|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 22:03, 28 Mar 2021 Temat postu: Samotny jeździec |
|
|
Samotny jeździec
Z saloonu w Santa Cruz wytoczyło się dwóch podpitych kowbojów. Właściwie, to jeden był bardzo pijany, drugi nieco mniej. Ten potężniejszy nie mógł utrzymać się na nogach, drugi, wysoki i chudy dzielnie starał się go utrzymać w pozycji pionowej, ale nie odnosił dużych sukcesów. Większy był rozżalony na cały świat, pokrzykiwał i toczył wokół wzrokiem, jakby miał ochotę komuś przyłożyć.
Na szczęście nie miał komu. Ulica była pusta. Prawie pusta, bo od jakiegoś czasu przyglądał im się starszy mężczyzna. Wyszedł z biura szeryfa, przystanął i ujrzał znajomą dwójkę
-Whit! – zawołał – co się dzieje?
-O! Witam panie Brigade! – odkrzyknął Whit – Sam ma problemy, upił się w saloonie, chciał rozrabiać. Ledwo go stamtąd wyciągnąłem – poskarżył się kowboj.
-Sam ma problemy? Znów na bakier z prawem? – zapytał Brigade
-Nie, panie Brigade. Nic z tych rzeczy. Ma osobiste zmartwienie – odpowiedział Whit
-To co? Trzeba go otrzeźwić ? - zaproponował przechodzień. Wspólnymi siłami zaprowadzili, a raczej zaciągnęli Sama do koryta z wodą. Kilka razy zanurzyli. Zaczął odzyskiwać świadomość. Powtórna seria zanurzeń przyniosła lepsze rezultaty. Można było się z nim porozumieć, a przynajmniej docierała do niego treść stawianych pytań.
-Sam! Co się stało? – pytał Ben Brigade
-Nic – spokojnie odpowiedział Sam – tylko świat mi się zawalił. Cały mój świat się zawalił – dodał i otrząsnął się ze ściekającej z niego wody.
-Jak to świat? Miałeś piękne plany. Wiedziałeś co chcesz robić, miałeś kobietę … wywód Bena został przerwany krzykiem Boone’a
-No właśnie! Miałem! Miałem kobietę. Piękną. Tak pięknej nigdy nie widziałem. Kochałem ją! Nigdy nie spojrzałbym na inną. Wszystko bym dla niej zrobił! Wszystko oddał, żeby ją mieć … A ona …
-Właśnie. Co ona? – zapytał Brigade, który zaczął domyślać się, co tak zmartwiło Boone’a
-A ona … słuchała … uśmiechała się do mnie … a ja patrzyłem na te … no … oczy i mówiłem … jechaliśmy do Santa Cruz z Billym. Marzyłem, ze kiedy go oddam szeryfowi, ja i Whip dostaniemy tę am …. Coś tam ... i będziemy mogli zacząć nowe życie – żalił się Boone – opowiadałem jej o naszym ranczo, koło Socorro, jacy będziemy na nim szczęśliwi – roztkliwił się Sam – jak z Whitem będziemy robili ogrodzenie, wpuścimy bydło, wyremontujemy chatę … posadzimy drzewa wokół domu … owocowe, jabłonie i wiśnie – chlipnął – ona słuchała, a ja mówiłem i patrzyłem na te … duże oczy … i marzyłem …
-I – nieco niegrzecznie przerwał mu Brigade
- I kiedy przyjechaliśmy do Vera Cruz, załatwiłem sprawę z Billym Johnem, i miałem gadać z pastorem. No, nie żeby od razu, bo niedawno jej mąż zginął, ale za jakiś miesiąc … po co czekać rok. I tak … no wiesz, w czasie drogi … myślałem, że mnie lubi …
-A ona? – Brigade pragnął przyspieszyć tok opowiadania Boone’a
-A ona w Vera Cruz po tygodniu zakręciła się koło właściciela sklepu i … ma wyjść za niego za mąż – wyrzucił z siebie Sam.
-No to ci smutno – podsumował Ben
-Smutno?! Ja rozpaczam! Świat mi się zawalił – wrzasnął Sam – ja … nie wiem co mam zrobić! Chyba dam komuś po pysku … ale jakoś nie mam ochoty … po co? – Boone był załamany
-Może mam dla ciebie radę – zawiesił głos Ben
-A co mi po radzie? Zostawiła mnie jak psa dla takiego … a ja ją tak …
-Słuchaj Boone, lamentujesz jak stara baba. Na smutek najlepsza praca. Mam dla ciebie robotę. Ale nie wiem, czy się nadasz? Niebezpieczna …
-Nic mi nie jest straszne! Ani bandyci, ani indianie, ani grizzly – bojowo wrzasnął Sam – nawet jak mnie zastrzelą … kto po mnie zapłacze? – zapytał retorycznie – Whit? Tak Whit zapłacze po mnie. Whit! Przyjacielu … tylko ty mi zostałeś – załkał porzucony zalotnik.
-Sam. Ja też jestem twoim przyjacielem – mruknął Brigade – potrzebuję odważnego człowieka i godnego zaufania. Mogę liczyć na ciebie? No i na Whita oczywiście - zapytał
-Ben, uważasz mnie za przyjaciela? Za człowieka godnego zaufania? – Boone dochodził do siebie – możesz liczyć na nas. Zgadzam się. Co to za zadanie? – zapytał
-idziemy. Czasu jest mało. Wyjaśnię na miejscu – Brigade jak zwykle był małomówny. Ruszyli. Po kilkunastu minutach dotarli do placyku przed kościołem. Stały tam trzy zakonnice i pięć dziewcząt w strojach uczennic klasztornej szkoły.
-Witam, matko Anunciato. To są ci ludzie o których matce wspominałem – wskazał na oniemiałych Sama i Whita
-Ci? Zdziwiła się zakonnica – wyglądają …
-To pozory matko. Ci ludzie doskonale radzą sobie w górach i na prerii, pokonają bandytów i wiedzą jak nie drażnić Indian.
-Ale …nasze panienki …
-Matko Anunciato, gwarantuję, że ci panowie zachowają się jak na dżentelmenów przystało, są odpowiedzialni i można na nich polegać. Może matka spokojnie powierzyć im swoje podopieczne.
Zbaraniały Boone ogarnął wzrokiem grupę – zakonnice, pięć młodych panienek ze spuszczonymi oczami, z okrągłymi okularkami w drucianej oprawce na zadartych noskach, skromnych, z włosami ściągniętymi w ciasno zaplecione warkoczyki, spojrzał na uśmiechniętego Brigade’a (pierwszy raz widział uśmiech na jego twarzy!) i kiedy usłyszał, że do tego jest to grupa bardzo pilnych uczennic i panienek z najlepszych domów Sonory - Boone nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać. On się do tego nie nadawał. Nigdy w życiu nie rozmawiał z damą. Nigdy nie rozmawiał z panienką z dobrego domu. Nigdy nie rozmawiał z prymuską, kobietą, która zapewne czytała książki. Whit też nie rozmawiał.
-Brigade – wycedził przez zęby – Brigade, ty … Brigade, ja wolę Apaczów, walczących Apaczów, albo grizzly … jęknął, spoglądając z obawą na stadko powierzone odpowiedzialnej, jego Boone’a opiece.
Whit stał obok, ale wyraz jego twarzy wskazywał, że podobne myśli przebiegają i przez jego głowę.
Jakie myśli kłębiły się w głowach dziewcząt, które czekała trudna podróż? Lepiej, żeby matka Anunciata ich nie odgadła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 23:06, 29 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Z saloonu w Santa Cruz wytoczyło się dwóch podpitych kowbojów. Właściwie, to jeden był bardzo pijany, drugi nieco mniej. Ten potężniejszy nie mógł utrzymać się na nogach, drugi, wysoki i chudy dzielnie starał się go utrzymać w pozycji pionowej, ale nie odnosił dużych sukcesów. Większy był rozżalony na cały świat, pokrzykiwał i toczył wokół wzrokiem, jakby miał ochotę komuś przyłożyć. |
Klimat, jak na Dziki Zachód przystało. Nie muszę mówić, że bardzo mi szkoda rozżalonego kowboja. Nic to, że nie jest w stanie utrzymać pionu. Na pewno miał powód, żeby wypić… dużo wypić. Widocznie nie wszystko poszło po jego myśli
Cytat: | -Sam ma problemy? Znów na bakier z prawem? – zapytał Brigade
-Nie, panie Brigade. Nic z tych rzeczy. Ma osobiste zmartwienie – odpowiedział Whit. |
Wyjaśniło się dlaczego kowboj upił się. Osobiste problemy, znaczy sprawa jest poważna.
Cytat: | -Sam! Co się stało? – pytał Ben Brigade
-Nic – spokojnie odpowiedział Sam – tylko świat mi się zawalił. Cały mój świat się zawalił – dodał i otrząsnął się ze ściekającej z niego wody.
-Jak to świat? Miałeś piękne plany. Wiedziałeś co chcesz robić, miałeś kobietę … wywód Bena został przerwany krzykiem Boone’a
-No właśnie! Miałem! Miałem kobietę. Piękną. Tak pięknej nigdy nie widziałem. Kochałem ją! Nigdy nie spojrzałbym na inną. Wszystko bym dla niej zrobił! Wszystko oddał, żeby ją mieć … A ona …
(...)
-A ona w Vera Cruz po tygodniu zakręciła się koło właściciela sklepu i … ma wyjść za niego za mąż – wyrzucił z siebie Sam. |
No i znamy powód rozpaczy Boone’a. Cóż, ta kobieta może i ładna była, ale jak się wydaje potrafiła też nieźle liczyć. Jednak nieźle prosperujący sklep przynosi większe i pewniejsze zyski. Do tego za ladą sklepową nie trzeba tak ciężko pracować, jak na ranczo. Z jej punktu widzenia wybór mógł być jeden. Biedny Sam, ale może i dobrze, że tak się stało, wszak tego kwiatu pół światu.
Cytat: | -Smutno?! Ja rozpaczam! Świat mi się zawalił – wrzasnął Sam – ja … nie wiem co mam zrobić! Chyba dam komuś po pysku … ale jakoś nie mam ochoty … po co? – Boone był załamany
-Może mam dla ciebie radę – zawiesił głos Ben
-A co mi po radzie? Zostawiła mnie jak psa dla takiego … a ja ją tak …
-Słuchaj Boone, lamentujesz jak stara baba. Na smutek najlepsza praca. Mam dla ciebie robotę. Ale nie wiem, czy się nadasz? Niebezpieczna … |
Typowo męskie rozpaczanie, zwłaszcza po stracie kobiety. Ale, że na smutek dobra praca to fakt.
Cytat: | -Matko Anunciato, gwarantuję, że ci panowie zachowają się jak na dżentelmenów przystało, są odpowiedzialni i można na nich polegać. Może matka spokojnie powierzyć im swoje podopieczne.
Zbaraniały Boone ogarnął wzrokiem grupę – zakonnice, pięć młodych panienek ze spuszczonymi oczami, z okrągłymi okularkami w drucianej oprawce na zadartych noskach, skromnych, z włosami ściągniętymi w ciasno zaplecione warkoczyki, spojrzał na uśmiechniętego Brigade’a (pierwszy raz widział uśmiech na jego twarzy!) i kiedy usłyszał, że do tego jest to grupa bardzo pilnych uczennic i panienek z najlepszych domów Sonory - Boone nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać. |
Chciałabym zobaczyć tę scenkę. Zakładam, że resztki whisky natychmiast wywietrzały z głowy Sama. Nie dziwię się, że zbaraniał. Zakonnice i młode panienki… to nie może skończyć się dobrze. Boone, jak najbardziej może mieć w pełni uzasadnione obawy.
Cytat: | -Brigade – wycedził przez zęby – Brigade, ty … Brigade, ja wolę Apaczów, walczących Apaczów, albo grizzly … jęknął, spoglądając z obawą na stadko powierzone odpowiedzialnej, jego Boone’a opiece.
Whit stał obok, ale wyraz jego twarzy wskazywał, że podobne myśli przebiegają i przez jego głowę. |
To, co wolą Boone i Whit, zdaje się, że nie ma znaczenia. Brigade podjął już decyzję. Okiełznać taką niewieścią gromadkę… cóż może być bardzo ciekawie. Czekam, więc niecierpliwie na ciąg dalszy opowieści.
Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się przypomnieć to opowiadanie. Już ostrzę sobie apetyt na ciąg dalszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 10:22, 30 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za miły i życzliwy komentarz. Postaram się w najbliższym czasie poprawić kolejną część i wstawić na forum
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 12:54, 01 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Sam Boone stał naprzeciwko gromadki dziewcząt intensywnie się w niego wpatrujących. On również patrzył na nie z przerażeniem. Pięć drobnych figurek dziewczęcych ubranych w przepisowe mundurki, przypominały Boone’owi pięć niewielkich, lecz groźnych i wygłodniałych myszek szykujących się do zjedzenia kawałka smakowitego sera. Zerknął na Brigade’a wzrokiem żebrząc o litość. Nie znalazł jej. Matka Anuncjata również przyglądała się Boone’owi i Whitowi ze zmarszczonymi brwiami. Zapatrzona grupa podskoczyła nerwowo na dźwięk jej głosu
-Mniemam, że mam do czynienia z dżentelmenami – retorycznie zapytała. Sam i Whit rozejrzeli się wokół, potem spojrzeli na siebie – w całym ich życiu, Nikt! Nigdy! Nie wziął ich za dżentelmenów!
-Panienki są córkami elity miasta Sonory, niedawno przybyły wraz z rodzicami z Bostonu i zostały oddane nam pod opiekę – zawiesiła głos – tu w naszej szkole stały się prawdziwymi damami, zdobyły wiedzę niezbędną w życiu eleganckiej kobiecie, a także utrwaliły niezłomne zasady moralne, jakie będą pielęgnować w rodzinach, jakie niewątpliwie będą posiadały.
--Posiadły również praktyczne umiejętności radzenia sobie w życiu, niezależnie od warunków w jakich przyszło im przebywać – dodała siostra Anuncjata -Rodzice są zaniepokojeni sytuacją w Meksyku i przysłali listy z prośbą o przywiezienie. W klasztorze kilka sióstr zachorowało. Wymagają naszej opieki. Nie możemy jechać z naszymi podopiecznymi. Poprosiłam pana Brigade’a, którego cenię i szanuję … o polecenie mi ludzi godnych zaufania do eskortowania panien – spojrzała pytająco na Sama i Whita. Kowbojów zamurowało. Nawet wymowny zwykle Sam zapomniał języka w gębie. Eleganckie damy, zasady moralne … dla nich to egzotyka. Na twarzy Whita widać było intensywną pracę mózgu … on chyba połowy słów z tego przemówienia nie zrozumiał. Ja ćwierci – z ironią pomyślał Boone.-Cóż, bierzemy byka za rogi … to jest zapewnimy eskortę aż do Sonory. Ale to z tydzień będzie ta podróż trwała – stwierdził i wcale mu to nie dodało otuchy
-Czy szanowne panienki potrafią jeździć konno? – zapytał starając się okazać maksimum uprzejmości … bądź co bądź miał z damami do czynienia. Starał się. Usłyszał stłumiony chichot. Cholera – wygłupiłem się – pomyślał.
-Tak, proszę pana. Umiemy jeździć konno – grzecznie odpowiedziały – chórkiem! Boone podejrzliwie zerknął, ale w oczkach ukrytych za okrągłymi szkiełkami trudno było zobaczyć jakikolwiek ślad drwiny. Mimo to pomyślał, że dziewczęta mają niezły ubaw – pewnie żartują sobie ze mnie i z Whita, a co będzie w drodze?– powtórnie jęknął w duchu i błagalnie zerknął na Brigade’a. Cóż, w oczach twardziela dojrzał iskierki głęboko skrywanego śmiechu. Tak. Tutaj nie znajdzie litości. Boone sam chciał podjąć się tego zadania … jakby wiedział o co chodzi … wolałby się powiesić. Teraz za późno. Dałem słowo – pomyślał melancholijnie – Cóż jeszcze gorszego może mnie spotkać? Carrie mnie rzuciła, marzenia o ślubie się rozwiały … zostało tylko zaniedbane ranczo i … to stadko do przeprowadzenia.
-To jest bardzo niebezpieczna podróż – zabrał głos Brigade- Na niedoświadczonych podróżnych czyhają różne niebezpieczeństwa – od jadowitych pająków, węży, wilków po bandytów, oraz Indian. Dlatego będą towarzyszyć paniom ci dwaj doświadczeni kowboje, doskonale znający teren, potrafiący walczyć i dogadać się z Indianami. W oczkach myszek błysnęły iskierki. Boone nie był pewien, czy podziwu, czy ironii. Nie wiem co myśleć o tych … no właśnie … jak toto określić? Kobieta? Dama? Uczennica? Z Carrie nie było problemu. Od razu było widać, że jest kobietą! Piękną kobietą … o wielkich, wymownych ... oczach - westchnął ... Cóż … było, minęło.
-To wyruszamy – zarządził Boone – rozumiem, że siostra przygotowała jedzenie na drogę … -zawiesił głos. Matka Anunciata skinęła głową i dodała – dla panów oczywiście również przygotowałyśmy stosowną ilość prowiantu. Boone usłyszał szept Whita
-Sam, co one dla nas naszykowały? Co to jest prowiant? – w jego głosie można było wyczuć lekką panikę.
-Żarcie - uświadomił go Boone – no to proszę … panie o … i tu zabrakło mu konceptu … Brigade litościwie przyszedł mu z pomocą
-Panienki, proszę się szybciutko przebrać w podróżne stroje i stawić z bagażami … powiedzmy za 20 minut …
-Mam nadzieję, że będziecie gotowe do drogi i nie zawstydzicie nas przed panem Brigade’m i … panami - oświadczyła matka Anunciata. Dziewczęta dotrzymały słowa i w oznaczonym czasie, przed szeryfem, zakonnicami i kowbojami stanął rządek myszek w podróżnych strojach, objuczonych niezbędnymi bagażami.. Zielonkawych strojach tym razem.
-Teraz wyglądają jak skrzyżowanie myszy z żabą – pomyślał bez należytego damom szacunku Boone.
-Ruszamy! – zakrzyknął – w drogę – dodał, na wszelki wypadek. Żeby tylko nikt znajomy mnie nie zobaczył w tym towarzystwie – pomyślał. Ale wstyd!
-Hej! Boone! – usłyszał okrzyk. Po drugiej stronie ulicy stało dwóch znajomych kopaczy złota – Boone! Szkółkę niedzielną otworzyłeś? Czy pensję dla panienek? – zarechotali. Boone zrobił wściekłą minę, dziewczęta zadarły wysoko noski i z góry spojrzały na rechocących gburów. Zmierzyły ich wzrokiem od stóp do głów, aż tamci zamilkli zdziwieni.
Ufff! Nareszcie poza miastem. Byle dalej, tam gdzie nie ma ludzi. Obejrzał się. Myszki wytrwale galopowały na swoich wierzchowcach. – No, no – pokręcił głową – nie narzekają, nie marudzą, że chce im się jeść, że chcą się napić, że kurz, że ciepło … kto by pomyślał, ze damulki są takie ciche. Ale to przecież początek – zreflektował się … potem może będzie gorzej. Zaczną jojczeć, że im zimno, że wieje, że jedzenie kiepskie … no tak jedzenie.
-Teraz zatrzymamy się – poinformował karną grupkę Sam
-Na posiłek? - chórkiem zapytały myszki
-Że co? – zdziwił się Whit
-Szamać będziemy – wyjaśnił mu Boone
-Aaaa – ucieszył się Whit. Postój. Myszki zsiadły z koni – O! Rozluźniły im popręgi i spętały nogi, żeby wierzchowce mogły sobie poskubać trawę i jednocześnie nie uciec. Jedna myszka (Boone jeszcze nie potrafił ich rozróżnić) wyciągnęła koc, druga z innej sakwy wyciągnęła jakieś naczynia, trzecia zajęła się rozpalaniem ogniska? No tak, oni powinni dostarczyć gałęzi … na szczęście jest trochę suchych patyków niedaleko. Whit zakrzątnął się i przyniósł dziewczętom. Boone spod oka patrzył na to wszystko coraz bardziej zdziwiony. Myszki cały czas poruszały się, a ich ruchy były szybkie, zdecydowane i przemyślane. No, no, co za organizacja pracy – pomyślał Boone. Ognisko paliło się jasnym płomieniem. Whit otaczał je troskliwie kamieniami, żeby ogień nie rozprzestrzenił się dalej. Nad ogniskiem grzał się metalowy czajnik, czuć było zapach kawy. Boone przełknął ślinkę. A cóż to do chol … jest?! – zdziwił się – kolejna myszka na kocu rozłożyła naczynia! Talerze, talerzyki, filiżanki, serwetki i … łyżki, łyżeczki, widelce?! Co to? Przyjęcie u królowej Wiktorii?
-Panie Boone, panie Whit – prosimy bardzo – usłyszał zgodny mysi chórek. Wokół pięknie nakrytego kocyka siedział wianuszek myszek. Proste plecki, ręce na kolanach, kolana zakryte serwetkami. Boone’owi i Whitowi opadły szczęki. Po raz kolejny. Jedzenie wyglądalo bardzo apetycznie, ślinka im napłynęła do ust na jego widok, ale … jak tu usiąść, położyć serwetkę … i do cholery jak trzymać te … no i które brać, bo sporo ich …
-Prosimy, prosimy – myszki zgodnie zapraszały przerażonych ludzi Zachodu. Boone mruknął
-Wezmę coś i stanę na warcie. Ktoś musi cały czas mieć oko na okolicę. Chwycił apetyczną kanapkę, jakiś kawałek mięsa i umknął w pobliże koni, udając, że pilnie i czujnie rozgląda się wokoło. Czuł się jak prosię, bo zostawił Whita samego z tymi … tu Boone stłamsił wyraz cisnący mu się na usta, bo to jednak kobiety … no i damy, jak ta zakonnica stwierdziła. Zjadł kanapkę i mięso. Dobre – pochwalił w myślach. Szkoda, że nie wziął więcej. Ciekawe jak tam Whit daje sobie radę ? Chyba dostaje niezłą szkołę – uśmiechnął się. Przycupnął w pobliżu koni, za kamieniem, żeby nie patrzeć na te … podopieczne. Powoli zapadał w sen, z którego wyrwał go ryk Whita. Poderwał się – co one mu zrobiły? – z przerażeniem pomyślał i popędził na odsiecz przyjacielowi. Po dwóch, trzech susach przystanął i ze zdziwieniem popatrzył na Whita skaczącego wokół ogniska, wymachującego rękami i wydającego dziwne porykiwania. Niskie, gardłowe. Myszki siedziały nieruchomo wpatrzone w miotającego się i porykującego mężczyznę.
-Co tu się dzieje? – kolejny raz zadał sobie w myślach pytanie. Podszedł do nich i chrząknął znacząco.
-O! Sam! Właśnie pokazywałem paniom, jak zabiliśmy tego grizzly – wyjaśnił Whit oniemiałemu ze zdumienia Boone’owi
-Jak zabiliśmy … Whit, czy doszczętnie zgłupiałeś … urwał, nie chcąc strofować kumpla przy kobietach
-Sam, panie są bardzo ciekawe, jak tu się żyje, na zachodzie, to im opowiadam – wyjaśnił Whit
-Prosimy panie Boone, niech pan usiądzie z nami i też coś opowie … może o tych Indianach, których z panem Whitem we dwóch pokonaliście, kilkunastu ich było – prosiły zachwycone myszki
-Kilkunastu? Indian? ... A! TYCH Indian ... – zdziwił się Boone, ale usiadł. A co mu tam. Bab się będzie obawiał? Zerknął na kocyk. Jedzenie jeszcze zostało. Apetyczne. Jakiś placek z dodatkami. A co tam! On Boone nie boi się bab. Zuchwale sięgnął po jeden kawałek. Spory kawałek. Jedna z myszek uczynnie podsunęła talerzyk. Boone’ zamurowało. Po co mu talerzyk, jak może to w łapie trzymać … powariowały?
-Sam, to się je z talerzyka, takim widelcem, tym z trzema ząbkami – uczynnie wyjaśnił mu Whit. Widelcem! Z trzema ząbkami! A to … salonowiec jeden! Istny hrabia! Lord się znalazł! Zostawił go na 20 minut i już go te … myszki przerobiły. Łypnął wściekle spod oka i … wziął posłusznie widelec … z trzema ząbkami i zaczął powoli dziabać placek. Apetyt nieco mu zmalał. Popatrywał na Whita, na myszki, na ognisko i zastanawiał się nad dalszą podróżą, co jeszcze ich spotka … I co one zrobią z Whitem po tygodniu wędrówki, jeśli już po dwudziestu minutach Whit skacze koło nich jak … pajac – dodał z pasją.
-Panie Boone, nie wiedziałam, że tu jest tak pięknie – stwierdziła jedna z myszek. Sam rozejrzał się
– Faktycznie ładnie tutaj, zielono, trochę skał, rzeczka, ziemia czerwonawa, bo ma w sobie dużo … jakiejś glinki, niebo błękitne … owszem, ładnie – przyznał - ale dalej na zachód też są ładne widoki, kiedy przejedziemy Sierra, będą po drodze i kotliny, i trochę pustyni … popatrzycie sobie panie – obiecał. Myszki po skończonym posiłku zabrały się do sprzątania. Sam w duszy podziwiał ich organizację, składne, szybkie ruchy. O i już nie ma śladu po zastawie, jedzeniu i serwetkach. Słońce coraz bardziej grzało. Było coraz cieplej. Myszkom też chyba było gorąco. Popatrzyły na siebie, coś poszeptały i … zaczęły zdejmować kurteczki, zdjęły okularki, rozplotły warkoczyki, potrząsnęły głowami, żeby włosy trochę się „roztrzepały” i … Boone’a zamurowało. Stało przed nim 5 ślicznych, młodych dziewcząt. Wcale niepodobnych do myszek. Dużo ładniejszych niż Carrie! Kobietę, którą do tej pory uważał za najpiękniejszą , no może nie na świecie, ale w kilku stanach pewnie i owszem. Spojrzał na Whita i zastanowił się, czy i on, Boone tez ma taką głupia minę? Nie wiedział w którą stronę patrzeć! Pięć ślicznych panienek! Jak on je dowiezie do tej Sonory. Tu prawie nie ma kobiet. Jeśli ktoś je zobaczy, to pół stanu się zleci! Nagle usłyszał pisk.
-Wąż! Wąż – krzyczały przerażone. Przed nimi, na skałkach wił się meksykański wąż królewski. Bardzo niezadowolony, że zakłócono jego spokój. Podobny do koralowca, ale zupełnie niegroźny. Boone porozumiewawczo spojrzał na Whita i strzelił obok węża. Przerażony gad umknął w najbliższe zarośla. Dziewczęta z podziwem popatrzyły na kowboja.
- W czasie drogi musimy bardzo uważać na węże, jadowite pająki, wilki, kojoty, warany i jadowite jaszczurki …
-Ale … panie Boone … obroni pan nas przed nimi – zapiszczały przerażone kobiety.
-Hm! Po to tu jesteśmy z Whitem – odrzekł Boone i z zadowoleniem się uśmiechnął. Niech te … podopieczne wiedzą kto tu rządzi i kogo mają słuchać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 23:18, 01 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Właśnie przeczytałam. Super. Komentarz wkleję rano. A teraz idę spać. Może przyśni mi się Boone.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 21:20, 04 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Ewelino, przepraszam za opóźnienie w komentowaniu. Przygotowanie świąteczne zabrały mi więcej czasu niż planowałam. Do tego odkrycie rodzinne, o którym wspomniałam zupełnie mnie pochłonęło. Teraz z prawdziwą przyjemnością usiadłam do skomentowania drugiej części Twojego opowiadania.
Cytat: | Sam Boone stał naprzeciwko gromadki dziewcząt intensywnie się w niego wpatrujących. On również patrzył na nie z przerażeniem. Pięć drobnych figurek dziewczęcych ubranych w przepisowe mundurki, przypominały Boone’owi pięć niewielkich, lecz groźnych i wygłodniałych myszek szykujących się do zjedzenia kawałka smakowitego sera. Zerknął na Brigade’a wzrokiem żebrząc o litość. Nie znalazł jej. |
Przerażony Boone wspaniały widok. Na miejscu Sama nie sądziłabym dziewcząt po ich wyglądzie. Na myszki to one wcale mi nie wyglądają. Wyobraziłam sobie Brigade’a z satysfakcją wpatrującego się w Bonne. Facet musiał mieć dużo zabawy.
Cytat: | -Mniemam, że mam do czynienia z dżentelmenami – retorycznie zapytała. Sam i Whit rozejrzeli się wokół, potem spojrzeli na siebie – w całym ich życiu, Nikt! Nigdy! Nie wziął ich za dżentelmenów! |
No i matka Anuncjata dołożyła swoje. Panowie, chcą czy nie muszą zachowywać się nieskazitelnie.
Cytat: | -Panienki są córkami elity miasta Sonory, niedawno przybyły wraz z rodzicami z Bostonu i zostały oddane nam pod opiekę – zawiesiła głos – tu w naszej szkole stały się prawdziwymi damami, |
Skoro to takie elitarne panny to dziwię się, że Sam i Whit natychmiast nie uciekli.
Cytat: | -Czy szanowne panienki potrafią jeździć konno? – zapytał starając się okazać maksimum uprzejmości … bądź co bądź miał z damami do czynienia. Starał się. Usłyszał stłumiony chichot. Cholera – wygłupiłem się – pomyślał.
-Tak, proszę pana. Umiemy jeździć konno – grzecznie odpowiedziały – chórkiem! Boone podejrzliwie zerknął, ale w oczkach ukrytych za okrągłymi szkiełkami trudno było zobaczyć jakikolwiek ślad drwiny. Mimo to pomyślał, że dziewczęta mają niezły ubaw – pewnie żartują sobie ze mnie i z Whita, a co będzie w drodze? |
Początek niezbyt udany. W tamtych czasach takie panny całkiem nieźle radziły sobie z jazdą konną, tak więc Boone nie popisał się. Jego spostrzeżenie, jak najbardziej właściwie. Dziewczęta musiały się świetnie bawić.
Cytat: | -To jest bardzo niebezpieczna podróż – zabrał głos Brigade- Na niedoświadczonych podróżnych czyhają różne niebezpieczeństwa – od jadowitych pająków, węży, wilków po bandytów, oraz Indian. Dlatego będą towarzyszyć paniom ci dwaj doświadczeni kowboje, doskonale znający teren, potrafiący walczyć i dogadać się z Indianami. W oczkach myszek błysnęły iskierki. Boone nie był pewien, czy podziwu, czy ironii. |
Cóż… Brigade starał się jak najlepiej zareklamować obu panów. Zdaje się, że dziewczęta wątpią w umiejętności Sama i Whita.
Cytat: | Nie wiem co myśleć o tych … no właśnie … jak toto określić? Kobieta? Dama? Uczennica? Z Carrie nie było problemu. Od razu było widać, że jest kobietą! Piękną kobietą … o wielkich, wymownych ... oczach - westchnął ... Cóż … było, minęło. |
Uczucie do Carrie wciąż nie wygasło. Myślę jednak, że szare myszki już się postarają, żeby Sam dłużej już nie rozpaczał nad swoim nieszczęśliwie ulokowanym uczuciem.
Cytat: | Dziewczęta dotrzymały słowa i w oznaczonym czasie, przed szeryfem, zakonnicami i kowbojami stanął rządek myszek w podróżnych strojach, objuczonych niezbędnymi bagażami.. Zielonkawych strojach tym razem.
-Teraz wyglądają jak skrzyżowanie myszy z żabą – pomyślał bez należytego damom szacunku Boone. |
Sam nie docenił starań dziewcząt. Coś mi się wydaje, że „skrzyżowanie myszy z żabą” szybko zacznie się „odbijać Boone’owi.
Cytat: | -Hej! Boone! – usłyszał okrzyk. Po drugiej stronie ulicy stało dwóch znajomych kopaczy złota – Boone! Szkółkę niedzielną otworzyłeś? Czy pensję dla panienek? – zarechotali. Boone zrobił wściekłą minę, (…). |
Upokorzenia ciąg dalszy.
Cytat: | Myszki wytrwale galopowały na swoich wierzchowcach. – No, no – pokręcił głową – nie narzekają, nie marudzą, że chce im się jeść, że chcą się napić, że kurz, że ciepło … kto by pomyślał, ze damulki są takie ciche. Ale to przecież początek – zreflektował się … potem może będzie gorzej. Zaczną jojczeć, że im zimno, że wieje, że jedzenie kiepskie … no tak jedzenie. |
Jaki zdziwiony, że panny wytrzymują. Typowo męski punkt widzenia.
Cytat: | Myszki zsiadły z koni – O! Rozluźniły im popręgi i spętały nogi, żeby wierzchowce mogły sobie poskubać trawę i jednocześnie nie uciec. Jedna myszka (Boone jeszcze nie potrafił ich rozróżnić) wyciągnęła koc, druga z innej sakwy wyciągnęła jakieś naczynia, trzecia zajęła się rozpalaniem ogniska? No tak, oni powinni dostarczyć gałęzi … na szczęście jest trochę suchych patyków niedaleko. Whit zakrzątnął się i przyniósł dziewczętom. Boone spod oka patrzył na to wszystko coraz bardziej zdziwiony. Myszki cały czas poruszały się, a ich ruchy były szybkie, zdecydowane i przemyślane. No, no, co za organizacja pracy – pomyślał Boone. |
Dziewczęta doskonale dają sobie radę w terenie. Prawdziwe z nich skautki. Jak widać Boone pomału, bardzo pomału zmienia nastawienie do myszek. Zobaczymy, czym go jeszcze zaskoczą.
Cytat: | -Panie Boone, panie Whit – prosimy bardzo – usłyszał zgodny mysi chórek. Wokół pięknie nakrytego kocyka siedział wianuszek myszek. Proste plecki, ręce na kolanach, kolana zakryte serwetkami. Boone’owi i Whitowi opadły szczęki. Po raz kolejny. Jedzenie wyglądalo bardzo apetycznie, ślinka im napłynęła do ust na jego widok, ale … jak tu usiąść, położyć serwetkę … i do cholery jak trzymać te … no i które brać, bo sporo ich … |
Przepiękna scenka. Boone i Whit na pewno czuli się bardzo nieswojo. Coś mi się wydaje, że myszki miały niezłą zabawę.
Cytat: | -Prosimy, prosimy – myszki zgodnie zapraszały przerażonych ludzi Zachodu. Boone mruknął
-Wezmę coś i stanę na warcie. Ktoś musi cały czas mieć oko na okolicę. Chwycił apetyczną kanapkę, jakiś kawałek mięsa i umknął w pobliże koni, udając, że pilnie i czujnie rozgląda się wokoło. |
To się nazywa wycofanie się na z góry upatrzoną pozycję.
Cytat: | Czuł się jak prosię, bo zostawił Whita samego z tymi … (…)
Bab się będzie obawiał? Zerknął na kocyk. Jedzenie jeszcze zostało. Apetyczne. Jakiś placek z dodatkami. A co tam! On Boone nie boi się bab. Zuchwale sięgnął po jeden kawałek. Spory kawałek. Jedna z myszek uczynnie podsunęła talerzyk. Boone’ zamurowało. Po co mu talerzyk, jak może to w łapie trzymać … powariowały?
-Sam, to się je z talerzyka, takim widelcem, tym z trzema ząbkami – uczynnie wyjaśnił mu Whit. Widelcem! Z trzema ząbkami! A to … salonowiec jeden! Istny hrabia! Lord się znalazł! Zostawił go na 20 minut i już go te … myszki przerobiły. |
Sam miał takie ogromne wyrzuty sumienia, a tu proszę Whit bardzo szybko odnalazł się w roli dżentelmena i do tego udziela Boone’wi bardzo cennych wskazówek. Szybko się uczy chłopina.
Cytat: | Słońce coraz bardziej grzało. Było coraz cieplej. Myszkom też chyba było gorąco. Popatrzyły na siebie, coś poszeptały i … zaczęły zdejmować kurteczki, zdjęły okularki, rozplotły warkoczyki, potrząsnęły głowami, żeby włosy trochę się „roztrzepały” i … Boone’a zamurowało. Stało przed nim 5 ślicznych, młodych dziewcząt. Wcale niepodobnych do myszek. Dużo ładniejszych niż Carrie! |
Wcale nie dziwię się, że go zamurowało. Teraz dopiero będzie miał prawdziwy problem. Tyle ładnych, a nawet bardzo ładnych dziewcząt każdego faceta wprawiłoby w oszołomienie. To teraz się zacznie!
Cytat: | -Wąż! Wąż – krzyczały przerażone. Przed nimi, na skałkach wił się meksykański wąż królewski. Bardzo niezadowolony, że zakłócono jego spokój. Podobny do koralowca, ale zupełnie niegroźny. Boone porozumiewawczo spojrzał na Whita i strzelił obok węża. Przerażony gad umknął w najbliższe zarośla. Dziewczęta z podziwem popatrzyły na kowboja.
- W czasie drogi musimy bardzo uważać na węże, jadowite pająki, wilki, kojoty, warany i jadowite jaszczurki …
-Ale … panie Boone … obroni pan nas przed nimi – zapiszczały przerażone kobiety.
-Hm! Po to tu jesteśmy z Whitem – odrzekł Boone i z zadowoleniem się uśmiechnął. Niech te … podopieczne wiedzą kto tu rządzi i kogo mają słuchać. |
Zdaje się, że Boone dość szybko odzyskał równowagę. Ciekawe, jak szybko myszki wyprowadzą go z błędu i jak szybko to one zaczną rządzić.
Kolejny bardzo dobry i ciekawy fragment. Panowie najpierw próbowali bronić się przed narzuconym na ich barki zadaniem, ale dość szybko dziewczęta zaczęły ich „urabiać” i to w sposób dla nich nie widoczny. Z Whitem poszło im szybko i sprawnie. Boone też jest ich, choć mężczyzna póki, co myśli, że to on ma nad wszystkim kontrolę. Jestem przekonana, że myszki dadzą obu „dżentelmenom” nieźle popalić.
Nie muszę mówić, co oznaczają biedroneczki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 18:57, 06 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Niestety, na wędrowców czyhało kolejne niebezpieczeństwo. Strzał Sama usłyszała grupka Komanczeros. Bandyci postanowili sprawdzić kto strzelał i po co. Dziewczęta powoli pakowały resztę rzeczy do sakw podróżnych. Sam i Whit przyglądali się dziewczętom – oczywiście po to, by dopilnować, żeby robiły to porządnie, a bandyci niepostrzeżenie zbliżyli się do nich.
-Zobacz, jakie ślicznotki – obleśnie zarechotał jeden z nich
-I tylko dwóch mężczyzn jest z nimi – zauważył kolejny
-To strzelamy do nich i potem bierzemy się za ślicznotki – zaproponował trzeci
-Zgłupiałeś? Jeszcze którąś uszkodzimy. Najpierw zabawimy się z nimi, a potem sprzedamy do burdelu papy Mo … tylko trzeba zaskoczyć tych dwóch. Nas jest pięciu. Nie mają szans. Podczołgali się jeszcze kawałek i … Whit nawet nie poczuł uderzenia w głowę, a Sam został otoczony przez trzech napastników, powalony na ziemię przez potężnego osiłka i błyskawicznie związany.
-No laluchny, chodźcie … zabawimy się – zaproponował jeden z napastników. Kobiety najpierw skamieniały, potem uśmiechnęły się zagadkowo do zbliżających się zbirów. Związany Boone zgrzytał zębami – ładnie się nimi opiekowałem. Miałem je chronić, a teraz … przez głowę mu przechodziło, co czeka dziewczęta. Przecież te łotry skrzywdzą je wszystkie a potem sprzedadzą do jakiegoś burdelu. Jak on spojrzy w oczy Brigade’wi i matce Anuncjacie? Jeśli spojrzy, bo chyba jego i Whita zabiją na miejscu. Zerknął na Whita. Przyjaciel dochodził do siebie, ale nic nie mógł zrobić. Na wszelki wypadek też go związali. Pozostało im chyba niewiele życia. A do tego będzie świadkiem sceny gwałtu … owszem, denerwowały go, ale … ostatnio, to znaczy kiedy rozplotły te śmieszne warkoczyki mniej … znacznie mniej. Szkoda dziewcząt. Pocierał związanymi za plecami rękami o jakiś kamień, ale to wszystko tak długo trwało … a jeszcze nogi …
Bandyci byli coraz bliżej dziewcząt. Jeden wyciągnął łapę, chciał dotknąć jednej z nich … przyciągnąć ją może do siebie i … Boone nie wierzył własnym oczom. Usłyszał okrzyk dziewczyny i … zobaczył zbira leżącego na ziemi i trzymającego się za rękę. Chyba złamaną – stwierdził z satysfakcją Boone. Kolejna zręcznym ruchem rzuciła napastnika na glebę i kopnęła go w … Boone aż rzuciło, kiedy pomyślał, jak faceta musiało zaboleć. Łobuz skulił się i cienko popiskiwał. Zaskoczeni pozostali bandyci nie zdążyli wydobyć broni, Zostali również skopani, przerzucani i okładani po głowach. Najlepiej trzymał się ten, który jego powalił, ale jedna z kobiet nie zdążyła jeszcze schować metalowego czajnika i walnęła go nim w głowę. Druga poprawiła kopniakiem w … bardzo czułe miejsce i osiłek dołączył do powalonych kolegów.
-Whit! Ale kompromitacja – jęknął Boone – to my powinniśmy tak ich załatwić, nie te kruszyny
-Panie Boone, nic się panu nie stało? Może wody? Panie Whit? Wszystko w porządku? – troskliwie dopytywały się o ich samopoczucie. Boone zastanawiał się, co lepsze … a raczej gorsze – udawać, że się tak oberwało, że człowiek ledwie dochodzi do siebie, czy dziarsko zapewniać, że nic im nie jest. I tak źle i tak niedobrze.Postanowił milczeć. Hm! Nawet przyjemnie, kiedy delikatne dłonie sprawdzają, czy nie ma guza na głowie, podają kubek z wodą, przecierają skronie, rozpinają koszulę …
-Ooo- jęknął – już mi lepiej – Gdzie panie nauczyły się tak walczyć? – Sam nie wytrzymał z ciekawości i zapytał.
-Jak to gdzie? – zdziwiły się panienki – w szkole klasztornej – wyjaśniły. Boonowi i Whitowi po raz kolejny szczęki opadły.
-W szkole klasztornej?! A ja myślałem, że tam raczej modlitwy, szycie, gotowanie … zawiesił głos Sam
-Modlitwy też, szycie i gotowanie również – zapewniły podopieczne – ale siostra Desiderata pokazała nam, jak bronić się przed natarczywymi mężczyznami – pochwaliły przewidującą zakonnicę dziewczęta.
- Ja cię kręcę, Sam, nie chciałbym być facetem, który je zaczepi – jęknął z podziwem Whit
-Ja chyba zaczynam chcieć, ale … głupio byłoby dostać od takiej drobiny – pomyślał Sam a głośno powiedział – to i panie chyba sporo ćwiczyły … szybko poszło
-Ja mam braci, to w domu też dodatkowo – szepnęła jedna z nich.
-A my na kuzynach – przyznały się trzy dziewczęta
-A ja nie mam takiej wprawy, to tym czajnikiem trochę sobie pomogłam … ale też poskutkowało – pisnęła piąta, najmniejsza i najdrobniejsza. Boone przyjrzał się jej. Drobniutka, szczupła, miłą buzię i gęste, brązowe włosy. Stwierdził, ze wygląda na bardzo sympatyczną. Reszta dziewcząt również zyskała w jego oczach. No tak. To na pewno są damy, ale nie wywyższają się, są miłe i … ech … równie dobrze może marzyć o gwiazdce z nieba. Nie dla psa kiełbasa –westchnął i wraz z Whitem zabrał się do wiązania desperatów, którzy ośmielili się napaść na pupilki siostry Desideraty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 12:48, 07 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Niestety, na wędrowców czyhało kolejne niebezpieczeństwo. Strzał Sama usłyszała grupka Komanczeros. |
Brzmi groźnie. Boone i Whit staną przed poważnym wyzwaniem: Jak obronić pięć myszek?
Cytat: | -Zobacz, jakie ślicznotki – obleśnie zarechotał jeden z nich
-I tylko dwóch mężczyzn jest z nimi – zauważył kolejny
-To strzelamy do nich i potem bierzemy się za ślicznotki – zaproponował trzeci
-Zgłupiałeś? Jeszcze którąś uszkodzimy. |
Jacy troskliwi.
Cytat: | Whit nawet nie poczuł uderzenia w głowę, a Sam został otoczony przez trzech napastników, powalony na ziemię przez potężnego osiłka i błyskawicznie związany. |
Nie brzmi to najlepiej. Przewaga Komanczeros jest znaczna. „Dżentelmeni” są w niezłych opałach. Aż starch się bać, co będzie dalej.
Cytat: | -No laluchny, chodźcie … zabawimy się – zaproponował jeden z napastników. Kobiety najpierw skamieniały, potem uśmiechnęły się zagadkowo do zbliżających się zbirów. |
Ale Wersal… cóż takiej propozycji trudno odmówić.
Cytat: | Związany Boone zgrzytał zębami – ładnie się nimi opiekowałem. Miałem je chronić, a teraz … przez głowę mu przechodziło, co czeka dziewczęta. |
Wyrzuty sumienia w takiej sytuacji, jak najbardziej zrozumiałe. Boone ma powody do obaw i gniewu.
Cytat: | Bandyci byli coraz bliżej dziewcząt. Jeden wyciągnął łapę, chciał dotknąć jednej z nich … przyciągnąć ją może do siebie i … Boone nie wierzył własnym oczom. Usłyszał okrzyk dziewczyny i … zobaczył zbira leżącego na ziemi i trzymającego się za rękę. |
Trafiła kosa na kamień Obawy Boona były bezpodstawne, a dziewczęta to prawdziwe wojowniczki.
Cytat: | -Whit! Ale kompromitacja – jęknął Boone – to my powinniśmy tak ich załatwić, nie te kruszyny |
Co racja to racja.
Cytat: | -Panie Boone, nic się panu nie stało? Może wody? Panie Whit? Wszystko w porządku? – troskliwie dopytywały się o ich samopoczucie. Boone zastanawiał się, co lepsze … a raczej gorsze – udawać, że się tak oberwało, że człowiek ledwie dochodzi do siebie, czy dziarsko zapewniać, że nic im nie jest. I tak źle i tak niedobrze. Postanowił milczeć. |
Myszki, nie dość, że niezwykle wojownicze to i bardzo troskliwe. Założę się, że tak Boone’owi, jak i Whitowi bardzo się to podoba. Sam podjął najlepszą z możliwych decyzji, wszak milczenie jest złotem.
Cytat: | - Ja cię kręcę, Sam, nie chciałbym być facetem, który je zaczepi – jęknął z podziwem Whit
-Ja chyba zaczynam chcieć, ale … głupio byłoby dostać od takiej drobiny – pomyślał Sam a głośno powiedział – to i panie chyba sporo ćwiczyły … szybko poszło |
Dziewczęta wreszcie znalazły uznanie w oczach „dżentelmenów”. Chyba są trochę zdezorientowani, ale to im wyjdzie na zdrowie. Może też… ale na to trzeba poczekać. Zobaczymy, co będzie dalej. Jedno jest pewne: dalsza podróż dziewcząt i ich opiekunów może być nad wyraz interesująca. Mam nadzieję, że Boone i Whit jeszcze nie raz, za sprawą dziewcząt, wpadną w tarapaty. Czekam na ciąg dalszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 17:59, 08 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za miły komentarz. Niebawem wstawię kontynuację
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 0:33, 18 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 17:23, 18 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Dopiero koło środy wstawię coś nowego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 18:33, 18 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Czekam więc cierpliwie i jestem pewna, że Sam Boone na pewno stanie przed kolejnym ciekawym wyzwaniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 23:33, 20 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Kolejny dzień podróży minął bez większych sensacji. Noc również upłynęła spokojnie. Boone wstał, przeciągnął się. Spojrzał na swoje podopieczne. Już były na nogach. Krzątały się koło śniadania. Wyglądają świeżo i … ślicznie – pomyślał z zachwytem. Zerknął na Whita. Potargany, zaspany powoli wydobywał się z koca, w który szczelnie otulił się do snu. Rany! Ja też tak wyglądam? – z paniką pomyślał Boone. Przeciągnął dłonią po brodzie. –No tak, trzeba się ogolić. Ale najpierw kąpiel w pobliskim potoku. Pociągnął nosem. Tak, podróż, zapach końskiego … i nie tylko końskiego potu … zdecydowanie, najpierw kąpiel!
-Hej, Whit! Pilnuj panienek – zarządził – ja idę popływać – dodał. Na brzegu potoku ściągnął wierzchnią odzież i w pajacyku wskoczył do chłodnej, przejrzystej wody.
-o! Jak przyjemnie! – zachwycił się – woda zmywa brud, pot, usuwa nieprzyjemne zapachy. Po takiej kąpieli człowiek czuje się jak nowo narodzony … szkoda, że nie mam mydła … może jeszcze przeprać bieliznę? – zastanowił się – ale jak te panienki przyjdą, będzie głupio … tak bez gatek i jak wyjdę z wody? – pociągnął nosem – pajacyk też jest przepocony – zdecydował i już miał rozpiąć guziki i porządnie przepłukać go w potoku, gdy spojrzał na brzeg i … zmartwiał
Na brzegu siedział szereg pięciu dobrze wychowanych, wzorowych i pilnych uczennic szkoły klasztornej. Uczennic pilnie przyglądających się pluskaniu jego, Boone’a w wodzie.
-Co tu robicie – wrzasnął
-Pilnujemy pana, panie Boone – jak zwykle odpowiedziały zgodnym chórkiem – opowiadał nam pan wczoraj o aligatorach, to patrzymy, czy któryś nie podpływa …
-Tutaj nie ma aligatorów! – krzyknął Boone
-Nigdy nie wiadomo – chórek był uparty – jakiś mógł przypłynąć, albo przejść z innego potoku, lub rzeki. Mówił pan, że one chodzą po lądzie – myszki podparły się jego własnymi słowami.
-Tutaj nie ma aligatorów! – upierał się Boone – a nawet jakby były, to co im zrobicie? Rzucicie kamieniem? – retorycznie zapytał
-Ależ nie – zgodnie zaprotestowały – tak jak pan wczoraj opowiadał o swoich polowaniach na te zwierzęta, do aligatora trzeba ze strzelby dużymi nabojami strzelać – najwyższa podopieczna podniosła rękę w której trzymała strzelbę. Jego własną! Boone’a o mało co krew nie zalała z wściekłości. Gdzie Whit? Już on sobie z nim pogada – spojrzał na roześmianego od ucha do ucha kumpla. W życiu nie widział, żeby Whit był taki wesoły.
-Mam nadzieję, że panienka trafi w razie konieczności w aligatora, a nie we mnie – wycedził przez zaciśnięte zęby Boone.
-Jasne – zapewniła go uczennica – miałyśmy zajęcia ze strzelania – dodała. Jeśli tak strzela, jak się bije, to mogę spokojnie się kąpać – pomyślał z rezygnacją Boone i zastanowił się, czy woda w której był zanurzony dokładnie zakrywa większość jego osoby … nie chciałbym gorszyć niewinnych panienek widokiem prawie nagiego torsu, czy o zgrozo! Męskich łydek obciśniętych mokrą bielizną. Ciekawe, jak ja wyjdę z tego potoku?
– Panienki! – krzyknął – jak przygotowania do posiłku? Może zajęłybyście się teraz gotowaniem? – zaproponował Boone
-Nie zostawimy pana na pastwę aligatorów – zgodnie zaprotestował chórek
-Ale ja już wychodzę z wody – wyjaśnił Boone – aligatory nie będą mi zagrażać – uspokoił troskliwe opiekunki
-Nigdy nie wiadomo – zgodnie zaprotestowały – sam pan mówił, że one po lądzie też chodzą … to jakby pana zaczęły gonić …
-Żaden nie będzie taki odważny, żeby się wam pokazać – warknął zdenerwowany kowboj – marsz do obozu! Już! – ryknął. Dziewczęta, wyraźnie zawiedzione powlokły się powoli w stronę obozowiska. Boone pogratulował sobie w myśli, że nie zrealizował swojego zamiaru wyprania bielizny. Teraz z gołym tyłkiem biegałby po brzegu … albo siedział w wodzie i czekał aż sobie pójdą. Ale one były uparte. Siedziałyby tak do wieczora, a on do wieczora siedziałby w potoku i moczył siedzenie – smętnie pomyślał Sam. Podniósł się nieco i rozejrzał dookoła. Ufff! Nareszcie poszły! Ale kto wie, może zaraz wrócą? Zakończył kąpiel, zdjął z siebie i przepłukał bieliznę. Można będzie szybko wysuszyć ją na słońcu, które zaczynało już silnie grzać. Momencik i zaraz będę mógł się ubrać – pomyślał z zadowoleniem –i człowiek będzie pachniał jak trzeba … Nagle usłyszał strzał.
-Panie Boone! Panie Boone – rozległy się krzyki przerażonych dziewcząt. W wodzie słychać było plusk i trzepotanie. Z rzeczki wylazł niewielki aligator i raźno zmierzał w stronę gołego Boone’a. Ten się poderwał i … szybko usiadł uświadamiając sobie, że jedyna część ubrania znajdująca się w zasięgu jego ręki to … kapelusz. Jedyna rzecz, jaką mógł złapać i zasłonić się nią. Miał problem. Z jednej strony aligator, z drugiej jego podopieczne. Cóż, zasłonił się kapeluszem od strony dziewcząt, zręcznie i szybko zmieniając zasłaniane części ciała w zależności od obrotów i miejsca jakie zajmował uchodząc przed gadem i jednocześnie zbierając wysuszone już części odzieży. Aligator był niewielki, ale ruchliwy i zdecydowany na naruszenie jego, Boone’a nietykalności. Na szczęście, po paru strzałach oddanych przez dziewczęta gad wrócił do wody i odpłynął. Boone pomknął w kierunku najbliższych krzaków, żeby się ubrać. Kiedy wrócił dziewczęta i Whit siedzieli przy ognisku. Posiłek był gotowy. Whit z trudem ukrywał chęć parsknięcia śmiechem na wspomnienie Boone’a w panice osłaniającego to przód, to tył w strategicznych miejscach. Jednak jedno spojrzenie na Sama powodowało, że ta chęć mu przechodziła. Dziewczęta jak zwykle miały skromnie spuszczone oczęta i też nic nie mówiły, tylko krzątały się koło talerzy.
-Tutaj nigdy nie było aligatorów i nie powinno być – warknął Boone
-Ale przecież widziałam – pisnęła najstarsza … Jak jej tam? A! Geraldine … - przypomniał sobie Boone.
-co widziałaś? – wycedził
-aligatora – pisnęła Geraldine
-ja też widziałam – poparła ją Deirdre – wyszedł z wody i pana gonił
--a po co tam poszłyście? – zapytał Boone
-żeby w razie czego bronić pana przed aligatorami – zgodnie odparł chórek
-ale przecież mówiłem wam, że tu nie ma aligatorów! – wrzasnął Boone – i dodał – nie mam pojęcia, skąd się ten gad tu wziął? Nie miał prawa tu być!
-toteż go przepędziłyśmy – odparła z godnością Geraldine, uniosła głowę i lekko obrażona zebrała puste już naczynia.
-mały był. I tak bym mu uciekł – mruknął łagodniej Boone – i dodał – dziękuję. Mówcie po prostu Sam. Dziewczęta wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Boone podejrzliwie zerknął, czy się z niego nie wyśmiewają, ale nie … z godnością skinęły głowami i zajęły się swoimi sprawami. Teraz golenie – przypomniał sobie Boone. Przygotował pędzelek, namydlił twarz, naostrzył brzytwę, przeciągnął po policzku i … znów zobaczył rząd dziewczęcych oczu wpatrzonych w niego z dużym zainteresowaniem.
-Nigdy nie widziałyście golącego się faceta? – zapytał złośliwie
-Nie! – zgodnie odpowiedział chórek
-Jak to … - Boone’a zatkało ze zdziwienia – a wasi ojcowie, bracia? Nie golili się?
-Golili, ale nie przy nas. Naszych ojców golili służący i nie wolno było wtedy im przeszkadzać – zgodnie odpowiedział chórek – a w klasztorze to nie miał się kto golić – dodały z żalem
-Może siostra Fortunata mogłaby – pisnęła Deirdre. Reszta dziewcząt roześmiała się. Boone również. Zakończył golenie, wytarł twarz ręcznikiem i z zadowoleniem przejrzał się w lusterku. Nawet nieźle wygląda. Trochę głupio przed panienkami na golasa latać, ale z drugiej strony może i dobrze, że tam były. W każdym razie przepłoszyły gada. Właściwie to są bardzo miłe, zwłaszcza ta najmniejsza Luiza. ale niech nie myślą, że jemu, Boone’owi wejdą na głowę!
Boone już doszedł do siebie po przygodzie z aligatorem. Kątem oka uchwycił nieco rozbawione spojrzenia dziewcząt i uśmieszki. No, nie wszystkich. Luiza się nie śmiała – stwierdził z ulgą. W drogę – zarządził. Ruszyli. Po jakimś czasie spotkali dwóch jeźdźców. Zatrzymali się. Kowboje zapytali – Czy nie widzieliście aligatora? Uciekł z obwoźnego zwierzyńca. Boone usłyszał za plecami cichutkie parsknięcia. A to żmijki-pomyślał – tak, spotkaliśmy aligatora – chrząknął, pływa w tej rzeczce. Złapcie tego bydlaka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 1:52, 21 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Znowu dopadła mnie bezsenność. Zajrzałam sobie na Twoją Polankę i znalazłam super fragment. Boone w pajacyku musiał przedstawiać fascynujący widok. Nic więc dziwnego, że myszki niczym widownia w teatrze z zapartym tchem śledziły każdy ruch Sama. Taniec Boone z kapeluszem boski Obszerniejszy komentarz wkleję później, jak się wyśpię (mam taką nadzieję ) i jak usiądę do kompa, bo teraz piszę z komórki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 12:20, 21 Kwi 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7561
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 13:34, 21 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Kolejny dzień podróży minął bez większych sensacji. Noc również upłynęła spokojnie. |
Szkoda.
Cytat: | Boone wstał, przeciągnął się. Spojrzał na swoje podopieczne. Już były na nogach. Krzątały się koło śniadania. Wyglądają świeżo i … ślicznie – pomyślał z zachwytem. |
Prawdziwy mężczyzna bez względu na okoliczności zwraca uwagę na urodę i niezwykłość płci pięknej.
Cytat: | Zerknął na Whita. Potargany, zaspany powoli wydobywał się z koca, w który szczelnie otulił się do snu. Rany! Ja też tak wyglądam? – z paniką pomyślał Boone. |
Proszę, proszę, jaki czyścioszek. Gdyby nie panny to i paniki by nie było.
Cytat: | -Hej, Whit! Pilnuj panienek – zarządził – ja idę popływać – dodał. Na brzegu potoku ściągnął wierzchnią odzież i w pajacyku wskoczył do chłodnej, przejrzystej wody. -o! Jak przyjemnie! – zachwycił się – woda zmywa brud, pot, usuwa nieprzyjemne zapachy. |
Typowo męska logika: dwa w jednym. A nie łaska porządnie umyć się i uprać śmierdzącego pajacyka?
Cytat: | spojrzał na brzeg i … zmartwiał
Na brzegu siedział szereg pięciu dobrze wychowanych, wzorowych i pilnych uczennic szkoły klasztornej. Uczennic pilnie przyglądających się pluskaniu jego, Boone’a w wodzie.
-Co tu robicie – wrzasnął
-Pilnujemy pana, panie Boone – jak zwykle odpowiedziały zgodnym chórkiem – opowiadał nam pan wczoraj o aligatorach, to patrzymy, czy któryś nie podpływa …
-Tutaj nie ma aligatorów! – krzyknął Boone
-Nigdy nie wiadomo – chórek był uparty – jakiś mógł przypłynąć, albo przejść z innego potoku, lub rzeki. |
A tu padłam. Wyobraziłam sobie panienki, jak śledzą każdy ruch Boone’a, niczym sztukę w teatrze. Za zdjęcie pajacyka pewnie dostałby oklaski. A przy okazji, jak to trzeba uważać, co się mówi.
Cytat: | -Tutaj nie ma aligatorów! – upierał się Boone – a nawet jakby były, to co im zrobicie? Rzucicie kamieniem? – retorycznie zapytał
-Ależ nie – zgodnie zaprotestowały – tak jak pan wczoraj opowiadał o swoich polowaniach na te zwierzęta, do aligatora trzeba ze strzelby dużymi nabojami strzelać – najwyższa podopieczna podniosła rękę w której trzymała strzelbę. Jego własną! Boone’a o mało co krew nie zalała z wściekłości. Gdzie Whit? Już on sobie z nim pogada – spojrzał na roześmianego od ucha do ucha kumpla. W życiu nie widział, żeby Whit był taki wesoły. |
I polegaj tu na przyjacielu. . Cóż, Boone jest sam sobie winien.
Cytat: | – Panienki! – krzyknął – jak przygotowania do posiłku? Może zajęłybyście się teraz gotowaniem? – zaproponował Boone
-Nie zostawimy pana na pastwę aligatorów – zgodnie zaprotestował chórek
-Ale ja już wychodzę z wody – wyjaśnił Boone – aligatory nie będą mi zagrażać – uspokoił troskliwe opiekunki. |
Nie ma, co mówić, troskliwe „myszki”. Sam próbuje się ich pozbyć, ale to nie takie łatwe, jakby się wydawało. On zdaje się nie wie z kim ma do czynienia. A przecież wcześniejsze przygody powinny mu dać co nieco do myślenia.
Cytat: | Podniósł się nieco i rozejrzał dookoła. Ufff! Nareszcie poszły! Ale kto wie, może zaraz wrócą? Zakończył kąpiel, zdjął z siebie i przepłukał bieliznę. Można będzie szybko wysuszyć ją na słońcu, które zaczynało już silnie grzać. Momencik i zaraz będę mógł się ubrać – pomyślał z zadowoleniem –i człowiek będzie pachniał jak trzeba … Nagle usłyszał strzał.
-Panie Boone! Panie Boone – rozległy się krzyki przerażonych dziewcząt. W wodzie słychać było plusk i trzepotanie. Z rzeczki wylazł niewielki aligator i raźno zmierzał w stronę gołego Boone’a. |
A jednak! Scena, jak z dreszczowca… byłaby, gdyby nasz bohater nie był goły. Kolejna fantastyczna scena.
Cytat: | Ten się poderwał i … szybko usiadł uświadamiając sobie, że jedyna część ubrania znajdująca się w zasięgu jego ręki to … kapelusz. Jedyna rzecz, jaką mógł złapać i zasłonić się nią. Miał problem. |
Niewątpliwie miał problem i to bardzo duży, i kłopotliwy. Kapelusz może nie wystarczyć.
Cytat: | Z jednej strony aligator, z drugiej jego podopieczne. Cóż, zasłonił się kapeluszem od strony dziewcząt, zręcznie i szybko zmieniając zasłaniane części ciała w zależności od obrotów i miejsca jakie zajmował uchodząc przed gadem i jednocześnie zbierając wysuszone już części odzieży. |
Prawdziwy cyrkowiec z Boone’a. Oj, chyba dziewczęta, coś tam zobaczyły…
Cytat: | Aligator był niewielki, ale ruchliwy i zdecydowany na naruszenie jego, Boone’a nietykalności. Na szczęście, po paru strzałach oddanych przez dziewczęta gad wrócił do wody i odpłynął. |
Uff, jestestwo Boone’a ocalone. Dziewczęta się spisały.
Cytat: | Whit z trudem ukrywał chęć parsknięcia śmiechem na wspomnienie Boone’a w panice osłaniającego to przód, to tył w strategicznych miejscach. Jednak jedno spojrzenie na Sama powodowało, że ta chęć mu przechodziła. |
I miej tu przyjaciela. Chociaż na miejscu Whita już dawno tarzałabym się ze śmiechu.
Cytat: | -Tutaj nigdy nie było aligatorów i nie powinno być – warknął Boone |
Ale są. Ciekawe skąd?
Cytat: | Teraz golenie – przypomniał sobie Boone. Przygotował pędzelek, namydlił twarz, naostrzył brzytwę, przeciągnął po policzku i … znów zobaczył rząd dziewczęcych oczu wpatrzonych w niego z dużym zainteresowaniem.
-Nigdy nie widziałyście golącego się faceta? – zapytał złośliwie
-Nie! – zgodnie odpowiedział chórek |
Drugi akt dramatu. Widownia, oczywiście dopisała. A swoją drogą, cóż może być interesującego w golącym się mężczyźnie.
Cytat: | -Jak to … - Boone’a zatkało ze zdziwienia – a wasi ojcowie, bracia? Nie golili się?
-Golili, ale nie przy nas. Naszych ojców golili służący i nie wolno było wtedy im przeszkadzać – zgodnie odpowiedział chórek – a w klasztorze to nie miał się kto golić – dodały z żalem |
No, tak skoro przy dziewczętach żaden przedstawiciel płci męskiej nie był golony, ani się nie golił, to nic dziwnego, że z tak ogromnym zainteresowaniem śledziły jakże „ekscytujące” i „niebezpieczne” poczynania Sama.
Cytat: | Po jakimś czasie spotkali dwóch jeźdźców. Zatrzymali się. Kowboje zapytali – Czy nie widzieliście aligatora? Uciekł z obwoźnego zwierzyńca. Boone usłyszał za plecami cichutkie parsknięcia. A to żmijki-pomyślał – tak, spotkaliśmy aligatora – chrząknął, pływa w tej rzeczce. Złapcie tego bydlaka. |
I sprawa się wyjaśniła. To był tylko uciekinier.
Kolej świetny, pełen humoru odcinek. Brawo!
Boone od samego początku ma pecha, ale dla czytelników jego nieszczęścia to sama radość. Ciekawa jestem, jakie jeszcze niespodzianki przygotuje Autorka Samowi. Oby równie niespodziewane i oryginalne. Czekam (nie)cierpliwie na kontynuację.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|