Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Po drugiej stronie strachu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27 ... 69, 70, 71  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:01, 14 Gru 2017    Temat postu:

Pozostawmy Adama i Ann w zaciszu ich sypialni. Mają sobie dużo do powiedzenia Mruga Sprawdźmy, co porabia Josh...

Frank Ballinger był jednym z najlepszych hodowców koni w Nevadzie. Jego stado może nie należało do największych, ale chlubiło się najlepszymi ogierami w okolicy. Każdy, kto chciał mieć naprawdę dobre wierzchowce, kupował je tylko u Ballingera. Kiedyś ranczerzy jeździli po konie aż do Meksyku i nikt nie zawracał sobie głowy ich hodowlą. Bydło, a w najgorszym wypadku owce to było to, co najbardziej opłacało się hodować i na czym się zarabiało. Dlatego też, gdy osiem lat temu pojawił się Frank Ballinger i kupił spory kawałek ziemi graniczący z Ponderosą oraz założył hodowlę koni wszyscy od Virginia City po Reno pukali się w głowy. Wkrótce jednak okazało się, że Ballinger całkiem nieźle sobie radzi. Konie kupowali u niego nie tylko okoliczni ranczerzy. Miał również klientów z Kalifornii, a nawet z Utah i Arizony. Szybko też zyskał szacunek i sympatię sąsiadów, a z Benem Cartwrightem i jego synami zaprzyjaźnił się. Często u siebie bywali i w wielu sprawach mogli na sobie polegać.
Teraz właśnie Ben i Frank stali oparci o ogrodzenie małego padoku i przyglądali się, jak Josh, wnuk Bena z uwagą słucha swojego stryja Hossa, który instruował go, jak ma się zachowywać w obecności koni. Chłopiec z wypiekami na buzi chłonął każde słowo stryja, a potem ująwszy wielką dłoń Hossa wszedł z nim na padok, po którym biegał, dwutygodniowy śliczny ogierek. Matka konika, klacz rasy Tennessee Walker *) o świetnie charakteryzującym ją imieniu Beauty, z uwagą śledziła nie tylko poczynania swojego synka, ale również zbliżających się do nich ludzi. Zachowywała się ze spokojem i dystynkcją, jak na doświadczoną matkę przystało. Gdy uznała, że te dziwne dwunożne istoty znalazły się zbyt blisko jej dziecka zarżała ostrzegawczo. Mały ogierek w ułamku sekundy znalazł się przy matce i... schował się za nią. Jednak już w następnej chwili wrodzona i tak typowa dla źrebiąt ciekawość dała o sobie znać i maluch wyjrzał zza matki. Ta oceniwszy, że nic złego nie grozi jej dziecku pozwoliła mu zrobić kilka kroków. Źrebak początkowo wydawał się trochę spłoszony, ale już w następnej chwili biegał, jakby nigdy nic. Nagle przystanął, bowiem mniejszy z ludzi wyciągnął do niego rękę. Ogierek podszedł powoli i spróbował ją złapać zębami, ale okazało się, że niespecjalnie nadaje się do zjedzenia. Odskoczył, więc i zrobił małe kółko. Ciekawość jednak nie dawała mu spokoju i znowu podszedł do tej dziwnej istoty. Skubnął jej kurtkę. Ta również nie nadawała się do zjedzenia. Tymczasem Josh z dziecięcym zachwytem przypatrywał się konikowi. Wreszcie odważył się i delikatnie pogłaskał go po szyi. Musiało to spodobać się źrebaczkowi, bo gdy Josh, pomny instrukcji Hossa odsunął się od malucha ten natychmiast trącił go łbem. Wyglądało to tak, jakby mały spryciarz domagał się pieszczot.
- Ben, twój wnuk to świetny chłopak. Beauty nie każdemu pozwala na takie poufałości i to względem własnego dziecka – rzekł Frank.
- Widocznie wyczuła, że Josh to też dziecko, tak jak jej ogierek. I wiesz, co Frank o wspanialszym wnuku nie śmiałbym nawet marzyć – Ben uśmiechnął się z dumą.
- Trochę ci zazdroszczę. Ja nigdy nie zostanę dziadkiem – odparł ze smutkiem Frank.
- Śmierć twojego syna była dla wszystkich prawdziwym wstrząsem.
- A, co ja mam powiedzieć? Minęły właśnie dwa lata, a mnie wciąż wydaje się, że Tom zaraz stanie w drzwiach – głos Franka niebezpiecznie zadrżał. – Ktoś, kto powiedział, że czas leczy rany, chyba nie wiedział, o czym mówił.
- Jak twoja Sara?
- To cień kobiety – westchnął Frank. – Ben, przyjacielu prawda jest taka, że dla nas życie się skończyło. Nic już nie ma sensu.
- A te konie? – tu Ben wskazał dłonią na Beauty i jej dziecko. – One cię potrzebują.
- Już niedługo.
- Co to ma znaczyć? – spytał szczerze zdziwiony Ben.
- Pojutrze przyjeżdżają po konie.
- Kto?! – wykrzyknął z przejęciem Ben.- Nie mówiłeś, że chcesz sprzedać stado!
- Nie chcę…
- To, dlaczego?
- Nie mam wyjścia – odparł cicho Frank.
- Możesz mi powiedzieć, co się stało?
- Mam ogromne długi…
- Ty?! To niemożliwe! Każdy, ale nie ty – Ben nie wierzył własnym uszom. – Frank, powiedz, że to nieprawda.
Ballinger milczał i tylko smutnym wzrokiem wodził za biegającym źrebakiem. Wreszcie, zaczerpnąwszy głęboko powietrza powiedział:
- Wszystko zaczęło się od śmierci Toma. Potem przyszła nosacizna i straciłem połowę stada.
- Pamiętam, ale dość szybko je odtworzyłeś.
- Nie, Ben – Frank przecząco pokręcił głową. – Na to potrzeba długich lat, a ja ich nie miałem. Klienci, zobowiązania… rozumiesz? Do tego sprowadziłem dwadzieścia koni. Na to potrzebne były pieniądze, więc zaciągnąłem kredyt pod zastaw stada i pastwisk. Na początku jakoś szło, ale zacząłem się spóźniać ze spłatami kolejnych rat. Bank, jakby tylko na to czekał. Pojutrze przejmą stado i większość mojej ziemię. Ben, zostałem bankrutem.
- Dlaczego nie przyszedłeś z tym do mnie? Pomógłbym ci. Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
- Myślałem, że dam sobie radę. Nie mogłem, ot tak przyjść do ciebie i prosić o pożyczkę. To były naprawdę duże pieniądze, a ostatnia zima dla wszystkich była ciężka. Rozumiesz mnie?
- Frank, pomógłby ci. Jeszcze teraz mogę to zrobić – powiedział Ben.
- Za późno – odparł smutno uśmiechając się Ballinger. – A zresztą, po co mam trzymać stado, skoro nie ma już mojego syna. On znał się na koniach, jak nikt. Kochał je. Potrafił nawiązać z nimi szczególną więź. One też go kochały.
- Frank…
- Ben ten rozdział mojego życia ostatecznie zamknąłem.
- Masz jakieś plany?
- Chcę sprzedać dom i ten kawałek ziemi pod lasem, których nie zastawiłem. Zabiorę Sarę i wyjedziemy do Oregonu. W Willamette Valley**) mieszka moja siostra. Tam jest naprawdę żyzna ziemia. Skoro jej się udało, to może nam też.
- Na pewno, choć nie wyobrażam sobie, że stracę takiego przyjaciela, jak ty.
- Przyjaciółmi będziemy zawsze. – Odparł Frank i wskazując na Josha dodał: – spójrz Ben, jak twój wnuk świetnie dogaduje się z tym maluchem. Może i on kiedyś pokocha konie tak jak mój Tom.
- Być może – Ben skinął głową. – Frank, czy teraz mógłbym ci w czymś pomóc?
- Nie…
- Gdyby jednak… – zaczął Ben.
- Jasne – odparł Frank i znowu zapadło milczenie. Obaj mężczyźni wyraźnie wzruszeni stali oparci o ogrodzenie i przyglądali się, jak Joshua bawi się ze źrebakiem.
- Ściemnia się. Na nas czas – westchnął Ben, po czym zawołał: – Josh, Hoss wracamy do domu!
- Och, dziadku jeszcze trochę. Proszę. Ten konik mnie polubił. Zobacz sam. – Joshua wyciągnął otwartą dłoń do źrebaka, który śmiesznie trącił ją łbem. Beauty, cichutko zarżała.
- Widzę – Ben uśmiechnął się – ale bądź ostrożny. Klacz zrobiła się niespokojna.
Tymczasem mały konik wyraźnie zadowolony z obecności chłopca z wytrwałością skubał to rękaw, to połę jego kurtki. Josh był tym niezmiernie uszczęśliwiony i z uwielbieniem spoglądał na źrebaczka. Widząc to Frank Ballinger zwrócił się do Bena:
- Wiesz, co przyjacielu, jest jednak coś, co mógłbyś dla mnie zrobić.


_____________________________________________________________
*) Tennessee Walker – rasa koni pochodząca z południa Stanów Zjednoczonych. Konie te znane są z charakterystycznego jedynie dla tej rasy czterotaktowego chodu zwanego walk bardzo wygodnego do jazdy. Z tego też powodu wykorzystywane były do objeżdżania rozległych plantacji. Mają niezwykle łagodne, opanowane charaktery stąd nadają się dla każdego jeźdźca, nawet mającego niewielkie doświadczenie. Konie te ponadto są wytrzymałe i mają miękki chód. Ważą od 410 do 540 kg. Wysokość w kłębie od 147 do 173 cm.

**) Willamette Valley − dolina w Stanach Zjednoczonych, między Górami Nadbrzeżnymi a Kaskadowymi, o długości ok. 200 km i szerokości do 50 km. Stanowi najgęściej zaludniony region stanu Oregon. W dolinie, w której mieszka większość populacji stanu, znajduje się kilka dużych miast z Salem, Portland i Oregon City na czele. Żyzna, obficie rodząca dolina była − w latach dwudziestych XIX wieku – opisywana, jako ziemia obiecana, mlekiem i miodem płynąca i stała się celem kolumn ciągniętych przez woły wozów, którymi wędrowały trudnym i niebezpiecznym oregońskim szlakiem na zachód tysiące imigrantów, pokonując odległość 2900-3400 km. – za Wikipedią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:17, 14 Gru 2017    Temat postu:

Uroczy fragment. Właściwie to on jest m.in. o nieszczęściu sympatycznego sąsiada Cartwrightów, ale sceny ze źrebaczkiem i Joshem są pełne ciepła i ... rozczulające. No i ta dystyngowana mama źrebaczka. Przecudne. Mam nadzieję, że Ben kupi klacz i źrebiątko dla wnuka. Skoro jest nim tak zachwycony, to powinien go odpowiednio wyposażyć. Teoretycznie to zadanie należy do ojca, ale odpowiedzialny dziadek też coś tu ma do powiedzenia. Do działania też. Doskonały pomysł z tym wyjazdem do stadniny. To powinno dobrze wpłynąć na Josha. No i kiedy kontynuacja? Czekam. Cierpliwie ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:26, 14 Gru 2017    Temat postu:

Ewelino, miło mi, że i ten odcinek Ci się spodobał. Very Happy Masz rację, Josh wróci do domu odmieniony, co niewątpliwe zaskoczy jego rodziców. Następny odcinek powinnam wkleić najpóźniej w sobotę. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:35, 14 Gru 2017    Temat postu:

Dopiero? Cierpliwie czekam ... cierpliwie ... cierpliwie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:05, 14 Gru 2017    Temat postu:

O mateńko, ależ ta emotka płacze. No, dobrze... może uda mi się coś wkleić jutro wieczorem Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:50, 14 Gru 2017    Temat postu:

Do jutra jakoś wytrzymam Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:20, 15 Gru 2017    Temat postu:

Zgodnie z umową wklejam Wesoly


Za oknem zmierzchało. Ponderosa pomału pogrążała się w mroku. Światło lampy łagodnie rozświetlało sypialnię Adama i Ann, którzy przytuleni do siebie w zupełnym milczeniu odpoczywali po miłosnych uniesieniach. Ann miała przymknięte powieki, a długie rzęsy rzucały cień na jej policzki. Emanowały z niej spokój i to szczególne piękno, jakiego kobieta nabiera w ramionach ukochanego mężczyzny. Jasne, długie i pofalowane włosy tworzyły wokół jej głowy aureolę. Adam nie mógł się powstrzymać i dotknął delikatnie, pieszczotliwe jedwabistych pukli. Ann mruknęła z zadowoleniem i oparła dłoń o jego tors.
- Myślałem, że śpisz – powiedział bawiąc się jej włosami.
- Nie. Przez chwilę marzyłam, jak mogłoby być pięknie – odparła patrząc w sufit.
- A nie jest? Tu i teraz? – jego głos brzmiał ciepło, zmysłowo i leniwie.
- Adamie nie żartuj sobie, przecież wiesz, o czym mówię.
- O czym? – spytał wciąż tym samym głosem.
- Mieliśmy poważnie porozmawiać, o Joshu, naszym małżeństwie, wspólnej przyszłości… i spójrz, co z tego wyszło?
- Coś niezwykle pięknego – odparł i cmoknął ją w ramię.
- Adamie… - powiedziała udając zagniewaną.
- Co takiego? – zrobił niewinną minę.
- Już ty dobrze wiesz – pogroziła mu palcem. On parsknąwszy śmiechem z błyskiem w oczach rzekł:
- Jeżeli, tylko sobie życzysz możemy wrócić do tej przerwanej rozmowy, choćby i teraz.
- Och, Adamie jesteś niemożliwy – fuknęła Ann.
- Już taki, jestem. Niemożliwy, uparty i pewny swego. Musisz się do tego przyzwyczaić moja droga.
- Muszę? – spytała próbując się wyzwolić się z jego ramion.
- Jestem twoim mężem…
- A ja twoją żoną – przerwała mu. – Już mi to mówiłeś.
- A pamiętasz, co potem się wydarzyło? – Adam otoczył ją ramionami i pocałował. Ann cichutko westchnęła, po czym z pretensją w głosie powiedziała:
- To było nie w porządku.
- Dobrze, porozmawiamy, ale nie teraz. Mamy na to całą noc.
- Ty naprawdę jesteś niemożliwy – stwierdziła i podciągając koc pod brodę usiadła wspierając się na poduszce. – A w ogóle, to, która jest godzina? Niezręcznie byłoby, gdyby Josh, twój ojciec i bracia nas zaskoczyli.
- Przecież jesteśmy małżeństwem, a poza tym mamy jeszcze trochę czasu. Jestem pewien, że zostaną u Ballingera na kolacji. Hoss tego by nie przepuścił. Do domu przyjadą nie wcześniej, niż o ósmej. Mamy, więc dla siebie jeszcze dwie godziny.
- Na rozmowę, tak? – spytała z czarującym uśmiechem Ann.
- Dosyć tego dobrego. – Adam spojrzał groźnie na żonę, po czym wyciągając do niej ramiona dodał: - chodź tu do mnie. Ann nie potrafiła oprzeć się tak wytwornemu zaproszeniu i już po chwili zatonęła w jego ramionach. Gdy na dobre mieli przejść od słów do czynu, usłyszeli turkot kół wozu, tętent koni i męskie głosy, nad którymi górował, głos ich synka. Oboje znieruchomieli.
- To niemożliwe – szepnął zdumiony Adam. – Ballinger nie dał im kolacji?
- Może coś się stało? – Ann była wyraźnie zaniepokojona. – Na, co czekasz? Ubieraj się i to szybko. I podaj mi suknię.
Adam, jak oparzony wyskoczył z łóżka. Podał żonie suknię, a sam rozglądając się po pokoju spytał:
- Do diabła, gdzie są moje spodnie?
- Zdaje się, że są na podłodze – wyszeptała Ann i dodała: - koszula jest tu. Chyba się pogniotła.
- Nieważne, rzuć – odparł Adam dopinając spodnie. Gdy był już, jako tako ubrany pochylił się nad Ann i złożył na jej ustach szybki, krótki pocałunek. – Powiem im, że śpisz.
- Jesteś kochany.
- Wiem.
- Idź już, bo Josh gotów tu wejść.
W tej właśnie chwili dobiegł ich odgłos energicznie otwieranych drzwi oraz radosne głosy. Adam z szybkością błyskawicy ruszył do salonu, w którym znalazł się w ostatnim momencie, aby złapać niezwykle podekscytowanego Josha rozglądającego się za matką. Chłopiec próbował wyrwać się ojcu donośnie wołając:
- Mamo, mamo! Wiesz, co się stało?!
- Nie, krzycz tak – Adam próbował uspokoić chłopca. – Mama śpi.
- Ale ja muszę jej powiedzieć, coś bardzo ważnego.
- Powiesz jej przy kolacji – zaproponował Adam. – Mnie możesz teraz.
Josh w ułamku sekundy posmutniał i westchnąwszy powiedział:
- Wolałbym mamie.
- To musisz trochę zaczekać…
- Josh, myślę, że powinieneś powiedzieć tacie, co takiego się stało – wtrącił z uśmiechem stojący za plecami wnuka Ben, któremu wystarczył jeden rzut oka na Adama, aby zorientować się w sytuacji.
- Muszę, dziadku?
- Musisz, bo twój tata świetnie zna się na koniach. No, powiedz mu – zachęcił chłopca Ben.
- Dostałem, od pana Ballingera klacz i źrebaczka – powiedział z radością w głosie Josh.
- Dostałeś konie? – Adam był wyraźnie zaskoczony.
- Tak – Josh kiwnął energicznie głową. – Dziadek chciał za nie zapłacić, ale pan Ballinger nie chciał przyjąć pieniędzy. Powiedział, że konie są moje. Tato, muszę je zatrzymać, muszę!
- Dobrze – odparł oszołomiony wieściami Adam – ale, jak do tego doszło?
- Opowiem ci później i mam nadzieję, że mi w czymś pomożesz – rzekł Ben.
- W czym tylko będziesz chciał – zapewnił Adam. – A teraz może pokażecie mi te konie. Muszą być niesamowite.
- Są tato! – krzyknął Josh i po krótkiej chwili wahania wziął Adama za rękę. – Chodź! Sam zobaczysz, jakie są wspaniałe.
- Zaczekaj wezmę tylko kurtkę – zaśmiał się Adam.
- Buty też by ci się przydały – zauważył z sarkazmem Ben.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5044
Przeczytał: 9 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:28, 15 Gru 2017    Temat postu:

Ben, jako trzykrotny wdowiec i ojciec trzech synów, by mógł darować sobie ten sarkazm Laughing
A Adam widać do rozmowy zabiera się w sposób typowo męski, uniemożliwiając rozwinięcie kobiecie palety mniej lub bardziej rzeczowych argumentów Cwaniak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:33, 15 Gru 2017    Temat postu:

Ben nie byłby sobą, gdyby nie skomentował wyglądu Adasia. Zapewne miał przy tym niezłą zabawę. Adam chyba nieco mniejszą Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:37, 15 Gru 2017    Temat postu:

Jeszcze fajniejszy odcinek. Biedny ten Adaś ... a to go puszczają w samych butach, a to bez butów, za to w ubraniu Wink Mam na myśli oczywiście nasze fanfiki. Stary, sprawdzony jeszcze z Peggy sposób okazał się niezawodny. Tu też pomógł milusi konik i jego dystyngowana mamusia Very Happy Josh się przełamał i nawet chwycił Adama za rękę i pociągnął do koników. Dobrze oddana fascynacja chłopca końmi i jego nieufność w stosunku do swojego taty. Na szczęście koniki spełniły swoje zadanie. Bardzo subtelnie pokazany finał sceny miłosnej i wesołe zakończenie, kiedy to usłyszawszy głosy powracającej rodzinki w panice szukają odzienia Z Ann Adam chyba ma wygraną bitwę. Kobiecina wydaje się bez szans, chociaż ... różnie może być i ta łagodna, spokojna babeczka może pokazać pazurki i wtedy to Adaś będzie bez szans. Cóż chyba ograniczy swój upór i pewność siebie, może i jego wielkie męskie ego zmniejszy się Very Happy choć troszeczkę ... trochę ... sporo

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:51, 15 Gru 2017    Temat postu:

Adam faktycznie ma Ann po swojej stronie... przynajmniej na razie. Adaś ma ogromną szansę, żeby przekonać synka, że wcale nie jest takim złym ojcem. Koniki niewątpliwie pomogą mu w tym. Czy i na ile zmieni się jego charakter, a przede wszystkim, czy tej trójce uda się stworzyć prawdziwą rodzinę to, mam taką nadzieję, wkrótce się okaże. Wesoly

Dzięki za miłe komentarze Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:55, 15 Gru 2017    Temat postu:

Adam nie jest złym ojcem. Josh do tej pory był wychowywany przez same kobiety. Kontakt z ojcem dobrze mu zrobi ... nawet jeśli czuje żal do taty.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:58, 15 Gru 2017    Temat postu:

Josh ten kontakt będzie miał zapewniony, ale czy ostatecznie przekona się do taty, to zobaczymy. Na razie wszystko jest na dobrej drodze. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga




Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:25, 16 Gru 2017    Temat postu:

No...czytaniem zrównałam się z Wami Very Happy
Ostatni fragment pełen ciepła i nadziei... Może Josha i Adama zbliżą koniki? ADA ma pełne pole do popisu. Very Happy
A wracając do poprzednich odcinków, pod wpływem których jestem jeszcze czyli co mnie utknęło w głowie:
Rodrigo, który okazał się dobrym bandytą Very Happy - bardzo podobała mi się relacja jaką tworzyli z Joshem i ogólnie przemiana Rodrigo pod wpływem małego. Fragment kiedy Josh zapalczywie broni go przez Adamem był obłędny. Razz
Rozmowy oczyszczające Adama i małego Joe....widać, że z każdą kolejną Adam bardziej słucha, mały Joe mniej się ciska i lepiej argumentował swoją listę zażaleń Wesoly
Podobał mi się bardzo lekarz opatrujący małego Joe - starszy Pan pełen Adasiowego sarkazmu, zabawny, inteligentny - a scena gdy niechcący chlapnął, że leczył ostatni chłopca ----ach, ach Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy
Mam nadzieję, że Amanda (fajna osóbka) i Rodrigo pójdą wspólną drogą....przez chwilę zastanawiałam się czy jest jeszcze miejsce dla nich w opowiadaniu? Surprised

Ogólnie super! Westernowe klimaty...pościgi przeplatają się z powolną miłością...rodzącą się mam nadzieję prawdziwym uczuciem...oczywiście chcę o tym długo czytać jak się Adam i Ann maltretują między sobą....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7285
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:44, 17 Gru 2017    Temat postu:

Aga jestem pełna podziwu, że tak szybko przebrnęłaś przez wszystkie odcinki. Wesoly Trochę tego jest. Dzięki za wytrwałość i komentarz Very Happy
Co do Amandy i Rodriga... kto wie może już są parą Mruga
Adam i Ann przynajmniej na razie nie będą się wzajemnie maltretować. Zresztą Adam niedługo zabierze Josha na małą wyprawę, tak więc nie będzie miał możliwości pokłócić się z żoną. Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27 ... 69, 70, 71  Następny
Strona 26 z 71

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin