Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zdrowy rozsądek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:46, 20 Lut 2019    Temat postu:

Ewelino, cieszę się, że spodobał Ci się ten fragment. Dziękuję za miły komentarz. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:02, 13 Mar 2019    Temat postu:

Część II rozdziału I. Aderato chyba szybciej wraca do formy niż ja. Mruga


***
Po odjeździe doktora Martina, Ben stał bez ruchu zapatrzony w niebo, które tuż po zachodzie słońca przybrało kolor czerwieni. Wokół panowała cisza oznajmiając, że oto kolejny dzień dobiegł końca. Ptaki przestały śpiewać i nawet ze stajni nie dobiegał żaden odgłos. Ben zaczerpnął głęboko powietrza. Wyraźnie czuć było w nim nadciągające lato. Lubił ten czas w przyrodzie, gdy wszystko czekało na właściwy moment, aby wybuchnąć feerią barw i zapachów. To była prawdziwa magia, cud wciąż odradzającego się życia. Nie wiadomo, dlaczego, ale Ben nagle posmutniał. Od kilku dni dręczyły go dziwne, niewytłumaczalne sny. Do tego miał przeczucie czegoś nieuchronnego, na co zupełnie nie miał wpływu. Przetarł dłonią twarz. Najchętniej zaszyłby się w swojej sypialni z książką w dłoni. Jakoś nie uśmiechała mu się rozmowa z najstarszym synem. Adam miał ciężki charakter i rozmowa z nim stanowiła prawdziwe wyzwanie. Ben westchnął cicho, niemal żałośnie i wszedł do domu.
Adam z głową wspartą na dłoni siedział w fotelu stojącym przy kominku. Miał przymknięte oczy i wyglądał na bardzo zmęczonego. Ben w pierwszym odruchu chciał odłożyć rozmowę na później, ale właśnie w tym momencie jego syn otworzył oczy i spytał:
- To, co masz mi do powiedzenia, tato?
- Do powiedzenia? – zdziwił się Ben. – Chcę tylko porozmawiać. Szkoda, że nie ma z nami twoich braci. Wszyscy powinniśmy się zastanowić, co dalej?
- A nad czym tu się zastanawiać? Musimy zaczekać na Willa i tyle – stwierdził z lekką irytacją Adam.
- Masz rację.
- To, czym się martwisz?
- Na przykład tobą – odparł Ben.
- Słucham? – Adam zaintrygowany spojrzał na ojca.
- Nie uważasz, że zachowujesz się dość dziwnie?
- Dziwnie to ty się tato zachowujesz. O co właściwie ci chodzi?
- O ciebie i Dellę, a właściwie o ciebie, Dellę i Kathy.
- Ciekawe zestawienie – Adam prychnął cichym śmiechem.
- Nie ma w tym nic zabawnego – rzekł karcącym tonem Ben. – Jesteś w domu od trzech dni i jakoś nie znalazłeś czasu dla kobiety, co, do której podobno masz poważne zamiary.
- Wybacz tato, ale nie będziemy o tym rozmawiać. – Adam natychmiast spochmurniał.
- Ależ będziemy, zwłaszcza, że dziś rano spotkałem ojca Delli, który jest rozczarowany twoim zachowaniem. Tak on, jak i jego córka byli pewni, że zaraz po powrocie złożysz im wizytę i wyjaśnisz całą sytuację.
- A kiedy miałem to zrobić? Kathy rozchorowała się i…
- Przestań – Ben przerwał mu zniecierpliwiony. - Mała wcale się nie rozchorowała. Miała i ma doskonałą opiekę. Natomiast ty nie powinieneś lekceważyć Delli. Nie zasługuje na to.
- Nie robię tego, tato. Po prostu nie miałem na to czasu. Sam wiesz, co tu się działo, ale jeśli tak bardzo ci o to chodzi to jutro złożę jej wizytę.
- Co takiego?! Żarty sobie robisz? – Ben z niedowierzaniem pokręcił głową. – Co się z tobą dzieje? Od twojego powrotu w Virginia City i okolicach wrze. Wszyscy spekulują, czy Kathy faktycznie jest dzieckiem Willa, czy może twoim. Myślisz, że te plotki nie dotarły do Delli i jej rodziców? Pomyślałeś, jak ona musi się czuć?
- Powiedziałem już, że jutro ją odwiedzę i porozmawiam z nią. Na to, co mówią i myślą inni nie mam żadnego wpływu. To przecież stek bzdur. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że Kathy jest moją córką.
- To przestań zachowywać się jak jej ojciec.
- Nie robię tego.
- Czyżby? – spytał podniesionym głosem Ben. Na moment zapadła cisza. Adam z trudem powściągnął gniew. Po chwili Ben, opanowawszy nerwy, powiedział: - Kathy, to słodkie dziecko i łatwo się do niej przywiązać. Każdy na twoim miejscu czułby się za nią odpowiedzialny, tyle tylko, że ty przesadzasz. Pamiętaj, ona ma ojca.
- Pamiętam – wycedził przez zęby Adam. – I robię to, czego Will oczekiwałby ode mnie. Do jego przyjazdu, bez względu na to, co mówią ludzie, będę opiekunem Kathy. A jeśli ktoś ma z tym problemy to trudno.
- Zrobisz, co uznasz za stosowne, ale Della nie będzie tym zachwycona.
- Wszystko jej wyjaśnię. Zrozumie.
- Oby – westchnął Ben.
- Jeśli to wszystko, to pójdę już do siebie. Jestem naprawdę zmęczony – Adam wstał z fotela.
- Dobrej nocy, synu.
- Tato, a co będzie, jeśli Will się nie odezwie? Nadaliśmy dwa telegramy i nic.
- Poczekamy jeszcze dzień może dwa, a potem trzeba będzie go poszukać – odparł Ben.- Idź spać.
- A ty?
- Poczekam na Hossa i Joe.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4082
Przeczytał: 31 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:47, 13 Mar 2019    Temat postu:

Cieszę się, że Aderato wraca do formy Wesoly To dobry znak dla was obu Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:45, 14 Mar 2019    Temat postu:

Jaka radość. Kolejna część opowiadania

Cytat:
- Nie uważasz, że zachowujesz się dość dziwnie?
- Dziwnie to ty się tato zachowujesz. O co właściwie ci chodzi?
- O ciebie i Dellę, a właściwie o ciebie, Dellę i Kathy.
- Ciekawe zestawienie – Adam prychnął cichym śmiechem.

Istotnie, bardzo ciekawe zestawienie ... no i co Delia mówi na Kathy, a raczej na troskę Adama o to niemowlę?
Cytat:
– Jesteś w domu od trzech dni i jakoś nie znalazłeś czasu dla kobiety, co, do której podobno masz poważne zamiary.
- Wybacz tato, ale nie będziemy o tym rozmawiać. – Adam natychmiast spochmurniał.

Właśnie, co z jego planami matrymonialnymi?
Cytat:
– Co się z tobą dzieje? Od twojego powrotu w Virginia City i okolicach wrze. Wszyscy spekulują, czy Kathy faktycznie jest dzieckiem Willa, czy może twoim. Myślisz, że te plotki nie dotarły do Delli i jej rodziców? Pomyślałeś, jak ona musi się czuć?

Kathy wyzwoliła w Adamie istne tsunami ojcowskiej troski
Cytat:
– I robię to, czego Will oczekiwałby ode mnie. Do jego przyjazdu, bez względu na to, co mówią ludzie, będę opiekunem Kathy. A jeśli ktoś ma z tym problemy to trudno.
- Zrobisz, co uznasz za stosowne, ale Della nie będzie tym zachwycona.
- Wszystko jej wyjaśnię. Zrozumie.
- Oby – westchnął Ben.

Widzę, że Ben bardziej się przejmuje ewentualnymi humorami Delii, niż Adam. Ciekawe ...

Adam chyba nie jest w 100% zdecydowany na związek z Delią. Wygląda na to, że znów się "miga". Cóż, nie wiadomo, czy to ta jedna, jedyna? W każdym razie on chyba nie jest pewien. Ben denerwuje się i niecierpliwi ... a Kathy podbija kolejne serca. Bardzo ciepła i sympatyczna część opowieści, szkoda, że krótka, ale rozumiem i nie kapryszę. Czekam niecierpliwie na kontynuację ... no, bo co z Delią? I jak opiekunka Kathy czuje się w Ponderosie? Czy aby Joe jej nie uwodzi?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:13, 14 Mar 2019    Temat postu:

Dziękuję za miły komentarz. Adam zaczął zachowywać się mniej więcej tak w czasie znajomości z Laurą. Wychodzi mi, na to, że mała Kathy to tylko pretekst żeby wyplątać się ze znajomości z Dellą. Czy tak będzie, to okaże się w następnym odcinku. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:03, 16 Mar 2019    Temat postu:

Część III, ostatnia, rozdziału I

***
Było jeszcze szaro za oknem, gdy Adama obudził płacz dziecka. Przez dobrą chwilę nie wiedział gdzie jest i co się dzieje. Gdy wreszcie dotarło do niego, kto był sprawcą pobudki, wyskoczył z łóżka jak oparzony. W biegu schwycił szlafrok i z szybkością błyskawicy wpadł do pokoju małej Kathy. Mimo, że dziecko wciąż płakało sytuacja wydawała się opanowana. Clarissa trzymała maleństwo w ramionach i delikatnie je kołysała. Gdy zaczęła cichutko nucić, Kathy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestała płakać. Adam nic nie mówiąc oparł się plecami o framugę drzwi i z uśmiechem przyglądał się całej tej scence. Clarissa nie przerywając nucenia dała mu do zrozumienia, że wszystko jest pod kontrolą. Ponieważ było jeszcze wcześnie, Adam wrócił do swojego pokoju i postanowił jeszcze trochę się zdrzemnąć. Drzemka przerodziła się w głęboki sen i pewnie trwałaby do południa, gdyby nie mocne szarpnięcie za ramię w wykonaniu Hossa. Śniadanie stało już na stole i Adam w iście ekspresowym tempie umył się, ubrał i zszedł na dół do salonu. Oczywiście wszyscy już tam byli i nie omieszkali zażartować sobie z Adama, który zwykle pierwszy wstawał i innym wytykał skłonność do wylegiwania się w łóżku. Jedynie Clarissa siedząca przy stole obok Hossa nic nie mówiła przyglądając się z zainteresowaniem relacjom, jakie panowały w rodzinie Cartwrightów. Coraz bardziej podobało jej się w Ponderosie. Czuła się tu dobrze, a takt i kultura Cartwrightów bardzo ją ujęły. Duże wrażenie wywarł na niej błękitnooki olbrzym. Takiej delikatności i wrażliwości nigdy nie widziała u żadnego ze znanych jej mężczyzn. Trzeba tu nadmienić, że również i Hoss od pierwszej chwili był zauroczony dziewczyną. Niewiele mówił, a gdy spoglądał na nią zaczynał się czerwienić. Oczywiście wszystko to nie umknęło spostrzegawczej rodzince, z której Mały Joe już szykował się do kąśliwych uwag na temat wręcz legendarnej nieśmiałości jego brata do kobiet. Tymczasem rozmowa skupiła się na ojcu małej Kathy. Will, bowiem nadal nie dawał znaku życia, co rodzinę mocno niepokoiło. Nie pozostawało, więc nic innego, jak tylko pojechać po niego do Meksyku. Zadania tego podjął się Mały Joe. Jednak z uwagi na niepewną sytuację w tym kraju Ben zaproponował, aby z wraz z Josephem pojechał także Hoss. Bracia postanowili wybrać się w podróż już na następny dzień i najszybciej jak to możliwe przywieźć Willa do Ponderosy.

Reszta śniadania przebiegła w miłej, rodzinnej atmosferze. Nie trzeba dodawać, że w centrum uwagi była Kathy, która po prostu skradła serca wszystkim domownikom. Zachwyty nad dzieckiem nie miałyby końca, gdyby Ben zdecydowanie nie wkroczył i nie przypomniał synom o ich obowiązkach. Joe i Hoss z ociąganiem ruszyli na północne pastwisko, żeby dokończyć naprawę ogrodzenia. Adam z kolei pojechał do Virginia City po zamówione towary. Przy okazji miał też odebrać korespondencję i prasę. Dość szybko załatwił wszystkie sprawy, zajrzał do szeryfa Coffee, potem jeszcze do doktora Martina, żeby poinformować go o samopoczuciu Kathy. Na koniec wstąpił do saloonu na szklaneczkę whiskey. Dochodziło południe, gdy postanowił wrócić do domu. Miał już dosyć porozumiewawczych spojrzeń i ironicznych uśmieszków. Jego domniemane ojcostwo, czy tego chciał czy nie, odbiło się głośnym echem w spragnionym sensacji mieście. Nic, więc dziwnego, że z ulgą opuścił Virginia City.

Wóz wypełniony zakupami toczył się wolno, a Adam zdawszy się na konie, które doskonale znały drogę, pogrążył się w rozmyślaniach. Ostatnie wydarzenie, trzeba to przyznać, wprowadziły spore zamieszanie w spokojne życie Cartwrightów. Adam nie sądził, że aż tak bardzo zaangażuje się w sprawę Kathy. Nie podejrzewał siebie o tak mocne ojcowskie uczucia. Teraz zrozumiał, że był już gotowy na to ogromne wyzwanie, jakim jest posiadanie dzieci. Nie miałby nic przeciwko temu, żeby stało się to w niedalekiej przyszłości. Siłą rzeczy pomyślał o Delli. Naprawdę lubił tę dziewczynę. Wydawała się być dobrą kandydatką na żonę i matkę. Tak, z taką kobietą mógłby spędzić życie. Od razu też przypomniał sobie, że najwyższa pora złożyć wizytę Delli. Jego ojciec miał rację, powinien odwiedzić ją zaraz po powrocie do domu. Teraz wizyta u Jenkinsów może okazać się niejakim wyzwaniem, ale przecież Adam nie z takimi sytuacjami sobie radził.

Posiadłość rodziców Delli nie była tak rozległa jak Ponderosa, ale należała do jednych z większych i ładniejszych w okolicy. Ojciec dziewczyny, Ted Jenkins był szanowanym ranczerem, a sama Della uważana była za najlepszą partię w hrabstwie. Nic, więc dziwnego, że gdy Adam zaczął się nią interesować, pan Jenkins nie ukrywał z tego powodu radości i na samą myśl połączenia części Ponderosy z jego ziemią zacierał dłonie.
Adam podjechał wolno pod dom Jenkinsów. Zatrzymał konie, zaciągnął hamulec i lekko zeskoczył z wozu. Poprawiwszy kapelusz, energicznym krokiem podszedł do drzwi, które, nim zdążył w nie zapukać, z cichym skrzypnięciem stanęły otworem. W ich progu ujrzał panią Jenkins. Zwykle uśmiechnięta i wszystkim życzliwa Cecilia przywitała go z posępnym wyrazem twarzy. Niezrażony tym Adam powiedział:
- Dzień dobry, pani Jenkins. Czy zastałem Dellę?
- Nie – odparła Cecilia mierząc Adama pełnym rozczarowania wzrokiem.
- Gdzieś wyjechała?
- Tak.
- Kiedy wróci? – spytał, wiedząc już, że ta rozmowa do przyjemnych nie będzie należała.
- Za miesiąc, a najprawdopodobniej z końcem lata. Czekała na kogoś miłego jej sercu, ale się nie doczekała. Wyjechała, więc do mojej siostry, do Carson City, żeby dojść do siebie. Być może w ogóle nie wróci. Planuje podróż na Wschodnie Wybrzeże. Zamierza tam podjąć przerwaną dla ciebie naukę.
- Czy mógłbym dostać adres pani siostry?
- Nie. Della bardzo zawiodła się na tobie, Adamie i nie życzy sobie z tobą żadnych kontaktów. Proszę, uszanuj to.
- Mogę jeszcze wszystko wyjaśnić.
- Miałeś swoją szansę, ale z niej nie skorzystałeś. Gdybyś zaraz po powrocie odwiedził nas i uczciwie przedstawił całą sytuację, tak Della, jak i my, jej rodzice, zrozumielibyśmy, dlaczego w przededniu zaręczyn postanowiłeś zbawić świat.
- O żadnym zbawianiu nie było mowy – zapewnił Adam. – To była sprawa rodzinna.
- Tak, wiemy. Dziecko. Tylko czyje?
- No, nie – Adam wzniósł oczy do góry – pani też uwierzyła w te bzdury? Przecież to zwykłe plotki.
- Podobno w każdej plotce jest odrobina prawdy – zauważyła Cecilia.
- Ta plotka został wyssana z palca. Dowiem się, kto jest jej autorem. Kathy jest córką mojego kuzyna Willa.
- To gdzie on jest? Meksyk nie jest przecież daleko, a telegraf, o ile wiem, działa doskonale.
- Zapewniam panią, że robimy wszystko, aby odnaleźć ojca Kathy.
- Skoro tak twierdzisz – Cecilia wzruszyła ramionami. – Tymczasem jestem zmuszona pożegnać ciebie. Niedługo wróci do domu mój mąż. Muszę zająć się obiadem. Żegnaj Adamie.
- Do widzenia, pani Jenkins.
- Do widzenia? Nie sądzę. Może kiedyś, ale teraz nie wchodź nam w drogę.
- Pani Jenkins…
- Nie słyszałeś, co powiedziała moja żona?! – spytał podniesionym głosem Ted Jenkins, który właśnie wyszedł zza węgła domu. – Tylko długoletnia znajomość z twoim ojcem nie pozwala mi obić cię jak ostatniego chłystka.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 10:12, 10 Maj 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:47, 16 Mar 2019    Temat postu:

Kolejna część ... jak fajnie :D Jutro wstawię komentarz. Dobra akcja ... biedny Adaś Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:54, 17 Mar 2019    Temat postu:

Cytat:
... Adama obudził płacz dziecka. Przez dobrą chwilę nie wiedział gdzie jest i co się dzieje. Gdy wreszcie dotarło do niego, kto był sprawcą pobudki, wyskoczył z łóżka jak oparzony. W biegu schwycił szlafrok i z szybkością błyskawicy wpadł do pokoju małej Kathy.

Błyskawiczna reakcja! Adaś jest urodzonym ojcem
Cytat:
Jedynie Clarissa siedząca przy stole obok Hossa nic nie mówiła przyglądając się z zainteresowaniem relacjom, jakie panowały w rodzinie Cartwrightów. Coraz bardziej podobało jej się w Ponderosie. Czuła się tu dobrze, a takt i kultura Cartwrightów bardzo ją ujęły.

Kolejna osoba, którą ujął urok Cartwrightów i Ponderosy
Cytat:
Kathy, która po prostu skradła serca wszystkim domownikom. Zachwyty nad dzieckiem nie miałyby końca, gdyby Ben zdecydowanie nie wkroczył i nie przypomniał synom o ich obowiązkach.

A Ben? Czyżby nie uległ urokowi Kathy?
Cytat:
Miał już dosyć porozumiewawczych spojrzeń i ironicznych uśmieszków. Jego domniemane ojcostwo, czy tego chciał czy nie, odbiło się głośnym echem w spragnionym sensacji mieście.

Biedny Adaś - ofiara plotek
Cytat:
Nie podejrzewał siebie o tak mocne ojcowskie uczucia. Teraz zrozumiał, że był już gotowy na to ogromne wyzwanie, jakim jest posiadanie dzieci. Nie miałby nic przeciwko temu, żeby stało się to w niedalekiej przyszłości. Siłą rzeczy pomyślał o Delli. Naprawdę lubił tę dziewczynę. Wydawała się być dobrą kandydatką na żonę i matkę. Tak, z taką kobietą mógłby spędzić życie. Od razu też przypomniał sobie, że najwyższa pora złożyć wizytę Delli.

No tak, on chce mieć dziecko i do tego potrzebuje jakiejś babeczki - tak to wygląda. Może być Delia. Trzeźwo ocenia jej zalety, ale czy jest w Delii zakochany? Chyba nie. Oj! Kiepsko to im wróży
Cytat:
Zwykle uśmiechnięta i wszystkim życzliwa Cecilia przywitała go z posępnym wyrazem twarzy. Niezrażony tym Adam powiedział:
- Dzień dobry, pani Jenkins. Czy zastałem Dellę?
- Nie – odparła Cecilia mierząc Adama pełnym rozczarowania wzrokiem.

Źle to wygląda
Cytat:
Della bardzo zawiodła się na tobie, Adamie i nie życzy sobie z tobą żadnych kontaktów. Proszę, uszanuj to.
- Mogę jeszcze wszystko wyjaśnić.
- Miałeś swoją szansę, ale z niej nie skorzystałeś. Gdybyś zaraz po powrocie odwiedził nas i uczciwie przedstawił całą sytuację, tak Della, jak i my, jej rodzice, zrozumielibyśmy, dlaczego w przededniu zaręczyn postanowiłeś zbawić świat.

Mamusia Delii jest bardzo bezpośrednia
Cytat:
- Tak, wiemy. Dziecko. Tylko czyje?
- No, nie – Adam wzniósł oczy do góry – pani też uwierzyła w te bzdury? Przecież to zwykłe plotki.
- Podobno w każdej plotce jest odrobina prawdy – zauważyła Cecilia.
- Ta plotka został wyssana z palca. Dowiem się, kto jest jej autorem. Kathy jest córką mojego kuzyna Willa.

Jeśli odrobina, to jaka? Jaki jest udział Adama w powołaniu do życia Kathy?
Cytat:
- Pani Jenkins…
- Nie słyszałeś, co powiedziała moja żona?! – spytał podniesionym głosem Ted Jenkins, który właśnie wyszedł zza węgła domu. – Tylko długoletnia znajomość z twoim ojcem nie pozwala mi obić cię jak ostatniego chłystka.

A to się Adam doigrał
Bardzo ciekawa kontynuacja. Sytuacja Adama komplikuje się. Wszyscy ... no prawie wszyscy podejrzewają, że Kathy jest jego córką, nie Willa. Co prawda Adam zachowuje się tak, jakby chciał te pogłoski potwierdzić. Również z Delią nie postąpił tak trzeba. Odkładał w nieskończoność wizytę u niej i wyjaśnienie sytuacji. Wniosek: niezbyt mu na niej zależało. Cóż, musi nadal poszukiwać tej jednej, jedynej, wybranej. Ciekawe czy ją znajdzie? No i co później zrobi Delia? Jak potoczy się życie Clarissy? Czy niedługo powróci Will? Tyle pytań ... mam nadzieję, że niedługo ciąg dalszy tej ciekawej historii.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 17:07, 17 Mar 2019, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:23, 17 Mar 2019    Temat postu:

Serdecznie dziękuję za komentarz. Obiecuję, że w następnym odcinku opowiem trochę o Clarissie, trochę o Willu i trochę, a jakże, o Adamie. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 10:29, 20 Mar 2019    Temat postu:

Rozdział 2

- A czego się spodziewałeś? Że przyjmą cię z fanfarami i uśmiechem na ustach? – spytał Ben spoglądając spod oka na syna.
- Tego nie oczekiwałem – odparł, wzruszywszy ramionami, Adam.
- Miałeś szczęście, że rozmawiałeś z Cecilią. Z Tedem nie poszłoby ci tak łatwo.
- Wcale nie było łatwo.
- Cóż… powinienem teraz powiedzieć: „a nie mówiłem?”.
- Masz rację, tato, źle zrobiłem odkładając wizytę u Delli. Nie przypuszczałem jednak, że ona i jej rodzice uwierzą w te niedorzeczne plotki.
- Myślisz, że tylko o to chodzi? Della wiązała z tobą plany na przyszłość. Była pewna, że jej się oświadczysz. Ja również byłem tego pewien. Uspokajałem ją, zapewniałem, że będziecie razem. Wszyscy mówili o niej, jako o przyszłej pani Cartwright, gratulowali jej, a ty ją zlekceważyłeś. Nikt tego nie lubi i rzadko, kiedy zapomina. Od prawie narzeczonego miała prawo oczekiwać zupełnie innego zachowania.
- Kluczowym słowem jest tu „prawie” – zauważył z sarkazmem Adam.
- Nie kpij sobie. Z Jenkinsami znamy się od lat. Ted to porządny, uczciwy człowiek. Doprawdy, nie wiem jak teraz będą układać się nasze relacje.
- To, co mam zrobić? Jechać do Carson City i błagać ją na klęczkach o przebaczenie? – spytał z irytacją Adam. – Widocznie nie byliśmy sobie pisani.
- Dobra wymówka – stwierdził Ben. – Historia lubi się powtarzać, co?
- Przyznaję, popełniłem błąd.
- Taki, jak z Laurą?
- To nie fair, tato. Laura wybrała, innego i ja to uszanowałem. Nie pamiętasz już?
- A owszem, pamiętam. I jestem pewien, że gdybyś był bardziej zdecydowany, to teraz miałbyś żonę i dzieci. Może powinieneś się zastanowić, czy w ogóle chcesz mieć rodzinę. Jesteś tak długo kawalerem, że mógłbym zrozumieć twoje obawy przed małżeństwem.
- Wspominałeś mi już o tym – rzekł ze złością w głosie Adam.
- Może niezbyt dobitnie. Zresztą nie ma, co teraz tego roztrząsać. Stało się. Mam tylko nadzieję, że Ted nie wycofa się ze wspólnych interesów. Nie byłoby to teraz dla nas korzystne.
- Tato, o co ci właściwie chodzi? O moje szczęście, czy o interesy z Jenkinsem? – Adam zaczął tracić panowanie nad sobą.
- Uspokój się. Oczywiście, że twoje dobro jest dla mnie najważniejsze, ale nie możemy zapominać, że żyjemy wśród ludzi, którym należy się szacunek. To kwestia zasad.
- A ja je złamałem, tak?
- Skoro pytasz, to tak. Pozwoliłeś, aby inne sprawy przesłoniły ci Dellę.
- Te inne sprawy to Kathy. To tylko dziecko, które potrzebowało mojej pomocy. Dziwię się, że tego nie rozumiesz – Adam z rozczarowaniem pokręcił głową.
- Ależ rozumiem i na twoim miejscu pewnie zachowałby się tak samo, z jednym wyjątkiem, nie zapomniałbym o swojej ukochanej. Powiedz mi, ale tak szczerze, czy ty w ogóle ją kochałeś? Czy od czasów Ruth kochałeś jakąkolwiek kobietę?
Adam z niedowierzaniem spojrzał na ojca. Nie tego się spodziewał. Po chwili jednak, zrozumiał, że zadane mu pytania były z tych, na które nie oczekiwano odpowiedzi. Kiwnąwszy głową rzekł:
- Skoro wiesz, to, dlaczego pytasz?

***

Minął tydzień, od kiedy Mały Joe i Hoss wyjechali do Meksyku. Nikt nie miał wątpliwości, że odnalezienie Willa nie będzie takie proste jak początkowo się wydawało. Oczywiście znali adres kuzyna i wiedzieli, że pracuje dla prezydenta Juáreza, ale niepokojące wieści, jakie dochodziły z Meksyku, a dotyczące wciąż niestabilnej sytuacji politycznej w tym kraju nie napawały optymizmem. Dodatkowo prezydent Juárez dolał przysłowiowej oliwy do ognia: odmówił prawa łaski cesarzowi Maksymilianowi*), który przez trzy lata sprawował rządy w Meksyku. Egzekucja władcy, zamieszki i walka o władzę pogrążyły państwo w chaosie. Tak, więc Joe i Hoss sporo ryzykowali chcąc odszukać Willa.
Tymczasem w Ponderosie życie toczyło się własnym rytmem. Adam pod nieobecność braci dwoił się i troił. Większość dnia wypełniała mu praca. Do domu wracał zmęczony, ale wieczory spędzane z małą Kathy i jej nianią dawały mu dużo radości i odpoczynku. Jakoś nie mógł sobie wyobrazić, że już za kilka dni wraz z przyjazdem Willa wszystko może ulec zmianie.
- Słyszy mnie pan? – Clarissa z dzieckiem na ręku przystanęła przed zamyślonym Adamem.
- O, co pytałaś? – uśmiechnął się przepraszająco.
- Nic ważnego. Chciałam tylko wiedzieć, kiedy wrócą pańscy bracia, no i ojciec Kathy.
- Myślę, że za jakieś dziesięć dni, może dwa tygodnie – odparł Adam.
- Proszę nie myśleć, że jestem taka ciekawska, po prostu martwię się o Kathy.
- A, to, dlaczego? – spytał zdziwiony Adam.
- Boję się, że pan Will zabierze małą i wywiezie do Meksyku.
- Nie martw się Clarisso, już moja w tym głowa, żeby oboje zostali tu w Ponderosie.
- To mnie pan pocieszył – dziewczyna odetchnęła z ulgą. – Kathy to takie słodkie dziecko. Wiem, że kiedyś będę musiała się z nią rozstać, ale teraz, gdy jest taka malutka ciężko mi to sobie wyobrazić.
- Niepotrzebnie się niepokoisz. Will też będzie potrzebował pomocy. Sam przecież nie da sobie rady z dzieckiem. A nawet gdyby było inaczej, to o pracę nie musisz się martwić. Poza tym rozmawiałem z ojcem i mamy dla ciebie i twoich rodziców pewną propozycję.
- Naprawdę? Jaką? – spytała zaintrygowana Clarissa.
- Zanim ci ją przedstawię, powiedz mi, czy twoi rodzice skłonni byliby sprzedać waszą farmę?
- To dziwne pytanie, przecież pan wie, że oprócz tej farmy nie mamy nic.
- A, co powiedziałabyś, gdybyśmy wam zaproponowali kawałek Ponderosy?
- Pan chyba żartuje sobie ze mnie?
- Mówię całkiem poważnie. Ponderosa jest ogromna. Trudno jest ją doglądać, dlatego część ziemi przeznaczyliśmy na dzierżawę. Jeśli twoi rodzice zechcą to mogą natychmiast się tu przeprowadzić. Obiecuję, że kawałek ziemi, który wam wydzierżawimy będzie naprawdę ładny.
- To wielkoduszna oferta, ale obawiam się, że nawet po sprzedaży farmy nie będzie nas na to stać. Poza tym mój ojciec jest kaleką, a mama i rodzeństwo nie będą w stanie wszystkiemu podołać.
- Clarisso, nie zostawimy was samych. Pomożemy wam, a co do finansów to na pewno się dogadamy.
- Dlaczego pan to robi? – spytała wzruszonym głosem dziewczyna. – Co może obchodzić pana ktoś taki, jak ja i moja rodzina?
- A dlaczego ty zajęłaś się Kathy, a wcześniej pomogłaś jej matce?
- Bo tak trzeba było.
- No, widzisz i masz odpowiedź – Adam mrugnął do Clarissy. – Napisz do rodziców, przedstaw im naszą propozycję. Jeśli będziesz chciała do nich pojechać i osobiście im o tym powiedzieć to nie ma problemu. Hoss może ci towarzyszyć.
- Hoss? To znaczy pan Hoss? – dziewczyna wyraźnie zarumieniła się.
- A, miałabyś coś przeciwko temu?
- Nie skądże, ale przecież pan Hoss ma tyle zajęć - odparła Clarissa, energicznie bujając Kathy.
- Będzie zachwycony, zapewniam cię – rzekł Adam z rozbawieniem przyglądając się dziewczynie.
- No, co też pan mówi – żachnęła się Clarissa.
- Mówię o tym, co widzę, a widzę, że oboje wpadliście sobie w oko.
- Proszę dać spokój. Jestem zwykłą, biedną dziewczyną. Gdzie mi tam do takiej rodziny, jak Cartwrightowie.
- Uważasz, że jesteśmy lepsi od was?
- A nie jesteście?
- Clarisso, jeśli jeszcze nie zauważyłaś, to my nie dzielimy ludzi na biednych i bogatych tylko na dobrych i złych.
- Przepraszam pana – rzekła cicho zawstydzona dziewczyna. – Nie chciałam tego powiedzieć.
- Nic się nie stało – zapewnił Adam – i radzę, więcej wiary w siebie. Obiecujesz?
- Postaram się.
- Miło mi to słyszeć.
- To… może ja teraz zabiorę Kathy na górę. Późno już i powinna iść spać.
- Dobrze, ale do rozmowy jeszcze wrócimy.
- Jak pan sobie życzy – odparła dziewczyna i przytuliwszy do siebie dziecko zaczęła wspinać się po schodach. W połowie drogi przystanęła i odwróciwszy się do Adama z wdzięcznością powiedziała: - dziękuję.
Po chwili Adam został sam. Wygodnie usiadł w fotelu i sięgnął po książkę. Zegar wybijał właśnie ósmą wieczorem, gdy do domu wszedł Ben.
- Już martwiłem się, że coś się stało… - zaczął Adam i natychmiast umilkł spojrzawszy w poszarzałą twarz ojca.
- Masz rację. Stało się. Will nie żyje.





_____________________________________________________________
*) Maksymilian I, właśc. Ferdinand Maximilian Joseph Maria von Österreich, hiszp. Maximiliano I de México, Fernando Maximiliano José de Habsburgo-Lorena (ur. 6 lipca 1832 w Wiedniu, zm. 19 czerwca 1867 w Cerro de las Campanas w stanie Querétaro) – arcyksiążę austriacki, wicekról lombardzko-wenecki w latach 1857-1859, cesarz meksykański w latach 1864-1867, brat Franciszka Józefa I, był wolnomularzem – za Wikipedią.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 10:13, 10 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 14:14, 20 Mar 2019    Temat postu:

Cytat:
Della wiązała z tobą plany na przyszłość. Była pewna, że jej się oświadczysz. Ja również byłem tego pewien. Uspokajałem ją, zapewniałem, że będziecie razem. Wszyscy mówili o niej, jako o przyszłej pani Cartwright, gratulowali jej, a ty ją zlekceważyłeś. Nikt tego nie lubi i rzadko, kiedy zapomina. Od prawie narzeczonego miała prawo oczekiwać zupełnie innego zachowania.
- Kluczowym słowem jest tu „prawie” – zauważył z sarkazmem Adam

Teraz trochę mi żal Delii. Jeśli mówiono o niej jako o przyszłej żonie Adama a on się u niej nie pokazał od chwili przyjazdu, to istotnie, źle to wygląda

Cytat:
– Widocznie nie byliśmy sobie pisani.
- Dobra wymówka – stwierdził Ben. – Historia lubi się powtarzać, co?
- Przyznaję, popełniłem błąd.

Kolejna kobieta i kolejna wymówka?
Cytat:
- To nie fair, tato. Laura wybrała, innego i ja to uszanowałem. Nie pamiętasz już?
- A owszem, pamiętam. I jestem pewien, że gdybyś był bardziej zdecydowany, to teraz miałbyś żonę i dzieci.

Jakby Adam był bardziej zdecydowany, to pewnie miałby dzieci, ale i Laurę w pakiecie ... nie wiem, czy byłaby to najlepsza decyzja
Cytat:
- Ależ rozumiem i na twoim miejscu pewnie zachowałby się tak samo, z jednym wyjątkiem, nie zapomniałbym o swojej ukochanej. Powiedz mi, ale tak szczerze, czy ty w ogóle ją kochałeś? Czy od czasów Ruth kochałeś jakąkolwiek kobietę?
Adam z niedowierzaniem spojrzał na ojca. Nie tego się spodziewał. Po chwili jednak, zrozumiał, że zadane mu pytania były z tych, na które nie oczekiwano odpowiedzi. Kiwnąwszy głową rzekł:
- Skoro wiesz, to, dlaczego pytasz?

Skoro Ben przeczuwa, że Ruth jest tą wielką miłością Adama, to dlaczego nie zaproponuje mu poszukiwania jej? Do tego namawia do angażowania się w kolejne związki z innymi kobietami? Z krzywdą dla tychże kobiet? Chociaż one są pełnoletnie, ale ... i one cierpią i Adamowi się obrywa

Cytat:
Wiem, że kiedyś będę musiała się z nią rozstać, ale teraz, gdy jest taka malutka ciężko mi to sobie wyobrazić.
- Niepotrzebnie się niepokoisz. Will też będzie potrzebował pomocy. Sam przecież nie da sobie rady z dzieckiem.

Clarissa też bardzo przywiązała się do Kathy ... zdaje się nie tylko do Kathy
Cytat:
- To wielkoduszna oferta, ale obawiam się, że nawet po sprzedaży farmy nie będzie nas na to stać. Poza tym mój ojciec jest kaleką, a mama i rodzeństwo nie będą w stanie wszystkiemu podołać.
- Clarisso, nie zostawimy was samych. Pomożemy wam, a co do finansów to na pewno się dogadamy.

Adam ma dla niej interesującą propozycję. Może uda mu się pogodzić Kathy, opiekę nad Kathy i pobyt Clarissy w Ponderosie?
Cytat:
Jeśli będziesz chciała do nich pojechać i osobiście im o tym powiedzieć to nie ma problemu. Hoss może ci towarzyszyć.
- Hoss? To znaczy pan Hoss? – dziewczyna wyraźnie zarumieniła się.
- A, miałabyś coś przeciwko temu?
- Nie skądże, ale przecież pan Hoss ma tyle zajęć - odparła Clarissa, energicznie bujając Kathy.
- Będzie zachwycony, zapewniam cię – rzekł Adam z rozbawieniem przyglądając się dziewczynie.

Pewnie nie tylko Hoss będzie zadowolony z tej podróży
Cytat:
- Już martwiłem się, że coś się stało… - zaczął Adam i natychmiast umilkł spojrzawszy w poszarzałą twarz ojca.
- Masz rację. Stało się. Will nie żyje.

A to się porobiło ... szkoda Willa, ale cóż, sam chciał pojechać do Meksyku i walczyć

Bardzo interesujący i emocjonalny fragment opowiadania. Adam kłóci się z Benem, każdy z nich mówi drugiemu kilka słów prawdy ... których "na spokojnie" nie wypowiedziałby. Nie wiadomo w końcu, czy to Adam odwleka oświadczyny ... kolejny raz, unika stałego związku, czy to niefortunny zbieg okoliczności. Obie wersje są możliwe. Czy Ruth jest tą wielką miłością? możliwe, ale dlaczego więc nie wyruszył na jej poszukiwanie? Poszanowanie decyzji dziewczyny? Urażona ambicja? Może kolejna niepewność co do obiektu? To wie tylko autorka ... No i nasz ulubieniec kochany Hoss, dobroduszny, wszystkim życzliwy ... możliwe, że znalazł dziewczynę. Kochającą, porządną o wielkim sercu. Oby im się poszczęściło, bo Adasia to chyba koleżanka kolejny raz ostro przeczołga przez przeciwności losu ...
Bardzo jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy Adama, Kathy, Clarissy i Hossa? Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:07, 20 Mar 2019    Temat postu:

Bardzo miły i interesujący komentarz. Serdecznie dziękuję Wesoly Adaś wychodzi mi na takiego niezdecydowanego faceta. Owszem lubi kobitki i to bardzo, ale gdy znajomość staje się bliższa i należałoby się zdeklarować podkula ogon i ucieka. Rolling Eyes Czy naprawdę kochał Ruth? Chyba jednak nie. Gdyby to była prawdziwa miłość nic nie przeszkodziłoby mu w odnalezieniu dziewczyny. Cóż ten typ tak ma i dlatego aż się prosi, żeby mu dokuczyć Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:23, 20 Mar 2019    Temat postu:

Myślę, że on późno dojrzał do stałego związku ... a właściwie dopiero dojrzewa. Niektórzy tak mają.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:26, 20 Mar 2019    Temat postu:

Obawiam się, że Adaś tym razem może nam nie dojrzeć Mruga Myślę, że zacznie zasłaniać się nowym obowiązkiem w postaci wychowania małej Kathy. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 23:35, 24 Mar 2019    Temat postu:

Rozdział 3

Tragiczne wieści przywiezione przez Bena były, jak uderzenie obuchem w głowę. Oczekiwanie na powrót Małego Joe i Hossa ciągnęło się w nieskończoność, a Ben i Adam mogli jedynie snuć domysły, co mogło być przyczyną śmierci Willa.
W dziesięć dni później zmęczeni bracia wrócili do domu. Wieczorem, po kolacji, gdy mała Kathy już zasnęła, w salonie Ponderosy zebrali się wszyscy domownicy, aby wysłuchać ich opowieści.
- Tato, tam wszędzie panuje chaos – zaczął Joe. – Co prawda do Mexico City dotarliśmy stosunkowo szybko, ale już na miejscu, gdy zaczęliśmy rozpytywać o Willa pojawiły się problemy. Pod adresem, który nam podał jakoś dziwnie nikt go nie znał.
- To niemożliwe – wtrącił Adam – przecież pisaliśmy do siebie. Skoro odbierał korespondencję, to przynajmniej musiał tam bywać.
- Też wydało mi się to dziwne, dlatego razem z Hossem przepytaliśmy jednego z sąsiadów. Okazało się, że Will tylko początkowo mieszkał pod adresem, jaki nam podał, potem przeniósł się bliżej pałacu prezydenckiego i tam właśnie ten sąsiad dostarczał mu listy.
- Ciekawe, dlaczego to przed nami ukrywał? – spytał Ben.
- Widocznie miał swoje powody – odparł Joe.
- Do otwartych ludzi to on nie należał – zauważył Hoss.
- To prawda, ale teraz nie ma to znaczenia – rzekł Adam. – Lepiej powiedzcie, co udało wam się ustalić. Wiemy, że Will zginął w strzelaninie, ale jak do tego doszło?
- Śmierć naszego kuzyna pozostaje w ścisłym związku z jego służbą dla prezydenta Juáreza.
- To znaczy…
- To znaczy, że wykonując jego rozkaz stracił życie.
- A może więcej szczegółów – Adam pomału tracił cierpliwość.
- Jak nie będziesz mi przerywał to się dowiesz.
- Czy ty zawsze musisz być taki irytujący?
- Kto? Ja? To ty wszystkich doprowadzasz do szału – warknął Joe.
- A chcesz w zęby? – w głosie Adama zabrzmiała groźba.
- Uspokójcie się! Obaj! – Ben wkroczył zdecydowanie. – Wasz kuzyn nie żyje, a wy się kłócicie. Co z wami się dzieje?!
- Przepraszam – mruknął przez zaciśnięte zęby Adam.
- Daruj sobie – odparł urażonym tonem Joe.
- Joseph, do rzeczy – Ben upomniał syna.
- Ten sąsiad Willa, o którym wspominałem, zanim Adam mi przerwał, powiedział nam, żebyśmy skontaktowali się z niejakim Antonio Cinco, który miał być adiutantem jednego z wojskowych, sprzyjających Juárezowi, i który wiedział wszystko o wszystkich. I w istocie wiedział. Tyle tylko, że w Meksyku panuje wszechobecna korupcja i łapówkarstwo. Musieliśmy, więc głęboko sięgnąć do kieszeni, dopiero wtedy Cinco poinformował nas, że Will zginął wykonując polecenie prezydenta. Okazało się, że Juárez wysłał Willa z pewnym dokumentem do Querétaro City, gdzie więziony był cesarz Maksymilian i jego generałowie. Sąd wojenny skazał ich na śmierć, a prezydent nie skorzystał z prawa łaski. I właśnie tę informację Will dostarczył generałowi Mariano Escobedo, który pojmał cesarza. Jak wiecie wyrok wykonano. To miało miejsce dziewiętnastego czerwca na Cerro de las Campanas*). Tyle tylko, że nie wszystkim to się spodobało. Doszło do starć pomiędzy zwolennikami Juáreza i nielicznymi stronnikami Maksymiliana. Padły strzały i jakaś zabłąkana kula trafiła Willa. Zginął na miejscu. Pochowano go na miejscowym cmentarzu. Byliśmy z Hossem na jego grobie. Kazaliśmy zrobić nowy krzyż i skromny pomnik, dlatego tak długo nie wracaliśmy. I to wszystko.
- Wszystko… - powtórzył w zamyśleniu Ben i ciężko westchnął. – Nie mówiłem wam, ale gdy okazało się, że Will wyjechał do Meksyku miałem dziwne przeczucie, że już nigdy go nie zobaczymy.
- Nasz kuzyn był niespokojnym duchem – stwierdził Hoss.
- Masz rację, taki już był – przytaknął Adam. – Ciągle gdzieś go nosiło. Czasem odnosiłem wrażenie, że nie potrafił dogadać się sam ze sobą. Miał szansę na prawdziwą rodzinę. I, co zrobił? Uciekł.
- To nie tak Adamie – rzekł Ben. – Will nie miał dobrych wzorców. Wcześnie stracił matkę, a jego ojciec, a mój brat nie był ideałem.
- Tato, to nie jest usprawiedliwienie.
- Will przeżył wstrząs i ogromne upokorzenie. Ciekawy jestem, jak ty zachowałbyś się na jego miejscu.
- Na pewno nie szukałbym zemsty w łóżku innej kobiety – odparł, nie zważając na obecność Clarissy, Adam.
- Mógłbyś powstrzymać się od tak nietaktownych uwag.
- Przepraszam – rzekł Adam – ale nie mogę pogodzić się z tym, że zamiast wychowywać córkę, tak bezsensownie stracił życie. Czy nam się to podoba czy nie Will był tchórzem.
- Dosyć! – krzyknął Ben. – Nie będę wysłuchiwał pomówień wobec człowieka, który nie może już się bronić. To niskie Adamie. Nie spodziewałem się usłyszeć od ciebie takich słów.
- Nie powiedziałem nic, co nie byłoby prawdą.
- Tato, Adam właściwie ma rację - wtrącił cicho Hoss. – Co prawda nie nazwałby Willa tchórzem, ale faktem jest, że jego wyjazd do Meksyku można odebrać, jako chęć ucieczki… ucieczki od wszystkich problemów.
- Ja też tak myślę, tato – dodał Joe. – On starał się żyć tak jak inni, ale zdecydowanie mu to nie wychodziło. Zresztą, skąd niby miał brać przykład.
- A my? – Ben zdziwiony popatrzył na synów. – Mieszkał z nami, żył z nami, tu w Ponderosie. To niewystarczający przykład?
- Widocznie nie, tato - odparł Joe. – Tak, jak powiedział Hoss, Will był niespokojnym duchem. Cały czas gdzieś go gnało. Myślę, że nawet Kathy nie zatrzymałaby go w jednym miejscu na dłużej.
- To był mój bratanek – rzekł ze zwieszoną głową Ben, a wyglądał przy tym, tak jakby poniósł osobistą, dotkliwą porażkę. – John nie był dla niego dobrym ojcem. Chciałem wynagrodzić mu te wszystkie lata poniewierki.
- On to wiedział i doceniał – powiedział łagodnym głosem Adam – ale chyba nie wierzył, że może tak naprawdę zmienić swoje życie. Nie zadręczaj się tato. Teraz ważna jest tylko Kathy i jej przyszłość.
- Masz rację, a skoro mowa o Kathy to trzeba, jak najszybciej uregulować jej sytuację prawną. Co powiedzie na malutką siostrę?
- Chcesz ją adoptować? – Hoss uśmiechnął się od ucha do ucha. – To świetny pomysł.
- Jestem za – rzekł Joe. – Zawsze chciałem mieć młodszą siostrę, co prawda nie aż tak malutką, ale siostra to siostra. Co ty na to, Adamie?
- Nie zgadam się – odparł stanowczo mężczyzna.
- A to, dlaczego? – spytał zdziwiony Joe. – Tato, wychował nas trzech i jakoś wyszliśmy na ludzi. Myślisz, że z Kathy nie da sobie rady?
- Dziękuję za wsparcie Joe, ale chyba wiem, co Adamowi chodzi po głowie – powiedział Ben i łagodnie uśmiechnął się do najstarszego syna. – Jesteś pewien swojej decyzji?
- Jak niczego innego na tym świecie – odparł Adam. – Tak, tato chcę być dla Kathy przybranym ojcem.

***

_____________________________________________________________
*) Cerro de las Campanas („Wzgórze Dzwonów”) to wzgórze i park narodowy położony w Querétaro City w Meksyku. Najbardziej godne uwagi jest miejsce egzekucji cesarza Maksymiliana z Habsburgów i generałów Miguela Miramona i Tomása Mejíi, definitywnie kończące francuską interwencję w Meksyku. Góra bierze swoją nazwę od skał, które zgodnie z legendą wywołują dźwięki dzwonów.

Koniec I części rozdziału 3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 4 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin