Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozczarowania i radości
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Polanka Eweliny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:58, 22 Wrz 2021    Temat postu:

Dobre Very Happy Postaram się coś napisać ... w tym tygodniu Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:42, 24 Wrz 2021    Temat postu:

Lizzie występy pamiętała jak przez mgłę. Jakiś śpiew, recytacja? Możliwe. Zapamiętała jedynie komentarze Adama. Okazało się, że lubią te same utwory tych samych poetów, książki, te same utwory muzyczne, kompozytorów. Adam wydawał się być coraz bardziej zainteresowany nową znajomością. Doskonale się rozumieli. Interesująco opowiadał o Ponderosie, pięknych widokach, sosnowych lasach, uroku jeziora Tahoe. Opowiadał również o swojej rodzinie, ojcu, młodszych braciach, kuzynach i wujkach. Zapytał, czy znajdzie czas, żeby ich odwiedzić na ranczo. Oczywiście odpowiedziała twierdząco. Wspomniała o jego studenckich czasach, pobycie w Bostonie. Trochę spochmurniał, ale odpowiedział, że czas studiów dobrze wspomina, dużo się tam nauczył. Lizzie zastanawiała się, czy powiedzieć, że go pamięta z tamtych czasów, ale coś ją powstrzymało. Powie mu później, w sprzyjających warunkach. Zresztą może on już nie pamięta małej dziewczynki, która przysłuchiwała się jego rozmowom, słuchała jego śpiewu … a nawet stwierdziła, że pobiorą się. Zapamiętała też porozumiewawcze spojrzenia koleżanek skierowane w ich stronę i bardzo jadowite spojrzenia ciotki Lil i Laury Dalton. Dwie kobiety, które przez długi czas im towarzyszyły odeszły, zapewne aby podzielić się spostrzeżeniem, że Adam Cartwright cały czas na przyjęciu spędził z nieznajomą im dziewczyną. W dodatku dziewczyną, która niedawno przybyła do Wirginia City i one niewiele o niej wiedzą. Młoda, ładna, elegancko brana i chyba interesująca, skoro sam A.C. tyle czasu jej poświęcił. Obie panie zastanawiały się też, jak zareagują na to Laura i Lil, bo pewnie tak łatwo nie odpuszczą. Bądź co bądź młodzi Cartwrightowie to jedne z najlepszych partii w okolicy, a Laura jednak jest wdową, w dodatku wdową z dzieckiem. Do południa następnego dnia trzy czwarte populacji Wirginia City wiedziało, że Adam Cartwright zmienił obiekt zainteresowań. Niestety, zauważyły to również Laura i Lil. Ciotka była wściekła, nie mogła zrozumieć, jak to się stało, że Adam mógł publicznie zlekceważyć jej piękną krewną. Przecież tak długo adorował Laurę! Przychodził, nieraz zostawał na dłużej … wszak Laura była wdową i mogła sobie pozwolić na dużo większą swobodę niż panienki. Córeczka Laury bardzo go lubiła i on chyba też się do niej przywiązał … a teraz? Siedział cały czas obok tej nowej dziewczyny, tańczył z nią, a na Laurę nie zwracał uwagi. Co prawda ostatnio często się kłócili, a i Laura się uskarżała, że często nie rozumie Adama, że irytuje ją jego apodyktyczność, pewność siebie, ale przecież to są cechy prawdziwego mężczyzny. Oczywiście wskazane jest, aby po ślubie część z tych przymiotów zanikła i szczęśliwy małżonek był zdecydowanie uległy wobec żądań żony i żeby to ona miała zawsze rację. Tak, trzeba zrobić porządek z tą … tu Lil zdusiła wyraz cisnący się jej na usta. Trzeba się dowiedzieć kim jest ta … intrygantka, arogantka, bezczelne dziewuszysko, do kogo przyjechała. Wcześniej widziała ją w towarzystwie Carli Mc’Allister, Vanessy, Mary i Susan. Ta czwórka chodziła do szkoły w Bostonie. Może stamtąd ją znają? A jakby jakieś plotki rozpuścić o niej? To by ją skutecznie obrzydziło w oczach Adama. O ile Adam by w to uwierzył? – realnie oceniła ewentualnego narzeczonego Laury. No i jak one będą wyglądały w oczach społeczności Wirginia City? Porzucona narzeczona … chociaż on jeszcze się nie oświadczył właściwie. Tak tylko czasem przebąkiwał o ślubie, ale się nie spieszył. Nie obrzucał też narzeczonej podarunkami. Owszem kupił obrączkę, i to w San Francisco, ale do tej pory nie zdążył jej uroczyście ofiarować. O pierścionku, medalionie, czy naszyjniku nawet nie wspomniał! Laura siedziała obok ciotki i też zaciskała pięści ze złości. Takie upokorzenie! Spojrzała na ciotkę i stwierdziła – musimy coś wymyślić.
-Ale co? – zastanowiła się ciotka – numer z zazdrością wywołaną przez innego adoratora nie przejdzie. Adam może odetchnąć z ulgą, nie zareaguje tak jak chcemy i co wtedy?
-Ach! Skąd się wzięła ta baba – jęknęła Laura – siedział koło niej i wpatrywał się jak sroka w gnat. W nią się wpatrywał!
-Laura, może nie powinnaś się z nim ostatnio tak często kłócić? Przecież okazało się, że miał rację określając tego faceta od akcji kolejowych jako oszusta. On był oszustem! Rozkoszny szczeniaczek później okazał się małym wilczkiem, który kiedy podrósł zagryzł wszystkie twoje kury.
-No, miał rację! I co z tego? Musiał tak się puszyć? – wrzasnęła Laura – ja chciałam zainwestować, pomnożyć swoje pieniądze. Co w tym złego?
-Nic, ale dzięki interwencji Adam nie straciłaś ich – ciotka Lil starała się zachować obiektywizm.
-Nie straciłam, ale wyszłam na taką … naiwną- biadoliła Laura – a on taki doskonały, sprytny, utalentowany … aż człowieka mdli ta jego doskonałość.
-Właśnie! Idealny kandydat i idealny mąż!. Lepszego nie znajdziesz! Coś trzeba zrobić, żeby go zatrzymać przy sobie.
-Ale co? Przecież nie mogę uwiesić się u jego ramienia i siłą odciągnąć go od innej kobiety.
-Nie, to trzeba sprytniej zrobić – zawyrokowała Lil – może wykorzystać Peggy do tego celu? On ją bardzo lubi …
-Ona jego uwielbia, i bardziej się słucha Adama niż mnie – jęknęła Laura.
-Trzeba rozpuścić jakieś kompromitujące tę pannę plotki … porzucenie przez narzeczonego, jakiś aferzysta w rodzinie … może potajemny romans z kimś żonatym? – rozważała Lil
-Tak, to dobry pomysł, ale jeśli się ktoś dowie, że to od nas wyszło, to jesteśmy skończone – jęknęła Laura.
-Albo zaryzykujemy i rozpuścimy plotki, albo napuścimy na nią jakiegoś znajomego - zaproponowała Lil
-Napuścimy? Żeby ją pobił? – zdziwiła się Laura
-Oczywiście, że nie. Jako ofiara pobicia wzbudzi współczucie Adam i tym bardziej się do niej przywiąże! –Ktoś ją musi uwieść! – orzekła Lil – koniecznie i tak, żeby wszyscy to widzieli. Musi ją skompromitować!
-A może zasugerować Roy’owi, że ta nowa jest szulerką … zaproponowała Laura
-szulerką?
-No, że oszukuje przy grze w pokera, to Roy zmusi ją do wyjazdu z miasta
-Roy Coffee? Ta stara pierdoła? Nigdy tego nie zrobi, on chce mieć święty spokój – orzekła Lil.
Ciotka i jej siostrzenica pogrążyły się w rozmyślaniach i rozważaniach nad działaniami mającymi na celu pozbycie się konkurencji i zatrzymania pożądanego konkurenta u boku Laury.
Na drugim końcu miasta, w zupełnie innym nastroju trwała pogawędka pięciu przyjaciółek.
-Lizzie! Osiągnęłaś sukces – pochwaliła ją Vanessa
-I powiedz, jaki ci się wydał? Zarozumiały, czy sympatyczny? – dociekała Mary.
-Jesteście umówieni? – zastanawiała się Carla
-Ciekawe o czym tak długo z nim rozmawiałaś – pytała Susan
-O różnych sprawach. Umówiłam się tak niezobowiązująco, że kiedyś wybierzemy się nad jezioro Tahoe … i do Ponderosy. Na pewno nie jest bufonem. Wydał mi się … raczej sympatyczny – hurtowo odpowiedziała na pytania Elizabeth – ogólne wrażenie raczej pozytywne … tak, zdecydowanie pozytywne!
-To teraz strzeż się Laury i jej ciotki – zażartowały dziewczęta – z pewnością teraz obmyślają plan pozbycia się konkurentki z Wirginia City.
-Cóż, muszę z tym żyć – zażartowała Lizzie – jakoś sobie dam radę, przy waszej pomocy, mam nadzieję.
-Oczywiście, będziemy cię wspierać, ze wszystkich sił! – obiecały przyjaciółki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:33, 24 Wrz 2021    Temat postu:

Cytat:
Lizzie występy pamiętała jak przez mgłę. Jakiś śpiew, recytacja? Możliwe. Zapamiętała jedynie komentarze Adama. Okazało się, że lubią te same utwory tych samych poetów, książki, te same utwory muzyczne, kompozytorów. Adam wydawał się być coraz bardziej zainteresowany nową znajomością.

Na miejscu Lizzie mnie dopadłby nawet ostry cień mgły.
Słuchać Adama to bajka, nawet gdy mówi trzy po trzy.

Cytat:
Wspomniała o jego studenckich czasach, pobycie w Bostonie. Trochę spochmurniał, ale odpowiedział, że czas studiów dobrze wspomina, dużo się tam nauczył. Lizzie zastanawiała się, czy powiedzieć, że go pamięta z tamtych czasów, ale coś ją powstrzymało.

Boston, studenckie czasy, miłość i zraniona duma...
Zwłaszcza te ostatnie jawią się Adamowi niczym dżuma.
Lizzie, to nad wyraz rozsądna i miła dziewczyna.
Rozsądek i rozum na wodzy jej język trzyma.
Cytat:
Zapamiętała też porozumiewawcze spojrzenia koleżanek skierowane w ich stronę i bardzo jadowite spojrzenia ciotki Lil i Laury Dalton.

Mimo niewątpliwego czaru, który wokół Lizzie roztoczył Adam,
dziewczynie nie umknęły spojrzenia dwóch wściekłych madam.
Cytat:
Do południa następnego dnia trzy czwarte populacji Wirginia City wiedziało, że Adam Cartwright zmienił obiekt zainteresowań. Niestety, zauważyły to również Laura i Lil.

Nie ma to jak poczta pantoflowa.
Wszyscy wiedzą, co, kto i gdzie chowa.
Laurze i Lil na pewno ciśnienie podskoczyło.
Nie o taki rozwój sytuacji im przecież chodziło.

Cytat:
Ciotka była wściekła, nie mogła zrozumieć, jak to się stało, że Adam mógł publicznie zlekceważyć jej piękną krewną. Przecież tak długo adorował Laurę! Przychodził, nieraz zostawał na dłużej … wszak Laura była wdową i mogła sobie pozwolić na dużo większą swobodę niż panienki.

Cóż, niewiele tu pomoże wściekłość cioteczki Lil.
Adam wszak jest już pod urokiem miłych z Lizzie chwil.
A Laura? Nigdy nie była moją faworytką.
Jej związek z Adamem był szyty lichą nitką.
Cytat:
Co prawda ostatnio często się kłócili, a i Laura się uskarżała, że często nie rozumie Adama, że irytuje ją jego apodyktyczność, pewność siebie, ale przecież to są cechy prawdziwego mężczyzny.

Skoro Laura Adama nie rozumie,
to nie najlepiej świadczy o jej… rozumie.

Cytat:
Trzeba się dowiedzieć kim jest ta … intrygantka, arogantka, bezczelne dziewuszysko, do kogo przyjechała.

Zaczynam się nieco denerwować.
Ciotka Lil zamierza knuć i intrygować.
Cytat:
Laura siedziała obok ciotki i też zaciskała pięści ze złości. Takie upokorzenie! Spojrzała na ciotkę i stwierdziła – musimy coś wymyślić.

Żadna kobieta, nawet Laura, nie potrafi znieść upokorzenia.
Zemsta to jedyne lekarstwo na takie zmartwienia.
Cytat:
-Właśnie! Idealny kandydat i idealny mąż! Lepszego nie znajdziesz! Coś trzeba zrobić, żeby go zatrzymać przy sobie.
-Ale co? Przecież nie mogę uwiesić się u jego ramienia i siłą odciągnąć go od innej kobiety.

Teraz zauważyły, że Adam to idealny kandydat na męża?!
Trochę za późno. Inna kobieta tu już zwycięża.

Cytat:
Ciotka i jej siostrzenica pogrążyły się w rozmyślaniach i rozważaniach nad działaniami mającymi na celu pozbycie się konkurencji i zatrzymania pożądanego konkurenta u boku Laury.

Ciotka i jej siostrzenica jakąś intrygę wymyślą.
Aż boję się myśleć, że ich plany się ziszczą.
Cytat:
Wydał mi się … raczej sympatyczny – hurtowo odpowiedziała na pytania Elizabeth – ogólne wrażenie raczej pozytywne … tak, zdecydowanie pozytywne!
-To teraz strzeż się Laury i jej ciotki – zażartowały dziewczęta – z pewnością teraz obmyślają plan pozbycia się konkurentki z Wirginia City.
-Cóż, muszę z tym żyć – zażartowała Lizzie – jakoś sobie dam radę, przy waszej pomocy, mam nadzieję.


Jak widać panna Elizabeth jest pod Adama urokiem,
jednak nie odebrało jej to przytomności umysłu.
Knowania Lil i Laury nie będą więc dla niej szokiem.
Wierzę, że Lizzie i przyjaciółki coś już wymyślą.


Jak miło było kolejny opowiadania odcinek przeczytać,
o ciąg dalszy opowieści nie śmiem zapytać.
Mam jednak wielką, olbrzymią i niezachwianą nadzieję,
że autorka niebawem Lizzie i Adama dalsze wklei dzieje.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:52, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Dziękuję za miły komentarz, postaram się coś napisać przed środą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:15, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Very Happy Very Happy Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 0:37, 05 Paź 2021    Temat postu:

Lizzie od samego rana zastanawiała się nad przyszłym spotkaniem z Adamem – Jak się ubrać? Jakie tematy poruszać w rozmowie? Jak się zachowywać? Nieco kokieteryjnie, czy może wyniośle? I tak i tak źle! Najlepiej naturalnie. – postanowiła. Rozmyślania dziewczyny przerwało pukanie do drzwi. Niosła głowę, lecz zanim zdążyła zaprosić niespodziewanego gościa, drzwi uchyliły się i usłyszała głośne
-ichaaaaaaaaa!!! Jak się ma nasza dziewczynka? Lizzie odetchnęła z ulgą – To ukochani wujowie. Właściwie wujeczni dziadkowie, czyli młodsi bracia jej babci, Malcolm i Douglas. Jeden zawsze pogodny, drugi wiecznie narzekający, ale obaj bardzo kochający zarówno siebie, jak i cioteczną wnuczkę, czyli ją Lizzie.
-Witam wujków – grzecznie powiedziała Elizabeth – dobrze, że przyjechaliście.
-Nie wiem, czy dobrze, podróż była okropna i męcząca, towarzystwo w dyliżansie nieprzyjemne, jedzenie na postojach wręcz trujące …
-Ale jakie cudne widoki były po drodze – przerwał bratu Malcolm, i to jedzenie też nie było najgorsze, w każdym razie sytne i pożywne, a towarzystwo w dyliżansie było interesujące. Ta dama, która siedziała naprzeciwko Douglasa była całkiem, całkiem -Ale mlaskała przy jedzeniu – Douglas nie ustawał w wyszukiwaniu minusów życia codziennego – a ta mieścina Wirginia City jest jakaś taka brudna, zakurzona, budynki też jakieś chaotycznie postawione …
-Ale ma swój urok, a i salony też są tutaj niezłe. Tak słyszałem – usprawiedliwił się Malcolm.
-Brakowało mi wujków – zaśmiała się Lizzie – tego narzekania i pogody ducha.
-A jak ci tutaj się wiedzie? Spotkałaś się oczywiście z koleżankami, ale czy tu jest jeszcze jakieś przyzwoite towarzystwo? – zatroszczył się Malcolm
-W tej mieścinie? Jakie tu może być towarzystwo? Kowboje i ranczerzy najwyżej – narzekał Douglas.
-Nie przesadzaj, przecież są urzędy, więc i urzędnicy, jacyś bankierzy, właściciele kopalń, przemysłowcy – Malcolm był optymistą.
-Bankierzy? Jeśli ktoś jest bankierem, to ma powyżej pięćdziesięciu lat, wielki brzuch, żonę i kupę dzieci – Douglas wyraził swoją opinię o bankierach – a właściciele kopalń może i są bogaci, ale to na pewno kombinatorzy i oszuści. Nie dla naszej dziewczynki. Lizzie powstrzymywała śmiech. Teraz z pewnością nie będzie się nudzić. Staruszkowie swoim zachowaniem z pewnością spowodują mnóstwo urozmaicenia w jej codziennym życiu w Wirginia City. Zobaczymy, jak zareagują na Adama, czy zdobędzie ich sympatię, czy raczej niechęć? W Bostonie nigdy się nie spotkali. Oni rzadko odwiedzali wuja Jacka Burtona. Nie lubili jego żony Wirginii. Obaj i nazywali ją lafiryndą z bostońskich doków. Ona również ich nie znosiła i nazywała starymi wariatami. Z wujkami Lizzie widywała się kiedy odwiedzała babcię. Zabierali ją na spacery, do cukierni, nawet do cyrku.
-Chodźmy na dół, do salonu – zaproponowała – pamiętacie Mary Murphy?
-Oczywiście, pamiętamy, taka miła dziewuszka, śliczna i wesoła – wspomniał przyjaciółkę Lizzie Malcolm
-A! Tak, pamiętam, ta trzpiotka – Douglas, jak na niego wyraził prawie komplement.
W salonik była już Mary. Niestety, byli tam i inni goście. Dom państwa Murphy’ch odwiedziła Laura Dayton z ciotką Lil oraz obie panny Stewart. Mary wymownie uniosła oczy ku górze, spodziewając się zapewne boskiej pomocy. Niestety musiała sobie sama radzić z niespodziewanymi gośćmi. Wejście Lizzie w ciotecznymi dziadkami potraktowała jako niespodziewaną i pożądaną odsiecz.
Lizzie, zgodnie z dobrymi obyczajami przedstawiła krewnych dostojnym paniom.
Wujkowie zostali obrzuceni taksującymi spojrzeniami. Zwłaszcza panny Stewart uważnie ich obejrzały.
-Witam piękne panie – uwodzicielsko zagruchał Malcolm – nie spodziewaliśmy się, że tu, na dzikim Zachodzie można spotkać takie urocze damy
-Mów za siebie – warknął Douglas – to znaczy, mnie też jest miło, ale te strony to nie moja bajka. Ja jestem przyzwyczajony do Bostonu, dużego miasta, a tu … no cóż … prowincja jednak.
-Ale miasto dość duże, gwarne – próbował ratować atmosferę Malcolm – zapewne też są jakieś wielkomiejskie rozrywki …
-Tak, miewamy tu przedstawienia teatralne – wycedziła przez zęby ciotka Lil
-i występy rozmaitych artystów, aktorów, śpiewaków – Laura ratowała honor miasta.
-To wspaniale! – zachwycił się zgryźliwie Douglas – pewnie przyjeżdżają co najmniej raz na kwartał.
-Mniej więcej – Laura nie zrozumiała ironii zawartej w jego słowach.
-A siostrzenica? – ciotka Lil usiłowała wysondować przybyszy – Czy siostrzeniczka ma jakiegoś starającego się?
-Nasza Lizzie? Tabuny, całe tabuny starających się – wyjaśnił Malcolm – oczywiście żadem nie jest godny naszej Lizzie, a ona ma dobry gust i rozsądku na tyle dużo, że nie wybierze byle kogo.
-Tak – Douglas był wyjątkowo zgodny z bratem – oni według nas nie są godni naszej Lizzie i ona z pewnością nie wybierze żadnego z nich – zapewnił ku niezadowoleniu Laury i Lil. Zamilkły i zastanawiały się nad dalszym ruchem. Nie miały dzisiaj szczęścia. Wuj Douglas znany w Bostonie zarówno z upierdliwego usposobienia jak i licznych towarzyskich gaf, zapragnął zabłysnąć w nowym towarzystwie. Postanowił powiedzieć damom komplement, który z pewnością je zachwyci.
-Jakie eleganckie suknie panie założyły – pochylił się w stronę Lil i Laury – identyczne widziałem cztery lata temu na wystawach bostońskich sklepów. Obie damy poczerwieniały. Nie wydawały się zadowolone z komplementu.
-A ten naszyjnik!- ciągnął - Doskonała imitacja szafirów – widziałem takie w sklepie … urwał, szturchnięty w bok przez Malcolma, który usiłował ratować sytuację.
-Ach! Ten mój brat! Zawsze żartuje. Na pięknych kobietach wszystko pięknie wygląda … urwał, gdyż dotarło do niego, że raczej nie zatuszował nietaktu, ale wręcz go pogłębił.
-Chciałem powiedzieć, że kobiety w pewnym wieku potrafią dobrać taki niekrzykliwy fason … Douglas urwał po kolejnym szturchańcu.
Mary i Lizzie dusiły się ze śmiechu, taktownie starając się, żeby goście w tym się nie zorientowały. Towarzyskie gafy braci nie przeszkadzały pannom Stewart, które z zaciekawieniem zaczęły wypytywać ich o bostońskie nowinki.
Malcolm z ulgą chętnie referował ciekawym kobietom wydarzenia, jakie zaistniały w ciągu ostatniego pół roku w Bostonie. Z przerażeniem dostrzegł, że Douglas znów otwiera usta. W salonie rozległ się ryk Malcolma proszącego o odrobinę jakiegoś napoju. Prośba poparta była solidnym, kolejnym szturchnięciem w bok kłopotliwego brata. Mary z wrażenia o mało co nie puściła dzbanka z lemoniadą, ale niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Przynajmniej na najbliższe kilka minut. Atmosfera w pokoju zagęszczała się. Rozmowa, pomimo wysiłków Malcolma co chwilę się urywała. Jedynie panny Stewart zdawały się być zadowolone ze spotkania. Milo im się rozmawiało z tymi panami, nawet z nieco marudnym Douglasem. Wszak to nie im zasugerował noszenie modnych przed kilku laty sukni. Dla nich Douglas był nawet dość uprzejmy, jak na niego – oceniły go zgodnie Stewartówny. Bardzo interesująco opowiadał siostrom o swoich podróżach. Tak, to było bardzo ciekawe – zgodnie oceniły niesfornego Douglasa. Zupełnie inne zdanie o nim miały Lil i Laura. W myślach nazywały go wrednym dziadygą i ślepawym pierdołą z Bostonu. Oczywiście jedynie w myślach. Siedziały na kanapie sztywno wyprostowane i od czasu do czasu uśmiechały się. Był to uśmiech wymuszony, sztuczny, który nie poprawiał nastroju panującego w salonie. Od czasu do czasu zapadała cisza, którą przerywały wynurzenia Douglasa o dawnych czasach skierowane wyłącznie do pań Stewart. Malcolm również siedział na kanapie. Innej. Sztywno wyprostowany, nerwowo podkręcał wąsa i kombinował, jakby tu zatuszować gafy Douglasa, zdając sobie sprawę, że ich nie da się zatuszować. Znał kobiety i wiedział, że brat określając ich suknie jako krzyk mody sprzed kilku lat oraz sugerując, że są w „pewnym wieku” popełnił samobójstwo towarzyskie. Przynajmniej jeśli chodzi o te dwie panie, bo z tamtymi brat zupełnie dobrze sobie radził. Zerknął w stronę zasłuchanego towarzystwa i stwierdził, że … nawet o dziwo bardzo dobrze sobie radzi. Spojrzał w stronę Lizzie z nadzieją, że dziewczyna nie jest zbytnio rozgniewana. Ze zdziwieniem spostrzegł, że … jest rozbawiona. Cóż, może nam się upiecze – pomyślał z humorem, bo nie lubił się długo martwić – gorzej już nie będzie. Wtem do salonu weszła pokojówka
-przyszedł pan Adam Cartwright – oznajmiła. Zapadła cisza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 0:54, 05 Paź 2021    Temat postu:

Dzięki za kolejny odcinek. Very Happy Malcolm i Douglas są niesamowici. Jestem pewna, że sporo namieszają. Komentarz wstawię jutro... to znaczy dzisiaj, bo przecież jest już po północy. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:44, 05 Paź 2021    Temat postu:

Cytat:
Lizzie od samego rana zastanawiała się nad przyszłym spotkaniem z Adamem – Jak się ubrać? Jakie tematy poruszać w rozmowie? Jak się zachowywać? Nieco kokieteryjnie, czy może wyniośle? I tak i tak źle! Najlepiej naturalnie. – postanowiła.

Słuszna decyzja. Z Adamem należy rozmawiać normalnie. Nic nie udawać, nie kokietować, nie wdzięczyć się.
Cytat:
(…) drzwi uchyliły się i usłyszała głośne
-ichaaaaaaaaa!!! Jak się ma nasza dziewczynka? Lizzie odetchnęła z ulgą – To ukochani wujowie. Właściwie wujeczni dziadkowie, czyli młodsi bracia jej babci, Malcolm i Douglas. Jeden zawsze pogodny, drugi wiecznie narzekający, ale obaj bardzo kochający zarówno siebie, jak i cioteczną wnuczkę, czyli ją Lizzie.

Zjechała rodzina Lizzie. Fajni ci wujkowie. Myślę, że za ich przyczyną dużo się wydarzy, zwłaszcza, gdy Lil i Laura staną im na drodze.

Cytat:
-Witam wujków – grzecznie powiedziała Elizabeth – dobrze, że przyjechaliście.
-Nie wiem, czy dobrze, podróż była okropna i męcząca, towarzystwo w dyliżansie nieprzyjemne, jedzenie na postojach wręcz trujące …
-Ale jakie cudne widoki były po drodze – przerwał bratu Malcolm, i to jedzenie też nie było najgorsze, w każdym razie sytne i pożywne, a towarzystwo w dyliżansie było interesujące.

Panowie są, jak ogień i woda. Jeden to wujek-maruda, drugi wujek-przytulę wszystkich do serca. Świetnie się uzupełniają i najważniejsze: bardzo kochają Lizzie.

Cytat:
-Brakowało mi wujków – zaśmiała się Lizzie – tego narzekania i pogody ducha.(...) Lizzie powstrzymywała śmiech. Teraz z pewnością nie będzie się nudzić. Staruszkowie swoim zachowaniem z pewnością spowodują mnóstwo urozmaicenia w jej codziennym życiu w Wirginia City. Zobaczymy, jak zareagują na Adama, czy zdobędzie ich sympatię, czy raczej niechęć? W Bostonie nigdy się nie spotkali. Oni rzadko odwiedzali wuja Jacka Burtona. Nie lubili jego żony Wirginii. Obaj i nazywali ją lafiryndą z bostońskich doków. Ona również ich nie znosiła i nazywała starymi wariatami. Z wujkami Lizzie widywała się kiedy odwiedzała babcię. Zabierali ją na spacery, do cukierni, nawet do cyrku.

Nie wątpię. Takich krewnych można tylko kochać. Widać też, że dziewczyna liczy się z ich zdaniem. Ja też jestem ciekawa, jaka będzie ich reakcja na widok Adam i ile czasu zajmie im rozszyfrowanie uczuć Lizzie.

Cytat:
-Chodźmy na dół, do salonu – zaproponowała – pamiętacie Mary Murphy?
-Oczywiście, pamiętamy, taka miła dziewuszka, śliczna i wesoła – wspomniał przyjaciółkę Lizzie Malcolm
-A! Tak, pamiętam, ta trzpiotka – Douglas, jak na niego wyraził prawie komplement.
W salonik była już Mary. Niestety, byli tam i inni goście. Dom państwa Murphy’ch odwiedziła Laura Dayton z ciotką Lil oraz obie panny Stewart.

Daug jest w prawdziwie dobrym nastroju. A Laura i jej upiorna cioteczka, to po co tu?

Cytat:
Mary (…) Wejście Lizzie w ciotecznymi dziadkami potraktowała jako niespodziewaną i pożądaną odsiecz.
Lizzie, zgodnie z dobrymi obyczajami przedstawiła krewnych dostojnym paniom.
Wujkowie zostali obrzuceni taksującymi spojrzeniami. Zwłaszcza panny Stewart uważnie ich obejrzały.

Na miejscu Mary też potraktowałabym nowych gości, jak koło ratunkowe. W takim towarzystwie, jak najbardziej wskazane.

Cytat:
-Witam piękne panie – uwodzicielsko zagruchał Malcolm – nie spodziewaliśmy się, że tu, na dzikim Zachodzie można spotkać takie urocze damy
-Mów za siebie – warknął Douglas – to znaczy, mnie też jest miło, ale te strony to nie moja bajka. Ja jestem przyzwyczajony do Bostonu, dużego miasta, a tu … no cóż … prowincja jednak.

Dialog obu panów zbija z nóg.

Cytat:
Wuj Douglas znany w Bostonie zarówno z upierdliwego usposobienia jak i licznych towarzyskich gaf, zapragnął zabłysnąć w nowym towarzystwie. Postanowił powiedzieć damom komplement, który z pewnością je zachwyci.
-Jakie eleganckie suknie panie założyły – pochylił się w stronę Lil i Laury – identyczne widziałem cztery lata temu na wystawach bostońskich sklepów. Obie damy poczerwieniały. Nie wydawały się zadowolone z komplementu.

Król gaf, ale co tam. Grunt, że dopiekł Laurze i Lil.

Cytat:
Malcolm również siedział na kanapie. Innej. Sztywno wyprostowany, nerwowo podkręcał wąsa i kombinował, jakby tu zatuszować gafy Douglasa, zdając sobie sprawę, że ich nie da się zatuszować. Znał kobiety i wiedział, że brat określając ich suknie jako krzyk mody sprzed kilku lat oraz sugerując, że są w „pewnym wieku” popełnił samobójstwo towarzyskie. Przynajmniej jeśli chodzi o te dwie panie, bo z tamtymi brat zupełnie dobrze sobie radził. Zerknął w stronę zasłuchanego towarzystwa i stwierdził, że … nawet o dziwo bardzo dobrze sobie radzi. Spojrzał w stronę Lizzie z nadzieją, że dziewczyna nie jest zbytnio rozgniewana. Ze zdziwieniem spostrzegł, że … jest rozbawiona.

Malcolm, przyzwyczajony do potknięć brata, pewnie nie raz i nie dwa musiał tłumaczyć i tuszować jego potknięcia towarzyskie. Jak widać Doug jakoś wybrnął z tej niezręcznej sytuacji, choć Lil i Laura zapewne nie wybaczą mu uwagi o sukniach.
Cytat:
Wtem do salonu weszła pokojówka
-przyszedł pan Adam Cartwright – oznajmiła. Zapadła cisza.

Ależ wejście smoka! Już chciałabym przeczytać, co działo się dalej.

Bardzo ucieszył mnie kolejny fragment Twojego opowiadania. Jak już wspomniałam, wujkowie Lizzie oczarowali mnie. Mam nadzieję, że gdy poznają Adama, polubią go i szybko dojdą do wniosku, że tylko ten mężczyzna może być godny ich siostrzenicy. Liczę też, że Laura i jej cioteczka będą knuć i napsują krwi tak Lizzie, jak i jej wujkom. Czekam bardzo (nie)cierpliwie na kontynuację z nadzieją, że Adam odpowiednio się zaprezentuje. Może na hasło: „Boston” zacznie co nieco kojarzyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:52, 05 Paź 2021    Temat postu:

Dziękuję za życzliwy komentarz. Postaram się napisać dalszy ciąg w najbliższym czasie ... możliwie najbliższym. Mam nadzieję Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:07, 06 Paź 2021    Temat postu:

To trzymam kciuki. Wesoly Zobaczyć minę Adama, gdy wreszcie pojmuje kim jest Lizzie - bezcenne. Very Happy



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 9:29, 09 Paź 2021    Temat postu:

Towarzystwo zebrane w salonie zamarło. Do pokoju wszedł Adam Cartwright. Stanął w progu zaskoczony zapadłą ciszą. Spojrzał na obecnych tam ludzi i zamarł. Na krótko. Kiedy odzyskał mowę to wydobył z siebie gromkie –Witam wszystkich.
Odpowiedziała m cisza. Po chwili, towarzystwo odzyskało głos. Kilka osób odpowiedziało na przywitanie, a dwie obsypały go pytaniami.
Zdezorientowany Adam przez chwilę zastanawiał się, czy ma przedstawić się nieznajomym starszym panom, czy odpowiadać na kolejne pytania zadawane mu przez Laurę i Lil. Podjął decyzję – Witam wszystkich. Jestem Cartwright. Adam Cartwright – przedstawił się. Dwaj starsi panowie z uwagą go obserwowali.
Niestety ciotka Lil nie rezygnowała i ponowiła pytanie
-Adam! Co tu robisz? Wtórowała jej Laura –Adam! Po co tu przyszedłeś?
Zagadnięty gość pogodnie odpowiedział - przyszedłem odwiedzić pannę Mary i pannę Elizabeth.
-Ale po co? – nietaktownie wypytywały rozwścieczone niewiasty –U nas już trzy tygodnie nie byłeś!.
-Laura! Jestem dorosły i mogę odwiedzać kogo chcę z powodów z których nie muszę się tłumaczyć. Jeśli chodzi o odwiedziny w twoim domu, to przypominam ci, że ostatnio nie byłem tam mile widziany, co dano mi odczuć.
-Jak widać zbytnio to cię nie zmartwiło – wycedziła Laura.
-Istotnie, nie zmartwiło – potwierdził Adam. Starsi panowie z uwagą przysłuchiwali się tej rozmowie. Zauważyli spojrzenia, jakimi ich ulubienica obrzucała przybysza. Mary oprzytomniawszy dokonała prezentacji. Adam obrzucił uważnym spojrzeniem obu starszych panów. Ci również m się przyglądali.
Głos zabrał Douglas – Czy jest pan poganiaczem bydła? – zapytał. Malcolm chrząknął z zakłopotaniem, chcąc zagłuszyć kolejną gafę brata. Adam uśmiechnął się
-Kiedy trzeba zajmuję się poganianiem bydła, ale tak ogólnie jestem ranczerem.
-Czyli … rolnik? Uprawa roli? Siew, orka itd. – drążył temat Douglas. Malcolm kolejny raz poczęstował brata kuksańcem.
-Praca na ranczo, to chyba niezupełnie praca na roli – Malcolm chciał nieco zatuszować gafę brata. Adam cierpliwie wyjaśniał – oczywiście, nie to samo. Ja nie uprawiam zboża, ale razem z moim ojcem i braćmi hodujemy bydło.
Douglas nachylił się do ucha jednej z panien Stewart
-A duże oni mają to ranczo? –zapytał teatralnym szeptem.
-Dość duże, liczy około 640 000 akrów (2600 km2) To rodzinne ranczo, gospodarują tam Ben Cartwright i jego trzej synowie – Adam, Hoss i Joe – odszepnęła Stewartówna.
-O! To spore, spore … a opłaca się im to hodowanie bydła? – dociekał mniej taktowny z braci.
-Wiążemy koniec z końcem – odpowiedział Adam uważnie przysłuchujący się tej wymianie zdań.
-Khm! – chrząknął Malcolm nieco zakłopotany, Douglas jednak nie tracił rezonu.
-A czy jest jakaś pani Cartwright? – spytał.
-Nie ma pani Cartwright, mój ojciec jest wdowcem, a ja i moi dwaj bracia jesteśmy kawalerami.
-Jak to? I żadna dzierlatka żadnego z was nie usidliła? – Douglas zdziwił się.
-Do tej pory żadnej się nie udało – zażartował Adam – ale oczywiście, kiedy spotkamy tę jedyną, wymarzoną, to z pewnością damy się poskromić.
-Hm! A jakie cechy ma posiadać ta wybranka? – Douglas był konsekwentny w swoich dociekaniach. Panny Stewart nadstawiły czujnie uszy.
-Myślę, że powinna posiadać wiele cech. Chciałbym, żeby była inteligentna, lubiła czytać książki, słuchać muzyki, mieć pogodne usposobienie, poczucie humoru, lubić przyrodę …
-A majątek? Ma być bogata? – Douglas udowadniał, że jest mistrzem gaf towarzyskich.
-Majątek? Nie, nie musi być zamożna, to mężczyzna powinien zapewnić byt rodzinie – godnie odparł Adam.
-A uroda? Musi być pięknością? Obycie towarzyskie? Też pożądane?
-Nie musi być pięknością obytą w towarzystwie. Wystarczy, jeśli będzie miała sympatyczny wygląd i uroczy uśmiech – podsumował Adam.
-To rzeczywiście niewiele panien i kobiet odpowiada tym warunkom – ocenił sytuację Douglas. Lil i Laura solidarnie zacisnęły usta i wyglądały na bardzo niezadowolone.
-Do tej pory to raczej gustowałeś w pięknych kobietach o niekoniecznie nienagannej reputacji – wypuściła zatrutą strzałę Lil.
-Owszem, zdarzało mi się, nie przeczę, ale uważam, że to był błąd – przyznał się Adam.
-Ma pani kogoś na myśli? – Douglas był dzisiaj w swoim żywiole.
-No … między innymi Sue Ellen Terry – odpowiedziała Lil
-A pani siostrzenica? Jak zrozumiałem … też spotykała się z nim – drążył temat Douglas. Lil spurpurowiała – Laura nie należy do takiego rodzaju kobiet. Jest wdową o nienagannej reputacji – ciągnęła ogarnięta furią. Od strony panien Stewart dobiegł cichutki chichot.
-Laurze nie można niczego zarzucić – dodała i potoczyła wzrokiem po zebranych.
-On nie zarzuca, on tylko pyta – Malcolm usiłował kolejny raz zatuszować nietakt brata. Z mizernym skutkiem.
-Samo pytanie jest nietaktem – wrzasnęła wyprowadzona z równowagi Lil.
-Tak, zabierał mnie i Peggy na pikniki, a teraz … urwała Laura i z wyrzutem popatrzyła na Adama.
-A teraz zauważyłem, że bardziej cię interesuje mój kuzyn Will – z przekąsem zauważył Adam – o tym oszuście kolejowym nie wspomnę, ale też byłaś nim zachwycona. Cóż, twój wybór – podsumował.
Lil i Laura jak na komendę wstały z kanapy i zgodnie oświadczyły – wychodzimy! Żegnamy! Wyszły. Lil mruczała pod nosem coś o wrednym, starym dziadzie i bostońskich intrygantkach. Atmosfera w salonie zdecydowanie się oczyściła pomimo niezbyt fortunnej wymiany zdań pomiędzy Laurą, Lil i Adamem. Ten ostatni był mocno zażenowany omawianiem jego przeszłości i osobistych spraw w salonie, przy obcych ludziach, a zwłaszcza przy Elizabeth i jej dociekliwych wujach.
-Cóż, baba z wozu … zaczął Douglas, lecz urwał po szturchańcu Malcolma – będę miał cały bok w siniakach – jęknął z wyrzutem.
-To trzymaj gębę na kłódkę, albo pomyśl, zanim coś powiesz – mruknął Malcolm.
-Ale ja mówię, to co myślę, nie umiem kłamać – tłumaczył się Douglas – to nie moja wina, że komuś się może to nie podobać. Przecież te suknie naprawdę widziałem na wystawie kilka lat temu … no, może podobne, ale bardzo podobne – ciągnął – a i te damy też nie pierwszej młodości, jedna w średnim wieku, a druga przecież wdowa, z dzieckiem, to i nie ma osiemnastu lat przecież.
-Douglas, lepiej już nic nie mów dzisiaj – jęknął Malcolm i przepraszająco zerknął na Stewartówny duszące się ze śmiechu. Również Adam z trudem powstrzymywał się od śmiechu. Starsi panowie, pomimo niewątpliwie popełnianych gaf wydali mu się sympatyczni. Rzucało się w oczy to, że uwielbiali Elizabeth. Cóż, z jednej strony to była zaleta, z drugie? Każdy będzie nie dość dobry dla ukochanej ciotecznej wnuczki. A on miał zamiar zaprosić Elizabeth na piknik i pokazać jej uroki Ponderosy. W planach miał również zaproszenie jej na niedzielny obiad. Po tekstach Lil i Laury o piknikowych wyjazdach zaproszenie takie może spotkać się z odmową … ba! Nawet z oburzeniem lub obrażeniem się.
-Może jeszcze szarlotki? – Mary usiłowała zmienić temat
-A chętnie, bardzo dobra szarlotka – pochwalił Douglas i spojrzał na brata, czy ten docenia jego starania. Malcolm aprobująco skinął głową.
-Bardzo dobre ciasto – ponownie pochwalił wypiek Douglas – a wiecie, że ja nigdy nie widziałem prawdziwych kowboi przy pracy, ani stada bydła … urwał zachęcająco
-W takim razie będę miał przyjemność zaproszenia panów i panny Elizabeth do Ponderosy, chętnie pokażę wszystko, co panów interesuje
-A to chętnie skorzystamy – ucieszył się Malcolm - może i Lizzie poświęci się i będzie nam towarzyszyć. Lizzie, nie wypada odmawiać, skoro pan tak uprzejmie zaprasza? Ja też nie widziałem kowboi – dodał.
-Oczywiście, chętnie się tam wybiorę, choć bardziej chciałabym zobaczyć to słynne jezioro Tahoe – ucieszyła się Lizzie i obdarzyła niesfornych wujaszków wdzięcznym spojrzeniem i uśmiechem.
Douglas nie byłby sobą, gdyby skończył rozmowę bez popełnienia kolejnego nietaktu
-Czyli ta hodowla bydła jest opłacalna, ale w razie jakiejś zarazy, czy suszy, to macie jakieś zabezpieczenie, czy plajtujecie? Jak to u was wygląda?
-Mamy jeszcze udziały w kilku kopalniach srebra, bardzo zyskowne oraz dochód ze sprzedaży drewna. Ponderosa, to w dużej części lasy, w których rosną drzewa, przez nas wycinane. Na drewno jest bardzo duży popyt, kupują je od nas zarówno kopalnie, jak i towarzystwo budowy kolei.
-Hm! To wspaniale!– Z uznaniem mruknął Douglas, lecz tym razem nie otrzymał kuksańca od lepiej wychowanego brata.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:56, 09 Paź 2021    Temat postu:

Cytat:
Towarzystwo zebrane w salonie zamarło. Do pokoju wszedł Adam Cartwright. Stanął w progu zaskoczony zapadłą ciszą. Spojrzał na obecnych tam ludzi i zamarł. Na krótko. Kiedy odzyskał mowę to wydobył z siebie gromkie –Witam wszystkich.

Niezłe wejście. Ktoś inny na miejscu Adama nie poczułby się komfortowo, ale nasz ulubieniec ze wszystkim potrafi dać sobie radę.

Cytat:
Dwaj starsi panowie z uwagą go obserwowali.
Niestety ciotka Lil nie rezygnowała i ponowiła pytanie
-Adam! Co tu robisz? - Wtórowała jej Laura –Adam! Po co tu przyszedłeś?

Wujaszkowie zachowują się tak, jak się spodziewałam… Laura i Lil też. Do tego obie panie nie grzeszą taktem i kulturą. Laura wyraźnie jest zazdrosna, co widać na kilometr.

Cytat:
-Laura! Jestem dorosły i mogę odwiedzać kogo chcę z powodów z których nie muszę się tłumaczyć. Jeśli chodzi o odwiedziny w twoim domu, to przypominam ci, że ostatnio nie byłem tam mile widziany, co dano mi odczuć.
-Jak widać zbytnio to cię nie zmartwiło – wycedziła Laura.
-Istotnie, nie zmartwiło – potwierdził Adam. Starsi panowie z uwagą przysłuchiwali się tej rozmowie. Zauważyli spojrzenia, jakimi ich ulubienica obrzucała przybysza.

Wymiana zdań między Laurą i Adamem do przyjemnych nie należała. No, ale cóż kobitka sama sobie na to zasłużyła. Do tego wszystko to nie uszło uwadze Lizzie i jej wujaszkom. Myślę, że obaj panowie wyrobili sobie już zdanie na temat Laury i jej cioteczki.

Cytat:
Adam obrzucił uważnym spojrzeniem obu starszych panów. Ci również mu się przyglądali.
Głos zabrał Douglas – Czy jest pan poganiaczem bydła? – zapytał. Malcolm chrząknął z zakłopotaniem, chcąc zagłuszyć kolejną gafę brata. Adam uśmiechnął się
-Kiedy trzeba zajmuję się poganianiem bydła, ale tak ogólnie jestem ranczerem.
-Czyli … rolnik? Uprawa roli? Siew, orka itd. – drążył temat Douglas. Malcolm kolejny raz poczęstował brata kuksańcem.

Douglas przystąpił do działania. Najlepiej od razu przepytać potencjalnego kandydata do ręki ich ukochanej siostrzenicy.

Cytat:
Douglas jednak nie tracił rezonu.
-A czy jest jakaś pani Cartwright? – spytał.

Pytanie, które wiele wyjaśni wujaszkom.
Cytat:
-Hm! A jakie cechy ma posiadać ta wybranka? – Douglas był konsekwentny w swoich dociekaniach. Panny Stewart nadstawiły czujnie uszy.
-Myślę, że powinna posiadać wiele cech. Chciałbym, żeby była inteligentna, lubiła czytać książki, słuchać muzyki, mieć pogodne usposobienie, poczucie humoru, lubić przyrodę …
-A majątek? Ma być bogata? – Douglas udowadniał, że jest mistrzem gaf towarzyskich.
-Majątek? Nie, nie musi być zamożna, to mężczyzna powinien zapewnić byt rodzinie – godnie odparł Adam.
-A uroda? Musi być pięknością? Obycie towarzyskie? Też pożądane?
-Nie musi być pięknością obytą w towarzystwie. Wystarczy, jeśli będzie miała sympatyczny wygląd i uroczy uśmiech – podsumował Adam.

I wszystko jasne. Oto ideał kobiety… kobiety dla Adama. Mam nadzieję, że to właśnie będzie Lizzie.

Cytat:
-Do tej pory to raczej gustowałeś w pięknych kobietach o niekoniecznie nienagannej reputacji – wypuściła zatrutą strzałę Lil.
-Owszem, zdarzało mi się, nie przeczę, ale uważam, że to był błąd – przyznał się Adam.

A to podła jędza!
Cytat:
-Laurze nie można niczego zarzucić – dodała i potoczyła wzrokiem po zebranych.
-On nie zarzuca, on tylko pyta – Malcolm usiłował kolejny raz zatuszować nietakt brata. Z mizernym skutkiem.
-Samo pytanie jest nietaktem – wrzasnęła wyprowadzona z równowagi Lil.
-Tak, zabierał mnie i Peggy na pikniki, a teraz … urwała Laura i z wyrzutem popatrzyła na Adama.
-A teraz zauważyłem, że bardziej cię interesuje mój kuzyn Will – z przekąsem zauważył Adam – o tym oszuście kolejowym nie wspomnę, ale też byłaś nim zachwycona. Cóż, twój wybór – podsumował.

Myślałby kto, że z Laury taka cnotka. Swoje ma za uszami, co zresztą wypomniał jej Adam. Może niezbyt to było miłe, ale Laura sobie na to zasłużyła.

Cytat:
Lil i Laura jak na komendę wstały z kanapy i zgodnie oświadczyły – wychodzimy! Żegnamy! Wyszły. Lil mruczała pod nosem coś o wrednym, starym dziadzie i bostońskich intrygantkach.

I dobrze, że sobie poszły. Atmosfera od razu uległa radykalnej zmianie.
Cytat:
Również Adam z trudem powstrzymywał się od śmiechu. Starsi panowie, pomimo niewątpliwie popełnianych gaf wydali mu się sympatyczni. Rzucało się w oczy to, że uwielbiali Elizabeth. Cóż, z jednej strony to była zaleta, z drugie? Każdy będzie nie dość dobry dla ukochanej ciotecznej wnuczki. A on miał zamiar zaprosić Elizabeth na piknik i pokazać jej uroki Ponderosy. W planach miał również zaproszenie jej na niedzielny obiad. Po tekstach Lil i Laury o piknikowych wyjazdach zaproszenie takie może spotkać się z odmową … ba! Nawet z oburzeniem lub obrażeniem się.

Jak widać wujaszkowie spodobali się Adamowi. To dobrze. Do tego Adam ma już plany, co do nich i oczywiście, co do Lizzie, a to jest jeszcze lepiej.

Cytat:
-W takim razie będę miał przyjemność zaproszenia panów i panny Elizabeth do Ponderosy, chętnie pokażę wszystko, co panów interesuje.
-A to chętnie skorzystamy – ucieszył się Malcolm - może i Lizzie poświęci się i będzie nam towarzyszyć. Lizzie, nie wypada odmawiać, skoro pan tak uprzejmie zaprasza? Ja też nie widziałem kowboi – dodał.
-Oczywiście, chętnie się tam wybiorę, choć bardziej chciałabym zobaczyć to słynne jezioro Tahoe – ucieszyła się Lizzie i obdarzyła niesfornych wujaszków wdzięcznym spojrzeniem i uśmiechem.

Zaproszenie przyjęte i to z zadowoleniem wszystkich zainteresowanych.

Bardzo się cieszę z nowego fragmentu. Adam sprawił dobre wrażenie i wujaszkowie Lizzie obdarzyli go sympatią. Ciekawe, czy skojarzą, że widzieli się w Bostonie (o ile oczywiście się widzieli). Jak na razie wszystko idzie po myśli Lizzie. Po myśli Adama pewnie też i pewnie miałby lepsze samopoczucie, gdyby nie „występ” Laury i jej ciotki. Nie wątpię, że obie panie nie zostawią tak tej sprawy. Już one się postarają, aby uprzykrzyć życie tak Lizzie, jak i Adamowi. Adaś to „tłusty kąsek”. Lil i Laura tak szybko nie odpuszczą. Jestem pewna, że wkrótce usłyszymy o ich knowaniach. Boję się tylko, że obie pojawią się w Ponderosie i to podczas wizyty miłych gości, ale o tym zadecyduje Autorka. Czekam niecierpliwie.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:19, 09 Paź 2021    Temat postu:

Dziękuję za życzliwy komentarz i cieszę się, że dobrze było zrozumiane postępowanie Adama Very Happy On nigdy nie spotkał tych wujów, bo w czasie kiedy studiował w Bostonie oni podróżowali w interesach. Postaram się jeszcze nieco dokuczyć Laurze, Lil i oczywiście Pasikonikowi Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 9:50, 10 Paź 2021    Temat postu:

Dokuczanie Laurze i szturchanie Pasikonika... bajka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:51, 11 Lis 2021    Temat postu:

Dzisiaj jakoś lekko mi się pisało Very Happy

Hoss stał obok stołu i oglądał swoją rękę. Zranioną, zakrwawioną i obolałą. Co mnie podkusiło do kupna tego potwora? – westchnął i spojrzał na klatkę, w której czaił się ów potwór – duża papuga, inteligentna, rozmowna, jak zapewniał sprzedawca. Niestety, sprytny przekupień nie określił tematów najczęściej poruszanych przez papugę. Nie uprzedził również, że ptak bywa agresywny, jeśli jest z czegoś niezadowolony. Hoss odczuł to na własnej skórze, a raczej na własnej dłoni, w którą papuga wymierzyła solidny cios dziobem. Rozmowna też była, ale Hoss nie był pewien, czy jej słownictwo spotka się z aprobatą pa. Właściwie to był pewien, że … nie, pa to się nie spodoba. Papuga biegle przeklinała w trzech językach. Niektórych słów to nawet on nie znał, ale był pewien, że nie są to przyzwoite słowa. Cóż, chciał mieć egzotyczne zwierzątko, ozdobę salonu dla pa, a zyskał? … raczej nie ozdobę. Rozważania przerwało mu wejście ojca, któremu towarzyszyła ciotka Lil. Hoss zdrętwiał, chciał narzucić koc na klatkę z papugą, ale Lil zaszczebiotała – papużka! Jaka śliczna – i cmoknęła zachęcająco do ptaka. Ben znając miłość Hossa do zwierzątek mruknął z aprobatą – dobry pomysł, ładny ptaszek, robi wrażenie. Zdrętwiały ze strachu Hoss coś odmruknął. Nie usłyszano go, ponieważ papuga rozdarła się – Głupia pinda, gruba krowa, putana, putain, koczkodan! Po chwili rozległ się odgłos uderzenia. To Lil spoliczkowała oszołomionego Bena mówiąc – brutal, cham, ordynus … Ben wybełkotał, że to nie on, że to papuga … ale rozwścieczona Lil trzasnęła drzwiami przy wyjściu i jeszcze na dworze słychać było jej obelgi pod adresem całej rodziny.
-Hoss! Co to za ptaszysko i skąd je masz? – spytał Ben.
-To papuga, pa.
-Widzę! – wycedził Ben – ale co ona robi w naszym domu?
-Pa, ten ptak wyciągał kartki z wróżbami, bardzo mi się podobał i … kupiłem go – jękliwie tłumaczył się Hoss.
-A rana na twojej ręce?
-Ona jeszcze nie wiedziała kim jestem i dziobnęła mnie – tłumaczył agresorkę średni syn Bena.
-Hm! Jakby wiedziała, to nie dziobnęłaby?
-Nie wiem, pa – Hoss był uczciwy i nie znosił kłamstwa. Do salonu wszedł Joe
-O! jaki ładny ptaszek – zachwycił się papugą. Ben zacisnął zęby.
-Papużko, papużko, powiedz coś – grzecznie poprosił Joe.
-Będziesz łysy! Będziesz łysy – wychrypiała na cały głos papuga – Włosy wypadną! Włosy wypadną. Pryszcze! Pryszcze!…
-Pa! Co to za potwór? – ze zgrozą zapytał Joe i pognał do lustra, żeby sprawdzić stan swojej czupryny, z której był tak dumny i gładkość cery, z której również był dumny..
-Ostrzyc go! Ostrzyc go - wrzeszczała papuga.
-Ten ptak nie jest taki głupi – ocenił Ben – Joe, już dawno powinieneś pójść do fryzjera,
-Pa, proponuję, żeby Hop Sing ugotował z niej rosół – stwierdził Joe i umknął do swojego pokoju. Papuga przekrzywiła łepek i zmierzyła Bena krytycznym spojrzeniem.
-A ty co mi się tak przyglądasz? – Ben usiłował nawiązać rozmowę.
-Głupi Ben! Głupi Ben! – wrzasnęła papuga – Krowy zdechną! Krowy zdechną! Przyjdzie komornik! Przyjdzie komornik. Zabierze forsę – zawodziła.
-Milcz! Ty … głupi ptaku – ryknął rozwścieczony patriarcha rodu.
-A wała! Nie będę milczała – odkrzyknęła mu papuga – Głupi k…as! Ćwok! Ćwok!
-Hoss, ona mi ubliża – ze zgrozą zauważył Ben – zrób coś z tym ptakiem.
-Pa, tu tylko Adam może pomóc - stwierdził Hoss.
-Adam!!! Adam!!! – ryk Bena słychać było w całym obejściu. Po chwili zjawił się Adam zaciekawiony, dlaczego jest tak pilnie potrzebny pa.
-Adam! Zrób coś z tym ptaszyskiem – zarządził Ben.
-A co ja mam z nim zrobić. Klatka może stać w salonie, to nawet dość elegancko wygląda – ocenił Adam
-Nie powiedziałbym, że elegancko – wycedził Ben – jej słownictwo … tu przerwał mu wrzask papugi
-Barani k…as! Barani k…as! Głupi Ben! Głupi Ben! Fuck you! Fuck you!
-Pa! Ona przeklina – niezbyt odkrywczo stwierdził Adam
-Ona przeklina w trzech językach – westchnął Hoss – Adam, zrób coś. Powiedz jej …
-Co mam jej powiedzieć? Żeby przeklinała tylko po angielsku? – zapytał Adam z właściwym dla niego poczuciem humoru.
-No, żeby nie przeklinała i żeby nie ubliżała ludziom – poprosił Ben.
-Właśnie, ciotka Lil spoliczkowała dzisiaj pa – westchnął Hoss
-A co jej pa zrobił? – dociekał Adam
-Pa nic, ale papuga nazwała ją głupią pindą – i … jeszcze gorzej, Po hiszpańsku i po francusku – dodał Hoss.
-Ciekawe. Papuga zawiniła, a pa oberwał – mina Adama nie świadczyła o wielkim oburzeniu. Raczej był rozbawiony. Papuga uważnie popatrzyła na nowego człowieka, który pojawił się w jej otoczeniu. Otworzyła dziób i Cartwrightowie usłyszeli pierwsze słowa pieśni Dixie oraz okrzyki: Górą Konfederacja! Śmierć jankesom!.
Adam tego nie wytrzymał i syknął – zamknij dziób rebeliantko.
Papuga jeszcze raz zerknęła na niego i wydała z siebie kolejne pro konfederackie okrzyki. Adam zamachnął się pozorując atak na klatkę z niesfornym ptakiem.
Papuga wrzasnęła - Będziesz tatą! Będziesz tatą!
Ben spojrzał podejrzliwie na syna – Adam! Czy ja o czymś powinienem wiedzieć?
-Pa! To tylko głupi ptak – tłumaczył się Adam, w myślach śledząc historię swoich ostatnich kontaktów z kobietami – ona nie wie co mówi – zapewnił.
-Hm! Tego nie jestem pewny, z Joe trafiła – zachichotał pa.
-Pa, nie wiem, co z nią zrobić. Za jej poglądy polityczne mogą nas wsadzić do więzienia. Przecież u nas nie popiera się konfederacji! Jestem jankesem! – dowodził Adam.
-Głupi Lincoln! Głupi Lincoln! – wrzeszczała papuga.
-Widzi pa? Jeszcze krytykuje prezydenta - zgorszył się Adam.
-Adam! Zrób coś- jęknął znękany Hoss.
-Grubas! Grubas! – papuga była w swoim żywiole - Dieta! Dieta! Ser! Ser! Dupa!Dupa! – te słowa trafiały w najbardziej narażoną na ciosy część jestestwa Hossa - Zagłodzić go! Zagłodzić go. Hoss był załamany.
-Pa, ja nie wiem, jak mógłbym zmienić jej orientację polityczną? – zastanowił się Adam – a Hoss mógłby rzeczywiście nieco schudnąć. Nie zaszkodziłoby mu to.
-Schudnąć? – Hoss był coraz bardziej załamany i w duchu przeklinał swój pomysł nabycia kolejnego zwierzątka.
-A co powiedziała Joe? – Adam zręcznie zmienił temat.
-Jak to co? Że wyłysieje i będzie miał pryszcze – parsknął śmiechem Ben – i że powinien się ostrzyc – dodał.
-No to trafiła – podsumował Adam – chociaż z łysieniem? Joe chyba był spanikowany.
-O tak! I od razu zaproponował, żeby z niej zrobić rosół.
-Adam … A z tym … co o tobie powiedziała … trafiła? – Ben starał się nie urazić pierworodnego, nie rezygnując z dociekania prawdy.
-Pa, kiedyś pewnie zostanę tatą, ale nie dzisiaj … tak mniemam. Chociaż owszem, mam coś … a raczej kogoś na oku. A! Będę miał gości, w niedzielę. Młoda dama i dwaj starsi panowie. Tylko co zrobimy z tym ptakiem? Przecież ona może … tu urwał, przerażony możliwościami elokwentnego ptaszyska.
-Klatkę z papugą wystawimy … – Ben zastanowił się i w tym momencie do salonu wszedł Hop Sing.
-Piękny ptak. Dużo szczęścia, dużo szczęścia – zapewnił i wykonał pokłon przed klatką.
-Witaj! Witaj! Dzień dobry! Dzień dobry – powitała go papuga.
-Lubi go i nie przeklina – zdziwił się Ben – może przestawimy klatkę do kuchni? – zastanowił się – nie będzie jej słychać w pokojach, a szczęścia nie można lekceważyć – zażartował.
-O tak. Bardzo dobry pomysł – poparł go Hop Sing – Bardzo dobry.
– A jak ptak będzie niegrzeczny, to zrobimy rosołek – dodał Ben.
-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 16:39, 11 Lis 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Polanka Eweliny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin