Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Już nic nas nie łączy...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 37, 38, 39  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7289
Przeczytał: 14 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:54, 29 Lip 2024    Temat postu:

Very Happy Very Happy Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7289
Przeczytał: 14 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:48, 30 Lip 2024    Temat postu:

15.

Dochodziła szósta rano, gdy na rozwidleniu dróg prowadzących do Virginia City i Ponderosy, Candy pożegnał się ze swoim gościem. Adam Cartwright podziękował mu za miłą gościnę i poprosił go, aby sprawdził, czy w czasie nocnej burzy nie ucierpiała Ponderosa. Sam pojechał do Virginia City po żonę i syna, których, zgodnie z obietnicą daną ojcu, miał przywieźć w południe. Prawdę mówiąc Adam nie musiał prosić Candy’ego o zainteresowanie się ranczem. Canaday wciąż jeszcze był zarządcą i doskonale wiedział, co należy do jego obowiązków. Swoją drogą ten znany mu jedynie z opowieści Cartwright okazał się całkiem równym i miłym facetem. Niemal od razu zaskarbił sobie sympatię Cookie i Cinnamona, którzy zarzucili nowego „wujka” niezliczoną ilością pytań, na które ten odpowiadał z ogromną cierpliwością i powagą. W końcu India, zmuszona była położyć kres temu przepytywaniu i zapędziła maluchy do łóżek. To w jaki sposób Adam odnosił się do dzieci zrobiło na niej spore wrażenie. Nie omieszkała o tym wspomnieć, gdy po kolacji przy winie rozmawiali w trójkę o różnych sprawach w tym o swoich latoroślach. Wspominali różne historie, których bohaterami były ich dzieci. Adam wręcz puchł z dumy, gdy opowiadał o swoim jedynaku. Candy, nie byłby sobą gdyby nie zaczął wychwalać swoich dzieci. Wręcz rozpływał się nad Cinnim, który w czasie kolacji zakomunikował, że jak dorośnie to popłynie do Australii i będzie hodował kangury. W żaden sposób nie dał sobie wytłumaczyć, że te piękne zwierzęta nie nadają się do hodowli.
Candy uśmiechnął się na wspomnienie swoich pociech. Kochał je do szaleństwa, tak jak swoją wspaniałą żonę. Nieraz zastanawiał się, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby nie spotkał Indii. Z każdym upływającym rokiem ich małżeństwa, darzył ją coraz większym uczuciem, i co tu ukrywać, był o nią zazdrosny, mimo że nigdy nie dała mu ku temu powodu. Ta jego zazdrość dała o sobie znać, gdy Adam z czarującym uśmiechem, podziękował za kolację, wychwalając przy tym umiejętności kulinarne gospodyni. Te peany na cześć Indii doprowadziły ją do zawstydzenia, ale jednocześnie sprawiły jej widoczne zadowolenie. Nieco mniej zadowolony było Candy i miał ogromną ochotę przyłożyć Cartwrightowi. Wyraźnie sposępniał i z niecierpliwością zaczął przebierać palcami po stole. Nie docierało do niego, że zachowanie mężczyzny wynikało z jego wrodzonego taktu i grzeczności. Dopiero pod wpływem spojrzenia Indii zdołał się opanować. Miał tylko nadzieję, że Adam nie zauważył jego dziwnego zachowania. Potem w zaciszu małżeńskiej sypialni razem z Indią zaśmiewali się z tej jego zazdrości. W sumie Candy nie mógł nic złego zarzucić Adamowi, ale postanowił, że będzie trzymał go z daleka od Indii. Zapomniał przy tym, że Cartwright sam trzyma się z daleka od innych kobiet, bowiem poza swoją żoną nie świata widzi.
Był już blisko Ponderosy, gdy miłe rozmyślania przerwało mu niespodziewane pojawienie się Eddiego. Najlepszy z kowboi pracujących w Ponderosie wyglądał tak, jakby na niego czekał. Candy zatrzymał konia, zsiadł i podszedł do Eddiego siedzącego na pniu drzewa, które kilka tygodni temu razem ścinali.
- Coś się stało? - spytał.
- Stało – przytaknął mężczyzna. - Odchodzę, a ze mną wszyscy pracownicy.
- Co takiego?! - Candy’ego wręcz zamurowało. Po dłuższej chwili zapytał: - Z jakiego powodu?
- A jak myślisz? Powód jest jeden i dobrze go znasz.
- Joe?
- Tak. To skończony gnojek. Nie zamierzam pracować dla kogoś, kto nie szanuje innych. Chłopcy też są tego zdania.
- Czekaj… spokojnie… powiedz mi co takiego zrobił Cartwright?
- Pobił Billy’ego.
- Co?!
- To co słyszysz.
- Bardzo z nim źle?
- Nie wiem, bo chłopak uciekł, ale widziałem, że miał rozcięte usta i pręgi na ramieniu.
- Pręgi? - Candy patrzył na Eddiego w osłupieniu – to czym on go bił? Batem?
- Nie, rzemieniami od uprzęży.
- Dlaczego go nie powstrzymałeś?!
- Zrobiłem to i chyba mu złamałem rękę. Jeden z chłopców pojechał po doktora. Nie bardzo chciał, ale gdy mu zagroziłem, że też mu przyłożę, pojechał. Tobie się przyznam, tylko zwykła przyzwoitość powstrzymała mnie od zostawienia tego gnoja na pastwę losu.
- A Ben Cartwright? Co z nim?
- Nic nie wie. Randy przy nim siedzi.
- I nie pytał o syna?
- Pytał. Powiedzieliśmy mu, że Joe musiał pilnie pojechać do tartaku.
- I co? Uwierzył?
- Uwierzył. On, prawdę mówiąc, to czeka na tego syna z Australii, Adama. Cały czas o nim mówi. Podobno był tu wczoraj.
- Był – przytaknął Candy.
- I nie został? - zdziwił się Eddie.
- Braciszek go pogonił. Adam noc spędził u mnie. Rano pojechał do miasta, po rodzinę. Mają tu przyjechać w południe.
- Coś mi się wydaje, że nie będzie to czułe powitanie.
- Adam zdaje sobie z tego sprawę. Mam nadzieję, że w międzyczasie zdąży wrócić Hoss i obaj zdążą jakoś spacyfikować tego wariata.
- Oby im się udało, bo z nim jest coraz gorzej. Billy’ego pobił za nic. Nie mógł wyżyć się na mnie, to zrobił to na chłopcu.
- Czekaj, bo nie bardzo rozumiem. To też miałeś z nim sprzeczkę?
- Owszem – Eddie skinął głową.
- Opowiedz od początku.
I Eddie opowiedział Canaday’owi ze szczegółami przebieg porannych wypadków. Candy, prawdę mówiąc, nie był zaskoczony postępowaniem Josepha. Już od jakiegoś czasu go obserwował i widział, jak bardzo się zmienił, jak bardzo był uzależniony od alkoholu, i jak pod jego wpływem pomiatał ludźmi. Może gdyby jakoś mu pomógł, nie doszłoby do tak wstrząsającej sytuacji. Tymi przemyśleniami podzielił się z Eddiem.
- Nie rób sobie wyrzutów – rzekł mężczyzna - przecież wiesz, że pomóc można komuś, kto tego chce, a Cartwright nie wygląda mi na kogoś takiego.
- Może i masz rację. Teraz najważniejsze jest, żeby odnaleźć Billy’ego. Chłopak na pewno jest porządnie wystraszony. Szkoda, że nie przybiegł do mnie.
- Może się bał.
- Mnie? - Candy zdziwiony popatrzył na Eddiego – przecież wie, że w każdej sytuacji może na mnie polegać. Gdzie on mógł pójść?
- Może do swojego domu?
- To całkiem możliwe. Trzeba to sprawdzić – stwierdził Canday. - Eddie, mam do ciebie prośbę.
- Słucham?
- Zostań z chłopakami w Ponderosie do poniedziałku.
- Nie rozumiem dlaczego mnie o to prosisz? Przecież ta łajza zrobiła wszystko, żebyś się zwolnił. Nawet przechwalał się, że znajdzie lepszego na twoje miejsce. Tyle lat dla niego pracowałeś, a on tak ci się odwdzięczył.
- Nie pracowałem dla niego, tylko dla jego ojca, któremu on nie dorasta do pięt. Poza tym już od jakiegoś czasu myślałem, żeby rzucić tę robotę w diabły, ale nie mówmy o tym teraz. Eddie, jeśli Joe jest pijany i zostanie sam, to nie wiadomo, co mu może przyjść do głowy. Zostań, proszę. Będę spokojniejszy o Bena Cartwrighta. On ma policzone dni. Powinien mieć spokój.
- Akurat, co do tego masz rację – Eddie podrapał się po głowie.
- To co? Mogę na ciebie liczyć? Jeśli nie chcesz zostać do poniedziałku, to przynajmniej do powrotu Hossa. Powinien być dzisiaj.
- Dobra. Porozmawiam z chłopakami.
- Dzięki. Doceniam to. A teraz jadę szukać Billy’ego. Muszę sprawdzić, czy nic mu nie jest. Cholera, mogłem to przewidzieć - Candy uderzył pięścią o dłoń.
- Niby co? - spytał Eddie.
- Nie powinienem Billy’ego puszczać samego do Ponderosy. Powinienem z nim tu przyjechać. Może wtedy Joe nie podniósłby na niego ręki.
- On jest nieobliczalny. Jak nie Billy, to byłby ktoś inny – stwierdził Eddie.
- Być może, ale nie ma, co gdybać – odparł Candy i dodał: - muszę odnaleźć Billy’ego.
- Nie musisz – rzekł mężczyzna i uśmiechnął się nieznacznie. Canaday odwrócił się i odetchnął z ulgą. W ich kierunku szła zamaszyście Lilly, a za nią Billy, próbując ją zatrzymać. Coś do niej mówił, a ona tylko kręciła głową. Wreszcie stanęła przed Candym i Eddiem. Wziąwszy się pod boki, podniesionym głosem rzuciła:
- Canaday, dobrze, że widzę. Zobacz, co ten sukinsyn Cartwright zrobił mojemu chłopakowi.
- Mamo… - Billy, stojący za jej plecami, pociągnął ją z rękaw sukni.
- Bądź cicho – fuknęła. – Cartwright musi zapłacić za twoją krzywdę.
- Mamo… - jęknął chłopak. Tymczasem Lilly najwyraźniej się rozkręcała. Podeszła do Candy’ego i dźgnęła go palcem w pierś, mówiąc:
- Jesteś tu zarządcą. Zobacz, jak wygląda Billy. Cartwright wychłostał go, jak niewolnika. Za nic. Chcę odszkodowania.
- Ode mnie?
- Nie, ale od Cartwrighta tak. A ty mi w tym pomożesz.
Candy pokręcił z politowaniem głową, wyminął kobietę i podszedł do Billego. Chłopiec, cały spięty, stał z opuszczoną głowę.
- Popatrz na mnie – rzekł łagodnie Canaday – proszę.
Billy spojrzał niepewnie na mężczyznę. Ten natychmiast zauważył poranione usta chłopaka, siną pręgę przecinającą prawą dłoń i krzywo zszyte rękawy koszuli w miejscach, które zapewne były przecięte przez rzemienie.
- Boli? - spytał Candy tym samym tonem, co wcześniej, choć wszystko się w nim gotowało.
- Nie bardzo.
- Powinien obejrzeć cię lekarz.
- Nie ma takiej potrzeby. Poboli i przestanie – rzekł Billy i jakby się usprawiedliwiając, dodał: - panie Candy, nie zrobiłem niczego złego.
- Wiem.
- Myślałem, że pan mu powiedział, co trzeba…
- Powiedziałem, Billy. Uwierz mi, powiedziałem. Pan Joseph nie miał zastrzeżeń. Zgodził się, żebyś zanocował u mnie.
- Mnie powiedział, co innego. A potem jeszcze powiedział, że mi nie zapłaci, bo Eddie przez całą noc siedział przy koniach… za mnie.
- Billy, porozmawiam z nim. Dostaniesz swoje pieniądze.
- No, nie wiem. Pan Joe był wściekły. Nigdy go takim nie widziałem. Wygadywał straszne rzeczy o kobietach… o mojej matce – to ostatnie powiedział szeptem – i wtedy mnie uderzył… najpierw w twarz, a potem kilka razy… rzemieniem. Bałem się, że mnie zatłucze. Gdyby nie Eddie… - cicho pociągnął nosem.
- Wiem chłopaku, wiem. Już dobrze. Wszyscy są z tobą... Eddie, kowboje – Candy łagodnie objął go ramieniem.
- Myślałem, że będą się ze mnie śmiać – Billy z trudem powstrzymywał łzy – i że pan mnie oszukał.
- Nigdy bym tego nie zrobił, a wiesz dlaczego?
- Nie wiem.
- Bo przyjaciele się nie oszukują.
- To my… my… jesteśmy przyjaciółmi?
- Tak chłopaku i pamiętaj zawsze możesz na mnie polegać.
- Pan tak na serio?
- Nigdy nie byłem poważniejszy niż teraz – zapewnił Canaday. - I jeszcze jedno, mów do mnie po imieniu.
- Naprawdę? Ale przecież tak nie wypada…
- Nie opowiadaj bzdur. Jestem Candy i już. – Mężczyzna uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Candy… - Billy niepewnie zawiesił głos.
- Tak?
- Moja matka… nie pozwól, żeby poszła do pana Cartwrighta. Nie chcę kolejnej awantury.
- Nie martw się. Załatwię to.
- Dziękuję – odparł chłopiec. - Wiesz, nigdy dotąd nie miałem przyjaciela. Nawet kolegi nie miałem.
- Teraz masz.
- Mam. I to fajne uczucie – stwierdził Billy i wreszcie uśmiechnął się, choć zaraz syknął z bólu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 23:53, 30 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5047
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:21, 31 Lip 2024    Temat postu:

Cytat:
Dochodziła szósta rano, gdy na rozwidleniu dróg prowadzących do Virginia City i Ponderosy, Candy pożegnał się ze swoim gościem.

trzeba przyznać, że wcześnie wstają
Cytat:
Canaday wciąż jeszcze był zarządcą i doskonale wiedział, co należy do jego obowiązków.

odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu Mruga
Cytat:
Niemal od razu zaskarbił sobie sympatię Cookie i Cinnamona, którzy zarzucili nowego „wujka” niezliczoną ilością pytań, na które ten odpowiadał z ogromną cierpliwością i powagą.

ciekawe, czy maluchy zaskarbiły sobie też sympatię Adama Mruga
Cytat:
Adam wręcz puchł z dumy, gdy opowiadał o swoim jedynaku. Candy, nie byłby sobą gdyby nie zaczął wychwalać swoich dzieci. Wręcz rozpływał się nad Cinnim, który w czasie kolacji zakomunikował, że jak dorośnie to popłynie do Australii i będzie hodował kangury.

to naprawdę musiał być przyjemny wieczór Wesoly
Cytat:
Candy uśmiechnął się na wspomnienie swoich pociech. Kochał je do szaleństwa, tak jak swoją wspaniałą żonę.

Oto człowiek zadowolony z życia
Cytat:
Nieraz zastanawiał się, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby nie spotkał Indii.

no właśnie ciekawe jak?
Cytat:
i co tu ukrywać, był o nią zazdrosny, mimo że nigdy nie dała mu ku temu powodu. (...) Nieco mniej zadowolony było Candy i miał ogromną ochotę przyłożyć Cartwrightowi.

Bo jak tu nie być zazdrosnym o taką żonę?
Cytat:
Miał tylko nadzieję, że Adam nie zauważył jego dziwnego zachowania.

nie bój, nie bój... na pewno zauważył. Proponuję teraz, by Candy się zrewanżował Adamowi i skomplementował pięknie jego żonę Mruga
Cytat:
Candy zatrzymał konia, zsiadł i podszedł do Eddiego siedzącego na pniu drzewa, które kilka tygodni temu razem ścinali.
- Coś się stało? - spytał.
- Stało – przytaknął mężczyzna. - Odchodzę, a ze mną wszyscy pracownicy.

Nie ma co... przyjemne powitanie

Cytat:
- A jak myślisz? Powód jest jeden i dobrze go znasz.
- Joe?

no właśnie, no właśnie
Cytat:
- Tak. To skończony gnojek. Nie zamierzam pracować dla kogoś, kto nie szanuje innych. Chłopcy też są tego zdania.

i słusznie!

Cytat:
- Bardzo z nim źle?
- Nie wiem, bo chłopak uciekł, ale widziałem, że miał rozcięte usta i pręgi na ramieniu.
- Pręgi? - Candy patrzył na Eddiego w osłupieniu – to czym on go bił? Batem?

w sumie... to ja się nie dziwę zdziwieniu Candy'ego.

Cytat:
- Zrobiłem to i chyba mu złamałem rękę.

ojej. Jaka szkoda. Oby go rwała przy każdej zmianie pogody.

Cytat:
- Adam zdaje sobie z tego sprawę. Mam nadzieję, że w międzyczasie zdąży wrócić Hoss i obaj zdążą jakoś spacyfikować tego wariata.

no... jeszcze tak złamać nogę i wariat będzie spacyfikowany. W każdym razie unieruchomiony.

Cytat:
- Nie pracowałem dla niego, tylko dla jego ojca, któremu on nie dorasta do pięt.

święta prawda!

Cytat:
- On jest nieobliczalny. Jak nie Billy, to byłby ktoś inny – stwierdził Eddie.

może i tak, ale może ktoś inny by przynajmniej oddał

Cytat:
Za nic. Chcę odszkodowania.
- Ode mnie?

Candy jest tego poranka chyba lekko skołowany. Choć z drugiej strony to mu się nie dziwię. Tyle rzeczy mu spadło na głowę, a pewnie jeszcze nawet siódmej nie ma.

Cytat:
- Popatrz na mnie – rzekł łagodnie Canaday – proszę.
Billy spojrzał niepewnie na mężczyznę. Ten natychmiast zauważył poranione usta chłopaka, siną pręgę przecinającą prawą dłoń i krzywo zszyte rękawy koszuli w miejscach, które zapewne były przecięte przez rzemienie.
- Boli? - spytał Candy tym samym tonem, co wcześniej, choć wszystko się w nim gotowało.

najważniejsze, że potrafi teraz opanować emocje

Cytat:
- Powinien obejrzeć cię lekarz.
- Nie ma takiej potrzeby. Poboli i przestanie

ja jednak uważam, że powinien. Ręka Joe może spokojnie poczekać.
Cytat:

- Wiem chłopaku, wiem. Już dobrze. Wszyscy są z tobą... Eddie, kowboje – Candy łagodnie objął go ramieniem.
- Myślałem, że będą się ze mnie śmiać – Billy z trudem powstrzymywał łzy – i że pan mnie oszukał.

Naprawdę, aż chce się... Jak można tak niszczyć zaufanie w człowieku?


ADA, bardzo mi się podobał odcinek Wesoly Znakomicie opisałaś relację między kowbojami. Niby twardzi, surowi... ale porządni ludzie, dla których liczy się drugi człowiek. Widać, że zatrudniał ich Ben Cartwright Mruga Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, bo jak sądzę, pojawi się mój ulubiony doktor Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7289
Przeczytał: 14 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:38, 31 Lip 2024    Temat postu:

Bardzo dziękuję za długi i ciekawy komentarz i to wklejony późną nocą. Very Happy
Spieszę donieść, że:
- wczesne wstawanie Adam, Candy i spółka mają we krwi. A poza tym Adam obiecał ojcu przywieść rodzinkę w południe, więc musi się pospieszyć.
- Adam polubił dzieci Canaday'ów, o czym nie omieszka poinformować swoją małżonkę. Very Happy
- Adam zauważył dziwne zachowanie gospodarza, o którym poinformuje, a jakże, swoją małżonkę Very Happy
- Adam być może przyłoży rękę do spacyfikowania najmłodszego brata. Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5047
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:47, 31 Lip 2024    Temat postu:

No cóż, skoro India i Candy pośmiali się w zaciszu swojej sypialni, to dlaczego niby Adam i małżonka mają sobie nie pokomentować Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7289
Przeczytał: 14 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:23, 31 Lip 2024    Temat postu:

Oczywiście, że sobie pokomentują to i owo Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5047
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:24, 31 Lip 2024    Temat postu:

Ale wiesz, że czytelnik ma nadzieję przeczytać o tym... i owym? Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7289
Przeczytał: 14 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:35, 31 Lip 2024    Temat postu:

Postaram się coś naskrobać, ale dzisiaj to już chyba nic z tego nie będzie. Miałam bardzo wyczerpujący dzień i dopiero teraz mogę trochę odetchnąć. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5047
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:49, 31 Lip 2024    Temat postu:

W takim razie mam nadzieję, że uda ci się spędzić miły, relaksujący wieczór Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7289
Przeczytał: 14 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:22, 31 Lip 2024    Temat postu:

Tego nie byłaby taka pewna, zwłaszcza, że bardzo mi się chce spać i chyba zapakuję się do łóżka. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5047
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:36, 31 Lip 2024    Temat postu:

Zawsze jest to przyjemne spędzenie czasu Wesoly Spanie jest przyjemne i bardzo, ale to bardzo potrzebne Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5047
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:19, 02 Sie 2024    Temat postu:

A tak bym się nieśmiało zapytała... jak się miewa Aderato? Czy ma nowe pomysły? Chęć do pracy?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7289
Przeczytał: 14 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:56, 02 Sie 2024    Temat postu:

Aderato miewa się dobrze, ma nawet pomysł na kolejny odcinek, ale jakby leniwa się zrobiła. Oczywiście w przeciwieństwie do mnie. Właśnie brałam się do pisania, ale zadzwoniła do mnie znajoma i przegadałyśmy tak ponad godzinkę... zaledwie. Może przed snem coś napiszę. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5047
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:59, 02 Sie 2024    Temat postu:

No, ja się zbieram do pisania jakoś tak... od rana Laughing Może przed snem w końcu coś napiszę Laughing

W każdym razie, czytelnik czeka Mruga Na ulubionego doktora Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7289
Przeczytał: 14 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:07, 02 Sie 2024    Temat postu:

McCoy? No, dobra. Myślałam, że o Adasiu sobie napiszę. Ale wola Czytelnika jest święta. Będzie doktor.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 21:07, 02 Sie 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 37, 38, 39  Następny
Strona 18 z 39

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin