Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zdrowy rozsądek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:42, 14 Paź 2019    Temat postu:

Pisanie idzie mi, jak po grudzie. Smutny Wciąż brakuje mi czasu Smutny Wklejam I część rozdziału 6 zapowiadającą starcie Adama z potworem, aczkolwiek całkiem ładnym potworem. Mruga



Rozdział 6


Życie w Ponderosie toczyło się swoim rytmem. Mały Joe mimo, że nadal mieszkał w Virginia City, to jednak nie uchylał się od obowiązków, jakie miał na ranczu. Przyjeżdżał codziennie rano, robił co do niego należało i wracał do hotelu w mieście. O ile na początku jego upór mógł nawet znaleźć zrozumienie, o tyle wraz z upływem czasu stawał się dziwny. Ben, któremu wreszcie udało się spokojnie porozmawiać z synem, nie zdołał go przekonać do powrotu. Tajemnicą poliszynela było to, że Joe nie wyobrażał sobie dalszego życia pod jednym dachem wspólnie z Adamem i jego rodziną. Podobno któregoś dnia w saloonie przy szklance whiskey miał powiedzieć Hossowi, że wróci do domu dopiero wtedy, gdy jego najstarszy brat na dobre wyniesie się z Ponderosy. Adam widząc, jak ojciec gryzie się zaistniałą sytuacją, próbował pogodzić się z Joseph’em. Niestety, Mały Joe skutecznie go unikał. Nikt nie potrafił do niego dotrzeć. Melinda po raz kolejny zaproponowała siebie jako mediatorkę, ale Adam zabronił jej kategorycznie wtrącania się do jego sporu z Joseph’em. Uznał też, że najlepiej będzie, gdy jak najszybciej przeniosą się do swojego domu. I tak Adam większość czasu spędzał na budowie. Z Melindą widywał się wieczorami. Razem kładli Kathy do snu, a potem rozmawiali o różnych sprawach. Często w trakcie tych rozmów Adam przysypiał. Wtedy Melinda okrywała go kocem i zabierała się do pisania. Jej powieść była prawie na ukończeniu. Wieść o tym, że opowieść żony Adama jest drukowana w odcinkach i to w poczytnym nowojorskim miesięczniku rozeszła się lotem błyskawicy. Ben Cartwright był niezwykle dumny z dokonań synowej. Wiedział, że pracowała w redakcji gazety, ale nie miał najmniejszego pojęcia, że jest tak utalentowaną osobą. Początkowo zupełnie zaskoczony, szybko zaczął wspierać Melindę w jej pracy twórczej. Gdy tylko mógł, opiekował się małą Kathy, tak aby synowa mogła poświęcić się pisaniu. Także reszta rodziny, nie wyłączając Małego Joe, bardzo jej w tym sekundowała. Melinda rzuciła się w wir pracy. Odrywała się od niej tylko dla Kathy. Pisanie pisaniem, ale dziecko było najważniejsze.
Kolejny dzień chylił się ku wieczorowi. Adam wrócił do domu zmęczony i głodny. W salonie powitał go ojciec, który pilnował Kathy. Dziewczynka na widok Adama zapiszczała z radości i wyciągnęła do niego rączki.
• Nareszcie wróciłeś – powiedział Ben. - Mała stęskniła się za tobą.
• Witaj tato. – Rzekł Adam i biorąc Kathy na ręce dodał: - ja też się cieszę, że cię widzę, królewno. Byłaś grzeczna?
Dziecko zaśmiało się i powtarzając „da, da, da” przytuliło się do Adama.
• To prawdziwy aniołek – stwierdził Ben – i do tego bardzo muzykalny aniołek. Musiałem jej śpiewać przez większość popołudnia. Jak tylko przestawałem, to uderzała w płacz.
• Czyli jednak nie byłaś takim aniołeczkiem – zaśmiał się Adam. - Wykończyłaś dziadka, co?
• Tak źle to nie było. Zobaczysz, z Kathy wyrośnie prawdziwa śpiewaczka.
• To będziemy mieć artystyczną rodzinę – Adam usiadł z dzieckiem w fotelu. - Melinda jest na górze?
• Tak. Pisze.
• To dobrze. Terminy ją gonią. Odezwali się z Harper’s Magazine. Chcą mieć pewność, że na czas dostaną zakończenie powieści. Zainteresowanie czytelniczek jest ogromne. Odebrałem z poczty przesyłkę dla Melindy. To ogromna paczka pełna listów. Jeśli będzie chciała na nie wszystkie odpowiedzieć, to jak nic zajmie jej to pół roku.
• Twoja żona staje się sławna. Nie przeszkadza ci to? - spytał Ben spoglądając spod oka na syna.
• Oczywiście, że nie. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? - Adam wzruszył ramionami. - Jestem z niej dumny. To wspaniale, że ma taką pasję. Ja mogę tylko ją wspierać.
• Wiesz, co mówią ludzie?
• Wiem, ale co to ma do rzeczy?
• Niektórym nie podoba się to, czym zajmuje się Melinda. Twierdzą, że ma coś wspólnego z sufrażystkami, które porządnym kobietom przewracają w głowach.
• Tato, nie rozśmieszaj mnie. Przecież ona tylko pisze powieść. Sam przeczytałeś kilka odcinków i wydawało mi się, że bardzo ci się spodobały.
• Owszem, spodobały mi się, ale główną bohaterką powieści jest młoda, samodzielna kobieta, a to nie wszystkim się podoba.
• To zwykła zawiść. Nie rozumiem, dlaczego uzdolniona kobieta nie może robić tego, co sprawia jej przyjemność.
• Bo jest kobietą – odparł ze zniecierpliwieniem Ben. – Czy naprawdę muszę ci to tłumaczyć? Jeśli Melinda wybije się ponad przeciętność zawsze znajdzie się ktoś, kto obrzuci ją błotem, a przy okazji całą naszą rodzinę.
• Powiedz mi o kogo właściwie się martwisz? O moją żonę, czy o rodzinę?
• Nie chwytaj mnie za słówka – odparł Ben, poirytowany pytaniami syna. - Lubię Melindę i nie chcę, żeby miała przykrości. Przyznaję, na początku miałem, co do niej mieszane uczucia, ale teraz złego słowa nie mogą o niej powiedzieć. Wiem, że bardzo kocha ciebie, że kocha też Kathy. I cieszę się, że dobrze wam się układa. To naprawdę dobra dziewczyna, a te wszystkie plotki o niej są takie krzywdzące. Boję się, jak ona poradzi sobie z tymi, mówiąc delikatnie, uszczypliwościami.
• Melinda jest silną kobietą – powiedział zdecydowanie Adam.
• Ty ją znasz najlepiej, ale na twoim miejscu nie lekceważyłby tych wszystkich plotek.
• Nie lekceważę, tato. I zamierzam położyć im kres.
• Ludziom ust nie zamkniesz.
• Wystarczy, że zamknę jednej osobie.
• Chyba nie wierzysz, że za tymi plotkami stoi Joe?
• On? Daj spokój, tato. Joe mnie nienawidzi…
• Nie przesadzaj - wtrącił Ben.
• … ale nigdy nie skrzywdziłby Melindy. Mój brat jest lekkomyślny, uparty i porywczy. Bywa irytujący…
• Tak, jak ty.
• … ale jest uczciwy. To kto inny rzuca na Melindę pomówienia.
• Masz jakieś podejrzenia?
• Jestem pewien, że to sprawka Delli Jenkins.
• Adamie, to poważne oskarżenie. Z jej rodzicami od dawna się przyjaźnię. Della ma prawo mieć do ciebie pretensję, ale nie uwierzę, że zachowuje się jak pospolita plotkara.
• To uwierz – odparł Adam. - I nie są to takie zwykłe plotki. Kiedyś Della obiecała mi, że ją popamiętam i wszystko na to wskazuje, że rozpoczęła właśnie swoją zemstę.
• Daj spokój. Każdy, ale nie Della – Ben z niedowierzaniem pokręcił głową.
• Jak wiesz byłem dzisiaj w Virginia City i wreszcie poznałem prawdziwy powód wyprowadzki Małego Joe.
• Rozmawiałeś z nim?
• Nie, ale rozmawiałem z panem Braunem. Robiłem u niego zakupy i tak sobie zaczęliśmy gawędzić. W pewnym momencie powiedział mi, że bardzo mi współczuje, i że nie zasłużyłem sobie na taką żonę. Spytałem go, o co mu właściwie chodzi, wtedy dowiedziałem się, że Joe wyprowadził się z domu, ponieważ Melinda czyniła mu niemoralne propozycje.
• Co takiego?! - Ben nie wierzył własnym uszom.
• Podobno całe miasto o tym mówi, a Braun dowiedział się o tym od swojej córki.
• Czekaj, czy ona przypadkiem, nie przyjaźni się z Dellą?
• Raczej przyjaźniła się. W obecności swojego ojca potwierdziła, że te wszystkie plotki to „dzieło” panny Jenkins.
• Wierzysz jej?
• Wierzę. Ta dziewczyna nie kłamie. Było jej przykro, że tak długo znajdowała się pod wpływem Delli.
• Co teraz z tym zrobisz?
• Koniecznie muszę porozmawiać z Josephem. Ta sprawa dotyczy także jego.
• To dobry pomysł.
• Tyle tylko, że on nie chce ze mną rozmawiać.
• Zostaw to mnie – rzekł Ben. - Ty zajmij się Dellą, ale przede wszystkim uprzedź Melindę. Będzie jej teraz ciężko, ale to od ciebie musi dowiedzieć się z czym przyjdzie jej się zmierzyć. I zrób to od razu.
• Popilnujesz jeszcze Kathy? - spytał Adam.
• A mam jakieś wyjście? - Ben uśmiechnął się i wyciągając ręce do dziecka rzekł: - chodź aniołku, pośpiewamy sobie.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 23:45, 14 Paź 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:49, 15 Paź 2019    Temat postu:

Cytat:
Mały Joe mimo, że nadal mieszkał w Virginia City, to jednak nie uchylał się od obowiązków, jakie miał na ranczu. Przyjeżdżał codziennie rano, robił co do niego należało i wracał do hotelu w mieście. O ile na początku jego upór mógł nawet znaleźć zrozumienie, o tyle wraz z upływem czasu stawał się dziwny. Ben, któremu wreszcie udało się spokojnie porozmawiać z synem, nie zdołał go przekonać do powrotu. Tajemnicą poliszynela było to, że Joe nie wyobrażał sobie dalszego życia pod jednym dachem wspólnie z Adamem i jego rodziną.

To bardzo męczące, tak jeździć do Wirginia City i do Ponderosy. Tak, to wydaje się bardzo dziwne, Joe nie lubił się męczyć
Cytat:
Adam widząc, jak ojciec gryzie się zaistniałą sytuacją, próbował pogodzić się z Joseph’em. Niestety, Mały Joe skutecznie go unikał. Nikt nie potrafił do niego dotrzeć. Melinda po raz kolejny zaproponowała siebie jako mediatorkę, ale Adam zabronił jej kategorycznie wtrącania się do jego sporu z Joseph’em. Uznał też, że najlepiej będzie, gdy jak najszybciej przeniosą się do swojego domu.

Adam ma bardzo dużo dobrych chęci, ale ... jest zazdrosny o Melindę ... chyba byłaby skuteczniejsza niż on
Cytat:
Ben Cartwright był niezwykle dumny z dokonań synowej. Wiedział, że pracowała w redakcji gazety, ale nie miał najmniejszego pojęcia, że jest tak utalentowaną osobą. Początkowo zupełnie zaskoczony, szybko zaczął wspierać Melindę w jej pracy twórczej. Gdy tylko mógł, opiekował się małą Kathy, tak aby synowa mogła poświęcić się pisaniu. Także reszta rodziny, nie wyłączając Małego Joe, bardzo jej w tym sekundowała. Melinda rzuciła się w wir pracy. Odrywała się od niej tylko dla Kathy. Pisanie pisaniem, ale dziecko było najważniejsze.

Cartwrightowie docenili jej talent ... wszyscy Cartwrightowie
Cytat:
• To prawdziwy aniołek – stwierdził Ben – i do tego bardzo muzykalny aniołek. Musiałem jej śpiewać przez większość popołudnia. Jak tylko przestawałem, to uderzała w płacz.

Mała spryciula, wie kiedy warto płakać
Cytat:
• Niektórym nie podoba się to, czym zajmuje się Melinda. Twierdzą, że ma coś wspólnego z sufrażystkami, które porządnym kobietom przewracają w głowach.
• Tato, nie rozśmieszaj mnie. Przecież ona tylko pisze powieść. Sam przeczytałeś kilka odcinków i wydawało mi się, że bardzo ci się spodobały.
• Owszem, spodobały mi się, ale główną bohaterką powieści jest młoda, samodzielna kobieta, a to nie wszystkim się podoba.
• To zwykła zawiść. Nie rozumiem, dlaczego uzdolniona kobieta nie może robić tego, co sprawia jej przyjemność.
• Bo jest kobietą – odparł ze zniecierpliwieniem Ben.

No tak, w tamtych czasach to był decydujący argument
Cytat:
...na twoim miejscu nie lekceważyłby tych wszystkich plotek.
• Nie lekceważę, tato. I zamierzam położyć im kres.
• Ludziom ust nie zamkniesz.
• Wystarczy, że zamknę jednej osobie.
• Chyba nie wierzysz, że za tymi plotkami stoi Joe?
• On? Daj spokój, tato. Joe mnie nienawidzi…
• Nie przesadzaj - wtrącił Ben.
• … ale nigdy nie skrzywdziłby Melindy. Mój brat jest lekkomyślny, uparty i porywczy. Bywa irytujący…
• Tak, jak ty.
• … ale jest uczciwy. To kto inny rzuca na Melindę pomówienia.

Tak, Joe nadal czuje żal do Adama, ale nie do Melindy. Pasikoik raczej rycerski jest, kobiety nie skrzywdzi
Cytat:
• Jestem pewien, że to sprawka Delli Jenkins.
• Adamie, to poważne oskarżenie. Z jej rodzicami od dawna się przyjaźnię. Della ma prawo mieć do ciebie pretensję, ale nie uwierzę, że zachowuje się jak pospolita plotkara.
• To uwierz – odparł Adam. - I nie są to takie zwykłe plotki. Kiedyś Della obiecała mi, że ją popamiętam i wszystko na to wskazuje, że rozpoczęła właśnie swoją zemstę.

Adam już wie, kto rozsiewa plotki o Melindzie
Cytat:
• Jak wiesz byłem dzisiaj w Virginia City i wreszcie poznałem prawdziwy powód wyprowadzki Małego Joe.
• Rozmawiałeś z nim?
• Nie, ale rozmawiałem z panem Braunem. Robiłem u niego zakupy i tak sobie zaczęliśmy gawędzić. W pewnym momencie powiedział mi, że bardzo mi współczuje, i że nie zasłużyłem sobie na taką żonę. Spytałem go, o co mu właściwie chodzi, wtedy dowiedziałem się, że Joe wyprowadził się z domu, ponieważ Melinda czyniła mu niemoralne propozycje.

O! A to mnie zaskoczyłoMelinda, czyniąca nieprzyzwoite propozycje Joe'emu
Cytat:
• Podobno całe miasto o tym mówi, a Braun dowiedział się o tym od swojej córki.
• Czekaj, czy ona przypadkiem, nie przyjaźni się z Dellą?
• Raczej przyjaźniła się. W obecności swojego ojca potwierdziła, że te wszystkie plotki to „dzieło” panny Jenkins.
• Wierzysz jej?
• Wierzę. Ta dziewczyna nie kłamie. Było jej przykro, że tak długo znajdowała się pod wpływem Delli.

Panna Braun przejrzała na oczy i odsunęła się od fałszywej przyjaciółki ... niestety, do pewnego czasu wierzyła jej i powtórzyła ojcu to, co mówiła Della o żonie Adama
Cytat:
• Co teraz z tym zrobisz?
• Koniecznie muszę porozmawiać z Josephem. Ta sprawa dotyczy także jego.
• To dobry pomysł.
• Tyle tylko, że on nie chce ze mną rozmawiać.
• Zostaw to mnie – rzekł Ben. - Ty zajmij się Dellą, ale przede wszystkim uprzedź Melindę. Będzie jej teraz ciężko, ale to od ciebie musi dowiedzieć się z czym przyjdzie jej się zmierzyć.

Tak, rozmowa Adama z Joe jest konieczna. Ciekawe, co powie Joe na wieść, że Melinda czyniła mu propozycje ... i to nieprzyzwoite, zdziwi się, rozzłości ... czy ucieszy?

Bardzo interesujący fragment, jakby wprowadzenie do dalszej opowieści o działaniach wrednej i mściwej DelliNastrojowy rodzinny obrazek - małe dziecko, kochający je ludzie i dla kontrastu żądna zemsty, podła kobieta. Czuję, że Adam będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Della co prawda straciła przyjaciółkę, ale inwencja tek baby jest nieograniczona. Ma mnóstwo pomysłów, jak uprzykrzyć ludziom życie ... cóż, takich osób nigdy i nigdzie niestety nie brakuje. Czy Cartwrightowie sobie poradzą z plotkami jakie o nich roznosi? Zobaczymy. Co powie Joe na sugestie, że oparł się nieprzyzwoitym propozycjom? Hm, Joe i tego rodzaju opór? To do niego raczej nie pasujeZwykle ulegał takim propozycjom, choć muszę przyznać, że jako dżentelmen nie chwalił się uległością. Ciekawe, co jeszcze wymyśli Della i co wymyśli Adam, żeby ukrócić jej ... wybryki? Plotkarskie zapędy? Intrygi?
Niecierpliwie czekam na kontynuację


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:32, 15 Paź 2019    Temat postu:

Dzięki serdeczne za błyskawiczny komentarz Very Happy Adasia czeka rozmowa nie tylko z Małym Joe, ale też z Melindą. Jak ona zareaguje na nowe rewelacje dotyczące jej osoby - zobaczymy Rolling Eyes
Tymczasem muszę ponegocjować z Aderato, bo jakaś leniwa i krnąbrna się zrobiła. Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:06, 15 Paź 2019    Temat postu:

Tak, ciekawa jest również reakcja Melindy ... choć może nie tak żywiołowa jak Małego Joe, ona wszak jest damą Shocked

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:25, 15 Paź 2019    Temat postu:

Zastanawiam się, jak Melinda powinna się zachować... pojedynek w samo południe?... zapasy w błocie?... wyrywanie włosów?... nie to do żony Adama nie pasuje. Takiemu zachowaniu Delli powinna przeciwstawić się, jak mówił klasyk: "siłom i godnościom osobistom". Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:03, 15 Paź 2019    Temat postu:

Tak ... zignorowanie żmii i zimna pogarda ... to jest to!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:07, 17 Paź 2019    Temat postu:

Część II rozdziału 6, zapraszam


***

• Koniec – powiedziała Melinda, postawiła kropkę i odłożyła pióro. - Koniec – powtórzyła i przeciągnęła się z zadowoleniem. Wreszcie skończyła opowieść o przygodach Holly McCulligen. Czuła przepełniające ją szczęście i ulgę, ale też wiedziała, że w pełni zadowolona będzie, gdy ostatnie dwa rozdziały trafią do rąk wydawcy. Przed tym oczywiście musiał je przeczytać Adam. Jego opinia była dla niej najważniejsza. Ufała intuicji męża. Nie bez znaczenia była tu jego wiedza i oczytanie. To dzięki Adamowi wprowadziła do swojej powieści kilka zmian, które niewątpliwie ją ubarwiły. Na myśl, o tym jak dyskutowali o wyborach Holly uśmiechnęła się. Zwykle te dyskusje kończyły się w łóżku. Ich efekty „uboczne” już wkrótce miały dać o sobie znać. Melinda położyła dłoń na brzuchu i pogłaskała go. Nie miała jeszcze pewności, ale coś jej mówiło, że rodzina niedługo się powiększy.
• O czym tak marzysz? - usłyszała na sobą głos Adama.
• Nie słyszałam, jak wszedłeś – odparła. Wstała z krzesła i pocałowała go na powitanie.
• Drzwi były uchylone, a ty wyglądałaś tak, jakbyś myślami była gdzieś daleko.
• W pewnym sensie to prawda. Skończyłam pisać powieść, a Holly osiągnęła…
• Nie mów. Sam przeczytam.
• Jasne – rzekła uśmiechając się. - Mam nadzieję, że zakończenie cię nie rozczaruje. Zmęczony jesteś – pogłaskała go po policzku – nie powinieneś tak ciężko pracować.
• Muszę, jeśli chcemy za dwa tygodnie przenieść się do swojego domu – Adam usiadł w fotelu przy stoliku kawowym. - Chyba, że już ci nie zależy.
• Jak możesz tak mówić? - spytała z wyrzutem. - Przecież wiesz, że to moje marzenie, a teraz gdy skończyłam pisać powieść mogę bez przeszkód zająć się urządzaniem naszego domu. Clarissa obiecała mi pomóc...
• To wspaniale – przerwał jej Adam. - Musimy porozmawiać, Melindo.
• Co się stało? - usiadła na brzegu łóżka. - Coś z procesem?
• Nie, to nie to.
• To w takim razie, chodzi o moją powieść. Nie będą jej już drukować?
• Wprost przeciwnie. Odebrałem telegram od wydawcy Harper’s Magazine. Zainteresowanie przygodami Holly jest ogromne. Czekają niecierpliwie na zakończenie i chcą jak najszybciej wydać książkę.
• Naprawdę?
• Naprawdę. Do tego przywiozłem ci mnóstwo listów od czytelniczek.
• W to już nie uwierzę!
• Sama się przekonaj. Pudło z listami stoi w salonie.
• Niemożliwe! - Melinda pokręciła z niedowierzaniem głową. - Nie uwierzę póki ich nie… - przerwała widząc dziwny wyraz twarzy Adama, po czym spytała: - powiesz mi wreszcie, o co chodzi?
• Nie wiem, jak mam to zrobić.
• Normalnie.
• To nie będzie miłe – zastrzegł.
• Mów.
• Pojawiły się nowe plotki.
• Na mój temat. Wiem. Clarissa, pani Bouvier i pani Olsen poinformowały mnie, co niektórzy mieszkańcy Virginia City myślą o moim pisaniu. Cóż, ludzie mają prawo do swoich opinii.
• Żeby tylko o to chodziło – powiedział i spojrzał na nią zatroskanym wzrokiem. Melinda uśmiechnęła się z przymusem i spytała:
• Mam rozumieć, że to coś innego?
• W mieście mówi się, że to przez ciebie Mały Joe wyniósł się z Ponderosy.
• Przecież to nieprawda. - Melinda pobladła.
• Do tego, co poniektórzy twierdzą, że próbowałaś uwieść mojego brata.
• Co… co takiego?
• A on wstrząśnięty twoją niemoralnością zmuszony był opuścić dom rodzinny.
• Chyba w to nie wierzysz?!
• Oczywiście, że nie – Adam wstał z fotela i podszedł do Melindy siedzącej sztywno na łóżku. Pogłaskał ją po głowie i usiadł obok niej. - Wiem, kto stoi za tymi pomówieniami i obiecuję, że nie zostawię tak tej sprawy.
• Ja też wiem – rzekła cicho. - To Della Jenkins. Za co ona mnie tak nienawidzi?
• Za to, że zostałaś moją żoną.
• Nie rozumiem jak można być tak podłą? Przecież nic jej nie zrobiłam – powiedziała rozżalonym głosem Melinda.
• Ale ja już tak. Przynajmniej ona tak myśli – odparł westchnąwszy Adam.
• Co ty opowiadasz? Przecież nie byliście narzeczeństwem, a to, że ludzie mówili o was jak o parze to jeszcze niczego nie przesądzało.
• I tu się mylisz. Ona była pewna, że zostanie moją żoną. Nie oświadczyłem się jej tylko dlatego, że w moim życiu pojawiła się Kathy, której Della nie akceptowała. Tak naprawdę, to ona chciała być tylko panią na Ponderosie. Czy mnie kochała? - tu zawiesił głos. - Raczej nie. Zresztą i ja jej nie kochałem. Lubiłem, przyznaję, ale nie kochałem. Jej słowa o Kathy tylko utwierdziły mnie w tym, że to nie była kobieta dla mnie. Wtedy też pokazała swoje prawdziwe oblicze. Obiecała mi, że ją popamiętam. I, jak widać nie były to słowa rzucone na wiatr.
• Cóż, jak na razie jej działania wydają się być skuteczne.
• Kochanie, bardzo mi przykro, że przeze mnie musisz to wszystko znosić - Adam objął ją ramieniem. - Uwierz, zrobię wszystko, żeby Della odwołała te słowa i publicznie cię przeprosiła.
• Ciekawe, jak to zrobisz? Wyzwiesz ją na pojedynek? A może dasz jej w szczękę?
• Niezły pomysł – rzekł z poważną miną Adam. - Muszę się nad tym poważnie zastanowić.
• Żartujesz sobie, a ja nie wiem, jak mam się zachować. To, że panna Jenkins chce odegrać się na tobie to w pewnym stopniu jest nawet zrozumiałe. Ubzdurała sobie, że ją skrzywdziłeś i musisz za to zapłacić. Ona chce ciebie poniżyć, chce, żebyś cierpiał. A jak w najprostszy sposób to osiągnąć? Zniesławić twoich najbliższych. Trzeba przyznać, że nie jest pozbawiona inteligencji. Postawiła sobie za cel zniszczenie nie tylko mojej skromnej osoby, ale także całej rodziny. Na początek obiektami plotek stałyśmy się Clarissa i ja. Clarissie wreszcie odpuściła, natomiast ja jestem dla niej wrogiem. Dopóty będzie wymyślać coraz bardziej niestworzone historie, oskarżać mnie o różne niegodziwości, dopóki mnie nie zniszczy. Ona wie, jak ugodzić, żeby zabolało. I o ile wcześniejsze plotki były po prostu głupie, o tyle teraz posunęła się o krok dalej. To tak jakby chciała sprawdzić na ile może sobie pozwolić. Tym razem udało jej się spreparować plotkę, która w oczach ludzi może stać się bardzo prawdopodobna. Jak myślisz komu uwierzą? Przecież wszystkie fakty świadczą na moją niekorzyść.
• Jakie znowu fakty?
• A takie choćby, jak to, że byłam narzeczoną Małego Joe.
• To było wieki temu.
• Ale ludzie mają dobrą pamięć. Do tego Joe wyprowadził się z Ponderosy. Wystarczy wszystko dodać do siebie i sprawa jest jasna. Adam Cartwright wziął sobie za żonę nieobyczajną kobietą. - Melinda przycisnęła dłonie do piersi i przymknęła powieki. Widać było, ile kosztuje ją ta rozmowa. Po chwili powiedziała: - jak ja teraz gdziekolwiek się pokażę? A rodzina? Na pewno będą mieć nieprzyjemności. Ludzie nie ominą takiej okazji. Zawsze znajdzie się ktoś, kto z nich zadrwi. Nasi znajomi odwrócą się od nas.
• Jeśli uwierzą w te bzdury, przestaną być naszymi znajomymi.
• A co na to powie twój ojciec? Ledwie mnie toleruje. Boję się, że teraz mnie znienawidzi.
• To dawno się zmieniło. Ojciec jest z ciebie dumny.
• Dumny? To wkrótce nim przestanie być. Jak raz obrzucą cię błotem, to potem trudno je zeskrobać. Nie rozumiesz, że przeze mnie cała rodzina będzie narażona na niewybredne komentarze. Twój ojciec…
• Ojciec już wie. Jest po twojej stronie, a jutro porozmawia z Joseph’em.
• Joe – jęknęła Melinda. - W tym wszystkim zapomniałam o nim, a przecież jego też dotyczą te plotki.
• Z tą tylko różnicą, że on został przedstawiony, jako ofiara twych „niecnych knowań”.
• Chyba masz rację. Panna Jenkins zrobiła ze mnie dziw…
• Cicho – Adam położył palec na ustach Melindy – nie mów tak. Nikt przy zdrowych zmysłach w to nie uwierzy.
• Obawiam się, że nie będzie tak łatwo – odparła tuląc się do niego. - A może lepiej w ogóle nie reagować?
• Robiliśmy to wystarczająco długo. Della jest przekonana, że wszystko ujdzie jej na sucho. Czas, żeby wreszcie odpowiedziała za swoje intrygi. Skoro chce wojny, to będzie ją miała – rzekł z determinacją Adam.
• I myślisz, że to załatwi sprawę? Niby jak chcesz z nią walczyć? Tą samą bronią, co ona? Każdy, ale nie ty, ani nie ja.
• To wszystko moja wina. Powinienem wiedzieć, że Della mi nie odpuści.
• A niby skąd miałeś to wiedzieć? Ludzie wciąż się rozstają i jakoś nie myślą o zemście.
• Czasem jednak o niej myślą, a nawet wprowadzają w czyn, czego przykładem jest Della.
• To, co teraz zrobimy?
• Nie mam pojęcia, ale wiem jedno: nie możemy dalej udawać, że nic się nie dzieje.
• Masz rację, a poza tym musimy myśleć o Kathy – rzekła Melinda. - Jeśli nie zatrzymamy Delli w tych jej podłych knowaniach, to w końcu może ucierpieć nasz aniołek. Dzisiaj to małe, niczego nieświadome dziecko, ale za kilka lat będzie dużą dziewczynką. Na tyle dużą, żeby zacząć zadawać pytania i rozumieć, co mówią inni. Nie chciałabym, aby ktoś taki, jak Della wprowadził zamęt w jej życie. Co innego ja. Jestem dorosła i jakoś zniosę ludzkie kpiny, wrogie spojrzenia. Oczywiście nie znaczy to, że nie będzie mnie to bolało. Będzie, ale dam radę, bo ty jesteś przy mnie i mam twoje wsparcie. Bo mam, prawda?
• Masz. I nigdy w to nie wątp. Kocham cię. Co prawda, trochę czasu zajęło mi zrozumienie tej prawdy, ale gdy w końcu to pojąłem...
• To, co? - spytała wzruszonym głosem.
• To okazało się, że bycie mężem jest niezwykle miłym doświadczeniem.
• Naprawdę?
• Mhhmm – zamruczał i przyciągnął ją do siebie. - Obiecuję ci Melindo, że Della już nigdy na nikogo nie powie złego słowa.




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 19:19, 18 Paź 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 5:59, 18 Paź 2019    Temat postu:

Cytat:
Melinda położyła dłoń na brzuchu i pogłaskała go. Nie miała jeszcze pewności, ale coś jej mówiło, że rodzina niedługo się powiększy.

Oby tak było ... ciekawe, czy Adam już o tym wie?
Cytat:
...– nie powinieneś tak ciężko pracować.
• Muszę, jeśli chcemy za dwa tygodnie przenieść się do swojego domu – Adam usiadł w fotelu przy stoliku kawowym. - Chyba, że już ci nie zależy.
• Jak możesz tak mówić? - spytała z wyrzutem. - Przecież wiesz, że to moje marzenie, a teraz gdy skończyłam pisać powieść mogę bez przeszkód zająć się urządzaniem naszego domu.

Spełni się kolejne marzenie Melindy
Cytat:
Odebrałem telegram od wydawcy Harper’s Magazine. Zainteresowanie przygodami Holly jest ogromne. Czekają niecierpliwie na zakończenie i chcą jak najszybciej wydać książkę.
• Naprawdę?
• Naprawdę. Do tego przywiozłem ci mnóstwo listów od czytelniczek.

Melinda odniosła wielki sukces: napisała książkę, która podoba się i wydawcy i czytelnikom i ... jej mężowi
Cytat:
• Pojawiły się nowe plotki.
• Na mój temat. Wiem. Clarissa, pani Bouvier i pani Olsen poinformowały mnie, co niektórzy mieszkańcy Virginia City myślą o moim pisaniu. Cóż, ludzie mają prawo do swoich opinii.
• Żeby tylko o to chodziło – powiedział i spojrzał na nią zatroskanym wzrokiem. Melinda uśmiechnęła się z przymusem i spytała:
• Mam rozumieć, że to coś innego?

Melinda nawet nie przypuszcza na jaki pomysł wpadła plotkarka
Cytat:
• W mieście mówi się, że to przez ciebie Mały Joe wyniósł się z Ponderosy.
• Przecież to nieprawda. - Melinda pobladła.
• Do tego, co poniektórzy twierdzą, że próbowałaś uwieść mojego brata.
• Co… co takiego?
• A on wstrząśnięty twoją niemoralnością zmuszony był opuścić dom rodzinny.
• Chyba w to nie wierzysz?!

A to nowina! Mały Joe wstrząśnięty niemoralnością i Melinda uganiająca się za szwagrem. Tak niesamowity pomysł jak absurdalny
Cytat:
- Wiem, kto stoi za tymi pomówieniami i obiecuję, że nie zostawię tak tej sprawy.
• Ja też wiem – rzekła cicho. - To Della Jenkins. Za co ona mnie tak nienawidzi?
• Za to, że zostałaś moją żoną.
• Nie rozumiem jak można być tak podłą? Przecież nic jej nie zrobiłam – powiedziała rozżalonym głosem Melinda.
• Ale ja już tak. Przynajmniej ona tak myśli – odparł westchnąwszy Adam.

Dobrze, że przynajmniej znają autorkę tych plotek ... ale co im z tego?
Cytat:
Ona była pewna, że zostanie moją żoną. Nie oświadczyłem się jej tylko dlatego, że w moim życiu pojawiła się Kathy, której Della nie akceptowała. Tak naprawdę, to ona chciała być tylko panią na Ponderosie. Czy mnie kochała? - tu zawiesił głos. - Raczej nie. Zresztą i ja jej nie kochałem. Lubiłem, przyznaję, ale nie kochałem. Jej słowa o Kathy tylko utwierdziły mnie w tym, że to nie była kobieta dla mnie. Wtedy też pokazała swoje prawdziwe oblicze. Obiecała mi, że ją popamiętam. I, jak widać nie były to słowa rzucone na wiatr.

Czyli bardziej zraniona ambicja niż uczucie ... muszę przyznać, że panna Della dotrzymuje słowa
Cytat:
- Uwierz, zrobię wszystko, żeby Della odwołała te słowa i publicznie cię przeprosiła.
• Ciekawe, jak to zrobisz? Wyzwiesz ją na pojedynek? A może dasz jej w szczękę?
• Niezły pomysł – rzekł z poważną miną Adam. - Muszę się nad tym poważnie zastanowić.

No właśnie, co może zrobić Adam? Chyba jej nie pobije?
Cytat:
- jak ja teraz gdziekolwiek się pokażę? A rodzina? Na pewno będą mieć nieprzyjemności. Ludzie nie ominą takiej okazji. Zawsze znajdzie się ktoś, kto z nich zadrwi. Nasi znajomi odwrócą się od nas.
• Jeśli uwierzą w te bzdury, przestaną być naszymi znajomymi.
• A co na to powie twój ojciec? Ledwie mnie toleruje. Boję się, że teraz mnie znienawidzi.
• To dawno się zmieniło. Ojciec jest z ciebie dumny.
• Dumny? To wkrótce nim przestanie być. Jak raz obrzucą cię błotem, to potem trudno je zeskrobać. Nie rozumiesz, że przeze mnie cała rodzina będzie narażona na niewybredne komentarze.

Tak, plotka to potężna broń[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
• Ojciec już wie. Jest po twojej stronie, a jutro porozmawia z Joseph’em.
• Joe – jęknęła Melinda. - W tym wszystkim zapomniałam o nim, a przecież jego też dotyczą te plotki.
• Z tą tylko różnicą, że on został przedstawiony, jako ofiara twych „niecnych knowań”.

No tak, przecież Joe też jest tu ofiarą, nawet podwójną, bo i plotek i zakusów bratowejBiedny Joe
Cytat:
Della jest przekonana, że wszystko ujdzie jej na sucho. Czas, żeby wreszcie odpowiedziała za swoje intrygi. Skoro chce wojny, to będzie ją miała – rzekł z determinacją Adam.
• I myślisz, że to załatwi sprawę? Niby jak chcesz z nią walczyć? Tą samą bronią, co ona? Każdy, ale nie ty, ani nie ja.
• To wszystko moja wina. Powinienem wiedzieć, że Della mi nie odpuści.

Tak, Della do tej pory była bezkarna, może czas na jakiś rewanż?
Cytat:
... wiem jedno: nie możemy dalej udawać, że nic się nie dzieje.
• Masz rację, a poza tym musimy myśleć o Kathy – rzekła Melinda. - Jeśli nie zatrzymamy Delli w tych jej podłych knowaniach, to w końcu może ucierpieć nasz aniołek. Dzisiaj to małe, niczego nieświadome dziecko, ale za kilka lat będzie dużą dziewczynką. Na tyle dużą, żeby zacząć zadawać pytania i rozumieć, co mówią inni. Nie chciałabym, aby ktoś taki, jak Della wprowadził zamęt w jej życie. Co innego ja. Jestem dorosła i jakoś zniosę ludzkie kpiny, wrogie spojrzenia. Oczywiście nie znaczy to, że nie będzie mnie to bolało. Będzie, ale dam radę, bo ty jesteś przy mnie i mam twoje wsparcie. Bo mam, prawda?

W tym przypadku należy pomyśleć o wszystkim - o rodzinie, znajomych, dzieciach. Trzeba działać!
Cytat:
• To okazało się, że bycie mężem jest niezwykle miłym doświadczeniem.
• Naprawdę?
• Mhhmm – zamruczał i przyciągnął ją do siebie. - Obiecuję ci Melindo, że Della już nigdy na nikogo nie powie złego słowa.

To zabrzmiało bardzo złowróżbnieDla Delli oczywiście.

Kolejny interesujący rozdział. Szok, jaki wywołały u Melindy plotki o niej i Joe rozsiewane przez Dellę i obawy Melindy o ich skutki. Bardzo ciekawe ... Na szczęście w ich związku panuje pełna harmoniai jak dotąd żadne intrygi jej nie naruszyły. Ciekawe, jak zareaguje Joe na te pomówienia? Co zamierza zrobić Adam? Chyba nie miał na myśli ostatecznego rozwiązania?Jemu raczej finezyjne rozwiązania wpadały do głowy ... chociaż to co zrobiła im Della zasługuje na bardzo wyrafinowaną zemstę. Myślę jednak, że Cartwrightom będzie chodziło nie tyle o rewanż, co o unieszkodliwienie złej kobiety ... Czekam więc niecierpliwie na rozwiązanie tej sytuacji i dalszy ciąg opowieści.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:42, 18 Paź 2019    Temat postu:

Serdecznie dziękuję za ciekawy komentarz. Very Happy Twoje celne uwagi posunęły mi pewien pomysł, tak dotyczący Joe, jak i Adama. Cartwrightowie niewątpliwie są w niezręcznej sytuacji. Niby wszyscy powinni wiedzieć, że te wymysły dotyczące Melindy to jedna wielka bzdura, ale... no właśnie ludzie zawsze i wszędzie szukają sensacji. Toż to niezły kąsek dla żądnych skandali plotkar i plotkarzy z Virginia City. Tymczasem Melinda czeka na ruch Adama. Mruga



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:57, 27 Paź 2019    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:55, 27 Paź 2019    Temat postu:

Jest ciężko. Aderato odmawia współpracy Smutny dlatego też na razie wklejam I część rozdziału 7



Rozdział 7


Dzień wstał niezwykle słoneczny. Nic nie zakłócało błękitu nieba. Z godziny na godzinę robiło się coraz upalniej. Gorące powietrze drgało tuż nad zielonymi pastwiskami. Lato było w pełni. Ben, jak wszyscy ranczerzy, martwił się, że jak tak dalej pójdzie to czeka ich susza. Tymczasem wielkimi krokami zbliżał się termin spędu stada na dolne pastwiska i trzeba było sprawdzić w jakim stanie znajduje się ogrodzenie. Pracy przy tym było co niemiara. Sam objazd i przegląd trwał ponad tydzień, a naprawa uszkodzeń drugi.
Dochodziło południe, gdy Ben zarządził krótką przerwę. Z nieba lał się ukrop. Hoss zdjął z głowy kapelusz i otarł czoło z potu. Napił się wody, po czym rozglądając się wokół powiedział:
• Większość roboty za nami. Pozostało jeszcze to ogrodzenie pod lasem i można będzie spędzić stado.
• Schrońmy się w cieniu – rzekł Ben siadając pod drzewem. - Upał taki, że trudno wytrzymać. Joe, podaj bukłak z wodą. Siadajcie chłopcy. Zobaczymy, co Hop Sing przygotował nam do zjedzenia. A ty, Hoss, co tak stoisz?
• Tato, jakbyś nie miał nic przeciwko temu, to ja by już pojechał. Obiecałem Adamowi pomóc przy okiennicach.
• Skoro obiecałeś to jedź. Powiedz Adamowi, że wieczorem do niego zajrzę.
• Powiem – Hoss kiwnął głową i dosiadł konia. Po chwili już go nie było. Joe wyciągnął nogi przed siebie, odłamał udko pieczonego kurczaka i z apetytem zabrał się do jedzenia. Ben poszedł w jego ślady i przez jakiś czas posilali się w zupełnej ciszy.
• Teraz to najchętniej uciąłbym sobie krótką drzemkę – powiedział westchnąwszy Joe.
• Niestety, czeka nas praca. – Ben również westchnął i dodał: - ten upał jest nie do zniesienia, ale jak trzeba to trzeba.
• To bierzmy się do roboty – powiedział Joe wstając z miejsca. - Do czwartej powinniśmy skończyć.
• Zaczekaj, usiądź. Musimy porozmawiać.
• Zabrzmiało poważnie.
• Sytuacja jest poważna. No, usiądź.
• Co się stało?
• Słyszałeś co mówią ludzie w Virginia City?
• Mówią różne rzeczy. A tak konkretniej?
• Chodzi o plotki.
• Plotki? - prychnął Joe. - Tato, od kiedy interesują cię plotki?
• Od kiedy uderzają w moją rodzinę.
• Chodzi o Melindę i o jej pisanie? Tato, musisz przyznać, że wzbudziła tym sensację. Ludzie nie byliby sobą, gdyby nie gadali.
• Masz rację – przyznał Ben – tyle tylko, że wcale nie chodzi o jej pisarskie zapędy, ale o coś zupełnie innego. Ty również jesteś obiektem tych plotek, a właściwie paskudnych pomówień.
• Ja? - Joe nie krył zdziwienia.
• Rozumiem, że nie znasz najnowszych rewelacji – Ben spojrzał badawczo na syna.
• Tato, przecież wiesz, że ciężko pracuję całymi dniami. Gdy wracam do hotelu jestem ledwie żywy. Nie chce mi się nawet iść do saloonu, a co dopiero wysłuchiwać miasteczkowych rewelacji.
• Nie musisz mieszkać w hotelu – zauważył Ben.
• Ale chcę. Znasz moje zdanie i nie zamierzam go zmieniać.
• Znam, niestety – mruknął Ben.
• Tato, powiesz mi wreszcie o co chodzi?
• Otóż, rozeszło się po mieście, że wyprowadziłeś się z domu ponieważ twoja bratowa chciała cię uwieść.
Joe patrzył na ojca nic nie rozumiejącym wzrokiem. Gdy wreszcie dotarł do niego sens wypowiedzi ojca, zaczął się głośno śmiać.
• Dawno już nie słyszałem nic bardziej niedorzecznego – powiedział wreszcie, ocierając załzawione od śmiechu oczy.
• Myślisz, że to żart?
• Tato, to co powiedziałeś jest… - Joe zawiesił głos. - Rozumiem. Wiadomo kto jest autorem tych rewelacji?
• Prawdopodobnie panna Jenkins – odparł Ben.
• Prawdopodobnie?
• Tak twierdzi panna Braun.
• Panna Braun, jej przyjaciółka – Joe uśmiechnął się i pokiwał głową. - Chyba powinienem z nią porozmawiać.
• I, co ci to da? Mleko już się rozlało. Teraz jak najszybciej powinieneś wrócić do domu. Może to zadałoby kłam tej idiotycznej plotce. Twój spór z Adamem jest niedorzeczny. Obaj zachowujecie się, jak mali chłopcy.
• Nie ma żadnego sporu, tato. My po prostu się nie lubimy. Nigdy za sobą nie przepadaliśmy i z wiekiem to się pogłębiło. A teraz, gdy… zresztą nieważne. On zawsze ze mnie kpił i dawał mi do zrozumienia, że jestem głupszy, gorszy.
• Nieprawda, Joe. Adam bywa sarkastyczny, ale nigdy z nikogo złośliwie nie kpił.
• Tak, idealny Adam – Joe z zaciętym wyrazem twarzy wzruszył ramionami. – Wszystko w nim jest perfekcyjne.
• Zabrzmiało to tak jakbyś mu zazdrościł.
• Ja? A niby czego miałbym zazdrościć temu Jankesowi?
• Zupełnie cię nie rozumiem, synu – rzekł ze smutkiem Ben. - Jak mam do ciebie dotrzeć, żebyś wreszcie zrozumiał, że Adam nie jest twoim wrogiem? Przecież wiesz, że musiał bardzo szybko dorosnąć i od małego ciężko pracował. Miał sześć lat, gdy na jego oczach zabito mamę Hossa.
• Znam tę historię – powiedział ze zniecierpliwieniem Joe.
• Wiem i wysłuchasz jej jeszcze raz. Myślisz, że takie przeżycie nie odbiło się na małym dziecku? Gdy zginęła Inger nie płakał. Przez pierwsze dni po jej śmierci nie odstępował Hossa ani na krok. Spał przy nim. Budził się, gdy Hoss tylko zapłakał i nigdy się nie uśmiechał. Adam nie miał prawdziwego dzieciństwa, tak jak ty…
• Ja też straciłem matkę – przewał ojcu z oburzeniem Joe.
• Owszem, ale przez pierwsze pięć lat twojego życia była z tobą. Urodziłeś się tu w Ponderosie. Miałeś własne łóżko, zabawki i wszyscy cię rozpieszczali. Adam tego nie miał i to była moja wina.
• Jesteś dla siebie zbyt srogi, tato.
• Ja tylko stwierdzam fakty – odparł Ben i ze smutkiem pokiwał głową. - Na barki twojego brata złożyłem więcej niż mógłby udźwignąć mały chłopiec, jakim wówczas był. On jednak dał sobie radę i opiekował się Hossem, a potem także tobą najlepiej, jak tylko potrafił.
• Był gorszy od ciebie – stwierdził Joe, a Ben uśmiechnął się - stanowczy i nieprzejednany.
• Przy twoim zadziornym charakterze nie mógł być inny.
• Wolę być zadziorny niż taki przemądrzały i uparty, jak Adam. On wszystko wie najlepiej.
• Jesteś niesprawiedliwy, synu.
• Może – przyznał Joe - ale nigdy nie potrafiliśmy z Adamem znaleźć wspólnego języka.
• A szkoda. Szkoda też, że nic nie zrozumiałeś z tego, co chciałem ci powiedziałem.
• Tato…
• Joe, ja już cię nie proszę, a żądam żebyś wrócił do domu. Dość tej dziecinady. Nie pozwolę, żeby twoja urażona duma rozbiła naszą rodzinę. A teraz bierzmy się do pracy.

***

Długi, letni dzień chylił się ku końcowi. Gdy Mały Joe wrócił do Virginia City, słońce zachodziło za widnokrąg. Ulicami miasta spacerowali ludzie, wykorzystując na przechadzkę ten moment przez zapadnięciem zmroku, gdy upał wydawał się nieco mniejszy. Z licznych w centrum miasta saloonów dochodził gwar rozochoconych klientów. Im upał zupełnie nie przeszkadzał. Joe ściągnął wodze i wstrzymał konia tuż przy „Silver dollar”. Miał ogromną ochotę na kufel zimnego piwa. Westchnął żałośnie, mruknął „później” i ścisnąwszy łydkami boki konia ruszył w kierunku sklepu pana Brauna. Miał nadzieję, że zastanie tam Sheilę, córkę właściciela. Musiał z nią porozmawiać, choć sam nie bardzo wiedział, co dobrego miałoby z tego wyniknąć.
• Witaj Joe. Zdążyłeś w ostatniej chwili – powiedziała stojąca za kontuarem i uśmiechająca się panna Braun. - Właśnie mieliśmy zamykać. Czym mogę ci służyć?
• Chciałem kupić jakąś zabawkę dla Kathy – odparł Joseph, któremu miłe przyjęcie i ładna buzia Sheili nieco pokrzyżowały szyki. Joe zamierzał ostro rozmówić się z dziewczyną i powiedzieć jej, co myśli o rozpuszczaniu paskudnych plotek. Nie miał bowiem żadnych wątpliwości, że to Sheila pomagała Delli Jenkins w tym niecnym procederze. Zresztą z panną Jenkins też postanowił porozmawiać i raz na zawsze uciąć wszelkie spekulacje dotyczące jego i Melindy.
• Zabawkę?
• Tak.
• Jaką? Może misia?
• Już ma – rzekł Joe i dotykając własnego ucha dodał: - takiego z klapniętym uszkiem.
• To może lalkę. Ostatnio dostaliśmy naprawdę śliczne laleczki, aż żal mi, że nie było takich, gdy ja byłam mała – mówiąc to, Sheila zdjęła z półki dużą, strojną lalę.
• Faktycznie, bardzo ładna, ale ja wolałbym coś mniejszego. Coś, co Kathy mogłaby przytulić.
• To może... – Sheila rozejrzała się po sklepowych półkach. - Wiem. Ten pajacyk powinien jej się spodobać – sięgnęła po zabawkę i podała ją Małemu Joe. - Jest do ciebie trochę podobny - dodała.
• Faktycznie. Ma dużo włosów. Tak, jak ja – stwierdził i oboje się roześmieli. Po chwili umilkli i zapadła niezręczna cisza.
• Mam go zapakować? - spytała cicho Sheila.
• Wiesz, że nie przyszedłem tu po zakupy?
• Wiem. Wiedziałam to, gdy zobaczyłam cię w drzwiach sklepu.
• To zapewne wiesz też w jakiej sprawie przyszedłem?
• Domyślam się, ale od razu chcę cię zapewnić, że ja nie miałam nic wspólnego z tym, co mówi się o tobie i pani Melindzie.
• Jak mam ci uwierzyć, skoro wcześniej pomagałaś Delli obmawiać niewinnych ludzi?
• Ja się zmieniłam, Joe. Już nie przyjaźnię się z panną Jenkins. Żałuję, że powtarzałam te wszystkie głupoty.
• Trochę za późno.
• Ja naprawdę bardzo tego żałuję i przepraszam. Zrozumiałam, ile krzywdy i bólu mogą wywołać plotki.
• Tak? A niby kiedy to zrozumiałaś? - zakpił Joe. Sheila spuściła głowę i milczała. - Gdy Della już nie chciała się z tobą przyjaźnić? A może, gdy ciebie też dotknęły plotki?
• To nie tak – rzekła ledwie dosłyszalnie dziewczyna.
• A jak? Może nie obgadywałaś mojej bratowej?
• To zdarzyło się raz i to na samym początku, gdy okazało się, że twój brat ożenił się. Della wpadła wtedy w szał. Już wcześniej odgrażała się, że Adam ją popamięta, ale myślałam, że ona tak tylko sobie mówi. Te pierwsze plotki, o tym, że pani Melinda jest wyniosła i zadziera nosa nie wydały mi się takie nieprawdopodobne.
• A nie pomyślałaś, że Melinda mogła po prostu niepewnie czuć się w nowym otoczeniu?
• Nie. Uwierzyłam Delli, ale potem gdy bliżej poznałam żonę Adam przekonałam się, że to bardzo miła osoba. Joe, możesz mi nie wierzyć, ale ja próbowałam przemówić Delli do rozumu. Nie chciała mnie słuchać. Powiedziałam jej, że to co robi jest chore, a ja nie chcę w tym uczestniczyć. Wtedy też przestałyśmy się przyjaźnić.
• Plotki jednak nie ustały – stwierdził Joe.
• Myślisz, że tylko ja byłam pod wpływem panny Jenkins? Większość dziewcząt poczytywała sobie za zaszczyt należeć do otoczenia kogoś takiego jak Della. Piękna, wykształcona, modna. Najlepsza partia w okolicy. Wszystkie chciałby być takie, jak ona. Tak naprawdę to zła i bezwzględna kobieta. Jest miła dopóki bezkrytycznie zgadzasz się na wszystko, czego ona chce. Słowo sprzeciwu i już dla niej nie istniejesz, a ludzie zaczynają się od ciebie odsuwać.
• Tak było z tobą?
• Tak i wiesz, co? Jestem z tego powodu zadowolona. Niczego już nie muszę udawać. Mogę być sobą, Sheilą Braun, która pracuje w sklepie swoich rodziców. Jednego tylko, żałuję, że przez Dellę zerwałam z Tedem Abottem. Powiedziała mi, że on śmierdzi końskim łajnem i że ja też będę nim śmierdzieć. Och, Joe jaka byłam głupia. Teraz Ted ma piękną żonę. Czasem z nią zagląda do naszego sklepu.
• I, co śmierdzą łajnem?
• Daj spokój, to jakaś bzdura – rzekła Sheila. - Ted to najmilszy człowiek pod słońcem, a jego żona nie może się go nachwalić. Przez Dellę i własną głupotę straciłam swoją życiową szansę. Do tego ludzie mówiąc o was, Cartwrightach twierdzą, że ja jestem źródłem tych wszystkich rewelacji. To nieprawda, Joe – zaszlochała. - Wszystko można mi zarzucić, ale nie taką podłość. Chciałam być taka, jak Della, no i mam za swoje.
• Uspokój się, Sheilo – rzekł skonsternowany Joe. Czuł, że dziewczyna mówi prawdę.
• Łatwo ci powiedzieć – otarła oczy chusteczką wyjętą z kieszeni sukni – a mnie wszyscy wytykają palcami. Dzisiaj jedna starsza pani mieszkająca w pensjonacie pani Klementyny splunęła za mną. Ci, którzy to widzieli zaczęli się śmiać, a ja stałam na środku ulicy i nie mogłam się ruszyć. To było takie straszne, Joe.
• Przykro mi – Joe obszedł kontuar i stanąwszy obok Sheili objął ją ramieniem – ale teraz rozumiesz już, co czuła Melinda, jej mąż i ja gdy dotarły do nas te wszystkie pomówienia.
• Rozumiem i gdybym tylko mogła cofnąć czas, to wszystko byłoby inaczej. A tak chyba będę musiała wyjechać z domu. Ludzie nie zapomną i nie ważne, że nie ma w tym mojej winy. Dla nich jestem wstrętną plotkarą. Kimś komu nie można zaufać. To będzie się za mną ciągnąć...
• Już dobrze – powiedział Joe – jakoś sobie z tym poradzimy.
• My? - spojrzała na niego zdziwiona. - Ty naprawdę chcesz mi pomóc?
• Owszem. Pannie Jenkins należy się nauczka, a ty wstrzymaj się z tym wyjazdem.
• Joe, nie wiem, co mam powiedzieć – rzekła, a w oczach zaszkliły się jej łzy. Wyglądała przy tym tak dziewczęco i niewinnie, że Joe poczuł w sercu dziwne ciepło. Na szczęście, jakaś spóźniona klientka weszła do sklepu. Nim podeszła bliżej, Sheila zdążyła otrzeć zapłakaną twarz, a Joe wrócił na swoje miejsce przed kontuarem.
• Proszę, proszę, kogo tu mamy – doszedł ich znajomy głos. - Joe Cartwright, widzę, że zła sława panny sklepowej zupełnie ci nie przeszkadza.
• Tobie również nie przeszkadza, skoro tu przyszłaś, Dello.
• Musiałam, niestety – westchnęła przesadnie panna Jenkins. - Tylko ten sklep był w stanie sprowadzić mi z Nowego Jorku najnowsze francuskie perfumy. Cóż miałam robić, musiałam skorzystać z usług tego małomiasteczkowego sklepiku.
• Nawet nie wiesz, jak bardzo ci współczuję – rzekł z nieskrywaną ironią Joe. Della zmierzyła go wściekłym wzrokiem, ale nic nie odpowiedziała. Całą swoją złość wyładowując na biednej Sheili warknęła:
• I, co tak stoisz, jak cielę? Rusz się i przynieść moje zamówienie.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:54, 28 Paź 2019    Temat postu:

Cytat:
Ludzie nie byliby sobą, gdyby nie gadali.
• Masz rację – przyznał Ben – tyle tylko, że wcale nie chodzi o jej pisarskie zapędy, ale o coś zupełnie innego. Ty również jesteś obiektem tych plotek, a właściwie paskudnych pomówień.
• Ja? - Joe nie krył zdziwienia.

Niewiniątko Very Happy Jak to możliwe, że ktoś plotkuje o Joe?
Cytat:
• Tato, powiesz mi wreszcie o co chodzi?
• Otóż, rozeszło się po mieście, że wyprowadziłeś się z domu ponieważ twoja bratowa chciała cię uwieść.
Joe patrzył na ojca nic nie rozumiejącym wzrokiem. Gdy wreszcie dotarł do niego sens wypowiedzi ojca, zaczął się głośno śmiać.
• Dawno już nie słyszałem nic bardziej niedorzecznego – powiedział wreszcie, ocierając załzawione od śmiechu oczy.
• Myślisz, że to żart?
• Tato, to co powiedziałeś jest… - Joe zawiesił głos.

W tę plotkę trudno uwierzyć
Cytat:
Twój spór z Adamem jest niedorzeczny. Obaj zachowujecie się, jak mali chłopcy.
• Nie ma żadnego sporu, tato. My po prostu się nie lubimy. Nigdy za sobą nie przepadaliśmy i z wiekiem to się pogłębiło. A teraz, gdy… zresztą nieważne. On zawsze ze mnie kpił i dawał mi do zrozumienia, że jestem głupszy, gorszy.

Czyżby kompleks starszego brata? Przecież Joe jest hm ... mniej rozsądny od starszego brata
Cytat:
• Tak, idealny Adam – Joe z zaciętym wyrazem twarzy wzruszył ramionami. – Wszystko w nim jest perfekcyjne.
• Zabrzmiało to tak jakbyś mu zazdrościł.
• Ja? A niby czego miałbym zazdrościć temu Jankesowi?

Przecież mu zazdrości! To uczucie przebija z jego słów, z jego zachowania itd
Cytat:
Miał sześć lat, gdy na jego oczach zabito mamę Hossa.
• Znam tę historię – powiedział ze zniecierpliwieniem Joe.
• Wiem i wysłuchasz jej jeszcze raz. Myślisz, że takie przeżycie nie odbiło się na małym dziecku? Gdy zginęła Inger nie płakał. Przez pierwsze dni po jej śmierci nie odstępował Hossa ani na krok. Spał przy nim. Budził się, gdy Hoss tylko zapłakał i nigdy się nie uśmiechał. Adam nie miał prawdziwego dzieciństwa, tak jak ty…

Niestety nie miał. Dobrze, że Ben zdaje sobie z tego sprawę
Cytat:
• Ja też straciłem matkę – przewał ojcu z oburzeniem Joe.
• Owszem, ale przez pierwsze pięć lat twojego życia była z tobą. Urodziłeś się tu w Ponderosie. Miałeś własne łóżko, zabawki i wszyscy cię rozpieszczali. Adam tego nie miał i to była moja wina.

Tu nie ma porównania nawet
Cytat:
... nigdy nie potrafiliśmy z Adamem znaleźć wspólnego języka.
• A szkoda. Szkoda też, że nic nie zrozumiałeś z tego, co chciałem ci powiedziałem.
• Tato…
• Joe, ja już cię nie proszę, a żądam żebyś wrócił do domu. Dość tej dziecinady. Nie pozwolę, żeby twoja urażona duma rozbiła naszą rodzinę.

Wreszcie Ben po męsku postawił sprawę
Cytat:
• Witaj Joe. Zdążyłeś w ostatniej chwili – powiedziała stojąca za kontuarem i uśmiechająca się panna Braun. - Właśnie mieliśmy zamykać. Czym mogę ci służyć?
• Chciałem kupić jakąś zabawkę dla Kathy – odparł Joseph, któremu miłe przyjęcie i ładna buzia Sheili nieco pokrzyżowały szyki. Joe zamierzał ostro rozmówić się z dziewczyną i powiedzieć jej, co myśli o rozpuszczaniu paskudnych plotek. Nie miał bowiem żadnych wątpliwości, że to Sheila pomagała Delli Jenkins w tym niecnym procederze. Zresztą z panną Jenkins też postanowił porozmawiać i raz na zawsze uciąć wszelkie spekulacje dotyczące jego i Melindy.

Joe wziął się za siewców plotek. podstępnie zaczął od kupna zabawki dla Kathy
Cytat:
• Chciałem kupić jakąś zabawkę dla Kathy – odparł Joseph, któremu miłe przyjęcie i ładna buzia Sheili nieco pokrzyżowały szyki. Joe zamierzał ostro rozmówić się z dziewczyną i powiedzieć jej, co myśli o rozpuszczaniu paskudnych plotek. Nie miał bowiem żadnych wątpliwości, że to Sheila pomagała Delli Jenkins w tym niecnym procederze. Zresztą z panną Jenkins też postanowił porozmawiać i raz na zawsze uciąć wszelkie spekulacje dotyczące jego i Melindy.
• Zabawkę?
• Tak.
• Jaką? Może misia?
• Już ma – rzekł Joe i dotykając własnego ucha dodał: - takiego z klapniętym uszkiem.

No tak, jak tu wrzeszczeć na śliczną dziewczynę? Wzmianka o uchu super - zabawna i i aluzyjna
Cytat:
• Mam go zapakować? - spytała cicho Sheila.
• Wiesz, że nie przyszedłem tu po zakupy?
• Wiem. Wiedziałam to, gdy zobaczyłam cię w drzwiach sklepu.
• To zapewne wiesz też w jakiej sprawie przyszedłem?
• Domyślam się, ale od razu chcę cię zapewnić, że ja nie miałam nic wspólnego z tym, co mówi się o tobie i pani Melindzie.

Sheila jest bardzo bystrą dziewczyną, do tego śliczną ...
Cytat:
Może nie obgadywałaś mojej bratowej?
• To zdarzyło się raz i to na samym początku, gdy okazało się, że twój brat ożenił się. Della wpadła wtedy w szał. Już wcześniej odgrażała się, że Adam ją popamięta, ale myślałam, że ona tak tylko sobie mówi. Te pierwsze plotki, o tym, że pani Melinda jest wyniosła i zadziera nosa nie wydały mi się takie nieprawdopodobne.
• A nie pomyślałaś, że Melinda mogła po prostu niepewnie czuć się w nowym otoczeniu?
• Nie. Uwierzyłam Delli, ale potem gdy bliżej poznałam żonę Adam przekonałam się, że to bardzo miła osoba. Joe, możesz mi nie wierzyć, ale ja próbowałam przemówić Delli do rozumu. Nie chciała mnie słuchać. Powiedziałam jej, że to co robi jest chore, a ja nie chcę w tym uczestniczyć. Wtedy też przestałyśmy się przyjaźnić.

Sheila potrafi przyznać się do błędu. To bardzo cenna zaleta
Cytat:
Większość dziewcząt poczytywała sobie za zaszczyt należeć do otoczenia kogoś takiego jak Della. Piękna, wykształcona, modna. Najlepsza partia w okolicy. Wszystkie chciałby być takie, jak ona. Tak naprawdę to zła i bezwzględna kobieta. Jest miła dopóki bezkrytycznie zgadzasz się na wszystko, czego ona chce. Słowo sprzeciwu i już dla niej nie istniejesz, a ludzie zaczynają się od ciebie odsuwać.
• Tak było z tobą?
• Tak i wiesz, co? Jestem z tego powodu zadowolona. Niczego już nie muszę udawać. Mogę być sobą, Sheilą Braun, która pracuje w sklepie swoich rodziców.

Pewnie, że nie ma czego żałować. Niestety Della nadal sączy swój jad przy pomocy innych dziewcząt
Cytat:
Jednego tylko, żałuję, że przez Dellę zerwałam z Tedem Abottem. Powiedziała mi, że on śmierdzi końskim łajnem i że ja też będę nim śmierdzieć. Och, Joe jaka byłam głupia. Teraz Ted ma piękną żonę. Czasem z nią zagląda do naszego sklepu.
• I, co śmierdzą łajnem?
• Daj spokój, to jakaś bzdura – rzekła Sheila. - Ted to najmilszy człowiek pod słońcem, a jego żona nie może się go nachwalić. Przez Dellę i własną głupotę straciłam swoją życiową szansę. Do tego ludzie mówiąc o was, Cartwrightach twierdzą, że ja jestem źródłem tych wszystkich rewelacji. To nieprawda, Joe – zaszlochała. - Wszystko można mi zarzucić, ale nie taką podłość. Chciałam być taka, jak Della, no i mam za swoje.

To bardzo rzadka postawa - nie obrzuca błotem byłego faceta, który ożenił się z inną, ale obiektywnie ocenia sytuację. W dodatku dobrze o nim mówi
Cytat:
• Uspokój się, Sheilo – rzekł skonsternowany Joe. Czuł, że dziewczyna mówi prawdę.
• Łatwo ci powiedzieć – otarła oczy chusteczką wyjętą z kieszeni sukni – a mnie wszyscy wytykają palcami. Dzisiaj jedna starsza pani mieszkająca w pensjonacie pani Klementyny splunęła za mną. Ci, którzy to widzieli zaczęli się śmiać, a ja stałam na środku ulicy i nie mogłam się ruszyć. To było takie straszne, Joe.
• Przykro mi – Joe obszedł kontuar i stanąwszy obok Sheili objął ją ramieniem – ale teraz rozumiesz już, co czuła Melinda, jej mąż i ja gdy dotarły do nas te wszystkie pomówienia.

Joe już nie chce rozprawiać się z nią, ale raczej pragnie pocieszać. Cóż, ładna buzia i dobry charakter, jak się okazało. Sheila to wartościowa dziewczyna
Cytat:
• Już dobrze – powiedział Joe – jakoś sobie z tym poradzimy.
• My? - spojrzała na niego zdziwiona. - Ty naprawdę chcesz mi pomóc?
• Owszem. Pannie Jenkins należy się nauczka, a ty wstrzymaj się z tym wyjazdem.
• Joe, nie wiem, co mam powiedzieć – rzekła, a w oczach zaszkliły się jej łzy. Wyglądała przy tym tak dziewczęco i niewinnie, że Joe poczuł w sercu dziwne ciepło.

Dodam, że pewnie jest to oprócz cartwrightowskiej chęci niesienia pomocy wszystkim potrzebującym jest to znajome ciepło
Cytat:
Na szczęście, jakaś spóźniona klientka weszła do sklepu. Nim podeszła bliżej, Sheila zdążyła otrzeć zapłakaną twarz, a Joe wrócił na swoje miejsce przed kontuarem.
• Proszę, proszę, kogo tu mamy – doszedł ich znajomy głos. - Joe Cartwright, widzę, że zła sława panny sklepowej zupełnie ci nie przeszkadza.

A to się porobiło
Cytat:
- Tylko ten sklep był w stanie sprowadzić mi z Nowego Jorku najnowsze francuskie perfumy. Cóż miałam robić, musiałam skorzystać z usług tego małomiasteczkowego sklepiku.
• Nawet nie wiesz, jak bardzo ci współczuję – rzekł z nieskrywaną ironią Joe. Della zmierzyła go wściekłym wzrokiem, ale nic nie odpowiedziała. Całą swoją złość wyładowując na biednej Sheili warknęła:
• I, co tak stoisz, jak cielę? Rusz się i przynieść moje zamówienie.

Della jak zwykle arogancka i bardzo niegrzeczna. Ciekawe, co wymyśli Joe, żeby jej odpłacić za plotki i paskudne zachowanie?

Kolejny rozdział opowiadania. Interesująca rozmowa Bena z Pasikonikiem. Chyba nie tyle rozmowa, co nawoływania Bena do zgody (bezowocne) i wydany przez niego rozkaz powrotu syna do Ponderosy. Joe jest uparty jak muł ... ale może coś do niego zaczęło docierać. Przypuszczam, ze w kwestii powrotu posłucha Pa (bo jakby mógł nie posłuchać?), ale będzie się dąsał i zatruje życie komu tylko się da. Chyba, że zmieni swoje stanowisko po rozmowie z Sheilą. Zdaje się, że właśnie ona "trafiła" Joe'mu do rozumu. Trafniej niż Ben jednak. Pojawiła się znów Della, oczywiście pewna siebie, grubiańska, arogancka ... jak Adam mógł się z nią spotykać? W dodatku chciał się jej oświadczyć? Czyżby nie dostrzegał jej wrednego charakteru? Cóż, miał szczęście, że z nim zerwała. Ciekawe, co wymyślą Cartwrightowie, żeby ją unieszkodliwić? Zapowiada się ciekawie. Della dysponuje jednak sporą przewagą- plotki już rozsiała, dobrze zna Cartwrightów, jest jednak dość inteligentna i to, co wymyśla jest prawdopodobne ... jest też kobietą, więc ewentualne karne bęcki nie wchodzą w gręNiestety. Przyznam, że ta dziewczyna zasłużyła, zapracowała sobie na surową karę ... ale jaką?
Czekam na dalszy ciąg. bardzo niecierpliwie czekam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 19:11, 28 Paź 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:35, 28 Paź 2019    Temat postu:

Dziękuję bardzo za obszerny i bardzo ciekawy komentarz. Very Happy Della potrafiła dość długo grać miłą, grzeczną panienkę. Choć to prawie niemożliwe, ale udało jej się zmylić Adama. Na szczęście we wszystko wtrącił się los w postaci małej Kathy. Very Happy A jeśli chodzi o Dellę to pętla wokół niej się zaciska Twisted Evil

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:07, 28 Paź 2019    Temat postu:

Co za przyjemna wiadomość Very Happy Oby bracia jej "dołożyli".

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:34, 03 Lis 2019    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 24 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin