Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Po drugiej stronie strachu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 69, 70, 71  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 10:32, 04 Gru 2017    Temat postu:

Maltretowania Adama ciąg dalszy Mruga

Po zimnej nocy dzień wstał ładny i słoneczny. Adam najpierw obudził brata, potem podszedł do posłania synka. Josh już nie spał i spoglądał na niego dużymi poważnymi oczami. Pod wpływem wzroku chłopca Adam, sam nie wiedząc, dlaczego, poczuł się nieswojo. Uśmiechnął się niepewnie, żeby nieco zyskać na czasie. Dopiero potem powiedział:
- Śniadanie jest na stole, a w misce masz ciepłą wodę do mycia. Za godzinę przyjedzie dyliżans, więc radziłbym ci się pośpieszyć.
- Już wstaję – odparł, odrzucając koc Josh. Nie patrząc na ojca ruszył w kąt izby gdzie stała miska z wodą. Staranie umył twarz i dłonie. I równie starannie je wytarł w sprany, lecz względnie czysty ręcznik. Przejrzał się w lusterku zawieszonym na ścianie, przygładził włosy i poprawił kołnierzyk nieco zmiętej koszuli. Zadowolony z osiągniętego efektu ruszył do stołu, przy którym siedział jego stryj Joe i jadł już śniadanie.
- Dzień dobry stryjku – powiedział odsuwając krzesło.
- Witaj Josh – odparł uśmiechając się Joe. – Dobrze spałeś?
- Tak.
- To bierz się za jedzenie. Nie ma nic lepszego niż jajecznica na bekonie. Mam nadzieję, że lubisz?
- Nawet bardzo. Mama mi często robiła, jak jeszcze mieszkaliśmy w San Francisco.
- Twoja mama na pewno świetnie gotuje, co? – spytał Joe nakładając chłopcu dużą porcję jajecznicy i nalewając mleka do kubka.
- Najlepiej na świecie – odparł z pełnymi ustami Josh. – Pyszne!
- To jedz, łakomczuchu – zaśmiał się Joe. - Żona Eda upiekła dla ciebie szarlotkę. Musisz jej podziękować.
- Zaraz to zrobię – powiedział pochłaniając śniadanie Josh. – Stryjku, mogę cię o coś spytać?
- Oczywiście, pytaj.
- Czy to prawda…- zaczął niepewnie Josh jednocześnie, jakby z obawą spoglądając na ojca stojącego do nich tyłem i wyglądającego przez okno.
- Co takiego?
- No… on… to znaczy tata powiedział, że moja mama czeka na mnie w Ponderosie. To prawda?
- Tak, to prawda. – Odparł Joe i z powagą dodał: - musisz wiedzieć, że twój ojciec nigdy nie skłamał. Jest najbardziej prawdomównym człowiekiem na świecie. Nieraz przez to miał kłopoty, ale nigdy nie splamił się kłamstwem. Joshua, wiem, że masz do niego żal. I wiem, że nie było go w twoim życiu, ale teraz jest i bardzo cię kocha. Może nie potrafi ci tego odpowiednio okazać, ale naprawdę jesteś dla niego bardzo ważny.
- Skoro tak twierdzisz stryjku – westchnął Josh.
- Tak właśnie twierdzę i proszę cię daj mu szansę, a wtedy zobaczysz, jak wspaniałego masz ojca.
- Rodrigo też tak mi powiedział – odparł chłopiec i jego spojrzenie powędrowało w kierunku Adama wciąż stojącego przy oknie.
- No proszę. Skoro i Rodrigo tak mówił to chyba coś w tym jest. Jak myślisz?
- Chyba tak – Josh kiwnął głową.
- To, co nadal nienawidzisz ojca?
- Nie wiem. Muszę się zastanowić – odparł robiąc poważną minę Josh.
- To uczciwe postawienie sprawy – stwierdził Joe. – No, kończ śniadanie. Niedługo powinien przyjechać nasz dyliżans.
- Już, już – powiedział Josh pochłaniając resztki jajecznicy. – Stryjku, a… on jadł?
- Pytasz, o swojego ojca?
- Mhmm – mruknął niewyraźnie Josh.
- Tak, zjadł śniadanie – odparł Joe i właśnie wtedy dało się słyszeć turkot kół zbliżającego się dyliżansu i pokrzykiwania woźnicy. Na stacji natychmiast zaczął się zwykły w takim przypadku ruch. Z pojazdu wysiadło trzech pasażerów kierując się od razu do głównego budynku stacji w nadziei, że dostaną tam coś gorącego do zjedzenia. Po całonocnej podróży wszyscy byli porządnie zmarznięci i głodni. Wnętrze dyliżansu nie było ogrzewane, tak, więc jazda zimą nie należała do przyjemności. Zresztą nie lepiej było latem. Upał i kurz, jaki w czasie jazdy wzbijał pojazd, a przede wszystkim końskie kopyta były dla pasażerów prawdziwą katorgą, o wątpliwym zapachu własnym tych nieszczęśników nie wspominając.
W czasie postoju obsługa dyliżansu właściwie nie mogła pozwolić sobie na wypoczynek. Ich obowiązkiem była nie tylko zmiana koni i sprawdzenie stanu technicznego pojazdu, ale również przyjęcie lub wydanie przesyłek oraz załadowanie bagażu podróżnych. A ten bywał bardzo różny i czasem wymagał specjalnego zabezpieczenia. Układany był zwykle na specjalnej, składanej platformie znajdującej się z tyłu dyliżansu i zabezpieczonej grubą, skórzaną plandeką. Gdy bagaży było więcej lądowały one na dachu pojazdu, natomiast drogocenne ładunki takie jak pieniądze lub złoto znajdowały się w specjalnej skrzyni pod kozłem. Można, więc było powiedzieć, że woźnica siedział na złocie w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Josh stał przy oknie i przyglądał się temu wszystkiemu z dziecięcą ciekawością. Lubił, gdy wokół dużo się działo, tak jak choćby teraz. Patrząc na czwórkę wyprzęgniętych, zmęczonych koni wyobrażał sobie siebie, jako dzielnego woźnicę dyliżansu uciekającego przez gromadą złowrogich Indian. Jego nadzwyczajne umiejętności miały ocalić życie podróżnym. Na tę myśl uśmiechnął się i właśnie wtedy poczuł jak ktoś dotknął jego ramienia. Spojrzał w górę i uśmiech na jego buzi natychmiast zgasł. Obok stał ojciec udając, że nie zauważył jego reakcji. Jak gdyby nigdy nic podał mu szalik i pozornie spokojnym głosem rzekł:
- Za pół godziny ruszamy. Wszystko zabrałeś?
- Koce od Rodrigo? Mam je tu przy sobie. – Chłopiec wskazał na dwa zwinięte rulony.
- To dobrze. Jest zimno i na pewno w drodze ci się przydadzą.
- Pewnie tak – mruknął Josh.
- Joshua, wczoraj nasza rozmowa zakończyła się dość gwałtownie.
- Wiem.
- A czy wiesz, że zachowałeś się niegrzecznie?
- Mam cię przeprosić? – spytał z zimnym błyskiem w oczach Josh.
- Nie zaszkodziłoby, o ile przeprosiny byłby szczere. W przeciwnym razie nie będą mieć żadnego znaczenia. Rozumiesz?
- Tak.
- To dobrze, ale nie o to mi teraz chodzi. Wczoraj nie zdążyłem powiedzieć ci czegoś bardzo ważnego. – Rzekł Adam, a widząc brak zainteresowania ze strony syna spytał: - nie jesteś ciekawy?
Josh spoglądając w okno wzruszył tylko ramionami. Rozmowa z ojcem zaczynała go męczyć. Wolał przyglądać się poczynaniom mężczyzn, którzy właśnie przygotowywali dyliżans do dalszej drogi.
- Wiem, że to, co dzieje się za oknem jest dla ciebie ciekawsze, ale teraz wysłuchasz, co mam ci do powiedzenia – mówiąc to Adam położył dłonie na ramionach Josha i odwrócił go do siebie.
- Jeśli, coś złego o mamie, to i tak nie będę słuchał – odparł nieomal obrażonym tonem Josh.
- Owszem, chcę powiedzieć ci coś o twojej mamie, ale jeśli myślisz, że będzie to coś złego to jesteś w błędzie. Twoja mama i ja wzięliśmy ślub i jesteśmy małżeństwem.
- Co zrobiliście? – spytał zdziwiony Josh.
- Pobraliśmy się – odparł uśmiechając się Adam. - Zapytałem twoją mamę, czy zgodzi się wyjść za mnie. Zgodziła się.
- Detektyw Tucker też tak zrobił – powiedział obrażonym głosem Josh.
- Nie rozumiem, co ma do tego detektyw Tucker?
- On też się oświadczył, ale mnie o zgodę nie spytał.
- O to ci chodzi – Adam z trudem powstrzymywał wesołość.
- A, co w tym dziwnego? Mama ma tylko mnie. Kiedyś, gdy byłem jeszcze mały obiecałem tacie Michaelowi, że zawsze będę opiekował się mamą i pomagał jej.
- I wspaniale się nią opiekowałeś. Pozwól, że teraz ja zajmę się twoją mamą i tobą. Chcę stworzyć wam prawdziwy dom, ale bez twojej pomocy będzie to niemożliwe. Co ty na to?
Josh z niepewną miną spoglądał na ojca. Nie wiedział, co ma mu odpowiedzieć. Nadal przecież go nie lubił. Gdyby tak mama przy nim była, to wszystko byłoby o wiele prostsze. Westchnął więc cicho i powiedział:
- Najpierw muszę porozmawiać z mamą.
- To zrozumiałe – rzekł Adam. – Czy potem będę mógł liczyć na twoją odpowiedź?
- Myślę, że tak. – Odparł Josh, a widząc stryja Josepha szykującego się do wyjścia schwycił koce będące podarunkiem od Rodriga i spytał: - czy mogę iść razem ze stryjkiem?
- Idź. Zaraz do was dołączę – powiedział Adam i pomyślał, że bycie ojcem wcale nie jest łatwe, szczególnie, gdy jest się rodzicem takiego dziecka jak Josh. Wtedy też po raz pierwszy zdał sobie sprawę z tego, jak ciężkie życie miał jego ojciec wychowując samotnie trzech nie zawsze potulnych synów. On, Adam był w znacznie lepszej sytuacji. Nie był sam. W Ponderosie czekała na niego żona. I dziwne, bo właśnie w tym momencie poczuł ogromną tęsknotę. Dużo dałby za to, żeby właśnie teraz mieć przy sobie Ann.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:14, 04 Gru 2017    Temat postu:

Kolejny fragment typowo opisowy. Właściwie bez akcji, ale jakże emocjonujący. Napięcie między Joshem a Adamem rośnie. Niby między nimi jest konflikt, ale wyczuwa się u Josha niepewność, zagubienie. Chłopiec naprawdę potrzebuje w tym momencie matki. On jeszcze nie wie, co to znaczy mieć ojca. Adam jest pełen dobrych chęci, ale z chęciami wiadomo jak jest ... różnie wychodzi. Za wiele emocji. Nigdy nie był ojcem z wyjątkiem "tatusiowania" młodszym braciom. To jednak było coś zupełnie innego, no i w odwodzie był Pa Ben Very Happy Adam zaczyna tęsknić za Ann. To dobry znak, może wreszcie do niego dotrze, że Ann jest niezbędna w jego życiu. Nie tylko jako dodatek do syna. Bardzo ciekawie jest to rozegrane. No i co dalej? Bo jadą, jadą tym dyliżansem przez prerię ... kiedy dojadą? Nie, żebym pragnęła napadu na dyliżans, złamania osi, czy czegoś co zakłóci podróż. Ja tylko pragnę wiedzieć co dalej z nową rodzinką - Joshem, Adamem i Ann? Co będzie z nimi? Co będzie?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 12:17, 04 Gru 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:02, 04 Gru 2017    Temat postu:

Mam połowę kolejnego odcinka z czasowym przeskokiem. Zapewniam, że do Ponderosy Adaś, Josh i Joe dotrą bez przeszkód Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:03, 04 Gru 2017    Temat postu:

Ufff! Co za ulga.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:08, 04 Gru 2017    Temat postu:

No, nie wiem, nie wiem Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga




Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:10, 04 Gru 2017    Temat postu:

ADA jestem na drugiej stronie...rozbawiło mnie Wasze dywagowanie na temat gamoniowatego Adama, który jednak wpadł dość szybko na fakt iż został tatkiem. Cieszę się, że bohaterką jest również Ann ponieważ uważam, że jest najładniejsza z tych "najbardziej" rozgarniętych babeczek z Bonanzie. Smile
Czytam dalej.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:15, 04 Gru 2017    Temat postu:

Czytaj, czytaj Very Happy

Ann, mimo jej zawodu, zawsze wydawała mi się najbardziej odpowiednia dla Adama. Ładna babeczka, której uroda pasuje do mrocznego Adasia.

Adam owszem dość szybko wpadł na to, że upojne chwile z Ann zaowocowały dzieciaczkiem, jednak później zaczął zachowywać się trochę dziwnie. W każdym razie nie po adamowemu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga




Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:17, 04 Gru 2017    Temat postu:

Jak to Adaś...niby najmądrzejszy z braci, a czasami jak... ;-)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:20, 04 Gru 2017    Temat postu:

Aga, on w niektórych odcinkach tak jakby "się zawieszał" Laughing i wyglądał nieco gamoniowato Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:06, 06 Gru 2017    Temat postu:

Zgodnie z obietnicą Adam, Josh i Joe szczęśliwie dotarli do Ponderosy :smile:

Dziesięć dni później

Dwaj mężczyźni jechali konno wzdłuż brzegu jeziora. Woda o turkusowym odcieniu była wyjątkowo przejrzysta i krystalicznie czysta. Jej piękno podkreślały jasne skały leżące na dnie jeziora oraz ośnieżone szczyty gór Sierra Nevada. Wokół panował niczym niezmącony spokój. Wzniosłe sosny, których konary tworzyły korony o różnych kształtach od jajowatych przez stożkowe do zaokrąglonych niczym panny na wydaniu przeglądały się w gładkiej jak lustro wodzie. Mężczyźni zatrzymali się podziwiając widok zapierający dech w piersiach. Starszy z nich z nieskrywaną dumą wyprostowawszy się w siodle rzekł:
- Nigdzie w świecie nie znajdziesz takiego jeziora, takich gór i takiego powietrza, jak tu.
- To prawda – przytaknął młodszy mężczyzna. – Prawie zapomniałem, jak tu jest pięknie.
- Tego nie można zapomnieć Adamie. My, Cartwrightowie mamy tę ziemię we krwi. Dopóki jej służymy dopóty ona nas żywi. Nie muszę ci mówić, że ta ziemia to prawdziwy skarb i to nie tylko z powodu tego, co skrywa w swym wnętrzu. Jest przede wszystkim spełnieniem moich marzeń. Moich i twojej mamy. Niestety, niedane było jej ujrzeć tego naszego Edenu. Wiem, że bardzo tego pragnęła.
- Zadziwiasz mnie tato – rzekł Adam. - Chyba nigdy nie widziałem Bena Cartwrighta w tak melancholijnym nastroju.
- Cóż chcesz. Starzeję się, a starzy ludzie mają to do siebie, że coraz częściej wspominają swoje życie i tych, których najbardziej kochali – odparł uśmiechając się smutno Ben.
- Ty i starość? Nie wierzę. Jesteś pełen energii i wigoru. Nie jeden młody mógłby ci pozazdrościć.
- Miło mi, że tak mówisz, ale prawda jest nieco inna. – Rzekł Ben i najwidoczniej uznał, że rozmowa zmierza w niewłaściwym kierunku, bowiem całkiem wesołym głosem powiedział: - a wiesz, że mamy tu potwora?
- Co takiego? Znowu? – spytał zaskoczony nagłą zmianą tematu Adam.
- No tak niby skąd miałbyś wiedzieć. To wszystko wydarzyło się po twoim wyjeździe. Otóż któreś wiosny pojawił się w Virginia City stary traper, podobny do tamtego sprzed lat i zaczął opowiadać o potworze zamieszkującym okolice jeziora Tahoe. Bestia miała mieć podobno od dziesięciu do blisko dziewięćdziesięciu stóp.
- Prawdziwy potwór – przyznał ze śmiechem Adam.
- Do tego miała przybierać różne kolory od turkusowego po czarny.
- Naprawdę straszne.
- Żebyś wiedział. Oczywiście wzrost bestii rósł wprost proporcjonalnie do wypitej przez trapera whiskey. A to przecież tylko legenda Indian Washoe i Paiute. Najgorsze, że ludzie w to wierzą i nawet nadali temu potworowi imię, Tessie.
- Ta historia przypomina mi podobną sprzed lat – rzekł rozbawiony Adam.
- Mnie również, a tak swoją drogą ciekawe jak ma się Rosemary*). Dawno do mnie nie pisała – odparł Ben i zamilkł. Słychać było tylko poszum wiatru, który nagle zerwał się marszcząc gładką do tej pory taflę jeziora. Adam spojrzał na ojca. Twarz Bena z rozbawionej w ułamku sekundy zmieniła się w zatroskaną. Widać było, że coś nie daje mu spokoju. Adam, kładąc dłoń na ramieniu ojca powiedział:
- Tato, nie chcę być niegrzeczny, ale nie zabrałeś mnie na tę przejażdżkę, żeby rozmawiać ze mną o Rosemary i tutejszym potworze.
- Masz rację.
- Powiesz mi, o co chodzi? – Adam zaczął się lekko niecierpliwić.
Ben skinął głową i zaczerpnąwszy powietrza spytał:
- Czy to prawda, że chcesz zabrać Ann i Josha do Australii i tam osiąść?
- Skąd wiesz?
- Odpowiedz mi.
- To tylko takie luźne plany. Nic poważnego – odparł poklepując szyję wierzchowca Adam. – Pomyślałem, że mógłbym tam zbudować dom dla mojego syna i żony.
- Chyba żartujesz? W takiej dziczy?
- Przesadzasz tato. Australia dawno przestała być dziczą i nie jest już tak jak wielu się wydaje kolonią karną dla skazanych ludzi. Tam są porty, miasta, a całkiem niedawno zakończono budowę transkontynentalnej sieci telegraficznej**), która połączyła Port Augusta na południu kontynentu z Darwin na północy. Ta sieć liczy prawie dwa tysiące mil i zbudowano ją w niespełna dwa lata. To kraj wielkich możliwości. Kopalnie złota. Wielkie farmy. Tam mógłbym zbudować drugą Ponderosę.
- Ach tak – Ben pokiwał głową. – Tu też możesz zbudować dom. Ponderosa jest ogromna i wszystkich pomieści.
- Już kiedyś zacząłem tu budować dom i chyba pamiętasz, jak to się skończyło.
- Laura nie była kobietą dla ciebie. Mówiłem ci, ale nie chciałeś mnie słuchać.
- Myślisz, że Ann jest dla mnie.
- A jest? – spytał spoglądając spod oka na Adama Ben.
- Nie wiem. To się okaże. Jest matką mojego syna i tyle.
- To, co powiedziałeś jest okrutne i lepiej, żeby Ann nigdy tego nie usłyszała.
- Polubiłeś ją?
- Tak. To dobra i wrażliwa kobieta. Miała naprawdę ciężkie życie – odparł Ben. – I uprzedzając twoje pytanie: tak, wiem, czym się trudniła.
- I nie przeszkadza ci to?
- Nie, a tobie?
Adam domyśliwszy się, do czego zmierza ojciec lekko pokręcił głową i uśmiechnąwszy się rzekł:
- Jeśli pytasz, czy wstydzę się żony, to nie. Nie wstydzę się. Lubię ją i przy odrobinie szczęścia uda nam się stworzyć dla Josha naprawdę ciepły dom.
- Uważasz, że Ann tylko o tym marzy? – spytał z politowaniem Ben.
- Dajmy temu spokój. Będzie, co ma być – odparł poirytowany Adam. – Lepiej powiedz mi, kto ci powiedział o moich planach dotyczących Australii?
- Twój syn.
- Joshua? – zdziwił się Adam – a skąd on mógł to wiedzieć? Nawet z Ann jeszcze o tym poważnie nie rozmawiałem.
- Kolega mu powiedział. Podobno rozmawiałeś o wyjeździe do Australii z jego ojcem.
- Faktycznie, przedwczoraj w Virginia City spotkałem Teda Sullivana. Trochę rozmawialiśmy. O Australii też. Ted był z synem niewiele starszym od Josha. Zdaje się, że miał na imię Barry.
- I to właśnie ten chłopiec powtórzył wszystko twojemu synowi, a nawet więcej.
- Nie rozumiem – powiedział wolno Adam.
- Barry powiedział, że zamierzasz wywieść Josha wraz z matką do Australii i tam ich porzucić. Nie muszę ci mówić, jakie wrażenie wywarło to na chłopcu.
- Teraz rozumiem, dlaczego Josh zaczął znowu się na mnie boczyć – odparł gniewnie Adam. – Zdaje się, że będę musiał porozmawiać z Tedem. Jego dzieciak ma najwyraźniej zbyt bujną fantazję.
- A ja myślę, że zamiast rozmawiać z Tedem lepiej zrobiłbyś, gdybyś zainteresował się własnym dzieckiem. Josh nie chce jechać do Australii. On się boi, że ty naprawdę zechcesz ich wywieźć z kraju.
- To jakaś niedorzeczność! – krzyknął Adam.
- Ale nie w oczach siedmioletniego chłopca, który tak bardzo został już doświadczony. Porozmawiaj z nim. Wytłumacz…
- Tato – przerwał Benowi Adam - oczywiście, że zaraz po powrocie porozmawiam z Joshem, choć nie będzie to łatwe.
- Obawiasz się własnego syna? – spytał kpiąco Ben.
- Aż tak to może nie, ale… w nim jest tyle dumy i uporu. Jak coś sobie ubzdura to żadna siła tego nie zmieni, a do tego trudno się do niego zbliżyć?
- Ja nie mam z tym problemu – zauważył Ben.
- Tyle tylko, że ty jesteś jego dziadkiem, a ja ojcem, który go zawiódł i oszukał.
- Nie dramatyzujesz przypadkiem?
- Może trochę – Adam wzruszył ramionami i westchnąwszy rzekł: – sam już nie wiem, w kogo on się wrodził.
- Naprawdę? A ja znam tego człowieka. Jest tu obok mnie – zaśmiał się Ben. – Musisz z nim porozmawiać. Obu wam wyjdzie to na zdrowie.
- Już powiedziałem, że to zrobię. Choć sam nie wiem, kiedy? Od powrotu do Ponderosy Josh nie odstępuje matki. Z Ann też nie mam, kiedy porozmawiać.
- Dziwisz się? Więź pomiędzy dzieckiem a matką jest bardzo silna.
- Wiem, tyle, że Josh mimo swoich siedmiu lat potrafi nieźle manipulować ludźmi i owija sobie ich wokół małego palca.
- Ty też tak robiłeś i zdaje się, że nadal świetnie ci to wychodzi.
- Tato… - w głosie Adama zabrzmiała pretensja.
- Dobrze, dobrze – powiedział uspokajająco Ben.
- Skoro tak to jedźmy już, bo spóźnimy się na obiad i znowu Hop Sing będzie zrzędził.
- Czekaj, mam pomysł. Hop Sing po obiedzie chce jechać do Virginia City. Hoss i Joe do wieczora będą u Ballingera, naszego nowego sąsiada, któremu oźrebiła się klacz. Zabiorę tam Josha. Niech zobaczy, jak wygląda źrebak. Ty w tym czasie możesz do woli porozmawiać z żoną.
- Tato, to wspaniały pomysł. Dziękuję – odparł zadowolony Adam. – Od powrotu do domu nie mieliśmy z Ann dla siebie wolnej chwili.
- Zauważyłem i mam nadzieję, że tę noc spędzisz już z żoną. Kanapa w salonie to nie najlepsze miejsce do wypoczynku. Josh ma swój pokój i tam powinien spać, a nie z matką.
- Masz rację. Już moja w tym głowa, żeby tak właśnie było.
- Pomyślałem też, że skoro tak trudno ci dogadać się z synem, to może zabrałbyś Josha na wycieczkę w góry. Pogoda jest ładna. Wszystko budzi się do życia. Pokażesz mu Ponderosę, jakiej jeszcze nie zna. Jest Cartwrightem i powinien zacząć ją poznawać. Hoss może z wami pojechać. Zrobicie sobie prawdziwie męską wyprawę.
- A wiesz, że myślałem o takiej wyprawie – przyznał Adam. – Z dnia na dzień jest coraz cieplej. Moglibyśmy wyruszyć na początku przyszłego tygodnia.
- No to ustalone – rzekł Ben. – A teraz jedźmy już do domu, bo zrobiłem się głodny, jak wilk.

_____________________________________________________________
*) Mowa tu o Rosemary Lawson z odcinka „Bonanzy” pt. „Enter Mark Twain”.
**) Budowa trwała w latach 1870-72.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 18:32, 06 Gru 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga




Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:47, 06 Gru 2017    Temat postu:

ADA czytam po kawałku....Świetne fragmenty, Adam ratujący Ann w sklepie...ach....czytałam fragment z taką niecierpliwością czekając na Adama i stało się...przybył cudowny fragment!.... rozmowa z Ann na temat Josha nie przebiegła jakbyśmy marzyli, ale z drugiej strony te wszystkie kłótnie są "cudowne" nie żebym Adasiowi pod górkę życzyła.... nie wiem jaki pomysł ma Adam na "bycie na statku i zapewnienie opieki Ann. ??? Czytam dalej.... Surprised

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 18:48, 06 Gru 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:53, 06 Gru 2017    Temat postu:

Aga, zapewniam Cię, że to początek drogi Adasia pod górkę. Cieszę się, że opowiadanie Ci się podoba :wesoly:

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga




Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:54, 06 Gru 2017    Temat postu:

Dziwne jest bo korci mnie żeby przeczytać od tyłu Mruga ale się powstrzymam....macie przewagę, że już wiecie o wiele więcej....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga




Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:57, 06 Gru 2017    Temat postu:

Ogólnie świadomość, że Adam jest tyle lat poza domem lekko przygnębia, trudno mi przyzwyczaić się do tej myśli....ale - cóż- zmiany, zmiany...nie marudzę, tak tylko wzdycham....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:48, 06 Gru 2017    Temat postu:

Kolejny smakowity odcinek. Adam wie że chce mieć syna, ale gubi się we własnych uczuciach. Nie wie co czuje do Ann, a raczej przypuszcza, że ją lubi! To trochę mało, żeby zbudować trwały związek. Czy nastąpi coś, co mu uświadomi stan jego uczuć To wie tylko autorka. Ann jest silną kobietą, zaradną, stanowiącą oparcie dla chłopca. Czy Josh znajdzie takie samo wsparcie u Adama? Czy Adaś będzie usiłował go wychowywać, li i jedynie? Pewnie nie, bo jednak zależy mu na Joshu. No i te plany wyjazdu do Australii. Dopiero przyjechał do Ponderosy a już go nosi. Ann powinna to ukrócić. Pokazać siłę swojego charakteru. Josh jej na pewno pomoże. Adam chyba potrzebuje takiego "kopniaka", żeby zmądrzeć, bo na razie to on nieco błądzi. Co będzie dalej z rodzinką? Dogadają się jakoś? Dogadają

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 69, 70, 71  Następny
Strona 24 z 71

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin