Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Samotny jeździec
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Polanka Eweliny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:13, 21 Kwi 2021    Temat postu:

Dziękuję za obszerny i życzliwy komentarz. Kolejną część niedługo wstawię. W tym tygodniu mąż ma nocną zmianę Very Happy Mogę długo siedzieć przy komputerze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:21, 21 Kwi 2021    Temat postu:

To czekam na efekty pracy. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:29, 24 Kwi 2021    Temat postu:

-Dziewczęta! Zbliżamy się do niebezpiecznej strefy - ostrzegł – przywracamy zarządzenia matki Anunciaty! Zaplatamy warkoczyki i wkładamy okulary – zarządził – dla bezpieczeństwa – dodał. Panienki nieco posmutniały – zauważył z satysfakcją. Zrobiło mu się ich żal. –Przecież to miłe dobre dziewczyny … ale rzeczywiście mogli natknąć się znów na jakąś bandę. Dziewczęta były tak ładne, że kolejni bandyci znów mogli chcieć je zdobyć i … lepiej niech nie wodzą nikogo na pokuszenie. Wszystkie są prześliczne – przyznał w duchu Boone – i Geraldine i Deirdre, Amelie, Brigitte i Luiza. Zwłaszcza Luiza. Kiedy na nią patrzył, czuł ciepło koło serca. Nieznaną dotąd czułość. Chęć opiekowania się tą kruszyną. Całkiem zaradną kruszyną – przypomniał sobie jak załatwiła czajnikiem tego draba. Luiza miała śliczne oczy, brązowe z zielonkawymi plamkami. A może zielonkawe z brązowymi plamkami – zastanowił się Boone i zganił sam siebie – O czym ty marzysz prostaku? To przecież damy! Dla ciebie i Carrie była za dobra. Wybrała sklepikarza!
No! Wszyscy gotowi? To w drogę. Ruszyli. Reszta dnia upłynęła im spokojnie. Nie spotkali nikogo, nikt na nich nie napadł. Z fauną i florą też nie mieli problemów. Wieczór. Ognisko. Jak zawsze smakowita kolacja. Będzie mi brakować tych pyszności, po zakończeniu podróży – westchnął
-Co będziecie robić, kiedy dojedziemy do Sonory? – zapytał
-Pewnie pobędziemy trochę z rodzinami, a potem wyjdziemy za mąż – odpowiedziała Geraldine – nasze rodziny już od dawna wybrały nam narzeczonych – wyjaśniła
-Jak to wasze rodziny wybrały? – zdziwił się Whit
-No właściwie tak. Rodzice spytali, czy podoba mi się Rene i czy chcę kiedyś wyjść za niego. Powiedziałam, że tak i zaręczyliśmy się – odparła Geraldine – zresztą podkochiwałam się w nim od 12 roku życia – roześmiała się
-A jakby ci się nie podobał – tym razem Boone był ciekawy
-To papa szukałby mi innego narzeczonego - dla Geraldine nie istniały problemy
-A ty Sam, co będziesz robił kiedy dojedziemy na miejsce? – zapytała milcząca do tej pory Luiza.
-Ja? Pojadę na swoje ranczo w Nowym Meksyku.
-To ty masz ranczo? – zdziwiły się dziewczęta – duże?
-Niewielkie, ale moje własne. Będę hodował bydło i uprawiał ziemię.
-Opowiedz nam o tym – poprosiły dziewczęta. Boone opowiedział. Pominął odejście Carrie. Właściwie, to jej obraz przybladł we wspomnieniach. Nie myślał o tej kobiecie. A tam. Niech będzie szczęśliwa. Tyle czasu żył nie znając jej, to i nadal da sobie radę … tylko ambicja trochę boli … - dziewczęta spać, bo jutro znów nas czeka daleka droga – zarządził i dodał – pięknych, spokojnych snów.
Podróż następnego dnia upływała spokojnie. Jedynie upał dawał się im we znaki. Na szczęście mieli ze sobą spory zapas wody, a i do najbliższego strumienia nie było daleko. Wokół rozciągał się malowniczy widok – fantastycznie ukształtowane bloki skalne, przypominające kształtem niesamowite stwory, ziemia, właściwie skalisto-piaszczyste podłoże o barwie zmieniającej się od złocistożółtej poprzez wszystkie odcienie żółci i brązów po prawie czarną. Nie było widać Indian, Komanczeros … byli sami na pustkowiu. Boone czuł ulgę. Może jakoś uda mi się dowieźć bez kolejnych przygód tę gromadkę do Sonory – pomyślał. W złą godzinę. Usłyszeli trzy kolejne strzały.
-Może ktoś wzywał pomocy? A może to pułapka? – zastanowił się Boone. Spojrzał pytająco na Whita. Rozumieli się bez słów. Kiwnął głową.
-OK. Popilnuję panienek – powiedział Whit. Dziewczęta karnie ustawiły się w szereg. Boone spojrzał na nie jeszcze raz i pojechał w stronę, skąd słychać było strzały.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:19, 24 Kwi 2021    Temat postu:

Cytat:
Wszystkie są prześliczne – przyznał w duchu Boone – i Geraldine i Deirdre, Amelie, Brigitte i Luiza. Zwłaszcza Luiza. Kiedy na nią patrzył, czuł ciepło koło serca. Nieznaną dotąd czułość. Chęć opiekowania się tą kruszyną. Całkiem zaradną kruszyną – przypomniał sobie jak załatwiła czajnikiem tego draba.


Sam, jak każdy prawdziwy mężczyzna ocenia panny. Co prawda wszystkie one zostały powierzone jego opiece, ale miłe ciepełko koło serca jest jak najbardziej wskazane. Zdaje się, że Luiza to ciepełko dodatkowo rozpala.

Cytat:
-Co będziecie robić, kiedy dojedziemy do Sonory? – zapytał
-Pewnie pobędziemy trochę z rodzinami, a potem wyjdziemy za mąż – odpowiedziała Geraldine – nasze rodziny już od dawna wybrały nam narzeczonych – wyjaśniła


Panny mają dokładnie sprecyzowane plany na przyszłość.

Cytat:
-A ty Sam, co będziesz robił kiedy dojedziemy na miejsce? – zapytała milcząca do tej pory Luiza.
-Ja? Pojadę na swoje ranczo w Nowym Meksyku.
-To ty masz ranczo? – zdziwiły się dziewczęta – duże?
-Niewielkie, ale moje własne. Będę hodował bydło i uprawiał ziemię.


Plany Sama bardzo zaciekawiły Luizę, podobnie zresztą, jak pozostałe dziewczęta. Inny na jego miejscu, żeby zaimponować panienkom, mógłby trochę podkoloryzować to, jak wygląda jego ranczo. Sam nie posunął się do tego i za to ma u mnie plus.

Cytat:
Podróż następnego dnia upływała spokojnie. Jedynie upał dawał się im we znaki.


Co tam upał. Najważniejsze, że nic się nie dzieje (szkoda ). Wychodzi na to, że panienki bez problemu dotrą do Sonory.

Cytat:
Boone czuł ulgę. Może jakoś uda mi się dowieźć bez kolejnych przygód tę gromadkę do Sonory – pomyślał. W złą godzinę. Usłyszeli trzy kolejne strzały.


A jednak czai się jakieś niebezpieczeństwo.

Cytat:
Boone spojrzał na nie jeszcze raz i pojechał w stronę, skąd słychać było strzały.


Prawdziwy bohater.

Spokojny odcinek, ale po tych wszystkich przygodach Samowi i jego przyjacielowi należało się wytchnienie. Tak więc Boone, Whit i panienki przemierzają drogę do Sonory, i gdy już wydaje się, że nic im nie grozi padają strzały. Ciekawe, czy to pułapka, napad, a może ktoś wzywa pomocy. Oby Sam tylko nie ucierpiał. Choć gdyby coś go drasnęło, to dziewczęta mogłyby się wykazać ogromną empatią. Mam nadzieję, że już w następnym odcinku wyjaśni się ta kwestia.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:44, 25 Kwi 2021    Temat postu:

Dziękuję za obszerny i życzliwy komentarz. Chciałabym następną część wstawić niedługo, ale nie wiem, czy dam radę. Spróbuję przed środą, jeśli mi się nie uda, to chyba po kilku dniach dopiero Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:13, 25 Kwi 2021    Temat postu:

Jak dasz radę wkleić odcinek wcześniej będzie wspaniale, a jak nie to cierpliwie poczekam. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:27, 27 Kwi 2021    Temat postu:

Za najbliższą skałą zobaczył duży powóz. Prawdopodobnie uszkodzony. Obok niego stały dwie kobiety i mężczyzna. Chyba woźnica. Zbliżył się. Uniósł rękę do kapelusza
-Witam. Sam Boone …
-Miło spotkać dżentelmena na tym pustkowiu – powiedziała piękna, wystrojona kobieta. Obrzuciła przybysza uważnym, taksującym spojrzeniem. Przystojny mężczyzna – pomyślała – Jak się na mnie patrzy! Łakomie! Chyba zrobiłam na nim duże wrażenie. Przyda się jako asysta w tej nudnej podróży. Będzie mi jadł z ręki – oceniła kowboja
-Czy mogę jakoś pomóc? – zapytał Sam
-O! Tak myślałam, że nie zostawi pan bez pomocy bezbronnych kobiet na tym pustkowiu. Boone oniemiał. Po raz kolejny odebrało mu mowę. Przed sobą widział zjawiskowo piękną kobietę. Damę. W kapeluszu ze wspaniałymi piórami. Włosy miała upięte w wyszukany sposób, ozdobione klamrą wysadzaną drogimi kamieniami … na oko … na szyi piękna, okazała kolia, dekolt … zapierał jemu, Boone’owi dech … nawet Carrie nie miała takich … oczu, a suknia jego zdaniem godna była samej królowej. Takich luksusów, to on na oczy nie widział. Nawet w Amarillo! Jak zahipnotyzowany, nie odrywając wzroku od cudownego zjawiska wyjął rewolwer i strzelił dwukrotnie. Był to umówiony z Whitem znak. Usłyszał galop nadjeżdżającej grupki. Usłyszał, bo nie odrywał wzroku. Dama wzbudzająca tyle zachwytu w kowboju obrzuciła grupkę wzrokiem. Uznała jednak, że nie warto poświęcać więcej uwagi niepozornemu Whitowi i paru pensjonarkom.
-O! Panie Boone, coś nam się popsuło w powozie, pękło, czy coś takiego. Stoimy tu już całą wieczność …
-Nie tak długo, może dwie godziny – wtrąciła jej niepozorna towarzyszka
-Ale mnie się to wydaje wiecznością – jęknęło cudne (zdaniem Boone’a) zjawisko – nie mogę już wytrzymać tego słońca, kurzu, zapachów – stwierdziła i … zemdlała osuwając się w ramiona kowboja. Dziewczęta, które od kilku chwil przyglądały się i przysłuchiwały z niesmakiem tej scenie, na widok osuwającej się w ramiona ich opiekuna damy natychmiast zareagowały. Zgodnie z zaleceniami sióstr dotyczącymi omdleń, wydobyły przytroczone do grzbietu jucznego muła naczynie, otworzyły je i hojnie wylały na omdlewającą niewiastę. Skutek był piorunujący! Dama poderwała się z żywością rzadko spotykaną u kogoś, kto ma zaraz stracić przytomność i zaczęła wywrzaskiwać obelgi pod ich adresem. Straciła nieco na wyglądzie – zauważył Boone. Fryzura stała się mniej kunsztowna, pióra misternie poprzypinane do kapelusza opadły pod ciężarem wody, loki się wyprostowały i włosy zwisały w smętnych pasemkach … Suknia również utraciła nieco szyku. Jedynie kolia na szyi uwodzicielsko błyszczała. Poniżej falowała pierś zdenerwowanej niespodziewanym prysznicem bogini. Ten widok niesamowicie absorbował zarówno Boone’a jak i Whita, którzy nie mogli oderwać wzroku od tej części sponiewieranej piękności.
-Co to … co to za żmije? – wrzasnęła kobieta
-To są wychowanki szkoły klasztornej, córki elity miasta Sonory, przyszłe damy – recytował z pamięci Boone …
- No właśnie – przerwała mu Geraldine – wiadomo, kim MY jesteśmy, a kim jest TA pani? – zapytała z odpowiednią intonacją głosu wzorowa wychowanka Matki Anunciaty
-Ja! Ja? Kim jestem? – zdziwiła się dama – ja jestem Lola, światowej sławy artystka – z dumą podkreśliła
-Światowej sławy? Jakoś nie słyszałam – oświadczyła Deirdre i zapytała koleżanki – a wy?
-My? Też nie słyszałyśmy – odpowiedziały zgodnym chórkiem
– No to nie taka znana – podsumowała Geraldine – Z pewnością – poparł ją zgodny chórek. Lola ze złością zacisnęła wargi. A to żmije, wstrętne jaszczurki. Już ona im pokaże. Co to znaczy zadzierać z nią, ze słynną Lolą!
-Panienki mieszkały na prowincji – z wyższością wycedziła – to i o sztuce niewiele słyszały
-Na prowincji to ostatnio nasze rodziny mieszkają, bo nasi ojcowie pracują przy budowie kopalni i kolei. Przedtem większość nas mieszkała w Bostonie, San Francisco, Nowym Orleanie i Nowym Jorku. W tych miastach mamy rodzinne rezydencje i są siedziby firm należących do naszych rodzin – wyjaśniła Amelie. Lola otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale … stwierdziła, że brak jej słów. Cóż, poczeka na stosowną chwilę i wtedy pokaże tym smarkulom, gdzie ich miejsce. Panowie jakoś nie brali udziału w wymianie zdań między paniami. Stali jak wrośnięci w ziemię i nie odrywali wzroku od … oczu Loli. Dziewczętom to się zdecydowanie nie podobało.
-Sam! Czy to nie pora, żeby rozpalić ognisko i przygotować kolację? – niewinnie zapytała Brigitte
-O! O! – zagruchała wdzięcznie Lola – chętnie napiję się kawy … i może coś zjem …
-Tak! Rzeczywiście, pora na kolację – szybko odparł Boone, pragnąc nie dopuścić do dalszej wymiany słów między kobietami – Whit, trzeba poszukać drewna, dziewczęta, co dzisiaj pysznego przygotowałyście? – podlizywał się nieumiejętnie Sam. Został obrzucony złymi, pełnymi wyrzutu spojrzeniami. Poczuł się głupio. Tak jakby popełnił zdradę. Do licha! Przecież nie zrobił nic złego! Każdego faceta urzekłyby te … duże … oczy. Whit też się zapatrzył, a do niego jakoś nie mają żalu. Luiza też posmutniała. W krótkim czasie wszystko było gotowe. Wesoło płonął ogień, nad nim ustawiony był czajnik. Dziewczęta krzątały się z naczyniami. A co to? Blaszane miski, kubki, jedzenie też jakieś … inne. Co się dzieje? Zerknął na Whita. Jego zbaraniała mina świadczyła, że kumpla również zdziwiła ta zmiana.
-A ciasta już nie macie? – nieśmiało zapytał Sam
-Nie! – warknęła Geraldine.
-Może coś się u mnie znajdzie w powozie – zaproponowała Lola. Milcząca kobieta, która jej towarzyszyła podniosła się i przyniosła z powozu koszyk z jedzeniem.
-O! Proszę, jest ciasto – zapiszczała Lola. Chętnie was poczęstuję. A i wino się znajdzie, oczywiście nie dla wszystkich – przezornie i złośliwie dodała – Smarkule nie dostaną.
-Bardzo lubię wino – stwierdził Boone. Whit spojrzał na niego ze zdziwieniem. Tyle czasu razem spędzili, a nigdy o tym nie słyszał. Pokręcił głową ze zdziwieniem.
-Cóż, kiedyś i my będziemy starszymi, dojrzałymi kobietami – refleksyjnie stwierdziła Brigitte
-A nawet przejrzałymi kobietami – dodała Amelie. Lola znów zacisnęła wargi. Nieznośne dziewuchy, jeszcze ja popamiętają.
Po kolacji, niestety nie tak smakowitej jak poprzednie (stwierdzili zgodnie Sam i Whit) zakropionej czerwonym winem (korzystali jedynie panowie, Lola i osoby jej towarzyszące) artystka zaproponowała, że coś zaśpiewa.
-Chętnie posłuchamy – westchnął rozmarzony Sam. Whit aprobująco kiwnął głową. Ze strony dziewcząt nie padła zachęta do wokalnych popisów. Lola poleciła przynieść z powozu gitarę i zaśpiewała dwie piosenki. Miała ciepły, zmysłowy, niski glos. Lekko zachrypnięty. Zaśpiewała "Sweet Betsy from Pike" i "Yellow rose of Texas". Nawet nieźle to brzmiało – obiektywnie przyznały dziewczęta. Oczywiście w duchu, bo głośno żadna tego nie powiedziała. Obrzucały artystkę raczej nieżyczliwymi spojrzeniami. Kiedy śpiewała drugą piosenkę, gdzieś w dali, w zapadających ciemnościach odezwało się przeciągłe wycie kojota. Luiza zanotowała w pamięci kierunek, z jakiego dochodził głos muzykalnego jej zdaniem zwierzęcia. Obiecała w myślach, że zostawi kojotowi kilka smakowitych kostek i nieco mięsa pozostałego z obiadu. Stanowczo zasłużył na taką nagrodę.
-A panienki ze szkółki klasztornej? Zapewne głównie kolędy i pieśni kościelne śpiewają – złośliwie stwierdziła Lola
-Niekoniecznie. Inne też znamy. Luiza – zaśpiewamy? Pamiętasz słowa i melodię – zapytała Amelie
-Jasne – odpowiedziała Luiza. Dziewczęta rozpuściły włosy, potrząsnęły głowami. Geraldine wzięła gitarę, zagrała kilka akordów, potem melodię i zaczęły śpiewać.
-Belle nuit
Oh nuit d'amour ...
Sam i Whit siedzieli zasłuchani. Noc, księżyc, gwiazdy, śliczne dziewczyny i ten śpiew … Nie znali francuskiego, ale czuli o czym jest ta pieśń. Sam zamyślił się. Żeby dla mnie ktoś, kiedyś tak zaśpiewał- rozmarzył się – ale kto i po co? Komu potrzebny były przestępca, swego czasu poszukiwany listem gończym. Marzenia … marzenia … .Obok nich siedziała nadąsana Lola. Cóż, znów smarkate są górą, ale jutro też jest dzień. Ona im jeszcze pokaże!
-No, czas spać, jeśli jutro mamy być gotowi do drogi – zarządziła. Dziewczęta zakrzątnęły się koło swoich posłań. Dla Loli posłanie szykowała jej cicha towarzyszka podróży. Przed pójściem na spoczynek Lola rzuciła znaczące, powłóczyste spojrzenie Samowi. Niestety, zamyślony kowboj tego nie zauważył. Zacisnęła wargi. Po raz kolejny tego dnia. Woźnica spał w pobliżu powozu. Dziewczęta niczym mrówki krzątały się wokół ogniska, powozu Loli, nawet napoiły konie, które były do niego zaprzężone. Wszyscy udali się na spoczynek. Jedynie Whit siedział przy ognisku. Właśnie na niego wypadło pilnowanie obozu. O północy miał go zmienić Sam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:05, 28 Kwi 2021    Temat postu:

Cytat:
Za najbliższą skałą zobaczył duży powóz. Prawdopodobnie uszkodzony. Obok niego stały dwie kobiety i mężczyzna. Chyba woźnica.


A więc jednak ludzie potrzebujący pomocy. Uff.

Cytat:
-Witam. Sam Boone …
-Miło spotkać dżentelmena na tym pustkowiu – powiedziała piękna, wystrojona kobieta. Obrzuciła przybysza uważnym, taksującym spojrzeniem. Przystojny mężczyzna – pomyślała – Jak się na mnie patrzy! Łakomie! Chyba zrobiłam na nim duże wrażenie. Przyda się jako asysta w tej nudnej podróży. Będzie mi jadł z ręki – oceniła kowboja


Zbyt wystrojona, zbyt pewna siebie… ta kobieta nie budzi sympatii

Cytat:
-Czy mogę jakoś pomóc? – zapytał Sam
-O! Tak myślałam, że nie zostawi pan bez pomocy bezbronnych kobiet na tym pustkowiu. Boone oniemiał. Po raz kolejny odebrało mu mowę. Przed sobą widział zjawiskowo piękną kobietę. Damę.

No, nie, czy Sam zidiociał?! Każdą wystrojoną damulkę będzie brał za damę?

Cytat:
dekolt … zapierał jemu, Boone’owi dech … nawet Carrie nie miała takich … oczu,

Dlaczego mnie to nie dziwi? Sam, jak każdy facet jest wzrokowcem.

Cytat:
Dama wzbudzająca tyle zachwytu w kowboju obrzuciła grupkę wzrokiem. Uznała jednak, że nie warto poświęcać więcej uwagi niepozornemu Whitowi i paru pensjonarkom.


Oby się nie przeliczyła.

Cytat:
(…) nie mogę już wytrzymać tego słońca, kurzu, zapachów – stwierdziła i … zemdlała osuwając się w ramiona kowboja. Dziewczęta, które od kilku chwil przyglądały się i przysłuchiwały z niesmakiem tej scenie, na widok osuwającej się w ramiona ich opiekuna damy natychmiast zareagowały. Zgodnie z zaleceniami sióstr dotyczącymi omdleń, wydobyły przytroczone do grzbietu jucznego muła naczynie, otworzyły je i hojnie wylały na omdlewającą niewiastę. Skutek był piorunujący! Dama poderwała się z żywością rzadko spotykaną u kogoś, kto ma zaraz stracić przytomność i zaczęła wywrzaskiwać obelgi pod ich adresem.


Brawo dziewczęta! Szybkość działania godna najwyższej pochwały. I ta praca zespołowa. Od razu wiedziały, jak zareagować. Szkoda, że „omdlała dama” nie doceniła ich starań.

Cytat:
-Co to … co to za żmije? – wrzasnęła kobieta


O to nie było miłe. Co ona sobie wyobraża?!

Cytat:
Panowie jakoś nie brali udziału w wymianie zdań między paniami. Stali jak wrośnięci w ziemię i nie odrywali wzroku od … oczu Loli. Dziewczętom to się zdecydowanie nie podobało.


Mnie też się to nie podoba. Myślałby kto, że oczy Loli są takie nadzwyczajne. Phi.

Cytat:
Został obrzucony złymi, pełnymi wyrzutu spojrzeniami. Poczuł się głupio. Tak jakby popełnił zdradę. Do licha! Przecież nie zrobił nic złego! Każdego faceta urzekłyby te … duże … oczy. Whit też się zapatrzył, a do niego jakoś nie mają żalu. Luiza też posmutniała.


Jak to nie zrobił nic złego? A niby dlaczego Luiza posmutniała?

Cytat:
Miała ciepły, zmysłowy, niski glos. Lekko zachrypnięty. Zaśpiewała "Sweet Betsy from Pike" i "Yellow rose of Texas". Nawet nieźle to brzmiało – obiektywnie przyznały dziewczęta. Oczywiście w duchu, bo głośno żadna tego nie powiedziała. Obrzucały artystkę raczej nieżyczliwymi spojrzeniami. Kiedy śpiewała drugą piosenkę, gdzieś w dali, w zapadających ciemnościach odezwało się przeciągłe wycie kojota. Luiza zanotowała w pamięci kierunek, z jakiego dochodził głos muzykalnego jej zdaniem zwierzęcia. Obiecała w myślach, że zostawi kojotowi kilka smakowitych kostek i nieco mięsa pozostałego z obiadu. Stanowczo zasłużył na taką nagrodę.


Dziewczętom mimo wszystko nie brak obiektywizmu, choć wiadomo, że nie nigdy głośno nie pochwaliłyby potencjalnej rywalki. Luiza ma charakterek. Kojot na pewno będzie zadowolony z takich smakołyków.

Cytat:
Wszyscy udali się na spoczynek. Jedynie Whit siedział przy ognisku. Właśnie na niego wypadło pilnowanie obozu. O północy miał go zmienić Sam.


Niby wszystko jest ok., a ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coś tu się czai i nie jest to bynajmniej kojot.

Kolejne przygody Sama i miłych dziewcząt. Czyta się wspaniale. Lola o pięknych… oczach nie jest miła, oj nie jest. Wygląda mi na taką, co lubi knuć. Boone i Whit, jak na razie dostali pomroczności jasnej. Oby to tylko nie zwróciło się przeciwko nim. Szkoda mi Luizy, bo najwyraźniej zadurzyła się w Samie. Ciekawe, czy Boone przejrzy na oczy i jak dalej potoczą się losy dzielnych kowboi i ich podopiecznych. Co wymyśli Lola? I najważniejsze: jakie niebezpieczeństwo kryje ciemność nocy? Mam nadzieję, że dowiem się już wkrótce.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:47, 18 Sie 2021    Temat postu:

Wszyscy ułożyli się do snu i zapadła cisza, którą przerwał przeraźliwy krzyk Loli …
-Ma’am co się stało? – obaj kowboje błyskawicznie znaleźli się przy jej posłaniu
-Wąż! Wąż! – wrzeszczała jak opętana Lola – ugryzł mnie! W świetle pochodni uczynnie podsuniętej przez którąś z dziewcząt Sam i Whit ujrzeli Lolę … Lolę mniej piękną, bez makijażu, z włosami zwiniętymi w papilotach, skrzywioną, wrzeszczącą … Geraldine i Deirdre nie żałowały oświetlenia. Lola wyskoczyła z posłania. Boone ostrożnie uniósł koc. Na posłaniu siedziała … jaszczurka. Zwykła. Nieszkodliwa. Bardziej przerażona od Loli. Luiza delikatnie chwyciła ją za grzbiet i wyniosła poza teren obozowiska.
-I po strachu – podsumowała nocne krzyki. Sam zamyślił się No proszę, mała nie straciła głowy, wzięła toto do ręki i wyniosła. Lubi zwierzęta. No bo co taka jaszczurka może człowiekowi zrobić? Ale skąd Luiza wiedziała, że ona nie jest jadowita? Że nie gryzie? – zastanowił się – i ta wprawa, z jaką wzięła w rękę to stworzonko? Coś mi tu nie pasuje … ale, to chyba nie na moją głowę
Reszta nocy upłynęła spokojnie. Ranek zapowiadał się pięknie i pogodnie. Sam czuwający od północy z radością powitał wstający dzień. Z radością, ale i z obawą. Co się w drodze jeszcze wydarzy. Przeczuwał, że ich nowa znajoma nie cieszy się sympatią jego podopiecznych – Dziewczęta jej nie lubią. Bardzo nie lubią i to jest problem. On nie rozumie, jak można nie lubić tak uroczej istoty, ale coś do niej widać mają. Ale co? – zamyślił się. -
-No! Nareszcie. Śniadanie, przygotowania do drogi. Na szczęście udało im się z Whitem szybko naprawić uszkodzenie powozu i Lola może wygodnie jechać. Zresztą i tak cały czas narzeka. Na kurz, upał, wiatr, który zawsze wiał z niewłaściwej strony. Ta kobieta jest wiecznie ze wszystkiego niezadowolona – skrzywił się Boone. Luiza podjechała do niego i stwierdziła - Sam, ta Lola chyba nie zamieszka z tobą i Whitem na ranczo w Nevadzie.
-Na pewno nie – roześmiał się Sam – cóż, będziemy tam pracować razem z Whitem. Jakoś sobie poradzimy, choć przydałaby się kobieta w gospodarstwie.
Pomimo obaw dzień upłynął spokojnie, urozmaicony jedynie narzekaniami Loli. Następny był podobny. Wreszcie dotarli do Sonory. Dojechali do stacji dyliżansów. Tam już czekały rodziny dziewcząt. Nastąpiło radosne i głośne powitanie. Lola też miała swoje sprawy do załatwienia. Ozięble pożegnała się z Samem i Whitem, dziewczęta obrzuciła nieżyczliwym spojrzeniem i kiwnęła im łaskawie głową na pożegnanie. Na szczęście dziewczęta serdecznie pożegnały się z opiekunami, podziękowały im za towarzystwo. Boone twierdził, że oni również będą dobrze wspominać tę podróż i prosił, żeby o nich nie zapomniały. Uczennice siostry Annunciaty dołączyły do swoich rodzin. Ojcowie i bracia dziewcząt również podziękowali kowbojom za opiekę, uścisnęli im ręce i stwierdzili, że są ich dłużnikami i chętnie się przy najbliższej okazji zrewanżują. Boone zerknął na Whita i pomyślał, że kumpel chyba nie wie, co ten wyraz znaczy i czy aby to nie jest jakaś groźba.
Whit, oni chcą się nam odwdzięczyć- uspokoił zdezorientowanego kowboja. Uwagę Boone’a zwrócił nobliwy, starszy pan, który uważnie się im przyglądał. Chyba był krewnym Luizy. Tak, na pewno był krewnym.
Boone i Whit znów zostali sami. Najpierw poszli do salonu ugasić pragnienie a potem do hotelu. Na drugi dzień w holu spotkali Brigade’a.
-No i jak droga? Słyszałem, że daliście sobie radę – zapytał ich Brigade
-Jakoś poszło. Dziewczęta są w porządku. Nie jakieś damulki, histeryczki, czy kapryśnice, ale … to dobre dziewczyny – stwierdził Boone
-Sam, a wiesz, że pani Lane znów została wdową? – zapytał Ben
-Jak to znów? – zdziwił się Whit – ona przecież była wdową i miała wyjść za … urwał, bo nie chciał robić przykrości kumplowi
-No! Toteż mówię … miała wyjść i wyszła. Mąż zmarł dwa dni po ślubie – wyjaśnił Brigade – pani Lane znów jest do wzięcia. Pytała o ciebie, Sam … chyba chce do ciebie wrócić …
-A niech pytała. Ja tam uderzać nie będę. Chyba jakaś pechowa jest – zauważył Boone – ładna, prędko kogoś znajdzie. Długo nie będzie sama. Ale na pewno nie będzie ze mną – zdecydowanie oświadczył.
-Cóż, twój wybór. Myślę, że dobry. A! Byłbym zapomniał. Macie zapłatę za eskortowanie dziewcząt. Matka Anuncjata kazała wam przekazać. Ona bardzo troszczy się o te dziewczęta.
-To nie był kłopot. Fajnie nam się jechało. Jak z dobrymi kumplami – orzekł Sam – ale pieniądze przydadzą się na początku gospodarowania
-To ty poważnie myślisz o tym ranczo? – zdziwił się Brigade – nigdy bym nie przypuszczał, że tak się ustatkujecie … ty i Whit, no, no
-Ano poważnie. Tyle czasu już marzę, żeby tam pracować. Dla siebie i u siebie. Z przyjacielem. Kiedyś myślałem, że i Carrie, ale … może i dobrze, ze nic z tego nie wyszło …
-Może i dobrze. Na pewno dobrze – zamyślił się Brigade
-Do zobaczenia Ben
-Cześć chłopaki.
Sam i Whit poszli w stronę hotelu. Po drodze minęli duży dom. Nagle drzwi się otworzyły i na werandę wyskoczyła drobna figurka
-Hej! Sam! Whit! – krzyknęła
-Hej! Luiza – odpowiedział – co u ciebie? Już po zaręczynach? – zapytał
-Nie było zaręczyn … i nie będzie … na razie. Sam! Ale … Jakbyś szukał ochotniczki na to swoje ranczo, to …
-To co? – zapytał Boone
-To ja jestem chętna, ale musisz porozmawiać z moim dziadkiem, zapytać i jego o zgodę, bo to on jest moim opiekunem – śmiech Luizy wypełniał całą ulicę, całą Sonorę i jego samego, takie wrażenie odniósł Boone. Zatkało go. Nie wiedział co odpowiedzieć. Wreszcie wyjąkał - Luiza, ile ty masz lat?
-Skończyłam 19 – odpowiedziała – a co? Za stara jestem?
-Ty nie, raczej ja
-Nie, ty jesteś w sam raz. I … zawsze marzyłam o pracy na ranczo, hodowli zwierząt … nie lubię życia w mieście i …
-I co?
- I bardzo lubię ciebie – uśmiechnęła się dziewczyna. Whit za jego plecami zarechotał – Sam, nie masz wiele do gadania, maszeruj do dziadka … i to szybko. A potem do pastora …
-raczej do księdza – sprostowała Luiza
-Dla mnie to żadna różnica – mruknął Sam nie odrywając zachwyconych oczu od dziewczyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:27, 18 Sie 2021    Temat postu:

Cytat:
-Wąż! Wąż! – wrzeszczała jak opętana Lola – ugryzł mnie! W świetle pochodni uczynnie podsuniętej przez którąś z dziewcząt Sam i Whit ujrzeli Lolę … Lolę mniej piękną, bez makijażu, z włosami zwiniętymi w papilotach, skrzywioną, wrzeszczącą … Geraldine i Deirdre nie żałowały oświetlenia.

Scena mrożąca krew w żyłach. Wąż poważna sprawa, ale Lola jakoś nie wzbudza mojego współczucia.
Cytat:
Boone ostrożnie uniósł koc. Na posłaniu siedziała … jaszczurka. Zwykła. Nieszkodliwa. Bardziej przerażona od Loli. Luiza delikatnie chwyciła ją za grzbiet i wyniosła poza teren obozowiska.
-I po strachu – podsumowała nocne krzyki. Sam zamyślił się No proszę, mała nie straciła głowy, wzięła toto do ręki i wyniosła.

Wszystko wskazuje na to, że wąż, a właściwie jaszczurka to sprawka dziewcząt. Może nawet samej Luizy, która jakoś specjalnie nie była zaskoczona sytuacją.
Cytat:
Reszta nocy upłynęła spokojnie. Ranek zapowiadał się pięknie i pogodnie. Sam czuwający od północy z radością powitał wstający dzień. Z radością, ale i z obawą. Co się w drodze jeszcze wydarzy.

Po tych wszystkich przygodach, wcale nie dziwię się Samowi. Biedak jest wyraźnie zestresowany.
Cytat:
Luiza podjechała do niego i stwierdziła - Sam, ta Lola chyba nie zamieszka z tobą i Whitem na ranczo w Nevadzie.
-Na pewno nie – roześmiał się Sam – cóż, będziemy tam pracować razem z Whitem. Jakoś sobie poradzimy, choć przydałaby się kobieta w gospodarstwie.

Luiza gra w otwarte karty. No i dobrze. Sam niewątpliwie wpadł jej w oko, a skoro tak, to dziewczyna musi upewnić się, jakie ma u niego szanse.
Cytat:
Wreszcie dotarli do Sonory. Dojechali do stacji dyliżansów. Tam już czekały rodziny dziewcząt. Nastąpiło radosne i głośne powitanie. Lola też miała swoje sprawy do załatwienia. Ozięble pożegnała się z Samem i Whitem, dziewczęta obrzuciła nieżyczliwym spojrzeniem i kiwnęła im łaskawie głową na pożegnanie.

To świetnie, że Samowi i Whitowi udało się dowieźć dziewczęta bez dodatkowych przygód. Lolę, zdaje się, że mają już z głowy.
Cytat:
-Sam, a wiesz, że pani Lane znów została wdową? – zapytał Ben.
-Jak to znów? – zdziwił się Whit – ona przecież była wdową i miała wyjść za … urwał, bo nie chciał robić przykrości kumplowi
-No! Toteż mówię … miała wyjść i wyszła. Mąż zmarł dwa dni po ślubie – wyjaśnił Brigade – pani Lane znów jest do wzięcia. Pytała o ciebie, Sam … chyba chce do ciebie wrócić …
-A niech pytała. Ja tam uderzać nie będę. Chyba jakaś pechowa jest – zauważył Boone – ładna, prędko kogoś znajdzie. Długo nie będzie sama. Ale na pewno nie będzie ze mną – zdecydowanie oświadczył.
-Cóż, twój wybór. Myślę, że dobry.

Sensacyjna wiadomość. Carrie jawi się niczym czarna wdowa. Sam podjął doskonałą decyzję. Po co mu podwójna wdowa po przejściach, jak może mieć kogoś zupełnie innego i wcale nie jest tu mowa o Whitcie.
Cytat:
-To ty poważnie myślisz o tym ranczo? – zdziwił się Brigade – nigdy bym nie przypuszczał, że tak się ustatkujecie … ty i Whit, no, no
-Ano poważnie. Tyle czasu już marzę, żeby tam pracować. Dla siebie i u siebie. Z przyjacielem. Kiedyś myślałem, że i Carrie, ale … może i dobrze, ze nic z tego nie wyszło …
-Może i dobrze. Na pewno dobrze – zamyślił się Brigade.

Brigade nadal ma wątpliwości, a przecież powinien już dawno zrozumieć, że Sam i Whit mówili poważnie o ustatkowaniu się i spełnieniu marzeń. Oby tylko im się powiodło.
Cytat:
-Hej! Luiza – odpowiedział – co u ciebie? Już po zaręczynach? – zapytał
-Nie było zaręczyn … i nie będzie … na razie. Sam! Ale … Jakbyś szukał ochotniczki na to swoje ranczo, to …
-To co? – zapytał Boone
-To ja jestem chętna, ale musisz porozmawiać z moim dziadkiem, zapytać i jego o zgodę, bo to on jest moim opiekunem – śmiech Luizy wypełniał całą ulicę, całą Sonorę i jego samego, takie wrażenie odniósł Boone. Zatkało go.

Super! Luiza przejęła inicjatywę. I bardzo dobrze, o szczęście trzeba walczyć. Chciałabym zobaczyć minę Sama. Musiała być bezcenna.
Cytat:
-Nie, ty jesteś w sam raz. I … zawsze marzyłam o pracy na ranczo, hodowli zwierząt … nie lubię życia w mieście i …
-I co?
- I bardzo lubię ciebie – uśmiechnęła się dziewczyna. Whit za jego plecami zarechotał – Sam, nie masz wiele do gadania, maszeruj do dziadka … i to szybko. A potem do pastora …
-raczej do księdza – sprostowała Luiza.
-Dla mnie to żadna różnica – mruknął Sam nie odrywając zachwyconych oczu od dziewczyny.

I takim sposobem Sam będzie miał młodą i pracowitą żonę. Nadal jest zaskoczony, ale mniemam, że szybko mu to przejdzie. Mam nadzieję, że dziadek dziewczyny będzie mu przychylny. Do tego Whit, jak widać ma świetną zabawę. Cóż więcej trzeba.

Bardzo się cieszę, że wkleiłaś kolejny odcinek przygód Sama. Luiza mimo 19 lat doskonale wie czego, a właściwie kogo chce i potrafi walczyć o swoje marzenia. Potrafiła pozbyć się Loli (jestem pewna, że to Luiza pozbyła się konkurentki). Do tego lubi zwierzątka i ranczo. Sam nie mógł lepiej trafić. Mało tego, Luiza ma niezły charakterek i facet może liczyć na liczne atrakcje w małżeńskim pożyciu. I dobrze.

Proszę o więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:45, 19 Sie 2021    Temat postu:

Dziękuję za życzliwy komentarz. Na razie to chyba koniec przygody Lizy i Sama, ale może coś dla nich wymyślę. To fajna para i chyba sporo można o nich napisać. Teraz zastanawiam się nad kontynuacją innego fanfiku - "Rozczarowania i radości"

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:29, 19 Sie 2021    Temat postu:

A to w takim razie poczekam na kontynuację "Rozczarowań i radości". Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 11:30, 19 Sie 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Polanka Eweliny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin