Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zdrowy rozsądek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 22, 23, 24 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:32, 30 Wrz 2019    Temat postu:

Cytat:
Pastor znany był z długich wypowiedzi i nie inaczej było tym razem. Mówił z prawdziwym zapałem. To napominał, to udzielał rad, to wreszcie przypomniał, że nic nie dzieje się bez woli Pana. Im dłużej trwała jego płomienna przemowa tym coraz częściej słychać było szepty zniecierpliwienia.

No to się Clarissa z Hossem nasłuchali
Cytat:
Nawet Adam poczuł się jakoś dziwnie i spoglądając na Melindę uścisnął jej dłoń. Myślami wrócił do ich ślubu, który miał być zwykłą formalnością. Ot, takim przypieczętowaniem zawartej umowy. Teraz, gdy jego relacje z Melindą, z dnia na dzień stawały się coraz bliższe, gdy budził się obok niej i gdy z radością wracał do domu, zrozumiał, że ominęło ich coś szczególnego, niepowtarzalnego.

Cóż, było, minęło, ważne, że wszystko potoczyło się w dobrym kierunku
Cytat:
• Ogłaszam was mężem i żoną – rzekł donośnym głosem pastor, a zwracając się do Hossa dodał: - możesz pocałować żonę.
• Naprawdę? - wyrwało się Hossowi, co wywołało ogólną wesołość.
• Tak, teraz już możesz – potwierdził z powagą pastor, choć oczy mu się śmiały.
• Skoro tak, to… - tu Hoss otoczył Clarissę ramionami i pocałował.

Chyba jeszcze nie dowierza swojemu szczęściu
Cytat:
Potem młoda para stojąc przed kościołem, przyjmowała najlepsze życzenia od najbliższej rodziny i zaproszonych gości. W jednym tylko przypadku do składanych życzeń małżonkowie podeszli z dużą rezerwą. Chodziło oczywiście o Dellę Jenkins, która nie omieszkała pojawić się na ich ślubie. Ubrana niezwykle elegancko, ale stosownie do okoliczności rozpływała się nad pięknem ceremonii. Gdy wspomniała o składaniu przez młodych przysięgi, udała, że ociera łzę wzruszenia. Skonsternowana Clarissa z trudem wydusiła z siebie ciche „dziękuję”. Hoss z poważnym wyrazem twarzy skinął tylko głową, gdyż nie zamierzał w stosunku do Delli udawać, jakiejś szczególnej serdeczności.

Ta obłudna kobieta myśli, że kogoś nabierze?
Cytat:
• Jak światowo. Przystawki, dobre trunki – wyliczała szeptem Della Jenkins wkładając do ust maleńką przekąskę. - Homar...no, no. Nie wiem, czy panna młoda to doceni. Czy ona w ogóle wie, co to takiego homar? - parsknęła cichym śmiechem.

Clarissę teraz stać ją na częste jadanie homarówi nie tylko homarów.
Cytat:
• Dałabyś spokój, Dello. Jeszcze cię ktoś usłyszy – powiedziała rozglądając się niespokojnie Sheila Braun. Na szczęście szum rozmów i muzyka umilająca gościom czas skutecznie zagłuszyły ich rozmowę.
• A cóż takiego powiedziałam? - Della wzruszyła ramionami. - Chciałam tylko zwrócić uwagę, że Cartwrightowie potrafią się znaleźć. Poczęstunek na stojąco to prawdziwe novum na tej prowincji. W każdym dużym mieście to norma. Jestem pewna, że to pomysł żony Adama. Nikt inny nie mógł na to wpaść. Zobaczymy, co podadzą na obiad. Ten ich Chińczyk całkiem nieźle gotuje, ale czy ta parweniuszka to doceni? - tu Della spojrzała znacząco na Clarissę, która wraz z Hossem rozmawiała akurat z jej rodzicami.

Przyjaciółka Delli ma jednak więcej taktu od niej, a może obiektywnie ocenia Clarissę i nie widzi w niej niczego prostackiego
Cytat:
• To, o co ci chodzi?
• Jeszcze pytasz? Nie pamiętasz już, że to ja miałam być panią na Ponderosie, a nie te dwie przybłędy.
• Przypominam ci, że Ponderosa jest własnością Bena Cartwrighta. Tylko jego żonę można byłoby nazwać panią na Ponderosie. Niestety pan Cartwright jest wdowcem.

Zazdrość dokuczaFakt, Ben jest wdowcem, czyli ... jest do wzięcia
Cytat:
• No, właśnie – rzekła Della kierując wzrok w stronę Bena. - To jeszcze całkiem interesujący mężczyzna. Dla takiego rancza, jak Ponderosa gotowa byłabym się poświęcić. Mogłabym mu nawet urodzić dziecko. Byłoby jedynym dziedzicem.

Ciekawe, co na to Ben?
Cytat:
Jednak ten Ben to starzec, ale za to Mały Joe, jest niezwykle przystojny i nie taki mądry, jak jego brat Adam. Mogłabym go sobie owinąć wokół małego palca. No, co robisz taką zgorszoną minę?

No, nie wiem, czy Mały Joe dałby się tak owinąć wokół palca
Cytat:
• Bardzo się zmieniłaś Dello i nie wiem, czy nadal chcę się z tobą przyjaźnić.
• Ależ nie musisz. Znajdę sobie nową przyjaciółkę. Wykształconą i bardziej obytą.
• Jesteś podła. Ciekawe, kto z tobą wytrzyma tak długo, jak ja?
• A czy ja ciebie trzymam na uwięzi? Sama za mną się snujesz, a teraz śmiesz mnie oceniać? Jeśli tak bardzo cię bulwersuję, to zwalniam cię z tej przyjaźni i zapewniam, że bez trudu znajdę sobie kogoś na twoje miejsce. Nawet tu, w tym salonie – rzekła pewna siebie Della.

Delia nawet dla swojej przyjaciółki jest podła
Cytat:
Wiem! Moją przyjaciółką od serca zostanie żona Adama. Słyszałam, że ona go kocha, a on jej nie. W takiej sytuacji każda kobieta potrzebuje wsparcia i ja jej to wsparcie dam, a on pożałuje, że mnie poznał. Tak, to świetny pomysł. Czyż nie jestem genialna? - zaśmiała się.
• Genialna? Raczej chora – stwierdziła zszokowana Sheila.

Tak, to rzeczywiście jest chore
Cytat:
- O, pani Cartwright! Jak, to się stało, że jeszcze się nie poznałyśmy?
• Panna Jenkins, jak mniemam – Melinda zmierzyła Dellę lodowatym spojrzeniem.
• Po prostu Della. Miło mi wreszcie poznać żonę Adama.
• Adama?
• Proszę, wybacz mi tę poufałość, ale mam prawo tak mówić. Byliśmy parą. Planowaliśmy wspólną przyszłość. Adam na pewno opowiadał ci o mnie.

Jaka bezpośrednia ... choć to raczej wygląda na bezczelność
Cytat:
• Panno Jenkins, chyba się nie zrozumiałyśmy. Wolałabym zachować stosowne formy grzecznościowe. Wiem, kim pani jest i gdyby to ode mnie zależało nie przekroczyłaby pani progu tego domu.
• Na szczęście to nie pani jest właścicielką Ponderosy.
• To prawda – rzekła ze spokojem Melinda. - Jest pani gościem na weselu mojego szwagra.

Melinda potrafi ją usadzić
Cytat:
• Obawiam się, że mój mąż nie znajdzie dla pani czasu.
• Czyżby? - Della uśmiechnęła się kpiąco. - Sądzę, że jednak znajdzie, choćby ze względu na stare czasy. Tygodniami go pielęgnowałam, gdy unieruchomiony po upadku z konia leżał przykuty do łóżka. I nie tylko pielęgnowałam, jeżeli rozumie pani, co mam na myśli.
• Aż za dobrze, to rozumiem – odparła Melinda. – Zastanawiam się tylko do czego pani zmierza?
• Chciałam się z panią zaprzyjaźnić. Słyszałam, że jest pani bardzo miłą osobą. Pomyślałam, że mogłabym być dla pani wsparciem. Ciężko jest być nową w takim środowisku, jak to. Do tego te plotki o pani małżeństwie z rozsądku. Mężczyźni nas pragną, ale nie kochają – powiedziała robiąc smutną minę Della.
• Wie pani to z własnego doświadczenia, czy z opowiadań?
• Z własnego doświadczenia. Adam… och, przepraszam, pan Cartwright, zwodził mnie, wykorzystał moją niewinność i naiwność, a potem gdy byłam pewna, że zostanę panią na Ponderosie odwrócił się do mnie plecami. On nie potrafi kochać. Niech pani nie ma złudzeń. To człowiek pozbawiony uczuć.
• Czyżby?

Ale go obgadała ... na szczęście Melinda jest rozsądną kobietą i z pewnością Delli nie uwierzy Melinda z pewnością nie zaprzyjaźni się z nią.

Kolejny rozdział, a raczej część rozdziału. jakże obiecującego. Ślub, potem wesele ... na razie wszyscy się dobrze bawią, ale Della zaczyna sączyć swój jadDostało się i Clarissie i Melindzie. Ciosy były zdecydowanie nietrafione, bo obie panie nie przejęły się słowami Delli. Melinda ma coraz silniejszą pozycję w rodzinie - jest kochana przez męża, szanowana i lubiana przez szwagra i teścia. O Clarissie nie wspomnę. Ona również jest zaaprobowana przez rodzinę. Cartwright'owie lubią ją i cenią za dobre serce i prawość. Interesującą osobą jest Sheila, przyjaciółka Delli (była przyjaciółka), która miała odwagę wygarnąć Delli prawdę, choć z początku usiłowała jej "przemówić do rozumu". Bez powodzenia. Podejrzewam, że Della jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa - ani na weselu Hossa, ani po uroczystości. No i Joe ... do tej pory nie pojawił się? Czy będzie się bawił na weselu brata? czy Della będzie próbowała go uwieść? Co dalej? No i co z oceną pisarstwa Melindy? Co powiedział Adam po przeczytaniu jej powieści i ten jego znajomy wydawca?
Czekam na dalszy ciąg ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 23:32, 30 Wrz 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:38, 01 Paź 2019    Temat postu:

Bardzo dziękuję za ciekawy komentarz Very Happy Della nieco się miota. Będzie próbowała różnych sztuczek. Obiecała przecież Adamowi zemstę. Czy jej się to uda to wkrótce się okaże. Na razie poprzestanie na wsadzaniu Melindzie szpilek. Obawiam się, że zrobi to skutecznie. Czy ból złagodzi Adam? Zobaczymy. Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:01, 01 Paź 2019    Temat postu:

To czekam ... cierpliwie ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:40, 02 Paź 2019    Temat postu:

II część rozdziału 3


***

Po wystawnym obiedzie poprzedzonym przemówieniami i toastami na cześć nowożeńców, rozpoczęły się tańce. Oczywiście najważniejszy taniec wieczoru należał do młodej pary. Hoss na początku pomylił krok, ale czuły uśmiech Clarissy dodał mu pewności siebie. Wkrótce większość gości poszło w ślady młodej pary. Matrony siedzące pod ścianami i starsi panowie im towarzyszący z życzliwością przyglądali się tańczącym. Z prawdziwym aplauzem spotkał się taniec Bena Cartwrighta z nową synową. Ojciec Clarissy, człowiek prostoduszny i wszystkim życzliwy, ten jeden jedyny raz pozazdrościł Benowi. Oddałby wszystko, żeby wstać z wózka i zatańczyć z córką. Łzy żalu zakręciły mu się w oczach. Szybko je otarł. Nie chciał, żeby ktokolwiek widział chwilę jego słabości. A potem wyprostował się i z dumą wodził wzrokiem za Clarissą. Może i był biedny, ale miał wielki skarb – córkę.
Podobny skarb, choć jeszcze sobie tego w pełni nie uświadamiał, trzymał w ramionach Adam. Melinda w sukni, którą jej kupił wyglądała zjawiskowo. Wysoko upięte włosy pięknie podkreślały jej smukłą szyję, od której Adam nie mógł oderwać oczu. Tańczyli. Pochylił się nad żoną i coś wyszeptał jej do ucha. Melinda zawstydzona przygryzła wargę i skinęła głową. Wtedy on objął ją mocniej w talii i na moment przytulił do siebie. Melinda uśmiechnęła się i wówczas jej wzrok napotkał zimne, wrogie spojrzenie Delli Jenkins. Wzdrygnęła się.
• Wszystko w porządku? - spytał Adam.
• Tak – odparła nieswoim głosem.
• Na pewno?
• A dlaczego pytasz?
• Widziałem, że rozmawiałaś z Dellą. Odniosłem wrażenie, że cię zdenerwowała.
• Może trochę – przyznała Melinda. - To bardzo… bezpośrednia panna.
• Della? Bezpośrednia? - Adam wydawał się zaskoczony.
• Bezpośrednia i nieco bezczelna.
• Dziwne. Della, jaką znałem przykładała dużą wagę do konwenansów.
• Widać, zmieniła sposób bycia. Świadczy o tym choćby rozpowszechnianie plotek.
• To znaczy, że jednak cię zdenerwowała – stwierdził Adam.
• Może trochę – przyznała Melinda.
• Mam z nią porozmawiać?
• Nie trzeba. To nic takiego. Ale wiesz, co? Może trochę odpoczniemy. Tak tu gorąco i głośno. Głowa mnie rozbolała.
• Zaraz, coś na to poradzimy – Adam ująwszy dłoń żony pociągnął ją za sobą w kierunku schodów.
• Co robisz? - spytała. W odpowiedzi uśmiechnął się i mrugnął do niej. Znała już ten jego wyraz twarzy i wiedziała o, co mu chodzi. - Ale to nie wypada – szepnęła rumieniąc się.
• Chciałaś odpocząć. Położysz się na chwilkę.
• Wystarczy, że wyjdziemy przed dom.
• Skoro chcesz – westchnął żałośnie i poprowadził ją do drzwi.
• Adamie! - zawołał Ben. Kolejne westchnienie, tym razem zniecierpliwienia wydobyło się z piersi Adama.
• O, co chodzi, tato?
• Pozwól na chwilę.
• Ale… zaczął Adam.
• Idź do ojca - rzekła Melinda. - Zaczekam na ciebie na ławeczce.
• Dobrze. Zaraz do ciebie przyjdę.
• Przynieś mi coś do picia.
• Lemoniadę, czy coś mocniejszego? - spytał.
• Wystarczy lemoniada – odparła uśmiechając się czarująco. Gdy wyszła na zewnątrz, Adam po raz trzeci westchnął i ruszył do przywołującego go dłonią ojca.
Tymczasem Melinda usiadła na ławce wśród pnących róż, nieśmiało wypuszczających pierwsze tego roku listki. Wieczór był wyjątkowo ciepły i pogodny. W powietrzu unosił się tak charakterystyczny zapach wiosny. Kobieta z lubością wciągnęła powietrze do płuc. Lubiła zapach wsi i ten wieczorny spokój. W tej magicznej chwili poczuła się szczęśliwa i pełna nadziei, że jej sen wreszcie się spełni. Od zawsze kochała Adama. Nawet wtedy, gdy straciła wszelką nadzieję, że kiedykolwiek w życiu się spotkają. Jednak los bywa przewrotny i chwała mu za to. Gdy Adam stanął w progu jej mieszkania w San Francisco przez myśl jej nie przeszło, że w niespełna miesiąc później weźmie z nim ślub. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że to jej małżeństwo może być nietypowe, zwłaszcza, że Adam zupełnie nie nalegał na pożycie małżeńskie. Wydawało się też, że nie był nią zainteresowany, jako kobietą i gdy zaczęła się z tym godzić, niespodziewanie zaskoczył ją swoją namiętnością. W jednej chwili zabrał ją do raju, którego już nie chciała opuszczać. Zawsze gdy myślała o jego pocałunkach i pieszczotach robiło się jej gorąco, a serce biło tak, jakby chciało wyrwać się z piersi. Tak, kochała go miłością ślepą i bezwarunkową. I nawet gdyby nigdy nie usłyszała od niego słowa „kocham”, to i tak niczego by nie żałowała. Miała wszystko, czego pragnęła. No, prawie wszystko. Mimo, że bardzo kochała Kathy pragnęła mieć własne dziecko. Dziecko jej i Adama. Miała nadzieję, że wkrótce to się spełni, zwłaszcza, że jej małżonek niezwykle sumiennie przykładał się do tego. Nigdy, co prawda nie rozmawiał z nią o powiększeniu rodziny, ale przecież musiał się z tym liczyć. Dzieci wszak nie bierze się z kapusty. Patrząc na to, jak opiekuje się Kathy, nie miała złudzeń, że będzie dobrym ojcem.
Nie wiadomo kiedy minął dobry kwadrans, a Adama wciąż nie było. Widocznie Ben miał do niego naprawdę ważną sprawę. Melindzie zrobiło się trochę zimno i postanowiła wrócić do tętniącego zabawą domu. Gdy weszła do środka muzyka wciąż grała, a goście świetnie się bawili. Nagle wśród wirujących par dostrzegła uśmiechniętego Adama tańczącego z Dellą. Melinda pobladła i plecami oparła się o ścianę. Chodź tego nie chciała, poczuła zazdrość. I właśnie w tej chwili jej wzrok skrzyżował się ze wzrokiem panny Jenkins. Della, jakby wyczuła, co dzieje się w sercu Melindy i posłała jej triumfujący uśmiech.
• Melindo, słyszysz mnie? Melindo...
• Joe – rzekła zaskoczona widokiem szwagra.
• Dobrze się czujesz?
• Dobrze.
• A zatańczysz ze mną? - spytał z nadzieją.
• Przepraszam Joe, ale jednak nie czuję się najlepiej. Strasznie zaczęła mnie boleć głowa. Chyba pójdę na chwilę do sypialni. Zażyję laudanum i mi przejdzie.
• Odprowadzić cię?
• Dziękuję, dam sobie radę – odparła Melinda wciąż wodząc wzrokiem za Adamem i Dellą. Joe szybko zorientował się kto był przyczyną bólu głowy bratowej. Gdyby mógł to właśnie w tej chwili przyłożyłby Adamowi w zęby.
• Może chcesz coś do picia?
• Nie dziękuję. Wszystko czego potrzebuję to chwila odpoczynku.
• Ale na krojenie tortu zejdziesz?
• Tak, Joe. Nie mogłabym tego ominąć – uśmiechnęła się choć jej oczy były przeraźliwie smutne. Joseph z bólem serca patrzył na wchodzącą po schodach Melindę. Był pewien, że Adam ją zranił. Niewiele myśląc podszedł do wciąż tańczącego z Dellą brata i bezpardonowo powiedział:
• Musimy porozmawiać.
• Nie widzisz, że tańczę?
• To przeproś swoją partnerkę – wycedził przez zęby.
• Nie będziesz mówił mi, co mam robić – odparł zagniewany Adam.
• Nalegam – powiedział stanowczo Joe. Della przez cały ten czas nie powiedziała słowa, ale widać było, że świetnie się bawiła. Na szczęście muzyka przestał grać i Adam przeprosiwszy Dellę, złapał Małego Joe za łokieć i niemal siłą wyprowadził z domu.
• O, co ci do diabła chodzi?
• Nie wiesz?
• Nie wiem. Oświeć mnie. Co znowu takiego zrobiłem, że masz do mnie pretensję?
• Skrzywdziłeś Melindę. A tego ci nie daruję, draniu!
• Co ty bredzi… - zaczął Adam, ale nie skończył pytania, bo silny cios wylądował na jego szczęce. Po pierwszym zaskoczeniu oddał bratu i pewnie ta wymiana ciosów zmieniłaby się w prawdziwą bijatykę, gdyby nie rozdzielił ich Ben.
• Co, u licha wyprawiacie? Bijecie się na weselu własnego brata?! Jak wam nie wstyd?! - grzmiał. - O, co wam poszło?
• Spytaj swojego beniaminka – odparł ze złością Adam. - Wciąż nie może mi darować, że ożeniłem się z Melindą. Ty jesteś chory, Joe. Chory z zazdrości – dodał ocierając krew płynącą z rozciętej wargi.
• Joe? - Ben spojrzał srogo na syna.
• To nie o to chodzi. Tato, zrozum...
• To nie miejsce i czas na takie kłótnie – przerwał mu Ben i spojrzawszy na obu synów powiedział: – Nie pozwolę wam zakłócić wesela Hossa i Clarissy. A o tym, co tu się stało porozmawiamy później. Nie zniosę w moim domu walki dwóch zacietrzewionych kogutów. Zrozumiano?
• Tak, tato – rzekł Joe, a Adam z mrocznym spojrzeniem skinął tylko głową.
• To teraz, marsz do środka. I pamiętajcie: żadnych awantur.
Całą tę scenę widziała stojąca w progu Della. Gdy mężczyźni ruszyli do domu, szybko się cofnęła. Wszystko układało się po jej myśli. Triumfalny uśmiech nie schodził jej z ust.
• Widzę, że jesteś z siebie bardzo zadowolona – rzekła Sheila, która przez cały czas obserwowała zachowanie byłej przyjaciółki.
• Owszem. Nawet nie wiesz, jak bardzo.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:45, 02 Paź 2019    Temat postu:

Cytat:
Ojciec Clarissy, człowiek prostoduszny i wszystkim życzliwy, ten jeden jedyny raz pozazdrościł Benowi. Oddałby wszystko, żeby wstać z wózka i zatańczyć z córką. Łzy żalu zakręciły mu się w oczach. Szybko je otarł. Nie chciał, żeby ktokolwiek widział chwilę jego słabości. A potem wyprostował się i z dumą wodził wzrokiem za Clarissą. Może i był biedny, ale miał wielki skarb – córkę.

Bardzo wzruszająca chwila
Cytat:
Podobny skarb, choć jeszcze sobie tego w pełni nie uświadamiał, trzymał w ramionach Adam. Melinda w sukni, którą jej kupił wyglądała zjawiskowo. Wysoko upięte włosy pięknie podkreślały jej smukłą szyję, od której Adam nie mógł oderwać oczu. Tańczyli. Pochylił się nad żoną i coś wyszeptał jej do ucha. Melinda zawstydzona przygryzła wargę i skinęła głową. Wtedy on objął ją mocniej w talii i na moment przytulił do siebie.

A to bardzo czuła, małżeńska scenka
Cytat:
Dziecko jej i Adama. Miała nadzieję, że wkrótce to się spełni, zwłaszcza, że jej małżonek niezwykle sumiennie przykładał się do tego. Nigdy, co prawda nie rozmawiał z nią o powiększeniu rodziny, ale przecież musiał się z tym liczyć. Dzieci wszak nie bierze się z kapusty. Patrząc na to, jak opiekuje się Kathy, nie miała złudzeń, że będzie dobrym ojcem.

Tak, ich wspólne dziecko, tego właśnie im potrzeba ... i Kathy miałaby rodzeństwo
Cytat:
Nagle wśród wirujących par dostrzegła uśmiechniętego Adama tańczącego z Dellą. Melinda pobladła i plecami oparła się o ścianę. Chodź tego nie chciała, poczuła zazdrość. I właśnie w tej chwili jej wzrok skrzyżował się ze wzrokiem panny Jenkins. Della, jakby wyczuła, co dzieje się w sercu Melindy i posłała jej triumfujący uśmiech.

A to już jest cios pomiędzy oczy ... Melindy oczy ...
Cytat:
• Melindo, słyszysz mnie? Melindo...
• Joe – rzekła zaskoczona widokiem szwagra.
• Dobrze się czujesz?
• Dobrze.
• A zatańczysz ze mną? - spytał z nadzieją.
• Przepraszam Joe, ale jednak nie czuję się najlepiej. Strasznie zaczęła mnie boleć głowa. Chyba pójdę na chwilę do sypialni. Zażyję laudanum i mi przejdzie.
• Odprowadzić cię?
• Dziękuję, dam sobie radę – odparła Melinda wciąż wodząc wzrokiem za Adamem i Dellą. Joe szybko zorientował się kto był przyczyną bólu głowy bratowej. Gdyby mógł to właśnie w tej chwili przyłożyłby Adamowi w zęby.

Dodam, że Joe chętnie, przy każdej okazji dawałby Adamowi w zęby. Czasem mu się to udawało[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
Joseph z bólem serca patrzył na wchodzącą po schodach Melindę. Był pewien, że Adam ją zranił. Niewiele myśląc podszedł do wciąż tańczącego z Dellą brata i bezpardonowo powiedział:
• Musimy porozmawiać.
• Nie widzisz, że tańczę?
• To przeproś swoją partnerkę – wycedził przez zęby.
• Nie będziesz mówił mi, co mam robić – odparł zagniewany Adam.
• Nalegam – powiedział stanowczo Joe. Della przez cały ten czas nie powiedziała słowa, ale widać było, że świetnie się bawiła. Na szczęście muzyka przestał grać i Adam przeprosiwszy Dellę, złapał Małego Joe za łokieć i niemal siłą wyprowadził z domu.

Tu muszę przyznać rację Małemu Joe - Adam nie powinien tak radośnie tańczyć z byłą narzeczonąNawet, jeśli mu pa kazał
Cytat:
i pewnie ta wymiana ciosów zmieniłaby się w prawdziwą bijatykę, gdyby nie rozdzielił ich Ben.
• Co, u licha wyprawiacie? Bijecie się na weselu własnego brata?! Jak wam nie wstyd?! - grzmiał. - O, co wam poszło?
• Spytaj swojego beniaminka – odparł ze złością Adam. - Wciąż nie może mi darować, że ożeniłem się z Melindą. Ty jesteś chory, Joe. Chory z zazdrości – dodał ocierając krew płynącą z rozciętej wargi.
• Joe? - Ben spojrzał srogo na syna.
• To nie o to chodzi. Tato, zrozum...

Tak, w tym przypadku nie o to chodziło ... przynajmniej nie tylko o to
Cytat:
Całą tę scenę widziała stojąca w progu Della. Gdy mężczyźni ruszyli do domu, szybko się cofnęła. Wszystko układało się po jej myśli. Triumfalny uśmiech nie schodził jej z ust.
• Widzę, że jesteś z siebie bardzo zadowolona – rzekła Sheila, która przez cały czas obserwowała zachowanie byłej przyjaciółki.
• Owszem. Nawet nie wiesz, jak bardzo.

Della cały czas ostro pracuje nad dokuczeniem Cartwrightom? Adamowi? Melindzie? ... oj, długa jest ta lista
Kolejny, emocjonujący fragment. Niestety obarczony dużą wadą - jest za krótkiWesele trwa, sporo się dzieje. Bracia Hossa zamiast wesoło bawić się ... wszczynają bójkę. Adam chyba stracił czujność, a Joe zbytnio przejął się smutną miną Melindy. Nie wiem, jak Adam mógł wiedząc, że Melinda czeka na niego w ogrodzie - poprosić do tańca Dellę? Jeśli to zrobił, to ... należały mu się bęckiTo wszystko, to intryga też żmii Delliodnoszę wrażenie, że ona dopiero rozgrzewa się. Ciekawe, co jeszcze wymyśli? Czy Adam przeprosi Melindę? Wynagrodzi jej ból? Bo z pewnością zabolał ją widok uśmiechniętego (zapewne i zadowolonego) męża tańczącego z Dellą. Czy bracia pogodzą się? Czekam na kontynuację ... bardzo niecierpliwie czekam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:11, 03 Paź 2019    Temat postu:

Dziękuję za inspirujący komentarz. Very Happy Postaram się o dłuższe odcinki, choć z tym różnie bywa. Mruga

Adam, nie do końca ponosi winę za taniec z Dellą. Nieraz tak się układa, że człowiek nie chce, a zostaje w coś wmanewrowany. Joe od dawna chciał przyłożyć Adamowi i znalazł sobie pretekst. Nie wiem tylko, czy Melinda to doceni? Bądź co bądź polała się krew. Joe rozciął jej mężowi wargę. Pewnie byłoby inaczej gdyby to ona zrobiła, a tak szwagier ma przechlapane. Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:14, 04 Paź 2019    Temat postu:

To, tak na weekendu dobry początek Mruga


Rozdział 4


Wesele Hossa i Clarissy trwało niemal do północy, ale nowożeńcy opuścili gości tuż po pokrojeniu tortu. Odprowadzeni przez rozbawionych weselników wsiedli do pięknie przystrojonej bryczki i ruszyli do swojego nowego domu. Pani Palmer powiewając im chusteczką na pożegnanie nie kryła łez.
• Moja maleńka córeczka została żoną – wyszeptała.
• Mamo, co ty opowiadasz, przecież Clarissa jest duża – zauważył jej najstarszy syn, Vinny.
• Ach, co ty tam wiesz – pani Palmer machnęła dłonią.
• Mamo…
• No, co znowu?
• Clarissa na pewno już z nami nie będzie mieszkała?
• Przecież wiesz, że mam swój dom. Dlaczego pytasz?
• Wolałem się upewnić. To teraz ja będę mógł zająć jej pokój.
• Jak możesz, o tym myśleć w dniu wesela siostry? - pani Palmer z oburzeniem spojrzała na syna.
• Dałabyś spokój, pani Palmer – do rozmowy wtrącił się pan Palmer. - Pokój nie będzie stał pusty, a nasz syn jest już prawie dorosły. Musi mieć swój kąt.
• Panie Palmer… - powiedziała tylko i wzruszenie ścisnęło jej gardło.
Tymczasem Ben Cartwright zaprosił wszystkich do salonu. Wesele wszak jeszcze trwało. Podano różne słodkości, kawę i doskonałe trunki. Muzyka wciąż przygrywała, ale zmęczeni goście prawie nie tańczyli. Pomału też zaczęli rozjeżdżać się do domów. Wrażeniami ze ślubu i przyjęcia weselnego syna Bena Cartwrighta okolica miała żyć jeszcze długo. Gdy dom w Ponderosie wreszcie opustoszał domownicy i wynajęte do pomocy kobiety byli na tyle zmęczeni, że Ben zarządził sprzątanie domu na następny dzień. Wszyscy przyjęli to z uczuciem ulgi. Adam i Joe od chwili utarczki nie odzywali się do siebie i omijali się szerokim łukiem. Melinda, która oczywiście była przy krojeniu tortu od razu zauważyła dziwne zachowanie obu mężczyzn. A gdy zobaczyła rozciętą wargę Adama wiedziała już, że między braćmi doszło do gwałtownej wymiany zdań. Nie zamierzała jednak o nic pytać. Zachowanie Adama bardzo ją rozczarowało, a triumfujące spojrzenie Delli Jenkins wzbudziło w niej podejrzenia co do szczerość uczuć męża.
• Dobranoc, tato – powiedział Adam.
• Dobranoc – mruknął Joe.
• Nie tak szybko, panowie – rzekł Ben. - Powinniśmy coś sobie wyjaśnić.
• Tato jest już późno. Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Odłóżmy tę rozmowę na jutro – Adam poprzedzany przez Melindę był już na schodach.
• Niczego nie będziemy odkładać – rzekł stanowczo Ben.
• Mam nadzieję, że ta rozmowa nie będzie mnie dotyczyć – powiedziała Melinda. - Panowie pozwolą, że pójdę do siebie. To był długi dzień, a jutro rano chcę pojechać do pani Olsen po Kathy.
• Oczywiście moja droga. Śpij dobrze – Ben uśmiechnął się do synowej.
• Zaraz do ciebie przyjdę – dodał Adam.
• Nie musisz się śpieszyć. Dobranoc wszystkim.
Gdy wreszcie mężczyźni zostali sami, Ben popatrzył ze smutkiem na synów i kazał im usiąść. Sam stał obok kominka wsparty ramieniem o jego okap. Przez chwilę wpatrywał się w swoich chłopców: przystojnych, pracowitych i prawych dorosłych mężczyzn. Każdy z nich był inny. Do tej pory wydawało mu się, że te dwa żywioły, jakimi byli najstarszy i najmłodszy z jego synów można jeszcze kontrolować. Po tym, co zobaczył kilka godzin wcześniej uznał, że przekroczyli oni wszelkie granice.
• Nie będę na was krzyczał, bo nie jesteście małymi dziećmi – zaczął ściszonym głosem. - Zastanawiam się tylko gdzie popełniłem błąd. Starałem się dać wam wszystko. Byłem czasami srogi, nie przeczę, ale tak już jest, gdy mężczyzna zostaje sam z dziećmi. Myślałem, że udało mi się was dobrze wychować, ale okazało się, że w moim domu mieszka dwóch, dorosłych mężczyzn zionących do siebie nienawiścią.
• Tato, to nie tak - wtrącił Adam.
• A jak synu? Jak mam rozumieć to, że brat podnosi rękę na brata.
• Należało mu się – bąknął Joe.
• To mnie nie interesuje. Obaj zachowaliście się poniżej wszelkiej krytyki. Dlatego jeśli nic nie zmienicie w swoim stosunku do siebie, to pod tym dachem dla was nie będzie miejsca.
• Ja i tak zamierzam się wkrótce wyprowadzić – rzekł Joe.
• Doprawdy? - spytał zmęczonym głosem Ben. - Widzę, że nic do was nie dotarło. Kocham was, moich synów. Nie zmuszajcie mnie, żebym powiedział coś czego będę żałował do końca życia. I na koniec, nie proszę, a żądam, żebyście się z sobą dogadali. Ty, Adamie zacznij traktować brata, jak dorosłego mężczyznę…
• To nich się tak zachowuje.
• Ty, Joe – powiedział Ben pominąwszy uwagę Adama - powściągnij swoją dumę i zapalczywość, i nie traktuj swojego brata, jak wroga.
• Wcale, go tak nie traktuję – rzekł cicho Joe.
• To dobrze – Ben skinął z aprobatą głową. - Posłuchaj Joe: nie chcę, żeby moich synów poróżniła kobieta. Melinda jest żoną Adama i bardzo go kocha. Przyjmij to wreszcie do wiadomości.
• Szkoda, że on jej nie kocha.
• A skąd to możesz wiedzieć? - Adam wyzywająco spojrzał na brata.
• Gdybyś ją kochał nie obściskiwałbyś się z Dellą.
• Nie robiłem tego.
• Ciekawe? - Joe z ironią spojrzał na Adama. - To dlaczego Melinda płakała?
• Płakała? Nie wiedziałem. Myślałem, że rozbolała ją głowa.
• Tak, przez ciebie i tę intrygantkę Jenkins.
• Dość tego – powiedział Ben. - Co miałem do powiedzenia, powiedziałem. Nie wiem, jak to załatwicie. To już wasza sprawa. Ja oczekuję jednego: zgody w moim domu. Czy jasno się wyraziłem?
• Tak, tato – odparł Joe.
• Jaśniej już nie można - zapewnił Adam.
• To w takim razie dobrej nocy, chłopcy – rzekł Ben i poszedł do swojej sypialni.
Adam i Joe popatrywali na siebie w zupełnej ciszy. Wreszcie Adam spytał:
• I, co z tym zrobimy?
• Tak, jak powiedziałem, wkrótce się wyprowadzę i sprawa sama się rozwiąże.
• Nie rób tego Joe. Nie rań ojca. W najbliższym czasie wezmę się do budowy własnego domu. To kwestia kilku miesięcy. Gdy wraz z Melindą i Kathy wyprowadzimy się stąd ojciec będzie ciebie potrzebował.
• To wtedy wrócę – odparł Joe.
• Próbowałem – westchnął z rezygnacją Adam i wstał z fotela. - Joe, różnie między nami bywało, ale jesteś moim bratem i to nie ulegnie zmianie.

***

Po całym dniu pełnym wrażeń Adam marzył o jednym: jak najszybciej położyć się spać. Wszedł cicho do sypialni. Było ciemno. Najwidoczniej Melinda już spała. Adam starając się nie obudzić żony szybko się rozebrał i wsunął do łóżka. Wyciągnął w jej kierunku rękę, ale natrafił na pustkę. Zerwał się na równe nogi i zapalił lampę. Był sam w sypialni. Poczuł się dziwnie i nie było to miłe uczucie. Wiedział już, że czeka go jeszcze jedna poważna rozmowa. Sięgnął więc po szlafrok i z ciężkim sercem poszedł do pokoju Kathy. Gdy tam wszedł Melinda siedziała w kucki, w fotelu i wpatrywała się w ścianę. Oczy miała pełne łez. Nie próbowała ich ukryć. Było jej wszystko jedno, czy Adam je zauważył czy nie.
• Melindo, co się stało? - spytał wstrząśnięty jej widokiem.
• Nic, co mogłoby cię zainteresować – odparła wciąż patrząc przed siebie.
• Naprawdę? - przysunął sobie krzesło i usiadł obok niej. - To dlaczego płaczesz?
• Tęsknię za Kathy.
• Po jednym dniu? Nie wierzę. Melindo, popatrz na mnie, proszę. - Spojrzała na niego nic nie mówiąc. Adam poczuł się nieswojo. Miał wrażenie, jakby patrzył na kogoś, kto zaczął budować wokół siebie mur. - Jesteś na mnie zła, prawda?
• A nie powinnam?
• Teraz będziemy się bawić w pytania – westchnął. - No, dobrze. Przepraszam, jeśli czymkolwiek cię uraziłem.
• Przepraszasz – pokiwała głową. - Widziałam ciebie, jak tańczyłeś z panną Jenkins. Szczęśliwy i roześmiany. Widziałam też jej oczy. Patrzyła na mnie jak zwyciężczyni, jakby chciała powiedzieć, że nie mam do ciebie żadnych praw i że nadal coś was łączy.
• Nic nas nie łączy – zapewnił Adam. - Może kiedyś, ale teraz na pewno nie.
• I ja mam w to uwierzyć? – uśmiechnęła się smutno. - Otworzyłam się przed tobą, zaufałam ci, uwierzyłam, że coś drgnęło w twoim sercu. I gdy miałam niemal pewność, że nasz układ zmieni się w prawdziwe małżeństwo pojawiła się twoja była narzeczona i opowiedziała mi ze szczegółami, co was łączyło.
• Melindo, to co było nie ma dla mnie żadnego znaczenia – zapewnił Adam. - Della skutecznie się o to postarała. Sama ze mną zerwała.
• To znaczy, że byłeś nią zainteresowany? Może nadal jesteś.
• Bzdura. Nigdy jej nie kochałem. Lubiłem tylko. Przyznaję, że brałem ją pod uwagę, jako przyszłą żonę, ale nigdy jej się nie oświadczyłem. Zresztą, nawet gdybym to zrobił, to po tym jak Della potraktowała Kathy i mnie, i tak zerwałbym zaręczyny.
• Może miała ku temu powody? Tak bardzo zaangażowała się w ten wasz związek. Pielęgnowała cię w chorobie, pocieszała na różne sposoby. Dała mi do zrozumienia, że łączyły was intymne więzi. Podobno wykorzystałeś jej niewinność.
• Co takiego?! To wierutne kłamstwo! Pocałunki, nic nie znaczące pieszczoty – tak, ale nic ponadto.
• Chcesz mi powiedzieć, że zachowywaliście wstrzemięźliwość?
• Tak. To właśnie chcę ci powiedzieć.
• Właściwie, nawet gdyby tak nie było, to nie moja sprawa. Nie jestem dzieckiem i rozumiem, że każdy mężczyzna ma swoje potrzeby, i że do tego wcale nie jest potrzebna miłość. Nie trzeba kochać, żeby iść z kobietą do łóżka.
• Masz rację – odparł Adam nieco wstrząśnięty słowami Melindy. - Są mężczyźni, którzy z różnych powodów korzystają z usług pewnych pań.
• A ty?
• Co ja?
• Też korzystałeś z takich usług? - spytała spoglądając mu prosto w oczy. Adam, chrząknął, jakby chciał zyskać na czasie.
• Cóż... bywało – odparł unikając jej spojrzenia.
• Skoro tak, to mogło przytrafić się z Dellą.
• Ale się nie przytrafiło – zapewnił Adam. - Melindo, nie rozumiem do czego prowadzi ta nasza rozmowa? Powiesz mi wreszcie, o co ci chodzi?
• Po tym, co powiedziała mi panna Jenkis i po twoim radosnym z nią tańcu, zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam godząc się na renegocjację naszej umowy. Nie mam żadnej pewności, co do szczerości twoich uczuć.
• Są szczere.
• Przestań – uśmiechnęła się gorzko.
• Posłuchaj, Melino. Della Jenkins nic dla mnie nie znaczy. Nie chciałem z nią tańczyć, ale musiałem. Sytuacja tego wymagała. Nie mogłem w obecności jej rodziców i mojego ojca, któremu skarżyła się na mnie odmówić jej tańca, o który sama poprosiła. Chciałem uniknąć skandalu, a przynajmniej niemiłej sytuacji. To przecież było wesele mojego brata.
• Oczywiście, zawsze poprawny Adam Cartwright.
• Jesteś zazdrosna? - spojrzał na nią spod oka.
• Chciałbyś.
• Jesteś – stwierdził z zadowoleniem – ale zapewniam cię, że nie masz powodu.
• Bo mnie kochasz? - zaśmiała się. Adam natychmiast spoważniał i wyprostował się na krześle.
• Podoba mi twój uśmiech – zaczął – twoje oczy, twój głos. Lubię, patrzeć, jak pochylasz głowę nad książką, jak usypiasz Kathy, jak rozmawiasz z Hop Singiem na temat kuchni. Lubię twoje poczucie humoru i niezaprzeczalną inteligencję. Szaleję za twoim zapachem i małym znamieniem na twym prawym biodrze. Jeśli to wszystko świadczy o miłości, to tak... kocham ciebie.
• Adamie…
• Wiem, jak to zabrzmiało. Ckliwie i sentymentalnie, ale to prawda. Nie wiem kiedy, ale zakochałem się w tobie i nic, ani nikt tego nie zmieni. Tego jestem pewien.
• Nie myślałam, że kiedykolwiek usłyszę od ciebie tak piękne wyznanie – powiedziała cichym, drżącym głosem.
• To, skoro już usłyszałaś, to chodźmy do łóżka – odparł chcąc ukryć wzruszenie.
• Mhmm, czyli tylko o to panu chodziło, panie Cartwright.
• Rozszyfrowałaś mnie – stwierdził przyciągając ją do siebie i nim ją pocałował rzekł: - trudno nie kochać takiej żony, jak ty.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:40, 04 Paź 2019    Temat postu:

Cytat:
• Clarissa na pewno już z nami nie będzie mieszkała?
• Przecież wiesz, że mam swój dom. Dlaczego pytasz?
• Wolałem się upewnić. To teraz ja będę mógł zająć jej pokój.

Jak to w rodzinieBrat po prostu praktycznie patrzy na życie.
Cytat:
Adam i Joe od chwili utarczki nie odzywali się do siebie i omijali się szerokim łukiem. Melinda, która oczywiście była przy krojeniu tortu od razu zauważyła dziwne zachowanie obu mężczyzn. A gdy zobaczyła rozciętą wargę Adama wiedziała już, że między braćmi doszło do gwałtownej wymiany zdań. Nie zamierzała jednak o nic pytać. Zachowanie Adama bardzo ją rozczarowało, a triumfujące spojrzenie Delli Jenkins wzbudziło w niej podejrzenia co do szczerość uczuć męża.
Podejrzewa, że jednak ciekawość ją nieco dręczy ... o powód bójki chociażby
Cytat:
• Dobranoc, tato – powiedział Adam.
• Dobranoc – mruknął Joe.
• Nie tak szybko, panowie – rzekł Ben. - Powinniśmy coś sobie wyjaśnić.
• Tato jest już późno. Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Odłóżmy tę rozmowę na jutro – Adam poprzedzany przez Melindę był już na schodach.
• Niczego nie będziemy odkładać – rzekł stanowczo Ben.

Ben z pewnością nie odpuści okazji do pedagogicznej pogadanki
Cytat:
Myślałem, że udało mi się was dobrze wychować, ale okazało się, że w moim domu mieszka dwóch, dorosłych mężczyzn zionących do siebie nienawiścią.
• Tato, to nie tak - wtrącił Adam.
• A jak synu? Jak mam rozumieć to, że brat podnosi rękę na brata.
• Należało mu się – bąknął Joe.
• To mnie nie interesuje. Obaj zachowaliście się poniżej wszelkiej krytyki. Dlatego jeśli nic nie zmienicie w swoim stosunku do siebie, to pod tym dachem dla was nie będzie miejsca.

Jakoś tak od czasu do czasu nie lubią się
Cytat:
- Posłuchaj Joe: nie chcę, żeby moich synów poróżniła kobieta. Melinda jest żoną Adama i bardzo go kocha. Przyjmij to wreszcie do wiadomości.
• Szkoda, że on jej nie kocha.
• A skąd to możesz wiedzieć? - Adam wyzywająco spojrzał na brata.
• Gdybyś ją kochał nie obściskiwałbyś się z Dellą.
• Nie robiłem tego.
• Ciekawe? - Joe z ironią spojrzał na Adama. - To dlaczego Melinda płakała?
• Płakała? Nie wiedziałem. Myślałem, że rozbolała ją głowa.
• Tak, przez ciebie i tę intrygantkę Jenkins.

Trochę wyjaśnili o co poszło
Cytat:
• Tak, jak powiedziałem, wkrótce się wyprowadzę i sprawa sama się rozwiąże.
• Nie rób tego Joe. Nie rań ojca. W najbliższym czasie wezmę się do budowy własnego domu. To kwestia kilku miesięcy. Gdy wraz z Melindą i Kathy wyprowadzimy się stąd ojciec będzie ciebie potrzebował.
• To wtedy wrócę – odparł Joe.
• Próbowałem – westchnął z rezygnacją Adam i wstał z fotela. - Joe, różnie między nami bywało, ale jesteś moim bratem i to nie ulegnie zmianie.

Pierwszy krok już zrobili ... muszą to przemyśleć i może dojdzie do zgody?
Cytat:
Adam starając się nie obudzić żony szybko się rozebrał i wsunął do łóżka. Wyciągnął w jej kierunku rękę, ale natrafił na pustkę. Zerwał się na równe nogi i zapalił lampę. Był sam w sypialni. Poczuł się dziwnie i nie było to miłe uczucie.

A to niespodzianka! Dodam, że niemiła dla Adama niespodzianka
Cytat:
Miał wrażenie, jakby patrzył na kogoś, kto zaczął budować wokół siebie mur. - Jesteś na mnie zła, prawda?
• A nie powinnam?
• Teraz będziemy się bawić w pytania – westchnął. - No, dobrze. Przepraszam, jeśli czymkolwiek cię uraziłem.
• Przepraszasz – pokiwała głową. - Widziałam ciebie, jak tańczyłeś z panną Jenkins. Szczęśliwy i roześmiany. Widziałam też jej oczy. Patrzyła na mnie jak zwyciężczyni, jakby chciała powiedzieć, że nie mam do ciebie żadnych praw i że nadal coś was łączy.
• Nic nas nie łączy – zapewnił Adam. - Może kiedyś, ale teraz na pewno nie.

No tak, jeden taniec i bidula musi się gęsto tłumaczyć ... i dobrze - miał przynieść lemoniadę żonie, a nie walcować z wredną Dellą
Cytat:
... po tym jak Della potraktowała Kathy i mnie, i tak zerwałbym zaręczyny.
• Może miała ku temu powody? Tak bardzo zaangażowała się w ten wasz związek. Pielęgnowała cię w chorobie, pocieszała na różne sposoby. Dała mi do zrozumienia, że łączyły was intymne więzi. Podobno wykorzystałeś jej niewinność.
• Co takiego?! To wierutne kłamstwo! Pocałunki, nic nie znaczące pieszczoty – tak, ale nic ponadto.
• Chcesz mi powiedzieć, że zachowywaliście wstrzemięźliwość?
• Tak. To właśnie chcę ci powiedzieć.

I tu mnie zaskoczył. Tym bardziej widać wredny charakter Delli
Cytat:
Powiesz mi wreszcie, o co ci chodzi?
• Po tym, co powiedziała mi panna Jenkis i po twoim radosnym z nią tańcu, zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam godząc się na renegocjację naszej umowy. Nie mam żadnej pewności, co do szczerości twoich uczuć.
• Są szczere.
• Przestań – uśmiechnęła się gorzko.

Melinda ma wątpliwości ... uzasadnione niestety
Cytat:
• Posłuchaj, Melindo. Della Jenkins nic dla mnie nie znaczy. Nie chciałem z nią tańczyć, ale musiałem. Sytuacja tego wymagała. Nie mogłem w obecności jej rodziców i mojego ojca, któremu skarżyła się na mnie odmówić jej tańca, o który sama poprosiła. Chciałem uniknąć skandalu, a przynajmniej niemiłej sytuacji. To przecież było wesele mojego brata.

Tak, nie mógł sprawić przykrości pa i rodzicom Delli ... Melindzie mógł
Cytat:
• Podoba mi twój uśmiech – zaczął – twoje oczy, twój głos. Lubię, patrzeć, jak pochylasz głowę nad książką, jak usypiasz Kathy, jak rozmawiasz z Hop Singiem na temat kuchni. Lubię twoje poczucie humoru i niezaprzeczalną inteligencję. Szaleję za twoim zapachem i małym znamieniem na twym prawym biodrze. Jeśli to wszystko świadczy o miłości, to tak... kocham ciebie.
• Adamie…
• Wiem, jak to zabrzmiało. Ckliwie i sentymentalnie, ale to prawda. Nie wiem kiedy, ale zakochałem się w tobie i nic, ani nikt tego nie zmieni. Tego jestem pewien.

Co za czułe wyznanie miłosne. Adam potrafi pięknie mówić
Cytat:
• Nie myślałam, że kiedykolwiek usłyszę od ciebie tak piękne wyznanie – powiedziała cichym, drżącym głosem.
• To, skoro już usłyszałaś, to chodźmy do łóżka – odparł chcąc ukryć wzruszenie.
• Mhmm, czyli tylko o to panu chodziło, panie Cartwright.
• Rozszyfrowałaś mnie – stwierdził przyciągając ją do siebie i nim ją pocałował rzekł: - trudno nie kochać takiej żony, jak ty.

Wreszcie doszli do porozumienia ... i bardzo dobrze

Kolejny świetny rozdział. Między braćmi nadal iskrzy, ale jest szansa na późniejszą zgodę ... niewielka szansa, ale zawsze to coś. Z drugiej strony, między nimi łatwo może dojść do kolejnej bójki. Zdaje się, że obaj mają na nią ochotęNie wiem, czy apele Bena o braterską zgodę i miłość coś pomogą? Zobaczymy, a raczej przeczytamy. Adam nareszcie wyznał żonie miłość. Co prawda nieco zmuszony sytuacją, ale dobre i to. Melinda jest zadowolona, Adam również, czyli wszystko u nich zmierza ku dobremuCiekawe, co z oceną pisarstwa Melindy? Czy podobało się Adamowi ... no i sprawa w sądzie. Cały czas wisi nad rodziną niczym jakieś fatum. Ciekawe też jak potoczą się relacje między Adamem i Joe? czy bracia pogodzą się? Czekam niecierpliwie na kontynuację


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 21:41, 04 Paź 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:15, 04 Paź 2019    Temat postu:

Bardzo dziękuję, za przemiły komentarz. Very Happy

Adam i Joe to przykład na szorstką braterską miłość. To kłócą się, to godzą. Ben chyba tylko z przyzwyczajenia wygłosił pogadankę. Doskonale zdaje sobie sprawę, że jego przemowy na niewiele się zdadzą.

Adam i Melinda są na dobrej drodze do prawdziwego szczęścia. Nie wiem tylko, czy Della znowu nie namiesza. Tymczasem zbliża się termin procesu i małżonkowie szykują się do wyjazdu, do San Francisco. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:16, 04 Paź 2019    Temat postu:

No to pewnie będzie się działo ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:17, 04 Paź 2019    Temat postu:

Postaram się, żeby tak było. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:24, 08 Paź 2019    Temat postu:

Dziś odcinek będzie trochę dłuższy Smile



Rozdział 5


Melinda ukradkiem spoglądała na siedzącą przy stole Clarissę, która była wyraźnie rozkojarzona i widać było, że coś nie daje jej spokoju. Od jej ślubu z Hossem minęły już dwa miesiące, trzeba tu dodać, że dla obojga szczęśliwe miesiące. Clarissa dość szybko odnalazła się w nowej roli. Nadal pomagała przy Kathy i nadal też pobierała u Melindy lekcje pisania i czytania oraz matematyki. Dlatego też w Ponderosie bywała niemal codziennie. Tego dnia jednak zdawała się jakby nieobecna i niewiele do niej docierało. Siedziała podpierając dłonią brodę i co i raz ciężko wzdychała.
• Masz jakieś problem z tym zadaniem? - spytała Melinda.
• Pytałaś, o coś? - Clarissa popatrzyła na nią rozkojarzonym wzrokiem.
• Widzę, że dzisiaj w ogóle nie możesz się skupić.
• Przepraszam, Melindo. Faktycznie, jakoś nie mogę się pozbierać.
• Coś się stało? Powiedz, może mogłabym ci jakoś pomóc.
• Czy ja wiem? - Clarissa niepewnie spojrzała na przyjaciółkę. - Chociaż, kogo mogłabym zapytać o wszystko, jak nie ciebie? Bo mogłabym?
• Oczywiście. Mów, o co chodzi?
• Nakłamałam mamie i teraz jest mi głupio.
• Miałaś ku temu jakiś ważny powód?
• Wstydzę się powiedzieć.
• Clarisso, daj spokój. Mów.
• No, dobrze – rzekła, starannie zamykając zeszyt, obok którego położyła ołówek. - Wczoraj odwiedziła nas mama. Było miło, rozmawiałyśmy sobie i nagle mama spytała mnie, czy Hoss i ja używamy koszuli małżeńskich*). Wiesz, co to takiego?
• Wiem – Melinda wzdrygnęła się.
• Zakładasz ją do łóżka?
• Nie. A ty?
• I tak i nie
• Nie rozumiem.
• Mamie powiedziałam, że oboje z Hossem śpimy w tym paskudztwie.
• Tak jej powiedziałaś? W paskudztwie?
• Niezupełnie. Przyznałam, że używamy małżeńskich koszul. Mama powiedziała, że to po bożemu, ale, że od czasu do czasu lepiej je zrzucić, bo to bardziej wiąże małżeństwo niż cokolwiek innego.
• Twoja mama wydaje się być postępową kobietą.
• Czy ja wiem – Clarissa wzruszyła ramionami.
• To chyba dobrze, że próbuje z tobą rozmawiać o tak intymnych sprawach. Moja nigdy tego nie zrobiła.
• Niby dobrze, ale rzecz w tym, że ani Hoss, ani ja nigdy z tego rodzaju bielizny nie korzystaliśmy. I teraz zastanawiam się, czy to nie jest grzech.
• Grzech? - tu zdziwienie Melindy osiągnęło apogeum.
• No, tak, bo skoro są te koszule, to po to, żeby ich używać. Prawda?
• Niby tak – przyznała Melinda – ale na twoim miejscu nie zawracałabym sobie tym głowy. Kupiłaś u pani Bouvier przepiękną bieliznę i w niej powinnaś pokazywać się Hossowi, a nie w jakiejś zgrzebnej koszulinie z dziurą nie powiem gdzie.
• Chyba masz rację. Ale to nie wszystko.
• To jeszcze coś masz na sumieniu? - spytała Melinda z trudnością powstrzymując rozbawienie. Clarissa zawstydzona skinęła głową. - To mów.
• Ja… ja…
• Co ty?
• W łóżku… no… byłam zbyt energiczna – wyznała z zawstydzeniem Clarissa.
• Co, to znaczy zbyt energiczna?
• W każdym razie nie leżałam, jak kłoda drewna, a to chyba jest złe. Hoss mógł tą moją reakcją poczuć się rozczarowany.
• Zapewniam cię, że było wprost przeciwnie.
• Nie pocieszaj mnie. Żona jest żoną i swoje obowiązki powinna wykonywać z godnością, a nie wić się w łóżku, jakby ją wąż ugryzł – rzekła z determinacją Clarissa. Tu Melinda nie wytrzymała i zaczęła głośno się śmiać. Tak głośno, że bawiąca się u jej stóp Kathy znieruchomiała ze zdziwienia. Nigdy bowiem nie słyszała tak głośno śmiejącej się cioci. Clarissa tymczasem z wyrzutem spoglądała na przyjaciółkę, a gdy ta wreszcie uspokoiła się obrażonym tonem spytała: - też będziesz się tak śmiała, gdy moje małżeństwo legnie w gruzach?
• Wybacz moją reakcję, ale to wszystko razem zabrzmiało tak zabawnie.
• Jasne – odparła zagniewana Clarissa.
• Nie bocz się na mnie. Zapewniam cię, że twojemu małżeństwu nic nie grozi. Hoss za każdym razem mówi o tobie z takim rozmarzeniem w głosie, że zaczynam ci zazdrościć.
• Pewnie. Ty i zazdrość – rzekła udobruchana Clarissa.
• On jest w tobie bardzo, ale to bardzo zakochany. To widać na odległość. I gdybyś teraz stała się niezbyt, jak to określiłaś, energiczna, to dopiero Hoss zacząłby się zastanawiać, co nagle zmieniło się w waszym małżeństwie. I, co wtedy byś mu powiedziała?
• Masz rację. Najgorsze jest to, że mnie podoba się być taką energiczną – Clarissa cicho zachichotała. - Gdy Hoss mnie dotyka ani sekundy nie mogę uleżeć bez ruchu. Powiedz to normalne?
• Jak najbardziej.
• A ty też tak masz? - spytała Clarissa nie mogąc opanować ciekawości.
• No, wiesz… - zaczęła Melinda.
• Właściwie to po co cię pytam. Na pewno tak masz w przeciwnym razie nie hałasowałabyś tak.
• Co takiego?!
• Wybacz, ale kiedyś słyszałam, jak z waszej sypialni dochodziły…
• Nie kończ. Wiem, co chcesz powiedzieć. Od razu zapewniam cię, że to normalne, a Adam nie robił mi krzywdy.
• A czy ja tak twierdzę? – spytała Clarissa robiąc niewinną minę.
• Już ja cię znam. Jesteś ciekawska do granic możliwości.
• Ale tylko w tym jednym temacie.
• Akurat – rzekła z niedowierzaniem Melinda.
• Bo widzisz, chcę być dla Hossa tą jedną jedyną. Boję się, że mogę mu się znudzić.
• Nie sądzę, żeby tak się stało, ale skoro masz takie obawy, to nigdy, przenigdy nie zakładaj małżeńskiej koszuli.
• To może teraz wezmę się do tego zadnia – rzekła Clarissa otwierając zeszyt.
• Tak będzie najlepiej – przyznała Melinda – zwłaszcza, że lada chwila mogą wrócić nasi panowie, a wtedy o żadnej nauce nie będzie mowy.
Clarissa cicho westchnęła i zaczęła półgłosem coś obliczać. Jakoś nie za bardzo jej to wychodziło, bo wreszcie kręcąc głową zamruczała:
• Strasznie to skomplikowane. Nic nie rozumiem. Już trudniejszego zadania nie mogłaś wymyślić?
• Czego, znowu nie rozumiesz? - spytała Melinda. - Przeczytaj uważnie zadanie, a potem spróbuj jeszcze raz je rozwiązać.
• Toś mi pomogła – stwierdziła z przekąsem Clarissa.
• Spróbuj sama znaleźć rozwiązanie. To bardziej ekscytujące niż moja podpowiedź.
• Pewnie, ale może jakaś mała wskazówka…
• Clarisso, zrób to sama. Wiem, że potrafisz. Kathy też to wie – rzekła Melinda pochylając się na dzieckiem. - Chcesz na rączki? To chodź. Popatrzymy sobie przez okno. Może wujkowie zaraz przyjadą.
W pół godziny później w drzwiach pokoju stanął Adam. Był zmęczony, ale uroczy widok, jaki przedstawiała Melinda z dzieckiem na ręku pozwolił mu szybko zapomnieć o trudach dnia.
• Nareszcie jesteś – rzekła i podeszła do niego. Adam pocałował ją w usta, a Kathy cmoknął w główkę. Kątem oka zauważył, że Clarissa przygląda się im z uśmiechem.
• Jest i moja ulubiona bratowa – powiedział podchodząc do stołu, przy którym siedziała Clarissa.
• Ulubiona, bo jedyna – odparła z uśmiechem.
• Co tam piszesz? - zapytał.
• Nic takiego. Takie tam matematyczne łamańce – odparła zamykając zeszyt. Tuż po ślubie powiedziała Hossowi o lekcjach jakich udzielała jej Melinda. Był tym zachwycony i oczywiście nie miał nic przeciwko edukacji żony. Adam również o tym się dowiedział i był bardzo dumny z pedagogicznych zapędów Melindy. - Hoss jest na dole?
• Tak, rozmawia z ojcem.
• To pójdę do nich. Dziękuję, Melindo za rozmowę – rzekła wychodząc z pokoju.
• A, co to była za rozmowa, jeśli wolno spytać? - Adam z zaciekawieniem spojrzał na żonę.
• Spytać wolno, ale pytanie pozostanie bez odpowiedzi – odparła.
• To znaczy, że to była taka wasza babska pogawędka.
• Coś w tym rodzaju – przyznała. - Lepiej powiedz, co udało się wam załatwić?
• Właściwie wszystko to, co zaplanowaliśmy. Jutro, najpóźniej pojutrze dotrze kolejna dostawa desek, tak więc znowu będziemy mogli ruszyć z budową naszego domu.
• To wspaniale – Melinda uśmiechnęła się.
• Zamówiłem tę kuchnię, która tak bardzo ci się podobała. Będzie pod koniec miesiąca.
• Naprawdę, to zrobiłeś? Przecież ta kuchnia jest taka droga.
• Owszem, jest droga, ale cóż za jakość się płaci. Poza tym na pewnych rzeczach nie powinno się oszczędzać.
• Może i masz rację.
• Na pewno mam – odparł biorąc z jej ramion Kathy i siadając z nią w fotelu.
• Adamie, zaglądałeś do Małego Joe?
• Tak, ale chyba nie było go w pokoju. Co prawda recepcjonista twierdził, że nie widział, żeby Joe wychodził z hotelu, ale przecież mógł tego nie zauważyć.
• A może celowo ci nie otworzył. Przecież już tak bywało.
• Możliwe, ale ja z nim porozmawiam, czy tego chce, czy nie.
• Szkoda mi ojca. Bardzo się tym gryzie.
• Joe był zawsze impulsywny i uparty. Nie inaczej jest teraz.
• Nie wiem czy dobrze robimy mieszkając wciąż w Ponderosie. Dół naszego domu jest właściwie gotowy. Moglibyśmy się przeprowadzić choćby jutro. Wtedy Joe na pewno by wrócił.
• To niemożliwe, Melindo – odparł stanowczo Adam. - Chcesz mieszkać z dzieckiem na placu budowy? Poza tym nasza wyprowadzka dobiłaby ojca.
• Kiedyś i tak się wyprowadzimy – zauważyła.
• Owszem, ale gdy dom będzie ukończony i będzie nadawał się do zamieszkania.
• To jakieś trzy, cztery miesiące.
• Wiem, Melindo i robię wszystko, co w mojej mocy, żeby pogodzić się z bratem, ale do tego potrzebna jest dobra wola także drugiej strony. Joe jej nie wykazuje.
• Może, gdybym z nim porozmawiała…
• Mowy nie ma. Nie chciał rozmawiać z ojcem, myślisz, że zechciałby rozmawiać z tobą?
• Spróbować nie zawadzi.
• Być może, ale nie chcę, żebyś się w to mieszała. To sprawa między Joseph’em a mną.
• Skoro tak sobie życzysz – odparła nieprzekonana Melinda. - Odebrałeś może korespondencję?
• Tak. Przyszedł list od twojego ojca.
• Nareszcie. Dawno nie pisał i już zaczęłam się niepokoić. Gdzie go masz?
• Zostawiłem w salonie na komodzie. Zaraz przyniosę.
• Zaraz to będzie obiad. Najpierw odśwież się. Sama po niego pójdę.
• To w taki razie idę się myć – rzekł Adam. - A i jeszcze jedno: Daniel przysłał telegram. Termin naszej sprawy przesunięto o miesiąc.
• Znowu? - westchnęła Melinda. - Podał powód?
• Nie, ale list od niego jest w drodze.
• Nie podoba mi się to.
• Mnie również, ale poczekajmy na list od Daniela. Nie martw się – powiedział Adam widząc posmutniałą twarz żony – zobaczysz wszystko się ułoży i Kathy wreszcie będzie nasza.
• Oby tak było.
• Będzie. No, uśmiechnij się.
• Jakoś nie mam ochoty.
• To nie dowiesz się, że mam dla ciebie niespodziankę.
• Niespodziankę? A jaką?
• O tym wieczorem, gdy wszyscy pójdą spać.
• Jesteś okropny.
• Nie powiedziałaś mi nic nowego – odparł Adam i roześmiał się, a wraz z nim podskakująca na jego kolanach Kathy.

***

• To teraz powiesz mi wreszcie, co za niespodziankę masz dla mnie? - spytała Melinda, gdy późnym wieczorem oboje z Adamem znaleźli się w łóżku.
• Niespodziankę? Czy ja mówiłem, o jakiejś niespodziance? - Adam udał zdziwienie nie przerywając pocałunków, jakimi obsypywał żonę.
• Mówiłeś – odparła próbując wywinąć mu się z rąk.
• Czyżby? - wymruczał i przywarł ustami do jej szyi.
• Adamie…
• O, co chodzi? Jest tak przyjemnie.
• Owszem, jest bardzo przyjemnie, jednakowoż chciałabym się dowiedzieć, co to za niespodzianka. W przeciwnym razie nic z tych rzeczy – spojrzała na niego znacząco.
• Nie wierzę.
• Mam iść do pokoju Kathy?
• Nie. Zostań – delikatnie ujął ją za nadgarstek i odwrócił jej dłoń wnętrzem do góry. Przez chwilę patrzył na przecinające się na jej ręce linie i rzekł: - masz długą linię życia, tak jak ja.
• To źle?
• To fantastycznie – odparł całując jej dłoń. - A ta niespodzianka jest trochę problematyczna.
• Doprawdy? To teraz dopiero mnie zaciekawiłeś.
• Masz babo placek – jęknął Adam. - Po co ci to powiedziałem?
• Stało się – rzekła Melinda i usiadła opierając się plecami o zagłówek. Adam spróbował ją do siebie przyciągnąć, ale ona stanowczo odepchnęła jego rękę. Podciągając kołdrę pod szyję krótko powiedziała: - słucham.
• Może jednak…
• Co to za niespodzianka? Mów i to już!
• Chciałem najpierw zrobić odpowiedni nastrój. Wiesz, żebyś poczuła się zrelaksowana.
• Jestem zrelaksowana, a nastrój jest idealny. Słucham.
• Wysłałem trzy pierwsze rozdziały twojej powieści do mojego przyjaciela wydawcy.
• Co zrobiłeś?! - krzyknęła Melinda, a kołdra którą trzymała pod brodą zsunęła się w dół, co Adam przyjął z ogromnym zadowoleniem.
• Co za widok – mruknął.
• Nie zmieniaj tematu – Melinda natychmiast zakryła się. - Kto ci pozwolił, jakim prawem?
• Uspokój się kochanie.
Melinda na ułamek sekundy zamarła. Adam nigdy dotąd tak jej nie nazwał.
• Co powiedziałeś? - spytała cicho.
• Żebyś się uspokoiła. Wszystko ci zaraz wyjaśnię.
• Nie o to mi chodzi. Powiedziałeś do mnie…
• Kochanie – Adam uśmiechnął się. – O ile się nie mylę tak właśnie mówią do siebie zakochani. Jeśli jednak ci to nie odpowiada mogę do ciebie mówić: „żono”.
• Nie, wolę - tu zawiesiła głos, a potem z zawstydzeniem szepnęła: - „kochanie”.
• To tę kwestię mamy wyjaśnioną – Adam zadowolony objął ją ramieniem. - Tak jak już wspomniałem część twojej powieści wysłałem do mojego przyjaciela, wydawcy z Nowego Jorku. To, co przeczytał bardzo mu się spodobało. Twierdzi, że masz lekkie pióro. Postaci są ciekawie nakreślone, akcja wartka i wciągająca. Krótko mówiąc mój przyjaciel chce drukować twoją powieść.
• Jak to drukować?
• W odcinkach.
• Pewnie w jakimś brukowcu.
• Jeśli uznać miesięcznik Harper’s Magazine**) za brukowiec, to tak – odparł z powagą Adam.
• I ten twój przyjaciel jest wydawcą tego „brukowca”?
• Niezupełnie, ale współpracuje z tym miesięcznikiem. Słyszał, że poszukują nowych talentów. Przedstawił twój tekst redaktorowi naczelnemu i pierwszy fragment twojej powieści został już opublikowany.
• Co takiego? Niemożliwe! To niemożliwe, Adamie! Przecież to taka nic nieznacząca pisanina. Bez wartości.Harper’s Magazine chce mnie drukować?! Ty chyba sobie ze mnie żartujesz.
• Nie, kochanie. Zobacz sama – sięgnął ręką do szafki nocnej i położył przed Melindą nowy egzemplarz Harper’s Magazine. - Strona sześćdziesiąta piąta.
Melinda szybko otworzyła miesięcznik na wymienionej przez Adama stronie. Jej oczom ukazał się tytuł: Niesamowita i ekscytująca opowieść dla kobiet i młodych panien o dzielnej Holly McCulligen przemierzającej samotnie szlak ze Wschodniego Wybrzeża ku Dzikiemu Zachodowi spisana przez panią Melindę Banning – Cartwright oraz podtytuł: W pogoni za przygodą przez bezkres Kalifornii. Melinda głęboko zaczerpnęła powietrza i przymknęła oczy. Nie wierzyła, że to się działo. Nie wierzyła, że jej powieść znalazła się na łamach tak popularnego magazynu.
• Nie wiem, co mam powiedzieć. W najśmielszych snach nie mogłam o tym marzyć. Co teraz będzie? Co powie twój ojciec, twoi bracia?
• Będą z ciebie dumni, tak jak ja. Tymczasem musisz, jak najszybciej ukończyć powieść.
• To znaczy, do kiedy?
• Do końca września – odparł Adam. - Dużo masz jeszcze do napisania?
• Dwa rozdziały i epilog, a potem jeszcze trzeba to wszystko kilka raz sczytać, poprawić, może coś dopisać.
• Korektę zostaw specjalistom.
• Zapominasz, że znam się na tym. Wolałabym, żeby nikt obcy nie przycinał mi mojej powieści.
• Melindo, musisz pamiętać, że jesteś debiutantką. Zaufaj ludziom, którzy zjedli na tym zęby. Poza tym wydaje mi się, że warto, aby na twój tekst ktoś rzucił świeżym okiem. Trudno jest zrobić poprawki tekstu, który sami napisaliśmy.
• Masz rację – odparła. - Ty możesz to zrobić.
• Ja? Nie, nie zrobię tego, ponieważ byłbym nieobiektywny. Chętnie przeczytam to, co napiszesz, ale niczego nie będę ci sugerował.
• Nie wiem, czy dam radę skończyć tę moją powieść. To duża odpowiedzialność. A jeśli nie spodobam się? Jeśli zostanę wyśmiana? Chyba zapadnę się pod ziemię.
• Nie histeryzuj, tylko bierz się do pracy – rzekł Adam odkładając Harper’s Magazine na szafkę nocną.
• Teraz? - Melinda nie wierzyła własnym uszom.
• Oszalałaś? - zaśmiał się Adam. – Teraz zajmiemy się czymś bardzo, ale to bardzo przyjemnym. Tym, co małżonkowie powinni robić w łóżku.









_________________________________________________________
*) Koszule małżeńskie – wymyślono w XVIII w. Dzięki otworom w tzw. „strategicznych” miejscach, co bardziej pruderyjne pary mogły bez narażenia się na wstrząs, jakim niewątpliwie mógłby być dla nich widok ich gołych ciał, dopełnić obowiązku prokreacji. Otwór w koszuli damskiej otoczony był haftem, a nawet wyszyty pobożnymi sentencjami. W męskiej koszuli stosowny otwór zakryty był klapką zapinaną na guziki.

**) Harper’s Magazine – amerykański miesięcznik społeczno-polityczny, który ukazuje się nieprzerwanie od czerwca 1850 roku, co czyni go drugim, po Scientific American najdłużej wydawanym czasopismem w Stanach Zjednoczonych. Miesięcznik został założony przez znaną nowojorską firmę wydawniczą Book Harper & Brothers Początkowy nakład 7500 wyprzedał się natychmiast, a w ciągu pół roku od debiutu nakład osiągnął 50 000. W najwcześniejszych wydaniach pojawiały się materiały publikowane w Anglii. Wkrótce magazyn zaczął drukować dzieła amerykańskich artystów i pisarzy takich jak Henry James Jack London, Mark Twain. Kilka działów służyło do przedstawiania ważnych wydarzeń dnia, takich jak publikacja powieści Hermana Melville'a Moby-Dick, układanie pierwszego kabla transatlantyckiego, najnowsze odkrycia Thomasa Edisona i walka o prawa kobiet. Miesięcznik ten był już wówczas obszerny i liczył ponad sto stron. Obecnie przeciętny nakład magazynu to 220 000 egzemplarzy.

A tak wyglądał Harper’s Magazine w roku 1866



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 20:26, 08 Paź 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:57, 08 Paź 2019    Temat postu:

Cytat:
Było miło, rozmawiałyśmy sobie i nagle mama spytała mnie, czy Hoss i ja używamy koszuli małżeńskich*). Wiesz, co to takiego?
• Wiem – Melinda wzdrygnęła się.
• Zakładasz ją do łóżka?
• Nie. A ty?

Jakiś dawny wymysł
Cytat:
Przyznałam, że używamy małżeńskich koszul. Mama powiedziała, że to po bożemu, ale, że od czasu do czasu lepiej je zrzucić, bo to bardziej wiąże małżeństwo niż cokolwiek innego.
• Twoja mama wydaje się być postępową kobietą.

Najlepiej to tego wcale nie zakładać
Cytat:
Kupiłaś u pani Bouvier przepiękną bieliznę i w niej powinnaś pokazywać się Hossowi, a nie w jakiejś zgrzebnej koszulinie z dziurą nie powiem gdzie.

O to! To!
Cytat:
• W łóżku… no… byłam zbyt energiczna – wyznała z zawstydzeniem Clarissa.
• Co, to znaczy zbyt energiczna?
• W każdym razie nie leżałam, jak kłoda drewna, a to chyba jest złe. Hoss mógł tą moją reakcją poczuć się rozczarowany.
• Zapewniam cię, że było wprost przeciwnie.
• Nie pocieszaj mnie. Żona jest żoną i swoje obowiązki powinna wykonywać z godnością, a nie wić się w łóżku, jakby ją wąż ugryzł – rzekła z determinacją Clarissa.

E! Tam! Zdania są podzielone w tej kwestii
Cytat:
Dziękuję, Melindo za rozmowę – rzekła wychodząc z pokoju.
• A, co to była za rozmowa, jeśli wolno spytać? - Adam z zaciekawieniem spojrzał na żonę.
• Spytać wolno, ale pytanie pozostanie bez odpowiedzi – odparła.
• To znaczy, że to była taka wasza babska pogawędka.

A co on taki ciekawy? Są sprawy o których panowie ie muszą wiedzieć
Cytat:
• Zamówiłem tę kuchnię, która tak bardzo ci się podobała. Będzie pod koniec miesiąca.
• Naprawdę, to zrobiłeś? Przecież ta kuchnia jest taka droga.
• Owszem, jest droga, ale cóż za jakość się płaci. Poza tym na pewnych rzeczach nie powinno się oszczędzać.
• Może i masz rację.
• Na pewno mam – odparł biorąc z jej ramion Kathy i siadając z nią w fotelu.

Jasne! Adam zawsze ma rację, ale nowoczesna i dobra kuchenka zawsze się przyda. Melinda dobrze gotuje
Cytat:
• Wiem, Melindo i robię wszystko, co w mojej mocy, żeby pogodzić się z bratem, ale do tego potrzebna jest dobra wola także drugiej strony. Joe jej nie wykazuje.
• Może, gdybym z nim porozmawiała…
• Mowy nie ma. Nie chciał rozmawiać z ojcem, myślisz, że zechciałby rozmawiać z tobą?
• Spróbować nie zawadzi.
• Być może, ale nie chcę, żebyś się w to mieszała. To sprawa między Joseph’em a mną.
• Skoro tak sobie życzysz – odparła nieprzekonana Melinda.

Melinda jako mediator w rozmowach z Joe? Myślę, że byłaby skuteczna, ale Adam byłby zazdrosny
Cytat:
Daniel przysłał telegram. Termin naszej sprawy przesunięto o miesiąc.
• Znowu? - westchnęła Melinda. - Podał powód?
• Nie, ale list od niego jest w drodze.
• Nie podoba mi się to.
• Mnie również, ale poczekajmy na list od Daniela.

Czyżby Langfordowie coś uknuli?
Cytat:
• To teraz powiesz mi wreszcie, co za niespodziankę masz dla mnie? - spytała Melinda, gdy późnym wieczorem oboje z Adamem znaleźli się w łóżku.
• Niespodziankę? Czy ja mówiłem, o jakiejś niespodziance? - Adam udał zdziwienie nie przerywając pocałunków, jakimi obsypywał żonę.

A to sadysta! Nie powie od razu, tylko dręczy Melindę
Cytat:
• Wysłałem trzy pierwsze rozdziały twojej powieści do mojego przyjaciela wydawcy.
• Co zrobiłeś?! - krzyknęła Melinda, a kołdra którą trzymała pod brodą zsunęła się w dół, co Adam przyjął z ogromnym zadowoleniem.
• Co za widok – mruknął.
• Nie zmieniaj tematu – Melinda natychmiast zakryła się. - Kto ci pozwolił, jakim prawem?
• Uspokój się kochanie.
Melinda na ułamek sekundy zamarła. Adam nigdy dotąd tak jej nie nazwał.
• Co powiedziałeś? - spytała cicho.

A to się porobiło ... ale dobrze, bo fachowiec oceni dzieło MelindyNo i ten zwrot "kochanie" tak lubiany i ceniony przez kobiety

Cytat:
- Tak jak już wspomniałem część twojej powieści wysłałem do mojego przyjaciela, wydawcy z Nowego Jorku. To, co przeczytał bardzo mu się spodobało. Twierdzi, że masz lekkie pióro. Postaci są ciekawie nakreślone, akcja wartka i wciągająca. Krótko mówiąc mój przyjaciel chce drukować twoją powieść.
• Jak to drukować?
• W odcinkach.

Docenił! Powieść się podobała i będzie drukowana! jaka satysfakcja dla nieji zachęta do dalszej pracy twórczej.
Cytat:
• Pewnie w jakimś brukowcu.
• Jeśli uznać miesięcznik Harper’s Magazine**) za brukowiec, to tak – odparł z powagą Adam.
• I ten twój przyjaciel jest wydawcą tego „brukowca”?
• Niezupełnie, ale współpracuje z tym miesięcznikiem. Słyszał, że poszukują nowych talentów. Przedstawił twój tekst redaktorowi naczelnemu i pierwszy fragment twojej powieści został już opublikowany.
• Co takiego? Niemożliwe! To niemożliwe, Adamie! Przecież to taka nic nieznacząca pisanina. Bez wartości.Harper’s Magazine chce mnie drukować?! Ty chyba sobie ze mnie żartujesz.
• Nie, kochanie. Zobacz sama – sięgnął ręką do szafki nocnej i położył przed Melindą nowy egzemplarz Harper’s Magazine. - Strona sześćdziesiąta piąta.
Melinda szybko otworzyła miesięcznik na wymienionej przez Adama stronie. Jej oczom ukazał się tytuł: Niesamowita i ekscytująca opowieść dla kobiet i młodych panien o dzielnej Holly McCulligen przemierzającej samotnie szlak ze Wschodniego Wybrzeża ku Dzikiemu Zachodowi spisana przez panią Melindę Banning – Cartwright

Melinda nie dowierza, ale egzemplarz pisma z wydrukowanym rozdziałem jej powieści rozwiewa wszelkie wątpliwości
Cytat:
*) Koszule małżeńskie – wymyślono w XVIII w. Dzięki otworom w tzw. „strategicznych” miejscach, co bardziej pruderyjne pary mogły bez narażenia się na wstrząs, jakim niewątpliwie mógłby być dla nich widok ich gołych ciał, dopełnić obowiązku prokreacji. Otwór w koszuli damskiej otoczony był haftem, a nawet wyszyty pobożnymi sentencjami. W męskiej koszuli stosowny otwór zakryty był klapką zapinaną na guziki.

Nic ująć nic dodaćCzego to ludzie nie wymyślą

Kolejny, długi i smakowity rozdział. Fajna rozmowa Melindy i Clarissy. Panie bardzo się zaprzyjaźniły, ku zadowoleniu ich mężów. Niestety Joe nadal unika Adama, czuje do niego urazę? Żal? Albo mu przejdzie, albo ... Melinda będzie negocjować, co zapewne przyprawi Adasia o atak ... zazdrości Nie wiem, co autorka wymyśli, ale w każdej wersji będzie ciekawie. Termin procesu przesuwa się - może to intrygi Langfordów, a może ... ta wredna rodzina ma jakieś kłopoty i stąd to przesunięcie? Też są różne możliwości. No i sukces Melindy jako autorki. Ma niezaprzeczalny talent do pisania i na szczęście ma męża, który to docenia, a nawet jest z tego bardzo dumny. Ciekawe, co na to reszta rodziny? Myślę, że też będą zachwyceni. Ojciec Melindy może być o nią spokojny. Jest szczęśliwa w małżeństwie i odnosi sukcesy, może nie zawodowe, ale jako pisarka została doceniona. Czekam niecierpliwie na kontynuację, bo jeszcze sporo spraw musi się wyjaśnić ... no i co z Joe i Dellą? Z procesem? Z nowym domem? Czy Adam z Melindą wyprowadzą się z Ponderosy? Przecież Ben będzie tęsknić za nimi ... Chyba?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7282
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:49, 09 Paź 2019    Temat postu:

Serdecznie dziękuję za ciekawy i miły komentarz. Very Happy Jak na razie prawie wszystkie wątki zmierzają do szczęśliwego zakończenia. U Hossa i Clarissy nie przewiduję żadnych wstrząsów. Życie Adama i Melindy też jakoś powinno się ułożyć. Co będzie z pozostałymi bohaterami to wkrótce się okaże. Tymczasem Cartwightów czeka mała niespodzianka. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:32, 13 Paź 2019    Temat postu:

Kiedy? Kiedy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Uroczysko ADY / Ostępy Aderato Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 22, 23, 24 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 23 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin