Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zdrowy rozsądek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 9:29, 21 Lip 2019    Temat postu:

No tak ... Adaś czasem słuchał Pa ...Ruth chce być zakonnicą, bo odnalazła swoje powołanie, pragnie robić to, co robi i jednak jest szczęśliwa ... i spokojna. Ta miłość to dla niej przeszłość, piękna, ale przeszłość. Związana z Ruth, nie z siostrą Agnes. Adam powinien uszanować jej decyzję, nie wiem, czy byłby w stanie zapewnić jej spokój i poczucie bezpieczeństwa. Jednak ona była kiedyś "zawieszona" między dwoma światami.
Ja cały czas kibicuję Melindzie, no i Kathy potrzebuje mamy. Melinda jednak jest idealnym wyborem Adama - i jako żona i jako mama Kathy. Nie wiem, co na to Ben, ale kiedy pozna tę nową Melindę, pewnie też zacznie jej kibicować. W dodatku Melinda nadal kocha Adama i gotowa jest do ... może nie tyle poświęceń, co czekania, aż kapryśnik zmieni zdanie i ... zacznie być również i dobrym mężem, nie tylko dobrym opiekunem Kathy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4082
Przeczytał: 31 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:50, 22 Lip 2019    Temat postu:

O mateńko... jakie ja mam zaległości w tym opowiadaniu...
Ale jestem pod olbrzymim wrażeniem pracowitości Twojej weny Shocked Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:23, 22 Lip 2019    Temat postu:

Aderato, została spuszczona ze smyczy i robi, co chce. Pozostaje to poza moim wpływem. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:09, 22 Lip 2019    Temat postu:

Część II rozdziału 9


***

Melinda Banning stała przy oknie ze wzrokiem utkwionym w wylot ulicy. Ruch stawał się coraz mniejszy. Zmierzchało, a Adama wciąż nie było. Z każdą minutą coraz bardziej niepokoiła się o niego. Nie myślała już, o wspólnych zakupach, które jej obiecał. Adam zawsze był bardzo słowny, a skoro do tej pory jeszcze go nie było, to najpewniej musiało coś się stać. Mimowolnie westchnęła, czym zwróciła uwagę ojca siedzącego nad jakimiś papierami i nerwowo zaczęła chodzić po salonie. Horace Banning spojrzał z troską na córkę. Im bliżej było do jej ślubu z Adamem tym bardziej przekonany był, że ich związek jest jednym, wielkim nieporozumieniem. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że ludzie bardzo często pobierają się z rozsądku, traktując małżeństwo, jak dobry interes. Nie myślał jednak, że coś takiego stanie się udziałem jego córki. Jakże się mylił. Melinda uwikłała się w układ, w którym jedynie ona była stroną prawdziwie zaangażowaną. Jej narzeczony zalewie ją tolerował i robił dobrą minę do złej gry. Co najgorsze, zakochana Melinda, zdawała się tego nie zauważać. Horace wiedział, że dla Adama zrobiłaby wszystko i wcale mu się to nie podobało. Patrząc teraz na córkę, tak bardzo zamartwiającą się nieobecnością narzeczonego, wiedział, że w tym związku to ona poniesie najwyższą cenę.
• Melindo, przestać tak się miotać po salonie. To nic nie da – powiedział łagodnie Horace.
• Wiem, ale tak bardzo się denerwuję. Adam już dawno powinien wrócić. Wyszedł rano, razem z nami. Powiedział mi, że po południu pójdziemy po zakupy.
• Może coś go zatrzymało w sądzie.
• Och, tato – rzekła ze zniecierpliwieniem - nikt mi nie powie, że składanie apelacji trwa cały dzień.
• Adam najprawdopodobniej jest ze swoim adwokatem. Może omawiają nową strategię walki z Langfordem i jego zięciem. Pewnie wpadli do tego pubu, o którym z takim entuzjazmem opowiadał i zagadali się. Wiesz, jak to mężczyźni – powiedział lekkim tonem Banning, chcąc uspokoić córkę.
• To niepodobne do Adama – stwierdziła. - Tylko, co mogło go zatrzymać?
• Nie mam pojęcia – Horace wzruszył ramionami.
• No, ale jeśli coś go zatrzymało, to przecież przysłałby wiadomość przez posłańca – powiedziała Melinda wciąż chodząc po salonie. Naraz przystanęła i z przerażeniem spojrzała na ojca: - a jeśli miał jakiś wypadek?
• No, teraz to już przesadziłaś – Banning wstał od stołu i podszedł do Melindy. - Natychmiast przestań tak myśleć. Swoją drogą nie spodziewałem się takiego zachowania po Adamie. To wysoce nieodpowiedzialne z jego strony, kazać czekać swojej narzeczonej i narażać ją na niepotrzebne nerwy.
• Tato, dałbyś spokój.
W tej właśnie chwili dało się słyszeć dzwonek do drzwi. Melinda z ulgą odetchnęła, gdy tymczasem Horace rzekł:
• O wilku mowa. To teraz porozmawiam sobie z tym twoim, pożal się Boże, narzeczonym.
• Tato, lepiej już nic nie mów – Melinda błagalnie popatrzyła na ojca. Dzwonek przy drzwiach znowu się odezwał. - Pójdę otworzyć, bo gotów pomyśleć sobie, że nie chcemy go wpuścić.
• Może to byłby niezły pomysł.
• Tato…
• Już dobrze. Zostań w salonie. Ja mu otworzę. Nie powinien widzieć, jak bardzo się nim przejmujesz.
Horace westchnąwszy ciężko ruszył do drzwi. Dzwonek zabrzmiał po raz trzeci.
• Idę już, idę! – krzyknął, a manipulując przy zamku dłużej niż powinien, zamruczał: – gdyby nie Melinda wcale bym ci nie otworzył.
Nareszcie drzwi stanęły otworem. Horace miał już wygłosić jakąś kąśliwą uwagę, ale widząc w progu zupełnie niespodziewanego gościa w ostatniej chwili powstrzymał się.
• Witaj, przyjacielu – powiedział przybysz, uśmiechnąwszy się.
• Benjamin! Benjamin Cartwright! Co za niespodzianka! Jak miło cię widzieć. Wchodź, zapraszam – Horace otworzył szeroko drzwi wpuszczając Bena do środka.
• Przepraszam, że zjawiłem się tak bez uprzedzenia – powiedział Ben stawiając swoją torbę podróżną na podłodze – ale mam dla Adama niezwykle ważne informacje, mogące dużo, jeśli nie wszystko zmienić w jego sprawie.
• To wspaniale. Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się z twojego przyjazdu – rzekł Horace uścisnąwszy Benowi dłoń, po czym wskazując mu drogę do salonu zawołał: - Melindo, zobacz kto do nas przyjechał!

***

W kwadrans później obaj panowie siedzieli przy kominku z kieliszkami brandy w dłoniach i rozmawiali. Melinda w tym czasie krzątała się w kuchni, szykując kolację. Była zaskoczona tak nagłym pojawieniem się Bena Cartwrighta, ale równocześnie zadowolona. Zależało jej na akceptacji przyszłego teścia i trochę obawiała się jego reakcji na wieść o tym że to ona zostanie jego synową. Prosiła Adama, żeby powiadomił ojca o swoim zamiarze, ale ten stwierdził, że woli mu zrobić niespodziankę. Teraz, gdy Cartwright senior siedział w jej salonie odetchnęła z ulgą. Adam nie będzie miał już wyboru. Nie mogła jednak przewidzieć, że to nie on przekaże Benowi radosną informację, która tak naprawdę radosną była tylko dla niej.
Tymczasem Horace i Ben, po wymianie zdań na temat trudów podróży i obecnej sytuacji politycznej, skupili się na bardziej osobistych tematach. Ben przyglądając się staremu przyjacielowi z zadowoleniem stwierdził, że Banning w niczym nie przypominał tego stłamszonego i niepewnego siebie mężczyzny sprzed pięciu lat. Teraz siedział przed nim zupełnie inny człowiek i opowiadał mu z ogromną ekscytacją o pracy w „San Francisco Examiner”. W jego zachowaniu dało się zaobserwować ogromną energię i swego rodzaju dumę, dumę z odniesionego sukcesu. Ben przysłuchiwał mu się z prawdziwym zadowoleniem. Bądź co bądź to właśnie on przyczynił się do sukcesu Banninga, polecając go znajomemu, działającemu w branży prasowej. Od początku wierzył w Horacego i teraz cieszył się, że nie pomylił się co do niego. Widać było, że całkiem nieźle mu się powodziło. Mieszkanie może nie było oszałamiająco duże, ale zlokalizowane w dobrej dzielnicy i urządzone ze smakiem. Wszystko tu było na swoim miejscu i do siebie pasowało. Widać było w tym kobiecą dłoń, której tak bardzo brakowało mu w jego domu, w Ponderosie.
• Ładnie mieszkasz – stwierdził rozglądając się po salonie i uśmiechnąwszy się do Benninga półżartem dodał: - chyba musiałeś zaangażować najlepszego w mieście projektanta wnętrz.
• Nie stać by mnie było na taki luksus – zaśmiał się Horace. - To zasługa Melindy. Moja córka ma ogromny zmysł artystyczny, a poza tym potrafi niemal z niczego wyczarować istne cudo. Ja zostawiam jej wolną rękę i do niczego się nie wtrącam – odparł Horace, zadowolony ze słów przyjaciela.
• Masz bardzo zdolną córkę, a do tego, jeśli w ogóle to możliwe, jeszcze piękniejszą niż pięć lat temu.
• Nieskromnie przyznam ci rację. Jestem z niej bardzo dumny. Czy wiesz, że skończyła najlepszą pensję w San Francisco i to z doskonałą lokatą.
• To fantastycznie – odparł Ben.
• Ale to nie wszystko. Melinda razem ze mną pracuje w redakcji „San Francisco Examiner”.
• Naprawdę? - Ben wydawał się zaskoczony.
• Owszem. Na łamach gazety prowadzi kącik porad dla pań.
• To wspaniale!
• Też tak myślę, ale to nie wszystko – rzekł z uśmiechem pełnym dumy Horace. - Kilku dziennikarzom znacząco poprawił się styl pisania, po tym jak korektą ich artykułów zajęła się moja Melinda.
• Co za rewelacje – Ben z niedowierzaniem pokręcił głową. - Twoja córka uległa prawdziwej przemianie. Pewnie nie narzeka na brak adoratorów. Panna mądra i piękna, to nie zawsze idzie w parze.
• Tak, masz rację. Nie zawsze – odparł dziwnie posmutniały Horace. - Z przykrością muszę stwierdzić, że w pewnej sprawie moja córka zupełnie straciła głowę.
• Co ty mówisz? Może mógłbym, jakość ci pomóc, doradzić - rzekł Ben, jak zawsze gotów nieść pomoc. Banning spojrzał mu prosto w oczy i ciężko westchnął.
• Dziękuję ci, ale chyba nic tu nie można poradzić. Melinda, jak coś wbije sobie do głowy, to żadna siła nie pomoże.
• Opowiedz mi, co takiego zrobiła. Może wspólnymi siłami uda nam się na nią wpłynąć i zmieni swą decyzję.
• Melinda w najbliższą niedzielę wychodzi za mąż.
• I tym się martwisz? Czyżby jej narzeczony nie był godny zaufania?
• To nie tak, Ben. Wiem, że kiedyś moja córka wyjdzie za mąż, ale nie teraz i nie za człowieka przez którego będzie płakać.
• Dlaczego tak uważasz?
• Jak myślisz, czy małżeństwo, w którym tylko jedna strona kocha może być dobrym małżeństwem?
• A, o to ci chodzi – powiedział Ben. - On jej nie kocha?
• Nie kocha. Z jego strony to rozsądek, bo nie chcę powiedzieć, że wyrachowanie – odparł Horace nerwowo zaciskając prawą dłoń w pięść.
• Melinda nie zdaje sobie z tego sprawy?
• Jest w nim zakochana do szaleństwa. Powiedziała mi, że starczy jej miłości za nich dwoje. Toż to czysta głupota. Gdy się o tym przekona będzie już za późno.
• Spokojnie, Horace. Może nie wszystko jeszcze stracone.
• No, nie wiem. Ona się uparła i już. Nie chce ze mną rozmawiać. Całe swoją przyszłość składa w ręce człowieka, który jej nie kocha – rzekł z bólem w głosie Banning. - I to właśnie teraz, gdy otwierają się przed nią perspektywy na wspaniałe życie.
• Nie rozumiem.
• Kilka dni temu otrzymałem propozycję awansu, wiążącego się z wyjazdem do Francji. Właściciel gazety chce otworzyć paryski oddział „San Francisco Examiner” i mnie powierzył stanowisko redaktora naczelnego i wydawcy.
• Gratuluję, szczerze gratuluję.
• Dziękuję, ale jakoś nie potrafię tym się cieszyć. Liczyłem, że Melinda popłynie ze mną, i że razem będziemy pracować. Ona naprawdę jest niezwykle uzdolniona. Paryż daje tyle możliwości. Może tam znalazłaby prawdziwe uczucie… a tak... - Horace nie dokończył , machnął ręką i pochylił głowę.
• To może należałyby porozmawiać z tym jej narzeczonym? Przemówić mu do sumienia.
• Tak uważasz?
• Nie zawadzi spróbować.
• A zrobiłbyś to dla mnie?
Ben zrobił zdziwioną minę. Pytanie Horacego zupełnie go zaskoczyło, mimo to odparł:
• Mógłby spróbować, ale nie znam narzeczonego Melindy. Nie wiem, co to za człowiek.
• Ależ znasz. To twój syn, Adam.




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 22:48, 22 Lip 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:17, 22 Lip 2019    Temat postu:

Cytat:
Z każdą minutą coraz bardziej niepokoiła się o niego. Nie myślała już, o wspólnych zakupach, które jej obiecał. Adam zawsze był bardzo słowny, a skoro do tej pory jeszcze go nie było, to najpewniej musiało coś się stać.

Melinda się niepokoi, a Adaś sobie wspomina przeszłość
Cytat:
Horace Banning spojrzał z troską na córkę. Im bliżej było do jej ślubu z Adamem tym bardziej przekonany był, że ich związek jest jednym, wielkim nieporozumieniem.

On jak zwykle jest "przeciw"
Cytat:
W tej właśnie chwili dało się słyszeć dzwonek do drzwi. Melinda z ulgą odetchnęła, gdy tymczasem Horace rzekł:
• O wilku mowa. To teraz porozmawiam sobie z tym twoim, pożal się Boże, narzeczonym.

Taaak! Horace jest zdecydowanie przeciw ...
Cytat:
• Benjamin! Benjamin Cartwright! Co za niespodzianka! Jak miło cię widzieć. Wchodź, zapraszam – Horace otworzył szeroko drzwi wpuszczając Bena do środka.
• Przepraszam, że zjawiłem się tak bez uprzedzenia – powiedział Ben stawiając swoją torbę podróżną na podłodze – ale mam dla Adama niezwykle ważne informacje, mogące dużo, jeśli nie wszystko zmienić w jego sprawie.

Ben wkracza do akcjiList przywieziony przez niego na pewno pomoże Adamowi, ale jednocześnie "namiesza" w życiu Melindy. A może nie namiesza?
Cytat:
Melinda w tym czasie krzątała się w kuchni, szykując kolację. Była zaskoczona tak nagłym pojawieniem się Bena Cartwrighta, ale równocześnie zadowolona. Zależało jej na akceptacji przyszłego teścia i trochę obawiała się jego reakcji na wieść o tym że to ona zostanie jego synową. Prosiła Adama, żeby powiadomił ojca o swoim zamiarze, ale ten stwierdził, że woli mu zrobić niespodziankę. Teraz, gdy Cartwright senior siedział w jej salonie odetchnęła z ulgą. Adam nie będzie miał już wyboru. Nie mogła jednak przewidzieć, że to nie on przekaże Benowi radosną informację, która tak naprawdę radosną była tylko dla niej.

Ben jeszcze ie wie, że ma zostać teściem Melindy ... chyba się zdziwi
Cytat:
• Masz bardzo zdolną córkę, a do tego, jeśli w ogóle to możliwe, jeszcze piękniejszą niż pięć lat temu.
• Nieskromnie przyznam ci rację. Jestem z niej bardzo dumny. Czy wiesz, że skończyła najlepszą pensję w San Francisco i to z doskonałą lokatą.
• To fantastycznie – odparł Ben.
• Ale to nie wszystko. Melinda razem ze mną pracuje w redakcji „San Francisco Examiner”.
• Naprawdę? - Ben wydawał się zaskoczony.
• Owszem. Na łamach gazety prowadzi kącik porad dla pań.
• To wspaniale!

Na razie Ben podziwia i mieszkanie i nową Melindę
Cytat:
- Z przykrością muszę stwierdzić, że w pewnej sprawie moja córka zupełnie straciła głowę.
• Co ty mówisz? Może mógłbym, jakoś ci pomóc, doradzić - rzekł Ben, jak zawsze gotów nieść pomoc. Banning spojrzał mu prosto w oczy i ciężko westchnął.
• Dziękuję ci, ale chyba nic tu nie można poradzić. Melinda, jak coś wbije sobie do głowy, to żadna siła nie pomoże.
• Opowiedz mi, co takiego zrobiła. Może wspólnymi siłami uda nam się na nią wpłynąć i zmieni swą decyzję.

Pa jak zwykle spieszy z pomocą
Cytat:
• Melinda w najbliższą niedzielę wychodzi za mąż.
• I tym się martwisz? Czyżby jej narzeczony nie był godny zaufania?
• To nie tak, Ben. Wiem, że kiedyś moja córka wyjdzie za mąż, ale nie teraz i nie za człowieka przez którego będzie płakać.
• Dlaczego tak uważasz?
• Jak myślisz, czy małżeństwo, w którym tylko jedna strona kocha może być dobrym małżeństwem?
• A, o to ci chodzi – powiedział Ben. - On jej nie kocha?
• Nie kocha. Z jego strony to rozsądek, bo nie chcę powiedzieć, że wyrachowanie – odparł Horace nerwowo zaciskając prawą dłoń w pięść.
• Melinda nie zdaje sobie z tego sprawy?
• Jest w nim zakochana do szaleństwa. Powiedziała mi, że starczy jej miłości za nich dwoje. Toż to czysta głupota. Gdy się o tym przekona będzie już za późno.
To istotnie jest problem, ale ... to decyzja Melindy, Adama również
Cytat:
• To może należałyby porozmawiać z tym jej narzeczonym? Przemówić mu do sumienia.
• Tak uważasz?
• Nie zawadzi spróbować.
• A zrobiłbyś to dla mnie?
Ben zrobił zdziwioną minę. Pytanie Horacego zupełnie go zaskoczyło, mimo to odparł:
• Mógłby spróbować, ale nie znam narzeczonego Melindy. Nie wiem, co to za człowiek.
• Ależ znasz. To twój syn, Adam.

Czytając to usłyszałam stuk szczęki Bena uderzającej o podłogęPa musiał być bardzo zaskoczony.

Kolejny interesujący odcinek. Robi się coraz ciekawiej. Melinda jest już samodzielną, dojrzałą, rozsądną kobietą, świadomą swoich uczuć. Jej ojcu ciężko jest pogodzić się z jej decyzją, ale powinien ją uszanować, a kiedy będzie potrzebowała (jeśli będzie potrzebowała) pomocy, wsparcia - ofiarować je córce. Sądzę, że po pewnym czasie, kiedy wszystko sobie przemyśli tak postąpi, ale nie od razu ... nie od razu. Adam pewnie nigdy nie będzie jego ulubionym zięciem, ale może zacznie go tolerować jako męża Melindy. Jeśli dojdzie do ślubu, bo różnie może być. Koleżanka autorka kombinuje jakby tu "skołować" Adasia i podręczyć Melindę. Cóż, jej opowieść, jej decyzja, ale ja nadal kibicuję Melindzie i życzę jej jak najlepiej - to jest ślubu z Adasiem i przemiany tego ostatniego w czułego i kochającego małżonka. Oby tak się stało, ale jak już wspomniałam o tym zadecyduje autorka, a ja niecierpliwie czekam na ciąg dalszy (zwłaszcza opis reakcji Bena na tę radosną wieść)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:59, 22 Lip 2019    Temat postu:

Melinda faktycznie jest dojrzałą, wiedzącą czego chce kobietą. Jeśli dojdzie do jej ślubu z Adamem, to znając jego charakterek łatwo jej nie będzie. Czy Ben zaakceptuje ją jako synową, to być może wkrótce się okaże. Na razie słychać jeszcze odgłos jego opadającej, mam nadzieję, że nie wypadającej szczęki. Mruga
Reakcji Horacego nie można się dziwić. Melinda to jego jedyna rodzina, oczko w głowie, ukochana córeczka. Myślę, że gdyby była dużo młodsza, Banning cofnąłby zgodę na jej małżeństwo z Adasiem.
Dziękuję za cenne uwagi i komentarz. Przyznam się, że nie miałam w planach opisu reakcji Bena, ale dzięki Tobie coś przyszło mi do głowy. Very Happy Cool


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:59, 23 Lip 2019    Temat postu:

Być może Bena życie zahartowało, wszak miał trzech synów, z których każdy miewał rozmaite pomysły przyprawiające Pa o kolejne zmarszczki i postępującą siwiznę. Cóż mógł zarzucić Melindzie? Wiek? OK - nie za młoda i nieprzekraczająca tej górnej granicy Rolling Eyes Wygląd? - przecież sam ją chwalił za urodę. Intelekt? - bez zarzutu, pustak nie zrobiłby korekty, ani nie napisał artykułu. Pochodzenie? - jest córką jego przyjaciela, człowieka uczciwego i wykształconego. Mógłby przyczepić się do charakteru mamusi, ale ona już nie żyje, poza tym i tak nie udało się jej przeprowadzić swojego planu. Dodam, że Melinda jest protestantką, więc i argument o różnicy religii też odpada. Zresztą Adamowi jakoś te różnice, przy spotkaniach z innymi kobietami nie przeszkadzały. No i prowadzenie się - bez zarzutu, choć Adamowi takie drobiazgi też nie przeszkadzały, Ben jednak miewał inne zdanie na ten temat.
Związek Melindy z Adamem? Na pewno byłby trudny, pełen zawirowań, ale ... ciekawy. Myślę, że i Adam i Melinda mogą sobie sprawić wiele niespodzianek. Być może korzystnych dla związku. Niewykluczone, że i Melinda pokazałaby, że i ona ma silny charakter ... mimo uczucia jakim go niewątpliwie darzy. No i Kathy, w Melindzie znalazłaby troskliwą i kochającą opiekunkę. To też ważne. A Horace? Jeśli zobaczy szczęśliwą Melindę, to fochy mu przejdą Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 13:01, 23 Lip 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:46, 23 Lip 2019    Temat postu:

A ja cały czas zastanawiam się, jak na te rewelacje zareaguje Mały Joe. Bądź co bądź kochał ją i chciał się z nią ożenić. Co prawda Pasikonik szybko zakochiwał się i jeszcze szybciej zapominał o wybrance, ale gdyby Melinda ( o ile dojdzie do jej ślubu z Adamem Mruga ) pojawiła się w Ponderosie, to być może jego uczucie do niej zapłonie na nowo. A wtedy będzie się działo. Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:02, 23 Lip 2019    Temat postu:

Kogoś mi brakowało Very Happy Jasne, jeszcze Mały Joe może namieszać. Oby doszło do ślubu Melindy i Adama, Kathy będzie miała opiekę, Adam żonę, Ben upragnioną synową, a czytelnicy radość z czytania o perypetiach Adasia ... myślę, że Melinda może mu się postawić. Uraził ją w rozmowie o zaręczynach ... wtedy pięknie mu się zrewanżowała, z klasą zrewanżowała. No i zranione serducho (i ambicja!) Małego Joe! Zrobiłoby się jeszcze bardziej ciekawie. Nie, żebym chciała wpłynąć na autorkę Rolling Eyes ale rzecz jest warta przemyślenia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:22, 23 Lip 2019    Temat postu:

Masz rację. Joe może nieźle namieszać Very Happy Muszę to sobie przemyśleć. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:31, 27 Lip 2019    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:21, 28 Lip 2019    Temat postu:

Winę za opóźnienie w pisaniu kolejnych odcinków ponoszą pół na pół:
- owoce, które aż piszczały, żeby ukryć ich aromat w słoiczkach Very Happy
- upały, które są jednym wielkim koszmarem Wsciekly

Rozdział 10 część I



Rozdział 10


Tymczasem Adam siedział przy stoliku w „The Old Harbour” i sączył drugą szklaneczkę whiskey. Ionhar Nesbitt chciał w pierwszej chwili ostro zareagować przeciwko takiej profanacji w jego pubie, ale widząc znaczące spojrzenia Daniela i posępną twarz Cartwrighta bez słowa sprzeciwu podał temu ostatniemu trunek. Pierwszą szklaneczkę whiskey Adam wypił jednym haustem i wskazując na butelkę, którą trzymał Ionhar, kazał mu ją postawić na stoliku. Nesbitt pokręcił przecząco głową i powiedział, że to nie najlepszy pomysł, i że, co najwyżej może mu nalać jeszcze jedną whiskey. Prowadząc od wielu lat pub, jak nikt inny znał się na ludziach i doskonale wiedział, kiedy klient pije dla przyjemności, a kiedy chce utopić smutki. Adam był zdecydowanie drugim typem klienta. Ionhar dałby dużo, żeby dowiedzieć się, co tak bardzo wstrząsnęło Cartwrightem. Powstrzymał się jednak od pytań rzuciwszy jedynie Danielowi pytające spojrzenie, na które ten wzruszył tylko ramionami. Sam chciałby wiedzieć, co wydarzyło się w świetlicy „Bezpiecznej przystani”, i co tak naprawdę łączyło Adama i siostrę Agnes. Bo, tego, że ci dwoje znali się już wcześniej trudno było nie zauważyć. Przez całą drogę powrotną próbował coś wydusić z Adama, ale ten milczał, jak zaklęty. Zobowiązał się jedynie do udzielenia pomocy małemu Timowi, pozostawiając Danielowi wszelkie sprawy organizacyjne. Potem nagle oznajmił mu, że nie chce jechać do jubilera po obrączkę dla Melindy, i że musi nad czymś poważnie się zastanowić. I tak obaj wylądowali w „The Old Harbour”.
• Znasz, jakąś knajpę, w której bez ograniczeń podają whiskey? - spytał ponurym głosem Adam.
• Może i znam, ale jeśli chcesz zmienić lokal, żeby się spić, to nie jest to najlepszy pomysł – odparł Daniel.
• Jasne – mruknął z ironią Adam.
• Mogę ci jakoś pomóc?
• Nie.
• Zwięzła odpowiedź – zauważył Daniel.
• Taka miała być.
• Nie chcę się wtrącać…
• To się nie wtrącaj. – Rzucił Adam i opróżniwszy szklaneczkę do dna, zakomunikował: - muszę się napić.
• Ionhar, nalej mu i przynieś mi piwo – Daniel zwrócił się do wciąż stojącego obok Nesbitta.
• Już się robi, choć twojemu przyjacielowi bardziej przydałaby duża miska coddle, a nie te mysie siuśki.
• To może później. Teraz zostaw nas samych. Muszę poważnie porozmawiać z moim... klientem.
• Czyli to sprawa sądowa, a nie przyjacielski kłopot – stwierdził Ionhar. - No, dobra. Jakby, co jestem za barem.
• Dzięki. – Daniel uśmiechnął się do Nesbitta, a gdy ten oddalił się, zwrócił się do Adama: - co ty, u licha wyprawiasz? Mieliśmy jechać po obrączkę dla Melindy.
• Sam sobie jedź.
• Rozumiem, że to typowe rozterki narzeczonego – rzekł Daniel, próbując rozładować nabrzmiałą atmosferę.
• Żadne tam rozterki. Ślubu nie będzie.
• A to dlaczego, jeśli wolno spytać?
• Może doszedłem do wniosku, że małżeństwo z Melindą to jedna, wielka pomyłka.
• Stwierdziłeś to po rozmowie z siostrą Agnes?
• Jej do tego nie mieszaj! - krzyknął Adam, zwracając tym samym uwagę klientów siedzących przy najbliższych stolikach.
• Nie musisz podnosić głosu. Wiem, że znasz siostrę Agnes, tak jak ona zna ciebie. Podejrzewam, że coś was kiedyś łączyło. Coś bardzo szczególnego. Musiało tak być skoro doprowadziło cię to do takiego stanu.
• Do jakiego stanu? – mruknął z irytacją Adam i dodał: - nie zastanawiałeś się nad zmianą profesji? Z prawnika na detektywa. Detektyw Daniel Taylor. Nieźle brzmi. - Tu zaśmiał się z własnych słów.
• Pozostanę przy wykonywanym zawodzie – odparł spokojnie Daniel. - Adamie, wiem, że spotkanie z siostrą Agnes bardzo tobą wstrząsnęło, ale pamiętaj, że masz zobowiązania wobec Kathy, Melindy, a teraz również Tobiasa.
• Co ty sobie, do diaska, wyobrażasz? Nie płacę ci za prawienie morałów. Jesteś moim adwokatem i zajmij się swoimi obowiązkami.
• Cały czas to robię – odparł nie mrugnąwszy okiem Daniel. - Doskonale wiesz, że żeby wygrać, musimy współpracować.
• A nie robimy tego?
• Nie, nie robimy. Na razie zachowujesz się, jak urażony w swoich uczuciach kochanek.
• Posuwasz się za daleko – ostrzegł Adam.
• Czasem adwokat musi chronić klienta, przed nim samym.
• Opiekun się znalazł – zakpił Adam.
• Dosyć tego dobrego – rzekł stanowczo Daniel. - Teraz porozmawiamy poważnie.
• Skoro chcesz – Adam wzruszył ramionami.
• Kim dla ciebie jest siostra Agnes?
• Nie wiesz? Odniosłem wrażenie, że już to rozszyfrowałeś. Dobrze, powiem ci: siostra Agnes naprawdę nazywa się Ruth Halverson. Kiedyś uratowała mi życie. Jest dla mnie kimś bardzo ważnym. Tak ważnym, że nawet teraz rzuciłbym dla niej wszystko.
• To była miłość?
• Nie, TO JEST miłość – odparł Adam. - To miłość, której nigdy nie będzie pomiędzy Melindą a mną. Ruth i ja mieliśmy się pobrać.
• Doprawdy? A, co stanęło wam na drodze?
• Indianie i los. I to niech ci wystarczy za całą odpowiedź.
• Rozumiem. Co chcesz teraz zrobić?
• Nie wiem, ale żenić się nie mam zamiaru. Późno już. Odwieź mnie do Banningów. Powinienem porozmawiać z Melindą.
• Bardzo ci śpieszno do zerwania zaręczyn.
• Nie mam na co czekać.
• Nie działaj impulsywnie. Pośpiech to zły doradca.
• Co, ty powiesz?
• Nie sprowokujesz mnie, przyjacielu. I, wiesz co? Jeśli myślisz, że siostra Agnes zrzuci dla ciebie szaty zakonne to jesteś w błędzie.
• Skąd to możesz wiedzieć?
• Znam ją i wiem, jak mocne jest jej powołanie.
• Doprawdy? Przez rok, tak dobrze ją poznałeś, że jesteś pewien jej wyboru.
• Nie ma znaczenia, jak długo ją znam. To święta kobieta, a jej wiara jest mocna i niezachwiana. Ona już wybrała swoją drogę i nikt, ani nic tego nie zmieni.
• To się jeszcze okaże – rzekł, pełen determinacji Adam.
• Dobrze, załóżmy, że mylę się, co do siostry Agnes i jakimś cudem uda ci się namówić ją do opuszczenia zakonu. Pobierzecie się mając nadzieję na szczęśliwe życie. Tylko, jak długo może ono trwać? Myślisz, że uda się wam zachować w tajemnicy, kim była twoja żona? Ludzie będą mówić złe rzeczy, wyśmiewać was i wasze dzieci. Wreszcie nie wytrzymacie i albo wyjdziecie, gdzieś daleko, albo rozstaniecie się. Tak, czy siak oboje będziecie nieszczęśliwi. Mówisz, że ją kochasz, ale ty tak naprawdę kochasz tamtą Ruth. Kochasz wspomnienie o niej i tyle. Sytuacja, w której się znalazłeś naprawdę jest nie do pozazdroszczenia, ale nie możesz kierować się uczuciami. Za dużo osób na ciebie liczy. Pomyśl, co stanie się z nimi, gdy ty wycofasz się ze swoich zobowiązań. Będziesz mógł żyć ze świadomością, że zawiodłeś ich, a może nawet zniszczyłeś im życie?
• To jest zwykły szantaż – stwierdził z zaciętym wyrazem twarzy Adam.
• Niech sobie będzie, byleby tylko spowodował, że zaczniesz trzeźwo myśleć. Nie warto poświęcać się dla sprawy z góry przegranej.
• Łatwo ci mówić, bo pewnie nigdy prawdziwie nie kochałeś.
• A chcesz się założyć? Uwierz mi, wiem, co mówię. Czasem trzeba zrezygnować z własnych marzeń, nawet z miłości, żeby nie skrzywdzić innych.
• Strasznie to moralizatorskie, co powiedziałeś.
• Ale prawdziwe. Bardzo cię szanuję Adamie, choć w tej chwili zupełnie nie przypominasz tego mężczyzny, którego poznałem przed naszym pierwszym starciem z Langfordem. Zobaczyłem wtedy silnego, zdecydowanego i pewnego siebie mężczyznę.
• A teraz kogo widzisz? - spytał z dziwnym wyrazem twarzy Adam.
• Niepewnego, miotającego się człowieka, który sam nie wie czego chce. Być może dotarło do niego, jaka odpowiedzialność spadnie na jego barki. Może nawet się przeraził tego, co miał zamiar zrobić. Spotkanie po latach, kobiety, która tak dużo dla niego znaczyła, chce wykorzystać do wycofania się z podjętych zobowiązań. Jeśli się mylę to wyprowadź mnie z błędu.
Adam nic nie odpowiedział na wywód Daniela. Opuścił tylko głowę i zacisnął mocno palce na szklance, tak jakby chciał ją zmiażdżyć. Po chwili spojrzał na Taylora, kiwnął głową i rzekł:
• Doskonale wiesz, że nie zrezygnuję z Kathy i nie wycofam się z pomocy Tobiemu.
• A, co z Melindą?
• Nie wiem – Adam westchnął ciężko. - Być może zbytnio się pośpieszyłem. Wraz z pojawieniem się Ruth wszystko się zmieniło i nie jest już takie proste, jak jeszcze rano mi się wydawało.
• Jasne – Daniel kiwnął ze zrozumieniem głową i wstał od stolika.
• Idziemy już? - spytał Adam i miał zamiar wstać z krzesła.
• Jeszcze nie. Muszę, coś załatwić i chciałbym, żebyś tu na mnie zaczekał.
• Co takiego?
• To nie zajmie mi więcej niż pół godziny. Proszę. Potem odwiozę cię do Banningów i zrobisz, co uznasz za stosowne. Co ty na to?
• W porządku. Zaczekam na ciebie, o ile Ionhar naleje mi whiskey.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:40, 29 Lip 2019    Temat postu:

Cytat:
Adam siedział przy stoliku w „The Old Harbour” i sączył drugą szklaneczkę whiskey. Ionhar Nesbitt chciał w pierwszej chwili ostro zareagować przeciwko takiej profanacji w jego pubie, ale widząc znaczące spojrzenia Daniela i posępną twarz Cartwrighta bez słowa sprzeciwu podał temu ostatniemu trunek. Pierwszą szklaneczkę whiskey Adam wypił jednym haustem i wskazując na butelkę, którą trzymał Ionhar, kazał mu ją postawić na stoliku.

To takie typowe, topić smutki w alkoholu. Tak jakby to coś pomogło
Cytat:
Przez całą drogę powrotną próbował coś wydusić z Adama, ale ten milczał, jak zaklęty. Zobowiązał się jedynie do udzielenia pomocy małemu Timowi, pozostawiając Danielowi wszelkie sprawy organizacyjne. Potem nagle oznajmił mu, że nie chce jechać do jubilera po obrączkę dla Melindy, i że musi nad czymś poważnie się zastanowić.

Daniel jest ciekawy, ale na razie niewiele się dowiedział. Adam zachowuje się ... nie jak Adam. Zwykle jest poważnym, odpowiedzialnym facetem, ale ... czyżby nie przewidział tego, że związek z byłą katolicką zakonnicą może jednak wpłynąć na wyrok sądu, no i Melinda, w końcu oświadczył się jej, nie okłamywał, jego propozycja była ... dziwna, ale uczciwa. Ofiarował jej opiekę, pomoc, związek bez miłości, ale oparty na wzajemnym szacunku. Rozmawiał z jej ojcem, a teraz chce z tego zrezygnować?
Cytat:
• Dzięki. – Daniel uśmiechnął się do Nesbitta, a gdy ten oddalił się, zwrócił się do Adama: - co ty, u licha wyprawiasz? Mieliśmy jechać po obrączkę dla Melindy.
• Sam sobie jedź.
• Rozumiem, że to typowe rozterki narzeczonego – rzekł Daniel, próbując rozładować nabrzmiałą atmosferę.
• Żadne tam rozterki. Ślubu nie będzie.
• A to dlaczego, jeśli wolno spytać?
• Może doszedłem do wniosku, że małżeństwo z Melindą to jedna, wielka pomyłka.

No tak, chłopiec zabiera swoje zabarki i wychodzi z piaskownicy. Ciekawe, że Adam doszedł do takiego samego wniosku, co ojciec Melindy, co nie znaczy, że jest to wniosek prawidłowy
Cytat:
- Adamie, wiem, że spotkanie z siostrą Agnes bardzo tobą wstrząsnęło, ale pamiętaj, że masz zobowiązania wobec Kathy, Melindy, a teraz również Tobiasa.
• Co ty sobie, do diaska, wyobrażasz? Nie płacę ci za prawienie morałów. Jesteś moim adwokatem i zajmij się swoimi obowiązkami.
• Cały czas to robię – odparł nie mrugnąwszy okiem Daniel. - Doskonale wiesz, że żeby wygrać, musimy współpracować.
• A nie robimy tego?
• Nie, nie robimy. Na razie zachowujesz się, jak urażony w swoich uczuciach kochanek.

Daniel jest dobrym obserwatorem i dobrym przyjacielem. Adam istotnie zachowuje się niczym urażony w uczuciach kochanekDobrze, że ktoś mu o tym powiedział.
Cytat:
• Posuwasz się za daleko – ostrzegł Adam.
• Czasem adwokat musi chronić klienta, przed nim samym.
• Opiekun się znalazł – zakpił Adam.
• Dosyć tego dobrego – rzekł stanowczo Daniel. - Teraz porozmawiamy poważnie.
• Skoro chcesz – Adam wzruszył ramionami.
• Kim dla ciebie jest siostra Agnes?
• Nie wiesz? Odniosłem wrażenie, że już to rozszyfrowałeś. Dobrze, powiem ci: siostra Agnes naprawdę nazywa się Ruth Halverson. Kiedyś uratowała mi życie. Jest dla mnie kimś bardzo ważnym. Tak ważnym, że nawet teraz rzuciłbym dla niej wszystko.
• To była miłość?
• Nie, TO JEST miłość – odparł Adam. - To miłość, której nigdy nie będzie pomiędzy Melindą a mną. Ruth i ja mieliśmy się pobrać.

Adam zupełnie oszalał, albo ... nie wytrzeźwiał. Owszem, wiele zawdzięcza Ruth, ale to zdarzyło się kilka lat wcześniej. Jakoś przez te lata choć pamiętał o niej, to spotykał się z innymi kobietami. O ile pamiętam, to z Melindą omówił warunki związku i ... nie wspominał o miłości. Przeciwnie, podkreślał, że to będzie związek dwojga ludzi niezwiązanych uczuciem. Białe małżeństwo. Melinda to zaakceptowała. On również, a teraz kaprysi?
Cytat:
Co chcesz teraz zrobić?
• Nie wiem, ale żenić się nie mam zamiaru. Późno już. Odwieź mnie do Banningów. Powinienem porozmawiać z Melindą.
• Bardzo ci śpieszno do zerwania zaręczyn.
• Nie mam na co czekać.
• Nie działaj impulsywnie. Pośpiech to zły doradca.
• Co, ty powiesz?
• Nie sprowokujesz mnie, przyjacielu. I, wiesz co? Jeśli myślisz, że siostra Agnes zrzuci dla ciebie szaty zakonne to jesteś w błędzie.

A co on tak się spieszy? Myśli, że siostra Agnes dla niego rzuci klasztor i zostanie jego żoną? Chyba Daniel lepiej ją zna
Cytat:
• Znam ją i wiem, jak mocne jest jej powołanie.
• Doprawdy? Przez rok, tak dobrze ją poznałeś, że jesteś pewien jej wyboru.
• Nie ma znaczenia, jak długo ją znam. To święta kobieta, a jej wiara jest mocna i niezachwiana. Ona już wybrała swoją drogę i nikt, ani nic tego nie zmieni.
• To się jeszcze okaże – rzekł, pełen determinacji Adam.
• Dobrze, załóżmy, że mylę się, co do siostry Agnes i jakimś cudem uda ci się namówić ją do opuszczenia zakonu. Pobierzecie się mając nadzieję na szczęśliwe życie. Tylko, jak długo może ono trwać? Myślisz, że uda się wam zachować w tajemnicy, kim była twoja żona? Ludzie będą mówić złe rzeczy, wyśmiewać was i wasze dzieci. Wreszcie nie wytrzymacie i albo wyjdziecie, gdzieś daleko, albo rozstaniecie się. Tak, czy siak oboje będziecie nieszczęśliwi. Mówisz, że ją kochasz, ale ty tak naprawdę kochasz tamtą Ruth. Kochasz wspomnienie o niej i tyle.

Daniel trafnie określił sytuację w jakiej znalazł się Adam. Chyba i to jego uczucie nie było aż tak silne, jeśli bez oporów posłuchał rady pa, żeby nie szukać Ruth. Myślę, że teraz zadziałał również jego podświadomy lęk przed małżeństwemW każdym razie Adama i Ruth czekałaby jeszcze gorsza przyszłość, niż przed laty. Wtedy byłoby ciężko, teraz byłoby jeszcze gorzej, tak jak stwierdził Daniel.
Cytat:
... nie możesz kierować się uczuciami. Za dużo osób na ciebie liczy. Pomyśl, co stanie się z nimi, gdy ty wycofasz się ze swoich zobowiązań. Będziesz mógł żyć ze świadomością, że zawiodłeś ich, a może nawet zniszczyłeś im życie?
• To jest zwykły szantaż – stwierdził z zaciętym wyrazem twarzy Adam.
• Niech sobie będzie, byleby tylko spowodował, że zaczniesz trzeźwo myśleć. Nie warto poświęcać się dla sprawy z góry przegranej.

Fakt, od decyzji Adama zależy życie kilku osób
Cytat:
• Łatwo ci mówić, bo pewnie nigdy prawdziwie nie kochałeś.
• A chcesz się założyć? Uwierz mi, wiem, co mówię. Czasem trzeba zrezygnować z własnych marzeń, nawet z miłości, żeby nie skrzywdzić innych.
• Strasznie to moralizatorskie, co powiedziałeś.
• Ale prawdziwe. Bardzo cię szanuję Adamie, choć w tej chwili zupełnie nie przypominasz tego mężczyzny, którego poznałem przed naszym pierwszym starciem z Langfordem. Zobaczyłem wtedy silnego, zdecydowanego i pewnego siebie mężczyznę.
• A teraz kogo widzisz? - spytał z dziwnym wyrazem twarzy Adam.
• Niepewnego, miotającego się człowieka, który sam nie wie czego chce. Być może dotarło do niego, jaka odpowiedzialność spadnie na jego barki. Może nawet się przeraził tego, co miał zamiar zrobić. Spotkanie po latach, kobiety, która tak dużo dla niego znaczyła, chce wykorzystać do wycofania się z podjętych zobowiązań. Jeśli się mylę to wyprowadź mnie z błędu.

Faktycznie, on miota się niczym bóbr w płytkim strumieniu, tak, to na pewno ta podświadoma obawa przed małżeństwem. Czyżby bał się, że kobieta go skrzywdzi?
Cytat:
Po chwili spojrzał na Taylora, kiwnął głową i rzekł:
• Doskonale wiesz, że nie zrezygnuję z Kathy i nie wycofam się z pomocy Tobiemu.
• A, co z Melindą?
• Nie wiem – Adam westchnął ciężko. - Być może zbytnio się pośpieszyłem. Wraz z pojawieniem się Ruth wszystko się zmieniło i nie jest już takie proste, jak jeszcze rano mi się wydawało.

Tak, nie zrezygnuje z opieki nad Kathy i pomocy Toby'emu, ale musiałby się dodatkowo zająć wyprowadzeniem siostry Agnes z zakonu, zalegalizowaniem ich związku ... a Langfordowie nie śpią! Tylko czekają, żeby mu dołożyć
Cytat:
Muszę, coś załatwić i chciałbym, żebyś tu na mnie zaczekał.
• Co takiego?
• To nie zajmie mi więcej niż pół godziny. Proszę. Potem odwiozę cię do Banningów i zrobisz, co uznasz za stosowne. Co ty na to?
• W porządku. Zaczekam na ciebie, o ile Ionhar naleje mi whiskey.

Jeśli nic nie oderwie Adama od butelki whiskey, to Daniel odwiezie go do Banningów i przewiesi przez poręcz lub złoży na wycieraczce[link widoczny dla zalogowanych]

Czekałam długo na kontynuację, ale było warto. Bardzo emocjonujący fragment. Adam właściwie na razie nie jest w rozterce, on chce zerwać z Melindą i ożenić się z Ruth i już! Chyba nie zastanawiał się nad konsekwencjami takiego kroku, zresztą, przy tej ilości alkoholu trudno mówić o logicznych wnioskach. Chce też pomóc bezbronnym dzieciom - Kathy i Toby'emu. Nie wiem, czy mu się uda to pogodzić. Jakiekolwiek nietypowe jego działania spowodują reakcję Langfordów, a to może skończyć się kolejnym procesem. Związek z Ruth - to związek dwojga ludzi związanych z zupełnie odmiennymi światami, wtedy byłby bardzo trudny, obecnie jeszcze trudniejszy. Daniel trafnie określił przyszłość takiego związku - czas, środowisko, własne przyzwyczajenia zniszczyłyby go. Być może Adam jednak zdaje sobie z tego sprawę i stąd to zamiłowanie do whiskey. Przecież jakby nie widział problemu w ich związku, to zająłby się formalnościami, nie piciem. No i Melinda, zostałaby skrzywdzona, niezasłużenie, bo przecież ona tu nie zawiniła. Chciała pomóc Kathy i Adamowi ... poświęciła własną dumę, bo Adaś "taktownie" przedstawił jej ustalenia dotyczące ich małżeństwa.
Bardzo, bardzo niecierpliwie czekam na rozwiązanie tej sytuacji ... czy to jest możliwe bez skrzywdzenia kogoś? Oczywiście nadal z entuzjazmem kibicuję Melindzie[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 16:49, 29 Lip 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 1:12, 30 Lip 2019    Temat postu:

Serdecznie dziękuję za wnikliwy i bardzo interesujący komentarz. Very Happy Wszystkie Twoje uwagi są niezwykle celne. Adam, od pierwszego momentu, gdy rozpoznał w zakonnicy Ruth, przestał trzeźwo myśleć. Przez chwilę miał nadzieję, że uda im się wrócić do siebie, ale Ruth szybko pozbawiła go złudzeń. Nie wiadomo, co bardziej go zabolało, czy to, że kobieta nie dawała znaku życia, czy to, że została zakonnicą. Do tego jeszcze zbliżający się ślub z Melindą, która przy Ruth "odpada w przedbiegach" też nie poprawia mu nastroju. Nic więc dziwnego, że nasz macho sięgnął po whiskey, aby zaradzić frustracji, jaka szarpnęła jego jestestwem. Mruga

Kolejny odcinek mam już napisany. Muszę tylko nanieść drobne poprawki i jutro, a właściwie dzisiaj ( przecież to już po północy) wkleję go. Przeprowadziłam też poważną rozmowę z Aderato. Obiecała poprawę. Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:50, 30 Lip 2019    Temat postu:

Rozdział 10 część II Smile

***

W niespełna dziesięć minut później Daniel Taylor pukał do drzwi „Bezpiecznej przystani”. Chwilę trwało zanim otworzono mu drzwi. W progu stanęła młodziutka postulantka, ta sama, która zajmowała się dziećmi, gdy Daniel przyjechał tu z Adamem.
• Pan Taylor – rzekła zdziwiona. - Czy coś się stało?
• Muszę pilnie rozmawiać z siostrą Agnes.
• Sprawdzę, czy to możliwe. Dzieci kończą kolację, a potem będzie msza święta.
• Annie, ja muszę porozmawiać z siostrą Agnes. To sprawa niecierpiąca zwłoki. Powiadom ją, że czekam w świetlicy.
• Ależ, panie Taylor… - Annie próbowała nie wpuścić Daniela do środka.
• Proszę, nie zmuszaj mnie, do użycia siły – rzekł i zrobił znaczącą minę.
• Och! - wydała z siebie ciche pisknięcie i odskoczyła od drzwi.
• Tak lepiej – stwierdził Daniel. - A teraz powiedz mi, gdzie znajdę siostrę Agnes?
• W świetlicy razem z dziećmi.
• Zawołaj ją… no, pośpiesz się.
• Ale siostra nie lubi, gdy się jej przeszkadza. Powtarza, że posiłek trzeba jeść bez pośpiechu. Nie po to Pan ofiaruje nam jedzenie, żebyśmy jedli, jak zwierzęta.
• Masz rację Annie. Siostra Agnes też ma rację, ale ja muszę, powtarzam, muszę z nią porozmawiać. Zawołaj ją i to już! – krzyknął Daniel.
• A siostra ma pana za takiego grzecznego człowieka…
• Cieszę się.
• Nie ma z czego. Jest pan tak samo „grzeczny”, jak mój brat Ronnie.
• A, co tu się dzieje? - na szczęście dla Annie w korytarzu pojawiła się siostra Agnes. - Daniel? A, co ty tu robisz? Coś się stało?
• Jeszcze nie, ale może. Siostro musimy porozmawiać.
Zakonnicy wystarczył jeden rzut oka, żeby wiedzieć, że sprawa jest poważna. Szybko oddaliła zaciekawioną sytuacją Annie i poprowadziła Daniela do pomieszczenia pełniącego rolę niewielkiego pokoju zabiegowego. Usiadła przy biurku, na którym piętrzyły się jakieś dokumenty i wskazała Taylorowi stojące obok krzesło. Gdy mężczyzna usiadł rzekła:
• A teraz powiedz mi, proszę, czemu zawdzięczam twoją wizytę. Co jest tak ważnego, że wdzierasz się tu jak zbój.
• Nie jak zbój – zaprzeczył Daniel. - Trochę tylko postraszyłem Annie. Nie chciała współpracować.
• No, już dobrze – zakonnica uśmiechnęła się mimowolnie. - Dowiem się wreszcie, co cię do nas sprowadza?
• Chodzi o Adama – odparł krótko.
• O Adama? - w oczach siostry Agnes pojawiło się zaniepokojenie. - Czy coś mu się stało?
• Jest zdrowy…
• Bogu dzięki – rzekła siostra Agnes i dotknęła palcami krzyża wiszącego na jej piersi.
• Na ciele, bo na umyśle chyba nie bardzo.
• Co ty wygadujesz? Żarty sobie robisz?
• Gdzież bym śmiał. Mówię całkiem poważnie. – Odparł Daniel i zaczerpnąwszy dużo powietrza spytał: - siostro Agnes, czy istnieje jakakolwiek możliwość, żebyś opuściła zakon?
• A, cóż to za pytanie? - zakonnica wyraźnie oburzona szybko się przeżegnała.
• Wszystko zaraz wyjaśnię, ale najpierw proszę mi odpowiedzieć, szczerze odpowiedzieć: czy jest taka możliwość?
• Zawsze mówię szczerze. – Odparła szorstko siostra Agnes, po czym dodała: - nie, nie ma takiej możliwości. A teraz proszę o wyjaśnienia.
• W najbliższą niedzielę Adam Cartwright ma wziąć ślub.
• Tak? - siostra Agnes była wyraźnie zaskoczona. - To życzę mu wszystkiego najlepszego.
• Rozumiem, że Adam nic siostrze nie powiedział.
• A dlaczego miałby mówić? To jego prywatna sprawa.
• Mam inne zdanie na ten temat, ale nie o to teraz chodzi. Byliście sobie bardzo bliscy. Wiem, że chcieliście się pobrać. Wiem, też, że Adam ujrzawszy siostrę przeżył prawdziwy wstrząs. Jest w ogromnej rozterce, a jego małżeństwo stanęło pod ogromnym znakiem zapytania.
• I twierdzisz Danielu, że to z mojej winy? - spytała zakłopotana siostra Agnes.
• Tego nie powiedziałem. Mam dla siostry ogromnie dużo szacunku i wiem, że nigdy nie przedłożyłaby siostra miłości ziemskiej nad miłość do Boga. Podziwiam siostry wiarę i zaangażowanie w pomoc bliźniemu.
• Niesienie pomocy to obowiązek każdego z nas, bez względu na wyznawaną wiarę - odparła skromnie.
• Zgadzam się. Szkoda tylko, że takich ludzi wciąż jest zbyt mało. Adam i jego narzeczona Melinda są jednymi z nich. Nie będę udawał, że nie są w sobie zakochani. Ten ślub to ślub z rozsądku. To element walki o małe dziecko. Opowiadałem siostrze o kliencie, który zaopiekował się córeczką zmarłego kuzyna. Tym klientem jest właśnie Adam. Jeżeli teraz wycofa się z tego małżeństwa, jego szanse na zatrzymanie dziecka będą równe zeru, a mała trafi do okropnej rodziny. Więcej czułości znalazłaby w sierocińcu niż w domu tych bogaczy.
• Zawieranie małżeństwa z takiego powodu… cóż nigdy nie spodziewałabym się tego po Adamie. I prawdę mówiąc nie pochwalam, takich związków. Sakrament małżeństwa powinien być zawierany z miłości. Przed Bogiem małżonkowie ślubują sobie miłość. Jeżeli się nie kochają dopuszczają się grzechu kłamstwa. Profanują ten święty sakrament.
• Siostro Agnes, doskonale siostra wie, że takie małżeństwa są na porządku dziennym i nikt nie widzi w tym nic złego.
• To grzech, Danielu. Ludzie mówią, że wierzą w Boga, ale z jego nauk wybierają jedynie to, co jest dla nich wygodne, albo to, co niesie ze sobą zysk.
• Widzę, że siostry poglądy na małżeństwo są radykalne.
• Mylisz się. Moje poglądy są tożsame z naukami płynącymi z Pisma Świętego.
• Może jednak zrobiłaby siostra jeden wyjątek.
• Nie rozumiem, o co ci chodzi? - zakonnica była wyraźnie zaskoczona. - Czego ty ode mnie oczekujesz?
• Adam ma nadzieję, że uda mu się namówić siostrę do zrzucenia habitu. Wiem, że nadal siostrę kocha.
• Powiedział ci to?
• Tak i również to, że nie poślubi Melindy.
• Chcesz, żebym z nim porozmawiała i przekonała go, że to uczucie do Ruth jest niedorzeczne?
• Jeśli to możliwe – rzekł z nadzieją Daniel.
• To nie byłoby właściwe. Nie spotkam się z nim, ale zrobię coś innego. Proszę, zaczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę.
Daniel nie miał pojęcia, co zamierzała zrobić siostra Agnes. Miał jednak nadzieję, że cokolwiek to miałoby być przyniesie Adamowi opamiętanie. Liczył przy tym, że zakonnica pośpieszy się. Było już naprawdę późno. A, co jeśli Adam, go nie posłuchał i właśnie w tej chwili oznajmiał Melindzie, że nie ożeni się z nią. Na samą myśl o tym poczuł zdenerwowanie. Wstał z krzesła i podszedł do okna. Było już zupełnie ciemno, a do tego pojawiła się mgła, której Daniel wprost nie cierpiał.
• Jestem już – usłyszał głos siostry Agnes. Odwrócił się szybko i ujrzał w jej dłoniach małą paczkę owiniętą w szary papier. - To dla Adama. Biblia i list. Mam nadzieję, że przekonają go, iż Ruth na zawsze pozostała w wiosce Szoszonów.
• Nie rozumiem – odparł Daniel wziąwszy od zakonnicy pakunek.
• Nie musisz. Wystarczy, że Adam zrozumie – odparła uśmiechając się łagodnie. - Czy zechce poślubić tę pannę, o której mówiłeś, tego nie wiem. Decyzję musi podjąć sam.
• Dziękuję siostro Agnes. Jeszcze dzisiaj przekażę twój podarek.
• Z Bogiem, synu – rzekła odprowadzając go do drzwi.
• Do zobaczenia. – Skinął głową i przystając w otwartych drzwiach powiedział: - Jutro przyjadę, uzgodnić szczegóły wyjazdu Tobiasa. Bez względu na to, co zrobi Adam, Toby pojedzie z nim do Nevady.
• Bardzo się cieszę. To już najwyższy czas, żeby chłopiec opuścił San Francisco.
• Myślę, że będzie to możliwe na początku przyszłego tygodnia – rzekł Daniel.
• Oby tak było. Uważaj na siebie przyjacielu.
• Jak zawsze - uśmiechnął się Taylor. - Ten ślub, jeśli do niego dojdzie, odbędzie się o godzinie drugiej po południu w Grace Church przy Stockton Street.
• Dlaczego mi o tym mówisz? - spytała siostra Agnes.
• Pomyślałem, że chciałaby siostra wiedzieć.
• Pomodlę się za nich – odparła zamykając za Danielem drzwi.

***

Taylor szybko przeszedł na drugą stronę ulicy, gdzie stał jego powóz. Wsiadając do środka mruknął: „co za cholerna mgła” i już głośniej rzucił do stangreta:
• John, ruszaj.
• Do „The Old Harbour” ?
• Najpierw na Union Square do pracowni Petera Hubbarda.
• Ależ proszę pana, o tej porze pracownia jest już zamknięta.
• Wiem John, ale Hubbard to przyjaciel rodziny i dla mnie otworzy. No, pogoń konie. Mamy mało czasu. Jak Cartwright mi ucieknie to będzie twoja wina.
Stangret zwolnił hamulec, cmoknął dwa razy i konie ruszyły. Znudzone przymusowym postojem biegły bez specjalnej zachęty. Ruch na ulicach był nieduży, tak że w kwadrans później Taylor pukał do drzwi mieszkania Petera Hubbarda. Nim minął drugi kwadrans Daniel, załatwiwszy wszystko pomyślnie, był już w drodze do „The Old Harbour”. Gdy wreszcie powóz zatrzymał się przed pubem, Daniel wyskoczył z niego, jak z katapulty. Przytrzymując dłonią poły płaszcza, targane przez wiatr, który nagle się zerwał, błyskawicznie przebiegł przez ulicę i już po chwili znalazł się w ciepłym, wypełnionym gwarem rozmów pubie. Szybko rozejrzał się i z uczuciem ulgi stwierdził, że Adam, aczkolwiek wyraźnie znudzony, siedzi w tym samym miejscu w którym go zostawił. Towarzyszył mu Ionhar mówiący coś z dużym zapałem. Mężczyźni zgromadzeni wokół słuchali go z przejęciem, od czasu do czasu wtrącając jakąś uwagę. Na widok Daniela Adam wyraźnie się ożywił.
• Nareszcie! Myślałem, że już się nie pojawisz – rzekł całkiem trzeźwym głosem.
• Wybacz, pewne sprawy zajęły mi trochę więcej czasu niż zakładałem. Widzę jednak, że nie nudziłeś się w towarzystwie Ionhara.
• Nie, skąd. Dobrze byłoby jednak gdyby mówił po angielsku. Więcej bym zrozumiał – odparł Adam. Ta uwaga wywołała wesołość na twarzy Nesbitta. Zadowolony łypnął okiem na Taylora, po czym powiedział coś po irlandzku do przysłuchujących się mu mężczyzn. Ci jęknęli z uczuciem zawodu, bowiem jego wieczorne opowieści, obok występów zespołu muzycznego, zawsze wzbudzały prawdziwy entuzjazm.
• Dobrze, że już jesteś - Ionhar wstał od stolika – wisisz mi przysługę. Twój… klient był nieco kłopotliwy, ale udało nam się go przekonać, że powinien na ciebie zaczekać. Prawda chłopcy?
„Chłopcy” zasłuchani wcześniej w opowieść Nesbitta przytaknęli gorliwie. Taylor podziękował im i postawił wszystkim po kuflu piwa, czym zaskarbił sobie ich wdzięczność.
• Załatwiłeś wszystko, co chciałeś? – spytał cicho Ionhar.
• Tak – odparł Daniel. - Dziękuję, że go przypilnowałeś. Możesz nam teraz przynieść dzbanek mocnej kawy?
• Już się robi – powiedział Nesbitt i ruszył do baru. W tym czasie Daniel usiadł przy stoliku mówiąc do Adama:
• Opowieści Ionhara są niezwykle wciągające.
• O, tak. Na początku coś jeszcze rozumiałem, ale gdy przeszedł zupełnie na irlandzki mogłem tylko siedzieć i potakiwać głową. No, dobrze, a teraz powiedz mi, dlaczego kazałeś mi tak długo na siebie czekać?
• Proszę, to dla ciebie – Daniel położył na stoliku paczuszkę owiniętą szarym papierem i przesunął ją w kierunku Adama.
• Co to?
• Podarek od siostry Agnes.
• Byłeś u niej?
• Skoro dała mi dla ciebie prezent.
Adam nic nie mówiąc rozdarł papier i cicho westchnął. Przesunął palcami po okładce Biblii i otworzył ją. Wtedy spomiędzy jej kartek wysunęła się biała koperta. Widząc na niej swoje nazwisko napisane kształtnym kobiecym pismem Adam znieruchomiał. Jednak już w następnej chwili rozerwał ją gwałtownie i zaczął zachłannie czytać list. Gdy skończył, jego twarz mówiła wszystko. Przymknął oczy. Musiał uspokoić się i zrozumieć słowa skierowane do niego przez Ruth. List ten bowiem napisała nie siostra Agnes, ale jego dawna Ruth. Żegnała się w nim ze swoją miłością i dawnym życiem. To, co napisała było niezwykle szczere, prawdziwe, pełne żalu i słodyczy zarazem. Gdy wreszcie otworzył oczy, jego spojrzenie było spojrzeniem dawnego Adama. Starannie złożył list i wsunął go na swoje miejsce, pomiędzy karty Biblii. Spojrzał na uważnie przyglądającego mu się Taylora i rzekł:
• Dziękuję ci, przyjacielu. Teraz już wiem, co powinienem zrobić.
• Skoro, tak, to przyda ci się ten drobiazg – mówiąc to Daniel położył przed Adamem małe granatowe pudełeczko. Cartwright nie musiał go otwierać, żeby wiedzieć, co się w nim mieści. Skinął tylko głową w podzięce i uśmiechnął się do Taylora.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 13 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin