specjalista od spraw beznadziejnych.
• Długo go znasz?
• Odkąd tu przyjechałam, czyli prawie rok. On i Ionhar bardzo pomagają sierotom. Ten dom, w którym jesteśmy to własność rodziców Daniela. Przekazali go na potrzeby sierocińca.
• Piękny gest – stwierdził Adam.
• Tak. Taylorowie to niezwykli ludzie i naprawdę przejmują się losem naszych sierot. To dzięki nim tak dobrze funkcjonuje „Bezpieczna przystań”. Dzieci potrzebujących naszej pomocy jest mnóstwo. Nawet nie wiesz ile z nich nie ma dachu nad głową, ile przymiera głodem, i jak bardzo potrzebują ciepła i poczucia bezpieczeństwa.
• Niestety, nie wszystkim można pomóc.
• To prawda, ale trzeba się starać. Domyślam się, że Daniel nie bez powodu przyprowadził cię tutaj.
• Owszem. Chodzi o Tobiasa.
• Prawdę mówiąc, miałam nadzieję, że to o niego chodzi – odparła z ulgą siostra Agnes. - To dziecko bardzo doświadczone przez los i swoich rodziców. Nie może do nich wrócić.
• Daniel naświetlił mi całą sprawę. Jestem gotów pomóc.
• Jeszcze go nie widziałeś, a już deklarujesz pomoc. To może okazać się niebezpieczne. Rodzice Tobisa to źli ludzie.
• Chcesz mnie zniechęcić?
• Nie. Chcę ci uświadomić, że zadanie, którego zamierzasz się podjąć jest naprawdę ciężkie i odpowiedzialne. Tobis jest bardzo nieufnym dzieckiem, a do tego cierpiącym i wymagającym starannej opieki.
• Myślisz, że nie dam sobie rady? - spytał Adam. - To jedź ze mną, a przekonasz się. Takich dzieci, jak Tobias wszędzie jest pełno. W Nevadzie również. Moglibyśmy razem nimi się opiekować. Stworzyć im dom…
• Zapominasz, że jestem zakonnicą – powiedziała stanowczo siostra Agnes.
• Habit można zdjąć.
• Nie po ślubach wieczystych.
• Jestem przekonany, że i na to znalazłby się jakiś sposób.
• Przestań, Adamie. Ta rozmowa zaczyna mnie męczyć. – Siostra Agnes przybierając surowy wyraz twarzy, wstała od stołu i rzekła: - jeśli faktycznie chcesz pomóc Tobiasowi, to radzę ci go poznać. Zapraszam.
• Ruth - Adam poderwał się z miejsca - przecież byliśmy sobie tak bliscy. Pamiętasz nasze pocałunki, naszą pierwszą noc, nasze wyznania.
• Jestem siostra Agnes – przerwała mu. - Ruth Halverson została w wiosce Szoszonów.

***


________________________________________________________________
*) Mowa tu o siedzibie Zakonu Józefitek z Carondelet. Więcej na:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 14:10, 22 Lip 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:10, 20 Lip 2019    Temat postu:

Cytat:
• Adam Cartwright – powiedziała z dziwną czułością w głosie siostra Agnes. – Tyle lat... myślałam, że już nigdy ciebie nie zobaczę.
• Ruth – wyszeptał – Ruth.
• Kiedyś w dalekiej przeszłości – tak, a teraz siostra Agnes – rzekła zakonnica.

A to się porobiło![link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
Adam również przypatrywał się jej. Oczy miała tak samo niebieskie i głębokie, jak wówczas gdy los po raz pierwszy zetknął ich ze sobą. Kolor jej włosów przywołał jedynie w wyobraźni, bowiem teraz były one ukryte pod białym czepkiem z którego spływał czarny welon. Miała na sobie czarny habit z białym pektorałem, przepasany skórzanym paskiem do którego przypięty był różaniec. Na piersi nosiła spory drewniany krzyż.

Trzeba przyznać, że trochę się zmieniła
Cytat:
• Ruth... Ruth Halverson, nie mogę uwierzyć, że siedzisz przede mną. Co się z tobą działo? Dlaczego nie dałaś mi znać, że jesteś wolna? Dlaczego mnie nie odszukałaś? – spytał z wyrzutem i nieukrywanym żalem Adam.
• Mogłabym o to samo zapytać?
• Chciałem ruszyć ci na ratunek, ale poradzono mi, że ze względu na twoje bezpieczeństwo nie powinienem tego robić.
• A ja, tam w obozie Szoszonów nie spałam całymi nocami i marzyłam, że przyjedziesz po mnie, że mnie odszukasz. Pragnęłam tego i tak bardzo się bałam… bałam się o ciebie.

Ciekawe, kto mu tak poradził? Dziwne, bo zwykle Adam raczej nie słuchał rad ... nawet tych dobrych
Cytat:
• A ja ciebie wciąż kocham, Ruth – wyszeptał Adam. - Zrzuć habit. Nie taki strój powinnaś nosić. Powinnaś być moją żoną, a nie zakonnicą.

A wcześniej zapewniał Melindę, że będzie jej wierny. Przecież to Melindę prosił o rękę ... cóż, jeszcze kocha Ruth. To biedak ma problem
Cytat:
- Bóg w moim życiu zawsze odgrywał wielką rolę, a Biblia mojego ojca była mi drogowskazem.
• Jednak zostawiłaś ją... i pierścionek zaręczynowy także.
• Biblia i pierścionek były moim dla ciebie prezentem… pożegnalnym prezentem. Chciałam, żebyś miał coś, co przypominałoby ci o mnie. Byłam przekonana, że moje życie się kończy. Nie wiedziałam, co mnie czeka u Szoszonów.

Biblia należała do Ruth, ale pierścionek to zdaje się był obrączką mamy Adama
Cytat:
Opowiedz mi, co z tobą się działo przez te wszystkie lata. Ożeniłeś się? Masz dzieci?
• Nie, nie ożeniłem się, ale jestem opiekunem córki mojego kuzyna. Kathy została osierocona. Rodzina jej matki, zmarłej przy porodzie, chciała się jej pozbyć. Zaopiekowałem się dzieckiem, a wtedy oni postanowili o nią walczyć. Nie mogę pozwolić, żeby mi ją odebrali

Trochę skrócił swoje przygody
Cytat:
• Owszem. Chodzi o Tobiasa.
• Prawdę mówiąc, miałam nadzieję, że to o niego chodzi – odparła z ulgą siostra Agnes. - To dziecko bardzo doświadczone przez los i swoich rodziców. Nie może do nich wrócić.
• Daniel naświetlił mi całą sprawę. Jestem gotów pomóc.
• Jeszcze go nie widziałeś, a już deklarujesz pomoc. To może okazać się niebezpieczne. Rodzice Tobisa to źli ludzie.
• Chcesz mnie zniechęcić?

No, no ... od razu chce pomóc ... jak to Cartwright
Cytat:
Chcę ci uświadomić, że zadanie, którego zamierzasz się podjąć jest naprawdę ciężkie i odpowiedzialne. Tobis jest bardzo nieufnym dzieckiem, a do tego cierpiącym i wymagającym starannej opieki.
• Myślisz, że nie dam sobie rady? - spytał Adam. - To jedź ze mną, a przekonasz się. Takich dzieci, jak Tobias wszędzie jest pełno. W Nevadzie również. Moglibyśmy razem nimi się opiekować. Stworzyć im dom…

A Kathy? A Melinda? Przecież wiążąc się z byłą katolicką zakonnicą na zawsze pogrzebałby szansę na korzystny dla niego wyrok sądu
Cytat:
• Ruth - Adam poderwał się z miejsca - przecież byliśmy sobie tak bliscy. Pamiętasz nasze pocałunki, naszą pierwszą noc, nasze wyznania.
• Jestem siostra Agnes – przerwała mu. - Ruth Halverson została w wiosce Szoszonów.

Ona z pewnością pamięta to wszystko, ale ... dla niej to przeszłość. Adam też pamięta, ale ... nie pamięta o narzeczonej. Wszak prosząc ją o rękę, do czegoś się zobowiązał. Nieważne, jakie miał motywy ... zdaje się, że to spotkanie spowodowało niezły zamęt w jego głowieNa szczęście Ruth zachowała przytomność umysłu i wie, kim jest i kim pragnie być.

Kolejny bardzo ciekawy fragment. Trochę się wszystko powikłało. Adaś teraz ma dylemat. Ruth mimo, że chyba wciąż go kocha, pragnie być zakonnicą. To dojrzała i przemyślana decyzja. Chce pomagać dzieciom. Pięknie wytłumaczyła Adamowi, że nie pasowała ani do świata Indian, ani do świata białych ludzi i dopiero z zakonie poczuła, że jest u siebie, na swoim miejscu.
Jest szanowana, rozumiana i kochana przez podopiecznych. To bardzo wiele znaczy. Teraz zastanawiam się co zrobi Adam? Chyba nie porwie zakonnicy? To do niego nie pasuje. Namawia ją na opuszczenie zakonu, życie u jego boku, ale ... chyba sam w to nie wierzy. Jednak sporo czasu upłynęło i wiele ich dzieli. Teraz dzieli. Ciekawe, co z tym chłopczykiem? Czy Adam mu pomoże? Co będzie z Kathy? Co powie Ben na tę sytuację? No i Melinda? Jak zareaguje na ten przypływ dawnych uczuć u narzeczonego? I mniej ważna przy tamtych sprawa: Czy Adam kupi pierścionek? Z jakim kamieniem? Bo to też ważne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 1:45, 21 Lip 2019    Temat postu:

Do tej pory maltretowałam Adasia fizycznie. W tym opowiadaniu z jednym wyjątkiem będzie szarpany i miotany przez różne różniste emocje. Very Happy

Cytat:
Ciekawe, kto mu tak poradził? Dziwne, bo zwykle Adam raczej nie słuchał rad ... nawet tych dobrych


W finale odcinka "The Savage" Ben mówi Adamowi, że jeśli będzie szukał Ruth to wyda na nią wyrok. Dodał, że za jakiś czas może spróbować ją odszukać, ale jak wiadomo Adaś tego nie uczynił. Smutny


Cytat:
Daniel naświetlił mi całą sprawę. Jestem gotów pomóc.
(...)
No, no ... od razu chce pomóc ... jak to Cartwright


Adam tak szybko pośpieszył z pomocą, bo przed siedziała Ruth. Gdyby to był ktoś inny nie wiem, czy tak szybko zdecydowałby się pomóc. Rolling Eyes

Adam faktycznie ma teraz poważny dylemat: nie wie, jak ma postąpić. To, że nadal kocha Ruth nie podlega dyskusji. Czy w związku z tym wycofa się z małżeństwa z Melindą? Przyznam się, że kusi mnie taka perspektywa Mruga Ruth chce być zakonnicą i zdania raczej nie zmieni. Do tego Ben z listem jest coraz bliżej, tak więc wszystko sprzysięgło się przeciw Melindzie. Smutny

Dziękuję serdecznie za komentarz i mnóstwo pytań. Postaram się na nie odpowiedzieć. Na razie powiem tylko, że pojawienie się Ruth tak wstrząsnęło Adasiem, że zupełnie zapomniał o obrączce, o pierścionku nie wspominając. Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 12 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin