Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zdrowy rozsądek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:26, 30 Lip 2019    Temat postu:

Cytat:
• Ależ, panie Taylor… - Annie próbowała nie wpuścić Daniela do środka.
• Proszę, nie zmuszaj mnie, do użycia siły – rzekł i zrobił znaczącą minę.
• Och! - wydała z siebie ciche pisknięcie i odskoczyła od drzwi.

Zaiste, musiał ją bardzo przestraszyć! Ciekawe, jaka to była mina?
Cytat:
Siostro musimy porozmawiać.
Zakonnicy wystarczył jeden rzut oka, żeby wiedzieć, że sprawa jest poważna. Szybko oddaliła zaciekawioną sytuacją Annie i poprowadziła Daniela do pomieszczenia pełniącego rolę niewielkiego pokoju zabiegowego. Usiadła przy biurku, na którym piętrzyły się jakieś dokumenty i wskazała Taylorowi stojące obok krzesło. Gdy mężczyzna usiadł rzekła:
• A teraz powiedz mi, proszę, czemu zawdzięczam twoją wizytę. Co jest tak ważnego, że wdzierasz się tu jak zbój.
• Nie jak zbój – zaprzeczył Daniel. - Trochę tylko postraszyłem Annie. Nie chciała współpracować.

Szykuje się poważna rozmowa
Cytat:
• Chodzi o Adama – odparł krótko.
• O Adama? - w oczach siostry Agnes pojawiło się zaniepokojenie. - Czy coś mu się stało?
• Jest zdrowy…
• Bogu dzięki – rzekła siostra Agnes i dotknęła palcami krzyża wiszącego na jej piersi.
• Na ciele, bo na umyśle chyba nie bardzo.
• Co ty wygadujesz? Żarty sobie robisz?
• Gdzież bym śmiał. Mówię całkiem poważnie.

Jednak siostra Agnes martwi się o niego ... a może po prostu dobrze mu życzy?
Cytat:
... i zaczerpnąwszy dużo powietrza spytał: - siostro Agnes, czy istnieje jakakolwiek możliwość, żebyś opuściła zakon?
• A, cóż to za pytanie? - zakonnica wyraźnie oburzona szybko się przeżegnała.
• Wszystko zaraz wyjaśnię, ale najpierw proszę mi odpowiedzieć, szczerze odpowiedzieć: czy jest taka możliwość?
• Zawsze mówię szczerze. – Odparła szorstko siostra Agnes, po czym dodała: - nie, nie ma takiej możliwości. A teraz proszę o wyjaśnienia.

To pytanie musiało paśća odpowiedź była zdecydowana i konkretna.
Cytat:
• W najbliższą niedzielę Adam Cartwright ma wziąć ślub.
• Tak? - siostra Agnes była wyraźnie zaskoczona. - To życzę mu wszystkiego najlepszego.
• Rozumiem, że Adam nic siostrze nie powiedział.
• A dlaczego miałby mówić? To jego prywatna sprawa.
• Mam inne zdanie na ten temat, ale nie o to teraz chodzi. Byliście sobie bardzo bliscy. Wiem, że chcieliście się pobrać. Wiem, też, że Adam ujrzawszy siostrę przeżył prawdziwy wstrząs. Jest w ogromnej rozterce, a jego małżeństwo stanęło pod ogromnym znakiem zapytania.
• I twierdzisz Danielu, że to z mojej winy? - spytała zakłopotana siostra Agnes.

Zaskoczenie to nie szok, Agnes nie wydaje się przybita tą wiadomością nie widzę też winy Agnes w chęci odwołania ślubu przez Adama.
Cytat:
Adam i jego narzeczona Melinda są jednymi z nich. Nie będę udawał, że nie są w sobie zakochani. Ten ślub to ślub z rozsądku. To element walki o małe dziecko. Opowiadałem siostrze o kliencie, który zaopiekował się córeczką zmarłego kuzyna. Tym klientem jest właśnie Adam. Jeżeli teraz wycofa się z tego małżeństwa, jego szanse na zatrzymanie dziecka będą równe zeru, a mała trafi do okropnej rodziny. Więcej czułości znalazłaby w sierocińcu niż w domu tych bogaczy.

Daniel zwięźle określił sytuację w jakiej znaleźli się Adam i Melinda
Cytat:
• Zawieranie małżeństwa z takiego powodu… cóż nigdy nie spodziewałabym się tego po Adamie. I prawdę mówiąc nie pochwalam, takich związków. Sakrament małżeństwa powinien być zawierany z miłości. Przed Bogiem małżonkowie ślubują sobie miłość. Jeżeli się nie kochają dopuszczają się grzechu kłamstwa. Profanują ten święty sakrament.
Kiedyś mawiano - najpierw ślub, a miłość przyjdzie później ... czasem przychodziła
Cytat:
• Adam ma nadzieję, że uda mu się namówić siostrę do zrzucenia habitu. Wiem, że nadal siostrę kocha.
• Powiedział ci to?
• Tak i również to, że nie poślubi Melindy.
• Chcesz, żebym z nim porozmawiała i przekonała go, że to uczucie do Ruth jest niedorzeczne?
• Jeśli to możliwe – rzekł z nadzieją Daniel.
• To nie byłoby właściwe. Nie spotkam się z nim, ale zrobię coś innego. Proszę, zaczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę.
Daniel nie miał pojęcia, co zamierzała zrobić siostra Agnes. Miał jednak nadzieję, że cokolwiek to miałoby być przyniesie Adamowi opamiętanie. Liczył przy tym, że zakonnica pośpieszy się. Było już naprawdę późno.

Siostra Agnes nie traci spokoju ducha, chyba zrobi to, co powinna
Cytat:
• Jestem już – usłyszał głos siostry Agnes. Odwrócił się szybko i ujrzał w jej dłoniach małą paczkę owiniętą w szary papier. - To dla Adama. Biblia i list. Mam nadzieję, że przekonają go, iż Ruth na zawsze pozostała w wiosce Szoszonów.
• Nie rozumiem – odparł Daniel wziąwszy od zakonnicy pakunek.
• Nie musisz. Wystarczy, że Adam zrozumie – odparła uśmiechając się łagodnie. - Czy zechce poślubić tę pannę, o której mówiłeś, tego nie wiem. Decyzję musi podjąć sam.

To brzmi bardzo rozsądnie ... mam wrażenie, że Agnes/Ruth myślami i ciałem znajduje się w innym świecie niż Adam, Daniel ... Ona jakby z boku stała
Cytat:
... i już po chwili znalazł się w ciepłym, wypełnionym gwarem rozmów pubie. Szybko rozejrzał się i z uczuciem ulgi stwierdził, że Adam, aczkolwiek wyraźnie znudzony, siedzi w tym samym miejscu w którym go zostawił. Towarzyszył mu Ionhar mówiący coś z dużym zapałem. Mężczyźni zgromadzeni wokół słuchali go z przejęciem, od czasu do czasu wtrącając jakąś uwagę. Na widok Daniela Adam wyraźnie się ożywił.

Na szczęście Daniel zdążył ...
Cytat:
• Nareszcie! Myślałem, że już się nie pojawisz – rzekł całkiem trzeźwym głosem.
• Wybacz, pewne sprawy zajęły mi trochę więcej czasu niż zakładałem. Widzę jednak, że nie nudziłeś się w towarzystwie Ionhara.
• Nie, skąd. Dobrze byłoby jednak gdyby mówił po angielsku. Więcej bym zrozumiał – odparł Adam.

Adaś trzeźwy ... no, prawie trzeźwy, ale za to siedział jak na ... irlandzkim kazaniu
Cytat:
• Opowieści Ionhara są niezwykle wciągające.
• O, tak. Na początku coś jeszcze rozumiałem, ale gdy przeszedł zupełnie na irlandzki mogłem tylko siedzieć i potakiwać głową. No, dobrze, a teraz powiedz mi, dlaczego kazałeś mi tak długo na siebie czekać?
• Proszę, to dla ciebie – Daniel położył na stoliku paczuszkę owiniętą szarym papierem i przesunął ją w kierunku Adama.
• Co to?
• Podarek od siostry Agnes.
• Byłeś u niej?
• Skoro dała mi dla ciebie prezent.

A to spryciarz ... Daniel poprosił swoich irlandzkich kumpli, żeby przytrzymali Adama do jego powrotu
Cytat:
Adam znieruchomiał. Jednak już w następnej chwili rozerwał ją gwałtownie i zaczął zachłannie czytać list. Gdy skończył, jego twarz mówiła wszystko. Przymknął oczy. Musiał uspokoić się i zrozumieć słowa skierowane do niego przez Ruth. List ten bowiem napisała nie siostra Agnes, ale jego dawna Ruth. Żegnała się w nim ze swoją miłością i dawnym życiem. To, co napisała było niezwykle szczere, prawdziwe, pełne żalu i słodyczy zarazem.

Nareszcie do niego coś trafiło ... choć niekoniecznie sprawiło mu radość
Cytat:
Gdy wreszcie otworzył oczy, jego spojrzenie było spojrzeniem dawnego Adama. Starannie złożył list i wsunął go na swoje miejsce, pomiędzy karty Biblii. Spojrzał na uważnie przyglądającego mu się Taylora i rzekł:
• Dziękuję ci, przyjacielu. Teraz już wiem, co powinienem zrobić.
• Skoro, tak, to przyda ci się ten drobiazg – mówiąc to Daniel położył przed Adamem małe granatowe pudełeczko. Cartwright nie musiał go otwierać, żeby wiedzieć, co się w nim mieści. Skinął tylko głową w podzięce i uśmiechnął się do Taylora.

No i wreszcie osiągnął jaką taką równowagę. Przynajmniej wie, co ma robić. Lepiej, żeby zajrzał do paczuszki, żeby nie skompromitować się brakiem wiedzy na temat pierścionka - kamienia, kruszcu itd. Bo pewnie jest w nim pierścionek zaręczynowy

Bardzo interesująca kontynuacja. Adam po szarpaninie ... z samym sobą osiągnął mniej więcej stan równowagi i doszedł do takich samych wniosków, do jakich doszedł przed spotkaniem Ruth. To już dużo, jak dla niego. Wydaje się pogodzony z perspektywą zmiany stanu cywilnego. Nawet pudełeczko z pierścionkiem go nie odrzucało. Małżeństwo z rozsądku ... brzmi nieco ponuro, ale może nie będzie tak źle. Ludzie się zmieniają, a Adam, choć sam przed sobą do tego się nie przyznaje, jednak coś czuje do Melindy ... ten taniec na balu, delikatne szarpnięcia jestestwa, kiedy jakiś mężczyzna z nią flirtował ... nie jest to wiele, ale jak powiadają, nawet mała iskierka może spowodować pożar ... w tym przypadku pożar ... zmysłów i uczucieTak więc mam nadzieję, że jednak dojdzie do ślubu, bo i kibicuję Melindzie (jako najodpowiedniejszej partnerce dla Adama) jak i nie jestem w stanie odmówić sobie wyobrażenia Pasikonika, zaciskającego piękne ząbki przy okrzykach gości weselnych "gorzko, gorzko" ... o ile Pasikonik będzie na weselu? Zresztą mogą takowe wyprawić w Ponderosie, dla sąsiadów. Niech sobie pokrzyczą "gorzko, gorzko"W każdym razie ślub Melindy i Adama, to cios w jego jestestwo, a tego mu nie jestem w stanie odmówić. Hossa z pewnością najbardziej zainteresuje jego, Hoss'owa wybranka i jedzenieHoss na pewno będzie się uśmiechać ... radośnie i życzliwie.
Niecierpliwie oczekuję kontynuacji, ciekawa jestem, co powie Adam przy wręczaniu prezentu, czy Ben już przyjedzie i jak zareaguje na tę niespodziewaną wiadomość? No i Joe ... może jednak zabrał się z Benem ... chociaż sceny zazdrości i zaciskanie ząbków może i później w Ponderosie "odpracować".


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 15:27, 30 Lip 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:11, 30 Lip 2019    Temat postu:

Dziękuję za wspaniały komentarz Very Happy Adam nie miał innego wyjścia i musiał pogodzić się z faktami. Teraz to ma już "z górki". Niedziela blisko. Mruga Ben, podobnie, jak Melinda z niecierpliwością czeka na Adama. Chce, jak najszybciej wręczyć mu odnaleziony cudem list Olive. No, i oczywiście poznać powody, które pchnęły jego pierworodnego do małżeństwa. Po rozmowie z Banningiem, nie jest pewny, czy jego syn podjął właściwą decyzję. O tym jednak w następnym odcinku. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:28, 30 Lip 2019    Temat postu:

Ciekawe, jak potoczą się sprawy Cartwrightów. Ben może nie być pewien, ale to decyzja Adama, tylko on sam może zdecydować, czy jest dobra, czy nie. Podejrzewam, że on aż tak bardzo się nie poświęca, tylko może jeszcze o tym nie wie Rolling Eyes List, który Ben przywiózł na pewno pomoże w wygraniu sprawy, ale jednak stateczny, żonaty facet wydaje się lepszym opiekunem dla maleńkiego dziecka, niż atrakcyjny kawaler Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:35, 30 Lip 2019    Temat postu:

Też uważam, że małżeństwo z Melindą nie będzie dla Adama, aż takim ogromnym poświęceniem. Mruga Babeczka ładna, mądra, prawdziwa ozdoba mężczyzny, do tego bez pamięci w owym mężczyźnie zakochana. Adaś musiałby być skończonym durniem, żeby tego wreszcie nie zauważyć. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 18:36, 30 Lip 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:23, 02 Sie 2019    Temat postu:

Subtelna aluzja Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:42, 03 Sie 2019    Temat postu:

Laughing Aderato zrozumiała. Very Happy

Rozdział 11 część I



Rozdział 11


• To, co chcesz zrobić, to czyste szaleństwo! - Ben nie był w stanie opanować emocji i nerwowo chodził po pokoju, który zajmował wspólnie z Adamem. Hotele nadal były przepełnione i nie pozostało mu nic innego, jak przyjąć zaproszenie Banninga i zatrzymać się w jego domu. - Wytłumacz mi dlaczego? Dlaczego żenisz się akurat z Melindą?
• Przede wszystkim mów ciszej. – Upomniał ojca Adam, a potem dużo spokojniejszym głosem rzekł: - tato, przecież zawsze powtarzałeś moim braciom i mnie, że powinniśmy założyć rodziny, że to już najwyższy czas. Uznałem, że masz rację. Powinieneś być zadowolony. Będziesz miał synową, a właściwie to dwie synowe, bo przecież Hoss żeni się na wiosnę.
• Z tą różnicą, że Hoss i Clarissa kochają się. A ty… - tu Ben zawahał się.
• Nie kocham Melindy. To chciałeś powiedzieć? Cóż, jestem inny – Adam wzruszył ramionami. - Myślałem, że już się z tym pogodziłeś.
• Jak możesz żartować z tak poważnych spraw? – spytał oburzony Ben. - Czy naprawdę chcesz zmarnować sobie życie?
• Melinda jest dobrą kandydatką na żonę i opiekunkę Kathy.
• Może na opiekunkę Kathy, ale nie na twoją żonę.
• A to niby dlaczego?
• Sam powiedziałeś, że jej nie kochasz.
• Nie muszę – rzekł zniecierpliwiony Adam. - Tato, to małżeństwo gwarantuje mi, że nikt nie odbierze nam Kathy.
• Masz przecież list Olive. To powinno wystarczyć w sądzie.
• Być może, ale skoro podjąłem decyzję o małżeństwie, to nie ma o czym mówić.
• Doprawdy? - Ben z niedowierzaniem spoglądał na syna. - A pomyślałeś, co powie Joe? Już nie pamiętasz, że chciał się z nią żenić?
• Ale się nie ożenił. I jak mi się wydaje dość szybko o niej zapomniał, znajdując pocieszenie w ramionach innej panny.
• Joe jest młody i wrażliwy. Możliwe, że pomylił zauroczenie z miłością. Jednakże Melinda coś dla niego znaczyła, dlatego powinieneś o nim pomyśleć. Pomyśleć, jak twoje małżeństwo wpłynie na całą naszą rodzinę.
• Idąc twoim tokiem rozumowania większość panien w Virginia City i okolicach nigdy nie powinna wyjść za mąż. A kawalerowie w poszukiwaniu żon powinni wyjechać. Najlepiej poza obszar Nevady, żeby nie urazić Małego Joe.
• Oszczędź sobie tych swoich ironicznych uwag. Odnoszę wrażenie, że zupełnie nie liczysz się z uczuciami młodszego brata. Nie po raz pierwszy zresztą – powiedział urażonym tonem Ben.
• Mylisz się tato i jak zawsze bierzesz jego stronę.
• Jest moim synem. Czy to takie dziwne, że martwię się o niego? Podobnie, jak o ciebie i Hossa.
• Nie będziemy chyba teraz kłócić się o mojego najmłodszego braciszka?
• Masz rację – rzekł Ben, ostudziwszy nieco emocje. - Pomówmy, więc o tobie. Zawsze byłeś niezwykle zrównoważony. Zanim podjąłeś jakąkolwiek decyzję, dziesięć razy rozpatrywałeś „za” i „przeciw”. A teraz, co? Rozum ci odjęło?
• Chcesz mi w ten sposób powiedzieć, że nie akceptujesz mojego wyboru?
• A mam zrobić to dosadniej? – spytał Ben i ciężko westchnął.
• Myślisz tato, że nie zastanawiałem się na tym, czy dobrze robię? Zapewniam cię, że zastanawiałem się. Jeszcze trzy godziny temu chciałem wycofać się z tego układu, ale zrozumiałem, dzięki mojemu przyjacielowi, że nie mogę tego zrobić.
• Ten przyjaciel to twój adwokat?
• Tak.
• Ślub z Melindą to zapewne jego pomysł – stwierdził Ben.
• Tato, co to ma za znaczenie – odparł ze zniecierpliwieniem Adam. - W niedzielę biorę ślub. I czy to ci się podoba czy nie Melinda zostanie moją żoną, a twoją synową.
• Oczywiście zrobisz, jak będziesz chciał. Nie jesteś już dzieckiem.
• Miło, że to zauważyłeś – rzekł z sarkazmem Adam.
• Oszczędź sobie tej ironii.
• Przepraszam tato, ale nie rozumiem dlaczego aż tak bardzo się denerwujesz. Nie ja pierwszy żenię się z rozsądku.
• Nie wierzę, że to mówisz. Każdy, ale nie ty. Czy nie zdajesz sobie sprawy na, co się porywasz? Małżeństwo to prawdziwe wyzwanie. Wiem coś o tym. Miałem trzy żony. Każdą z nich kochałem, choć twoją mamę najbardziej. I niech to zostanie naszą tajemnicą, bo twoi bracia nigdy by mi tego nie wybaczyli. Kochałem Elizabeth do szaleństwa, a ona kochała mnie. Ale nawet my mieliśmy od czasu do czasu ciche dni, jakieś nieporozumienia, a nawet kłótnie. Staraliśmy się szybko godzić i nie pielęgnować w sobie długo urazy. Zwłaszcza ja. A wiesz dlaczego? Bo mimo, że tak bardzo ją kochałem zawsze było mi ciężko powiedzieć słowo „przepraszam”. Tak też było w pozostałych moich małżeństwach. Nie wiem dlaczego tak się działo, ale niewątpliwie to, że je kochałem pozwalało szybko załagodzić różne nieporozumienia. Widzisz, małżonkowie często zapominają, że są ludźmi o odmiennych charakterach i temperamentach. Myślą, że po ślubie wszystko się ułoży i czasami tak bywa. Oczywiście znacznie łatwiej jest, gdy się kochają. Wtedy wszystko jest takie proste. Nawet najbardziej dumny mężczyzna dla ukochanej kobiety zrobi wszystko. Pytanie, czy dla takiej z którą ożeni się z rozsądku również?
• Tato, to niezwykle poruszające, co powiedziałeś, ale ja nie zmienię zdania. Wiesz, że w moim życiu był ktoś, kogo bardzo kochałem...
• Ruth – wtrącił Ben.
• i nadal kocham. Dla niej zrobiłbym wszystko. Skoro jednak ona mnie nie chce, to muszę się z tym pogodzić. A poza tym teraz mam pod opieką Kathy i o niej muszę myśleć.
• To piękne, że chcesz się poświęcić dla dziecka – rzekł z uznaniem Ben – ale potem dziecko dorośnie i odejdzie z domu. I, co wtedy? Nadal będziesz tkwił przy niekochanej żonie i marzył o swojej miłości? Nawet nie wiesz, czy ona żyje.
• Żyje – odparł Adam i podszedł do okna. Odchylił grubą, pluszową zasłonę i spojrzał w noc.
• A skąd niby to wiesz?
• Kilka godzin temu rozmawiałem z nią, tak jak teraz z tobą.
• Co takiego? - spytał zupełnie zaskoczony Ben. - Uciekła od Szoszonów?
• W pewnym sensie, tak – odparł Adam. - Została zakonnicą.
• Nie do wiary! - wykrzyknął, kręcąc głową Ben. I spotkałeś ją tu, w San Francisco? Ale gdzie?
• W domu opieki dla porzuconych dzieci.
• A co ty tam robiłeś?
• To skomplikowana sprawa. Opowiem ci o niej później i nie ukrywam, że oczekuję twojej pomocy. Teraz powiem tylko, że Taylor poprosił mnie o pomoc w sprawie małego dziecka, które obecnie przebywa w takim domu, prowadzonym przez siostry zakonne. Pojechałem tam z nim i okazało się, że Ruth, a właściwie siostra Agnes, kieruje tym ośrodkiem. Na jej widok straciłem rozum i w jednej chwili gotów byłem na wszystko, byle tylko poczuć ją w ramionach. Jednak ona od razu dała mi do zrozumienia, że tamten rozdział życia ma już dawno za sobą. Przez tak długi czas marzyłem o niej, a teraz nie mogłem nawet wziąć ją za rękę. Ale to moja wina, bo przez te wszystkie lata nie zrobiłem nic, żeby ją odnaleźć. Może gdybym ciebie nie posłuchał, wszystko potoczyłoby się inaczej.
• Wiesz doskonale, co by się stało. Wydałbyś wyrok na nią i na siebie. Indianie nie mieliby skrupułów. Oboje byście zginęli.
• Możliwe. Teraz to już nie ma żadnego znaczenia. Trzeba było spotkania z zakonnicą i jej listu, żebym zrozumiał, że przez wszystkie te lata żyłem mrzonką. Widocznie nie jestem stworzony do miłości. Mogę jednak dać małym dzieciom dom i poczucie bezpieczeństwa, a do tego potrzebna mi żona. Melinda świetnie do tego się nadaje.
• Widzę, że nie wybiję ci tego ożenku z głowy – rzekł z rezygnacją Ben.
• Jeżeli myślałeś, że to ci uda, to byłeś w błędzie. Przyznaję, że chciałem się wycofać, ale to była krótka chwila słabości. I czy to się komuś podoba, czy nie Melinda Banning zostanie panią Cartwright. Kathy będzie miała naprawdę dobra matkę.
• Obyś miał rację synu. Obyś ją miał – Ben westchnął ciężko i wyraźnie zafrasowany potarł dłonią policzek.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:02, 03 Sie 2019    Temat postu:

Cytat:
• To, co chcesz zrobić, to czyste szaleństwo! - Ben nie był w stanie opanować emocji i nerwowo chodził po pokoju, który zajmował wspólnie z Adamem. Hotele nadal były przepełnione i nie pozostało mu nic innego, jak przyjąć zaproszenie Banninga i zatrzymać się w jego domu. - Wytłumacz mi dlaczego? Dlaczego żenisz się akurat z Melindą?

A co on zarzuca Melindzie?
Cytat:
• Melinda jest dobrą kandydatką na żonę i opiekunkę Kathy.
• Może na opiekunkę Kathy, ale nie na twoją żonę.
• A to niby dlaczego?
• Sam powiedziałeś, że jej nie kochasz.
• Nie muszę – rzekł zniecierpliwiony Adam. - Tato, to małżeństwo gwarantuje mi, że nikt nie odbierze nam Kathy.

Oj! Nie mogą się dogadać. Adam ma silnie rozwinięty instynkt ... ojcowski? Jest gotów do największych poświęceń dla dobra Kathy ... nawet ożeni się z piękną i mądrą dziewczyną. Dlaczego Ben tego nie może zrozumieć?
Cytat:
• Masz przecież list Olive. To powinno wystarczyć w sądzie.
• Być może, ale skoro podjąłem decyzję o małżeństwie, to nie ma o czym mówić.

Tak jakby podchodził do pomysłu małżeństwa z większym entuzjazmem
Cytat:
- A pomyślałeś, co powie Joe? Już nie pamiętasz, że chciał się z nią żenić?
• Ale się nie ożenił. I jak mi się wydaje dość szybko o niej zapomniał, znajdując pocieszenie w ramionach innej panny.
• Joe jest młody i wrażliwy. Możliwe, że pomylił zauroczenie z miłością. Jednakże Melinda coś dla niego znaczyła, dlatego powinieneś o nim pomyśleć. Pomyśleć, jak twoje małżeństwo wpłynie na całą naszą rodzinę.

A co ma do tego Joe? Dlaczego ślub Adama z Melindą ma źle wpłynąć na rodzinę? Joe musi się pogodzić z nową sytuacją
Cytat:
• Idąc twoim tokiem rozumowania większość panien w Virginia City i okolicach nigdy nie powinna wyjść za mąż. A kawalerowie w poszukiwaniu żon powinni wyjechać. Najlepiej poza obszar Nevady, żeby nie urazić Małego Joe.
• Oszczędź sobie tych swoich ironicznych uwag. Odnoszę wrażenie, że zupełnie nie liczysz się z uczuciami młodszego brata. Nie po raz pierwszy zresztą – powiedział urażonym tonem Ben.

Jak to? Adam przecież nie miał nic złego na myśli - realnie ocenił sytuację. Jego najmłodszy brat słynął ze zmienności uczuć
Cytat:
- W niedzielę biorę ślub. I czy to ci się podoba czy nie Melinda zostanie moją żoną, a twoją synową.
• Oczywiście zrobisz, jak będziesz chciał. Nie jesteś już dzieckiem.
• Miło, że to zauważyłeś – rzekł z sarkazmem Adam.

I bardzo dobrze
Cytat:
Czy nie zdajesz sobie sprawy na, co się porywasz? Małżeństwo to prawdziwe wyzwanie. Wiem coś o tym. Miałem trzy żony. Każdą z nich kochałem, choć twoją mamę najbardziej. I niech to zostanie naszą tajemnicą, bo twoi bracia nigdy by mi tego nie wybaczyli. Kochałem Elizabeth do szaleństwa, a ona kochała mnie. Ale nawet my mieliśmy od czasu do czasu ciche dni, jakieś nieporozumienia, a nawet kłótnie. Staraliśmy się szybko godzić i nie pielęgnować w sobie długo urazy. Zwłaszcza ja. A wiesz dlaczego? Bo mimo, że tak bardzo ją kochałem zawsze było mi ciężko powiedzieć słowo „przepraszam”. Tak też było w pozostałych moich małżeństwach.

Trudno, żeby Ben wszystkie swoje żony kochał idealnie równo. Cóż, do przeprosin potrzebna jest dobra wola ... miłość? Niekoniecznie
Cytat:
Wiesz, że w moim życiu był ktoś, kogo bardzo kochałem...
• Ruth – wtrącił Ben.
• i nadal kocham. Dla niej zrobiłbym wszystko. Skoro jednak ona mnie nie chce, to muszę się z tym pogodzić. A poza tym teraz mam pod opieką Kathy i o niej muszę myśleć.
• To piękne, że chcesz się poświęcić dla dziecka – rzekł z uznaniem Ben – ale potem dziecko dorośnie i odejdzie z domu. I, co wtedy?

Ben bardzo daleko zagląda w przyszłość ... ciekawe dlaczego nie przewiduje pojawienia się na świecie potomstwa Adama i Melindy? Przecież pa nie wie o ich umowie
Cytat:
Trzeba było spotkania z zakonnicą i jej listu, żebym zrozumiał, że przez wszystkie te lata żyłem mrzonką. Widocznie nie jestem stworzony do miłości. Mogę jednak dać małym dzieciom dom i poczucie bezpieczeństwa, a do tego potrzebna mi żona. Melinda świetnie do tego się nadaje.
• Widzę, że nie wybiję ci tego ożenku z głowy – rzekł z rezygnacją Ben.
• Jeżeli myślałeś, że to ci uda, to byłeś w błędzie. Przyznaję, że chciałem się wycofać, ale to była krótka chwila słabości. I czy to się komuś podoba, czy nie Melinda Banning zostanie panią Cartwright. Kathy będzie miała naprawdę dobra matkę.
• Obyś miał rację synu. Obyś ją miał – Ben westchnął ciężko i wyraźnie zafrasowany potarł dłonią policzek.

Oby Adam przekonał się, że Melinda nadaje się nie tylko do opieki nad dziećmi, a Ben, że to jest jednak udany związek ... wbrew przewidywaniom
Niecierpliwie czekałam na kontynuację i nie zawiodłam się. Fajna rozmowa Bena z najstarszym synem, bardzo "bonanzowa" Ben poucza, wyraża swoje zdanie, nawet posuwa się do wieszczenia Very Happy , a Adam ... pozostaje przy swoim zdaniu. Chyba jedyny z potomków ośmielał się nie zmieniać zdania pod wpływem sugestii Pa. Co prawda Joe słuchał taty, przytakiwał, ale ... po chwili i tak postępował według własnego uznania. Hoss też bywał uparty, ale, żeby otwarcie sprzeciwić się Benowi? Co to, to nie Niestety, teraz będę jeszcze bardziej niecierpliwie oczekiwać na kontynuację, czyli przyjazd Melindy do Ponderosy, smakowity opis reakcji Joea może jakoś się z tym pogodzi, wszak on też pragnie szczęścia starszego bratano i jak dalej potoczą się relacje między małżonkami?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:34, 03 Sie 2019    Temat postu:

Gdy Ben zaczął zadawać niewygodne pytania Adaś natychmiast się usztywnił i zdaje się, że jest już całkowicie przekonany do ożenku z Melindą. Smile Teraz pozostanie mu do załatwienia kilka spraw oraz ślub i już całą rodzinką mogą pojechać do Ponderosy. A tam... no cóż Aderato mi szepnęła, że będzie się działo. Mruga
Dziękuję za wnikliwy i interesujący komentarz, jak zwykle bardzo inspirujący. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:15, 05 Sie 2019    Temat postu:

Rozdział 11 część II

***

Nazajutrz rano Adam wstał dziwnie zadowolony i choć bolała go głowa od nadmiaru wypitej poprzedniego dnia whiskey, to nic nie było w stanie zepsuć mu dobrego humoru. Przy śniadaniu był dla wszystkich bardzo miły. Posiłek, jak zwykle przygotowany przez Melindę, wychwalał pod niebiosa. Ben patrzył na syna i nic nie mówił. Gdyby nie wiedział, że Adam nie kocha swojej narzeczonej, teraz gotów byłby w to uwierzyć. Horace Banning utkwił pytający wzrok w Benie, a ten tylko wzruszył bezradnie ramionami, tak, jakby chciał mu powiedzieć, że klamka zapadła i żadna siła nie zmieni postanowienia Melindy i Adama. Banning z wyraźnym smutkiem popijał kawę, a pytania córki o samopoczucie zbył machnięciem ręką. Po kilku minutach pożegnał wszystkich, mówiąc, że musi udać się do redakcji i załatwić kilka spraw związanych z czekającym go wyjazdem do Francji. Po wyjściu Banninga Adam postanowił powiedzieć Melindzie o małym Toby’m. Trochę obawiał się jej reakcji. Nie był bowiem pewien, jak kobieta to przyjmie. Opiekowanie się chorym i kalekim dzieckiem, nie wspominając o konieczności jego ukrywania, to nie to samo, co opieka nad zdrowym dzieckiem. Adam wiedział, że bez pomocy Melindy ciężko mu będzie przewieźć chłopca do Ponderosy. Był jednak zdeterminowany i z pomocą narzeczonej lub nie gotów był udzielić chłopcu pomocy. Ben jeszcze wieczorem poprzedniego dnia został dokładnie o wszystkim poinformowany i jak to on niezwykle przejął się losem dziecka. Tuż po śniadaniu razem z Adamem mieli pojechać do „Bezpiecznej Przystani”, żeby odwiedzić Tobiasa. Gdy Adam o wszystkim poinformował Melindę, ta natychmiast powiedziała, że pojedzie z nimi i oczywiście chętnie zajmie się Toby’m. Dodała też, że trzeba by mieć serce z kamienia, żeby nie pomóc takiemu biednemu dziecku. Adam, co tu kryć, odetchnął z ulgą.
Około godziny jedenastej, gdy mieli właśnie wychodzić z domu do drzwi zapukał Daniel Taylor. Nie miał dla nich najlepszych wieści. W nocy stan chłopca pogorszył się, a do tego znowu ktoś o niego rozpytywał. Daniel zaniepokojony sytuacją przewiózł chłopca do domu swoich rodziców. Od razu też wezwał rodzinnego lekarza, który troskliwie zajął się dzieckiem. Na szczęście okazało się, że Toby jedynie się zaziębił. Zdaniem doktora ciepłe łóżko, napary z ziół i gorący rosołek powinny mu szybko pomóc. Jednak z uwagi na ogólny stan zdrowia dziecka lekarz wykluczył, przynajmniej na jakiś czas, daleką podróż. Matka Daniela, Lettice, gdy o tym wszystkim się dowiedziała, najpierw zbeształa syna i nieomal obraziła się o to, że nie poinformował ją o chłopcu. Natychmiast odwołała zobowiązania towarzyskie na najbliższe kilka dni i zajęła się Toby’m. Chłopiec początkowo nie bardzo wiedział, co się z nim dzieje. Miał podwyższoną temperaturę i trochę marudził, cały czas przywołując siostrę Agnes. Lettice była bardzo poruszona historią Toby’ego i nie chciała słyszeć o oddaniu go komukolwiek. Daniel musiał długo jej tłumaczyć, że chłopiec nie jest w San Francisco bezpieczny i jedynie wywiezienie malca z miasta może uchronić go przed okrutnymi rodzicami. Lettice upierała się, że ich dom jest najlepszym miejscem schronienia dla Toby’ego, a i dostęp do lekarzy też był nie bez znaczenia. Dopiero, gdy Daniel przy wsparciu ojca jeszcze raz naświetlił sytuację, kobieta przyznała mu rację, aczkolwiek nie bez znaczenia był fakt, kto miał zaopiekować się dzieckiem.
O tym wszystkim Daniel opowiedział Adamowi i Melindzie, jednocześnie zapraszając ich na obiad do swoich rodziców. Nie ma, co ukrywać Adam był zadowolony z takiego obrotu sprawy. To znaczy bolał nad tym, że Toby się rozchorował, ale jego pobyt w domu Taylorów przyjął z ulgą. Przynajmniej na razie nie musiał informować Melindy o swojej znajomości z Ruth, to znaczy z siostrą Agnes.
Czas do wizyty u Taylorów Adam i Melinda postanowili wykorzystać na ostatnie przygotowania do ślubu i zakupy. Nie planowali, co prawda żadnego przyjęcia weselnego, ale Melindzie zależało na tym, aby bądź, co bądź ten szczególny dzień, uczcić uroczystym obiadem. I tu w sprawę wmieszał się Daniel, który jako świadek Adama, miał w tym zakresie przygotowaną dla nich niespodziankę. Wziąwszy przyjaciela pod ramię zasugerował mu, że te trzy dni, które pozostały do ślubu powinien wykorzystać na sprawienie narzeczonej przyjemności, resztę pozostawiając jego skromnej osobie. Adam całkowicie zdał się na Daniela, który natychmiast we wszystko wtajemniczył ojca przyjaciela. Ben, choć nadal miał wątpliwości, co do słuszności decyzji syna, pogodził się z jego wyborem, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Był miły dla Melindy, a ona trochę onieśmielona jego obecnością, starała się ze wszech miar nie zrazić go do siebie. Ben uznał, że skoro Adam i Melinda zdecydowani są zawrzeć związek małżeński, to czas pozostały im do tego wydarzenia powinni spędzić we własnym towarzystwie. I tak też się stało, choć ojciec Melindy nie był z tego powodu zbytnio szczęśliwy. Oczywiście narzeczeni codziennie bywali u Toby’ego. Chłopczyk z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Szybko też zaprzyjaźnił się z Lettice i Melindą. Do mężczyzn, z wyjątkiem Daniela, podchodził z dużą rezerwą. Być może cierpienie, którego sprawcą był jego ojciec, miało na to wpływ. Faktem było, że chłopczyk znacznie swobodniej czuł się w obecności troskliwych i miłych kobiet. W przeddzień ślubu Adamowi udało się pozyskać nieco zaufania Toby’ego. Pomocne w tym stały się kredki i karta papieru. Okazało się, że chłopiec lubił rysować. Jego obrazki były bardzo prościutkie i nieporadne, ale widać było, że wkładał w nie całe swoje maleńkie serce. Każdy z nich oznaczał dwiema kreseczkami. Najpierw stawiał pionową, a nad nią poziomą kreskę. Gdy Adam spytał go, co to oznacza, Toby nie patrząc na niego, naburmuszony odpowiedział, że to literka „T”, jak Toby. Okazało się też, że nauczyła go tego siostra Agnes. Słysząc to Adam natychmiast narysował literkę „A” tłumacząc chłopcu, że tą właśnie literą rozpoczyna się imię zakonnicy, jak również jego. Pokazał Toby’emu, jak za pomocą trzech kreseczek może ją napisać. Ze zdziwieniem zauważył, że chłopiec bez większego trudu wykonał zadanie. Równie szybko pojął inne literki, szczególnie te, które można było zapisać za pomocą kreseczek. Adam widząc to uznał, że nauka pisania zbliży ich do siebie i jak miała pokazać przyszłość tak właśnie się stało.
Tymczasem przyszła niedziela, co prawda chłodna, ale wyjątkowo ładna i słoneczna. Nawet mgły, tak charakterystyczne dla San Francisco, rozwiały się nad ranem, jakby wiedząc, że ten dzień jest szczególny pod każdym względem. Adam tej nocy spał niespokojnie. Kilka razy wstawał i chodził po pokoju. Ben udawał, że śpi, ale spod przymrużonych powiek obserwował syna. Nie tak powinien wyglądać mężczyzna w przeddzień swojego ślubu – pomyślał – nie tak.
Wraz z pierwszymi promieniami słońca w domu Banningów rozpoczęło się gorączkowe krzątanie. Melinda, co prawda przygotowała śniadanie, ale jakoś nikt specjalnie nie miał na nie ochoty. Wszyscy zajęli się przygotowaniami do czekającej ich uroczystości. O godzinie dziesiątej, przyszła znajoma Banningów, żeby ułożyć Melindzie włosy i pomóc jej się ubrać. Oczywiście, żaden z panów nie mógł wejść do pokoju panny młodej. Tuż przed wyjazdem do kościoła pojawił się odświętnie ubrany Daniel. Adam przekazał mu granatowe pudełeczko, a którym znajdowała się obrączka dla Melindy. Było to, to samo pudełeczko, które kilka dni wcześniej Daniel dał mu w pubie Jonhara Nesbitta.
Wreszcie przyszła chwila, w której drzwi pokoju panny młodej stanęły otworem. Mężczyźni zgromadzeni w salonie na ułamek sekundy zamarli. Melinda wyglądała wręcz zjawiskowo. Skromnie, ale elegancko. Miała na sobie białą satynową suknię z małym dekoltem i długimi prostymi rękawami schodzącymi aż na dłonie trójkątami wykończonymi koronką. Suknia, rozkloszowana, podkreślała wąską talię dziewczyny. Na głowie miała welon z delikatnej koronki, podtrzymywany kwiatem pomarańczy. Adam, nie ma co ukrywać, nie mógł oderwać od niej wzroku. Dopiero lekko trącony przez Daniela wrócił do rzeczywistości i podszedł do narzeczonej. Wyjął z kieszeni atłasowy mały woreczek i podał Melindzie, która zdziwiona zajrzała do środka. Była tam prześliczna, misternie wykonana kamea. Wzruszona, przypięła ją do sukni, podkreślając tym jeszcze bardziej elegancję stroju. Adam z zadowoleniem przyglądał się Melindzie, a w duchu cieszył się, że Taylor zmusił go do kupna tego, jakże pięknego ślubnego prezentu.
Ceremonia zaślubin odbyła się w Grace Church przy Stockton Street. Wzruszoną pannę młodą do ołtarza poprowadził niezwykle poważny ojciec, do końca chyba niepogodzony z wyborem córki. Ben również był pełen powagi. Powody, dla których jego najstarszy syn żenił się, skutecznie uniemożliwiły mu radość, tak przynależną do ceremoniału zaślubin i wesela. Gości na ślubie było niewielu. Kilku znajomych z redakcji gazety, w której pracowali Benning i Melinda, dwie koleżanki panny młodej oraz rodzice Daniela Taylora i jego narzeczona Deidre Talbot. Dzień wcześniej Daniel poprosił wreszcie o rękę panny Talbot. Nie trzeba dodawać, że rodzice obojga przyjęli to z nieukrywaną ulgą. Tymczasem świeżo zaślubieni małżonkowie przyjmowali od gości gratulacje. Zaraz po wyjściu z kościoła czekała ich, prawdziwa niespodzianka - przyjęcie weselne w domu Taylorów. Był to prezent, który obiecał im Daniel.
Gdy kościół wreszcie opustoszał, z bocznej nawy, zza filara wyszła młoda kobieta. Przystanęła przy drzwiach i spoglądając na ołtarz przedstawiający „Ostatnią wieczerzę” wyszeptała: Niech Bóg ci błogosławi Adamie. Tobie i twojej żonie. Gdyby akurat teraz zobaczył ją pastor posługujący w tej świątyni, na pewno bardzo by się zdziwił. Nieczęsto bowiem zdarza się, jeżeli w ogóle, aby protestancki kościół odwiedzała katolicka zakonnica.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:07, 05 Sie 2019    Temat postu:

Co za radość ... kolejna część opowiadania Very Happy
Cytat:
Przy śniadaniu był dla wszystkich bardzo miły. Posiłek, jak zwykle przygotowany przez Melindę, wychwalał pod niebiosa.

Grunt to dobry humor, to, że stara się wytworzyć dobrą atmosferę, to nic złego przecież
Cytat:
... Adam postanowił powiedzieć Melindzie o małym Toby’m. Trochę obawiał się jej reakcji. Nie był bowiem pewien, jak kobieta to przyjmie. Opiekowanie się chorym i kalekim dzieckiem, nie wspominając o konieczności jego ukrywania, to nie to samo, co opieka nad zdrowym dzieckiem. Adam wiedział, że bez pomocy Melindy ciężko mu będzie przewieźć chłopca do Ponderosy. Był jednak zdeterminowany i z pomocą narzeczonej lub nie gotów był udzielić chłopcu pomocy.

No tak, narzeczona może się zdziwić, że po ślubie będzie się opiekować dwojgiem dzieci, a nie jednym
Cytat:
Gdy Adam o wszystkim poinformował Melindę, ta natychmiast powiedziała, że pojedzie z nimi i oczywiście chętnie zajmie się Toby’m. Dodała też, że trzeba by mieć serce z kamienia, żeby nie pomóc takiemu biednemu dziecku. Adam, co tu kryć, odetchnął z ulgą.

Piękna reakcja Melindy na wiadomość o Toby'm. Cóż, Adam po swoich ostatnich doświadczeniach powinien to docenić[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
... ale jego pobyt w domu Taylorów przyjął z ulgą. Przynajmniej na razie nie musiał informować Melindy o swojej znajomości z Ruth, to znaczy z siostrą Agnes.

Nie wiem dlaczego Adam do tej pory nic nie powiedział Melindzie o Ruth? Może "przesunął" ją do zamkniętej przeszłości? Może obawiał się reakcji Melindy? Zapewne miał sto powodów, ale ... sama nie wiem, czy absolutna szczerość jest tu najlepszym wyjściem?
Cytat:
Ben, choć nadal miał wątpliwości, co do słuszności decyzji syna, pogodził się z jego wyborem, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Był miły dla Melindy, a ona trochę onieśmielona jego obecnością, starała się ze wszech miar nie zrazić go do siebie. Ben uznał, że skoro Adam i Melinda zdecydowani są zawrzeć związek małżeński, to czas pozostały im do tego wydarzenia powinni spędzić we własnym towarzystwie.

Na szczęście Ben zachował resztki rozsądku i nie próbuje "na siłę" uszczęśliwiać swojego syna
Cytat:
Adam tej nocy spał niespokojnie. Kilka razy wstawał i chodził po pokoju. Ben udawał, że śpi, ale spod przymrużonych powiek obserwował syna. Nie tak powinien wyglądać mężczyzna w przeddzień swojego ślubu – pomyślał – nie tak.

A jak powinien wyglądać? Biegać po pokoju podskakując ze szczęścia? Każdy facet przed własnym ślubem się denerwuje
Cytat:
Wreszcie przyszła chwila, w której drzwi pokoju panny młodej stanęły otworem. Mężczyźni zgromadzeni w salonie na ułamek sekundy zamarli. Melinda wyglądała wręcz zjawiskowo. Skromnie, ale elegancko. Miała na sobie białą satynową suknię z małym dekoltem i długimi prostymi rękawami schodzącymi aż na dłonie trójkątami wykończonymi koronką. Suknia, rozkloszowana, podkreślała wąską talię dziewczyny. Na głowie miała welon z delikatnej koronki, podtrzymywany kwiatem pomarańczy. Adam, nie ma co ukrywać, nie mógł oderwać od niej wzroku. Dopiero lekko trącony przez Daniela wrócił do rzeczywistości i podszedł do narzeczonej.

Bidulka, jak on się bardzo poświęca dla dobra tych dzieci ... nawet wzroku nie może oderwać
Cytat:
Wyjął z kieszeni atłasowy mały woreczek i podał Melindzie, która zdziwiona zajrzała do środka. Była tam prześliczna, misternie wykonana kamea. Wzruszona, przypięła ją do sukni, podkreślając tym jeszcze bardziej elegancję stroju. Adam z zadowoleniem przyglądał się Melindzie, a w duchu cieszył się, że Taylor zmusił go do kupna tego, jakże pięknego ślubnego prezentu.

No proszę! Adaś zaczyna się zmieniać ... zamiast żałować pieniędzy wydanych na klejnot dla narzeczonej, cieszy się z efektu jaki ów klejnot wywołał
Cytat:
Gdy kościół wreszcie opustoszał, z bocznej nawy, zza filara wyszła młoda kobieta. Przystanęła przy drzwiach i spoglądając na ołtarz przedstawiający „Ostatnią wieczerzę” wyszeptała: Niech Bóg ci błogosławi Adamie. Tobie i twojej żonie. Gdyby akurat teraz zobaczył ją pastor posługujący w tej świątyni, na pewno bardzo by się zdziwił. Nieczęsto bowiem zdarza się, jeżeli w ogóle, aby protestancki kościół odwiedzała katolicka zakonnica.

Nieczęsto, ale to była szczególna okazja - pożegnanie Ruth z przeszłością. Piękne były jej życzenia - szczere i proste. Oby się spełniły.


Bardzo, bardzo piękny kolejny fragment. Opis przedślubnych przygotowań, potem sam ślub i ... co dalej? Dobrze, że Daniel oświadczył się Deidre, to bardzo sympatyczna para młodych ludzi. Dobrze, że Toby znalazł opiekunów, ale i tak już został bardzo skrzywdzony, przez bliskie osoby. Trudno jest opiekować się takim dzieckiem, ale myślę, że Melinda da sobie radę. Jest cierpliwa, wyrozumiała i ... Toby już ją chyba polubił. Ben też nie sprawił jej przykrości ... Adam? Na razie nie wiadomo, ale po tym jak zaniemówił, to raczej też ją życzliwie potraktujePrzypuszczam, że już w czasie podróży zaczną więcej ze sobą rozmawiać - najpierw o codziennych, czekających ich problemach ... potem ... na inne tematy. No i przyjazd do Ponderosy! Nie mogę się doczekać? Jaka będzie reakcja Joe? Jeśli Adam na widok wystrojonej Melindy zaniemówił, to co zrobi Joe? Zmieni się w słup soli? Jak żona Lota? Jak Ben przeżyje osłupienie beniaminka? Co na to Melinda i przede wszystkim co na to Adam? Zazdrość? Poczucie własności? Obrona swojego terytorium? Czy obojętność? Tyle pytań ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:40, 05 Sie 2019    Temat postu:

Serdecznie dziękuję za bardzo pochlebny i ciekawy komentarz. Very Happy Adam i Melinda zostali wreszcie małżeństwem. Jak ułoży im się życie, to wkrótce się okaże (mam taką nadzieję Mruga ). Znając zapędy Aderato, to nie będzie im łatwo, a poważnie mówiąc to czeka ich sporo wyzwań: dzieci, niepokój o to, czy Kathy na pewno zostanie z nimi, stosunek Małego Joe i nie tylko jego do Melindy, a w tle być może pojawi się Della, niedoszła narzeczona Adama. Po drodze zapewne przyplącze się jeszcze to i owo... ale o tym sza. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:11, 09 Sie 2019    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:37, 10 Sie 2019    Temat postu:

Już wklejam. Odcinek jest dłuższy niż zaplanowałam. Mam nadzieję, że nie wyda się zbyt zagmatwany. Gdyby były, jakieś błędy lub nieścisłości proszę o wiadomość. Smile


CZĘŚĆ PIĄTA




Zawrzeć małżeństwo z rozsądku znaczy w większości wypadków zebrać wszystek swój rozum dla popełnienia najbardziej szalonego czynu, jakiego dokonać może człowiek.

Marie von Ebner-Eschenbach




Rozdział 1


Melinda Cartwright siedziała w fotelu i trzymając w ramionach małą Kathy cichutko jej nuciła. Dziecko z piąstką w buzi dzielnie walczyło z ogarniającą je sennością. Co i raz otwierało oczka i sennym wzrokiem wpatrywało się w swoją opiekunkę. Wreszcie sen wziął górę i dziewczynka usnęła z rączkami złożonymi, jak do modlitwy. Melinda z czułym uśmiechem przyglądała się śpiącemu dziecku, po czym powoli wstała z fotela i ułożyła je w łóżeczku. Kathy uśmiechnęła się przez sen, podczas gdy kobieta otuliła ją ciepłym, miękkim, ręcznie wydzierganym kocykiem. Przez chwilę stała przy łóżeczku dziewczynki, a następnie wziąwszy ze stołu książkę usiadła w fotelu. Zanim ją otworzyła, spojrzała na cicho tykający zegar stojący na komodzie. Do południa było prawie półtorej godziny. Zwykle ten czas wykorzystywała na zabawę z dzieckiem, ale tego dnia dziewczynka po źle przespanej nocy bardzo marudziła, aż wreszcie musiała położyć ją spać. O tej porze, nie licząc Hop Singa, była z dzieckiem sama w domu. Czasami przychodziła w odwiedziny narzeczona jej szwagra, ale jakoś ciężko było im się dogadać. Bracia męża, zwłaszcza najmłodszy z nich, Joseph, traktowali ją z dużym dystansem. Teść, co prawda pogodził się z jej obecnością w rodzinie, a nawet wyprawił na jej cześć przyjęcie, ale rzadko kiedy rozmawiał z nią dłużej niż to było konieczne. Na początku było to dla niej prawdziwym szokiem, bowiem Ben Cartwright, uchodził za człowieka niezwykle kulturalnego i taktownego. Tymczasem Ben ograniczał się do zdawkowych pytań o to, czy dobrze czuje się w Ponderosie i oczywiście o samopoczucie małej Kathy. Mąż Melindy, Adam, również poświęcał jej mało czasu. Tłumaczył to ogromem pracy, jaka zawsze jest na ranczu, choć wszyscy doskonale wiedzieli, że zimą tej pracy był stosunkowo mniej. Melinda mimo starań, czuła się izolowana. Nie wiedziała dlaczego tak właśnie się działo. Bardzo starała się nikogo do siebie nie zrazić, ale widać jej dobre chęci to było zbyt mało, aby rodzina męża wreszcie ją zaakceptowała.

Od jej przyjazdu do Ponderosy minęły trzy miesiące. Z dnia na dzień robiło się coraz cieplej, a wiosna była tuż, tuż. Melinda zawsze bardzo lubiła tę porę roku i zawsze czekała na nią z ogromnym utęsknieniem. Budząca się do życia natura dawała jej inne spojrzenie na otaczający ją świat, a przede wszystkim dodawała mnóstwo pozytywnej energii. Tyle tylko, że tu w Ponderosie, co paradoksalne, jakoś tej wiosennej energii miała wyjątkowo mało. Melinda doskonale wiedziała, co było przyczyną takiego stanu rzeczy. Miała nieodparte wrażenie, że była ledwie tolerowana przez Cartwrightów. Jedyną osobą, która okazywała jej prawdziwą serdeczność był Hop Sing, kucharz Cartwrightów. Melinda lubiła gotować i robiła to całkiem nieźle, nic więc dziwnego, że szybko znalazła z nim wspólny język. Często razem gotowali lub testowali coraz to nowe przepisy na pyszne ciasta oraz desery. I to właściwie była jej jedyna rozrywka.
Prawdę mówiąc Melinda godząc się na małżeństwo z Adamem nie wiedziała na, co tak naprawdę się porywa. Powiedziała ojcu, że ma w sobie wystarczająco dużo miłości, aby wytrwać w tym związku. Teraz zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie pomyliła się w swych rachubach. Już pierwszego dnia po przyjeździe do Ponderosy przekonała się, że jej wyobrażenia o życiu w rodzinie Cartwrightów daleko odbiegają od rzeczywistości. Zresztą tego dnia miała nie zapomnieć do końca życia. Najpierw musiała rozstać się z małym Tobiasem, którym zaopiekowała się wraz z Adamem. Okazało się, że jej teść znalazł dla chłopca opiekunów. Byli to Johnny i Ann Lightly, sąsiedzi Cartwrightów. Johnny był ujeżdżaczem koni i pracował kiedyś dla Bena. Będąc jego pracownikiem doznał ciężkiego wypadku i przestał chodzić. Cartwright poczuwając się do obowiązku postanowił zaopiekować się rannym chłopakiem i przyjął go pod swój dach. Doktor Martin nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy Johnny będzie jeszcze chodził. Powtarzał, że trzeba mieć nadzieję i dużo ćwiczyć, zwłaszcza w ciepłej wodzie. Wtedy też polecił im świetną pielęgniarkę Ann Davis, która jak nikt inny znała się na rehabilitacji osób niepełnosprawnych. Wkrótce Johnny stanął na nogi, a Ann została jego żoną. Uchodzili za dobrane małżeństwo. Do szczęścia brakowało im tylko dziecka. I choć bardzo się starali wciąż nie byli rodzicami. Gdy Ben, będąc jeszcze w San Francisco napisał do nich prosząc o pomoc dla Toby’ego, nie zastanawiali się ani przez chwilę. Bardzo chcieli zaopiekować się chłopcem i obiecali, że zrobią wszystko, co w ich mocy, aby tylko wyzdrowiał. Adam uznał, że to najlepsze z możliwych rozwiązań. Toby miał zyskać prawdziwy dom oraz kochających opiekunów. Dla chłopca było to jak los wygrany na loterii. Melinda to rozumiała, ale było jej przykro, że nikt nie uznał za stosowne zapytać jej o zdanie w tej sprawie. Poza tym najzwyczajniej w świecie żal było jej rozstawać się z chłopcem, którego niezmiernie polubiła.

Gdy przyjechali do Virginia City, Johnny i Ann już na nich czekali. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Chłopczyk niemal wprost z dyliżansu trafił do gabinetu doktora Martina, a potem do domu państwa Lightly. Zmęczony podróżą nie miał sił protestować. Spoglądał tylko na Melindę dużymi, smutnymi oczami. Kobieta nie wytrzymała i postanowiła towarzyszyć chłopcu. Adam chciał wyperswadować jej ten pomysł, ale jedno spojrzenie na chłopca zamknęło mu usta. I tak Melinda trzymała Toby’go za rączkę, gdy badał go doktor Martin, a potem pojechała z nim do domu Johnny’ego i Ann. Spokojnie i cierpliwie tłumaczyła mu dlaczego nie mogą razem zamieszkać. Początkowo wydawało się, że chłopiec rozumie, co do niego mówiła, ale gdy zaczęła żegnać się z nim, przywarł do niej i zaczął rozpaczliwie płakać. Wreszcie wraz z Ann udało się jej uspokoić chłopca obietnicą codziennych odwiedzin. Adam przez cały ten czas nie odzywał się. Dopiero w drodze do domu przyznał, że być może za bardzo pośpieszyli się oddając dziecko Lightly’m. Zdenerwowana Melinda odpowiedziała mu, że można było uniknąć tej sytuacji, gdyby dano jej możliwość przygotowania chłopca na spotkanie z nowymi opiekunami. Nic więcej nie zdążyła powiedzieć, bo właśnie wjechali na podwórze Ponderosy. Na powitanie wyszedł im Ben, którego Hoss zabrał do domu wprost z dyliżansu. Zaraz za nim szedł Joe, bynajmniej nie uszczęśliwiony widokiem bratowej. Ledwie skinął jej głową, a gratulacje wycedził przez zęby z takim trudem, jakby cierpiał na szczękościsk. Melinda była zbyt zmęczona, żeby odpowiednio skomentować zachowanie Josepha. Podobnie, jak on skinęła mu głową i weszła do domu. Tam w salonie Hoss przedstawił jej Clarissę, swoją narzeczona, która trzymała w ramionach małą Kathy. Gdy Melinda zobaczyła dziecko w ułamku sekundy przeszło jej całe zmęczenie i zdenerwowanie. Wyciągnęła ręce do dziewczynki, a ta chętnie do niej poszła, czym wprawiła w zdumienie Clarissę. Być może uwagę dziecka przyciągnęły pobłyskujące w uszach Melindy kolczyki, a może jej uśmiech i czarne włosy. W każdym razie pierwsze wrażenie musiało być naprawdę dobre, skoro Kathy bez żadnych obaw dała się wziąć na ręce zupełnie obcej kobiecie. Tym właśnie kupiła sobie serce Melindy. Ta mała dziewczynka nie zdawała sobie sprawy, ile w tym właśnie momencie dała jej siły. Zmęczenie i zdenerwowanie minęły, jak ręką odjął, a humor natychmiast się poprawił. I nawet nieufna mina Clarissy nie mogła zmienić tego stanu rzeczy. Z Clarissą to była zresztą dziwna sprawa. Od pierwszej chwili Melinda wyczuła w niej, w stosunku do siebie ogromną rezerwę. Clarissa, uznawana za miłą i otwartą, w obecności Melindy stawała się sztywna i małomówna. Owszem na początku pomagała jej przy dziecku, pokazała też, co i jak trzeba zrobić, ale to było wszystko. Gdy któregoś dnia Melinda zobaczyła, jak Clarissa płacze tuląc do siebie Kathy, zrozumiała, że narzeczona Hossa jest zazdrosna o uczucia dziecka. Wtedy też spróbowała rozmówić się z dziewczyną. Chciała ją przekonać, że nikt nie odbierze jej miejsca w serduszku Kathy i że ona, Melinda będzie dumna mając Clarissę za przyjaciółkę. Efekt tej rozmowy był daleki od spodziewanego. Clarissa coraz rzadziej pojawiała się w Ponderosie, a i Hoss zwykle pogodny, stał się dziwnie mrukliwy. Melinda postanowiła porozmawiać o tym z Adamem, ale ten wiecznie zapracowany, znajdował ledwie trochę czasu na to, żeby pobawić się z Kathy. Prawdę mówiąc prawie się nie widywali. Tak, jak Melinda zażyczyła sobie jeszcze przed ślubem, spali oddzielnie. On w swoim pokoju, oficjalnie nazwanym ich małżeńskim, ona w pokoju Kathy, tłumacząc to koniecznością opieki nad dzieckiem. Dla postronnych uchodzili za zgodne małżeństwo. W każdą niedzielę Adam zabierał żonę i Kathy na nabożeństwo, a potem na obiad do restauracji hotelu Palace, najlepszego w Virginia City. Na tym jednak kończyły się jego małżeńskie obowiązki. Nic więc dziwnego, że Melinda siłą rzeczy skupiła się na wychowywaniu Kathy i odwiedzaniu, zgodnie z obietnicą, Tobiasa. Nawiasem mówiąc, chłopiec dość szybko zaakceptował nowych opiekunów, którzy byli dla niego dobrzy, cierpliwi i niezwykle wyrozumiali. Z Toby’m Melinda miała świetny kontakt. Uczyła go pisać, dużo mu czytała i opowiadała bajki. Dzięki tym wizytom Melinda nawiązała przyjacielskie stosunki z Ann i jej mężem. Niestety trwało to krótko, bowiem już po miesiącu wyjechali oni z Toby’m do Sacramento. Tam, dzięki znajomościom doktora Martina, chłopiec miał zostać poddany operacji, która dawała mu ogromne szanse na normalny rozwój. Wyjazd Lightly’wów i Toby’ego Melinda odczuła bardzo boleśnie. Oczywiście pragnęła z całych sił, żeby chłopczyk zaczął normalnie chodzić, ale gdzieś w głębi duszy żal było jej, że nie może mu towarzyszyć. Jedyną jej pociechą stała się Kathy, która na szczęście zdrowo rosła i była radosnym dzieckiem.

Rozmyślania Melindy przerwało wejście Hop Singa, który przyniósł jej świeżo zaparzoną herbatę i maślane ciasteczka. Uśmiechając się ciepło, szeptem powiedział:
• Kathy śpi. To dobrze. Pani Melinda też powinna się przespać. Noc miała pani ciężką.
• A skąd to wiesz? - spytała również szeptem.
• Rano blat kuchni był ciepły, a na stole stał rondelek z resztką mleka.
• Och, Hop Sing zupełnie o nim zapomniałam, przepraszam. Miałam od razu sprzątnąć, ale Kathy marudziła. Ciepłe mleko bardzo jej pomogło.
• To dobrze. Rondelek nieważny. A pani Melinda niech napije się herbaty. Dobrze jej zrobi - rzekł podając jej filiżankę napełnioną gorącym, złotym napojem.
• Pyszna – rzekła upiwszy nieco herbaty. - A może ty zechcesz się ze mną napić?
• Hop Sing? - kucharz spojrzał na nią zdziwiony. - Nie wypada.
• A gdybyśmy porozmawiali o moim rodzinnym przepisie na ciasto czekoladowe?
• Pani Melinda wie, jak skusić Hop Singa.
• To przynieś sobie filiżankę.
Po chwili Hop Sing i Melinda popijając herbatę analizowali punkt po punkcie przepis na ciasto czekoladowe. Pochłonięci rozmową nie słyszeli, że do pokoju ktoś wszedł. Przez chwilę przysłuchiwał się im, po czym powiedział:
• Jeśli to ciasto tak dobrze smakuje, jak brzmi wasza o nim opowieść, to ja poproszę dwie porcje.
• Pan Adam? - Hop Sing poderwał się na równe nogi.
• Napiłbym się gorącej herbaty.
• To ja pójdę zaparzyć świeżej, bo ta już wystygła – odparł Hop Sing i już go nie było.
• Adamie, a co ty w ogóle robisz w domu, o tej porze? Dlaczego nie jesteś w tartaku? - spytała Melinda nie kryjąc zdziwienia. - Ojciec mówił, że umówieni byliście z jakimś ważnym klientem.
• Który, niestety nie przyjechał – odparł Adam. - Nie było sensu, żebyśmy wszyscy tam siedzieli. Hoss pojechał do Clarissy, a ja zajrzałem do Virginia City, odebrałem pocztę i coś jeszcze… proszę to dla ciebie – rzekł podając jej pakunek.
• Dla mnie? A cóż to takiego? - Melinda rozdarła szary papier – książki?
• Widziałem, że ostatnio czytałaś Thoreau. I chyba ci się spodobał, prawda?
• Tak. Znalazłam w waszej bibliotece zbiór jego esejów. Nie mogłam się oprzeć.
• Chciałaś powiedzieć, naszej bibliotece – powiedział Adam, kładąc nacisk na słowo „naszej”.
• Nie chcę się z tobą sprzeczać, ale moich książek w niej nie ma – odparła Melinda.
• To da się nadrobić. Zobacz, co dla ciebie wybrałem – rzekł Adam, wskazując na książki leżące na kolanach kobiety.
• „Przylądek Cod”? To chyba nowość?
• Niezupełnie. Thoreau wydał tę książkę w tysiąc osiemset sześćdziesiątym piątym. To jego kolejny pamiętnik z podróży.
• Wspaniale. Lubię pamiętniki, ale takie szczególne, jak u Thoreau – odparła przerzucając strony książki.
• Wybrałem jeszcze kilka innych pozycji.
• Właśnie widzę. Ciekawe tytuły.
• A, co powiesz na tę ostatnią o tytule „Moods”?
• Och, przecież to Louisa May Alcott, autorka „Szkiców szpitalnych”. Dziękuję, Adamie. Sprawiłeś mi ogromną przyjemność.
• Bardzo proszę – Adam wyraźnie zadowolony spoglądał na podekscytowaną żonę. - A tu masz, coś jeszcze.
• List od taty. Nareszcie – odetchnęła z ulgą. - Już zastanawiałem się, dlaczego tak długo nie pisze.
• To nie jedyny list – rzekł Adam. - Daniel do nas napisał. Zaprasza nas na swój ślub.
• Wspaniała wiadomość, a kiedy to będzie?
• Ósmego września.
• O to chyba nie pojedziemy. Mówiłeś, że we wrześniu planujecie spęd.
• Obejdzie się beze mnie – stwierdził Adam i dodał: - a na ślubie Taylora musimy być.
• Miło by było. A wiadomo już, kiedy odbędzie twoja sprawa w Sądzie Apelacyjnym?
• Dwudziestego drugiego kwietnia.
• Trzy tygodnie przed ślubem Hossa i Clarissy. Mam nadzieję, że zdążysz wrócić.
• Myślę, że nie powinno być z tym problemu. Daniel napisał mi, że, jak na razie wszystko świadczy na moją korzyść. A poza tym twierdzi, że ma jakiegoś as w rękawie. Jestem pewien, że będzie dobrze – rzekł z przekonaniem Adam.
• Ja też mam taką nadzieję. – Odparła Melinda, po czym spojrzawszy w stronę łóżeczka Kathy powiedziała: - zobacz, kto się obudził.




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Sob 8:57, 10 Sie 2019, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:15, 10 Sie 2019    Temat postu:

Cytat:
Melinda z czułym uśmiechem przyglądała się śpiącemu dziecku, po czym powoli wstała z fotela i ułożyła je w łóżeczku. Kathy uśmiechnęła się przez sen, podczas gdy kobieta otuliła ją ciepłym, miękkim, ręcznie wydzierganym kocykiem. Przez chwilę stała przy łóżeczku dziewczynki, a następnie wziąwszy ze stołu książkę usiadła w fotelu.

Piękny, rodzinny obrazek
Cytat:
Czasami przychodziła w odwiedziny narzeczona jej szwagra, ale jakoś ciężko było im się dogadać. Bracia męża, zwłaszcza najmłodszy z nich, Joseph, traktowali ją z dużym dystansem. Teść, co prawda pogodził się z jej obecnością w rodzinie, a nawet wyprawił na jej cześć przyjęcie, ale rzadko kiedy rozmawiał z nią dłużej niż to było konieczne. Na początku było to dla niej prawdziwym szokiem, bowiem Ben Cartwright, uchodził za człowieka niezwykle kulturalnego i taktownego. Tymczasem Ben ograniczał się do zdawkowych pytań o to, czy dobrze czuje się w Ponderosie i oczywiście o samopoczucie małej Kathy.

Początki zawsze są trudne, chociaż? Czuję w tym "rękę" Małego Joe, który chyba nadal nie może przeboleć rozstania z Melindąa pa, jak zwykle martwi się o Pasikonika.
Cytat:
Mąż Melindy, Adam, również poświęcał jej mało czasu. Tłumaczył to ogromem pracy, jaka zawsze jest na ranczu, choć wszyscy doskonale wiedzieli, że zimą tej pracy był stosunkowo mniej. Melinda mimo starań, czuła się izolowana. Nie wiedziała dlaczego tak właśnie się działo. Bardzo starała się nikogo do siebie nie zrazić, ale widać jej dobre chęci to było zbyt mało, aby rodzina męża wreszcie ją zaakceptowała.

No tak! Adam powinien wykazać tu więcej dobrej woli!
Cytat:
Miała nieodparte wrażenie, że była ledwie tolerowana przez Cartwrightów. Jedyną osobą, która okazywała jej prawdziwą serdeczność był Hop Sing, kucharz Cartwrightów. Melinda lubiła gotować i robiła to całkiem nieźle, nic więc dziwnego, że szybko znalazła z nim wspólny język. Często razem gotowali lub testowali coraz to nowe przepisy na pyszne ciasta oraz desery. I to właściwie była jej jedyna rozrywka.

To bardzo przykre. Melinda nie zasłużyła sobie na to! Na szczęście Hop Sing jest wolny od uprzedzeń
Cytat:
Powiedziała ojcu, że ma w sobie wystarczająco dużo miłości, aby wytrwać w tym związku. Teraz zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie pomyliła się w swych rachubach. Już pierwszego dnia po przyjeździe do Ponderosy przekonała się, że jej wyobrażenia o życiu w rodzinie Cartwrightów daleko odbiegają od rzeczywistości. Zresztą tego dnia miała nie zapomnieć do końca życia.

To zabrzmiało bardzo ponuro
Cytat:
Toby miał zyskać prawdziwy dom oraz kochających opiekunów. Dla chłopca było to jak los wygrany na loterii. Melinda to rozumiała, ale było jej przykro, że nikt nie uznał za stosowne zapytać jej o zdanie w tej sprawie. Poza tym najzwyczajniej w świecie żal było jej rozstawać się z chłopcem, którego niezmiernie polubiła.

Cóż, chyba oni też muszą się przyzwyczaić do nowej osoby w rodzinie, do tego osoby, która ma coś do powiedzenia ... a przynajmniej powinna mieć
Cytat:
... właśnie wjechali na podwórze Ponderosy. Na powitanie wyszedł im Ben, którego Hoss zabrał do domu wprost z dyliżansu. Zaraz za nim szedł Joe, bynajmniej nie uszczęśliwiony widokiem bratowej. Ledwie skinął jej głową, a gratulacje wycedził przez zęby z takim trudem, jakby cierpiał na szczękościsk. Melinda była zbyt zmęczona, żeby odpowiednio skomentować zachowanie Josepha.

A co tu komentować! Po prostu burak!
Cytat:
Tam w salonie Hoss przedstawił jej Clarissę, swoją narzeczona, która trzymała w ramionach małą Kathy. Gdy Melinda zobaczyła dziecko w ułamku sekundy przeszło jej całe zmęczenie i zdenerwowanie. Wyciągnęła ręce do dziewczynki, a ta chętnie do niej poszła, czym wprawiła w zdumienie Clarissę. Być może uwagę dziecka przyciągnęły pobłyskujące w uszach Melindy kolczyki, a może jej uśmiech i czarne włosy. W każdym razie pierwsze wrażenie musiało być naprawdę dobre, skoro Kathy bez żadnych obaw dała się wziąć na ręce zupełnie obcej kobiecie. Tym właśnie kupiła sobie serce Melindy.

Kathy stanęła na wysokości zadania - jako jedyna umiała się zachować
Cytat:
Z Clarissą to była zresztą dziwna sprawa. Od pierwszej chwili Melinda wyczuła w niej, w stosunku do siebie ogromną rezerwę. Clarissa, uznawana za miłą i otwartą, w obecności Melindy stawała się sztywna i małomówna. Owszem na początku pomagała jej przy dziecku, pokazała też, co i jak trzeba zrobić, ale to było wszystko. Gdy któregoś dnia Melinda zobaczyła, jak Clarissa płacze tuląc do siebie Kathy, zrozumiała, że narzeczona Hossa jest zazdrosna o uczucia dziecka. Wtedy też spróbowała rozmówić się z dziewczyną. Chciała ją przekonać, że nikt nie odbierze jej miejsca w serduszku Kathy i że ona, Melinda będzie dumna mając Clarissę za przyjaciółkę. Efekt tej rozmowy był daleki od spodziewanego. Clarissa coraz rzadziej pojawiała się w Ponderosie, a i Hoss zwykle pogodny, stał się dziwnie mrukliwy.

Może smutek? Dystansowanie się Clarissy ma inną przyczynę ... może to niekoniecznie zazdrość, to tylko jedna z hipotez ...
Cytat:
Dla postronnych uchodzili za zgodne małżeństwo. W każdą niedzielę Adam zabierał żonę i Kathy na nabożeństwo, a potem na obiad do restauracji hotelu Palace, najlepszego w Virginia City. Na tym jednak kończyły się jego małżeńskie obowiązki.

To się biedaczek za bardzo nie napracował
Cytat:
Po chwili Hop Sing i Melinda popijając herbatę analizowali punkt po punkcie przepis na ciasto czekoladowe. Pochłonięci rozmową nie słyszeli, że do pokoju ktoś wszedł. Przez chwilę przysłuchiwał się im, po czym powiedział:
• Jeśli to ciasto tak dobrze smakuje, jak brzmi wasza o nim opowieść, to ja poproszę dwie porcje.

To się nazywa wejście!
Cytat:
• Adamie, a co ty w ogóle robisz w domu, o tej porze? Dlaczego nie jesteś w tartaku? - spytała Melinda nie kryjąc zdziwienia. - Ojciec mówił, że umówieni byliście z jakimś ważnym klientem.
• Który, niestety nie przyjechał – odparł Adam. - Nie było sensu, żebyśmy wszyscy tam siedzieli. Hoss pojechał do Clarissy, a ja zajrzałem do Virginia City, odebrałem pocztę i coś jeszcze… proszę to dla ciebie – rzekł podając jej pakunek.

O! Czyżby Adaś postanowił więcej bywać w domu?
Cytat:
• Widziałem, że ostatnio czytałaś Thoreau. I chyba ci się spodobał, prawda?
• Tak. Znalazłam w waszej bibliotece zbiór jego esejów. Nie mogłam się oprzeć.
• Chciałaś powiedzieć, naszej bibliotece – powiedział Adam, kładąc nacisk na słowo „naszej”.
• Nie chcę się z tobą sprzeczać, ale moich książek w niej nie ma – odparła Melinda.
• To da się nadrobić. Zobacz, co dla ciebie wybrałem – rzekł Adam, wskazując na książki leżące na kolanach kobiety.

Ten nacisk na słowo "naszej" wiele mówi. Do tego zwrot "... dla ciebie wybrałem" ... czyżby Adam rozpoczynał ofensywę?
Cytat:
• Och, przecież to Louisa May Alcott, autorka „Szkiców szpitalnych”. Dziękuję, Adamie. Sprawiłeś mi ogromną przyjemność.
• Bardzo proszę – Adam wyraźnie zadowolony spoglądał na podekscytowaną żonę.

To dobrze rokuje ich przyszłości. Wspólnej oczywiście
Cytat:
A wiadomo już, kiedy odbędzie twoja sprawa w Sądzie Apelacyjnym?
• Dwudziestego drugiego kwietnia.
• Trzy tygodnie przed ślubem Hossa i Clarissy. Mam nadzieję, że zdążysz wrócić.
• Myślę, że nie powinno być z tym problemu. Daniel napisał mi, że, jak na razie wszystko świadczy na moją korzyść. A poza tym twierdzi, że ma jakiegoś as w rękawie. Jestem pewien, że będzie dobrze – rzekł z przekonaniem Adam.
• Ja też mam taką nadzieję. – Odparła Melinda, po czym spojrzawszy w stronę łóżeczka Kathy powiedziała: - zobacz, kto się obudził.

Dziwnie dobrze się dogadują ... do tego opieka nad dzieckiem, które oboje uwielbiają ... to bardzo dobrze rokuje na ich wspólną przyszłość
ADA napisał:
]Już wklejam. Odcinek jest dłuższy niż zaplanowałam.

Dłuższy? Za krótki jeszcze!!! A tak poważnie, bardzo ciekawy. Melinda nie ma lekko. Jedynie Kathy i Hop Sing od razu ją zaakceptowali. Reszta rodziny ... niczym pies do jeżaa Melinda przecież do nich z sercem ... z pomocą, z miłością ... Ciekawe, dlaczego Clarissa boczy się na Melindę? Jakaś przyczyna musi być. No i Hoss, tak życzliwy wszystkim też jakby był urażony. Joe? To oczywiste, że przeżywa bolesny cios zadany jego jestestwu - atrakcyjną kobietę, niegdyś jego narzeczoną (z woli matki intrygantki) dostał jego starszy brat ... o którego i kiedyś był zazdrosny, i teraz ... chyba ta zazdrość jeszcze nie wygasłaJeśli tak jest, to chyba ... zrobi się jeszcze ciekawiej. No i Adam ... tak jakby starał się uprzyjemnić Melindzie pobyt w Ponderosie, a może przekonał się, że Melinda-żona, Melinda-mama Kathy - to jest bardzo dobre rozwiązanie, a on Adam na tym nie traci (swobody) a nawet zyskuje (inteligentny, oczytany rozmówca, do tego bardzo atrakcyjny) Nie wiem dlaczego Ben nie pomaga Melindzie? Przecież musi się domyślać, że jest jej ciężko. Może nie chce robić przykrości beniaminkowi, może nadal nie jest przekonany do dziewczyny? Trudno ocenić, pewnie to się za jakiś czas wyjaśni, ale na razie Melinda musi polegać na Kathy, Hop Singu i ... Adamie, który zaczyna być ... sympatycznym, uczynnym, przyjaznym facetem. Cóż, nie są to cechy najważniejsze u kochającego męża, ale na początek dobre i to. Zobaczymy, jak ta sytuacja się rozwinie? czy Adamowi wzrośnie wskaźnik serdeczności? uczucia może? Czy Ben zmieni nastawienie do Melindy? Dlaczego Clarissa i Hoss boczą się na nią? No i Joe ... co jeszcze wymyśli? Czy Adam będzie o niego zazdrosny? tyle pytań ... a nie wiadomo kiedy kontynuacja ... oby jak najprędzej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:24, 10 Sie 2019    Temat postu:

Ojej, jaki wspaniały, długi i wnikliwy komentarz. Hurra Dziękuję bardzo. Very Happy
Aderato już pali się do pisania, ale ja muszę najpierw upiec chleb i podszykować obiad na jutro. Wieczorem siadam do pracy. Wesoly Sam jestem ciekawa, jak rozwinie się opowiadanie. W moim przypadku dokładne planowanie nie ma większego sensu, bo i tak w trakcie pisania wszytko się zmienia. Laughing

Adaś faktycznie poczuł, że Melinda nie zamierza go osaczać. Chłopak ma sporo wolności i właściwie, oprócz niedzielnych obowiązków małżeńskich, które wypełnia bardzo sumienie, do niczego się nie poczuwa.

Wątek Clarissy będzie oczywiście rozbudowany. Wyjaśnię w nim, dlaczego narzeczona Hossa zachowuje się w stosunku do Melindy z tak dużą rezerwą.

Pasikonik, też będzie miał swoje "pięć minut" i może się wykaże. Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 14 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin