|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 23:06, 11 Maj 2021 Temat postu: Rozczarowania i radości |
|
|
Rozczarowania i radości
Wirginia Burton z zadowoleniem patrzyła w lustro. Poprawiła niesforny loczek, wydęła lekko usta – Tak, mogę się podobać mężczyznom. Nawet tym młodszym ode mnie. Jestem piękna – stwierdziła – Romans jest bardzo przyjemny. Ale na krótką metę. Jestem żoną profesora, bardzo szanowanego członka społeczności. Cóż, Jack ma swoje lata, nie mogę powiedzieć, że jest atrakcyjnym mężczyzną, kiedy przychodzi do domu jest zmęczony, nie chce chodzić na przyjęcia, do teatru, na wizyty. Włosów ma coraz mniej, za to brzucha coraz więcej. Dzieci ma dorosłe, ale ta bratanica! Nieznośne dziewuszysko. Ma dziewięć lat, ale jest przemądrzała i ośmiela się arogancko mi odpowiadać. Chętnie pozbyłabym się jej z domu, ale Jack nie pozwala. Bo obiecał bratu, że będzie się nią opiekował jak ojciec. A ja muszę ją znosić! Okropność. Na szczęście Jack nie interesuje się tym, jak spędzam czas. Byle obiad był na stole i gazeta na stoliku. Boston jest dużym miastem i przystojnych mężczyzn tu nie brakuje. Choćby ten student … wysoki, przystojny brunet, zakochany i adorujący mnie. Przeżyliśmy tyle miłych, rozkosznych chwil. Jest bardzo młody, ale sporo się nauczył. Ode mnie. Jest wspaniałym kochankiem. – przeciągnęła się rozkosznie.
Wirginia poprawiła dyskretny makijaż, przypudrowała nos, spryskała się perfumami i przeszła do salonu. O tej porze pustego. Usiadła na szezlongu i czekała. Punktualnie o jedenastej rozległo się ciche pukanie. Zerwała się i podeszła do drzwi. Otworzyła. W progu stał oczekiwany gość.
-Wejdź – szepnęła – nikogo nie ma w domu.
Wszedł. Objął ją. Przytuleni do siebie usiedli w salonie.
-Kocham cię – szepnął i pocałował ją. Westchnęła z zadowoleniem – Ja też – odparła.
-Wirginio, nie możemy dłużej tak żyć – stwierdził – to nieuczciwe wobec mojego profesora.
-To co mamy zrobić? – zdziwiła się.
-Powiemy mu o naszej miłości, wyjedziemy i zaczniemy wspólne życie. Wyjdź za mnie …
-Co?! Jakie wspólne życie? Zwariowałeś? – wrzasnęła mało romantycznie Wirginia – Oszalałeś chyba! Ja mam porzucić wygodne życie, pozycję i wyjechać gdzieś ze smarkaczem? Tutaj jestem żoną profesora! Osobą szanowaną! Przyjmowaną w najlepszych domach. Kim będę przy tobie? Żoną jakiegoś … sama nie wiem kogo? O nie! – zaczęła się głośno śmiać. …Mężczyźnie coraz szerzej otwierały się oczy. Czuł ból, jakby cały świat mu się zawalił. Patrzył na nią skamieniały z rozpaczy. Ona mnie nie kocha. Nigdy nie kochała! Byłem dla niej tylko zabawką, rozrywką … – pomyślał –Co robić? Strzelić sobie w łeb? Ale pa … i bracia … potrzebują mnie. Nigdy się już nie zakocham, a na pewno nie oświadczę nikomu
Wściekła Wirginia wybiegła z salonu, jej śmiech jeszcze długo dźwięczał w uszach Adama. Mężczyzna siedział jak skamieniały i zastanawiał się, jak będzie teraz żyć? Opuścił głowę, zaciskał i prostował palce. Nagle coś poruszyło się pod stołem. Spod ozdobnej serwety najpierw ukazała się mała główka, a potem reszta bratanicy profesora.
-Adam, nie martw się, ja się z tobą ożenię – pocieszyła go – oczywiście kiedy będę starsza – dodała przezornie. Adama zamurowało. To dziecko było świadkiem jego upokorzenia, wyśmiania, klęski … ale miało dobre serduszko – stwierdził z sarkazmem.
-Cóż, na razie to pobaw się lalkami, zobaczymy za kilka lat – dodał z wisielczym humorem – a właściwie, to ożenić się to ja mogę, a ty możesz wyjść za mnie – odruchowo ją poprawił.
-Poczekam te parę lat i wyjdę za ciebie, a Wirginia jest głupia – oceniła bezlitośnie żonę stryja - a ja mam na imię Elizabeth. Elizabeth Burton – dodała i uśmiechnęła się do Adama.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Domi
Dołączył: 23 Kwi 2017
Posty: 915
Przeczytał: 7 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hökendorf Pommern :)
|
Wysłany: Śro 13:27, 12 Maj 2021 Temat postu: |
|
|
Super! Motyw romansu Adama ze starą babą bardzo mi się podobał w którymś już fanfiku i wygląda na to, że dzieciątko jednak się z nim "ożeni" - w przyszości Taką mam nadzieję...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 21:27, 12 Maj 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Wirginia Burton z zadowoleniem patrzyła w lustro. Poprawiła niesforny loczek, wydęła lekko usta – Tak, mogę się podobać mężczyznom. Nawet tym młodszym ode mnie. Jestem piękna – stwierdziła |
Strasznie pewna siebie damulka.
Cytat: | Jestem żoną profesora, bardzo szanowanego członka społeczności. Cóż, Jack ma swoje lata, nie mogę powiedzieć, że jest atrakcyjnym mężczyzną, kiedy przychodzi do domu jest zmęczony, nie chce chodzić na przyjęcia, do teatru, na wizyty.(...) Boston jest dużym miastem i przystojnych mężczyzn tu nie brakuje. Choćby ten student … wysoki, przystojny brunet, zakochany i adorujący mnie. Przeżyliśmy tyle miłych, rozkosznych chwil. Jest bardzo młody, ale sporo się nauczył. Ode mnie. Jest wspaniałym kochankiem. – przeciągnęła się rozkosznie. |
To już wiemy z kim mamy do czynienia. Znudzona, młoda żona starzejącego się profesora i wszystko jasne. Musiała znaleźć sobie jakąś ciekawą i przystojną „rozrywkę” i znalazła studenta, jak mniemam naszego Adasia. Wirginia, jak widzimy nie tylko dobrze się bawiła, ale także krzewiła wiedzę w teorii i praktyce. Uczeń wszak okazał się bardzo pojętny.
Cytat: | -Wirginio, nie możemy dłużej tak żyć – stwierdził – to nieuczciwe wobec mojego profesora.
-To co mamy zrobić? – zdziwiła się.
-Powiemy mu o naszej miłości, wyjedziemy i zaczniemy wspólne życie. Wyjdź za mnie …
-Co?! Jakie wspólne życie? Zwariowałeś? – wrzasnęła mało romantycznie Wirginia |
No i wyszło szydło z worka. Przemiana Wirginii z romantycznej kochanki w wściekłą harpię – super.
Cytat: | Mężczyźnie coraz szerzej otwierały się oczy. Czuł ból, jakby cały świat mu się zawalił. Patrzył na nią skamieniały z rozpaczy. Ona mnie nie kocha. Nigdy nie kochała! Byłem dla niej tylko zabawką, rozrywką … – pomyślał –Co robić? Strzelić sobie w łeb? Ale pa … i bracia … potrzebują mnie. Nigdy się już nie zakocham, a na pewno nie oświadczę nikomu |
Bidulek. Zaliczył pierwsze, twarde lądowanie, ale tak od razu zarzekać się, że już się nie zakocha. Spokojnie Adasiu, jeszcze trafisz na fajną dziewczynę.
Cytat: | Spod ozdobnej serwety najpierw ukazała się mała główka, a potem reszta bratanicy profesora.
-Adam, nie martw się, ja się z tobą ożenię – pocieszyła go – oczywiście kiedy będę starsza – dodała przezornie. |
A nie mówiłam! Już znalazła się „pocieszycielka” złamanego Adasiowego serduszka. Co prawda będzie musiał zaczekać tak, circa about dziewięć lat, ale może warto…
Teraz wiemy skąd się wzięły problemy Adasia z płcią piękną. Po takiej porażce i poniżeniu, trudno się otrząsnąć, a przede wszystkim zaufać kobiecie. Miejmy, jednak nadzieję, że Adaś zmieni zdanie i jednak się zakocha. Co prawda musi trochę poczekać, ale myślę, że warto. I oby zapamiętał imię i nazwisko swojej przyszłej żony. Bardzo dobry początek, mam nadzieję, dłuższego opowiadania. Z niecierpliwością czekam na kontynuację.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Senszen
Moderator artystyczny
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 5336
Przeczytał: 15 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 22:44, 15 Maj 2021 Temat postu: |
|
|
Ech, te czasy, kiedy nawet bycie ŻONĄ profesora dawało społeczny podziw A co dopiero musiało spotykać profesora... te spojrzenia pełne szacunku, spontaniczne prezenty... przepraszam, poniosło mnie trochę
Adam biedny, choć zaskakująco krótkowzroczny. Jak można sie spodziewać, to ze swoją wybranką do tej pory raczej nie rozmawiał zbyt wiele. No i niestety, ale spadł z wysokiego konia.
Ale zastanawia mnie jedno - rezolutna dziewięciolatka przedstawiła swoją propozycję widząc Adama pierwszy raz w życiu? Czy też miała wcześniej j okazję jakoś go... poobserwować?
Czekam na kontynuację
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 9:24, 16 Maj 2021 Temat postu: |
|
|
Tak, widywała go. Adam dość często bywał w domu swojego profesora ... być może dlatego tak gryzło go sumienie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 17:02, 19 Maj 2021 Temat postu: |
|
|
Adam Cartwright był wściekły. Kolejny raz pokłócił się z Laurą. Zastanawiał się, jak będzie wyglądało ich przyszłe wspólne życie. W zasadzie Laura była idealną kandydatką na żonę. Piękna, zamożna, z dobrego domu, miała uroczą córeczkę, bogatą ciotkę …wszyscy mu zazdrościli takiej narzeczonej, ale on nie mógł jakoś znaleźć z nią wspólnego języka. Ignorowała wszystkie jego rady, choć okazywało się później, że to on miał rację. Tak jak w przypadku tego szczeniaka, którego wcisnęli jej jako pieska. On od razu poznał, że to mały wilk. Z tymi akcjami nieistniejącej linii kolejowej też tak było. Cóż, Laura jest uparta. On zresztą również. To niezbyt dobrze wróży na przyszłość. - Zastanowił się … Laura ma też zalety, nieźle gotuje, choć daleko jej do Hop Singa, no i tańczy też nieźle, choć w tych bardziej intymnych sprawach szału nie ma, ale może od żony nie powinno się tego wymagać? Dlaczego nie? Przecież im radośniej jest w łóżku, tym lepiej dla związku. Peggy jest wspaniała, ale Laura? Chyba mniej. Kiedyś mi się bardziej podobała, ale gdy ją lepiej poznałem … sporo traci. Co robić? Żonę bierze się na całe życie przecież. Myślałem, że Laura to dobry wybór, ale teraz nie jestem pewien. Mam wątpliwości … właściwie coraz bardziej jestem pewny, że to nie jest ta jedyna, na zawsze. Z drugiej strony nie wiem, czy kiedykolwiek spotkam tę wymarzoną, tę jedyną, idealną kobietę dla mnie. Może Laura nie jest taka zła. Chciałbym już się ożenić, ale kiedy pomyślę o tych przyszłych latach spędzanych z Laurą, czasem z jej ciotką Lil, to ogarnia mnie zniechęcenie. Może jeszcze … tu rozważania Adama przerwał przeraźliwy jazgot obok kopyt jego konia. Z trudem opanował zestresowanego wierzchowca i wściekły skierował wzrok na winowajcę - małego, białego teriera, który w swojej psiej mowie obszernie wyjaśniał co myśli o kowbojach i ich koniach.
Mały piesek obskakiwał go ze wszystkich stron, cały czas jazgocząc. Nie słyszę własnych myśli – stwierdził ze złością i wrzasnął – Cicho, ty kundlu zapchlony!
-To nie jest kundel, ale rasowy West Highland White Terier – usłyszał damski głos dobiegający spod drzewa. Zamurowało go. Pod drzewem, obok rozłożonych sztalug stała kobieta trzymająca pędzel w jednej ręce a paletę w drugiej. Na jego widok odłożyła je na maleńki stoliczek i skrzyżowała ręce na piersi uważnie mu się przypatrując.
No tak, damulka sobie obrazki maluje, a jej bestia napada na ludzi.
-Czy mogłaby pani uciszyć tego kun … tego West coś tam? I przywołać go, bo nie odpowiadam za jego całość – zagroził – albo ja, albo mój koń chętnie mu coś zrobimy – krzyknął, usiłując zagłuszyć pieska
-Pixie, chodź do pani – zawołała rozsierdzonego pieska – chodź, bo ten pan nie lubi zwierzątek.
-Pan lubi zwierzątka, ale te użyteczne – warknął Adam – i radzę trzymać psinę na smyczy, bo ktoś inny może mieć słabsze nerwy niż ja i wygarnąć do niego z rewolweru. Dotknął dłonią do kapelusza i ruszył w dalszą drogę.
Pixie chyba nieco się zmęczyła, bo z wywieszonym języczkiem pobiegła do pani i pozwoliła wziąć się na ręce. Właścicielka czule ją pogłaskała po łebku i popatrzyła za odjeżdżającym kowbojem.
Niewiele się zmieniłeś przez te lata Adamie-szepnęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 20:46, 19 Maj 2021 Temat postu: |
|
|
Jak miło! Mamy kolejną część opowiadania. Adam rozmyśla nad swoją przyszłością z Laurą, i jak widzimy nie są to różowe myśli. Te jego refleksje wskazują jedno: chłopina jest z nią z przyzwyczajenia lub z lenistwa. To nie wróży im dobrze.
Cytat: | Mały piesek obskakiwał go ze wszystkich stron, cały czas jazgocząc. Nie słyszę własnych myśli – stwierdził ze złością i wrzasnął – Cicho, ty kundlu zapchlony! |
A jemu co się stało? O ile sobie przypominam to w odcinku o wiośnie zachwycał się maleńkim psiaczkiem.
Cytat: | No tak, damulka sobie obrazki maluje, a jej bestia napada na ludzi. |
Przesadził! Ta kłótnia z Laurą musiała być naprawdę poważna, skoro, co prawda w myślach, ale jednak obraża niewinną kobietę. Oj, Adamie popraw się.
Cytat: | -Pan lubi zwierzątka, ale te użyteczne – warknął Adam – i radzę trzymać psinę na smyczy, bo ktoś inny może mieć słabsze nerwy niż ja i wygarnąć do niego z rewolweru. |
Ale niegrzeczny. W kwestii zwierzątek Adam, jak widać wdał się w ojca.
Cytat: | Niewiele się zmieniłeś przez te lata Adamie-szepnęła. |
I wszystko jasne. Mała Elizabeth stała się kobietą. Czekam na kolejne spotkanie Adama z Elizabeth. Ciekawe ile czasu zajmie mu skojarzenie, że damulka malująca obrazki, kiedyś, jako mała dziewczynka złożyła mu ofertę matrymonialną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 20:53, 19 Maj 2021 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za życzliwy komentarz i chciałabym wyjaśnić, że choć w odcinku o wiośnie zachwycał się małym pieskiem, jednakowoż ów piesek nie obszczekiwał go zajadle
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 21:04, 19 Maj 2021 Temat postu: |
|
|
Zgadza się. Coś mi się wydaje, że gdyby nie pokłócił się z Laurą, zajadłość małego zwierzaczka potraktowałby z tak charakterystyczną dla siebie wyrozumiałością.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 9:29, 20 Cze 2021 Temat postu: |
|
|
W salonie Murphy’ch wrzało. Pięć młodych dam zawzięcie dyskutowało.
-Nie chodzi o to, żeby młode kobiety zajmowały się tylko pieczeniem ciast i tkaniem kilimków – głosiła Vanessa
-Pozwalają nam jeszcze należeć do kościelnego chóru – ironicznie stwierdziła Mary
-Przecież my też czytamy książki, gazety, interesujemy się sztuką, a nawet polityką-poparła je Elizabeth.
-Nie jesteśmy gorsze pod względem umysłowym od facetów, a w niektórych dziedzinach nawet ich przewyższamy - Carla wyraziła swoją opinię.
-W niejednej dziedzinie górujemy nad facetami … choćby rozsądkiem … i nie upijamy się, nie zmieniamy nieustannie obiektów swoich westchnień … wyliczała Susan
-Masz na myśli Joe Cartwrighta?-zachichotała Mary
-Jego oczywiście również i kilku innych panów, o równie zmiennych uczuciach
-Joe Cartwrighta?-zapytała Elizabeth - chyba gdzieś słyszałam to nazwisko …
Joe ma dwóch braci-wyjaśniła Jane-może słyszałaś o którymś z nich
-A co? Też tacy zmienni? - drążyła temat Elizabeth
-Nie, oni są raczej spokojni, zwłaszcza Hoss, bo Adam … jest według mnie strasznie zarozumiały-wyjaśniła Mary
-Dlaczego?
-No, nie rozmawia z nami na poważne tematy, uważa, że kobieta jest mniej rozsądna od mężczyzny …
-Samo to, że adoruje panią Dayton kiepsko świadczy o jego rozumie-podsumowała Adama Vanessa – to taki typ, który zamknąłby kobietę w domu i kazał jej cały dzień gotować, piec i haftować.
-Nie przesadzaj, pozwoliłby jeszcze hodować kurki a w przystępie łaskawości i gęsi-zachichotała Carla.
-Typowy męski szowinista-zdecydowała Mary
-Bufon! - poparła ją Susan
-Ale przystojny, nawet bardzo przystojny-Carla oddała sprawiedliwość Cartwrightowi.
-Owszem, ale zarozumiały-upierała się Mary-choć i wykształcony i kulturalny i zamożny.
-Można rzec łakomy kąsek dla panienek na wydaniu i ich matek-wypowiedź Vanessy ociekała ironią.
-On zdaje się woli kobiety bardziej doświadczone niż panienki, wdowy na przykład – stwierdziła Susan
-albo damy z saloonu-Mary była bezlitosna.
Elizabeth nie zabierała głosu, oficjalnie nie znała A.C. Pilnie jednak notowała w pamięci wszystkie wiadomości dotyczące jego osoby. Zauroczenie z młodych lat jej nie przeszło. Na widok Adama, jeszcze bardziej urokliwego niż przed laty wywołało u niej przyspieszone bicie serca. Od razu go poznała. Napłynęły wspomnienia. Jego rozmowa z żoną stryja, piosenki jakie śpiewał w ich salonie, reakcja Adama na jej widok po klęsce jaką poniósł … rozmyślania przerwało jej pytanie zadane przez Vanessę
-A ty, co o tym sądzisz?
-O … o czym?
-Jak to o czym? O równouprawnieniu kobiet i typach takich jak Adam Cartwright, którzy są temu przeciwni…
-Ja jestem za równouprawnieniem. Powinnyśmy mieć prawa wyborcze zarówno bierne, jak i czynne, równe szanse w zatrudnieniu, przynajmniej w niektórych zawodach, powinnyśmy mieć prawo do studiowania na uniwersytetach i do samodzielnej pracy naukowej. Jeśli chodzi o pana Cartwrighta … to nic nie sądzę. Nie znam go, to i nie wydaję opinii
-Nie znasz? Faktycznie, ale może będziesz miała okazję go poznać. Jest zaproszony jutro na przyjęcie do McAllister’ów, rodziców Carli. Może przyjdzie. Będą występy, na szczęście krótkie–trzy pieśni i recytacja najnowszego wiersza pana Whitmana … a potem poczęstunek i tańce. My oczywiście też jesteśmy zaproszone.
-Ciekawy program, dobrze się zapowiada. To Cartwrightowie są zaprzyjaźnieni z McAllister’ami?
-Oni są zaprzyjaźnieni z większością ludzi, ale pani McAllister i starsza pani McAllister mają nadzieję, że zwiążą się z nimi nieco ściślej …
-Co masz na myśli?
-To, że zarówno Adam, jak i jego bracia są atrakcyjnymi kandydatami do stanu małżeńskiego dla każdej matki posiadającej pannę na wydaniu.
-A co na to Carla?
-Ha, ha, ha … zobaczysz braci, to się domyślisz - zachichotała Vanessa – oni wyglądają jak marzenie dziewczęcia pragnącego zdobyć męża, przynajmniej dwóch braci, bo trzeci może nie jest taki urodziwy, ale … za to ma złote serce.
-Ciekawi ludzie. Coraz bardziej mam ochotę ich poznać. Wszystkich – podkreśliła Elizabeth.
-Jutro masz szansę, Elizabeth, włóż najpiękniejszą suknię z Bostonu, moja Nanny cię uczesze … postaraj się wywrzeć piorunujące wrażenie na tym bufonie, żeby go zatkało z zachwytu …
-Postaram się, bardzo się postaram – z powagą obiecała Elizabeth.
-Postaraj się, na to przyjęcie jest zaproszona również Laura Dayton – wtrąciła się Mary-ciekawe, jak się wystroi?
-To ta wybranka Cartwrighta? – zapytała Elizabeth
-Teoretycznie wybranka, ale … oni się spotykają od jakiegoś czasu, czasem Adam jej towarzyszy na różnych imprezach, ale o oświadczynach i zaręczynach jakoś cichutko- wyjaśniła Vanessa -Ciekawe jak zareaguje, kiedy zobaczy nową, elegancką i ładną dziewczynę z wielkiego miasta. Bo to pewne jak lokata w banku mojego ojca, że Adam natychmiast zainteresuje się nową, atrakcyjną kobietą w Wirginia City.
Oby się zainteresował – pomyślała Elizabeth i uśmiechnęła się do przyjaciółek – Dam z siebie wszystko, żeby tak się stało – obiecała. Sobie i im.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 19:35, 20 Cze 2021 Temat postu: |
|
|
Jest kolejna część opowiadania! Bardzo się cieszę.
Cytat: | W salonie Murphy’ch wrzało. Pięć młodych dam zawzięcie dyskutowało.
-Nie chodzi o to, żeby młode kobiety zajmowały się tylko pieczeniem ciast i tkaniem kilimków – głosiła Vanessa
(...)
-Nie jesteśmy gorsze pod względem umysłowym od facetów, a w niektórych dziedzinach nawet ich przewyższamy - Carla wyraziła swoją opinię. |
Cóż… podobne rozmowy toczą się i dziś. Co prawda jesteśmy w dużej mierze samodzielne, mamy prawa wyborcze, wykonujemy męskie zawody, ale stereotypy dotyczące wyższości mężczyzn nad kobietami mają się całkiem dobrze.
Cytat: | … i nie upijamy się, nie zmieniamy nieustannie obiektów swoich westchnień … wyliczała Susan
-Masz na myśli Joe Cartwrighta?-zachichotała Mary
-Jego oczywiście również i kilku innych panów, o równie zmiennych uczuciach |
No, tak Joe ma ugruntowaną pozycję wśród młodych panien z Virginia City. Pierwszy Casanova Nevady.
Cytat: | -Samo to, że adoruje panią Dayton kiepsko świadczy o jego rozumie-podsumowała Adama Vanessa – to taki typ, który zamknąłby kobietę w domu i kazał jej cały dzień gotować, piec i haftować.
-Nie przesadzaj, pozwoliłby jeszcze hodować kurki a w przystępie łaskawości i gęsi-zachichotała Carla.
-Typowy męski szowinista-zdecydowała Mary
-Bufon! - poparła ją Susan
-Ale przystojny, nawet bardzo przystojny-Carla oddała sprawiedliwość Cartwrightowi.
-Owszem, ale zarozumiały-upierała się Mary-choć i wykształcony i kulturalny i zamożny.
-Można rzec łakomy kąsek dla panienek na wydaniu i ich matek-wypowiedź Vanessy ociekała ironią.
-On zdaje się woli kobiety bardziej doświadczone niż panienki, wdowy na przykład – stwierdziła Susan
-albo damy z saloonu-Mary była bezlitosna. |
Młode damy są bardzo spostrzegawcze i co tu dużo mówić całkiem nieźle sportretowały Adama. Myślę jednak, że określeniem „typowy męski szowinista” Adaś czułby się urażony. Prawdą jest jednak to, że dla wszystkich pań jest niezwykle łakomym kąskiem.
Cytat: | Elizabeth nie zabierała głosu, oficjalnie nie znała A.C. Pilnie jednak notowała w pamięci wszystkie wiadomości dotyczące jego osoby. |
Mądra panna. Zauroczenie, zauroczeniem, ale dobrze jest wyrobić sobie zdanie nt. obiektu, który owo zauroczenie wywołał.
Cytat: | Jeśli chodzi o pana Cartwrighta … to nic nie sądzę. Nie znam go, to i nie wydaję opinii |
Bardzo rozsądnie. Coś mi się wydaje, że Adam będzie miał godną siebie partnerkę/przeciwniczkę.
Cytat: | To Cartwrightowie są zaprzyjaźnieni z McAllister’ami?
-Oni są zaprzyjaźnieni z większością ludzi, ale pani McAllister i starsza pani McAllister mają nadzieję, że zwiążą się z nimi nieco ściślej …
-Co masz na myśli?
-To, że zarówno Adam, jak i jego bracia są atrakcyjnymi kandydatami do stanu małżeńskiego dla każdej matki posiadającej pannę na wydaniu. |
To prawda! Któż by nie znał Cartwrightów, a że przy tym właściwie cała czwórka ( bo przecież Ben też jest niezłą partią ) znajduje się w kręgu niewieścich zainteresowań to przecież oczywista oczywistość.
Cytat: | -Ciekawi ludzie. Coraz bardziej mam ochotę ich poznać. Wszystkich – podkreśliła Elizabeth.
-Jutro masz szansę, Elizabeth, włóż najpiękniejszą suknię z Bostonu, moja Nanny cię uczesze … postaraj się wywrzeć piorunujące wrażenie na tym bufonie, żeby go zatkało z zachwytu …
-Postaram się, bardzo się postaram – z powagą obiecała Elizabeth. |
Jestem pewna, że tak właśnie będzie. Elizabeth musi zauroczyć Adasia. Innego wyjścia nie widzę. Ciekawe, co na to Laura? Nie sądzę, żeby doszło do jakiejś spektakularnej konfrontacji między paniami, ale Laura może poczuć się zagrożona.
Bardzo mnie ciekawi, jak Adam zareaguje na widok Elizabeth. Czy w pięknej, młodej kobiecie rozpozna tę rezolutną dziewczynkę sprzed lat? Czy przyjęcie będzie udane? A może dojdzie do jakiegoś małego skandalu np. z udziałem Laury? No i oczywiście, czy Pasikonik zainteresuje się Elizabeth i tym samym stanie na drodze Adamowi? Jest tyle pytań, na które chciałabym poznać odpowiedzi. Będę (nie)cierpliwie czekać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 21:14, 20 Cze 2021 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za miły komentarz. Dalszy ciąg może uda mi się napisać po wtorku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 19:48, 20 Wrz 2021 Temat postu: |
|
|
Elizabeth siedziała przed lustrem i zastanawiała się nad wyborem sukni na przyjęcie. Wybrać bardzo strojną, czy skromną? Z dużym dekoltem, czy raczej kryjącą kobiece atuty? – zastanawiała się – i jak się uczesać? Zgodnie z najnowszą modą, czy klasycznie? Czy mam wyglądać na skromną panienkę, czy na elegantkę z Bostonu?
W trakcie tych rozważań ktoś zapukał. Drzwi się uchyliły i do pokoju weszły Carla i Mary.
-I co? Wybrałaś kreację ?- zapytała Carla.
-Waham się. Nie wiem czy wybrać niebieską, czy różową suknię –stwierdziła Elizabeth – no i wybór fryzury, skromna, czy jakaś wyszukana. Chciałabym dobrze wypaść. Czy założyć biżuterię, czy raczej nie …
-Niebieską, zdecydowanie niebieską – zdecydowała Mary – a nad fryzurą zaraz popracujemy. Musisz olśnić wszystkich mężczyzn i spowodować atak zazdrości u Laury i jej koszmarnej ciotki - orzekła przyjaciółka.
-A co jest z ciotką Laury? – spytała Elizabeth – zła, bo jest ciotką niesympatycznej osoby, czy zła, bo sama jest koszmarna?
-Laura jest nie tyle niesympatyczna, co denerwująca, a jej ciotka, sama w sobie jest koszmarna. Wścibska, lubi plotki, intrygi i wszystko wie najlepiej – wyjaśniła Mary – do tego pokazujący się czasem w ich towarzystwie Adam Cartwright, to razem zjawisko wręcz piorunujące – wyjaśniła Mary – musisz więc tak wyglądać, żeby Cartwrightowi szczęka opadła, a ciotkę Lil trafił … no … piorun zazdrości.
Carla pracowicie szperała w szkatułce z biżuterią.
-Lizzie! To jest to! Musisz założyć te kolczyki z turkusami i pierścionek … też z turkusikiem. Skromne, a eleganckie.
-Tak, turkusy będą dobre – potwierdziła Mary.
Tak, suknia wybrana, biżuteria dobrana, fryzura zaraz będzie gotowa. Ciekawe, jak wypadnę na przyjęciu? Co pomyśli Adam? Czy mnie pozna? zastanawiała się w myślach Elizabeth.
Jeszcze kiedy razem z przyjaciółkami wchodziła do domu McAllister’ów rozmyślała o tym, jak zachowa się Adam, kiedy ją zobaczy, czy rozpozna w niej dawną znajomą?
***
McAllister’owie przygotowali bardzo wystawne przyjęcie. Dom, a raczej duży salon był pięknie ozdobiony kwiatami, zarówno tymi stojącymi w wazonach, jak i kwiatowymi girlandami. Salon był duży, więc było w nim miejsce zarówno dla tancerzy, jak i część przeznaczona dla artystów i zespołu występujących dla gości. Poczęstunek przygotowany był w przylegającym do salonu dużym pokoju jadalnym. Stoły były pięknie zastawione, porcelana i srebra cieszyły oczy, tak jak i wyszukane przekąski. Elizabeth rozejrzała się wokoło, ale nigdzie nie dostrzegła interesującego ją człowieka.
-Jeszcze nie przyszedł – pomyślała.
Mary nachyliła się ku niej i szepnęła – tam w rogu, siedzi Laura z ciotką Lil i pannami Stewart. Na pewno obgadują wszystkie młode panny.
-A ten Cartwright? To znaczy Cartwrightowie? - spytała Elizabeth
-Pewnie jeszcze nie przyjechali, oni zwykle razem przybywają, Adam i jego bracia. Czasem towarzyszy im ojciec, ale ostatnio rzadziej bywa na takich spotkaniach.
-O! O wilku mowa … przyszli – zauważyła Vanessa – wszyscy Cartwrightowie, możesz Lizzie ocenić każdego z nich … wzrokowo oczywiście – uśmiechnęła się.
-A ta słynna pani Dalton? - zapytała Elizabeth – czy już przyszła?
-Tak. Siedzi w kącie razem z koszmarną ciotką Lil i największymi plotkarkami w wirginia City – panią Drake i panną Snow. Elizabeth zerknęła w tamtym kierunku. Zobaczyła młodą, atrakcyjną kobietę w różowej sukni. Blondynkę, nieco pretensjonalnie wyglądającą. Obok niej siedziała kobieta w średnim wieku, bardzo wystrojona, rozglądająca się po sali i szepcząca wraz z dwiema starszymi paniami. Blondynka ożywiła się na widok wkraczających Cartwrightów. Poprawiła suknie i uczesanie i zerknęła w stronę Cartwrightów. Kobieta siedząca obok niej coś jej szepnęła do ucha i pokiwała głową. Dwie starsze panie również nachyliły się ku pani Dalton i zapewne wymieniły jakieś uwagi, obrzucając przy tym spojrzeniami przybyszów.
-O! Już plotkują-szepnęła Susan – na pewno komentują wygląd Adama i Joe, a może i nas nie pominą? Kto wie? One są bardzo spostrzegawcze, choć narzekają na wzrok.
-Jasne. Narzekają, a wszystko dostrzegają – zawyrokowała Vanessa – najmniejszy pryszcz na czole, urwaną koronkę, lub plamkę na sukni.
Elizabeth milczała, wpatrywała się w jednego z nowoprzybyłych. Ten spokojnie szedł, wymieniając pozdrowienia ze znajomymi. Lizzie z zadowoleniem zauważyła, że nie poświęcił większej uwagi pani w różowej sukni. Zauważyła też niezadowolenie na twarzach pani Dalton i jej ciotki. Obok niego szedł niewysoki młodzieniec o nieco dziewczęcej urodzie. Idąc rozglądał się we wszystkie strony.
-To Joe – szepnęła Mary – straszny bałamut, co tydzień wzdycha do innej panny.
-Coś ty, nie co tydzień, ale … co trzy dni – zachichotała Carla.
Spojrzenie Joe zatrzymało się na grupce dziewcząt, a ściślej na Elizabeth, której poza przyjaciółkami ze szkoły nikt prawie w Wirginia City nie znał. Powiedział coś do brata. Adam odwrócił głowę i spojrzał na dziewczynę. W jego oczach coś błysnęło. Chyba ją poznał. Położył dłoń na ramieniu Joe i skierował go w stronę dziewcząt. Podeszli.
-Witajcie dziewczęta, bądźcie tak miłe i przedstawcie nas swojej przyjaciółce - poprosił Joe.
-Oczywiście – Carla zachowała przytomność umysłu – to bracia Cartwright – Adam i Joe, a to jest nasza szkolna przyjaciółka Elizabeth.
-Cała przyjemność po naszej stronie - stwierdził Joe przesuwając po sylwetce Lizzie powłóczystym, uwodzicielskim spojrzeniem – chętnie pani pokażę nasze piękne Wirginia City i oczywiście jego okolice również – zapewnił pochylając się nad jej dłonią.
-Joe, Pa w najbliższym czasie przewidział dla ciebie zajęcie. Będziesz bardzo zapracowanym człowiekiem – pohamował go starszy brat – ja postaram cię godnie zastąpić – obiecał bardzo niezadowolonemu Joe’mu. Dziewczęta cichutko chichotały.
-Ma’am, mogę zaprowadzić panią na miejsce? – szarmancko zapytał nieco oszołomioną Elizabeth.
-Tak, oczywiście … - szepnęła. Kątem oka Lizzie zarejestrowała wściekłe spojrzenie ciotki Lil i oburzone pani Dalton.
-Niedługo zaczną się występy-stwierdził Adam – czy lubi pani muzykę?
-Tak, bardzo lubię – odrzekła Lizzie.
-Czyli nie tylko malarstwem się pani interesuje, a piesek? Co z nim? – zapytał
-Został w domu, pod dobrą opieką – uspokoiła go dziewczyna – poznał mnie pan?
-Oczywiście, jak mógłbym nie zapamiętać i rozpoznać właścicielki tak pięknego West … coś tam – urwał
-West Highland White Teriera – z godnością wyjaśniła. Adam uśmiechnął się.
-Właściwie to miła psinka – orzekł – dzięki niej mogłem poznać bardzo interesującą osobę. Pani chodziła do szkoły z tamtymi dziewczętami? – zapytał
-Tak, to moje szkolne koleżanki, właściwie przyjaciółki. Zapraszały mnie i … przyjechałam.
-One chodziły do szkoły w Bostonie – przypomniał sobie Adam.
-Tak, zgadza się … a co? Nie lubi pan Bostonu? -zdziwiła się.
-Dlaczego? Lubię, dlaczego nie? Tam się urodziłem i studiowałem w tym mieście.
-Jakieś wspomnienia? Dobre, czy kiepskie, może takie sobie?
-Raczej dobre, choć są i te … mniej dobre – zachmurzył się Adam.
-To zapomnij … przepraszam, niech pan zapomni o tych złych – zaproponowała.
-Przeciwnie, powinienem o nich pamiętać!
-To … już nie pytam, niech to zostanie tajemnicą. O już zaczyna się występ. Zamilkli. Lizzie lekko obróciła głowę. Zastanowiła się, czy dotrwa żywa do końca popisów, bo ciotka i jej siostrzenica obrzucały ją takimi spojrzeniami, że powinna paść trupem na miejscu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 20:56, 20 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 21:24, 20 Wrz 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Elizabeth siedziała przed lustrem i zastanawiała się nad wyborem sukni na przyjęcie. Wybrać bardzo strojną, czy skromną? Z dużym dekoltem, czy raczej kryjącą kobiece atuty? – zastanawiała się – i jak się uczesać? Zgodnie z najnowszą modą, czy klasycznie? Czy mam wyglądać na skromną panienkę, czy na elegantkę z Bostonu? |
Strój na przyjęcie, to dla każdej kobiety prawdziwe wyzwanie. A, co dopiero, jeśli chce oczarować mężczyznę, na którym jej zależy.
Cytat: | W trakcie tych rozważań ktoś zapukał. Drzwi się uchyliły i do pokoju weszły Carla i Mary.
-I co? Wybrałaś kreację ?- zapytała Carla. |
Przybyła „odsiecz” Teraz na pewno wybór kreacji pójdzie szybko i sprawnie.
Cytat: | Musisz olśnić wszystkich mężczyzn i spowodować atak zazdrości u Laury i jej koszmarnej ciotki - orzekła przyjaciółka. |
O, tak. Zobaczyć zazdrość Laury i jej cioteczki… bezcenne.
Cytat: | – musisz więc tak wyglądać, żeby Cartwrightowi szczęka opadła, a ciotkę Lil trafił … no … piorun zazdrości. |
To oczywista oczywistość.
Cytat: | Tak, suknia wybrana, biżuteria dobrana, fryzura zaraz będzie gotowa. Ciekawe, jak wypadnę na przyjęciu? Co pomyśli Adam? Czy mnie pozna? zastanawiała się w myślach Elizabeth. |
Wszytko dopięte na ostatni guzik. Czas na przyjęcie. Tylko, czy Adam rozpozna w niej dawną rezolutną panienkę?
Cytat: | McAllister’owie przygotowali bardzo wystawne przyjęcie. Dom, a raczej duży salon był pięknie ozdobiony kwiatami, zarówno tymi stojącymi w wazonach, jak i kwiatowymi girlandami. Salon był duży, więc było w nim miejsce zarówno dla tancerzy, jak i część przeznaczona dla artystów i zespołu występujących dla gości. Poczęstunek przygotowany był w przylegającym do salonu dużym pokoju jadalnym. Stoły były pięknie zastawione, porcelana i srebra cieszyły oczy, tak jak i wyszukane przekąski. |
McAllister’owie postarali się. Zapowiada się bardzo udane przyjęcie i to pod każdym względem.
Cytat: | Elizabeth rozejrzała się wokoło, ale nigdzie nie dostrzegła interesującego ją człowieka.
-Jeszcze nie przyszedł – pomyślała. |
Wyobrażam sobie, że musiała poczuć się trochę rozczarowana. Ale czekanie zwykle się opłaca.
Cytat: | -O! O wilku mowa … przyszli – zauważyła Vanessa – wszyscy Cartwrightowie, możesz Lizzie ocenić każdego z nich … wzrokowo oczywiście – uśmiechnęła się. |
To musiał być wspaniały, wręcz zjawiskowy widok.
Cytat: | -A ta słynna pani Dalton? - zapytała Elizabeth – czy już przyszła?
-Tak. Siedzi w kącie razem z koszmarną ciotką Lil i największymi plotkarkami w Wirginia City – panią Drake i panną Snow. Elizabeth zerknęła w tamtym kierunku. Zobaczyła młodą, atrakcyjną kobietę w różowej sukni. |
Teraz Elizabeth już wie z kim będzie miała do czynienia. Ciekawe, czy w przyszłości dojdzie do starcia Lizzie – Laura.
Cytat: | -To Joe – szepnęła Mary – straszny bałamut, co tydzień wzdycha do innej panny.
-Coś ty, nie co tydzień, ale … co trzy dni – zachichotała Carla.
Spojrzenie Joe zatrzymało się na grupce dziewcząt, a ściślej na Elizabeth, której poza przyjaciółkami ze szkoły nikt prawie w Wirginia City nie znał. Powiedział coś do brata. Adam odwrócił głowę i spojrzał na dziewczynę. W jego oczach coś błysnęło. |
Jak widać przyjaciółki odpowiednio przedstawiły Lizzie Małego Joe. I dobrze, bo zasłużył sobie na to. Ale, co tam Joe. Najważniejszy jest Adam i ten jego błysk w oczach.
Cytat: | -Witajcie dziewczęta, bądźcie tak miłe i przedstawcie nas swojej przyjaciółce - poprosił Joe.
-Oczywiście – Carla zachowała przytomność umysłu – to bracia Cartwright – Adam i Joe, a to jest nasza szkolna przyjaciółka Elizabeth.
-Cała przyjemność po naszej stronie - stwierdził Joe przesuwając po sylwetce Lizzie powłóczystym, uwodzicielskim spojrzeniem – chętnie pani pokażę nasze piękne Wirginia City i oczywiście jego okolice również – zapewnił pochylając się nad jej dłonią.
-Joe, Pa w najbliższym czasie przewidział dla ciebie zajęcie. Będziesz bardzo zapracowanym człowiekiem – pohamował go starszy brat – ja postaram cię godnie zastąpić |
Joe już zaczął roztaczać wokół swój urok, ale tym razem jest bez szans. Adam nie pozwoli wejść sobie w paradę. Elizabeth wpadła mu w oko (bądź co bądź coś mu błysnęło w tych szaro-zielonych oczętach ) i dlatego zrobi wszystko, żeby „ukochany” braciszek nie pomieszał mu szyków. I nawet jeśli Pa nie znajdzie dla beniaminka zajęcia to już Adam się postara, aby tak właśnie było.
Cytat: | -Czyli nie tylko malarstwem się pani interesuje, a piesek? Co z nim? – zapytał
-Został w domu, pod dobrą opieką – uspokoiła go dziewczyna – poznał mnie pan?
-Oczywiście, jak mógłbym nie zapamiętać i rozpoznać właścicielki tak pięknego West … coś tam – urwał
-West Highland White Teriera – z godnością wyjaśniła. Adam uśmiechnął się.
-Właściwie to miła psinka – orzekł – dzięki niej mogłem poznać bardzo interesującą osobę. |
Czyżby chciał wkraść się w łaski dziewczyny? Przez pieska do jej serca?
Cytat: | Lizzie lekko obróciła głowę. Zastanowiła się, czy dotrwa żywa do końca popisów, bo ciotka i jej siostrzenica obrzucały ją takimi spojrzeniami, że powinna paść trupem na miejscu. |
Biedna Lizzie. Chyba właśnie zyskała dwie poważne przeciwniczki. W walce o Adama nie cofną się przed niczym.
Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać kolejny odcinek Twojego opowiadania. Adam w ogóle nie kojarzy Elizabeth z Bostonu. Ciekawe, jak długo będzie taki ślepawy. Znając naszego ulubieńca to może trochę potrwać. Myślę, że Laura i jej cioteczka będą uważnie obserwować Lizzie. Z tego może wyniknąć sporo różnych, nie zawsze miłych sytuacji. Ja jednak zastanawiam się kiedy Adamowi odemknie się jakąś klapeczka i wreszcie skojarzy skąd tak naprawdę zna Elizabeth. Czekam, jak zawsze z (nie)cierpliwością.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 17:56, 22 Wrz 2021 Temat postu: |
|
|
W uzupełnieniu mojego komentarza:
Kiedyż, ach kiedyż dalszy ciąg opowieści?
Bo szarpie mną ciekawość, aż w głowie się nie mieści.
Pytań wszak tyle mnoży się i to bez liku.
I jak tu rozeznać się w tym myśli mętliku?
Czy Lizzie ujawni Adamowi swą tajemnicę?
Czy Adam miast Lizzie wybierze blond gołębicę?
Czy ciotka Lill knuć będzie i bez miary jątrzyć?
Czy Mały Joe spróbuje się w to wszystko wtrącić?
Czy Hoss będzie miał tu coś do powiedzenia?
Czy… czy… czy… no dość tego marudzenia.
Poczekam (nie)cierpliwie na autorki myśli,
bo wierzę święcie, że wkrótce coś wymyśli!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|