Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Już nic nas nie łączy...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 88, 89, 90, 91, 92, 93  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:51, 07 Kwi 2025    Temat postu:

Trzeba tylko jej dać pożywkę. Co by tu ją zainteresowało...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8671
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:52, 07 Kwi 2025    Temat postu:

A kogo chciałaby wziąć na tapet? Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:57, 07 Kwi 2025    Temat postu:

Miała pomysł na herbatkę Alice (choć tutaj to raczej kawa Laughing ), pomysł na herbatkę Fir'a (ale tylko pierwszy rozdział) i pierwszy rozdział herbatki Mary Lou. Zobaczymy, czy jak teraz wróci do tematu, to coś się jej rozwinie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8671
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:58, 07 Kwi 2025    Temat postu:

Mnie najbardziej interesuje Fir, ale decyduje Inspiration. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 0:00, 08 Kwi 2025    Temat postu:

Ale to by był tylko jeden rozdział Confused Zobaczę Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8671
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 0:05, 08 Kwi 2025    Temat postu:

Tylko jeden? Wierzę, że będzie więcej, przecież Fir jest muzykiem. Zanim wrócił do rodzinnego domu musiał mieć swoje życie, jakąś sympatię. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 0:05, 08 Kwi 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 0:06, 08 Kwi 2025    Temat postu:

No... właśnie od tego bym miała zaczynać Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8671
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 0:14, 08 Kwi 2025    Temat postu:

To do pracy. O ile mnie słuch nie myli to Inspiration puka do Twoich drzwi. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:39, 08 Kwi 2025    Temat postu:

Najpierw to ona musi się zdecydować, czy Fir, jako syn pastora, zawsze był bardzo porządny, czy też w środowisku artystycznym, w jakim się obracał, pozwolił sobie na trochę szaleństwa

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8671
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:49, 08 Kwi 2025    Temat postu:

Szaleństwo jak najbardziej wskazane. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:57, 08 Kwi 2025    Temat postu:

Ale pytanie jest, czy on w ogóle potrafi zaszaleć Mruga
Albo ja, opisać takie szaleństwa Laughing

Ale na pewno, jeśli tylko by siedział w domu i ćwiczył/ grał koncerty to opowiadanie by nie było szczególnie ciekawe Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8671
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:07, 08 Kwi 2025    Temat postu:

No, wiesz w towarzystwie zawsze łatwiej o odrobinę szaleństwa i spontaniczności. Mruga Poza tym jako muzyk, mniemam, że z rozwianym włosem, musiał przynajmniej otrzeć się o cyganerię, która jest każdym mieście. A przy okazji to gdzie on żył, uczył się i pracował przed powrotem do Halifaxu?

A z opisem szaleństwa na pewno dasz sobie radę, wszak wiodącą rolę będzie tu miała Inspiration. Tobie pozostanie li tylko i jedynie spisać jej słowa i wizje. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:57, 08 Kwi 2025    Temat postu:

Szczególnie jeśli to towarzystwo jest frywolne i rozbawione Mruga
Tuż przed powrotem do Halifaxu akurat był w Portland. Resztę muszę przemyśleć, ale nie wykluczam, że mógł sporo podróżować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 8671
Przeczytał: 4 tematy

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:48, 10 Kwi 2025    Temat postu:

59.

Stanąwszy przed drzwiami domu, Paul westchnął ciężko, bowiem jego wyglądu nie sposób było ukryć. A wyglądał nieszczególnie. Zresztą jak niby miał wyglądać po, bądź co bądź, regularnej bijatyce. Rozcięta warga i łuk brwiowy, spuchnięty o śliwkowej już barwie prawy oczodół, a do tego pęknięte żebro. Co dziwne McCoy mimo tych obrażeń, czuł się wspaniale. Wreszcie dał upust całej swojej frustracji związanej z jego przymusowym odejściem ze szpitala w Baltimore. Teraz pojął, że cała afera wywołana przez jego byłego zwierzchnika, dyrektora Potempę, mieniącego się najlepszym lekarzem w mieście, tak naprawdę nie jest warta funta kłaków. Jedyną bowiem wartością była dla Paula rodzina i jedno czego się teraz obawiał to jej reakcji na jego pokiereszowaną twarz. Największe wyrzuty sumienia miał na myśl o Alice. Bijąc się ze Stickiem nie pomyślał, jak bardzo ona tym się przejmie. Westchnął jeszcze raz i sięgnął do kieszeni po klucze. Nie zdążył jednak zrobić z nich użytku, bo drzwi otworzyły się gwałtownie, a w ich progu stanęła jego piękna żona. Na widok Paula, Alice aż jęknęła, a przez jej twarz przebiegły wszystkie możliwe uczucia.
- Co się stało? – spytała, o dziwno, całkiem normalnym głosem.
- Taki, tam niefortunny wpadek przy udzielaniu pacjentowi pomocy…
- Doprawdy? Od kiedy to czuwanie przy małym pacjencie kończy się bijatyką? Bo przecież się biłeś. Z kim? Czyżby z panem Wikinsem?
- Moja Miłości, co też ci przyszło do głowy? A z jakiego to niby powodu miałbym pobić ojca mojego pacjenta – odparł, udając oburzenie, Paul. Zdjął kapelusz i wraz z torbą lekarską odłożył na komodę stojącą tuż przy drzwiach.
- Pobić? To ty wyglądasz na pobitego – zauważyła Alice.
- Kochana, jedyna moja zapewniam ciebie, że mój adwersarz wygląda dużo, dużo gorzej.
- Tak? To faktycznie bardzo pocieszające – zakpiła. – Mów i to natychmiast, co się stało i gdzie byłeś!
- Nie krzycz Moja Miłości, bo wszystkich obudzisz. – Paul spróbował objąć żonę, ale ta go odepchnęła. Była wyraźnie wściekła. Zdziwił się, bo nigdy nie widział jej aż tak pobudzonej. Myślał, że dobrze zna swoją wspaniałą małżonkę, a tu proszę, jakie zaskoczenie. Uśmiechnął się nieznacznie, choć sprawiało mu to ból i łagodnie zapytał: - a ty dlaczego nie śpisz?
- Nie wiesz? Czekałam na mojego męża. Czekałam całą noc zamartwiając się o niego, a on…
- Miłości… - zaczął wyciągając do niej dłonie.
- Nie zbliżaj się do mnie – warknęła niemal. – Po raz ostatni pytam: gdzie byłeś?
- Ja też chciałbym się tego dowiedzieć, ojcze. – Za plecami Alice pojawił się Rory z ciekawością przypatrując się McCoy’owi. Jeśli był zdziwiony, to doskonale to maskował. Paul tymczasem zrozumiał, że nie wywinie się od odpowiedzi. Nie pozostało mu nic innego, jak po prostu powiedzieć prawdę. Nabrał powietrza i jednym tchem wyrzucił z siebie:
- Byłem w saloonie „Silver dollar”.
- Co? Co takiego? – Alice z niedowierzaniem spoglądała na męża, a Rory miał minę, jakby chciał dokładnie spytać o to samo.
- Słuchajcie, to nie tak, jak wam się wydaje. Larry Stick, znacie Larry’ego...
- Nie, nie znamy – przewała mu Alice.
- Ja znam – rzekł Rory. – Opatrywałem go jakieś dwa tygodnie temu. Wbił sobie widelec w dłoń.
- Doprawdy? – Paul ucieszył się, bo nabrał pewności, że przynajmniej syn uwierzy w jego historię. – Wyobraźcie sobie, że zostałem wezwany właśnie do takiego przypadku.
- Chcesz powiedzieć, tato, że Stick znowu to zrobił?
- Owszem.
- Zaraz, zaraz – wtrąciła Alice – mam przez to rozumieć, że to on cię pobił?
- To nie tak, Moja Miłości. Pobiliśmy się, jakby to ująć… nawzajem – Paul uśmiechnął się nieznacznie i cicho syknął z bólu. W jego oczach mimo to można było dostrzec łobuzerskie błyski. Alice nie miała wątpliwości: jej mąż był z siebie niezwykle zadowolony i nie zamierzał tego ukrywać.
- Już dobrze – rzekła – porozmawiamy o tym później. Teraz to mogłoby się skończyć karczemną awanturą. Zrobić ci coś do jedzenia, do picia?
- Chętnie napiłbym się kawy – odparł Paul, zadowolony, że tak szybko wszystko mu się upiekło.
- Chyba melisy i to podwójnej, bo po kawie to fruwałbyś pod sufitem, kochany mój.
- Uważam, że to bardzo dobry pomysł – wtrącił Rory i zwracając się do Alice, poprosił: - mamo, jak byś mogła zaparz melisy dla nas wszystkich. Ja w tym czasie obejrzę tatę. Ten łuk brwiowy trzeba zacerować.
- Nie ma takiej potrzeby – rzekł stanowczo Paul.
- Doprawdy? Ja na twoim miejscu zaufałabym Rory’emu – rzuciła przez ramię Alice i wyszła z salonu.
- To jak będzie? – spytał Rory, tonem jakim mówi się do niesfornego dziecka.
- Dobrze. Rób swoje – Paul westchnął z rezygnacją. – Powiedz mi tylko jedno: dlaczego nie śpisz?
- Widocznie dałeś mi za mało tego swojego specyfiku na sen. Ciekawe, co to było?
McCoy uciekł spojrzeniem w bok. Wyraźnie nie zamierzał odpowiadać na tak postawione pytanie.

W kilka chwil później Paul w charakterze pacjenta Rory’ego siedział w salonie i poddawał się jego zabiegom. Najpierw więc Rehn opatrzył mu krwawiącą wargę, a potem dokładnie, go zbadał. Oczywiście nie przeoczył pękniętego żebra. Na szczęście kości twarzy, przypominającej krwisty befsztyk, były nienaruszone. Na koniec Rory zostawił sobie szycie łuku brwiowego. Paul, nieśmiało zasugerował, że nie jest to konieczne, na co syn spojrzał na niego z dezaprobatą i nic nie mówiąc wziął się do szycia, które zakończył tak charakterystyczną kokardką. Gdy potem McCoy oglądał się w lustrze z satysfakcją stwierdził, że Rory jest prawdziwym mistrzem w sztuce szycia ran. Kokardka go rozczuliła. On zawsze tak kończył zakładanie szwów, a teraz Rory to po nim przejął.
Gdy w salonie pojawiła się Alice z dzbankiem melisy, Paul był już opatrzony, a Rory składał narzędzia i opatrunki.
- I jak nasz pacjent? – spytała Alice niemal pogodnym głosem.
- Będzie żył – zawyrokował Rory. – Zalecam zimny okład na oko. I oczywiście dzisiaj powinien poleżeć w łóżku.
- Po co? – Paul zdziwiony spojrzał na syna.
- A jak myślisz, tato?
- Dobrze się czuję.
- Cieszy mnie to, ale chyba nie muszę ci tłumaczyć, jak ludzki organizm reaguje po takim doświadczeniu.
- Oj, przesadzasz – Paul lekceważąco wzruszył ramionami i zwrócił się do Alice: - Moja Miłości chyba bym coś zjadł. Może kawałek twojej szarlotki, o ile coś zostało. Dostałem, co prawda od panny Midler porcję miodownika, ale Jumper mi go zżarł. Znacie Jumpera?
- Ja nie znam – odparła Alice i wyszła do kuchni.
- Ja też niestety go nie znam – przyznał Rory i zagadnął: - ten miodownik to musiał być dobry, co?
- Palce lizać, ale nie mów mamie. A tak przy okazji zauważyłem, że mówisz do Alice „mamo”. To cudnie. Ona długo na to czekała.
- Zbyt długo. Teraz to wiem.
- Czy to ma coś wspólnego z twoją matką?
- Nie chcę o niej mówić.
- Przepraszam.
- Tato, powiedz mi, jak ma się Rian?
- W nocy miał mały kryzys, ale szybko minął i myślę, że za kilka dni zapomni, że był chory.
- To wspaniale. Martwiłem się o niego.
- To naturalne. Bądź co bądź to twój brat.
- O każdego pacjenta martwię się w równym stopniu – odparł wymijająco Rory. – A tak przy okazji chciałbym wiedzieć, czy, gdy byłeś w saloonie to…
- Czy mnie nie kusiło?
- Mhm.
- Nie. Zupełnie nie – odparł szczerze Paul.
- Cieszę się.
- Ja też. A wiesz dlaczego? Bo, tam w saloonie ostatecznie dotarło do mnie, że alkohol do niczego nie jest mi potrzebny, no chyba, że do dezynfekcji rany.
- To wspaniale. Zdusiłeś tego demona.
- Tak. A ty? Co z twoimi demonami?
Rory uśmiechnął się nieznacznie i machnął lekceważąco dłonią.
- Nie ma ich, a przynajmniej nie są tak wielkie, jak mi się wydawało - odparł wymijająco. I chcąc zmienić temat zagadnął: - powiesz mi dlaczego biłeś się ze Stickiem?
- Cóż… obraził Alice i w ogóle kobiety. Należało mu się.
- A co on może mieć do mamy? Może powinienem porozmawiać z nim w podobny sposób, co ty?
- Nie trzeba. W efekcie tej bijatyki musiałem usunąć mu dwa zęby. Zapewniam cię, że darł się tak, jakbym odzierał go ze skóry.
- I dobrze. A poważnie, to straszny z niego alkoholik. Jeśli nie zerwie z piciem, to skończy bardzo źle.
- Masz rację. Trzeba będzie z nim porozmawiać.
- Ale, jak wytrzeźwieje – zauważył Rory.
- Problem w tym, że on w ogóle nie trzeźwieje – Paul westchnął.
- Trzeba będzie coś z tym zrobić… - zaczął Rory, ale nie skończył, bo z kuchni doszedł ich huk tłuczonych naczyń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6491
Przeczytał: 6 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 15:32, 10 Kwi 2025    Temat postu:

Cudownie przeczytać nowy odcinek Very Happy
Paul zadowolony z siebie... Ale wierzę, że ze względu na dokonaną analizę wartości w życiu Mruga trzeba amu przyznać, że dokonał bardzo dobrego podsumowania tego, co się dla niego liczy.
Rory zaskakująco spokojny, rzecz jasna fachowy i stanowczy. Widać, że odziedziczył po "ojcu" same dobre cechy. Jabłoń jest innego gatunku, jabłko innego... Ale bardzo do siebie pasują.

No i zostaje Alice... Co też takiego zdarzyło się w kuchni? Teraz czytelnik będzie się niespokojnie zastanawiał...
Na razie bardzo dziękuję za przyjemną lekturę i obiecuje obszerniejszy komentarz wkrótce Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 88, 89, 90, 91, 92, 93  Następny
Strona 89 z 93

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin