Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zdrowy rozsądek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:49, 01 Maj 2019    Temat postu:

Dołóż jeszcze córeczkę

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:51, 01 Maj 2019    Temat postu:

Na razie córeczka się nie pojawi. To byłoby dla niej zbyt traumatyczne przeżycie, wszak delikatną, subtelną kobietką jest. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:21, 08 Maj 2019    Temat postu:

Mam cichą nadzieję, że ten odcinek ma "ręce i nogi", zwłaszcza, że jest bardzo długi. Przebieg rozprawy to moja czysta fantazja, tak więc proszę o wyrozumiałość w tej kwestii Mruga


***

- Panowie proszę o spokój! – sędzia Ogden przekrzykując gwar panujący w sali rozpraw, raz po raz uderzał sędziowskim młotkiem w specjalną podkładkę wykonaną z tarcicy. – Spokój! Zapominacie, gdzie jesteście?! Czy powagę Sądu Federalnego macie za nic?! Adwokaci obu stron do mnie!
Po tym ostatnim zdaniu wezwani przez Ogdena prawnicy, spoglądając wrogo na siebie podeszli do stołu sędziowskiego. Pięćdziesięcioparoletni sędzia James Ogden w swojej długiej, zawodowej karierze wiele już widział i trudno było go czymkolwiek zaskoczyć. Na pewno żadnego wrażenia nie robiły na nim tak zwane pyskówki, z którymi właśnie miał do czynienia. Prawdę mówiąc był niemal pewny, że sprawa o adopcję dziecka, której właśnie przewodniczył, będzie łatwą i co najważniejsze nie zabierze mu zbyt dużo czasu. Z akt sprawy wynikało, że obecny opiekun nie spełniał wszystkich, zwyczajowo określonych w takim przypadku warunków, a to niewątpliwie przeważało szalę na rzecz pozywającego. Tymczasem jednak prosta z pozoru sprawa zaczęła się komplikować. Obie strony nie szczędziły sobie kąśliwych uwag, a ich adwokaci walczyli ze sobą tak, jakby to była sprawa karna, a stawką było życie.
- Panowie, widzę, że nie panujecie nad swoimi klientami. Ostrzegam, że jeśli się nie uspokoją to będę zmuszony przerwać rozprawę i nałożyć na nich wysoką grzywnę. Czy to jasne?
- Oczywiście, panie sędzio – Daniel Taylor skinął z powagą głową. – Chciałem, jednak zaznaczyć, że mój klient od początku tej rozprawy jest wyraźnie prowokowany. Każdego na jego miejscu poniosłyby nerwy.
- Drogi kolego raczy pan żartować – rzekł Claude Whiteblack, adwokat Floyda Evansa, zięcia Langforda – to pan Cartwright zaczął pierwszy…
- Czyżby? – przerwał mu Taylor. – Od początku próbujecie zdyskredytować mojego klienta.
- Taylor, coś ci się ubzdurało – odparł z lekceważeniem Whiteblack – a może ta sprawa cię przerasta?
- Dosyć! – sędzia Ogden nie zmierzał tolerować takiego zachowania. – Wrócicie teraz do swoich klientów, uspokoicie ich, a ja zapomnę o ich zachowaniu i w spokoju – taką mam nadzieję – poprowadzę tę sprawę do szczęśliwego zakończenia. W przeciwnym razie, drodzy panowie, postaram się, żebyście już więcej nie przekroczyli progu tego sądu. Whiteblack?
- Oczywiście, panie sędzio. Będzie tak, jak pan sobie życzy.
- Taylor?
- Zgadzam się z moim adwersarzem.
- Bardzo mnie to cieszy – rzekł nie bez ironii sędzia Ogden. – A teraz panowie wracajcie do swoich klientów i pamiętajcie o tym, co wam powiedziałem.
Gdy obaj adwokaci zajęli miejsca obok swoich klientów, sędzia Ogden, jakby nigdy nic zwrócił się do Adama:
- Panie Cartwright, proszę podejść do barierki dla świadków. Powiedział pan wcześniej, że jako wuj dziewczynki, naturalnym było dla pana otoczenie dziecka opieką. Czy w pana opinii rodzina Langfordów nie byłaby w stanie zapewnić jej właściwej opieki?
- Nie podjęła nawet takiej próby – odparł spokojnym głosem Adam.
- Dlaczego pan tak uważa?
- Państwo Langfordowie zamierzali oddać dziecko do sierocińca. Kathy to znaczy Catherine nie miała nawet miesiąca.
- Sprzeciw, Wysoki Sądzie! – krzyknął Whiteblack. – To niczym, nie poparte domysły pana Cartwrighta, próbującego oczernić rodzinę mojego klienta.
- Oddalam – rzekł sędzia Ogden. - Nie widzę w wypowiedzi pana Cartwrighta chęci dyskredytacji rodziny pańskiego klienta, jedynie stwierdzenie pewnych faktów. Oddanie dziecka do sierocińca nie jest przestępstwem natomiast może budzić wątpliwości natury moralnej.
- Chciałem tylko wykazać, że…
- Nie obchodzi mnie, co pan chciał, mecenasie. – Uciął dyskusję sędzia i zwracając się do Adama spytał: - kiedy i w jaki sposób dowiedział się pan, że pana kuzyn, William John Cartwright został ojcem?
- To było w maju ubiegłego roku. O istnieniu dziecka Willa dowiedziałem się z telegramu.
- Z telegramu? A dlaczego ktoś miałby pana o tym informować? Przecież to nie pan był ojcem.
- Ten telegram nie był do mnie adresowany, tylko do mojego kuzyna – odparł Adam.
- Mam przez to rozumieć, że naruszył pan tajemnicę korespondencji?
- Nie, Wysoki Sądzie.
- Trochę to dziwne. Proszę nam to wyjaśnić.
- Pan Cartwright krytykuje rodzinę mojego klienta, a sam dopuszcza się niehonorowego czynu – wtrącił nie bez satysfakcji Whiteblack, a siedzący obok niego Floyd Evans wymienił znaczące spojrzenie ze swoim teściem Langfordem. Sędzia Ogden spojrzał na adwokata ciężkim wzrokiem i pominąwszy milczeniem jego uwagę rzekł do Adama:
- Panie Cartwright proszę udzielić odpowiedzi.
- Mój kuzyn po tym jak zerwane zostały jego zaręczyny z panną Claire Langford był zrozpaczony…
- Tak zrozpaczony, że postanowił pocieszyć się w łóżku kuzynki panny Langford, a obecnie pani Evans! - krzyknął oskarżycielsko Whiteblack.
- Sprzeciw! - adwokat Adama poderwał się na równe nogi. - To nie ma nic do rzeczy. Sprawa nie dotyczy Williama Cartwrighta, a tego typu uwagi są nie na miejscu.
- Podtrzymuję – rzekł sędzia Ogden. - Panie Whiteblack, po raz ostatni pana ostrzegam. Claude Whiteblack skinął tylko głową i z ironią, niemal prowokująco zaczął wpatrywać się w Adama.
- Panie Cartwright proszę kontynuować.
- Po rozstaniu z narzeczoną mój kuzyn postanowił wyjechać do Meksyku. Tuż przed podróżą przyszedł do mojego hotelowego pokoju i opowiedział mi o wszystkim.
- To znaczy?
- Powiedział, jak został potraktowany w domu jego narzeczonej i jak bardzo czuł się zdradzony. Opowiedział mi, że cała ta sytuacja popchnęła go do czynu z którego nie był dumny.
- Mówi pan o nocy, którą pana kuzyn spędził z panną Olivią Braxstone?
- Tak, Wysoki Sądzie.
- Co było dalej?
- Will był zrozpaczony i zawstydzony swoim czynem. Nie mógł darować sobie, że nie potrafił nad sobą zapanować.
- Wtedy postanowił wyjechać do Meksyku? Czy tak było?
- Owszem. Próbowałem namówić kuzyna do zmiany decyzji, ale on był bardzo zdeterminowany. Prosił tylko, żebym zajął się jego sprawami.
- To znaczy?
- Chodziło głównie o odbieranie korespondencji, która mogłabym do niego przychodzić. Will prowadził różne interesy, miał przyjaciół. Poza tym uprzedził mnie, że panna Olivia może do niego napisać.
- Czyli spodziewał się ze strony panny Braxstone ewentualnych kłopotów?
- Jeżeli Wysoki Sąd ma na myśli dziecko, to tak, ale Will nie zamierzał się uchylać przed obowiązkami z tego wynikającymi. Prosił, żebym przyjmował i otwierał wszystkie kierowane do niego listy oraz, jeśli wymagałyby tego terminy, interweniował. Oczywiście, całą tę korespondencję miałem przesyłać na jego adres w Meksyku.
- Robił to pan?
- Tak.
- Czy do momentu otrzymania telegramu z informacją o dziecku, którego ojcem był pana kuzyn przychodziły jakieś listy od panny Braxstone?
- Nie, ale panna Clarissa Palmer, która pracowała w domu państwa Langfordów i była najbliższą powierniczką panny Olivii twierdziła, że jeden taki list został wysłany.
- To znaczy, że nie dotarł do pana?
- Niestety, nie – odparł Adam. - Być może w tym liście znaleźlibyśmy odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
- Przepraszam, Wysoki Sądzie – rzekł ze zniecierpliwieniem Whiteblack – ale wynurzenia pana Cartwrighta na temat nieistniejącego listu nie mają związku ze sprawą.
- Ten list istniał – rzekł dobitnie Adam.
- Doprawdy? Bo tak powiedziała pokojówka, którą zwolnił pan Langford? - zakpił Whiteblack.
- Panna Palmer jest porządną i uczciwą dziewczyną. - Adam pomału tracił cierpliwość. Whiteblack to zauważył i postanowił go sprowokować do jakieś mocnej, niekontrolowanej reakcji.
- Faktycznie, bardzo uczciwą, tak uczciwą, że zdradziła zaufanie swojego pracodawcy, człowieka szlachetnego i wspaniałomyślnego. No, ale to akurat jej się opłacało. O ile wiem w najbliższym czasie zostanie pana bratową. Prawda?
- To nie pańska sprawa! - krzyknął zdenerwowany Adam.
- Bratowa powie wszystko, zwłaszcza taka bratowa z nizin społecznych – rzekł Whiteblack, a Floyd i Langford głośno zarechotali.
- Sprzeciw – rzekł donośnie Taylor. - To nękanie mojego klienta.
- Podtrzymuję. - Sędzia Ogden miał wyraźnie dosyć popisów Whiteblacka, bo tonem nie znoszącym sprzeciwu dodał: - Mecenasie Whiteblack nakładam na pana karę porządkową w wysokości stu dolarów.
- Przepraszam Wysoki Sądzie, to więcej się nie powtórzy – rzekł z fałszywą pokorą adwokat Floyda.
- Mam taką nadzieję – odparł sędzia, choć sam, co do tego miał ogromne wątpliwości. Tymczasem Whiteblack był z siebie wyraźnie zadowolony. Udało mu się wytrącić Cartwrighta z równowagi i skierować uwagę sędziego Ogdena na nieco inne tory. Karą nie przejmował się. Jego klienci byli więcej niż hojni. Spojrzał wyzywająco na Adama i uśmiechnął się triumfująco. Cartwright zmrużył tylko oczy. Wiedział, że w żadnym w wypadku nie może dać się sprowokować. Taylor, który z uwagą obserwował całą sytuację odetchnął z ulgą, gdy sędzia powrócił do zadawania pytań.
- Wspomniał pan, że o istnieniu córki kuzyna dowiedział się z otrzymanej depeszy. Kto był jej nadawcą?
- To był anonimowy telegram.
- Mam przez to rozumieć, że wystarczył anonim i natychmiast rzucił pan wszystko, i zjawił się w domu państwa Langfordów. Nie przyszło panu do głowy, że ktoś mógł sobie zwyczajnie zakpić.
- Taka myśl się pojawiła – odparł Adam, zastanawiając się do czego zmierza sędzia – postanowiłem jednak zaufać intuicji. Nigdy się na niej nie zawiodłem.
- To było takie przeczucie?
- Można to tak określić – przytaknął Adam. - Okazało się, że dobrze zrobiłem przyjeżdżając do San Francisco. Gdybym spóźnił się o dzień, Kathy znalazłaby się w sierocińcu.
- Dzięki tej, jak pan nazwał, intuicji został pan opiekunem małej Catherine.
- Akurat z intuicją nie miało to nic wspólnego – odparł Adam.
- Oczywiście, panie Cartwright. Rozumiem, że przyjechał pan do San Francisco z zamiarem zabrania dziecka od państwa Langfordów.
- Telegram nie pozostawiał mi żadnych złudzeń.
- Anonimowy telegram – zauważył sędzia.
- Tak, ale tylko do momentu, gdy znalazłem się w domu państwa Langfordów.
- Tam dowiedział się pan, kto jest nadawcą depeszy?
- Tak.
- I kto to był?
- Panna Clarissa Palmer.
- To było do przewidzenia! - krzyknął Whiteblack.
- Cisza! - Ogden uderzył młotkiem sędziowskim w stół i zwracając się do Cartwrighta rzekł: - i znowu pojawia się panna Palmer. Czy zapytał pan dlaczego nie podpisała swoim nazwiskiem telegramu?
- Bała się – odparł Adam. - Zresztą szybko przekonałem się, że miała ku temu podstawy. Nie była dobrze traktowana.
- Ktoś jej groził?
- Tego nie wiem, ale być może tak było.
- Czy to panna Palmer przekazała panu dziecko?
- Nie. Pani Langford.
- I nie miała żadnych wątpliwości?
- Nie.
- I tak po prostu pozwoliła panu wziąć dziewczynkę?
- Pani Langford po dość nieprzyjemnej rozmowie stwierdziła, że mogę zabrać Kathy.
- Jak bardzo to była nieprzyjemna rozmowa?
- Z tego, co pamiętam, pani Langford nie przebierała w słowach. Negatywnie wypowiadała się o dziecku i stwierdziła, że jego los zupełnie jej nie interesuje.
- Panie sędzio, proszę o głos - Whiteblack podniósł rękę w górę.
- Proszę, tylko krótko.
- Wysoki Sądzie z tego, co przed chwilą powiedział pan Cartwright jasno wynika, że chce on oczernić w oczach Sądu panią Langford, która znana jest jako osoba o nieposzlakowanej opinii. Zniesławienie tak dobrej i czystej kobiety, godne jest potępienia. Jeśli ktoś, tak jak pan Cartwright posuwa się do obrzucenia błotem niewinnej, subtelnej niewiasty, staje się dla nas wszystkich niewiarygodny i jako taki nie powinien sprawować opieki nad małą Catherine. Jakiż bowiem los czeka to biedne dziecko? To jest dziewczynka, a z czasem będzie z niej młoda kobieta. Powtarzam, jaki czeka ją los, gdy jej opiekun nie szanuje kobiet.
- Cóż za wspaniała mowa! Brawo! - krzyknął nie bez ironii adwokat Adama i wstając ze swojego miejsca zwrócił się do sędziego Ogdena: - Wysoki Sądzie, po tym, co usłyszeliśmy z ust mojego adwersarza, proszę o udzielenie mi głosu lub pouczenie mecenasa Whiteblacka, że za zniesławienie człowieka ponosi się karę.
- Nie udzielam panu głosu, mecenasie Taylor, uznaję jednak niestosowność słów wypowiedzianych przez mecenasa Whiteblacka. Taka przemowa byłaby zrozumiała, gdyby chodziło o jego klienta. Ponadto uważam, że pan Cartwright w niczym nie uchybił pani Langford. Zadałem mu pytanie i otrzymałem odpowiedź. Doszukiwanie się w niej złych intencji jest nieporozumieniem. Chciałbym, żeby wszyscy na tej sali zrozumieli, że próby komplikowania rozprawy nikomu, nie przyniosą niczego dobrego, a na pewno nie wpłyną na moją końcową decyzję – rzekł sędzia Ogden spoglądając to na jedną to na drugą stronę konfliktu. Po jego słowach dało się słyszeć szmer komentarzy. Lekceważąc je utkwił wzrok w Adamie, wciąż stojącym przy barierce dla świadków, i spytał:
- Panie Cartwright na jakiej podstawie uważa się pan za opiekuna małej Catherine?
- Jak to na jakiej? – odparł pytaniem na pytanie zupełnie zaskoczony Adam. - Jestem prawnym opiekunem dziecka i mam na to stosowny dokument.
- Proszę bardzo, oto i on – rzekł Taylor podsuwając Ogdenowi urzędowe pismo. Sędzia rzucił na nie wzrokiem i rzekł:
- To zmienia postać rzeczy. Ogłaszam półgodzinną przerwę w rozprawie.




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 10:08, 10 Maj 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 1:15, 09 Maj 2019    Temat postu:

Doczekałam się

Cytat:
Z akt sprawy wynikało, że obecny opiekun nie spełniał wszystkich, zwyczajowo określonych w takim przypadku warunków, a to niewątpliwie przeważało szalę na rzecz pozywającego. Tymczasem jednak prosta z pozoru sprawa zaczęła się komplikować. Obie strony nie szczędziły sobie kąśliwych uwag, a ich adwokaci walczyli ze sobą tak, jakby to była sprawa karna, a stawką było życie.

Żadna ze stron nie chce ustąpić
Cytat:
Powiedział pan wcześniej, że jako wuj dziewczynki, naturalnym było dla pana otoczenie dziecka opieką. Czy w pana opinii rodzina Langfordów nie byłaby w stanie zapewnić jej właściwej opieki?
- Nie podjęła nawet takiej próby – odparł spokojnym głosem Adam.
- Dlaczego pan tak uważa?
- Państwo Langfordowie zamierzali oddać dziecko do sierocińca. Kathy to znaczy Catherine nie miała nawet miesiąca.

Właśnie! Wtedy Langfordowie nie chcieli Kathy, dopiero wtedy, gdy okazało się, że Claire nie może mieć dzieci, zaczęli starać się o to niemowlę
Cytat:
- Sprzeciw, Wysoki Sądzie! – krzyknął Whiteblack. – To niczym, nie poparte domysły pana Cartwrighta, próbującego oczernić rodzinę mojego klienta.
- Oddalam – rzekł sędzia Ogden. - Nie widzę w wypowiedzi pana Cartwrighta chęci dyskredytacji rodziny pańskiego klienta, jedynie stwierdzenie pewnych faktów. Oddanie dziecka do sierocińca nie jest przestępstwem natomiast może budzić wątpliwości natury moralnej.

Podoba mi się ten sędzia. Jest obiektywny
Cytat:
...- kiedy i w jaki sposób dowiedział się pan, że pana kuzyn, William John Cartwright został ojcem?
- To było w maju ubiegłego roku. O istnieniu dziecka Willa dowiedziałem się z telegramu.
- Z telegramu? A dlaczego ktoś miałby pana o tym informować? Przecież to nie pan był ojcem.
- Ten telegram nie był do mnie adresowany, tylko do mojego kuzyna – odparł Adam.
- Mam przez to rozumieć, że naruszył pan tajemnicę korespondencji?

Jest bardzo dociekliwyI dobrze, sporo się wyjaśni.
Cytat:
- Chodziło głównie o odbieranie korespondencji, która mogłabym do niego przychodzić. Will prowadził różne interesy, miał przyjaciół. Poza tym uprzedził mnie, że panna Olivia może do niego napisać.
- Czyli spodziewał się ze strony panny Braxstone ewentualnych kłopotów?
- Jeżeli Wysoki Sąd ma na myśli dziecko, to tak, ale Will nie zamierzał się uchylać przed obowiązkami z tego wynikającymi. Prosił, żebym przyjmował i otwierał wszystkie kierowane do niego listy oraz, jeśli wymagałyby tego terminy, interweniował. Oczywiście, całą tę korespondencję miałem przesyłać na jego adres w Meksyku.

Na szczęście Adam potrafi wszystko logicznie wyjaśnić
Cytat:
- Czy do momentu otrzymania telegramu z informacją o dziecku, którego ojcem był pana kuzyn przychodziły jakieś listy od panny Braxstone?
- Nie, ale panna Clarissa Palmer, która pracowała w domu państwa Langfordów i była najbliższą powierniczką panny Olivii twierdziła, że jeden taki list został wysłany.
- To znaczy, że nie dotarł do pana?
- Niestety, nie – odparł Adam. - Być może w tym liście znaleźlibyśmy odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
- Przepraszam, Wysoki Sądzie – rzekł ze zniecierpliwieniem Whiteblack – ale wynurzenia pana Cartwrighta na temat nieistniejącego listu nie mają związku ze sprawą.
- Ten list istniał – rzekł dobitnie Adam.

No właśnie. Co z tym listem?[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
O ile wiem w najbliższym czasie zostanie pana bratową. Prawda?
- To nie pańska sprawa! - krzyknął zdenerwowany Adam.
- Bratowa powie wszystko, zwłaszcza taka bratowa z nizin społecznych – rzekł Whiteblack, a Floyd i Langford głośno zarechotali.
- Sprzeciw – rzekł donośnie Taylor. - To nękanie mojego klienta.
- Podtrzymuję. - Sędzia Ogden miał wyraźnie dosyć popisów Whiteblacka, bo tonem nie znoszącym sprzeciwu dodał: - Mecenasie Whiteblack nakładam na pana karę porządkową w wysokości stu dolarów.

Udało mu się zdenerwować Adama obrażając jego przyszłą bratową. Nie przypuszcza, że dla Cartwrightów status społeczny tej dziewczyny nie ma znaczenia. Liczy się charakter
Cytat:
- Mam przez to rozumieć, że wystarczył anonim i natychmiast rzucił pan wszystko, i zjawił się w domu państwa Langfordów. Nie przyszło panu do głowy, że ktoś mógł sobie zwyczajnie zakpić.
- Taka myśl się pojawiła – odparł Adam, zastanawiając się do czego zmierza sędzia – postanowiłem jednak zaufać intuicji. Nigdy się na niej nie zawiodłem.
- To było takie przeczucie?
- Można to tak określić – przytaknął Adam. - Okazało się, że dobrze zrobiłem przyjeżdżając do San Francisco. Gdybym spóźnił się o dzień, Kathy znalazłaby się w sierocińcu.

Mam nadzieję, że Adam go przekona
Cytat:
-Czy zapytał pan dlaczego nie podpisała swoim nazwiskiem telegramu?
- Bała się – odparł Adam. - Zresztą szybko przekonałem się, że miała ku temu podstawy. Nie była dobrze traktowana.
- Ktoś jej groził?
- Tego nie wiem, ale być może tak było.
- Czy to panna Palmer przekazała panu dziecko?
- Nie. Pani Langford.
- I nie miała żadnych wątpliwości?
- Nie.
- I tak po prostu pozwoliła panu wziąć dziewczynkę?
- Pani Langford po dość nieprzyjemnej rozmowie stwierdziła, że mogę zabrać Kathy.
- Jak bardzo to była nieprzyjemna rozmowa?
- Z tego, co pamiętam, pani Langford nie przebierała w słowach. Negatywnie wypowiadała się o dziecku i stwierdziła, że jego los zupełnie jej nie interesuje.

Właśnie! Okropna kobieta. Okrutna i nieczuła na los maleńkiego dziecka
Cytat:
Zniesławienie tak dobrej i czystej kobiety, godne jest potępienia. Jeśli ktoś, tak jak pan Cartwright posuwa się do obrzucenia błotem niewinnej, subtelnej niewiasty, staje się dla nas wszystkich niewiarygodny i jako taki nie powinien sprawować opieki nad małą Catherine. Jakiż bowiem los czeka to biedne dziecko? To jest dziewczynka, a z czasem będzie z niej młoda kobieta. Powtarzam, jaki czeka ją los, gdy jej opiekun nie szanuje kobiet.

Niewinna, subtelna niewiasta ... koń by się uśmiał

Cytat:
- Panie Cartwright na jakiej podstawie uważa się pan za opiekuna małej Catherine?
- Jak to na jakiej? – odparł pytaniem na pytanie zupełnie zaskoczony Adam. - Jestem prawnym opiekunem dziecka i mam na to stosowny dokument.
- Proszę bardzo, oto i on – rzekł Taylor podsuwając Ogdenowi urzędowe pismo. Sędzia rzucił na nie wzrokiem i rzekł:
- To zmienia postać rzeczy. Ogłaszam półgodzinną przerwę w rozprawie.

Adam, a raczej jego prawnik użył ostatecznego argumentu. Ciekawe, co na to prawnik Langfordów?

Jak zwykle bardzo interesujący fragment opowiadania. Proces trwa, obie strony dwoją się i troją aby postawić na swoim, ale kto wygra? Adam wprawdzie i jest krewnym Kathy, i jej prawnym opiekunem, ale ... jest kawalerem i sędzia może uznać, że lepiej dziecku będzie w "pełnej" rodzinie, z matką i ojcem ... no, chyba, że świadkowie przekonają go o prawdziwym charakterze Langfordów. To chyba niedługo się staniewnioskując z odbioru faktów przez sędziego. Bardzo pomógłby Adamowi ten zaginiony list, ale ... gdzieś się zawieruszył. Niestety. Dobrze byłoby, gdyby jednak się odnalazł. Adamowi pomogłaby również sytuacja, w której miałby zmienić stan cywilny - krótko mówiąc znalazł sobie narzeczonąbyłaby to zapowiedź założenia rodziny i co za tym idzie zapewnienia Kathy pełnej opieki, a w bonusie i rodzeństwaNieśmiało napomknę tu o Melindzie ... może jeszcze jest pod urokiem Adama?
Czekam niecierpliwie na kontynuację


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 8:29, 09 Maj 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:55, 09 Maj 2019    Temat postu:

Dziękuję pięknie za sympatyczny komentarz.Very Happy Masz rację, obie strony sporu są niezwykle uparte. Tyle tylko, że każda z nich kieruje się zupełnie innymi względami. Adam kocha dziecko, a Langford chcę spełnić zachciankę córki.
Kto wygra? Cóż na razie trwa przerwa, a sędzia się zastanawia. Mruga Co, do zaginionego listu, to faktycznie dobrze byłoby, żeby się odnalazł. Są tam bardzo ważne informacje, które mogłyby przechylić szalę zwycięstwa na rzecz Adama. Tymczasem jednak list leży sobie spokojnie i to w pokoju naszego ulubieńca. O tym było na początku opowiadania. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 17:54, 09 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:40, 09 Maj 2019    Temat postu:

Pamiętam. Zdaje się, że zsunął się i wpadł pod jakąś szafkę ... czy oni nie sprzątają w tej Ponderosie? Przecież chyba od czasu do czasu powinni przecierać podłogi, lub choćby zamiatać ... dokładnie Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:00, 09 Maj 2019    Temat postu:

Zgadza się, list, wpadł pod szafkę nocną. Sprzątać zapewne sprzątają, ale jak to mężczyźni robią to "po łepkach" Mruga Pewnie od czasu do czasu wynajmują jakąś panią do generalnych porządków, ale nie zawsze przecież odsuwa się meble. W każdym razie list leży pod szafką i czeka na wydobycie. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 18:01, 09 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:42, 09 Maj 2019    Temat postu:

Sugeruję, żeby Hoss tak przyłożył Joe'mu, żeby ten legł na podłodze i przy tej okazji, nieco zamroczonym okiem ujrzał list pod szafką Very Happy Bo w to, żeby wzięli się za gruntowne sprzątanie nie bardzo wierzę. Prędzej się pobiją Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:42, 09 Maj 2019    Temat postu:

Rozdział 3

Gdy sędzia Ogden znalazł się w zaciszu swojego gabinetu, sięgnął po butelkę burbona i napełnił szklaneczkę. Usiadł wygodnie w fotelu i upił łyk trunku. Miał sporo do przemyślenia. Zeznania pozwanego, rzucały zupełnie inne światło na prowadzoną przez niego sprawę. Do rozpoczęcia procesu był przekonany, że przyznanie dziecka Evansom to czysta formalność. Teraz jednak miał coraz większe wątpliwości. Podjął się tej sprawy tylko ze względu na Richarda Langforda, którego był dobrym znajomym i jak do tej pory nie miał podstaw źle o nim myśleć. Był prawdziwie zszokowany słowami Adama Cartwrighta o pani Langford, która uchodziła za uosobienie taktu i kultury. Jego żona zawsze powtarzała, że to prawdziwa dama, a panny na wydaniu powinny brać z niej przykład. Czyżby to wszystko, było jedynie wyrachowaną grą? Na odgłos otwieranych drzwi sędzia Ogden opróżnił szklaneczkę i odstawił ją na stojący obok fotela stolik.
- Burbon przed południem? To do ciebie niepodobne – powiedział Langford zamykając za sobą drzwi.
- Daruj sobie te uwagi.
- Boczysz się na mnie? - Richard zrobił zdziwioną minę.
- A nie mam powodów? Zataiłeś przede mną, że ten Cartwright jest prawnym opiekunem dziecka.
- Cóż to za różnica?
- Zasadnicza. On ma dokument stwierdzający, że adoptował małą.
- A moja córka ma męża i wielką potrzebę bycia matką – odparł Langford. - James, obiecałeś, że dzieciak trafi do niej w możliwie krótkim czasie.
- Tak, ale bez naginania prawa.
- O żadnym naginaniu prawa nie ma mowy. Wiesz przecież, że zawsze gotowy jestem współpracować z wymiarem sprawiedliwości.
- Już w to wierzę – prychnął Ogden.
- James przyjacielu, szkoda czasu na słowne przepychanki. Chcę tego dzieciaka i już. Cartwright jest samotnym mężczyzną i jako taki nie powinien wychowywać małej dziewczynki. Gdyby jeszcze miał żonę, a tak sprawa jest jasna.
- Nie tak jasna jakbyś myślał. Wszystko komplikuje adopcja. Szkoda, że twoi prawnicy nie raczyli mnie o tym uprzedzić.
- Może to przeoczyli – zakpił Langford.
- Doprawdy? Wywąchali, że twoja była pokojówka zostanie panią Cartwright, a mieliby przeoczyć tak istotny dla sprawy fakt.
- W porządku. Ile?
- Co, ile? - sędzia Ogden z niedowierzaniem spojrzał na Richarda.
- Nie udawaj zdziwienia. Wszyscy biorą, więc ile chcesz za korzystny dla mnie wyrok? - spytał z bezczelną miną Langford. Ogden zaczerpnął głęboko powietrza i wstał pomału z fotela mówiąc:
- Udam, że nie słyszałem tych słów, a ty natychmiast wyjdziesz z mojego gabinetu.
Przez chwilę obaj mężczyźni mierzyli się gniewnym wzrokiem, po czym Langford zmusiwszy się do uśmiechu rzekł:
- Oczywiście, zaraz wyjdę panie sędzio, ale przypomnij sobie komu zawdzięczasz to stanowisko i majątek.
- Jestem ci wdzięczny za informację o złożach srebra Comstock, jak również za poparcie w walce o stanowisko sędziego federalnego, ale jeśli myślisz, że z tego powodu nagnę dla ciebie prawo to jesteś w błędzie.
- Od kiedy zrobiłeś się taki święty? Wszyscy je łamią. Otwartą kwestią pozostaje tylko cena. Więc ile?
- Richardzie, powinienem teraz wezwać woźnego sądowego i kazać cię wyrzucić na zbity pysk. Jedynie nasz wieloletnia znajomość powstrzymuje mnie przed tym. I wiesz, co? Żałuję, że zgodziłem się rozsądzać w tej sprawie.
- Żałujesz? - Langford parsknął śmiechem i celując palcem w Ogdena powiedział: - żałować to dopiero zaczniesz.
- Grozisz mi?! - sędzia podniósł głos.
- Nie – Richard pokręcił przecząco głową – tylko uprzedzam cię, po przyjacielsku uprzedzam.
- Zbytek łaski. A teraz wyjdź. Przerwa się kończy – rzekł ze stoickim spokojem Ogden.
- Już wychodzę, tylko pamiętaj James, ja potrafię się odwdzięczyć, ale mam również doskonałą pamięć.
- Wiem – odparł sędzia i spojrzawszy przenikliwie na Langforda spytał: - a właściwie dlaczego tak bardzo zależy ci na tej małej? Przytułki wypełnione są po brzegi sierotami. Od ręki mógłbyś mieć pięcioro małych dzieci.
- Ale ja chcę Kathy, bo jej chce moja córka. A pragnienie Claire jest moim pragnieniem. Nie potrzebujemy jakichś wyrzutków społeczeństwa, tylko czystej krwi. Ta mała ją ma. Bądź, co bądź jest naszą rodziną. Daleką, ale jednak rodziną. Rozumiesz?
- Rozumiem.
- Czy coś jeszcze?
- Nie, to co usłyszałem w zupełności mi wystarczy, a teraz już idź – rzekł lodowatym tonem Ogden.
- Masz rację, lepiej nie wzbudzać niepotrzebnych komentarzy – odparł Langford. - Ufam, że podejmiesz właściwą decyzję. Oczywiście, dzisiejszy poker jest, jak najbardziej aktualny.

***

- Proszę wstać, sąd idzie! - krzyknął donośnie woźny sądowy. Sędzia Ogden wszedł do sali rozpraw i potoczywszy zmęczonym wzrokiem po sali i zajął miejsce za sędziowskim stołem.
- Wznawiam posiedzenie w sprawie Evans przeciwko Cartwright o ustanowienie opieki rodzicielskiej nad małoletnią Catherine Cartwright, córką Williama Johna Cartwrighta i Olivii Braxstone – rzekł i uderzył młotkiem w stół.
- Wysoki Sądzie – zaczął Daniel Taylor podnosząc rękę w górę – ja w kwestii formalnej.
- Słucham?
- Od początku tej rozprawy strona pozywająca próbuje na wszelkie sposoby zdyskredytować mojego klienta. Dlatego też chciałbym przedstawić dodatkowe dokumenty stwierdzające, że mój klient jest najlepszym z możliwych opiekunów Catherine Cartwright. Nie tylko jest jej prawnym opiekunem, ale człowiekiem godnym zaufania, człowiekiem honoru, o czym świadczą te właśnie dokumenty.
- Zezwalam – rzekł sędzia.
Taylor wziął plik papierów, podszedł do stołu sędziowskiego i podał je Ogdenowi. Sędzia ważąc w dłoni dokumenty zapytał:
- Mecenasie Taylor, proszę mi wyjaśnić dlaczego akurat teraz przekazuje mi pan te papiery?
- Składając je w pana ręce, Wysoki Sądzie, mam nadzieję, że podobnymi dokumentami okaże się strona przeciwna.
- Też coś! - krzyknął Whiteblack. - Mój klient nie potrzebuje takich zaświadczeń! Jest cenionym i doświadczonym biznesmenem. Dla wielu jest prawdziwym wzorem i mentorem!
- Mentorem?! - Taylor powoli odwrócił się w stronę adwokata i spojrzał na niego ze zdumieniem. - A kiedyż to pan Evans, mający dwadzieścia trzy lata, nabył tak ogromnego doświadczenia, aby być dla innych mentorem?
Whiteblack przyłapany na oczywistej głupocie mocno poczerwieniał. Adam z trudem powstrzymywał wesołość, twarz Evansa wyrażała zaskoczenie w czystej postaci, a Langford o mało nie eksplodował ze złości.
- Zdaje się, że za bardzo pan się zagalopował – zauważył sędzia Ogden.
- Wysoki Sądzie, młodość niczemu nie przeszkadza... – Whiteblack próbował ratować sytuację, ale umilkł, gdy Evans pociągnął go za połę marynarki, a Langford wysyczał:
- Ty durniu, za co ja właściwie ci płacę?
- Spokój panowie! Tę kwestię wyjaśnicie sobie po zakończeniu rozprawy – rzekł sędzia Ogden i zwrócił się do Danny’ego. - Mecenasie Taylor, czy chce pan jeszcze coś dodać?
- Tak. Wnioskuję, o przedstawienie przez pana Evansa dokumentów podobnych do tych, które okazał mój klient. Wówczas szanse obu stron byłby wyrównane.
- Przychylam się do pana wniosku – rzekł sędzia Ogden. - A pan, panie Evans zechce na następne posiedzenie przygotować stosowne dokumenty.
- Na następne posiedzenie? - spytał oburzony Evans. - To ma być jeszcze jakieś posiedzenie?
- Owszem – odparł sędzia. - W świetle zaistniałych, nowych dowodów oraz biorąc pod uwagę konieczność zgromadzenia przez stronę pozywającą dokumentów potwierdzających gotowość małżonków Floyda i Claire Evansów do sprawowania opieki rodzicielskiej nad Catherine Cartwright, zmuszony jestem przerwać rozprawę. Następne posiedzenie wyznaczam na dzień drugiego stycznia tysiąc osiemset sześćdziesiątego siódmego roku, na godzinę dziewiątą rano. Na tym dzisiejszą rozprawę zamykam – rzekł sędzia Ogden i słowa swe przypieczętował krótkim, mocnym uderzeniem młotka.




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 10:06, 10 Maj 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:30, 10 Maj 2019    Temat postu:

Ponawiam sugestię? Prośbę, żeby:
Cytat:
Sugeruję, żeby Hoss tak przyłożył Joe'mu, żeby ten legł na podłodze i przy tej okazji, nieco zamroczonym okiem ujrzał list pod szafką Very Happy w to, żeby wzięli się za gruntowne sprzątanie nie bardzo wierzę. Prędzej się pobiją.


Cytat:
Do rozpoczęcia procesu był przekonany, że przyznanie dziecka Evansom to czysta formalność. Teraz jednak miał coraz większe wątpliwości. Podjął się tej sprawy tylko ze względu na Richarda Langforda, którego był dobrym znajomym i jak do tej pory nie miał podstaw źle o nim myśleć. Był prawdziwie zszokowany słowami Adama Cartwrighta o pani Langford, która uchodziła za uosobienie taktu i kultury. Jego żona zawsze powtarzała, że to prawdziwa dama, a panny na wydaniu powinny brać z niej przykład. Czyżby to wszystko, było jedynie wyrachowaną grą?

Rzeczywistość weryfikuje poglądy ... nawet sędziego
Cytat:
- Boczysz się na mnie? - Richard zrobił zdziwioną minę.
- A nie mam powodów? Zataiłeś przede mną, że ten Cartwright jest prawnym opiekunem dziecka.
- Cóż to za różnica?
- Zasadnicza. On ma dokument stwierdzający, że adoptował małą.
- A moja córka ma męża i wielką potrzebę bycia matką – odparł Langford. - James, obiecałeś, że dzieciak trafi do niej w możliwie krótkim czasie.
- Tak, ale bez naginania prawa.
- O żadnym naginaniu prawa nie ma mowy. Wiesz przecież, że zawsze gotowy jestem współpracować z wymiarem sprawiedliwości.

Ale ten Langford jest przebiegły, okłamał ... a raczej zataił ważny fakt, żeby tylko wygrać sprawę, na szczęście chyba przechytrzył - sędzia się zdenerwował
Cytat:
- James przyjacielu, szkoda czasu na słowne przepychanki. Chcę tego dzieciaka i już. Cartwright jest samotnym mężczyzną i jako taki nie powinien wychowywać małej dziewczynki. Gdyby jeszcze miał żonę, a tak sprawa jest jasna.
- Nie tak jasna jakbyś myślał. Wszystko komplikuje adopcja. Szkoda, że twoi prawnicy nie raczyli mnie o tym uprzedzić.
- Może to przeoczyli – zakpił Langford.
- Doprawdy? Wywąchali, że twoja była pokojówka zostanie panią Cartwright, a mieliby przeoczyć tak istotny dla sprawy fakt.

A Langford swoje, kłamie i mataczy
Cytat:
W porządku. Ile?
- Co, ile? - sędzia Ogden z niedowierzaniem spojrzał na Richarda.
- Nie udawaj zdziwienia. Wszyscy biorą, więc ile chcesz za korzystny dla mnie wyrok? - spytał z bezczelną miną Langford. Ogden zaczerpnął głęboko powietrza i wstał pomału z fotela mówiąc:
- Udam, że nie słyszałem tych słów, a ty natychmiast wyjdziesz z mojego gabinetu.

I przegiął - jeszcze bardziej zdenerwował sędziego
Cytat:
spojrzawszy przenikliwie na Langforda spytał: - a właściwie dlaczego tak bardzo zależy ci na tej małej? Przytułki wypełnione są po brzegi sierotami. Od ręki mógłbyś mieć pięcioro małych dzieci.
- Ale ja chcę Kathy, bo jej chce moja córka. A pragnienie Claire jest moim pragnieniem. Nie potrzebujemy jakichś wyrzutków społeczeństwa, tylko czystej krwi. Ta mała ją ma. Bądź, co bądź jest naszą rodziną. Daleką, ale jednak rodziną. Rozumiesz?

Ciekawe, dlaczego Claire wcześniej nie zainteresowała się dzieckiem kuzynki? Też ma charakterek ... pewnie po rodzicach
Cytat:
- Od początku tej rozprawy strona pozywająca próbuje na wszelkie sposoby zdyskredytować mojego klienta. Dlatego też chciałbym przedstawić dodatkowe dokumenty stwierdzające, że mój klient jest najlepszym z możliwych opiekunów Catherine Cartwright. Nie tylko jest jej prawnym opiekunem, ale człowiekiem godnym zaufania, człowiekiem honoru, o czym świadczą te właśnie dokumenty.

Doskonałe posunięcie
Cytat:
- Składając je w pana ręce, Wysoki Sądzie, mam nadzieję, że podobnymi dokumentami okaże się strona przeciwna.
- Też coś! - krzyknął Whiteblack. - Mój klient nie potrzebuje takich zaświadczeń! Jest cenionym i doświadczonym biznesmenem. Dla wielu jest prawdziwym wzorem i mentorem!

Jasne! Wszyscy to wiedząże jest wprost przeciwnie.
Cytat:
- Mentorem?! - Taylor powoli odwrócił się w stronę adwokata i spojrzał na niego ze zdumieniem. - A kiedyż to pan Evans, mający dwadzieścia trzy lata, nabył tak ogromnego doświadczenia, aby być dla innych mentorem?
Whiteblack przyłapany na oczywistej głupocie mocno poczerwieniał. Adam z trudem powstrzymywał wesołość, twarz Evansa wyrażała zaskoczenie w czystej postaci, a Langford o mało nie eksplodował ze złości.

Taylor moze jest i młody, ale nie brakuje mu refleksu ... po prostu mistrz ciętej riposty

Bardzo fajny odcinek, z elementami humoru i pognębienia "tych złych". Wygrana Langfordów nie jest pewna. Powiedziałabym, że odpływa w dal. facet mierzy wszystkich swoją miarą, a okazało się, że bywają nieprzekupni sędziowie. I dobrze. Może jakimś cudem odnajdzie się list i on zdecydowanie przeważy szalę na stronę Adama. Powinien wygrać ... no i ... powinien też pomyśleć o opiekunce dla Kathy, może zdecyduje się na zmianę stanu cywilnego? A! Przypominam o Melindzie - subtelnej, oddanej rodzinie i bardzo ładnejChyba dość kobiet z problemami kręciło się koło Adama i nieźle mu dało w kość. Niecierpliwie czekam na kontynuację


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:55, 11 Maj 2019    Temat postu:

Serdecznie dziękuję za interesujący komentarz. Very Happy

Jeśli chodzi o sugestię dotyczącą Hossa i Joe, to zawsze Małemu Joe może przytrafić się jakieś niewielkie nieszczęście. Mruga Hoss co prawda jest człowiekiem wielkiego serca, ale i on od czasu do czasu traci cierpliwość, więc może zdarzyć się, że przyłoży braciszkowi. Czy to będzie akurat w pokoju Adama? Nie wiem. Confused

Claire jest nieodrodną córeczką swoich rodziców. Ani Olive, ani Kathy zupełnie jej nie interesowały. Były jej obojętne. Teraz być może pod wpływem straty, jaką poniosła odezwał się w niej matczyny instynkt. Ale, czy jest prawdziwy, czy to tylko kolejny kaprys panny Langford, a właściwie pani Evans to się okaże. Rolling Eyes

Pytałaś o Melindę. Mogę tylko powiedzieć, że dziewczyna wzbudzi żywsze bicie serca i nie będzie to serce Adama. Smutny

I na koniec, każda ze stron oczekuje pozytywnej dla siebie decyzji. Choć prawdą jest, że Langford może czuć się trochę zaniepokojony. Miał stuprocentową pewność, że wygra, a tymczasem sprawa zaczyna się komplikować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:34, 11 Maj 2019    Temat postu:

To o Joe to tylko sugestia ... wiem, że nietaktowna, ale ... ja tak lubię, kiedy Hoss "przykłada" młodszemu braciszkowi Rolling Eyes Jeśli Melinda znajdzie szczęście, to OK. Nie musi koniecznie z Adamem. Szkoda mi tylko Adasia, bo cóż ... kawaler z dzieckiem. Smutno brzmi Smutny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 0:15, 12 Maj 2019    Temat postu:

Ewelino, wszelkie sugestie i życzenia są mile widziane Very Happy Zawsze z dużą uwagą wczytuję się w komentarze, bo są dla mnie źródłem inspiracji i podpowiedzi, jak poprowadzić poszczególne wątki opowiadania. Tak więc proszę o jak najwięcej takich sugestii. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:38, 13 Maj 2019    Temat postu:

Rozdział 4

Richard Langford opuszczał budynek sądu w niezwykle podłym nastroju. Nie potrafił przegrywać, a odroczenie sprawy uznał za osobistą porażkę. Szedł szybko roztrącając napotkanych przechodniów. Floyd Evans, jego zięć oraz prawnik Claude Whiteblack ledwo za nim nadążali. Wreszcie Floyd złapawszy teścia za ramię rzekł:
• Zaczekaj Richardzie.
• Czego chcesz?
• Obiecałeś, że wszystko będzie załatwione – wycedził przez zęby Evans. – Góra pół godziny i dzieciak miał być mój i Claire.
• Cóż, będziecie musieli poczekać - odparł ze złością Langford.
• Mnie to wszystko jedno, ale lekarz wyraźnie powiedział, że Claire potrzebne jest małe dziecko, które ukoiłoby jej stratę.
• A twoją już nie?
• Moją też, ale ja jestem mężczyzną i mnie łatwiej jest przejść nad tym do porządku dziennego. Co innego Claire. Do tego jeszcze jej najlepsza przyjaciółka urodziła syna. Wiesz, jak na nią to podziałało?
• Nic wam nie poradzę. Podziękuj temu durniowi Whiteblackowi. Tak się chwalił, że obrał najlepszą z możliwych strategii – zdyskredytowanie Cartwrighta - i faktycznie udało mu się zrobić głupca... z siebie.
• Panie Langford, doprawdy, wypraszam sobie – rzekł oburzony prawnik.
• Co takiego?! - Langford spojrzał na Whiteblacka spod przymrużonych powiek. – Wypraszasz sobie? Płacę ci setki dolarów i wymagam jednego: skuteczności! Rozumiesz?! Skuteczności!
• Staram się panie Langford.
• Widocznie za mało – stwierdził zjadliwe Richard. - Daję ci ostatnią szansę. Jeżeli schrzanisz tę sprawę to nikt w całym San Francisco cię nie zatrudni. Już ja się o to postaram. A grzywnę zapłacisz sobie sam.
• Jak pan sobie życzy – odparł z pokorą Whiteblack.
• Daj spokój Richardzie – powiedział ugodowo Evans. – Nieporozumienia pomiędzy nami, to ostatnie, czego nam teraz potrzeba.
• Masz rację – Langford kiwał głową i przez chwilę wyglądał tak, jakby nad czymś głęboko się zastanawiał. - W porządku, zrobimy tak, jak zażyczył sobie sędzia Ogden. Whiteblack, bierz się do roboty. Najpóźniej pierwszego stycznia chcę mieć na biurku wszystkie dokumenty stwierdzające wyjątkowość mojej córki i jej męża. Chyba nie muszę ci mówić jak masz je zdobyć?
• Nie musi pan – odparł prawnik.
• To na co czekasz? Już cię nie widzę.
• Oczywiście - Whiteblack zgiął się w pół i w następnej chwili już go nie było.
Tymczasem Adam i Daniel Taylor opuścili sąd w nieco lepszych nastrojach. Oczywiście nie mieli wątpliwości, że cała sprawa potrwa dłużej niż początkowo zakładali, jednak jej dotychczasowy przebieg dawał im nieśmiałą nadzieję, że mała Kathy pozostanie w Ponderosie.
• Widziałeś, jaki Langford był wściekły? - spytał Taylor.
• Owszem – odparł Adam. - Jego prawnik nieźle popłynął.
• Przyszli do sądu jak po swoje i przeliczyli się.
• Żadna to pociecha – westchnął Cartwright. - Mam dziwne przeczucie, że oni coś kombinują.
• Nie martw się na zapas. Nie wiem, jak ty ale ja jestem głodny. Tu niedaleko jest całkiem niezła restauracyjka. Idziemy?
• Czemu nie. Choć prawdę mówiąc od jedzenia wolałbym łóżko. Teraz dopiero poczułem, jak bardzo jestem zmęczony.
• Porządny stek i mocna kawa dobrze ci zrobią – stwierdził Daniel.
• W porządku. Prowadź – rzekł, uśmiechnąwszy się Adam.
Pół godziny później obaj mężczyźni siedzieli przy stoliku w zacisznej salce restauracji przy Garden Street i z apetytem zajadali średnio krwiste steki opieczone z zewnątrz, a niemal surowe w środku. Adam z uznaniem pokiwał głową. Mięso było smaczne, ale i tak nie dorównywało temu z Ponderosy.
• I jak, smakuje? - spytał Danny.
• Całkiem niezły, ale powinieneś spróbować naszego mięsa - odparł Adam.
• A, co w nim jest takiego szczególnego?
• Jak przyjedziesz do nas, to sam się przekonasz.
• W takim razie czuję się zaproszony.
• Będzie nam miło. Poznasz mojego ojca i braci, i oczywiście naszą Kathy. Nawet nie wiesz, jak małe dziecko potrafi zawładnąć życiem dorosłych mężczyzn – Adam uśmiechnął się z rozczuleniem. Taylorowi wystarczył jeden rzut oka, aby wiedzieć, że uśmiech ten nie był udawany.
• Widzę, że naprawdę zależy ci na dziecku.
• Tak bardzo cię to dziwi?
• Nie. Zastanawiam się tylko, co będzie, gdy sąd przyzna Evansom opiekę nad Kathy.
• Myślisz, że może do tego dojść? Odniosłem wrażenie, że wszystko idzie po naszej myśli.
• I tak i nie – odparł filozoficznie Taylor.
• Powiedz mi – rzekł Adam, spoglądając uważnie na Daniela – dlaczego tak nagle wyskoczyłeś z tymi moimi dokumentami? Miałeś okazać je, gdy zajdzie taka potrzeba.
• I właśnie zaszła – Taylor odkroił mały kawałek steku i włożył go do ust. Przymknął lekko oczy i zamruczał z zadowoleniem. - Tak, tego mi było potrzeba. Chyba zamówię jeszcze jeszcze jednego. A ty?
• O jakiej potrzebie mówisz? - spytał Adam, nie zwracając uwagi na pytanie Danny’ego.
• Możliwe, że sędzia Ogden nie jest taki bezstronny, jak mi się wydawało.
• To znaczy?
• Widziałem, jak w czasie przerwy Langford wychodził z gabinetu sędziego.
• Myślisz, że próbował przekupić Ogdena?
• Być może, dlatego wolałem wyłożyć karty na stół.
• Jeżeli Langford go skaptował, to twoja zagrywka na niewiele może się przydać – stwierdził sposępniały Adam.
• Więcej optymizmu, przyjacielu – rzekł Danny. - Sędzia nie może zignorować naszych dokumentów. Nawet jeśli chciał rozstrzygnąć sprawę po myśli Langforda, to teraz już tego nie może zrobić. Musi, czy tego chce czy nie, poprowadzić sprawę zgodnie z literą prawa. Ogden wie, że gdyby zrobił inaczej, to mógłby stracić…
• Posadę?
• To też, ale przede wszystkim dobre imię. Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że nasz sędzia rozważa możliwość kariery politycznej. Żadne afery nie są mu teraz potrzebne.
• Trochę mnie pocieszyłeś – westchnął Adam - ale i tak nie ma pewności, że nie zabiorą mi Kathy. Gdyby mała miała trawić do tej upiornej rodzinki, to chyba, uciekłbym z nią z kraju.
• Wierzę, że mógłbyś tak zrobić, ale to ostateczność – rzekł Taylor. - Na razie skupmy się na najbliższej rozprawie. Langford stanie na głowie, aby w ciągu tych kilku dni zdobyć wszystkie niezbędne dokumenty.
• To nie będzie łatwe.
• Owszem, dlatego tu i tam roześlę wici i dowiem się, które z tych papierów są autentyczne, a które nie.
• Myślisz, że posunąłby się do fałszerstwa?
• Ja nie myślę, ja wiem. Pozostaje tylko to udowodnić, a wtedy wygraną możemy mieć w kieszeni – odparł Taylor i widząc, że Adam ziewnął ukradkiem, powiedział: - No, ale dość o tym. Tobie naprawdę przydałoby się łóżko. Powiedz mi w którym hotelu się zatrzymałeś to cię odwiozę.
• Właśnie z tym jest problem. Było późno, gdy przyjechałem do miasta. Zajrzałem jedynie do Hotelu Pallace, ale nie mieli wolnych pokoi.
• Chcesz powiedzieć, że spałeś pod Long Bridge.*)
• Aż tak źle nie było – Adam zaśmiał się. - Noc spędziłem u znajomego ojca.
• I, co nie możesz tam dalej mieszkać? To przecież tylko sześć dni. Na pokój w jakimkolwiek hotelu nie masz co liczyć. Ludzie zjeżdżają do miasta, aby świętować Nowy Rok. Hotele od dawna nie przyjmują rezerwacji.
• Nie pomyślałem o tym.
• Mogę zaproponować ci dom moich rodziców. Miejsca jest dostatek.
• W żadnym wypadku – Adam przecząco pokręcił głową. - Nie chcę robić kłopotu.
• Żaden kłopot, ale skoro nie chcesz, rozumiem – odparł Daniel. - A ten znajomy…
• Banning?
• Horace Banning? - spytał wyraźnie zainteresowany Daniel.
• Tak, a znasz go?
• Jasne. Banning pracuje dla mojego stryja, który jest właścicielem „San Francisco Examiner”. To porządny gość i ma piękną córkę – w oczach Taylora pojawił się błysk rozmarzenia.
• Owszem, Melinda jest urodziwą panną – przyznał Adam.
• To mało powiedziane. Na czerwcowym balu dziennikarzy zrobiła prawdziwą furorę. I powiem ci coś - na skinienie małego palca mogłaby mieć każdego.
• Ciebie też? - spytał jakby od niechcenia Adam i poczuł w sercu jakieś dziwne ukucie.
• Mnie też – przyznał Danny – ale to panna, dla której zamążpójście nie jest najważniejsze. Przynajmniej tak mi się wydaje.
• Doprawdy? Nie znam dziewczyny, która nie marzyłaby o mężu, dzieciach, rodzinie. To zdaje się naturalna kolej rzeczy.
• Być może, ale nie dla panny Banning. To wykształcona dziewczyna, o dużych zdolnościach organizacyjnych i, co może cię zadziwić, dziennikarskich.
• Żartujesz?! - wykrzyknął Adam. - Melinda, jaką znałem taka nie była. We wszystkim posłuszna matce, zdawała się nie mieć własnego zdania. Wykształcona? Tak, ale na poziomie niezbędnym młodym pannom.
• To cię zaskoczę. Panna Banning ukończyła pensję pani Havensworth, najlepszą w mieście i to z trzecią lokatą. Mój stryj zatrudnił ją jako asystentkę wydawcy „San Francisco Examiner”.
• Czyli jej ojca – Adam cmoknął cicho i uśmiechnął się.
• Zgadza się, ale nie zmienia to faktu, że jest dobra w tym, co robi.
• A cóż to takiego?
• Prowadzi kącik porad dla pań...
• To faktycznie wyzwanie – zauważył z lekką ironią Adam.
• ...ale jest także, a może przede wszystkim, korektorką większości artykułów ukazujących się w gazecie mojego wuja.
• Kobieta – korektorką? - Adam zrobił zdziwioną minę.
• Myślisz, że to niemożliwe?
• Nie, ale to nie jest typowe zajęcie dla kobiet.
• Myślisz stereotypami – stwierdził Daniel. - Kobiety, wbrew pozorom, dorównują nam mężczyznom w wielu dziedzinach życia.
• Czyżby?
• Masz wątpliwości? Wydawało mi się, że mam do czynienia z człowiekiem o otwartym umyśle.
• Wątpliwości? Nie, ale te rewelacje w zestawieniu z panną Banning zamąciły mi w głowie. To zupełnie do niej nie pasuje.
• No, właśnie i to tak bardzo mnie w niej fascynuje – westchnął Taylor.
• Skoro, tak twierdzisz – rzekł poirytowany Adam. Nagle dziwnie zaczęło go drażnić towarzystwo Daniela. - Miałeś rację, co do tej restauracji. Miłe miejsce, ale czuję się naprawdę zmęczony, a muszę jeszcze nadać telegram do ojca. Jest tu gdzieś w pobliżu biuro telegrafu?
• Tak, za rogiem na sąsiedniej ulicy. Zaprowadzę cię, a potem odwiozę do Banningów. I nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu – odparł Daniel, po czym poszukawszy wzrokiem kelnera lekkim ruchem dłoni przywołał go do stolika.





_____________________________________________________________
*)Long Bridge - to drewniany most zbudowany w latach 60 XIX w. Rozciągał się nad terenami bagiennymi Mission Bay przez basen zatoki Islais Creek do Hunters Point i zakończony był torem wyścigowym Bay View. Long Bridge otaczał trzy czwarte Mission Bay i łączył centrum San Francisco z Central Waterfront (nabrzeże, dzielnica przemysłowo-mieszkaniowa).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 0:01, 29 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:59, 13 Maj 2019    Temat postu:

Cytat:
Nie potrafił przegrywać, a odroczenie sprawy uznał za osobistą porażkę. Szedł szybko roztrącając napotkanych przechodniów. Floyd Evans, jego zięć oraz prawnik Claude Whiteblack ledwo za nim nadążali. Wreszcie Floyd złapawszy teścia za ramię rzekł:
• Zaczekaj Richardzie.
• Czego chcesz?
• Obiecałeś, że wszystko będzie załatwione – wycedził przez zęby Evans. – Góra pół godziny i dzieciak miał być mój i Claire.

Owszem, to była porażka. Jego porażkaa zięć pasuje idealnie do tej rodzinki. Traktuje dziecko przedmiotowo - ma być ich, i już
Cytat:
Podziękuj temu durniowi Whiteblackowi. Tak się chwalił, że obrał najlepszą z możliwych strategii – zdyskredytowanie Cartwrighta - i faktycznie udało mu się zrobić głupca... z siebie.
• Panie Langford, doprawdy, wypraszam sobie – rzekł oburzony prawnik.

Istotnie, ta strategia była niezbyt udana. Na szczęścia dla Adasia
Cytat:
- W porządku, zrobimy tak, jak zażyczył sobie sędzia Ogden. Whiteblack, bierz się do roboty. Najpóźniej pierwszego stycznia chcę mieć na biurku wszystkie dokumenty stwierdzające wyjątkowość mojej córki i jej męża. Chyba nie muszę ci mówić jak masz je zdobyć?
• Nie musi pan – odparł prawnik.
• To na co czekasz? Już cię nie widzę.
• Oczywiście - Whiteblack zgiął się w pół i w następnej chwili już go nie było.

Zaiste - oni wyjątkowi, choć nie w pozytywnym słowa znaczeniu
Cytat:
• Widziałeś, jaki Langford był wściekły? - spytał Taylor.
• Owszem – odparł Adam. - Jego prawnik nieźle popłynął.
• Przyszli do sądu jak po swoje i przeliczyli się.
• Żadna to pociecha – westchnął Cartwright. - Mam dziwne przeczucie, że oni coś kombinują.

Owszem, byli wścielkl i na pewno coś kombinują. Adam ma rację. Jak zwykle
Cytat:
• Widzę, że naprawdę zależy ci na dziecku.
• Tak bardzo cię to dziwi?
• Nie. Zastanawiam się tylko, co będzie, gdy sąd przyzna Evansom opiekę nad Kathy.
• Myślisz, że może do tego dojść? Odniosłem wrażenie, że wszystko idzie po naszej myśli.
• I tak i nie – odparł filozoficznie Taylor.
• Powiedz mi – rzekł Adam, spoglądając uważnie na Daniela – dlaczego tak nagle wyskoczyłeś z tymi moimi dokumentami? Miałeś okazać je, gdy zajdzie taka potrzeba.
• I właśnie zaszła – Taylor odkroił mały kawałek steku i włożył go do ust. Przymknął lekko oczy i zamruczał z zadowoleniem. - Tak, tego mi było potrzeba. Chyba zamówię jeszcze jeszcze jednego. A ty?
• O jakiej potrzebie mówisz? - spytał Adam, nie zwracając uwagi na pytanie Danny’ego.
• Możliwe, że sędzia Ogden nie jest taki bezstronny, jak mi się wydawało.
• To znaczy?
• Widziałem, jak w czasie przerwy Langford wychodził z gabinetu sędziego.
• Myślisz, że próbował przekupić Ogdena?
• Być może, dlatego wolałem wyłożyć karty na stół.

Prawnik jest młody, ale bystry. Przewiduje każdy ruch przeciwnika
Cytat:
Musi, czy tego chce czy nie, poprowadzić sprawę zgodnie z literą prawa. Ogden wie, że gdyby zrobił inaczej, to mógłby stracić…
• Posadę?
• To też, ale przede wszystkim dobre imię. Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że nasz sędzia rozważa możliwość kariery politycznej. Żadne afery nie są mu teraz potrzebne.
• Trochę mnie pocieszyłeś – westchnął Adam - ale i tak nie ma pewności, że nie zabiorą mi Kathy.

No tak kto jak kto, ale polityk musi mieć nienaganną reputację. To promyk nadziei dla Adama
Cytat:
- A ten znajomy…
• Banning?
• Horace Banning? - spytał wyraźnie zainteresowany Daniel.
• Tak, a znasz go?
• Jasne. Banning pracuje dla mojego wuja, który jest właścicielem „San Francisco Examiner”. To porządny gość i ma piękną córkę – w oczach Taylora pojawił się błysk rozmarzenia.
• Owszem, Melinda jest urodziwą panną – przyznał Adam.

Jasne, że jest. Nikt jej tego nie odmawia. Zdaje się, że Taylor jest nią zachwyconyCo najmniej zachwycony.
Cytat:
• To mało powiedziane. Na czerwcowym balu dziennikarzy zrobiła prawdziwą furorę. I powiem ci coś - na skinienie małego palca mogłaby mieć każdego.
• Ciebie też? - spytał jakby od niechcenia Adam i poczuł w sercu jakieś dziwne ukucie.
• Mnie też – przyznał Danny – ale to panna, dla której zamążpójście nie jest najważniejsze. Przynajmniej tak mi się wydaje.

Ciekawe, co go tak ukłuło?
Cytat:
To wykształcona dziewczyna, o dużych zdolnościach organizacyjnych i, co może cię zadziwić, dziennikarskich.
• Żartujesz?! - wykrzyknął Adam. - Melinda, jaką znałem taka nie była. We wszystkim posłuszna matce, zdawała się nie mieć własnego zdania. Wykształcona? Tak, ale na poziomie niezbędnym młodym pannom.
• To cię zaskoczę. Panna Banning ukończyła pensję pani Havensworth, najlepszą w mieście i to z trzecią lokatą. Mój wuj zatrudnił ją jako asystentkę wydawcy „San Francisco Examiner”.
• Czyli jej ojca – Adam cmoknął cicho i uśmiechnął się.
• Zgadza się, ale nie zmienia to faktu, że jest dobra w tym, co robi.

Melinda jak widać bardzo się zmieniła, Adaś chyba nieco się gubi i "na siłę" szuka w niej dawnych cech
Cytat:
• Prowadzi kącik porad dla pań...
• To faktycznie wyzwanie – zauważył z lekką ironią Adam.
• ...ale jest także, a może przede wszystkim, korektorką większości artykułów ukazujących się w gazecie mojego wuja.
• Kobieta – korektorką? - Adam zrobił zdziwioną minę.
• Myślisz, że to niemożliwe?
• Nie, ale to nie jest typowe zajęcie dla kobiet.
• Myślisz stereotypami – stwierdził Daniel. - Kobiety, wbrew pozorom, dorównują nam mężczyznom w wielu dziedzinach życia.

Taylor nadąża za przemianami, Adaś ... nieco odstaje, ale może i on się zreformuje
Cytat:
• Wątpliwości? Nie, ale te rewelacje w zestawieniu z panną Banning zamąciły mi w głowie. To zupełnie do niej nie pasuje.
• No, właśnie i to tak bardzo mnie w niej fascynuje – westchnął Taylor.
• Skoro, tak twierdzisz – rzekł poirytowany Adam. Nagle dziwnie zaczęło go drażnić towarzystwo Daniela. - Miałeś rację, co do tej restauracji. Miłe miejsce, ale czuję się naprawdę zmęczony, a muszę jeszcze nadać telegram do ojca. Jest tu gdzieś w pobliżu biuro telegrafu?

Zastanawia mnie to poirytowanie Adasia ... czyżby poskutkowała zmiana osobowości Melindy?

Kolejny fragment opowiadania. Bardzo interesujący, tak jak i Melinda stała się interesującą osobą. W Ponderosie nie miała okazji pokazać swojej prawdziwej wartości. Spełniała polecenia? Prośby matki i sprawiała wrażenie kobiety, którą interesują tylko typowo kobiece problemy. To podobało się Joe'emu. Okazało się, że jest inteligentną, wykształconą kobietą, potrafiącą pracować w redakcji, nie gorszą niż mężczyźni. Cóż, Adam nie miał okazji poznać Melindę od tej strony ... ciekawe, czy teraz zainteresuje się jej ... pracą Może Melinda pomoże mu wygrać ten proces? Dołoży swoją cegiełkę do zwycięstwa? Kto wie? A Langford wciąż knuje ze swoim prawnikiem, zięciem i ... może jeszcze ktoś się nawinie? U sędziego Ogdena raczej przepadł, obraził go, ale pozostały mu jeszcze te pisma wychwalające jego zięcia i córkę. Chyba sporo pieniędzy wyda, żeby je uzyskaćNiecierpliwie czekam na dalszy ciąg - kontynuację procesu i ... dalsze losy Melindy (na brak powodzenia nie może narzekać, to dobrze rokuje dla jej przyszłości)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 17:59, 13 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 7 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin