|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 0:17, 26 Mar 2023 Temat postu: |
|
|
***
Główną drogą prowadzącą z Virginia City do Reno powoli toczył się odkryty powóz. Z łatwością można było dostrzec siedzących w nim pasażerów, kobietę i trzech mężczyzn. Jeden z nich, ponad pięćdziesięcioletni zwracał na siebie szczególną uwagę. Ubrany był w czarny chałat, spod którego widać było białą, jedwabną koszulę zawiązaną pod szyją szeroką wstążką. Na czubku głowy miał małą czapeczkę uszytą z czarnego aksamitu, zwaną mycką. Jeśli ktoś po tym opisie miałby wątpliwości, co do pochodzenia mężczyzny, to czarne, przetykane siwizną pejsy wijące się po bokach jego gładko ogolonej twarzy niewątpliwie je rozwiewały. Obok niego siedziała dużo młodsza kobieta w ciemnoszarej sukni i chuście ściśle obwiązującej głowę. Mężczyzna właśnie coś do niej powiedział. Ona przytaknęła mu i uśmiechnęła się łagodnie. Vis a vis tej pary siedziało dwóch mężczyzn żywo o czymś dyskutujących. Jeden z nich miał nie więcej, niż dwadzieścia trzy lata, drugi był około sześćdziesiątki. Tak, jak wspomniany już mężczyzna, tak i ci dwaj nosili pejsy i ubrani byli w chałaty. Starszy trzymał na kolanach skórzany lekarski kuferek, który wskazywał na profesję, jaką niewątpliwie wykonywał.
- Panie Goldblum, nie pozostaje panu nic innego, jak rozsądzić nasz spór – rzekł mężczyzna z torbą lekarską. - Kto pana zdaniem ma rację, Abram, czy ja?
- Obaj macie rację, ale każdą taką sytuację należy rozpatrywać z osobna. Oczywiście dla nas Żydów ważna jest koszerność tego, co spożywamy, ale czasem okoliczności zmuszają nas do dokonania wyboru: zjeść coś, co jest niekoszerne, lub umrzeć z głodu dochowując wiary.
- A ty tate, jakiego dokonałbyś wyboru? - spytał młody mężczyzna.
- Jak wspomniałem, wszystko zależy od sytuacji w jakiej byśmy się znaleźli – odparł Aaron Goldblum spoglądając na syna z ciepłym błyskiem w oczach – pamiętaj jednakże, że instynkt przetrwania w każdym człowieku, bez wyjątku, jest niezwykle mocny i na ogół weryfikuje naszą wiarę i poglądy.
- A ja nigdy nie zjadłbym homara, czy jakiegoś innego skorupiaka i to nawet gdyby od tego zależało moje życie. Koniec kropka – stwierdził lekarz.
- Ależ doktorze Silberman nikt przecież pana do tego nie zmusza – zaśmiał się Goldblum.
- Bardzo lekko pan do tego podchodzi, a przecież miszpatim*) obowiązuje wszystkich ludzi bez względu na wyznanie.
- Owszem, ale koszerność obca jest gojom – zauważył Aaron.
- To dla mnie nie ma znaczenia – odparł doktor. - W Księdze Dwarim**) powiedziane jest: Oto, co jeść możecie ze wszystkiego, co w wodzie: wszystko, co ma płetwy i łuski jadać możecie; Wszystkiego zaś, co nie ma płetw i łuski, jadać nie możecie: nieczystem to dla was. Owoce morza są niekoszerne, tak jak jesiotr, sum i rekin.
- Drogi Silberman rekin to prędzej ciebie zje niż tym jego – odparł rozbawiony Goldblum.
- Widzę, że panu, panie Goldblum humor dopisuje – stwierdził lekarz niezadowolony, że jego pacjent zbyt lekko traktuje tak poważną dla każdego Żyda kwestię, jak koszerność.
- A dlaczego miałby nie dopisywać? Czuję się coraz lepiej, mam przy swoim boku wspaniałą, mądrą kobietę, udanego syna i zrzędliwego przyjaciela. Cóż więcej mi trzeba? - Goldblum rozłożył dłonie i uniósł oczy w górę.
- Każdy ozdrowieniec tak mówi – Silberman wzruszył ramionami – ale zakazy Tory…
- Zakazy Tory – wszedł mu w słowo Aaron – kiedy życie człowieka staje się zagrożone niemal wszystkie przestają obowiązywać i zostają zawieszone.
- Otóż to – doktor spojrzał triumfalnie na Goldbuma – kluczem jest tu słowo „niemal”.
- Doktorze, czy warto prowadzić tę sprzeczkę? - spytała cicho pani Estera Goldblum. - Proszę spojrzeć, jak tu wokół pięknie.
- Owszem, dość pięknie – Silberman skinął głową. - Ciekawe czyja to własność?
- To Ponderosa – odparła Estera. – Należy do rodziny Cartwrightów.
- Czyli do niego również – zauważył Aaron.
- Tak, do Adama i jego syna, a naszego wnuka.
- Wnuka… - powiedział Goldblum i zamyślił się. Estera pogładziła go po ręku i uśmiechnęła się do niego. On uścisnął jej dłoń i odwzajemnił uśmiech. Jeszcze pół roku temu nie było do wyobrażenia, żeby wielki Aaron Goldblum okazywał jakiekolwiek uczucia. Jednak tak już bywa życiu, że pewne wypadki, jak choćby choroba, potrafią zweryfikować wszystkie poglądy i nie ma najmniejszego znaczenia, co wypada, a czego nie wypada robić. Aaron nabrał powietrza w płuca i z zadowoleniem przymknął oczy myśląc, że jest prawdziwie szczęśliwym człowiekiem. Szczęście, szczęściem – pomyślał - ale był piątek i jeśli mieli zdążyć na szabas muszą się pośpieszyć. Aaron polecił woźnicy przynaglić konie. Gdy mijali rozwidlenie dróg, Abram zauważył, że ktoś biegnie przez łąkę i macha do nich ręką.
- To zdaje się dziecko – powiedział osłoniwszy oczy przed słońcem – i chyba potrzebuje pomocy.
- Zatrzymaj konie – rzekł Aaron do woźnicy, a gdy powóz stanął, Abram zeskoczył na ziemię. W tej samej chwili pani Estera przyłożyła dłoń do piersi z niedowierzaniem mówiąc:
- Matthew? Aaronie, to Matthew. Nasz wnuk.
- Widzę. Co on tu robi zupełnie sam? - zaniepokoił się Goldblum.
Tymczasem pani Estera wysiadła z powozu i ruszyła w kierunku chłopca, który na moment przystanął, a gdy zorientował się kto do niego biegnie, rzucił się z rozpaczliwym krzykiem:
- Babciu!!! Babciu, ratuj!!!
- Kochanie, co się stało? - spytała Estera, gdy zapłakany Matt wpadł w jej objęcia.
- Mama… - chłopiec z trudem łapał oddech – mama potrzebuje pomocy.
– Spokojnie, dziecko – Estera przyklęknęła przy Matthew i chusteczką wyjętą z kieszeni sukni otarła zapłakaną buzię chłopca. Widząc, że Matt nieco się uspokoił zapytała:
- A teraz powiedz mi, co się stało?
- Butelka z lemoniadą pękła i mama bardzo mocno skaleczyła się w rękę. Wszędzie było dużo krwi i mam była bardzo blada… powiedziała, żebym pobiegł po pomoc do cioci Emily, ale u niej nikogo nie było… babuniu – zaszlochał – ratuj mamę…
- Oczywiście kochanie – odparła wstrząśnięta Estera.
- To chodź – Matt złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
- Chwileczkę chłopcze – Abram wtrącił się do rozmowy – nie ma potrzeby biec. Wsiadaj do powozu.
- Ale… - zaczął Matt.
- Powozem będzie szybciej, tylko musisz nam powiedzieć którędy jechać. I nie martw się, twoja mama będzie miała najlepszą pomoc. Jest z nami wspaniały doktor.
- Tak dobry, jak doktor Martin? - spytał Matt badawczo spoglądając na młodego mężczyznę.
- Może nawet lepszy – odparł mężczyzna uśmiechając się łagodnie do chłopca.
- Daj spokój Abramie – rzekł mile połechtany doktor Silberman i dodał: - lepiej już jedźmy. Szkoda czasu.
- To pan jest tym moim wujkiem? - spytał Matt, gdy usłyszał, jakie imię wymienił doktor i z wrażenia aż pociągnął nosem.
- Tak, ale porozmawiamy o tym później - odparł Abram. - Teraz powiedz, w którym kierunku mamy jechać.
- Trzeba cofnąć się, a na rozstajach skręcić w prawo, potem jechać prosto i zaraz będzie nasz dom.
- Wiem, gdzie to jest – rzucił przez ramię woźnica. - Najdalej za kwadrans będziemy na miejscu.
- To ruszaj! - polecił Abram.
W tym czasie milczący Aaron Goldblum przyglądał się z uwagą wnukowi. Był poruszony tak nagłym pojawieniem się chłopca i nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Patrzył, jak zaczarowany na dziecko, którego zapłakana twarzyczka była twarzą jego ukochanej córki. Nie był w stanie opanować wzruszenia i łzy spłynęły mu po policzkach.
***
_____________________________________________________________
*) Miszpatim ( משפטים ) - w dosłownym tłumaczeniu są to prawa, nakazy i zakazy racjonalne i łatwe do zrozumienia mające na celu zapewnienie sprawiedliwości wśród ludzi.
**) Księga Dwarim– Księga Powtórzonego Prawa
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 0:20, 26 Mar 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 18:42, 26 Mar 2023 Temat postu: |
|
|
Dobre czekam na kontynuacje
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 22:13, 26 Mar 2023 Temat postu: |
|
|
Dziękuję. Pomysł nowego odcinka już mam. Jutro biorę się do pisania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 9:48, 31 Mar 2023 Temat postu: |
|
|
To czekam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 17:15, 03 Kwi 2023 Temat postu: |
|
|
I znow na tablecie podnoszę się zwysilkiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 22:50, 03 Kwi 2023 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że tak długo nic nie wklejałam. To przez problemy z ciśnieniem, ale już się poprawiam.
Mam nadzieję Ewelinko, że ten odcinek spodoba się Tobie.
***
- Mamo, mamo!!! - krzyczał Matthew dopadłszy leżącej na podłodze Holly. Kobieta była bardzo blada i miała zamknięte oczy. Jednocześnie z kojca stojącego na środku salonu słychać było płacz dzieci. Matt przerażony, szarpał Holly za ramię. Nagle czyjeś mocne dłonie uniosły go do góry i ciepły, kojący głos powiedział:
- Spokojnie, Matthew. Pozwól działać doktorowi. Uwierz mi, wszystko będzie dobrze.
Chłopczyk spojrzał w ciemne oczy swojego dopiero, co poznanego wuja i tylko skinął głową, starając się przy tym nie rozpłakać. Tymczasem pani Estera zajęła się płaczącymi dziećmi, które zobaczywszy nad sobą uśmiechniętą twarz zaciekawione, ucichły. W tym czasie doktor Silberman zbadał nieprzytomną Holly. Delikatnie uderzył ją w policzek i kobieta powoli otworzyła oczy. Ze zdziwieniem wpatrywała się w nieznajomego mężczyznę po czym słabym, ledwo dosłyszalnym głosem spytała:
- Moje dzieci, co z nimi? Kim pan jest? Matti, gdzie jest Matti?
- Mamo, jestem – chłopczyk wyrwał się z objęć Abrama i przyklęknął przy Holly. - Cioci Emily nie było, ale przyprowadziłem ci prawdziwego doktora.
- Mój skarbie, mój mały mężczyzno…
- Chłopcze, odsuń się. Muszę zająć się twoją mamą - rzekł lekarz i zwrócił się do Holly: - pani Cartwright jestem doktor Silberman. Proszę mi powiedzieć, jak dawno doszło do zranienia?
Holly skinęła głową próbując się przy tym uśmiechnąć, a następnie powiedziała:
- Około godziny temu. Pękła butelka i kawałek szkła wbił mi się tuż nad nadgarstkiem. Próbowałam go usunąć, ale nie byłam w stanie, a do tego mocno krwawiłam. Zrobiłam sobie tylko opatrunek, a Matti pomógł mi zatamować krwotok. Musiałam stracić przytomność, gdy Matti pobiegł po pomoc – odparła Holly, a następnie z niepokojem spojrzała w stronę pustego kojca. - Moje dzieci, gdzie są moje dzieci… - niepokój o bliźniaki dodały jej sił i spróbowała usiąść. Doktor Silberman nie pozwolił jej na to, mówiąc:
- Proszę leżeć spokojnie. Z dziećmi wszystko jest w porządku. Pani Estera się nimi zajęła.
- Pani Estera? To ona przyjechała? - kobieta zdziwiła się i cichutko dodała: - to dobrze. Matti będzie szczęśliwy.
- Abramie – doktor zwrócił się do przejętego mężczyzny, obok którego stał wciąż wystraszony Matthew – przenieś panią Cartwright na kanapę, a potem przysuń ten stolik kawowy. Będę potrzebował miednicę z wodą, ręczniki i płótno na bandaże. Pani Cartwright, gdzie mogę je znaleźć?
- W szafie na piętrze. Matti pokaże…
- Już biegnę! - krzyknął chłopiec i pokonując po dwa stopnie naraz pobiegł do sypialni rodziców. Tymczasem Abram ruszył do kuchni po wodę, doktor rozkładał na stoliku narzędzia, a pani Estera trzymając w ramionach bliźniaki pochylała się nad Holly, starając się uspokoić kobietę. Gdy Holly zobaczyła łagodną twarz pani Estery, odetchnęła z ulgą. Teraz wiedząc, że jej dzieciom nic nie grozi mogła bez przeszkód oddać się w ręce doktora Silbermana.
***
- Ale ja powinienem przy niej być – upierał się Matti trzymając małą Maddie na kolanach. Ethan, jej braciszek, któremu pani Estera zmieniła właśnie pieluszkę popiskiwał radośnie i machał nóżkami.
- Matthew, przy mamie Holly jest doktor Silberman i wujek Abram. Zaufaj im. Na pewno nie zrobią jej krzywdy – zapewniła pani Estera, po czym uśmiechając się do Ethana rzekła: - a ty mój kawalerze przestań tak wierzgać i daj się przewinąć. O tak, właśnie tak – pochwaliła brzdąca, który jakby w odpowiedzi zaczął gaworzyć.
- On tak zawsze robi – zauważył Matt, przyglądając się poczynaniom babci. - Maddie przy zmianie pieluch jest spokojniejsza.
- Naprawdę? - spytała z rozbawieniem Estera.
- Oczywiście. Za to do płaczu jest pierwsza. Jak się rozpłacze, to zaraz i Ethan się drze. Mama Holly mówi, że mają głosy, jak syreny pokładowe. Nocami, to trzeba po kilka razy do nich wstawać – powiedział z taką miną, jakby to był jedynie jego obowiązek.
- Mam przez to rozumieć, że oprócz ciebie nikt do nich nie wstaje? - zażartowała Estera.
- O nie babciu. Rodzice wstają i noszą je, ale jak tylko maluchy przysną i próbują je włożyć do łóżeczek, to od razu się budzą i wrzask jest jeszcze większy. Mówię ci babciu, w ogóle nie można spać, no bo jak można spać, gdy one się tak strasznie drą. Tatuś mówił, że gdy byłem taki mały, jak Maddie i Ethan to aż tak się nie darłem i potrafiłem przespać całą noc.
- Twoja mama Noemi, gdy była taka maleńka, jak te szkraby też przesypiała całe noce. Była bardzo spokojna. Dopiero, gdy podrosła pokazała, jaki ma temperament.
- Mamusia była fajna, prawda? - spytał Matt.
- Bardzo fajna… - głos pani Estery lekko zadrżał. Po chwili milczenia uśmiechnęła się i powiedziała: - no, dobrze. Maluchy mają sucho i nie chce im się jeść. Może moglibyśmy wyjść przed dom? Co ty na to Matti?
- Możemy. Na tyłach domu mamy ogród. Tatuś postawił tam pergolę i zrobił takie specjalnie zacienione miejsce, żebyśmy mogli się bawić. Są fotele, bujawka dla maluchów i leżanka.
- To musi być wspaniałe miejsce.
- I takie jest – zapewnił Matt. - Chodź, babciu pokażę ci. Pójdziemy przez kuchnię.
- Skarbie mój, wolałabym żebyśmy jednak wyszli przed dom. Przez to wszystko zapomnieliśmy o twoim dziadku, a on przecież czeka w powozie.
- Niech czeka – Matthew natychmiast spochmurniał.
- Dziecko, tak nie można – rzekła łagodnie pani Estera. - Twój dziadek to już inny człowiek. Choroba bardzo go zmieniła.
- Nie wierzę.
- A mnie wierzysz? - spytała bujając w ramionach Ethana.
- Tak. Tobie babciu tak, jemu nie. Był niedobry dla mojej mamusi i tatusia, a mnie nie lubi.
- Ależ lubi ciebie, bardzo lubi. Nie zaprzeczam, kiedyś było inaczej. Po prostu twój dziadek nie potrafił pogodzić się z tym, że jego ukochana córka Noemi stała się dorosłą osobą, i że sama wybrała sobie męża.
- To znaczy mojego tatusia?
- Tak. Dziadek nie był z tego powodu zadowolony. Musiało upłynąć sporo czasu, żeby zrozumiał, jak bardzo się mylił, co do twojego ojca.
- Lepiej późno niż wcale – zauważył kąśliwie Matt.
- Skarbie, daj mu szansę – poprosiła pani Estera i zażartowała: - on nie jest taki zły, na jakiego wygląda.
- Zastanowię się, ale nie będę mówił do niego „dziadku” – zastrzegł chłopiec. - Najpierw muszę mu się przyjrzeć.
- Oczywiście. Masz do tego zupełne prawo. To, co pójdziemy porozmawiać z panem Goldblumem?
- Jeśli musimy – Matti westchnął ciężko.
***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 19:12, 11 Kwi 2023 Temat postu: |
|
|
Podoba się fajny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 20:38, 11 Kwi 2023 Temat postu: |
|
|
Cieszę się. Wkrótce następny fragment.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 17:00, 12 Kwi 2023 Temat postu: |
|
|
***
- Aaronie wybacz, że zostawiliśmy ciebie na tak długo – pani Estera uśmiechnęła się przepraszająco do męża siedzącego na ganku. Zaraz też rozejrzała się wokół i spytała: - a gdzież to się podział nasz powóz i woźnica.
- Posłałem go do Ponderosy z wiadomością, co się stało.
- Bardzo dobrze zrobiłeś. Nikt jakoś o tym nie pomyślał.
- Jak czuje się pani Cartwright? - zainteresował się Aaron. - To coś bardzo poważnego?
- Ma głęboko rozciętą lewą rękę, ale doktor Silberman jest dobrej myśli – odparła Estera.
- To doskonały lekarz. Na pewno wszystko szczęśliwie się zakończy – odparł Goldblum zerkając ukradkiem na wnuka przyglądającego się mu uważnie. Pani Estera zauważyła, jak ci dwaj się obserwują i nagle spostrzegła ich ogromne podobieństwo. Czarne oczy chłopca i to jak patrzył, i jak pochylał głowę były niczym etykietka z napisem Goldblum. Nikt patrząc na chłopca i starszego mężczyznę, nie miałby wątpliwości, że łączy ich pokrewieństwo. Tymczasem Aaron, widząc, że jego wnuk nie ma ochoty na rozpoczęcie rozmowy powiedział:
- Cieszę się Matthew, że zdążyliśmy z pomocą dla twojej mamy.
Matti nic nie odpowiedział, tylko zacisnął mocno usta i równie mocno przytulił do siebie Maddie, która niezadowolona z takiego obrotu sprawy zaczęła płakać.
- Skarbie, podaj mi swoją siostrę i usiądź tu obok mnie – poprosiła Estera.
- To dziewczynka? - zainteresował się Aaron.
- Tak i ma na imię Maddie. Prawda, że ładna?
- Moja droga, powiedzieć ładna, to jak nic nie powiedzieć – odparł Aaron. - Jest śliczna, jak nasza Noemi. Też miała takie czarne, niesforne włoski, które cały czas wysuwały się jej spod czapeczki.
- Pamiętasz to? - spytała wzruszona Estera.
- Takich rzeczy się nie zapomina. Nigdy – zapewnił Goldblum, po czym wskazując na drugie dziecko rzekł: - a to, jak mniemam jest brat panny Maddie.
- I mój – Matti zmarszczył brwi - ma na imię Ethan, a moja siostra to Madeleine.
- Czyli Maddie – rzekła pojednawczo pani Estera i pogłaskała po rączce naburmuszonego wnuczka.
- Gorąco dzisiaj – stwierdził Aaron, udając, że nie widzi wrogiego nastawienia chłopca.
- Gdzież ja mam głowę – westchnęła Estera – przecież na pewno chce ci się pić. Zaraz przyniosę wody ze studni.
- W kuchni mamy prawdziwy kran. Nie trzeba ciągnąć wody ze studni – rzekł patrząc przed siebie Matti.
- To może posiedzisz tu ze swoim rodzeństwem i dziadkiem, a ja w tym czasie przyniosę coś do picia.
- Dobrze babciu, ale nie dam rady trzymać obojga maluchów.
- To wiesz, co? Niech Maddie potrzyma dziadek Aaron, a ty zajmiesz się Ethanem. Ja zaraz wrócę.
- Ależ Estero, ja nie dam rady – Aaron z popłochem w oczach spojrzał na żonę.
- Z Noemi dawałeś sobie radę, to i Maddie możesz potrzymać – stwierdziła Estera wkładając w ramiona mężczyzny dziecko, któremu wyraźnie to nie przeszkadzało. Mała utkwiła w nim swoje zielone oczka i gdy pochylił się nad nią wyciągnęła rączkę w kierunku jego twarzy. Najwidoczniej zainteresowały ją wijące się wzdłuż policzków mężczyzny pejsy. Aaron uśmiechnął się do dziecka, a potem spojrzawszy na Matta rzekł:
- Wiem, że mnie nie lubisz. Nie dziwię się. Byłem dla ciebie bardzo niemiły. Chciałbym to naprawić - tu Aaron zawiesił głos, jakby czekając na reakcję chłopca. Ten udawał, że nie interesują go słowa dziadka. Po chwili Aaron spytał: - pozwolisz mi? Pozwolisz mi udowodnić, że potrafię być dobrym dziadkiem?
- Ja mam już dziadka – odburknął Matti. Odpowiedź chłopca zabolała Goldbluma, ale jeśli miał zdobyć jego zaufanie to musiał wykazać się ogromną cierpliwością.
- Wiem o tym – odparł i dodał: - słyszałem dużo dobrego o twoim dziadku Benjaminie. To bardzo szlachetny człowiek.
- Kto panu o tym powiedział?
- Moja żona, a twoja babcia, ale najwięcej dowiedziałem się od twojego stryja Josepha.
- Stryjek zawsze zbyt dużo mówi – zauważył Matthew i dodał: - tatuś tak uważa.
- Jaki on jest?
- Kto? - spytał Matt, bujając na kolanach braciszka – dziadek, czy mój tatuś?
- Twój… ojciec.
- Kocha mnie, tak jak Maddie i Ethana – odparł chłopiec nie patrząc na Aarona.
- W to nie wątpię – zapewnił mężczyzna.
- To po co pan pyta?
- Po prostu chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o człowieku, który był mężem mojej córki.
- To trzeba było to zrobić, gdy mamusia była jeszcze z nami.
- Masz rację – przyznał Goldblum i ciężko westchnął. - Popełniłem niewybaczalny błąd, którego nigdy sobie nie daruję. Upór jest bardzo złym doradcą, niestety zrozumiałem to zbyt późno.
- Pan nie chciał, żeby moja mamusia wyszła za mąż za tatusia?
- Nie chciałem.
- Dlaczego? - Matt spojrzał spod oka na dziadka.
- Bo byłem głupi – odparł z prostotą Aaron.
- Pan się wykręca, a ja pytam poważnie.
- Twój ojciec jest gojem, to znaczy, że nie jest Żydem i wyznaje inną religię. Twoja mama wychodząc za niego sprzeniewierzyła się wierze ojców.
- I dlatego pan nie odzywał się do niej?
- Między innymi, chłopcze. Wtedy uważałem, że postępuję właściwie.
- A teraz? Co zrobiłby pan teraz?
- Pewnie nadal nie byłby zadowolony, ale spróbowałbym ją zrozumieć – odparł ze smutkiem Goldblum.
- Mamusia bardzo nas kochała, tatę i mnie.
- Jestem tego pewien. Noemi bardzo przypominała swoją mamę Esterę.
- Moją babcię?
- Tak. Lubisz babcię? - spytał Aaron uśmiechając się do chłopca.
- Bardzo. Myślałem, że zamieszka z nami, ale pan się rozchorował i nic z tego nie wyszło.
- Przykro mi, że pokrzyżowałem wam plany.
- Trudno – odparł Matti wzruszając ramionami. - Pan jest jej mężem. Babcia bardzo się zmartwiła, gdy dowiedziała się, że pan choruje.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Co się pan tak dziwi? Babcia powiedziała, że żona musi być przy mężu. Ja tego nie rozumiem, zwłaszcza, że był pan dla niej niedobry, tak, jak dla moich rodziców.
- Znowu masz rację, ale zapewniam, że dzięki chorobie wiele zrozumiałem i miałem dużo czasu, żeby przemyśleć swoje postępowanie. Wiem, że potrzeba dużo czasu, żebyś mi zaufał, ale przysięgam, że będę się starał ze wszystkich sił zasłużyć sobie na twoje zaufanie. Co ty na to?
- No, nie wiem – Matt po raz pierwszy spojrzał prosto w oczy Aaronowi – muszę się nad tym zastanowić.
- Oczywiście – Goldblum skinął głową i nieznacznie się uśmiechnął. W tej właśnie chwili na podwórze wjechał galopem Adam. Gwałtownie osadził w miejscu konia, wzniecając przy tym kłęby kurzu. Nie zawracając sobie głowy uwiązaniem wierzchowca ruszył biegiem do domu. Nagle zauważył siedzącego na ganku Aarona Goldbluma trzymającego na rękach małą Maddie. Obok siedział Matthew z Ethanem na kolanach. Zaskoczenie ustąpiło wściekłości i Adam krzyknął:
- Co tu się dzieje?! Kto pozwolił panu wziąć moje dziecko?! Natychmiast niech mi pan odda córkę.
- Spokojnie panie Cartwright – odparł Aaron podając mu Maddie. – Ja tylko pomagam przy dzieciach.
Adam nie ufając Goldblumowi badawczo spojrzał na Matta, a ten na potwierdzenie słów dziadka skinął głową i powiedział:
- To prawda tato. Babcia Estera poszła po wodę.
- Tak? A dlaczego tu siedzicie?
- Bo w salonie doktor opatruje mamę Holly. To doktor Silberman. Leczy pana Goldbluma.
- Doprawdy?
- Owszem – odparł Aaron – to świetny lekarz. Ręczę za niego.
- Skoro tak… to dziękuję – rzekł Adam i powiedział do Matta: - chodź synku, zobaczymy, jak się ma mama.
***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 15:06, 15 Kwi 2023 Temat postu: |
|
|
opieka paliatywna nie jest zła opatrunki działają może niedługo będę chodzić ?
fanfik ciekawy, fajny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 8:55, 16 Kwi 2023 Temat postu: |
|
|
Życzę Ci tego Ewelino. Cieszę się, że podoba Ci się mój fanfik
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 21:22, 29 Kwi 2023 Temat postu: |
|
|
***
- Jak się czujesz? - spytał Adam z niepokojem wpatrując się w żonę.
- Teraz już dobrze, choć jest mi trochę słabo – odparła Holly.
- To zrozumiałe – stwierdził – straciłaś przecież sporo krwi.
- Tak bardzo się bałam – wyznała cicho.
- Wiem, mój skarbie – Adam pogłaskał żonę po policzku.
- Doktor Silberman to wspaniały człowiek. Podziękuj mu za to, co dla mnie zrobił.
- Już podziękowałem.
- A dzieci? Jak mają się dzieci?
- Pani Estera zaopiekowała się bliźniakami, a Matthew, jak widzisz jest tu obok mnie. Musiał koniecznie sprawdzić czy z tobą wszystko w porządku.
- Kochany chłopiec – rzekła Holly i wyciągnąwszy zdrową dłoń do Matta powiedziała: - chodź do mnie mój bohaterze.
Matthew nie trzeba było dwa razy powtarzać. Przyklęknął obok kanapy, na której leżała Holly i z przejęciem przycisnął dłoń mamy do swego policzka. Holly przygarnęła go do siebie i pocałowała w czoło, szepcząc:
- Dziękuję synku. Gdyby nie ty, to nie wiem, co ze mną by się stało. Kocham cię mój skarbie.
- Ja też ciebie kocham mamo… bardzo – chlipnął wzruszony chłopiec i mocno przytulił się do kobiety. Holly pogłaskała Matta po włosach i wymieniła z mężem porozumiewawcze spojrzenia. Adam uśmiechnął się, choć prawdę mówiąc niewiele brakowało, aby i on zareagował podobnie, jak jego syn. Gdy będąc u ojca dowiedział się, co przydarzyło się Holly omal nie dostał zawału serca. Droga z Ponderosy do domu choć trwałą zaledwie kilka minut wydawała mu się nie mieć końca. Niepokój o żonę podsuwał mu najczarniejsze scenariusze. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i teraz mógł odetchnąć z ulgą. Przysunął krzesło do kanapy i wpatrując się w Holly, zapytał:
- Jak to się stało, że się zraniłaś?
- Otwierałam butelkę z lemoniadą. Pękła mi w dłoniach i kawałek szkła wbił mi się w nadgarstek. Myślałam, że to nic takiego, ale okazało się, że byłam w błędzie. To niewyobrażalne szczęście, że Matti natknął się na Goldblumów – stwierdziła Holly.
- Masz rację – Adam z powagą skinął głową. - A tak swoją drogą, to co oni tu robili?
- Jechali do gorących źródeł. Podobno w okolicy wynajęli dom. Tak przynajmniej powiedział mi Abram, wuj naszego Matthew. To bardzo miły człowiek, podobnie, jak doktor Silberman. Adamie, wiesz, że dzisiaj jest piątek?
- Wiem.
- Dochodzi druga po południu – rzekła Holly spoglądając na zegar wiszący nad kominkiem.
- Owszem. – Odparł Adam i uważnie spojrzawszy na żonę, spytał: - do czego zmierzasz?
- Nie domyślasz się?
- Chcesz ich do nas zaprosić? - Adam popatrzył z niedowierzaniem na żonę. - Wykluczone. Mają gdzie spać.
- Tak mają, ale mnie chodzi o coś zupełnie innego. Piątek to dzień szabasu.
- Rozpoczynają go dopiero wieczorem, gdy zajdzie słońce, a do tego jeszcze daleko.
- Doskonale wiesz, że nie zdążą dojechać na czas do tego wynajętego domu. Chyba nie dopuścisz, żeby ludzie, którzy wyświadczyli mi tyle dobroci, świętowali szabas gdzieś na pustkowiu.
- Czego ode mnie oczekujesz? - spytał nie patrząc jej w oczy.
- Już ty wiesz najlepiej – odparła i położyła dłoń na jego dłoni. - Może to jest dobra okazja, żeby wreszcie zakopać topór wojenny.
- Ja z nimi nie prowadzę wojny – mruknął Adam i dodał: - w każdym razie nie ze wszystkimi.
- Tato, czy mogę coś powiedzieć? - spytał Matt przysłuchujący się rozmowie rodziców.
- Oczywiście – Adam skinął głową.
- Mama ma rację. Nie lubię pana Goldbluma… to znaczy… sam już nie wiem czy naprawdę go nie lubię. Bo wiesz rozmawiałem z nim i chyba nie jest aż tak bardzo zły.
- Czyżby ciebie przekabacił? - Adam z niedowierzaniem spoglądał na syna.
- To nie tak tato, ale myślę, że oni wszyscy powinni zostać u nas na ten szabas. Babcia opowiadała mi kiedyś, jak bardzo jest to ważne dla Żydów. Nie mam pewności, ale pamiętam, że gdy mamusia była jeszcze z nami zapalała świece w świeczniku...
- Ten świecznik to szabaśnik – wtrącił Adam.
- No właśnie. Było tak uroczyście. A potem mamusia tak pięknie się modliła i… - głos chłopca się załamał. Po chwili już dużo pewniej powiedział: - chciałby jeszcze raz to zobaczyć. Tato, poproś, żeby oni zostali u nas. Przecież jest przybudówka, którą zrobiłeś specjalnie dla babci Estery. Mamy też pokoje gościnne. Tato, tatusiu zaproś ich, proszę – Matti utkwił w ojcu błagalny wzrok. Ten poczuł się nieswojo. Goldblum pod jego dachem? To nie do wyobrażenia. Pani Estera to co innego. Podobnie doktor, który udzielił pomocy Holly, a nawet Abram, ale nie stary Goldblum. On miałby być gościem w jego domu? Nigdy. Już miał to zakomunikować synkowi, gdy nagle odezwała się Holly.
- Wiem, że decyzja należy do ciebie Adamie, ale okazalibyśmy się niewdzięcznikami, gdybyśmy nie zaproponowali im gościny. Jeśli jej nie przyjmą to trudno, ale zaprosić ich musisz. Tak po prostu trzeba – uśmiechnęła się do niego, a Matti kiwnął z powagą głową.
- Widzę, że z wami nie wygram. – Stwierdził Adam i westchnąwszy powiedział: - dobrze, będzie tak, jak chcecie, choć Bóg mi świadkiem, że wcale mi się to nie podoba.
***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 13:15, 03 Maj 2023 Temat postu: |
|
|
Super, bardzo mi się podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 11:50, 04 Maj 2023 Temat postu: |
|
|
Dzięki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 15:42, 15 Maj 2023 Temat postu: |
|
|
***
Dwa lata później. W okolicach jeziora Tahoe.
Starszy, szczupły mężczyzna o pogodnej twarzy pochylał się nad kamienną tablicą i czule niemal pieszczotliwie dotykał napisów w niej wyrytych. Uśmiechał się łagodnie, gdy przesuwał palcem po każdej z liter, tych angielskich i tych w języku hebrajskim. Przed oczyma stanęła mu jego ukochana córka Noemi. Widział jej piękne oczy, twarz o rysach niemal idealnych, okoloną burzą czarnych włosów. Sylwetkę miała taką jak jej matka, smukłą i zgrabną. Była taka radosna, pełna życia i niezwykle ciekawska. Chłonęła wszystko, co nowe, co inne. Zachwycała się tym i chciała, jak najszybciej to poznać i dotknąć. Ciągnęło ją w świat. Nie była taka, jak inne dziewczęta. Owszem, szanowała zwyczaje i tradycję, ale to jej nie wystarczało i gdy pojawił się mężczyzna, tak inny od mężczyzn z ich społeczności, poszła za nim. Starszy człowiek otarł łzę wzruszenia, jaka pojawiła się w jego oku. Gdybyż można było cofnąć czas, pomyślał, gdyby można było cofnąć słowa rzucone w niczym nieusprawiedliwionym gniewie. Tak, teraz postąpiłby zupełnie inaczej. Zaakceptowałby wybór córki. Trzeba było wielu lat i wielu cierpień aby zrozumiał, że miała prawo do własnych decyzji i do szczęścia nawet u boku goja. Mężczyzna uniósł palce prawej dłoni do ust, pocałował je, a potem przyłożył dokładnie w miejscu, gdzie na kamiennej tablicy było wykute po hebrajsku słowo נעמי, czyli Noemi. Nagle mężczyzna poczuł na swoim ramieniu czyjś delikatny dotyk. Spojrzał w bok i jego twarz rozświetlił radosny uśmiech. Obok niego stał ośmioletni chłopiec w jarmułce na głowie i wyciągając do niego dłoń powiedział:
- Dziadku Aaronie, zobacz jakie piękne kamienie znalazłem. To dla mamusi.
- Faktycznie, bardzo ładne – przyznał mężczyzna. - Dużo ich przyniosłeś. To dobrze. Ułóżmy je. A wiesz Matthew, co one oznaczają?
- Pewnie, że wiem. Tatuś mi powiedział – odparł z dumą chłopiec. - Macewy i układane przez nas kamyczki to wyraz szacunku dla zmarłego.
- To prawda. Co ci jeszcze powiedział?
- Że te kamienie to symbol budulca z którego zbudowano Świątynię Jerozolimską.
- Twój ojciec dużo wie o żydowskich tradycjach. Tak, to również prawda. Widzisz, chrześcijanie odwiedzając groby swoich zmarłych kładą na nich kwiaty, czasem zapalają znicze. My zamiast tego układamy małe kamyczki. To symbol wywodzący się z bardzo dawnych czasów, ze starożytności kiedy to nasi przodkowie zamieszkiwali pustynne i odludne tereny. Kamień jest niezwykle trwałym i ciężkim materiałem, dlatego wykorzystywano go do zabezpieczenia miejsca pochówku przed dzikimi zwierzętami, ale też, aby je odpowiednio oznaczyć. Usypywano w tym celu duże stosy kamieni. Z biegiem czasu bielono je, aż wreszcie zaczęto stawiać grobowce, nierzadko monumentalne i pięknie zdobione. A wiesz ile razy w roku Żydzi mają obowiązek odwiedzać groby?
- Co najmniej raz w jorcajt, czyli w rocznicę śmierci zmarłej osoby lub 15. dnia miesiąca księżycowego Adar w święto Purim – odparł dumny z siebie Matthew.
- Brawo. Widzę, że nauka nie poszła w las – odparł Aaron – a teraz musimy już wracać bo czeka nas wspaniała seudat Purim czyli…
- Uczta purimowa – Matthew uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Otóż to właśnie. No, chodź. Musimy się pośpieszyć, bo w przeciwnym razie twoja babcia Estera zmyje nam głowy – rzekł Aaron i mrugnął do wnuka. Ten roześmiał się i z niedowierzaniem kręcąc głową, powiedział:
- To niemożliwe. Babcia przecież nigdy nie krzyczy i jest najlepszą babcią na świecie.
- O tak, mój wnuku. To wspaniała kobieta i jestem dumny, że jest moją żoną.
- I moją babcią – dodał Matthew chwytając swoją małą dłonią rękę Aarona. Mężczyzna uśmiechnął się i uścisnąwszy rączkę wnuczka powiedział:
- Tak, twoją wspaniałą babcią. Idziemy?
- Pewnie – Matt energicznie skinął głową.
- A bryczką nie byłoby szybciej? - spytał wysoki, ciemnowłosy mężczyzna. Był nim Adam Cartwright, który od jakiegoś już czasu obserwował starszego mężczyznę i chłopca.
- Tata! - wykrzyknął Matt i zaraz podbiegł do ojca. - Co tu robisz?
- Pani Estera wysłała mnie po was. Wszystko już gotowe do uczty, a do tego czeka na was niespodzianka.
- Jaka?! - wykrzyknął Matthew, a jego oczy aż błyszczały z podekscytowania.
- A wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła – zażartował Adam.
- Oj, tato – Matthew skrzywił się na słowa ojca.
- Ja też chciałbym wiedzieć – wtrącił Aaron, a wyraz jego twarzy świadczył o nie mniejszej ciekawości niż ta jego wnuka.
- Jesteście niemożliwi – stwierdził Adam.
- Adamie, dobry eydem nie wystawia na próbę cierpliwości swojego teścia.
- Eydem?
- To po hebrajsku zięć – wyjaśnił Matt.
- A ty skąd to wiesz? - Adam spojrzał zdziwiony na syna.
- No, przecież uczę się języka hebrajskiego. Zapomniałeś?
- Nie, nie zapomniałem, tyle tylko, że dopiero, co rozpocząłeś naukę.
- Twój syn, a mój wnuk jest niezwykle bystrym chłopcem – stwierdził nie bez dumy Aaron. - Bardzo szybko przyswaja sobie język swojej matki. Byłaby z niego dumna, tak jak i ja.
- Na pewno – przyznał Adam i nagle posmutniał.
- Co się stało tatusiu? - spytał Matthew niespokojnie spoglądając na ojca.
- Nic takiego synku – Adam pogłaskał Matta po głowie i dodał: – a twój dziadek ma rację. Mamusia byłaby dumna z takiego syna. Bardzo ciebie kochała i zawsze powtarzała, że jesteś wyjątkowy pod każdym względem. Ja sobie z niej żartowałem, ale teraz wiem, że mam wspaniałego, pierworodnego syna.
- Naprawdę tak mówiła?
- A czy kiedyś ciebie oszukałem? - odparł pytaniem na pytanie Adam, na co Matthew pokręcił tylko przecząco głową.
- Adamie, nie żebym był jakoś szczególnie ciekawski, ale o jakiej to niespodziance mówiłeś? - spytał tymczasem Aaron.
- Właśnie, o jakiej? - Matthew utkwił w ojcu badawczy wzrok.
- A już myślałem, że wymigam się od odpowiedzi – westchnął z rezygnacją Adam.
- Nic z tych rzeczy – Aaron spojrzał na mężczyznę z lekką kpiną.
- Tato nie daj się prosić i powiedz nam wreszcie, co to za niespodzianka – Matt zniecierpliwiony przestępował z nogi na nogę.
- Ale jeśli powiem, to nie będzie to już niespodzianka – zauważył Adam wyraźnie przekomarzając się z synem.
- Tato, proszę…
- No nie wiem czy powinienem - mężczyzna udał, że się waha.
- Adamie… - Aaron spojrzał groźnie na zięcia.
- Już dobrze – zaśmiał się i powiedział: - przyjechał Abram z Sarą i Josele.
- Co za wspaniała wiadomość – Aaron aż klasnął w dłonie – a już myślałem, że nie zdążą.
- Ale fajnie! Wreszcie będę mógł pobawić się z kimś innym niż bliźniaki - Matt ucieszył się i krzyknął: - to jedźmy, jedźmy już!
- Chwileczkę – odparł Adam i wyjąwszy z kieszeni spodni trzy płaskie kamyki, ułożył je na grobie swojej pierwszej żony. Dłonią pogłaskał macewę, po czym prawie niedosłyszalnie wyszeptał: - kocham cię Naomi.
***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|