Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Już nic nas nie łączy...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 68, 69, 70
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6012
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:56, 15 Lut 2025    Temat postu:

A właśnie, tak się zastanawiam. Myślisz, że McCoy potrafi na czymś grać? Albo potrafi śpiewać?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8221
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:58, 15 Lut 2025    Temat postu:

Nie to raczej niemożliwe. Rory wspominał, że lubi konie, ale bez wzajemności. Może w ich obecności jest roztargniony, może podenerwowany i nie zdecydowany, gdy wykonuje przy nich jakiekolwiek czynności. Zwierzęta to wyczuwają i jeśli uznają, że człowiek nie jest ich "przywódcą stada", to dają mu to w dość bolesny sposób do zrozumienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6012
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:59, 15 Lut 2025    Temat postu:

To bardziej prawdopodobne Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6012
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:21, 15 Lut 2025    Temat postu:

Niemniej, trzeba powiedzieć, że Rory miał dużo szczęścia, że się skończyło ledwie na krwiaku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8221
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:46, 20 Lut 2025    Temat postu:

Odcinek miał wyglądać nieco inaczej... wyszło, jak wyszło... Smutny
Mimo wszystko miłej lektury. Smile


49.

Candy siedział przy kominku i natłuszczał nowe lejce do bryczki. Przymuszony został do tego zakupu niebezpieczną przygodą żony, na szczęście, dobrze zakończoną. Gdy India jechała do Ellen i Hossa, lejce pękły i tylko cud sprawił, że nie skończyło się to poważnym wypadkiem, a tych Candy miał serdecznie dosyć. Ostatnio jakoś tak dziwnie się układało, że nie było dnia, aby coś się nie zdarzyło. Ot, choćby najbliższy sąsiad Canaday’ów, Sid Palmer dwa dni wcześniej złamał nogę. Gdyby nie szybka i pewna interwencja chirurgiczna doktora McCoy’a mężczyzna mógłby stracić nogę, a nawet życie. I tak zapewne by się stało gdyby lekarzem był wciąż Levis. Candy aż zazgrzytał zębami na myśli o tym podłym i chciwym człowieku. Dziwne, że nikt jeszcze się nim nie zajął. Prawdę mówiąc to pojawienie się w Virginia City dwóch świetnych lekarzy to było jak dar z nieba. Canaday, co prawda nie od razu docenił młodego doktora Rehna, bo kto to widział, żeby tak młody człowiek był doświadczonym lekarzem, ale z czasem musiał przyznać, że jednak, mylił się co do jego osoby. Mimo to z ulgą przyjął, fakt iż zabieg podcięcia języka u jego synka z powodu niedyspozycji Rehna wykonał doktor McCoy. Od razu też poprawił mu się humor, który nieco mu się zważył na wieść, jaka to przygoda przytrafiła się młodemu lekarzowi. Gdy Rehn, kuśtykając o kulach, przyszedł dowiedzieć się o stan Cinnamona, Candy poczuł niejakie wyrzuty sumienia i obiecał sobie lepiej go traktować. O młodym doktorze wszyscy wyrażali się z uznaniem. Ben Cartwright twierdził, że gdyby nie jego fachowość to Joe najpewniej rozstałby się z tym światem. Fran Philips, która dłonie miała powykręcane przez artretyzm również nie szczędziła zachwytów nad przyszywanym wnukiem, jak o nim mówiła. Takich, jak Cartwright, czy Philipsowie było dużo więcej. Wszyscy doceniali takt i kulturę młodego doktora, i to, że dla każdego bez względu na wiek, czy status majątkowy miał czas i pochylał się nad nim z wyjątkową uwaga i szacunkiem. Nic więc dziwnego, że jego wypadek odbił się w okolicy szerokim echem. Ludzie zjeżdżali do Virginia City z najodleglejszych miejsc, tylko po to, żeby życzyć mu zdrowia. Na porządku dziennym były prezenty w postać koszy pełnych smakołyków. Alice McCoy twierdziła, że te wszystkie dary poczynając od jabłek przez jajka, mąkę, przeróżne ciasta, żywe kury, a nawet obrok dla koni wystarczą im aż do świąt Bożego Narodzenia. Podobno Rory tymi dowodami sympatii był bardzo poruszony. Nigdy dotąd nie doświadczył tak ogromnego wsparcia od właściwie obcych ludzi. Trochę mu było wstyd, że chłopak ze wsi nie potrafi obchodzić się z końmi, ale na to akurat nikt nie zwracał uwagi, uznając doktora Rehna, za jak najbardziej „miastowego”, a taki może przecież nie wiedzieć, jakie wymagania mają konie.
Podobnego zdania był Candy i trochę za podszeptem swoich dzieci, postanowił podszkolić Rory’ego w tym właśnie zakresie. Nie mógł przecież dopuścić, aby uwielbiany przez Cookie i Cinniego pan doktor zrobił sobie jeszcze gorszą krzywdę.

Drzwi na górze cicho skrzypnęły i w chwilę później dało się słyszeć lekkie kroki na schodach. Candy nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć, iż była to jego India. Gdy położyła mu dłoń na ramieniu, uśmiechnął się i odłożywszy uprząż pociągnął ją na swoje kolana.
- Usnęły? – spytał.
- Tak, jak aniołki – odparła cicho, wpatrując się w niebieskie oczy męża. Zawsze, gdy je widziała z tak bliska, jak teraz wywoływały w niej najprawdziwszy zachwyt. Oczy Candy’ego były dla niej najcudowniejsze, zawsze wpatrzone w nią z miłością i oddaniem. Pogładziła go dłonią po policzku, a on ją przyciągnął do siebie i pocałował. Potem wciąż z żoną w objęciach, stwierdził:
- Nasze dzieci musiały być naprawdę zmęczone, skoro tak szybko zmorzył je sen.
- To prawda – India uśmiechnęła się. – Nie dotrwały do końca bajki.
- Co chcesz, sporo dzisiaj się działo – zauważył Candy. – Lekcja wymowy z doktorem McCoy’em potem wizyta w Ponderosie, a na koniec narodziny źrebaka. To wszystko niewątpliwie wykończyło nasze pociechy.
- A wiesz, że Cinni zapowiada się na prawdziwego farmera?
- Doprawdy? A dlaczegóż to, twoim zdaniem?
- Po pierwsze jest synem swojego ojca, po drugie, tak jak on, kocha konie, a po trzecie, powiedział mi, że będzie je hodował.
- Proszę, proszę, hodowca koni nam rośnie – Candy zaśmiał się cicho i dodał: - jeszcze sto raz zmieni zdanie. Ma dopiero sześć lat.
- A ja odniosłam wrażenie, że mówił poważnie. Było w jego głosiku tak dużo determinacji i uporu, że jestem skłonna uwierzyć w to, co powiedział.
- Daj spokój – Candy machnął ręką. – To takie dziecięce bajanie.
- Nie zgodzę się z tobą – odparła, energicznie kręcąc głową, India. – Nie widziałeś, jak Cinni pomagał panu Benowi przy klaczy, jak do niej przemawiał i głaskał. I wreszcie, jaki był zachwycony, gdy źrebaczek pojawił się na świecie.
- Indio, to po prostu było coś nowego, czego Cinni nigdy nie widział. Stąd jego zachwyt. Mówię ci, szybko mu przejdzie.
- No nie wiem. Zobaczymy – odparła nieprzekonana.
- A zmieniając temat, co powiedział doktor McCoy?
- Ranka goi się bardzo dobrze. Doktor uważa, że to kwestia kilku dni i po zabiegu nie będzie śladu. Prawie godzinę poświecił naszemu synkowi i uczył go poprawnej wymowy. Przy okazji i ja nauczyłam się, jak ćwiczyć z Cinnim. Doktor był bardzo zadowolony z jego postępów. Zresztą i Cinnamon dostrzega różnicę w mowie i chętnie ćwiczy. Wyobraź sobie, że nawet Cookie uważnie obserwowała poczynania doktora McCoy’a i obiecała, że i ona będzie ćwiczyć z bratem.
- Widzę, że Steven ma ogromne wsparcie. Może i ja powinienem z nim poćwiczyć? – zażartował.
- Wystarczy, że ja będę to robić – odparła rozbawiona India. – Zresztą za tydzień nauką wymowy naszego skarbu zajmie się doktor Rehn.
- Tak? To tak szybko doszedł do siebie?
- Nie, chodzi jeszcze o kulach, ale rwie się do pracy. Podobno bardzo przejął się Cinnim.
- Przejąć to powinien się sobą – zauważył z lekką ironią Candy.
- Nie rozumiem, co masz na myśli?
- Tylko to, że pana doktora trzeba nauczyć obchodzenia się z końmi, bo następnym razem może odnieść naprawdę ciężkie obrażenia.
- Masz rację. Tylko kto mu powie, że…
- Ja – przerwał, pewnym siebie głosem, Candy.
- Ty? Nie wierzę. Przecież nie przepadasz za Rory’m – India wpatrywała się zdziwiona w męża.
- Nie przepadałem, ale teraz to się zmieniło. Mimo, że jest młody, to wie co robi…
- Candy, zmiłuj się, on ma dwadzieścia sześć lat.
- Jak na lekarza, doświadczonego lekarza to mało – stwierdził kategorycznie Candy.
- Doprawdy przesadzasz.
- Jednakże po moich obserwacjach – kontynuował nie zwracając uwagi na słowa żony - doszedłem do wniosku, że jest dobry, a skoro tak, to trzeba mu pomóc, bo w przeciwnym razie długo tu nie popracuje.
- Ach tak – India z udawanym podziwem spoglądała na męża. – I ty go nauczysz, jak obchodzić się z końmi? A zapytałeś, czy pan doktor tego sobie życzy?
- Nie rozumiem… przecież to jasne, jak słońce – odparł, wzruszając ramionami, Candy. – Poza tym dzieci mnie prosiły… wiesz, jak bardzo lubią Rehna. Nie mogłem im odmówić.
- Jasne. Uważaj tylko, bo dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane – zauważyła India.
- A co? Myślisz, że poczułby się urażony?
- Na twoim miejscu nie chciałabym się o tym przekonać – odparła nieco przekornie.
- Ale ja już obiecałem…
- Komu?
- Cookie i Cinniemu. Nie mogę ich zawieść.
- Rozumiem, ale najpierw powinieneś porozmawiać z doktorem Rehnem.
- Chyba masz rację – Candy podrapał się w głowę. – Jutro będę w Virginia City, to zajrzę do niego i pogadam.
- Ale tak dyplomatycznie, żebyś go nie uraził.
- Oczywiście – odparł Candy i z dumą dodał: - Dyplomacja, to moje drugie imię.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 17:40, 20 Lut 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6012
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 15:58, 20 Lut 2025    Temat postu:

Lektura, jak zawsze, była znakomita Wesoly Bardzo jestem ciekawa, jak będzie wyglądała nauka jazdy konnej w wydaniu Candy'ego Laughing Może i Dyplomacja to jego drugie imię, ale Cierpliwość to niekoniecznie jego nazwisko Mruga

Skomentuję obszerniej nieco później, na razie dziękuję Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8221
Przeczytał: 7 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:13, 20 Lut 2025    Temat postu:

Cieszę się, że ten odcinek Ci się spodobał. Very Happy
A co do Candy'ego to sama chciałabym zobaczyć go w roli nauczyciela. Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6012
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:46, 20 Lut 2025    Temat postu:

Cytat:
Leżał wpatrzony w sufit i słuchał słodkiego dziewczęcego głosiku czytającego mu bajkę o śpiącej królewnie.

niewątpliwie ciekawy wybór lektury Mruga
Cytat:
Jeszcze rok temu nie pomyślałby, że jedynym miłym towarzystwem będzie mu córeczka zarządcy Ponderosy.

jak rozumiem nikt inny nie jest w stanie przy nim wysiedzieć?
Cytat:
Wnioski z nich nie były wesołe. Musiał przyznać, że na własne życzenie przegrał życie. Za dużo w nim było dziewcząt, szybkiego, bezsensownego zakochiwania się i równie szybkiego odkochiwania.

mimo wszystko jestem zaskoczona. Nie wiedziałam, że zakochiwanie się można kontrolować Laughing
Cytat:
Najgorsze zaś było to, że zaufał Levisowi, który kreował się na wybitnego doktora mającego lekarstwa na wszelkie choroby i dolegliwości.

też uważam, ze to było bardzo głupie.
Cytat:
gotów był stać się jego wspólnikiem w rozkręcaniu firmy produkującej, jak mówił sam Levis, leki o znaczeniu przełomowym dla ludzkości. Joe długo był ślepy i nie dostrzegał kim tak naprawdę był człowiek mieniący się lekarzem.

i to jest dowód na to, że jak się ktoś nie zna...
Cytat:
Nawet choroba ojca, tak nagła i nieoczekiwana, nie zweryfikowała zdanie Joego na temat Levisa. Wierzył jego diagnozie i sposobowi leczenia ojca, który z dnia na dzień stawał się coraz słabszy.

w tym momencie to już chyba to leczenie zaszkodziło i jemu. Takie zaślepienie?!
Cytat:
że w prowadzeniu Ponderosy bardzo pomagał mu Candy, z którym nie wiedzieć czemu wciąż darł koty,

no właśnie. Dlaczego?
Cytat:
Joe wiedział, że Candy nigdy nie wybaczy mu pobicia Billy’ego, chłopca stajennego. Zresztą on sam nie mógł sobie tego wybaczyć, a gdy jego najstarszy brat, Adam postanowił usynowić chłopca i zabrać go ze sobą do dalekiej Australii, był mu za to niemal wdzięczny.

przynajmniej można mieć nadzieję, że ta jedna rzecz do niego dotarła.
Cytat:
Badało go czterech lekarzy: McCoy, Rehn i Zhang oraz sprowadzony przez ojca z Carson City doktor Willis. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili niewydolność nerek. Joe nie przyjął ich diagnozy do wiadomości i jakby nigdy nic wrócił do wcześniejszego stylu życia.

klasyczny przykład wyparcia
Cytat:
Drugie załamanie przyszło nagle. Ubzdurawszy sobie, że jest ciężarem dla ojca postanowił zakończyć swój żywot. Na szczęście zabrakło mu odwagi. Nie wytrzymując sam ze sobą uciekał nad jezioro Tahoe lub błąkał się całymi dniami po ogromnej Ponderosie, próbując dokładnie zapamiętać urokliwe zakątki tej ukochanej przez niego ziemi, którą w przyszłości miał odziedziczyć. Tyle tylko, że on tej przyszłości już nie miał.


Cytat:
Nagle zupełnie nieoczekiwanie pojawił się w Ponderosie doktor Rehn. Ben, nie zadając zbędnych pytań, zaprowadził go do sypialni syna. Później dowiedział się od doktora McCoy’a, że szybka interwencja Rehna uratowała Joemu życie.

niczym anioł stróż Wesoly

Cytat:
- Też tak myślę. Lubię go – wyznała nieśmiało Cookie. – A wie pan, że doktor Rehn dawno temu mieszkał tu niedaleko i chodził do szkoły w Virginia City.
- A skąd to wiesz?
- Moja mama przypomniała sobie, że go uczyła.

Widać, że Cookie skrzętnie zbiera informacje o swoim ulubionym lekarzu Mruga

Cytat:
- A wiesz… masz rację. Pracowała, ale niezbyt długo.
- Bo poznała mojego tatę i wyszła za niego – Cookie uśmiechnęła się radośnie.

A cóż innego miała zrobić Mruga

Cytat:
- Tak. W wielkim skrócie można to tak określić. Brawo Cookie, jesteś bardzo bystrą dziewczynką – stwierdził z uznaniem Joe.
- Dziękuję - Cookie wdzięcznie skinęła głową, po czym zebrawszy się na odwagę, spytała: - panie Cartwright, czy mogę o coś zapytać?
- Pytaj.
- Dlaczego pan nas nie lubi?

to drugie pytanie świadczy o bystrości Cookie jeszcze bardziej Mruga Mała jest spostrzegawcza i potrafi wyciągać prawidłowe wnioski.

Fragment rzeczywiście nie był szczególnie wesoły, zdominowany przez przemyślenia Joe. A jego przemyślenia nie mogą być wesołe... Mimo wszystko dalej mam wątpliwości, czy do Joe wiele rzeczy naprawdę dotarło. Czy gdyby wyzdrowiał, to zmieniłby swój sposób życia? Czy dalej wrócił do tego, kim był?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 68, 69, 70
Strona 70 z 70

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin