|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 13 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 20:10, 07 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 13 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 20:12, 07 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Nie spodziewałam się, że te kwiaty maja takie ADHD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 20:19, 07 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Może to nie ADHD a strach przed pomysłami Aderato.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 13 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 20:28, 07 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Ja bym raczej powiedziała, że to ekscytacja
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 20:35, 07 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Ok. skoro tak twierdzisz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 17:29, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
7.
Joseph Cartwright siedział na ganku przed domem i jak to miał ostatnio w zwyczaju sączył brandy. Zdawał sobie sprawę z tego, że zbyt często sięga po alkohol, ale co miał zrobić, gdy tyle spraw zwaliło mu się na głowę. Choroba ojca i opiekowanie się nim momentami była ponad jego siły. Owszem pomagały mu na zmianę dwie wynajęte w tym celu pielęgniarki, ale czasem, tak jak teraz musiał sam zająć się ojcem. Jedna z pielęgniarek rozchorowała się, a druga pomagała doktorowi Levisowi w pakowaniu się. Do tego Hoss wyjechał z żoną i dzieciakami do Reno w jakiejś ważnej sprawie dotyczącej jego teścia. Podobno nie mógł odmówić, ale kto tam go wie, może chciał uciec od przykrych obowiązków. Obiecał, że wróci tuż przed przyjazdem ich najstarszego brata. Oby, bo on Joe nie zamierzał podejmować tego australijskiego krezusa. Po co on, do licha tu przyjeżdża? Przez dwanaście lat, jakoś nie czuł potrzeby częstego odwiedzenia rodziny, a teraz, gdy dni ojca są policzone, to się obudził. Na pewno liczy na spadek. Będzie chciał odebrać co jego, tylko niby jakim prawem? Nie interesował się Ponderosą, a rodzina zupełnie go nie interesowała. Przez te wszystkie lata pojawił się jeden jedyny raz – na ślubie Hossa i Ellen. Owszem zafundował im wówczas podróż poślubną do Australii i gościł w swoim domu. Młoda para po blisko dwumiesięcznym pobycie w Ballarat w Australii, w stanie Wiktoria, gdzie Adam był właścicielem ogromnego rancza, ale i kopalni złota, wróciła pełna wrażeń i co tu mówić, zachwycona niewątpliwym sukcesem najstarszego z braci. Joe wręcz skręcało z zazdrości i robiło mu się niedobrze, gdy słyszał te wszystkie „ochy” i „achy”. Rok później pojechał tam ojciec i jak łatwo przewidzieć również wrócił zachwycony. Joseph nigdy nie odwiedził brata, choć ten trzy razy go zapraszał. Na pytanie ojca, dlaczego ignoruje zaproszenia Adama, odrzekł, że ma ważniejsze sprawy na głowie, a poza tym nie cierpi pływania statkiem. Zawsze wtedy ma chorobę morską, a w związku z tym nie zamierza narażać się na wątpliwe atrakcje. Po trzeciej odmowie Adam już nigdy go nie zaprosił do siebie. I dobrze, niech nie myśli, że czymkolwiek mu zaimponuje. On, Joseph też ma się czym pochwalić. Już niedługo stanie się jedynym właścicielem największego rancza w Ponderosie. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Ojciec jeszcze przed swoją chorobą powierzył mu kierowanie Ponderosą i nadzór nad pracownikami. Nigdy też nie kwestionował decyzji, które podejmował Joe. Teraz, gdy niemal pogodził się z odejściem ojca, pozostaje mu uporządkować wszystkie sprawy dotyczące rancza, a potem zarządzać nim tak, jak będzie mu się podobało. Już najwyższy czas, żeby to on pokazał co potrafi. Nikt nie będzie mu mógł zarzucić, że nie jest tak dobry, jak jego ojciec. Nikt też nie będzie miał śmiałości porównywać go do znienawidzonego najstarszego brata. Prawda bowiem była taka, że przez te długie lata, Joseph pielęgnował w stosunku do Adama negatywne uczucia i obwiniał o wszystkie swoje porażki. Nigdy nie przyznałby się do tego głośno, ale nie zapłakałby, gdyby brat zszedł z tego łez padołu.
Joseph wychylił do dna brandy i przeciągnął się. Miał właśnie wracać do domu – zbliżała się pora podania ojcu leków – gdy na podwórze wjechał Candy, a za nim – nie to niemożliwe – Adam. Joego niemal zatchnęło. Co on tu, u diabła robi? - przemknęło mu przez myśl. Zaraz też przybrał zły, odpychający wyraz twarzy. Nie odezwał się słowem. Czekał.
Tymczasem Candy zeskoczył z konia i podprowadził Rusty’ego do poidła. Uśmiechnął się do Josepha i z przesadną grzecznością rzekł:
- Przywiozłem panu gościa, panie Cartwright.
- Zauważyłem, nie jestem ślepy – wycedził przez zęby Joe. Miał pewność, że Canaday kpi sobie z niego. Przyjdzie czas, że i z nim się rozprawi. Odwrócił się bokiem do Candy’ego, chcąc choć tak okazać mu swoje lekceważenie. Spoglądał na zsiadającego z konia brata. Musiał przyznać, że przez te dwanaście lat niewiele się zmienił. Owszem posiwiał na skroniach a zmarszczki drobniutką siateczką otaczały jego szaro-zielone czujne oczy. Sylwetkę miał nienaganną, co u blisko pięćdziesięcioletniego mężczyzny mogło zaskakiwać. Joe poczułby się zdecydowanie lepiej, gdyby jego znienawidzony brat nie był w aż tak dobrej formie. W trakcie tych oględzin Adam podał wodze swojego wierzchowca Candy’mu i uśmiechem połączonym ze skinieniem głowy podziękował za zaopiekowanie się koniem. Och, jakże Joseph nie cierpiał tych jego wielkopańskich manier. Gdyby chociaż Hoss był tu na miejscu, może łatwiej byłoby mu znieść tę sytuację, a tak musiał się kontrolować, choć prawdę mówiąc najchętniej dałby nieproszonemu gościowi w zęby.
- Dobry wieczór – usłyszał.
- Jak dla kogo – odparł nie ukrywając niezadowolenia i ignorując wyciągniętą do powitania dłoń brata. - Co tu robisz? Miałeś przyjechać w piątek.
- Zdążyłem na wcześniejszy pociąg i jestem dzisiaj.
- Trzeba było nadać telegram, uprzedzić.
- Nadałem. Może nie odebrałeś.
- Czego chcesz? - spytał Joe, nie reagując na tłumaczenie Adama.
- Jeszcze pytasz? Ale skoro nie wiesz, to odpowiem: nasz ojciec prosił mnie, żebym przyjechał. Zaprowadź mnie do niego.
- Mój ojciec jest chory i nie przyjmuje gości – odparł Joe. Adam z trudem powstrzymywał wybuch. Stojący obok Candy z zainteresowaniem przyglądał się słownej potyczce braci. Sekundował Adamowi. Już najwyższa pora, żeby ktoś utarł temu arogantowi nosa.
- To także mój ojciec – rzekł tymczasem ze stoickim spokojem Adam – i jak będziesz mi stał na drodze, to utoruję ją sobie siłą.
- Spróbuj – Joe wyzywająco spojrzał na brata. To co zobaczył w jego oczach spowodowało, że spuścił z tonu. Cofnął się o krok, mówiąc: - dobrze, możesz iść do taty, ale na krótko. Nie chcę, potem wzywać lekarza.
Adam nic nie odpowiadając i nie zwracając uwagi na gospodarza, który tak „miło” go powitał, ruszył przodem.
Gdyby Joe spojrzał teraz na zarządcę Ponderosy dostałby zapewne szału. Candy bowiem z dezaprobatą i jawną kpiną pokręcił głową, a następnie luzując koniom popręgi, półgłosem powiedział:
- Będzie ciekawie, to pewne. A Joe, o przepraszam, pan Cartwright nie ma szans w starciu ze swoim bratem. To facet, z którym trudno wygrać. Wiem, co mówię, moje koniki, wiem. No, pijcie, – zwrócił się do wierzchowców. Sam też poczuł pragnienie i miał właśnie podejść do studni, gdy ze stajni wyszedł Billy, chłopak zajmujący się końmi.
- O pan Canaday. Jak dobrze, że pan przyjechał – stwierdził z widoczną ulgą.
- Coś się stało? - zaniepokoił się Candy.
- Nie mam pewności, ale wychodzi na to, że jeden z koni ma kolkę – odparł Billy.
- Który?
- Buck.
- A niech to szlag trafi! Jeszcze tego brakowało. Prowadź!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 13 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 19:19, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Aderato nabiera tempa i bardzo dobrze Znakomicie się czyta i tylko ten głód o dalszy ciąg
Komentarz wstawię niebawem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 20:04, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Na razie Aderato szaleje, zobaczymy, jak długo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 13 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 20:17, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Joseph Cartwright siedział na ganku przed domem i jak to miał ostatnio w zwyczaju sączył brandy. |
No tak. jeszcze tego brakowało, by wpadł w alkoholizm
Cytat: | Zdawał sobie sprawę z tego, że zbyt często sięga po alkohol, ale co miał zrobić, gdy tyle spraw zwaliło mu się na głowę. Choroba ojca i opiekowanie się nim momentami była ponad jego siły. |
na pewno jest to sytuacja trudna i bardzo obciążająca psychicznie... Cytat: | Owszem pomagały mu na zmianę dwie wynajęte w tym celu pielęgniarki, ale czasem, tak jak teraz musiał sam zająć się ojcem. |
dobra, jakoś mniej mu współczuje Już nie mówiąc o tym, że jak jest sam, to lepiej by nie pił. A jak się coś stanie a on będzie upity?
Cytat: | Do tego Hoss wyjechał z żoną i dzieciakami do Reno w jakiejś ważnej sprawie dotyczącej jego teścia. Podobno nie mógł odmówić, ale kto tam go wie, może chciał uciec od przykrych obowiązków. |
nie no, pewnie. Wszyscy go opuścili
Cytat: | Oby, bo on Joe nie zamierzał podejmować tego australijskiego krezusa. Po co on, do licha tu przyjeżdża? |
Ehm... do ojca?
[quote]Przez te wszystkie lata pojawił się jeden jedyny raz – na ślubie Hossa i Ellen. Owszem zafundował im wówczas podróż poślubną do Australii i gościł w swoim domu. (...) Joseph nigdy nie odwiedził brata, choć ten trzy razy go zapraszał. [/iquote]
Rzeczywiście, kompletny rozpad więzi rodzinnych i zupełny brak zainteresowania!
Cytat: | Po trzeciej odmowie Adam już nigdy go nie zaprosił do siebie. I dobrze, niech nie myśli, że czymkolwiek mu zaimponuje. |
Acha...
Cytat: | On, Joseph też ma się czym pochwalić. Już niedługo stanie się jedynym właścicielem największego rancza w Ponderosie. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości. |
Cytat: | a potem zarządzać nim tak, jak będzie mu się podobało. |
mam wrażenie, ze niedługo z Ponderosy nie pozostanie kamień na kamieniu
Cytat: | Już najwyższy czas, żeby to on pokazał co potrafi. Nikt nie będzie mu mógł zarzucić, że nie jest tak dobry, jak jego ojciec. Nikt też nie będzie miał śmiałości porównywać go do znienawidzonego najstarszego brata. |
Ja naprawdę rozumiem kompleks niższości... kompleks wzrostu i innego rodzaju kompleksy ale bez przesady!
Cytat: | Miał pewność, że Canaday kpi sobie z niego. |
tak. przyznaję, jest taka możliwośc Ale za to jak ąłdnie mu tow ychodzi
Cytat: | Przyjdzie czas, że i z nim się rozprawi. |
Tak?
Cytat: | Musiał przyznać, że przez te dwanaście lat niewiele się zmienił. Owszem posiwiał na skroniach a zmarszczki drobniutką siateczką otaczały jego szaro-zielone czujne oczy. Sylwetkę miał nienaganną, co u blisko pięćdziesięcioletniego mężczyzny mogło zaskakiwać. |
i wszystko wygląda tak, jak powinno
Cytat: | Och, jakże Joseph nie cierpiał tych jego wielkopańskich manier. |
podziękował! Co za maniery niezwykłe!
Cytat: | Miałeś przyjechać w piątek.
- Zdążyłem na wcześniejszy pociąg i jestem dzisiaj.
- Trzeba było nadać telegram, uprzedzić.
- Nadałem. Może nie odebrałeś. |
co za uprzejmosc sie wylewa z każdej strony Joe
Cytat: | - To także mój ojciec – rzekł tymczasem ze stoickim spokojem Adam – i jak będziesz mi stał na drodze, to utoruję ją sobie siłą. |
naprawdę, podziwiam Adama. W takie sytuacji trudno zapanować nad sobą.
Cytat: | - Będzie ciekawie, to pewne. A Joe, o przepraszam, pan Cartwright nie ma szans w starciu ze swoim bratem. To facet, z którym trudno wygrać. Wiem, co mówię, moje koniki, wiem. No, pijcie, – zwrócił się do wierzchowców. |
w sumie ostatni normalny rozmówca zniknął z pola widzenia, wiec można było porozmawiać tylko z konikami.
Cytat: | - Nie mam pewności, ale wychodzi na to, że jeden z koni ma kolkę – odparł Billy.
- Który?
- Buck. |
biedak Może martwi się stanem Bena i sam zachorował?
ADA, znakomicie się czyta Z wypiekami na twarzy Wiem, że opowiadanie nie jest wesołe, ale budujesz znakomitą atmosferę. Mnóstwo emocji i do tego pięknie zarysowane postacie. Wspaniale Czekam z bardzo bardzo niecierpliwą cierpliwością
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 13 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 20:21, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Niech szaleje jak najdłużej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 21:25, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Bardzo dziękuję za komentarz.
Joe kontroluje spożycie alkoholu - tak mu się przynajmniej wydaję. Jednak, jak tak dalej pójdzie to może mieć ogromne problemy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 13 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 21:37, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Joe chyba się wydaje wiele rzeczy A zapijanie stresu nigdy nie jest dobrym wyjściem
Mówisz, że Aderato dalej szaleje?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 21:39, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Aderato szaleje, jednak boję się, że upał podetnie jej skrzydełka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5366
Przeczytał: 13 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 21:43, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
NIEEEEE
Jakbym mogła, to bym ci załatwiła dostawę lodów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 21:54, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Spokojnie, może tak źle nie będzie. W każdym razie Aderato będzie się starać ciągnąć tę opowieść.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|