Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zdrowy rozsądek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:27, 31 Sie 2019    Temat postu:

Cytat:
• Jakim cudem temu łotrowi udało się uciec?
• Zwiał na jednym z przymusowych postoi – odparł Joe.
• Nie rozumiem, jak to przymusowych? - Hoss zdziwiony spojrzał na Joseph’a.
• Udawał, że czymś się zatruł i ma biegunkę.
• Niezły wybieg – stwierdził Hoss.

Rzeczywiście, bardzo sprytne to było
Cytat:
Podobno jeszcze dzisiaj z Virginia City ma ruszyć pogoń. Zamierzam się do niej przyłączyć – rzekł Joe i napił się piwa.
• My też powinniśmy to zrobić. Prawda, Adamie? - Hoss spojrzał pytająco na starszego brata.
• To rozumie się samo przez się.

Bracie też wyruszą w pogoń ... zbieg nie ma szans
Cytat:
- Może gdzieś się przyczaił i będzie próbował jakoś przeczekać. Ale równie dobrze może tu wrócić, żeby odbić swoich kumpli.
• W pojedynkę? Szczerze wątpię – rzekł Joe. - Oni go kompletnie nie obchodzą.
• Mam takie samo zdanie, co Joe – powiedział po chwili namysłu Hoss.

Tak, to jednak jest małoprawdopodobne.
Cytat:
• Będzie chciał wyrównać rachunki.
• Niby z kim?
• Z nami – odparł Adam. - Nie pamiętasz, co wykrzykiwał u szeryfa Coffee.
• Niestety, pamiętam – jęknął Hoss. - Trzeba natychmiast zabrać z miasta Clarissę i Melindę, i oczywiście o wszystkim im powiedzieć.

Chyba się nie przestraszyli? Pewnie Hoss obawia się o Clarissę i Melindę
Cytat:
• Co, ty mówisz? One mają prawo wiedzieć. Pike to niebezpieczny, mściwy łotr. Sam słyszałeś, jak wykrzykiwał, co zrobi Melindzie, gdy znowu ją dorwie. Był bardzo przekonujący w tym, co mówił.
• Joe, doskonale pamiętam – odparł Adam – ale wiem też ile wysiłku Melinda włożyła w to, żeby jakoś dojść do siebie i tu dzisiaj przyjechać. Jeżeli teraz jej powiem o tym, że Pike jest na wolności, może się załamać. A wtedy żadna siła jej nie pomoże.
• Uważasz, że lepiej trzymać ją w nieświadomości?
• Owszem, a przynajmniej tak długo, jak tylko się da.

No i jest dylemat: ostrzec je czy nie ostrzec? Melinda istotnie bardzo przeżyła tamto wydarzenie i teraz może nie dać sobie rady
Cytat:
• Ja niczego ci nie obiecam. Teraz pójdę do szeryfa Coffee i dowiem się, o której wyrusza pierwsza grupa pościgowa, a wy, jak już się namyślicie, to może dołączycie do mnie – rzekł Joe i wstał od stołu. Rzuciwszy na stół ćwierć-centówkę dodał: - pomyślałeś Adamie, co będzie, jak Pike, jakimś cudem stanie twarzą w twarz z Melindą? Drugi raz może jej nikt nie przyjść z pomocą.

Tak, Adam powinien i o tym pomyśleć. Co wtedy?
Cytat:
• Jak to, co? Kupiłam te wszystkie rzeczy. I, gdzie niby miałabym w tym chodzić?
• Chciałabyś biegać w samej bieliźnie? No, nie wiem, czy Hoss byłyby zachwycony.
• Właśnie, Hoss – Clarissa zamarła w bezruchu. - On mnie zabije. Zanim poślubi, na pewno mnie zabije.
• Nie przesadzaj – Melinda parsknęła śmiechem. - Hoss będzie zachwycony.

Nic takiego się nie stało. Trochę ciuszków sobie kupiła, a Hoss nie przywiązuje wielkiej wagi do pieniędzy, choć rozrzutny nie jest. Na przyszłej żonie na pewno nie będzie oszczędzał
Cytat:
A swoją drogą powinnaś zdecydować się na kreację pani Bouvier. Wyglądałaś w niej zjawiskowo.
• Owszem, piękna – Melinda uśmiechnęła się na myśl o sukni – ale bardzo, bardzo droga.
• Myślę, że Adam nie miałby nic przeciwko temu. Komu, jak komu, ale tobie przecież nie odmówi.
• Być może, ale wolę tego nie sprawdzać. Kupię u Braunów trochę dodatków i odświeżę swoją błękitną, atłasową suknię. Będzie w sam raz.

Melindzie ta suknia bardzo się podoba, ale ... no właśnie, jako "umowna" żona nie chce naciągać Adama na wydatki
Cytat:
• Jak uważasz, ale byłaby szkoda, gdyby tak wspaniałą suknię nosiła na przykład ta panna Jenkis.
• Widzę, że i ty jej nie lubisz?
• Nie, nie lubię.
• Oj, Clarisso, Clarisso – Melinda pokręciła głową.
• Wolno mi – dziewczyna wzruszyła ramionami.
• Owszem, tylko ciekawe za co jej nie lubisz?
• Nie lubię bo… nie lubię i już.

Delia raczej nie cieszy się sympatią, jej fanklub jest bardzo nieliczny
Cytat:
- To na pewno doceni pan tę kreację – rzekła, wskazując wiszącą za nią lawendową suknię.
• Owszem, piękna – przyznał Adam.
• Mojego autorstwa.
• W takim razie, gratuluję. To tylko potwierdza, że jest pani najlepszą krawcową w Virginia City, a zapewne i dużo dalej.
• Miło mi to słyszeć – odparła zadowolona ze słów Adama. - Suknia jest piękna, ale jeszcze piękniej będzie wyglądać na pana żonie.
• Pani Bouvier, mówiłam pani przecież… - Melinda próbowała interweniować.
• A ja mówiłam, że ten kolor idealnie podkreśla pani fiołkowe oczy.
• Mam niebieskie.
• A cóż pani mówi! Jak nic fiołkowe – odparła pani Bouvier podczas gdy Adam przyglądał się całej tej scence z rozbawieniem. Wreszcie z udawaną powagą, stwierdził:
• Fiołkowe.
• Ależ, Adamie – Melinda próbowała się sprzeciwić.
• Zamilcz, kobieto. Wiem, co mówię, a suknię – tu zwrócił się do pani Bouvier – proszę zapakować.
• Adamie, to bardzo droga suknia – Melinda pociągnęła go za rękaw.
• Ale bardzo piękna i pani Bouvier ma rację. Będzie ci w niej prześlicznie.

Tu jestem zaszokowana, Adam kupił bardzo drogą suknię dla Melindy. To bardzo dobrze rokuje ich związkowi

Bardzo fajny rozdział. Taki ciepły, rodzinny. Melinda i Clarissa coraz lepiej się rozumieją, choć Melinda nie ze wszystkich swoich problemów jej się zwierzyła. Cóż, problemy Melindy wydają się przejściowe i te z traumą i te z jej małżeństwem. Kupno drogiej sukni - to coś nowego dla Adama. Rozrzutny to on nie bywał, raczej. A tu, wydaje pieniądze na ciuszek dla żony, dodam, że żony "kontraktowej". On raczej inwestował, niż wydawał pieniądze. Być może i tu zadziałał odruchCiekawe, jak będzie wyglądała ich rozmowa o Pike'u? Czy zmierzą się również z innymi tematami, też dla nich ważnymi? Czy pojawiająca się w tle niecna Delia jeszcze coś zbroi? Czy Pike zagrozi Cartwrightom i Melindzie? Tyle pytań ... Kiedy kontynuacja?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 10:47, 02 Wrz 2019    Temat postu:

Dziękuję serdecznie za komentarz. Very Happy Ciuszek dla "kontraktowej" żony to była swego rodzaju inwestycja. Adam najwidoczniej w ten sposób chciał złagodzić Melindzie stres, jakiego doświadczy, gdy dowie się o ucieczce Pike'a. Rolling Eyes



Rozdział 8


• Uważam, że źle robisz nie mówiąc żonie prawdy – powiedział Ben, gdy późnym wieczorem po kolacji wysłuchał relacji Adama i Hossa. Siedzieli w trójkę w salonie, podczas gdy Mały Joe brał już udział w pościgu za Pike’m, Melinda w pokoju na górze usypiała Kathy, a Clarissa szykowała się do snu w pokoju gościnnym. Po tym, jak Hoss przekazał jej niepomyślne wieści, dziewczyna do momentu złapania zbiega miała mieszkać w Ponderosie.
• Jeżeli teraz jej powiem, to cała ta równowaga, jaką z takim trudem osiągnęła, legnie w gruzach. Widzieliście ją przy kolacji? To nie ta sama Melinda. Wreszcie zaczęła się uśmiechać.
• I dla tego uśmiechu będziesz trzymał ją w nieświadomości – Ben z niedowierzaniem pokręcił głową.
• Boję się o nią. Naprawdę tego nie rozumiecie? - Adam siedząc w fotelu wsparł brodę na złączonych i mocno zaciśniętych dłoniach.
• Tato ma rację – rzekł Hoss. - Ja powiedziałem Clarissie.
• Ale to nie Clarissę napadł ten zwyrodnialec. To nie ona została niemal zgwałcona – żachnął się Adam.
• Nie, ale ona też tam była. I też była przerażona. Myślisz, że ten napad spłynął po niej, jak woda po kaczce? Otóż nie. I powiem ci coś jeszcze: kto, jak kto, ale właśnie one, Melinda i Clarissa, pierwsze powinny o tym się dowiedzieć. Clarissa już wie. Wystraszyła się, ale mi podziękowała. Stwierdziła, że dobrze zrobiłem nie ukrywając przed nią ucieczki Pike’a. A gdy powiedziałem jej, że ty się wahasz i prosisz, żeby nic nie mówić Melindzie, była naprawdę zaskoczona. No, ale to ty jesteś mężem Melindy. Rób więc, jak chcesz. Obyś tylko później tego nie żałował.
Adam przez chwilę siedział, jak zamurowany. Przymknął powieki, jakby to miało mu pomóc w zrozumieniu słów brata. Wreszcie spojrzawszy na Hossa rzekł:
• Wybacz, już sam nie wiem, co mówię. Obaj macie rację, a to znaczy, że ja jestem w błędzie. Zaraz pójdę do Melindy i powiem jej o wszystkim.
• Tak będzie najlepiej – stwierdził Ben. - I nie martw się o żonę. Możliwe, że lepiej zniesie te wieści niż ci się wydaje.
• Mam nadzieję.
• Nie wiem, jak wy, ale ja już się położę – rzekł Ben – i wam radzę to samo. Jutro rano ruszacie w pościg.
• Jak to? - zdziwił się Adam – miałem jechać sam, a Hoss razem z tobą miał pilnować dziewczyn.
• Nie ma takiej potrzeby. Potts, mi pomoże – odparł Ben.
• Czyżby nasz zarządca nie miał nic do roboty?
• Mam sporo spraw papierkowych do załatwienia, tak więc z Johnem nie będziemy siedzieć bezczynnie. Czy coś jeszcze ci nie odpowiada?
• W zasadzie już nic – rzekł Adam czując, że ojciec traci cierpliwość. - Pójdę teraz do Melindy.
• To najlepsze, co możesz zrobić, synu.

***

Suknia była naprawdę piękna. Piękna, bardzo elegancka i bardzo droga. Uszyta była z dwóch warstw miękkiego tiulu na satynowej lekko połyskującej spódnicy, podszytej bawełnianą podszewką i dyskretnie ozdobiona gipiurową koronką schodząca w dół sukni. W pasie wąska atłasowa szarfa podkreślała talię. Dekolt, zgodnie z obowiązującą modą, niezbyt duży w kształcie łódki wykończony był delikatną falbanką, zaś bufiaste rękawy ujęte zostały w wąskie ruloniki. Ta piękna suknia wisiała teraz na drzwiach szafy w pokoju Melindy, a ona nie mogła oderwać od niej wzroku. Trudno było jej uwierzyć, że Adam zdobył się na tak wspaniały gest. Prawdę mówiąc gdyby nie on, Melinda nigdy nie mogłaby sobie pozwolić na taką kreację. Miała tylko nadzieję, że nie przyćmi nią panny młodej, bo tego za żadne skarby świata by nie chciała.
Na wspomnienie dnia spędzonego w Virginia City Melinda uśmiechnęła się. To był naprawdę miły dzień, a jej lęki i obawy okazały się zupełnie bezpodstawne. Do tego Adam niemal na każdym kroku jej nadskakiwał. Komuś, kto nie wiedział, że pobrali się z rozsądku, wydawać by się mogło, że jest najlepszym mężem na świecie. Zachowywał się tak, jakby był zakochany. Melinda naprawdę nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Czuła się zdezorientowana, ale i, o dziwo, podekscytowana. Czy naprawdę jego serce mogło zacząć żywiej bić właśnie dla niej?
Ciche pukanie do drzwi przerwało jej miłe rozmyślania. Po chwili do pokoju wszedł Adam. Na jego widok uśmiechnęła się i wskazawszy łóżeczko Kathy przyłożyła palec do ust.
• Właśnie usnęła – wyszeptała. Adam pochylił się nad Kathy i delikatnie dotknął jej rączki. Dziecko skrzywiło się zabawnie przez sen, a Adam cofnął się w obawie, że je obudzi. Spojrzał na Melindę, która siedząc w fotelu przypatrywała mu się z uwagą.
• Jest taka bezbronna, gdy śpi – rzekł nie bardzo wiedząc, co ma powiedzieć.
• W tym właśnie tkwi urok małego dziecka – odparła Melinda – a Kathy pod tym względem jest wyjątkowa.
• Mówisz, jak jej prawdziwa matka – stwierdził Adam siadając w fotelu naprzeciwko żony.
• Nie wiem, czy to miał być komplement?
• Chyba, to trochę źle zabrzmiało. Chciałem powiedzieć, że doskonale opiekujesz się Kathy, a ona niezwykle szybko przywiązała się do ciebie – rzekł Adam i nieco zawstydzony dodał: - zabrnąłem, prawda?
• Nie da się ukryć. – Odparła z rozbawieniem Melinda i już całkiem poważnie powiedziała: - wiem, że nie jestem jej mamą, ale bardzo ją kocham i dla mnie będzie moją córeczką.
• Tyle, tylko, że ustaliliśmy, że nie będziemy jej mącić w głowie. Ja jestem dla niej wujkiem, a ty ciocią. Wolałbym, żebyś o tym pamiętała.
• Nie obawiaj się. Nie będę od niej wymagać, żeby mówiła do mnie, „mamo”.
• Wybacz, nie powinienem tego mówić – rzekł ze skruchą Adam.
• Owszem, nie powinieneś - odpowiedziała posmutniałym głosem. - Późno już, a ja po całym dniu jestem zmęczona i chciałabym się położyć.
• Rozumiem. Dzień był pełen wrażeń, ale chyba przyznasz, że było miło.
• Nawet bardzo. I jeszcze raz dziękuję za wspaniałą suknię, ale na przyszłość wiedz, że nie musisz robić mi tak drogich prezentów. Tego nasza umowa nie przewiduje – powiedziała półżartem.
• Masz rację, ale chciałem.
• Czyżby Adam Cartwright miewał kaprysy?
• Nie nazwałbym tego tak, ale czasami działam pod wpływem impulsu.
• Raczej pani Bouvier – zauważyła z sarkazmem.
• Punkt dla ciebie – zaśmiał się cicho. - Możesz mi nie wierzyć, ale naprawdę uważam, że w tej sukni będzie ci do twarzy.
• To miłe – stwierdziła. - Możesz czuć się zrehabilitowany.
• Dziękuję – skinął głową uśmiechnąwszy się. - Melindo… wiem, że jest już późno i jesteś zmęczona, ale muszę ci o czymś powiedzieć.
• I jak rozumiem, nie może to poczekać do jutra.
• Raczej nie.
• To w takim razie, słucham?
• Widzisz, gdy byliśmy w Virginia City.…- zaczął, ale nie dane było mu dokończyć. Zupełnie nieoczekiwanie bowiem Kathy obudziła się z płaczem. Melinda natychmiast poderwała się z fotela. Wzięła na ręce zanoszące się płaczem dziecko.
• Kathy, aniołku już dobrze. Ciocia jest przy tobie – mówiła uspokajająco, ale dziewczynka płakała w najlepsze. - Chyba coś złego musiało przyśnić się dziecku, ale zaraz coś na to zaradzimy. A może chcesz pić? Adamie, podaj mi butelkę z rumiankiem.
Po chwili w pokoju słychać było głośne cmokanie. Kathy z załzawionymi oczkami w iście ekspresowym tempie opróżniła butelkę, po czym natychmiast zaczęła płakać.
• Pewnie ma mokro – stwierdził Adam.
• Zaraz sprawdzę – odparła Melinda. - Nie, to nie to.
• To może jest głodna?
• A wiesz? Może i tak. Na kolację zjadła naprawdę mało. Trzeba byłoby zagrzać trochę mleka. Weź ją, Adamie, a ja pójdę do kuchni.
• Lepiej ja to zrobię – rzekł i już go nie było. Melinda pokręciła z politowaniem głową i westchnęła:
• Mężczyźni.
Gdy po kwadransie wrócił z butelką pełną ciepłego mleka, obie, Melinda i Kathy spały. Adam odstawił butelkę na stół i chciał przenieść dziecko do łóżeczka, ale ostatecznie zrezygnował. Wziął pled i okrył śpiącą żonę otaczającą ramieniem, Kathy ssącą przez sen kciuk.
• No, to porozmawialiśmy sobie – mruknął, ściemnił lampę i wyszedł z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.

***

• Powiedziałeś Melindzie? - spytał Hoss, gdy wczesnym rankiem wyprowadzali konie ze stajni.
• Nie – odparł przez zęby Adam.
• Co takiego? Przecież powiedziałeś, że to zrobisz.
• Chciałem. Nawet zacząłem, ale jak na złość Kathy się obudziła i zaczął się Armagedon. Melinda starała się ją uspokoić, a ja musiałem iść do kuchni zagotować dla małej mleko. Gdy wróciłem, obie spały i nie miałem serca ich budzić. Zajrzałem do nich rano i sytuacja była bez zmian. Powiem jej, gdy wrócimy. I mam nadzieję, że do tego czasu złapiemy Pike’a.
• Na to tak bardzo by nie liczył – rzekł Hoss i dosiadł konia. - A ojciec wie, że ona nie wie?
• Wie. Powiedziałem mu przed wyjściem z domu – odparł Adam i poszedł w ślady brata.
• I, co?
• Powiedział, że spodziewał się tego, i że wykazałem się brakiem odpowiedzialności.
• A to, coś nowego – stwierdził Hoss. - Zwykle to ja lub Joe byliśmy tymi najmniej odpowiedzialnymi synami Bena Cartwrighta. Widać, teraz to się zmieniło.
• Wszystko na to wskazuje – rzekł Adam i ścisnąwszy łydkami boki konia, dodał: - w każdym razie dla was wciąż istnieje nadzieja.
• Nie rozumiem! - krzyknął Hoss.
• Nie szkodzi. Jedźmy już.





XIX w. Dziecko z butelką mleka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:28, 02 Wrz 2019    Temat postu:

Cytat:
• Jeżeli teraz jej powiem, to cała ta równowaga, jaką z takim trudem osiągnęła, legnie w gruzach. Widzieliście ją przy kolacji? To nie ta sama Melinda. Wreszcie zaczęła się uśmiechać.
• I dla tego uśmiechu będziesz trzymał ją w nieświadomości – Ben z niedowierzaniem pokręcił głową.
• Boję się o nią. Naprawdę tego nie rozumiecie? - Adam siedząc w fotelu wsparł brodę na złączonych i mocno zaciśniętych dłoniach.

Adam ma problem - powiedzieć, czy nie powiedzieć Melindzie o Pike'u?
Cytat:
• Wybacz, już sam nie wiem, co mówię. Obaj macie rację, a to znaczy, że ja jestem w błędzie. Zaraz pójdę do Melindy i powiem jej o wszystkim.
• Tak będzie najlepiej – stwierdził Ben. - I nie martw się o żonę. Możliwe, że lepiej zniesie te wieści niż ci się wydaje.
• Mam nadzieję.

Co się dzieje? Adam przyznaje się do błędu! Rzadko, ale się zdarza
Cytat:
Na wspomnienie dnia spędzonego w Virginia City Melinda uśmiechnęła się. To był naprawdę miły dzień, a jej lęki i obawy okazały się zupełnie bezpodstawne. Do tego Adam niemal na każdym kroku jej nadskakiwał. Komuś, kto nie wiedział, że pobrali się z rozsądku, wydawać by się mogło, że jest najlepszym mężem na świecie. Zachowywał się tak, jakby był zakochany. Melinda naprawdę nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Czuła się zdezorientowana, ale i, o dziwo, podekscytowana. Czy naprawdę jego serce mogło zacząć żywiej bić właśnie dla niej?

Tak, z pewnością to był bardzo miły dzień, prawie dla wszystkich
Cytat:
- wiem, że nie jestem jej mamą, ale bardzo ją kocham i dla mnie będzie moją córeczką.
• Tyle, tylko, że ustaliliśmy, że nie będziemy jej mącić w głowie. Ja jestem dla niej wujkiem, a ty ciocią. Wolałbym, żebyś o tym pamiętała.
• Nie obawiaj się. Nie będę od niej wymagać, żeby mówiła do mnie, „mamo”.
• Wybacz, nie powinienem tego mówić – rzekł ze skruchą Adam.

Adam ma "wyjątkowy" talent do prowadzenia rozmów z kobietami
Cytat:
- Melindo… wiem, że jest już późno i jesteś zmęczona, ale muszę ci o czymś powiedzieć.
• I jak rozumiem, nie może to poczekać do jutra.
• Raczej nie.
• To w takim razie, słucham?
• Widzisz, gdy byliśmy w Virginia City.…- zaczął, ale nie dane było mu dokończyć. Zupełnie nieoczekiwanie bowiem Kathy obudziła się z płaczem. Melinda natychmiast poderwała się z fotela. Wzięła na ręce zanoszące się płaczem dziecko.

A już miał to z siebie wydobyć ... i nic
Cytat:
• Powiedziałeś Melindzie? - spytał Hoss, gdy wczesnym rankiem wyprowadzali konie ze stajni.
• Nie – odparł przez zęby Adam.
• Co takiego? Przecież powiedziałeś, że to zrobisz.
• Chciałem. Nawet zacząłem, ale jak na złość Kathy się obudziła i zaczął się Armagedon. Melinda starała się ją uspokoić, a ja musiałem iść do kuchni zagotować dla małej mleko. Gdy wróciłem, obie spały i nie miałem serca ich budzić. Zajrzałem do nich rano i sytuacja była bez zmian. Powiem jej, gdy wrócimy. I mam nadzieję, że do tego czasu złapiemy Pike’a.

Oby go rzeczywiście złapali, ale różnie może być
Cytat:
• Powiedział, że spodziewał się tego, i że wykazałem się brakiem odpowiedzialności.
• A to, coś nowego – stwierdził Hoss. - Zwykle to ja lub Joe byliśmy tymi najmniej odpowiedzialnymi synami Bena Cartwrighta. Widać, teraz to się zmieniło.
• Wszystko na to wskazuje – rzekł Adam i ścisnąwszy łydkami boki konia, dodał: - w każdym razie dla was wciąż istnieje nadzieja.

Ada też ma prawo do braku odpowiedzialnościa przynajmniej powinien od czasu do czasu, cóż, jest najstarszym synem i pa ma wobec niego inne wymagania.

Bardzo ciekawy odcinek, trochę rodzinnych spraw, przekomarzań, wymiany zdań ... ale rodzina i tak się lubi. Piękny opis pięknej sukni. Melinda jest bardzo zadowolona z zakupu, chwilami nawet przypuszcza, że Adam tak się zachowuje, jakby był zakochany. Zastanawia się, czy to możliwe? Pewnie tak, ale Adamowi kiepsko wychodzą rozmowy z kobietami. Albo zaczynają mu się oświadczać, albo obrażają się na niego, albo ... on nie zdąży powiedzieć im najważniejszego. Cóż, taki jego urok. No i Pike. Powinni go złapać - taka silna grupa go poszukuje. Podejrzewam, że bandyta jednak narobi nieco zamieszania i u mieszkańców Wirginia City i okolic i u Cartwrightów szczególnie. Ciekawe, co będzie dalej? czy złapią Pike'a? Czy Adam jeszcze coś kupi Melindzie? Czy wreszcie porozmawiają sobie? Czy Delia jeszcze namiesza między Melindą i Adamem? Czy Joe'emu przejdą dąsy? Tylko autorka to wie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:14, 02 Wrz 2019    Temat postu:

Kolejna urocza biedroneczka i jak tu nie pisać Mruga

Dziękuję za sympatyczny komentarz. Very Happy Adam, czasem sprawia wrażenie takiego rozkapryszonego chłopca, który sam do końca nie wie czego chce. Niewątpliwie Adaś ma problemy z kobietami. To znaczy te problemy zaczynają się, gdy trzeba się zdeklarować. Wtedy nasz pupil najchętniej ze wszystkiego by się wycofał. Teraz, niestety, nie może. Ożenił się i zdaje się, że Melinda ma ogromne szanse, żeby jednak zdobyć jego serce. Bowiem teraz Melinda okazała się zupełnie inną kobietą. Trochę trzyma go na dystans, do tego, co i raz Adaś dowiaduje się o ukrytych talentach żony. Ona zaczęła go po prostu intrygować. Byłby głupcem, gdyby się w niej nie zakochał. Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 18:15, 02 Wrz 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:15, 02 Wrz 2019    Temat postu:

Myślę, że nie jest Very Happy Niecierpliwie czekam na dalszy ciąg.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:17, 02 Wrz 2019    Temat postu:

Wieczorem po kolacji usiądę do pisania. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:06, 02 Wrz 2019    Temat postu:

Tak mogłaby wyglądać suknia Melindy kupiona przez Adasia Mruga



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:44, 03 Wrz 2019    Temat postu:

Z opisem się zgadza. Jest piękna!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 9:48, 04 Wrz 2019    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 9:58, 04 Wrz 2019    Temat postu:

Oj, ubiegłaś mnie Laughing Odcinek miałam napisany wczoraj, ale musiałam go jeszcze sprawdzić. Suknię starałam się opisać, tak jak zobaczyłam ją na zdjęciu. Umiejętności krawieckie okazały się w tym przypadku bardzo pomocne. Mruga


Rozdział 9


Grupa kilku jeźdźców przeczesywała teren na wschód od Ponderosy. Kolejny dzień nie przyniósł nic nowego. Wydawało się, że Pike zapadł się pod ziemię. Adam, kierujący jedną z grup pościgowych, obawiał się, że bandyta przyczaił się w którejś z licznych w tej okolicy rozpadlin skalnych. Hoss również uważał, że Pike mógł znaleźć sobie w nich kryjówkę. Mimo to poszukiwania zbiega wyglądały, jak szukanie igły w stogu siana. W pewnej chwili Adam jadący na czele grupy podniósł prawą rękę w górę i jeźdźcy zatrzymali się.
• Zrobimy półgodzinną przerwę – powiedział. - Konie muszą odpocząć.
• Nam też przyda się chwila wytchnienia – stwierdził Hoss, a reszta mężczyzn potaknęła głowami. Byli od blisko doby w siodłach, nic więc dziwnego, że dopadło ich zmęczenie, a co za tym idzie również i zniechęcenie. Większość z nich, gdyby nie zwykła przyzwoitość, wycofałaby się z poszukiwań Pike już po pierwszym dniu. Początkowy zapał zupełnie im przeszedł. Niektórzy szemrali, że to nie jest ich sprawa tylko Cartwrightów i szeryfa, któremu uciekł Pike. Adam i Hoss doskonale zdawali sobie sprawę z nastroju, jaki panował w ich grupie i nie mieli złudzeń, że jeszcze przed wieczorem mogą zostać zupełnie sami. Mężczyźni w ciszy zsiedli z koni. Dwóch z nich naprędce zajęło się rozpaleniem ogniska. Wkrótce zaczął unosić się zapach mocno parzonej kawy. Reszta jeźdźców zajęła się swoimi wierzchowcami między innymi popuszczając im popręgi i pętając przednie kopyta tak żeby konie nie mogły odejść za daleko. Wreszcie wszyscy zebrali się wokół ogniska. Najstarszy z mężczyzn, Ted Morgan, siorpnąwszy gorącej kawy z metalowego kubka, zapytał:
• I, co dalej? Będziemy tak jeździć w kółko? On może być wszędzie.
• To już trzy dni, jak za nim się uganiamy – zauważył inny.
• Każdy z nas ma swoje obowiązki. Zrobiliśmy już, co do nas należało – rzekł rudy, patykowaty mężczyzna. - Ja rezygnuję. Wracam do Virginia City. Moja żona i dzieci mnie potrzebują. Powinienem być z nimi, a nie ścigać bandziora, tylko dlatego, że szeryf stanowy nie potrafił sobie z nim poradzić. – Tu splunął pod nogi i dodał: - a poza tym mnie nic do tego. Cartwright, to w końcu twoją żonę, napadli i jak chcesz to sam sobie go szukaj.
• To mogła być też twoja żona – wycedził przez zęby Adam.
• Ale nie była i ja nie muszę jeździć po całej okolicy, żeby pomścić jej cnotę.
• Ty, draniu, co masz na myśli? - Adam doskoczył do mężczyzny i chwycił go za poły kurtki.
• Nie wiesz? Dobre sobie - zakpił rudzielec. - Wy, Cartwrightowie chcecie, żeby wszyscy tańczyli, jak im zagracie. Jak zawsze jesteście najmądrzejsi i do tego wciąż mącicie.
• Mącimy? Ty padalcu!!! - krzyknął Adam zamierzając się na mężczyznę.
• Uspokój się! – Hoss w ostatniej chwili powstrzymał brata przed zadaniem mężczyźnie ciosu – nie warto. A ty Harry – zwrócił się do rudzielca – spadaj i to już. W przeciwnym razie będziesz miał ze mną do czynienia. Takich, jak ty nie chcemy. Wsiądź na konia, jedź do Virginia City, do swojej żony i dzieci, i módl się, żebyś nie potrzebował pomocy, bo może okazać się, że nikt ci jej nie udzieli.
• A pojadę, żebyś wiedział – Harry wygładził poły zmiętej kurtki. - Inni też pojadą – dodał i podszedł do swojego konia. Nim wsiadł na niego krzyknął: - myślą tak, samo, jak ja!
• To prawda? - Adam potoczył złowrogim spojrzeniem po stojących w milczeniu mężczyznach.
• Adamie – Ted Morgan wylał na ziemię resztkę kawy i wysunął się do przodu – Harry ma rację i żeby była jasność, chodzi nam tylko o to, że wszyscy jesteśmy zmęczeni. Chcemy pomóc, ale po Pike’u nie ma nawet śladu. Może być wszędzie, poza granicami hrabstwa, a nawet poza Nevadą. Pogódź się z tym, że go nie znajdziemy. Wiesz, że tobie i twojej rodzinie zawsze pomogę, ale to sprawa beznadziejna. Możemy tak kręcić się po okolicy przez cały miesiąc, a i tak nic nie zdziałamy. W gruncie rzeczy to szeryf Driscoll jest winny tej sytuacji. Gdyby lepiej pilnował więźnia nie obijalibyśmy sobie tyłków o siodła naszych koni.
• Co racja, to racja – zaczęli powtarzać jeden przez drugiego mężczyźni stojący za plecami Morgana. - To nie nasza sprawa.
• Naprawdę tak myślicie? - Adam z niedowierzaniem pokręcił głową.
• Wybacz, Cartwright, ale my wracamy – rzekł Ted. - Wam też to radzę.
Nie upłynęło nawet pięć minut, gdy Adam i Hoss zostali zupełnie sami. Adam kucnął przy ognisku i z dzbanka nalał sobie do kubka gorącej kawy. Spoglądając przed siebie upił trochę, a potem objął kubek dłońmi, tak jakby chciał je ogrzać.
• Co teraz? - spytał Hoss.
• Sprawdzimy jeszcze te skałki - Adam wskazał ruchem głowy miejsce, w które chwilę wcześniej się wpatrywał – potem pojedziemy do Virginia City i sprawdzimy, jak powiodło się innym.
• A później?
• Dołączymy do którejś grupy, jeżeli jeszcze jakieś są. A teraz zjedzmy coś. Głodny się zrobiłem.
• Mam tylko suszoną wołowinę. Harry zabrał ze sobą cały prowiant.
• Niech będzie – mruknął Adam.
• Wiesz, nie rozumiem ich – powiedział Hoss, podając bratu porcję wołowiny – tyle razy im pomagaliśmy. Tedowi, innym i nawet Harry’emu. Nigdy nie odmawialiśmy pomocy, a gdy to my jej potrzebujemy, odwracają się do nas plecami.
• Jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłeś?
• Nie. Może jestem naiwny, ale jeśli komuś coś obiecuję, to dotrzymuję słowa.
• I przez myśl ci nie przejdzie, że można postąpić inaczej – powiedział Adam.
• A żebyś wiedział – rzekł Hoss i włożywszy do ust kawałek wołowiny zaczął ją powoli rzuć.
• W gruncie rzeczy trudno mieć do nich pretensję. To prości ludzie i kierują się prostymi zasadami.
• Masz rację, pewnie tak jest – przyznał Hoss. - Pamiętasz, co powiedział Ted Morgan o Pike’u?
• Twierdził, że być może opuścił nasz stan.
• Otóż to. Tylko, jak niby miał to zrobić?
• Miał konia.
• Owszem. Ukradł go na stacji przeprzęgowej, ale koń podobno był bez siodła.
• Do czego zmierzasz? - Adam wyraźnie się ożywił.
• Pike jechał na oklep, a to nie jest najlepszy sposób podróżowania. Przez jakiś czas można tak jechać, ale potem trzeba poszukać sobie siodła. Ktoś musiał go zauważyć. Może nawet pomóc, niekoniecznie z własnej woli.
• Co sugerujesz?
• Zamiast szukać go po tych bezdrożach, lepiej objedźmy farmy leżące na odludziu. Może czegoś się dowiemy.
• To nie jest takie głupie. Dobrze, zróbmy tak. – Zgodził się Adam i dodał: - a teraz, daj mi jeszcze trochę tej wołowiny.
• Jest całkiem niezła, prawda? - Hoss uśmiechnął się szeroko.
• Tak, gdy nie masz nic innego do jedzenia.
W drogę ruszyli pół godziny później, dokładnie przed tym zagasiwszy ognisko. Najpierw sprawdzili skałki, o których wspominał Adam, a później odwiedzili trzy leżące na uboczu farmy. W dwóch pierwszych nikt nic nie widział, ani nie słyszał, za to w trzeciej natrafili na pewien ślad. Otóż niejaki Al Owen, właściciel dwóch wynędzniałych mułów i jednej chabety zwanej przez niego wierzchowcem, zapytany czy przypadkiem nie zauważył czegoś niepokojącego odparł, że nie licząc dziwnego zniknięcia jego jedynego siodła, nic od miesięcy u niego się nie dzieje. Ta odpowiedź w pewnym stopniu zadowoliła braci. Była potwierdzeniem hipotezy Hossa, choć w żaden sposób nie przybliżyła ich do ujęcia Pike’ a. Wreszcie uznając, że nic więcej nie są w stanie zdziałać, ruszyli do Virginia City. Szeryf Coffee wiedział już, o rozwiązaniu grupy Adama. Ted Morgan powiadomił go o tym. W terenie były jeszcze trzy grupy pościgowe. W jednej z nich kierowanej przez szeryfa Driscolla znalazł się Mały Joe. Okazało się, że grupa ta wyjechała tuż przed przyjazdem Adama i Hossa do miasta. Bracia mogli, co prawda spróbować dogonić ludzi Driscolla, ale szeryf Coffee poradził im, żeby wrócili do Ponderosy i odpoczęli. Zmęczeni do niczego i tak nie mogli mu się przydać. Adam musiał przyznać szeryfowi rację i obaj z Hossem, nie zaglądając nawet do saloonu, wrócili do domu.

***

• No, nareszcie. Już zacząłem się niepokoić – tymi słowami Ben przywitał synów. - I, co udało się go złapać?
• Nie, tato – odparł Hoss zdejmując pas z bronią. - Pogoń wciąż trwa.
• Widzieliście się z Małym Joe?
• Minęliśmy się z nim – rzekł Adam. - Jest w grupie Driscolla. Chcieliśmy ich dogonić, ale szeryf Coffee poradził nam żebyśmy wrócili do domu.
• I dobrze zrobił, zwłaszcza, że mamy tu pewien problem – powiedział Ben znacząco spoglądając na najstarszego syna.
• Melinda już wie, tak? - Adam zastygł w bezruchu.
• A wie, wie – Ben skinął głową. - Mówiłem ci, żebyś z nią porozmawiał. Nie posłuchałeś.
• Kto jej powiedział?
• Czy to takie ważne? W każdym razie nikt z domowników.
• Jak się czuje?
• Jest wściekła, że zataiłeś przed nią prawdę i wcale się jej nie dziwię.
• Tato, ja ją chroniłem.
• To ty tak uważasz, ona ma zupełnie inne zdanie.
• Zaraz do niej pójdę i wszystko wyjaśnię – rzekł westchnąwszy Adam.
• Najpierw się odśwież. Zresztą kąpiel przyda się wam obu.

***


Koniec części I


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 9:59, 04 Wrz 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:21, 04 Wrz 2019    Temat postu:

Cytat:
Byli od blisko doby w siodłach, nic więc dziwnego, że dopadło ich zmęczenie, a co za tym idzie również i zniechęcenie. Większość z nich, gdyby nie zwykła przyzwoitość, wycofałaby się z poszukiwań Pike już po pierwszym dniu. Początkowy zapał zupełnie im przeszedł. Niektórzy szemrali, że to nie jest ich sprawa tylko Cartwrightów i szeryfa, któremu uciekł Pike.

Jak widać doborowa grupa poszukiwaczy nie rwie się do pościgu za wszelką cenę
Cytat:
• To już trzy dni, jak za nim się uganiamy – zauważył inny.
• Każdy z nas ma swoje obowiązki. Zrobiliśmy już, co do nas należało – rzekł rudy, patykowaty mężczyzna. - Ja rezygnuję. Wracam do Virginia City. Moja żona i dzieci mnie potrzebują. Powinienem być z nimi, a nie ścigać bandziora, tylko dlatego, że szeryf stanowy nie potrafił sobie z nim poradzić. – Tu splunął pod nogi i dodał: - a poza tym mnie nic do tego. Cartwright, to w końcu twoją żonę, napadli i jak chcesz to sam sobie go szukaj.
• To mogła być też twoja żona – wycedził przez zęby Adam.
• Ale nie była i ja nie muszę jeździć po całej okolicy, żeby pomścić jej cnotę.

To był cios poniżej pasa, ten kowboj ma prawo być zmęczonym, ale nie powinien twierdzić, że to tylko sprawa Cartwrightów i tego szeryfa. Przecież Pike na wolności stanowi zagrożenie dla wszystkich, dla żony marudnego kowboja również
Cytat:
Nim wsiadł na niego krzyknął: - myślą tak, samo, jak ja!
• To prawda? - Adam potoczył złowrogim spojrzeniem po stojących w milczeniu mężczyznach.
• Adamie – Ted Morgan wylał na ziemię resztkę kawy i wysunął się do przodu – Harry ma rację i żeby była jasność, chodzi nam tylko o to, że wszyscy jesteśmy zmęczeni. Chcemy pomóc, ale po Pike’u nie ma nawet śladu. Może być wszędzie, poza granicami hrabstwa, a nawet poza Nevadą. Pogódź się z tym, że go nie znajdziemy. Wiesz, że tobie i twojej rodzinie zawsze pomogę, ale to sprawa beznadziejna. Możemy tak kręcić się po okolicy przez cały miesiąc, a i tak nic nie zdziałamy

Kolejny niezadowolony, to, że dotąd nie natrafili na ślad Pike, nie znaczy, że bandyta gdzieś tam się nie kryje
Cytat:
• Wiesz, nie rozumiem ich – powiedział Hoss, podając bratu porcję wołowiny – tyle razy im pomagaliśmy. Tedowi, innym i nawet Harry’emu. Nigdy nie odmawialiśmy pomocy, a gdy to my jej potrzebujemy, odwracają się do nas plecami.
• Jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłeś?
• Nie. Może jestem naiwny, ale jeśli komuś coś obiecuję, to dotrzymuję słowa.
• I przez myśl ci nie przejdzie, że można postąpić inaczej – powiedział Adam.
• A żebyś wiedział – rzekł Hoss ...

Ach! Ta ludzka wdzięczność
Cytat:
• Otóż to. Tylko, jak niby miał to zrobić?
• Miał konia.
• Owszem. Ukradł go na stacji przeprzęgowej, ale koń podobno był bez siodła.
• Do czego zmierzasz? - Adam wyraźnie się ożywił.
• Pike jechał na oklep, a to nie jest najlepszy sposób podróżowania. Przez jakiś czas można tak jechać, ale potem trzeba poszukać sobie siodła. Ktoś musiał go zauważyć. Może nawet pomóc, niekoniecznie z własnej woli.

Hoss ma rację!
Cytat:
... później odwiedzili trzy leżące na uboczu farmy. W dwóch pierwszych nikt nic nie widział, ani nie słyszał, za to w trzeciej natrafili na pewien ślad. Otóż niejaki Al Owen, właściciel dwóch wynędzniałych mułów i jednej chabety zwanej przez niego wierzchowcem, zapytany czy przypadkiem nie zauważył czegoś niepokojącego odparł, że nie licząc dziwnego zniknięcia jego jedynego siodła, nic od miesięcy u niego się nie dzieje. Ta odpowiedź w pewnym stopniu zadowoliła braci. Była potwierdzeniem hipotezy Hossa, choć w żaden sposób nie przybliżyła ich do ujęcia Pike’ a.

Dlaczego nie przybliżyła? Przecież zyskali potwierdzenie, że Pike jest w okolicach Wirginia City
Cytat:
mamy tu pewien problem – powiedział Ben znacząco spoglądając na najstarszego syna.
• Melinda już wie, tak? - Adam zastygł w bezruchu.
• A wie, wie – Ben skinął głową. - Mówiłem ci, żebyś z nią porozmawiał. Nie posłuchałeś.
• Kto jej powiedział?
• Czy to takie ważne? W każdym razie nikt z domowników.
• Jak się czuje?
• Jest wściekła, że zataiłeś przed nią prawdę i wcale się jej nie dziwię.

Łagodna i spokojna zwykle Melinda jest wściekła? Oj! To będzie ciekawie. Już mi żal Adasia
Cytat:
• Tato, ja ją chroniłem.
• To ty tak uważasz, ona ma zupełnie inne zdanie.
• Zaraz do niej pójdę i wszystko wyjaśnię – rzekł westchnąwszy Adam.
• Najpierw się odśwież.

Bardzo dobra rada - pachnący, odświeżony Adam z pewnością będzie dysponował lepszymi argumentami mogącymi przekonać Melindę

Kolejny, interesujący fragment, niestety urwany w najciekawszym momencie. Jestem bardzo, bardzo ciekawa, jak przebiegnie rozmowa odświeżonego Adama z wściekłą Melindą? Byłaby to ich pierwsza małżeńska kłótnia. Czy złapią Pike'a zanim zrobi coś złego? Czy Pike kogoś skrzywdzi? Niekoniecznie Cartwrightów. No właśnie, tyle pytań ... czekam na kontynuację


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:02, 04 Wrz 2019    Temat postu:

Jaki piękny, zmasowany atak biedroneczek Very Happy

Rozmowa małżonków (wciąż nad nią pracuję) może być bardzo dynamiczna, zwłaszcza, że Melinda ma zamiar powiedzieć Adamowi, co tak naprawdę o nim myśli.
O Pike'u oczywiście wspomnę. A na horyzoncie czeka już ślub i wesele Hossa i Clarissy.

za komentarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:50, 05 Wrz 2019    Temat postu:

część II rozdziału 9 Smile


Adam stał w korytarzu przed drzwiami pokoju Melindy. Z dołu, z salonu dobiegały go wesołe głosy Hossa i Clarissy oraz radosne popiskiwanie małej Kathy. Dużo dałby, żeby właśnie teraz być razem z nimi. Niestety czekała go poważna rozmowa z żoną i prawdę mówiąc czuł się podle. Zawsze tak się czuł, gdy miał sobie coś do zarzucenia. Do tego jeszcze Melinda wzbudzała w nim tak sprzeczne uczucia, że sam sam już nie wiedział, co o tym myśleć. Wreszcie zebrał się w sobie i zapukał do drzwi, a gdy usłyszał krótkie: „proszę” wszedł do środka. Melinda, siedziała przy stoliku i coś pisała. Na odgłos otwieranych drzwi przerwała pracę i podniosła głowę, ale zobaczywszy, że to Adam powróciła do pisania zupełnie go ignorując. Adam prawdę mówiąc był zaskoczony jej reakcją. Spodziewał się wymówek, pretensji, podniesionego głosu, a nawet płaczu, ale nie stoickiego spokoju z jakim potraktowała go żona. Teraz już wiedział, że czeka go ciężka przeprawa.
• Witaj, Melindo – powiedział podchodząc do stolika przy którym siedziała.
• Witaj – odparła nie przerywając pisania.
• Pracujesz nad swoją książką?
• Nie.
• To w takim razie zaległa korespondencja? – uśmiechnął się kącikiem ust.
• Nie, piszę artykuł.
• Na jaki temat?
• Braku zaufania w małżeństwie – odparła ostro.
• Skąd akurat taki pomysł?
• Nie wiesz? - Melinda odłożyła ołówek na blat stolika i spojrzawszy wreszcie na Adama spytała: - kiedy zamierzałeś powiedzieć mi, że ten zwyrodnialec uciekł? - Adam milczał. - A może w ogóle nie miałeś takiego zamiaru?
• To nie tak…
• A jak? Wiedziałeś przez co przeszłam i ile wysiłku kosztowała mnie ta pozorna równowaga.
• Nie chciałem, żebyś niepotrzebnie się denerwowała.
• Powinieneś mi powiedzieć. Wiem, że nic do mnie nie czujesz, ale obiecałeś mi uczciwość w tym związku. Zawarliśmy umowę. Pamiętasz jeszcze?
• Pamiętam – powiedział cicho Adam. - Pozwól, że ci wytłumaczę…
• A, co tu jest do tłumaczenia? – wzruszyła ramionami, wstała od stołu i podeszła do okna.
• Chciałem cię chronić. Nasza umowa...
• Zerwałeś, ją w momencie, gdy uznałeś, że o niczym nie muszę wiedzieć.
• Melindo, posłuchaj mnie.
• Dobrze, ale krótko – rzekła i usiadła w fotelu zakładając nogę na nogę. Wydawała się bardzo spokojna i to Adama niepokoiło.
• Wiesz kiedy dowiedziałem się o Pike’u? W dniu, w którym odważyłaś się wreszcie wyjść z domu. Byliśmy w Virginia City, robiliśmy zakupy, potem miło spędziliśmy czas w restauracji. Widziałem, jak odżyłaś, tryskałaś energią, żartowałaś. To, prawda, że w pierwszym odruchu nie chciałem ci nic mówić, ale pod wpływem sugestii ojca i Hossa zrozumiałem, że chroniąc cię w ten sposób, popełniam błąd. Pamiętasz? Przyszedłem do ciebie wieczorem. Zaczęliśmy rozmawiać, miałem ci powiedzieć o Pike’u, ale Kathy się obudziła i zaczęła płakać. Musiałem iść po mleko dla niej…
• Nie musiałeś, a chciałeś – przerwała mu Melinda – wręcz rwałeś się do tego.
• Masz rację, chciałem – Adam kiwnął głową. – Kocham Kathy, ale jak każdy mężczyzna trochę obawiam się małych dzieci.
• To może dobrze, że nasza umowa ich nie przewiduje – zauważyła kąśliwie. Adam przełknął tę gorzką pigułkę i podjął przerwany wątek.
• Gdy wróciłem spałyście. Nie miałem serca was budzić. Uznałem, że powiem ci na następny dzień, rano.
• Dlaczego tego nie zrobiłeś?
• Bo, gdy zajrzałem do pokoju spałaś i po prostu nie dałem rady. Nikt nie chciałby wczesnym rankiem dostać takiej wiadomości.
• Nie uważasz, że na złe wieści żadna pora nie jest dobra?
• Chciałem, ci ich oszczędzić.
• Niepotrzebnie – rzuciła przez zaciśnięte usta i wstała z fotela. - Przez całe moje życie ktoś za mnie decydował, ktoś wiedział lepiej, co dla mnie jest dobre, a co nie, jak mam się zachowywać, dla kogo być miłą, a kogo ignorować. Moja własna matka odarła mnie z poczucia jakiejkolwiek wartości. Długo pracowałam, żeby udowodnić, że nie jestem głupiutką, pustą lalką, jaką we mnie widzieli niemal wszyscy mężczyźni. Wiesz, dlaczego wyszłam za ciebie?
• Chciałaś mi pomóc – odparł i wiedział, że nie takiej odpowiedzi Melinda oczekiwała.
• Tak – pokiwała głową – chciałam ci pomóc, bo szkoda mi było dziecka, ale chciałam też, choć w niewielkim stopniu zacząć decydować o sobie. Wydawało mi się, że nasz umowa mi to gwarantowała. Wiem, że z twojej strony nie mogę liczyć na nic ponad odrobinę sympatii. W swej naiwności myślałam, że może z czasem przekonasz się do mnie. Tak bardzo pragnęłam, żebyś mnie zaakceptował – uśmiechnęła się smutno. - Gdy kupowałeś mi tę piękną suknię zachowywałeś się, jak kochający mąż. Czy wtedy wiedziałeś już o Pike’u?
• Tak – odparł cicho.
• I dlatego kupiłeś mi tę kreację. Uznałeś, że suknia na tyle mnie zajmie, że nie będę w stanie myśleć o niczym innym.
• To nie tak – odparł bez przekonania.
• Z twej entuzjastycznej odpowiedzi wnoszę, że jednak „tak”. Wiesz, jak wczoraj się czułam, gdy pani Bouvier powiedziała mi o ucieczce tego bandyty?
• A więc to ona?
• Owszem, zgodnie z umową przywiozła suknię ślubną Clarissy, a o mnie po prostu się martwiła, jak przyjaciółka.
• Powinna trzymać język za zębami.
• Trzeba było ją o to poprosić, tak jak ojca, Clarissę, Hossa, wszystkich wokół. Bo przecież wszyscy wiedzieli, również Hop Sing i pan Potts, wasz zarządca. Zawiodłam się na tobie, Adamie. Nie miałam złudzeń, że kiedykolwiek mnie pokochasz, może przez chwilę, wierzyłam jednak w deklarację, jaką mi złożyłeś. Przypomnę ci, zawierając małżeństwo obiecaliśmy sobie przyjaźń, a ona wymaga szczerości i mówienia prawdy, nawet tej najgorszej. Powiedz, gdybym była mężczyzną, twoim przyjacielem też nie powiedziałbyś mi o grożącym niebezpieczeństwie?
• Powiedziałbym.
• I wreszcie dochodzimy do sedna sprawy. Szkoda, że tak mało cenisz kobiety. Są w stanie znieść dużo więcej niż wam, mężczyznom się wydaje. A teraz, proszę, zostaw mnie już samą.
• Nie chcesz wiedzieć, co z Pike’m? - tyle tylko wydusił z siebie Adam, bowiem szczerość Melindy pozbawiła go jakichkolwiek argumentów na swoją obronę.
• Jeśli, go nie złapaliście to nie.
• Kilka grup go tropi.
• I dzięki temu mam być spokojna?
• Melindo, złapiemy go.
• To dobrze – wzruszyła ramionami i podeszła znowu do okna. Obejmując się ramionami, przymknęła powieki spod których spłynęły łzy. Nie chcąc, żeby to zauważył pozornie spokojnym głosem powiedziała: - idź już. Na pewno jesteś zmęczony i głodny. Mną nie musisz się przejmować. Nic mi nie będzie.
• Doprawdy? - spytał, a ona poczuła, jak jego ramiona zamykają się wokół jej ramion. Dreszcz przebiegł przez jej plecy, gdy poczuła jego bliskość i ciepły oddech, który owiał jej szyję. Lekkie muśnięcie jego ust było nieoczekiwane, ale jakże miłe. Odwrócił ją do siebie i przez dłuższą chwilę patrzył prosto w jej załzawione oczy. Wreszcie delikatnie pogładził ją po policzku. Była zdziwiona tą jego czułością. Rozchyliła delikatnie usta, pozwalając mu na pocałunek, z początku delikatny, a potem zachłanny, spragniony. Jego ręce mocno ją obejmowały. Melinda czuła, każde jego napięte ścięgno i mięsień. Nagle po prostu go zapragnęła. Chciała, żeby wziął ją tu i teraz. Gdy, jego ręka zawędrowała pod jej suknię wydała z siebie westchnienie rozkoszy. Ostatkiem sił, próbując zapanować na sobą, rwącym głosem spytała:
• Co my robimy?
• Renegocjujemy umowę – odparł Adam.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:27, 05 Wrz 2019    Temat postu:

Cytat:
Niestety czekała go poważna rozmowa z żoną i prawdę mówiąc czuł się podle. Zawsze tak się czuł, gdy miał sobie coś do zarzucenia. Do tego jeszcze Melinda wzbudzała w nim tak sprzeczne uczucia, że sam sam już nie wiedział, co o tym myśleć.

Ta rozmowa nie będzie łatwa
Cytat:
Na odgłos otwieranych drzwi przerwała pracę i podniosła głowę, ale zobaczywszy, że to Adam powróciła do pisania zupełnie go ignorując. Adam prawdę mówiąc był zaskoczony jej reakcją. Spodziewał się wymówek, pretensji, podniesionego głosu, a nawet płaczu, ale nie stoickiego spokoju z jakim potraktowała go żona. Teraz już wiedział, że czeka go ciężka przeprawa.

A co on myślał, że będzie w niego ciskać wazonikami?
Cytat:
• Pracujesz nad swoją książką?
• Nie.
• To w takim razie zaległa korespondencja? – uśmiechnął się kącikiem ust.
• Nie, piszę artykuł.
• Na jaki temat?
• Braku zaufania w małżeństwie – odparła ostro.

Ale mu dołożyła! Dobitnie i celnie
Cytat:
• Powinieneś mi powiedzieć. Wiem, że nic do mnie nie czujesz, ale obiecałeś mi uczciwość w tym związku. Zawarliśmy umowę. Pamiętasz jeszcze?
• Pamiętam – powiedział cicho Adam. - Pozwól, że ci wytłumaczę…
• A, co tu jest do tłumaczenia? – wzruszyła ramionami, wstała od stołu i podeszła do okna.
• Chciałem cię chronić. Nasza umowa...
• Zerwałeś, ją w momencie, gdy uznałeś, że o niczym nie muszę wiedzieć.

Faktycznie, uczciwość obiecywał i rzeczywiście nie dotrzymał obietnicy ... i co teraz?
Cytat:
• Melindo, posłuchaj mnie.
• Dobrze, ale krótko – rzekła i usiadła w fotelu zakładając nogę na nogę. Wydawała się bardzo spokojna i to Adama niepokoiło.

Istotnie, ten spokój zwiastuje ... no właśnie co zwiastuje? Chyba Melinda jest bardziej rozzłoszczona, niż Adam przewidywał
Cytat:
- Przez całe moje życie ktoś za mnie decydował, ktoś wiedział lepiej, co dla mnie jest dobre, a co nie, jak mam się zachowywać, dla kogo być miłą, a kogo ignorować. Moja własna matka odarła mnie z poczucia jakiejkolwiek wartości. Długo pracowałam, żeby udowodnić, że nie jestem głupiutką, pustą lalką, jaką we mnie widzieli niemal wszyscy mężczyźni. Wiesz, dlaczego wyszłam za ciebie?
• Chciałaś mi pomóc – odparł i wiedział, że nie takiej odpowiedzi Melinda oczekiwała.
• Tak – pokiwała głową – chciałam ci pomóc, bo szkoda mi było dziecka, ale chciałam też, choć w niewielkim stopniu zacząć decydować o sobie. Wydawało mi się, że nasz umowa mi to gwarantowała. Wiem, że z twojej strony nie mogę liczyć na nic ponad odrobinę sympatii. W swej naiwności myślałam, że może z czasem przekonasz się do mnie. Tak bardzo pragnęłam, żebyś mnie zaakceptował – uśmiechnęła się smutno.

Adaś kiepsko sobie radzi w rozmowach z kobietami. Zawsze coś palnie
Cytat:
Zawiodłam się na tobie, Adamie. Nie miałam złudzeń, że kiedykolwiek mnie pokochasz, może przez chwilę, wierzyłam jednak w deklarację, jaką mi złożyłeś. Przypomnę ci, zawierając małżeństwo obiecaliśmy sobie przyjaźń, a ona wymaga szczerości i mówienia prawdy, nawet tej najgorszej. Powiedz, gdybym była mężczyzną, twoim przyjacielem też nie powiedziałbyś mi o grożącym niebezpieczeństwie?
• Powiedziałbym.
• I wreszcie dochodzimy do sedna sprawy. Szkoda, że tak mało cenisz kobiety. Są w stanie znieść dużo więcej niż wam, mężczyznom się wydaje. A teraz, proszę, zostaw mnie już samą.

Normalnie wgniotła go w podłogę, wręcz sponiewierała jego jestestwo. I chyba zasłużył na to
Cytat:
– wzruszyła ramionami i podeszła znowu do okna. Obejmując się ramionami, przymknęła powieki spod których spłynęły łzy. Nie chcąc, żeby to zauważył pozornie spokojnym głosem powiedziała: - idź już. Na pewno jesteś zmęczony i głodny. Mną nie musisz się przejmować. Nic mi nie będzie.

Ten pozorny spokój bardzo wiele ją kosztował
Cytat:
Była zdziwiona tą jego czułością. Rozchyliła delikatnie usta, pozwalając mu na pocałunek, z początku delikatny, a potem zachłanny, spragniony. Jego ręce mocno ją obejmowały. Melinda czuła, każde jego napięte ścięgno i mięsień. Nagle po prostu go zapragnęła. Chciała, żeby wziął ją tu i teraz. Gdy, jego ręka zawędrowała pod jej suknię wydała z siebie westchnienie rozkoszy. Ostatkiem sił, próbując zapanować na sobą, rwącym głosem spytała:
• Co my robimy?
• Renegocjujemy umowę – odparł Adam.

Cóż, w tej sytuacji to tylko renegocjacja umowy może pomóc Adamowi ... i Melindzie

Dodałabym nieco złośliwie - dobrze, że się odświeżyłBardzo burzliwa rozmowa dwóch osób, z których jedna zdaje sobie sprawę ze swych uczuć, a druga jeszcze o nich nie wie ... ale przeczuwa pewnie. Adaś wije się niczym dżdżownica na haczyku, ale jego argumenty są miażdżone przez żonę. Cóż, to Melinda ma w tym przypadku rację o potrafi jej bronić. Adamowi pozostała tylko ... renegocjacja umowy ... ciekawe, do jakich wniosków dojdą? Co się zmieni? Pewnie wiele, może Adam nareszcie pojmie, że kobieta to taki sam człowiek jak mężczyzna, tylko ... silniejszy. Mowa oczywiście o charakterze. Zastanawiam się, co Melinda zamierzała zrobić? Chyba nie chciała odejść, bo bardzo przywiązała się do Kathy ... nawet, gdyby chciała cierpieć z daleka od Adama, nie zostawiłaby dziecka, które jej potrzebuje. Ciekawe, co dalej? Z Pike'm, z Joe'm? Z Delią? No i jak będzie wyglądało ich małżeństwo po ... renegocjacji?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:29, 05 Wrz 2019    Temat postu:

Renegocjacja będzie trwać. Mruga Adam i Melinda mają sporo punktów do przedyskutowania. Tymczasem do Ponderosy zbliża się Joe. Zmęczony, brudny i pragnący odpocząć. Smile
Za miły komentarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 17 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin